- Mistrz Labiryntu
Stół Puchonów
Pon Wrz 02, 2013 1:51 pm
Wielki stół Hufflepuffu, przy którym zasiadają Puchoni, aby zjeść posiłek.
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 6:44 pm
Dziewczyna średniego wzrostu, o ciemnych lokach splecionych w ciasny warkocz, pochylała się właśnie nad swoim esejem z Historii Magii. Pismo Susie było bardzo charakterystyczne. Maleńkie literki, czytelne, choć nieco niechlujne, świadczące o lenistwie autorki pracy. Kilka kleksików zaraz obok podpisu, dokładnie tam, gdzie odrętwiała dłoń Puchonki z trudem utrzymywała pióro. Miała do sprawdzenia jeszcze dwie strony, a pracę powinna przecież wysłać już dziś rano.
Podzielna uwaga pozwalała pannie Salmon na jednoczesne jedzenie, odrabianie zadań domowych i pilnowanie porządku przy stole. Starała się sumiennie wywiązywać z obowiązków Prefekta i chyba jak na razie jej to wychodziło. Miała nadzieję, że jedna nieobecność na Transmutacji nie będzie wielkim problemem, przez który będzie mieć jakieś problemy. Każdemu zdarza się czasem zwiać, prawda?
Uczniów w Wielkiej Sali przybywało i ławki przy stołach wkrótce się zapełniły. Dla Susie był to jednoznaczny znak, że powinna schować esej i zająć się swoim żołądkiem, który ostatnio strasznie zaniedbywała. Pergaminy znalazły się w jej torbie dokładnie w tej samej chwili, kiedy na stołach pojawiło się jedzenie. Zajęła się pochłanianiem ziemniaków, co chwila przerywając aby się z kimś przywitać. Lubiła posiłki w Hogwarcie. Zawsze towarzyszył im harmider, zabawa i głupie pomysły co poniektórych uczniaków. Susie mechanicznie skierowała swój wzrok najpierw na Huncwotów, którzy jak zawsze zaczęli swoje codzienne popisy, a następnie na stół Ślizgonów, gdzie królowały wredne uśmieszki i zniesmaczone miny. Kochała tą szkołę za to wszystko i naprawdę żałowała, że jej edukacja skończy się już za półtora roku.
Podzielna uwaga pozwalała pannie Salmon na jednoczesne jedzenie, odrabianie zadań domowych i pilnowanie porządku przy stole. Starała się sumiennie wywiązywać z obowiązków Prefekta i chyba jak na razie jej to wychodziło. Miała nadzieję, że jedna nieobecność na Transmutacji nie będzie wielkim problemem, przez który będzie mieć jakieś problemy. Każdemu zdarza się czasem zwiać, prawda?
Uczniów w Wielkiej Sali przybywało i ławki przy stołach wkrótce się zapełniły. Dla Susie był to jednoznaczny znak, że powinna schować esej i zająć się swoim żołądkiem, który ostatnio strasznie zaniedbywała. Pergaminy znalazły się w jej torbie dokładnie w tej samej chwili, kiedy na stołach pojawiło się jedzenie. Zajęła się pochłanianiem ziemniaków, co chwila przerywając aby się z kimś przywitać. Lubiła posiłki w Hogwarcie. Zawsze towarzyszył im harmider, zabawa i głupie pomysły co poniektórych uczniaków. Susie mechanicznie skierowała swój wzrok najpierw na Huncwotów, którzy jak zawsze zaczęli swoje codzienne popisy, a następnie na stół Ślizgonów, gdzie królowały wredne uśmieszki i zniesmaczone miny. Kochała tą szkołę za to wszystko i naprawdę żałowała, że jej edukacja skończy się już za półtora roku.
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 7:14 pm
Wyszła z wielkiej sali zaraz po świętach,a potem poszła do swojej dormitorium. Nie miała większego zamiaru wychodzić gdziekolwiek , czy spotkać kogoś. Oczy powoli jej się zamykały, aż w końcu usnęła. Sen jej był spokojny , otworzyła oczy po czym zamrugała zdziwiona widząc iż siedzi przy stoliku puchonów. Wydawało się jej iż całe święta przespała, ale co się dziwić skoro i tak miała je przebyć sama.
Usiadła wyprostowana i wyciągnęła się przeciągle ziewając i przetarła lekko swoje oczy. Jakoś nikt specjalnie się tym nie przejął, a co najważniejsze nie miała żadnych okruszków jedzenia na twarzy, nie minęła chwila a jej żołądek się odezwał. Była głodna. Wzięła ziemniaki, udko kurczaka i sałatkę, po czym zaczęła jeść, przedtem witając się z przychodzącymi tutaj osobami. Mruknęła jedynie ciche - Hej - do każdej osoby, która się z nią przywitała po czym zaczęła jeść obiad. Miała nadzieję, że nie przeoczyła żadnych ważniejszych zajęć, bo by miała lekko przechlapane.
Usiadła wyprostowana i wyciągnęła się przeciągle ziewając i przetarła lekko swoje oczy. Jakoś nikt specjalnie się tym nie przejął, a co najważniejsze nie miała żadnych okruszków jedzenia na twarzy, nie minęła chwila a jej żołądek się odezwał. Była głodna. Wzięła ziemniaki, udko kurczaka i sałatkę, po czym zaczęła jeść, przedtem witając się z przychodzącymi tutaj osobami. Mruknęła jedynie ciche - Hej - do każdej osoby, która się z nią przywitała po czym zaczęła jeść obiad. Miała nadzieję, że nie przeoczyła żadnych ważniejszych zajęć, bo by miała lekko przechlapane.
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 8:07 pm
Pochłonięta swoimi sprawami nie zauważyła wcześniej śpiącej dziewczyny. Zajęta wymienianiem poglądów na temat nowego nauczyciela Transmutacji i słuchaniem relacji z opuszczonej przez nią lekcji, zwróciła uwagę na Elisabeth dopiero, kiedy jej rozmówca zaczął się z czegoś śmiać. Kopnęła rozchichotanego Zack'a pod stołem w nogę i spiorunowała go wzrokiem. Natychmiast się zamknął, a Susie ucieszyła się, że nie musi podejmować większych wysiłków, aby przywołać go do porządku.
- Co za kretyn...- Pomyślała, wzdychając ciężko i odwracając się w stronę Beth.
- Hej Wiewiórko! Jak się spało? Czyżby w twoim łóżku w dormitorium zalęgły się Bahanki?- Zagadnęła, choć drobne uszczypliwości w przypadku Susie miały charakter czysto przyjacielski. No chyba, że ktoś naprawdę ją wkurzył, ale to na szczęście nie działo się tak znów często.
Zlustrowała Cook uważnym spojrzeniem, jakby chciała ocenić, czy wszystko z nią w porządku. Dziewczyna spała sobie jakby nigdy nic w Wielkiej Sali, ostatnimi czasy jakoś rzadko Susie ją widywała, a teraz jeszcze ledwie się obudziła, zwyczajnie rzuciła się na jedzenie. No dobra! "rzuciła" to może za mocne słowo, ale podsumowując to wszystko, wcale nie dziwiła się Zack'owi, że nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Sama Salmon jedynie przez wzgląd na dobre wychowanie i dyplomację, ukryła swoje rozbawienie za typowym zaczepnym, przyjaznym uśmiechem.
-Jak długo tu spałaś?- Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się lekko zaczerwienionemu policzkowi Puchonki. Musiała spędzić tu trochę czasu. Były z tego samego roku i jeszcze dzieliły dormitorium. Susie mogła zaręczyć, że szkolne łóżka były bardzo wygodne. Zdecydowanie wygodniejsze od twardego blatu stołu.
- Co za kretyn...- Pomyślała, wzdychając ciężko i odwracając się w stronę Beth.
- Hej Wiewiórko! Jak się spało? Czyżby w twoim łóżku w dormitorium zalęgły się Bahanki?- Zagadnęła, choć drobne uszczypliwości w przypadku Susie miały charakter czysto przyjacielski. No chyba, że ktoś naprawdę ją wkurzył, ale to na szczęście nie działo się tak znów często.
Zlustrowała Cook uważnym spojrzeniem, jakby chciała ocenić, czy wszystko z nią w porządku. Dziewczyna spała sobie jakby nigdy nic w Wielkiej Sali, ostatnimi czasy jakoś rzadko Susie ją widywała, a teraz jeszcze ledwie się obudziła, zwyczajnie rzuciła się na jedzenie. No dobra! "rzuciła" to może za mocne słowo, ale podsumowując to wszystko, wcale nie dziwiła się Zack'owi, że nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Sama Salmon jedynie przez wzgląd na dobre wychowanie i dyplomację, ukryła swoje rozbawienie za typowym zaczepnym, przyjaznym uśmiechem.
-Jak długo tu spałaś?- Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się lekko zaczerwienionemu policzkowi Puchonki. Musiała spędzić tu trochę czasu. Były z tego samego roku i jeszcze dzieliły dormitorium. Susie mogła zaręczyć, że szkolne łóżka były bardzo wygodne. Zdecydowanie wygodniejsze od twardego blatu stołu.
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 8:19 pm
Mruknęła cicho coś pod nosem słysząc ciche śmiechy w jej stronę, zignorowała je marszcząc brwi. Kontynuowała swoje jedzenie obiadu. Kiedy zjadła mniej więcej swojego obiadu jej mózg mógł działać normalnie po czym spojrzała Susie, która siedziała niedaleko niej, po chwili kopnęła najbliższą osobę, lekko zdenerwowana tymi śmiechami. -Hej Hej, a wybacz jakoś tak wyszło - Uśmiechnęła się lekko do koleżanki wzruszając lekko ramionami. W sumie mogła by pójść do dormitorium, ale jak już tutaj była to sen ją znużył, nawet nie miała pojęcia, kiedy to się stało, niczym grom z jasnego nieba. Na kolejne pytanie na otwartej dłoni w milczeniu policzyła -Jakieś...cztery godziny ? Nie wiem przyszłam tu chwilę po zajęciach. Uczyłam się, a potem chyba zasnęłam - Uśmiechnęła się, było jej nieco głupio, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, podrapała się jednym palcem po policzku po czym opuściła rękę i dokończyła swój obiad. Głupio jej było, że tak wyszło jednak później i tak pewnie wróci do dormitorium by się douczyć.
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 8:47 pm
Cztery godziny spania w Wielkiej Sali, przy tych wszystkich szwendających się tu uczniach? Ogarną ją podziw dla tej dziewczyny. Susie ledwie zasypiała w normalnych warunkach, kiedy cisza wręcz wwiercała się w umysł. Często wymykała się w nocy z dormitorium, do pokoju wspólnego, żeby posiedzieć sobie trochę przy kominku, popatrzeć na sprzątające skrzaty, a podczas pełni uchylić okno i wsłuchać się w mrożące krew w żyłach zawodzenie wilków. Odepchnęła od siebie wspomnienie chłodnego, zimowego powietrza i odgłosów drapieżników, szarżujących w Zakazanym Lesie. To nie była dobra chwila aby myśleć o tak ponurych rzeczach.
- Obawiam się, że nie na wszystkich zajęciach byłaś. Najprawdopodobniej przespałaś również Transmutację.- Mając dość natrętnego Zacka, który za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie jej uwagę, najzwyczajniej w świecie wstała i usiadła tuż obok Lizzy.- To była pierwsza lekcja z nowym nauczycielem. Podobno Ichimaru jest całkiem niezły. To znaczy... Ma obiecujące metody nauczania.- Sprostowała, coby nie brzmieć zbyt dwuznacznie.- Parę osób mi mówiło, że odejmuje punkty za spóźnienia i w skrócie, przypomina męską, bardziej surową wersję McBlack-dostajesz-szlaban.- Wspominając opiekunkę domu lwa, Susie zabawnie zmieniła tonację swojego głosu, parodiując kobietę. Do tego zrobiła w powietrzu bliżej nieokreślony ruch widelcem, na który był nadziany kawałek kurczaka, zanim chwilę później skończył w jej ustach.- W każdym razie, to Ślizgoni stracili punkty, więc w sumie dobra nasza. Hufflepuff wreszcie powinien wziąć się do pracy. Jesteśmy na ostatnim miejscu zarówno na boisku, jak i w szkole. Całkowita porażka, a zostało przecież tylko jedno półrocze!- Jak się już rozkręciła, to ciężko było ją zamknąć. Ale nie ma się co jej dziwić. Kiedy wybrano ją na Prefekta, obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby Puchoni wreszcie zajęli jakieś należyte im miejsce. Była bliska totalnego załamania, bo przecież nie udało jej się nic zrobić. Przegrywali, a o pucharze to mogli tylko pomarzyć.
- Obawiam się, że nie na wszystkich zajęciach byłaś. Najprawdopodobniej przespałaś również Transmutację.- Mając dość natrętnego Zacka, który za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie jej uwagę, najzwyczajniej w świecie wstała i usiadła tuż obok Lizzy.- To była pierwsza lekcja z nowym nauczycielem. Podobno Ichimaru jest całkiem niezły. To znaczy... Ma obiecujące metody nauczania.- Sprostowała, coby nie brzmieć zbyt dwuznacznie.- Parę osób mi mówiło, że odejmuje punkty za spóźnienia i w skrócie, przypomina męską, bardziej surową wersję McBlack-dostajesz-szlaban.- Wspominając opiekunkę domu lwa, Susie zabawnie zmieniła tonację swojego głosu, parodiując kobietę. Do tego zrobiła w powietrzu bliżej nieokreślony ruch widelcem, na który był nadziany kawałek kurczaka, zanim chwilę później skończył w jej ustach.- W każdym razie, to Ślizgoni stracili punkty, więc w sumie dobra nasza. Hufflepuff wreszcie powinien wziąć się do pracy. Jesteśmy na ostatnim miejscu zarówno na boisku, jak i w szkole. Całkowita porażka, a zostało przecież tylko jedno półrocze!- Jak się już rozkręciła, to ciężko było ją zamknąć. Ale nie ma się co jej dziwić. Kiedy wybrano ją na Prefekta, obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby Puchoni wreszcie zajęli jakieś należyte im miejsce. Była bliska totalnego załamania, bo przecież nie udało jej się nic zrobić. Przegrywali, a o pucharze to mogli tylko pomarzyć.
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 9:04 pm
Spojrzała na Susie, kiedy usiadła obok niej po czym wbiła widelec w ziemniaka i zjadła go powoli żując, słuchając jednocześnie tego co mówi jej koleżanka. Po chwili połknęła to co miała w gardle. -Faktycznie, masz racje. - Powiedziała spokojnie z lekkim uśmiechem po czym oparła się lewą ręką o stół, zaś dłonią oparła się o policzek by było jej wygodnie. -Profesor Ichimaru jest bardzo fajny rozmawiałam z nim w czasie świąt - Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona, rozmowa z nauczycielem była udana to można było przyznać. -Fakt nasz dom w tym roku nie popisał się niestety Skrzywiła nieco swoja twarz kiedy to mówiła, lecz po chwili lekko oblizała dwa palce czując sos od udka kurczaka, wiedząc iż to jest dość niekulturalne wytarła palce w chusteczkę.
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 9:41 pm
Susie szybko podłapała to, co ją najbardziej interesowało. Zależało jej na Transmutacji, a odpowiednie rozpoznanie i podejście do nauczyciela, było połową sukcesu. Fakt, że opuściła pierwsze zajęcia, raczej nie działał na jej korzyść. Słabe pierwsze wrażenie Susie, oj słabe!
- Poważnie?! Rozmawiałaś z nim? I jak? Rozwiń jakoś epitet "fajny".- Ponagliła ją, w pośpiechu kończąc swój obiad. Torcik czekoladowy w ramach deseru wydawał się być jedyną rozsądną rzeczą, o której mogła myśleć w tej chwili Salmon. Problem w tym, że nie powinna zajmować się kaloriami, podczas kiedy dom cierpi na jej zmianie. Dlatego odpuściła sobie gwarantowaną cukrzycę i skupiła całą uwagę Beth. Zauważyła, że dziewczyna ma bardzo ładną cerę, zdobioną masą rozkosznych piegów. Nawet sen nie ugasił w jej brązowych oczach tej wyjątkowej iskry, którą posiada niewiele ludzi. Jak to możliwe, że jeszcze żaden chłopak nie dostrzegł tej rudej czupryny? Co się porobiło z tą szkołą? Susie wydawała się bardzo zaskoczona tym odkryciem. Bowiem z głowa w książkach, nie przykładała większej wagi do tego, co dzieje się w Hogwarcie i poza nim. A przecież działo się niezbyt dobrze, prawda? Podczas balu zginął uczeń i to w dodatku z ich domu. Podobno ludzie widzieli węża, ktoś z nim rozmawiał. Czytała o mowie węży i słyszała o niej co nieco. Nabrała naprawdę złych przeczuć co do tego, co niesie im przyszłość.
- Poważnie?! Rozmawiałaś z nim? I jak? Rozwiń jakoś epitet "fajny".- Ponagliła ją, w pośpiechu kończąc swój obiad. Torcik czekoladowy w ramach deseru wydawał się być jedyną rozsądną rzeczą, o której mogła myśleć w tej chwili Salmon. Problem w tym, że nie powinna zajmować się kaloriami, podczas kiedy dom cierpi na jej zmianie. Dlatego odpuściła sobie gwarantowaną cukrzycę i skupiła całą uwagę Beth. Zauważyła, że dziewczyna ma bardzo ładną cerę, zdobioną masą rozkosznych piegów. Nawet sen nie ugasił w jej brązowych oczach tej wyjątkowej iskry, którą posiada niewiele ludzi. Jak to możliwe, że jeszcze żaden chłopak nie dostrzegł tej rudej czupryny? Co się porobiło z tą szkołą? Susie wydawała się bardzo zaskoczona tym odkryciem. Bowiem z głowa w książkach, nie przykładała większej wagi do tego, co dzieje się w Hogwarcie i poza nim. A przecież działo się niezbyt dobrze, prawda? Podczas balu zginął uczeń i to w dodatku z ich domu. Podobno ludzie widzieli węża, ktoś z nim rozmawiał. Czytała o mowie węży i słyszała o niej co nieco. Nabrała naprawdę złych przeczuć co do tego, co niesie im przyszłość.
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 10:00 pm
Spojrzała zdziwiona na dziewczynę, kiedy spytała ja nagle o nauczycielu Ichimaru, jeździła po talerzyku widelcem robiąc nieokreślone wzory. - A czemu Cię to aż tak bardzo interesuję ? Lubisz transmutację ? - Spytała zaciekawiona. W sumie ona nie bardzo przepadała za tymi lekcjami, choć zrobiła by wyjątek dla tego nauczyciela, zwłaszcza, że nieco go lepiej poznała, a przynajmniej trochę jej się udało. Uśmiechnęła się kącikiem ust zaciekawiona osobą Susie, szczególnie jakoś wcześniej nie miała okazji ją wcześniej poznać co jej nawet nie przeszkadzało. Teraz jednak wolała dowiedzieć się , dlaczego interesuje się transmutacją, może jest po prostu w tym dobra, a w ewentualności może i ją by poduczyła ? Co prawda marzenia nie kosztują, ale kto wie może coś z tego będzie. Spoglądała na dziewczynę zaciekawiona, w miedzy czasie zaczęła jeść ciasto truskawkowe jako swój ulubiony deser,
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Sob Maj 31, 2014 10:37 pm
Kiedy dziewczyna mówiła, Susie spojrzała na stół nauczycieli. Jej czekoladowe ślepia szukały sylwetki nowego profesora. Kiedy natomiast wreszcie dostrzegła mężczyznę, oceniła go na wszelkie możliwe sposoby. Była trochę zestresowana i niezadowolona z faktu, że McGonagall nie będzie już jej uczyć. Co jeśli Ichimaru i ona wkroczą na jakąś ścieżkę wojenną? Miała ciężki charakter, chociaż w gruncie rzeczy szło się z nią dogadać.
- Lubię wiedzieć czego mam się spodziewać. I owszem, transmutacja jest, a może raczej była, moim ulubionym przedmiotem, kiedy uczyła jej McGonagall. Zobaczymy jak będzie teraz...- Odpowiedziała Lizzy, nie odwracając wzroku od blondyna rozmawiającego właśnie z wicedyrektor. To mogło być naprawdę ciekawe półrocze. Szybko odwróciła wzrok, kiedy zorientowała się, że jej spojrzenie może być odebrane za zbyt nachalne.- Tyle, że znacznie bardziej od przedmiotu, lubię określać ludzi, ich psychikę i działania, których mogliby się ewentualnie podjąć. Mój ojciec jest prawnikiem, a mama psychologiem. Takie zachowanie odziedziczyłam w genach.- Wzruszyła ramionami.
- Lubię wiedzieć czego mam się spodziewać. I owszem, transmutacja jest, a może raczej była, moim ulubionym przedmiotem, kiedy uczyła jej McGonagall. Zobaczymy jak będzie teraz...- Odpowiedziała Lizzy, nie odwracając wzroku od blondyna rozmawiającego właśnie z wicedyrektor. To mogło być naprawdę ciekawe półrocze. Szybko odwróciła wzrok, kiedy zorientowała się, że jej spojrzenie może być odebrane za zbyt nachalne.- Tyle, że znacznie bardziej od przedmiotu, lubię określać ludzi, ich psychikę i działania, których mogliby się ewentualnie podjąć. Mój ojciec jest prawnikiem, a mama psychologiem. Takie zachowanie odziedziczyłam w genach.- Wzruszyła ramionami.
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Pon Cze 02, 2014 1:17 pm
-Profesor McGonagall, fakt dobrze uczyła nie powiem. Odpowiedziała ze spokojem po czym dodała -Głównie z profesorem rozmawialiśmy o książkach, ale i też zrobił mi psikusa z cukierkiem. Przez niego miałam rogi Rudolfa i czerwony nos i czapkę. - Mówiąc to nadymała lekko policzki jednak po chwili zachichotała, miała przy tym przynajmniej jakieś ciekawe wspomnienia. Kiedy dziewczyna powiedziała coś o swojej rodzinie, najpierw się uśmiechnęła lecz sztucznie,a potem uśmiech z jej ust zniknął -Rozumiem. Naprawdę masz fajnie. Powiedziała ze spokojem z nutą słyszalną smutku. Zawsze ciekawił ją fakt, jak to jest mieć dwójkę rodziców i być przez nią kochane, nigdy tego nie doznała, ale wiedziała, że zapewne jest to mile i ciekawe uczucie, które jej nie było dane. Wzruszyła ramionami na własne przemyślenia po czym wzrok wbiła w stół może powinnam wrócić do dormitorium ? przeszło jej przez głowę czując iż to nie będzie jej dobry dzień.
- Susie Salmon
Re: Stół Puchonów
Pon Cze 02, 2014 7:44 pm
Susie chciała naciskać. Ciekawiło ją, jakież to książki czytuje pan profesor. Kątem oka znów zerknęła na postać z blond czupryną. Niezaprzeczalnie wyróżniał się z tłumu. Dopiero teraz zaczęła poważnie żałować, że opuściła jego zajęcia. Nowy nauczyciel w Hogwarcie zawsze wzbudzał niemałe zainteresowanie wśród uczniów. Po szkole wędrowały dziesiątki różnych plotek na jego temat i w pokoju wspólnym Hufflepuffu aż szumiało od szeptów na jego temat. Jedna historia była śmieszniejsza od drugiej. Choć Salmon doskonale wiedziała, że nie wolno wierzyć w plotki, to miała na uwadze to, iż w każdej z nich może być ziarno prawdy.
A jednak nie naciskała na Beth, ponieważ zauważyła jej smutek. Doskonale go znała, gdyż widziała go w oczach wielu dzieciaków, które przychodziły do gabinetu jej matki. Nigdy nie zdradzała Susie, jaki konkretnie mają problem. Za to ciekawska, mała córeczka chciała wszystko wiedzieć i oczywiście pytała. Na początku słyszała "Te dzieci są bardzo nieszczęśliwe.", "Ci młodzi ludzie przeżyli złe rzeczy i nie potrafią sobie z tym poradzić.". Sposób w jaki mama to mówiła sprawił, że z czasem Susie nauczyła się nie pytać i w milczeniu patrzyła jak gabinet jej matki odwiedzają coraz to dziwniejsze osoby.
Mimo to, zawsze w takich chwilach jak ta, Salmon nie miała pojęcia co powiedzieć. Irytowało ją odrobinę, że niektórzy uważali jej życie za bajkowe. Owszem, miała oboje kochających rodziców, pieniądze i nieźle radziła sobie w szkole. Tylko że nikt nie widział co działo się w jej domu przez pierwsze lata uczęszczania do Hogwartu. Mimowolnie skrzywiła się, gdy wspomnienia zaatakowały jej umysł.
Rodzice nie potrafili zrozumieć czym jest magia. Oboje racjonalnie myślący mugole, patrzyli na swoją córkę inaczej, jakby należała do jakiegoś innego świata. Minęło naprawdę dużo czasu, zanim w tej rodzinie znów zaczęła panować względna normalność. A przecież państwo Salmon nigdy nie poświęcali dla Susie zbyt wiele uwagi. Ojciec, typ pracoholika, lubił siedzieć do późna w pracy i czasami nawet tam sypiał. Zapewne sprawę ułatwiał mu fakt, że posiadał swoją własną kancelarię adwokacką. Mamusia z kolei skupiała się głównie na swoich pacjentach, więc dbała tylko o to, aby zaspokoić podstawowe potrzeby córki i w ramach rekompensaty zabierała ją na długie zakupy. Susie lubiłaby ten czas spędzony z matką, gdyby ta choć trochę jej słuchała, a nie jedynie udawała, że to robi. A jednak czarownica wmawiała sobie, że jej rodzicom jest ciężko i, i tak się starają. Myśl, że kochają ją najmocniej na świecie, była bardzo pokrzepiająca.
- Posiadanie takich rodziców jak moi, może się niemal równać do nieposiadania ich wcale.- zasmuciła się, nie mając śmiałości wypowiedzieć żadnej uwagi na temat jej nietęgiej miny.- Ja... Ja chyba będę uciekać. Muszę jeszcze nadrobić transmutację.- Wstała, uśmiechając się do Elisabeth pokrzepiająco.- Do zobaczenia Wiewiórko.- Puściła do niej oczko, po czym wybyła z Wielkiej Sali, uspokajając przy okazji kilkoro pierwszoklasistów.
[z/t]
A jednak nie naciskała na Beth, ponieważ zauważyła jej smutek. Doskonale go znała, gdyż widziała go w oczach wielu dzieciaków, które przychodziły do gabinetu jej matki. Nigdy nie zdradzała Susie, jaki konkretnie mają problem. Za to ciekawska, mała córeczka chciała wszystko wiedzieć i oczywiście pytała. Na początku słyszała "Te dzieci są bardzo nieszczęśliwe.", "Ci młodzi ludzie przeżyli złe rzeczy i nie potrafią sobie z tym poradzić.". Sposób w jaki mama to mówiła sprawił, że z czasem Susie nauczyła się nie pytać i w milczeniu patrzyła jak gabinet jej matki odwiedzają coraz to dziwniejsze osoby.
Mimo to, zawsze w takich chwilach jak ta, Salmon nie miała pojęcia co powiedzieć. Irytowało ją odrobinę, że niektórzy uważali jej życie za bajkowe. Owszem, miała oboje kochających rodziców, pieniądze i nieźle radziła sobie w szkole. Tylko że nikt nie widział co działo się w jej domu przez pierwsze lata uczęszczania do Hogwartu. Mimowolnie skrzywiła się, gdy wspomnienia zaatakowały jej umysł.
Rodzice nie potrafili zrozumieć czym jest magia. Oboje racjonalnie myślący mugole, patrzyli na swoją córkę inaczej, jakby należała do jakiegoś innego świata. Minęło naprawdę dużo czasu, zanim w tej rodzinie znów zaczęła panować względna normalność. A przecież państwo Salmon nigdy nie poświęcali dla Susie zbyt wiele uwagi. Ojciec, typ pracoholika, lubił siedzieć do późna w pracy i czasami nawet tam sypiał. Zapewne sprawę ułatwiał mu fakt, że posiadał swoją własną kancelarię adwokacką. Mamusia z kolei skupiała się głównie na swoich pacjentach, więc dbała tylko o to, aby zaspokoić podstawowe potrzeby córki i w ramach rekompensaty zabierała ją na długie zakupy. Susie lubiłaby ten czas spędzony z matką, gdyby ta choć trochę jej słuchała, a nie jedynie udawała, że to robi. A jednak czarownica wmawiała sobie, że jej rodzicom jest ciężko i, i tak się starają. Myśl, że kochają ją najmocniej na świecie, była bardzo pokrzepiająca.
- Posiadanie takich rodziców jak moi, może się niemal równać do nieposiadania ich wcale.- zasmuciła się, nie mając śmiałości wypowiedzieć żadnej uwagi na temat jej nietęgiej miny.- Ja... Ja chyba będę uciekać. Muszę jeszcze nadrobić transmutację.- Wstała, uśmiechając się do Elisabeth pokrzepiająco.- Do zobaczenia Wiewiórko.- Puściła do niej oczko, po czym wybyła z Wielkiej Sali, uspokajając przy okazji kilkoro pierwszoklasistów.
[z/t]
- Elizabeth Cook
Re: Stół Puchonów
Wto Cze 03, 2014 4:05 pm
W trakcie rozmowy z Susie dopiero teraz udało się jej dostrzec profesora Ichimaru przy stole, na jej ustach pojawiło się lekkie skrzywienie. Przez chwile zastawiała się czy sam profesor ma jakieś dziecko, albo żonę. Jednak po chwili zrezygnowała z takich myśli. Spojrzała na Susie i jej reakcję, na to co sama mówiła, nie była zdziwiona, ale i tak jakoś udawało się jej być miłą. -Lepiej mieć takich rodziców niż w ogóle. - Powiedziała to bardziej do siebie niż do koleżanki, kiedy się pożegnała, sama odmachała jej. Spakowała swoje rzeczy do torby i kiedy wstała wyciągnęła się mocniej, następnie skierowała swoje nogi do wyjścia, chciała pójść do dormitorium, albo się po prostu przejdzie by jej nogi się rozchodziły.
z/t
z/t
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lis 26, 2014 2:29 am
Kiedy ta zaczęła sugerować, że znajdzie kogoś lepszego, kogoś kto jest bardziej wart jego serca. Wiedział, że chciał się odezwać. Chciał zaprzeczyć, powiedzieć, że nie ma takiej osoby, ale nie mógł. Szedł po prostu w milczeniu ściskając delikatnie jej małą rączkę.
-Odezwij się, powiedź coś...- Rozkazywał sobie w myślach. Coś mu nie pozwalało powiedzieć tych najważniejszych słów które miały ją przekonać.
Kiedy weszli do wielkiej sali chłopak przez pewien czas nie mógł zrozumieć dlaczego wszyscy jakoś zaczęli się na nich gapić. Dopiero po chwilce to do niego doszło. Nadal trzymał rękę dziewczyny. Nie, nie puści jej, niech się gapią, niech wytykają palcami on miał to po prostu gdzieś. Chciał ją trzymać i nic tego nie mogło zmienić.
-Może i nie powinienem był oddawać serca tak śmiało, ale wiem jedno. Nic mu się nie stanie bo trafi do właściwych rąk.- Zdobył się w końcu na odpowiedź. Przez całą drogę rozmyślał o wszystkich za i przeciw. Myślał o Elizabeth. Była mu bliska, bardzo bliska, ale nie przenosił się przy niej do świata bajek, przy niej nie ogarniał go taki spokój. W sumie wręcz przeciwnie, cały czas musiał się o nią martwić, bo niestety ta puchonka należała do bardzo urazowych. Neve pomimo tego, że wydawała się być tak bardzo delikatna potrafiła utwardzić tą porcelanę z której była zbudowana. Eli dopiero się tego uczyła.
-Jestem tego pewien...- Wyszeptał i usiadł z nią przy stole puchonów. Chwycił od razu za dzbanek w którym znajdowała się gęsta czekolada, która z resztą zaraz znalazła się w pucharze dziewczyny. Sam sobie też wlał trochę, ale go bardziej interesowało coś innego. A mianowicie jedzenie. Zaczął sobie od razu nakładać po trochu z różnych półmisków na swój talerz.
-Odezwij się, powiedź coś...- Rozkazywał sobie w myślach. Coś mu nie pozwalało powiedzieć tych najważniejszych słów które miały ją przekonać.
Kiedy weszli do wielkiej sali chłopak przez pewien czas nie mógł zrozumieć dlaczego wszyscy jakoś zaczęli się na nich gapić. Dopiero po chwilce to do niego doszło. Nadal trzymał rękę dziewczyny. Nie, nie puści jej, niech się gapią, niech wytykają palcami on miał to po prostu gdzieś. Chciał ją trzymać i nic tego nie mogło zmienić.
-Może i nie powinienem był oddawać serca tak śmiało, ale wiem jedno. Nic mu się nie stanie bo trafi do właściwych rąk.- Zdobył się w końcu na odpowiedź. Przez całą drogę rozmyślał o wszystkich za i przeciw. Myślał o Elizabeth. Była mu bliska, bardzo bliska, ale nie przenosił się przy niej do świata bajek, przy niej nie ogarniał go taki spokój. W sumie wręcz przeciwnie, cały czas musiał się o nią martwić, bo niestety ta puchonka należała do bardzo urazowych. Neve pomimo tego, że wydawała się być tak bardzo delikatna potrafiła utwardzić tą porcelanę z której była zbudowana. Eli dopiero się tego uczyła.
-Jestem tego pewien...- Wyszeptał i usiadł z nią przy stole puchonów. Chwycił od razu za dzbanek w którym znajdowała się gęsta czekolada, która z resztą zaraz znalazła się w pucharze dziewczyny. Sam sobie też wlał trochę, ale go bardziej interesowało coś innego. A mianowicie jedzenie. Zaczął sobie od razu nakładać po trochu z różnych półmisków na swój talerz.
- Neve Collins
Re: Stół Puchonów
Sro Lis 26, 2014 2:49 am
Cały czas przez ten czas ściskała różdżkę w dłoni - Tacere wleciał do środka z nimi i zaraz wylądował, drobne, piękne, dumne zwierze, na stole, tuż przy swojej pani, która przez całą tą drogę pozwoliła Kyohei'owi na milczenie i nie oczekiwała od niego odpowiedzi od razu, ba, nie oczekiwała od niego żadnej odpowiedzi - serca nie można kontrolować, już jej własne dało do zrozumienia, że choć przyszłość mogła oszukiwać, mogła sterować myślą i bajką wokół siebie, to ten jeden narząd był kompletnie głuchy na moc słowa, na moc umysłu i wszystkiego innego - szło naprzeciw wszystkiemu, narażając się, głupie, na obrażenia takie jak te.
Zajęła miejsce obok chłopaka, wpatrując się w podłogę pod swymi stopami, zupełnie nie dostrzegając otoczenia, pozwalając się ufnie prowadzić, obojętnie dokąd Kyohei nie zechciałby jej zabrać. Oj tak, była piękną, porcelanową rzeźbą o szklanych oczach, jednak tej porcelany nie dało się tak łatwo pokruszyć - można było ją pobrudzić, poobcierać, zniszczyć sukienkę, jaką na sobie miała... jedynym teraz tworem, który mógł ją rozbić, był ten, który usadził ją bezpiecznie na ławce - i całe szczęście, bo naprawdę czuła się słaba i bolały ją nogi. Ściągnęła z siebie płaszczyk i położyła obok siebie, by zaraz różdżką zasklepić rany na kolanach, a następnie sięgnąć palcami, by otrzeć ostatnie łzy, wziąć głębszy wdech i wreszcie sięgnąć do podbródka chłopaka, by obrócić go w swoją stronę.
- Siedź grzecznie. - Delikatny uśmiech, już nie przez łzy, które uspokoiła, wprowadzając spokój do swego serca i zaczęła szeptać zaklęcia, które zasklepiały bez problemu skórę, ale siniaków nie dało się całkiem usunąć. - Zrobię dla ciebie maść na te siniaki. - Położyła różdżkę na stole, przypatrując się jego twarzy. - Pięknie wyglądasz. Rycerz po stoczonej walce. - W końcu blizny i rany były ozdobą mężczyzny, czymś, z czego można było być dumnym, jeśli zostały zdobyte w słusznej sprawie, udowadniały, że zamiast uciekać przed zagrożeniem, stawił mu czoła.
Nalała do miski trochę wody i zanurzyła w niej kawałek chusteczki, żeby nieco przetrzeć kąciki jego warg i policzki, zanim oczyściła swoje kolana.
- Dziękuję. - Sięgnęła po puchar, do której Kyohei nalał gorącej czekolady i umoczyła w niej wargi. - Zapytałeś mnie, czy w tym wszystkim pomyślałam o tobie... - Ta krótka wędrówka dobrze jej zrobiła, pomogła się uspokoić, tak samo jak wejście do tego ciepłego, przytulnego miejsca. - Jestem Księżniczką zamkniętą w pięknej, pozłacanej wierzy i każdy, kto spróbuje mnie uwolnić, będzie ścigany przez coś gorszego, od smoka... - Uśmiechnęła się lekko. - Masz rację, życie nie jest bajką. Ja wiem o tym... Chciałam tylko cię ostrzec. Już za dużo złego cię spotkało. Tymczasem pragnę po prostu jeszcze trochę pobyć w tej bajce, zanim wszystko pryśnie.
Zajęła miejsce obok chłopaka, wpatrując się w podłogę pod swymi stopami, zupełnie nie dostrzegając otoczenia, pozwalając się ufnie prowadzić, obojętnie dokąd Kyohei nie zechciałby jej zabrać. Oj tak, była piękną, porcelanową rzeźbą o szklanych oczach, jednak tej porcelany nie dało się tak łatwo pokruszyć - można było ją pobrudzić, poobcierać, zniszczyć sukienkę, jaką na sobie miała... jedynym teraz tworem, który mógł ją rozbić, był ten, który usadził ją bezpiecznie na ławce - i całe szczęście, bo naprawdę czuła się słaba i bolały ją nogi. Ściągnęła z siebie płaszczyk i położyła obok siebie, by zaraz różdżką zasklepić rany na kolanach, a następnie sięgnąć palcami, by otrzeć ostatnie łzy, wziąć głębszy wdech i wreszcie sięgnąć do podbródka chłopaka, by obrócić go w swoją stronę.
- Siedź grzecznie. - Delikatny uśmiech, już nie przez łzy, które uspokoiła, wprowadzając spokój do swego serca i zaczęła szeptać zaklęcia, które zasklepiały bez problemu skórę, ale siniaków nie dało się całkiem usunąć. - Zrobię dla ciebie maść na te siniaki. - Położyła różdżkę na stole, przypatrując się jego twarzy. - Pięknie wyglądasz. Rycerz po stoczonej walce. - W końcu blizny i rany były ozdobą mężczyzny, czymś, z czego można było być dumnym, jeśli zostały zdobyte w słusznej sprawie, udowadniały, że zamiast uciekać przed zagrożeniem, stawił mu czoła.
Nalała do miski trochę wody i zanurzyła w niej kawałek chusteczki, żeby nieco przetrzeć kąciki jego warg i policzki, zanim oczyściła swoje kolana.
- Dziękuję. - Sięgnęła po puchar, do której Kyohei nalał gorącej czekolady i umoczyła w niej wargi. - Zapytałeś mnie, czy w tym wszystkim pomyślałam o tobie... - Ta krótka wędrówka dobrze jej zrobiła, pomogła się uspokoić, tak samo jak wejście do tego ciepłego, przytulnego miejsca. - Jestem Księżniczką zamkniętą w pięknej, pozłacanej wierzy i każdy, kto spróbuje mnie uwolnić, będzie ścigany przez coś gorszego, od smoka... - Uśmiechnęła się lekko. - Masz rację, życie nie jest bajką. Ja wiem o tym... Chciałam tylko cię ostrzec. Już za dużo złego cię spotkało. Tymczasem pragnę po prostu jeszcze trochę pobyć w tej bajce, zanim wszystko pryśnie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach