- Ciril Hootcher
Re: Pokój Wspólny
Pon Sty 12, 2015 10:05 pm
Pożądanie czegoś, co można nazwać przygodą, nie jest niczym więcej, jak poszukiwaniem drzewa w lesie. Do prawdy, można wziąć sobie to pierwsze lepsze, napotkane gdzieś u skraju, przy samej ścieżce… Ale po co komu mikre i karłowate? No chyba, że robi małe ognisko i nie potrzebuje się za bardzo ogrzać. Tak właśnie jest też z przeżywaniem. Całe nasze życie to jedna wielka przygoda, która bądź co bądź, skończy się jednym i tym samym. Każdemu los przypisał miejsce na cmentarzu, musi nadejść tylko odpowiednia pora. Dlatego czemu nie być samolubnym? Dla kogo mamy się starać, jak nie dla samych siebie? Przeżywajmy swoje życia tak, jak tylko to sobie wymarzymy. Czasami popełniając błędy, odczuwając zwątpienia, upadki, ale i wielkie nadzieje. Po co starać się być dla każdego dobrym, gdy tak trudno jest o odwzajemnieniem tego? Wiele pytań, na które odpowiedzi nie zna nikt. Taki jest właśnie los, coś co kieruje naszym żywotek tak bardzo, że jesteśmy jedynie lalkami na bardzo silnych sznurkach. Ponówmy więc pytanie. Dlaczego egoizm jest tak bardzo źle odbierany? Spoglądając na taką osobę, powinno się czuć, że wszystko co robi, to próby przeżycia swojego życia z całych sił. I tego właśnie trzymał się Ciril.
Uśmiechnął się przebiegle, gdy Runa wyjęła swoją różdżkę i położyła ją obok tej, którą uprzednio wyciągnął młody czarodziej. Dla niego było to jak oświadczenie woli. - Tak, składam broń, jestem gotowy na wszystko. Może dla niektórych znaczyłoby to nie wiele, ale dla niego było to sygnałem, że rozmowa może potoczyć się w bardzo ciekawych kierunkach. Czyżby jedną z nieoświetlonych dotąd ścieżek, była ta prowadząca do tego miejsca i tej sytuacji? Czy to właśnie los wymyślił mu kolejne ekscytujące zajęcie? Igranie z prawdą to zadanie trudne, a to stało się teraz jakby celem.
- Wystarczy mi, że się nie nudzę. Wspaniale byłoby, gdyby ta przygoda odwiodła mnie od myśli… O domu i o tym, co tracę będąc tutaj… - odpowiedział marszcząc brwi. Robił tak często, gdy złościł się na swoją dotychczasową sytuację. To oznaczało, że myśli o tym, co w mugolskim świecie.
Nachylił się nieco do przodu, starając się przyjrzeć bliżej dziewczynie, która siedziała naprzeciwko. Wyglądała bardzo wyraziście, jej charakter widoczny był w rysach twarzy, styl wypowiedzi w płynności ruchów, każda emocja w oczach. Mógł to przyznać. Dane mu było rozmawiać z niezwykle osobliwą osóbką. Czy jednak była ona na tyle szalona, aby chcieć bliżej poznać Dziedzica Szczęścia? Dajmy jej na to czas. Niech sama zdecyduje, gdy nadejdzie na to odpowiednia pora.
- Zaiste Hogwart to miejsce osobliwe, ale czy po sześciu latach nie zdaje ci się, że te wszystkie tajemnice to kłamstwo, albo czcze bajeczki?- zapytał kierując wzrok na ogień, który miejsce miał w kominku.
Gdyby ona go znała…
- Nie jestem zwyczajny, jak oni. Nie bawi mnie ich zachowanie, nie staram się im dorównywać. Oni nie są odpowiednim obiektem do brania przykładu. - odpowiedział po chwili ciszy, która na dwa uderzenia serca zabrała go do świata, gdzie mógł przemyśleć swoje poczynania. Czy robi dobrze rozmawiając z Runą Gustavsson?
Los jedynie zna odpowiedź na to pytanie…
Uśmiechnął się przebiegle, gdy Runa wyjęła swoją różdżkę i położyła ją obok tej, którą uprzednio wyciągnął młody czarodziej. Dla niego było to jak oświadczenie woli. - Tak, składam broń, jestem gotowy na wszystko. Może dla niektórych znaczyłoby to nie wiele, ale dla niego było to sygnałem, że rozmowa może potoczyć się w bardzo ciekawych kierunkach. Czyżby jedną z nieoświetlonych dotąd ścieżek, była ta prowadząca do tego miejsca i tej sytuacji? Czy to właśnie los wymyślił mu kolejne ekscytujące zajęcie? Igranie z prawdą to zadanie trudne, a to stało się teraz jakby celem.
- Wystarczy mi, że się nie nudzę. Wspaniale byłoby, gdyby ta przygoda odwiodła mnie od myśli… O domu i o tym, co tracę będąc tutaj… - odpowiedział marszcząc brwi. Robił tak często, gdy złościł się na swoją dotychczasową sytuację. To oznaczało, że myśli o tym, co w mugolskim świecie.
Nachylił się nieco do przodu, starając się przyjrzeć bliżej dziewczynie, która siedziała naprzeciwko. Wyglądała bardzo wyraziście, jej charakter widoczny był w rysach twarzy, styl wypowiedzi w płynności ruchów, każda emocja w oczach. Mógł to przyznać. Dane mu było rozmawiać z niezwykle osobliwą osóbką. Czy jednak była ona na tyle szalona, aby chcieć bliżej poznać Dziedzica Szczęścia? Dajmy jej na to czas. Niech sama zdecyduje, gdy nadejdzie na to odpowiednia pora.
- Zaiste Hogwart to miejsce osobliwe, ale czy po sześciu latach nie zdaje ci się, że te wszystkie tajemnice to kłamstwo, albo czcze bajeczki?- zapytał kierując wzrok na ogień, który miejsce miał w kominku.
Gdyby ona go znała…
- Nie jestem zwyczajny, jak oni. Nie bawi mnie ich zachowanie, nie staram się im dorównywać. Oni nie są odpowiednim obiektem do brania przykładu. - odpowiedział po chwili ciszy, która na dwa uderzenia serca zabrała go do świata, gdzie mógł przemyśleć swoje poczynania. Czy robi dobrze rozmawiając z Runą Gustavsson?
Los jedynie zna odpowiedź na to pytanie…
- Runa Gustavsson
Re: Pokój Wspólny
Wto Sty 13, 2015 6:10 pm
Mówienie o kimś, kto dąży do wyznaczonego sobie celu, samorealizuje się i stara się doskonalić na każdym kroku jako o egoiście, jest co najmniej niewłaściwe. Przecież każdy ma prawo do robienia tego, co mu się żywnie podoba, a czyjekolwiek wtrącanie z pseudomatczynymi pouczeniami o moralności, jest tu zupełnie zbędne. Czy nie można zwyczajnie pozwolić każdemu się realizować? Szukać własnego miejsca i własnego drogi? Przecież zawsze zostaje mieć cień nadziei, że czarna owca wróci do stada. Więc po co ta cała nagonka na pragnących przygody marzycieli? Poza tym, jak bardzo nudny stałby się świat, gdyby wszyscy troszczyli się wzajemnie o siebie? Ktoś musi być altruistą, by ten drugi mógł działać tylko na własne konto. Przecież i tak wszyscy umrzemy, więc czemu nie robić teraz tego, czego chcemy naprawdę?
Taką osobą była Runa. Robiła to, na co miała ochotę (w granicach rozsądku, oczywiście) i nie znała uczucia zawstydzenia czy zakłopotania. Parła naprzód, przechodząc przez wszystkie pułapki zastawione dla niej przez los. Szła przez życie sama, nawet nie myślą o tym, czy chciałaby mieć kogokolwiek przy sobie. Nie czuła najmniejszej potrzeby posiadania kompana. Nie wiedziała nawet, czym tak właściwie jest przyjaźń. Wiec gdy pytała "Czy to twój sojusznik?" spotykała się jedynie ze zdumieniem i niezrozumieniem. Kto by pomyślał, żeby więzy z ludźmi dzielić na te sojusznicze, wrogie i neutralne? Ale tylko tak umiała. Nie nauczyła się inaczej.
Kładąc własną różdżkę obok różdżki chłopaka i podchwytując jego spojrzenie poczuła się, jakby właśnie zawierała taki sojusz. Może faktycznie to los chciał, żeby się spotkali? Przecież ze schodów dormitorium równie dobrze mógł zejść jakikolwiek inny Gryfon, na którego Runa nawet by nie zerknęła. A sam Ciril mógł zwyczajnie minąć ją i wyjść przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Jednakże tak się nie stało i teraz siedzą tu, na starej kanapie, na przeciwko siebie i wymieniają pojedyncze zdania, choć w ich głowach kłębi się cała masa myśli.
-W domu czeka Cię więcej niż tutaj?-zapytała. Właściwie nie wiedziała niczego o nim, więc nie mogłaby przypuszczać, skąd chłopak pochodzi i jak wygląda jego życie poza Hogwartem.
Gdy Ciril przysunął się bliżej i zaczął studiować jej twarz, ona zmarszczyła brwi i spojrzała na niego pytająco, przekręcając głową jak sowa. Doprawdy, aż dziwne, ze jej uszy i głowa nie potrafią obracać się tak, jak u tych ptaków.
Sama postanowiła się przyjrzeć chłopakowi. Jego złote loki i rysy twarzy nie zdradzały, jak wiele myśli może nim targać i jak niespokojna dusza w nim drzemie. Był przystojny, ale nie to teraz przyciągnęło jej uwagę. Po zlustrowaniu całej twarzy młodego czarodzieje, skupiła się na jego oczach. Biła z nich niezwykła mądrość i chęć ucieczki. Wydawały się wyrażać tak wiele na raz, jakby za chwilę miały eksplodować. Jednakże dziewczyna znalazła w nich coś pokrewnego. Coś jak iskierkę zrozumienia. Zdecydowała się dociec choć części tego, co kryje w sobie chłopak.
-Ba, jestem tego pewna! Jeżeli komuś wystarcza Zakazany Las i Pokój Życzeń, to proszę bardzo. Dla mnie to za mało.-powiedziała. Oczywiście, na co dzień dobrze jej było w zamku, jednak nie przypuszczała, ze to tutaj spotkają ją największe przygody.
-Gdybyś był taki jak oni, nie siedziałabym tu teraz z Tobą i nie czuła się swobodnie rozmawiając.-stwierdziła hardo. Taka z reszta była prawda, czuła się niemal normalnie siedząc na kanapie i ot tak rozmawiając z kimś, kogo nazywałaby "kolegą z rocznika". Nazywałaby, gdyby była kimś innym niż Runa. -Poza tym, czy nie uważasz, że lepiej pozostając sobą, zamiast brać przykład z kogokolwiek?-zapytała patrząc na niego.
Taką osobą była Runa. Robiła to, na co miała ochotę (w granicach rozsądku, oczywiście) i nie znała uczucia zawstydzenia czy zakłopotania. Parła naprzód, przechodząc przez wszystkie pułapki zastawione dla niej przez los. Szła przez życie sama, nawet nie myślą o tym, czy chciałaby mieć kogokolwiek przy sobie. Nie czuła najmniejszej potrzeby posiadania kompana. Nie wiedziała nawet, czym tak właściwie jest przyjaźń. Wiec gdy pytała "Czy to twój sojusznik?" spotykała się jedynie ze zdumieniem i niezrozumieniem. Kto by pomyślał, żeby więzy z ludźmi dzielić na te sojusznicze, wrogie i neutralne? Ale tylko tak umiała. Nie nauczyła się inaczej.
Kładąc własną różdżkę obok różdżki chłopaka i podchwytując jego spojrzenie poczuła się, jakby właśnie zawierała taki sojusz. Może faktycznie to los chciał, żeby się spotkali? Przecież ze schodów dormitorium równie dobrze mógł zejść jakikolwiek inny Gryfon, na którego Runa nawet by nie zerknęła. A sam Ciril mógł zwyczajnie minąć ją i wyjść przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Jednakże tak się nie stało i teraz siedzą tu, na starej kanapie, na przeciwko siebie i wymieniają pojedyncze zdania, choć w ich głowach kłębi się cała masa myśli.
-W domu czeka Cię więcej niż tutaj?-zapytała. Właściwie nie wiedziała niczego o nim, więc nie mogłaby przypuszczać, skąd chłopak pochodzi i jak wygląda jego życie poza Hogwartem.
Gdy Ciril przysunął się bliżej i zaczął studiować jej twarz, ona zmarszczyła brwi i spojrzała na niego pytająco, przekręcając głową jak sowa. Doprawdy, aż dziwne, ze jej uszy i głowa nie potrafią obracać się tak, jak u tych ptaków.
Sama postanowiła się przyjrzeć chłopakowi. Jego złote loki i rysy twarzy nie zdradzały, jak wiele myśli może nim targać i jak niespokojna dusza w nim drzemie. Był przystojny, ale nie to teraz przyciągnęło jej uwagę. Po zlustrowaniu całej twarzy młodego czarodzieje, skupiła się na jego oczach. Biła z nich niezwykła mądrość i chęć ucieczki. Wydawały się wyrażać tak wiele na raz, jakby za chwilę miały eksplodować. Jednakże dziewczyna znalazła w nich coś pokrewnego. Coś jak iskierkę zrozumienia. Zdecydowała się dociec choć części tego, co kryje w sobie chłopak.
-Ba, jestem tego pewna! Jeżeli komuś wystarcza Zakazany Las i Pokój Życzeń, to proszę bardzo. Dla mnie to za mało.-powiedziała. Oczywiście, na co dzień dobrze jej było w zamku, jednak nie przypuszczała, ze to tutaj spotkają ją największe przygody.
-Gdybyś był taki jak oni, nie siedziałabym tu teraz z Tobą i nie czuła się swobodnie rozmawiając.-stwierdziła hardo. Taka z reszta była prawda, czuła się niemal normalnie siedząc na kanapie i ot tak rozmawiając z kimś, kogo nazywałaby "kolegą z rocznika". Nazywałaby, gdyby była kimś innym niż Runa. -Poza tym, czy nie uważasz, że lepiej pozostając sobą, zamiast brać przykład z kogokolwiek?-zapytała patrząc na niego.
- Ciril Hootcher
Re: Pokój Wspólny
Sro Sty 14, 2015 1:48 pm
Czym byłby żywot ludzki, gdyby odmówić mu odczuwania przyjemności? Inteligencja i właśnie czerpanie tego, co najlepsze odróżnia nas od innych zwierząt, którym na tym ziemskim padoku przyszło wspólnie z nami egzystować. Gdyby nie to, co odróżniałoby nas od innej człekokształtnej istowy? Ha… Nic… No może poza tym, że my potrafimy używać magii. Do tego trzeba być osobą wyjątkową. W sumie… Co może oznaczać słowo „wyjątkowość”? Śmieszne, ale tak naprawdę każde z nas ma odmienne o tym zdanie i tak zapewne pozostanie do końca naszych dni. Wszyscy postrzegamy w zupełnie inny spodób, a tak bardzo staramy się, aby nasze myśli weszły na ten sam tor. Potrzebujemy tego, a zarazem nie rozumiemy, że taki proces w ogóle zachodzi.
Wyprostował nogi i oparł się wygodnie o róg kanapy. Odchylił głowę do góry i spojrzał w sufit z uśmiechem na ustach. Białe zęby zabłyszczały w blasku świec, gdy kosmyk kręconych włosów opadł mu na czoło przysłaniając widok. Dmuchnął w niego, jednak był za ciężki, ponieważ nie zrobił tego, co chciał Ciril.
- W domu czeka mnie obiat mojej mamy i kilku przyjaciół, którzy myślą, że jestem w szkole z internatem…- odpowiedział nabierając powietrza. Spojrzał z powrotem na rudowłosą. Żeby ona wiedziała, jak bardzo tych obiadów i głupich przyjaciół brakuje mu w Hogwarcie. Bardzo często są głównymi aktorami jego snów, to ich widzi na jawie, gdy smuci się samotny.
- Bardzo cieszę się, że zainteresowałaś się moją osobą, Runo… Ja także uważam cię za bardzo ciekawą…- na jego ustach zagościł już nieco mniejszy uśmiech.
- Nigdy nie brałem z nikogo przykładu. Uważam, że każde z nas powinno same znaleźć sobie drogę…- głupcy. Nikt nie byłby w stanie na tyle zaimponować Hootcherowi, aby zechciał brać z niego przykład.
- A czy ty… Masz jakieś marzenia?- zapytał wpatrując się w cień , jaki rzucała Runa. W świetle świec wyglądała zupełnie inaczej. Z tajemniczością jej do twarzy.
Wyprostował nogi i oparł się wygodnie o róg kanapy. Odchylił głowę do góry i spojrzał w sufit z uśmiechem na ustach. Białe zęby zabłyszczały w blasku świec, gdy kosmyk kręconych włosów opadł mu na czoło przysłaniając widok. Dmuchnął w niego, jednak był za ciężki, ponieważ nie zrobił tego, co chciał Ciril.
- W domu czeka mnie obiat mojej mamy i kilku przyjaciół, którzy myślą, że jestem w szkole z internatem…- odpowiedział nabierając powietrza. Spojrzał z powrotem na rudowłosą. Żeby ona wiedziała, jak bardzo tych obiadów i głupich przyjaciół brakuje mu w Hogwarcie. Bardzo często są głównymi aktorami jego snów, to ich widzi na jawie, gdy smuci się samotny.
- Bardzo cieszę się, że zainteresowałaś się moją osobą, Runo… Ja także uważam cię za bardzo ciekawą…- na jego ustach zagościł już nieco mniejszy uśmiech.
- Nigdy nie brałem z nikogo przykładu. Uważam, że każde z nas powinno same znaleźć sobie drogę…- głupcy. Nikt nie byłby w stanie na tyle zaimponować Hootcherowi, aby zechciał brać z niego przykład.
- A czy ty… Masz jakieś marzenia?- zapytał wpatrując się w cień , jaki rzucała Runa. W świetle świec wyglądała zupełnie inaczej. Z tajemniczością jej do twarzy.
- Runa Gustavsson
Re: Pokój Wspólny
Pią Sty 16, 2015 4:52 pm
Jak się okazuje, wszyscy mają własne spojrzenie na wyjątkowość i niezwykłość. Każdy mówi sam o sobie "jestem jedyny w swoim rodzaju, jestem indywidualny". Więc czym tak na prawdę jest ta wyjątkowość? Przecież zdarzają się jednostki jeszcze bardziej odmienne i odizolowane od ogółu, które myślą "jestem wyjątkowy" tak samo, jak myślą o tym ci, którzy w gruncie rzeczy są tacy sami. Tych pierwszych zwykle nazywa się po prostu dziwakami lub odmieńcami i to chyba na tym polega ta cała różnica. Jednakże zdarzają się osoby, o których nie da się pomyśleć inaczej i nawet ci, którzy starają się być wyjątkowi, dostrzegają tę cechę właśnie w takich typach. A co jeśli dwie "odmienne" postaci spotkają się nagle na jednej drodze? Jak widać, nic porozumienia nawiązuje się między nimi naprawdę szybko.
-Jesteś z mugolskiej rodziny?-zapytała z ciekawością. Naprawdę niczego o nim nie wiedziała, a cóż, po sześciu latach wypadałoby znać choćby jego pochodzenie.-Dom i przyjaciele muszą być dla Ciebie naprawdę ważni.-dodała po chwili, bardziej do siebie niż do niego, w końcu Ciril doskonale o tym wiedział. Jej komentarz był w stylu tych głupich stwierdzeń rzucanych na każdym kroku; "Ścięłaś włosy.", "Masz piegi.", "Jesteś blada.", "Pada.", "Jest ciemno.". Super. Świetnie, drogi rozmówco, że masz oczy z których robisz jakiś pożytek. Jeszcze lepiej że mnie o tym informujesz.
-Dlaczego miałabym się nie zainteresować kimś, kto ma coś do przekazania i jest bardziej interesujący od całego dormitorium Hufflepuffu razem wziętego?-na jego uwagę uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
-W pełni się z Tobą zgadzam. Inaczej świat wypełniłby się kopiami i nikt nie stanowiłby w nim indywidualności. Chociaż już chyba za późno...-z resztą, po co komu autorytet i niedościgniony wzór? Runa starała się żyć tak, by nikt nigdy nie powiedział jej, że zachowaniem kogoś przypomina. Wtedy poczułaby się hmm... trochę mniej Runą. To głupie, ale lubiła mieć poczucie bycia sobą i tego, ze nie zna drugiej takiej.
Marzenie? Dla niej to pojęcie brzmiało trochę jak "przyjaciel". Dziewczyna używała ich zamienników, takich jak "sojusznik" czy "cel", "ideał". Dlatego też to pytanie zbiło ja na chwilę z tropu. Zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w ogień w kominku.
-Hmm... Chciałabym odkryć nowe gatunki magicznych stworzeń, w szczególności smoków.-nasunęło jej na myśl jako pierwsze.-Chcę podróżować, odkrywać, zdobywać wiedzę. Chcę się spełniać.-skończyła, podnosząc głowę i kierując wzrok na oczy Cirila.-A Ty? zmierzasz tylko ku przygodzie?
-Jesteś z mugolskiej rodziny?-zapytała z ciekawością. Naprawdę niczego o nim nie wiedziała, a cóż, po sześciu latach wypadałoby znać choćby jego pochodzenie.-Dom i przyjaciele muszą być dla Ciebie naprawdę ważni.-dodała po chwili, bardziej do siebie niż do niego, w końcu Ciril doskonale o tym wiedział. Jej komentarz był w stylu tych głupich stwierdzeń rzucanych na każdym kroku; "Ścięłaś włosy.", "Masz piegi.", "Jesteś blada.", "Pada.", "Jest ciemno.". Super. Świetnie, drogi rozmówco, że masz oczy z których robisz jakiś pożytek. Jeszcze lepiej że mnie o tym informujesz.
-Dlaczego miałabym się nie zainteresować kimś, kto ma coś do przekazania i jest bardziej interesujący od całego dormitorium Hufflepuffu razem wziętego?-na jego uwagę uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
-W pełni się z Tobą zgadzam. Inaczej świat wypełniłby się kopiami i nikt nie stanowiłby w nim indywidualności. Chociaż już chyba za późno...-z resztą, po co komu autorytet i niedościgniony wzór? Runa starała się żyć tak, by nikt nigdy nie powiedział jej, że zachowaniem kogoś przypomina. Wtedy poczułaby się hmm... trochę mniej Runą. To głupie, ale lubiła mieć poczucie bycia sobą i tego, ze nie zna drugiej takiej.
Marzenie? Dla niej to pojęcie brzmiało trochę jak "przyjaciel". Dziewczyna używała ich zamienników, takich jak "sojusznik" czy "cel", "ideał". Dlatego też to pytanie zbiło ja na chwilę z tropu. Zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w ogień w kominku.
-Hmm... Chciałabym odkryć nowe gatunki magicznych stworzeń, w szczególności smoków.-nasunęło jej na myśl jako pierwsze.-Chcę podróżować, odkrywać, zdobywać wiedzę. Chcę się spełniać.-skończyła, podnosząc głowę i kierując wzrok na oczy Cirila.-A Ty? zmierzasz tylko ku przygodzie?
- Ciril Hootcher
Re: Pokój Wspólny
Wto Sty 20, 2015 8:47 am
//PRZEPRASZAM//
A jakie znaczenie miało, czy pochodził z mugolskiej rodziny? W sumie prawie żadne, ale praktycznie sprawa czystości krwi, w tym świecie, to jeden z głównych tematów rozmów. Zabawne, jak wszyscy starają się zachować płynność łączenia się w pary ludzi o krwi w pełni czarodziejskiej. Zabawne jest, że wraca się do praktyk rodem ze średniowiecza, aby tylko nie stracić poważania i odrobiny mocy magicznej. Kto jednak mówił, że mugol może być gorszym czarodziejem, w żadnym wypadku nie jest to ze sobą połączone. On jednak pochodził z rodziny półmagicznej. Matka pochodzi z rodziny o korzeniach magicznych, a ojciec był zwykłym jugolem, który pewnego dnia dostał list z Hogwartu. Tam właśnie się poznali. Po zakończeniu szkoły, starali się wieść w pełni normalne, ludzkie Zycie, bez zbędnego interesowania się światem magicznym. Bali się oni o przyszłość syna, który pewnie stałby się obiektem drwin w tamtym świecie. Ojciec przeżył swoje i chciał zaoszczędzić cierpienia potomkowi. List ze szkoły magii zrobił jednak swoje, i tak oto Poszukiwacz Przygód, Dziedzic Szczęścia, siedział właśnie naprzeciwko rudowłosej.
- Jestem półkrwi. - odpowiedział krótko, jakoby nie widząc sensu rozwodzenia się nad tym tematem. Dla niego nie miało to żadnego znaczenia, dlatego też nigdy nie obchodziło go, jaka krew płynie w ludziach mijanych na korytarzach szkoły.
- Dawkuj słowa, bo jeszcze się zawstydzę, Runo…- uśmiechnął się złowieszczo, zaczynając się nieco gramolić na kanapie. Pozycja zaczynała być niewygodna, ale rozmowa rekompensowała wszystko.
Gdy zaczęła mówić mu o swoich celach i marzeniach, począł zastanawiać się nad swoją przyszłością. Nie planował niczego, póki nie spotkał Neve, aktualnie jedynym jego celem jest… Nie wie.
- Masz bardzo ciekawą wizję swojej przyszłości. Gdy zastanawiam się dłużej nad swoją, widzę siebie jedynie jako Nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, jak na razie było to moje jedyne marzenie…. Teraz jednak odchodzi to na dalszy plan. Niestety, albo stety czuję, że nad moją głową zbierają się ciemne chmury…. Możliwe, że niedługo przygoda pociągnie mnie za daleko, a słyszeć ci o mnie przyjdzie niekoniecznie w dobrym świetle…- sam nie wiedział czemu o tym powiedział. A jak się go przestraszy? Zechce zawrócić? Przepowie dalej? Miał nadzieję, że broń złożona na kanapie oznaczała otwartość rozmowy i dyskrecję….
- Mam nadzieję, że nasza rozmowa, zostanie tylko między nami. Spotkajmy się kiedyś, miło misię z tobą rozmawiało.- powiedział wstając. Ostatni raz spojrzał w oczy dziewczyny i pochwycił swoją różdżkę, aby zaraz ruszyć ku wyjściu z dormitorium.
/zt
A jakie znaczenie miało, czy pochodził z mugolskiej rodziny? W sumie prawie żadne, ale praktycznie sprawa czystości krwi, w tym świecie, to jeden z głównych tematów rozmów. Zabawne, jak wszyscy starają się zachować płynność łączenia się w pary ludzi o krwi w pełni czarodziejskiej. Zabawne jest, że wraca się do praktyk rodem ze średniowiecza, aby tylko nie stracić poważania i odrobiny mocy magicznej. Kto jednak mówił, że mugol może być gorszym czarodziejem, w żadnym wypadku nie jest to ze sobą połączone. On jednak pochodził z rodziny półmagicznej. Matka pochodzi z rodziny o korzeniach magicznych, a ojciec był zwykłym jugolem, który pewnego dnia dostał list z Hogwartu. Tam właśnie się poznali. Po zakończeniu szkoły, starali się wieść w pełni normalne, ludzkie Zycie, bez zbędnego interesowania się światem magicznym. Bali się oni o przyszłość syna, który pewnie stałby się obiektem drwin w tamtym świecie. Ojciec przeżył swoje i chciał zaoszczędzić cierpienia potomkowi. List ze szkoły magii zrobił jednak swoje, i tak oto Poszukiwacz Przygód, Dziedzic Szczęścia, siedział właśnie naprzeciwko rudowłosej.
- Jestem półkrwi. - odpowiedział krótko, jakoby nie widząc sensu rozwodzenia się nad tym tematem. Dla niego nie miało to żadnego znaczenia, dlatego też nigdy nie obchodziło go, jaka krew płynie w ludziach mijanych na korytarzach szkoły.
- Dawkuj słowa, bo jeszcze się zawstydzę, Runo…- uśmiechnął się złowieszczo, zaczynając się nieco gramolić na kanapie. Pozycja zaczynała być niewygodna, ale rozmowa rekompensowała wszystko.
Gdy zaczęła mówić mu o swoich celach i marzeniach, począł zastanawiać się nad swoją przyszłością. Nie planował niczego, póki nie spotkał Neve, aktualnie jedynym jego celem jest… Nie wie.
- Masz bardzo ciekawą wizję swojej przyszłości. Gdy zastanawiam się dłużej nad swoją, widzę siebie jedynie jako Nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, jak na razie było to moje jedyne marzenie…. Teraz jednak odchodzi to na dalszy plan. Niestety, albo stety czuję, że nad moją głową zbierają się ciemne chmury…. Możliwe, że niedługo przygoda pociągnie mnie za daleko, a słyszeć ci o mnie przyjdzie niekoniecznie w dobrym świetle…- sam nie wiedział czemu o tym powiedział. A jak się go przestraszy? Zechce zawrócić? Przepowie dalej? Miał nadzieję, że broń złożona na kanapie oznaczała otwartość rozmowy i dyskrecję….
- Mam nadzieję, że nasza rozmowa, zostanie tylko między nami. Spotkajmy się kiedyś, miło misię z tobą rozmawiało.- powiedział wstając. Ostatni raz spojrzał w oczy dziewczyny i pochwycił swoją różdżkę, aby zaraz ruszyć ku wyjściu z dormitorium.
/zt
- Alexandra Grace
Re: Pokój Wspólny
Sob Kwi 11, 2015 1:51 pm
Wszyscy patrzyli na nią jak na zbrodniarza albo sobie to uroiła. Wiedziała jednak, że są wkurzeni. Tyle punktów stracili przez czyjąś głupotę, nie można się dziwić. Nie mówili o tym głośno chyba tylko dlatego, że poważniejszą sprawą był fakt, iż tam zginęli uczniowie. Tak więc przy wymiarze tej tragedii punkty nie były najważniejsze. Co nie zmienia faktu, że w uczniowskim życiu liczyły się chociaż dla niektórych. Ci właśnie mierzyli Alexandre wzrokiem, który ciężko opisać. Po prostu wyrzucali na nią cały swój żal niewerbalnie. Chociaż... może to tylko dzieje się w jej głowie? Od kiedy wyszła ze Skrzydła Szpitalnego można powiedzieć, że fiksuje. Nie żeby ktoś się tym przejmowała lub zauważył. Grace po prostu uważała na wszystko. Dalej uśmiechała się do wszystkich, aby przypadkiem nie zwrócili uwagę na jej zmianę. Nie rozmawiała tylko za dużo. Ciche dni, które oznaczały tyle, że nie jest dobrze. Starała się o tym nie myśleć. W dzień przesiadywała sobie właśnie w Pokoju Wspólnym i wpatrywała przed siebie, czytała. Kompletnie bezmyślnie. Rozważania nie są jednak pożądane, gdy człowiek próbuje sobie wypocząć. Jej formą obrony przed światem było wycofanie się. Tylko i to niczego nie ułatwiało. Co chwile patrzyła na uczniów i myślała, czy oni tak jak teraz już niektórzy z nich będą zabijać z przyjemnością. Czy będą zabijać dla samego faktu, czy będą mordercami...
Nie chciała patrzeć na to, jak sami siebie niszczą. Nie miała zamiaru im ufać. Nie planowała widzieć jak ktoś sam pozbywa się człowieczeństwa, popada w depresje, smutek, zło. Czy prosiła o tak wiele - jedna osoba na świecie, która jest dobra? Jak widać tak.
Dobrzy ludzie umarli dawno temu. Co za szkoda.
Koniec końców była samotna, smutna, zmęczona i zła. Idealnie prawda? A na zewnątrz dziewczyna, jak każda inna. Do tego w pakiecie z całą listą ludzi, którzy udusiliby ją, jeśli mieliby okazję. Wybitny rok. Po pięciu latach w zamku okazuje się, że każdy kolejny może być tylko gorszy. Pozostawała jednak nadzieja. W sumie to zdychająca, ale lepsza taka niż żadna. Może to wystarczy? A może nie? Kto to tam wie...
Na pewno nie ta, która siedzi w pomieszczeniu, gdzie cholernie dużo ludzi przełazi codziennie, a ona nawet nie zamienia z nimi słowa.
Bo wymyśliła sobie, że oni już wszystko wiedzą. A przecież chwilowo nie mieli pojęcia o niczym.
Ale jej mózg twierdził inaczej. Bo przecież normalnienie idzie jej w tempie ślimaka.
Nie chciała patrzeć na to, jak sami siebie niszczą. Nie miała zamiaru im ufać. Nie planowała widzieć jak ktoś sam pozbywa się człowieczeństwa, popada w depresje, smutek, zło. Czy prosiła o tak wiele - jedna osoba na świecie, która jest dobra? Jak widać tak.
Dobrzy ludzie umarli dawno temu. Co za szkoda.
Koniec końców była samotna, smutna, zmęczona i zła. Idealnie prawda? A na zewnątrz dziewczyna, jak każda inna. Do tego w pakiecie z całą listą ludzi, którzy udusiliby ją, jeśli mieliby okazję. Wybitny rok. Po pięciu latach w zamku okazuje się, że każdy kolejny może być tylko gorszy. Pozostawała jednak nadzieja. W sumie to zdychająca, ale lepsza taka niż żadna. Może to wystarczy? A może nie? Kto to tam wie...
Na pewno nie ta, która siedzi w pomieszczeniu, gdzie cholernie dużo ludzi przełazi codziennie, a ona nawet nie zamienia z nimi słowa.
Bo wymyśliła sobie, że oni już wszystko wiedzą. A przecież chwilowo nie mieli pojęcia o niczym.
Ale jej mózg twierdził inaczej. Bo przecież normalnienie idzie jej w tempie ślimaka.
- Syriusz Black
Re: Pokój Wspólny
Nie Kwi 12, 2015 5:53 pm
To, co działo się ostatnimi czasy w Hogwarcie było dość... dziwne. A mówili, że Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce. Atmosfera zrobiła się nawet nieznośna, bo wszyscy o tym gadali. Sporo osób zginęło w tej, hm, walce... Idioci. Nastolatkowie, myślący, że pozjadali wszystkie rozumy. Żałosne. Jak można takie rzeczy wywoływać w szkole? Jak czują się tacy dorośli to niech opuszczą jej mury i tam załatwiają swoje dorosłe porachunki. Jak można było doprowadzić do takiej jatki? Niby jakie zatargi mogli mieć ze sobą? No, nieważne. Nie chciało mu się tracić czasu na rozmyślania o tym wszystkim.
Wracał właśnie z ostatnich zajęć. Wszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie siedziało sporo osób, tak, że nie dało rozróżnić się poszczególnych rozmów. Stanął w wejściu i prześlizgiwał wzrokiem po twarzach kolejnych Gryfonów, szukając któregoś z Huncwotów lub innych znajomych. W końcu zatrzymał się na Alex. Zmarszczył brwi. Siedziała sama, ze wzrokiem wbitym gdzieś w dal. Przekrzywił głowę. Zdaje się, że od kilku dni taka była. I zdaje się również, że ona uczestniczyła w tych wydarzeniach, za które Gryffindor stracił sporo punktów i co wiele osób wytykało ich uczestnikom. Może dlatego snuje się jak zjawa do nikogo się nie odzywając? Miał dośc tej ponurej atmosfery, która kojarzyła mu się z jakimś przyjęciem z okazji rocznicy śmierci. Makabryczna wizja, ale taka przyszła mu do głowy.
- Cześć - powiedział w stronę dziewczyny, podchodząc do niej i siadając w fotelu obok. Machnął jej tuż przed twarzą. - Halo, ziemia do Alex. Co tak siedzisz, jakbyś zjadła coś zatrutego i miała za chwilę wyzionąc ducha? - zapytał, odchylając się w tył i łącząc ze sobą koniuszki palców obu dłoni.
Wracał właśnie z ostatnich zajęć. Wszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie siedziało sporo osób, tak, że nie dało rozróżnić się poszczególnych rozmów. Stanął w wejściu i prześlizgiwał wzrokiem po twarzach kolejnych Gryfonów, szukając któregoś z Huncwotów lub innych znajomych. W końcu zatrzymał się na Alex. Zmarszczył brwi. Siedziała sama, ze wzrokiem wbitym gdzieś w dal. Przekrzywił głowę. Zdaje się, że od kilku dni taka była. I zdaje się również, że ona uczestniczyła w tych wydarzeniach, za które Gryffindor stracił sporo punktów i co wiele osób wytykało ich uczestnikom. Może dlatego snuje się jak zjawa do nikogo się nie odzywając? Miał dośc tej ponurej atmosfery, która kojarzyła mu się z jakimś przyjęciem z okazji rocznicy śmierci. Makabryczna wizja, ale taka przyszła mu do głowy.
- Cześć - powiedział w stronę dziewczyny, podchodząc do niej i siadając w fotelu obok. Machnął jej tuż przed twarzą. - Halo, ziemia do Alex. Co tak siedzisz, jakbyś zjadła coś zatrutego i miała za chwilę wyzionąc ducha? - zapytał, odchylając się w tył i łącząc ze sobą koniuszki palców obu dłoni.
- Alexandra Grace
Re: Pokój Wspólny
Nie Kwi 12, 2015 8:07 pm
Makabryczna wizja, była prawdziwa. Tylko skąd u licha on miałby o tym wiedzieć? Chwilowo jeszcze sprawa była cicha. Burza dopiero nadchodzi. A jak przyjdzie to wszyscy będą mieli jedną wielką rocznice śmierci i to sporej ilości trupów. Ktoś stracił znajomego, przyjaciela, kolegę, brata, siostrę, kuzyna... kto tam wie, kogo konkretnie. Nawet jeśli nikt nie był bardzo blisko z kimś zmarłym to nie da się ukryć, że atmosfera będzie zła. Tylko dla niektórych zaczęła taka być już wcześniej. Reszta ma jeszcze trochę czasu, by się radować. Niech korzystają, póki mogą. Ona była zjawą. Od zawsze i pewnie na (prawie) zawsze. Bądź co bądź trochę to się przedłuży. Raz udało się wyjść z jednej boleści to mamy drugą. Rzeczywiście, cholernie bezpiecznie i miło. Nie ukrywajmy - Alexandra dążyła do tego, by było lepiej, pakując się przy tym w spore kłopoty przy okazji i kończąc... źle, ale cały czas tak nie będzie. Kiedyś ból minie. Zostaną tylko blizny na duszy i ciele oraz powracające koszmary. Zaś reszta umrze w wirze czasu. Przyjdzie okrutne zapomnienie i nie będzie się litowało nad nikim. Zmarli nie potrzebują już miłosierdzia, a raczej niewiele mieli w jego kwestii do powiedzenia.
- Poniekąd tak się czuje - odpowiedziała wracając do niejakiego kontaktu z rzeczywistością. Pewnie gdyby jej nie przeszkodzono to posiedziałaby jeszcze chwile, poudawała w miarę żywą i uciekła gdzieś, gdzie nie będzie już aż takiej uwagi zwracała. Pojawił się jednak Syriusz i nie mogła go po prostu zlekceważyć. Ludzie nie zasłużyli na złe traktowanie przez cudze humorki, więc na tyle ile potrafiła (bo zawsze jakoś ma z tym problem) chciała okazać życzliwość i coś, co w jej wykonaniu było jednym zapasem kultury, jaki posiada. Czyli uśmiech i odpowiedź. Lepszy rydz niż nic.
- Za to ty, jak widzę wybitny masz nastrój. Ja obecnie najchętniej albo bym spała albo piła. Obie opcje są głupie - Zasnąć na tyle długo, by ludzie zapomnieli o wszystkim, nie pytali, nie chcieli wiedzieć, słyszeć... Pić tak długo, aż się straci przytomność... Rzeczywiście, plan na miarę dziewczyny, która kiedyś chciała robić coś ważnego. Bywa jednak w ludzkim życiu i tak, że nie mamy ochotę na nic innego, jak odpłynąć. Wtedy przynajmniej nikogo by się nie skrzywdziło ani nie wkurzało swoją osobą. A w obecnym stanie Alex nie lubiła nawet samej siebie. Była cholernie wkurzająca. Smutna i moralizatorska to gówniane połączenie i coś z tym trzeba było zrobić. Tylko niezbyt miała plan jak, skoro wciąż żyła przeszłością wcale nie tak odległą. Stanęła w miejscu i ciężko było się ruszyć.
Może porobienie jakiś zwykłych, codziennych rzeczy? Rozmowa z chłopakiem wcale nie była głupim pomysłem. I nie jest ponurakiem, więc raczej nie zdołuje jej jeszcze jego osoba. Takie oderwanie nie jest bezsensowne. Tylko czy będzie potrafiła? Ach, to już zależy od tego, jak to się wszystko dalej potoczy.
- Poniekąd tak się czuje - odpowiedziała wracając do niejakiego kontaktu z rzeczywistością. Pewnie gdyby jej nie przeszkodzono to posiedziałaby jeszcze chwile, poudawała w miarę żywą i uciekła gdzieś, gdzie nie będzie już aż takiej uwagi zwracała. Pojawił się jednak Syriusz i nie mogła go po prostu zlekceważyć. Ludzie nie zasłużyli na złe traktowanie przez cudze humorki, więc na tyle ile potrafiła (bo zawsze jakoś ma z tym problem) chciała okazać życzliwość i coś, co w jej wykonaniu było jednym zapasem kultury, jaki posiada. Czyli uśmiech i odpowiedź. Lepszy rydz niż nic.
- Za to ty, jak widzę wybitny masz nastrój. Ja obecnie najchętniej albo bym spała albo piła. Obie opcje są głupie - Zasnąć na tyle długo, by ludzie zapomnieli o wszystkim, nie pytali, nie chcieli wiedzieć, słyszeć... Pić tak długo, aż się straci przytomność... Rzeczywiście, plan na miarę dziewczyny, która kiedyś chciała robić coś ważnego. Bywa jednak w ludzkim życiu i tak, że nie mamy ochotę na nic innego, jak odpłynąć. Wtedy przynajmniej nikogo by się nie skrzywdziło ani nie wkurzało swoją osobą. A w obecnym stanie Alex nie lubiła nawet samej siebie. Była cholernie wkurzająca. Smutna i moralizatorska to gówniane połączenie i coś z tym trzeba było zrobić. Tylko niezbyt miała plan jak, skoro wciąż żyła przeszłością wcale nie tak odległą. Stanęła w miejscu i ciężko było się ruszyć.
Może porobienie jakiś zwykłych, codziennych rzeczy? Rozmowa z chłopakiem wcale nie była głupim pomysłem. I nie jest ponurakiem, więc raczej nie zdołuje jej jeszcze jego osoba. Takie oderwanie nie jest bezsensowne. Tylko czy będzie potrafiła? Ach, to już zależy od tego, jak to się wszystko dalej potoczy.
- Syriusz Black
Re: Pokój Wspólny
Wto Kwi 14, 2015 9:31 pm
- W zasadzie to już wyglądasz jak zjawa - powiedział, rozwalając się na fotelu. Ostatnio sporo takich osób można było widywać. W sumie co się dziwić, w końcu wielu z nich mogło kogoś stracić podczas tych wydarzeń na błoniach. Do jego uszu na szczęscie nie dotarły jeszcze żadne pogłoski, które potwierdzałyby, że i on kogoś stracił. Sam nie wiedział, dlaczego nie widział tego wszystkiego. Na pewno Hogwart huczał. Aaach, no tak, zdaje się, że siedział w lochach. Kolejny szlaban. Jednak gdyby nie musiał odwalać kolejnego szlabanu to co by zrobił? Zastanawiał się nad tym potem. Mimo, że temperament miał raczej taki, że ludzie mogliby twierdzić, że rzuciłby się bez wahania w wir walki, nawet nie wiedząc o co chodzi, to jednak on twierdził inaczej. Z chęcią dałby im nauczkę, ale jeżeli już to stojąc gdzieś z boku. Nie narażałby życia dla kilku idiotów, którzy w ten sposób załatwiają swoje wielce ważne porachunki. Najprawdopodobniej jednak w ogóle by się nie mieszał, nie jego problem, zwłaszcza, że w awanturze nie uczestniczył nikt z jego bliskich. Niech się bezmózgi powybijają, selekcja naturalna.
Spojrzał na Alex.
- Czy wybitny? Tego bym nie powiedział, ale, prawda, nie snuje się po korytarzach jak zombie - przytaknął. Nie miał powodu. Ale Gryfonka? Z pewnością, wygląda jakby już nigdy nie mogła być szczęśliwa. To dość przykra wizja.
- Wiesz, spanie to nie taki zły pomysł, choć z tym też nie można przesadzać. Tym bardziej z piciem. Nie wierzę, że ja to mówię, ale trzeba znać umiar - posłał jej lekki uśmiech. - Rzeczywiście więc powinnaś znaleźć jakiś inny sposób na powrót do życia.
No tak, ale co się stało? Syriusz raczej ani nie przebierał w słowach, kiedy chciał to mówił wprost i nie zastanawiał się czy zwykłe pytanie kogoś urazi. W końcu wystarczy, że ktoś powie, że nie chce o tym rozmawiać, prawda? Zawsze się dziwił ludziom, którzy awanturowali się, bo ktoś zadał pytanie, którego "nie wypada" zadawać. Swoją drogą ktoś mógłby pomysleć, że chłopak wykazuje się ignorancją, widząc, że dziewczyna niemal ledwo żyje, a nie zapyta o co chodzi!
- Czy Twój obecny nastrój ma związek z tą walką na błoniach? Powiedz, oczywiście o ile te wspomnienia nie wyzioną z Ciebie ducha zupełnie - zapewnił szybko z nutą żartu. - Wolę z Tobą rozmawiać w postaci materialnej.
Spojrzał na Alex.
- Czy wybitny? Tego bym nie powiedział, ale, prawda, nie snuje się po korytarzach jak zombie - przytaknął. Nie miał powodu. Ale Gryfonka? Z pewnością, wygląda jakby już nigdy nie mogła być szczęśliwa. To dość przykra wizja.
- Wiesz, spanie to nie taki zły pomysł, choć z tym też nie można przesadzać. Tym bardziej z piciem. Nie wierzę, że ja to mówię, ale trzeba znać umiar - posłał jej lekki uśmiech. - Rzeczywiście więc powinnaś znaleźć jakiś inny sposób na powrót do życia.
No tak, ale co się stało? Syriusz raczej ani nie przebierał w słowach, kiedy chciał to mówił wprost i nie zastanawiał się czy zwykłe pytanie kogoś urazi. W końcu wystarczy, że ktoś powie, że nie chce o tym rozmawiać, prawda? Zawsze się dziwił ludziom, którzy awanturowali się, bo ktoś zadał pytanie, którego "nie wypada" zadawać. Swoją drogą ktoś mógłby pomysleć, że chłopak wykazuje się ignorancją, widząc, że dziewczyna niemal ledwo żyje, a nie zapyta o co chodzi!
- Czy Twój obecny nastrój ma związek z tą walką na błoniach? Powiedz, oczywiście o ile te wspomnienia nie wyzioną z Ciebie ducha zupełnie - zapewnił szybko z nutą żartu. - Wolę z Tobą rozmawiać w postaci materialnej.
- Alexandra Grace
Re: Pokój Wspólny
Sro Kwi 15, 2015 2:27 pm
Rzeczywiście - każda dziewczyna chciałaby usłyszeć, że wygląda potwornie. Niech ją zaskoczy ktoś czymś, czego nie wie. Chociaż nie tylko dziewczyny, panowie też raczej nie lubią kręcić się nigdzie ze świadomością, że są jak upiory. Z drugiej zaś strony kto to tam wie, ludzie są pełni swoich chorych dziwactw... A Gryfoni przynajmniej z reguły są prawdomówni, więc lepiej jej było na duszy, gdy miała pewność, że przynajmniej nie udają, iż wszystko jest dobrze. Żyli życiem jakie dostali, a nie bawią się w tworzenie jakiejś pokrywy złożonej z marnych wyobrażeń. Pewnie niektórych właśnie to wkurza w tym domu - ta kompletna bezproblemowość w mówieniu tego, czego inni nie chcą słyszeć. Ona jednak bardzo to lubiła. Może i to w jakiś sposób jest arogancja, czy chamstwo, ale przynajmniej nikt nie bawił się w podchody. Każdy ma przechył w inną stronę, cóż...
- Nie spodziewałabym się, że jedną z mądrych rad usłyszę od osoby, która zdobywa więcej szlabanów przez rok niż pewnie niektóre roczniki przez cały okres nauki. Masz może jakiś super pomysł na "powrót do życia"? - Zmartwychwstanie dla Alex, pomoc potrzebna od zaraz. Czuła się, jakby miała nigdy nie być szczęśliwa. Mimo to wcześniej na wypowiedź Syriusza zaśmiała się. Bo do czego to doszło, że największy łamacz regulaminów zniechęca ją do picia. Świat to jednak jedna wielka niespodzianka. Pytania, które "nie wypadają" to głupota, dobrze że w tym by się raczej zgodzili ze sobą.
- Na błoniach nie... mam taką nadzieję. Jestem na tyle wycofana obecnie, że nawet się nie orientuję. Ale sam fakt również mnie dobija. W sumie to już wszystko. Taki zły czas przyszedł do mnie - Zbyt dużo to mu nie opowiedziała. Sam i tak dowie się faktów już niedługo. A jej odczucia były nieistotne dla świata, więc nie warto ich znać - tak zakładała właśnie.
- Zdecydowanie też wolę żywych ludzi - Materialni, oddychający, bezpieczni. Niby tak niewiele, ale gdyby się głębiej zastanowić to obecnie zaczynał się okres w którym to przywilejem jest życie.
- Nie spodziewałabym się, że jedną z mądrych rad usłyszę od osoby, która zdobywa więcej szlabanów przez rok niż pewnie niektóre roczniki przez cały okres nauki. Masz może jakiś super pomysł na "powrót do życia"? - Zmartwychwstanie dla Alex, pomoc potrzebna od zaraz. Czuła się, jakby miała nigdy nie być szczęśliwa. Mimo to wcześniej na wypowiedź Syriusza zaśmiała się. Bo do czego to doszło, że największy łamacz regulaminów zniechęca ją do picia. Świat to jednak jedna wielka niespodzianka. Pytania, które "nie wypadają" to głupota, dobrze że w tym by się raczej zgodzili ze sobą.
- Na błoniach nie... mam taką nadzieję. Jestem na tyle wycofana obecnie, że nawet się nie orientuję. Ale sam fakt również mnie dobija. W sumie to już wszystko. Taki zły czas przyszedł do mnie - Zbyt dużo to mu nie opowiedziała. Sam i tak dowie się faktów już niedługo. A jej odczucia były nieistotne dla świata, więc nie warto ich znać - tak zakładała właśnie.
- Zdecydowanie też wolę żywych ludzi - Materialni, oddychający, bezpieczni. Niby tak niewiele, ale gdyby się głębiej zastanowić to obecnie zaczynał się okres w którym to przywilejem jest życie.
- Syriusz Black
Re: Pokój Wspólny
Nie Kwi 19, 2015 11:40 am
Syriusz wyszczerzył się, jakby usłyszał najlepszy komplement na świecie. On razem z Potterem uważali bowiem, że taka liczba szlabanów jest dla nich raczej chlubą. Mieliby ich przynajmniej połowę więcej, gdyby nauczyciele dowiedzieli się lub przyłapali ich na wybrykach, które pozostały ich tajemnicą. Pewnie niektóre z nich podejrzewali, ale, że nie złapali ich za rękę... No cóż!
- Dziękuję bardzo, Twoje słowa to dla mnie zaszczyt - skłonił lekko głowę z łobuzerskim uśmiechem. - Tyle, że ja właśnie ten umiar znam. Owszem, naginam go do granic mozliwości i obejmuje on więcej niż większości ludzi, ale jednak... jakiś jest! - zaśmiał się, a potem zastanowił chwilę. - Powrót do życia? Normalnie zaproponowałbym Ci kremowe piwo... - wyszczerzył się do niej - ... ale w tej sytuacji to chyba nieadekwatne. Pomyślę nad tym.
W sumie to nie jego sprawa, ale postanowił sobie, że jakoś poprawi humor Alex. Wysłuchał jej słów i zrobił kwaśną minę. Rzeczywiście, za dużo to się nie dowiedział. No, ale każdy ma swoje problemy. Aż tak miłosiernym samarytaninem to on nie jest, żeby się dopytywać. Nie lubił tego, a poza tym ani nie lubił, ani nie potrafił pocieszać ludzi. Wolał żyć w świecie optymistycznym, ale przecież nie zawsze się da. Czasem przyjdzie kogoś pocieszyć, ale nie był najlepszym powiernikiem. Wolał od razu działać, aby dana osoba zapomniała o swoich zmartwieniach, ale niektórym potrzebna jest długa rozmowa, a Syriusz im dłużej ją prowadził, tym bardziej czuł się dość niekomfortowo.
Nie zamierzał pytać. Jesli będzie chciała to sama mu powie, on wykazał inicjatywę, teraz pora na jej krok, jeśli ma ochotę się wydać. Jeśli nie to...
- Quidditch! - wykrzyknął i spojrzał na Alex. - Wiem, chodź na boisko i wylej emocje tam. Myślę, że w Twojej sytuacji to najlepszy pomysł, nie możesz tu siedzieć i smęcić - stwierdził, wstając i ciągnąć lekko rękę Alex.
- Dziękuję bardzo, Twoje słowa to dla mnie zaszczyt - skłonił lekko głowę z łobuzerskim uśmiechem. - Tyle, że ja właśnie ten umiar znam. Owszem, naginam go do granic mozliwości i obejmuje on więcej niż większości ludzi, ale jednak... jakiś jest! - zaśmiał się, a potem zastanowił chwilę. - Powrót do życia? Normalnie zaproponowałbym Ci kremowe piwo... - wyszczerzył się do niej - ... ale w tej sytuacji to chyba nieadekwatne. Pomyślę nad tym.
W sumie to nie jego sprawa, ale postanowił sobie, że jakoś poprawi humor Alex. Wysłuchał jej słów i zrobił kwaśną minę. Rzeczywiście, za dużo to się nie dowiedział. No, ale każdy ma swoje problemy. Aż tak miłosiernym samarytaninem to on nie jest, żeby się dopytywać. Nie lubił tego, a poza tym ani nie lubił, ani nie potrafił pocieszać ludzi. Wolał żyć w świecie optymistycznym, ale przecież nie zawsze się da. Czasem przyjdzie kogoś pocieszyć, ale nie był najlepszym powiernikiem. Wolał od razu działać, aby dana osoba zapomniała o swoich zmartwieniach, ale niektórym potrzebna jest długa rozmowa, a Syriusz im dłużej ją prowadził, tym bardziej czuł się dość niekomfortowo.
Nie zamierzał pytać. Jesli będzie chciała to sama mu powie, on wykazał inicjatywę, teraz pora na jej krok, jeśli ma ochotę się wydać. Jeśli nie to...
- Quidditch! - wykrzyknął i spojrzał na Alex. - Wiem, chodź na boisko i wylej emocje tam. Myślę, że w Twojej sytuacji to najlepszy pomysł, nie możesz tu siedzieć i smęcić - stwierdził, wstając i ciągnąć lekko rękę Alex.
- Alexandra Grace
Re: Pokój Wspólny
Nie Kwi 19, 2015 1:05 pm
Trzeba mieć w życiu osiągnięcia. Syriusz i James jak widać mieli sporo radości z tego typu "sukcesów". Przechył w żadną stronę nie jest dobry, złoty środek i inne takie głupoty ponoć funkcjonują, ale skoro są szczęśliwi to czemu by im przerywać? Nie wydawało się Alexandrze, żeby jakoś sobie nie radzili z czymś. Wręcz przeciwnie - razem w kłopotach to i razem się z nich wyciągają. Jeśli brało się pod uwagę ilość ich wyczynów i pomyśli jeszcze o tych zatajonych to pewnie gdyby naprawdę wszystkie zebrano to wyszedłby z tego materiał na powieść. Nikt nie wyczynia takich rzeczy. Gryfoni już chyba tak mają, że po prostu są inni i przestrzeganie zasad przychodzi im z ogromnym trudem. Mogliby za motto przyjąć słowa: "Zasady są po to, żeby je łamać".
- Zaskakujesz mnie co raz bardziej - Jak widać wiele rzeczy jeszcze na nią czeka. Może to dobrze? Nie tylko źli ludzie i złe rzeczy nadchodzą. Są jeszcze Ci w stylu Syriusza, którzy są po prostu sobą i idą dalej. Chyba jeszcze nie chciała o tym mówić. To zbyt wcześnie. Działanie, tak. Nie głupi pomysł i może pomóc jej nie myśleć o tym wszystkim. Chociaż na sekundę. Tylko nie tam...
- Pomysł jest naprawdę świetny, ale... nauczyciele pewnie są na błoniach, do tego ze mnie taki Gryfon obecnie, że zwyczajnie się... boję. Wszystko co złego mnie spotkało działo się w Zakazanym Lesie, tak blisko... Mam nadzieję, że nie podzielisz się tą informacją dalej... - Po co mu powiedziała? Ach, no tak - lojalność. Grają w jednej drużynie, są z jednego domu. Nie wypadało go okłamać w takim przypadku. Hogwart to jak dom, tak go traktowała, więc zaprzeczyłaby sobie do końca już. Wystarczająco zawiodła się na sobie, żeby jeszcze dalej w to brnąć. Okłamuje świat już wystarczająco, że sobie radzi.
I jeszcze ktoś ją znowu dotknął. Zamieniało się to w niemałą fobię. Drgnęła tak, jakby dostała ataku.
- Cholera. Przepraszam. To nieważne. Zachowuję się jak ciota. Zapomnij, że coś powiedziałam - Szybko się pozbierała, by nie stawiać chłopaka w sytuacji w której sam przecież nie chciał. Żadnego pocieszania i innych bzdetów. Cały świat nie musi wiedzieć, że jest wrakiem.
- I masz rację. Nie mogę smęcić. To strasznie wkurzające - Głosiki w głowie zmuszają ją do tego. Dalej tego chciały. Dusza chciała się zatracić. Ale nie przy tych wszystkich ludziach. Tym bardziej przy Syriuszu, który okazuje się optymistą. Po co innym psuć humor swoją osobą? W życiu nie mogła na to sobie pozwolić.
- Chciałbyś opowiedzieć mi jakąś swoją przygodę? Tylko zabawną. Jedną z pośród pewnie tysięcy - uśmiechnęła się zachęcająco do niego. Trzeba mózg ukierunkować na pozytywy do czasu, aż siedzi tam. Nikt nic nie wie w końcu. Potem sobie posmęci. Potem... teraz wysłuchała tylko historii, podziękowała za rozmowę i już z lekkim uśmiechem odeszła w swoją stronę.
/zt
- Zaskakujesz mnie co raz bardziej - Jak widać wiele rzeczy jeszcze na nią czeka. Może to dobrze? Nie tylko źli ludzie i złe rzeczy nadchodzą. Są jeszcze Ci w stylu Syriusza, którzy są po prostu sobą i idą dalej. Chyba jeszcze nie chciała o tym mówić. To zbyt wcześnie. Działanie, tak. Nie głupi pomysł i może pomóc jej nie myśleć o tym wszystkim. Chociaż na sekundę. Tylko nie tam...
- Pomysł jest naprawdę świetny, ale... nauczyciele pewnie są na błoniach, do tego ze mnie taki Gryfon obecnie, że zwyczajnie się... boję. Wszystko co złego mnie spotkało działo się w Zakazanym Lesie, tak blisko... Mam nadzieję, że nie podzielisz się tą informacją dalej... - Po co mu powiedziała? Ach, no tak - lojalność. Grają w jednej drużynie, są z jednego domu. Nie wypadało go okłamać w takim przypadku. Hogwart to jak dom, tak go traktowała, więc zaprzeczyłaby sobie do końca już. Wystarczająco zawiodła się na sobie, żeby jeszcze dalej w to brnąć. Okłamuje świat już wystarczająco, że sobie radzi.
I jeszcze ktoś ją znowu dotknął. Zamieniało się to w niemałą fobię. Drgnęła tak, jakby dostała ataku.
- Cholera. Przepraszam. To nieważne. Zachowuję się jak ciota. Zapomnij, że coś powiedziałam - Szybko się pozbierała, by nie stawiać chłopaka w sytuacji w której sam przecież nie chciał. Żadnego pocieszania i innych bzdetów. Cały świat nie musi wiedzieć, że jest wrakiem.
- I masz rację. Nie mogę smęcić. To strasznie wkurzające - Głosiki w głowie zmuszają ją do tego. Dalej tego chciały. Dusza chciała się zatracić. Ale nie przy tych wszystkich ludziach. Tym bardziej przy Syriuszu, który okazuje się optymistą. Po co innym psuć humor swoją osobą? W życiu nie mogła na to sobie pozwolić.
- Chciałbyś opowiedzieć mi jakąś swoją przygodę? Tylko zabawną. Jedną z pośród pewnie tysięcy - uśmiechnęła się zachęcająco do niego. Trzeba mózg ukierunkować na pozytywy do czasu, aż siedzi tam. Nikt nic nie wie w końcu. Potem sobie posmęci. Potem... teraz wysłuchała tylko historii, podziękowała za rozmowę i już z lekkim uśmiechem odeszła w swoją stronę.
/zt
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Pon Gru 07, 2015 12:56 pm
Żeby Slytherin otrzymał remont z jego sprawnych rąk, a Gryffindor tylko patrzył na to z zawiścią? No, nie bądźmy tacy! Irytek spacerowym krokiem przelazł przez ścianę do pokoju wspólnego gryfonów i rozejrzał się krytycznie.
- Jak dla mnie to jest tu trochę zbyt czerwono. Zgodzisz się ze mną, prawda? Megg? - dał jej fory. Nie zniknął i nie spieszył się, tak by potem nie jojczyła mu, że nie miała szans go dogonić. Chciał by sama zrezygnowała, jak zawsze, tak by mógł jej to potem wypominać w nieskończoność. Oczywiście w razie, gdyby faktycznie trzymała się swego postanowienia, to był bardzo chętny do towarzystwa! Nie odwracając się by sprawdzić czy jest za nim, ryzykując mówienie do samego siebie, zastanowił się na głos. - Mają tu strasznie dużo gratów. Przydałoby się zrobić więcej wolnego miejsca. Co brzmi lepiej; wyrzucenie wszystkiego przez okno, czy przybicie do sufitu? - jego spojrzenie zawędrowało na zajęte swymi sprawami obrazy. Nawet w szkole magii i czarodziejstwa używało się czasami gwoździ, a patrząc na ilość malowideł, można było założyć, że starczy ich na większość mebli. Chociaż, rzecz jasna, pozbycie się wszystkiego byłoby szybsze i naprawienie szkód zajęłoby dzieciakom więcej czasu. Poltergeist już wyobrażał sobie jak dzielne dzieci Godryka szukają w przyzamkowym jeziorze swoich kanap i foteli, wyławiają je, suszą i zanoszą na sam szczyt wieży. Ot, takie ćwiczenie na zahartowanie charakteru!
- Jak dla mnie to jest tu trochę zbyt czerwono. Zgodzisz się ze mną, prawda? Megg? - dał jej fory. Nie zniknął i nie spieszył się, tak by potem nie jojczyła mu, że nie miała szans go dogonić. Chciał by sama zrezygnowała, jak zawsze, tak by mógł jej to potem wypominać w nieskończoność. Oczywiście w razie, gdyby faktycznie trzymała się swego postanowienia, to był bardzo chętny do towarzystwa! Nie odwracając się by sprawdzić czy jest za nim, ryzykując mówienie do samego siebie, zastanowił się na głos. - Mają tu strasznie dużo gratów. Przydałoby się zrobić więcej wolnego miejsca. Co brzmi lepiej; wyrzucenie wszystkiego przez okno, czy przybicie do sufitu? - jego spojrzenie zawędrowało na zajęte swymi sprawami obrazy. Nawet w szkole magii i czarodziejstwa używało się czasami gwoździ, a patrząc na ilość malowideł, można było założyć, że starczy ich na większość mebli. Chociaż, rzecz jasna, pozbycie się wszystkiego byłoby szybsze i naprawienie szkód zajęłoby dzieciakom więcej czasu. Poltergeist już wyobrażał sobie jak dzielne dzieci Godryka szukają w przyzamkowym jeziorze swoich kanap i foteli, wyławiają je, suszą i zanoszą na sam szczyt wieży. Ot, takie ćwiczenie na zahartowanie charakteru!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach