- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 12:00 am
Zsunęła buty i poprawiła się na łóżku, starając się ochłonąć. Skoro i tak nie mogła sobie poużywać i czegoś zdemolować, to po co było cały czas płonąć z wściekłości? Lepiej już było się uspokoić i zająć czymś bardziej pożytecznym. w tym momencie rozmyślaniem i układaniem sobie tego wszystkiego.
Bawi mnie to trochę. W ten smutny i pusty sposób. Ta różnica między znaczeniem słów "na zawsze", którego uczą nas książki, a trwaniem tego w praktyce. Zabawne, jak krótka potrafi być dla człowieka wieczność.
Uśmiechnęła się smutno. Złość stopniowo ustępowała, zastępowana przez zapomniane już uczucia, które chyba teraz już nawet nie bolały.
Smutek. Rozczarowanie. Uczucie opuszczenia. Zniewaga. Złość. Bezsilność wobec ludzi.
Do tego wszystkiego można w końcu przywyknąć. Nie, to już nie boli. Przecież na nic się już nie nastawiam.
Wszyscy kłamią i się wzajemnie wykorzystują.
Nie ma altruizmu. Każdy myśli o sobie.
Nie ma dobra ani zła. To sprawa subiektywna.
Nie ma przyjaciół. Jest tylko czerpanie korzyści z relacji.
Nie ma miłości. Są tylko pierwotne instynkty.
Tylko dlaczego teraz to powtarzała? I dlaczego słowa odbijające się pod jej czaszką były tak przesiąknięte goryczą?
Może i powtarzała sobie, że to już jej nie bolało, ale to nie prawda. Cierpiała z tego powodu, ale nie chwilami, by móc to zauważyć. Czuła to cały czas. Nieprzerwanie przez każdą minutę dnia i każdą chwilę swojego koszmaru.
Rzeczywistość, którą widziała była dla niej przerażająca. Gdyby kiedykolwiek nauczyła się prawdziwie płakać, najpewniej po jej policzkach spływałyby teraz łzy. Niestety, była na to zbyt pusta.
Bawi mnie to trochę. W ten smutny i pusty sposób. Ta różnica między znaczeniem słów "na zawsze", którego uczą nas książki, a trwaniem tego w praktyce. Zabawne, jak krótka potrafi być dla człowieka wieczność.
Uśmiechnęła się smutno. Złość stopniowo ustępowała, zastępowana przez zapomniane już uczucia, które chyba teraz już nawet nie bolały.
Smutek. Rozczarowanie. Uczucie opuszczenia. Zniewaga. Złość. Bezsilność wobec ludzi.
Do tego wszystkiego można w końcu przywyknąć. Nie, to już nie boli. Przecież na nic się już nie nastawiam.
Wszyscy kłamią i się wzajemnie wykorzystują.
Nie ma altruizmu. Każdy myśli o sobie.
Nie ma dobra ani zła. To sprawa subiektywna.
Nie ma przyjaciół. Jest tylko czerpanie korzyści z relacji.
Nie ma miłości. Są tylko pierwotne instynkty.
Tylko dlaczego teraz to powtarzała? I dlaczego słowa odbijające się pod jej czaszką były tak przesiąknięte goryczą?
Może i powtarzała sobie, że to już jej nie bolało, ale to nie prawda. Cierpiała z tego powodu, ale nie chwilami, by móc to zauważyć. Czuła to cały czas. Nieprzerwanie przez każdą minutę dnia i każdą chwilę swojego koszmaru.
Rzeczywistość, którą widziała była dla niej przerażająca. Gdyby kiedykolwiek nauczyła się prawdziwie płakać, najpewniej po jej policzkach spływałyby teraz łzy. Niestety, była na to zbyt pusta.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 12:14 am
Złość powoli wygasała i choć nie chłonął jej już od jakiegoś czasu, był w stanie to dostrzec. Zarazem nastała cisza i spokój, których nie spodziewał się po wściekłości jaką pałała ślizgonka jeszcze zaledwie minuty temu. Teraz było w niej coś innego i choć na zewnątrz zdawała się nieporuszona, niczym lalka o porcelanowym obliczu bez skazy, tak on jeden mógł wyczuć jej wnętrze i chociaż nie miewał nigdy takich odruchów wobec nikogo, zapragnął ją pocieszyć.
Wątpił by chciała go oglądać, a mimo to powolutku przesunął się pod kołdrą, odnajdując do niej drogę. Podkradł się blisko, prawie stykając się z nią, ale jeszcze dłuższą chwilę nie odważył się przekroczyć tej niewidzialnej granicy jaka ich dzieliła. To była ta osławiona "przestrzeń osobista", jak raz zdawała mu się materialna, niczym mur pomiędzy nimi, który dotąd przeskakiwać, a przez który w tej chwili ledwo zaglądał. Czas się dłużył, minuty leniwie mijały, gdy zakopany pod kołdrą nietoperek zastanawiał się co i czy powinien zrobić. Gdyby był w ludzkiej formie, spróbowałby tego dziwnego przytulenia, którym go kiedyś uraczyła. Tego do piersi, jak jakiś ważny przedmiot, ale bał się, że jak go tylko dostrzeże to z miejsca zacznie się pieklić, zanim on w ogóle zdąży cokolwiek zrobić. Bezpieczniej było pod zwierzęcą postacią, bo do tej zdawała się mieć o dziwo jakieś osobne podejście. Niepewnie, delikatnie i prawie niewyczuwalnie, jedno skrzydełko wysunęło się spod ochronnej warstwy pierzyny i opadło na blade ramię, czy jakąkolwiek inną część ciała Darkówny, która była akurat w zasięgu. Reszta stworzenia pozostała ukryta, tak na wszelki wypadek.
No, już. Nie przejmuj się. Jakoś to będzie. Jesteś na to za silna.
Wątpił by chciała go oglądać, a mimo to powolutku przesunął się pod kołdrą, odnajdując do niej drogę. Podkradł się blisko, prawie stykając się z nią, ale jeszcze dłuższą chwilę nie odważył się przekroczyć tej niewidzialnej granicy jaka ich dzieliła. To była ta osławiona "przestrzeń osobista", jak raz zdawała mu się materialna, niczym mur pomiędzy nimi, który dotąd przeskakiwać, a przez który w tej chwili ledwo zaglądał. Czas się dłużył, minuty leniwie mijały, gdy zakopany pod kołdrą nietoperek zastanawiał się co i czy powinien zrobić. Gdyby był w ludzkiej formie, spróbowałby tego dziwnego przytulenia, którym go kiedyś uraczyła. Tego do piersi, jak jakiś ważny przedmiot, ale bał się, że jak go tylko dostrzeże to z miejsca zacznie się pieklić, zanim on w ogóle zdąży cokolwiek zrobić. Bezpieczniej było pod zwierzęcą postacią, bo do tej zdawała się mieć o dziwo jakieś osobne podejście. Niepewnie, delikatnie i prawie niewyczuwalnie, jedno skrzydełko wysunęło się spod ochronnej warstwy pierzyny i opadło na blade ramię, czy jakąkolwiek inną część ciała Darkówny, która była akurat w zasięgu. Reszta stworzenia pozostała ukryta, tak na wszelki wypadek.
No, już. Nie przejmuj się. Jakoś to będzie. Jesteś na to za silna.
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 12:38 am
Z zamyślania wyrwał ją dźwięk szurania pościelą, który był dobrze słyszalny na tle panującej w lochu ciszy. Darkówna otworzyła niechętnie oczy i zlokalizowała nimi kulkę, która do niej podpełzała. Nie widziała stworzenia, ale rozmiar można było oszacować na podobny do tego, którzy przyjął rano poltergeist.
No nie. Zostałeś tu?
Leżała dalej w bezruchu, obserwując pustym spojrzeniem jak schowane zwierzątko zbliża się do niej i wreszcie się zatrzymuje.
Czy ty uważasz, że jeśli zmienisz się w zwierzaka, to będę miała do ciebie inne podejście?
Jedno ze skrzydeł nietoperza wyłoniło się w końcu spod kołdry i sięgnęło jej ramienia, jednak zanim zdążyło na nie opaść, dziewczyna już je przesunęła.
Można było się śmiało pokusić o stwierdzenie, że miała serdecznie dość jego dotyku na tę chwilę, a jedyny kontakt fizyczny między jej a jego ciałem, na który miała teraz ochotę, mógłby być dla niego bardzo bolesny.
- Czego ode mnie chcesz? - burknęła beznamiętnym tonem.
On zawsze czegoś chciał. Zawsze gdy się zjawiał, robił to, bo czegoś od niej potrzebował. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Fakt, przyniósł eliksir, o który go poprosiła, ale to nie było wystarczające zadośćuczynienie.
Czy ty naprawdę sądzisz, że jeśli zrobisz dostatecznie ładne oczy to wszystko ci zawsze odpuszczę? Phi. Nie jestem jedną z tych panienek, które świrują na widok małego kotka. Lubię je i są ładne, ale to nie sprawia, że mają u mnie jakieś specjalne względy.
No nie. Zostałeś tu?
Leżała dalej w bezruchu, obserwując pustym spojrzeniem jak schowane zwierzątko zbliża się do niej i wreszcie się zatrzymuje.
Czy ty uważasz, że jeśli zmienisz się w zwierzaka, to będę miała do ciebie inne podejście?
Jedno ze skrzydeł nietoperza wyłoniło się w końcu spod kołdry i sięgnęło jej ramienia, jednak zanim zdążyło na nie opaść, dziewczyna już je przesunęła.
Można było się śmiało pokusić o stwierdzenie, że miała serdecznie dość jego dotyku na tę chwilę, a jedyny kontakt fizyczny między jej a jego ciałem, na który miała teraz ochotę, mógłby być dla niego bardzo bolesny.
- Czego ode mnie chcesz? - burknęła beznamiętnym tonem.
On zawsze czegoś chciał. Zawsze gdy się zjawiał, robił to, bo czegoś od niej potrzebował. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Fakt, przyniósł eliksir, o który go poprosiła, ale to nie było wystarczające zadośćuczynienie.
Czy ty naprawdę sądzisz, że jeśli zrobisz dostatecznie ładne oczy to wszystko ci zawsze odpuszczę? Phi. Nie jestem jedną z tych panienek, które świrują na widok małego kotka. Lubię je i są ładne, ale to nie sprawia, że mają u mnie jakieś specjalne względy.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 11:47 am
Czego on się właściwie spodziewał? Chyba wszystkiego, łącznie z tym, że Darkówna chwyci go za te skrzydło i rzuci o ścianę. Miałby wtedy szansę przez nią przeniknąć, ale istniała szansa, że by tego nie zrobił. Coś mu mówiło, że zasłużył.
Odsunęła się i cały misterny plan szlag trafił. Spod kołdry wyjrzał mały pyszczek i para czerwonych ślepi, od razu odnajdując twarz dziewczyny w którą wbiły smutne spojrzenie. Skrzydełko podniosło się, próbując po raz kolejny opaść na ramię nastolatki. Igrał z ogniem, ale to było dla niego nawet naturalne. A to, że starał się, bo "znowu czegoś chciał"? Nat jak zwykle miała rację - Irytek zjawiał się tylko, jeśli czegoś potrzebował. A w tej chwili było to... No, właśnie. Czego pragnął? O co tak się dopominał? Sam jeszcze nie był do końca pewien, jednak działał wedle tego co czuł, zamiast posiłkować się znanymi zagraniami podpatrzonymi u żywych. Oczywiście wszystko co robił było przejęte od ludzi, lecz wiele z tych zachowań i reakcji wyuczył się jak dziecko i stosował je bez planowania. Niektóre rzeczy musiał aktorzyć, czego był świadomy i nie miał skrupułów robić. Tak jak przed chwilą wpadł na pomysł by przytulić Natalie w ten dziwny sposób jakim ona go obdarzyła - był to zaplanowany czyn, a nie coś naturalnego. Kojarzył, że to mogło pasować do sytuacji, ale jeśli podjąłby się tego gestu, byłby on pusty i bez znaczenia. Ten jeden raz, kiedy już i tak czuł, że wszystko stracił, powoli przestał skupiać się na tym co powinien zrobić w danej chwili. Bez głębszych przemyśleń, niepewnie, a jednak uparcie machał tym błoniastym skrzydłem za każdym razem, gdy ślizgonka się odsuwała. Chciał jej tylko dotknąć, ale nie dla własnego pocieszenia, a dla jej własnego. Bo wiedział, że jest jej źle i nie chodziło i samą złość wywołaną ich sprzeczką.
"Puste kłamliwe słowa, które wypowiada wielu."
Jak wielu już starało się wygrać jej zaufanie by potem ją zostawić? Wspominała mu kiedyś o ojcu. Mówiła, że już nie ma nikogo bliskiego poza poltergeistem. A on? Skupiał się tylko na tym jak jemu będzie źle, gdy ona wyjedzie i że nie chce męczyć się czekaniem na jej ewentualny powrót, choć zarzekała się, że będzie warto.
Wróciłaby tu kiedyś, a mnie by już nie było. Byłbym kolejnym, który ją zostawił.
Ile razy jego opuszczano? Wiedział jak to boli i jak ciężko się z tym pogodzić. Czy był gotów to samo uczynić komuś mniej wytrzymałemu niż on? Komuś kto był na tym świecie zaledwie kilkanaście lat, a potrafił wycierpieć więcej niż on przez ostatnie stulecia? Podobno ją kochał. Podobno mu zależało.
Jeśli tak wygląda miłość, to jest o wiele bardziej skomplikowana niż przypuszczałem.
Przysunął się do niej jeszcze bardziej i objął jej bladą rękę skrzydłami, nie pozwalając jej tym razem się odsunąć. Uważał jednak by nie wczepiać się w nią pazurkami i przypadkiem nie zranić.
- Przepraszam...
Odsunęła się i cały misterny plan szlag trafił. Spod kołdry wyjrzał mały pyszczek i para czerwonych ślepi, od razu odnajdując twarz dziewczyny w którą wbiły smutne spojrzenie. Skrzydełko podniosło się, próbując po raz kolejny opaść na ramię nastolatki. Igrał z ogniem, ale to było dla niego nawet naturalne. A to, że starał się, bo "znowu czegoś chciał"? Nat jak zwykle miała rację - Irytek zjawiał się tylko, jeśli czegoś potrzebował. A w tej chwili było to... No, właśnie. Czego pragnął? O co tak się dopominał? Sam jeszcze nie był do końca pewien, jednak działał wedle tego co czuł, zamiast posiłkować się znanymi zagraniami podpatrzonymi u żywych. Oczywiście wszystko co robił było przejęte od ludzi, lecz wiele z tych zachowań i reakcji wyuczył się jak dziecko i stosował je bez planowania. Niektóre rzeczy musiał aktorzyć, czego był świadomy i nie miał skrupułów robić. Tak jak przed chwilą wpadł na pomysł by przytulić Natalie w ten dziwny sposób jakim ona go obdarzyła - był to zaplanowany czyn, a nie coś naturalnego. Kojarzył, że to mogło pasować do sytuacji, ale jeśli podjąłby się tego gestu, byłby on pusty i bez znaczenia. Ten jeden raz, kiedy już i tak czuł, że wszystko stracił, powoli przestał skupiać się na tym co powinien zrobić w danej chwili. Bez głębszych przemyśleń, niepewnie, a jednak uparcie machał tym błoniastym skrzydłem za każdym razem, gdy ślizgonka się odsuwała. Chciał jej tylko dotknąć, ale nie dla własnego pocieszenia, a dla jej własnego. Bo wiedział, że jest jej źle i nie chodziło i samą złość wywołaną ich sprzeczką.
"Puste kłamliwe słowa, które wypowiada wielu."
Jak wielu już starało się wygrać jej zaufanie by potem ją zostawić? Wspominała mu kiedyś o ojcu. Mówiła, że już nie ma nikogo bliskiego poza poltergeistem. A on? Skupiał się tylko na tym jak jemu będzie źle, gdy ona wyjedzie i że nie chce męczyć się czekaniem na jej ewentualny powrót, choć zarzekała się, że będzie warto.
Wróciłaby tu kiedyś, a mnie by już nie było. Byłbym kolejnym, który ją zostawił.
Ile razy jego opuszczano? Wiedział jak to boli i jak ciężko się z tym pogodzić. Czy był gotów to samo uczynić komuś mniej wytrzymałemu niż on? Komuś kto był na tym świecie zaledwie kilkanaście lat, a potrafił wycierpieć więcej niż on przez ostatnie stulecia? Podobno ją kochał. Podobno mu zależało.
Jeśli tak wygląda miłość, to jest o wiele bardziej skomplikowana niż przypuszczałem.
Przysunął się do niej jeszcze bardziej i objął jej bladą rękę skrzydłami, nie pozwalając jej tym razem się odsunąć. Uważał jednak by nie wczepiać się w nią pazurkami i przypadkiem nie zranić.
- Przepraszam...
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 12:32 pm
Momentami naprawdę cieszyła się, że jest w środku taka pusta. Niejednokrotnie widziała już co tego typu ból był w stanie zrobić z ludźmi. Staczali się, nie mieli sił do życia, nie chcieli już oglądać tego świata. A ona? Ona po prostu przyjęła to do wiadomości. Z pewną dozą goryczy, ale jednak zaakceptowała wiedząc, że nie ma na to wpływu. Nigdy nie zdoła sprawić, by ludzie byli inni.
Małe kłamliwe bestie, które używają słów bez świadomości ich znaczenia. Słów, które sami przecież wymyślili. Zaufanie. Dobre sobie. Mamią się obietnicami by utrzymać jakoś życie w społeczeństwie. Prawa, obowiązki, maniery, przywileje. Wszystko tylko po to, by komuś nie odbiło i nie zaczął wyrzynać reszty tylko dla własnej uciechy. Szkoda tylko, że na niektórych to nie działa i wtedy dopiero zaczyna się płacz. Bo ktoś miał dość oszukiwania się i grania w tym głupim przedstawieniu.
Wpatrywała się pusto w jego błagalne spojrzenie. Jego obecną formę z całą pewnością można było uznać teraz za uroczą, ale Natalie nie dałaby się tak łatwo nabrać. Nie ważne jak będzie wyglądał, co zrobi czy co powie. On zawsze będzie tą samą osobą. Tak samo jak ona. Niezależnie od przywdzianej maski, w środku była zawsze tym samym potworem. Mogła to zagrzebać i pod toną masek, ale wnętrze zawsze zostawało to samo. Jego nie dało się zmienić.
Nie chciała, by jej teraz dotykał, więc cofnęła rękę i za drugim, i za trzecim razem. Gdy jednak w końcu ją dopadł i się do niej przykleił, nie wytrzymała.
Wyciągnęła po niego zdrową rękę i odczepiła go, podnosząc nad swoją głowę za chwycone skrzydło. Specjalnie delikatne to to nie było, ale nie zamierzała się tym teraz przejmować. Przecież i tak nigdy nie miała ręki do zwierząt. Nawet Salomea drapała ją już niezliczoną ilość razy przez jej brak delikatności.
- I co to zmienia, mm? - Wbiła w niego swoje fioletowe spojrzenie, gdy jego mordka zawisła wreszcie nad jej twarzą.
- Następnym razem i tak zrobisz to samo. Wiele jestem w stanie znieść, ale jawnego braku szacunku nie zdzierżę. - Zmrużyła oczy, zastanawiając się, co właściwie chce teraz zrobić. Właściwie, jego przewidywania co do zbliżającego się spotkania ze ścianą były nawet dość trafne. Na razie tego nie zrobiła, ale w tym momencie przeszło jej to przez myśl.
- Ja cię szanuję. Traktuję jak myślącą istotę, której nie należy krzywdzić, bo na to nie zasługuje, a co dostaję w zamian? Kompletne wyjebanie na moje słowa. - Skrzywiła się z grymasem odrazy. - Jeśli mówię, że masz mi czegoś nie robić, to ani się waż tego podważać. Nie dlatego, że nie masz dość siły. Nie dlatego, że mogę cię do tego zmusić, bo nie mogę. Dlatego, że należy się to mi jako drugiej osobie, do której powinieneś mieć choć trochę szacunku skoro jest podobno dla ciebie ważna. - Nadal było od niej czuć złość, ale nie pałała już taką żądzą mordu. Już nawet nie chciało się jej na niego krzyczeć. Zamiast tego znowu prawiła mu kolejny wykład na temat praw rządzących tym światem. Być może nie była przy tym zbyt delikatna, a palce przytrzymujące skrzydło trochę za mocno się na nim zaciskały, ale przynajmniej nie kazała mu się wynosić bez choćby słowa wyjaśnienia.
Małe kłamliwe bestie, które używają słów bez świadomości ich znaczenia. Słów, które sami przecież wymyślili. Zaufanie. Dobre sobie. Mamią się obietnicami by utrzymać jakoś życie w społeczeństwie. Prawa, obowiązki, maniery, przywileje. Wszystko tylko po to, by komuś nie odbiło i nie zaczął wyrzynać reszty tylko dla własnej uciechy. Szkoda tylko, że na niektórych to nie działa i wtedy dopiero zaczyna się płacz. Bo ktoś miał dość oszukiwania się i grania w tym głupim przedstawieniu.
Wpatrywała się pusto w jego błagalne spojrzenie. Jego obecną formę z całą pewnością można było uznać teraz za uroczą, ale Natalie nie dałaby się tak łatwo nabrać. Nie ważne jak będzie wyglądał, co zrobi czy co powie. On zawsze będzie tą samą osobą. Tak samo jak ona. Niezależnie od przywdzianej maski, w środku była zawsze tym samym potworem. Mogła to zagrzebać i pod toną masek, ale wnętrze zawsze zostawało to samo. Jego nie dało się zmienić.
Nie chciała, by jej teraz dotykał, więc cofnęła rękę i za drugim, i za trzecim razem. Gdy jednak w końcu ją dopadł i się do niej przykleił, nie wytrzymała.
Wyciągnęła po niego zdrową rękę i odczepiła go, podnosząc nad swoją głowę za chwycone skrzydło. Specjalnie delikatne to to nie było, ale nie zamierzała się tym teraz przejmować. Przecież i tak nigdy nie miała ręki do zwierząt. Nawet Salomea drapała ją już niezliczoną ilość razy przez jej brak delikatności.
- I co to zmienia, mm? - Wbiła w niego swoje fioletowe spojrzenie, gdy jego mordka zawisła wreszcie nad jej twarzą.
- Następnym razem i tak zrobisz to samo. Wiele jestem w stanie znieść, ale jawnego braku szacunku nie zdzierżę. - Zmrużyła oczy, zastanawiając się, co właściwie chce teraz zrobić. Właściwie, jego przewidywania co do zbliżającego się spotkania ze ścianą były nawet dość trafne. Na razie tego nie zrobiła, ale w tym momencie przeszło jej to przez myśl.
- Ja cię szanuję. Traktuję jak myślącą istotę, której nie należy krzywdzić, bo na to nie zasługuje, a co dostaję w zamian? Kompletne wyjebanie na moje słowa. - Skrzywiła się z grymasem odrazy. - Jeśli mówię, że masz mi czegoś nie robić, to ani się waż tego podważać. Nie dlatego, że nie masz dość siły. Nie dlatego, że mogę cię do tego zmusić, bo nie mogę. Dlatego, że należy się to mi jako drugiej osobie, do której powinieneś mieć choć trochę szacunku skoro jest podobno dla ciebie ważna. - Nadal było od niej czuć złość, ale nie pałała już taką żądzą mordu. Już nawet nie chciało się jej na niego krzyczeć. Zamiast tego znowu prawiła mu kolejny wykład na temat praw rządzących tym światem. Być może nie była przy tym zbyt delikatna, a palce przytrzymujące skrzydło trochę za mocno się na nim zaciskały, ale przynajmniej nie kazała mu się wynosić bez choćby słowa wyjaśnienia.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 1:08 pm
Złapała go i poczuł ból, który wydobył pisk z jego maleńkiego na tę chwilę gardziołka. Nie wyrywał się jednak, choć palce zaciskały się o wiele za mocno na jego skrzydle. Nagle zrozumiał, że dokładnie tak samo czuła się dziewczyna w kuchni, tyle, że ona nie miała wyboru. Poltergeist mógł się uwolnić w każdej chwili, ale Natalie nie miała takiej możliwości, zwłaszcza, gdy w przytrzymywanie jej wkładał całą siłę. Między innymi z tego powodu skulił tylko uszy, dając się jej trzymać tak jak jej odpowiadało i słuchając w milczeniu.
Była dla niego ważna i dotąd uważał, że to zbyt oczywiste, żeby musiał to mówić. Okazywał to przecież, choć może niekoniecznie w konwencjonalny sposób. Ale ona wszystko wiedziała, co nie? Ona zawsze wszystko wiedziała i nic nie trzeba było jej tłumaczyć. Ba, można było wejść jej na głowę, a ona i tak wiedziała, że to z sympatii. Tak myślał... I się przemyślał jak widać.
Nie było sensu wmawiać jej, że od teraz wszystko się zmieni. Zarzekać się i co najwyżej złamać słowo, jeśli nad sobą nie zapanuje. Dalsze przepraszanie też było bezcelowe. Pozostało mu... milczenie. Wpatrywanie się w nią ze zrozumieniem i wzięcie do siebie tego co mówiła.
Była dla niego ważna i dotąd uważał, że to zbyt oczywiste, żeby musiał to mówić. Okazywał to przecież, choć może niekoniecznie w konwencjonalny sposób. Ale ona wszystko wiedziała, co nie? Ona zawsze wszystko wiedziała i nic nie trzeba było jej tłumaczyć. Ba, można było wejść jej na głowę, a ona i tak wiedziała, że to z sympatii. Tak myślał... I się przemyślał jak widać.
Nie było sensu wmawiać jej, że od teraz wszystko się zmieni. Zarzekać się i co najwyżej złamać słowo, jeśli nad sobą nie zapanuje. Dalsze przepraszanie też było bezcelowe. Pozostało mu... milczenie. Wpatrywanie się w nią ze zrozumieniem i wzięcie do siebie tego co mówiła.
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 2:01 pm
Zapiszczał, ale specjalnie jej to nie zdziwiło. Trzymała już kiedyś nietoperza. Należał bodajże do chłopaka z niższego rocznika. Ugryzł ją, kiedy go chwyciła. A przecież starała się być w tedy w miarę delikatna...
To właśnie dlatego obchodziła się z Irytem z tak wielką ostrożnością rano. Rudzielec był pewnie jeszcze bardziej wrażliwy na ból, niż tamto zwierzę. Nie chciała mu nic zrobić. Szkoda tylko, że teraz nie miała takich oporów, bo była wkurzona. Choć może to i dobrze. Przynajmniej raz miał okazję doświadczyć z kim ma do czynienia. To nie była święta panna, która miała do wszystkiego cierpliwość i przebaczała mu wszystkie jego wybryki niezależnie od tego czy ich żałował, czy też nie. Darkówna potrafiła być cierpliwa i wyrozumiała, ale miała w tym jasno wytyczone granice i biada temu, kto ośmielił się je przekroczyć.
Przez chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu. Może i wyglądał teraz jakby naprawdę coś zrozumiał i było mu wstyd, ale jaką miała gwarancję, że to coś da? Zbyt małą, by mieć na to w tej chwili nadzieję. Jak zwykle nie oczekiwała zbyt wiele i nie snuła co do tego optymistycznych wizji. Wolała zaczekać na rozwój wypadków i jakoś na nie reagować zamiast bujać w obłokach.
Westchnęła.
- Jeśli obchodzi cię coś to, co teraz powiedziałam, to się do tego dostosuj. Nie wymagam byś od razu wszystko wiedział. Zawsze możesz pytać, a ja odpowiem, wytłumaczę. Jestem w stanie wybaczyć, kiedy robisz coś nie mając pełnej świadomości swoich czynów. Kiedy jednak wcześniej ci to dokładnie wyjaśnię, to nie masz już usprawiedliwienia. Wtedy jest to twoja świadoma decyzja o złamaniu mojej prośby. - Wzięła głęboki wdech, ciągle nie spuszczając go z oka.
- Dodatkowo weź pod uwagę, że nie zakazuję ci niczego zbyt często. Przymykam oko na małe wybryki. Wybaczam niszczenie ubrań i pakowanie się bez pytania do mojego życia. Kiedy jednak mówię ci, że nalegam byś coś zrobił to znak, że ta sprawa jest dla mnie cholernie istotna i niedostosowanie się albo będzie miało katastrofalne skutki, albo sprawi, że będę wściekła. Właściwie, możesz śmiało połączyć te dwie rzeczy. - Uśmiechnęła się kwaśno i odstawiła go obok na łóżko, upuszczając z jakichś trzydziestu centymetrów.
Jej złość potrafiła trwać naprawdę długo. Wybuch furii, który trwał zwykle co najwyżej kilka minut, był niczym w porównaniu z tym, co była w stanie zrobić później.
Pod tym względem można ją było porównać do uśpionego wulkanu. Wszystko było dobrze i nic się nie zapowiadało, ale do czasu. Co gorsza, jeśli nie zabiła cię lawa czy spadające głazy, to jeszcze nic straconego. Były przecież jeszcze popiół, toksyczne choć niewidoczne gazy wulkaniczne, mieszające w głowie opary, wywoływane trzęsienia ziemi i tsunami... Sympatycznie co? A Irytek właśnie sobie coś takiego obudził...
To właśnie dlatego obchodziła się z Irytem z tak wielką ostrożnością rano. Rudzielec był pewnie jeszcze bardziej wrażliwy na ból, niż tamto zwierzę. Nie chciała mu nic zrobić. Szkoda tylko, że teraz nie miała takich oporów, bo była wkurzona. Choć może to i dobrze. Przynajmniej raz miał okazję doświadczyć z kim ma do czynienia. To nie była święta panna, która miała do wszystkiego cierpliwość i przebaczała mu wszystkie jego wybryki niezależnie od tego czy ich żałował, czy też nie. Darkówna potrafiła być cierpliwa i wyrozumiała, ale miała w tym jasno wytyczone granice i biada temu, kto ośmielił się je przekroczyć.
Przez chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu. Może i wyglądał teraz jakby naprawdę coś zrozumiał i było mu wstyd, ale jaką miała gwarancję, że to coś da? Zbyt małą, by mieć na to w tej chwili nadzieję. Jak zwykle nie oczekiwała zbyt wiele i nie snuła co do tego optymistycznych wizji. Wolała zaczekać na rozwój wypadków i jakoś na nie reagować zamiast bujać w obłokach.
Westchnęła.
- Jeśli obchodzi cię coś to, co teraz powiedziałam, to się do tego dostosuj. Nie wymagam byś od razu wszystko wiedział. Zawsze możesz pytać, a ja odpowiem, wytłumaczę. Jestem w stanie wybaczyć, kiedy robisz coś nie mając pełnej świadomości swoich czynów. Kiedy jednak wcześniej ci to dokładnie wyjaśnię, to nie masz już usprawiedliwienia. Wtedy jest to twoja świadoma decyzja o złamaniu mojej prośby. - Wzięła głęboki wdech, ciągle nie spuszczając go z oka.
- Dodatkowo weź pod uwagę, że nie zakazuję ci niczego zbyt często. Przymykam oko na małe wybryki. Wybaczam niszczenie ubrań i pakowanie się bez pytania do mojego życia. Kiedy jednak mówię ci, że nalegam byś coś zrobił to znak, że ta sprawa jest dla mnie cholernie istotna i niedostosowanie się albo będzie miało katastrofalne skutki, albo sprawi, że będę wściekła. Właściwie, możesz śmiało połączyć te dwie rzeczy. - Uśmiechnęła się kwaśno i odstawiła go obok na łóżko, upuszczając z jakichś trzydziestu centymetrów.
Jej złość potrafiła trwać naprawdę długo. Wybuch furii, który trwał zwykle co najwyżej kilka minut, był niczym w porównaniu z tym, co była w stanie zrobić później.
Pod tym względem można ją było porównać do uśpionego wulkanu. Wszystko było dobrze i nic się nie zapowiadało, ale do czasu. Co gorsza, jeśli nie zabiła cię lawa czy spadające głazy, to jeszcze nic straconego. Były przecież jeszcze popiół, toksyczne choć niewidoczne gazy wulkaniczne, mieszające w głowie opary, wywoływane trzęsienia ziemi i tsunami... Sympatycznie co? A Irytek właśnie sobie coś takiego obudził...
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 2:27 pm
Dzielnie zniósł jej milczące spojrzenie, gdy brała chwilę przerwy od wykładu. Potem znowu zabrała głos i choć czuł od niej irytację, tym razem brzmiała bardziej rzeczowo, już z mniejszą pretensją, co wbrew pozorom potrafił docenić. A kiedy go puściła...
Wyleciał z sypialni w ekspresowym tempie, znikając za zamkniętymi drzwiami. Zdawało się, że nawiał, jak zwykle nie chcąc narażać się na dalsze ochrzany, albo zamrozić inny kawałek zamku załamując się nad swym losem. Zamiast tego wrócił uchylając wcześniej drzwi, niosąc ze sobą mokry ręczniczek z którego wciąż leciała woda. Wciąż był gackiem, jakby wygodniejsza, ludzka forma wydawała mu się zbyt odważnym wyborem. Położył tkaninę na łóżku i skupił na niej spojrzenie, a ta powoli zaczęła zamarzać. Oczywiście chłodniej stało się w całym pomieszczeniu, ale tylko ręcznik zdołał zamarznąć, zmieniając się w lodowy opatrunek. Poltergeist podfrunął po tak przygotowany materiał i złapał by podnieść, ale jak się okazało, zdążył on przywrzeć do pościeli. Nietoperz ciągnął i ciągnął, siłując się z przymrożonym do pościeli ręcznikiem, aż wreszcie ją porwał. Może, gdyby pomyślał zawczasu, albo jakby ślizgonka nie leżała na kołdrze nie pozwalając się jej zsunąć, to wyglądałoby to trochę inaczej... A tak stworzenie opadło z konsternacją i zerknęło szybko na Natalie, po czym wzleciało z klockiem zlodowaciałego materiału by ostrożnie ułożyć go na wciąż spuchniętej ręce Darkówny. Prowizoryczny okład, bo podobno to pomagało uśmierzyć ból. Ale co on tam mógł wiedzieć? Niewiele.
Wyleciał z sypialni w ekspresowym tempie, znikając za zamkniętymi drzwiami. Zdawało się, że nawiał, jak zwykle nie chcąc narażać się na dalsze ochrzany, albo zamrozić inny kawałek zamku załamując się nad swym losem. Zamiast tego wrócił uchylając wcześniej drzwi, niosąc ze sobą mokry ręczniczek z którego wciąż leciała woda. Wciąż był gackiem, jakby wygodniejsza, ludzka forma wydawała mu się zbyt odważnym wyborem. Położył tkaninę na łóżku i skupił na niej spojrzenie, a ta powoli zaczęła zamarzać. Oczywiście chłodniej stało się w całym pomieszczeniu, ale tylko ręcznik zdołał zamarznąć, zmieniając się w lodowy opatrunek. Poltergeist podfrunął po tak przygotowany materiał i złapał by podnieść, ale jak się okazało, zdążył on przywrzeć do pościeli. Nietoperz ciągnął i ciągnął, siłując się z przymrożonym do pościeli ręcznikiem, aż wreszcie ją porwał. Może, gdyby pomyślał zawczasu, albo jakby ślizgonka nie leżała na kołdrze nie pozwalając się jej zsunąć, to wyglądałoby to trochę inaczej... A tak stworzenie opadło z konsternacją i zerknęło szybko na Natalie, po czym wzleciało z klockiem zlodowaciałego materiału by ostrożnie ułożyć go na wciąż spuchniętej ręce Darkówny. Prowizoryczny okład, bo podobno to pomagało uśmierzyć ból. Ale co on tam mógł wiedzieć? Niewiele.
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 2:47 pm
Jego nagłe zerwanie się z miejsca nieco ją zdziwiło, ale niespecjalnie przejęła się jego zachowaniem. Przyszedł, poszedł. Co za różnica? Rozmowy z nim tak właśnie zazwyczaj wyglądały. Na dobrą sprawę, nawet nie potrafił się przywitać i pożegnać jak należy.
Westchnęła tylko i przekręciła się na bok, wbijając wzrok w szafę.
Skoro jestem uziemiona w kwestiach manualnych to może chociaż ubraniami się zajmę dla zajęcia czymś myśli. Zostało jeszcze kilka tygodni szkoły, ale mam dziwne wrażenie, że jeszcze zdążę w tym czasie zostać w samej bieliźnie jeśli tego nie załatwię.
Zaczęła się już nawet leniwie podnosić, by chociaż usiąść na łóżku i uspokoić wreszcie myśli, ale w tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju i Irytek znowu skupił na sobie jej uwagę.
- Co ty robisz? - Zmarszczyła brwi, obserwując jego poczynania. Nawet nie skomentowała tego, ile robił teraz bałaganu przez ciągnącą się za nim mokra ścieżkę. Niewiele by to zapewne dało. Nawet zamoczoną pościelą niespecjalnie się przejęła. Podniosła się tylko na łokciu i przyglądała jego poczynaniom. W pewnym momencie nawet parsknęła śmiechem, gdy zdał sobie sprawę ze swojego błędu i szarpał się z przymarzniętym ręcznikiem. To był całkiem zabawny widok.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem, gdy przyłożył jej do ręki zimny okład. Może i dokonał przy tym drobnych zniszczeń, ale mogła przymknąć na to oko. Liczyły się chęci.
Zerknęła na ręcznik, a później na niego.
- Dzięki - rzuciła już naprawdę spokojniej. Nadal była zła, ale doceniała dobre chęci i próbę zadośćuczynienia... w sumie, kolejną.
Wyciągnęła do niego rękę i poczochrała go po łebku. Tym razem zrobił to już delikatniej.
Westchnęła tylko i przekręciła się na bok, wbijając wzrok w szafę.
Skoro jestem uziemiona w kwestiach manualnych to może chociaż ubraniami się zajmę dla zajęcia czymś myśli. Zostało jeszcze kilka tygodni szkoły, ale mam dziwne wrażenie, że jeszcze zdążę w tym czasie zostać w samej bieliźnie jeśli tego nie załatwię.
Zaczęła się już nawet leniwie podnosić, by chociaż usiąść na łóżku i uspokoić wreszcie myśli, ale w tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju i Irytek znowu skupił na sobie jej uwagę.
- Co ty robisz? - Zmarszczyła brwi, obserwując jego poczynania. Nawet nie skomentowała tego, ile robił teraz bałaganu przez ciągnącą się za nim mokra ścieżkę. Niewiele by to zapewne dało. Nawet zamoczoną pościelą niespecjalnie się przejęła. Podniosła się tylko na łokciu i przyglądała jego poczynaniom. W pewnym momencie nawet parsknęła śmiechem, gdy zdał sobie sprawę ze swojego błędu i szarpał się z przymarzniętym ręcznikiem. To był całkiem zabawny widok.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem, gdy przyłożył jej do ręki zimny okład. Może i dokonał przy tym drobnych zniszczeń, ale mogła przymknąć na to oko. Liczyły się chęci.
Zerknęła na ręcznik, a później na niego.
- Dzięki - rzuciła już naprawdę spokojniej. Nadal była zła, ale doceniała dobre chęci i próbę zadośćuczynienia... w sumie, kolejną.
Wyciągnęła do niego rękę i poczochrała go po łebku. Tym razem zrobił to już delikatniej.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 3:10 pm
Był zbyt zaaferowany walką z lodem by pomyśleć o odpowiadaniu na pytanie ślizgonki. Zresztą, chyba w końcu zrozumiała jego zamiary, bo po wszystkim podziękowała mu i nawet pogłaskała. To było nawet przyjemne, ale także... satysfakcjonujące. O wiele bardziej niż bierne obserwowanie jak Darkówna sama sobie radzi, wyczekując aż złość sama jej przejdzie. To dziwne, ale sam poczuł się jakoś mniej paskudnie, gdy przyczynił się do polepszenia jej stanu, który sam przecież najpierw pogorszył. Wbił spojrzenie paciorkowatych oczek w zraniony nadgarstek i dotknął go lekko zimnym noskiem.
Nie to oglądał w Ain Eingarp. Nie widział tam siebie maltretującego Natalie, krzywdzącego ją i napawającego się jej cierpieniem. Była przy nim zadowolona, być może nawet szczęśliwa, jak na jej możliwości i jego zdolności do wiecznego psucia. A jednak jakimś cudem ich pierwsza randka, poprzedzona przez jego wyznanie i tak wiele wspierających słów z jej strony, zakończyła się gorzej niż fatalnie.
Polizał bolące miejsce i oparł o nie łepek. Otoczył tak dłoń jak i lodowy okład skrzydłami, czuwając w milczeniu nad procesem leczenia. Nie wiedział ile może to trwać, ale był gotów siedzieć tak do skutku. Nawet jeśli inni ślizgoni tu wrócą, nie przejmą się kolejnym zwierzakiem w sypialni. I tak większość nie wnikała tak bardzo w możliwości poltergeista by wiedzieć, że stać go na zmianę wyglądu. Dla nich był zwykłym latającym szczurem, a to zapewniało Natalie spokój z ich strony i brak dodatkowych problemów. Tego chciał w tej chwili jej oszczędzić; następnej fali kłopotów spowodowanych samą jego obecnością.
Nie to oglądał w Ain Eingarp. Nie widział tam siebie maltretującego Natalie, krzywdzącego ją i napawającego się jej cierpieniem. Była przy nim zadowolona, być może nawet szczęśliwa, jak na jej możliwości i jego zdolności do wiecznego psucia. A jednak jakimś cudem ich pierwsza randka, poprzedzona przez jego wyznanie i tak wiele wspierających słów z jej strony, zakończyła się gorzej niż fatalnie.
Polizał bolące miejsce i oparł o nie łepek. Otoczył tak dłoń jak i lodowy okład skrzydłami, czuwając w milczeniu nad procesem leczenia. Nie wiedział ile może to trwać, ale był gotów siedzieć tak do skutku. Nawet jeśli inni ślizgoni tu wrócą, nie przejmą się kolejnym zwierzakiem w sypialni. I tak większość nie wnikała tak bardzo w możliwości poltergeista by wiedzieć, że stać go na zmianę wyglądu. Dla nich był zwykłym latającym szczurem, a to zapewniało Natalie spokój z ich strony i brak dodatkowych problemów. Tego chciał w tej chwili jej oszczędzić; następnej fali kłopotów spowodowanych samą jego obecnością.
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 3:44 pm
Patrzyła przez chwilę, jak pocieszony nieco jej uspokojeniem się nietoperz majstruje przy zranionej ręce, aż wreszcie okrywa ją skrzydłami i zamiera w bezruchu. Nie skomentowała tego i tym razem go nie odepchnęła. Nadal miała pewien uraz do jego dotyku, który poważnie wyprowadził ją z równowagi. Była jednak w stanie tolerować tak bliską jego obecność i nie traktować go dłużej jak denerwującego natręta, którego chciała się jak najszybciej pozbyć.
Później leżała przez kilka minut, wpatrując się w sufit i rozmyślając nad różnymi sprawami. Umysł oczyścił jej się na tyle by znowu powróciła do normalnego dla siebie planowania wszystkiego.
Listy od Sulivan... Ubrania... Powrót do sprawności... Nauka... Ćwiczenia... Szkoła... Irytek... Praca... Obowiązki... Planowanie, ostrożność... leki.
Zmarszczyła brwi, przypominając sobie o ostatniej sprawie i swoim niedopatrzeniu. Zawsze była na wszystko przygotowana, a dziś pozwoliła sobie na coś takiego. Nie miała w zapasie eliksiru na złamania, ba. Nie miała przy sobie w ogóle eliksirów! Zawsze ostrożna i planująca, pozwoliła sobie na coś takiego.
Okropne...
Rozejrzała się po pokoju, chcąc zlokalizować położenie papieru, pióra i kałamarza. Wszystkie potrzebne rzeczy stały jak zwykle na komodzie. Podniosła się powoli z miejsca, przypominając sobie o leżącym przy niej poltergeistrze, który przecież nie czytał jej w myślach.
- Muszę napisać list - rzuciła szybko, sięgając po przybory i siadając przy wezgłowiu łóżka z podciągniętymi nieco nogami i opartej na nich książką jako usztywnieniem dla kartki. Dłoń opleciona nietoperzem wylądowała w tym czasie bezpiecznie na brzuchu Ślizgonki. Dziewczyna wzięła do ręki pióro i skrzywiła się niechętnie.
- Nie cierpię pisać prawą ręką - mruknęła pod nosem i zaczęła powoli pisać zamówienie do apteki, które chciała wysłać jeszcze tego samego dnia.
Później leżała przez kilka minut, wpatrując się w sufit i rozmyślając nad różnymi sprawami. Umysł oczyścił jej się na tyle by znowu powróciła do normalnego dla siebie planowania wszystkiego.
Listy od Sulivan... Ubrania... Powrót do sprawności... Nauka... Ćwiczenia... Szkoła... Irytek... Praca... Obowiązki... Planowanie, ostrożność... leki.
Zmarszczyła brwi, przypominając sobie o ostatniej sprawie i swoim niedopatrzeniu. Zawsze była na wszystko przygotowana, a dziś pozwoliła sobie na coś takiego. Nie miała w zapasie eliksiru na złamania, ba. Nie miała przy sobie w ogóle eliksirów! Zawsze ostrożna i planująca, pozwoliła sobie na coś takiego.
Okropne...
Rozejrzała się po pokoju, chcąc zlokalizować położenie papieru, pióra i kałamarza. Wszystkie potrzebne rzeczy stały jak zwykle na komodzie. Podniosła się powoli z miejsca, przypominając sobie o leżącym przy niej poltergeistrze, który przecież nie czytał jej w myślach.
- Muszę napisać list - rzuciła szybko, sięgając po przybory i siadając przy wezgłowiu łóżka z podciągniętymi nieco nogami i opartej na nich książką jako usztywnieniem dla kartki. Dłoń opleciona nietoperzem wylądowała w tym czasie bezpiecznie na brzuchu Ślizgonki. Dziewczyna wzięła do ręki pióro i skrzywiła się niechętnie.
- Nie cierpię pisać prawą ręką - mruknęła pod nosem i zaczęła powoli pisać zamówienie do apteki, które chciała wysłać jeszcze tego samego dnia.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 4:02 pm
Zerknął na nią, gdy oświadczyła co zamierza i dał się przenieść oraz przykryć książką. Był jednak zbyt ciekawski by grzecznie czekać aż skończy, więc zsunął się z jej brzucha i wspiął po ramie łóżka, skąd zerknął na to co pisała... albo raczej usilnie próbowała napisać. Nie bardzo jej to wychodziło.
No tak, wspominała, że nie będzie pisać czy czarować najbliższe kilka dni...
Pióro zdawałoby się, że samoistnie oparło się jej naciskowi i zgrabnie wysunęło palcom, zaś kartka równie sama zmieniła się na czystą. Dopiero na nowej stronie zaczęły pojawiać się te z trudem wydukane słowa, które Darkówna zdążyła naskrobać. Pismo było bardzo eleganckie oraz stylizowane, ale przede wszystkim czytelniejsze i wymagające mniej zachodu od prób czarnowłosej. No i tempo nieporównywalnie szybsze, pozwalało załatwić sprawę w mgnieniu oka. Kiedy wszystko ze starej stronicy zostało przepisane, pióro zawisło w powietrzu, oczekując na dalsze instrukcje.
No tak, wspominała, że nie będzie pisać czy czarować najbliższe kilka dni...
Pióro zdawałoby się, że samoistnie oparło się jej naciskowi i zgrabnie wysunęło palcom, zaś kartka równie sama zmieniła się na czystą. Dopiero na nowej stronie zaczęły pojawiać się te z trudem wydukane słowa, które Darkówna zdążyła naskrobać. Pismo było bardzo eleganckie oraz stylizowane, ale przede wszystkim czytelniejsze i wymagające mniej zachodu od prób czarnowłosej. No i tempo nieporównywalnie szybsze, pozwalało załatwić sprawę w mgnieniu oka. Kiedy wszystko ze starej stronicy zostało przepisane, pióro zawisło w powietrzu, oczekując na dalsze instrukcje.
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 4:51 pm
Chwyciła pewniej za pióro i zaczęła pisać. Nie szło jej to niestety za dobrze. Niewyćwiczona ręka nie chciała jej aż tak dobrze słuchać i jej pismo nijak nie przypominało oryginału. Pisała powoli, jakby każda pojawiająca się na papierze literka wymagała od niej wielkiego skupienia.
Zdecydowanie muszę to poćwiczyć...
Mimo trudności, nie była skłonna tak łatwo się poddać. Na kartce pojawiło się już kilka dość czytelnych słów, gdy w końcu ręka niebezpiecznie jej zadrgała i kilka kolejnych znaków nie było już takich łatwych do odczytania. Syknęła z irytacją, nadal nie zamierzając się poddać, gdy w tym momencie poczuła jak pióro wymyka jej się z ręki, a chwilę później i kartka gdzieś ucieka. Zerknęła zdziwiona na Irytka, który to musiał być sprawcą uciekających przedmiotów.
Jego zachowanie zrozumiała dopiero, gdy na nowym papierze zaczął się pojawiać znacznie czytelniej napisany tekst.
Przewróciła oczami.
- Przecież jakoś sobie radziłam - mruknęła trochę naburmuszona. Zawsze starała się być samowystarczalna i nie okazywać żadnych słabości. Cokolwiek by się nie działo, ona zawsze była w stanie sobie poradzić i zrobić coś mimo trudności. Dlatego też teraz z uporem maniaka siłowała się z piórem zamiast odłożyć napisanie listu do poniedziałku, gdy wszystko powinno być już w porządku z jej ręką.
Westchnęła, wpatrując się w lewitujące przed nią pióro.
- Dzięki - dodała z rezygnacją i podyktowała mu resztę.
Skaczący wokół mnie Irytek. Ciekawe i raczej rzadko spotykane zjawisko. Jestem ciekawa, kiedy mu się to znudzi. Zobaczymy, a do tego czasu warto jest z tego korzystać. To miał być w końcu "inny" dzień. Bawmy się więc w niego dalej.
- Teraz będzie trzeba to zanieść Solitariosowi do sowiarni. - Ześlizgnęła się z łóżka, szykując się do wyjścia. Tym razem nie zamierzała zapominać torebki ani zostawić tutaj różdżki. Może i będzie miała dzisiaj spore problemy z czarowaniem, ale swojego skarbu tutaj nie zostawi. A jeśli już mowa o zapomnianych skarbach...
Wyjęła z komody ametystowy naszyjnik, którego rano nie założyła i zerknęła na poltergeista.
- Pomożesz mi go założyć? - Pokazała mu trzymane w dłoni świecidełko, o które w domyśle jej chodziło.
Zdecydowanie muszę to poćwiczyć...
Mimo trudności, nie była skłonna tak łatwo się poddać. Na kartce pojawiło się już kilka dość czytelnych słów, gdy w końcu ręka niebezpiecznie jej zadrgała i kilka kolejnych znaków nie było już takich łatwych do odczytania. Syknęła z irytacją, nadal nie zamierzając się poddać, gdy w tym momencie poczuła jak pióro wymyka jej się z ręki, a chwilę później i kartka gdzieś ucieka. Zerknęła zdziwiona na Irytka, który to musiał być sprawcą uciekających przedmiotów.
Jego zachowanie zrozumiała dopiero, gdy na nowym papierze zaczął się pojawiać znacznie czytelniej napisany tekst.
Przewróciła oczami.
- Przecież jakoś sobie radziłam - mruknęła trochę naburmuszona. Zawsze starała się być samowystarczalna i nie okazywać żadnych słabości. Cokolwiek by się nie działo, ona zawsze była w stanie sobie poradzić i zrobić coś mimo trudności. Dlatego też teraz z uporem maniaka siłowała się z piórem zamiast odłożyć napisanie listu do poniedziałku, gdy wszystko powinno być już w porządku z jej ręką.
Westchnęła, wpatrując się w lewitujące przed nią pióro.
- Dzięki - dodała z rezygnacją i podyktowała mu resztę.
Skaczący wokół mnie Irytek. Ciekawe i raczej rzadko spotykane zjawisko. Jestem ciekawa, kiedy mu się to znudzi. Zobaczymy, a do tego czasu warto jest z tego korzystać. To miał być w końcu "inny" dzień. Bawmy się więc w niego dalej.
- Teraz będzie trzeba to zanieść Solitariosowi do sowiarni. - Ześlizgnęła się z łóżka, szykując się do wyjścia. Tym razem nie zamierzała zapominać torebki ani zostawić tutaj różdżki. Może i będzie miała dzisiaj spore problemy z czarowaniem, ale swojego skarbu tutaj nie zostawi. A jeśli już mowa o zapomnianych skarbach...
Wyjęła z komody ametystowy naszyjnik, którego rano nie założyła i zerknęła na poltergeista.
- Pomożesz mi go założyć? - Pokazała mu trzymane w dłoni świecidełko, o które w domyśle jej chodziło.
- Irytek
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 5:21 pm
Oczywiście, że sobie radziła! Nawet nie próbował tego negować! Ale nie dawał za wygraną i zaczekał aż podyktuje mu resztę listu, który bezbłędnie zapisał na kartce, ta zaś następnie zwinęła się w rulonik i samoistnie przewiązała znalezionym w pomieszczeniu kawałkiem sznurka. Na słowa Darkówny, zadziwiająco pomocny gacek złapał liścik i już zamierzał odlecieć, gdy zatrzymała go kolejnym odzewem. Zerknął na nią pytająco, a kiedy dostrzegł naszyjnik...
Nawet nie wiedziała ile to dla niego znaczyło. Albo wiedziała i właśnie z tego powodu w ogóle postanowiła go założyć. Tak czy inaczej, z uśmiechem na pyszczku zawrócił do Nat. Naszyjnik uniósł się, a skrzydełka, które tylko dla efektu machały, zajęły się zapięciem go, kiedy tylko ten trafił na szyję ślizgonki. Wyglądała ślicznie, wciąż w sukience i z pasującą do oczu ozdobą. Ale chwila... Czy ona się gdzieś wybierała?
Uniosła się w powietrze i czy chciała czy nie, wylądowała lekko z powrotem we własnym łóżku. Zlodowaciały ręcznik z kawałkiem pościeli powrócił na jej nadgarstek, a żeby nie musiała się ruszać, wszystkie meble zawierające jej rzeczy przysunęły się na wyciągnięcie ręki, przy okazji zastawiając jej przejście. Kilka losowych książek powędrowało na jej kolana, kołdra okryła ją szczelnie jak burrito i dopiero wtedy nietoperz pozwolił sobie pognać z listem w stronę sowiarni. Jak najszybciej, by móc wrócić zanim dziewczyna znowu czegoś zechce. Albo gorzej; zanim wpadnie na pomysł by łazić po szkole w tak poszkodowanym stanie!
[zt]
Nawet nie wiedziała ile to dla niego znaczyło. Albo wiedziała i właśnie z tego powodu w ogóle postanowiła go założyć. Tak czy inaczej, z uśmiechem na pyszczku zawrócił do Nat. Naszyjnik uniósł się, a skrzydełka, które tylko dla efektu machały, zajęły się zapięciem go, kiedy tylko ten trafił na szyję ślizgonki. Wyglądała ślicznie, wciąż w sukience i z pasującą do oczu ozdobą. Ale chwila... Czy ona się gdzieś wybierała?
Uniosła się w powietrze i czy chciała czy nie, wylądowała lekko z powrotem we własnym łóżku. Zlodowaciały ręcznik z kawałkiem pościeli powrócił na jej nadgarstek, a żeby nie musiała się ruszać, wszystkie meble zawierające jej rzeczy przysunęły się na wyciągnięcie ręki, przy okazji zastawiając jej przejście. Kilka losowych książek powędrowało na jej kolana, kołdra okryła ją szczelnie jak burrito i dopiero wtedy nietoperz pozwolił sobie pognać z listem w stronę sowiarni. Jak najszybciej, by móc wrócić zanim dziewczyna znowu czegoś zechce. Albo gorzej; zanim wpadnie na pomysł by łazić po szkole w tak poszkodowanym stanie!
[zt]
- Natalie Dark
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Mar 24, 2016 5:53 pm
Nadal nie czuła się najlepiej z obolałą ręką, ale kiedy nią nie ruszała, nie było aż tak źle. Natalie nie należała do osób specjalnie użalających się nad swoim losem, więc nie zamierzała leżeć w łóżku i biadolić, jak to strasznie ją boli i jaka to nie jest poszkodowana. Eliksir zażyła, rękę zamierzała za chwilę usztywnić jakąś chustką i przez najbliższe godziny nawet nie myślała o jej używaniu. W jej mniemaniu tyle przecież wystarczyło. Nadal była w stanie ustać na nogach i przecież mogła normalnie wychodzić. Na przykład do sowiarni. Spacer nie wymagał od niej używania obu rąk.
Ktoś chyba miał jednak co do tego inne plany. Zanim zdołała dotrzeć do drzwi, uniosła się w powietrze i wylądowała ponownie na łóżku.
No nie...
Chciała zaoponować, ale jeszcze zanim się odezwała, została owinięta szczelnie kołdrą i ogrodzono ją meblami.
Zdecydowanie wziął sobie do serca zajmowanie się mną...
Westchnęła tylko i przewróciła oczami, ale już nie wstała. Zamierzała grzecznie zaczekać na powrót poltergeista i dopiero wtedy wytłumaczyć mu, że nie zamierza siedzieć tu całego dnia. Mogła się przecież regenerować gdzieś poza własnym pokojem. Chciała ten dzień spędzić nieco inaczej niż zwykle. Może dla odmiany przy ludziach, a nie we własnych czterech ścianach.
Sięgnęła zdrową kończyną po jedną z książek i otworzyła ją na losowej stronie.
No tak. Zaklęcia codziennego użytku. Jeszcze ich nie oddałam...
Przebiegła wzrokiem po tekście, szukając czegoś przydatnego dla niej.
Colovaria. Biorąc pod uwagę moją obecną garderobę, może się przydać. Poćwiczę je, gdy będę już sprawnie machała różdżką.
Ktoś chyba miał jednak co do tego inne plany. Zanim zdołała dotrzeć do drzwi, uniosła się w powietrze i wylądowała ponownie na łóżku.
No nie...
Chciała zaoponować, ale jeszcze zanim się odezwała, została owinięta szczelnie kołdrą i ogrodzono ją meblami.
Zdecydowanie wziął sobie do serca zajmowanie się mną...
Westchnęła tylko i przewróciła oczami, ale już nie wstała. Zamierzała grzecznie zaczekać na powrót poltergeista i dopiero wtedy wytłumaczyć mu, że nie zamierza siedzieć tu całego dnia. Mogła się przecież regenerować gdzieś poza własnym pokojem. Chciała ten dzień spędzić nieco inaczej niż zwykle. Może dla odmiany przy ludziach, a nie we własnych czterech ścianach.
Sięgnęła zdrową kończyną po jedną z książek i otworzyła ją na losowej stronie.
No tak. Zaklęcia codziennego użytku. Jeszcze ich nie oddałam...
Przebiegła wzrokiem po tekście, szukając czegoś przydatnego dla niej.
Colovaria. Biorąc pod uwagę moją obecną garderobę, może się przydać. Poćwiczę je, gdy będę już sprawnie machała różdżką.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|