Go down
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Wto Paź 20, 2015 1:06 pm
Wiedziała. Przecież stojąc tutaj, drżąca, widziała przed sobą malowane na szklanych murach wzory zysków i strat, schematów i ustaleń, wszystkich na niekorzyść - one groziły, one osiadały na ramionach, ale zamiast czynić je cięższymi mentalnie - sprawiały, że duch się prostował - tylko to ułomne ciało pozostawało gdzieś w tyle i nie chciało współpracować - istna, prawdziwa porcelana cieleśnie, w której uwięziona cząstka wszechświata dopasowywała się do jej profili, skondensowana, gęsta, ugniatana latami i nieśpiesząca się do tego, by już uciekać tam, gdzie było jej przeznaczenie na błękicie zimowego nieba - jej nie, ale, no właśnie - co w tym razie z tą powłoką, którą tworzyła delikatna, podatna na uszkodzenia i zapalenia skóra, cienkie kości, wiotkie mięśnie, które utrzymywały ciężar samych siebie chyba tylko dzięki ulotności tchnienia, jakim była Śnieżna Księżniczka ubrana w miękkie pantofelki które nie wydawały najmniejszego szmeru przy jej lewitacji nad strukturą rzeczywistości - tak jak teraz, nawet gdy ten lot przyśpieszał i nieco traciła nad nim kontrolę, bo swoje trzy grosze do wygodnego i pięknego, spokojnego mirażu dokładał pewien Chłopak Wygnany - przekreślony przez świat i wszystkich, wokół których się obracał - z których trwania znikał on, bądź znikali oni - i najwyraźniej tak się przyzwyczaił do tej rutyny, że rzeczywiście wolał sam ulotnić się jako pierwszy, niż skazać siebie na cierpienie obserwacji odchodzenia kogoś, za kim jego oczy by tęskniły - było wiele aspektów, wśród których Pani zwana Zimą zapisywała jestestwo tego ewenementu na kartach swej prozy, a jednak słowa nigdy nie wydawały się na tyle słodko i mądrze dobranymi, by ująć w pełni to, o czym rytmicznie wybijało serce - o czym przemawiało w swym własnym języku. Dziewczę uniosło swoją dłoń, by przytrzymać serwetkę przy twarzy, biorąc głębszy wdech, gdy nieprzyjemna migrena atakowała umysł wraz z bezdechem - będzie dobrze? - w całej tej baśniowości drzemał realizm - bardzo zimny, skalkulowany realizm, który wykraczał poza bezpieczną otoczkę mydlanej, tęczowej bańki, w której była zamknięta - może było tak zawsze, może dopiero od momentu napotkania Kyohei'a, gdy na zbyt długo zaczęła schodzić na Ziemię ze swych chmur i ułud, sprowadzając tu ten Ogród Kłamstw - więc to, czy będzie dobrze, w szerszej perspektywie, wydawało się niemożliwym - tak jak już wcześniej mówiłem - pewne blizny nie znikają... a ich bytność przypomina o tych, którym się raz zaufało.
O jeden raz za dużo.
Pokiwała głową, łapiąc dwiema dłońmi serwetkę i zaczerpując jeszcze jeden głębszy wdech.
- W takim razie złóż mi Wieczystą Przysięgę.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Wto Paź 20, 2015 8:55 pm
Kiedy usłyszał jej słowa otworzył szeroko oczy. Nie... nie był zdziwiony... w końcu ile można obdarzać kogoś zaufaniem bez żadnego pokrycia, a i on sam doskonale wiedział jaki jest. Przyjdzie, jedna, druga, trzecia wichura, a on coś zawali, jak to miał w zwyczaju. Musicie moi drodzy mieć na uwadze, że on nigdy nie robił tego umyślnie, ani też celowo. Po prostu jakoś tak wychodziło. Każdy z was miał w swoich główkach wmontowany takie coś co podpowiadało wam jaka droga jest dobra a jaka zła. On tego nie miał, i wybierał kompletnie na oślep, albo po prostu snuł jakieś chore teorie co było lepsze dla kogoś. Tak... wszystko to co robił było dla innych. To prawda, że wolał uciec wcześniej niż miałby stracić bliskich mu ludzi. W końcu tak było bezpieczniej. Nie cierpiał aż tak... chociaż i to nie było do końca prawdą. Po prostu z czasem nauczył się żyć z tym bólem. Wiecie jak to się mówi... "jeżeli czegoś nie możesz nienawidzić musisz spróbować to pokochać". I dokładnie Kyo to zrobił. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie było żadne rozwiązanie, że tak naprawdę uciekał, ale co miał robić. Tak naprawdę tylko to mu wychodziło najlepiej. A teraz nagle ktoś od niego zaczął czegoś wymagać. Ten ktoś chciał uwierzyć raz jeszcze w to, że on jest godny zaufania.
-Neve...- Zaczął wpatrując się w jej fiołkowe oczy. Wymagała od niego zdecydowanie za wiele, prosiła o znacznie więcej niż mógł jej dać.
-Znasz mnie... nie jestem wart zaufania... zawalę coś przy pierwszej lepszej okazji. Sama widzisz co miałem na myśli mówiąc, że przy mnie nie będziesz zbyt szczęśliwa- Odwrócił od niej wzrok i puścił jej rękę którą w tej chwili trzymał.
-Potrzebujesz kogoś, kto zapewni ci tą stabilność, że kiedy wyciągniesz rękę ktoś ją pochwyci. Ja ci tego nie jestem w stanie obiecać- Powiedział cicho i wbił wzrok w ziemię.
-Więc zastanów się czy tego właśnie chcesz. Zmusić kogoś kto nie jest wart tego zaufania, do złożenia takiej przysięgi, i do skazania go na śmierć. Bo to, że ja tego nie dotrzymam jest bardziej niż pewne. - Czy naprawdę był aż tak zdradliwy, że ta dziewczyna musiała posuwać się do aż tak drastycznych środków upewnienia się, że nigdy więcej nic podobnego nie będzie miało miejsca. Z resztą to się nawet kupy nie trzymało. Jeżeli złamie obietnice i tak ją zostawi i tak... a czy ona będzie w stanie z tym żyć... nie go to nie bardzo w tej chwili interesowało, bo to w końcu ona chciała zamknąć go w klatce.
-Neve... musisz zrozumieć, że to jest właśnie ta granica która dzieli mnie i ciebie. To nie jest bajka... ja nie jestem księciem. Mam swoje problemy z którymi nadal nie potrafię się uporać. Ty żyjesz w bajce, ja w rzeczywistości... ja nie przeżyje w twoim świecie... ty nie przeżyjesz w moim.- Taka była prawda... co nie zmieniało faktu, że chciałby aby te dwa światy miały jakąś możliwość połączenia się ze sobą. Chciałby z nią związać swoją przyszłość, ale czy to w ogóle było realne?
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Sro Paź 21, 2015 6:07 pm
Nie musiała czekać na odpowiedź - wiedziała, co usłyszy - w swoim wnętrzu, w wolnym biciu swego serca - doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a jednak powiedziała to - i naiwnie na odpowiedź czekała z tą głupią nadzieją, którą miała w tym momencie za matkę, z całym jej realizmem, który mimo wznoszenia się nad niebem krystalizował ziemski obraz, że jednak powie coś zupełnie innego - i rzeczywiście nasuwało się pytanie, czy w takim razie chciała go zabić..? Nie. Nie chciała. Chciała, liczyła na to, że coś się zmieniło przez cały ten czas, który upłynął, że w jego wnętrzu ład znalazł swoje miejsce i przyciąganie będzie na tyle silne, że wreszcie rzeka przestanie być gruntem, po którym się poruszał, że zamieni się w coś materialnego, co jej palce będą mogły w końcu ująć i unieść - lecz, no właśnie - Nadzieja jako matka była bardzo fałszywą ladacznicą, która śmiała się dźwięcznie i sama wysypywała się z dłoni jak piasek porywany przez wiatr - może to właśnie dlatego, już czując na samym początku, jak ziarenka ulatują, nie było jej nawet przykro. Może to dlatego ciało wydawało się nadmiernie lekkie w swej ospałości, którą ciągnęła grawitacja - zupełnie sprzeczne sobie rzeczy w braku chęci przyswojenia słów, które tutaj padały.
Fijołkii nawet nie miały odwagi unieść się do dwóch ciemnych oczu.
Znów wzbierały w nich łzy.
- Rozumiem. - Odparła w końcu cicho, na podobieństwo szemrania wąskiego strumienia o górskie, wypolerowane już kamienie - krystaliczność wody sprawiała, że światło odbijało nań swe refleksy i cieszyła oczy niewychwytywaną ulotnością - ta woda, ten przeklęty żywioł, który zimą miał zamieniać się w lód...
Teraz była pora roztopów.
- Cieszę się, że ty również rozumiesz. - Tolerowała wiele, lecz niesłowność..? - Zostańmy tak, jak jesteśmy teraz, drogi Przyjacielu... Będę podążać za szumem rzeki twojego życia. - Odjęła chusteczkę od twarzy, wciąż spoglądając w dół... by dość nagle, by tak lekko, wspiąć się na palcach i złożyć pocałunek na jego wargach, nim go minęła i wybiegła z sali, chowając twarz w dłoniach - zapominając nawet o książce, zapominając o swojej torbie...
Nie teraz, nie dziś...
Nigdy.
Ten, którego się kocha, nie może być Przyjacielem.
Śnieżna Księżniczka również o tym wiedziała.
[z/t]
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Sob Paź 24, 2015 6:57 pm
Ehhhh... plany, plany, plany... jakie są każdy widzi i każdy wie. Dokładnie tak, kochają czasami brać w łeb. Jaki był plan Kyo? bardzo ciężko nawet mi to stwierdzić. Chyba próbował wrócić, ale jak już mówiłam ten chłopak ma wyjątkowy talent do zawalania wszystkiego za co się chce wziąć. Według was taka błaha obietnica była by bardzo prosta do spełnienia, ale nie dla niego. Jak miał złożyć przysięgę, jeżeli wiedział, że jej nie dotrzyma. To było by równoznaczne z założeniem sobie pętli na szyję, i to jeszcze własnej roboty. Był dzieckiem, tylko małym i jeszcze głupim dzieckiem, które nadal nie potrafiło odnaleźć się w tej grze zwanym życiem. Szkoda tylko, że w tej chwili kompletnie to się nie liczyło. Wszyscy na zewnątrz widzieli dorosłego mężczyznę który powinien był pewnie stąpać po tej ziemi, a w rzeczywistości okazywało się, że co chwila wpadał na obluzowane fragmenty podłoża... to cud, że jeszcze nie wpadł w jakąś wielgachną dziurę, i nie połamał sobie nóg, a może już to zrobił, tylko tyle razy to miało miejsce, że po prostu przestał jakoś na to zwracać uwagę.
Poczuł na swoich ustach jej. Chciał ją teraz zatrzymać, po prostu przyciągnąć do siebie i nigdy więcej nie wypuścić, ale ta ponownie wymknęła mu się szybciej niż zdążył zareagować i tylko wpatrywał się w jej plecy. Wszystko ponownie wysypało mu się w głowie, ten jego kufer w którym przechowywał wszystkie niewygodne myśli, rozbiegły się po jego umyśle sprawiając, że z sekundy na sekundę czuł się coraz gorzej. Nie oszukujmy się Kyohie, ty nie umiesz nic naprawić, jesteś siłą niszczycielską i tak zawsze było. Każdy prezent od losu rozlatywał ci się w dłoniach, bo nieumiejętnie go chwyciłeś, albo przez przypadek go upuściłeś. No i widzisz jakiego tego są efekty... cóż chyba nie będę ich opisywać bo jak jest każdy widzi.
Tak czy inaczej co ci w tej chwili pozostało. Musiałeś zebrać swoją godność, a przynajmniej jej szczątki i wyjść z tego miejsca którego atmosfera zaczęła ciebie aż przygniatać, i już to miałeś zrobić, ale coś pokierowało twoją dłonią i zebrałeś ze sobą rzeczy dziewczyny. Chciałeś jej je kiedyś oddać? czyżby kolejna wymówka przed tym aby się z nią zobaczyć?
z/t
Kelly McCarthy
Oczekujący
Kelly McCarthy

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Pon Paź 26, 2015 2:41 pm
Wkroczyła dziarsko do Wielkiej Sali, pocierając skostniałymi dłońmi, aby dać im chwilę wytchnienia od zimna. Szybkim spojrzeniem objęła całą salę, kilku uczniów jeszcze siedziało przy stołach i piło herbatę, kawę czy kakao.
Uwielbiała tu przychodzić, zawsze na stole stały jakieś smakołyki i ciepłe napoje. Zawsze można było tu przyjść i się nie rozczarować. Oj tak, była łasuchem, czego (nie)stety nie było po tej małej, chudej istotce widać. Wiele dziewczyn zabiłoby za to, aby jeść bez umiaru i nie przybierać na wadze.
Na jej wargi wkroczył uśmiech pełen zadowolenia i postanowiła, ze usiądą przy stole jej domu, bo Huffki już zajęły większość wolnych miejsc.
Złapała towarzysza za nadgarstek i pociągnęła go delikatnie za sobą, podskakując wesoło niczym mała łania podczas zabawy.
- Idealnie! - wdrapała się na ławeczkę przy suto zastawionym blacie i puściła go, dając mu czas na uplaszczenie czterech liter u jej boku.
- Czego się napijesz? - cóż, nie dała mu nawet dojść do słowa, a już w jej nieco skostniałych dłoniach wylądowały dwa kubki, które szybko postawiła przed nimi. Kawa, herbata, kakao, grzane (niestety bezalkoholowe) wino, soki o różnych smakach. Było wszystko, co dusza zapragnie.
W jej naczyniu szybko znalazła się czarna ciecz, do której dolała sporą ilość mleka, jednak nie sięgnęła po cukier, jak większość młodzieży, która uznałaby, że jest wariatką.
Jak można nie słodzić kawy?!
Adrien Dosan
Oczekujący
Adrien Dosan

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Sro Paź 28, 2015 10:14 am
Wielka Sala była bardzo przytulnym miejscem, ale jednym z często odwiedzanych przez uczniów co mu się wcale nie podobało. Nie lubił szumu i tłumu, a tutaj tak było. No ale cóż. Dziewczyna chciała się ogrzać, a i puchonowi przyda się gorąca czekolada czy kawa. Sam nawet nie wiedział na co dokładnie ma ochotę. Jednak wchodząc do sali poczuł niesamowite ciepło, a więc jednak trochę przemarzł. Rozejrzał się po sali, wiele puchonów siedziało w pomieszczeniu. Uśmiechnął się do niektórych, których znał, jednak nie dane mu było nawet podać im ręki, ponieważ panna McCarthy pociągnęła go za nadgarstek prosto do stołu krukonów, gdzie faktycznie było bardzo mało uczniów. To dobrze.
Zasiadł przy niej i rozejrzał się po sytu obfitym stole. Sam nawet zgłodniał, wziął na talerzyk kilka pasztecików dyniowym i nalał gorącą kawę. Jednak on w przeciwieństwie do rudowłosowej posłodził sobie dwie łyżeczki cukru i zamieszał odkładając łyżeczkę na bok.
- Spokojnie potrafię sobie nalać kawę, raczej się nie oparzę. Wiem, że ponoć mówią iż puchoni to niedołęgi i takie tam, ale to bzdury są. My to sprytne borsuki.. - zaśmiał się do niej i napił się łyka wrzątku zaparzonej kawy. Mhm. Tak, Adrien był z pewnością smakoszem kawy, uwielbiał ją, ale jeszcze lepiej lubił gorącą czekoladę, ale gdzieś miał teraz bardziej ochotę wypić kawę i już.
- Ty jesteś na piątym roku, prawda? - zapytał przekrzywiając głowę w kierunku dziewczyny. Szczerze powiedziawszy domyślał się, a może już nawet pytał? Ale był przecież tylko przeciętnym chłopakiem, mogło mu się zapomnieć jakby co, nie?
Kelly McCarthy
Oczekujący
Kelly McCarthy

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Czw Paź 29, 2015 3:09 pm
Rozglądała się po sali to w prawo, to w lewo, aby odszukać wzrokiem znajome twarze. Do kilku osób uśmiechnęła się przyjaźnie, niektórym kiwnęła głową. Szybko jednak spojrzeniem powróciła do swojego rozmówcy, który o coś pytał. Zmarszczyła brwi wlepiając w niego parę zielonych oczu.
- No tak, niedługo już szóstym. - uśmiechnęła się triumfalnie, że już za kilka miesięcy będzie na wyższym roczniku. Bez cerebieli pochwyciła widelec koło jej talerza i ukradła mu kawałek pasztecika szybko wpychając go sobie do buzi. To tylko drobne złodziejstwo!
Uśmiechnęła się niewinnie niczym pięcioletnie dziecko, które nieumyślnie coś zepsuło.
- A kiedy już skończę szkołę, będę nikim. - zaśmiała się dźwięcznie ze swoich dalekosiężnych i jakże ambitnych planów na przyszłość. Wiedziała, że większość uczniów chciała być pracownikami Ministerstwa albo Aurorami, a ona? Ona nie miała żadnych planów, żadnych większych życiowych celów. Po prostu trwała zawieszona w nicości, z głupawym stwierdzeniem "co będzie to będzie" na ustach. Cała McCarthy...
Ukradła mu kolejną część pasztecika, który marnie skończył swój żywot w jej ustach. Może to nieeleganckie, może nie przystoi to dobrze wychowanej młodej damie, ale kto by na to zwarzał? Kompletnie nikt, a napewno nie ona!
- A ty? Kim będziesz? - dopiero kiedy przeżuła postanowiła zapytać. Może ktoś natchnie ją do tego, aby jednak coś zrobić ze swoim życiem.
Może od kogoś dowie się, co można robić przez kolejne czterdzieści lat życia, nie nudząc się przy tym za biurkiem, nie licząc pieniędzy, nie narażając życia albo inne...
Adrien Dosan
Oczekujący
Adrien Dosan

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Czw Paź 29, 2015 8:34 pm
O tak. To trzeba było dziewczynie przyznać, że miała naprawdę bardzo ładne oczy. Jemu się bardzo podobały dziewczyny z rudymi włosami i zielonymi oczyma. Ale zazwyczaj są wredne, ta krukonka jednak na taką nie wyglądała. Może nie chciała wyglądać? No cóż, możliwe, że Adrien kiedyś się o tym dowie. Zostali znajomymi od przechadzek po jeziorze i na tym by się ich znajomość skończyła, aaa i na piciu pysznej kawy w Wielkiej Sali. I koniec. Możliwe, że ich znajomość się jakoś potoczy tak, że staną się przyjaciółmi, ale z tym nieco ciężko u pochona z racji, że był nieufny, a nawet za bardzo. Można powiedzieć, że znał się na ludziach i mógłby od razu dać dziewczynie znaczek na piersi, że jednak mogłaby należeć do grona jego przyjaciół, ale po jednym i kto wie może ostatnim ich spotkaniu ma jej ten znaczek ofiarować? Pogadają, pośmieją się i może nie będą chcieli już ze sobą spędzać czasu. Wiadomo na szkolnych korytarzach będą mówić sobie 'cześć', ale z małą ilością uczniów Adrien się tutaj witał? Każdego znał z widzenia, bo w końcu jest w szóstej klasie, więc wiadomo roczniki zbliżone będzie kojarzył. Pierwszaków czy drugoklasistów mógłby nie kojarzyć, chociaż ich szczerze powiedziawszy bardzo lubi, po prostu są mili i w ogóle, a zwłaszcza te małe borsuki. Uwielbia ich i najchętniej by ich schrupał razem z tą kawą.
Uśmiechnął się do dziewczyny, no tak. A Adrienowi jak dobrze pójdzie to znaczy tak jak do tej pory to znajdzie się na ostatnim roku. Tak bardzo się tego roku obawia. Nie dlatego, że może nie zdać czy coś, po prostu po szkole będzie musiał spędzać większość czasu w domu, a tego się najbardziej obawia, a samemu zamieszkać to nie jest taka łatwa sprawa jak się wydaje, praca i te sprawy. Jak na prawdziwego puchona przystało jest pracowity, ale nie łatwo jest znaleźć pracę zaraz po szkole bez żadnych kwalifikacji.
Nic się nie odzywał, kiedy to dziewczyna podbierała mu paszteciki, dobre są więc niech je. Na pewno jej to nie zaszkodzi, bo faktycznie dziewczyna była chuda i nie musiała sobie niczego odmawiać.
- Kim będę ? Za wczesne pytanie, na ten moment mam takie samo zdanie jak Ty. Nikim. Zobaczymy co los przyniesie. - powiedział do niej i uśmiechnął się. Sam wziął kolejny kawałek pasztecika i popił jeszcze gorącą kawą.
- A jak Ci idzie nauka? Wiem, beznadziejne pytanie, ale o co ja mogę pytać pięknej nieznajomej? - uśmiechnął się do niej po raz kolejny. Oczywiście mógł tak mówić, ale dziewczyna możliwe, że mu się podobała jednak on miał już kogoś na oku. To jedna puchonka zajrzała w jego serce i nie wiadomo czy odejdzie. Tak bardzo ją pragnął mimo iż prawdy o sobie nie znają. Przykre, ale jak najbardziej prawdziwe.
Kelly McCarthy
Oczekujący
Kelly McCarthy

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Sob Paź 31, 2015 4:21 pm
Jej brwi uniosły się, (jakby automatycznie) słysząc zdanie chłopaka na temat przyszłości. A jednak! Nie jest jedyna! Nie tylko ona najwyraźniej sądziła, że planowanie tego, co będzie za trzy, czy pięć lat jest bezsensowne. Może i trochę wierzyła w to, że jakaś siła wyższa ma co do niej plany i niezależnie od tego co zrobi i tak nastąpi nieoczekiwane. Los podobno leży w naszych dłoniach, ale jak jest naprawdę? Otóż tego nie wie nikt.
Zamrugała kilkakrotnie, przenosząc spojrzenie gdzieś nad parujący kubek z kawą, który wciąż spoczywał w jej dłoniach. Tym razem ręce nabrały już zdrowego koloru, nie były ani sine, ani granatowe. Zdecydowanie taka pogoda nie sprzyjała na spacery, a siedzenie w Wielkiej Sali było dla niej teraz jak wybawienie. Brakowało tylko rycerza w lśniącej zbroi (na białym koniu), który porwałby ją do Dormitorium pod ciepły koc i rozpalił w kominku.
Jednakże jak na samotną Krukonkę przystało, siedziała teraz z prawie nieznajomym uczniem z roku wyżej. Jakoś przecież trzeba było zająć sobie czas, prawda?
Sama nie wiedziała co chłopak o niej sądzi i chyba nie chciałaby wiedzieć. W jego spojrzeniu coś było nie tak. Jakby próbował ją oceniać, zgadywać w myślach jaka jest i jaka się okaże. Wzdrygnęła się na myśl o tym, że zbyt pochopna ocena jej osoby może być błędna.
- Nauka? Raz gorzej raz lepiej, od kiedy tylko mogę omijam Historię Magii. - uśmiechnęła się błądząc spojrzeniem po stole, jakby szukała ratunku. Pięknej nieznajomej? Cóż, trzeba było przyznać, że odrobinę się speszyła.
Nie przywykła do takich... Komplementów? I to w dodatku na jej temat. Nigdy nie uważała się za jakąś wzorową piękność, nigdy nawet nie starała się dobrze wyglądać.
Nawet teraz... Potargane włosy od wiatru, zmiętolony mundurek szkolny. Albo z nią było coś nie tak, albo z nim. Dla rozluźnienia atmosfery zaśmiała się pod nosem.
- Możemy rozmawiać o wszystkim, co ci w duszy gra. - wzruszyła ramionami i dolała sobie trochę kawy, która zdążyła już przestygnąć. Wymownie upiła łyk i znów zwróciła się w jego kierunku, siadając jakby bokiem do blatu, o który oparła jeden łokieć.
- Jesteś chyba bardzo... Spokojny. - dla podkreślenia swojej tezy, chwyciła za kawałek suchej bułki i urwała z niej kawałek, który w chwilę potem poszybował w stronę Puchona uderzając go lekko w nos.
- Za dziesięć punktów! - roześmiała się wesoło, mając nadzieję, że chłopak trochę się rozrusza.
Adrien Dosan
Oczekujący
Adrien Dosan

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Wto Lis 03, 2015 6:12 pm
W naszych dłoniach? Owszem, pewnie i by tak było, jakby w naszym życiu nie występowały osoby trzecie. Jednak niekiedy jesteśmy od nich uzależnieni, przykładowo Adrien od swojego ojca. Kto wie jakie ten ma plany wobec niego, na razie chłopakowi nic na ten temat nie wiadomo, ale mężczyzna może tylko czeka na to, aż skończy szkołę i wtedy będzie wszystko wiadomo. Cokolwiek sobie zaplanował i tak puchon na to nie przystanie, nie miał zamiaru poświęcać się w cele jakie objął sobie jego ojciec. Nie miał zamiaru mu służyć, nie miał zamiaru wysłuchiwać i spełniać jego zachcianek.
Dla niej było wybawieniem, a dla niego wręcz przeciwnie. Ok, kubek gorącego wrzątku na pewno dobrze mu zrobił, ale już miał ochotę iść gdziekolwiek. Wielka Sala go przytłaczała, zaczynało się robić dość spore zbiegowisko czego nie lubił. Czuł się jakoś dziwnie, tak jakby się dusił. Oj zdecydowanie chłopak lubił samotność, albo towarzystwo jednej czy garstki ludzi, ale nie od razu pół szkoły... Ehhh. Mimo, iż z nimi nie rozmawiali to i tak się okropnie czuł. Wzrok który posyłali w jego stronę go przytłaczał.
Owszem, tutaj puchonka się kompletnie nie pomyliła. Adrien miał już taki wzrok, jakby chciał ocenić wszystkich, a najlepiej każdego z osobna. Nie zawsze te decyzje są trafne, ale do tej pory jakoś się nie mylił. Jednakże o niej nie mógł nic stwiedzić, była dla niego jakby zagadką, którą prędzej czy później chciał rozwiązać.
Historia Magii, no chyba nie jako jedyna. Adrien również nie przepadał za tym przedmiotem. Dla niego szczerze powiedziawszy był nudny jak flaki z olejem. Owszem, niekiedy zdarzały się nawet ciekawe lekcje, może to jedynie wina profesora, który specjalizuje się akurat w tym. Na pewno jakieś ziarenko prawdy w tym jest.
- Noo powiedzmy, że tak. - uśmiechnął się do niej. Czy był taki spokojny? Na pewno przy kimś kogo nie znał, przy swoich potrafił być nieco szalony i wybuchowy, ale miała rację. Zazwyczaj jest spokojny i taki do rany przyłóż, przynieś, podaj, pozamiataj. Taki właśnie jest pan Dosan.
Spojrzał spod byka na dziewczynę, ale za chwilę się zaśmiał. No cela to może i miała, ale nie chciała znać jego zdolności, jednak miał zasadę, że dziewczyn się nie bije.
Kelly McCarthy
Oczekujący
Kelly McCarthy

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Czw Lis 05, 2015 11:21 am
McCarthy wydęła usta w dzióbek godny dorodnego okazu kaczki. Może wyglądało to trochę komicznie, jednak zrobiła to, aby udać ogromnie na niego obrażoną. Splotła ręce na wysokości brzucha i wlepiła w niego spojrzenie.
- Nie lubi pan bitew na jedzenie? Jestem ogromnie rozczarowana pańskim zachowaniem. - sparodiowała głos Profesor McGonagall, a dla podkreślenia powagi sytuacji, wlepiła w niego surowe spojrzenie.
Gra aktorska może nie była jej największym talentem, ale o rolę komika mogłaby się starać z palcem w... oku?
Trzeba dziewczynie przyznać, że nigdy szczególnie nie interesowała się tym co powiedzą o niej inni. Nie interesowały ją też zasady dobrego wychowania, zakazy, nakazy, reguły. Wszyscy w kółko powtarzali jak ma się zachowywać, że ma się nie garbić, jak trzymać nóż, a jak widelec. O czym wypada rozmawiać przy stole, co wolno mówić, a czego nie.
Nic więc dziwnego, że w jej wieku młodzież buntuje się przeciwko sztywnym zasadom i wprowadza do swojego życia nieco więcej szaleństwa. Szczególnie wtedy, kiedy jest się daleko od surowego oka rodziców i można robić co tylko dusza zapragnie. Tak jak naprzykład teraz. Próbować wzbudzić w uczniakach chęć do zabawy i swawoli.
Wszyscy jednak byli ogromnie zajęci konsumpcją i nikt niespecjalnie nie zwracał na nich uwagi. Nie patrzył, ani nie słuchał o czym mówili. Kelly westchnęła ze zrezygnowaniem i usiadła tym razem przodem do blatu, aby wesprzeć na nim łokcie, a na zwiniętych dłoniach brodę. Wlepiła spojrzenie gdzieś przed siebie odpływając w chwilowej zadumie.
- Nie można tak całe życie rozmawiać o powierzchownych rzeczach. Idzie oszaleć. - wymruczała nieco niezrozumiale, bo pięści pod jej podbródkiem utrudniały sprawę wyraźnego mówienia.
Westchnęła przeciągle i wyciągnęła pod blatem nogi, wyciągając je mocno.
- Jak można cię odrobinę rozruszać? - tym razem znów spojrzenie wielkich kocich oczu padło na twarz chłopaka. Oparła skroń tam, gdzie wcześniej spoczywała jej broda. Miała nadzieje, że spojrzeniem wymusi jakąś długą, wyczerpującą odpowiedź na swoje pytanie.

PO EDYCJI
Nagle zrobiła minę, jakby co najmniej w dormitorium zostawiła włączone żelazko.
- Przepraszam, na śmierć zapomniałam, że muszę coś załatwić! - wykrzyknęła nagle podrywając się z miejsca. Przeskoczyła niemal przez ławeczkę, na której ciągle spoczywał chłopak, nachyliła się nad jego głową i ucałowała w czoło jak matka swoje dziecko przed jakąś ważną podróżą.
- Spotkamy się jeszcze! - rzuciła i popędziła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

/ z/t

Przepraszam, ale muszę mieć wolne sloty na pisanie, gdybyś kiedyś miała ochotę jeszcze zagrać, zapraszam na priv :>
Wybacz mi jeszcze raz!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Wto Gru 15, 2015 7:20 pm
[z/t dla Adriena]
Irytek
Poltergeist
Irytek

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Nie Sty 10, 2016 3:22 pm
Znowu go przegoniono. Zmył się więc w jedyne miejsce, które poza dormitorium ślizgonów kojarzyło mu się z niechęcią unikanej duszyczki. Do stołu zielonych nie podszedł, nie chciał znowu narażać się Baronowi. Gryfoni budzili w tej chwili nieprzyjemne wspomnienia, a u puchonów często pojawiał się Mnich i pewnie zaraz próbowałby go pocieszyć, a Irytkowi zależało na spokoju przynajmniej od tych nieżywych współlokatorów. Helena nawet gdyby go dostrzegła, nie przejęłaby się w żaden znaczący sposób, więc rudzielec zasiadł na pustym o tej porze stole krukonów.
Ciekawe co robiła Kaylin. Pewnie wzdychała do dziada od Numerologii i świata poza nim nie widziała. To było oczywiste, że znudzi się spędzaniem czasu z poltergeistem i nie miał do niej pretensji. I tak prędzej czy później skończyłaby szkołę i odeszła, nie było co się przejmować. Zresztą, na ludziach nigdy nie można było polegać - wiedział to z doświadczenia.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Nie Sty 10, 2016 3:53 pm
Była u tych przeklętych Ślizgonów. Była i albo została oszukana przez Natalie, albo Irytek bardzo dobrze się schował, bo Maggie go tam nie znalazła. Może dlatego, że dość szybko tam wleciała i jeszcze szybciej stamtąd uciekła? Ów miejsce nie kojarzyło jej się przyjemnie i nie chciała przebywać tam zbyt długo. Ze spuszczoną głową, krążyła przy drzwiach do Wielkiej Sali, jak to miała w zwyczaju robić.
Westchnęła cicho i po kilku minutach w końcu odważyła się zajrzeć do Wielkiej Sali. Ostatnie przebywanie przy stole Gryfonów nie skończyło się najlepiej. W tym miejscu zaczęła się kłótnia z rudzielcem i wiadomo jak się to wszystko skończyło.
Ale... Zauważyła go. Siedział na stole należącym do uczniów z Ravenclaw i wyglądał na przygnębionego. Wycofała się z wejścia/wyjścia, ale nie mogła go tak zostawić. Nie po tym co mu powiedziała.
Weszła do Wielkiej Sali przenikając przez ścianę w taki sposób, aby poltergeist nie mógł jej zobaczyć. Wleciała tam tak szybko, że w ostatnim momencie udało jej się wyhamować przed stołem Krukonów. Młodzieniec na całe szczęście nie mógł jej wyczuć, więc przynajmniej przez pierwsze kilka chwil miała nad nim przewagę.
- Irytku przepraszam. Ja nie chciałam tego powiedzieć. To źle zabrzmiało. Nie o to mi chodziło...
Wypaliła szybko, łamiącym się z nerwów głosem.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Nie Sty 10, 2016 4:17 pm
To nie tak, że był przygnębiony, zdewastowany i w tym wszystkim zupełnie pogubiony czy coś. Nie potrafił jednak zebrać się choćby na neutralny wyraz twarzy i przygarbiony, opierający twarz na zaciśniętych pięściach, wpatrywał się przed siebie zajęty własnymi dociekaniami. Nie ogarniał co zrobił źle, ani czemu tak to przeżywa, jeśli w ogóle miał prawo używać takiego określenia wobec siebie. Przecież w Sullivan nie było nic wyjątkowego i do niedawna nawet jej nie zauważał, a jednak... Jednak ostatnio dużo spędzali razem czasu, dużo się o niej dowiedział i jakoś chyba zaczęło mu zależeć. To co powiedziała mu w lochach bolało bardziej od uderzenia w twarz, a napięta atmosfera w zamku nie pozwalała mu spojrzeć na tę całą sytuacją z mniej pesymistycznej strony. Im bardziej chłopak drążył temat, tym chłodniej robiło się w sali, jednak zanim stół krukonów zdążyłby pokryć się choćby szronem, rudzielec podskoczył pół metra dostając czegoś na wzór paranormalnego zawału. Obejrzał się i z miejsca zalała go fala wyjaśnień i przeprosin.
- Eee... Megg? - zamrugał i wyciągnął rękę by zasłonić jej usta. - Nic nie zrozumiałem, ale co ty w ogóle tu robisz? - przecież miała nie lubić tego miejsca, a duchy nie mają w zwyczaju zmieniać swoich nawyków. Raz mogło jej się przemóc by tu wleźć, ale znowu?
Sponsored content

Stół Krukonów - Page 5 Empty Re: Stół Krukonów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach