- Mistrz Labiryntu
Stół Krukonów
Pon Wrz 02, 2013 1:49 pm
Wielki stół Ravenclawu, przy którym zasiadają Krukoni, aby zjeść posiłek.
- Sahir Nailah
Re: Stół Krukonów
Czw Gru 19, 2013 9:56 pm
Zgodnie z poleceniem, które pojawiło się we wszystkich ogłoszeniach i nawet trąbili o tym nauczyciele, Nailah, chociaż trochę niechętnie, ruszył się ze swych nieuczęszczanych przez większość uczniów kątów i wszedł do Wielkiej Sali. Już trochę uczniów się pojawiło... Zajął miejsce w kącie, byleby nie mieszać się z tłumem byleby uniknąć spojrzeń - tak, pozostać w cieniu. Usiadł grzecznie na ławeczce, pewien, że Dumbeldor zamierza obwieścić początek Balu Bożonarodzeniowego na jakiś dzień... Bo niby o co innego mogłoby chodzić? O ostatnią napaść Voldemorta na Londyn i nieudaną próbę jego obrony? O ciągle niewyjaśnioną przyczynę "zamarznięcia" Jęczącej Marty? Czarnowłosy był pewien, że nie w tym rzecz.
- Alex White
Re: Stół Krukonów
Sro Gru 25, 2013 11:50 pm
/ łazienka prefektów
Prowadził ją za rączkę przez całą drogę. Czuła się jak mała dziewczynka, ale jego uścisk był mocny, a ona sama miała wrażenie, że mu się to podoba. Przed samym wejściem do Wielkiej Sali wyrwała się mu.
- Dla twojej wiadomości, trafiłabym sama.- mruknęła mu do ucha przyciszonym głosem, tak aby żaden z otaczających ich uczniów niczego nie słyszał.
Wyminęła go i usiadła na miejscu, które zwykła zajmować. Na nieszczęście, było tuż obok miejsc prefektów. Oparła głowę na rękach i wlepiła wzrok w ciemne słoje na drewnianym stole. Zaczęła obrysowywać ich kontur palcem. W Wielkiej Sali znajdowała się już pewna część uczniów i wciąż ich przybywało. Alex nie zwracała na nich najmniejszej uwagi. Wpatrzona w nieregularne rysy na drewnie, delikatne uszkodzenia zrobione jakimś widelcem, podczas któregoś z miliona posiłków, które spożywały przy tym stole dzieciaki. Ona była jednym z nich. Niby była już dorosła, ale wcale się tak nie czuła. Chciała na powrót być dzieckiem. Żadnej odpowiedzialności, cholernych zmartwień i prawdziwego cierpienia. Nic... Jedynie zabawa, bezpieczeństwo i świadomość, że rodzice zawsze są w pobliżu.
Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że na coś czeka. Oczekiwała tego, że Arsen usiądzie obok niej. Zganiła się w myślach, że mogła o czymś takim pomyśleć. Właściwie to go przecież nie znała. No i ją drażnił. Wmawiaj sobie, wmawiaj... Mała, głupiutka Alex.
Prowadził ją za rączkę przez całą drogę. Czuła się jak mała dziewczynka, ale jego uścisk był mocny, a ona sama miała wrażenie, że mu się to podoba. Przed samym wejściem do Wielkiej Sali wyrwała się mu.
- Dla twojej wiadomości, trafiłabym sama.- mruknęła mu do ucha przyciszonym głosem, tak aby żaden z otaczających ich uczniów niczego nie słyszał.
Wyminęła go i usiadła na miejscu, które zwykła zajmować. Na nieszczęście, było tuż obok miejsc prefektów. Oparła głowę na rękach i wlepiła wzrok w ciemne słoje na drewnianym stole. Zaczęła obrysowywać ich kontur palcem. W Wielkiej Sali znajdowała się już pewna część uczniów i wciąż ich przybywało. Alex nie zwracała na nich najmniejszej uwagi. Wpatrzona w nieregularne rysy na drewnie, delikatne uszkodzenia zrobione jakimś widelcem, podczas któregoś z miliona posiłków, które spożywały przy tym stole dzieciaki. Ona była jednym z nich. Niby była już dorosła, ale wcale się tak nie czuła. Chciała na powrót być dzieckiem. Żadnej odpowiedzialności, cholernych zmartwień i prawdziwego cierpienia. Nic... Jedynie zabawa, bezpieczeństwo i świadomość, że rodzice zawsze są w pobliżu.
Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że na coś czeka. Oczekiwała tego, że Arsen usiądzie obok niej. Zganiła się w myślach, że mogła o czymś takim pomyśleć. Właściwie to go przecież nie znała. No i ją drażnił. Wmawiaj sobie, wmawiaj... Mała, głupiutka Alex.
- Alex White
Re: Stół Krukonów
Czw Gru 26, 2013 8:55 pm
Zanim zorientowała się, co właściwie się dzieje, siedziała już na jego kolanach. Była szczerze zaskoczona i dopiero po chwili przypomniała sobie, że powinna oddychać. Wzięła więc głęboki wdech i zamrugała kilkakrotnie. Niestety to nie pomogło na paraliż kończyn i niezdolność do wyduszenia z siebie choćby słowa. Cała pewność siebie uleciała z niej jak powietrze z dziurawego balonika. Patrzyła się na niego tępo, czując jak na jej policzki wkradają się rumieńce.
Czy ona naprawdę siedziała mu właśnie na kolanach? O Boże...- przeleciało jej przez myśl. No i co niby miała mu teraz powiedzieć? Przecież sama nie wiedziała dlaczego jego widok tak na nią działał. Pewne było tylko to, że On na nią działał.
- Nie...- zająknęła się.- Nie... Nie jestem na... na ciebie zła.- wykrztusiła wreszcie, spuszczając wzrok. Miała wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi i sprintem okrąży kulę ziemską. No i jeszcze fakt, że byli w Wielkiej Sali razem z innymi uczniami, a ona tak po prostu siedziała mu na kolanach. Wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł jakiś dziwny dreszcz. No dalej White! Weź się w garść!
- Kiepski dzień i tyle.- dodała nieco pewniej. Taa... "Kiepski dzień". No to chyba codziennie miała te "kiepskie dni". Zerknęła na jego dłoń, którą przytrzymywał ją w talii. Nie było sensu się szamotać. Był silniejsza, a ona tylko niepotrzebnie zwróciłaby na nich uwagę. Więc siedziała spokojnie, jak mały przestraszony zajączek. Spojrzała mu nieśmiało w oczy. Miał bardzo ładne oczy.
Czy ona naprawdę siedziała mu właśnie na kolanach? O Boże...- przeleciało jej przez myśl. No i co niby miała mu teraz powiedzieć? Przecież sama nie wiedziała dlaczego jego widok tak na nią działał. Pewne było tylko to, że On na nią działał.
- Nie...- zająknęła się.- Nie... Nie jestem na... na ciebie zła.- wykrztusiła wreszcie, spuszczając wzrok. Miała wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi i sprintem okrąży kulę ziemską. No i jeszcze fakt, że byli w Wielkiej Sali razem z innymi uczniami, a ona tak po prostu siedziała mu na kolanach. Wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł jakiś dziwny dreszcz. No dalej White! Weź się w garść!
- Kiepski dzień i tyle.- dodała nieco pewniej. Taa... "Kiepski dzień". No to chyba codziennie miała te "kiepskie dni". Zerknęła na jego dłoń, którą przytrzymywał ją w talii. Nie było sensu się szamotać. Był silniejsza, a ona tylko niepotrzebnie zwróciłaby na nich uwagę. Więc siedziała spokojnie, jak mały przestraszony zajączek. Spojrzała mu nieśmiało w oczy. Miał bardzo ładne oczy.
- Alex White
Re: Stół Krukonów
Pią Gru 27, 2013 3:50 pm
Tym to zaskoczył ją już totalnie. Bal... Merlinie, jak ona kochała bale! To znaczy te wszystkie imprezy, bankiety i spotkania, które urządzała jej wstrętna ciotka były okropnie nudne. Jednak czasem zdarzało się, że ojciec zabierał ją na prawdziwe przyjęcia, podczas których poznawała wspaniałych ludzi i bawiła się świetnie.
Jaki miał być ten bal? Miała nadzieję, że wspaniały. Taka drobna odskocznia od wszelkich problemów. Uśmiechnęła się do Arsena i zbliżyła jeszcze odrobinę, choć wydawało jej się, że bliżej już nie można było. Skoro on tak pogrywał, to czemu ona nie mogła się przyłączyć? Przygryzła dolną wargę, udając że się zastanawia, choć podjęła decyzję ledwie on zdążył jej to zaproponować.
- Z przyjemnością wybiorę się z tobą na ten bal.- wyszeptała mu do ucha. Następnie odsunęła się, aby spojrzeć mu w oczy.- Tylko jest mały problem. Moje umiejętności taneczne nie są zbyt dobre.- wyznała z lekkim zażenowaniem. Przygładziła mu krawat i westchnęła cicho.
Zgodziła się, ponieważ i tak potrzebowała partnera, a Arsen był całkiem niezły. Nie była dumna z tego, że jej myśli są tak płytkie, ale nie potrafiła również ukrywać faktu, że jego wygląd robił na niej wrażenie. No i był w Ravenclaw, co oznaczało, że był choć odrobinę inteligentny. Ponadto prefekt i z dobrej rodziny. Ciotka byłaby nim zachwycona, o ile nie okazałby się fanem mugoli, czy coś. I nawet jeśli z jakichś przyczyn czasem wkurzał Alex, to dziewczyna postanowiła, że mimo wszystko chce go poznać.
Jaki miał być ten bal? Miała nadzieję, że wspaniały. Taka drobna odskocznia od wszelkich problemów. Uśmiechnęła się do Arsena i zbliżyła jeszcze odrobinę, choć wydawało jej się, że bliżej już nie można było. Skoro on tak pogrywał, to czemu ona nie mogła się przyłączyć? Przygryzła dolną wargę, udając że się zastanawia, choć podjęła decyzję ledwie on zdążył jej to zaproponować.
- Z przyjemnością wybiorę się z tobą na ten bal.- wyszeptała mu do ucha. Następnie odsunęła się, aby spojrzeć mu w oczy.- Tylko jest mały problem. Moje umiejętności taneczne nie są zbyt dobre.- wyznała z lekkim zażenowaniem. Przygładziła mu krawat i westchnęła cicho.
Zgodziła się, ponieważ i tak potrzebowała partnera, a Arsen był całkiem niezły. Nie była dumna z tego, że jej myśli są tak płytkie, ale nie potrafiła również ukrywać faktu, że jego wygląd robił na niej wrażenie. No i był w Ravenclaw, co oznaczało, że był choć odrobinę inteligentny. Ponadto prefekt i z dobrej rodziny. Ciotka byłaby nim zachwycona, o ile nie okazałby się fanem mugoli, czy coś. I nawet jeśli z jakichś przyczyn czasem wkurzał Alex, to dziewczyna postanowiła, że mimo wszystko chce go poznać.
- Alex White
Re: Stół Krukonów
Pią Gru 27, 2013 7:25 pm
Zerknęła w stronę stołu nauczycieli. Dyrektor chyba skończył już swoje ogłoszenia i można było się rozejść. Zsunęła się z kolan Arsena i posłała mu wyczekujące spojrzenie.
- To chyba koniec ogłoszeń, więc myślę, że możemy iść.- powiedziała, uśmiechając się wesoło.
Powinna udać się teraz prosto do biblioteki i odwalić to przeklęte wypracowanie z OPCM. Ale stojąc przed wyborem, Arsen albo samotne ślęczenie nad pracą domową, zdecydowanie wolała chłopaka. Rozejrzała się jeszcze raz po Wielkiej Sali i poczuła, że w tym wszystkim coś nie gra. Nagle opcja balu wcale nie wydawała się jej już tak radosna i beztroska. Alex White, dziewczyna, która nie ufa wielu osobom i szuka drugiego dna nawet w głupiej maskaradzie. Ale to wcale nie było takie bezsensowne. Wszyscy uczniowie byli tak zaabsorbowani wizją pięknych stroi i dobrej zabawy, że ich dociekliwość rozpłynęła się w powietrzu. Szóste piętro, Jęcząca Marta, Voldemort, Śmierciożercy i atak na Londyn, to wszystko wydało się niezwykle odległe. To trochę tak, jakby miało się koszmar i wspominało go podczas imprezy ze znajomymi. Wtedy złe sny nie wydają się takie straszne.
Alex poczuła nagle jakiś dziwny skurcz w żołądku. Ojciec wciąż jej nie odpisał, a ona ma w kieszeni list z Ministerstwa Magii. Przeczucia stawały się coraz gorsze, bardziej nieznośne. Miała wrażenie, że ten list zmieni całe jej życie. Tym bardziej bała się go otwierać, ale postanowiła, że zrobi to tego wieczora. Dłużej zwlekać nie powinna.
- Więc, gdzie idziemy?- zapytała Arsena, wyciągając do niego rękę. Chciała wynieść się stąd jak najszybciej. Niech ją zaprowadzi gdzieś, gdzie będą sami. Miała po dziurki w nosie rozmyślania o tragediach tego świata i tajemnicach Hogwartu. Pragnęła choć na godzinkę zapomnieć o tym wszystkim i skupić się tylko na Arsenie.
- To chyba koniec ogłoszeń, więc myślę, że możemy iść.- powiedziała, uśmiechając się wesoło.
Powinna udać się teraz prosto do biblioteki i odwalić to przeklęte wypracowanie z OPCM. Ale stojąc przed wyborem, Arsen albo samotne ślęczenie nad pracą domową, zdecydowanie wolała chłopaka. Rozejrzała się jeszcze raz po Wielkiej Sali i poczuła, że w tym wszystkim coś nie gra. Nagle opcja balu wcale nie wydawała się jej już tak radosna i beztroska. Alex White, dziewczyna, która nie ufa wielu osobom i szuka drugiego dna nawet w głupiej maskaradzie. Ale to wcale nie było takie bezsensowne. Wszyscy uczniowie byli tak zaabsorbowani wizją pięknych stroi i dobrej zabawy, że ich dociekliwość rozpłynęła się w powietrzu. Szóste piętro, Jęcząca Marta, Voldemort, Śmierciożercy i atak na Londyn, to wszystko wydało się niezwykle odległe. To trochę tak, jakby miało się koszmar i wspominało go podczas imprezy ze znajomymi. Wtedy złe sny nie wydają się takie straszne.
Alex poczuła nagle jakiś dziwny skurcz w żołądku. Ojciec wciąż jej nie odpisał, a ona ma w kieszeni list z Ministerstwa Magii. Przeczucia stawały się coraz gorsze, bardziej nieznośne. Miała wrażenie, że ten list zmieni całe jej życie. Tym bardziej bała się go otwierać, ale postanowiła, że zrobi to tego wieczora. Dłużej zwlekać nie powinna.
- Więc, gdzie idziemy?- zapytała Arsena, wyciągając do niego rękę. Chciała wynieść się stąd jak najszybciej. Niech ją zaprowadzi gdzieś, gdzie będą sami. Miała po dziurki w nosie rozmyślania o tragediach tego świata i tajemnicach Hogwartu. Pragnęła choć na godzinkę zapomnieć o tym wszystkim i skupić się tylko na Arsenie.
- Sahir Nailah
Re: Stół Krukonów
Pon Gru 30, 2013 7:33 pm
Chłopak po wysłuchaniu przemówienia wstał, zdając sobie sprawę, że czas najwyższy się ulotnić. Tak jak w tamtym roku, tak jak dwa lata temu - nie miał zamiaru uczestniczyć w balu.
[z/t]
[z/t]
- Anabell Nightmare
Re: Stół Krukonów
Pią Sty 02, 2015 5:22 pm
-Mówisz ustronne miejsce? Znajdę sobie jakieś. - Odpowiedziała mu wchodząc za chłopakiem do Wielkiej sali. Rozejrzała się lekko po czym usiadła do stołu krukonów i zdjęła z ramienia swoją torbę. Zgłodniała po tym jak czytała tą książkę, a mogła sobie usiąść na spokojnie w dormitorium przed kominkiem, a nie ona musiała sobie pochodzić po Hogwarcie by poczytać książkę.
-A wiesz w sumie mogliśmy pójść do kuchni, ale jednak Sala była bliżej. - Zauważyła, kiedy już siedziała na miejscu. Nie chciało się jej teraz iść do kuchni skoro już oboje siedzieli w sali i mogli zjeść w spokoju. Choć teraz mogła przynajmniej sobie powybrzydzać jeżeli chodzi o jedzenie. Uśmiechnęła się na widok sałatki i kurczaka, oraz widziała ciastka dyniowe! Jej ulubione. Wzięła sobie kilka i położyła na talerzyku i zaczęła je jeść z wypisanym bananem na twarzy.
-A wiesz w sumie mogliśmy pójść do kuchni, ale jednak Sala była bliżej. - Zauważyła, kiedy już siedziała na miejscu. Nie chciało się jej teraz iść do kuchni skoro już oboje siedzieli w sali i mogli zjeść w spokoju. Choć teraz mogła przynajmniej sobie powybrzydzać jeżeli chodzi o jedzenie. Uśmiechnęła się na widok sałatki i kurczaka, oraz widziała ciastka dyniowe! Jej ulubione. Wzięła sobie kilka i położyła na talerzyku i zaczęła je jeść z wypisanym bananem na twarzy.
- Steve Fluffy
Re: Stół Krukonów
Pią Sty 02, 2015 5:35 pm
Steve’mu bardzo ulżyło, kiedy okazało się, że jedzenie znajdowało się na stole. Ba! Zaraz się uśmiechnął. Gęba mu się cieszyła tak bardzo, jakby ktoś właśnie powiedział mu, że jest Boże Narodzenie i dostanie bardzo dużo prezentów.
- Kuchnia? – Zdziwił się, spoglądając z ukosa na dziewczynę. Fluffy nie miał zielonego pojęcia, gdzie się ona znajduje. Miał pewne pojęcie, że gdzieś musiała się znajdować, ponieważ jedzenia nie można było wyczarować z niczego (jedno z praw transmutacji), więc gdzieś musiało być ono przygotowywane. – Wiesz gdzie ona jest? Ja nie wiem. Przez tyle lat nie poznałem tego sekretu. Być może nigdy się nie dowiedziałem, bo jestem za wielkim łasuchem i cały czas bym tam chodził. – Roześmiał się. – Oczywiście łasuchem, jak tylko nie gramy meczu. Moja matka uwielbia mi wysyłać sowy z wielkimi paczkami słodyczy. – Co prawda była mugolką, ale zaradną. Kiedy dowiedziała się, że syn jest czarodziejem, zaczęła bardziej interesować się magicznym światem. Czasami wiedziała więcej niż sam Steve, co niewątpliwie syna aż przerażało. – Więc jeśli kiedyś będzie Ci brakowało słodkości, zapraszam do siebie do dormitorium. – Puścił jej oczko wesoło.
- Sernik malinowy! Jeju! Jem! – Zaraz przytulił się do wielkiej blachy ciasta. Ukroił sobie wielki kawał, przeniósł go na talerzyk i zaczął zajadać. Naprawdę nie kłamał, kiedy mówił, że jest łasuchem. Najczęściej tak to już było w życiu – najchudsze osoby wpychały w siebie tony żarcia, a i tak były chude.
- A jak Ci minął dzień, cu?
- Kuchnia? – Zdziwił się, spoglądając z ukosa na dziewczynę. Fluffy nie miał zielonego pojęcia, gdzie się ona znajduje. Miał pewne pojęcie, że gdzieś musiała się znajdować, ponieważ jedzenia nie można było wyczarować z niczego (jedno z praw transmutacji), więc gdzieś musiało być ono przygotowywane. – Wiesz gdzie ona jest? Ja nie wiem. Przez tyle lat nie poznałem tego sekretu. Być może nigdy się nie dowiedziałem, bo jestem za wielkim łasuchem i cały czas bym tam chodził. – Roześmiał się. – Oczywiście łasuchem, jak tylko nie gramy meczu. Moja matka uwielbia mi wysyłać sowy z wielkimi paczkami słodyczy. – Co prawda była mugolką, ale zaradną. Kiedy dowiedziała się, że syn jest czarodziejem, zaczęła bardziej interesować się magicznym światem. Czasami wiedziała więcej niż sam Steve, co niewątpliwie syna aż przerażało. – Więc jeśli kiedyś będzie Ci brakowało słodkości, zapraszam do siebie do dormitorium. – Puścił jej oczko wesoło.
- Sernik malinowy! Jeju! Jem! – Zaraz przytulił się do wielkiej blachy ciasta. Ukroił sobie wielki kawał, przeniósł go na talerzyk i zaczął zajadać. Naprawdę nie kłamał, kiedy mówił, że jest łasuchem. Najczęściej tak to już było w życiu – najchudsze osoby wpychały w siebie tony żarcia, a i tak były chude.
- A jak Ci minął dzień, cu?
- Anabell Nightmare
Re: Stół Krukonów
Pią Sty 02, 2015 6:06 pm
-Noo w tym miejscu istnieje takie coś jak kuchnia. - Zaśmiała się cicho pod nosem patrząc na chłopaka połykając resztę ciastka dyniowego jaki miała w ustach. W sumie była tam dwa razy tylko dlatego, że była tak głodna i nie chciało już się jej iść do Wielkiej sali i poszła do podziemi i tam znalazła kuchnię w której zjadła dużo smacznych rzeczy. W sumie warto było przejść się do podziemi i pałaszować tam po kryjomu ciastka dyniowe jak nikt nie patrzy.
-Ja cały dzień mogłabym zjadać ciasteczka dyniowe, bo je uwielbiam. - No tak do tych ciasteczek akurat miała słabość i do czekolad też. W sumie wszystko co słodkie nie jest jej obce. Choć wie, że może pozwalać sobie na takie słodkości od czasu do czasu.
-Oo to chętnie wpadnę na pewno. - Dodała wesoło uśmiechając się do chłopaka po czym wsunęła do ust kolejne ciasteczko dyniowe. Naprawdę dzień bez ciasteczka dyniowego to dzień stracony.
-W sumie nie było źle oprócz tego, że spędziłam dzień na czytaniu książek to powinnam chyba się udać na jakieś zajęcia. Ale w sumie na Astronomie nie chodzę. - Wzruszyła lekko ramionami więc dzień jakoś inaczej może spędzić na przykład czytając książki w bibliotece. Oczywiście jeżeli znajdzie jakiś ciekawy egzemplarz dla siebie.
-Ja cały dzień mogłabym zjadać ciasteczka dyniowe, bo je uwielbiam. - No tak do tych ciasteczek akurat miała słabość i do czekolad też. W sumie wszystko co słodkie nie jest jej obce. Choć wie, że może pozwalać sobie na takie słodkości od czasu do czasu.
-Oo to chętnie wpadnę na pewno. - Dodała wesoło uśmiechając się do chłopaka po czym wsunęła do ust kolejne ciasteczko dyniowe. Naprawdę dzień bez ciasteczka dyniowego to dzień stracony.
-W sumie nie było źle oprócz tego, że spędziłam dzień na czytaniu książek to powinnam chyba się udać na jakieś zajęcia. Ale w sumie na Astronomie nie chodzę. - Wzruszyła lekko ramionami więc dzień jakoś inaczej może spędzić na przykład czytając książki w bibliotece. Oczywiście jeżeli znajdzie jakiś ciekawy egzemplarz dla siebie.
- Steve Fluffy
Re: Stół Krukonów
Pią Sty 02, 2015 6:21 pm
- Zawsze wiedziałem, że gdzieś musi być, ale nigdy jej nie znalazłem. Raz trafiłem do składziku na miotły Filcha. Nieco się zaklinowałem. Chciał ukarać mnie za szpiegostwo i twierdził, że chciałem mu podwędzić którąś z mioteł… Jakbym nie miał swojej Zamiataczki! Wolę miotły, które latają, a nie takie, które zamiatają. – Pokręcił śmiesznie nosem. Był naprawdę wesołkiem. Codziennie wpadał w tarapaty i właśnie pozytywne patrzenie na świat ratowało go przed całkowitym zwariowaniem.
- Naprawdę? – Spojrzał na nią i się uśmiechnął. – To może założymy tajemniczy Klub Jedzenia Słodkości? I nie zaprosimy nikogo, ponieważ więcej słodkości będzie dla nas! – Jeśli chodziło o słodycze, to Steve był czasami egoistą. Nie lubił się dzielić plackami, babeczkami, czekoladą, piwem kremowym. Na szczęście ludzie na niego nie naciskali, w szczególności, kiedy podnosił koszulkę i pokazywał, że można uczyć się na nim anatomii.
- Zapraszam, zapraszam. Schowamy się jakoś przed chłopakami i będziemy zajadać. Może i moja matka jest mugolką, ale od siedmiu lat jest stałą bywalczynią Ulicy Pokątnej. Nawet zaczęła się ubierać jak czarownica. Wcale jej to nie przeszkadza, że nie ma żadnych magicznych mocy. Ona po prostu w sercu czuje się czarownicą. – Zaśmiał się. – Mój ojciec ma powoli tego dość, ale nic nie mówi. Dopóki nie chce mieć w domu skrzata domowego i sama gotuje obiady, nic jej nie powie. – Wepchał sobie do buzi porządny kawałek sernika malinowego. Wprost rozpływał się w ustach!
- To dzisiaj była astronomia? Nawet nie wiem. Odkąd pożegnałem ten przedmiot po SUMach, nikt mi go nie wpisuje na plan. – Sięgnął do kieszeni, aby wyciągnąć kawałek pergaminu. U góry widniało jego imię i nazwisko, a pod spodem znajdowała się tabelka z rozkładem zajęć. Faktycznie, astronomii na niej nie było.
- Jakoś nie czułem powołania do astro. Zresztą, chyba pamiętasz, jak na SUMach spadł mi teleskop, prawda? Było śmiesznie, nie powiem. Być może, gdyby nie to, nadal bym kontynuował kurs… Ale tak? Moja mapa była do niczego, więc i nie otrzymałem dobrej noty.
- Naprawdę? – Spojrzał na nią i się uśmiechnął. – To może założymy tajemniczy Klub Jedzenia Słodkości? I nie zaprosimy nikogo, ponieważ więcej słodkości będzie dla nas! – Jeśli chodziło o słodycze, to Steve był czasami egoistą. Nie lubił się dzielić plackami, babeczkami, czekoladą, piwem kremowym. Na szczęście ludzie na niego nie naciskali, w szczególności, kiedy podnosił koszulkę i pokazywał, że można uczyć się na nim anatomii.
- Zapraszam, zapraszam. Schowamy się jakoś przed chłopakami i będziemy zajadać. Może i moja matka jest mugolką, ale od siedmiu lat jest stałą bywalczynią Ulicy Pokątnej. Nawet zaczęła się ubierać jak czarownica. Wcale jej to nie przeszkadza, że nie ma żadnych magicznych mocy. Ona po prostu w sercu czuje się czarownicą. – Zaśmiał się. – Mój ojciec ma powoli tego dość, ale nic nie mówi. Dopóki nie chce mieć w domu skrzata domowego i sama gotuje obiady, nic jej nie powie. – Wepchał sobie do buzi porządny kawałek sernika malinowego. Wprost rozpływał się w ustach!
- To dzisiaj była astronomia? Nawet nie wiem. Odkąd pożegnałem ten przedmiot po SUMach, nikt mi go nie wpisuje na plan. – Sięgnął do kieszeni, aby wyciągnąć kawałek pergaminu. U góry widniało jego imię i nazwisko, a pod spodem znajdowała się tabelka z rozkładem zajęć. Faktycznie, astronomii na niej nie było.
- Jakoś nie czułem powołania do astro. Zresztą, chyba pamiętasz, jak na SUMach spadł mi teleskop, prawda? Było śmiesznie, nie powiem. Być może, gdyby nie to, nadal bym kontynuował kurs… Ale tak? Moja mapa była do niczego, więc i nie otrzymałem dobrej noty.
- Anabell Nightmare
Re: Stół Krukonów
Pią Sty 02, 2015 6:43 pm
-Ja byłam w kuchni tylko dlatego, że byłam bardzo głodna i nie chciało mi się iść do Wielkiej sali, a ta już była zamknięta. Czekaj jak ty się zmieściłeś w tych miotłach? Przecież to strasznie małe pomieszczenie jest. - Zauważyła zdziwiona i lekko zakrztusiła się swoim ciastkiem w buzi. Zakaszlała kilka razy cicho żeby kawałek przeszedł przez jej gardło. Po chwili faktycznie jej się to udało.
-Tak! Taki klub byłby naprawdę fajny, a ile słodkości byśmy mieli. Ale muszę się wybrać do Hogs, bo ostatnio zaczyna mi brakować czekolady i cukrowych piór. - Lubiła wychodzić do Hogs głównie po słodycze,albo po piwo kremowe tych na pewno też nie odmówi. A jeżeli będzie miała okazję to na pewno sobie wypije piwo.
-Twoja mama jest kreatywna, moja lubi gotować za pomocą magii i tak samo nie obejdzie się w domu bez skrzata domowego. W sumie mi to nie przeszkadza. - Uśmiechnęła się pod nosem i zjadła kolejne ciasteczko dyniowe, które miała na swoim talerzyku.
-No to wypada akurat dzisiaj. Z resztą nie przepadam za tym przedmiotem mi prawie teleskop na stopę spadł.. --Skrzywiłą się na to wspomnienie, dobrze, że nie zmiażdżyła sobie nogi, ale za to zepsuła teleskop.
-Tak! Taki klub byłby naprawdę fajny, a ile słodkości byśmy mieli. Ale muszę się wybrać do Hogs, bo ostatnio zaczyna mi brakować czekolady i cukrowych piór. - Lubiła wychodzić do Hogs głównie po słodycze,albo po piwo kremowe tych na pewno też nie odmówi. A jeżeli będzie miała okazję to na pewno sobie wypije piwo.
-Twoja mama jest kreatywna, moja lubi gotować za pomocą magii i tak samo nie obejdzie się w domu bez skrzata domowego. W sumie mi to nie przeszkadza. - Uśmiechnęła się pod nosem i zjadła kolejne ciasteczko dyniowe, które miała na swoim talerzyku.
-No to wypada akurat dzisiaj. Z resztą nie przepadam za tym przedmiotem mi prawie teleskop na stopę spadł.. --Skrzywiłą się na to wspomnienie, dobrze, że nie zmiażdżyła sobie nogi, ale za to zepsuła teleskop.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach