- Mistrz Gry
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 04, 2016 11:25 pm
- Jak to nic? Przecież widzę, że coś się tutaj dzieje... - odpowiedział donośniej głos w którym na próżno było doszukiwać się emocji. Nie trudno było wyczuć czyjąś obecność Krwawemu Baronowi, zwłaszcza, że znał lochy jak własną kieszeń. Co prawda, starał się unikać części należącej do Grubego Mnicha i nie przebywać również w pobliżu kuchni, ale podziemia Hogwartu miały nieskończenie wiele korytarzy i pomieszczeń. Sam nieraz nie wiedział, gdzie się znajdywał, kierując się po prostu własną intuicją, o ile o takowej można było mówić w jego przypadku. Chłód, który wytworzył Irytek i tak jakoś zbytnio nie zmieniał sytuacji lochów w których od zawsze było zimno, ale duch Slytherinu był na takie niematerialne czynniki wyczulony. Zresztą jak większość zjaw i nie do końca materialnych istot. Rozglądał się po pomieszczeniu beznamiętnie, przyglądając się zielonym kotarom i satynowym pościelom. Dormitoria Ślizgonów nie od dziś były znane z wszechobecnego przepychu. W końcu jednak wrócił spojrzeniem do poltergeista. Przybliżył i stał się widoczny, a jego widmowe łańcuchy zabrzęczały ostrzegawczo. Srebrzysta krew, którą poplamione było jego ubranie pulsowała delikatnie. Na widok kolejnej porcji nieziemskiego lodu, brwi ducha wręcz zmarszczyły się. Krwawy Baron uniósł swoją dłoń do góry.
- Jak nic to pozbądź się tego i odejdź z tej części zamku.
Nie zamierzał dyskutować z Irytkiem ani też dociekać.
- Jak nic to pozbądź się tego i odejdź z tej części zamku.
Nie zamierzał dyskutować z Irytkiem ani też dociekać.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 04, 2016 11:55 pm
Nie mógł zostać niewidzialny? Do twarzy mu było bez... bez twarzy. I krwi. I łańcuchów. I wszystkiego co składało się na jego wizerunek. Serio, nawet dało się go wtedy wytrzymać, jak nie pokazywał swojej wiecznie niezadowolonej gęby. Ale nie... Musiał się ukazać, choć i bez tego Irytek dobrze wiedział, że już nie był sam. Do tego się rządził... Nic innego nie potrafił, nie dziwne, że Helena miała go dosyć już za życia!
- To nie ja... - tylko na tyle go było stać; typowo dziecięce zaprzeczanie. Faktycznie nie zrobił tego wszystkiego specjalnie, lecz domyślał się, że to jego wina i gdyby przesiadł się w inny zakątek zamku, w dormitorium ślizgonów natychmiast by się ociepliło.
Sam był niewidoczny, ale skulił się w sobie, gdy ten maniak podniósł rękę. Co on mu zrobi? Teoretycznie nie mógł go skrzywdzić. "Teoretycznie nie mam emocji" przeszło mu przez myśl i zerknął niepewnie na martwego mężczyznę. - Nie mogę tu zostać? - odezwał się tak cicho, że prawie niesłyszalnie. Nie chciał natknąć się na Megg, ale sprzeciwianie się duchowi Slytherinu nie mogło zakończyć się pozytywnie.
- To nie ja... - tylko na tyle go było stać; typowo dziecięce zaprzeczanie. Faktycznie nie zrobił tego wszystkiego specjalnie, lecz domyślał się, że to jego wina i gdyby przesiadł się w inny zakątek zamku, w dormitorium ślizgonów natychmiast by się ociepliło.
Sam był niewidoczny, ale skulił się w sobie, gdy ten maniak podniósł rękę. Co on mu zrobi? Teoretycznie nie mógł go skrzywdzić. "Teoretycznie nie mam emocji" przeszło mu przez myśl i zerknął niepewnie na martwego mężczyznę. - Nie mogę tu zostać? - odezwał się tak cicho, że prawie niesłyszalnie. Nie chciał natknąć się na Megg, ale sprzeciwianie się duchowi Slytherinu nie mogło zakończyć się pozytywnie.
- Mistrz Gry
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sro Sty 06, 2016 2:16 am
Czy to się podobało poltergeistowi czy też nie, nie miał zamiaru nigdzie iść. W końcu to był jego teren i mógł robić to, co uważał za słuszne. Pewnie nawet zignorowałby obecność Irytka, gdyby nie fakt, że ten zaczął robić zamieszanie. Sposób w jaki to czynił, nie zachwycał Barona w żadnym przypadku. Zupełnie nie wiedział, co siedzi w tej niezrozumiałej dla niego głowie, która nie należała ani do świata duchów ani też ludzi. Ciężko było go zresztą gdziekolwiek przydzielić. Kolorowe stroje w których zwykle paradowała ta nikczemna zjawa nie przyciągały zupełnie uwagi Krwawego Barona. Ale...! Sam fakt, że Irytek mógł sobie pozwalać na nieco więcej niż zwyczajne duchy budził nieraz u niego irytację, która na całe szczęście dość szybko mu mijała. Musiał wszak zadbać o to by godnie znosić swoją karę. Łańcuchy ponownie zabrzęczały.
- Jak nie Ty to kto? Może ja? - Beznamiętny, szorstki głos ponownie zadźwięczał w dormitorium. Brakowało jeszcze tylko upiornej muzyki. - Powinienem Ci przypomnieć o naszych niepisanych zasadach? Z tego zresztą, co słyszałem, ostatnio za odważnie sobie poczynasz... Zacząłeś coraz częściej odwiedzać Pokoje Wspólne i dormitoria. Zazwyczaj trzymałeś się od nich daleko. Tak zresztą początkowo się dogadaliśmy. Cała nasza gromada.
Podkreślił to dobitnie swoim martwym głosem a jego puste oczy, gdyby mogły to przewierciłyby poltergeista na wskroś. Dłoń nadal była w górze, a po chwili znalazła się na niewidocznym ramieniu Irytka. Łańcuch zaś musnął jego niewidoczny tors. Czy Krwawy Baron wiedział, gdzie poltergeist się znajduje? Może tak a może nie...
- Dlaczego miałbym Ci pozwolić na to, żebyś tu został?
- Jak nie Ty to kto? Może ja? - Beznamiętny, szorstki głos ponownie zadźwięczał w dormitorium. Brakowało jeszcze tylko upiornej muzyki. - Powinienem Ci przypomnieć o naszych niepisanych zasadach? Z tego zresztą, co słyszałem, ostatnio za odważnie sobie poczynasz... Zacząłeś coraz częściej odwiedzać Pokoje Wspólne i dormitoria. Zazwyczaj trzymałeś się od nich daleko. Tak zresztą początkowo się dogadaliśmy. Cała nasza gromada.
Podkreślił to dobitnie swoim martwym głosem a jego puste oczy, gdyby mogły to przewierciłyby poltergeista na wskroś. Dłoń nadal była w górze, a po chwili znalazła się na niewidocznym ramieniu Irytka. Łańcuch zaś musnął jego niewidoczny tors. Czy Krwawy Baron wiedział, gdzie poltergeist się znajduje? Może tak a może nie...
- Dlaczego miałbym Ci pozwolić na to, żebyś tu został?
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sro Sty 06, 2016 1:37 pm
Gdyby Irytek miał ciało, w tej chwili właśnie by z niego wyszedł, stanął obok i umarł na zawał. Nienawidził, gdy ktoś go dotykał bez pytania, a teraz spoczęła na nim łapa tego... tego...
Nie śmiał się jednak poruszyć. Sam stał się widzialny, gdyż w przypadku Barona i tak nie robiło to różnicy, a jednak wypadało widzieć siebie nawzajem podczas takiej rozmowy. Wypadało... Tak, tylko przy opiekuńczym duchu Slytherina bywał posłuszny i grzeczny. Z resztą najważniejszych zjaw pozwalał sobie na więcej, zwłaszcza przy Prawie Bezgłowym Nicku. Helena była zbyt poważna, a Mnich czasami stawał po jego stronie i chociażby dlatego opłacało się do niego milej uśmiechnąć, ale Nickolas nie miał żadnego autorytetu. Czemu Megg nie mogła bać się dormitorium gryfonek...?
- Nie robię tego specjalnie... - zaczął mrukliwie, jakby fakt ten miał dla Krwawego jakiekolwiek znaczenie. Ten zresztą szybko przeszedł do sedna, do tej ich niby umowy. Rudzielec skrzywił się. - Bardziej wy to ustaliliście. Mnie nie daliście za wiele do gadania. - trudno jednak było "dać coś do gadania" dopiero co odkrytemu zjawisku, którego jedynym celem istnienia było sianie zamętu, niszczenie rzeczy i zwracanie na siebie uwagi. Wystarczyło, że przez dłuższy czas do Hogwartu przyjeżdżała banda zapaleńców pragnąca zgłębić sekrety tej wciąż niezbadanej dziedziny nauk paranormalnych i tym samym wchodzili w drogę uczniom oraz profesorom. Nikt nie był wtedy zadowolony i tylko tego brakowało by nieznośne stworzenie plątało się w jedynych miejscach odosobnienia młodzieży. Przecież poza lekcjami było mnóstwo samodzielnej nauki, a cały ten cyrk na kółkach nie pozwalał się skupić! W końcu magiczni badacze opuścili mury zamku (i nie wracali, podziękujmy dyrektorom za niezłomną postawę) i nadeszła pora na ustalenie granic tego całego rozgardiaszu.
Nie ma wchodzenia do biblioteki - to miejsce dla uczniów do nauki.
Zakaz plątania się po salach w czasie lekcji.
Wstęp do dormitoriów poszczególnych domów jest zakazany - to miejsce odpoczynku dzieci.
To samo tyczy się pokoi profesorów i gabinetu dyrektora.
Mógł się nie zgodzić, ale co by to dało? Ganialiby go jeszcze bardziej, a wtedy nie potrafił tyle co w tej chwili. A teraz... teraz się nudził. Minęły stulecia, zaczął sobie na więcej pozwalać. Wreszcie wylądował w tym ślizgońskim lochu, gdzie dorwał go najgorszy z najgorszych, któremu zebrało się na wykłady.
- Przecież nikomu nie przeszkadzam. Tylko siedzę... - wbił spojrzenie czerwonych oczu w zamrożoną ścianę i spróbował pozbyć się lodu. Niestety, to nie było takie łatwe. Nie panował do końca nad zmianami temperatury, które wywoływał. Chociaż nie... Wcale nad nimi nie panował. Westchnął. - Gdziekolwiek nie pójdę i tak będzie to komuś przeszkadzało. A ślizgoni lubią zimno... - inaczej nie mieszkaliby w durnych lochach.
Nie śmiał się jednak poruszyć. Sam stał się widzialny, gdyż w przypadku Barona i tak nie robiło to różnicy, a jednak wypadało widzieć siebie nawzajem podczas takiej rozmowy. Wypadało... Tak, tylko przy opiekuńczym duchu Slytherina bywał posłuszny i grzeczny. Z resztą najważniejszych zjaw pozwalał sobie na więcej, zwłaszcza przy Prawie Bezgłowym Nicku. Helena była zbyt poważna, a Mnich czasami stawał po jego stronie i chociażby dlatego opłacało się do niego milej uśmiechnąć, ale Nickolas nie miał żadnego autorytetu. Czemu Megg nie mogła bać się dormitorium gryfonek...?
- Nie robię tego specjalnie... - zaczął mrukliwie, jakby fakt ten miał dla Krwawego jakiekolwiek znaczenie. Ten zresztą szybko przeszedł do sedna, do tej ich niby umowy. Rudzielec skrzywił się. - Bardziej wy to ustaliliście. Mnie nie daliście za wiele do gadania. - trudno jednak było "dać coś do gadania" dopiero co odkrytemu zjawisku, którego jedynym celem istnienia było sianie zamętu, niszczenie rzeczy i zwracanie na siebie uwagi. Wystarczyło, że przez dłuższy czas do Hogwartu przyjeżdżała banda zapaleńców pragnąca zgłębić sekrety tej wciąż niezbadanej dziedziny nauk paranormalnych i tym samym wchodzili w drogę uczniom oraz profesorom. Nikt nie był wtedy zadowolony i tylko tego brakowało by nieznośne stworzenie plątało się w jedynych miejscach odosobnienia młodzieży. Przecież poza lekcjami było mnóstwo samodzielnej nauki, a cały ten cyrk na kółkach nie pozwalał się skupić! W końcu magiczni badacze opuścili mury zamku (i nie wracali, podziękujmy dyrektorom za niezłomną postawę) i nadeszła pora na ustalenie granic tego całego rozgardiaszu.
Nie ma wchodzenia do biblioteki - to miejsce dla uczniów do nauki.
Zakaz plątania się po salach w czasie lekcji.
Wstęp do dormitoriów poszczególnych domów jest zakazany - to miejsce odpoczynku dzieci.
To samo tyczy się pokoi profesorów i gabinetu dyrektora.
Mógł się nie zgodzić, ale co by to dało? Ganialiby go jeszcze bardziej, a wtedy nie potrafił tyle co w tej chwili. A teraz... teraz się nudził. Minęły stulecia, zaczął sobie na więcej pozwalać. Wreszcie wylądował w tym ślizgońskim lochu, gdzie dorwał go najgorszy z najgorszych, któremu zebrało się na wykłady.
- Przecież nikomu nie przeszkadzam. Tylko siedzę... - wbił spojrzenie czerwonych oczu w zamrożoną ścianę i spróbował pozbyć się lodu. Niestety, to nie było takie łatwe. Nie panował do końca nad zmianami temperatury, które wywoływał. Chociaż nie... Wcale nad nimi nie panował. Westchnął. - Gdziekolwiek nie pójdę i tak będzie to komuś przeszkadzało. A ślizgoni lubią zimno... - inaczej nie mieszkaliby w durnych lochach.
- Mistrz Gry
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pią Sty 08, 2016 12:52 am
To, że Irytek stał się widzialny nie zrobiło zbytniego wrażenia na Baronie. Mało zresztą co było go w stanie ruszyć. Po swojej śmierci i zostaniu wśród śmiertelników jako duch, był wręcz niewrażliwy. Zupełnie na nic. Nie był tak przyjaźnie nastawiony jak sir Nicholas, ani pomocny jak Mnich, czy też opanowany jak Helena. Nawet pod tą postacią był na tyle dumny i pewny siebie, że nie zamierzał pozwalać sobie wchodzić na głowie, zwłaszcza komuś takiemu jak Irytek.
- Nie odwracaj więc portretu do góry nogami, zwłaszcza w stosunku do mnie - odpowiedział i jedna ze świeczek stojąca na czyimś stoliku nocnym zgasła. Aż dziw brał, że w ogóle wytrzymała ten wcześniejszy chłód. - Nie zamierzam z tobą na ten temat dyskutować. Wiedz, że jeśli przestaniesz przestrzegać tych zasad spotka cię odpowiednia kara. Aż dziw mnie bierze, że Gruby Mnich tak często cię broni.
Jego głos stał się jeszcze bardziej beznamiętny - równie dobrze mógłby mówić o pogodzie, a nie wyrażać swoje zdanie. Poltergeist na całe szczęście nie wchodził mu w drogę, ale nie zmieniało to faktu, że niektóre czynności, które wykonywał wytrącały nieco z równowagi samego Krwawego Barona. Dopóki jednak ten przestrzegał zasad, duch Slytherinu nie miał z tym większego problemu, ale teraz... teraz, no cóż, Irytek zaczął mieszać. Aż za bardzo.
- To nieistotne - odparł znudzony i skierował leniwie wzrok na lód, którego robiło się coraz więcej. - Jeśli nie wiesz jak masz się tego pozbyć to po prostu to pożryj. Ten lód składa się z ektoplazmy tak jak ty. A potem odejść. Tutaj na pewno nie zostaniesz. Są inne lochy i pomieszczenia. I nie ma tam żadnych ludzi.
Zacisnął jeszcze mocniej dłoń na jego ramieniu, po czym ją cofnął.
I kiedy tylko Irytek opuścił dormitorium, Baron zrobił to samo.
[z/t]
- Nie odwracaj więc portretu do góry nogami, zwłaszcza w stosunku do mnie - odpowiedział i jedna ze świeczek stojąca na czyimś stoliku nocnym zgasła. Aż dziw brał, że w ogóle wytrzymała ten wcześniejszy chłód. - Nie zamierzam z tobą na ten temat dyskutować. Wiedz, że jeśli przestaniesz przestrzegać tych zasad spotka cię odpowiednia kara. Aż dziw mnie bierze, że Gruby Mnich tak często cię broni.
Jego głos stał się jeszcze bardziej beznamiętny - równie dobrze mógłby mówić o pogodzie, a nie wyrażać swoje zdanie. Poltergeist na całe szczęście nie wchodził mu w drogę, ale nie zmieniało to faktu, że niektóre czynności, które wykonywał wytrącały nieco z równowagi samego Krwawego Barona. Dopóki jednak ten przestrzegał zasad, duch Slytherinu nie miał z tym większego problemu, ale teraz... teraz, no cóż, Irytek zaczął mieszać. Aż za bardzo.
- To nieistotne - odparł znudzony i skierował leniwie wzrok na lód, którego robiło się coraz więcej. - Jeśli nie wiesz jak masz się tego pozbyć to po prostu to pożryj. Ten lód składa się z ektoplazmy tak jak ty. A potem odejść. Tutaj na pewno nie zostaniesz. Są inne lochy i pomieszczenia. I nie ma tam żadnych ludzi.
Zacisnął jeszcze mocniej dłoń na jego ramieniu, po czym ją cofnął.
I kiedy tylko Irytek opuścił dormitorium, Baron zrobił to samo.
[z/t]
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pią Sty 08, 2016 1:44 am
On sobie chyba kpił. Pożreć lód? Do tego wytworzony i złożony z niego samego? To w jakiś sposób obrzydliwe nawet dla istoty pozbawionej żołądka. Zresztą, Irytek w przeciwieństwie do dusz niegdyś żyjących ludzi nigdy nie jadł i nie zamierzał tego zmieniać. Nawet Baron go nie zmusi!
Chciał coś powiedzieć, tak w pierwszym odruchu samoobrony, lecz się powstrzymał. Baron miał rację co do duchu Hufflepuff'a. Mnich był jednym z tych o których nawet Irytek nie umiał powiedzieć złego słowa i to wcale nie tylko z powodu jego uprzejmości, bo gościa zwyczajnie nie dało się nie lubić. Gdyby teraz tu był, rudzielec miałby za kim się schować i u kogo szukać wsparcia. Pocieszenia... Czy aż tak bardzo tego potrzebował? Kij z lodem i rozdarciem wewnętrznym, to jakoś zwalczył te setki lat temu i zajęło mu to tylko około dekady. Gorzej z katem nad nim stojącym i z groźbami jakie rzucał w jego stronę. Poltergeist nie wiedział co takiego Krwawy mógłby mieć na myśli wspominając o karze, ale jakoś wolał się nie dowiadywać. Kiedy w końcu go puścił, ulga jaką poczuł chłopak dała mu siły na powstanie z kąta i chociaż minimalne zapanowanie nad sobą. Temperatura pozostała równie niska, lecz przestały opadać śniegowe płatki, a lód na ścianach już się nie rozrastał.
Nie spojrzał mu w oczy, nie był masochistą. Jeszcze dojrzałby tam coś niepokojącego i zupełnie postradałby zmysły. Wbił więc spojrzenie w oblodzoną posadzkę, po czym wydusił z siebie krótkie potaknięcie. Były inne lochy, tam Megg też nie będzie łaziła, skoro sama chciała go unikać. A przynajmniej taką miał nadzieję... Nie czekając aż Baron zmieni zdanie czy znowu zechce go postraszyć, zniknął i czym prędzej odleciał. W pokoju momentalnie się ociepliło, a lód zaczął topnieć.
[zt]
W pokoju aktualnie jest trochę chłodno, ale nie panuje już mróz. Na ścianach, meblach i podłodze topnieje lód. Jak ktoś tego szybko nie posprząta to wszystko zamoknie i zatęchnie.
Chciał coś powiedzieć, tak w pierwszym odruchu samoobrony, lecz się powstrzymał. Baron miał rację co do duchu Hufflepuff'a. Mnich był jednym z tych o których nawet Irytek nie umiał powiedzieć złego słowa i to wcale nie tylko z powodu jego uprzejmości, bo gościa zwyczajnie nie dało się nie lubić. Gdyby teraz tu był, rudzielec miałby za kim się schować i u kogo szukać wsparcia. Pocieszenia... Czy aż tak bardzo tego potrzebował? Kij z lodem i rozdarciem wewnętrznym, to jakoś zwalczył te setki lat temu i zajęło mu to tylko około dekady. Gorzej z katem nad nim stojącym i z groźbami jakie rzucał w jego stronę. Poltergeist nie wiedział co takiego Krwawy mógłby mieć na myśli wspominając o karze, ale jakoś wolał się nie dowiadywać. Kiedy w końcu go puścił, ulga jaką poczuł chłopak dała mu siły na powstanie z kąta i chociaż minimalne zapanowanie nad sobą. Temperatura pozostała równie niska, lecz przestały opadać śniegowe płatki, a lód na ścianach już się nie rozrastał.
Nie spojrzał mu w oczy, nie był masochistą. Jeszcze dojrzałby tam coś niepokojącego i zupełnie postradałby zmysły. Wbił więc spojrzenie w oblodzoną posadzkę, po czym wydusił z siebie krótkie potaknięcie. Były inne lochy, tam Megg też nie będzie łaziła, skoro sama chciała go unikać. A przynajmniej taką miał nadzieję... Nie czekając aż Baron zmieni zdanie czy znowu zechce go postraszyć, zniknął i czym prędzej odleciał. W pokoju momentalnie się ociepliło, a lód zaczął topnieć.
[zt]
W pokoju aktualnie jest trochę chłodno, ale nie panuje już mróz. Na ścianach, meblach i podłodze topnieje lód. Jak ktoś tego szybko nie posprząta to wszystko zamoknie i zatęchnie.
- Caroline Rockers
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sro Lut 10, 2016 2:22 am
[27 kwietnia 1978 roku]
Wróciła po wszystkim do dormitorium. Sama do końca nie wiedziała jak pokonała całą tą odległość, będąc w takim a nie innym stanie. Być może była to zasługa wina, które szumiało jej nadal w uszach. Pod szatą czaiły się czerwone pręgi pozostawione przez łańcuchy, siniaki i kilka mniejszych zadrapań. Krew na jej ręce i twarzy zdołała już zaschnąć, a głowa pulsowała nieprzyjemnym bólem. Żeby tego było mało, była skrajnie wykończona - w końcu przecież wykorzystała cały swój zapas energii. C. czuła jak jej powieki z każdym krokiem robią się coraz cięższe i cięższe, a całe ciało wręcz wiotczeje, utrudniając dalszą wędrówkę. Była niemniej blisko i nie miała najmniejszej ochoty zasłabnąć na którymś korytarzu w lochach do których właśnie zeszła po kamiennych schodach. Gdyby ktoś ją znalazł musiałaby odpowiadać na pytania, a wszelkie pytania... nie były teraz na miejscu. W sumie to nigdy nie były na żadnym miejscu.
Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz... mi... za... to. Zapłacisz... mi...
Te zdanie rozbrzmiewało jej w głowie, gdy przeszła przez tajne przejście prowadzące do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Stamtąd niemalże wczołgała się do dormitorium dziewcząt VII i kiedy w końcu znalazła się w środku, bez słowa padła na swoje łóżko, strasząc przy okazji Omena, który prychnął i wskoczył na parapet. Nie ściągnęła nawet ubrań. Nie była w stanie. Zasnęła.
[28 kwietnia 1978 roku]
Nazajutrz było już lepiej, ale nadal niesatysfakcjonująco. Wszystkie mięśnie w jej chudym, bladym ciele się buntowały i każdy, choćby najmniejszy ruch kosztował ją naprawdę sporo. Zasyczała z bólu, a Omen, który leżał obok niej miauknął i palnął ją łapką w twarz.
-... Brutalu... nie teraz... - zachrypiała ciemnowłosa i przetarła oczy, sięgając po pergaminy i pióro, które leżały na nocnej szafce. Bardzo powoli zaczęła pisać jedną wiadomość do "Napraw Różdżek", a drugą do "Apteki Sluga i Jiggersa". Kiedy skończyła odetchnęła ciężko i podniosła, mając ochotę wyć ze złości i przeklinać Rudolfa Lestrange'a we wszystkich językach świata. Każdy ruch pozostawał gorzko - kwaśny posmak na jej podniebieniu. Powoli podeszła do szafy, wyciągnęła świeże ubrania i ruszyła do łazienki. Na całe szczęście w dormitorium oprócz jej i Omena nikogo nie było. Wzięła długą kąpiel, próbując chociaż częściowo dojść do siebie. Gdy w końcu wyszła z wanny, ubrała się w przygotowane przez siebie ubrania, zabrała ze sobą szczątki różdżki, które dała do woreczka, oraz dwa sporządzone listy i opuściła dormitorium.
[29 kwietnia 1978 roku]
Po otrzymaniu kuferka z eliksirami i daniu odpowiedniej zapłaty obu sowom, które pojawiły się rano w Wielkiej Sali, udała się natychmiast do swojego dormitorium. Nadal nie było z nią dobrze, ale zaciskając zęby dawała radę, byleby tylko nie dostarczyć nikomu powodu do radości - zwłaszcza panu Louvelowi. Zajmując miejsce na swoim łóżku, otworzyła swoją wyczekiwaną cały wczorajszy dzień przesyłkę. Najpierw wypiła Eliksir Wiggenowy, a potem po odczekaniu chwili i po wystarczającym wykrzywieniu się z powodu mikstury, przyszła pora na Eliksir Uzdrawiający. Odetchnęła z ulgą, czując jak odzyskuje siły i zamknęła kuferek, chowając go w szufladzie, po czym głaszcząc Omena po łebku, położyła się do snu. W ostatnich dniach to było wszystko, czego potrzebowała.
[Któryś tam maja - bo Irytek i Natalie tego nie określili w swoich postach]
Wróciła w końcu do pełni sił i pewnie byłaby nawet całkiem z tego zadowolona, gdyby nie fakt, że jej różdżka nadal nie była naprawiona. Czuła się upokorzona, zwłaszcza na lekcjach, kiedy musiała tłumaczyć, że nie ma jak na razie praktycznie ćwiczyć zaklęć. Na Transmutacji było najgorzej, gdy w środku wręcz gotowała się ze złości, a pan Louvel krążył ze stoickim spokojem po sali. Żeby tego było mało, czasem nawet się uśmiechał. On, miał, czelność, się, uśmiechać! Kiedy więc skończyła zajęcia i postanowiła udać się do dormitorium na wejściu przywitał ją... chłód. Niby nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że lód topniał na ścianach, spływając na dół. Pewnie by się mogła tego pozbyć bardzo szybko, ale nie miała różdżki. Do salazarskiej kurwy nędzy.
- Zaraz kogoś zajebię - mruknęła i przejechała dłonią po twarzy. Zaczęła szukać po szafkach, czy któraś przypadkiem nie zostawiła różdżki i jak się okazało... nie. - Pierdolę.
Chwyciła poduszki z łóżka Dark i zaczęła nimi ścierać lód, który już praktycznie cały się stopił po jej stronie dormitorium. Poduszki idealnie spisały się do wytarcia mebli, ale to było stanowczo za mało, więc odrzuciła je na miejsce i wzięła kołdrę, która posłużyła zarówno do podłogi i ścian. I ona również wylądowała na łóżku Natalie z którego ją wzięła. Było już lepiej, ale nadal niesatysfakcjonująco. Jako że nic więcej nie mogła zrobić, zostawiła wiadomość na komodzie Dark.
"Posprzątaj to. Nie obchodzi mnie czy to twoja wina czy nie. Jak wrócę ma być wszędzie sucho, bo inaczej pozbawię cię włosów jak będziesz spała. Albo palców."
Pożegnała się jeszcze z kotem i poirytowana opuściła dormitorium.
[z/t]
ODZYSKANE WSZYSTKIE PŻ.
Zużycie Eliksiru Wiggenowego i Uzdrawiającego.
Moja część dormitorium jest w miarę sucha, chociaż nadal wilgotna z powodu cholernego lodu. Resztę zostawiam Natalie.
Wróciła po wszystkim do dormitorium. Sama do końca nie wiedziała jak pokonała całą tą odległość, będąc w takim a nie innym stanie. Być może była to zasługa wina, które szumiało jej nadal w uszach. Pod szatą czaiły się czerwone pręgi pozostawione przez łańcuchy, siniaki i kilka mniejszych zadrapań. Krew na jej ręce i twarzy zdołała już zaschnąć, a głowa pulsowała nieprzyjemnym bólem. Żeby tego było mało, była skrajnie wykończona - w końcu przecież wykorzystała cały swój zapas energii. C. czuła jak jej powieki z każdym krokiem robią się coraz cięższe i cięższe, a całe ciało wręcz wiotczeje, utrudniając dalszą wędrówkę. Była niemniej blisko i nie miała najmniejszej ochoty zasłabnąć na którymś korytarzu w lochach do których właśnie zeszła po kamiennych schodach. Gdyby ktoś ją znalazł musiałaby odpowiadać na pytania, a wszelkie pytania... nie były teraz na miejscu. W sumie to nigdy nie były na żadnym miejscu.
Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz mi za to. Zapłacisz... mi... za... to. Zapłacisz... mi...
Te zdanie rozbrzmiewało jej w głowie, gdy przeszła przez tajne przejście prowadzące do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Stamtąd niemalże wczołgała się do dormitorium dziewcząt VII i kiedy w końcu znalazła się w środku, bez słowa padła na swoje łóżko, strasząc przy okazji Omena, który prychnął i wskoczył na parapet. Nie ściągnęła nawet ubrań. Nie była w stanie. Zasnęła.
[28 kwietnia 1978 roku]
Nazajutrz było już lepiej, ale nadal niesatysfakcjonująco. Wszystkie mięśnie w jej chudym, bladym ciele się buntowały i każdy, choćby najmniejszy ruch kosztował ją naprawdę sporo. Zasyczała z bólu, a Omen, który leżał obok niej miauknął i palnął ją łapką w twarz.
-... Brutalu... nie teraz... - zachrypiała ciemnowłosa i przetarła oczy, sięgając po pergaminy i pióro, które leżały na nocnej szafce. Bardzo powoli zaczęła pisać jedną wiadomość do "Napraw Różdżek", a drugą do "Apteki Sluga i Jiggersa". Kiedy skończyła odetchnęła ciężko i podniosła, mając ochotę wyć ze złości i przeklinać Rudolfa Lestrange'a we wszystkich językach świata. Każdy ruch pozostawał gorzko - kwaśny posmak na jej podniebieniu. Powoli podeszła do szafy, wyciągnęła świeże ubrania i ruszyła do łazienki. Na całe szczęście w dormitorium oprócz jej i Omena nikogo nie było. Wzięła długą kąpiel, próbując chociaż częściowo dojść do siebie. Gdy w końcu wyszła z wanny, ubrała się w przygotowane przez siebie ubrania, zabrała ze sobą szczątki różdżki, które dała do woreczka, oraz dwa sporządzone listy i opuściła dormitorium.
[29 kwietnia 1978 roku]
Po otrzymaniu kuferka z eliksirami i daniu odpowiedniej zapłaty obu sowom, które pojawiły się rano w Wielkiej Sali, udała się natychmiast do swojego dormitorium. Nadal nie było z nią dobrze, ale zaciskając zęby dawała radę, byleby tylko nie dostarczyć nikomu powodu do radości - zwłaszcza panu Louvelowi. Zajmując miejsce na swoim łóżku, otworzyła swoją wyczekiwaną cały wczorajszy dzień przesyłkę. Najpierw wypiła Eliksir Wiggenowy, a potem po odczekaniu chwili i po wystarczającym wykrzywieniu się z powodu mikstury, przyszła pora na Eliksir Uzdrawiający. Odetchnęła z ulgą, czując jak odzyskuje siły i zamknęła kuferek, chowając go w szufladzie, po czym głaszcząc Omena po łebku, położyła się do snu. W ostatnich dniach to było wszystko, czego potrzebowała.
[Któryś tam maja - bo Irytek i Natalie tego nie określili w swoich postach]
Wróciła w końcu do pełni sił i pewnie byłaby nawet całkiem z tego zadowolona, gdyby nie fakt, że jej różdżka nadal nie była naprawiona. Czuła się upokorzona, zwłaszcza na lekcjach, kiedy musiała tłumaczyć, że nie ma jak na razie praktycznie ćwiczyć zaklęć. Na Transmutacji było najgorzej, gdy w środku wręcz gotowała się ze złości, a pan Louvel krążył ze stoickim spokojem po sali. Żeby tego było mało, czasem nawet się uśmiechał. On, miał, czelność, się, uśmiechać! Kiedy więc skończyła zajęcia i postanowiła udać się do dormitorium na wejściu przywitał ją... chłód. Niby nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że lód topniał na ścianach, spływając na dół. Pewnie by się mogła tego pozbyć bardzo szybko, ale nie miała różdżki. Do salazarskiej kurwy nędzy.
- Zaraz kogoś zajebię - mruknęła i przejechała dłonią po twarzy. Zaczęła szukać po szafkach, czy któraś przypadkiem nie zostawiła różdżki i jak się okazało... nie. - Pierdolę.
Chwyciła poduszki z łóżka Dark i zaczęła nimi ścierać lód, który już praktycznie cały się stopił po jej stronie dormitorium. Poduszki idealnie spisały się do wytarcia mebli, ale to było stanowczo za mało, więc odrzuciła je na miejsce i wzięła kołdrę, która posłużyła zarówno do podłogi i ścian. I ona również wylądowała na łóżku Natalie z którego ją wzięła. Było już lepiej, ale nadal niesatysfakcjonująco. Jako że nic więcej nie mogła zrobić, zostawiła wiadomość na komodzie Dark.
"Posprzątaj to. Nie obchodzi mnie czy to twoja wina czy nie. Jak wrócę ma być wszędzie sucho, bo inaczej pozbawię cię włosów jak będziesz spała. Albo palców."
Pożegnała się jeszcze z kotem i poirytowana opuściła dormitorium.
[z/t]
ODZYSKANE WSZYSTKIE PŻ.
Zużycie Eliksiru Wiggenowego i Uzdrawiającego.
Moja część dormitorium jest w miarę sucha, chociaż nadal wilgotna z powodu cholernego lodu. Resztę zostawiam Natalie.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 2:31 pm
Cholerny lód został sprzątnięty do końca i nie zdążył roztopić się i wsiąknąć we wszystko poza rzeczami Caroline. Ale za to jeszcze bardziej cholerny zamrażacz znowu wlazł bez pytania na teren Barona i w postaci kota położył się na łóżku Natalie, gdzie wtulił się w wybitnie niezadowoloną z tego powodu Salomeę. Kocica zaczęła pacać go nie szczędząc wyciągniętych pazurów, lecz ten się nie przejmował, korzystając z niematerialnej formy.
Znowu w sypialni ślizgonek zaczęło robić się zimniej niż zwykle...
Znowu w sypialni ślizgonek zaczęło robić się zimniej niż zwykle...
- Maggie Sulivan
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 2:49 pm
Wiedziała gdzie będzie znajdował się poltergeist skoro nie było go w całym zamku. Przeszukała nawet labirynt, w którym znalazła go ostatnio, jednak oprócz ogromnych pająków nie było tam nikogo więcej. Ostatnio usłyszała od Natalie, że siedzi u Ślizgonów i robi tam niezły bałagan, dlatego też podejrzewała, że teraz będzie tak samo. Wparowała do pomieszczeń należących do Zielonych, aż w końcu dotarła do dormitorium dziewcząt z VII roku. Niemalże od razu zauważyła na łóżku kota, którego już raz miała okazję podziwiać. W ekspresowym tempie chwyciła go za mięciutką sierść i podniosła go tak, żeby spojrzeć mu prosto w oczy.
- Irytku... Proszę cię. Nie rób tego i wróć.
Wyszeptała cicho, chcąc tą rozmowę mieć już za sobą. Nie chciała przebywać u Ślizgonów dłużej niż powinna.
- Irytku... Proszę cię. Nie rób tego i wróć.
Wyszeptała cicho, chcąc tą rozmowę mieć już za sobą. Nie chciała przebywać u Ślizgonów dłużej niż powinna.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 2:55 pm
Nie ma tu Irytka. Masz niewłaściwego, białego kota o czerwonych ślepiach i przegranej w smutnym spojrzeniu. Idź dalej i zostaw tę kupkę nieszczęśliwego futra tam, gdzie leżała.
Nawet na nią nie zerknął, nie było co. W ogóle jej nie rozumiał i pewnie nigdy mu się to nie uda. Zawsze coś źle mówił, źle robił, cały w ogóle był zły i nie taki jak trzeba. Nie dziwne, był potworem i dziwadłem, kto by takiego chciał na dłuższą metę? Sulivan przejrzała wreszcie na oczy, a on nie mógł jej za to winić. Zresztą, za niecały miesiąc zniknie by już nie wrócić, więc może tak było lepiej? Przynajmniej nie będzie za nim tęsknić.
Nawet na nią nie zerknął, nie było co. W ogóle jej nie rozumiał i pewnie nigdy mu się to nie uda. Zawsze coś źle mówił, źle robił, cały w ogóle był zły i nie taki jak trzeba. Nie dziwne, był potworem i dziwadłem, kto by takiego chciał na dłuższą metę? Sulivan przejrzała wreszcie na oczy, a on nie mógł jej za to winić. Zresztą, za niecały miesiąc zniknie by już nie wrócić, więc może tak było lepiej? Przynajmniej nie będzie za nim tęsknić.
- Maggie Sulivan
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 3:05 pm
Nie odpuści. Będzie tak długo gadać do tego przeklętego kota, że chcąc nie chcąc będzie musiał znów się przemienić w rudzielca o tych wspaniałych, czerwonych oczach. Przykro mi bardzo. Nie miała zamiaru całować kota, nawet jeśli była w stu procentach pewna, że tym kotem jest poltergeist, którego tak bardzo kochała.
- Irytku... Kocham cię. Chce z tobą być, ale musisz przemienić się w człowieka. Nie będę egzystowała z kotem.
Zmarszczyła brwi, ostrożnie odkładając stworzenie na łóżko, mając nadzieję, że na powrót zmieni się w młodzieńca.
To wszystko zaczynało przerastać biedną Magg. Najpierw zostaje odtrącona, później znów wyznaje jej miłość... Słowo daję. Zjawa zaczęła się w tym wszystkim gubić.
- Irytku... Kocham cię. Chce z tobą być, ale musisz przemienić się w człowieka. Nie będę egzystowała z kotem.
Zmarszczyła brwi, ostrożnie odkładając stworzenie na łóżko, mając nadzieję, że na powrót zmieni się w młodzieńca.
To wszystko zaczynało przerastać biedną Magg. Najpierw zostaje odtrącona, później znów wyznaje jej miłość... Słowo daję. Zjawa zaczęła się w tym wszystkim gubić.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 3:15 pm
On też się gubił i to jak! A nie był z tym zaznajomiony, więc ciążyło mu to strasznie, aż chciał się tylko skulić w kulkę i czekać do wakacji. Może wtedy krwiożercze wizje i zaplątanie wokół Sulivan zelżałyby dając mu ukojenie.
Puściła go, ale pomimo jej zapewnień jakoś nie miał ochoty w to wierzyć. Mimo to w mgnieniu oka z białej kupki futra powstał leżący na łóżku chłopak, wpatrujący się beznamiętnie w sufit.
- Nie rozumiem cię. Zupełnie i wcale. - westchnął wspominając wizję z lustra. Nie było sensu próbować jej zaprzeczyć czy walczyć o jej zmianę. Jak chyba wszystko co istniało, chciał szczęścia, satysfakcji z egzystencji, zadowolenia i wewnętrznego spokoju. Chciał spełnienia swych pragnień, a wśród nich prym wiodła duszyczka gryfonki, która akceptowała go i kochała za to jakim był. Myślał, że tak było. Czasami w to wierzył. Ale coraz częściej zaczynał mieć wątpliwości i nie wiedział, gdzie popełnił błąd. Nie był nawet pewien czy powinien go naprawiać, skoro planował coś tak niezgodnego z jego sumieniem. W końcu nawet jeśli się pogodzą, za chwilę znowu się rozstaną. Miał zniknąć i mimo wszystko nie zamierzał zmieniać zdania w tej sprawie. Był zbyt niebezpieczny.
Puściła go, ale pomimo jej zapewnień jakoś nie miał ochoty w to wierzyć. Mimo to w mgnieniu oka z białej kupki futra powstał leżący na łóżku chłopak, wpatrujący się beznamiętnie w sufit.
- Nie rozumiem cię. Zupełnie i wcale. - westchnął wspominając wizję z lustra. Nie było sensu próbować jej zaprzeczyć czy walczyć o jej zmianę. Jak chyba wszystko co istniało, chciał szczęścia, satysfakcji z egzystencji, zadowolenia i wewnętrznego spokoju. Chciał spełnienia swych pragnień, a wśród nich prym wiodła duszyczka gryfonki, która akceptowała go i kochała za to jakim był. Myślał, że tak było. Czasami w to wierzył. Ale coraz częściej zaczynał mieć wątpliwości i nie wiedział, gdzie popełnił błąd. Nie był nawet pewien czy powinien go naprawiać, skoro planował coś tak niezgodnego z jego sumieniem. W końcu nawet jeśli się pogodzą, za chwilę znowu się rozstaną. Miał zniknąć i mimo wszystko nie zamierzał zmieniać zdania w tej sprawie. Był zbyt niebezpieczny.
- Maggie Sulivan
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 3:29 pm
Nie miała zamiaru czekać, aż poltergeist znowu zniknie. Widząc jak na łóżku pojawia się młodzieniec zamiast kota, duszyczka szybko usiadła na jego brzuchu jedną rękę kładąc na jego klatce piersiowej, a drugą odgarniając kosmyki rudych włosów z czoła.
- To tak jak ja ciebie.
Przyznała się cicho, nachylając się tak, aby spojrzeć w jego oczy. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, którego nie potrafiła wymazać.
- Ale cię kocham Irytku... I tak szybko sobie nie odpuszczę.
Wyszeptała spokojnie w dalszym ciągu utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Nie wiedziała co wpłynęło na jej zachowanie. Najprawdopodobniej było to ich spotkanie w Wielkiej Sali.
- To tak jak ja ciebie.
Przyznała się cicho, nachylając się tak, aby spojrzeć w jego oczy. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, którego nie potrafiła wymazać.
- Ale cię kocham Irytku... I tak szybko sobie nie odpuszczę.
Wyszeptała spokojnie w dalszym ciągu utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Nie wiedziała co wpłynęło na jej zachowanie. Najprawdopodobniej było to ich spotkanie w Wielkiej Sali.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 3:40 pm
No, to przynajmniej oboje się nie rozumieli, to też jakieś pocieszenie. Uśmiechnął się lekko na tą myśl, gdy dziewczyna usiadła na nim w rozkroku, sprawiając, że jej spódniczka zadarła się do góry. Zerknął na nią zaskoczony, ale nie podniósł się, gdyż przytrzymała go ręką w pozycji leżącej. Nachyliła się, a on zatonął w głębi jej oczu i już go miała całego dla siebie.
- Będziesz ze mną? Na zawsze? - zapytał cicho, nie odrywając od niej rozmarzonego spojrzenia. Uniósł rękę do jej twarzy i dotknął ust. Dla odmiany zrobiło się cieplej, gdy rudzielec złapał dziewczynę za brodę i lekko pocałował, co jednak szybko eskalowało do prawdziwego make out'u. A to wszystko na łóżku najpomocniejszej ze ślizgonek... ciekawe czy zauważy?
- Będziesz ze mną? Na zawsze? - zapytał cicho, nie odrywając od niej rozmarzonego spojrzenia. Uniósł rękę do jej twarzy i dotknął ust. Dla odmiany zrobiło się cieplej, gdy rudzielec złapał dziewczynę za brodę i lekko pocałował, co jednak szybko eskalowało do prawdziwego make out'u. A to wszystko na łóżku najpomocniejszej ze ślizgonek... ciekawe czy zauważy?
- Maggie Sulivan
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Lut 13, 2016 3:47 pm
Zachichotała cicho widząc czyste zaskoczenie w jego czerwonych ślepiach. Oh, Merlinie! Dlaczego on musiał być tak cholernie uroczy? Serce duszyczki zrobiło niespiesznego fikołka, a w jej brzuchu pojawiły się rozszalałe motylki. Nie. Stop. To nie były motylki. To było cholernie duże kolibry. Wplotła palce w jego włosy, delikatnie je przeczesując.
- A chcesz tego?
Zamrugała kilkakrotnie powiekami, całując ostrożnie poltergeista. Oderwała się od niego jednak dość szybko rozglądając się po ślizgońskim dormitorium.
- Dlaczego zawsze wybierasz takie okropne miejsca?
Przewróciła oczami cicho się śmiejąc. Najpierw okropny labirynt z ogromnymi pająkami, a teraz nora węży. Ona to miała szczęście!
- A chcesz tego?
Zamrugała kilkakrotnie powiekami, całując ostrożnie poltergeista. Oderwała się od niego jednak dość szybko rozglądając się po ślizgońskim dormitorium.
- Dlaczego zawsze wybierasz takie okropne miejsca?
Przewróciła oczami cicho się śmiejąc. Najpierw okropny labirynt z ogromnymi pająkami, a teraz nora węży. Ona to miała szczęście!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach