- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 1:22 pm
Nie kontynuował tematu. Może i nie wiedział o sobie wszystkiego, a nawet niewiele, ale nie zamierzał się do tego przyznawać. Zresztą, wychodził z założenia, iż i tak ma obszerniejszą wiedzę na temat swego gatunku niż ci, którzy badają takie zjawiska i wypisują o nich bzdury w książkach. Nie miał porównania do innych i nigdy nie będzie go miał, lecz nic co opisywano w księgach o poltergeistach nie pasowało do jego osoby. Nie miał pojęcia, ale zwyczajnie w świecie był wyjątkiem od reguły i jego "koledzy po fachu" byli dokładnie takimi bezdusznymi straszydłami i mordercami jakimi ich opisywano. Zaś co do samej genezy ich powstania, związku z żywymi itp, to bądźmy szczerzy, istoty te nie były zbyt rozmowne, a badania mało owocne. Nie sposób było dojść do żadnych konkretnych wniosków.
- Niczego nie zapominam. - A czasami by naprawdę chciał. Niestety, tak był skonstruowany i zawsze pamiętał wszystko co go spotkało. Nie był też typem, który udawałby, że nic się nie stało, ba, był gotów wypominać to Megg do końca świata. Jej jedynym ratunkiem było brnięcie w tę chorą sytuację i próba naprawienia wszystkiego w ten czy inny sposób. Na jej szczęście, rudzielec wydawał się chętny do rozmowy. Przynajmniej na razie. - No, to słucham? Jak wpadłaś na to, że się zakochałaś? I czemu we mnie, a nie w jakimś dzieciaku z twojego domu? - to było nawet intrygujące. Usiadł w powietrzu z założoną nogą na nogę i (nie)cierpliwie oczekiwał wyjaśnień.
- Niczego nie zapominam. - A czasami by naprawdę chciał. Niestety, tak był skonstruowany i zawsze pamiętał wszystko co go spotkało. Nie był też typem, który udawałby, że nic się nie stało, ba, był gotów wypominać to Megg do końca świata. Jej jedynym ratunkiem było brnięcie w tę chorą sytuację i próba naprawienia wszystkiego w ten czy inny sposób. Na jej szczęście, rudzielec wydawał się chętny do rozmowy. Przynajmniej na razie. - No, to słucham? Jak wpadłaś na to, że się zakochałaś? I czemu we mnie, a nie w jakimś dzieciaku z twojego domu? - to było nawet intrygujące. Usiadł w powietrzu z założoną nogą na nogę i (nie)cierpliwie oczekiwał wyjaśnień.
- Maggie Sulivan
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 2:07 pm
Maggie jeszcze za życia przeczytała dużo książek na temat poltergeistów. Żadna jednak w ogóle nie zgadzała się z usposobieniem Irytka. Najwidoczniej nikt jeszcze nie spotkał się z takim wybrykiem natury. Rudzielec był specyficzny, jedyny.
Skrzywiła się na same wspomnienie o tym, że nie zapomni. Wiedziała, że nie ma sensu, żeby błagać, albo prosić go o nie drążenie tematu. W takich sytuacjach poltergeist był cholernie uparty i nawet duchy nie mogły się często od niego odgonić.
Na nieszczęście, Maggie była między młotem, a kowadłem. Co by nie powiedziała będzie źle. Jeśli opowie mu wszystko ze szczegółami, nie będzie miała spokoju przez wiele lat, a nawet stuleci. Z kolei jeśli nic mu nie powie, Irytek sam dopowie sobie zakończenie. Jedno gorsze od drugiego.
- Czemu mam ci o tym wszystkim opowiedzieć? Żebyś mógł się później ze mnie naśmiewać? Chyba podziękuję.
Powiedziała w końcu, widząc jak Irytek wygodnie usadowił się w powietrzu. Korzystając w okazji, spokojnie ominęła go podlatując do flagi Gryffindoru, która jako jedna z nielicznych obeszła się bez spotkania z Irytkiem. Wzniosła się na wysokość dumnie prężącego się lwa i westchnęła cicho.
- Właściwie to nie wiem dlaczego...
Wzruszyła ramionami, nie mając odwagi, aby spojrzeć na poltergeista.
Skrzywiła się na same wspomnienie o tym, że nie zapomni. Wiedziała, że nie ma sensu, żeby błagać, albo prosić go o nie drążenie tematu. W takich sytuacjach poltergeist był cholernie uparty i nawet duchy nie mogły się często od niego odgonić.
Na nieszczęście, Maggie była między młotem, a kowadłem. Co by nie powiedziała będzie źle. Jeśli opowie mu wszystko ze szczegółami, nie będzie miała spokoju przez wiele lat, a nawet stuleci. Z kolei jeśli nic mu nie powie, Irytek sam dopowie sobie zakończenie. Jedno gorsze od drugiego.
- Czemu mam ci o tym wszystkim opowiedzieć? Żebyś mógł się później ze mnie naśmiewać? Chyba podziękuję.
Powiedziała w końcu, widząc jak Irytek wygodnie usadowił się w powietrzu. Korzystając w okazji, spokojnie ominęła go podlatując do flagi Gryffindoru, która jako jedna z nielicznych obeszła się bez spotkania z Irytkiem. Wzniosła się na wysokość dumnie prężącego się lwa i westchnęła cicho.
- Właściwie to nie wiem dlaczego...
Wzruszyła ramionami, nie mając odwagi, aby spojrzeć na poltergeista.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 2:23 pm
Oj, bez przesady! Czy on serio był aż taki straszny? Przecież nie wyśmiewał się ze wszystkiego... To znaczy, obracał wszystko w żart, nawet te najpoważniejsze tematy, ale to nie oznaczało, że go to koniecznie bawiło! Taki już był. Wolał beztroskę i unikanie odpowiedzialności. A ponieważ nikt zmusić go nie potrafił, to szło mu to najzupełniej gładko. Potrafił być poważny i nawet zdarzało mu się pomagać innym, ale tylko wtedy, gdy wiedział, że nikt mu tego potem nie udowodni. Nie pasowałoby to przecież to jego przeświadczenia o swej bezduszności i niezdolności do empatii.
- Możesz mi opowiedzieć po to, żebym nie wypytywał o to innych. No, chyba, że nie masz nic przeciwko bym każdego ducha i portret w tym zamku uświadomił o twoich zapędach i próbował wyciągnąć od nich jakąś opinię? - wiedział jak bardzo nie lubiła, gdy o niej plotkowano. Z pewnością nie zależało jej, żeby poleciał do Nicka czy Heleny, a może nawet i Marty, żeby pochwalić im się nowinami i zapytać o ich zdanie w temacie. Przecież już nigdy nie spojrzeliby na nią tak samo! Wieczność z szeptami za plecami, współczującymi spojrzeniami i dobrymi radami. Obrazy w nieskończoność powtarzałyby coraz to nowym pokoleniom czarodziejów o niespełnionej miłości zjawy do poltergeista... I nie było gdzie przed tym uciec. Rudzielec był od niej szybszy i zawsze by ją dorwał. Jej jedyną szansą było zaspokojenie jego ciekawości i modlenie się by nie zamierzał się tym z nikim dzielić, lub... znalezienie na niego haka. Tylko czy taki istniał?
- Zastanów się. - znowu był przy niej, nie dawał jej ani chwili spokoju. Co ona w nim widziała?
- Możesz mi opowiedzieć po to, żebym nie wypytywał o to innych. No, chyba, że nie masz nic przeciwko bym każdego ducha i portret w tym zamku uświadomił o twoich zapędach i próbował wyciągnąć od nich jakąś opinię? - wiedział jak bardzo nie lubiła, gdy o niej plotkowano. Z pewnością nie zależało jej, żeby poleciał do Nicka czy Heleny, a może nawet i Marty, żeby pochwalić im się nowinami i zapytać o ich zdanie w temacie. Przecież już nigdy nie spojrzeliby na nią tak samo! Wieczność z szeptami za plecami, współczującymi spojrzeniami i dobrymi radami. Obrazy w nieskończoność powtarzałyby coraz to nowym pokoleniom czarodziejów o niespełnionej miłości zjawy do poltergeista... I nie było gdzie przed tym uciec. Rudzielec był od niej szybszy i zawsze by ją dorwał. Jej jedyną szansą było zaspokojenie jego ciekawości i modlenie się by nie zamierzał się tym z nikim dzielić, lub... znalezienie na niego haka. Tylko czy taki istniał?
- Zastanów się. - znowu był przy niej, nie dawał jej ani chwili spokoju. Co ona w nim widziała?
- Maggie Sulivan
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 2:37 pm
Na całe szczęście w Pokoju Wspólnym nie było już, ani jednego obrazu, który mógłby podsłuchać tą jakże krępującą (przynajmniej dla Magg) rozmowę. Duszyczka lubiła z nimi rozmawiać. Każdy miał inną historię, inne przeżycia. Często jednak wtykali nos w nie swoje sprawy, co dosyć mocno drażniło byłą Gryfonkę.
Drgnęła na same wyobrażenie sobie szeptów, plotek i spojrzeń, którymi zostałaby obdarowywana przez innych mieszkańców zamku. Pewnie zaszyłaby się w jakiejś pustej sali z dala od spojrzeń. Ewentualnie ukryłaby się w kuchni. Chociaż nie za często miała do czynienia ze skrzatami, nie wyglądały na takich, które interesują się nowinkami z zamku.
Spojrzała kątem oka na poltergeista, który znów w mgnieniu oka znalazł się obok niej.
- I co ci da ta wiedza?
Zapytała w końcu. Grała na zwłokę. Miała nadzieję, że Irytek szybko się znudzi z dręczeniem jej i sobie pójdzie. Dość szybko zrezygnowała z natarczywego śledzenia go. Miała ochotę już nigdy nie pokazywać się mu na oczy.
Drgnęła na same wyobrażenie sobie szeptów, plotek i spojrzeń, którymi zostałaby obdarowywana przez innych mieszkańców zamku. Pewnie zaszyłaby się w jakiejś pustej sali z dala od spojrzeń. Ewentualnie ukryłaby się w kuchni. Chociaż nie za często miała do czynienia ze skrzatami, nie wyglądały na takich, które interesują się nowinkami z zamku.
Spojrzała kątem oka na poltergeista, który znów w mgnieniu oka znalazł się obok niej.
- I co ci da ta wiedza?
Zapytała w końcu. Grała na zwłokę. Miała nadzieję, że Irytek szybko się znudzi z dręczeniem jej i sobie pójdzie. Dość szybko zrezygnowała z natarczywego śledzenia go. Miała ochotę już nigdy nie pokazywać się mu na oczy.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 2:53 pm
Faktycznie, nie było tu poza nimi nikogo, kto mógłby usłyszeć coś nieprzeznaczonego dla jego uszu, czy być świadkiem dwuznacznej sytuacji. Ten fakt dotarł też jakby do rudzielca, który wcale nie zamierzał dawać za wygraną. Już bez uśmiechu, pozbawionym emocji tonem odparł.
- Zrozumienie. - miał swoje powody. Nikt nie mógł ich znać, nawet te głupie malowidła mogły się co najwyżej domyślać. I tak wystarczyło, że wspomniały Dumbledorowi temat, który był tabu w tym zamku od dobrych 300 lat. Kiedyś było inaczej... To jednak przeszłość w której Sulivan jeszcze nie było na świecie, nie ważne pod jaką postacią. Irytek dopiero niedawno zaczął się tym na powrót interesować, choć wolał zajmować stanowisko obserwatora. Po tym co działo się między nim i Kaylin już zupełnie się pogubił. To w co tak usilnie wierzył od wieków zaczęło się sypać i nie było nawet do kogo się zwrócić. Nikt nie wiedział i nie powinien wiedzieć. To była jego sprawa. Tylko jego.
- Chcę wiedzieć czemu ludzie obdarzają uczuciami tych, którzy z różnych powodów nigdy ich nie odwzajemnią. I czemu się nie poddają, chociaż wiedzą, że taki związek może skończyć się tragicznie. - Roze i George. Wittermore i charyzmatyczny profesor. Lilly i Snape. To nigdy nie miało prawa wyjść, więc po co próbowali, albo nawet wciąż próbują? I to nie jedyne takie przypadki przecież. Historia znała ich całe multum.
Przyglądał się jej twarzą pozbawioną ekspresji. Nie było w tym już zadziorności, złośliwości, czy cienia rozbawienia. To nie było pytanie którego odpowiedź miałaby zakończyć się głośnym "ha, ale się dałaś!" i pamiątkową focią, którą będzie można podziwiać w następnym wydaniu szkolnej gazetki. W tej opuszczonej komnacie, pozbawieni publiki nawet w postaci malowideł, przyszedł czas na szczerą rozmowę. A przynajmniej tak się zdawało.
- Zrozumienie. - miał swoje powody. Nikt nie mógł ich znać, nawet te głupie malowidła mogły się co najwyżej domyślać. I tak wystarczyło, że wspomniały Dumbledorowi temat, który był tabu w tym zamku od dobrych 300 lat. Kiedyś było inaczej... To jednak przeszłość w której Sulivan jeszcze nie było na świecie, nie ważne pod jaką postacią. Irytek dopiero niedawno zaczął się tym na powrót interesować, choć wolał zajmować stanowisko obserwatora. Po tym co działo się między nim i Kaylin już zupełnie się pogubił. To w co tak usilnie wierzył od wieków zaczęło się sypać i nie było nawet do kogo się zwrócić. Nikt nie wiedział i nie powinien wiedzieć. To była jego sprawa. Tylko jego.
- Chcę wiedzieć czemu ludzie obdarzają uczuciami tych, którzy z różnych powodów nigdy ich nie odwzajemnią. I czemu się nie poddają, chociaż wiedzą, że taki związek może skończyć się tragicznie. - Roze i George. Wittermore i charyzmatyczny profesor. Lilly i Snape. To nigdy nie miało prawa wyjść, więc po co próbowali, albo nawet wciąż próbują? I to nie jedyne takie przypadki przecież. Historia znała ich całe multum.
Przyglądał się jej twarzą pozbawioną ekspresji. Nie było w tym już zadziorności, złośliwości, czy cienia rozbawienia. To nie było pytanie którego odpowiedź miałaby zakończyć się głośnym "ha, ale się dałaś!" i pamiątkową focią, którą będzie można podziwiać w następnym wydaniu szkolnej gazetki. W tej opuszczonej komnacie, pozbawieni publiki nawet w postaci malowideł, przyszedł czas na szczerą rozmowę. A przynajmniej tak się zdawało.
- Maggie Sulivan
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 6:05 pm
Nie podobała jej się natarczywość Irytka. Wiedziała, że rudzielec szybko jej nie odpuści. Nie chciała już jednak być dręczona. Nieświadomie położyła ręce na swoich ramionach i lekko potarła, jakby nagle zrobiło się jej zimno. Chociaż od osiemnastu lat była duchem i nie odczuwała zmian temperatur, pewne zachowania dalej ją prześladowały.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, Irytek znowu zasypał ją pytaniami, na które sama nie znała odpowiedzi. Miała ogromną ochotę wybuchnąć udawanym śmiechem i powiedzieć: "Ha! Irytku! Nabrałeś się! Jak mogłeś pomyśleć, że ktoś mógłby się w tobie zakochać?". Nie miała jednak na tyle odwagi, aby tak zranić rudzielca. A uparcie wierzyła, że najstarszego mieszkańca Hogwartu da się skrzywdzić. Odwróciła się w stronę młodzieńca i nieco odważniej spojrzała na jego twarz, z której o dziwo nic nie dało się wyczytać.
- Irytku... Zadałeś pytanie, na które nie znają odpowiedzi nawet ludzie. To głupie, ale przychodzi... Nagle. Nie wiem dlaczego...
Chociaż nie powiedziała za dużo, miała nadzieję, że zaspokoiła ciekawość poltergeista. Nie umiała mu tego lepiej wytłumaczyć. Nawet umiejętne dobieranie słów utraciło na wartości, przy tak trudnych pytaniach.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, Irytek znowu zasypał ją pytaniami, na które sama nie znała odpowiedzi. Miała ogromną ochotę wybuchnąć udawanym śmiechem i powiedzieć: "Ha! Irytku! Nabrałeś się! Jak mogłeś pomyśleć, że ktoś mógłby się w tobie zakochać?". Nie miała jednak na tyle odwagi, aby tak zranić rudzielca. A uparcie wierzyła, że najstarszego mieszkańca Hogwartu da się skrzywdzić. Odwróciła się w stronę młodzieńca i nieco odważniej spojrzała na jego twarz, z której o dziwo nic nie dało się wyczytać.
- Irytku... Zadałeś pytanie, na które nie znają odpowiedzi nawet ludzie. To głupie, ale przychodzi... Nagle. Nie wiem dlaczego...
Chociaż nie powiedziała za dużo, miała nadzieję, że zaspokoiła ciekawość poltergeista. Nie umiała mu tego lepiej wytłumaczyć. Nawet umiejętne dobieranie słów utraciło na wartości, przy tak trudnych pytaniach.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 10:24 pm
- "Przychodzi nagle"? I jak to niby poznajecie?! - zirytował się, chociaż jeszcze chwilę temu wydawał się spokojny i obojętny. Odwrócił od Megg i wrócił do okna o które oparł się całym ciężarem ciała. Tak, fizycznego, gdyż tę formę przybrał na wypadek, jakby znowu chciała go dotykać. Teraz mogła co najwyżej przeniknąć, więc miał ją z głowy.
To było wręcz nierealne... Minutę temu zarzekał się, że jej nie odpuści, lecz w tej chwili wydawał się skończyć ten temat, ku prawdopodobnej uldze dziewczęcia. Po dłuższej pauzie, która ciążyła w powietrzu niczym gęsta chmura, zaczął mruczeć coś pod nosem.
- Jesteście tacy durni. Wszyscy! Wy i te wasze uczucia. Co chwilę zmieniacie zdanie. Sami nie wiedzie czego chcecie. A potem znikacie i reszta was już nie obchodzi. - było w tym tyle żalu, który musiał być duszony bardzo długo, pielęgnowany i skrywany aż do tej jednej chwili szczerości. Słońce chyliło się ku horyzontowi, a niebo nabrało równie czerwonej barwy co wpatrzone w nie ślepia. Z ostatnim prychnięciem poltergeist cofnął się od okna i opuścił wieżę nie bacząc na reakcję Sulivan.
[zt]
W pokoju zostały tylko meble, które barykadują wejście od środka. Jeden jedyny fotel przygwożdżony jest do sufitu i może w każdej chwili runąć. Reszta przedmiotów, w tym dekoracje i obrazy, wyleciała przez okno. Taki stan pozostanie dopóki ktoś tego fabularnie nie naprawi.
To było wręcz nierealne... Minutę temu zarzekał się, że jej nie odpuści, lecz w tej chwili wydawał się skończyć ten temat, ku prawdopodobnej uldze dziewczęcia. Po dłuższej pauzie, która ciążyła w powietrzu niczym gęsta chmura, zaczął mruczeć coś pod nosem.
- Jesteście tacy durni. Wszyscy! Wy i te wasze uczucia. Co chwilę zmieniacie zdanie. Sami nie wiedzie czego chcecie. A potem znikacie i reszta was już nie obchodzi. - było w tym tyle żalu, który musiał być duszony bardzo długo, pielęgnowany i skrywany aż do tej jednej chwili szczerości. Słońce chyliło się ku horyzontowi, a niebo nabrało równie czerwonej barwy co wpatrzone w nie ślepia. Z ostatnim prychnięciem poltergeist cofnął się od okna i opuścił wieżę nie bacząc na reakcję Sulivan.
[zt]
W pokoju zostały tylko meble, które barykadują wejście od środka. Jeden jedyny fotel przygwożdżony jest do sufitu i może w każdej chwili runąć. Reszta przedmiotów, w tym dekoracje i obrazy, wyleciała przez okno. Taki stan pozostanie dopóki ktoś tego fabularnie nie naprawi.
- Maggie Sulivan
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 08, 2015 10:35 pm
Wzruszyła ramionami słysząc jego pytanie. Nie znała odpowiedzi na zadane jej pytanie. Spojrzała na niego, gdy odsunął się nagle od niej i podleciał do okna przybierając bardziej ludzką postać. Skrzywiła się lekko, odwracając się znów do lwa. Bał się jej? Brzydził?
- Kto...?
Niedokończone pytanie zawisło w powietrzu, ponieważ okazało się, że biedna i skołowana duszyczka pozostała sama w pokoju Gryffindoru.
Westchnęła cicho, jeszcze raz rozglądając się po pomieszczeniu. Starała się zapamiętać jak najwięcej szczegóły, bo wiedziała, że nie wróci tu za szybko.
Zbliżyła się do ściany i ze spuszczoną głową opuściła pokój.
z.t
- Kto...?
Niedokończone pytanie zawisło w powietrzu, ponieważ okazało się, że biedna i skołowana duszyczka pozostała sama w pokoju Gryffindoru.
Westchnęła cicho, jeszcze raz rozglądając się po pomieszczeniu. Starała się zapamiętać jak najwięcej szczegóły, bo wiedziała, że nie wróci tu za szybko.
Zbliżyła się do ściany i ze spuszczoną głową opuściła pokój.
z.t
- Mistrz Gry
Re: Pokój Wspólny
Sob Mar 26, 2016 5:07 am
Już jakiś czas temu jacyś prefekci z Gryffindoru - i nie, nie jest tu mowa o Lily Evans i Remusie Lupinie - zajęli się posprzątaniem tego bałaganu i stwierdzili, że od razu napiszą raport donoszący na Irytka. Trzeba przyznać, że takich pojawiało się coraz więcej. I były coraz ostrzejsze...
[bałagan w Pokoju Wspólnym został posprzątany]
[bałagan w Pokoju Wspólnym został posprzątany]
- Bertram Smith
Re: Pokój Wspólny
Czw Lip 21, 2016 9:32 pm
[04 czerwca 1978, godziny po lekcyjne, popołudnie, słońce dąży ku zachodowi]
Po skończonych zajęciach nie chciało mu się wychodzić na zewnątrz, był zmęczony. Chciał sam trochę odpocząć, pomyślał, że pokój wspólny będzie teraz najlepszym rozwiązaniem. Nie powinno być nikogo, albo ciche osoby będą, kujące do egzaminów. Pocieszony tą myślą wracał na górę wieży. No i na cholerę tak wysoko trzeba iść. Po przebrnięciu ruszających schodów wymówił hasło przed Grubą Damą, odsunęła się klapa i wszedł do środka. Szybko skoczył do swojego pokoju, zostawił tam swoją torbę, aczkolwiek różdżkę wolał trzymać przy sobie. Zszedł schodami, kanapa była pusta, w kominku nie tlił się nawet drobny żar. W środku było trochę drewna, znalazł krzemień i iskra przeskoczyła wesoło na chrust. Od razu lepiej. Docenił siebie i jego samopoczucie się poprawiło, sam miał sporo nauki, ale wolał dzisiejszy dzień spędzić na słodkim lenistwie. Zauważył, że kanapa jest wolna, postanowił się na niej położyć. Ułożył się z nogami po jednej, a głową po drugiej jej stronie. Uczniowie wchodzili i wychodzili, czas płynął leniwie.
Po skończonych zajęciach nie chciało mu się wychodzić na zewnątrz, był zmęczony. Chciał sam trochę odpocząć, pomyślał, że pokój wspólny będzie teraz najlepszym rozwiązaniem. Nie powinno być nikogo, albo ciche osoby będą, kujące do egzaminów. Pocieszony tą myślą wracał na górę wieży. No i na cholerę tak wysoko trzeba iść. Po przebrnięciu ruszających schodów wymówił hasło przed Grubą Damą, odsunęła się klapa i wszedł do środka. Szybko skoczył do swojego pokoju, zostawił tam swoją torbę, aczkolwiek różdżkę wolał trzymać przy sobie. Zszedł schodami, kanapa była pusta, w kominku nie tlił się nawet drobny żar. W środku było trochę drewna, znalazł krzemień i iskra przeskoczyła wesoło na chrust. Od razu lepiej. Docenił siebie i jego samopoczucie się poprawiło, sam miał sporo nauki, ale wolał dzisiejszy dzień spędzić na słodkim lenistwie. Zauważył, że kanapa jest wolna, postanowił się na niej położyć. Ułożył się z nogami po jednej, a głową po drugiej jej stronie. Uczniowie wchodzili i wychodzili, czas płynął leniwie.
- Pamela Winston
Re: Pokój Wspólny
Czw Lip 21, 2016 10:06 pm
Wszyscy wokół niej ciągle się uczyli... Co to w ogóle miało być? Nie potrafiła zrozumieć ich podejścia. No, ale... Dziś był leniwy dzień. Nawet ona czuła tę lekko senną atmosferę... co jednak nie ostudziło jej zapału. Po lekcjach skocznym krokiem wróciła do pokoju, pomyszkowała tam, poprzestawiała parę rzeczy, jakby w ten sposób bałagan przy jej łóżku miał się zmniejszyć... Poddając się dość szybko, zbiegła z powrotem do pokoju wspólnego w poszukiwaniu towarzystwa.
O, tutaj przy stoliku ktoś się uczył... nie, to na pewno był słaby cel.
A tam ktoś przysnął na fotelu... nie chciała go budzić... nuuuudy...
Ale co to, co to?
Jej sprawne oczy wyłapały starszego Gryfona, leżącego na kanapie, który aż całym sobą krzyczał, by mu poprzeszkadzać. Była pewna, że będzie zachwycony, jak się obok niego pojawi. No, na pewno!
Pędem ruszyła w jego kierunku, lecz zaraz przyhamowała... Schyliła się... I starając się być bardzo dyskretną (robiąc przy tym sporo hałasu i uderzając się po drodze w stopę), obeszła chłopaka dookoła, by zaraz wyskoczyć zza jego głowy.
- Beeeercik! – wykrzyknęła entuzjastycznie.
Bardzo entuzjastycznie.
Niesforne loki cały czas poruszały się w rytm jej niespokojnych ruchów. To miał być senny dzień... Szkoda, że dla niej senny dzień to nadal taki, w którym energia wylewała się z niej strumieniami.
A raczej nie szkoda. Bercik miał niesamowite szczęście! A przynajmniej tak uważała pewna siebie Pam.
O, tutaj przy stoliku ktoś się uczył... nie, to na pewno był słaby cel.
A tam ktoś przysnął na fotelu... nie chciała go budzić... nuuuudy...
Ale co to, co to?
Jej sprawne oczy wyłapały starszego Gryfona, leżącego na kanapie, który aż całym sobą krzyczał, by mu poprzeszkadzać. Była pewna, że będzie zachwycony, jak się obok niego pojawi. No, na pewno!
Pędem ruszyła w jego kierunku, lecz zaraz przyhamowała... Schyliła się... I starając się być bardzo dyskretną (robiąc przy tym sporo hałasu i uderzając się po drodze w stopę), obeszła chłopaka dookoła, by zaraz wyskoczyć zza jego głowy.
- Beeeercik! – wykrzyknęła entuzjastycznie.
Bardzo entuzjastycznie.
Niesforne loki cały czas poruszały się w rytm jej niespokojnych ruchów. To miał być senny dzień... Szkoda, że dla niej senny dzień to nadal taki, w którym energia wylewała się z niej strumieniami.
A raczej nie szkoda. Bercik miał niesamowite szczęście! A przynajmniej tak uważała pewna siebie Pam.
- Bertram Smith
Re: Pokój Wspólny
Czw Lip 21, 2016 10:29 pm
-Co do cholery? Moje uszy, czemu tak głośno. - Zerwał się na równe nogi słysząc swoje wykrzyczane imię.
Rozejrzał się po pokoju, szukał wzrokiem osoby, która go postawiła do pionu. Wnioskował po barwie głosu, że musiała to być dziewczyna. Po chwili zauważył burzę blond loków i w świetnym nastroju Gryfonkę. Była to młodsza o rok znajoma, czasem mieli wspólne zajęcia.
-Pamelcia, na następny raz, jak chcesz ze mną pogadać, to wystarczy lekko szturchnąć a nie od razu stawiać człowieka na sztorc. - Na jego twarzy mimo całej tej sytuacji pojawił się delikatny uśmiech.
-No już myślałem, że wszyscy sztywni ostatnio jakby kołek w nie powiem czym mieli. - Zaśmiał się gromko. Trzeba przyhamować z językiem przy młodszej koleżance, później będą gadać, czegoś ją nauczył takich słów. Reszta osób nawet nie zwróciła uwagi na sceny jakie odgrywają się na środku pokoju, byli tak bardzo pochłonięci nauką, że nawet nie zwrócili się w stronę tej dwójki.
-No dobrze, skoro już jesteś to siadaj - wskazał miejsce na kanapie. Opowiadaj co u Ciebie, jakieś plany na dzisiaj? - Zaciekawił się co u domowej maskotki.
W kominku palił się niewielki ogień, w sam raz, dodawał uroku temu jakże skupionemu pokojowi, tylko oni nie wpisywali się w tą atmosferę rutyny i znudzenia.
Rozejrzał się po pokoju, szukał wzrokiem osoby, która go postawiła do pionu. Wnioskował po barwie głosu, że musiała to być dziewczyna. Po chwili zauważył burzę blond loków i w świetnym nastroju Gryfonkę. Była to młodsza o rok znajoma, czasem mieli wspólne zajęcia.
-Pamelcia, na następny raz, jak chcesz ze mną pogadać, to wystarczy lekko szturchnąć a nie od razu stawiać człowieka na sztorc. - Na jego twarzy mimo całej tej sytuacji pojawił się delikatny uśmiech.
-No już myślałem, że wszyscy sztywni ostatnio jakby kołek w nie powiem czym mieli. - Zaśmiał się gromko. Trzeba przyhamować z językiem przy młodszej koleżance, później będą gadać, czegoś ją nauczył takich słów. Reszta osób nawet nie zwróciła uwagi na sceny jakie odgrywają się na środku pokoju, byli tak bardzo pochłonięci nauką, że nawet nie zwrócili się w stronę tej dwójki.
-No dobrze, skoro już jesteś to siadaj - wskazał miejsce na kanapie. Opowiadaj co u Ciebie, jakieś plany na dzisiaj? - Zaciekawił się co u domowej maskotki.
W kominku palił się niewielki ogień, w sam raz, dodawał uroku temu jakże skupionemu pokojowi, tylko oni nie wpisywali się w tą atmosferę rutyny i znudzenia.
- Pamela Winston
Re: Pokój Wspólny
Czw Lip 21, 2016 10:56 pm
Widząc, jak chłopak się zrywa, uśmiechnęła się szerzej. No! Od razu wiedziała. Kiedy tylko podeszła, chłopak nagle nabrał tyle energii! Warto było zebrać burę, a raczej wyrazy uznania ubrane w nieco inne słowa. Ale spokojnie, Bercik, Pam wiedziała, że to wszystko z wdzięczności.
Gdyby tylko słyszała jego myśli, zastanawiałaby się, gdzie też zobaczył burzę blond loków, skoro jej były raczej jasnobrązowe... ale kto by się tym przejmował! Póki były wystarczająco niesforne, to zasługiwały, by znajdować się na jej kochanej główce.
- Ale Bercik, chciałam cię zaskoczyć! W końcu niespodzianki są miłe, a ty wyglądałeś, jakbyś bardzo tego potrzebował – odpowiedziała uczynnie, przyuważając uśmiech na twarzy chłopaka. To sprawiło, że jej tylko się powiększył, a dziewczyna z jeszcze większą radością popatała Gryfona po ramieniu. Czuła, że to całkiem odpowiednie zachowanie. - Ale kołek w czym? - Przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc. W jej piwnych oczkach zrodziła się ciekawość, a niewinny umysł nie do końca pojął, o co mogło chodzić koledze. Może to i dobrze... przynajmniej nie przykładała też dużej wagi do tej sztywności innych, a ona przecież sztywna na pewno nie była! Była całkiem elastyczna i była gotowa gorliwie o tym zapewniać!
Niemniej nie przejmując się aż tak bardzo, przysiadła radośnie obok niego na kanapie. Nadal jednak nie pozostając w całkowitym bezruchu. Żywa gestykulacja i machające nogi na to nie pozwalały.
- U mnie wszystko w porządku! Niedawno poznałam nową osobą, jakaś cicha Krukonka, nie pamiętam już na którym roku była. Ale pomogłam jej pozbierać książki, gdy się wywróciła, byłam jak jej osobisty bohater! - Pam nie wspomina, że książki trzeba było zbierać z jej winy, bo sama potrąciła biedną dziewczynę, gdy biegła przed siebie, nie myśląc o niczym. - Poza tym ostatnio zabłądziłam, bo schody jak zawsze nie chciały mnie słuchać i trafiłam do jakiegoś dziwnego korytarza, i tam były jakieś dziwne dźwięki, i było zimno, ale nie wiem. Niestety nie umiałam potem znaleźć tego miejsca...
To że Gryfonka gdzieś przepadała albo szlajała się po dziwnych miejscach, było zupełnie normalne. Niestety odkrywanie tajemnic nie do końca jej ostatnio wychodziło, bo mimo wszelkich starań, jakby ktoś nad nią czuwał i dziewczynka ostatecznie znajdywała drogę powrotną, zamiast dalej penetrować niezbadane szlaki. Ech. Cóż poradzić.
Gdybym tylko wtedy zaczęła rozrzucać te okruszki, może to by pomogło...
Pamela na chwilę odpłynęła w swych rozmyślaniach. Lecz zaraz żywo potrząsnęła głową.
Chwila...
O czym to oni mówili?
Markując wszystko szerokim, uroczym uśmiechem, spojrzała na Bertrama. No, nie można się przecież na nią gniewać, za to że nie uważa... No, jak to tak... Spójrz w te oczy i spróbuj być niemiły. Nie da się.
Gdyby tylko słyszała jego myśli, zastanawiałaby się, gdzie też zobaczył burzę blond loków, skoro jej były raczej jasnobrązowe... ale kto by się tym przejmował! Póki były wystarczająco niesforne, to zasługiwały, by znajdować się na jej kochanej główce.
- Ale Bercik, chciałam cię zaskoczyć! W końcu niespodzianki są miłe, a ty wyglądałeś, jakbyś bardzo tego potrzebował – odpowiedziała uczynnie, przyuważając uśmiech na twarzy chłopaka. To sprawiło, że jej tylko się powiększył, a dziewczyna z jeszcze większą radością popatała Gryfona po ramieniu. Czuła, że to całkiem odpowiednie zachowanie. - Ale kołek w czym? - Przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc. W jej piwnych oczkach zrodziła się ciekawość, a niewinny umysł nie do końca pojął, o co mogło chodzić koledze. Może to i dobrze... przynajmniej nie przykładała też dużej wagi do tej sztywności innych, a ona przecież sztywna na pewno nie była! Była całkiem elastyczna i była gotowa gorliwie o tym zapewniać!
Niemniej nie przejmując się aż tak bardzo, przysiadła radośnie obok niego na kanapie. Nadal jednak nie pozostając w całkowitym bezruchu. Żywa gestykulacja i machające nogi na to nie pozwalały.
- U mnie wszystko w porządku! Niedawno poznałam nową osobą, jakaś cicha Krukonka, nie pamiętam już na którym roku była. Ale pomogłam jej pozbierać książki, gdy się wywróciła, byłam jak jej osobisty bohater! - Pam nie wspomina, że książki trzeba było zbierać z jej winy, bo sama potrąciła biedną dziewczynę, gdy biegła przed siebie, nie myśląc o niczym. - Poza tym ostatnio zabłądziłam, bo schody jak zawsze nie chciały mnie słuchać i trafiłam do jakiegoś dziwnego korytarza, i tam były jakieś dziwne dźwięki, i było zimno, ale nie wiem. Niestety nie umiałam potem znaleźć tego miejsca...
To że Gryfonka gdzieś przepadała albo szlajała się po dziwnych miejscach, było zupełnie normalne. Niestety odkrywanie tajemnic nie do końca jej ostatnio wychodziło, bo mimo wszelkich starań, jakby ktoś nad nią czuwał i dziewczynka ostatecznie znajdywała drogę powrotną, zamiast dalej penetrować niezbadane szlaki. Ech. Cóż poradzić.
Gdybym tylko wtedy zaczęła rozrzucać te okruszki, może to by pomogło...
Pamela na chwilę odpłynęła w swych rozmyślaniach. Lecz zaraz żywo potrząsnęła głową.
Chwila...
O czym to oni mówili?
Markując wszystko szerokim, uroczym uśmiechem, spojrzała na Bertrama. No, nie można się przecież na nią gniewać, za to że nie uważa... No, jak to tak... Spójrz w te oczy i spróbuj być niemiły. Nie da się.
- Bertram Smith
Re: Pokój Wspólny
Pią Lip 22, 2016 10:04 pm
- Kochana spokojnie, nie tyle informacji na raz. No to się cieszę, że z Ciebie taka dobra i uczynna osoba. My w przeciwieństwie do Ślizgonów chętnie pomagamy innym, nie to co oni - splunął do kominka i buchnęła niewielka para.
- Jak w porządku to mnie to bardzo cieszy. U mnie również, dobrze, że jesteś u Nas i rozlewasz całą swą energię na innych. Od razu chce się człowiekowi żyć. - Nikt z Gryfonów nie potrafił się długo gniewać na Pam, zawsze wszystkich oczarowywała swoimi oczkami.
Jej entuzjazm był tak kompletny przeciwieństwem całej panujący atmosfery, aż wydawał się czasami niezwykły. Siedzieli sobie tak koło siebie, Bert kulturalnie wysłuchał swoją młodszą koleżankę. Czas płynął leniwie, w kominku tlący się jeszcze ognik zaczął przygasać. Miało się wrażenie, że reszta jest bez ruchu, a czas płynie tylko przy tej dwójce. Poczochrał jej niesforne loki, uśmiechając się przy tym.
- Nie chce mi się uczyć, ale czasem trzeba, chyba, że masz ochotę później zrobić coś ciekawego, ruszyć się gdzie? - zagadał do dziewczyny.
Przez okno wieży dało się za oknem zauważyć, chmury koloru pomarańczy i czerwieni. Znaczyło to tylko tyle, że słońce zbliża się ku zachodowi. A kiedy wszyscy śpią, wtedy myszy harcują.
- Jak w porządku to mnie to bardzo cieszy. U mnie również, dobrze, że jesteś u Nas i rozlewasz całą swą energię na innych. Od razu chce się człowiekowi żyć. - Nikt z Gryfonów nie potrafił się długo gniewać na Pam, zawsze wszystkich oczarowywała swoimi oczkami.
Jej entuzjazm był tak kompletny przeciwieństwem całej panujący atmosfery, aż wydawał się czasami niezwykły. Siedzieli sobie tak koło siebie, Bert kulturalnie wysłuchał swoją młodszą koleżankę. Czas płynął leniwie, w kominku tlący się jeszcze ognik zaczął przygasać. Miało się wrażenie, że reszta jest bez ruchu, a czas płynie tylko przy tej dwójce. Poczochrał jej niesforne loki, uśmiechając się przy tym.
- Nie chce mi się uczyć, ale czasem trzeba, chyba, że masz ochotę później zrobić coś ciekawego, ruszyć się gdzie? - zagadał do dziewczyny.
Przez okno wieży dało się za oknem zauważyć, chmury koloru pomarańczy i czerwieni. Znaczyło to tylko tyle, że słońce zbliża się ku zachodowi. A kiedy wszyscy śpią, wtedy myszy harcują.
- Pamela Winston
Re: Pokój Wspólny
Sob Lip 23, 2016 12:18 am
Ach. Wiedziała, że się nie będzie gniewał! Wiedziała! Tak samo radosna, obserwowała go i słuchała. Jednak musiała wpaść mu w słowo, gdy mówił o Ślizgonach.
- Ale przecież oni na pewno też nie są wszyscy tacy źli! Smutno mi, jak się ich tak ocenia... - Na chwilkę układa swe niewinne usteczka na kształt podkówki, niemniej nie potrafi wytrzymać tak długo i zaraz się ożywia. - Ale oni są silni i na pewno się nie przejmują! A jak będą się przejmować, to ich przytulę!
Dziewczyna mówiła to całkiem poważnie. Była w stanie zaprzyjaźnić się z każdym i bardzo chętnie tego próbowała, zaś jej łatwowierność nieraz już wpakowała ją w jakieś kłopoty. Lecz co poradzić? Taka już była i wszyscy właśnie za to ją kochali. A inni może i nienawidzili... No, przecież jak nikt cię nie nienawidzi, to znaczy, że coś robisz źle! Choć to i tak trochę smutne... Aczkolwiek nienaumyślne wkurzanie stanowczo nie było jej winą... Na pewno nie...
Gdy Bercik poczochrał jej włoski, pokręciła lekko głową, jakby chcąc je na nowo ułożyć, choć tak naprawdę był to jedynie odruch i w żadnym razie nie miał na celu poprawienia stanu jej fryzury. Świecącymi z entuzjazmu, piwnymi oczyma obserwowała go, gdy wypowiadał kolejne słowa.
- Tak, chodźmy gdzieś! - wykrzyknęła radośnie, kiedy tylko skończył. Wręcz podskakiwała w miejscu i nie była już w stanie usiąść z powrotem. Rwała się do przygód, a nie do jakichś tam słabych podręczników, nad którymi najprawdopodobniej od razu by usnęła. Szczególnie o tej porze... za późno na naukę. Za to na myszkowanie było tak w sam raz. - Masz jakiś pomysł? Może słyszałeś coś o jakichś miejscach do zbadania?
Cały czas się poruszając i aż drżąc z ekscytacji, wyrzuciła ręce do góry, po czym podrapała się po głowie, zastanawiając się nad czymś. Może ona sama coś zasłyszała... Zawsze była ciekawa intrygujących nowinek, zwłaszcza gdy można było zrobić z nich odpowiedni użytek...
Wyciągnęła różdżkę, którą trzymała w skarpetce (podkolanówka, skarpetka, jeden kij, a przecież różdżka to taki magiczny kijek właśnie!) i zaczęła nią powoli uderzać w otwartą dłoń, przechadzając się tam i z powrotem.
Starała się wyglądać poważnie.
Starała się myśleć logicznie.
Niestety zaraz nieposłuszny badyl, chcący samodzielnie zwiedzić Pokój Wspólny, wyleciał jej z ręki i Gryfonka musiała sprawnymi wygibasami, złapać go, nim ten spadnie na ziemię. Przez to sama zaliczyła bliższe spotkanie z podłogą. Twarzą w twarz. A raczej twarzą w parkiet. Nie no, nie przesadzajmy. Tak naprawdę jedynie straciła lekko równowagę i już lada chwila stała pewnie na nogach. Lecz jedno było pewne. Należało gdzieś iść, zanim młoda czarownica zrobi sobie krzywdę, bo wieża Gryffindoru mogła nie wytrzymać nadmiaru rozpierającej jej energii.
- Ale przecież oni na pewno też nie są wszyscy tacy źli! Smutno mi, jak się ich tak ocenia... - Na chwilkę układa swe niewinne usteczka na kształt podkówki, niemniej nie potrafi wytrzymać tak długo i zaraz się ożywia. - Ale oni są silni i na pewno się nie przejmują! A jak będą się przejmować, to ich przytulę!
Dziewczyna mówiła to całkiem poważnie. Była w stanie zaprzyjaźnić się z każdym i bardzo chętnie tego próbowała, zaś jej łatwowierność nieraz już wpakowała ją w jakieś kłopoty. Lecz co poradzić? Taka już była i wszyscy właśnie za to ją kochali. A inni może i nienawidzili... No, przecież jak nikt cię nie nienawidzi, to znaczy, że coś robisz źle! Choć to i tak trochę smutne... Aczkolwiek nienaumyślne wkurzanie stanowczo nie było jej winą... Na pewno nie...
Gdy Bercik poczochrał jej włoski, pokręciła lekko głową, jakby chcąc je na nowo ułożyć, choć tak naprawdę był to jedynie odruch i w żadnym razie nie miał na celu poprawienia stanu jej fryzury. Świecącymi z entuzjazmu, piwnymi oczyma obserwowała go, gdy wypowiadał kolejne słowa.
- Tak, chodźmy gdzieś! - wykrzyknęła radośnie, kiedy tylko skończył. Wręcz podskakiwała w miejscu i nie była już w stanie usiąść z powrotem. Rwała się do przygód, a nie do jakichś tam słabych podręczników, nad którymi najprawdopodobniej od razu by usnęła. Szczególnie o tej porze... za późno na naukę. Za to na myszkowanie było tak w sam raz. - Masz jakiś pomysł? Może słyszałeś coś o jakichś miejscach do zbadania?
Cały czas się poruszając i aż drżąc z ekscytacji, wyrzuciła ręce do góry, po czym podrapała się po głowie, zastanawiając się nad czymś. Może ona sama coś zasłyszała... Zawsze była ciekawa intrygujących nowinek, zwłaszcza gdy można było zrobić z nich odpowiedni użytek...
Wyciągnęła różdżkę, którą trzymała w skarpetce (podkolanówka, skarpetka, jeden kij, a przecież różdżka to taki magiczny kijek właśnie!) i zaczęła nią powoli uderzać w otwartą dłoń, przechadzając się tam i z powrotem.
Starała się wyglądać poważnie.
Starała się myśleć logicznie.
Niestety zaraz nieposłuszny badyl, chcący samodzielnie zwiedzić Pokój Wspólny, wyleciał jej z ręki i Gryfonka musiała sprawnymi wygibasami, złapać go, nim ten spadnie na ziemię. Przez to sama zaliczyła bliższe spotkanie z podłogą. Twarzą w twarz. A raczej twarzą w parkiet. Nie no, nie przesadzajmy. Tak naprawdę jedynie straciła lekko równowagę i już lada chwila stała pewnie na nogach. Lecz jedno było pewne. Należało gdzieś iść, zanim młoda czarownica zrobi sobie krzywdę, bo wieża Gryffindoru mogła nie wytrzymać nadmiaru rozpierającej jej energii.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach