Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Dormitorium dziewcząt z VII roku

Pon Wrz 02, 2013 2:12 pm
Dormitorium dziewcząt
W dormitorium znajduje się:
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Sob Kwi 11, 2015 8:53 pm
Cierpkość myśli w ostatnich dniach znacząco się podniosła, budząc w samej Rockers nie najlepsze wahania nastrojów; w jednej chwili z absurdalnej szaleńczej radości zostawał tylko pusty smutek - niezaspokojony emocjonalny głód, który wypełniał ją od środka paskudnymi oparami toksycznego kwasu. To wraz z dymem papierosów, które w tempie ekspresowym wypalała po cichu w różnych częściach zamku, sprawiało że coraz częściej miała napady kaszlu, a jej głos brzmiał, jakby wciąż nie spała i żyła na samym alkoholu - był właśnie w tym nieprzyjemnym, zachrypniętym ponad przyjęte normy stanie. Miała jednak te parszywe szczęście, że był weekend i żadne zajęcia ją nie dotyczyły. Mogła więc błądzić po opuszczonych miejscach w zamku, próbując odnaleźć sobie jakikolwiek kąt.
Jakby to było takie proste, prawda? Heh, niezmiernie potrafi to rozbawić, kiedy spojrzy się na to poprzez pryzmat ostatnich wydarzeń.
Jej role zmieniały się w niczym dziwacznym kalejdoskopie; wpierw była uczennicą, potem Królową Kier, która goniła Kota z Cheshire, a następnie Zwycięstwem na błoniach, które pociągnęło za sobą tłum. Posłużyło się tymi wszystkimi  bezimiennymi twarzami by zostać w swe ręce dwie głowy.
Dostała się jednakże ta jedna.
I zamiast poczuć słodkawy smak spełnienia na swym podniebieniu, poczuła jak obumarłe, kościste dłonie zaciskają się na jej barkach, sycząc jej do ucha obietnice zarówno kłamliwe, jak i przeraźliwie prawdziwe.
Była przeklętą, która miała Jego krew na swych dłoniach, naiwnie wierząc w to, że to co zrobiła, miało prawo zwać się zwróceniem wolności. Jemu. Ale różdżka i ten zniszczony portret wewnętrznej jej, świadczyły o czymś zupełnie innym. I na dodatek chyba nie czuła się na siłach by spróbować coś w tym kierunku zrobić.
Jej rozum był zresztą w opłakanym stanie przez podziękowania Shane'a, tak jakby wraz z ostatnim stwierdzeniem przekazał jej jeszcze większą dawkę szaleństwa, które atakowało ją i wbijało swe macki mocniej w mózg by przejąć kontrolę. Zdawać się nawet mogło, że Collins był wszędzie, domagając się jej uwagi.
Chore. Chore. Popierdolone.
Leżała więc teraz na łóżku, obracając przez kilka chwil małą fiolkę z srebrnobiałym wspomnieniem. Ostatnim wspomnieniem Wojny. Niebieskie chmurne tęczówki z pewnym roztargnieniem obserwowały te dziwne ruchy "substancji" po szklanych ściankach, która była niczym kawałek mgły uwięzionej w małym więzieniu. Po chwili, z niechęcią, schowała fiolkę do swojej szuflady, mając nadzieję, że uda jej się w końcu odkryć, co te wspomnienie zawiera. Chwyciła więc za swoją różdżkę i zaczęła obracać ją w chudych długich palcach, zastanawiając się czy będzie zdolna znaleźć cokolwiek, co pomoże jej w pozbyciu śladów. Wypadałoby zadbać też o swój tyłek, czyż nie?
Jak dobrze, że była tutaj sama...
Jak dobrze.
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Nie Kwi 12, 2015 8:54 pm
Powrót z wypadu był przeżyciem niezapomnianym. Aby wrócić z wioski czarodziejów, należało przejść przez błonia, to fakt powszechnie znany, jednak nawet mimo tego, że byli poprowadzeni daleko od samego miejsca bitwy, to nawet z takiej odległości można było coś dostrzec, a co więcej - poczuć. Intensywny zapach palonych włosów.
Już po przekroczeniu progu Hogwartu została zalana masą plotek, słów oburzenia, jakichś konspiracyjnych podszeptów. Nie chciała wypytywać ludzi na korytarzach, a prawdziwy stos informacji otrzymała dopiero po przekroczeniu progu dormitorium.
Rockers.
Black.
Błonia.
Podburzanie.
Cholera.
Collinsowie nie żyją. Porąbane trojaczki Collins nie żyją. Trzeba było przyznać, cholerna niespodzianka. Co więcej, zgadnijcie na kogo padały wszystkie podejrzenia. Wszyscy znali nieprzewidywalność Caroline. Lyrae znała ją lepiej niż inni, jakby nie patrzeć, kisiła się z nią w jednym pokoju, dzień w dzień ciągle od siedmiu lat. Lepiej niż inni, to prawda, ale nie mogła stwierdzić, że dobrze. Ona nie była osobą, którą się poznaje tak po prostu. Sądzisz, że już ją rozgryzłaś, a tu bach, robi coś takiego.
Mówią, że przebiło ją wielkim kolcem.
Drzwi do dormitorium otworzyły się. Rozległ się szurający odgłod kroków, zupełnie jakby osoba, która je wykonywała robiła to zupełnie niechętnie, bez życia. Tak właśnie brzmiały kroki Fletcherówny. Jej ciemne, bystre oczy mimowolnie najpierw powędrowały na łóżko, w którym siedem lat sypiała dziewczyna, której imię nieczęsto było daje jej słyszeć. J. Było złożone, schludne, a wokół niego nie walało się nic niepotrzebnego. Zupełnie tak, jakby wiedziała, że już do niego nie wróci.
Śmiechu warte. Kto by chciał iść na śmierć? To wydarzenie mówiło tylko, że wielkie rody upadają. Upadają równie szybko, co szlamy, co mieszańcy i co zdrajcy. Ona też tak w końcu skończy, ale wierzcie mi... Lyrae umiała trzymać się życia kurczowo jak nikt inny.
Podobno spłonęła żywcem.
Podeszła do swojego łóżka i rzuciła na niego płaszcz z zielonymi guzikami, przeczesała dłonią ciemne, faliste włosy. Co ona zrobiłaby, gdyby miała okazję stać przed Rockers, kiedy, jak to mówili inni Śligoni, odwaliło jej i zachciała się z nimi pojedynkować? Sama nie wiedziała. To trzeba przeżyć. Trzeba poczuć jej chęci.
Spojrzała w stronę łóżka Caroline. Oczy w kolorze ciepłej czekolady spotkały się wtedy z chmurnymi, błękitnymi tęczkówkami.
I już wiedziała.
Słyszałem, że wypaliło mu serce od środka...
Jak to jest czuć nienawiść? Jak bardzo zakorzenione wewnątrz człowieka, wypalające uczucie musi to być, aby nienawidzić. Za cokolwiek. Za krzywdę, za istnienie, za emocje...
Za to, że ktoś odchodzi.
Zareagowała uśmiechem, kompletnie nieodgadnonym, oscylującym na granicy tego numer 4, czyli wiem coś, co mogę wykorzystać, a tym numer 9 - cholernie cieszę sie, że nie przeżywam tego co ty.. Nie wiedziała, czy Rockers zna którykolwiek z nich, ale żaden z nich nie był prowokujący.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Pon Kwi 13, 2015 9:53 pm
Oddaliła się z błoń, jak najprędzej, starając się nie zwracać na siebie żadnej uwagi. Na szczęście eliksirowa mieszanka dała jej tę szansę by oddalić się bez zbędnego zainteresowania. I tyle tego dobrego w całym morzu potępienia, które zaczęło ją pochłaniać. Ciało, które utrzymywało się na powierzchni, zaczęło nagle opadać na dno. Nic dziwnego, prawda? W końcu zapracowała sobie na to niezwykle ciężko swoimi czynami. W swej egoistycznej potrzebie cierpienia, przegapiła to, co mogłoby przynieść poszukiwane przez nią ukojenie, które być może później zaowocowałoby wolnością.
Ten dzień na długo zapisze się w jej pamięci – być może na zawsze i będzie wracać do tej szaleńczej twarzy błazna w chwili gdy pogodził się z tym, że umrze.
I oddał się jej.
Bez słowa sprzeciwu.
Świadomość prawdopodobnych konsekwencji, jakoś nie potrafiła do niej w pełni dotrzeć. Zbyt skupiła się na samej granicy, którą przekroczyła.
Wszystko ma cenę.
Nie oczekiwała, że inni zrozumieją, co siedzi w jej środku; czym dokładnie się kierowała w swych poczynaniach. Nie oczekiwała tego. Nie liczyła na jakiekolwiek zrozumienie.
Robiła to dla siebie. Dla swojego doskonałego świata.
Poznać..? Nie bawmy się w niepotrzebne sentymenty – możesz próbować zaprzeczyć, ale wyczuwam je w Tobie – i próbę wytłumaczenia sobie całej tej sytuacji w rozsądny sposób.
Ależ, to nie nastąpi, bo takie racjonalne wytłumaczenie nie istnieje.
Doszło do momentu, kiedy potwór zaczął karmić się jej obecnym cierpieniem i pustką.
Była pusta.
Ogłupiona przez swą maniakalną radość, która wyciskała z niej łzy.
Ale i one wyschły po jakimś czasie. Jedna noc zupełnie wystarczyła.
Od tak.
Leniwe spojrzenie przesunęło się na schludne łóżko J., która zapamięta, jak pokrzywioną marionetkę poplamioną krwistą farbą i obrzydliwym śluzem, który nawet po śmierci wypływał jej z warg.
Ale czy to ważne?
C. również mogła tu nie wrócić, a jednak trzymała się tego nędznego życia kurczowo, uważając że przysługuje jej korona samej Królowej tej szachownicy.
Cóż za żart.
Ogień godny prawdziwej wiedźmy.
Po chwili, kiedy pojawiła się Fletcher, Rockers z początku nie zwróciła na nią większej uwagi – dopiero, jak poczuła jej wzrok na sobie, pozwoliła na to by chmurne tęczówki powoli ruszyły w stronę Ślizgonki.
Pozwoliła sobie na to by na jej twarzy pojawił się szaleńczy, rozpaczliwy uśmiech. Jakby chciała udowodnić, że nic jej nie jest.
Jego serce spłonęło dla niej.
I Lyrae oddała jej uśmiech. Uśmiech wyuczony w jej stylu, do którego można było się przyzwyczaić. Gdyby w jakikolwiek sposób C. miała z nią bardziej do czynienia.
Ale nie miała.
Wolała więc być ostrożna i nie robić gwałtowniejszych ruchów, dbając o to by zignorować to, co chciała jej przekazać.
Wybuchła za to cichym chichotem, jakby stająca nieopodal niej Fletcher była zabawna wraz ze swoją miną.
- Udał się...wypad do Hogsmeade? – Spytała po chwili cichym, zachrypniętym i drżącym od chorego rozbawienia głosem.
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Czw Kwi 16, 2015 8:07 pm
Co za głupota, co za idiotyzm. Po co to pytanie? Tak durne, jakby chciała tylko zalepić pustkę, która wypalała od środka jej maskę, pod którą kryła się ta zniszczona, krzykliwa istota. Być może zła. Być może zagubiona. Być może dobra.
Ale wiesz co? Lyrae to nie obchodziło. Gdyby nie rok i kolor, nawet nie spojrzałaby w Twoją stronę, nawet jeśli tak jak teraz, leżałabyś w łóżku, płonąć silniej niż jego serce. I stała się osobą, która jak wędrowiec nad przepaścią, przechodził i zauważył człowieka uwieszonego na gałęzi, który trzyma się ostatkiem sił... Ten człowiek ma błękitne, chmurne oczy.
I, ponieważ ma gdzieś los innych, już ma ochotę odejść i wrócić do poszukiwania siebie, ale jednak nie odchodzi i wyciąga bladą dłoń. I tylko jedna myśl kieruje ją ku temu działaniu.
A gdybym ja tam była. Jestem niczym, także kiedyś spadnę. Być może to jej ręka kiedyś uratuje całą mnie.
Wąskie usta brunetki wygięły się w kolejnym uśmiechu. Dobrze, podejmie wyzwanie i postara się udawać, że cokolwiek jeszcze jest tu choć trochę normalne.
- Było całkiem fajnie. Tylko trochę się przedłużył. A Ty jak się bawiłaś na błoniach?
Ciemne oczy spoczęły na sylwetce koleżanki z roku. Nie, nie mogła wiedzieć, że to ona zadała ostateczny cios któremukolwiek z trupów. Mogła za to wiedzieć, że na tych błoniach przebywała. Nikt nie widział jak wraca, przynajmniej nikt z ludzi, którymi rozmawiała. Nie, niczego nie mogła sugerować.
Ale mogła się domyślać. Ludzie nie doceniają takich jak Lyrae, cichych, spokojnych cieni, których obecność po prostu się akceptuje, bez słowa, bo są. Są normalnością. Ale one ciągle widzą, chodzą, obserwują. Także za królową...
Czy królową?
Ogarnij się dziewczyno, bo jeśli ona już widzi na twarzy wypisane tak, to ja go zabiłam to każdy już to zobaczy. Twoje uczucia, tak nieprzewidywalne, zdradzały cię, były twoją zgubą i twoją śmiercią.
Jak zareaguje na pytanie? Zapewne ta reakcja da Lyrae pełne potwierdzenie wszystkich podejrzeń.
Rockers tam była. Mogła tylko obserwować, ale po co by przemawiała? Ktoś to powie... Jeśli to ona, trafi do Azkabanu. Nie odpuszczą jej. A Ly nadal to nie obchodziło. I nadal czekoladowe oczy patrzyły z góry na obrazek chudych palców kurczowo trzymających się gałęzi.
Spadasz.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Pią Kwi 17, 2015 1:06 pm
Och proszę! Ślicznie proszę! Przestań pieprzyć! Takim gadaniem tylko możesz mnie bardziej rozbawić, niżeli zmusić do głębszych przemyśleń. Powinnam żałować, że ofiarowałam mu coś tak cennego? Upadłe anioły też płaczą, zwłaszcza takie, które przewodzą najświętszej misji. Ale czego można spodziewać się po takiej osobie jak Ty?
Mówisz o pustce, która wypala maskę od środka, a sama nie jesteś lepsza. Zniszczona krzykliwa istota? Cóż za niezwykłe epitety!
Chcesz się drażnić zbożowy wężyku? Jedynie czym możesz się poszczyć to nieco innym ubarwieniem od reszty, ale nie zapominaj, że nie wchodzi się w drogę żmii; to jak proszenie się o śmierć.
Być może. Ona zdaje się żyć tym słowem, co? I tym życiem na pół gwizdka, bawiąc się w ciche ocenianie innych i zadzieranie wyżej nosa, niż to było koniecznie. Karmienie się myśleniem, że się wie o wszystkim, co się dzieje, że ma się o tym jakiekolwiek pojęcie. Twoje życie musi być naprawdę frustrującym cichym krzykiem sprzeciwu w pokoju z kratami. Nawet jeśli miałabyś otwarte drzwi, pewnie i tak byś z tego nie skorzystała.
Cichy chichot Rockers nadal odbijał się od chłodnych zielonych ścian dormitorium Slytherinu, aż całkowicie ucichł, zastąpiony przez fałszywy uśmiech udawanej pokory. Jej różdżka spoczęła na jej klatce piersiowej, a długie białe palce, zaczęły przemierzać krótką drogę po mahoniowym nocnym stoliczku. Chmurne tęczówki zaś, co jakiś czas pozwalały na to, żeby chmury rozstąpiły się, ukazując błyszczące szczyty lodowców.
Myślisz, że ona potrzebowała jej uwagi? Jej zainteresowania? Niby taka bystra osóbka, a jakże nie rozumiejąca tego, że Rockers miała w dupie ludzi.
Od dłuższego już czasu.
Ona nad przepaścią, wisząca na gałęzi, próbując resztką sił zawalczyć o ratunek..? Och, cóż za odwaga! Cóż za pyszność! Tiara chyba do złego domu przydzieliła Cię, Lyrae Fletcher. W domu Gryffindora czułabyś się pewnie lepiej, mogąc się spełniać na różne sposoby. A teraz co? Musiałaś patrzyć, jak wiszę na gałęzi?
Moje biedactwo!
Te dormitorium jest przeklęte! Uciekaj Fletcher! Uciekaj, póki masz czas!
Masz cholerną rację! Jesteś niczym. Tylko spójrz w lustro i pomyśl dobrze nad tym, co ujrzysz. A co ujrzysz..?
Nic.
To zabawne, że Ślizgonka chciała podać C. rękę, sądząc że nadejdzie taki dzień, kiedy to Caroline również pomoże jej, wyciągając swoją własną dłoń w jej stronę.
Tylko nie bądź rozczarowana, dobrze?
To nosi nazwę ryzyka zawodowego, kiedy próbujesz potępionego uwolnić z gałęzi, do której został przypisany. W sumie...każdy z nas miał swoją własną gałąź, na której mógłby zawisnąć, albo ostatkiem sił trzymać się by przetrwać. Lyrae mogła nauczyć się dostrzegać różne szczegóły i widzieć znaki, które zazwyczaj są dobrze pochowane, ale...
No właśnie! Jest jakieś ale!
Nie miała żadnego dowodu, który mogłaby wykorzystać by w jakikolwiek sposób coś jej udowodnić i strącić Królową z szachownicy. Nawet jeśli ta stojąca niedaleko Rockers dziewczyna była bardzo sprytnym przeciwnikiem, C. jak zawsze pozostawała na to obojętna, chcąc nie obnosić się ze swym zaintrygowaniem. Wolała otwarcie na nią machać ręką, by w ciszy móc zapamiętywać, jak najwięcej szczegółów, które w późniejszym czasie mogłyby się jej przydać. Teoretycznie nie kryła się z tym, że nie jest osobą, którą można pomiatać, ale praktycznie to było cięższe do opisania. Na słowa ciemnowłosej dziewczyny, chmurne tęczówki z odrobiną krystalicznego niebieskiego, nieśpiesznie powędrowały z jej palców; na które przez kilka ostatnich sekund patrzyła, by przenieść się na twarz Fletcher. Jej zimną chłodną twarz rozjaśnił uśmiech, który gdyby był gwiazdą na nocnym niebie, najpewniej świeciłby najjaśniej i prowadził do nie lada zguby.
- Błonia..? - Spytała, udając że się zastanawia, a jej uśmiech się pogłębił tak, jakby jej miały zaraz pęknąć policzki. - Skąd pomysł, że byłam na błoniach? Czyżbyś mnie o coś posądzała...Lyrae?
Uważaj jednak, bo za stosowanie takich zagrywek, można nieraz upaść na kolana i to banalnie prosto w samych czeluściach piekieł.
Sprawdź więc, cieniu.
Sprawdź ją, jeśli chcesz bawić się w podważanie fundamentów jej świata.
Lyrae dobra rada! Patrzcie państwo, jaki widowiskowy występ "niepozornej" dziewczynki! Tej, która postanowiła zajrzeć do tej części piekieł, którą większość unikała. Nieprzewidywalność Rockers miała to do siebie, że w pewnych momentach potrafiła nieraz sprawiać wrażenie przewidywalnej - by nagle i to zupełnie znikąd! - zastosować konkretny atak. Niczym cicha trucizna uciekająca z tych popękanych zimnych warg...
Drwij więc! PRÓBUJ! Ale co Ci to da?!
Żmija zawsze znajdzie dziurę przez którą da radę uciec. Nie licz, że będę Ci wdzięczna za ten akt...dobrej woli.
Za litość.
Rzygam litością, Fletcher.
Rzygam Twoją niepozornością.
Nagle, bardzo powoli C. podniosła się z łóżka, ściągając różdżkę ze swojej klatki piersiowej i chowając ją do kieszeni. Jej chmurne, jaśniejące w zaskakującym tempie tęczówki, były wpatrzone w jeden punkt. W nią. Odgarnęła swoje ciemne kosmyki z czoła, po czym niespiesznie zbliżyła się do Lyrae, górując nad nią nieznacznie - nie bez powodu należała do najwyższych dziewczyn w szkole - i przekrzywiła głowę na bok, czując jak mały lodowy płomień rośnie z każdą chwilą w jej wnętrzu.
Czekała na jej odpowiedź.

avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Sob Kwi 18, 2015 12:07 am
O śmierć prosimy się samym urodzeniem. Jesteśmy na jej krawędzi od początku naszego istnienia.
Każde życie prowadzi do śmieci. Sądzisz, że ją zastąpisz?
Naiwna.
Jesteś osobą, która niby ma wszystko gdzieś, podobnie jak twoja rozmówczyni. Więc po co w ogóle tu jesteście? Po co stoicie naprzeciw siebie i pozwalacie, aby ciemnobrązowa otchłań spotykała się z błękitnym, chmurnym, wściekłym niebem. Wiesz? Bo obie krzyczycie. Niemo, bez słowa, gdzie głęboko w sobie obie krzyczycie i błagacie o uwolnienie z tego przeklętego pomieszczenia.
Nie jesteś kimś, kogo należy lekceważyć, Rockers. Nawet wiszącą nad przepaścią, na swojej własnej gałęzi, na swoich chudych palcach... Nadal możesz na nie polegać. Wiesz to. I sama doprowadzasz do sytuacji, w których nikt nie mógłby z czystym sumieniem podać Ci dłoni. A cienie to widzą. Cienie patrzą, ale nie dotykają. Nie zmieniają biegu wydarzeń.
Zmienić cokolwiek? Strącić Królową? Jaką królową?! To śmieszne! Przecież jesteś niczym, Rockers. Lyrae Fletcher, Ślizgonka stojąca przed tobą także jest niczym, podobnie jak wszystkie węże zebrane w pokoju wspólnym i rozmawiające zacięcie właśnie o TOBIE.
Ale tak jak nieskończoności, jedne pustki są większe niż inne.
Wszyscy jesteśmy niczym i wszyscy, niezależnie od pochodzenia, statusu krwi, przezwiska, obłędu, wszyscy skończymy z wypalonymi sercami, wypalonymi przez ludzi, którzy także są niczym. To nie te czasy. To nie są czasy, kiedy pamięta się kogokolwiek. Szachownica świata? Nawet nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć, a co dopiero mówić o figurowaniu na niej...
Uśmiech...
Proszę, niszcz dalej. Krzywdź.
Zostaniesz skrzywdzona, jak teraz.
Na twarz dziewczyny wstąpił sceptyczny wyraz, ręce splotła na piersi, usta najpierw nie drgnęły, póki wyższa Ślizgonka nie znalazła się przed nią.
- Usłyszałam tylko, że przemawiałaś. I że poszłaś w tamtą stronę, razem z kilkoma innymi, więc założyłam, że tam byłaś i mogłaś to obserwować. Tylko tyle.
Myśl Rockers. Pragnęłaś czuć coś, cokolwiek, nawet ból. I to cię gubi. Gubią cię twoje aspiracje. Wiesz, że dajesz jej coraz więcej pewności? Dostrzegasz to w jej spojrzeniu, prawda? Tym bystrym, ciemnym spojrzeniu. Nie powie ci tego. Nie skłamała, nie wycofała się tymi słowami, ona tylko mówiła to, czego mogła być pewna. Jeśli wygłaszała coś na większym forum, to się zwyczajnie rozniosło. Ludzie lubią gadać. Gadają ciągle...
Zwłaszcza węże.
Po co jej kolejne kroki w stronę piekła. Nie, to nie tak... Stanęła w miejscu, tak się nie robi. Nie można stać w miejscu, bo piekło samo przychodzi, tak jak świat porusza się do przodu. I nieugięty chmurny wzrok spoczął na niej, na jej zamkniętej postawie.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Sob Kwi 18, 2015 3:33 pm
Nie zastąpię kogoś, komu służę, ale przenikamy się obie, bo jesteśmy swoistą całością. Nie zrozumiesz tego. Nie masz jak.
Ignorantka.
W końcu to miejsce należało zarówno do C., jak i do Lyrae. Tak samo do Juliet Collins, po której zostało tylko puste łóżko i ciężki zapach jej perfum, którymi pachniała jej część dormitorium. Był też inny powód. Przynajmniej dla niej. Ona nie mogła sobie od tak stąd wyjść, ale przecież Ty już, jak najbardziej.
Otchłań próbująca wciągnąć niebo.
Niebo próbujące wciągnąć otchłań.
Nie proszę o uwolnienie się z tego pomieszczenia. Proszę o to by wszystko przepadło, wraz z ostatnim jego tchnieniem. Ostatnim spojrzeniem płynnego zabójczego szczęścia, które schowało się w jego oczach. Nigdy nie chciałam stąd uciec. Chciałam by wszyscy po prostu zniknęli. Każdy martwy robak miękko ułożyłby się na płynnej czerwonej podłodze. I nikt by nie tęsknił. Nikt by nie wspominał.
Apokalipsa to piękna rzecz dla Zwycięstwa.
Niemy krzyk o pomoc i niemy krzyk nienawiści, okrutnej frustracji, której toksyna wsiąkała w ciała. Ona nie potrzebowała tych śmiertelnych rąk. Nie potrzebowała ich litości, zrozumienia. Wchłaniała w siebie wszystko, by potem móc wybuchać niczym wulkan i siłą swego wybuchu niszczyć wszystko, co tylko stanęło jej na drodze. Cienie więc mogły patrzeć sobie do woli, jak Królowa Śniegu wisiała sobie nad ostateczną krawędzią. Jakby zaraz miała spaść z tej szachownicy.
Och! Potrafisz więc gryźć, mały wężyku! JA jestem Królową, idiotko! Zawsze nią byłam, czyż nie rozumiesz?! Naprawdę uważasz, że to tylko działo się w mej głowie?
Niczym jesteś Ty i to najbardziej Cię boli. Nie jesteś nawet pionkiem na szachownicy; nie odgrywasz żadnej znaczącej roli. Niech syczą sobie do woli! Niech kąsają wzajemnie swoje ogony, czekając na ofiarę; na kogoś, kogo będą mogły pożreć.
Ale to nie będę ja! Nie będę! Bo żaden z nich nie był na tyle silny by ruszyć i zawalczyć o swoje! Będą więc wiecznie tkwić w dole i syczeć i czekać na śmierć, zamiast zaatakować.
Do końca swego marnego istnienia będą robakami, tak jak Ty.
Nie jestem pustką. Pustkę noszę jedynie w sobie. Pustkę chaosu, nie widoczną na pierwszy rzut oka.
Pamiętanie nie było dla niej ważne. Liczyło się tylko to, żeby pozbyć się wszystkich ze swojej szachownicy. By została tylko ona. Dumna i niewzruszona w swojej koronie. Ona nie ma serca, bo nie może go mieć. Ktoś taki, jak C. ma tylko zamarzniętą bryłę lodu, która ciąży przy każdym, chociażby najmniejszym ruchu. Było nieskończenie wiele możliwości na upadek, prawda? A jednak ona walczyła o to, żeby zwyciężyć. Za cenę zgubienia samej siebie. Za stracenie resztki człowieczeństwa.
Lyrae mogła tego nie widzieć, ale dla Caroline szachownica była taka wyraźna, że niemalże dotykała ją swoimi zimnymi palcami.
Więc proszę bardzo, niszczę. Nie czas na wzruszenie, na emocje, na tęsknotę za czymś, co umarło, co nigdy nie miało prawa zaistnieć.
To mnie nie wzrusza.
To mnie nie boli.
I Ciebie też to nie boli, prawda?
Niebieskie chmurne tęczówki błyszczały niezdrowo, przeczuwając że wystarczy kilka niewidocznych znaków by pióra ze skrzydeł rozproszyły się po całym pomieszczeniu. Uśmiech nadal nie znikał, a prawa ręka delikatnie zadrżała, kiedy schowała ją do swojej kieszeni. Podłoga zaskrzypiała nagle, gdy zrobiła pół kroku do przodu i tym samym zdecydowanie naruszając przestrzeń osobistą Fletcher. Na jej słowa, parsknęła cichym zachrypniętym śmiechem. Nie wiedzieć czemu, uważała że cała ta sytuacja była na swój chory sposób zabawna.
- Owszem, przemawiałam. I tak, byłam tam. Ale to raczej już wiesz, prawda? Mała pani śledcza, która przesłuchuje niczym Wizengamot... – mruknęła złośliwie, z nutką rozbawienia. Oczy zaś drapieżnie się zwęziły. – To było doprawdy interesujące doświadczenie. Patrzeć, jak urządzają sobie tam widowisko. Mówię Ci! To było udane przedstawienie. Ale niestety zanim doszło do finału, musiałam już stamtąd iść, bo wiesz...nie powinno się zbyt dużo przyglądać aktorom. Zniknęłam tuż przed tym, jak zrobiło się naprawdę groźnie. I jak, Fletcher? Ładna opowieść, co? Teraz już Twoja nienasycona ciekawość została zaspokojona? Tylko wiesz, nie wciskaj mi kitu, że jesteś na to obojętna - dodała, a uśmiech opuścił jej twarz, zostawiając po sobie nieprzyjemny grymas. Oczy zaś błyszczały dziwnie, a Rockers uważnie śledziła ruchy Ślizgonki, która znajdowała się naprzeciw niej.
Zawsze dostaję to, czego pragnę.
Wcześniej czy później.
Mogła więc być pewna, ale i tak gówno wiedziała. Nie było jej tam. Była sobie w wiosce i piekła kiełbaski, czy coś również wesołego i odprężającego.
Niech gadają! Ha! Jest tylko potem większy ubaw!
Mam to w dupie, wiesz? Chuja Merlina mnie obchodzą te żałosne słabe syki.
I tak brakuje tych dwóch.
I jednego znaczącego.
Piekło wzywa, Fletcher! Jesteś gotowa poświęcić swoją duszę? Jeśli nie, to spierdalaj!
Białe dłonie nagle wyjrzały znad kieszeni, by nagle spocząć na ramionach Lyrae i zacisnąć się na nich. Wzrok potępionej przez niebo; jednego z upadłych aniołów, wbijał się w otchłań, zapraszając do swoistej zabawy, skoro nadal postanowiła tutaj być.
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Pon Kwi 20, 2015 9:26 pm
Nie, nie rozumiem, Rockers. Nie rozumiem jak był może chcieć stać się górą, ryzykując wszystko.
Możesz być wszystkim przy urodzeniu. Możesz być Żmiją, która chętnie zatopi zęby w każdym, kto jej zagrozi, a możesz być tylko pyłem. Jaka jest między nimi różnica? Żmija żyje, gryzie i umiera. Pył całe swoje istnienie niesiony jest przez wiatr. I pył nie umiera. Pył widzi wiele. Nie czuje.
Lyrae nie obchodziło to, za kogo Rockers się uważała. Królową, władczynię, diabła, psa czy nicość. Świat i tak ją skrzywdzi, bo ona czegoś oczekuje, czegoś chce. Skrzywdzi ją, ale przynajmniej ona nie stanie w miejscu, nie zostanie. Będzie pędziła do przodu. To dobrze... Nigdy nie można stanąć w miejscu i się poddać światu, który nas otacza, bo on nieustannie biegnie. Jeśli się zatrzymamy, zginiemy.
Twoja szachownica nic jej nie obchodzi. W ogóle nie obchodziła jej ta gierka. Liczył się tylko bieg. Choćby i w nieznane. Tylko życie. Póki się żyje, coś mozna jeszcze osiągnąć. Tych w grobach można tylko wspominać. I nie ma się czego doszukiwać. Koniec życia to koniec życia. Nikt nigdy nie przywróci zmarłych.
Skierowała swoje ciemne oczy na Rockers i znów niebo spotkało się z otchłanią.
- Może właśnie podrzuciłaś mi pomysł na przyszły zawód. - uniosła kącik ust w górę.
Rockers najwyraźniej poniosła wyobraźnia.
- Taką chciałam usłyszeć.
Nie jesteś pustką, lecz w sobie pustkę nosisz... To nawet gorzej, Rockers. Wtedy jesteś tylko powłoką, zimną i nieczującą...
To dużo gorzej.
Kiedyś będący w niebie cierpią, mają wymagania, czegoś chcą. Płaczą upadłe anioły. Dno zawsze jednak pozostanie dnem i tylko ono może kiedyś być naprawdę szczęśliwe. Tylko cierpiący doceniają szczęście.
Chcesz wymyślać oczyszczające Cię bajki, proszę, ona nie naciśnie. Przełknęła ślinę, kiedy spoczęły na niej te niemal trupie dłonie. Uniosła wzrok na Rockers i wciągnęła powietrze, zatrute ciężkimi perfumami J.
Chcesz mi coś powiedzieć?
Chcesz spróbować przeżyć?
Czy chcesz... Żeby patrzyła oczami z otchłani jak otrzymujesz pocałunek od ciemnej postaci, kiedy w końcu sprawdzą.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Wto Kwi 21, 2015 3:58 pm
Jeśli nie ryzykujesz, niczego nie osiągasz. Coś za coś. Wszystko ma cenę, czyżbyś o tym zapomniała? Nie można tylko stać i się przyglądać. Dać sobą kierować, zapominając o swoich pragnieniach...
To było wszystko, co C. posiadała właśnie teraz. Nic więcej się ją bowiem nie trzymało. Poświęciła to, za co inni byliby zdolni zrobić każdą, najgorszą nawet rzecz. A ona..? W swym chorym pojęciu jasnej i ciemnej strony, znalazła lukę. Luka, która z każdym dniem zajmowała coraz więcej miejsca, sięgając po kamień tkwiący w jej wnętrzu.
Ludzką słabość.
Czy zastanawiałaś się kiedyś czy tacy psychopaci, sadyści, socjopaci czują...coś? Cokolwiek? Czy to tylko zwyczajna iluzja, mająca na celu pokazać ich z choć trochę ludzkiej strony?
No bo są ludźmi mimo wszystko, tak?! SĄ LUDŹMI!
Panie uzdrowicielu! Niech pan spojrzy na tę twarzyczkę! Ona? Coś nie tak? Niech pan nie plecie głupstw!
Z moim małym kochaniem jest w porządku!
Kalipso...NIGDY więcej nie traktuj tak Caroline, rozumiesz?
NIGDY. WIĘCEJ.
Zapewne nie zrozumiałaś tego przesłania, prawda Lyrae? Za chaotyczne, za pogmatwane...
Witaj w mojej głowie. Witaj w moim małym świecie.
Gdyby przedstawić to w sposób normalny, za pomocą zdjęć, mogłabyś ujrzeć poruszającą się fotografię Trevora Rockersa, który – choć zazwyczaj jest niezwykle opanowany – daje się ponieść nerwom i uderza pięścią w stolik uzdrowiciela. Ma nawet przekrzywiony kapelusz, a gdzieś niedaleko siedzi ze spuszczoną głową dziewczyna...a właściwie dziewczynka w warkoczykach. Nie może mieć więcej niż 14 lat. Za nią gdzieś – nie możesz ujrzeć tego wyraźnie – siedzi prawdziwa dama otoczona ciemnością. To właśnie Kalipso Enosis – Rockers. Fotografia jednak znika i już po chwili pojawia się kolejna. Na tej widać tym razem samego Trevora z żoną. On poruszony mówi coś do kobiety, ta zaś wydaje się być opanowana, wręcz ma proszący wyraz twarzy, ale gdybyś mogła dostrzec jej oczy...wyczytać z nich cokolwiek, zrozumiałabyś, że to tylko poza. Kalipso nie traktowała bowiem tej wymiany na poważnie. Nawet jak minęło już kilka lat. Nie ruszało ją to. Rzadko co naprawdę ją ruszało.
Doceń to, Fletcher. Dałam Ci namiastkę czegoś, o czym nie wiedział nikt, za wyjątkiem mnie. Co prawda nigdy się o tym tak naprawdę nie dowiesz, ale... przynajmniej możesz sobie tam wyobrażać taki scenariusz.
Mogę być wszystkim. Jestem wszystkim. Wszystko nie jest niczym. Ty jesteś niczym, a ja jestem wszystkim.
Bądź tym pyłem. Nic nie znaczącym. Pyłem, który oznacza nic. Ale poprawka...widzisz pył coś czuje, bo Ty coś czujesz. Jesteś człowiekiem. Odczuwasz życie bardziej, niż ja. Dajesz mu się nieraz ponieść.
Żmija. Cóż za trafne określenie! Wężyk wijący się, gotów w każdej chwili zaatakować i kąsać. I tak ciągle i ciągle. Kąsać. Świat nie może skrzywdzić kogoś takiego. Kogoś, kto ma po swojej stronie Śmierć. I nie, nie chodzi tu o jeźdźca atakującego znienacka...chodzi o pięknego korsarza z kosą, którą ścina dusze. C. będzie więc oczekiwać, ale nie myśli nad tym dogłębnie...po prostu działa. Atakuje. Znajduje słabe punkty, pęknięcia, kruche elementy i trafia. Poddaje się niszczącej ją pasji. Świat kiedyś przepadnie; umrze a po nim powstanie nowy, a Śmierć...Śmierć będzie zawsze. Gry jednak będą wszędzie. Z każdej strony będą otaczać biedną Lyrae Fletcher i oplatać ramionami, chcąc ją wciągnąć w ich świat. Ona mogła tego nie chcieć, ale byli inni, którzy świadomie – lub też nie – wybierali ją na sojusznika lub przeciwnika w swych rozgrywkach.
Biegnij! Biegnij! BIEGNIJ!
Ciekawe, że pomimo życia wspomina się wciąż i wciąż przeszłość. Bo ona nie znika od tak. Towarzyszy każdemu. Rockers również, zwłaszcza teraz. A nawet...łączyła przeszłość z teraźniejszością. Gdyby mogła stworzyć świat od nowa, On byłby jedyną osobą, którą chciałaby mieć obok siebie. Po swojej stronie. Choć raz. Mogłaby dać mu teraz wszystko. Nie kochała go, nie mogła przecież kochać, ale...był kimś wartym lodowatego marzenia. Bo pomimo, że On już nie żył; był wolny i uniósł się wysoko na swoich skrzydłach, to...był obecny. Wszędzie. Mogła wyklinać. Ale On był. On istniał. Był przy niej. Przy jej nienawiści. Karmił jej cierpienie.
Nikt tego nie zrozumie.
Drwiący uśmiech na chwilę wykrzywił twarz, kiedy Ślizgonka jej odpowiedziała. Nie była zaskoczona, ani też w jakiś znaczący sposób poruszona. Zwyczajnie nadal stała w tym samym miejscu, obserwując dziewczynę z którą tak przecież niewiele miała wspólnego. Nie odpowiedziała nic, zamiast tego z jej ust wymsknęło się ciche rozbawione prychnięcie.
Lepiej nie czuć nic, niż czuć za dużo.
Niż cokolwiek czuć.
Upadłe anioły nie płaczą. A jeśli nawet płaczą to szybko im to mija; w końcu robią to w samotności. Dno nie ma końca, nadal rośnie w siłę, kształtowane przez grzechy śmiertelników. A szczęście nie istnieje. Bajki skończyły się wraz z dzieciństwem. Już nawet nie pamiętam o tym, że kiedykolwiek były.
Burza się zbliżała. Pioruny błyszczały. Ale teraz sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. To już nie było to samo. Zimne palce mocniej wbiły się w te delikatne ciepłe ramiona. Usta nagle pozwoliły sobie na zmęczenie, tak samo jak ciało; zgarbiło się w geście buntu. Ciemne kosmyki rozsypały się po obu bokach bladej twarzy, a C. nagle zaczęła przesuwać Lyrae do tyłu, czując jak coś zaciska się na głazie.
- Dlaczego nadal tu jesteś? Dlaczego po prostu nie pójdziesz?! Przyszłaś syczeć jak oni?! – Warknęła nagle, a jej chmurne tęczówki zalśniły, jakby zaraz miał się rozpadać deszcz. – Śmiało! Odważ się dziewczyno! Wskaż mnie swoim palcem sprawiedliwości! Powiedz mi to wszystko prosto w twarz! POWIEDZ DO KURWY NĘDZY ZAMIAST CZAIĆ I BAWIĆ SIĘ W PODCHODY! – Przy ostatnim zdaniu zaczęła już krzyczeć i uderzyła jej ciałem w ścianę, by zacząć osuwać się na ziemię i histerycznie się śmiać. – Oskarż mnie...o jego wolność.
Places, places
Get in your places
Throw on your dress and put on your doll faces
Everyone thinks that we're perfect
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Czw Kwi 23, 2015 5:49 pm
Patrzyły na świat kompletnie inaczej, a mimo to teraz Lyrae zaczynała to czuć. Ten agresywny ton, ten przerażony krzyk, on był dla Rockers jak błaganie. Ponieważ on, inny niż wszyscy, ten za którym jej serce będzie wylewało z siebie litry czerwonej posoki, o którym będzie jej przypominać każda woń, każdy krok, każdy trzepot motylich skrzydeł już do końca ich istnienia. I to nie będzie niczyja wina...
Ach, nie... W końcu to może być wina kogoś, kto zadał mu cios!
I Fletcher wkroczyła w świat, z którego nie będzie już w stanie się wydostać. Cicho przesuwała się pomiędzy postaciami, których nie znała i nie umiała odczytać tak dużo, jak by chciała. Widzisz ją, widzisz tchórzliwą dziewczynę, która trochę syczy, więc po co ją wpuszczasz, dlaczego krzyczysz? Dlaczego nagle wszystkie Twoje emocje złapały jej nadgarstki jak żywe liny i ciągną ją ku tobie.
The tables' turned around
Cause one of you is goin' down
I'm not runnin', it's a little different now

Byłaś inna niż zawsze, Rockers. Zazwyczaj szalałaś, ale nie w ten sposób. Zazwyczaj Twoje szaleństwo jest tylko twoim szaleństwem i wokół ciebie kręcą się twoje myśli. Chcesz coś sobie udowadniać. A wiesz gdzie teraz były twoje myśli? Wokół niego! Cały czas tylko jedna osoba w twoich myślach Rockers. To twój obłęd, Twoja zguba. Zamykasz umysł.
Byłaś mniej straszna, gdy miałaś słabość. Nadal nieobliczalna, nadal straszna, ale już nie tak. Chciałaś oskarżeń, chciałaś... Dobrze więc.
Ly syknęła cicho, kiedy poczuła lekkie uderzenie barkami o najbliższą ścianę. W lochach ściany były tylko murowane, zazwyczaj zimne, odległe od źródła ciepła, czasem nawet mokre, w końcu mieścili się pod jeziorem... Zabawne, walka na różdżki tutaj skończyłaby się bezwzględną śmiercią zapewne obu magów, gdyby byli tylko odpowiednio silni. Rockers i J.? Ha... Chciałaby być wtedy daleko od tego wszystkiego.
- Odwaga? Sprawiedliwość? JESTEM ŚLIZGONKĄ! - krzyknęła. Dlaczego miałaby się odznaczać cechami typowymi dla Gryfonów. Gdyby tak było, nie byłaby w tym domu. Tak, prawda, nie była dokładnie taka, jaką powinna być typowa Ślizgonka. Nie była aż tak bardzo tchórzliwa, aż tak dumna, aż tak bardzo czysta.
Obie są wodą. Ty, Caroline, burzą, deszczem, spadającym z nieba, być może i upadłym aniołem, ona, Lyrae, jest źródłem, gdzieś głęboko pod ziemią. Twoje życie... Twoje życie nie jest piękne, ale jej też nie jest. Bo gdyby wpuściła Cię do umysłu zobaczyłabyś dziecko, skulone i przerażone, otoczone krzykiem.
Skrzywdził Cię?
Płaczesz?
Kocham Cię.
Zasługujesz, suko.
Ale Cię kocham.
I znów śmierdzisz alkoholem.
Zrobiła Ci awanturę?
Przytul mnie.
Uderzyła?
Zasłużyłeś.
Ale kocham Cię.
Nie puszczaj.

Osunęła się wraz z brunetką po ścianie, patrząc na nią z coraz większy strachem.
Czy ja się boję? Czy mnie to przyciąga?
- Chcesz sprawiedliwości? Chcesz jej? Po tym... Jak Ty... Ty... ZABIŁAŚ GO. - syknęła w końcu.
You're the one that's going down!
Jak to się stało, że jej ciało wyrwało się z piekielnego uścisku burzy. To była chwila, chwila w której złapała nadgarstki Rockers w dłonie i wykorzystując chwilę jej śmiechu, jej histerii, usiadła na jej kolanach, przyciskając dłonie dziewczyny do ziemi. Tylko na chwilę. Spojrzała w jej burzliwe, chmurne oczy, w których dostrzegała deszcz...
I zaczęło padać.
- I co ja mam zrobić?! Jak uważasz?! Od siedmiu lat... Siedem lat patrzyłam na was, a teraz...!
Jesteś zabójcą, Rockers... Patrz jak pył zaczyna opadać jak deszcz i zmienia się w wodę. Puściła zaraz Twoje dłonie i ukryła twarz w swoich. Mrugała, aby to powstrzymać, ale nie umiała.
Cholerna złość... To jest powód...
But it's the little petty shit that I can't ignore.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Sob Kwi 25, 2015 11:00 pm
Po tak długim czasie...po 7 latach, podczas których miały razem do czynienia, ona właśnie dopiero teraz zrozumiała, że mają zupełnie inne spojrzenie na świat? W samą porę, prawda? Zwłaszcza, że C. była świadoma takich rzeczy od początku, kiedy tylko przestąpiła próg tego dormitorium. Nikt nie był zdolny ją zrozumieć.
Prawie nikt.
Nie potrafiła przyznawać się do czegoś takiego, jak porażka. Dla niej takie słowo zupełnie nie istniało w słowniku, tak samo jak „nie”. Przynajmniej „nie” skierowane bezpośrednio w jej stronę. Nie przywykła do tego by komukolwiek odpuszczać i miała świadomość, że w taki sam sposób jest traktowana. Istniał. On istniał. On nadal gdzieś tu był, bo to przecież nie mogło być tak, że całkowicie przepadł na tych błoniach, bo przecież..! Przecież czuła...go. Widziała w tak drobnych rzeczach, przypominała sposób w jaki stawiał kroki i mrużył żółte oczy.
Ale czy C. żałowała? Czy potrafiła żałować tej wolności, którą mu ofiarowała? Czy to było coś...niewybaczalnego?
Nie jestem tchórzem! Nie mogę być tchórzem! A może...mogę?
Nie wiem! Już nic kurwa nie wiem!
Nie chciała już doświadczyć upadku, zwłaszcza takiego przez który nie mogłaby się podnieść. Była przecież czymś więcej, niż zwykłym wężem.
Była przecież czymś więcej.
Emocje więc mogły ją złapać za nadgarstki i pociągnąć mocno do siebie, ale przecież i tak nie roztopi to zlodowaconego serca.
Ciężko było nazwać to, co się czuło w momencie wewnętrznego sztormu. Ciskającego Tobą całym po całej możliwej dostępnej przestrzeni, a ja jedynie co mogłam w tym momencie czuć to niewyobrażalną psychozę, która nie chciała mnie opuścić nawet na krok.
Zguba? A może jednak wybawienie? Dlaczego niby miałaś prawo to oceniać, kwestionować to, że Jego śmierć mogłaby być moim upadkiem? Ty swojego nie zamkniesz, ja natomiast tak.
To jest tajemnica, którą zabiorę ze sobą, gdziekolwiek bym nie poszła.
Lepiej nie czuć nic. I nic nie czuła, bo nie mogła. Zwyczajnie nie mogła! Dlaczego więc to bolało? Tam gdzieś w środku, gromadził się niewielki sznureczek igiełek zdolnych przebić lodową skorupę. Nigdy przecież pomimo wielu sytuacji nie walczyła z nikim w dormitorium. C. zawsze znikała odpowiednio wcześniej, zanim którakolwiek ze Ślizgonek mogłaby się zorientować. Nie potrzebowała teraz różdżki, to było przecież nie wskazane i tak musiała obmyślić plan by pozbyć się śladów i niewygodnych pytań, które zapewne w końcu nastąpią. Na jej twarz wstąpił krzywy uśmiech, kiedy Lyrae wykrzyczała jej te słowa prosto w oczy.
Taka głupiutka i naiwna! Wiecznie nienaruszona i nieskalana!
Upadłą zrodzoną z burzy, która próbuje się wznieść wysoko na swoich zniszczonych czarnych skrzydłach, ale nie może, bo wciąż coś ciągnie ją w dół. Nie jest już w stanie o to walczyć tak, jakby tego chciała.
Jestem zamarzniętą wodą.
Jestem lodem.
Lodem, którego trawi od środka ogień.
Boisz się? Przyciąga Cię to? Ja się nie boję. Ja jestem zwyczajnie chora.
Jestem pojebana.
Śmiała się nadal histerycznie, a gdy Fletcher zaczęła mówić, poczuła jak całe jej ciało się trzęsie, jak zaczynają nią targać torsje, jakby miała zaraz wymiotować. Mimo wszystko chory śmiech nie ucichł, poczuła za to, jak po raz kolejny zaczyna ją boleć głowa. I tak ciągle i ciągle. Cała pieprzona karuzela w jednej chwili.
Nie wiedziała ile to trwało, ale kiedy wreszcie uniosła głowę, zauważyła że Lyrae przyciska jej dłonie do ziemi i znajduje się niebezpiecznie blisko.
Za blisko.
Deszcz padał w chmurnych tęczówkach, ale nie było widać piorunów. Czysty żałosny deszczyk wydobywał się z chmur. C. jednak nie płakała. Nie zamierzała płakać. Nie przy kimś.
- I co?! Co z tego?! Czego chcesz?! Ja nic nie wiem..! NIC NIE WIEM FLETCHER! – Warknęła w odpowiedzi, niemalże wyjąc z bólu, który stawał się nieznośny. – On jest...przecież...On...jest.
I znowu zaśmiała się histerycznie, kołysząc się do przodu i do tyłu, po czym opadła bez sił na ziemię, czując że jak tak dalej pójdzie to zwymiotuje. I zaczęła wpatrywać się tępo w sufit.
Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę rozbił się "na amen".
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Nie Kwi 26, 2015 1:53 pm
Byłaś pojebana Rockers. Twój umysł działał zupełnie inaczej niż każdy tutaj, w tym przeklętym pokoju, w którym każdy wieczór spędzany był w ciszy, ponieważ nikt, przez siedem lat nie potrafił być zrozumiany przez drugiego. Z kim chciałaś się zaczepić? Z Lyrae, która ciągle nie widziała w niczym sensu i wolała czule zajmować się płynem w swoim kociołku niż obdarować czułością ludzi? A J. która... Chyba nie znała słowa czułość? Gwendoline była z nimi niedawno, ale jej także Lyrae współczuła, mimo iż dziewczyny nie lubiła. Fanatyczka czystej krwi, raczej na pewno się nie polubią.
Z każdą chwilą tylko mocniej utwierdzałaś dziewczynę w fakcie, że jednak należałoby zamknąć Cię w jakimś pokoju bez klamek. Daleko od ludzi. Pewnie by tego chciała. Zostałaby sama ze swoim ukochanym, którego już nie ma. Który został tylko w jej głowie i tylko ona sięgnąć mogła po widok jego złotych oczu.
Bo przecież Lyrae to nie obchodziło. Jak wszystko.
Nie wiesz co mu ofiarowałaś. Ofiarowałaś mu może wolność, a może... Może tylko więzienie.
Spójrz, on nie wrócił. Nie stał się szarą poświatą cicho stąpającą po tym świecie, jak te, które widywali codziennie w wielkiej sali. A może to tylko tobie wydaje się, że on powróci. Może jego serce nie krzyczało do ciebie aż tak głośno, jak myślałaś...
Mamy tylko to, na co sami zapracujemy i co znajdziemy na drodze. Jeśli będziemy stać, nie znajdziemy nic... Nawet sposobu na uzyskanie. Będziemy biedni.
Być bogatym to odkrywać. Siebie i świat.
A ty nie wiesz..
A jej to nie obchodzi.
Tak, dobrze robisz. Musisz wierzyć, że jesteś kimś więcej, wtedy jest łatwiej. Nawet jeśli to tylko bujda w twojej głowie, to utrzymanie czegoś co jest twoje jest o wiele łatwiejsze niż zdobycie tego. Pozyskanie świadomości o wyjątkowości jest o wiele trudniejsze. Dlatego dziewczyna o oczach w kolorze otchłani zawsze będzie mogła być nazwana niczym, a ty nie. Nawet będąc psychiczną, pojebaną, nienormalną, zawsze będziesz warta więcej. Nie uważasz?
Jasne, że uważasz. W końcu jesteś wyjątkowa.
Kilka słonych kropel powoli spływało po policzkach osiemnastolatki, dlatego skryła twarz. To nie powód smutku. Smutek to tylko jedno uczucie, ono nie powoduje płaczu. Łzy powstają przy większej ilości rozdzierających uczuć. Rozdrapują człowieka na pół, wtedy to wszystko wypływa w postaci łez.
Teraz była wściekła, była niezdecydowana, wiedziała, że nie może być obojętna...
Nie tym razem, Fletcher.
Była zbyt blisko ciebie. Zamiast w tobie to w niej utworzył się chwilowy deszcz, nimbostratusy zajęły otchłań.
Kolejne słowa, kolejna karuzela, to wszystko...
Jej duszę zabrała złość.
Dłonie zmieniły położenie, teraz chwyciły mocno koszulkę Caroline, uniosły nieco jej zrezygnowane ciało, które jeszcze niedawno w chichocie dawało upust swojemu szaleństwu. Niebo znów spotkało się z otchłanią, niebo płakało, otchłań ciskała pioruny.
- WŁAŚNIE, OD ZAWSZE GÓWNO WIEDZIAŁAŚ. - krzyknęła wściekle. Mały prosty nos skrzywił się mocno...
I nastąpiła cisza urwana jedynie odgłosem bolesnym.
Sama nie wiedziała jak to się stało, że jej otwarta dłoń spotkała się z bladym policzkiem Rockers. Wiedziała jedynie, że jej bicie jej serca jest tak głośne, że zagłuszało każdy dźwięk.
- Jego nie ma. Ty jesteś. Nosisz go w sobie jak pergamin nosi zdjęcie. Pójdziesz do Azkabanu i znikniesz, razem z nim. - szeptała, coby nie zagłuszyć serca.
Wysuszone łzy zostały na policzkach, a twarz pozostała zaczerwieniona, zapuchnięta. Lyrae odwróciła wzrok, zostawiła ubranie Rockers.
Naprawdę nie chciała, aby jej to obchodziło.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Wto Kwi 28, 2015 9:20 pm
Byłaś taka pewna tych słów, jakbyś czytała w nich wszystkich, jakbyś zupełnie wiedziała, co za podszepty towarzyszą całej reszcie. Co za podszepty towarzyszą mi. Gubimy się więc w swych światach, nie pozwalając by inne osoby do nich wkraczały. Spójrz! Tylko spójrz! Juliet przepadła, Aida również, choć ta druga już wcześniej. Uważasz, że to wszystko było przypadkiem?!
Ślizgonek było przecież więcej, a teraz ich liczba spadła. Byłyśmy zajetę sobą i swoimi wnętrzami, mając gdzieś innych ludzi. W tym właśnie byłaś do mnie podobna. W trzymaniu istot ludzkich na pewien dystans, tylko że u mnie był on większy...
Każda z barwnych zielonych głów była inna, a farsz jakie były wypełnione zawierał inne składniki. Mieszanki zdolne do powolenia każdego siłacza. Ponoć siłę kobiety docenia się dopiero wtedy, gdy stanie ona obok odpowiedniego mężczyzny.
Głupie zwyczaje? Przesądy? Jak uważasz, Fletcher?
Biel takiego pokoiku nie zatrzymałaby jej na dłużej...w takiej sytuacji powinny zostać wprowadzone poważniejsze środki, mające na celu powstrzymanie szalonego umysłu. Najpierw jednak należałoby zebrać dowody, odebrać jej godność i dumę, zmiażdżyć i przedstawić jej przyznanie się do winy przed dorosłymi, którzy mieliby prawo by zadecydować o tym, co będzie dalej.
On potrzebował przecież chaosu równie mocno, co ona...może nawet bardziej by móc w coś w tej pustce poczuć. Był jej niezbędny; nie wyobrażała sobie dalszej przyszłości bez jego rzeczywistej postaci tak bardzo zbliżonej do niej.
Chyba...chyba...był jej dopełnieniem.
Ale to przecież chore! To przecież chore prawda? Nie kochać kogoś i go potrzebować i pragnąć w sposób zupełnie niezrozumiały, niczym wygłodniałe zwierzę pożywienia.
Tylko ostateczne zwycięstwo powinno przedstawiać jakąś wartość.
Złote..? To nie były złote oczy! Mylisz się! One były jadowicie żółte; okropne, przerażające, będące niczym trucizna, który zatruwa Twój organizm i sprawia, że nie możesz pochwycić swojego szczęścia. To było przekleństwo. A ich inność...ona mnie nie odstraszała. Przeprowadzał na mnie za każdym razem cholerną hipnozę i czułam się, jak wąż, który powoli wychodzi ze skrzyni.
Masz rację. Miej to w dupie. I tak tego nie wiesz i nigdy się nie dowiesz, krzycząca cicho w ciemnościach dziewczynko, która nie ma nikogo.
Ogień. I śmiech. To było niekończącą się torturą, która chyba nigdy nie będzie mieć końca. Pracować? Na co Ty chciałaś pracować? Na uznanie? Na odpowiedzi? Sądzisz, że kiedykolwiek którąś z tych rzeczy otrzymasz?
Słowo podziękowania?
Spójrz! Wyjrzyj przez okno i zobacz, jak wygląda Twój świat! Sięgnij po jakąkolwiek gazetę, zacznij obserwować innych, to już będziesz wiedziała wystarczająco! Możesz myśleć sobie, że takie myślenie jest ograniczone, ale...przykro mi kwiatuszku, jeśli Cię rozczaruje. To jest prawdziwe. Prawdziwe i bardzo chujowe.
Tak. Nie wiem. Nie wiem nic. Nie mam prawa wiedzieć, nie?
A Ciebie to nie obchodzi.
Przecież była czymś więcej. To nie tak, że była żałosna, wierząc w to, co chciała. Królowa. Żmija. Psychopatka. Czarny Łabędź. Zwycięstwo. Tyle określeń, które przylgnęło do niej tak gładko..! Czasem nawet nie starała się o to, by coś zyskać, to tylko oni...tylko oni pozwalali na to, by stawała się czymś więcej. Aż uwierzyła. Aż pochwyciła się tego i odnalazła cel w życiu. W końcu stanie się to rzeczywistością.
W końcu jestem wyjątkowa.
Przeładowanie emocjami sprawia, że się upada, że osiąga się najgorsze dno samej siebie. Nikt przecież nie poda Ci ręki; zamiast tego każdy odepchnie i rozdepcze. Dlatego...lepiej było nic nie czuć. Pozostał więc płacz, zwłaszcza że osoba z którą przebywała Lyrae w jednym pomieszczeniu, nie należała do tych, które były zdolne komukolwiek pomóc – wręcz przeciwnie. Bariera obojętności zaczęła upadać, niczym zaklęcie tarczy, po którym po jakimś czasie nie zostaje nic...
Strzępimy języki. Chaos cicho płacze.
Dusza C. nie czuła nic. Coś, czego praktycznie nie ma, nie ma prawa czegoś czuć...
Niebo płakało w ukryciu. Deszcz starał się zmyć wszystko, co napotkał na swej drodze w tych oczach. Ciało dziewczyny uniosło się delikatnie do góry, kiedy ta niewidzącym wzrokiem spoglądała w te otchłanie. Bo przecież...niebo płakało. Wargi drgnęły niezauważalnie. Nie odpowiedziała, znowu histerycznie się zaśmiała, jakby to miało wystarczyć. Zareagowała dopiero w momencie, kiedy dłoń Lyrae spotkała się z jej policzkiem w taki sposób, że głowa automatycznie przekrzywiła się na bok od siły rażenia. Miejsce zaczęło się czerwienić w tym jednym punkcie, a krew szumiała w głowie C., niczym najmocniejszy trunek. Fala wzywała swoją Topielicę...
- On. Jest. On. Jest. On. Jest – wyrzucała z siebie gorączkowo słowa, czując jak coś w środku zaczyna rozrywać jej wnętrze na strzępy. Jej dłoń zacisnęła się w pięść, kiedy powtarzała to, coraz głośniej, czując, że jeśli tak dalej pójdzie, to zacznie krzyczeć. Deszcz przestał padać w momencie, kiedy pięścią trafiła w nos Lyrae. Mała łza spłynęła po jej piekącym policzku, kiedy mściwy wyraz zagościł na bladej twarzy Rockers. – ON JEST, TY GŁUPIA SUKO!
Dłoń bolała, ale patrząc na wyraz, jaki zagościł na twarzy Lyrae, Caroline częściowo poczuła się lepiej. To i tak było za mało. Stanowczo za mało.
- I tak Cię to nie obchodzi.
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Wto Maj 05, 2015 11:09 pm
Ona? Naprawdę sądzisz, że ona mogłaby być do Ciebie podobna? Ona, tak odległa od twojego szaleństwa, tak bliska ziemi? Fletcher żyła w tym świecie, walczyła w nim o przetrwanie. Nie szukała swojego miejsca, przecież to głupota. Po co komu własne miejsce, gdy świat cały czas pędził do przodu i nie można było się zatrzymać, bo zostawałaś w tyle. I tak odstawała. Kiepski start zazwyczaj odbija się na człowieku przez cały czas jego biegu ku mecie. Ona nie miała najlepszego, ale tutaj była... To musiało coś oznaczać.
Nie chciała zabawiać świata, ani tym bardziej Ciebie, Rockers. Chciała tylko nie zostać z tyłu i nie przepaść.
Przesądy. Idiotyzm. Siła nie może być od nikogo zależna. Siła zależy od nas samych i jeśli uwierzymy w takie głupoty nigdy się nie rozwiniemy. Oczywiście, ojcowie i matki chciały widzieć takie dziewczęta jak Ty lub Lyrae u boku jakiegoś odpowiedniego mężczyzny... O, czyżby to w jej przypadku dziwiło? W końcu jej nazwisko swoją szlachetność utraciło, wydawałoby się bardziej otwarte. Tak nie było... To wszystko tylko pozory, które ludzie lubią sobie wmawiać.
To nie jest chore, Rockers. Ja, ona i wszyscy tutaj wątpili, że w ogóle umiałabyś obdarować kogoś prawdziwym uczuciem. Miałaś zbyt duży dystans do świata. Mogłaś potrzebować mogłaś pragnąć.
Bo to zwykłe... Ludzkie.
Ludzie, trzymajcie mnie, bo roześmieję się niesamowicie! Ona, zwyczajna dziewczyna zaczynała chyba cię rozumieć. Nie, to niemożliwe, to nie mogło być możliwe.
Twoja dusza czuje, C.
Czasem ukłucie igły zadawało większy ból niż uderzenie łopatą w czoło.
Coś małego sprawia ogromny ból.
- JEGO NIE MA...! - jej urwany jękiem bólu głos rozniósł się jak bez cienia przeklętej wątpliwości. Odruchem chciała głowę cofnąć, nie trzymać jej przy pięści dziewczyny, nie zatrzymywać, może dlatego nie wcisnęła jej kompletnie nosa w cholerną twarz. Nie mogło się obyć bez krwi... Nie mogło.
Ułożyła chude, jasne dłonie na twarzy, przecierając nimi skórę tylko pod nosem. Wydawało się nie boleć... wydawało, póki nie rozszerzyła nieco nozdży.
Wydawało się jakby pulsujące uczucie wbijania szpilki w sam czubek nosa rozniosło się po całej twarzy. Fletcher przeklęła głośno, szpetnie i bez wyrzutów.
- Jebana, silna suka. - wysyczała na koniec swojej pięknej wiązanki, ale zostawić tego w ten sposób nie zamierała. Jej ciemne oczy teraz były pełne wściekłości. Nie wyglądała pięknie. Nos miała napuchnięty i czerwony, policzki zaczerwienione od płynących po nich emocji, w oczach łzy, dłonie zaś - w krwi. Jej własnej. Palce tych samych dłoni wbiły się w Twoje ciemne włosy.
- Masz rację! Nie powinno mnie obchodzić. Nic mnie nie powinno obchodzić! Ale jestem tu do cholery, to coś znaczy, czy nie? Przestań w końcu pierdolić, i zacznij myśleć dobrą stroną mózgu. Kto umarł, tego nie ma. Nie wróci. Tam... Jest tylko pustka. Choć to i tak lepsze od tego zasranego świata, w którym siedzimy jak po uszy w gnoju.
Patrzyła w twoje chmurne oczy, zaciskając pięści na włosach. Zamknęła oczy, opuszczając głowę.
- Wyparcie nie sprawi, że przestaniesz być mordercą.
Sponsored content

Dormitorium dziewcząt z VII roku Empty Re: Dormitorium dziewcząt z VII roku

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach