- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 9:50 pm
Im bliżej byli Wielkiej Sali, tym więcej energii miał w sobie "ślizgon". Po minięciu progu, uśmiechnął się szeroko, rozglądając za ulubionymi twarzami. Wtedy jednak jego wzrok spoczął na stole zielonych i przypomniał sobie kim teraz teoretycznie jest. Momentalnie spoważniał, unosząc wysoko głowę i z ostentacyjną pogardą dla otoczenia ruszył z dziewczyną by zająć miejsce. Usiadł obok niej, ani na chwilę nie puszczając jej zdrowej ręki. Nawet teraz trzymał jej dłoń jakby stanowili oficjalną parę, choć przyglądał się potrawom, szukając tej jednej rzeczy, którą wiedział, że brunetka lubiła.
Zupę już jadła. Mięso... mięsa by jej nie dał. Tej dziwnej zapiekanki z niespodzianką również, bo nie widział co tam tym razem wsadziły skrzaty. O, warzywa! Łyżka sama poruszyła się i nabrała porcję sałatki, odstawiając ją na talerz ulokowany przed ślizgonką. Do tego doleciał kalafior, nadziewana papryka, kawałek sernika... Chwila. Sernik ma w sobie ser? To nie. Ciasto upadło w połowie drogi, zatapiając się w kociołku z jarzynową, a na talerzyk Darkówny trafiła szarlotka. Lubiła jabłka, więc nie powinna narzekać. A do picia sok z truskawek. Idealnie. A raczej prawie idealnie, bo niezbyt normalnym były latające potrawy. Na szczęście nikt nie zwracał dotąd na nich uwagi. Reszta dzieci Slytherina dopiero zbierała się na posiłek, gustując w modnych spóźnieniach i najwidoczniej również we wiążących się z nimi resztkami najlepszych dań. Tym lepiej dla Nat, która nie zdążyła oswobodzić ręki, gdy (na tę chwilę) blondyn nadział na widelec różyczkę kalafiora i z wymuszenie obojętną miną podsunął jej do ust.
- Otwórz buźkę, królewno. - uśmiechnął się kącikiem ust. Wiedział jak nie lubiła polegać na innych, zauważył to niemal od razu jak tylko zaczął ją niańczyć. Teraz jednak odnalazł przyjemność w nadgorliwej opiece nad nią i nie zamierzał jak na razie dawać jej spokoju.
Zupę już jadła. Mięso... mięsa by jej nie dał. Tej dziwnej zapiekanki z niespodzianką również, bo nie widział co tam tym razem wsadziły skrzaty. O, warzywa! Łyżka sama poruszyła się i nabrała porcję sałatki, odstawiając ją na talerz ulokowany przed ślizgonką. Do tego doleciał kalafior, nadziewana papryka, kawałek sernika... Chwila. Sernik ma w sobie ser? To nie. Ciasto upadło w połowie drogi, zatapiając się w kociołku z jarzynową, a na talerzyk Darkówny trafiła szarlotka. Lubiła jabłka, więc nie powinna narzekać. A do picia sok z truskawek. Idealnie. A raczej prawie idealnie, bo niezbyt normalnym były latające potrawy. Na szczęście nikt nie zwracał dotąd na nich uwagi. Reszta dzieci Slytherina dopiero zbierała się na posiłek, gustując w modnych spóźnieniach i najwidoczniej również we wiążących się z nimi resztkami najlepszych dań. Tym lepiej dla Nat, która nie zdążyła oswobodzić ręki, gdy (na tę chwilę) blondyn nadział na widelec różyczkę kalafiora i z wymuszenie obojętną miną podsunął jej do ust.
- Otwórz buźkę, królewno. - uśmiechnął się kącikiem ust. Wiedział jak nie lubiła polegać na innych, zauważył to niemal od razu jak tylko zaczął ją niańczyć. Teraz jednak odnalazł przyjemność w nadgorliwej opiece nad nią i nie zamierzał jak na razie dawać jej spokoju.
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 10:16 pm
Stłumiła parsknięcie, gdy zobaczyła jak zdaniem Irytka powinna wyglądać mina i zachowanie przeciętnego Ślizgona. On wszystko jak zwykle wyolbrzymiał nadając temu teatralny wręcz efekt. Tylko czekać, aż zacznie jej tu prawić na temat czystości krwi i innych poruszanych w "wyższych sferach" tematach.
Zajęli wreszcie miejsce, nie zwracając na siebie specjalnej uwagi. Może jedna Ślizgonka spojrzała krzywo na nieznajomego blondyna, ale chyba nie było się czym przejmować. Przecież nadal mogła uznać, że po prostu coś jej się pomyliło albo zwyczajnie zajmie się swoimi sprawami zamiast zacząć robić zamieszanie z powodu jednej nie do końca kojarzonej twarzy przy stole.
Już miała puścić jego rękę by nałożyć sobie coś do jedzenia, gdy spostrzegła jak przedmioty przed nią zaczynają się ruszać.
No tak, poltergeist incognito nie pamięta nawet o dostosowaniu mocy do chociaż przypominających te u czarodzieja.
Zachichotała cicho, gdy lecący do niej kawałek ciasta wylądował w zupie. Jeśli ktoś sobie jej nabierze, to będzie miał naprawdę ciekawą niespodziankę.
Spojrzała na zapełniony już talerz.
Warzywa. Same warzywa. Uważasz mnie za wegetariankę czy masz coś do mięsa?
Zerknęła na niego, zastanawiając się nad tym faktem, gdy ten wziął do ręki widelec i podał jej kawałek jedzenia z tą swoją grobową miną "rasowego Ślizgona". Wypowiedziane później słowa tylko dopełniły efektu.
Znowu się zaśmiała.
- Irytku, z całym szacunkiem, ale tego nie zrobię. Już prędzej sama zacznę tu lewitować przedmioty niż pozwolę się przy ludziach karmić. - Niby przypadkiem starała się teraz nie otworzyć przy mówieniu ust zbyt szeroko, by nie kusić losu. Jeszcze postanowiłby ją uciszyć, wpychając jej jej ten widelec do ust.
- A tak swoją drogą, jeść akurat prawą ręką potrafię - dodała, puszczając jego rękę i zabierając mu widelec.
Zajęli wreszcie miejsce, nie zwracając na siebie specjalnej uwagi. Może jedna Ślizgonka spojrzała krzywo na nieznajomego blondyna, ale chyba nie było się czym przejmować. Przecież nadal mogła uznać, że po prostu coś jej się pomyliło albo zwyczajnie zajmie się swoimi sprawami zamiast zacząć robić zamieszanie z powodu jednej nie do końca kojarzonej twarzy przy stole.
Już miała puścić jego rękę by nałożyć sobie coś do jedzenia, gdy spostrzegła jak przedmioty przed nią zaczynają się ruszać.
No tak, poltergeist incognito nie pamięta nawet o dostosowaniu mocy do chociaż przypominających te u czarodzieja.
Zachichotała cicho, gdy lecący do niej kawałek ciasta wylądował w zupie. Jeśli ktoś sobie jej nabierze, to będzie miał naprawdę ciekawą niespodziankę.
Spojrzała na zapełniony już talerz.
Warzywa. Same warzywa. Uważasz mnie za wegetariankę czy masz coś do mięsa?
Zerknęła na niego, zastanawiając się nad tym faktem, gdy ten wziął do ręki widelec i podał jej kawałek jedzenia z tą swoją grobową miną "rasowego Ślizgona". Wypowiedziane później słowa tylko dopełniły efektu.
Znowu się zaśmiała.
- Irytku, z całym szacunkiem, ale tego nie zrobię. Już prędzej sama zacznę tu lewitować przedmioty niż pozwolę się przy ludziach karmić. - Niby przypadkiem starała się teraz nie otworzyć przy mówieniu ust zbyt szeroko, by nie kusić losu. Jeszcze postanowiłby ją uciszyć, wpychając jej jej ten widelec do ust.
- A tak swoją drogą, jeść akurat prawą ręką potrafię - dodała, puszczając jego rękę i zabierając mu widelec.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 10:32 pm
Mogła się śmiać. Mogła nawet niweczyć jego próby udawania ślizgona i nazywać po imieniu czy zabierać widelec, ale chyba nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo spodobała mu się ta 'zabawa' i do czego był w stanie się posunąć, byle postawić na swoim.
Sztuciec wymknął się jej z ręki, która ponownie została ujęta przez dłoń udawanego blondyna. Chłopak nachylił się do ucha panienki Dark, mrucząc jej cichutko coś na kształt ostrzeżenia.
- Na twoim miejscu jadłbym grzecznie. Takim zachowaniem zwracasz na siebie tylko uwagę, a jak wiesz, mogę ci w tym dodatkowo pomóc...
Musnął ustami jej policzek, upewniając się zawczasu, że nikt akurat im się nie przygląda. Jednak walka o widelec i co chwilowe salwy śmiechu coraz częściej przywodziły w ich stronę spojrzenie jak na razie mało zainteresowanej nimi, ale chyba powoli nabierającej ciekawości ślizgonki siedzącej kilka miejsc dalej. Bezpieczniej było zjeść zanim dotrze tu reszta zielonych, tylko, że nie było to możliwe, jeśli od minuty nie mogli dojść do porozumienia z kęsem kalafiora. Jak tylko widelczyk wrócił do ręki młodzieńca, opuścił on dłoń Natalie, przytrzymując ją przy ławie, zarazem uważając by nie sprawić jej tym bólu.
- A teraz... - w ametystowych oczach, będących lustrzanym odbiciem jej własnych, zabłysnęła na moment czerwień.
- Bądź dobrze wychowaną dziewczynką i jedz. - kolejna próba, tym razem bardziej zdecydowana, a zarazem widocznie bawiąca blondyna.
Mógłbym tak codziennie.
Sztuciec wymknął się jej z ręki, która ponownie została ujęta przez dłoń udawanego blondyna. Chłopak nachylił się do ucha panienki Dark, mrucząc jej cichutko coś na kształt ostrzeżenia.
- Na twoim miejscu jadłbym grzecznie. Takim zachowaniem zwracasz na siebie tylko uwagę, a jak wiesz, mogę ci w tym dodatkowo pomóc...
Musnął ustami jej policzek, upewniając się zawczasu, że nikt akurat im się nie przygląda. Jednak walka o widelec i co chwilowe salwy śmiechu coraz częściej przywodziły w ich stronę spojrzenie jak na razie mało zainteresowanej nimi, ale chyba powoli nabierającej ciekawości ślizgonki siedzącej kilka miejsc dalej. Bezpieczniej było zjeść zanim dotrze tu reszta zielonych, tylko, że nie było to możliwe, jeśli od minuty nie mogli dojść do porozumienia z kęsem kalafiora. Jak tylko widelczyk wrócił do ręki młodzieńca, opuścił on dłoń Natalie, przytrzymując ją przy ławie, zarazem uważając by nie sprawić jej tym bólu.
- A teraz... - w ametystowych oczach, będących lustrzanym odbiciem jej własnych, zabłysnęła na moment czerwień.
- Bądź dobrze wychowaną dziewczynką i jedz. - kolejna próba, tym razem bardziej zdecydowana, a zarazem widocznie bawiąca blondyna.
Mógłbym tak codziennie.
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 10:45 pm
Uniosła jedną brew z rozbawieniem.
- Ja zwracam uwagę? To ty tu zacząłeś wszystko przestawiać bez dotykania tego. Już to zwraca na nas większą uwagę - mruknęła zerkając na plotkujących dookoła uczniów i upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje.
- Z resztą, już ci mówiłam. Ja się karmić nie dam, a tak poza tym, jeśli chodzi o zwracanie na siebie uwagi... - Zerknęła na stojący najbliżej półmisek z podsmażanymi warzywami i przylewitowała do niego kawałek marchewki. Jej zdolności były niczym w porównaniu do tego, co on potrafił, bo nie miała aż takiej podzielności uwagi, by świadomie przesuwać wiele rzeczy jednocześnie, ale przywołanie do siebie kawałka warzywa i zawieszenie go tuż przed jego oczami wcale takie trudne już nie było.
- Twoje niejedzenie tez zwraca na nas uwagę. Jaki człowiek przychodzi na obiad i niczego nie bierze do ust, mm? - Przekrzywiła głowę, uważnie mu się przypatrując. Chciał się z nią drażnić i jeszcze próbował do czegoś zmusić. Niedoczekanie. Może i był tutaj mistrzem kawałów, ale na dręczeniu i słabych punktach to lepiej znała się tutaj ona.
- Ja zwracam uwagę? To ty tu zacząłeś wszystko przestawiać bez dotykania tego. Już to zwraca na nas większą uwagę - mruknęła zerkając na plotkujących dookoła uczniów i upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje.
- Z resztą, już ci mówiłam. Ja się karmić nie dam, a tak poza tym, jeśli chodzi o zwracanie na siebie uwagi... - Zerknęła na stojący najbliżej półmisek z podsmażanymi warzywami i przylewitowała do niego kawałek marchewki. Jej zdolności były niczym w porównaniu do tego, co on potrafił, bo nie miała aż takiej podzielności uwagi, by świadomie przesuwać wiele rzeczy jednocześnie, ale przywołanie do siebie kawałka warzywa i zawieszenie go tuż przed jego oczami wcale takie trudne już nie było.
- Twoje niejedzenie tez zwraca na nas uwagę. Jaki człowiek przychodzi na obiad i niczego nie bierze do ust, mm? - Przekrzywiła głowę, uważnie mu się przypatrując. Chciał się z nią drażnić i jeszcze próbował do czegoś zmusić. Niedoczekanie. Może i był tutaj mistrzem kawałów, ale na dręczeniu i słabych punktach to lepiej znała się tutaj ona.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 11:00 pm
Mała uparciucha... Zmrużył oczy, gdy usłyszał jej komentarz. Zawsze mógł otworzyć jej usta siłą i wepchnąć tego kalafiora do gardła, ale to by się jej nie spodobało. Coś mówiła w złości, że jak czegoś mu zabrania to ma tego nie robić. Teoretycznie nie zabraniała mu się karmić, ale stawiała jawny opór, a na dzisiaj i tak wystarczająco ją do siebie zraził. Kiedy jednak przeniosła mu pod nos marchewkę, ze zdziwieniem zauważył, że kolejny raz porusza ten sam temat, choć nie miała w nawyku bycia jakoś specjalnie natarczywą.
Najpierw w kuchni, dwa razy. I jeszcze teraz... Czemu tak zależy jej bym coś zjadł?
Wiedział, że odmówi. Powie, że nie robi to jej różnicy i nie da się przekonać, ale co miał do stracenia? Z szelmowskim uśmiechem zaproponował jej układ.
- Jeśli ja dam ci się nakarmić tą marchewką, to ty zjesz ode mnie kalafiora?
To była uczciwa propozycja. Ona nie chciała zniżać się do jedzenia od kogoś, a on nie był przekonany do wsadzania do ust tego pomarańczowego ogryzka. Ludzie byli skłonni do kompromisów, ale zazwyczaj dopiero jeśli widzieli w tym swój zysk. Jeśli nie pasowało jej to co zaproponował, był gotów dalej się targować. Niech stawia warunki, on i tak mógł opuścić salę w każdym momencie. Miał dość energii by drażnić się z dziewczyną, ale równie dobrze mógł zwinąć się z nią w razie kłopotów i z powrotem zaprowadzić do dormitorium, gdzie utuliłby ją kołdrą i miał tylko dla siebie.
Moja mała kluska.
Tak chyba zacznie ją nazywać w szerszym gronie. "Natalie, kluseczko mej egzystencji". Aż żal, że wcześniej na to nie wpadł!
Najpierw w kuchni, dwa razy. I jeszcze teraz... Czemu tak zależy jej bym coś zjadł?
Wiedział, że odmówi. Powie, że nie robi to jej różnicy i nie da się przekonać, ale co miał do stracenia? Z szelmowskim uśmiechem zaproponował jej układ.
- Jeśli ja dam ci się nakarmić tą marchewką, to ty zjesz ode mnie kalafiora?
To była uczciwa propozycja. Ona nie chciała zniżać się do jedzenia od kogoś, a on nie był przekonany do wsadzania do ust tego pomarańczowego ogryzka. Ludzie byli skłonni do kompromisów, ale zazwyczaj dopiero jeśli widzieli w tym swój zysk. Jeśli nie pasowało jej to co zaproponował, był gotów dalej się targować. Niech stawia warunki, on i tak mógł opuścić salę w każdym momencie. Miał dość energii by drażnić się z dziewczyną, ale równie dobrze mógł zwinąć się z nią w razie kłopotów i z powrotem zaprowadzić do dormitorium, gdzie utuliłby ją kołdrą i miał tylko dla siebie.
Moja mała kluska.
Tak chyba zacznie ją nazywać w szerszym gronie. "Natalie, kluseczko mej egzystencji". Aż żal, że wcześniej na to nie wpadł!
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 11:18 pm
Zmrużyła oczy, wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę i rozważając jego propozycję. Normalnie od razu by ją odrzuciła i jeszcze wyśmiała proponującego, ale nie dziś. Prawda była taka, że jej odruch do przystosowywania się do otoczenie działał często nieświadomie, a że ostatnio sporo czasu spędzała z poltergeistem... Powiedzmy, że miała wyjątkową jak na nią chęć do zabawy.
Uśmiechnęła się szeroko z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Jedna marchewka za jednego kalafiora. Później oddajesz mi widelec i jem sama - oświadczyła przygryzając koniuszek języka.
- Otwieraj buzię, panie Ślizgonie - zamruczała, przebierając ostrożnie palcami lewej ręki, a później lekko nią kręcąc dla testu. Kończyna nadal nie była całkowicie sprawna, ale wydawała się już względnie zdatna do użycia. Może nie do rzucania zaklęć czy rysowania, ale dziewczyna pocieszyła się faktem, że może nią już przynajmniej poruszyć bez przeszywającego bólu. To chyba znaczyło, że eliksir naprawdę nieźle sobie radził i do poniedziałku całkowicie już wyzdrowieje.
Pocieszające. Przynajmniej na zajęciach nie będę miała problemów z używaniem magii.
Uśmiechnęła się szeroko z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Jedna marchewka za jednego kalafiora. Później oddajesz mi widelec i jem sama - oświadczyła przygryzając koniuszek języka.
- Otwieraj buzię, panie Ślizgonie - zamruczała, przebierając ostrożnie palcami lewej ręki, a później lekko nią kręcąc dla testu. Kończyna nadal nie była całkowicie sprawna, ale wydawała się już względnie zdatna do użycia. Może nie do rzucania zaklęć czy rysowania, ale dziewczyna pocieszyła się faktem, że może nią już przynajmniej poruszyć bez przeszywającego bólu. To chyba znaczyło, że eliksir naprawdę nieźle sobie radził i do poniedziałku całkowicie już wyzdrowieje.
Pocieszające. Przynajmniej na zajęciach nie będę miała problemów z używaniem magii.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 11:32 pm
No i go zaskoczyła.
- Zgoda. - mruknął z uśmiechem, który szybko jednak spełzł mu z twarzy, gdy zerknął na lewitującą marchewkę. Nie wyglądała zachęcająco, ale przynajmniej wiedział, że to tylko pokrojona i usmażona roślina. Nic co wyszło ze zwierzaka czy stało miesiące by spleśnieć lub skisnąć.
A niech tylko nie zje potem tego kalafiora, to serio wepchnę go jej do gardła siłą...
Niepewnie otworzył usta, pozwalając brunetce ruszyć kawałkiem warzywa, którego smak od razu go uderzył. Był... był... sam właściwie nie wiedział jaki!
Chwila, zastanówmy się. Ostry podobno piecze i boli, więc odpada. Gorzki jest cierpki i większość osób go nie lubi, więc też nie pasuje. Przy kwaśnym ma skręcać, a słony... słonego nigdy za bardzo nie ogarniał, ale kiedyś usłyszał, że łzy są słone i pamiętał, że zaintrygowany znalazł okazję by paru skosztować. Tamten smak trochę pasował do tej marchewki, ale było w niej jeszcze coś rozkosznego i przyjemnego. To chyba ta osławiona słodycz...
Nie musiał gryźć jedzenia, ani nawet przełykać. Zwłaszcza w porze obiadowej, kiedy tryskał energią, nawet nie potrzebował skupienia by "strawić" taki kawałek, który rozpadł się na najdrobniejsze cząstki i dołączył do samej jego istoty. W tym momencie powiedzienie "jesteś tym co jesz" sprawdzało się w stu procentach.
- Teraz ty. - wystawił język i podsunął jej pod nos kalafiora. Zupełnie przypadkiem, obojętnie zaczął przyglądać się potrawom na stole. Co jeszcze mogło być takie dobre?
- Zgoda. - mruknął z uśmiechem, który szybko jednak spełzł mu z twarzy, gdy zerknął na lewitującą marchewkę. Nie wyglądała zachęcająco, ale przynajmniej wiedział, że to tylko pokrojona i usmażona roślina. Nic co wyszło ze zwierzaka czy stało miesiące by spleśnieć lub skisnąć.
A niech tylko nie zje potem tego kalafiora, to serio wepchnę go jej do gardła siłą...
Niepewnie otworzył usta, pozwalając brunetce ruszyć kawałkiem warzywa, którego smak od razu go uderzył. Był... był... sam właściwie nie wiedział jaki!
Chwila, zastanówmy się. Ostry podobno piecze i boli, więc odpada. Gorzki jest cierpki i większość osób go nie lubi, więc też nie pasuje. Przy kwaśnym ma skręcać, a słony... słonego nigdy za bardzo nie ogarniał, ale kiedyś usłyszał, że łzy są słone i pamiętał, że zaintrygowany znalazł okazję by paru skosztować. Tamten smak trochę pasował do tej marchewki, ale było w niej jeszcze coś rozkosznego i przyjemnego. To chyba ta osławiona słodycz...
Nie musiał gryźć jedzenia, ani nawet przełykać. Zwłaszcza w porze obiadowej, kiedy tryskał energią, nawet nie potrzebował skupienia by "strawić" taki kawałek, który rozpadł się na najdrobniejsze cząstki i dołączył do samej jego istoty. W tym momencie powiedzienie "jesteś tym co jesz" sprawdzało się w stu procentach.
- Teraz ty. - wystawił język i podsunął jej pod nos kalafiora. Zupełnie przypadkiem, obojętnie zaczął przyglądać się potrawom na stole. Co jeszcze mogło być takie dobre?
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 11:47 pm
Przyglądała mu się z zaciekawieniem, gdy przystał na jej propozycję i zerknął w stronę marchewki. Po jego minie można było wnioskować, że choć początkowo te warunki mu pasowały, to po zerknięciu na warzywo miał już mieszane uczucia.
Nie lubisz jej czy nigdy nie jadłeś?
Kawałek choć trochę się zachwiał, wylądował w końcu w ustach poltergeista, a Ślizgonka mogła wreszcie odpocząć po utrzymywaniu jedzenia w powietrzu. Ta sztuczka naprawdę wymagała koncentracji i podzielności uwagi, gdy chciało się jednocześnie ją utrzymać i do tego rozmawiać.
Uśmiechnęła się, gdy wystawił język na dowód dotrzymania swojej części umowy.
Ciekawe, że nawet nie udaje, że to połyka. Jestem ciekawa, jak dokładna jest w takim razie jego maska człowieka. Wygląd odwzorowuje doskonale, ale z prozaicznymi czynnościami ma już często problemy.
Posłusznie otworzyła usta i pozwoliła się poczęstować kalafiorem. Nie była specjalną jego fanką, ale słowo się rzekło. Obiecała, więc słowa zamierzała dotrzymać. Może i była podłym i wyrachowanym psychopatą, ale jakiś tam honor miała. Najpewniej wpojony jej za młodu razem z dobrymi manierami.
Nie lubisz jej czy nigdy nie jadłeś?
Kawałek choć trochę się zachwiał, wylądował w końcu w ustach poltergeista, a Ślizgonka mogła wreszcie odpocząć po utrzymywaniu jedzenia w powietrzu. Ta sztuczka naprawdę wymagała koncentracji i podzielności uwagi, gdy chciało się jednocześnie ją utrzymać i do tego rozmawiać.
Uśmiechnęła się, gdy wystawił język na dowód dotrzymania swojej części umowy.
Ciekawe, że nawet nie udaje, że to połyka. Jestem ciekawa, jak dokładna jest w takim razie jego maska człowieka. Wygląd odwzorowuje doskonale, ale z prozaicznymi czynnościami ma już często problemy.
Posłusznie otworzyła usta i pozwoliła się poczęstować kalafiorem. Nie była specjalną jego fanką, ale słowo się rzekło. Obiecała, więc słowa zamierzała dotrzymać. Może i była podłym i wyrachowanym psychopatą, ale jakiś tam honor miała. Najpewniej wpojony jej za młodu razem z dobrymi manierami.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Czw Mar 24, 2016 11:59 pm
Nie oponowała, gdy chciał nakarmić ją tym ostygłym już kęsem jedzenia. Widząc to, z bezczelnym uśmiechem zaczął się nad nią przesadnie zachwycać.
- Awww, jaka grzeczna kluseczka! Zjadła swoje warzywko, więc teraz będzie duża i silna! Jestem taki dumny...! - otarł niewidzialną łezkę z oka i zaczął się głośno śmiać. Och, niech tylko wrócą do dormitorium, to zakopie ją w pościeli i ulula do snu. Może nawet zaśpiewa jej kołysankę? Ciekawe jak by na to zareagowała. Przecież nie zarzuci mu wtedy, że nie przejmuje się jej losem i tylko ją krzywdzi. Skoro takie z niej chucherko, to on już zadba, aby nawet włosek jej z głowy nie spadł!
- P-pomóc ci je-jeszcze z czymś, k-księżniczko? - wydukał, nie mogąc pohamować rozbawienia, które przeszkadzało mu spokojnie składać słowa. Naprawdę, dawno tak dobrze się nie bawił! Chciał by każdy posiłek razem jedli, wtedy o wiele szybciej odzyskiwał siły, a i ciekawsze to było od obserwowania dzieciaków z klepsydry Gryffindoru. Poza tym, kurde... To żarcie to całkiem fajna sprawa. Chyba weźmie sobie jeszcze tej marchewki na drogę, ale to później, jak będą się zbierać. Teraz był zbyt zajęty opieraniem się o blat i zaśmiewaniem niemal do łez.
- Awww, jaka grzeczna kluseczka! Zjadła swoje warzywko, więc teraz będzie duża i silna! Jestem taki dumny...! - otarł niewidzialną łezkę z oka i zaczął się głośno śmiać. Och, niech tylko wrócą do dormitorium, to zakopie ją w pościeli i ulula do snu. Może nawet zaśpiewa jej kołysankę? Ciekawe jak by na to zareagowała. Przecież nie zarzuci mu wtedy, że nie przejmuje się jej losem i tylko ją krzywdzi. Skoro takie z niej chucherko, to on już zadba, aby nawet włosek jej z głowy nie spadł!
- P-pomóc ci je-jeszcze z czymś, k-księżniczko? - wydukał, nie mogąc pohamować rozbawienia, które przeszkadzało mu spokojnie składać słowa. Naprawdę, dawno tak dobrze się nie bawił! Chciał by każdy posiłek razem jedli, wtedy o wiele szybciej odzyskiwał siły, a i ciekawsze to było od obserwowania dzieciaków z klepsydry Gryffindoru. Poza tym, kurde... To żarcie to całkiem fajna sprawa. Chyba weźmie sobie jeszcze tej marchewki na drogę, ale to później, jak będą się zbierać. Teraz był zbyt zajęty opieraniem się o blat i zaśmiewaniem niemal do łez.
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 12:20 am
Chciała to już mieć za sobą. Nienawidziła takich pseudo-romantycznych scen, gdzie ludzie karmili się jedzeniem. Dla niej to było po prostu żałosne. Tak samo jak to cukierkowe święto zakochanych. Wszędzie serduszka, kwiatuszki i różowe falbanki. Porzygać się było można.
Teraz jednak chodziło tylko i wyłącznie o dotrzymanie słowa i zmuszenie Irytka by przestał ją męczyć tym kalafiorem. Niestety, jak to z poltergeistem bywało, stracił jeden powód do męczenia, to znalazł sobie kolejny.
- Sam jesteś kluska, Panie Koszmarny - mruknęła, odbierając zaśmiewającemu się chłopakowi widelec i biorąc kolejny kęs jedzenia. Tym razem już sama.
- Ależ nie trzeba, już sobie poradzę. - Uśmiechnęła się kwaśno, pozwalając mu się jeszcze pośmiać. Przecież nie byłby sobą, gdyby jej czasem nie dokuczał... Musiała to jakoś znosić skoro nie zamierzała zmieniać go w grzeczną kukiełkę, która przez cały czas boi się drgnąć by jej przypadkiem nie zdenerwować.
- Spróbuj nie śmiać się tak głośno, bo strasznie zwracasz tym na siebie uwagę, a chyba jesteś pod przykrywką - dodała, nie przerywając jedzenia papryki, którą nawet lubiła i chyba sama by sobie dzisiaj nałożyła. Zerknęła do stojącej obok niej szklanki.
Sok truskawkowy... Naprawdę tu coś takiego podają? Dobra, mogło być gorzej. Mógł mnie zmusić do tamtej własnoręcznie parzonej herbaty...
Teraz jednak chodziło tylko i wyłącznie o dotrzymanie słowa i zmuszenie Irytka by przestał ją męczyć tym kalafiorem. Niestety, jak to z poltergeistem bywało, stracił jeden powód do męczenia, to znalazł sobie kolejny.
- Sam jesteś kluska, Panie Koszmarny - mruknęła, odbierając zaśmiewającemu się chłopakowi widelec i biorąc kolejny kęs jedzenia. Tym razem już sama.
- Ależ nie trzeba, już sobie poradzę. - Uśmiechnęła się kwaśno, pozwalając mu się jeszcze pośmiać. Przecież nie byłby sobą, gdyby jej czasem nie dokuczał... Musiała to jakoś znosić skoro nie zamierzała zmieniać go w grzeczną kukiełkę, która przez cały czas boi się drgnąć by jej przypadkiem nie zdenerwować.
- Spróbuj nie śmiać się tak głośno, bo strasznie zwracasz tym na siebie uwagę, a chyba jesteś pod przykrywką - dodała, nie przerywając jedzenia papryki, którą nawet lubiła i chyba sama by sobie dzisiaj nałożyła. Zerknęła do stojącej obok niej szklanki.
Sok truskawkowy... Naprawdę tu coś takiego podają? Dobra, mogło być gorzej. Mógł mnie zmusić do tamtej własnoręcznie parzonej herbaty...
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 11:48 am
"Panie Koszmarny"? Nawet mu pasowało!
Na moment ogarnął się na tyle by przestać rechotać i oparł głowę na dłoni, przyglądając się Natalie z szerokim uśmiechem.
- Oczywiście, moja droga. Oczywiście. Jak tylko panienka sobie życzy.
Już i tak coraz więcej osób spoglądało w ich stronę. A żeby nie było za przyjemnie, do sali wkroczyła reszta ślizgonów, którzy postanowili zjawić się niemalże na czas, chyba tylko po to by zadziwić posilającą się gawiedź. Zajęli swe zwyczajowe miejsca na samym środku długiego blatu, odcinając się od końca 'dla przegranych' i początku 'dla równie smutnych i nie wartych czasu ludzi'. Rudzielca kusiło by odpowiednio ich przywitać, ale powstrzymał się, skupiając uwagę na swej towarzyszce. Była teraz najważniejsza.
- Wiesz, że jak tylko skończysz jeść, zabieram cię znowu do łóżka? - zapytał mimochodem, jakby ta informacja była oczywista od samego początku.
- I będziesz tam grzecznie leżeć aż do wieczora, kiedy pójdziemy na kolację.
A potem wyszykujesz się do spania i lulu. Nie masz tu nic do gadania.
Nie da jej szansy by znowu stwierdzić, że nie dba o jej dobro. Tak ją wyniańczy, że zatęskni za rozwalaniem mebli i wygłupami. Ale i tak jej już na to nie pozwoli. Dopóki tu przebywa, jest pod jego nadgorliwą opieką.
Na moment ogarnął się na tyle by przestać rechotać i oparł głowę na dłoni, przyglądając się Natalie z szerokim uśmiechem.
- Oczywiście, moja droga. Oczywiście. Jak tylko panienka sobie życzy.
Już i tak coraz więcej osób spoglądało w ich stronę. A żeby nie było za przyjemnie, do sali wkroczyła reszta ślizgonów, którzy postanowili zjawić się niemalże na czas, chyba tylko po to by zadziwić posilającą się gawiedź. Zajęli swe zwyczajowe miejsca na samym środku długiego blatu, odcinając się od końca 'dla przegranych' i początku 'dla równie smutnych i nie wartych czasu ludzi'. Rudzielca kusiło by odpowiednio ich przywitać, ale powstrzymał się, skupiając uwagę na swej towarzyszce. Była teraz najważniejsza.
- Wiesz, że jak tylko skończysz jeść, zabieram cię znowu do łóżka? - zapytał mimochodem, jakby ta informacja była oczywista od samego początku.
- I będziesz tam grzecznie leżeć aż do wieczora, kiedy pójdziemy na kolację.
A potem wyszykujesz się do spania i lulu. Nie masz tu nic do gadania.
Nie da jej szansy by znowu stwierdzić, że nie dba o jej dobro. Tak ją wyniańczy, że zatęskni za rozwalaniem mebli i wygłupami. Ale i tak jej już na to nie pozwoli. Dopóki tu przebywa, jest pod jego nadgorliwą opieką.
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 12:32 pm
Droczenie się z nim i wygłupianie miało w sobie jakiś urok, ale wszystko miało swoje granice. Zwłaszcza, gdy takie zachowanie groziło zwróceniem na siebie uwagi zbyt wielu osób. Natalie nie podobał się już sam fakt, że Maggie wspomniała w liście o plotkujących obrazach, więc co dopiero gdyby jeszcze uczniowie zaczęli coś gadać. Zapewne jakoś by sobie z tym poradziła i nadal chodziłaby po szkole z podniesioną głową, zbywając wszystkie głupie komentarze. Mimo wszystko, Darkówna nie lubiła niepotrzebnych problemów... (taa i dlatego właśnie zadawała się z Irytkiem).
- Zaczynasz znowu przeginać. Nie wracam do łóżka - oświadczyła zdecydowanie, nie przerywając posiłku.
- A jeśli spróbujesz mnie tam zaciągnąć siłą to się zdenerwuję. Idę do biblioteki. Koniec, kropka. A jeśli już tak strasznie chcesz się mną opiekować, to możesz tam iść ze mną. - Posłała mu nieznoszące sprzeciwu spojrzenie.
Żarty żartami, ale ja nie jestem laleczką, z którą można robić, co się żywnie podoba. Niezależnie, czy ma to być okaleczanie mnie, czy zabawa w szpital. Sama o sobie decyduję.
- Zaczynasz znowu przeginać. Nie wracam do łóżka - oświadczyła zdecydowanie, nie przerywając posiłku.
- A jeśli spróbujesz mnie tam zaciągnąć siłą to się zdenerwuję. Idę do biblioteki. Koniec, kropka. A jeśli już tak strasznie chcesz się mną opiekować, to możesz tam iść ze mną. - Posłała mu nieznoszące sprzeciwu spojrzenie.
Żarty żartami, ale ja nie jestem laleczką, z którą można robić, co się żywnie podoba. Niezależnie, czy ma to być okaleczanie mnie, czy zabawa w szpital. Sama o sobie decyduję.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 1:04 pm
Tak Natalie jak i Irytek byli silnymi, lubiącymi dominować osobowościami. Właśnie stąd brały się ich konflikty, które potrafiły szybko eskalować do rękoczynów, zwłaszcza ze strony poltergeista. Pewnie i tym razem chłopak nakręcałby się starając postawić na swoim, gdyby nie dobry nastrój przejęty od otaczających ich ludzi oraz wciąż świeże wspomnienie ochrzanu jaki załatwiła mu w dormitorium.
"Jeśli mówię, że masz mi czegoś nie robić, to ani się waż tego podważać."
Przewrócił oczami i westchnął. Niech jej będzie, nie będzie jej zmuszał do niczego na co nie ma ochoty. Ale nie pozbędzie się go, przynajmniej nie dzisiaj.
Tylko, że ja nie powinienem przebywać w bibliotece. Chociaż, może ten jeden raz nikomu nie zaszkodzi...
- Dobrze, kochanie. Jak sobie życzysz.
A weź się udław tą papryką, to pójście tam i tak nic ci nie da.
Nie cierpiał słuchać innych. Był jak kot, który zawsze chodził własnymi ścieżkami. A teraz? Strach przed utratą Darkówny, tuż po tym jak zostawiła go Maggie, trzymał go jak na smyczy u jej boku. Jeszcze kilka godzin temu na niego krzyczała i miała go dość, nie chciała nawet na niego spojrzeć. Nie był gotów na kolejną taką sytuację. Już wolał się dostosować.
"Jeśli mówię, że masz mi czegoś nie robić, to ani się waż tego podważać."
Przewrócił oczami i westchnął. Niech jej będzie, nie będzie jej zmuszał do niczego na co nie ma ochoty. Ale nie pozbędzie się go, przynajmniej nie dzisiaj.
Tylko, że ja nie powinienem przebywać w bibliotece. Chociaż, może ten jeden raz nikomu nie zaszkodzi...
- Dobrze, kochanie. Jak sobie życzysz.
A weź się udław tą papryką, to pójście tam i tak nic ci nie da.
Nie cierpiał słuchać innych. Był jak kot, który zawsze chodził własnymi ścieżkami. A teraz? Strach przed utratą Darkówny, tuż po tym jak zostawiła go Maggie, trzymał go jak na smyczy u jej boku. Jeszcze kilka godzin temu na niego krzyczała i miała go dość, nie chciała nawet na niego spojrzeć. Nie był gotów na kolejną taką sytuację. Już wolał się dostosować.
- Natalie Dark
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 1:26 pm
Jedną rzecz Darkówna zauważyła już lata temu, przyglądając się zachowaniu starszych koleżanek ze swojego domu. To kobiety rządziły tym światem. Dziewczęta z silnym charakterem z łatwością przyjmowały rolę szarej eminencji, która w pozornie niewinny sposób wpływała na zachowanie zadurzonego w niej chłopaka. To znaczy, z tą niewinnością różnie bywało, bo czasami konieczne było tupnięcie nogą, a w przyszłości pewnie jeszcze zagrożenie wałkiem. W każdym razie, bycie kobietą dawało czasem dostęp do naprawdę ciekawych możliwości. Zapewne gdyby nie to, Natalie już dawno zrezygnowałaby z zabawy w dobrze wychowaną panienkę i już do reszty zmieniła się w chłopczycę. Oj, wtedy Irytek miałby z nią większy problem niż tylko namiętnie noszone spodnie i prawie nie wyrywające jej się na głos przekleństwa...
Zerknęła na niego dziwnie, gdy nazwał ją "kochanie", ale nie skomentowała tego w żaden sposób, wracając do posiłku, który już w znacznym stopniu zdążył zniknąć z talerza.
- Dziękuję - rzuciła w końcu, gdy przełknęła ostatni kęs papryki, którą jednak się nie udławiła. Naprawdę była mu wdzięczna, że choć raz ustąpił bez wykłócania się. Wiedziała, że z całą pewnością nie zdarzało mu się to często.
Zerknęła na niego dziwnie, gdy nazwał ją "kochanie", ale nie skomentowała tego w żaden sposób, wracając do posiłku, który już w znacznym stopniu zdążył zniknąć z talerza.
- Dziękuję - rzuciła w końcu, gdy przełknęła ostatni kęs papryki, którą jednak się nie udławiła. Naprawdę była mu wdzięczna, że choć raz ustąpił bez wykłócania się. Wiedziała, że z całą pewnością nie zdarzało mu się to często.
- Irytek
Re: Stół Ślizgonów
Pią Mar 25, 2016 1:49 pm
Czy miał wybór? Jak zawsze. Czy dawał mu on szansę by lepiej rozegrać tę sytuację? Nie bardzo.
Lepiej niech Natalie to doceni. Irytka wiele kosztowało takie skakanie wokół niej, skupianie się na tym co jest najlepsze dla niej, a nie dla niego i chociaż było to całkiem satysfakcjonujące, absorbowało o wiele więcej energii niż olewanie wszystkiego jak zazwyczaj, nie przejmując niczym i nikim.
Przynajmniej podziękowała. Mógł nie być zadowolony z ustępowania dziewczynie, ale skoro pozwalało to uniknąć konfliktu i sprawić jej przyjemność, to mógł raz na jakiś czas się na to zgodzić.
Kochał ją. To co mówił przed zamkiem nie było "pustymi słowami" i zamierzał jej to udowodnić. Gadanie nie było jego silną stroną i może zbyt często z góry zakładał, że Darkówna wszystko wie, więc nie ma sensu jej tego klarownie oznajmiać. Ale dla jej uśmiechu i wdzięczności był gotów na więcej niż zwykle.
- Nat... - zaczął nagle, zamyślony wpatrując się w jej powoli pustoszejący talerz.
- Naprawdę uważasz, że nie pasowaliśmy do siebie z Meggs? Że... tylko się "krzywdziliśmy"?
Ona przynajmniej zostałaby ze mną, kochała mnie. Ty trzymasz mnie na dystans, a jednak zamiast pomagać mi z nią, sprawiłaś, że zacząłem spędzać z tobą coraz więcej czasu.
I te pocałunki... Gdyby ona nie zrobiła pierwszego kroku, być może sam by się na to nigdy nie zdobył. Czasami miał wrażenie, że pomimo zapewnień, niewiele dla niej znaczył. Był jedyną bliską jej osobą, ale z czasem sprawiła, że i jemu nikt więcej poza nią nie pozostał. To okrutne.
Lepiej niech Natalie to doceni. Irytka wiele kosztowało takie skakanie wokół niej, skupianie się na tym co jest najlepsze dla niej, a nie dla niego i chociaż było to całkiem satysfakcjonujące, absorbowało o wiele więcej energii niż olewanie wszystkiego jak zazwyczaj, nie przejmując niczym i nikim.
Przynajmniej podziękowała. Mógł nie być zadowolony z ustępowania dziewczynie, ale skoro pozwalało to uniknąć konfliktu i sprawić jej przyjemność, to mógł raz na jakiś czas się na to zgodzić.
Kochał ją. To co mówił przed zamkiem nie było "pustymi słowami" i zamierzał jej to udowodnić. Gadanie nie było jego silną stroną i może zbyt często z góry zakładał, że Darkówna wszystko wie, więc nie ma sensu jej tego klarownie oznajmiać. Ale dla jej uśmiechu i wdzięczności był gotów na więcej niż zwykle.
- Nat... - zaczął nagle, zamyślony wpatrując się w jej powoli pustoszejący talerz.
- Naprawdę uważasz, że nie pasowaliśmy do siebie z Meggs? Że... tylko się "krzywdziliśmy"?
Ona przynajmniej zostałaby ze mną, kochała mnie. Ty trzymasz mnie na dystans, a jednak zamiast pomagać mi z nią, sprawiłaś, że zacząłem spędzać z tobą coraz więcej czasu.
I te pocałunki... Gdyby ona nie zrobiła pierwszego kroku, być może sam by się na to nigdy nie zdobył. Czasami miał wrażenie, że pomimo zapewnień, niewiele dla niej znaczył. Był jedyną bliską jej osobą, ale z czasem sprawiła, że i jemu nikt więcej poza nią nie pozostał. To okrutne.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach