- Ieva Greengrass
Re: Stół Ślizgonów
Sob Sty 31, 2015 8:26 pm
Wychodzi więc na to, że zapewne nigdy nie pozna prawdziwego charakteru dziewczyny. Nie chodziło o to, aby na siłę pchać się z buciorami w jej życie, bo to nie kończyło się dobrze, ale jakoś... jakby to nazwać... być trochę natrętnym, nie przejmować się jej charakterkiem. W końcu by się otworzyła widząc, że może zaufać. A tak to raczej Reg nigdy nie pozna prawdziwego charakterku Ievy. O innych rzeczach nie wspominając nawet.
Słodkie Ślizgonki... Tak ich niewiele, a takie wredne. Kroczące z dumą przez Hogwart, na widok których co mądrzejsi zwiewają z kwikiem strachu... No dobrze, to może tylko marzenia. Ale większość Hogwartczyków wie, że Ślizgonek się nie denerwuje. I ogólnie dla bezpieczeństwa schodzi się im z drogi. W końcu kobiety są dosyć nieobliczalne, a te konkretne to już w ogóle.
Zaśmiała się do siebie, kiedy jej spojrzenie któryś raz spotkało się ze wzrokiem Regulusa. Czyżby Reg coś chciał? No no. Jak coś chce, to niech powie. Zlała kompletnie resztkę pieprzenia Dumbla i wstała od stołu, zarzucając włosy na plecy. Posłała jeszcze spojrzenie Regulusowi i wyszła z Wielkiej Sali.
[z/t]
Słodkie Ślizgonki... Tak ich niewiele, a takie wredne. Kroczące z dumą przez Hogwart, na widok których co mądrzejsi zwiewają z kwikiem strachu... No dobrze, to może tylko marzenia. Ale większość Hogwartczyków wie, że Ślizgonek się nie denerwuje. I ogólnie dla bezpieczeństwa schodzi się im z drogi. W końcu kobiety są dosyć nieobliczalne, a te konkretne to już w ogóle.
Zaśmiała się do siebie, kiedy jej spojrzenie któryś raz spotkało się ze wzrokiem Regulusa. Czyżby Reg coś chciał? No no. Jak coś chce, to niech powie. Zlała kompletnie resztkę pieprzenia Dumbla i wstała od stołu, zarzucając włosy na plecy. Posłała jeszcze spojrzenie Regulusowi i wyszła z Wielkiej Sali.
[z/t]
- Regulus Black
Re: Stół Ślizgonów
Sob Sty 31, 2015 10:05 pm
Nie dbał o jej zaufanie. Właściwie nie dbał o niczyje zaufanie, póki miał to, czego potrzebował. Był egoistyczny, to prawda. Mało co go obchodziło. Miał gdzieś punkty dla domów, już dawno wychodził planami poza Hogwart. Pragnął wielkich rzeczy, innej przyszłości świata...
Czy to nie zabawne, że tak egoistyczna jednostka pragnie zmieniać świat na lepszy? Lepszy w jego opinii... Tak, bo świat byłby piękniejszy, gdyby to czarodzieje nim rządzili, a mugole im usługiwali, jako podgatunek...
Chłopak wyszedł niedługo po blondynce, wiedząc, że więcej po nic tu nie zabawi. Nie brał udziału w rozgrywce, więc mógł zająć się swoimi sprawami.
[z/t]
Czy to nie zabawne, że tak egoistyczna jednostka pragnie zmieniać świat na lepszy? Lepszy w jego opinii... Tak, bo świat byłby piękniejszy, gdyby to czarodzieje nim rządzili, a mugole im usługiwali, jako podgatunek...
Chłopak wyszedł niedługo po blondynce, wiedząc, że więcej po nic tu nie zabawi. Nie brał udziału w rozgrywce, więc mógł zająć się swoimi sprawami.
[z/t]
- Ventus Zabini
Re: Stół Ślizgonów
Wto Maj 19, 2015 5:56 pm
No i taki chuj. Miał to wszystko w dupie. Dumbledore chce, Dubledore ma i każdy ma się tam stawić. Jakby akurat go interesował to, co się dzieje w szkole. To sprawa innych, nie jego. On i tak ma zamiar stąd spierdolić. Z dala od tych wszystkich marionetek, z dala od maniaków krwi, z dala od cholernych tchórzy. Co z tego, że on sam jest tchórzem? Co z tego, że jest marionetką? Nic! On ma swoje poglądy, on ma swoje życie, a innym nic do tego. Każdy go irytuje. Każdy kto przewinął się przez jego życie, a jednak przywiązuje się do osób. Jedno spotkanie z Esmeraldą i ma mętlik w głowie. Nie wie czego chce. Myśli o tej dziewczynie. Jedno spotkanie z Krukonem i ma wrażenie, że na każdym kroku ten niebieski pajac się pojawi i zacznie macać mu włosy. Gdyby miał więcej odwagi i gdyby nie chciał spokoju, to chyba już dawno rzuciłby w niego jakimś zaklęciem, ale nie – Ventus nie może robić tego, czego chce, bo to mu zakłóci spokój. Powiedzcie, dlaczego w tej szkole jest tyle ludzi? Dla niego, dla pana Zabini dwoje to tłum, a jednak wytrzymał 5, długich, męczących lat w szkole z wielką ilością marionetek. Dziwne, że jeszcze nie zwariował.
Wszedł do Sali, nawet się nie rozglądając usiadł do stołu jego domu i zaczął się tępo gapić w blat stołu.
Odniesienie się do słów dyrektorka.
[z/t]
Wszedł do Sali, nawet się nie rozglądając usiadł do stołu jego domu i zaczął się tępo gapić w blat stołu.
Odniesienie się do słów dyrektorka.
[z/t]
- Caroline Rockers
Re: Stół Ślizgonów
Sro Maj 20, 2015 11:48 pm
Kolejny dzień i kolejne problemy, które miały spaść jej na głowę. Ponoć sama była sobie winna...ale no cóż. To przecież nikogo i tak nie powinno interesować. Nikt nie usłyszy o tym, co się naprawdę stało i jak to się potoczyło. Niemniej należało się wstawić w Wielkiej Sali i wysłuchać wszystkiego, co miał do powiedzenia Dumbledore, chociaż zdawało się to być łatwe do przewidzenia. Miała jednak nadzieję, że to nie będzie zbyt długie, że nie będzie wpatrywał się w te puste miejsca...które pozostały. Było w sumie jedno niedaleko niej, które było zajmowane przez Wojnę. Tym razem go nie zobaczy, nie dojdzie do wymiany spojrzeń, czy też złośliwych uwag. To i tak przecież nie odgrywało żadnego znaczenia; należało o tej głupiej ckliwości zapomnieć. Poprawiła więc swoje warkoczyki i zajęła swoje miejsce przy stole Slytherinu, nie zwracając zbytniej uwagi na nikogo. Miała inne rzeczy na głowie. I nie miała jakoś za specjalnie humoru. Skrzyżowała więc ręce na klatce piersiowej i czekała na wystąpienie dyrektora.
- Lyrae Fletcher
Re: Stół Ślizgonów
Pią Maj 22, 2015 12:29 pm
Uchyliła drzwi, mijając przy tym kilku tych samych dziwaków, co zawsze. Wielka sala podczas przemówień była zatłoczona, wszyscy rozmawiali, przekrzykiwali się nawzajem, głowa mogła rozboleć. Z jednej strony Lyrae po każdym posiłku tutaj już zdążyła przywyknąć do hałasu, a z drugiej, przyzwyczajenie do dziwów tego miejsca sprawiało, że bardziej skupiała uwagę na otaczającym ją gwarze. Powolnym krokiem, jak zwykle szurając podeszwami butów o podłogę podeszla do swojego miejsca, jak zwykle daleko od wszystkich, za to w strefie ślizgońskich dziwaków. Wystarczyło wysłuchać tylko słów Dumbledore'a. Zapewne będzie smutno i ckliwie, ale nie dowie się nic czego już nie wiedziała...
- Giotto Nero
Re: Stół Ślizgonów
Pią Maj 22, 2015 12:55 pm
Wszyscy mieli obowiązek zjawić się dzisiejszego dnia w Wielkiej Sali. Ślizgon, krukon, puchon czy inny gryfon, nieważne, musiał być każdy. Dumbledore miał coś do ogłoszenia, zapewne chodziło o ostatnią akcję na błoniach, o której rozmawiała cała szkoła. Szło kurwicy dostać, wszyscy się zastanawiali co tam się działo, dlaczego, po co. Giotto zaś zadawał sobie inne pytanie, po co rozdmuchiwać tę sprawę ponad miarę? Nie umieli wstrzymać własnych emocji, pozabijali się, to niech teraz cierpią za to co robią, czy tam cierpi, nieważne. Jego cenny czas miał zostać zmarnowany przez jakieś pierdolenie o szopenie dyrektora.
Wszedł pewnym krokiem do sali, mijając kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt stojących osób, sprytnie zawinął w stronę stołu Ślizgonów i usiadł w jakimś losowym, wolnym miejscu, nie przeszkadzając nikomu. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął lekko, przymykając oczy. Im szybciej to się skończy, tym prędzej będzie mógł wrócić do swoich obowiązków i zajęć. Nawet spanie było dużo ambitniejsze od porachunków jakiejś dzieciarni, która nie umie wstrzymać emocji na wodzy. Może było to okrutne, bezuczuciowe i niekulturalne, ale za to jakże prawdziwe.
Wszedł pewnym krokiem do sali, mijając kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt stojących osób, sprytnie zawinął w stronę stołu Ślizgonów i usiadł w jakimś losowym, wolnym miejscu, nie przeszkadzając nikomu. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął lekko, przymykając oczy. Im szybciej to się skończy, tym prędzej będzie mógł wrócić do swoich obowiązków i zajęć. Nawet spanie było dużo ambitniejsze od porachunków jakiejś dzieciarni, która nie umie wstrzymać emocji na wodzy. Może było to okrutne, bezuczuciowe i niekulturalne, ale za to jakże prawdziwe.
- Regulus Black
Re: Stół Ślizgonów
Sob Maj 23, 2015 6:30 pm
Czy czuł lekki stres? Owszem.
Ale nic nie mogli mu udowodnić. Nieważne, że odpowiedź tkwiła na jego palcu, że rysowała się na jego ramieniu jak czarna plama, nic nie mogli na niego mieć. Był tam. Uniósł się dumą i niepotrzebnie wychylił. Teraz można powiedzieć nawet, że czuł szczęście, że tchórzostwo wzięło nad nim górę, kiedy cicho szepczące w Slytherinie plotkarskie ptaszki mówiły, ilu straciło życie.
A ten apel właśnie tego miał dotyczyć. Utraconych żyć i zepsutych nadziei. Wkraczający tu chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że popełnił błąd, że ktokolwiek mógł go tam zobaczyć. Były tylko dwie osoby, które mogłyby o nim wspomnieć. Jednym z nich był Krukon, wampir. Drugą była ona... Rockers.
Nie miał zamiaru mieć z nią nic wspólnego. Wykazała się o wiele większą bezwzględnością niż mógł się spodziewać sam nie wiedział, czy uważał to za dobre. Patrząc z perspektywy czasu... Ta walka nie miała najmniejszego sensu. Zniszczyli bezpieczną przystań. Nic już nie będzie jak dawniej.
Wszedł głównymi drzwiami, mijając uczniów na swojej drodze, po czym usiadł na jednym z pierwszych lepszych wolnych miejsc. Byleby nie przy ciemnowłosej dziewczynie.
Ale nic nie mogli mu udowodnić. Nieważne, że odpowiedź tkwiła na jego palcu, że rysowała się na jego ramieniu jak czarna plama, nic nie mogli na niego mieć. Był tam. Uniósł się dumą i niepotrzebnie wychylił. Teraz można powiedzieć nawet, że czuł szczęście, że tchórzostwo wzięło nad nim górę, kiedy cicho szepczące w Slytherinie plotkarskie ptaszki mówiły, ilu straciło życie.
A ten apel właśnie tego miał dotyczyć. Utraconych żyć i zepsutych nadziei. Wkraczający tu chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że popełnił błąd, że ktokolwiek mógł go tam zobaczyć. Były tylko dwie osoby, które mogłyby o nim wspomnieć. Jednym z nich był Krukon, wampir. Drugą była ona... Rockers.
Nie miał zamiaru mieć z nią nic wspólnego. Wykazała się o wiele większą bezwzględnością niż mógł się spodziewać sam nie wiedział, czy uważał to za dobre. Patrząc z perspektywy czasu... Ta walka nie miała najmniejszego sensu. Zniszczyli bezpieczną przystań. Nic już nie będzie jak dawniej.
Wszedł głównymi drzwiami, mijając uczniów na swojej drodze, po czym usiadł na jednym z pierwszych lepszych wolnych miejsc. Byleby nie przy ciemnowłosej dziewczynie.
- Kayleigh Phate
Re: Stół Ślizgonów
Sob Maj 23, 2015 10:02 pm
Prawdę mówiąc tylko czekała na ogłoszenie tego typu. Po tym całym wydarzeniu, od którego starała się odseparować jak tylko potrafiła, do przewidzenia było takie zebranie. Dyrektor musiał coś ogłosić, oczywiście, dziwne byłoby, gdyby próbowali udać że nic sie nie stało, co zresztą nie było by nawet w stylu Dumbledore'a. A szkoda. Jak dla Kayleigh, wystarczyłoby tylko przyczepić każdemu w Pokoju Wspólnym jakąś notkę na Tablicy Ogłoszeń chociażby i spokój. Niestety jednak wystarczyłoby tylko zwrócić uwagę na te wszystkie plotki i uczniów, którzy zamiast swoim życiem woleli się zajmować innymi, nawet tymi zmarłymi. Oni pewnie pierwsi zasiedli przy stołach, ze zniecierpliwieniem kręcąc się już w miejscu by tylko usłyszeć co dyrektor ma do przekazania. Potem zapewne poprzekręcają słowa, naginając dla potrzeb swoich plotek i fru! poleciało. Znowu będzie o czym gadać.
Razem z całym tłumem Phate weszła do środka, od razu kierując się w stronę swojego stołu. Mniej więcej w połowie odnajdując wolne miejsce. Usiadła i położyła przed sobą na stole torbę, opierając na niej łokcie. Bez większego zainteresowania przeczesywała jasnymi tęczówkami salę, mając nadzieję że nie potrwa to zbyt długo.
Razem z całym tłumem Phate weszła do środka, od razu kierując się w stronę swojego stołu. Mniej więcej w połowie odnajdując wolne miejsce. Usiadła i położyła przed sobą na stole torbę, opierając na niej łokcie. Bez większego zainteresowania przeczesywała jasnymi tęczówkami salę, mając nadzieję że nie potrwa to zbyt długo.
- Asmita Wels
Re: Stół Ślizgonów
Nie Maj 24, 2015 6:45 pm
Mogłaby olać ten apel. Zostać w dormitorium i mieć gdzieś co ma dyrektor do powiedzenia. Jednak wszyscy musieli się stawić, a ona nie potrzebowała problemów. Weszła do sali i przyjrzała się uczniom z jej domu. Jak to się stało, że przez sześć lat w szkole, ona znała większość ludzi tylko z widzenia? Teraz nie miała gdzie usiąść. Tam nie, bo Rockers i jej wieczna kurwica. Tu nie bo Giotto, który ma na wszystko wywalone. Albo po prostu sprawia takie wrażenie. Szła wzdłuż stołu, mijając większość Ślizgonów, aż w końcu zatrzymała się przy Lyrae. Kojarzyła ją, to wystarczyło. A tak po za tym, dziewczyna siedziała dosyć daleko od innych. Spojrzała na nią przelotnie, po czym zwróciła swoje spojrzenie w stronę stołu dla nauczycieli. Im dłużej nad tym wszystkim myślała, tym bardziej zdawała sobie sprawę z tego, że to wszystko jej nie dotyczy.
- Caroline Rockers
Re: Stół Ślizgonów
Pon Maj 25, 2015 4:40 pm
Ojejejej, jakie to smutne i przykre, że było tyle osób, które nagle sobie zdawało, że to wszystko ich nie dotyczy. No po prostu pewnie C. by niesamowicie współczuła, poklepała po główce te biedne istotki, które tak się męczą siedzeniem tutaj i słuchaniem tego, co miał do powiedzenia dyrektor.
Ale...wiecie co?
To wszystko jest jednym pierdolonym żartem. W sumie to Wy nim jesteście i Wasza ignorancja. Nazywacie mnie potworem, a sami nie jesteście lepsi, zachowując się, jak bezpłciowe maszyny. Niemniej spokojnie, zrobię Wam miejsce obok siebie, gdy już znajdę się w piekle! Możemy wtedy podyskutować o tym, kto ma więcej grzechów na sumieniu - co Wy na to?
Nieważne! Teraz należało się skupić na przemówieniu i mimo, że chciałaby być, jak najdalej od tego wszystkiego, to zwyczajnie nie mogła. Musiała siedzieć i udawać że wszystko jest tak, jak zwykle, że choć to smutna wiadomość to da się z tym żyć. Beznamiętność wymalowana na jej twarzy starannie maskowała wszystko, gdy sięgnęła po sok dyniowy i wzięła łyka, słuchając tego, co ma do powiedzenia Albus Dumbledore. Czy ją to interesowało..? Oczywiście! Tak przecież należało uczynić, nawet jeśli w środku wszystko zdawało się ściskać i wywracać. Nie zwróciła nawet uwagi na resztę stołu Slytherinu, który zaczął się zapełniać. Gdy zaczęło się wspominanie...wyprostowała się, kładąc dłonie na kolanach. Dawała radę do momentu, kiedy pojawiło się imię i nazwisko, na które czekała. Był ostatni. Podniosła się powoli i zanim ktokolwiek zdążył zareagować ruszyła szybko w stronę wyjścia Wielkiej Sali, nie mogąc wytrzymać. Ból szarpał całym jej ciałem, a przed oczami stanął obraz Ślizgona o jadowicie żółtych oczach.
Nie mogła zostać do końca po usłyszeniu o Nim.
Po prostu nie mogła.
[z/t]
Ale...wiecie co?
To wszystko jest jednym pierdolonym żartem. W sumie to Wy nim jesteście i Wasza ignorancja. Nazywacie mnie potworem, a sami nie jesteście lepsi, zachowując się, jak bezpłciowe maszyny. Niemniej spokojnie, zrobię Wam miejsce obok siebie, gdy już znajdę się w piekle! Możemy wtedy podyskutować o tym, kto ma więcej grzechów na sumieniu - co Wy na to?
Nieważne! Teraz należało się skupić na przemówieniu i mimo, że chciałaby być, jak najdalej od tego wszystkiego, to zwyczajnie nie mogła. Musiała siedzieć i udawać że wszystko jest tak, jak zwykle, że choć to smutna wiadomość to da się z tym żyć. Beznamiętność wymalowana na jej twarzy starannie maskowała wszystko, gdy sięgnęła po sok dyniowy i wzięła łyka, słuchając tego, co ma do powiedzenia Albus Dumbledore. Czy ją to interesowało..? Oczywiście! Tak przecież należało uczynić, nawet jeśli w środku wszystko zdawało się ściskać i wywracać. Nie zwróciła nawet uwagi na resztę stołu Slytherinu, który zaczął się zapełniać. Gdy zaczęło się wspominanie...wyprostowała się, kładąc dłonie na kolanach. Dawała radę do momentu, kiedy pojawiło się imię i nazwisko, na które czekała. Był ostatni. Podniosła się powoli i zanim ktokolwiek zdążył zareagować ruszyła szybko w stronę wyjścia Wielkiej Sali, nie mogąc wytrzymać. Ból szarpał całym jej ciałem, a przed oczami stanął obraz Ślizgona o jadowicie żółtych oczach.
Nie mogła zostać do końca po usłyszeniu o Nim.
Po prostu nie mogła.
[z/t]
- Lyrae Fletcher
Re: Stół Ślizgonów
Pon Maj 25, 2015 7:12 pm
Raz, dwa, trzy... Jedenaście.
Jedenaście istnień, które dla ludzi tu siedzących, też dla niej, były tylko kolejnymi nazwiskami zapisanymi na kartce. W tej chwili nikogo to nie obchodziło, nikogo nie stracili. Lyrae też nie czuła powodów do płaczu. Nie znałam już, nie potrzebowałam.
Ale ona przeszła już coś takiego. Po raz kolejny słyszała o papierowej śmierci, której nie widziała, a jedynie słowa mówiły o tym, że coś takiego miało miejsce. I na początku nie chciało się płakać. Nic się nie zmieniało. Dopiero po tygodniu, miesiącu, roku przypominasz sobie, że na łóżku obok spała osoba, której codziennie mówiłaś dzień dobry i chociaż nigdy nie lubiłaś tej osoby - ona była, widziała cię z rozczochranymi włosami, uczącą się, zapisującą coś w dzienniku.
Nie będzie pamiętać o Collins i o Cuthbert. Dopiero, kiedy się zatrzyma pojmie, że czegoś brakuje.
Nie drgnęła nawet, kiedy za jej plecami przeszła jedna z jej koleżanek z dormitorium. Jej ciemne spojrzenie poszarzało na chwilę. Wiedziała o kim myślała Rockers.
Wybacz, jego tu nie ma. Możesz grozić, możesz krzyczeć.
Jego tu nie ma. Nie będzie.
Lyrae odeszła od stołu razem z innymi Ślizgonami, kiedy już skończyło się przemówienie. Skrzyżowała ręce na piersi, pochyliła nieco głowę w dół.
I nadal nie było jej smutno.
[z/t]
Jedenaście istnień, które dla ludzi tu siedzących, też dla niej, były tylko kolejnymi nazwiskami zapisanymi na kartce. W tej chwili nikogo to nie obchodziło, nikogo nie stracili. Lyrae też nie czuła powodów do płaczu. Nie znałam już, nie potrzebowałam.
Ale ona przeszła już coś takiego. Po raz kolejny słyszała o papierowej śmierci, której nie widziała, a jedynie słowa mówiły o tym, że coś takiego miało miejsce. I na początku nie chciało się płakać. Nic się nie zmieniało. Dopiero po tygodniu, miesiącu, roku przypominasz sobie, że na łóżku obok spała osoba, której codziennie mówiłaś dzień dobry i chociaż nigdy nie lubiłaś tej osoby - ona była, widziała cię z rozczochranymi włosami, uczącą się, zapisującą coś w dzienniku.
Nie będzie pamiętać o Collins i o Cuthbert. Dopiero, kiedy się zatrzyma pojmie, że czegoś brakuje.
Nie drgnęła nawet, kiedy za jej plecami przeszła jedna z jej koleżanek z dormitorium. Jej ciemne spojrzenie poszarzało na chwilę. Wiedziała o kim myślała Rockers.
Wybacz, jego tu nie ma. Możesz grozić, możesz krzyczeć.
Jego tu nie ma. Nie będzie.
Lyrae odeszła od stołu razem z innymi Ślizgonami, kiedy już skończyło się przemówienie. Skrzyżowała ręce na piersi, pochyliła nieco głowę w dół.
I nadal nie było jej smutno.
[z/t]
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Wto Lut 23, 2016 8:00 pm
(śniadanie) 13 maja 1978 roku
Znacie te dni, kiedy otwieracie oczy i macie nadzieję, że te najpaskudniejsze wspomnienia z ostatnich dni to był tylko zły sen, a później się okazuje, że macie jeszcze bardziej przejebane, niż zapamiętaliście? Tak, to był właśnie jeden z takich dni.
Darkówna bez przekonania zwlekła się z łóżka. Jak raz nie chciało jej się wstawać. Odpuściła sobie nawet poranne bieganie.
Powlokła się do łazienki, próbując się ocucić zimną wodą.
Nope. To nie pomaga.
Ubierając się, podsumowała krótko wczorajszy dzień.
Różdżki brak.
Przyjaciela brak.
Wszelkich bliskich brak.
Bezpieczeństwa brak.
Chęci do życia brak.
Zapowiada się zajebisty dzień!
Już nawet koszuli i krawata nie chciało jej się poprawiać, przez co zielony materiał zwisał sobie teraz niedbale przewieszony przez jej szyję, a koszula nie miała dopiętego guzika.
Powlokła się na śniadanie, gdzie zajęła w miarę oddalone od reszty miejsce i zaczęła męczyć tosta przeglądając jedną z książek. Nic jej się dzisiaj nie chciało. Po prostu nic. Nawet na obmyślanie planu jakiegokolwiek poprawienia sytuacji nie miała chęci.
Znacie te dni, kiedy otwieracie oczy i macie nadzieję, że te najpaskudniejsze wspomnienia z ostatnich dni to był tylko zły sen, a później się okazuje, że macie jeszcze bardziej przejebane, niż zapamiętaliście? Tak, to był właśnie jeden z takich dni.
Darkówna bez przekonania zwlekła się z łóżka. Jak raz nie chciało jej się wstawać. Odpuściła sobie nawet poranne bieganie.
Powlokła się do łazienki, próbując się ocucić zimną wodą.
Nope. To nie pomaga.
Ubierając się, podsumowała krótko wczorajszy dzień.
Różdżki brak.
Przyjaciela brak.
Wszelkich bliskich brak.
Bezpieczeństwa brak.
Chęci do życia brak.
Zapowiada się zajebisty dzień!
Już nawet koszuli i krawata nie chciało jej się poprawiać, przez co zielony materiał zwisał sobie teraz niedbale przewieszony przez jej szyję, a koszula nie miała dopiętego guzika.
Powlokła się na śniadanie, gdzie zajęła w miarę oddalone od reszty miejsce i zaczęła męczyć tosta przeglądając jedną z książek. Nic jej się dzisiaj nie chciało. Po prostu nic. Nawet na obmyślanie planu jakiegokolwiek poprawienia sytuacji nie miała chęci.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Wto Lut 23, 2016 8:16 pm
Podpieczona kromka którą przeżuwała nagle eksplodowała. Na szczęście nie kawałek trzymany w ustach, tylko cała reszta, i obyło się też bez bólu. To nie była bomba, która wraz z jedzeniem rozerwałaby jej ciało, tylko implozja produktu śniadaniowego i deszcz okruszków we wszystkie strony, choć przede wszystkich w twarz oraz we włosy Darkówny. Siedzący kilka miejsc dalej ślizgoni spojrzeli na nią z odrazą i zdziwieniem. Jedna dziewczyna z jej roku, jakaś blondyneczka o jadowicie zielonych oczach, oparła głowę na ręce i z przekąsem się zaśmiała.
- Patrzcie, państwo! Natalie nie umie już nawet zjeść bez robienia cyrku wokół swojej osoby. - coś błysnęło w seledynowych oczach, a nastolatka wstała, najwidoczniej nie mając jeszcze dosyć komentarzy. Złapała za swój talerz, pusty i czysty w przeciwieństwie do reszty, na których już dawno leżało jedzenie. Przyjrzała się swojemu odbiciu, po czym rzuciła go na stół w stronę Nat, tylko cudem go nie tłukąc.
- Masz, weź mój. Weź sobie wszystko, bo tylko to potrafisz. Brać i wykorzystywać... jak my wszyscy. - uśmiechnęła się bezczelnie, a reszta uczniów ze Slytherina parsknęła śmiechem, jeśli nie przewrócili tylko oczami uznając tę scenę za poniżej ich poziomu. Ci najbliżej siedzący obu dziewcząt przyglądali się im z zainteresowaniem. Do czego to mogło zmierzać? I najważniejsze; czy Dark da się stłamsić? W Slytherinie bywało jak w mugolskim więzieniu; okażesz raz słabość i już na zawsze wejdą ci na głowę. Z drugiej strony to był naprawdę podły dzień dla brunetki... czy miała w ogóle ochotę się bronić?
- Patrzcie, państwo! Natalie nie umie już nawet zjeść bez robienia cyrku wokół swojej osoby. - coś błysnęło w seledynowych oczach, a nastolatka wstała, najwidoczniej nie mając jeszcze dosyć komentarzy. Złapała za swój talerz, pusty i czysty w przeciwieństwie do reszty, na których już dawno leżało jedzenie. Przyjrzała się swojemu odbiciu, po czym rzuciła go na stół w stronę Nat, tylko cudem go nie tłukąc.
- Masz, weź mój. Weź sobie wszystko, bo tylko to potrafisz. Brać i wykorzystywać... jak my wszyscy. - uśmiechnęła się bezczelnie, a reszta uczniów ze Slytherina parsknęła śmiechem, jeśli nie przewrócili tylko oczami uznając tę scenę za poniżej ich poziomu. Ci najbliżej siedzący obu dziewcząt przyglądali się im z zainteresowaniem. Do czego to mogło zmierzać? I najważniejsze; czy Dark da się stłamsić? W Slytherinie bywało jak w mugolskim więzieniu; okażesz raz słabość i już na zawsze wejdą ci na głowę. Z drugiej strony to był naprawdę podły dzień dla brunetki... czy miała w ogóle ochotę się bronić?
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Wto Lut 23, 2016 8:37 pm
Jedzenie jej nie smakowało albo po prostu nie miała na nie ochoty. Dlatego też każdy kęs przeżuwała aż do znudzenia, wręcz w nieskończoność.
Nagle chleb, który trzymała w ręce ni z tego, ni z owego eksplodował, zasypując ja gradem okruchów. Natalie spojrzała najpierw na dłoń w której jeszcze przed chwilą był tost, a później na najbliższe otoczenie. Nikt nie trzymał różdżki. Nikt nie był podejrzanym. Z resztą, dziś było to jakieś mało istotne.
Niewzruszenie, nie zmieniając znudzonego wyrazu twarzy nawet na moment, zrzuciła z ubrania okruchy i zaczęła przeczesywać włosy. Mogła się przy tym wydawać tak zamyślona, że dało się nawet dostrzec w tym jakieś podobieństwo do Felicis.
Równie martwy wzrok skierowała w kierunku, z którego dobiegło ją jej imię.
Obelgi i żarty. Tutaj codzienność.
Już jej to tak nie ruszało. Może w dzieciństwie bardziej się tym przejmowała, ale z czasem szło przywyknąć. Ewentualnie można było sprawić, że ludzie przestawali się z ciebie śmiać, bo się ciebie bali. Z wieloma podziałało. Niestety, na wszystkich czasu poświęcać jej się nie chciało.
Dziewczyna cofnęła się w porę, by nie dostać po rękach rzuconym talerzem.
Masz szczęście, że tego nie stłukłaś. Żarty żartami, ale skrzaty mają dość roboty. Jeszcze musiałyby to sprzątać.
Uniosła niespiesznie jedną brew.
- Masz coś do mnie panno... przepraszam, nie zapamiętałam nazwiska. - Przekrzywiła głowę i krzywo się uśmiechnęła.
Nagle chleb, który trzymała w ręce ni z tego, ni z owego eksplodował, zasypując ja gradem okruchów. Natalie spojrzała najpierw na dłoń w której jeszcze przed chwilą był tost, a później na najbliższe otoczenie. Nikt nie trzymał różdżki. Nikt nie był podejrzanym. Z resztą, dziś było to jakieś mało istotne.
Niewzruszenie, nie zmieniając znudzonego wyrazu twarzy nawet na moment, zrzuciła z ubrania okruchy i zaczęła przeczesywać włosy. Mogła się przy tym wydawać tak zamyślona, że dało się nawet dostrzec w tym jakieś podobieństwo do Felicis.
Równie martwy wzrok skierowała w kierunku, z którego dobiegło ją jej imię.
Obelgi i żarty. Tutaj codzienność.
Już jej to tak nie ruszało. Może w dzieciństwie bardziej się tym przejmowała, ale z czasem szło przywyknąć. Ewentualnie można było sprawić, że ludzie przestawali się z ciebie śmiać, bo się ciebie bali. Z wieloma podziałało. Niestety, na wszystkich czasu poświęcać jej się nie chciało.
Dziewczyna cofnęła się w porę, by nie dostać po rękach rzuconym talerzem.
Masz szczęście, że tego nie stłukłaś. Żarty żartami, ale skrzaty mają dość roboty. Jeszcze musiałyby to sprzątać.
Uniosła niespiesznie jedną brew.
- Masz coś do mnie panno... przepraszam, nie zapamiętałam nazwiska. - Przekrzywiła głowę i krzywo się uśmiechnęła.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach