- Maggie Sulivan
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 4:40 pm
Nie czuła zmian temperatury, więc nie mogła wyczuć chłodu, który powoli zaczął panować wokół poltergeista. Jedyną oznaką jakiejkolwiek zmiany dla Magg mógł być szron, który jeszcze nie pojawił się na stole.
Nie zareagowała na podskoczenie przez poltergeista. Dalej zalewała go potokiem słów, chcąc wyjawić mu wszystko jak najszybciej, żeby nie miał szansy na ucieczkę. A przynajmniej żeby usłyszał jak najwięcej przed zniknięciem. Nie przestała gadać nawet wtedy, kiedy jej usta zostały przysłonięte przez rękę Irytka, wtedy tylko było słychać bełkot. Ostrożnie odsunęła dłoń Irytka za pomocą swojej ręki. Nie chciała, żeby jej dotyk znowu go przestraszył.
- Nie chce cię ignorować. I nie chcę żebyś ty mnie ignorował...
Wyznała, wpatrując się w czerwone ślepia rudzielca, nie odpowiadając na jego pytania. Do cholery! Była nawet u Ślizgonów! Czemu miałaby nie wejść po raz kolejny do Wielkiej Sali?
Nie zareagowała na podskoczenie przez poltergeista. Dalej zalewała go potokiem słów, chcąc wyjawić mu wszystko jak najszybciej, żeby nie miał szansy na ucieczkę. A przynajmniej żeby usłyszał jak najwięcej przed zniknięciem. Nie przestała gadać nawet wtedy, kiedy jej usta zostały przysłonięte przez rękę Irytka, wtedy tylko było słychać bełkot. Ostrożnie odsunęła dłoń Irytka za pomocą swojej ręki. Nie chciała, żeby jej dotyk znowu go przestraszył.
- Nie chce cię ignorować. I nie chcę żebyś ty mnie ignorował...
Wyznała, wpatrując się w czerwone ślepia rudzielca, nie odpowiadając na jego pytania. Do cholery! Była nawet u Ślizgonów! Czemu miałaby nie wejść po raz kolejny do Wielkiej Sali?
- Irytek
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 4:53 pm
Czy jej się nigdy nie zamykały usta? Nie, nie ważne, inne pytanie - czy musiała zmieniać zdanie co pięć minut?!
Iryś wpatrywał się w nią z coraz bardziej przygłupią miną. Im więcej Megg trajkotała, tym mniej mu zostawało w głowie do zapamiętania, a kiedy próba zamknięcia jej nie zadziałała, już nawet nie udawał, że rozumie o co jej chodzi. Dopiero ostatnie zdania zwróciły jego uwagę.
- Jak to? Przecież dopiero co... - jeśli chce mu wmówić, że siedział u zielonych i naraził się Krwawemu, bo źle zrozumiał jej słowa to chyba wysadzi tę szkołę. Cóż, ale przynajmniej przeszło mu smęcenie. Nie był już załamany i zmieszany, teraz już tylko nie wiedział co się stało ani o co poszło. Czy w ogóle o coś poszło? Za dużo tego było... Teraz dopiero przydałaby mu się Natalie by wyjaśnić pokrętną logikę kobiecej zjawy, choć podejrzewał, że nawet ślizgonka by tego nie pojmowała. Westchnął i zasłonił twarz dłonią. - Nie nadążam za tobą...
Iryś wpatrywał się w nią z coraz bardziej przygłupią miną. Im więcej Megg trajkotała, tym mniej mu zostawało w głowie do zapamiętania, a kiedy próba zamknięcia jej nie zadziałała, już nawet nie udawał, że rozumie o co jej chodzi. Dopiero ostatnie zdania zwróciły jego uwagę.
- Jak to? Przecież dopiero co... - jeśli chce mu wmówić, że siedział u zielonych i naraził się Krwawemu, bo źle zrozumiał jej słowa to chyba wysadzi tę szkołę. Cóż, ale przynajmniej przeszło mu smęcenie. Nie był już załamany i zmieszany, teraz już tylko nie wiedział co się stało ani o co poszło. Czy w ogóle o coś poszło? Za dużo tego było... Teraz dopiero przydałaby mu się Natalie by wyjaśnić pokrętną logikę kobiecej zjawy, choć podejrzewał, że nawet ślizgonka by tego nie pojmowała. Westchnął i zasłonił twarz dłonią. - Nie nadążam za tobą...
- Maggie Sulivan
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 5:02 pm
To naprawdę nie była jej wina. Maggie zawsze najpierw mówiła, a później dopiero myślała i nie zawsze skutek jej gadaniny można było zaliczyć do tych pozytywnych. Tak jak na przykład w tym wypadku. Nie chciała skrzywdzić Irytka. Równie dobrze mogła powiedzieć co jej ślina przyniosła na język, ale mogła nie uciekać. Może wtedy udało by się jej wszystko odkręcić znacznie szybciej i obyłoby się bez tych wszystkich nerwów, spotkań z Baronem i schowaniu się w lochach.
- Nie myślałam nad tym co mówię... Samo tak wyszło...
Westchnęła głośno, widząc, że Irytek kompletnie nic nie rozumie. Przewróciła oczami, nie wiedząc jak dobrać słowa, żeby rudzielec mógł je zrozumieć.
- Bo...
Zaczęła, ale zaraz urwała i zaczęła bawić się swoimi palcami.
- Bo ja ciągle jestem w tobie zakochana i nie chcę cię unikać.
Spuściła głowę, wpatrując się w swoje buty.
- Nie myślałam nad tym co mówię... Samo tak wyszło...
Westchnęła głośno, widząc, że Irytek kompletnie nic nie rozumie. Przewróciła oczami, nie wiedząc jak dobrać słowa, żeby rudzielec mógł je zrozumieć.
- Bo...
Zaczęła, ale zaraz urwała i zaczęła bawić się swoimi palcami.
- Bo ja ciągle jestem w tobie zakochana i nie chcę cię unikać.
Spuściła głowę, wpatrując się w swoje buty.
- Irytek
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 6:55 pm
- Zachowujesz się jakbyś sama nie wiedziała czego chcesz. - smutne, ale prawdziwe. Bo czego chciała Maggie Sullivan? Co byłoby dla niej sytuacją idealną? Gdyby oboje wyznali sobie miłość i radośnie spędzali wieczność ręka w rękę? A może jednak wolała by było po staremu, bo pasowało jej być cieniem bez trosk i zmartwień (poza wspomnieniami śmiertelnego wypadku)? Nie mogła cofnąć czasu, ani nawet oczekiwać, że wszystko pójdzie po jej myśli, lecz świadomość własnych pragnień i umiejętność opisania ich innym osobom bardzo ułatwiała funkcjonowanie. Mogła się bać złej reakcji, ale czy mogło być gorzej niż już było? Jeśli rozejrzała się chociaż przez sekundę po sypialni ślizgonek tu z pewnością zauważyła istne pobojowisko tam panujące; topniejący lód, śnieg na łóżkach i szafach, szron na oknach. To nie był czary, zieloni nie bawili się w takie wygłupy. Nadszedł czas podjąć konkretne decyzje i być ze sobą szczerym. Nawet, jeśli chodziło o najgorszą zakałę tego zamku...
Odsunął dłoń i przeczesał nią włosy, które i tak rządziły się własnymi prawami. Zerknął na Megg, samemu przyjmując defensywną postawę; skrzyżowane ręce, odwrócenie bokiem, neutralna mina. To była jego poza "wcale mi nie zależy"/"wcale nie jest mi źle". Przynajmniej przeszło mu użalanie się, lecz w to miejsce nadeszła gruba ściana zaprzeczeń, hipokryzji i dystansu. Poltergeist nie był łatwy w obyciu, zwłaszcza, gdy się go lepiej poznało. Był jednak skłonny powracać do status quo ante, podobnie jak inne zjawiska paranormalne. Bardzo rzadko dochodziło w jego przypadku do długotrwałych zmian.
Odsunął dłoń i przeczesał nią włosy, które i tak rządziły się własnymi prawami. Zerknął na Megg, samemu przyjmując defensywną postawę; skrzyżowane ręce, odwrócenie bokiem, neutralna mina. To była jego poza "wcale mi nie zależy"/"wcale nie jest mi źle". Przynajmniej przeszło mu użalanie się, lecz w to miejsce nadeszła gruba ściana zaprzeczeń, hipokryzji i dystansu. Poltergeist nie był łatwy w obyciu, zwłaszcza, gdy się go lepiej poznało. Był jednak skłonny powracać do status quo ante, podobnie jak inne zjawiska paranormalne. Bardzo rzadko dochodziło w jego przypadku do długotrwałych zmian.
- Maggie Sulivan
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 7:15 pm
Otworzyła usta jakby chciała odpowiedzieć, ale... Nie wiedziała co. Zamarła w miejscu po prostu wpatrując się w Irytka, któremu diametralnie zmienił się humor. Bądź co bądź nie wyglądał już jak skopany psiak, a wróciło do niego nieco "życia". Owszem, widziała co działo się w dormitorium Ślizgonów, jednak niespecjalnie się nad tym zastanawiała. Była za bardzo pochłonięta szukaniem rudzielca, żeby rozróżnić czy jest to spowodowane jego stanem, czy była to głupia zabawa w Dziadka Mroza.
- Bo chyba nie wiem.
Przyznała wymijająco, szeptem o wiele cichszym, niż zamierzała. Nie podnosząc wzroku ze swoich butów, wyminęła Irytka i usiadła kilka milimetrów nad ławką, na której uczniowie zazwyczaj spożywali posiłki. Może mówiła tylko to, co uważała za słuszne, a nie to, co tak naprawdę czuła i myślała? Nie chciała stawiać Irytka pod ścianą, a tym bardziej narazić go na kolejne smęcenie w kątach Hogwartu. Przecież po tej rozmowie i upewnieniu się, że z poltergeistem wszystko w porządku znów mogła się gdzieś zaszyć, bo bała się. Bała się odrzucenia.
- Nie chce żebyś się zmieniał. Zacząłeś zachowywać się tak inaczej... dziwnie.
Burknęła w podłogę, mając cichą nadzieję, że poltergeist w ogóle ją słyszy.
- Bo chyba nie wiem.
Przyznała wymijająco, szeptem o wiele cichszym, niż zamierzała. Nie podnosząc wzroku ze swoich butów, wyminęła Irytka i usiadła kilka milimetrów nad ławką, na której uczniowie zazwyczaj spożywali posiłki. Może mówiła tylko to, co uważała za słuszne, a nie to, co tak naprawdę czuła i myślała? Nie chciała stawiać Irytka pod ścianą, a tym bardziej narazić go na kolejne smęcenie w kątach Hogwartu. Przecież po tej rozmowie i upewnieniu się, że z poltergeistem wszystko w porządku znów mogła się gdzieś zaszyć, bo bała się. Bała się odrzucenia.
- Nie chce żebyś się zmieniał. Zacząłeś zachowywać się tak inaczej... dziwnie.
Burknęła w podłogę, mając cichą nadzieję, że poltergeist w ogóle ją słyszy.
- Irytek
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 7:40 pm
Wciąż jeszcze nie rozumiał całej tej sytuacji, jednak sam fakt, że duszyczka do niego przyleciała i chciała rozmawiać był wystarczająco pocieszający. Dawało to jakąś ulgę, bo przecież nie zależało mu na złych relacjach z kimś komu też przyszło spędzić wieczność w tym mimo wszystko dosyć małym zamku. A przynajmniej mniejszym niż świat, niż kraj czy miasto. Tu nie dało się na siebie przypadkiem nie wpaść, nie usłyszeć o sobie nawzajem i nie mieć ze sobą do czynienia. Irytkowi wystarczył jeden Baron, którego mimo usilnego unikania i tak co jakiś czas spotykał. Duchy im starsze tym bardziej rosły w siłę i lepiej się orientowały. Maggie nie była w stanie go wyczuć, kiedy znikał, lecz dla opiekuńczych duchów czterech domów jego położenie było tak samo wiadome jak wtedy, gdy go widać. Za kilkaset lat Sullivan będzie mogła o wiele więcej niż teraz, jeśli nie wcześniej. Skoro nie był jej obojętny, chciał by szło im lepiej niż Helenie i Krwawemu.
- Zachowuję się tak jak chcę. - stwierdził z pewnością w głosie, zupełnie zapominając jak na siłę starał się być milszym dla dziewczyny i jak źle to się skończyło. Podleciał do niej i położył się w powietrzu na wysokości jej twarzy. Założył nogę na nogę, a głowę oparł na rękach. Nie patrzył jednak w jej stronę, lecz na sufit, który rozjaśniały wiecznie niezmienne, magiczne gwiazdy. Ciekawe jak to było leżeć pod gołym niebem w nocy; tak samo czy jednak lepiej? - Skoro tu zostałaś, musiałaś mieć jakieś nadzieje. - ślub, fajerwerki i dużo randek... tego chciała pierwsza, która wypaliła z uczuciem do niego. Przynajmniej była szczera i mógł od razu ją uświadomić, że nikt nie da sakramentów zjawisku paranormalnemu, ale na randkę poszli. Dał jej szansę samej przekonać się, że to nie dla niej. Z Sullivan też był gotów spróbować choćby po to, żeby zrozumiała w jakim była błędzie, lecz ona była zbyt pogmatwana i nie mógł nadążyć z tym czego mogłaby po nim oczekiwać. A musiało coś być... Ludzie, zwłaszcza młodzi, prawie zawsze mieli jakieś marzenia i wyobrażenia. Ha, co on gadał, KAŻDY żywy skrywał pragnienia, choć może nie był ich świadom. Dlatego przydawało się to przeklęte lus...
Usiadł i spojrzał na nią z nową motywacją. Wyciągnął do niej rękę z zaskakująco poważną miną.
- Chodź ze mną.
- Zachowuję się tak jak chcę. - stwierdził z pewnością w głosie, zupełnie zapominając jak na siłę starał się być milszym dla dziewczyny i jak źle to się skończyło. Podleciał do niej i położył się w powietrzu na wysokości jej twarzy. Założył nogę na nogę, a głowę oparł na rękach. Nie patrzył jednak w jej stronę, lecz na sufit, który rozjaśniały wiecznie niezmienne, magiczne gwiazdy. Ciekawe jak to było leżeć pod gołym niebem w nocy; tak samo czy jednak lepiej? - Skoro tu zostałaś, musiałaś mieć jakieś nadzieje. - ślub, fajerwerki i dużo randek... tego chciała pierwsza, która wypaliła z uczuciem do niego. Przynajmniej była szczera i mógł od razu ją uświadomić, że nikt nie da sakramentów zjawisku paranormalnemu, ale na randkę poszli. Dał jej szansę samej przekonać się, że to nie dla niej. Z Sullivan też był gotów spróbować choćby po to, żeby zrozumiała w jakim była błędzie, lecz ona była zbyt pogmatwana i nie mógł nadążyć z tym czego mogłaby po nim oczekiwać. A musiało coś być... Ludzie, zwłaszcza młodzi, prawie zawsze mieli jakieś marzenia i wyobrażenia. Ha, co on gadał, KAŻDY żywy skrywał pragnienia, choć może nie był ich świadom. Dlatego przydawało się to przeklęte lus...
Usiadł i spojrzał na nią z nową motywacją. Wyciągnął do niej rękę z zaskakująco poważną miną.
- Chodź ze mną.
- Maggie Sulivan
Re: Stół Krukonów
Nie Sty 10, 2016 7:59 pm
Zamek, chodź ogromny nie zapewniał prywatności. Tym bardziej, że na każdym kroku można było natknąć się na obrazy, które wygadywały wszystko i na każdy możliwy, zasłyszany temat.
Przewróciła oczami słysząc jego zapewnienie. Nie wydawało jej się, żeby Irytek panował nad swoimi emocjami. Tym bardziej, że zasłyszane od Natalie informacje na to nie wskazywały. Milczała. Nie była w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, a co dopiero złożyć porządne zdanie, które dotarłoby do poltergeista. Nie liczyła na odwzajemnienie jej uczuć. Przecież nie tak dawno w Wielkiej Sali, na własnej skórze dowiedziała się, że rudzielec obraca wszystko w żart i nie traktuje jej poważnie. Czy miała jednak nadzieję? Musiała ją mieć. Po to została w tej dziwnej, niematerialnej postaci.
Wzdrygnęła się słysząc poważny ton jego głosu, jednak przyjęła jego rękę, wstała i poleciała za nim. Przecież jej nie skrzywdzi. Nikt nie skrzywdzi ducha.
[z.t x2]
Przewróciła oczami słysząc jego zapewnienie. Nie wydawało jej się, żeby Irytek panował nad swoimi emocjami. Tym bardziej, że zasłyszane od Natalie informacje na to nie wskazywały. Milczała. Nie była w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, a co dopiero złożyć porządne zdanie, które dotarłoby do poltergeista. Nie liczyła na odwzajemnienie jej uczuć. Przecież nie tak dawno w Wielkiej Sali, na własnej skórze dowiedziała się, że rudzielec obraca wszystko w żart i nie traktuje jej poważnie. Czy miała jednak nadzieję? Musiała ją mieć. Po to została w tej dziwnej, niematerialnej postaci.
Wzdrygnęła się słysząc poważny ton jego głosu, jednak przyjęła jego rękę, wstała i poleciała za nim. Przecież jej nie skrzywdzi. Nikt nie skrzywdzi ducha.
[z.t x2]
- Livia Edwards
Re: Stół Krukonów
Sro Mar 30, 2016 9:20 pm
Zwykle ignorowała wszelkie wpadające do wielkiej sali ptaszyska. Wynikało to z faktu, że sowy nigdy nie kierowały się do niej. Wszelkie przesyłki z domu były natychmiastowo przechwytywane przez jej bliźniaczkę. Nie to, żeby krukonce to przeszkadzało. Koniec końców list i tak do niej docierał, może odrobinę pomiętolony, ale tak długo jak nie lepił się podejrzanie, a litery pozostawały czytelne, Liv nie miała nic przeciwko czekaniu. Nic więc dziwnego, że kiedy tuż przed nią wylądowało nieznane jej ptaszysko, czarodziejka przez dobrą chwilę jedynie wpatrywała się w nie, z nieporuszonym wyrazem twarzy. Co więcej, nawet delikatnie machnęła ręką w stronę sowy, przekonana, że musiała zajść jakaś pomyłka. Sowa jednak nie dawała za wygraną, wlepiając w nią swoje hipnotyzujące ślepia i hucząc donośnie. Livia z wahaniem sięgnęła więc ku przesyłce. Krótkie oględziny wystarczyły by dziewczyna dostrzegła na owijającym przesyłkę papierze własne imię. Brakowało jednak imienia nadawcy. Może to był tylko jakiś głupi, kłopotliwy żart? Brwi krukonki zmarszczyły się delikatnie, jednak już po chwili na jej twarzy ponownie zagościł wyraz spokoju i opanowania. Co ma być to będzie. Nie spotka jej przecież nic gorszego niż wybryki Vivi. Na moment wyciągnęła jeszcze tylko dłoń ku sowie i musnęła czubek jej głowy palcami, a później zabrała się za rozwijanie pakunku. Niczego nie rozrywała. Zawiniątko otwierała cierpliwie, rozwiązując sznurek i dokładnie składając papier. Już po chwili trzymała w dłoniach owo coś, które najwyraźniej było przeznaczone dla niej. Przez chwilę obracała skarpetę w dłoniach, dokładnie jej się przyglądając. To chyba miała być kukiełka, pacynka? Czarownica lekko przekrzywiła głowę na bok, wpatrując się w miejsce, które w jej mniemaniu miało być czymś na kształt twarzy. Chwyciła dłońmi dwa krańce pacynkowych "ust" i zaczęła je rozciągać. Smutna skarpeta, wesoła skarpeta, smutna skarpeta, wesoła skarpeta. Tak na dobrą sprawę było to dość relaksujące. A na pewno znacznie prostsze niż próba zrozumienia kto i dlaczego wysłał jej coś podobnego.
- Vilia Edwards
Re: Stół Krukonów
Czw Mar 31, 2016 7:23 pm
- Liiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiv!
Vivi przeciskała się między stołami, by jak najszybciej dostać się do bliźniaczki. Wymachiwała przy tym czymś, co kiedyś musiało być skarpetką. Klapnęła wreszcie na krzesło obok siostry, cała w skowronkach.
- Patrz co dostałam!
Z przejęciem wyciągnęła w jej stronę pacynkę. Szeroki uśmiech na jej twarzyczce jasno świadczył o tym, że prezent bardzo jej się podobał.
Potelepała kukiełką przed oczami siostry, a potem przytuliła ją mocno.
Zerknęła na ręce Liv.
Zmarszczyła brwi.
- Też taką dostałaś?
Dźgnęła jej zabawkę palcem i wydęła usta.
- To chyba od tatusia, co? Skoro mamy takie same?
Vivi przeciskała się między stołami, by jak najszybciej dostać się do bliźniaczki. Wymachiwała przy tym czymś, co kiedyś musiało być skarpetką. Klapnęła wreszcie na krzesło obok siostry, cała w skowronkach.
- Patrz co dostałam!
Z przejęciem wyciągnęła w jej stronę pacynkę. Szeroki uśmiech na jej twarzyczce jasno świadczył o tym, że prezent bardzo jej się podobał.
Potelepała kukiełką przed oczami siostry, a potem przytuliła ją mocno.
Zerknęła na ręce Liv.
Zmarszczyła brwi.
- Też taką dostałaś?
Dźgnęła jej zabawkę palcem i wydęła usta.
- To chyba od tatusia, co? Skoro mamy takie same?
- Livia Edwards
Re: Stół Krukonów
Czw Mar 31, 2016 8:11 pm
Nie musiała nawet odwracać głowy by wiedzieć kto ją wołał. Na świecie istniała tylko jedna osoba, która wykrzykiwała jej imię z takim entuzjazmem. Mimo wszystko krukonka zerknęła jednak przez ramię, by ocenić na co powinna się przygotować. Jedno spojrzenie na nadbiegającą siostrę sprawiło, że prewencyjnie odsunęła ku środkowi stołu wszystko co mogłoby się rozlać lub przewrócić w zderzeniu z rozentuzjazmowaną ślizgonką. Dopiero wtedy skupiła się na trzymanej przez siostrę pacynce. Delikatnie skinęła głową, w odpowiedzi na pytanie o to, czy również otrzymała zabawkę, nawet jeśli odpowiedź była więcej niż oczywista.
-Nie są takie same...- zaprotestowała jednak cicho, ponownie rozciągając pacynkowe usta. Oczywiście, idea była taka sama, ale przy bliższych oględzinach rękodzieło różniło się czymś więcej niż tylko kolorami. O, na przykład, u jej pacynki jedno oko skarpetkowego potworka znajdowało się zdecydowanie niżej od drugiego. Zabawka Vivi zeza nie miała, ale bez wątpienia mogła się poszczycić krzywym uśmiechem.
-A to nie jest pismo taty.- dodała jeszcze z pewnością, wskazując na leżący na stole kawałek papieru pakowego. Była więcej niż pewna, że ojciec nie miał z tym nic wspólnego. Po pierwsze, ojciec korzystał jedynie z Plato, po drugie, zawsze miał słabość do pisania długich listów przy byle okazji, a po trzecie... Krukonka krytycznie przyjrzała się trzymanej pacynce i lekko potrząsnęła głową. Może i zabawka była wykonana nieco niestarannie, ale była więcej niż pewna, że w wykonaniu ich ojca wyszłaby jeszcze gorzej. Pech chciał, że samotny ojciec był istnym beztalenciem jeśli chodziło o krawiectwo i wszelkie pokrewne mu dziedziny.
-Nie są takie same...- zaprotestowała jednak cicho, ponownie rozciągając pacynkowe usta. Oczywiście, idea była taka sama, ale przy bliższych oględzinach rękodzieło różniło się czymś więcej niż tylko kolorami. O, na przykład, u jej pacynki jedno oko skarpetkowego potworka znajdowało się zdecydowanie niżej od drugiego. Zabawka Vivi zeza nie miała, ale bez wątpienia mogła się poszczycić krzywym uśmiechem.
-A to nie jest pismo taty.- dodała jeszcze z pewnością, wskazując na leżący na stole kawałek papieru pakowego. Była więcej niż pewna, że ojciec nie miał z tym nic wspólnego. Po pierwsze, ojciec korzystał jedynie z Plato, po drugie, zawsze miał słabość do pisania długich listów przy byle okazji, a po trzecie... Krukonka krytycznie przyjrzała się trzymanej pacynce i lekko potrząsnęła głową. Może i zabawka była wykonana nieco niestarannie, ale była więcej niż pewna, że w wykonaniu ich ojca wyszłaby jeszcze gorzej. Pech chciał, że samotny ojciec był istnym beztalenciem jeśli chodziło o krawiectwo i wszelkie pokrewne mu dziedziny.
- Vilia Edwards
Re: Stół Krukonów
Nie Kwi 03, 2016 5:12 pm
Machnęła niedbale ręką. Że też Liv przywiązywała taką wagę do pierdół!
- Szczegóły!
Stwierdziła pewnie, patrząc na siostrę. Przecież od razu widać było, że to robota jednej osoby, bo idea była taka sama. Vivi pokiwała głową do własnych myśli, jakby chciała je potwierdzić. Zaraz potem zmarszczyła brwi i popatrzyła na siostrę ze zdziwieniem.
Co ona?
- Jak nie od tatusia, to od kogo?
Minę miała nieco głupią, jakby zupełnie nie przyjmowała do świadomości faktu, że ktokolwiek mógł im wysłać cokolwiek innego.
Absurd.
- Aha! Kolejna zagadka!
Wyskoczyła nagle, wyrywając się z zamyślenia w sekundzie i lokując swoje siły w zupełnie innych emocjach.
- Musimy to odkryć!
Vivi z entuzjazmem poderwała się z siedzenia.
- Szczegóły!
Stwierdziła pewnie, patrząc na siostrę. Przecież od razu widać było, że to robota jednej osoby, bo idea była taka sama. Vivi pokiwała głową do własnych myśli, jakby chciała je potwierdzić. Zaraz potem zmarszczyła brwi i popatrzyła na siostrę ze zdziwieniem.
Co ona?
- Jak nie od tatusia, to od kogo?
Minę miała nieco głupią, jakby zupełnie nie przyjmowała do świadomości faktu, że ktokolwiek mógł im wysłać cokolwiek innego.
Absurd.
- Aha! Kolejna zagadka!
Wyskoczyła nagle, wyrywając się z zamyślenia w sekundzie i lokując swoje siły w zupełnie innych emocjach.
- Musimy to odkryć!
Vivi z entuzjazmem poderwała się z siedzenia.
- Livia Edwards
Re: Stół Krukonów
Sro Kwi 06, 2016 3:59 pm
W zasadzie nie zdziwiła się, kiedy jej siostra uznała różnice za nieistotne szczegóły. Nie zaprotestowała więc, wyrażając swoją opinię jedynie nieznacznym zaciśnięciem ust. W jej mniemaniu fakt, że otrzymała coś co zostało zrobione nieco odmiennie, z myślą o jej osobie był dość istotny. Oczywiście dla Vivi istotne było coś zupełnie innego. Przygoda, zagadka, śledztwo! Liv szczerze pożałowała, że zwyczajnie nie przytaknęła gdy bliźniaczka powiedziała, że paczkę wysłał ich ojciec. Na własne życzenie wpakowała się w kolejną kabałę. Niby od niechcenia machnęła dłonią, by zmusić wciąż siedzącą obok niej sowę do odlotu. Znając Vivi, lada moment ptaszysko mogło zostać poddane przesłuchaniu, a tego krukonka wolała uniknąć. Wystarczyło, że ich własna sowa musiała znosić dziergane sweterki i inne atrakcje. Ptak zahuczał z urazą, ale wzbił się w powietrze.
-Czy to naprawdę takie istotne?- zapytała nieśmiało, widząc podekscytowanie siostry. Osobiście wolałaby uszanować anonimowość nadawcy. W dodatku gdyby wiedziała od kogo otrzymała pakunek, musiałaby pewnie podziękować darczyńcy. Liv nie była zaś skora do wdawania się w niepotrzebne interakcje. Zerknęła na siostrę, zdecydowana choćby spróbować ją powstrzymać. Zwykle gaszenie zapału Vivi paliło na panewce, ale jeśli istniał choć procent szansy, dziewczyna zamierzała go wykorzystać.
-Co niby chcesz zrobić z informacją o nadawcy?- dodała jeszcze cicho. Może gdyby Vivi zrozumiała, że poszukiwania nie mają wielkiego sensu, a na ich końcu nie czeka ich nic ekscytującego, dałaby za wygraną. Z drugiej jednak strony... Liv westchnęła cichutko. W głowie Vivi nadchodzące "śledztwo" zapewne zdążyło już urosnąć do rangi ekscytującej przygody.
-Czy to naprawdę takie istotne?- zapytała nieśmiało, widząc podekscytowanie siostry. Osobiście wolałaby uszanować anonimowość nadawcy. W dodatku gdyby wiedziała od kogo otrzymała pakunek, musiałaby pewnie podziękować darczyńcy. Liv nie była zaś skora do wdawania się w niepotrzebne interakcje. Zerknęła na siostrę, zdecydowana choćby spróbować ją powstrzymać. Zwykle gaszenie zapału Vivi paliło na panewce, ale jeśli istniał choć procent szansy, dziewczyna zamierzała go wykorzystać.
-Co niby chcesz zrobić z informacją o nadawcy?- dodała jeszcze cicho. Może gdyby Vivi zrozumiała, że poszukiwania nie mają wielkiego sensu, a na ich końcu nie czeka ich nic ekscytującego, dałaby za wygraną. Z drugiej jednak strony... Liv westchnęła cichutko. W głowie Vivi nadchodzące "śledztwo" zapewne zdążyło już urosnąć do rangi ekscytującej przygody.
- Vilia Edwards
Re: Stół Krukonów
Nie Kwi 10, 2016 8:16 pm
Vivi obdarzyła siostrę pełnym zaskoczenia spojrzeniem. No jak to tak?! Czy ona naprawdę nie dostrzegała ważności tej sprawy?
- Oczywiście, że istotne!
Ślizgonka poderwała się z krzesła, zaciskając dłoń w piąstkę. Minę miała bardzo zdecydowaną. Śledztwo to śledztwo.
- Ej!
Krzyknęła, gdy jej siostra odpędziła ptaszysko, które przyniosło jej pakunek. Przecież trzeba było je przesłuchać albo chociaż odesłać do właściciela z jakąś wiadomością!
Straciły na to szansę!
- Przecież musimy się dowiedzieć, o co chodzi z tymi kukiełkami!
Vivi przysiadła się do siostry na nowo i nachyliła do niej konspiracyjnie. Rozejrzała się jeszcze, jakby się spodziewała, że ktoś je będzie podsłuchiwał.
- A jeśli to jakieś magiczne kukiełki? A jeśli to jakieś voodoo? A może coś innego? No! Ciekawość, siostrzyczko!
Przecież była Krukonką, nie?
No to chyba musiała być trochę spragniona wiedzy, nie?
Nie?
- Oczywiście, że istotne!
Ślizgonka poderwała się z krzesła, zaciskając dłoń w piąstkę. Minę miała bardzo zdecydowaną. Śledztwo to śledztwo.
- Ej!
Krzyknęła, gdy jej siostra odpędziła ptaszysko, które przyniosło jej pakunek. Przecież trzeba było je przesłuchać albo chociaż odesłać do właściciela z jakąś wiadomością!
Straciły na to szansę!
- Przecież musimy się dowiedzieć, o co chodzi z tymi kukiełkami!
Vivi przysiadła się do siostry na nowo i nachyliła do niej konspiracyjnie. Rozejrzała się jeszcze, jakby się spodziewała, że ktoś je będzie podsłuchiwał.
- A jeśli to jakieś magiczne kukiełki? A jeśli to jakieś voodoo? A może coś innego? No! Ciekawość, siostrzyczko!
Przecież była Krukonką, nie?
No to chyba musiała być trochę spragniona wiedzy, nie?
Nie?
- Livia Edwards
Re: Stół Krukonów
Nie Kwi 17, 2016 11:49 am
Kiedy Vivi zasugerowała voodoo krukonka wysoko uniosła brwi. Przez moment intensywnie wpatrywała się w trzymaną w dłoniach kukiełkę, a w końcu zdecydowanie pokręciła głową. Jak to tak, bez rąk, bez nóg. Pacynka kłapiąca paszczą bez wątpienia byłaby kiepską reprezentacją jakiejś osoby. Chyba, że miały do czynienia z kimś bardzo... nieprofesjonalnym. Liv przeniosła spojrzenie na siostrę i westchnęła lekko. Jej siostra była magnesem na kłopoty. Gdyby znała jakiegoś szalonego dziadygę praktykującego półdziałające voodoo... Cóż Liv nie zdziwiłaby się za bardzo.
-Znasz kogoś kto się tym para?- zapytała podejrzliwie, chcąc wyeliminować tą absurdalną możliwość. Bo to musiał być absurd! Liv nie chciała nawet myśleć o tym jak bardzo musiałaby się gimnastykować by wykaraskać siostrę z takiej kabały. Dla pewności pstryknęła pacynkę w nos. Sama niczego nie poczuła. Podniosła się z miejsca rozglądając się po sali. Nic nadzwyczajnego.
-Nie.- powiedziała zdecydowanie, odrzucając od siebie całą tę historię z voodoo.
-A ciekawość to pierwszy stopień do...- urwała nie dokończywszy zdania. Uświadomiła sobie, że zaczyna brzmieć jak ojciec. W dodatku nie do końca zgadzała się z tym powiedzeniem. Choć w przypadku Vivi sprawdzało się ono w stu procentach. Jej ciekawość zawsze prowadziła do jakichś kłopotów. Tym razem zapewne miało być podobnie. Krukonka westchnęła delikatnie i po raz kolejny rozejrzała się po sali, co najmniej jak gdyby mogła znaleźć coś, co ocaliłoby ją od bezowocnego biegania po zamku w poszukiwaniu artysty lalkarza. O ile byłoby łatwiej gdyby ktoś zwyczajnie się podpisał. Ale nie. Po co ułatwiać jej życie.
-Znasz kogoś kto się tym para?- zapytała podejrzliwie, chcąc wyeliminować tą absurdalną możliwość. Bo to musiał być absurd! Liv nie chciała nawet myśleć o tym jak bardzo musiałaby się gimnastykować by wykaraskać siostrę z takiej kabały. Dla pewności pstryknęła pacynkę w nos. Sama niczego nie poczuła. Podniosła się z miejsca rozglądając się po sali. Nic nadzwyczajnego.
-Nie.- powiedziała zdecydowanie, odrzucając od siebie całą tę historię z voodoo.
-A ciekawość to pierwszy stopień do...- urwała nie dokończywszy zdania. Uświadomiła sobie, że zaczyna brzmieć jak ojciec. W dodatku nie do końca zgadzała się z tym powiedzeniem. Choć w przypadku Vivi sprawdzało się ono w stu procentach. Jej ciekawość zawsze prowadziła do jakichś kłopotów. Tym razem zapewne miało być podobnie. Krukonka westchnęła delikatnie i po raz kolejny rozejrzała się po sali, co najmniej jak gdyby mogła znaleźć coś, co ocaliłoby ją od bezowocnego biegania po zamku w poszukiwaniu artysty lalkarza. O ile byłoby łatwiej gdyby ktoś zwyczajnie się podpisał. Ale nie. Po co ułatwiać jej życie.
- Vilia Edwards
Re: Stół Krukonów
Pon Kwi 25, 2016 9:18 am
Vivi zamyśliła się nad pytaniem siostry. Czy znała kogoś, kto mógł zajmować się voodoo? Wyprostowała się, patrząc na bliźniaczkę. Na twarzy Ślizgonki pojawił się wyraz absolutnej powagi.
- Istnieje taka możliwość...
Pauza, która nastąpiła po tych słowach, z pewnością mogła zasiać zwątpienie. Fakt, że zaraz potem Vilia uśmiechnęła się szeroko, wcale nie pomagał.
Przeciwnie.
Mógł zasiać panikę. Jeśli ktoś miałby być dumny z takich znajomości, to była to Vivi.
Dziewczyna poderwała się z ławki, poszperała po kieszeni i wyciągnęła z niej miniaturowe szkło powiększające. Potrząsnęła nim z nadzieją wymalowaną na twarzy, ale nic się nie stało.
Usta Ślizgonki wykrzywiły się w podkówkę.
- Ej, znasz może zaklęcie powiększające? Bo psuje mi się efekt...
Po chwili z drugiej kieszeni wyciągnęła jeszcze wykałaczkę, która najwyraźniej miała za zadanie imitować fajkę.
- Chodźmy, mój drogi Wat-Livionie!
- Istnieje taka możliwość...
Pauza, która nastąpiła po tych słowach, z pewnością mogła zasiać zwątpienie. Fakt, że zaraz potem Vilia uśmiechnęła się szeroko, wcale nie pomagał.
Przeciwnie.
Mógł zasiać panikę. Jeśli ktoś miałby być dumny z takich znajomości, to była to Vivi.
Dziewczyna poderwała się z ławki, poszperała po kieszeni i wyciągnęła z niej miniaturowe szkło powiększające. Potrząsnęła nim z nadzieją wymalowaną na twarzy, ale nic się nie stało.
Usta Ślizgonki wykrzywiły się w podkówkę.
- Ej, znasz może zaklęcie powiększające? Bo psuje mi się efekt...
Po chwili z drugiej kieszeni wyciągnęła jeszcze wykałaczkę, która najwyraźniej miała za zadanie imitować fajkę.
- Chodźmy, mój drogi Wat-Livionie!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach