- Colette Warp
Re: Stół Puchonów
Pon Cze 15, 2015 1:46 pm
Lubił dziewczęta, zdecydowana większość z nich była bardzo filigranowa i delikatna, ich zaborczość przypominała bunt wściekłego chomika, a śmiech uderzenie pereł o wypolerowany stół. Nawet jeśli nie potrafił poczuć do nich czegoś więcej to nadal mógł je otwarcie adorować, wpinać im wiosną kwiaty i pióra we włosy, kupować małe prezenciki jak jabłuszka w lukrze na patyku albo bukiet z truskawek w czekoladzie – zawsze reagowały wtedy na swój własny, słodszy niż sam łakoć sposób. No i były tak drobne, że mógł pakować je sobie na ramiona i robić za tego Tulibeara, przy okazji samemu ładując sobie pewien niezbędny do życia akumulator. I nie obchodziło go czy przytula damę czy chłopczycę, przytulał Kim, i taka, jaką była obecnie, uwielbiał ja najbardziej. Każda zmiana byłaby nieodżałowaną stratą dla Hufflepuffu. Ahoj! No i dla jej obecnego, prywatnego materaca do spania.
- No teraz to już jestem podwójnie niemożliwy. - napuszył się zadowolony z siebie i pogładził dźgnięty bezol. - Ej no co ty, już robisz ze mnie Smoka-Casanovę? - poruszył dwa razy brwiami i posmyrał palcami kark blondynki. - Zapewne porwałbym właśnie Ciebie i Alice, właśnie taka porcja tulasów ukontentowałaby tak gruboskórnego gada jak ja. I w zamian za wynajem pięciogwiazdkowych komnat, chcę totalnie deseru z naleśnikami i gałkami lodów czekoladowych oraz żadnych zdrad z zapuszkowanymi rycerzykami albo prefektami Gryffindoru z wiadrami na głowach. Zapewniam odkryty basen, epicko-wielki ogród z fontanną, światowego formatu bibliotekę i tyle poduszek na łóżkach, do ilu tylko potraficie liczyć. - odparł niczym pierwszorzędny agent nieruchomości, który zamierza komuś wcisnąć ofertę życia, już rozwijając wyjęty z rękawa cyrograf.
No, ale zarąbanego winogrona to nie wybaczył i zmierzył ją wzrokiem zbitego, okradzionego psiaka, w następnej kolejności nachylając się do niej, żeby dać je prztyczka w ten drobny nochal!
- Zabrałaś, więc teraz musisz mnie pokarmić. I przestać mnie stalkować w nocy.. brr.... - udał wzdrygnięcie. - Kimi waits for you to go to sleep, and then she comens and EATS YOUR FEET! - rzucił się na przykimującą dziewczynę z łaskotkami do stopnia, w którym ta upuściła swoje ukochane jabłuszko i musiała się poddać nowym rządom diabelnie celnych palców.
- No teraz to już jestem podwójnie niemożliwy. - napuszył się zadowolony z siebie i pogładził dźgnięty bezol. - Ej no co ty, już robisz ze mnie Smoka-Casanovę? - poruszył dwa razy brwiami i posmyrał palcami kark blondynki. - Zapewne porwałbym właśnie Ciebie i Alice, właśnie taka porcja tulasów ukontentowałaby tak gruboskórnego gada jak ja. I w zamian za wynajem pięciogwiazdkowych komnat, chcę totalnie deseru z naleśnikami i gałkami lodów czekoladowych oraz żadnych zdrad z zapuszkowanymi rycerzykami albo prefektami Gryffindoru z wiadrami na głowach. Zapewniam odkryty basen, epicko-wielki ogród z fontanną, światowego formatu bibliotekę i tyle poduszek na łóżkach, do ilu tylko potraficie liczyć. - odparł niczym pierwszorzędny agent nieruchomości, który zamierza komuś wcisnąć ofertę życia, już rozwijając wyjęty z rękawa cyrograf.
No, ale zarąbanego winogrona to nie wybaczył i zmierzył ją wzrokiem zbitego, okradzionego psiaka, w następnej kolejności nachylając się do niej, żeby dać je prztyczka w ten drobny nochal!
- Zabrałaś, więc teraz musisz mnie pokarmić. I przestać mnie stalkować w nocy.. brr.... - udał wzdrygnięcie. - Kimi waits for you to go to sleep, and then she comens and EATS YOUR FEET! - rzucił się na przykimującą dziewczynę z łaskotkami do stopnia, w którym ta upuściła swoje ukochane jabłuszko i musiała się poddać nowym rządom diabelnie celnych palców.
- Kim Miracle
Re: Stół Puchonów
Czw Cze 18, 2015 4:14 pm
Co ona lubiła w chłopaka? Nie do końca wiedziała. W takich sprawach nie miała za wiele szczęścia i już. Zawsze kończyło się na tym, że odchodzili. Dlatego cieszyła się, że Colette jest jej przyjacielem. Przynajmniej miała taką nadzieję. Wolała otaczać się przyjaźnią, ten rodzaj miłości zdecydowanie bardziej jej odpowiadał od tej innej. Przyjaźń była ciepła i taka lepsza. Przyjaciel dla niej to osoba, którą traktuje się jak brata lub siostrę, a taka więź jest najmocniejsza. Ona nigdy nie potrafiła by zdradzić i oszukać. To kłóciłoby się z jej poglądami oraz charakterem.
- Czuję się zaszczycona, więc czekam aż mnie porwiesz, bo z Alice na pewno nie będę się nudzić drogi smoku – wyszeptała, aby nikt poza Colettem je nie słyszał. Nie lubiła rozmawiać z ludźmi na całe forum ludzi, przecież to jest irytujące i wkurzające. – Te poduszki mnie najbardziej skusiły. Rozumiesz ile bym mogła spać?- rozmarzyła się, a w jej błękitnych jak letnie niebo oczach pojawiły się lekkie światełka, które zawsze się tam kręciły. W jej oczach można było zobaczyć wszystko. Całą duszę tej drobnej Puchonki. Gdy zobaczyła jego minę po zabranym winogronie chciała go pogłaskać i już miała kolejny tekst na języku, gdy nagle złoty chłopiec zaczął ją łaskotać. Oj tego się jej nie robi. Śmiała się bardzo głośno kręcąc się i machając nogami.
- Colette pzrze-estań – zawołała przez śmieć.- Colette ty mały… puść zrobię wszystko – złapała jego ramiona, aby nie spaść z ławki.
[wybacz, że krótko]
- Czuję się zaszczycona, więc czekam aż mnie porwiesz, bo z Alice na pewno nie będę się nudzić drogi smoku – wyszeptała, aby nikt poza Colettem je nie słyszał. Nie lubiła rozmawiać z ludźmi na całe forum ludzi, przecież to jest irytujące i wkurzające. – Te poduszki mnie najbardziej skusiły. Rozumiesz ile bym mogła spać?- rozmarzyła się, a w jej błękitnych jak letnie niebo oczach pojawiły się lekkie światełka, które zawsze się tam kręciły. W jej oczach można było zobaczyć wszystko. Całą duszę tej drobnej Puchonki. Gdy zobaczyła jego minę po zabranym winogronie chciała go pogłaskać i już miała kolejny tekst na języku, gdy nagle złoty chłopiec zaczął ją łaskotać. Oj tego się jej nie robi. Śmiała się bardzo głośno kręcąc się i machając nogami.
- Colette pzrze-estań – zawołała przez śmieć.- Colette ty mały… puść zrobię wszystko – złapała jego ramiona, aby nie spaść z ławki.
[wybacz, że krótko]
- Colette Warp
Re: Stół Puchonów
Pon Cze 29, 2015 1:41 pm
Pomysł porwania dwóch księżniczek na dobry początek nie wydawał się aż taki głupi! Obrazował Colette jako Smoka-kolekcjonera, o bardzo wysublimowanym guście. W końcu miał tę swoją super-duper wyposażoną wieżę i żyjące w niej lokatorki nie miały się co uskarżać na niewygody albo nudę, a dodatkowo miały nad głową bezpieczny dach, chroniony przez opasłą, złotą gadzinę jaka do wewnątrz wpuściłaby chyba tylko Herr Remusa J. Lupina z jego nieodłącznym wiadrem na głowie i mopem w rękach. Przynajmniej po to tylko, by patrzeć jak ten na ślepo obija się o ściany i na koniec wpada do basenu. Ahh... aż zaleciało wakacjami.
- Żeby nie było, że ja jako Smok jestem jakiś miłosierny, to najpierw dam ci zaliczyć Owutemy i dopiero kiedy już nauczyciele się na tobie wyżyją, to rozbije ogonem jedną ze ścian wielkiej sali i polecimy. No i tylną łapą zgarnę jeszcze Alice. - zarechotał wrednie. - Wprost do mojej wierzy w słonecznej Toskanii, gdzie z kranów w waszych sypialniach płynąc będzie wino, a w spłuczkach sedesowych: Johnnie Walker.
I ten firmowy uśmieszek Puchona zanim nie przeszedł do naprawdę poważnej ofensywy... Na serio za taki atak powinien dostać bez mała z 10 Punktów Doświadczenia, bo te Poczochrane Słoneczko wyrywało się lepiej niż dziki kot, a jej perlisty śmiech mocno zwracał uwagę innych. Tak... ci głupi Puchoni, totalnie nie potrafią się przejmować żałobą i nadciągającym pogrzebem. Tylko zabawy im w głowach. Tylko zabawy... Ale na szczęście Cola nie obchodziło, co uczniowie z innych rzędów stołów szeptaną do siebie na ten widok. Kimi się śmiała – to wystarczyło, dzisiaj w końcu miała się śmiać. Tak Smok Katedralny zarządził. I koniec.
- Co 'mały', co 'MAŁY'?! - wyszczerzył się, a jego palce coraz celniej trafiały w najbardziej newralgiczne i uczulone na łaskotki miejsca na bokach dziewczyny. - Co będę chciał?! Ok, biere! - nie dał jej momentu na odsapniecie i taką lekko rozedrganą poderwał do góry i wziął na ręce jak księżniczkę. - Porwanie za cenę karmelka, co ty na to? - puścił jej oko i nie bacząc na wszelkie protesty wyniósł z Wielkiej Sali, kierując się od razu do niższego piętra tej monstrualnej budowli, gdzie przywitały ich chłodne lochy oraz sekretne wejście do Domu Żółtków. W końcu Warp pamiętał, że trzymał jeszcze w szafce opakowanie mugolskich karmelków, a zbliżała się po pogrzebie rewizja w której mogli mu je zabrać. A zdaje się, że różyczka, jaką dzierżył w dłoniach z chęcią się na nie pokusi.
I miał rację.
[nie ma za co przepraszać, nie przeszkadza mi to, pisz tak, jak jest ci wygodnie C':
Za to ja przepraszam, że tak długo i od razu z/t, ale już jest dawno po pogrzebie, a my tu 100 lat za murzynami xD]
z/t x2
- Żeby nie było, że ja jako Smok jestem jakiś miłosierny, to najpierw dam ci zaliczyć Owutemy i dopiero kiedy już nauczyciele się na tobie wyżyją, to rozbije ogonem jedną ze ścian wielkiej sali i polecimy. No i tylną łapą zgarnę jeszcze Alice. - zarechotał wrednie. - Wprost do mojej wierzy w słonecznej Toskanii, gdzie z kranów w waszych sypialniach płynąc będzie wino, a w spłuczkach sedesowych: Johnnie Walker.
I ten firmowy uśmieszek Puchona zanim nie przeszedł do naprawdę poważnej ofensywy... Na serio za taki atak powinien dostać bez mała z 10 Punktów Doświadczenia, bo te Poczochrane Słoneczko wyrywało się lepiej niż dziki kot, a jej perlisty śmiech mocno zwracał uwagę innych. Tak... ci głupi Puchoni, totalnie nie potrafią się przejmować żałobą i nadciągającym pogrzebem. Tylko zabawy im w głowach. Tylko zabawy... Ale na szczęście Cola nie obchodziło, co uczniowie z innych rzędów stołów szeptaną do siebie na ten widok. Kimi się śmiała – to wystarczyło, dzisiaj w końcu miała się śmiać. Tak Smok Katedralny zarządził. I koniec.
- Co 'mały', co 'MAŁY'?! - wyszczerzył się, a jego palce coraz celniej trafiały w najbardziej newralgiczne i uczulone na łaskotki miejsca na bokach dziewczyny. - Co będę chciał?! Ok, biere! - nie dał jej momentu na odsapniecie i taką lekko rozedrganą poderwał do góry i wziął na ręce jak księżniczkę. - Porwanie za cenę karmelka, co ty na to? - puścił jej oko i nie bacząc na wszelkie protesty wyniósł z Wielkiej Sali, kierując się od razu do niższego piętra tej monstrualnej budowli, gdzie przywitały ich chłodne lochy oraz sekretne wejście do Domu Żółtków. W końcu Warp pamiętał, że trzymał jeszcze w szafce opakowanie mugolskich karmelków, a zbliżała się po pogrzebie rewizja w której mogli mu je zabrać. A zdaje się, że różyczka, jaką dzierżył w dłoniach z chęcią się na nie pokusi.
I miał rację.
[nie ma za co przepraszać, nie przeszkadza mi to, pisz tak, jak jest ci wygodnie C':
Za to ja przepraszam, że tak długo i od razu z/t, ale już jest dawno po pogrzebie, a my tu 100 lat za murzynami xD]
z/t x2
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 4:33 pm
Kyohei leżał na swoim łóżku rozciągnięty na całej jego długości. Jego jedna ręka błądziła gdzieś po jego klatce piersiowej, a druga była wygodnie ułożona pod głową. Wbijał swoje brązowe oczy w sufit. Myśli pędziły gdzieś przed siebie bez ładu i składu. Chociaż z tej całej burzy dało się wyłapać jedną myśl. Czy kto kolwiek zechce z nim zostać na dobre i złe. Fakt była Neve, ale nie mogli być razem. Po prostu podjął za nią decyzję którą i tak wcześniej czy później sama musiała podjąć. Według niego odjął jej z barków ten przykry obowiązek, ale wcale nie czuł się z tą myślą lepiej. Po prostu sam stracił to co było dla niego największym szczęściem jakiego doświadczył do tej pory, i życie po raz kolejny wystawiało go na bardzo trudny test, który to z resztą obleje kolejny raz.
Puchon wstał ze swojego łóżku i potargał nerwowo włosy z tyłu głowy. Nie wpłynęło to jakoś specjalnie na jego fryzurę bowiem jego kłaki i tak sterczały każdy w swoją stronę, po prostu nie był w stanie nad nimi zapanować, zupełnie tak jak nad własnym życiem. Przeciągnął się leniwie, i po prostu wyszedł z dormitorium, przeszedł przez pokój wspólny i wyszedł. Pokierował swoje kroki do wielkiej sali bowiem zbliżała się pora obiadowa, a wypadało by coś w końcu zjeść, tym bardziej, że chłopak nie stawił się na śniadaniu, a to w jego wypadku oznaka, że coś może być nie tak. Mógł olać lekcje, ale okazji na najedzenie się jeszcze nigdy nie przespał.
Wszedł do wielkiej sali i rozejrzał się. Jak zwykle mnóstwo ludzi, straszny hałas. Dlatego też westchnął cicho i wsadził ręce do kieszeni swoich spodni po czym udał się prosto do stołu który był przeznaczony dla puchonów. Zasiadł za nim i nałożył sobie na talerz trochę ziemniaków i jakąś pieczeń, po czym zaczął dźgać ten kawałek mięsa widelcem, robiąc w nim coraz to nowsze dziury.
Puchon wstał ze swojego łóżku i potargał nerwowo włosy z tyłu głowy. Nie wpłynęło to jakoś specjalnie na jego fryzurę bowiem jego kłaki i tak sterczały każdy w swoją stronę, po prostu nie był w stanie nad nimi zapanować, zupełnie tak jak nad własnym życiem. Przeciągnął się leniwie, i po prostu wyszedł z dormitorium, przeszedł przez pokój wspólny i wyszedł. Pokierował swoje kroki do wielkiej sali bowiem zbliżała się pora obiadowa, a wypadało by coś w końcu zjeść, tym bardziej, że chłopak nie stawił się na śniadaniu, a to w jego wypadku oznaka, że coś może być nie tak. Mógł olać lekcje, ale okazji na najedzenie się jeszcze nigdy nie przespał.
Wszedł do wielkiej sali i rozejrzał się. Jak zwykle mnóstwo ludzi, straszny hałas. Dlatego też westchnął cicho i wsadził ręce do kieszeni swoich spodni po czym udał się prosto do stołu który był przeznaczony dla puchonów. Zasiadł za nim i nałożył sobie na talerz trochę ziemniaków i jakąś pieczeń, po czym zaczął dźgać ten kawałek mięsa widelcem, robiąc w nim coraz to nowsze dziury.
- Julia Lawton
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 5:39 pm
Zajęcia powoli dobiegały końca wraz z zbliżająca się przerwą obiadową. Julia nie miała ochoty zbytnio na jedzenie, znowu bowiem dostała list od rodziny trzeba było przyznać, że niezbyt pocieszny. Czasami jej przez głowę przechodziło czy aby na pewno musi otrzymywać te wszystkie listy z złymi wiadomościami? Wiele razy nie miała siły ich czytać, chciała to wszystko podrzeć i zapomnieć lecz ni mogła, bo to by było zwyczajne tchórzostwo. Dawała sobie jakoś jednak z tym wszystkim radę.
Skora jednak przyszedł czas obiadu Julia wyszła jak wszyscy kierując się do Wielkiej Sali. Nie było wyboru i należało wrzucić coś na ruszt chociaż wcale nie miała na to ochoty. Wślizgnęła się siadając przy stole Puchonów obok egzotycznie wyglądającego kolegi.
-Hej.-uśmiechnęła się w jego kierunku zdejmując z barków ciężką torbę wypełnioną po brzegi starymi księgami.
-A mówią, że wiedza nie boli.-westchnęła mówiąc cicho pod nosem, jednocześnie rozmasowując barki. Jej oczy zmierzyły wszystkie te przysmaki, które znajdowały się na stole. Na talerzu zaś wylądowało jedynie trochę ziemniaków, kawałek mięsa oraz warzywa. Nic wielkiego zwykły obiad który jadła bardziej się nim bawiąc i przyglądając. Rozglądała się po sali widząc, że kolega obok również jest niejadkiem.
- Tobie też apetyt nie dopisuje co?- mruknęła obracając w ręce widelec.
Skora jednak przyszedł czas obiadu Julia wyszła jak wszyscy kierując się do Wielkiej Sali. Nie było wyboru i należało wrzucić coś na ruszt chociaż wcale nie miała na to ochoty. Wślizgnęła się siadając przy stole Puchonów obok egzotycznie wyglądającego kolegi.
-Hej.-uśmiechnęła się w jego kierunku zdejmując z barków ciężką torbę wypełnioną po brzegi starymi księgami.
-A mówią, że wiedza nie boli.-westchnęła mówiąc cicho pod nosem, jednocześnie rozmasowując barki. Jej oczy zmierzyły wszystkie te przysmaki, które znajdowały się na stole. Na talerzu zaś wylądowało jedynie trochę ziemniaków, kawałek mięsa oraz warzywa. Nic wielkiego zwykły obiad który jadła bardziej się nim bawiąc i przyglądając. Rozglądała się po sali widząc, że kolega obok również jest niejadkiem.
- Tobie też apetyt nie dopisuje co?- mruknęła obracając w ręce widelec.
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 8:53 pm
-Zaczyna się- Mruknął cicho w swoich myślach po czym głośno odłożył widelec na swój talerz. Jego brązowe tęczówki spojrzały na dziewczynę. I cóż w tej chwili zbędne były jakieś słowa. Bez problemu można było odszyfrować to, że puchonka odezwała się nie do tego chłopaka co potrzeba. Dziwne, bo w swoim domu był stosunkowo znany dzięki czemu zapewnił sobie święty spokój.
-Spieprzaj- Warknął na ciebie, po czym jak gdyby nic wyciągnął swoją różdżkę na stół. Od tak taki niewinny gest. Niby to może mu było nie wygodnie, ale mimo wszystko przekaz był naprawdę bardzo prosty. Czy rzucił by w ciebie zaklęciem? nie, chłopak z reguły najpierw stara pozbyć się natręta stosunkowo delikatnie, ale niestety takie coś udawało mu się bardzo rzadko.
-Znajdź sobie kogoś innego do rozmowy, bo ze mną nie pogadasz- Nie trafiłaś na jego w miarę dobry nastrój, o ile o takowym w jego wypadku można mówić, bowiem dobrego nastroju nie miał już od bardzo dawna, lepiej do niego pasowało określenie momentów przejściowych, kiedy to wszystkie jego emocje opadały, poziom testosteronu również malał i był w miarę spokojny, ale nawet wtedy człowiek nie mógł być niczego pewny. I kto wie czy właśnie takie niewiadome stany chłopaka były najgorsze. Tak to każdy wiedział kiedy nie podchodzić, a wtedy... ryzykowało się.
-Spieprzaj- Warknął na ciebie, po czym jak gdyby nic wyciągnął swoją różdżkę na stół. Od tak taki niewinny gest. Niby to może mu było nie wygodnie, ale mimo wszystko przekaz był naprawdę bardzo prosty. Czy rzucił by w ciebie zaklęciem? nie, chłopak z reguły najpierw stara pozbyć się natręta stosunkowo delikatnie, ale niestety takie coś udawało mu się bardzo rzadko.
-Znajdź sobie kogoś innego do rozmowy, bo ze mną nie pogadasz- Nie trafiłaś na jego w miarę dobry nastrój, o ile o takowym w jego wypadku można mówić, bowiem dobrego nastroju nie miał już od bardzo dawna, lepiej do niego pasowało określenie momentów przejściowych, kiedy to wszystkie jego emocje opadały, poziom testosteronu również malał i był w miarę spokojny, ale nawet wtedy człowiek nie mógł być niczego pewny. I kto wie czy właśnie takie niewiadome stany chłopaka były najgorsze. Tak to każdy wiedział kiedy nie podchodzić, a wtedy... ryzykowało się.
- Julia Lawton
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 9:14 pm
Jedzonko same pyszności jak zawsze, skrzaty umiały uwijać się w kuchni dobrze pracować, to należało przyznać. Wszystko wyglądało bardzo znakomicie jednak Julka zmuszała się do zjedzenia czegoś normalnego i pożywnego próbując nawiązać rozmowę z chłopakiem,a przynajmniej przywitała się z nim jak wypadało w ramach dobrego wychowania. Ten jednak gwiazdorzy najwidoczniej i jeszcze odzywał się jak pierwszy debil spod ulicy. Dziewczyna zmarszczyła jedynie noc na jego słowa lustrując go wymownie wzrokiem. Czy to wyciągniecie różdżki miało być jakiś ostrzeżeniem czy niewypowiedzianą groźbą w kierunku dziewczyny? Jeśli tak, to Puchonowi nie udało się, gdyż różdżka szybko zleciała na podłogę tocząc się po niej na skutek strącenia jej dłonią przez dziewczynę. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie czyż nie? Nie przesadzajmy jednak. Azjata w końcu poinformowała, że z rozmowy nic nie będzie.
-Ok, ale nie musisz być chamem.-mruknęła do niego wklejając swój wzrok w talerz na którym było pełno jedzenia. Podziumdziała go jeszcze trochę w końcu nie mogąc się opanować i łapiąc za pucharek lodów z owocami. ślinka sama jej leciała na ten widok, a lody były przepyszne.
-Ok, ale nie musisz być chamem.-mruknęła do niego wklejając swój wzrok w talerz na którym było pełno jedzenia. Podziumdziała go jeszcze trochę w końcu nie mogąc się opanować i łapiąc za pucharek lodów z owocami. ślinka sama jej leciała na ten widok, a lody były przepyszne.
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 9:26 pm
Kyo spojrzał na swoją różdżkę a potem na dziewczynę, kompletnie nic nie robiąc sobie z tego co powiedziała. Nie obchodziło go czy w jej oczach był chamem czy nie, jedyne co chciał to dać jej jasno do zrozumienia aby do niego nie podchodziła. Widzisz moja droga Julio nie bardzo się pomyliłaś mając go za gościa z pierwszej lepszej ulicy. W końcu stwierdzenie, że spędził tam większość swojego życia wcale by nie było taką mylną teorią. Nie miał go kto nauczyć dobrych manier, co więcej jedyne czego się nauczył tam to tego, że nikomu nie wolno ufać. Ludzie są dwulicowi, i obrzydliwi. Z resztą aby do tego dojść wcale nie musiał oglądać ludzi na ulicy. W jego szkole to on był tym najgorszym tak naprawdę bez przyczyny, a może jakaś była... no tak, odważył się żyć swoim życiem, nie szedł z prądem ale pod prąd. I to właśnie dlatego dostał tą piękną nalepkę wyrzutka. Kiedyś jeszcze z tym walczył przez co ta etykietka przeczepiła się do niego jeszcze mocniej, i wtedy przestał, bo zrozumiał, że tak naprawdę nie jest w stanie nic zmienić. W oczach ludzi pozostanie tylko marnym nic nie znaczącym chuliganem, który nie ma szansy na normalne życie.
-Zasuwaj po nią- Mruknął wbijając swoje dwa węgielki w twoją postać. Chciałaś podskakiwać, wejść z nim na wojenną ścieżkę cóż proszę bardzo on nigdy nie przepuszczał takich okazji, bowiem będziesz dla niego tylko kolejnym punkcikiem na jego liście którego nie będzie lubić i który postara się omijać szerokim łukiem, i w chwili kiedy będzie wymagać tego sytuacji sprowadzić do parteru.
-Zasuwaj po nią- Mruknął wbijając swoje dwa węgielki w twoją postać. Chciałaś podskakiwać, wejść z nim na wojenną ścieżkę cóż proszę bardzo on nigdy nie przepuszczał takich okazji, bowiem będziesz dla niego tylko kolejnym punkcikiem na jego liście którego nie będzie lubić i który postara się omijać szerokim łukiem, i w chwili kiedy będzie wymagać tego sytuacji sprowadzić do parteru.
- Julia Lawton
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 9:43 pm
Lody były naprawdę pyszne podobnie jak owoce i czekoladowa polewa. Słodycze, to była rzecz, która poprawiała jej humor, a tego potrzebowała po tym paskudnym liście. Co byście bowiem zrobili czytając, że waszego ojca znowu policja odstawiła pijanego do domu, a on się awanturował i pobił waszą matkę. Julia nie mogła praktycznie nic w tej kwestii zrobić, zarabiała za mało, nie mogła zapewnić mamie schronienia. Myślicie, że nie próbowała zapewne? Próbowała za każdym razem sytuacja była tylko gorsza, aż w końcu przestała bo i ona sama miała dość, dość ciągłego obrywania i nie tylko. Hogwart pomógł jej zapomnieć o przeszłości, okropnej przeszłości. Zajadała, więc problemy by jakoś zdzierżyć to wszystko, tą bezsilność.
Widząc, że chłopak nie che towarzystwa postanowiła się do niego nie odzywać, nie skomentowała nawet jego słów, które były skierowane do niej. Nie miała zamiaru ruszyć się by podnieść jego różdżkę, tak samo jak nie miała zamiaru dać się zastraszyć nawet przez taką głupotę, która później mogła doprowadzić do czegoś grubszego. Zwyczajnie go zignorowała dalej skupiając się na swoich sprawach.
Widząc, że chłopak nie che towarzystwa postanowiła się do niego nie odzywać, nie skomentowała nawet jego słów, które były skierowane do niej. Nie miała zamiaru ruszyć się by podnieść jego różdżkę, tak samo jak nie miała zamiaru dać się zastraszyć nawet przez taką głupotę, która później mogła doprowadzić do czegoś grubszego. Zwyczajnie go zignorowała dalej skupiając się na swoich sprawach.
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 10:28 pm
Azjata westchnął tylko cicho, może i będzie tego żałować, ale cóż taki był. Był tykającą bombą która może wybuchnąć w każdej chwili na skutek delikatnego szturchnięcia jednego palca. Nachylił się nad dziewczyną i położył swoją rękę na jej karku ściskając. Nie zrobił tego za mocno nie był damskim bokserem. Można było go oskarżyć dosłownie o wszystko, ale na pewno nie można było powiedzieć, że uderzył jakąś kobietę.
-Chyba się troszeczkę nie zrozumieliśmy- Wyszeptał do twojego ucha. Wiadomo potem pewnie będzie mu głupio, albo poznasz go w innych okolicznościach kiedy będziesz zmuszona zmienić o nim zdanie, a on po raz kolejny nie będzie potrafił spojrzeć sobie w twarz. Tak się właśnie niszczy sobie ostatecznie życie. Chociaż bardziej niż on sobie je zniszczył chyba już się nie da. W tej chwili jest to po prostu przemieszczanie tych śmiech silnymi kopniakami, na skutek czego rozpadały się na mniejsze kawałki.
-Położyłem sobie tutaj spokojnie różdżkę ty ją zrzuciłaś. Więc wypadało by ją podnieść jeżeli już chcesz się bawić w dziewczynkę z dobrego domu- Co udowodni mu, że to było delikatne stwierdzenie, że lepiej do niego nie podchodzić, bo nie ręczy w tej chwili za siebie. Równie dobrze ona mogła być przewrażliwiona i najnormalniejszy gest na świecie po prostu nadinterpretować.
-Więc jak będzie... podniesiesz ją grzecznie, ja udam, że nic się nie stało i każdy wróci do swoich zajęć, ale w chwili kiedy ja będę zmuszony się po nią schylić obiecuję ci, że spokoju nie będziesz mieć- Słowa, słowa i jeszcze więcej słów. Tak szkoda, że nie wiesz, że ten chłopak to zwykły aktor który wciska wszystkim zupełnie inny obraz swojej własnej osoby niż był w rzeczywistości. A ty byłaś kolejną jego klientką która to kupiła bez problemu. I cóż nawet dobrze, miał tą pewność, że będzie miał od ciebie do końca tej szkoły spokój... chociaż nie mógł być tego tak naprawdę pewien.
-Chyba się troszeczkę nie zrozumieliśmy- Wyszeptał do twojego ucha. Wiadomo potem pewnie będzie mu głupio, albo poznasz go w innych okolicznościach kiedy będziesz zmuszona zmienić o nim zdanie, a on po raz kolejny nie będzie potrafił spojrzeć sobie w twarz. Tak się właśnie niszczy sobie ostatecznie życie. Chociaż bardziej niż on sobie je zniszczył chyba już się nie da. W tej chwili jest to po prostu przemieszczanie tych śmiech silnymi kopniakami, na skutek czego rozpadały się na mniejsze kawałki.
-Położyłem sobie tutaj spokojnie różdżkę ty ją zrzuciłaś. Więc wypadało by ją podnieść jeżeli już chcesz się bawić w dziewczynkę z dobrego domu- Co udowodni mu, że to było delikatne stwierdzenie, że lepiej do niego nie podchodzić, bo nie ręczy w tej chwili za siebie. Równie dobrze ona mogła być przewrażliwiona i najnormalniejszy gest na świecie po prostu nadinterpretować.
-Więc jak będzie... podniesiesz ją grzecznie, ja udam, że nic się nie stało i każdy wróci do swoich zajęć, ale w chwili kiedy ja będę zmuszony się po nią schylić obiecuję ci, że spokoju nie będziesz mieć- Słowa, słowa i jeszcze więcej słów. Tak szkoda, że nie wiesz, że ten chłopak to zwykły aktor który wciska wszystkim zupełnie inny obraz swojej własnej osoby niż był w rzeczywistości. A ty byłaś kolejną jego klientką która to kupiła bez problemu. I cóż nawet dobrze, miał tą pewność, że będzie miał od ciebie do końca tej szkoły spokój... chociaż nie mógł być tego tak naprawdę pewien.
- Julia Lawton
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 11:01 pm
Poczuła jak zimne place zaciskają się na jej karku. Okropne uczucie, automatycznie, więc podniosła ramiona ograniczając jak się tylko dało dostęp do tej części ciała. Odruch konieczny zwłaszcza, że nie musiała się obrać by zobaczyć, kto próbuje ją molestować. Nie powstrzymała się jednak i powoli odwróciła odkładając łyżeczkę od lodów. Odchrząknęła wpatrując się swymi błękitnymi oczyma prosto w ślepia chłopaka, szczerząc się wrednie i głupio.
-No raczej, że nie.- mruknęła, nadal nie mając dać sobie w kasze dmuchać. Zaśmiała się kiedy mężczyzna uznał, iż jest z dobrego domu. Nie wiedziała jak bardzo się pomylił, bo jej domu dobrym na pewno nie można było nazwać, a nawet do niego porównać. To ją rozśmieszyło i to nawet bardzo.
- Ale ja nic nie zrobiłam i tak przy okazji będziesz musiał się po nią schylić niczym dobry i kochany piesek. -poruszyła ramionami i niewzruszona, łapiąc za rękę dłoń chłopaka,a konkretniej rzecz ujmując jego palce i wyginając, niezbyt mocno ale na tyle by zabolało i by puścił.
-No raczej, że nie.- mruknęła, nadal nie mając dać sobie w kasze dmuchać. Zaśmiała się kiedy mężczyzna uznał, iż jest z dobrego domu. Nie wiedziała jak bardzo się pomylił, bo jej domu dobrym na pewno nie można było nazwać, a nawet do niego porównać. To ją rozśmieszyło i to nawet bardzo.
- Ale ja nic nie zrobiłam i tak przy okazji będziesz musiał się po nią schylić niczym dobry i kochany piesek. -poruszyła ramionami i niewzruszona, łapiąc za rękę dłoń chłopaka,a konkretniej rzecz ujmując jego palce i wyginając, niezbyt mocno ale na tyle by zabolało i by puścił.
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Sro Lip 15, 2015 11:12 pm
Fakt zabolało i to mocno, przez co chłopak chciał czy nie musiał ją puścić i wyrwać szybko swoją rękę z jej. Przymrużył lekko swoje brązowe oczy i zacisnął lekko zęby.
-Uwierz mi... nie chcesz abym to ja sie schylił po tą różdżkę. Jeżeli to zrobię... cóż, będę musieli odczarowywać ciebie inni ludzie- Wiedział, że gdyby to zrobił wbił by sobie sam gwóźdź do swojej trumny. Wystarczyło że pojawiłby się za jego plecami jakiś nauczycie, a jego kariera w tej szkole mogła być skończona. Mimo wszystko w tej chwili też nie mógł odpuścić. Dziewczyna na za wiele sobie pozwalała w tej chwili. A przecież wystarczyło dać sobie spokój.
Dłoń chłopaka chwyciła jej dłoń za nadgarstek po czym zacisnął na nim palce mocniej. Cóż pamiętajmy o tym, że to mężczyzna, jest trochę silniejszy niż taka drobna dziewczynka, chociaż po ostatnim spotkaniu z Kim powinien był się nauczyć, że nie można oceniać tak pochopnie ludzi, bo kto by się spodziewał, że taka mróweczka jak Kim potrafi wymierzyć tak mocnego lewego sierpowego.
-Posłuchaj... mam chujowy dzień. Już dawno moglibyśmy skończyć tą znajomość gdybyś tylko mi na to pozwoliła, dlatego też zrób to i będziesz mieć święty spokój i ja przy okazji też. Zrobisz coś dobrego dla ludzkości i dla siebie, to może nawet trafisz za to do nieba- Naprawdę miał dosyć już tej całej szopki. Dziewczyna była tak bardzo uparta... i kto to mówi, przecież ty też byłeś uparty i dumny do tego.
-Może i masz mnie za debila, ale ślepy nie jestem. Widziałem jak zsunęłaś rękę aby ją zrzucić. Nie będę bawić się w detektywa. Bo to nie w moim stylu, po prostu za chwilę się po nią schylę, a wtedy... cóż winna czy nie karę dostanie- Stwierdził ze stoickim spokojem wpatrując się w twoje oczy.
-Uwierz mi... nie chcesz abym to ja sie schylił po tą różdżkę. Jeżeli to zrobię... cóż, będę musieli odczarowywać ciebie inni ludzie- Wiedział, że gdyby to zrobił wbił by sobie sam gwóźdź do swojej trumny. Wystarczyło że pojawiłby się za jego plecami jakiś nauczycie, a jego kariera w tej szkole mogła być skończona. Mimo wszystko w tej chwili też nie mógł odpuścić. Dziewczyna na za wiele sobie pozwalała w tej chwili. A przecież wystarczyło dać sobie spokój.
Dłoń chłopaka chwyciła jej dłoń za nadgarstek po czym zacisnął na nim palce mocniej. Cóż pamiętajmy o tym, że to mężczyzna, jest trochę silniejszy niż taka drobna dziewczynka, chociaż po ostatnim spotkaniu z Kim powinien był się nauczyć, że nie można oceniać tak pochopnie ludzi, bo kto by się spodziewał, że taka mróweczka jak Kim potrafi wymierzyć tak mocnego lewego sierpowego.
-Posłuchaj... mam chujowy dzień. Już dawno moglibyśmy skończyć tą znajomość gdybyś tylko mi na to pozwoliła, dlatego też zrób to i będziesz mieć święty spokój i ja przy okazji też. Zrobisz coś dobrego dla ludzkości i dla siebie, to może nawet trafisz za to do nieba- Naprawdę miał dosyć już tej całej szopki. Dziewczyna była tak bardzo uparta... i kto to mówi, przecież ty też byłeś uparty i dumny do tego.
-Może i masz mnie za debila, ale ślepy nie jestem. Widziałem jak zsunęłaś rękę aby ją zrzucić. Nie będę bawić się w detektywa. Bo to nie w moim stylu, po prostu za chwilę się po nią schylę, a wtedy... cóż winna czy nie karę dostanie- Stwierdził ze stoickim spokojem wpatrując się w twoje oczy.
- Julia Lawton
Re: Stół Puchonów
Czw Lip 16, 2015 11:39 am
Jej podziałało jak zawsze ale nie wykrzywiała mu paluchów zbyt mocno by ich nie połamać, nie chciała tego, nie miała zamiaru go krzywdzić no chyba, że ją do tego zmusi. Ale ciii nie mówmy tego na głos, chłopak nie musi tego wiedzieć, a korzystając z okazji, że już puścił jej rękę podniosła się i chwyciła wolną ręką torbę z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Szkoda, że jej nadgarstek ugrzązł w mocnym uścisku. Ehh, nie była faktycznie silniejsza od faceta ale jakaś tam siłę posiadała, spróbowała więc jakoś wydostać rękę wzdychając głośno. Kiedy się nie udało pomachała sobie nią na boki niczym dzieci w przedszkolu.
- Jeśli chciałeś się umówić wystarczyło poprosić. No a teraz idź podnieść tą swoją różdżkę i puść mnie.-mruknęła patrząc na różdżkę, która leżała kawałek dalej. Trzeba było przyznać, że Julia miała w czterech literach co chłopak jej zrobi czy nie zrobi. Grzecznie poczekała, aż się schyli po swoją własność ignorując jego słowa.
- Jeśli chciałeś się umówić wystarczyło poprosić. No a teraz idź podnieść tą swoją różdżkę i puść mnie.-mruknęła patrząc na różdżkę, która leżała kawałek dalej. Trzeba było przyznać, że Julia miała w czterech literach co chłopak jej zrobi czy nie zrobi. Grzecznie poczekała, aż się schyli po swoją własność ignorując jego słowa.
- Kyohei Takano
Re: Stół Puchonów
Pią Lip 17, 2015 10:06 pm
Puchon zmierzył ciebie swoim wzrokiem od góry do dołu.
-Sama chciałaś- Mruknął cicho, nachylając się aby chwycić swoja różdżkę i podnieść z ziemi, jednak jeżeli sądzisz, że ten zabieg sprawił, że twój nadgarstek został uwolniony... cóż jesteś w błędzie. Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru ciebie puścić, dlatego też mogłaś poczuć jak twoja ręką na chwilę chowa się pod stół wraz z ciałem chłopaka, a po chwilce gwałtownie wraca na swoje miejsce.
Koniec różdżki był w tej chwili centralnie wycelowany w twój nos, a brązowe oczy chłopaka były utkwione w twoich. I chociaż mogło się wydawać, że za chwilę poleci w twoim kierunku jakieś zaklęcie, to Kyo bił się teraz z myślami. Nigdy tak naprawdę nie chciał w ciebie niczym rzucić. Nie miał zamiaru się pojedynkować, nie tutaj i nie teraz. Jedyne co chciał osiągnąć to nastraszyć ciebie abyś sobie po prostu poszła. Cóż jedno mu się na pewno udało. Pewnie zraził ciebie do siebie już na tyle, że następnym razem będziesz wiedzieć iż do niego nie ma sensu podchodzić bo nie da się porozmawiać normalnie, ale z drugiej strony. Sam wpakował siebie w naprawdę niezłe bagno. Rzuci w ciebie zaklęciem złamie obietnice którą sobie sam dał, i może wylecieć ze szkoły. Odpuści, wyjdzie na to, że jest tylko mocny w gębie. Dlatego też musiał wykombinować jakiś plan i to szybko. I tutaj z odsieczą przyszła mu jakaś dziewczyna, która zaczęła machać do kogoś. Nie znał jej nawet, ale czy to było w tej chwili ważne. Chciał po prostu wycofać się zachowując swoją twarz.
Jego oczy powędrowały na dziewczynę która nadal machała do jakiejś nieznanej osoby, a zaraz potem na twoją postać.
-Masz szczęście, ale następnym razem nie będzie już tak miło- Musisz wiedzieć, że chłopak zrobi teraz wszystko aby tego następnego razu nie było. Dlatego też możesz odetchnąć z ulgą. Ucisk na twoim nadgarstku zelżał po czym zniknął, różdżka została zabrana z twojego nosa i umieszczona ponownie w kieszeni spodni chłopaka. Ten jak gdyby nic po prostu wstał ze swojego miejsca i poszedł w kierunku dziewczyny, którą to zaraz objął ramieniem i gwałtownie odwrócił. Była na tyle zszokowana, że przez pewien czas nie była w stanie nic zrobić, dopiero w chwili kiedy zeszli z widoku, nim ta zaczęła mówić co też sobie puchon wyobraża, on puścił ją i udał się dalej swoją drogą.
z/t
-Sama chciałaś- Mruknął cicho, nachylając się aby chwycić swoja różdżkę i podnieść z ziemi, jednak jeżeli sądzisz, że ten zabieg sprawił, że twój nadgarstek został uwolniony... cóż jesteś w błędzie. Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru ciebie puścić, dlatego też mogłaś poczuć jak twoja ręką na chwilę chowa się pod stół wraz z ciałem chłopaka, a po chwilce gwałtownie wraca na swoje miejsce.
Koniec różdżki był w tej chwili centralnie wycelowany w twój nos, a brązowe oczy chłopaka były utkwione w twoich. I chociaż mogło się wydawać, że za chwilę poleci w twoim kierunku jakieś zaklęcie, to Kyo bił się teraz z myślami. Nigdy tak naprawdę nie chciał w ciebie niczym rzucić. Nie miał zamiaru się pojedynkować, nie tutaj i nie teraz. Jedyne co chciał osiągnąć to nastraszyć ciebie abyś sobie po prostu poszła. Cóż jedno mu się na pewno udało. Pewnie zraził ciebie do siebie już na tyle, że następnym razem będziesz wiedzieć iż do niego nie ma sensu podchodzić bo nie da się porozmawiać normalnie, ale z drugiej strony. Sam wpakował siebie w naprawdę niezłe bagno. Rzuci w ciebie zaklęciem złamie obietnice którą sobie sam dał, i może wylecieć ze szkoły. Odpuści, wyjdzie na to, że jest tylko mocny w gębie. Dlatego też musiał wykombinować jakiś plan i to szybko. I tutaj z odsieczą przyszła mu jakaś dziewczyna, która zaczęła machać do kogoś. Nie znał jej nawet, ale czy to było w tej chwili ważne. Chciał po prostu wycofać się zachowując swoją twarz.
Jego oczy powędrowały na dziewczynę która nadal machała do jakiejś nieznanej osoby, a zaraz potem na twoją postać.
-Masz szczęście, ale następnym razem nie będzie już tak miło- Musisz wiedzieć, że chłopak zrobi teraz wszystko aby tego następnego razu nie było. Dlatego też możesz odetchnąć z ulgą. Ucisk na twoim nadgarstku zelżał po czym zniknął, różdżka została zabrana z twojego nosa i umieszczona ponownie w kieszeni spodni chłopaka. Ten jak gdyby nic po prostu wstał ze swojego miejsca i poszedł w kierunku dziewczyny, którą to zaraz objął ramieniem i gwałtownie odwrócił. Była na tyle zszokowana, że przez pewien czas nie była w stanie nic zrobić, dopiero w chwili kiedy zeszli z widoku, nim ta zaczęła mówić co też sobie puchon wyobraża, on puścił ją i udał się dalej swoją drogą.
z/t
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach