Go down
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 23, 2016 9:42 pm
Ucieszył go jej wybuch entuzjazmu, z drugiej zaś strony musiał nad nią zapanować. Spojrzał przez okno, słońce było już bardzo nisko. Gdyby stali na błoniach, mogliby odnieść wrażenie, że są z nim równi. Niebo było dziś cudowne, upstrzone różnymi odcieniami pomarańczy i czerwieni.
- Spokojnie Pamcia, musimy jeszcze chwilę poczekać. Wymkniemy się jak ostatnie osoby pójdą z pokoju do swoich komnat, dobrze? - jego głos był cichy, ale wyraźny. Wypowiadał każde słowo z rozwagą, nie chciał też sączyć do młodej główki dziewczyny, zbereźnych rzeczy.
Siedział na kanapie i obserwował zmieniające się otoczenie, w głównym pokoju był Bert, Pam i jeszcze dwoje uczniów. Gapił się w żarzące drewna w kominku, fascynowały go. Również to jak ów piecyk był ozdobiony. W okół niego, wymurowany był gzyms, zaś na nim przedstawione był gryfy, inkrustowane inicjałami Godryka Gryffindora. Zaczął myśleć co może im się przydać podczas tej wyprawy. Hmm, letnia kurtka i dużo wesołego humoru, tą drugą rzecz Pam gwarantuje w nadmiarze.
- Idź do siebie, weź kurtkę i spotkajmy się tutaj za pięć minut. Wyczuwam długi wieczór jak i długą noc - tu przerwał na chwilę. - Weź ze sobą różdżkę, może się przydać.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 23, 2016 10:22 pm
Ona była zbyt pochłonięta tym, by nie zrobić samej sobie krzywdy, aby móc dostrzegać uroki krajobrazu za oknem. Poza tym... kto by się tym wszystkim przejmował. Na pewno nie ona! Chociaż trzeba przyznać, że gdy niebo przybierało tak ciepłe barwy, całkiem jej się to podobało. Bo co to tam, jakiś niebieski... pomarańczowy, żółty, czerwony, to były o wiele weselsze kolorki!
Skupiając się już jednak na chłopaku, skinęła mu w odpowiedzi. Bała się, że jak otworzy usta, już nigdy ich nie zamknie albo w ogóle zacznie coś wykrzykiwać, co nie byłoby w tym momencie za dobre. Dusząc więc całą energię w sobie, nadal lekko rozedrgana pokiwała mu parę... paręnaście razy swą cudną główką. Wymykanie się po nocy nie wydawało jej się dziwne, a jak najbardziej odpowiednie. Nie mogła dostrzec w tym nic niepokojącego. Z ufnością wyczekiwała, co też zaplanował jej kolega.
Nie potrafiła jedynie wytrzymać samego oczekiwania. Kiedy Gryfon patrzył zafascynowany w kominek, który przecież ani nie tańczył, ani nie zmienił się w żaden sposób przez ostatnie lata (a przynajmniej Pam nic takiego nie zauważyła), ona rozglądała się nerwowo dookoła, nie potrafiąc usiedzieć w miejscu. Kiedy znowu się odezwał, było to dla niej jak wybawienie. Zanim jeszcze skończył mówić, ona ruszyła pędem na schody.
Kurtka, różdżka, kurtka, różdżka. Powtarzała w myślach, nie chcąc o niczym zapomnieć. Nieważne, że magiczny kijek nadal spoczywał w jej ręce, to nie było teraz istotne!
Wpadła do dormitorium. Miała aż pięć minut, niemniej wiedziała, że nie zajmie jej to tyle czasu. Chociaż... znalezienie kurtki... w jej rzeczach i bałaganie. No, dobrze. Przekopała cały kufer, wszystko dookoła, zerknęła pod łóżko, obok łóżka, a nawet po przeciwnej stronie pokoju... W końcu znalazła. Triumfalnie uniosła zdobycz, która cały czas była powieszona na klamce (jak ona się tam w ogóle znalazła i co tam robiła?!). Pam jak zawsze była niezwykle dumna z siebie - wygrała z tą rzeczą, wygrała poszukiwania (o ile w ogóle się tak da) i wygrała wieczną chwałę! Może trooooszkę przesadzała, ale nie było czasu na rozmyślania, bo nie chciała, żeby Bertram na nią czekał.
Nie zważając na jakąkolwiek ostrożność czy chociażby to, jak powinno schodzić się po schodach (jak człowiek na przykład), zbiegła po nich pędem. Mogło minąć tylko kilka minut, odkąd zniknęła z pola widzenia chłopaka, jednak i tak czuła się trochę winna, ponieważ była pewna, że zeszło jej odrobinę dłużej niż pięć minut...
Była już gotowa wymyślić całą historię, dlaczego jej to tak długo zajęło... tylko czy walka ze smokiem o jej trofeum na pewno zostanie uznana za prawdopodobną?
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Lip 24, 2016 3:11 pm
Widząc, że dziewczyna kieruje się w stronę schodów, które prowadzą do dormitorium dziewcząt. Wiedział, że ma pięć minut, dla niego to było sporo czasu. Wstał z kanapy, wziął pogrzebacz stojący przy kominku, przygasił nim, tlące się już kawałki drewna. Odłożył pogrzebacz na miejsce. Sam udał się do swojej komnaty, z kufra wyciągnął plecak, taki zwykły, szmaciany, nic nadzwyczajnego. Spakował do niego swoją czarną cienką kurtkę, która wisiała, na uchwycie od szafki, w której przetrzymywał swoją różdżkę, wtedy kiedy szedł spać. Upewnił się, że różdżka znajduję się przy jego ciele. Dobrze, że jesteś, nie próbuj uciekać. W kącie przy swoim łóżku zauważył niewielki kocyk, mimo jego rozmiarów, mógł pomieścić dwie osoby i zostawało niewiele miejsca na jakieś przekąski. Hmm, czym by tu Pamele poczęstować, paluszki... ee nie, wiem, wezmę pudełko ciastek i dwie czekoladowe żaby, każdy lubi słodkości, tak to dobry pomysł. Jak pomyślał, tak zaczął szukać słodkości, którymi chciał się podzielić z koleżanką. Wydawało się, że czas przyspieszył, Bert zaczął się denerwować nie mogąc znaleźć tych rzeczy. Jego pościel wyglądała w pewnym momencie tak źle, jakby przez pokój przeszła trąba powietrzna. Na suficie zawisnął zapasowy krawat, trzymając się drzazgi, która już była tam odkąd tylko pamiętał. Kiedy schylił się pod łóżko znalazł to czego szukał i zapakował do plecaka. Cholera, chyba się spóźnię. Wyjrzał szybko przez okno, jego oddech się uspokoił, zostały mu jeszcze ze dwie minuty. Jak wrócę to posprzątam, chyba nic się nie stanie. Zszedł po schodach, wchodząc już do głównego pomieszczenia, z drugiej strony zauważył wbiegająca Pam.
- Gotowa na przygodę? Jak tak to kierujemy się na wzgórze na błoniach. Uważajmy na Filcha. - powiedział do niej i zauważył, że zaświeciły jej się oczka.
Na plecach miał swój wcześniej spakowany plecak, jako, że był czerwiec. Pomyślał, że nie powinien czuć chłodu w krótkim rękawku. Wypowiedział hasło przy Grubej Damie, wtedy przeskoczył zawias i otworzyło się wyjście. Przeszedł przez nie. Rozejrzał się w około, najpierw kiwnął ręką by szła za nim.
- Chodźmy - podał jej dłoń.

[z/t, ciąg dalszy]


Ostatnio zmieniony przez Bertram Smith dnia Czw Sie 04, 2016 9:14 pm, w całości zmieniany 2 razy
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Lip 24, 2016 3:49 pm
Och, na szczęście na nią nie czekał, więc nie musiała wymyślać żadnych dzikich wymówek! Zwłaszcza że ostatecznie zapewne i tak przyznałaby się do tego, że zmyśla... ale tworzenie historyjek samo w sobie było dobrą zabawą!
Słysząc o przygodach energicznie pokiwała głową. Nie chciała robić za wiele hałasu, skoro teoretycznie o tej porze raczej nie powinni nigdzie wychodzić. No właśnie. Niemniej to wszystko przecież tylko teoria, na pewno nikt nie będzie się gniewał.
- Okej – odpowiedziała mu tylko cicho, rozglądając się na boki. Złapała jego dłoń ufnie.
Nie zadawała masy głupich pytań, co tam znajdą, co tam będzie, dlaczego tam idą. Bardzo lubiła niespodzianki, a wierzyła, że Bercik jej nie zawiedzie! Poza tym i tak nie miała co robić, a tutaj czuło się tę atmosferę tajemnicy, której nie chciała tak od razu rozwiewać. Jedyne co ją naprawdę zastanawiało, to jego plecak. Z ciekawością przyglądała mu się przez dłuższy czas. Ona, tak jak polecił Gryfon, miała ze sobą jedynie różdżkę oraz lekką, brązową kurtkę, którą mogła zarzucić, jeżeli w krótkim rękawie będzie jej za zimno. Dlatego rodziło się w niej pytanie - co też mogło się tam znajdować?
Może jakieś... hmmm... szyszki? Szyszki przecież są takie fajne! Albo jedzenie! Jedzenie jest nawet fajniejsze od szyszek, a jak czeka ich długa noc, jak to wcześniej określił, wałówka może się przydać. Jednak co by to nie było, Pam była szczęśliwa. Jak zawsze.

[z/t]
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Sie 29, 2016 10:12 am
Ostatnia pełnia nie była wesoła. Nigdy zresztą nie były, ale był tam sam, a już się przyzwyczaił przez ten krótki czas, że towarzyszyli mu najbliżsi przyjaciele. Oni nie pozwoliliby mu zniszczyć tylu mebli... Zabraliby go do Lasu gdzie mógłby biegać. Nie zrobiłby sobie rany na policzku, z której później musiał się tłumaczyć każdemu kto go o nią spytał. Obrał jedną wersję i tylko jej się trzymał. Wszystkim zainteresowanym mówił, że szedł przez błonia skręcił w okolice Bijącej Wierzby, gdyż wyczytał, że gdy będzie się do niej odpowiednio przemawiać, to pozwoli do siebie podejść dość blisko. Niestety, przeliczył się i oberwał w twarz gałęzią. Takie wyjaśnienie zadowalało większość pytających i nie wnikali więcej. Zdarzyli się jednak i tacy, co na tę historię nie dali się nabrać, nie drążyli jednak tematu. Niektórych wcale nie zainteresowała. Uznali, że to efekt jakichś zaklęć z klubu pojedynków, do którego Lupin należał. Rana goiła się dość szybko, jak na psie, chciałoby się rzecz, ale nie sposób było zlikwidować podłużnej chociaż dość bladej szramy biegnącej w poprzek policzka.
Siedział zatopiony w książkach. Zarezerwował sobie kanapę na pół dnia, porozkładał wszędzie książki, notatki, stare wypracowania, czyste pergaminy, pióra i kałamarze. Musi się pouczyć, bo może dziwnie to zabrzmi, ale ostatnio jakoś miał nieco inne sprawy na głowie. Dyżury, sprawa ze Snape'em też zaprzątała mu myśli. Teraz postanowił skupić się tylko i wyłącznie na nauce. Do egzaminów zostało zaledwie parę tygodni, a jeszcze niedawno mówili o miesiącach. Najpierw zajął się tym, co sprawiało mu trudność, czyli eliksirami. Wertował wszystkie notatki, przeglądał podręczniki zarówno od pierwszych klas jak i kolejne roczniki. Musi wiedzieć WSZYSTKO. Każdy najłatwiejszy i najtrudniejszy eliksir, każde zaklęcie, każdy składnik. Nigdy nie wiadomo co będzie, co trafisz, co każą ci przygotować. Bał się egzaminów, ale najbardziej obawiał się egzaminów praktycznych. Z tymi pisemnymi sobie poradzi...
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Sie 29, 2016 10:39 am
W porządku, jeśli chodziło o pełnię, to... Syriusz na śmierć o tym zapomniał. To nie tak oczywiście, że miałby zapomnieć o Remusie - no jasne, że nie. Chodziło po prostu o ten przeklęty Księżyc i jego fazy, które kompletnie wyleciały Blackowi z głowy. Jak do tej pory sądził, że coś podobnego było po prostu niemożliwe. Najwyraźniej jednak się mylił. W każdym razie, jeśli jakkolwiek pocieszało to Lupina, to owszem, wyrzuty sumienia jak najbardziej Syriusza gryzły w związku z tym zapominalstwem. Bo domyślał się przecież, że ta przemiana musiała być dla Remusa trudna. Nie to oczywiście, żeby którakolwiek poprzednia miała być łatwa - przecież zwykle był przy tym i widział, z czym musi się zmagać przyjaciel. Tym razem jednak zostawili go z tym samego. A najgorsze było to, że chyba żaden z nich nie miał nawet rozsądnego usprawiedliwienia.
Jeśli zaś o książki chodziło... Oczywiście, że Syriusz - w przeciwieństwie do przyjaciela - unikał ich na wszelkie możliwe sposoby. Bo nie, naprawdę nie widział sensu w zakopywaniu się w notatkach ledwie kilka tygodni przed egzaminami. Nie widział w tym sensu również parę miesięcy temu. Tym bardziej, że doskonale wiedział przecież, że nawet bez ślęczenia nad książkami, na egzaminach poradzi sobie całkiem nieźle. Zwłaszcza na tych praktycznych, bo tak właściwie tylko je uważał za jakkolwiek sensowne. Bo do czego niby miałaby mu się przydać sucha książkowa wiedza? Do niczego, oczywiście. Wniosek był więc jeden - zaglądanie do książek nie miało najmniejszego sensu i byłoby zwykłą stratą czasu. Przechodząc przez Pokój Wspólny, nie sposób byłoby jednak nie zauważyć zagrzebanego w książkach Remusa...
- Po co ci to? Myślałem, że nauczyłeś się już wszystkiego z wyprzedzeniem, kiedy uczyłeś się do SUMów. W pierwszej klasie - stwierdził z uśmiechem, wychylając się przez oparcie kanapy, żeby sceptycznym spojrzeniem obrzucić wszelkie te pomoce naukowe, którymi obłożył się Lupin.
- Serio... Nie wydaje ci się, że trochę przesadzasz? - sięgnął z ciekawości po pierwszą lepszą książkę, która zalegała akurat na kanapie. Najwyraźniej jednak nie uznał jej za jakkolwiek interesującą, skoro ostentacyjnie skrzywił się, jakby miał do czynienia z czymś wyjątkowo obrzydliwym i już po chwili odrzucił książkę z powrotem na miejsce. No, prawie, bo ta poddała się jednak grawitacji i z kanapy zleciała na podłogę. Ale kto by się tym niby przejmował?
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Sie 29, 2016 11:29 pm
Znajdował się akurat na stronie sześćset jedenastej i czytał o przygotowywaniu Veritaserum. Był to niezwykle przydatny eliksir, ale i równie niebezpieczny, gdyż w zbyt dużych dawkach mógł być nawet śmiertelny. Przeczytał jego formułkę i skład. Zamknął oczy i zaczął powtarzać w myślach to, co podpowiadała mu pamięć. Szlag. Zapomniał. Zerknął jeszcze raz i znowu zaczął powtarzać na ślepo. Miał podejść akurat do trzeciej próby kiedy ktoś zjawił się tuż za nim i odezwał się. Syriusz. Zguba się znalazła. Obrzucił go protekcjonalnym spojrzeniem.
- Nie wszystkiego. Nie umiem jeszcze eliksirów - odburknął w odpowiedzi. Starał się zebrać materiały naukowe z pozostałej części kanapy, jakby Łapie zachciało się na przykład usiąść.
Nie chciał w sumie wiedzieć czemu zapomniał. Co ważnego robił, że to wszystko wyleciało mu z pamięci. Dawno temu porobił im kalendarze z wyraźnym zaznaczeniem tych dni, ale najwyraźniej ją zgubił. Jak to Syriusz. Nie zamierzał pytać co go zatrzymało, bo byłyby to... bolesne. Nigdy nie rozumiał więzi jaka łączyła go z Jamesem... Oni obaj byli jak rodzeni bracia. Teraz nawet razem mieszkali po tym jak Łapa zwiał z domu, od zbzikowanej na punkcie czystej krwi mamuśki.
- Nie bardziej niż dotychczas - odpowiedział i wyszczerzył się do niego, jednocześnie usiłując odebrać mu książkę, którą zabrał ze stosu innych. Nie udało mu się, bo ten oczywiście, nie mógł odłożyć jej delikatnie, tak jak na to zasługiwała, tylko musiał nią rzucić. W efekcie czego spadła ona na podłogę. Natychmiast się po nią schylił, przy okazji przewrócił też kałamarz i zalał atramentem część swoich notatek z numerologii.
- Szlag! - wyrwało mu się z ust. Podniósł książkę i położył ją na stos innych. Wyjął różdżkę i zaczął wywabiać atrament z pergaminu. Potem rzucił wściekłe spojrzenie na przyjaciela. A potem tylko westchnął nic nie powiedziawszy.
- Dobra. Mów. Gdzie się szlajałeś tak długo i gdzie zgubiłeś swojego syjamskiego brata zwanego Jamesem? - odezwał się w końcu. Wspaniale. Koniec z nauką. Wielkie dzięki, Black.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Sie 30, 2016 12:05 am
W powątpiewającym geście uniósł brwi, kiedy Remus wspomniał o tym, że nie umiał jeszcze eliksirów. Bo jednak dość trudno było w to uwierzyć, kiedy trochę się go już znało i po prostu wiedziało się, że wszystkie przedmioty i tak zaliczy na Wybitny. Powyżej Oczekiwań pewnie byłoby już jego osobistą tragedią, jednak nawet gdyby właśnie tę ocenę miał dostać z eliksirów, to najpewniej i tak znajdowałby się na jednym z pierwszych miejsc wśród uczniów, którzy poradzili sobie z egzaminami najlepiej.
- Tragedia. Zwłaszcza, że zostało ci już tylko parę tygodni. Pewnie nie zdążysz nauczyć się tego wszystkiego i oblejesz egzaminy. A to już byłoby całkowitą tragedią. I jeszcze to rozczarowane spojrzenie McGonagall... - nawet udało mu się stłumić śmiech, kiedy z ubolewaniem pokręcił głową, snując przed przyjacielem tę ponurą wizję. - Lepiej podaruj sobie te książki i zacznij się już oswajać z myślą, że i tak nic ci to nie da.
Dopiero zakończywszy swój wywód zaśmiał się krótko, okrążając kanapę i rozsiadając się na zwolnionym miejscu. To znaczy... nie do końca. Rozsiadł się na poręczy, a nogi położył na siedzisku, ale przynajmniej uprzejmie poczekał, aż zniknie stamtąd reszta książek. Bo przecież pewnie mógłby je po prostu bezceremonialnie zrzucić, skoro już mieli okazję dojść do wniosku, że na nic się Remusowi nie przydadzą.
- Sam to rozlałeś, nie patrz tak na mnie - oczywiście, mina niewiniątka, jaką posłużył się Black była tutaj jak najbardziej na miejscu. Przecież on nie rozlał atramentu na notatki przyjaciela. Jedynie trochę nie trafił na kanapę książką, ale atrament Lupin rozlał sobie sam. Więc co niby miało znaczyć to wściekłe spojrzenie?
- Omijałem te twoje fortyfikacje z książek, to wcale nie takie łatwe. A Jamesa pewnie przysypał jakiś stos notatek z dormitorium. Swoją drogą... wielkie dzięki za zajmowanie większości wspólnej przestrzeni. Co powiedziała pani Pince, jak już jej opróżniłeś bibliotekę? - fakt, na pytanie Remusa nie odpowiedział zbyt precyzyjnie, jednak chwilowo uznał po prostu, że taka odpowiedź była znacznie wygodniejsza. Poważniejsze podejście do tematu chyba wymagałoby zastanowienia, dlaczego właściwie któryś z nich musiał pytać drugiego gdzie był i co robił. Zwłaszcza, że przez ostatnie siedem lat niemalże niemożliwym było spotkanie kogokolwiek z ich czwórki osobno. I oczywiście, może i warto byłoby się nad tym zastanowić i cokolwiek na ten temat wspomnieć. Niestety, poważne podejście do czegokolwiek zdecydowanie nie leżało w naturze Blacka. I Remus powinien doskonale o tym wiedzieć.
- Widziałem wielką kałamarnicę. Ona faktycznie mieszka w jeziorze, wiesz? - dodał, uśmiechnąwszy się prawie jak pierwszoroczny, który po raz pierwszy usłyszał, że podobne stworzenie rzekomo żyło w tutejszym jeziorze. No, ale chyba trudno byłoby się mu dziwić. Raczej niewiele osób mogło się pochwalić tym, że faktycznie widziało kałamarnicę...
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Sie 30, 2016 10:06 am
Widząc jego minę zmarszczył brwi. To jest właśnie żywot szkolnego kujona. Wydaje się, że musisz umieć wszystko, że nie ma przedmiotu, w którym jesteś kiepski. To nie tak, że Lupin był kompletną nogą z eliksirów, nie. Zaliczał egzaminy na PO, ale musiał poświęcić im więcej czasu. Więcej ćwiczyć i więcej zapamiętywać. Zwyczajnie nie rozumiał tych wszelkich mikstur i bardziej polegał na wiedzy książkowej niż praktycznej. Może jego przyjaciołom trudno w to uwierzyć, ale tak w istocie było. Nie był geniuszem i nie umiał wszystkiego na Wybitny.
- Tak, to spojrzenie byłoby straszne... - podchwycił Remus. Wbrew pozorom miał jeszcze poczucie humoru. Czasem go opuszczało, by zrobić miejsce na bardziej przyziemne sprawy czy poważne, ale zawsze mu towarzyszyło. Mimo jego problemów, umiał żartować i nie poddawać. Zdarzały się oczywiście chwile melancholii, w które dość łatwo wpadał. Zawsze jednak wracał do świata realnego i przestawał się zadręczać.
- Nie umiesz usiąść jak człowiek, prawda? - zapytał Remus z rozbawieniem. Nie, to byłoby zbyt... pospolite. A tu trzeba się przecież pokazać. - Owszem, nie przeczę, ale z Twoim małym udziałem. Zobacz, gdybyś nie rzucił tej książki tak, że spadła na dywan,a położył ją delikatnie tak jak na to zasługiwała, to nie musiałbym się po nią schylać, a wtedy nie wylałbym sobie atramentu na notatki - zaczął swój mini lupinowski wywód prymus szkoły.
- W porządku - westchnął, nie całkiem zadowolony z odpowiedzi. Nie chciał drążyć tematu. Nie musiał mu się spowiadać gdzie był i co robił. To najwidoczniej jego prywatna sprawa. Podejście do nauki także znał, jeśli chodziło o Syriusza. W ogóle do czegokolwiek. Grunt to nie przejmować się bardzo, a potem okazuje się, że i tak wszystko jest zaliczone. Ta zagadka od wielu lat dręczyła Lunatyka niczym natrętna mucha. Nigdy nie widział, żeby chociaż przez dziesięć minut siedzieli nad książkami, a zdawali z klasy do klasy i to jeszcze z dobrymi ocenami. - Powiedziała tylko, żebym nie jadł przy książkach i żebym za długo nie czytał, bo to męczy oczy - odpowiedział na jego pytanie. Bibliotekarka bardzo Remusa lubiła i z ochotą zawsze wypożyczała mu książki, czasem nawet sugerując kilka tytułów, których jeszcze nie znał lub nie zdążył przejrzeć. On też ją lubił, czasem tylko uważał, że przesadza z tą ciszą w czytelni. Zupełnie nie można było powiedzieć nic słowem, kiedy ona przebywała na jej terenie.
- Naprawdę? Syriuszu, gratuluję. Szkoda, że zajęło Ci to aż siedem lat, by wreszcie się o tym przekonać. Rozumiem, że cały ten ostatni czas siedziałeś nad jeziorem i jej wypatrywałeś? - rzekł i roześmiał się. Osobiście nigdy jej nie widział, czytał owszem, ale nie widział. No ale Syriusz przecież nie musi o tym wiedzieć.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Sie 30, 2016 3:12 pm
Jasne, że Remus miał poczucie humoru. W to akurat Syriusz nigdy nie wątpił, a nawet gdyby kiedykolwiek taki moment się pojawił, to przecież niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że jego przyjaciel rzeczywiście odznaczał się sporym poczuciem humoru. Zresztą, gdyby było inaczej, to pewnie nie byłby w stanie spędzić tych siedmiu lat w towarzystwie Huncwotów, prawda? Fakt, biorąc pod uwagę sytuację Lupina i jego drobny futerkowy problem, nieodmiennie zaskakiwało to, że wciąż potrafił podchodzić z humorem do wielu spraw. W tym chyba jednak tkwił właśnie jego urok - nie zamartwiał się niepotrzebnie i nie poddawał się, tym samym największy podziw budząc w szczególności u tych, którzy byli dość dobrze rozeznani w jego sytuacji.
- No jasne, to spojrzenie byłoby najgorsze, sam nie chciałbym go doświadczyć. Na szczęście mi ono przynajmniej nie grozi. Ciężko pracowałem na to, żeby na koniec edukacji w żaden sposób nie rozczarować McGonagall. Może się co najwyżej pozytywnie zdziwić - stwierdził, mimo wszystko pozwalając sobie na odrobinę przesady. Bo jednak owszem, gdyby na przykład z transmutacją poradził sobie kiepsko, opiekunka Gryfonów mogłaby być jak najbardziej rozczarowana. Zresztą... faktycznie oceny miał przecież całkiem dobre, więc gdyby całkowicie zawalił egzaminy, to też mogłoby przyczynić się do rozczarowania nauczycielki.
- A jak niby siedzę? Jak pies? - z szerokim uśmiechem odgryzł się na pytanie Remusa. I nie, tym razem też - jak zwykle zresztą - w najmniejszym nawet stopniu nie przejmował się tym, że czasami jego żarty dotyczące animagii, czy przypadłości Remusa były odrobinę za głośne. Chociaż ten przynajmniej faktycznie powinien zostać niezrozumiały dla większości innych potencjalnych słuchaczy. Jeśli zaś o wywód Lupina na temat atramentu chodziło... Black skwitował go tylko dość wymownym spojrzeniem i ostatecznie pokręcił po prostu głową z rezygnacją mieszającą się z rozbawieniem. Oczywiście. Czego innego mógłby spodziewać się po Remusie, jeśli nie szczegółowego wyjaśnienia, dlaczego rozlany atrament był mimo wszystko jego winą...?
- A mówiła coś na temat tego, że umeblowanie dormitorium i Pokoju Wspólnego książkami jakoś pomoże ci w nauce? Czy to już twoja autorska metoda? - machnął ręką w kierunku tych walających się wszędzie dookoła notatek i książek. Tak na wszelki wypadek, jakby Lupin nie wiedział, o czym była mowa. - Nie przeszło ci przez myśl, że ktoś może się w końcu o to potknąć i zabić?
Takie stwarzanie zagrożenia powinno być co najmniej zabronione. Tyle dobrego chociaż, że osób traktujących egzaminy w taki sam sposób jak Remus było mimo wszystko niewiele. W przeciwnym wypadku przejście przez Pokój Wspólny faktycznie graniczyłoby z cudem...
- No jasne. Stwierdziłem, że nigdzie się stąd nie ruszę, póki się nie przekonam, czy faktycznie istnieje - z kolejnym szerokim uśmiechem przytaknął sugestii przyjaciela. - Ale skoro mam to już z głowy, to z czystym sumieniem mogę się wynieść z Hogwartu. No... prawie czystym. Dobra, mniejsza o to.
Niestety czystym sumieniem chyba nie mógłby poszczycić się żaden z ich czwórki. Podobnie jak żaden z nich nie miał chyba wątpliwości co do tego, że większość osób z grona pedagogicznego już z niecierpliwością odliczała dni pozostałe do wakacji. Kolejny rok szkolny bowiem zapowiadał się wyjątkowo spokojnie...
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Wrz 04, 2016 10:10 pm
Dawno temu już przestał się załamywać. Nic by mu to nie dało, a i tylko pogarszałoby sytuację. Nigdy też nie użalał się nad sobą, by nie psuć innym humorów. Zawsze był uśmiechnięty, wesoły. Nikt patrząc na niego z daleka, nie powiedziałby, że ten człowiek skrywa okropną tajemnicę o sobie. Chociaż nigdy celowo z nikogo nie żartował. Nie miał tego w zwyczaju. Nie to co jego pozostali przyjaciele, którzy często robili to z nudów czy dla zabawy.
- Ty i ciężka praca, Syriuszu? - ze zdziwienia aż uniósł brew do góry. Nie widział by się uczył, ćwiczył czy cokolwiek, no ale może ostatnio zdarzyło mu się zajrzeć do książek, kiedy go nie widywał. Fakt faktem, że oceny miał w porządku, mimo wszystko. Był po prostu inteligentny, tylko leniwy.
- Powiedzmy - wyszczerzył się. Przyzwyczaił się już do tego, że jego żarty związane z tematem ich genetyki czasem były przesadnie donośne, ale nikt uznał ich nigdy za poważne. Były czasy, kiedy syczał na niego, by był ciszej, by nikt nie usłyszał, ale z biegiem lat dał spokój.
- Nie. To już tylko i wyłącznie ,,sposób na Remusa'' - skwitował krótko Lunatyk. Nie jego winą było to, że lubił się uczyć i musiał mieć pod ręką każdą dostępną notatkę? Taki już po prostu był i już się nie zmieni. - Owszem, przeszłoby gdyby tylko ludzie chodzili po kanapach.
Swoje materiały naukowe przecież miał obok siebie na kanapie. Nie były porozrzucane byle gdzie po salonie Gryfonów. Lupin szanował książki, pergaminy i swoją ciężką pracę. Nigdy nie rzuciłby ich na podłogę.
- Cieszę się Twoim szczęściem - uśmiechnął się szeroko do przyjaciela, zaraz jednak spoważniał. - Nie będzie ci tego brakować? - zapytał i machnął ręką wskazując na pokój i w ogóle mając na myśli cały zamek.
Jemu na pewno będzie smutno, gdy będzie opuszczał to miejsce. Przeżył tyle wspaniałych lat. Chwil pogodnych, smutnych i... wzniosłych. Dziwnie będzie opuszczać te mury z myślą, że już tutaj nie wróci.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Wrz 17, 2016 7:22 pm
Oczywiście, w końcu Remus był tym grzecznym Huncwotem, który mimo wszystko zasłużył sobie na odznakę prefekta, którego chwalili nauczyciele i który rzeczywiście nigdy nie wyśmiewał się z nikogo. Ba, czasami chyba rzeczywiście nawet udawało mu się wywierać dobry wpływ na pozostałych przyjaciół, kiedy to zdarzało się Jamesowi i Syriuszowi zrezygnować z jakiegoś wybitnie głupiego powodu tylko dlatego, że prawdopodobnie głupio byłoby im przyznać się przez Lupinem, że wpadli na coś tak idiotycznego i w dodatku wcielili to w życie. Jednakże... w żartowaniu sobie cudzym kosztem wciąż nie widzieli nic złego. A przynajmniej Black nie widział, wciąż wychodząc z założenia, że niektórzy po prostu sami się o to prosili. Choćby i samym swoim jestestwem.
- Wątpisz w to? - zareagował za zdziwienie przyjaciela, mimo wszystko samemu nie mogąc powstrzymać krótkiego śmiechu w tej kwestii. Zwłaszcza, że w całej tej ciężkiej pracy chodziło mu bardziej o to, że po prostu starał się nigdy nie dawać McGonagall jakichkolwiek powodów, dla których mogłaby stawiać mu szczególnie wygórowane wymagania. A fakt, że mimo wszystko miał całkiem niezłe wyniki... No jasne, że był po prostu inteligentny. Co gorsza, świetnie zdawał sobie z tego sprawę i wychodził z założenia, że skoro większość przedmiotów i tak szła mu całkiem nieźle, mimo tego, że prawie w ogóle się do nich nie przykładał, to niby po co miałby się dodatkowo wysilać? Tę energię i czas można było spożytkować na coś znacznie ciekawszego niż nauka.
- Mówię o naszym dormitorium. Chyba, że chcesz mi wmówić, że te wszystkie książki, które się tam walają, to książki Petera. A w to i tak nie uwierzę. Swoją drogą... on nie uczy się z tobą? - dopiero zadawszy swoje pytanie, rozejrzał się jeszcze dookoła, jakby spodziewał się, że lada moment zauważy drugiego przyjaciela schowanego gdzieś za kanapą. Albo pod książkami. W sumie mało prawdopodobne, ale... no nie oszukujmy się, o ile bowiem Syriusz mógł mieć absolutną pewność co do tego, że on i James poradzą sobie z egzaminami bez wielogodzinnego ślęczenia nad książkami, o Remusa nie trzeba było w ogóle martwić się pod tym względem, to jednak w kwestii Petera można było mieć pewne wątpliwości. Najkorzystniej byłoby więc dla niego, gdyby rzeczywiście podczepił się pod naukę Lunatyka. Tyle, że najwyraźniej w pobliżu wcale go nie było.
- No jasne, że będzie mi trochę brakować. To było całkiem fajne siedem lat - długo jednak nie przejmował się brakiem Petera, skupiwszy się zaraz na pytaniu Remusa. Uśmiechnął się nawet odpowiadając na nie, chociaż przez moment przemknęło mu przez myśl, że chyba nawet będzie brakować mu Hogwartu bardziej, niż mógłby się tego spodziewać. Bo owszem, z jednej strony chciał znaleźć się poza murami szkoły i czynnie włączyć się w to, co aktualnie działo się w magicznym świecie, jednak... nie dało się ukryć, że skończenie szkoły wiązało się z całą masą mniejszych i większych komplikacji. Choćby z faktem, że do domu rodzinnego na pewno nie zamierzał wracać, a z drugiej strony nieszczególnie uśmiechało mu się wciąż zalegać w domu Potterów. Zwłaszcza teraz. I chociaż pewnie te wątpliwości na krótką chwilę mogły znaleźć odbicie na jego twarzy, dość szybko Black uznał, że podobnymi sprawami będzie martwił się kiedy indziej. Później. Na pewno nie teraz.
- I mam nadzieję, że innym będzie brakować nas. Więc tym bardziej trzeba będzie zadbać o to, żeby jak najlepiej dać się zapamiętać na sam koniec - dodał więc pogodnie, dorzuciwszy do tej wypowiedzi uśmiech nawet jeszcze szerszy niż ten poprzednio. Bo przecież wygodniej było skupić się na tych lepszych aspektach kończącego się siódmego roku nauki.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Wrz 19, 2016 11:23 pm
Od początku nie lubił się wychylać. Zawsze cenił samotność i wolał polegać tylko na sobie. Wszystko zmieniło się, gdy poznał przyjaciół. Nigdy nie chciał niczyjej krzywdy, a wręcz przeciwnie lubił jej udzielać. Tak już mu zostało. Możliwe, że dlatego dużo osób mu ufało i ceniło jako prefekta, na pewno też większość się dziwiła co taki ktoś jak Lupin, robi z Blackiem i Potterem. Ale tylko ich czwórka miała pojęcie o łączącej ich nierozerwalnej więzi.
- Nie. Wiem, przecież, że jeśli tego naprawdę chcesz, to jesteś wyjątkowo zdolny. Jedynym Twoim problemem jest lenistwo - zażartował. Znał możliwości przyjaciela. Był zdolny i dużo umiał. Gdyby tylko się nieco bardziej przyłożył i posiedział nad książkami, na pewno znalazłby się pośród jednych z najlepszych na czele. Z Jamesem było podobnie. A to, że im się nie chciało, to już była inna bajka.
- A, to. Cóż. Szukałem czegoś... - zaczerwienił się nieznaczenie, że porozrzucał wszędzie książki i zapomniał je posprzątać. Faktycznie ktoś mógłby zrobić sobie krzywdę, gdyby się o nie potknął. - Nie, nie uczy. Nie wiem nawet gdzie jest i szczerze mówiąc, niepokoi mnie to - powiedział autentycznie zaniepokojonym tonem. Liczył, że może chociaż Syriusz będzie coś wiedział o Peterze, gdzie się obraca i co robi, bo jego dość długa nieobecność bardzo zastanawiała i martwiła Remusa.
- Dla mnie to były wspaniałe lata. Nigdy ich nie zapomnę. Naszych żartów, unikanie szlabanów, wykrętnych tłumaczeń - wspominał z nostalgią. Jakże będzie mu brakowało tego miejsca. Tyle wspólnie razem przeszli. - Naszej Chaty wbrew pozorom też - dodał ściszając głos niemal do szeptu. Spędził z nimi cudowny czas i był im niebywale wdzięczny, że towarzyszyli mu w trudnych chwilach.
- Masz już jakiś pomysł? - podchwycił temat i uśmiechnął się figlarnie, zaraz jednak zrobił na powrót minę niewiniątka. Przecież trzeba dać dobry przykład dla potomnych! Byli w końcu Huncwotami, znani byli z żartów i psot i nie mogą tak po prostu opuścić szkoły jak gdyby nigdy nic. To musi być coś z hukiem, coś co wszyscy zapamiętają na wiele, wiele lat i będą przekazywać z pokolenia na pokolenie.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Wrz 22, 2016 7:32 pm
- No nieźle, brzmisz już prawie jak McGonagall - z uśmiechem skwitował słowa przyjaciela. Bo rzeczywiście, podobne wypowiedzi niejednokrotnie słyszał przecież od opiekunki ich Domu. Że gdyby nie zwykłe lenistwo, to prawdopodobnie osiągałby znacznie lepsze wyniki. Że wystarczyłoby trochę bardziej się przyłożyć i włożyć w naukę nieco więcej wysiłku... No jasne, może i faktycznie to by wystarczyło, żeby stać się jednym z najlepszych uczniów. Oczywiście. Tylko... po co? Podczas siedmiu lat w Hogwarcie Syriusz naprawdę miał mnóstwo znacznie bardziej interesujących zajęć, niźli ślęczenie nad książkami. W dodatku... kompletnie zbędne ślęczenie nad książkami.
I nie, raczej nie miał tak na serio za złe Remusowi tego, że zostawił jakikolwiek bałagan w dormitorium. Zwłaszcza, że tych kilka rozrzuconych książek pewnie i tak nie równało się z tym, do jakiego stanu dormitorium potrafili doprowadzić Syriusz z Jamesem. Chyba żaden z nich nie był szczególnie zapalonym miłośnikiem porządku i niejednokrotnie okazywało się przecież, że można było znaleźć całą masę zajęć ciekawszych nie tylko od nauki, ale również od ogarniania porozrzucanych rzeczy.
- A co w tym niepokojącego? - pozostawił więc temat rzekomego bałaganu, zainteresowawszy się bardziej obawami Remusa o Petera. - Pewnie jeszcze się łudzi, że jakoś sobie poradzi, więc specjalnie cię unika, żebyś nie zaczął go szczuć książkami.
Wzruszył beztrosko ramionami, samemu nie widząc najwyraźniej nic niepokojącego w nieobecności Petera. Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym, żeby zauważyć, że ten też nie był jakimś wielkim fanem nauki i trudno byłoby się dziwić, że rzeczywiście wolał jej unikać do ostatniej chwili.
Szerokim uśmiechem zareagował na kolejną wypowiedź Lupina, nie mogąc nie zgodzić się z tym, że to rzeczywiście było coś, czego pewnie będzie im brakować po skończeniu szkoły. Kiedy zaś Remus wspomniał o tym, że będzie mu brakować również Wrzeszczącej Chaty, Syriusz zaśmiał się krótko.
- Może uda nam się tam jeszcze kiedyś zajrzeć. Tak na wypadek, żeby nie okazało się, że nagle przestała być nawiedzona - zasugerował pogodnie, dopiero po tej wypowiedzi zmarszczywszy na moment brwi i wyraźnie sobie o czymś przypominając. - O cholera, to była ostatnia pełnia przed końcem roku, nie?
Świetnie, teraz chyba powinno być mu jeszcze bardziej głupio. I było. Na tyle, że przez chwilę gotów był nawet zacząć się tłumaczyć ze swojego zapominalstwa, nieszczególnie przejmując się tym, że Pokój Wspólny nie był do tego najlepszym miejscem. Na szczęście jednak zamiast jakichkolwiek tłumaczeń, postanowił podchwycić temat ich ostatniego, pożegnalnego żartu.
To przynajmniej było dużo wygodniejsze rozwiązanie.
- Zawsze mam jakieś pomysły. Chociaż w tym przypadku liczyłem na to, że uda się wspólnie przedyskutować możliwe opcje - wrócił wprawdzie do pogodnego tonu, jednak gdzieś spomiędzy wierszy tej wypowiedzi dało się chyba wyczytać, że niespecjalnie podobało mu się to, że w ostatnim czasie najwyraźniej cała ich czwórka nie miała czasu na to, żeby omówić tak istotne sprawy.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Wrz 25, 2016 11:13 am
- Serio? Wcale nie miałem takiego zamiaru - odpowiedział z figlarnym uśmieszkiem. Lubił profesor McGonagall, ale czasem naprawdę przesadzała z wypowiedziami. Z drugiej strony nie wyobrażał sobie Syriusza z nosem w książkach i na dodatek jako kujona. To do niego nie pasowało zupełnie i dobrze było tak jak do tej pory. Wszystko na właściwym miejscu. W grupie przyjaciół zawsze ktoś musi być najmądrzejszy, ktoś najzabawniejszy i ktoś najprzystojniejszy. Oni idealnie spełniali te funkcje.
- Nie, chodzi o sam fakt, że nie widziałem go od dłuższego czasu. Nie zjawia się w dormitorium, ani nawet na posiłki, co jest zdecydowanie nie w stylu Petera. Ciebie to nie martwi? - zdziwił się Remus. Był przecież tak samo jego przyjacielem i należał do Huncwotów, powinni więc zainteresować się jego zniknięciem. To, że Glizdogon nie pojawiał się w porach jedzenia było naprawdę dziwne. Pal licho to, że nie powtarzał materiałów, nie to teraz było najistotniejsze, ale jego tajemnicze zniknięcie.
- Może kiedyś - przytaknął Remus z uśmiechem. Nie mogą przecież pozwolić, by uważana za nawiedzoną Chata, nagle przestała takową być. Od czasu do czasu może przecież tam zajrzeć i przypomnieć o tym ludziom. Na słowa Syriusza, uśmiech nieco mu przygasł. Odchrząknął cicho i machnął ręką. - Tak, ale nie przejmuj się tym. Było, minęło - skwitował krótko jego wypowiedź.
W dalszym ciągu czuł lekki zawód, że zostawili go samego, ale postanowił o tym milczeć. Z pewnością mieli ważniejsze sprawy niż wałęsanie się z wilkołakiem po lesie. Przecież nic się nie stało. Zabezpieczył się przed ewentualnym wydostaniem się na zewnątrz, nim nastąpiła przemiana. Wszystko skończyło się dobrze, nie licząc rozciętego policzka. Nie warto o tym więcej wspominać.
- Też mam jeden - powiedział tajemniczo. - Ostatnio sporo czasu o tym myślałem i... coś wymyśliłem - dodał poprawiając się na kanapie. Przeczesał włosy. To wcale nie było tak, że nie miał zabawnych pomysłów, owszem, miał. I dość często dzielił się nimi z przyjaciółmi. Nie był jednak pewien, że tym razem jego pożegnalny pomysł się im spodoba.
Nagle coś mu się przypomniało, coś co musiał pilnie zrobić w tej chwili. Nie liczyło się nawet to, że dawno z Syriuszem nie gadał, to mimo to, musiał go teraz tu zostawić.
- Zobaczymy się później, ok? Muszę coś sprawdzić... coś zrobić - rzekł do niego. Zerwał się z miejsca, pozbierał notatki na jedną kupkę i położył na stoliku, po czym opuścił salon Gryfonów.

[z/t Remus]
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach