Strona 1 z 2 • 1, 2
- Mistrz Labiryntu
Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Wrz 02, 2013 12:37 pm
Dormitorium dziewcząt
W dormitorium znajduje się:
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
- Dorcas Meadowes
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 06, 2014 2:35 pm
/bilokacja - dzień po lepieniu bałwana z Amber/
Dla Dorcas przygotowania do balu (czy jakiejkolwiek innej imprezy) zaczynały się już z samego rana. Czasem wydawało jej się, że te godziny spędzone w dormitorium są nawet lepsze od właściwej zabawy. To był czas tylko dla nich - wypełniony śmiechem, bliskością i tą jedyną w swoim rodzaju ekscytacją, która rośnie w miarę jak wskazówki zegara zbliżają się do godziny zero. Ostatnimi czasy ich nastroje nie były tak dobre jakby sobie tego życzyły. Tym bardziej Dorcas zamierzała pomóc dziewczynom się rozluźnić i na chwilę zapomnieć o kłopotach. W końcu czasem trzeba odpuścić, prawda? Ona sama wiedziała o tym więcej niż chciałaby przyznać.
Zaraz po śniadaniu zniknęła w łazience. Umyła włosy, wtarła w siebie ulubiony balsam o zapachu jaśminu, ubrała przygotowaną wcześniej bieliznę i narzuciła na ramiona mięciutki szlafrok. Wróciła do dormitorium, zmusiła podstarzały gramofon do działania i zaklęciem wyprasowała sukienkę, która od tej chwili miała cierpliwie czekać na wieszaku. Nucąc pod nosem, tanecznym krokiem przemierzyła pokój i otwarła swoją komodę. Na samym jej dnie, pod stertą czekających na wypranie szat krył się skarb, którego zdobycie kosztowało ją niemało wysiłku. Musiała naprawdę ładnie się uśmiechać do chłopców żeby pomogli jej przemycić butelkę whisky do szkoły. Słusznie domyślała się, że może im się to przydać. Trzy skrawki pergaminu transmutowała w szklanki i z głośnym stukotem postawiła je na nocnym stoliku przy łóżku Rin.
- Dziewczęta! - rzuciła śpiewnym tonem, tuląc przy tym do piersi butelkę. - Nie sądzicie, że to już czas się szykować?
Dla Dorcas przygotowania do balu (czy jakiejkolwiek innej imprezy) zaczynały się już z samego rana. Czasem wydawało jej się, że te godziny spędzone w dormitorium są nawet lepsze od właściwej zabawy. To był czas tylko dla nich - wypełniony śmiechem, bliskością i tą jedyną w swoim rodzaju ekscytacją, która rośnie w miarę jak wskazówki zegara zbliżają się do godziny zero. Ostatnimi czasy ich nastroje nie były tak dobre jakby sobie tego życzyły. Tym bardziej Dorcas zamierzała pomóc dziewczynom się rozluźnić i na chwilę zapomnieć o kłopotach. W końcu czasem trzeba odpuścić, prawda? Ona sama wiedziała o tym więcej niż chciałaby przyznać.
Zaraz po śniadaniu zniknęła w łazience. Umyła włosy, wtarła w siebie ulubiony balsam o zapachu jaśminu, ubrała przygotowaną wcześniej bieliznę i narzuciła na ramiona mięciutki szlafrok. Wróciła do dormitorium, zmusiła podstarzały gramofon do działania i zaklęciem wyprasowała sukienkę, która od tej chwili miała cierpliwie czekać na wieszaku. Nucąc pod nosem, tanecznym krokiem przemierzyła pokój i otwarła swoją komodę. Na samym jej dnie, pod stertą czekających na wypranie szat krył się skarb, którego zdobycie kosztowało ją niemało wysiłku. Musiała naprawdę ładnie się uśmiechać do chłopców żeby pomogli jej przemycić butelkę whisky do szkoły. Słusznie domyślała się, że może im się to przydać. Trzy skrawki pergaminu transmutowała w szklanki i z głośnym stukotem postawiła je na nocnym stoliku przy łóżku Rin.
- Dziewczęta! - rzuciła śpiewnym tonem, tuląc przy tym do piersi butelkę. - Nie sądzicie, że to już czas się szykować?
- Lily Evans
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 06, 2014 7:38 pm
Lily sama nie wiedziała, co ją czeka na dzisiejszym wydarzeniu, a zresztą pal to licho - nadszedł czas zabawy i tej spontaniczności, o której rozmawiała z Asmitą. Poza tym musiała jakoś przestać myśleć o Jamesie, czyż nie? A bal był idealną okazją do tego! Właśnie miała niesamowicie przyjemny sen, kiedy Dorcas postanowiła wparować, jak huragan do ich dormitorium.
- Jeszcze chwileczkę, włóż coś na siebie poerjtgter- wymruczała przez sen, ale ostatnie słowo nie było dla nikogo zrozumiałe z tego powodu, że kiedy je wymawiała postanowiła przewrócić się na drugi bok. Ale najwyraźniej panna Meadowes nie chciała się poddać. Tak więc rudowłosa chcąc, czy nie chcąc musiała się podnieść. Poczochrana spojrzała bardzo złym wzrokiem na Dorcas i ruszyła do szafy. Wyciągnęła z niej sukienkę w stylu Marii Antoniny, która właściwie jakby nie patrzeć była wymogiem tego Balu Zimowego. Była zielona z białymi przezroczystymi niemalże rękawami, a do tego posiadała niesamowicie lekki i przyjemny w dotyku tył. Oczywiście trochę będzie wiązania - gorsety już to do siebie mają.
- Pomożecie mi potem dziewczyny, nie? - Spytała Evans, po czym po chwili ziewnęła i rozebrała się do bielizny. Wahała się nad tą Ognistą, ale stwierdziła, że czemu nie. Jeden na odwagę nie zaszkodzi.
- Czasami się zastanawiam, Dor, skąd Ty masz ten cały alkohol - wymamrotała po chwili Lily, a następnie się uśmiechnęła, rozczesując włosy.
- Jeszcze chwileczkę, włóż coś na siebie poerjtgter- wymruczała przez sen, ale ostatnie słowo nie było dla nikogo zrozumiałe z tego powodu, że kiedy je wymawiała postanowiła przewrócić się na drugi bok. Ale najwyraźniej panna Meadowes nie chciała się poddać. Tak więc rudowłosa chcąc, czy nie chcąc musiała się podnieść. Poczochrana spojrzała bardzo złym wzrokiem na Dorcas i ruszyła do szafy. Wyciągnęła z niej sukienkę w stylu Marii Antoniny, która właściwie jakby nie patrzeć była wymogiem tego Balu Zimowego. Była zielona z białymi przezroczystymi niemalże rękawami, a do tego posiadała niesamowicie lekki i przyjemny w dotyku tył. Oczywiście trochę będzie wiązania - gorsety już to do siebie mają.
- Pomożecie mi potem dziewczyny, nie? - Spytała Evans, po czym po chwili ziewnęła i rozebrała się do bielizny. Wahała się nad tą Ognistą, ale stwierdziła, że czemu nie. Jeden na odwagę nie zaszkodzi.
- Czasami się zastanawiam, Dor, skąd Ty masz ten cały alkohol - wymamrotała po chwili Lily, a następnie się uśmiechnęła, rozczesując włosy.
- Erin Potter
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 06, 2014 8:48 pm
Stuk, stuk...
- Czemu mój stolik... on nic nie zawinił, to nie on...
Ze snu wybudziły ją dziwne odgłosy uderzania czegoś bliżej niezidentyfikowanego o blat mebla.
- No co napastujesz stolik... przestań...
Pokręciła się kilka razy, wymruczała coś niezrozumiałego, po czym w końcu podniosła się i ziewnęła przeciągle, drapiąc się po głowie. Oczywiście wróciła do świata żywych jako ostatnia (cóż za nowość), a gdy jej oczom ukazały się dziewczyny zajęte dość dziwnymi - a przynajmniej nie codziennymi - przygotowaniami, lekko zmarszczyła brwi. Zaczęła przenosić wzrok to na jedną, to na drugą; na jedną, drugą... aż w końcu zajarzyła!
- Ah tak, bal! Eh...
Już po samym jej głosie słychać było, że nie jest zbytnio zadowolona perspektywą spędzenia czasu na łamaniu sobie nóg w Wielkiej Sali. Jednakże impreza była obowiązkowa, toteż i Potter musiała wstać i ruszyć swoje cztery litery w kierunku łazienki. Wypadałoby jakoś wyglądać... chociaż raz.
Po wykonaniu rutynowych czynności i załatwieniu podstawowych potrzeb, weszła z powrotem do dormitorium i stanęła w rogu, krzyżując ręce. Przyglądała się obu Gryfonkom, nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić. Dla niej to wszystko naprawdę mogłoby nie istnieć...
Wbiła wzrok w sukienki obu dziewczyn - jej zdaniem były naprawdę ładne...
- Zapewne wystroicie się tak bardzo, że będę przy Was wyglądać jak ostatnia sierota - parsknęła cicho, po czym wyciągnęła z kufra swój nabytek - błękitną, długą suknię bez ramiączek. Zaczęła ją prasować za pomocą zaklęcia, a następnie wyszukała maskę, którą - jak przynajmniej jej się wydawało - zdołała dobrać idealnie pod kolor sukienki.
- Co myślicie? - mruknęła pytająco, przybliżając ubranie do siebie.
- Czemu mój stolik... on nic nie zawinił, to nie on...
Ze snu wybudziły ją dziwne odgłosy uderzania czegoś bliżej niezidentyfikowanego o blat mebla.
- No co napastujesz stolik... przestań...
Pokręciła się kilka razy, wymruczała coś niezrozumiałego, po czym w końcu podniosła się i ziewnęła przeciągle, drapiąc się po głowie. Oczywiście wróciła do świata żywych jako ostatnia (cóż za nowość), a gdy jej oczom ukazały się dziewczyny zajęte dość dziwnymi - a przynajmniej nie codziennymi - przygotowaniami, lekko zmarszczyła brwi. Zaczęła przenosić wzrok to na jedną, to na drugą; na jedną, drugą... aż w końcu zajarzyła!
- Ah tak, bal! Eh...
Już po samym jej głosie słychać było, że nie jest zbytnio zadowolona perspektywą spędzenia czasu na łamaniu sobie nóg w Wielkiej Sali. Jednakże impreza była obowiązkowa, toteż i Potter musiała wstać i ruszyć swoje cztery litery w kierunku łazienki. Wypadałoby jakoś wyglądać... chociaż raz.
Po wykonaniu rutynowych czynności i załatwieniu podstawowych potrzeb, weszła z powrotem do dormitorium i stanęła w rogu, krzyżując ręce. Przyglądała się obu Gryfonkom, nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić. Dla niej to wszystko naprawdę mogłoby nie istnieć...
Wbiła wzrok w sukienki obu dziewczyn - jej zdaniem były naprawdę ładne...
- Zapewne wystroicie się tak bardzo, że będę przy Was wyglądać jak ostatnia sierota - parsknęła cicho, po czym wyciągnęła z kufra swój nabytek - błękitną, długą suknię bez ramiączek. Zaczęła ją prasować za pomocą zaklęcia, a następnie wyszukała maskę, którą - jak przynajmniej jej się wydawało - zdołała dobrać idealnie pod kolor sukienki.
- Co myślicie? - mruknęła pytająco, przybliżając ubranie do siebie.
- Dorcas Meadowes
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pon Sty 06, 2014 11:06 pm
Na ustach Dorcas czaił się uśmiech godny najbardziej złośliwego chochlika. To nie mógł być przypadek, że podobnie jak upierdliwe niebieskie elfy, pochodziła z Kornwalii. To powietrze musiało coś robić z ciałem i duszą, że mieszkańcy tamtych terenów byli tak niezwykle psotnymi stworzeniami.
- No dalej, dalej. Wstawać cukiereczki. - odstawiwszy na stolik butelkę zaklaskała w dłonie. - Wiem, że damy nie piją przed południem, ale damami będziemy dopiero wieczorem. Teraz przyda nam się coś dla rauszu. - pewną ręką, która dość jawnie świadczyła to tym, że nie robi tego po raz pierwszy, napełniła trzy szklaneczki alkoholem. - Nie powiem Ci skąd biorę alkohol, bo jak nic odetniesz mnie od dostawców. - rzuciła w stronę Lily i pokazała jej język.
Erin zniknęła im na chwilę w łazience, więc w tym czasie Dorcas z bliska obejrzała sukienkę Lily.
- Ale będzie sznurowania! - zakrzyknęła radośnie i od razu widać było, że zamierza bezlitośnie ścisnąć Lily w gorsecie. Oczywiście tylko po to, by wyglądała zabójczo! Wprawdzie zdaniem Dorcas, Lily zawsze wyglądała zabójczo - te włosy! popatrzcie tylko na nie! - ale nie mówiła tego głośno, bo znów pojawią się plotki o jej odmiennej orientacji. A po co to komu?
Kiedy panna Potter wróciła do dormitorium, Dora nie miała już żadnej litości i wcisnęła przyjaciółkom kieliszki nie bacząc na sprzeciwy. Uniosła swój znacząco i czekała aż do niej dołączą.
- Wypijmy za bal. Niech będzie niezapomniany. Choć jeśli teraz zacznę was upijać to pewnie i tak o większości zapomnimy. Zdrowie! - szklaneczki zastukały i Dorcas bez wahania wypiła całą zawartość swojej. Zasyczała cicho, a potem mlasnęła językiem, krzywiąc się przy tym przeokropnie.
- Ale świństwo. Zaraz naleję drugą kolejkę. - zaśmiała się serdecznie i potruchtała do swojego łóżka, by zostawić na nim szlafrok, w którym nagle zrobiło jej się za gorąco. Palcami roztrzepała wilgotne włosy, a potem zaczęła oglądać strój Erin.
- Słodka Morgano! Rin-rin, skąd wytrzasnęłaś taką kieckę? - westchnęła ze szczerym zachwytem. - Też bym taką chciała, ale umówmy się nie miałaby się na czym trzymać. - z wyrzutem zerknęła na swój niewielki biust, zupełnie tak jakby po tym spojrzeniu miał nagle urosnąć. Sukienka Dori była nieprzyzwoicie krótka, ale ona ani myślała się tym przejmować. Długie suknie doprowadzały ją do szału, bo krępowały ruchy, a poza tym ukrywały jedyną zaletę jej chorobliwie chudego ciała - długie, szczupłe nogi.
Jak zwykle przed takimi imprezami, ekscytacja wręcz kipiała w pannie Medowes. Zresztą - kiedy ona nie przejawiała niezdrowej nadpobudliwości? Ze świecą szukać takich dni! Nie pytając dziewczyn o zdanie nalała im po kolejnym drinku i zabrała się za szukanie swojej kosmetyczki.
- No dalej, dalej. Wstawać cukiereczki. - odstawiwszy na stolik butelkę zaklaskała w dłonie. - Wiem, że damy nie piją przed południem, ale damami będziemy dopiero wieczorem. Teraz przyda nam się coś dla rauszu. - pewną ręką, która dość jawnie świadczyła to tym, że nie robi tego po raz pierwszy, napełniła trzy szklaneczki alkoholem. - Nie powiem Ci skąd biorę alkohol, bo jak nic odetniesz mnie od dostawców. - rzuciła w stronę Lily i pokazała jej język.
Erin zniknęła im na chwilę w łazience, więc w tym czasie Dorcas z bliska obejrzała sukienkę Lily.
- Ale będzie sznurowania! - zakrzyknęła radośnie i od razu widać było, że zamierza bezlitośnie ścisnąć Lily w gorsecie. Oczywiście tylko po to, by wyglądała zabójczo! Wprawdzie zdaniem Dorcas, Lily zawsze wyglądała zabójczo - te włosy! popatrzcie tylko na nie! - ale nie mówiła tego głośno, bo znów pojawią się plotki o jej odmiennej orientacji. A po co to komu?
Kiedy panna Potter wróciła do dormitorium, Dora nie miała już żadnej litości i wcisnęła przyjaciółkom kieliszki nie bacząc na sprzeciwy. Uniosła swój znacząco i czekała aż do niej dołączą.
- Wypijmy za bal. Niech będzie niezapomniany. Choć jeśli teraz zacznę was upijać to pewnie i tak o większości zapomnimy. Zdrowie! - szklaneczki zastukały i Dorcas bez wahania wypiła całą zawartość swojej. Zasyczała cicho, a potem mlasnęła językiem, krzywiąc się przy tym przeokropnie.
- Ale świństwo. Zaraz naleję drugą kolejkę. - zaśmiała się serdecznie i potruchtała do swojego łóżka, by zostawić na nim szlafrok, w którym nagle zrobiło jej się za gorąco. Palcami roztrzepała wilgotne włosy, a potem zaczęła oglądać strój Erin.
- Słodka Morgano! Rin-rin, skąd wytrzasnęłaś taką kieckę? - westchnęła ze szczerym zachwytem. - Też bym taką chciała, ale umówmy się nie miałaby się na czym trzymać. - z wyrzutem zerknęła na swój niewielki biust, zupełnie tak jakby po tym spojrzeniu miał nagle urosnąć. Sukienka Dori była nieprzyzwoicie krótka, ale ona ani myślała się tym przejmować. Długie suknie doprowadzały ją do szału, bo krępowały ruchy, a poza tym ukrywały jedyną zaletę jej chorobliwie chudego ciała - długie, szczupłe nogi.
Jak zwykle przed takimi imprezami, ekscytacja wręcz kipiała w pannie Medowes. Zresztą - kiedy ona nie przejawiała niezdrowej nadpobudliwości? Ze świecą szukać takich dni! Nie pytając dziewczyn o zdanie nalała im po kolejnym drinku i zabrała się za szukanie swojej kosmetyczki.
- Lily Evans
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Wto Sty 07, 2014 10:18 pm
- Ty to masz pomysły, Dor, a ponoć to ja jestem wredna - ziewnęła przeciągle i wzięła do ręki jeden z magicznych kosmetyków na włosy, który dostała od Dorcas w ostatnią wigilię. Po chwili jednak się rozmyśliła i stwierdziła, że najpierw lepiej będzie ubrać sukienkę, której wiązanie zajmie trochę czasu. Cieszyła się, że były przy niej one, dzięki nim zapominała o troskach dnia codziennego; sprawiały, że na jej piegowatej twarzy pojawiał się uśmiech. Ognista powoli zaczynała działać, ale Evans na razie tego zbytnio nie odczuwała, więc wzięła kolejną kolejkę od Meadowes. Wolała nie wiedzieć, co to będzie na balu. Weszła w swoją sukienkę i spojrzała na Erin, która już była gotowa.
- Wyglądasz niesamowicie, Rin! - Zawołała ruda, przyglądając się z uśmiechem przyjaciółce. - A Ty Dorcas nie marudź, wcale nie masz aż tak małego biustu.
O swoim nawet nie wspominała i tak Potter zaczął wybrzydzać (a jakże pozdrawiam Cię Potter i twoje określenie mojej klatki piersiowej jako płaskiej. Nie myśl, że Ci to ujdzie na sucho!) na nią. A zresztą co tam ją obchodzi zdanie Pottera! To znaczy obchodzi wiele, ale teraz miała Dor i Rin i Ognistą i zamierzała się świetnie bawić. Wreszcie od dłuższego czasu!
Dziewczyny pomogły jej ze sznurowaniem gorsetu, a potem Lily nałożyła żelu na włosy, które stały się całkowicie proste, ubrała maskę, podkreśliła szminką usta i była gotowa do wyjścia! Kiedy już wszystkie się odstawiły, złapały się pod boki, chowając Ognistą/e i ruszyły na zabawę!
[z/t]
- Wyglądasz niesamowicie, Rin! - Zawołała ruda, przyglądając się z uśmiechem przyjaciółce. - A Ty Dorcas nie marudź, wcale nie masz aż tak małego biustu.
O swoim nawet nie wspominała i tak Potter zaczął wybrzydzać (a jakże pozdrawiam Cię Potter i twoje określenie mojej klatki piersiowej jako płaskiej. Nie myśl, że Ci to ujdzie na sucho!) na nią. A zresztą co tam ją obchodzi zdanie Pottera! To znaczy obchodzi wiele, ale teraz miała Dor i Rin i Ognistą i zamierzała się świetnie bawić. Wreszcie od dłuższego czasu!
Dziewczyny pomogły jej ze sznurowaniem gorsetu, a potem Lily nałożyła żelu na włosy, które stały się całkowicie proste, ubrała maskę, podkreśliła szminką usta i była gotowa do wyjścia! Kiedy już wszystkie się odstawiły, złapały się pod boki, chowając Ognistą/e i ruszyły na zabawę!
[z/t]
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Czw Sty 15, 2015 3:09 pm
Schody prowadzące do dormitoriów dziewcząt. 8 marca, w miarę wczesny poranek.
Remus Lupin uważał się za młodzieńca twardo stąpającego po ziemi, który nawet pod wpływem innych Huncwotów umiał zachować umiar i nie pakować się w idiotyczne sytuacje. Jednak dzisiaj jego przekonanie o własnym zdrowym rozsądku okazało się kompletnie fałszywe. Przestępował z nogi z nogi na nogę, nerwowo zerkając w stronę swojego towarzysza, który wydawał się jednak kompletnie nie interesować stanem duchowym Remusa. Wręcz przeciwnie, odkąd Lunatyk tylko mu wspomniał, całkowicie przypadkowo i całkowicie nieświadomie, o mugolskim święcie, które w niemagicznym świecie obchodzone jest od dziesięcioleci, chłopak tak się na to napalił, że jego entuzjazmem można byłoby obdarować połowę Gryfonów.
Lunatyk westchnął, chyba dziesiąty raz z kolei, i ponurym wzrokiem spojrzał w górę schodów, które prowadziły doświątyni rozpusty, dormitorium dziewczyn z VII roku. Raz hipogryfowi śmierć... Potrząsnął smętną wiązanką kwiatów, które własnoręcznie podkradł z ogródka gajowego, a które teraz niemrawo zwisały w jego dłoni. No cóż, mógł je zerwać wczoraj wieczorem, przynajmniej byłyby świeże, ale wolał to zrobić wcześniej, bo odkładając na później mógł się jeszcze rozmyślić.
Szturchnął swojego towarzysza w bok, pokazując mu gestem, że może iść pierwszy, skoro cały aż się pali, by wręcz wbiec po schodach i zaskoczyć dziewczyny swoim szarmanckim gestem. Oto, drogie panie, przykład stuprocentowego samca, który pamięta nawet o mugolskich świętach.
- Nadal nie jestem przekonany, że to dobry pomysł. Może warto poczekać, aż się rozbudzą, ubiorą i same zejdą na dół? Wiadomo, co one tam robią, jeszcze im przeszkodzimy czy coś - wzruszył ramionami w ostatnim desperackim geście przekonania kolegi do swoich racji. Zaskakiwanie dziewczyn w łóżkach nie leżało w końcu do zbyt częstych atrakcji, jakie Remus miał w swoim wilkołaczym repertuarze.
Remus Lupin uważał się za młodzieńca twardo stąpającego po ziemi, który nawet pod wpływem innych Huncwotów umiał zachować umiar i nie pakować się w idiotyczne sytuacje. Jednak dzisiaj jego przekonanie o własnym zdrowym rozsądku okazało się kompletnie fałszywe. Przestępował z nogi z nogi na nogę, nerwowo zerkając w stronę swojego towarzysza, który wydawał się jednak kompletnie nie interesować stanem duchowym Remusa. Wręcz przeciwnie, odkąd Lunatyk tylko mu wspomniał, całkowicie przypadkowo i całkowicie nieświadomie, o mugolskim święcie, które w niemagicznym świecie obchodzone jest od dziesięcioleci, chłopak tak się na to napalił, że jego entuzjazmem można byłoby obdarować połowę Gryfonów.
Lunatyk westchnął, chyba dziesiąty raz z kolei, i ponurym wzrokiem spojrzał w górę schodów, które prowadziły do
Szturchnął swojego towarzysza w bok, pokazując mu gestem, że może iść pierwszy, skoro cały aż się pali, by wręcz wbiec po schodach i zaskoczyć dziewczyny swoim szarmanckim gestem. Oto, drogie panie, przykład stuprocentowego samca, który pamięta nawet o mugolskich świętach.
- Nadal nie jestem przekonany, że to dobry pomysł. Może warto poczekać, aż się rozbudzą, ubiorą i same zejdą na dół? Wiadomo, co one tam robią, jeszcze im przeszkodzimy czy coś - wzruszył ramionami w ostatnim desperackim geście przekonania kolegi do swoich racji. Zaskakiwanie dziewczyn w łóżkach nie leżało w końcu do zbyt częstych atrakcji, jakie Remus miał w swoim wilkołaczym repertuarze.
- James Potter
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Sty 17, 2015 2:43 pm
James stał pod schodami prowadzącymi do dormitorium dziewcząt, kompletnie nie zważając na to co się dzieje z Remusem i jakie wewnętrzne walki właśnie ze sobą toczy. Zerkał czasem na niego, unosząc jedną brew do góry, jednak nie komentował jego milczenia, ani tym bardziej nerwowego przestępowania z nogi na nogę. Rogacz był odprężony, a swój plan uważał za wręcz genialny. Dowiedział się o wszystkim od Remusa i ten chyba powinien się cieszyć, że cała ta okazja spotkała się z tak dużym entuzjazmem ze strony Rogacza. Od kiedy tylko dowiedział się o czymś takim, jak dzień kobiet, nie dawał Remusowi spokoju, aż wreszcie nadeszła wielka chwila i znaleźli się przy schodach do dormitorium dziewcząt. James spojrzał na bukiet w swojej dłoni. Od rana nie chciał powiedzieć skąd go wytrzasnął.
Podniósł wzrok na Remusa i kiwnął głową, które było odzwierciedleniem niemego pytania „O co chodzi?”. Od razu zrozumiał, o co chodzi Lunatykowi, można było uznać, że porozumiewali się bez słów. James z ochotą miał już zamiar przystać na jego propozycję i wspiąć się po schodach, kiedy Remus zatrzymał go, przełamując chwilową ciszę, jaka między nimi zapadła.
- Przeszkodzimy im w łóżkowych zabawach, mówisz? – Spytał z pozorną powagą w głosie. Nachylił się do Remusa, mrużąc oczy, a kiedy się odezwał – skinął kilkukrotnie głową, na podkreślenie swoich słów. – Masz rację, lepiej zaczekajmy. – Nie minęła minuta, a James wybuchnął słowotokiem z całkiem innej beczki. – Wręczenie kwiatków w Pokoju Wspólnym, jak już będą gotowe do pójścia na śniadanie nie jest niczym interesującym ani ekscytującym. Nie bądź taki samozachowawczy, Remusie Lupinie! – Zawołał ze śmiechem i ruszył na tę nierówną bitwę ze schodami do komnat dziewczęcych.
Podniósł wzrok na Remusa i kiwnął głową, które było odzwierciedleniem niemego pytania „O co chodzi?”. Od razu zrozumiał, o co chodzi Lunatykowi, można było uznać, że porozumiewali się bez słów. James z ochotą miał już zamiar przystać na jego propozycję i wspiąć się po schodach, kiedy Remus zatrzymał go, przełamując chwilową ciszę, jaka między nimi zapadła.
- Przeszkodzimy im w łóżkowych zabawach, mówisz? – Spytał z pozorną powagą w głosie. Nachylił się do Remusa, mrużąc oczy, a kiedy się odezwał – skinął kilkukrotnie głową, na podkreślenie swoich słów. – Masz rację, lepiej zaczekajmy. – Nie minęła minuta, a James wybuchnął słowotokiem z całkiem innej beczki. – Wręczenie kwiatków w Pokoju Wspólnym, jak już będą gotowe do pójścia na śniadanie nie jest niczym interesującym ani ekscytującym. Nie bądź taki samozachowawczy, Remusie Lupinie! – Zawołał ze śmiechem i ruszył na tę nierówną bitwę ze schodami do komnat dziewczęcych.
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Sty 17, 2015 4:32 pm
Zmierzył schody uważnym spojrzeniem, jakby miały się zaraz odezwać i odwieść ich obu od tego dziwnego, choć w pewnym sensie i bardzo atrakcyjnego pomysłu. Do tej pory grupa Huncwotów słynęła raczej z robienia rzeczy, które można byłoby nazwać kawałami ocierającymi się o czystą głupotę, więc zrobienie przynajmniej jednej pozytywnej rzeczy, która nie miałaby nic wspólnego z dowcipem, wydawało się całkiem przyjemną alternatywą.
Zerknął jeszcze raz na wiązankę Jamesa, prezentującą się o niebo lepiej od tej, którą trzymał we własnej dłoni. Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć jakieś zaklęcie, którym mógłby urozmaicić smętny wygląd kwiatków, ale jak na złość nic nie przychodziło mu na myśl. Pozostawała jedynie nadzieja, że dziewczyny bardziej docenią sam gest, niż zaczną się licytować o to, która dostała ładniejszy bukiet.
Niepewnie postawił stopę na pierwszym schodku. Wciąż miał w pamięci fatalny wypadek po meczu quidditcha, a niespecjalnie podobała mu się wizja wylądowania pod schodami z innym Potterem. Gdyby miał wybór, wolałby znaleźć się we wspomnianej niezręcznej sytuacji z właścicielką a nie właścicielem tego nazwiska. Może tym razem żadna profesor nie przerwałaby im w kulminacyjnym momencie.
Na dźwięk głosu Jamesa wyrwał się z rozmyślań. Łóżkowe zabawy? On naprawdę myśli, że dziewczyny grają tam w monopol albo urządzają walki na poduszki? Biedny James, trzeba go będzie niedługo uświadomić w tej kwestii. Można mu podsunąć tę ciekawą książkę, którą Peter czyta po nocach pod kołdrą, kryjąc swoje zarumienione oblicze przed wzrokiem przyjaciół. Albo nasłać na niego Lily, w końcu nie ma jak praktyczna wiedza.
Więcej nie zdążył pomyśleć, bo James postanowił w końcu zrealizować zamysł, z którym nosił się od wielu dni. Ruszył po schodach, dumnie wspinając się coraz wyżej i pokonując już z dziesięć schodków, gdy Remus poczuł, że coś jest nie tak, bo jego wilczy instynkt zaczął dawać o sobie znać. Rozejrzał się, ale wokoło nie było absolutnie nikogo; nawet zza drzwi dormitoriów nie dochodził żaden hałas. Wzruszył ramionami i uniósł stopę, by podążyć za przyjacielem, gdy nagle rozległo się ciche szuranie, a tenże przyjaciel gwałtownie zamachał rękami i runął w dół, upadając na Remusa i zwalając go z nóg. Lunatyk jeszcze w ostatniej chwili zdążył dostrzec, że schody, które do tej pory wyglądały całkowicie niewinne, zamieniły się nagle w pochyłą drewnianą zjeżdżalnię.
Zerknął jeszcze raz na wiązankę Jamesa, prezentującą się o niebo lepiej od tej, którą trzymał we własnej dłoni. Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć jakieś zaklęcie, którym mógłby urozmaicić smętny wygląd kwiatków, ale jak na złość nic nie przychodziło mu na myśl. Pozostawała jedynie nadzieja, że dziewczyny bardziej docenią sam gest, niż zaczną się licytować o to, która dostała ładniejszy bukiet.
Niepewnie postawił stopę na pierwszym schodku. Wciąż miał w pamięci fatalny wypadek po meczu quidditcha, a niespecjalnie podobała mu się wizja wylądowania pod schodami z innym Potterem. Gdyby miał wybór, wolałby znaleźć się we wspomnianej niezręcznej sytuacji z właścicielką a nie właścicielem tego nazwiska. Może tym razem żadna profesor nie przerwałaby im w kulminacyjnym momencie.
Na dźwięk głosu Jamesa wyrwał się z rozmyślań. Łóżkowe zabawy? On naprawdę myśli, że dziewczyny grają tam w monopol albo urządzają walki na poduszki? Biedny James, trzeba go będzie niedługo uświadomić w tej kwestii. Można mu podsunąć tę ciekawą książkę, którą Peter czyta po nocach pod kołdrą, kryjąc swoje zarumienione oblicze przed wzrokiem przyjaciół. Albo nasłać na niego Lily, w końcu nie ma jak praktyczna wiedza.
Więcej nie zdążył pomyśleć, bo James postanowił w końcu zrealizować zamysł, z którym nosił się od wielu dni. Ruszył po schodach, dumnie wspinając się coraz wyżej i pokonując już z dziesięć schodków, gdy Remus poczuł, że coś jest nie tak, bo jego wilczy instynkt zaczął dawać o sobie znać. Rozejrzał się, ale wokoło nie było absolutnie nikogo; nawet zza drzwi dormitoriów nie dochodził żaden hałas. Wzruszył ramionami i uniósł stopę, by podążyć za przyjacielem, gdy nagle rozległo się ciche szuranie, a tenże przyjaciel gwałtownie zamachał rękami i runął w dół, upadając na Remusa i zwalając go z nóg. Lunatyk jeszcze w ostatniej chwili zdążył dostrzec, że schody, które do tej pory wyglądały całkowicie niewinne, zamieniły się nagle w pochyłą drewnianą zjeżdżalnię.
- Lily Evans
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Wto Sty 20, 2015 9:19 pm
Zdawała sobie sprawę z tego, że jest taki dzień, jak dzień poświęcony całkowicie kobietom. I może pamiętała mniej więcej, kiedy to jest; na pewno któregoś marca, ale po co sobie tym zawracać głowę? Przecież to było jedno z wielu mugolskich świąt, poza tym ważniejsze były przygotowania do najważniejszych egzaminów w jej życiu. Tak więc, gdy Remus i James postanowili się zebrać przed schodami prowadzącymi do dormitorium dziewcząt z VII roku, Lily zajęta była oczywiście tym, co zawsze i nie były to żadne łóżkowe zabawy z resztą współlokatorek, jak to mogło sądzić dwóch panów Huncwotów - w żadnym przypadku. Panna Evans wertowała obecnie swoje notatki z Zielarstwa, zastanawiając się, czy uda jej zapamiętać te wszystkie formułki odnośnie opieki nad poszczególnymi roślinami, zwłaszcza nad tymi, które miały bardziej skomplikowane i egzotycznie brzmiące nazwy. Ziewnęła przeciągle, kiedy znalazła się na kolejnej stronie i czuła, jak zaczynają jej ciążyć powieki. W sumie mogłaby przecież zrobić sobie krótką drzemkę i potem wrócić do nauki...przecież nic takiego by się nie stało, gdyby tak zrobiła. Sen ją tak niesamowicie kusił, niemalże jakby stał za nią i szeptał jej piękne obietnice, że to potrwa moment podczas którego doświadczy samych dobrych rzeczy i obudzi się z nową energią. Lecz jaka była pewność, czy to nie były jedynie kłamstwa?
Rudowłosa potrząsnęła głową i wtedy usłyszała jakieś dziwne hałasy, które dobiegały z Pokoju Wspólnego. Zmarszczyła czoło i posłała krótkie spojrzenie Erin, która również była w dormitorium. Poprawiła jeszcze swój zielony sweter, który był stanowczo za duży i nieco spadał jej z ramion. Otworzyła drzwi i wyszła w samą porę, żeby zobaczyć jak James ląduje na Remusie. Chciała coś powiedzieć, kiedy nagle sama z krzykiem zjechała na sam dół wprost na Pottera. Nie zauważyła kwiatów w ich rękach, zamiast tego zaczęła uderzać pięściami po klatce piersiowej okularnika.
- Co..Ty...sobie...wyobrażasz? - Zaczęła wyrzucać z siebie dziewczyna, ledwo łapiąc oddech i rzucając jeszcze przelotne spojrzenie na Lupina. - Rozumiem jeszcze, że on mógłby nie wiedzieć, co jest zapisane w szkolnym regulaminie, ale Ty, Remusie? Ty doskonale powinieneś zdawać sobie sprawę...i och!
Nagle zielone tęczówki zauważyły kwiaty, które miał w ręku chłopak. Zakłopotana, przygryzła dolną wargę i spojrzała również na bukiet Pottera.
- Och.
Nie wiedziała co jeszcze mogłaby powiedzieć. Zapomniała nawet o tym, że leży przecież, jakby nie patrzeć na dwóch Gryfonach i nawet nie próbuje się podnieść, co zapewne musiało wyglądać bardzo dziwnie.
Rudowłosa potrząsnęła głową i wtedy usłyszała jakieś dziwne hałasy, które dobiegały z Pokoju Wspólnego. Zmarszczyła czoło i posłała krótkie spojrzenie Erin, która również była w dormitorium. Poprawiła jeszcze swój zielony sweter, który był stanowczo za duży i nieco spadał jej z ramion. Otworzyła drzwi i wyszła w samą porę, żeby zobaczyć jak James ląduje na Remusie. Chciała coś powiedzieć, kiedy nagle sama z krzykiem zjechała na sam dół wprost na Pottera. Nie zauważyła kwiatów w ich rękach, zamiast tego zaczęła uderzać pięściami po klatce piersiowej okularnika.
- Co..Ty...sobie...wyobrażasz? - Zaczęła wyrzucać z siebie dziewczyna, ledwo łapiąc oddech i rzucając jeszcze przelotne spojrzenie na Lupina. - Rozumiem jeszcze, że on mógłby nie wiedzieć, co jest zapisane w szkolnym regulaminie, ale Ty, Remusie? Ty doskonale powinieneś zdawać sobie sprawę...i och!
Nagle zielone tęczówki zauważyły kwiaty, które miał w ręku chłopak. Zakłopotana, przygryzła dolną wargę i spojrzała również na bukiet Pottera.
- Och.
Nie wiedziała co jeszcze mogłaby powiedzieć. Zapomniała nawet o tym, że leży przecież, jakby nie patrzeć na dwóch Gryfonach i nawet nie próbuje się podnieść, co zapewne musiało wyglądać bardzo dziwnie.
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Sty 24, 2015 7:25 pm
Doskonale zdawał sobie sprawę, że ta niebezpieczna wyprawa w celu odkrycia tajemniczego lądu pod postacią dziewczęcego dormitorium była naszpikowana pułapkami. Świetnie też wiedział, że zamkowe schody mają wręcz perwersyjną przyjemność z robienia uczniom kawałów. I tak, był idealnie zorientowany w zakazach, jakie dotyczyły kwestii moralnego zachowania w Hogwarcie, ale... na zwiędniętą laskę Merlina, nie spodziewał się, że to wszystko skumuje się tak nagle. Któż mógłby się spodziewać, że "Nie zezwala się chłopcom na odwiedzanie damskich dormitoriów" oznaczać będzie "Jeśli twoja stopa stanie na schodku prowadzącym do dziewczęcych sypialni, kilka sekund później będziesz kastratem". Taki zapis regulaminu z pewnością o wiele bardziej by przemówił do chłopięcej wyobraźni, a już na pewno powstrzymał pewnych dwóch Gryfonów przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.
Zdusił w sobie uwagę, że rodzina Potterów ma chyba jakiś dziwny fetysz, by ze swoimi przyjaciółmi spotykać się w pozycjach leżących na lub pod schodami. Zaparł się nogami o podłogę, próbując zrzucić z siebie Jamesa, gdy ułamek sekundy później coś ciężkiego jeszcze mocniej przygniotło go do ziemi sprawiając, że Remus gwałtownie zaczął łapać powietrze. Na drugie uderzenie nie był w żaden sposób przygotowany i poczuł okropny ból w klatce piersiowej, w którą wbił się łokieć Pottera. Gdyby Remus myślał teraz sensownie, zapewne od razu odrzuciłby bukiet na bok, szczególnie że teraz pewnie i tak do niczego się on nie nadawał, i po prostu zepchnął z siebie przyjaciela wraz z niespodziewanym gościem, który uzupełniał ich leżące trio.
- Z chęcią porozmawiam o zapisach szkolnego regulaminu, Lily - wydusił w końcu z siebie, gdy udało mu się złapać oddech, a łokieć Jamesa znalazł się w poza jego ciałem. - Ale byłbym wdzięczny, gdybyś zabrała swój tyłek z Pottera, bo o ile wam dwojgu może to sprawiać jakąś perwersyjną przyjemność, o tyle ja nie przywykłem do bycia na dole.
Tak naprawdę w większe przerażenie wprawiała go świadomość, że z drzwi, przez które chwilę temu przeszła Evans, może się nagle wynurzyć głowa Erin. Nawet nie chciał się zastanawiać nad tym, jak wytłumaczyłby jej całą plątaninę rąk i nóg, której był częścią. "O, cześć Erin, właśnie sobie leżę i podpowiadam Jamesowi, co ma robić, gdy jest sam na sam z Evans, ale nie przejmuj się, już kończymy i możemy iść na spacer."
Zdusił w sobie uwagę, że rodzina Potterów ma chyba jakiś dziwny fetysz, by ze swoimi przyjaciółmi spotykać się w pozycjach leżących na lub pod schodami. Zaparł się nogami o podłogę, próbując zrzucić z siebie Jamesa, gdy ułamek sekundy później coś ciężkiego jeszcze mocniej przygniotło go do ziemi sprawiając, że Remus gwałtownie zaczął łapać powietrze. Na drugie uderzenie nie był w żaden sposób przygotowany i poczuł okropny ból w klatce piersiowej, w którą wbił się łokieć Pottera. Gdyby Remus myślał teraz sensownie, zapewne od razu odrzuciłby bukiet na bok, szczególnie że teraz pewnie i tak do niczego się on nie nadawał, i po prostu zepchnął z siebie przyjaciela wraz z niespodziewanym gościem, który uzupełniał ich leżące trio.
- Z chęcią porozmawiam o zapisach szkolnego regulaminu, Lily - wydusił w końcu z siebie, gdy udało mu się złapać oddech, a łokieć Jamesa znalazł się w poza jego ciałem. - Ale byłbym wdzięczny, gdybyś zabrała swój tyłek z Pottera, bo o ile wam dwojgu może to sprawiać jakąś perwersyjną przyjemność, o tyle ja nie przywykłem do bycia na dole.
Tak naprawdę w większe przerażenie wprawiała go świadomość, że z drzwi, przez które chwilę temu przeszła Evans, może się nagle wynurzyć głowa Erin. Nawet nie chciał się zastanawiać nad tym, jak wytłumaczyłby jej całą plątaninę rąk i nóg, której był częścią. "O, cześć Erin, właśnie sobie leżę i podpowiadam Jamesowi, co ma robić, gdy jest sam na sam z Evans, ale nie przejmuj się, już kończymy i możemy iść na spacer."
- Erin Potter
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pią Sty 30, 2015 1:48 pm
Czarnowłosa ostatnio większość swego wolnego czasu spędzała na spaniu w dormitorium. No, może nie na samym spaniu, ale na czymś w rodzaju popołudniowych drzemek, kiedy to nie chciało jej się kompletnie nic poza opierdzielaniem się. Teraz było podobnie - leżała na boku, przykryta bordowym, ciepłym kocem, a jej długie włosy zdołały niemalże całkowicie zasłonić jej twarz, oblewając ją falą kruczoczarnych kosmyków. Przymknęła oczy i czuwała tak, wsłuchując się jedynie w ciche dźwięki dobiegające od czynności, jakie wykonywała wówczas Lily. Nie przeszkadzały sobie nawzajem - w końcu obie były teraz zajęte czymś innym.
Jednak kiedy do uszu Erin dobiegł nagle odgłos podniesienia się z łóżka, a następnie stawianych kroków w kierunku drzwi, Gryfonka otworzyła leniwie oczy i powędrowała swym wzrokiem za sylwetką rudowłosej. I nagle...
Postać Evans runęła w dół z ogromnym hukiem.
Potter zerwała się z łóżka jak oparzona, szybko podbiegając do drzwi, by móc jak najszybciej udzielić swej przyjaciółce pomocy; automatycznie zamarła jednak w progu, kiedy to jej oczom ukazał się najdziwniejszy i jednocześnie najbardziej komiczny widok, jaki można było sobie wtedy wyobrazić.
Lily, niczym jedyna słuszna władczyni, zajmowała miejsce na samym szczycie swoistej ludzkiej piramidy; wywyższona ponad swymi nędznymi sługami, jakimi byli - kolejno - jej brat (któremu zapewne sytuacja ta bardzo odpowiadała, nawet mimo wszechobecnego poobijania i siniaków), a następnie... Remus. Mało tego, Remus, który nadal usilnie trzymał w swej dłoni coś, co miało chyba przypominać bukiet kwiatów.
Potter, krzyżując ręce na piersi z ogromną satysfakcją, oparła się jednym ramieniem o futrynę drzwi i posłała w ich kierunku zadziorny uśmieszek.
- No, no, no... Lilka, ja rozumiem, że jesteś spragniona mojego kochanego braciszka, ale może nie od razu w trójkącie? Nie sądzę, żeby Remus był z tego faktu zadowolony...
To mówiąc, parsknęła śmiechem i wróciła do dormitorium po swoją miotłę. Nie zamierzała dokładać im bólu poprzez sturlanie się wprost na nich, poturbowali się już i tak wystarczająco mocno. Niby istniała możliwość zwyczajnej zamiany w kruka, no ale... Lily przecież nie miała o niczym pojęcia. Nie wspominając już o spojrzeniach innych uczniów.
Toteż, wróciwszy z miotłą, usiadła na nią i zleciała w dół, lądując tuż przy nich. Odłożyła ją na bok, po czym sięgnęła dłonią w kierunku Evans, chcąc pomóc jej wstać; to samo uczyniła z Jamesem, a na samym końcu z Remusem. Kiedy jednak dotknęła jego dłoni, poczuła dziwne mrowienie gdzieś w środku. Zdaje się wręcz, że na chwilę zastopowała swą czynność, gubiąc się gdzieś w czasoprzestrzeni - zupełnie tak, jakby chciała przedłużyć ją najdłużej jak się tylko da.
Kiedy napotkała jego wzrok, speszyła się lekko i wbiła spojrzenie w podłogę, nerwowo poprawiając swe roztrzepane włosy. Ich relacja wciąż nie była do końca określona - nie wiedziała, czego tak naprawdę może od niego oczekiwać ani też tego, czego tak naprawdę od niej chciał. Nie byli razem, nikt przecież jej tego nie zagwarantował... brakowało jej konkretów. Brakowało jej precyzyjnie określonych więzi, chciała stać na pewnym, twardym gruncie, nie na lodzie, który w każdej chwili może się pod nią zawalić.
Przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się do nich wszystkich lekko.
Jednak kiedy do uszu Erin dobiegł nagle odgłos podniesienia się z łóżka, a następnie stawianych kroków w kierunku drzwi, Gryfonka otworzyła leniwie oczy i powędrowała swym wzrokiem za sylwetką rudowłosej. I nagle...
Postać Evans runęła w dół z ogromnym hukiem.
Potter zerwała się z łóżka jak oparzona, szybko podbiegając do drzwi, by móc jak najszybciej udzielić swej przyjaciółce pomocy; automatycznie zamarła jednak w progu, kiedy to jej oczom ukazał się najdziwniejszy i jednocześnie najbardziej komiczny widok, jaki można było sobie wtedy wyobrazić.
Lily, niczym jedyna słuszna władczyni, zajmowała miejsce na samym szczycie swoistej ludzkiej piramidy; wywyższona ponad swymi nędznymi sługami, jakimi byli - kolejno - jej brat (któremu zapewne sytuacja ta bardzo odpowiadała, nawet mimo wszechobecnego poobijania i siniaków), a następnie... Remus. Mało tego, Remus, który nadal usilnie trzymał w swej dłoni coś, co miało chyba przypominać bukiet kwiatów.
Potter, krzyżując ręce na piersi z ogromną satysfakcją, oparła się jednym ramieniem o futrynę drzwi i posłała w ich kierunku zadziorny uśmieszek.
- No, no, no... Lilka, ja rozumiem, że jesteś spragniona mojego kochanego braciszka, ale może nie od razu w trójkącie? Nie sądzę, żeby Remus był z tego faktu zadowolony...
To mówiąc, parsknęła śmiechem i wróciła do dormitorium po swoją miotłę. Nie zamierzała dokładać im bólu poprzez sturlanie się wprost na nich, poturbowali się już i tak wystarczająco mocno. Niby istniała możliwość zwyczajnej zamiany w kruka, no ale... Lily przecież nie miała o niczym pojęcia. Nie wspominając już o spojrzeniach innych uczniów.
Toteż, wróciwszy z miotłą, usiadła na nią i zleciała w dół, lądując tuż przy nich. Odłożyła ją na bok, po czym sięgnęła dłonią w kierunku Evans, chcąc pomóc jej wstać; to samo uczyniła z Jamesem, a na samym końcu z Remusem. Kiedy jednak dotknęła jego dłoni, poczuła dziwne mrowienie gdzieś w środku. Zdaje się wręcz, że na chwilę zastopowała swą czynność, gubiąc się gdzieś w czasoprzestrzeni - zupełnie tak, jakby chciała przedłużyć ją najdłużej jak się tylko da.
Kiedy napotkała jego wzrok, speszyła się lekko i wbiła spojrzenie w podłogę, nerwowo poprawiając swe roztrzepane włosy. Ich relacja wciąż nie była do końca określona - nie wiedziała, czego tak naprawdę może od niego oczekiwać ani też tego, czego tak naprawdę od niej chciał. Nie byli razem, nikt przecież jej tego nie zagwarantował... brakowało jej konkretów. Brakowało jej precyzyjnie określonych więzi, chciała stać na pewnym, twardym gruncie, nie na lodzie, który w każdej chwili może się pod nią zawalić.
Przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się do nich wszystkich lekko.
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Pią Sty 30, 2015 2:30 pm
Ledwo co zdążył wydusić swoją skromną kwestię, wkładając w nią całą złośliwość, na jaką było go stać (a która oscylowała gdzieś koło poziomu zerowego), na górze ex-schodów zapanowało kolejne poruszenie. Tym razem jednak na szczęście nikt nie dołączył do ich zabawnego trio i nie stał się kolejnym składnikiem gryfońskiej kanapki, za co Remus całym sobą dziękował Merlinowi. Jakoś nie bardzo podobało mu się tworzenie dolnej warstwy bezwładnej plątaniny rąk i nóg i choć jednocześnie w żadnym wypadku nie zazdrościł Jamesowi jego położenia w tej chwili, to musiał przyznać, że było zdecydowanie lepsze.
Miał już w geście desperacji zacząć się wyczołgiwać spod przyjaciela, gdy z góry dobiegł go dźwięk głosu, po którym Remus dosłownie zamarł. I to zamarł tak dramatycznie i przesadnie, że nie tylko sprawiał wrażenie spetryfikowanego, kompletnie nie reagując na szarpiącego się Jamesa, który ponownie wbił mu łokieć w brzuch. Przed Remusowymi oczami stanęło właśnie całe życie, na czele z najbardziej absurdalnymi, głupimi i wstydliwymi sytuacjami, jakich był uczestnikiem. Teraz jednak był pewien, że ósmego marca tegoż roku będzie mógł wsadzić na sam szczyt tej listy. Zamknął oczy, po raz kolejny dziękując Merlinowi, tym razem jednak za to, że nie musiał patrzeć w twarz dziewczyny, której słowa pomknęły w dół schodów i jak igiełki wbijały się w jego uszy.
Mimo że cała sytuacja, odkąd James stanął na schodku do chwili, gdy Remus ujrzał obok siebie stopy Erin zsiadającej z miotły, trwała trochę ponad minutę, młody wilkołak był przekonany, że właśnie minęło najbardziej idiotyczne tysiąclecie jego ziemskiego życia. I nie miał tu znaczenia fakt, że był całkowicie niewinny i mógł swobodnie zrzucić winę na Pottera. Gdyby zaczął się tłumaczyć, próbując choć w minimalnym stopniu odzyskać twarz, byłoby to jeszcze bardziej podejrzane i przypuszczał, że dałoby właśnie odwrotny skutek. Wolał więc milczeć, patrząc jak Erin po kolei podnosi z niego zwłoki Lily i Jamesa, na końcu sięgając po niego. Nie był pewien, jakim cudem zdołał unieść rękę i zacisnąć palce na jej drobnej dłoni, bo uczucie dziwnego paraliżu wcale nie chciało minąć.
- Dzięki - chciał mruknąć, całkowicie pewien, że mu się to nie uda, ale ku jego własnemu zaskoczeniu głos brzmiał całkiem normalnie. Oczywiście jeśli nie liczyć drobnych kryształków zakłopotania, którego brzmienia nie dało się opanować. Puścił w końcu jej dłoń, nie przedłużając dłużej niepokojącego go dotyku i machinalnie sięgnął lewą dłonią do włosów, jak zawsze, gdy był zdenerwowany. Szczególnie że teraz zdenerwowanie łączyło się z poczuciem wstydu, tworząc naprawdę nieciekawą mieszankę.
Dopiero gdy coś miękkiego uderzyło go w twarz, przesuwając się po czole i zjeżdżając na policzek, zauważył, że coś jest nie tak. Pomięta wiązanka kwiatów, którą chwilę wcześniej z taką dumą dzierżył w dłoni, stanowiła teraz mizerne tło całej sytuacji. Zamknął oczy, ostatkiem sił panując nad sobą, by nie ukryć twarzy w dłoniach i nie poddać się typowo nastoletniej rozpaczy. Dlaczego zawsze, ale to zawsze i zawsze, każdy plan pobawienia się w szarmanckiego Gryfona musi się kończyć tak dramatyczną porażką? Nie dość, że nie miał absolutnie żadnego doświadczenia w kontaktach z dziewczynami, to już gdy zbierze w sobie dość odwagi, finał całej historii kończy się na publicznym upokorzeniu.
- Hm... tak... zdaje się, że schody nie za bardzo mnie lubią - powiedział w końcu, łapiąc wzrokiem spojrzenie Erin. - Chociaż może to akurat wina jakiejś klątwy Potterów, czy coś - dodał zaraz, pozwalając sobie nawet na delikatny uśmiech, by choć w części rozładować całą sytuację. Właściwie śmiech nie był takim złym wyjściem; w końcu w tym durnym zdarzeniu brały udział osoby, które się doskonale znały i które od samego początku powinny to potraktować z dużą dawką humoru. Ale w takim razie dlaczego Remus na widok siostry swojego przyjaciela mógł zdobyć się tylko na lekki uśmiech?
Miał już w geście desperacji zacząć się wyczołgiwać spod przyjaciela, gdy z góry dobiegł go dźwięk głosu, po którym Remus dosłownie zamarł. I to zamarł tak dramatycznie i przesadnie, że nie tylko sprawiał wrażenie spetryfikowanego, kompletnie nie reagując na szarpiącego się Jamesa, który ponownie wbił mu łokieć w brzuch. Przed Remusowymi oczami stanęło właśnie całe życie, na czele z najbardziej absurdalnymi, głupimi i wstydliwymi sytuacjami, jakich był uczestnikiem. Teraz jednak był pewien, że ósmego marca tegoż roku będzie mógł wsadzić na sam szczyt tej listy. Zamknął oczy, po raz kolejny dziękując Merlinowi, tym razem jednak za to, że nie musiał patrzeć w twarz dziewczyny, której słowa pomknęły w dół schodów i jak igiełki wbijały się w jego uszy.
Mimo że cała sytuacja, odkąd James stanął na schodku do chwili, gdy Remus ujrzał obok siebie stopy Erin zsiadającej z miotły, trwała trochę ponad minutę, młody wilkołak był przekonany, że właśnie minęło najbardziej idiotyczne tysiąclecie jego ziemskiego życia. I nie miał tu znaczenia fakt, że był całkowicie niewinny i mógł swobodnie zrzucić winę na Pottera. Gdyby zaczął się tłumaczyć, próbując choć w minimalnym stopniu odzyskać twarz, byłoby to jeszcze bardziej podejrzane i przypuszczał, że dałoby właśnie odwrotny skutek. Wolał więc milczeć, patrząc jak Erin po kolei podnosi z niego zwłoki Lily i Jamesa, na końcu sięgając po niego. Nie był pewien, jakim cudem zdołał unieść rękę i zacisnąć palce na jej drobnej dłoni, bo uczucie dziwnego paraliżu wcale nie chciało minąć.
- Dzięki - chciał mruknąć, całkowicie pewien, że mu się to nie uda, ale ku jego własnemu zaskoczeniu głos brzmiał całkiem normalnie. Oczywiście jeśli nie liczyć drobnych kryształków zakłopotania, którego brzmienia nie dało się opanować. Puścił w końcu jej dłoń, nie przedłużając dłużej niepokojącego go dotyku i machinalnie sięgnął lewą dłonią do włosów, jak zawsze, gdy był zdenerwowany. Szczególnie że teraz zdenerwowanie łączyło się z poczuciem wstydu, tworząc naprawdę nieciekawą mieszankę.
Dopiero gdy coś miękkiego uderzyło go w twarz, przesuwając się po czole i zjeżdżając na policzek, zauważył, że coś jest nie tak. Pomięta wiązanka kwiatów, którą chwilę wcześniej z taką dumą dzierżył w dłoni, stanowiła teraz mizerne tło całej sytuacji. Zamknął oczy, ostatkiem sił panując nad sobą, by nie ukryć twarzy w dłoniach i nie poddać się typowo nastoletniej rozpaczy. Dlaczego zawsze, ale to zawsze i zawsze, każdy plan pobawienia się w szarmanckiego Gryfona musi się kończyć tak dramatyczną porażką? Nie dość, że nie miał absolutnie żadnego doświadczenia w kontaktach z dziewczynami, to już gdy zbierze w sobie dość odwagi, finał całej historii kończy się na publicznym upokorzeniu.
- Hm... tak... zdaje się, że schody nie za bardzo mnie lubią - powiedział w końcu, łapiąc wzrokiem spojrzenie Erin. - Chociaż może to akurat wina jakiejś klątwy Potterów, czy coś - dodał zaraz, pozwalając sobie nawet na delikatny uśmiech, by choć w części rozładować całą sytuację. Właściwie śmiech nie był takim złym wyjściem; w końcu w tym durnym zdarzeniu brały udział osoby, które się doskonale znały i które od samego początku powinny to potraktować z dużą dawką humoru. Ale w takim razie dlaczego Remus na widok siostry swojego przyjaciela mógł zdobyć się tylko na lekki uśmiech?
- Lily Evans
Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku
Sob Sty 31, 2015 1:41 am
Czasami się zastanawiała nad tym, czy płeć męska w ogóle myśli. Bo jak można nawet nie domyślać się tego, że istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że jednak jakieś zaklęcia ochronne zostały rzucone by nie kusić losu! Dla niej wydawało się to wręcz oczywiste, zwłaszcza że była nawet bodajże wzmianka w „Historii Hogwartu”, którą starannie przestudiowała już w pierwszych latach nauki w szkole. Oczywiście przez swoje rozkojarzenie sama wpadła w sidła tej pułapki i wiadomo, jak to się skończyło. Obecnie sytuacja nie przedstawiała się za ciekawie, zwłaszcza że jakby nie patrzeć leżała na Potterze, który był na Remusie. Chroń Nas, Merlinie. Oczywiście, kiedy rozsądny Lupin się do niej zwrócił, przypominając przy okazji o tym, że może przecież się podnieść, Evans niemalże się walnęła otwartą dłonią w czoło. Nawet nie zwróciła uwagii na całą kwestię, którą wyrzucił z siebie blondyn. Posłała tylko przepraszający uśmiech w stronę chłopaka i spróbowała jakoś uwolnić się z tej dziwnej gryfońskiej mieszanki. Niestety, w wyniku jakiegoś kosmicznego pecha, zahaczyła o coś – najprawdopodobniej o dużą stopę Pottera – i znowu wylądowała na nich plackiem.
- Yhhhh – zdołała z siebie wykrztusić rudowłosa, mając wielką ochotę zrzucić całą winę na okularnika. W końcu to do niego należały te płetwy! Jednak wystarczył jeden rzut oka na trzymany w jego ręce bukiecik by nawet jej serce nieco zmiękło. Powstrzymała się jednak przed kąśliwym komentarzem i wypuściła sfrustrowana powietrze z płuc, zastanawiając się nad kolejną próbą podniesienia się. I wtedy usłyszała pewien bardzo znany jej głos, należący do jej najlepszej przyjaciółki. Posłała coś na kształt uśmiechu w stronę dziewczyny; w jej oczach jednak czaiło się nieme błaganie o pomoc.
- Ratuj mnie lepiej, taka bliskość jest przerażająca i coś czuję, że Twój braciszek zaraz mnie zgwałci swoim kolanem. Proszęęęę! – Jej głos był niemalże płaczliwy. Gdyby nie była elementem tej komicznej konstrukcji pewnie sama by się zaśmiała. Obecnie jednak nie było Lily zbytnio do śmiechu – ona była wręcz przerażona! Odnośnie tego, że Erin zamieniała się w kruka i pomagała Remusowi nie miała żadnego pojęcia. Wiedziała jedynie o tym, że Syriusz przemienia się w czarnego psa. A co z całą resztą? Pozostały jedynie domysły. Z wdzięcznością przyjęła dłoń Potter i podniosła się szybko, niemalże lądując w jej ramionach. Posłała jej uśmiech i stanęła z boku, byleby dalej od Jamesa i Remusa by przypadkiem znowu na nich nie wylądować. Kiedy Erin pomogła wstać Lupinowi, Evans z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się tej dwójce, zastanawiając się czy przypadkiem ostatnio nie doszło do czegoś między nimi. Czarnowłosa bowiem milczała w tej kwestii, jak zaklęta, a Lily nie należała do osób, które by naciskały na kogokolwiek. No może nie licząc dzisiejszej „gryfońskiej kanapki”.
- Yhhhh – zdołała z siebie wykrztusić rudowłosa, mając wielką ochotę zrzucić całą winę na okularnika. W końcu to do niego należały te płetwy! Jednak wystarczył jeden rzut oka na trzymany w jego ręce bukiecik by nawet jej serce nieco zmiękło. Powstrzymała się jednak przed kąśliwym komentarzem i wypuściła sfrustrowana powietrze z płuc, zastanawiając się nad kolejną próbą podniesienia się. I wtedy usłyszała pewien bardzo znany jej głos, należący do jej najlepszej przyjaciółki. Posłała coś na kształt uśmiechu w stronę dziewczyny; w jej oczach jednak czaiło się nieme błaganie o pomoc.
- Ratuj mnie lepiej, taka bliskość jest przerażająca i coś czuję, że Twój braciszek zaraz mnie zgwałci swoim kolanem. Proszęęęę! – Jej głos był niemalże płaczliwy. Gdyby nie była elementem tej komicznej konstrukcji pewnie sama by się zaśmiała. Obecnie jednak nie było Lily zbytnio do śmiechu – ona była wręcz przerażona! Odnośnie tego, że Erin zamieniała się w kruka i pomagała Remusowi nie miała żadnego pojęcia. Wiedziała jedynie o tym, że Syriusz przemienia się w czarnego psa. A co z całą resztą? Pozostały jedynie domysły. Z wdzięcznością przyjęła dłoń Potter i podniosła się szybko, niemalże lądując w jej ramionach. Posłała jej uśmiech i stanęła z boku, byleby dalej od Jamesa i Remusa by przypadkiem znowu na nich nie wylądować. Kiedy Erin pomogła wstać Lupinowi, Evans z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się tej dwójce, zastanawiając się czy przypadkiem ostatnio nie doszło do czegoś między nimi. Czarnowłosa bowiem milczała w tej kwestii, jak zaklęta, a Lily nie należała do osób, które by naciskały na kogokolwiek. No może nie licząc dzisiejszej „gryfońskiej kanapki”.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach