Go down
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Sie 30, 2015 10:53 pm
Z krainy jego myśli wyrwał go czyiś cichy i stosunkowo niepewny głosik. Chciał już warknąć, żeby ten ktoś znalazł sobie miejsce gdzieś indziej, bo tyle tutaj wolnych ławek, ale w chwili kiedy uniósł swoje brązowe oczy, w ostatniej chwili ugryzł się w język. Do Sharon aż głupio było powiedzieć coś takiego. Nie wiadomo dlaczego, ale ta dziewczyna wzbudzała w nim dziwne uczucia. Zupełnie tak jak by była jego młodszą siostrą, czy czymś w tym stylu. Może ta jej niepewność tak na niego wpływała. Nie wiadomo, jedno było pewne. Ona jedyna zyskała sobie przychylność chłopaka. Jak i kiedy to się stało nawet on sam nie umiał stwierdzić. Po prostu raz ją spotkał i już wtedy nie umiał być opryskliwy.
-Jasne siadaj- Powiedział spokojnie i skinieniem głowy wskazał jej wolne miejsce obok siebie.
Puchon zdjął jedną nogę z ławki i oparł się o nią rękami wpatrując się przez chwilę w jakieś gryzmoły które pozostawili tutaj najwyraźniej poprzedni uczniowie.
-Co... przyszłaś też popatrzeć jak zostaję królikiem doświadczalnym?- Nie... jasne, że nie przyszła tutaj po to. Może i też nie miała w sobie tej odwagi aby sprzeciwić się głośno, ale na pewno świadomie by nie chciała oglądać czegoś takiego. Nie dziwił się jej, że była w jakimś stopniu zakompleksiona, i niepewna siebie. Wystarczy spojrzeć na wszystkich innych. Nawet jemu chwilami się wydawało, że przy tych wszystkich ludziach jest kompletnie wyprany z jakiej kolwiek osobowości, że jest jakiś taki nijaki. No, ale on był zdolnym aktorem i umiejętnie potrafił to ukrywać.
-Stało się coś... jakaś zdenerwowana jesteś... przynajmniej bardziej niż zwykle- Mruknął a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, przynajmniej tak mogło się wydawać puchonce.
Nie ma co dobrali się. On buntownik, margines społeczny, i zło tej szkoły. Ona cicha, zakompleksiona dziewczyna. Duet naprawdę dziwny, i niemający prawa bytu. I tutaj widać jak niewiele o Kyo wiecie. Nie jest on, jednak takim chamem, i bedusznikiem jak się wam wydaje.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Sie 30, 2015 11:20 pm
Naturalnie, że nie zwrócił uwagi na to czego ona chce. W końcu nikt nigdy na to nie zwracał uwagi. Była bardzo ładną ozdobą dla tego świata, ale tylko ozdobą. Jakimś wazonem który nie miał duszy, ani prawa decydować o tym w jakie miejsce chce trafi, albo w czyich rękach przebywać. Przechodziła z rąk do rąk, i za każdym razem była w coraz gorszym stanie, ale kto by to zauważył. Wszyscy byli cały czas zachwyceni tym jak pięknie błyszczała.
Romka podniosła swoje zielone oczy i skierowała je na chłopaka który zasiadł obok niej. Uśmiechnęła się tylko delikatnie, i płynnym ruchem odgarnęła swoje czarne niczym skrzydło kruka włosy... włosy które tak bardzo przesiąkły jej perfumami o zapachu jaśmina, przez co wydawało się, że to ich naturalny zapach.
-Witaj.- Odpowiedziała cicho, prawie szeptem. Zawsze tak mówiła. Czy ta istota potrafiła wydobywać z siebie jakieś głośne, i nieprzyjemne dla ucha dźwięki. Wydawało się, że nie.
-Okropnie wyglądasz- Powiedziała po chwilce milczenia. Troszkę ją to zaniepokoiło. Znała jego styl ubierania się, ale teraz wyglądało to zupełnie inaczej. Z aura która unosiła się dookoła niego wydawała się być jeszcze bardziej przygnębiająca niż do tej pory. No i schudł... nie pamiętała aby był jakoś specjalnie utyty, ale teraz to chyba naprawdę przesadził. Esmeralda westchnęła tylko cicho na widok tego obrazu nędzy i rozpaczy.
-Co kolwiek się dzieje, nie jest to warte wchodzeniu w nicość- Powiedziała ta która sama siebie zepchnęła na margines, sama zeszła na ten najniższy poziom aby zbadać ten mroczny i zapomniany świat. No, ale dalej trzeba utrzymywać swoją maskę Nie wolno jej przerwać przedstawienia. Nawet w chwili gdyby ten jej teatr nagle stanął w płomieniach. Sztuka musi być zawsze dograna do końca. Pytanie tylko gdzie jest koniec. Scenariusz pisany jest na bieżąco. Wszystko to jest pod jednym wielkim znakiem zapytania. I chociaż jej maska zaczyna już pękać, gra dalej, udając, że nic się nie dzieje. A wszyscy dookoła w to wierzą. Więc jest dobrą aktorką. Nikt nie podejrzewa, że umiera, że w tej chwili nie jest w stanie wzlecieć. Nikt nie wie, że w tej klasie przebywać naprawdę groźna istota. Chociaż nauczyciel obrony przed czarną magią wydawało się, że coś może podejrzewać. Na razie było spokojnie, ale mimo wszystko dalej trzymała rękę na pulsie. Gdyby coś wymknęło się spod kontroli... wiedziała co będzie musiała zrobić. Skończy tą szkołę troszeczkę szybciej niż zamierzała. Nie chciała siebie narażać na niepotrzebne problemy. Sahir... on sobie da radę, ale ona... pomimo tego, że w tej chwili miała znacznie większą siłę, to nie dała by rady powstrzymać tych wszystkich ludzi którzy nagle zaczęliby być przeciwko niej.
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 1:25 am
Spóźnianie się nie było w dobrym guście. Spóźnianie się często było karane i nie przystawało nastoletnim, skupionym na nauce panną, których pierś (nawet jeśli pozornie nie istniała) przyzdobiona - lub ostatnio obarczona - była odznaką prefekta. Mimo to Hughes zaczynała już przywykać do pokonywania zamkowych korytarzy w biegu i przywoływania na usta pełnego skruchy uśmiechu, gdy tylko jej dłoń zaciskała się na chłodnym metalu prowadzących do sali lekcyjnych klamek. Tym razem wolała go jednak uniknąć. Charles Myrnin Hucksberry malował się w jej oczach jako odpowiedzialny i wymagający nauczyciel i choć w Hogwarcie wcale nie było to wyjątkiem - po zoologicznej eskapadzie, na którą składało się towarzystwo kozy i gołębi - wolała nie zwracać na siebie uwagi profesora. Zwłaszcza profesora, który nauczał tak istotnego przedmiotu. Przedmiotu, z którym radziła sobie iście krzyżowo, na zmianę spartaczając wszystko czego miała dokonać lub - ku własnemu zdziwieniu - miotając zaklęcia z siłą, z którą nie wychodziło jej najprostsze Accio. Z ulgą przyjęła więc panujący w klasie szmer i pchnęła drzwi nieco mocniej, omiatając podkrążonymi oczami pomieszczenie i zmuszając się do skierowania skromnych uśmiechów w kierunku znanych jej osób. Chwilę dłużej zawiesiła wzrok na Sharon i Takano. Może i nie widziała ich razem po raz pierwszy, ciągle jednak nie mogła przywyknąć do tego obrazka. Kyohei był awanturnikiem, a Sharon... Zdawał się być osobą, która często nie potrafi postawić na swoim. Mięśnie dziewczyny spięły się nieznacznie, kiedy głowa obracała się w poszukiwaniu miejsca, z którego mogła by tę swoistą parkę obserwować. Ostatecznie - od samego wyjścia z dormitorium siląc się na spokój - skierowała nieco nerwowe kroki w stronę ulokowanej na środku sali, ostatniej wolnej ławki. Ułożyła łokcie na blacie splatając jednocześnie palce i układając na nich podbródek. Dopiero po chwili odkryła, że nerwowo stuka obcasem w posadzkę.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 8:27 am
Odespała większość zmęczenia, jakie nagromadziło się z niej w ciągu ostatnich dni i mogła już w lepszym humorze i w zdecydowanie lepszej formie pokazać się na zajęciach Obrony Przed Czarną Magią. Te lekcje, tuż obok Transmutacji, na którą czekała z niecierpliwością, były dla niej najciekawsze. Zanurzyła już w nich – jak i w samych prowadzących – tyle oczekiwań, że zawód w tej materii byłby bardzo bolesny. W końcu Profesor MacGonagall powitała dziewczynę w tej szkole osobiście i sama zaprowadziła ją do gabinetu tutejszego dyrektora, a Profesor Hucksberry był teraz detektywem, jaki wziął na siebie karb rozwiązania zagadki zabijanki, jaka się tu niedawno rozegrała. Na szczęście Gwendoline sama w sobie nie była na celowniku – przyjechała do tej szkoły trzy dni po tej masakrze, co automatycznie usuwało ją z listy podejrzanych. Ponoć tak samo, jak innych uczniów z wymiany. Jednak ciekawość wobec tego konkretnego belfra nie wynikała z jego zapędów detektywistycznych, ani nawet z urody nad którą roztkliwiały się młode trzpiotki ze wszystkich domów: bardziej opierała się na poglądzie na Pana Charlesa, który przedstawiał go jako wyjątkowo konkretną i nieustępliwą osobę o twardych i jasnych zasadach – jakiekolwiek by one nie były.
Głównie dlatego Gwendoline zapisała się na te zajęcia. Dla niego. Jak romantycznie. Sprawa ewentualnej obserwacji tego jak się bronić przed sztuką, jaką dziewczyna nielegalnie zgłębiała, była rzeczą drugorzędną. Zapychaczem czasu.
Blondynka weszła do klasy, o dziwo znacznie pełniejszej niż na poprzednich zajęciach z Historii Magii i zasiadła w drugim rzędzie po prawej stronie, spokojnie rozkładając swoje rzeczy na ławce z ciemnego drewna. Było tu kilkoro uczniów, jakich wcześniej nie miała okazji zobaczyć ani z nimi porozmawiać, choć na niektórych wystarczyło popatrzeć kilka sekund, żeby dojść do wniosku, że wcale nie chce się zmieniać tego wygodnego stanu rzeczy.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 8:46 am
Było trochę lepiej. Colette nadal był blady, nadal miał kłopoty ze skupieniem, a cienie pod jego oczami były niepokojąco sine, wzrok zamglony, a palce dłoni lekko rozdygotane – ale wreszcie przyszedł czas, w którym mógł pojawić się na lekcjach po niewybaczalnym uniknięciu Zielarstwa oraz Astronomii, na których pójście nie pozwalał mu okropny stan zdrowia. Tym razem wszystko miało pójść sprawnie: miał przyjść punktualnie przed nauczycielem, usiąść gdzieś z tyłu (może obok kogoś, kto odwróci od niego uwagę), siedzieć cicho i po prostu notować. Nie chciał zbliżać się do Pana Hucksberry'ego po incydencie w lesie, po rozmowie po pogrzebie, po przeszukiwaniach i tuż przed przyszłymi przesłuchiwaniami. Chciał być cieniem, ale nie mógł opuścić tych zajęć, to definitywnie mogłoby podziałać na jego niekorzyść.
Wślizgnął się cicho do klasy i rozejrzał po niej krótko, szybko przysiadając gdzieś z tyłu, choć nie przesadnie, by nie wyjść na wręcz nadmiernie widocznego w odsuwaniu się z dala od pola rażenia Pana Charlesa. Zawiesił wzrok na dłużej tylko na widocznych plecach Alice, zwróconej przodem mu tablicy i biurka prowadzącego. Esmeralde też zauważył, choć od ich ostatniego spotkania wyjątkowo nie spieszyło mu się do jakichkolwiek kontaktów z nią. Na Kyoheiu i Sharon, jakich znał z domu, zakończył oględziny, odsuwając krzesło z lekkim szurnięciem i szybko wyciągając na ławkę księgę oraz pióro i kałamarz wraz ze zwiniętymi w rulon pergaminami. Początkowo chciał usiąść obok Pani Prefekt Puchonów, ale ta zajęła ostatnią wolną ławkę w centralnej ich części, więc musiał usiąść dwa rzędy dalej niedaleko jakiegoś dziwnie spiętego Gryfona.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 10:38 am
On zawsze chciał robić dla niej to co ona chce, ale nie potrafił. Nie wiedział jak. Zawsze był egoistą. Potrafił się do tego przyznać. Nigdy nie myślał o innych. Nigdy nie chciał o tym myśleć. Nie potrafił. To było zbyt trudne. To była dla niego słabość. W tych czasach trzeba myśleć tylko o sobie, nie o innych. Jednak… Esme… Jego oczy patrzyły tylko na nią. Nie było nic wokół nich. Zapach jaśminu dostał się do jego nosa. Zapach, który lubił, który zawsze kojarzył się właśnie z nią. Dla niej chciał zrobić wszystko, ale nie wiedział dlaczego tak jest. Dlaczego jego egoizm umiera w momencie, gdy jest w pobliżu tej dziewczyny. Staje się cholernie potulny, ale udaje, że nadal jest egoistą tym samym doprowadzając do kłótni… tak jak ostatnio.
Był tak zajęty obecnością tej dziewczyny, że nie zauważył przywitania ze strony Nero. Właściwie nawet nie wiedział, czy go znał. On nigdy nie kojarzy osób. Nie wiedział nawet, czy kiedyś ze sobą rozmawiali. Kim on był, jest, będzie? Dla niego jest nikim ważnym. On nie potrzebuje ludzi. Da radę sobie sam…
Jej szept, jej ciche słowa. Jej głos. To wszystko wpadało do jego głowy jak narkotyk. Niszczyło go to wszystko, ale on chciał tego. Chciał być przez nią niszczony.
Wygląd? Jego wygląd? Liczył się? Czy był on ważny? Ważny dla niego? To tylko powłoka, która stwarza iluzje świata marionetek, ich armii? Armii, której nic nie powstrzyma. On był jedną z nich i nic nie chciał z tym robić. Nie potrafił, nie potrzebował tego… No dobra nie chciał być marionetką, ale nie potrafił z tego zrezygnować. Ten cały świat, to wszystko, ci ludzie, rodziny. Wszyscy kiedyś zginą, a cieszą się życiem, planują przyszłość, ale to jest nienormalne. Nikt nie powinien nic planować. I TAK DO CHOLERY WSZYSCY UMRZEMY!
Spojrzał na swoje palce splecione na ławce.
- Wchodzenie w nicość – szepnął tak samo cicho jak ona. Nie chciał, by ktoś go zauważył, nie chciał, by ktoś widział jego stan.- Właściwie nie wiem co się ze mną dzieje – zmusił się do uśmiechu. Chciał, aby był taki jak kiedyś, łobuzerski, pewny siebie z lekką nutą ironii, ale nie wyszedł. Pojawił się grymas i cień dawnego uśmiechu Ventusa. Nie chciał jej martwić, a czuł, że tak było.- To nie ważne – mruknął cicho.
Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 11:05 am
Jeden krok w światło.
Dwa kroki w ciemność.
Czy to było cofanie się?
Czy może jakiś postęp?
Nie ma zielonego pojęcia.

Ubrałem się jak na mnie porządnie. Jak na ślepego człowieka, chciałem powiedzieć. No dobrze, więc… Co teraz? Muszę iść na lekcje. Nie chciałem się na nich znaleźć. Strasznie się bałem. Ostatnio byłem dosyć rozkojarzony. To przez te wszystkie wydarzenia. Za duzo tego jak dla mnie. Wolę spokój. Wolę ciszę. Wszedłem do Sali.
Dużo osób. Bardzo dużo.
Palcem wcisnąłem mocniej okulary na nos. Ciemne, aby nikt nie widział tej pustki.
Aleks. Czułem ją tu. Była. Chciałem obok niej usiąść. Była zdenerwowana. Biło to od niej na kilometr, chyba każdy by się zorientował
Przyszłość? Co to jest takiego? Ja jej nie widzę. Ja mam teraz. Nie wiem, czy dożyję jutra, więc po co mam o niej myśleć. Ja nie mam żadnych planów. Jestem tu, bo jestem. Po prostu istnieję… ale czy mam po co? Usiadłem na wolnym miejscu.

(jeśli to wolne miejsce jest obok Alex to on tam usiadł, nie chce mi się czytać wszystkich postów, ale jakoś je tak wzrokiem ogarnęłam, więc nie widziałam żeby ktoś tam siadał)
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 11:09 am
Kimi swoją zgrabną rączką kreśliła kreski na kartce ołówkiem. Lubiła rysować, a że lekcja się nie zaczęła ona chciała się czymś zająć. Oczywiście mogła zająć się powtarzaniem, ale ona miała dosyć tych wszystkich literek. Ostatnio dużo siedziała w książkach i wszystko jej się miesza.
Spojrzała na Lily i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć – wyszczerzyła się i podsunęła jej swój rysunek.- Co o tym myślisz? I spokojnie, na nikogo nie czekałam – spojrzała za okno i przyznała jej rację.- Tak, jest piękny – przeczesała swoje blond włosy.
- Lily, póki pamiętam. Chciałabyś mi pomóc w jakichś lekcjach? Przejrzę jeszcze materiały i zobaczę z czym mam problem. Boję się, że nie zdam – mruknęła i odwróciła wzrok.

Rysunek Kimi
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 3:09 pm
-Wiesz...- Powiedziała spokojnie odgarniając jeną ręką parę denerwujących kosmyków. Ludzie zawsze wiedzieli co tak naprawdę ich męczy. Problem był w tym, że sami unikali tego tematu. Nie było w tym nic dziwnego. Nikt nie lubi dotykać spraw które bolą, ale czasami po prostu trzeba.
-Po prostu przestań wiecznie uciekać, bo nigdzie ciebie to nie doprowadzi. Może i chcesz zniknąć, ale to jest niemożliwe. Nigdy nie znikniesz, zawsze ktoś o tobie będzie pamiętać, dla kogoś będziesz kimś ważnym- To, że jesteś egoistą nie było dla niej niczym nowym. Rozmawiała z tobą już trochę. Tyle słów wypowiedziałeś w jej kierunku nie zdając sobie sprawy nawet z tego, że nieświadomie ją raniłeś. A mimo wszystko ona nadal była, trwała przy tobie. Mogłeś ją przywołać do siebie dosłownie w każdej chwili. I dalej będziesz mówić, wpatrzony w te zielone oczy. Taki już był jej los. Czasami zastanawiała się czy to naprawdę życie ustawiło ją w takiej pozycji w jakiej w tej chwili się znalazła, czy może raczej sama sobie była winna... nie to bardzo złe określenie. Nikogo ona nie obwiniała za to, że stało się tak a nie inaczej. Nawet samej siebie. Po prostu stało się... a jak... to już nie było w tej chwili takie bardzo ważne.
-Nie próbuję ciebie zmieniać... po prostu próbuję ci pomóc łatwiej żyć. Możesz temu się poddać, albo dalej gnić w tej swojej bezradności. Decyzja należy do ciebie. Im bardziej będziesz się bronić to nigdy się nie uwolnisz od mojej osoby- Taka była prawda. Cyganka była niezwykle upierdliwym stworzonkiem. Pojawiała się w chwili kiedy widziała, że ktoś tego naprawdę potrzebował, a znikała kiedy upewniła się, że ten któremu pomagała jest w stanie dalej iść sam. Problem był w tym, że z każdą nową osobą ta dziewczyna zniżała się sama coraz bardziej. Każde jej działanie było z myślą o innych. Nigdy nie mówiła o sobie, zawsze tematem rozmowy była druga osoba. Stosunkowo bezpieczna to pozycja. W końcu łatwo daje się dobre rady, inaczej zagląda się w życie innego człowieka niż w swoje własne. Chociaż ona zna je aż za dobrze.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 3:47 pm
Zauważył, że jego palce zaczynają mu drżeć, więc schował dłonie pod stolikiem. Tak bardzo chciałby dotknąć jej włosów, ale nie zrobił tego. Wolał drżące dłonie trzymać pod ławką. Koszula, która kiedyś opinała się na nim lekko, teraz była luźna. Sam to zauważył, więc poprawił szatę, tak by nikt tego nie zauważył. Nie wypowiedział ani jednego słowa. Słuchał tylko jej głosu, głosu, który chciałby słuchać codziennie przy uchu. Chciałby, aby ona była przy nim, by czuć ten spokój, ale wiedział, że nie mógł. To by niszczyło dziewczynę, ale chciałby zrobić dla niej coś, a nie ona ciągle stara się podnieść go z bruku. Spojrzał na nią i znowu zwrócił wzrok przed siebie.
- Nie o to chodzi. Ja po prostu... nie umiem już funkcjonować. Nie pasuje tu - szepnął.- Nawet nie wiem, czy chcę tu być - mruknął patrząc znowu tępo w blat stołu.
Jego wzrok uciekł, był znowu nieobecny jak przez ostatnich kilka dni, ale w głowie nie miał nic poza pustką. On sam czuł się tak strasznie. Czuł palące uczucie w miejscu mostka nie wiedząc skąd się bierze. Oddychał ciężko i płytko. Znowu było mu słabo z powodu głodu, ale nie potrafił nic jeść. Kilku znajomych z domu nawet wciskało mu do ust jedzenie, ale on nie potrafił. Nawet czasami już nie czuł, że w żołądku nic nie miał. Potarł swój brzuch, gdzie zaczęło go palić.
- Wybacz Esme - mruknął cicho. Czuł się przy niej czasami jak dziecko. Jeszcze do niedawna w momencie, gdy ona by mu matkowała nakrzyczał by na nią uciekając. Teraz nie miał nawet na to siły.- Nie chce abyś się martwiła o mnie - wymruczał.- Chciałbym coś zrobić dla ciebie - chciał powiedzieć w myślach, ale chyba wypowiedział te słowa do niej. Gdy się zorientował było za późno. Zrobił wielkie oczy i odwrócił od niej wzrok ukradkiem patrząc czy ktoś tego nie usłyszał. Przecież był pieprzonym egoistą! To go przestraszyło, że to co krył w sobie wypowiedział na głos, że martwił się o nią, o kogoś...
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 4:41 pm
Esme słuchała, tak jak zawsze, tak jak każdego... chociaż w tym wypadku to słuchanie nie było spokojne. Nawet kiedy Sahir odważył się na to aby odkryć jakiś fragment swojej duszy, nie martwiła się tak bardzo jak teraz. Kim była dla niej ten chłopak który teraz siedział obok. Do tego momentu wydawało się jej, że tylko kolejnym widzem który oglądał jej przedstawienie, ale teraz. Nie... on nie miał być tutaj, miał być tylko kolejną osobą która powierzchownie pozna smak jej iluzji, a potem odejdzie. On, jednak zapuścił się znacznie dalej niż mógł. I chociaż kompletnie tego nie świadomy forsował te solidne drzwi za którymi skrywały się najciemniejsze sekrety dziewczyny. Czuła jak ta blokada nie wytrzyma dłużej, jak drzwi wypadną z zawiasów. A on... nie... nie może o tym teraz myśleć.
-Ven...- Wyszeptała cicho i sięgnęła swoją rękę do twojej. Do tej pory jej dłoń była tak bardzo ciepła, a teraz zimna, chociaż mogło wydawać się zupełnie inaczej. Przecież taka osoba jak ona na pewno wydziela niezliczoną ilość ciepła.
-Umiesz... tylko zapomniałeś jak.- Powiedziała cicho zaciskając swoje palce które w tej chwili oplatały jego dłoń. Jej wzrok zatrzymał się przez chwilę na jego szyi. Przebywanie blisko niej w tej chwili nie oznaczało nic dobrego. A kogo jak kogo, ale jego nie chciała w to wszystko wplątać. Dlatego chciała go trzymać na pewien dystans, ale nie mogła. Jak ma przestać być tym kim jest. Nie była Sahirem... nigdy nim nie będzie. Potrafiła oszukiwać wszystkich dookoła, ale nie umiała oszukiwać samej siebie. Jak miała odtrącić kogoś do kogo tak naprawdę sama lgnęła. I była pewna, że nie było to w tej chwili spowodowane jej wampiryzmem. Przecież od dawna o tym wiedziała, ale nie przyznawała się do tego przed sobą. Ile jeszcze ludzi jest w stanie pomieścić jej serce. Do tej pory rozmawiała z ludźmi na neutralnym gruncie. Nie pozwalała aby między nią a drugim człowiekiem pojawiała się jakąś nić która zwiążę dwa losy. Wpadła sama w tej chwili w jakąś chorą grę której sama kompletnie nie rozumiała. Nic dziwnego, nie było w niej żadnych zasad, żadnych pohamowań. A cel był prosty. Trzeba było dotrzeć do mety, i wyrwać to na czym jej zależało... tylko co to było? od chwili kiedy zgodziła się na grę tych ludzi pojawiło się tak wiele. Kto z nich zasługuje na to aby podążyć jej śladami. Wcześniej był Sahir... on... ten jedyny... a teraz... ślizgon... którego tak naprawdę ledwo znała, a mimo wszystko odnosiła wrażenie, że wie o nim wszystko. Na pewno słyszeliście o efekcie motyla. Jedna z pozoru błaha decyzja może w przyszłości spowodować lawinę różnych innych wydarzeń. Gdyby wtedy w komnacie luster, przy pierwszym spotkaniu z tym wampierm, w odpowiednim czasie wyszła, zapominając o nim, nie próbując walczyć o jego duszę, i umysł. Czy ta historia potoczyła by się w tak tragiczno-komiczny dla niej sposób. Czy w chwili kiedy ten ślizgon trafił na strych, miejsce w którym ona była. Gdyby nie nawiązała rozmowy, czy patrzyła by wtedy na niego inaczej? A teraz wydawało się, że jednemu i drugiemu, krzyczała do ucha, że pokocha ze wszystkich sił. A może byli po prostu śmieciem, zwierzakami które były opanowane dziwną żądzą... czy serce w nich nadal istniało... tego nikt nie wie. Jedno było pewne. Dla nich swoje dziecinne marzenia darła na milion kawałków, i rzucała wszystko wilkom. A sama tarzała się w błocie, na skutek czego ta jej biel znikała.
-Jeżeli nie wiesz czy chcesz tutaj być to znaczy, że nie. Jeżeli czujesz, że to twoje miejsce to nie masz takich wątpliwości. Po prostu wiesz- Zabrała swoją rękę z twojej i skierowała twoją twarz tak abyś spojrzał w te zielone kryształki.
-Chcesz coś dla mnie zrobić. To wróć... do mnie wróć. Nie do świata, nie dla innych, ale dla mnie, i do mnie- Uśmiechnęła się do ciebie lekko po czym zabrała swoją dłoń i chwyciła za piór zamoczyła je w atramencie i zaczęła sobie spokojnie gryzmolić po pergaminie bez większego celu, ani sensu.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 6:13 pm
On tak czuł się w momencie, gdy myślał o niej. Nie wiedział czemu pamięta akurat Esme. Co sprawiło, że tak zawróciła mu w głowie, dlaczego zawróciła mu w głowie? Jednak to nie jest ważne. On będzie zawsze dla niej, zrobi dla niej wszystko. Patrzył znowu uważnie na nią, gdy wypowiedziała jego imię, a czując jej zimne dłonie na swoich napiął mięśnie szczęki oraz ramiona. Brzuch nagle stwardniał, jednak nie drgnął, a dłonie powoli drgały z powodu braku nikotyny. Czuł jak go to niszczy. Wiedział, że on sam nie może dotknąć tej ptaszyny, nie ma takiej możliwości. Ona jest dla niego za daleko. Esmeralda może go dotykać jednak on sam nie może. To byłoby zbyt wiele. Patrzył na jej czarne, błyszczące włosy.
Czy ktoś oprócz niego widzi ten blask bijący od niej? To ciepło, które wyzwala z siebie z każdym zmartwieniem? To piękno, którego on nigdy nie zapomni? Te cudowne dwa szmaragdy, które u nikogo już nie znajdzie?
Nie wiedział, ale on to widział. To wszystko było zbyt prawdziwe, aby było iluzją, a jednak nie potrafił wyciągnąć dłoni i jej dotknąć. Co by się z nim stało, gdyby ona okazała się być tylko wytworem jego wyobraźni? Jak Dulcynea dla Don Kichota?
Zapomniał?
To jest możliwe. Wiele rzeczy, które nie były dla niego ważne szybko uciekały z jego pamięci. Były dla niego tylko mgłą, która szybko ulatuje.
Zamknął znowu oczy, odetchnął ciężko. Za chwilę zacznie się lekcja, a on nie może się skupić. Nie wie co dzieje się wokół niego, nie wie ile osób jest w tym pomieszczeniu, ile osób zwraca na niego uwagę. Czy jest ktoś, kto zwraca na niego uwagę oprócz Esme?
Spotkanie w tamtym miejscu…
Ich pierwsze spotkanie, którego na nic nie zmieniłby w życiu. Ta dziewczyna go zmieniła. Tylko ona potrafiła go doprowadzić do takiego stanu. Tylko nią się przejmował. Ona. Ona. Ona. W jego głowie na wieki. Bał się, że przez nią stanie się zniszczony na wieki, ale tylko ona potrafiła go postawić do pionu. Czuł to. Tylko ona mimo takiej różnicy w ich pochodzeniu potrafiła go zrozumieć. Nie wiedział czemu tak się bało, ale tak musiało być.
Miał do niej wrócić? Nie rozumiał w jaki sposób, przecież był obok niej. Siedział, patrzył na nią, rozmawiał. Chłonął jej zapach chcąc go czuć zawsze. Dłoń drgnęła bardziej chcąc dotknąć jej włosów, ale jednak nie zrobił tego. Cały czas się jej przyglądał jak kreśliła kreski na pergaminie.
- Esme – szepnął.- Jak mam wrócić?- zapytał i ścisnął materiał swojej koszuli.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 6:38 pm
-Ludzie próbują nam wmówić, że obowiązkiem wszystkich jest życie w pełnym świetle- Powiedziała cicho nie odrywając pióra od pergaminu, dalej kreśląc jakieś linie które na pierwszy rzut oka mogły się wydawać zupełnie przypadkowe. Ale w jej oczach było coś co kwestionowało przypadkowość tych kresek.
-Ale to bzdura. Niektórzy zostali stworzeni do tego aby żyć w mroku.- Zamoczyła ponownie końcówkę pióra w atramencie, ale tym razem zrobiła to za mocno i w chwili kiedy chciała już znowu coś narysować parę kropel spłynęło ze stalówki tworząc kilka kleksów. Teraz można by zapytać co jej przypominały to sporo rozmazane kropki. Odpowiedź była oczywista. Krew... nic więcej... czy to właśnie było to przekleństwo. Wszystko na co spojrzy będzie jej przypominać tylko tą czerwoną posokę.
-I pamiętaj... żyć w mroku, a mrok żyjący w tobie to dwie różne rzeczy. Według mojej osoby życie w mroku jest znacznie bezpieczniejsze niż to drugie. Chociaż granica jest cienka, i bardzo łatwo ją przekroczyć, nawet nie wiesz kiedy to się stanie. Nie wiesz kiedy zaczniesz krzywdzić z uśmiechem na twarzy.- Zagłębili się teraz w temat którego dziewczyna ostatnio unikała. Za każdym razem kiedy do niego wracała zastanawiała się czy przekroczyła tą granicę czy jeszcze nie. A jeżeli nie przekroczyła to czy przekroczy.
-Nie mogę ci mówić wszystkiego Ven. Czasami sam musisz dojść do pewnych rzeczy. Wtedy bardziej je docenisz i zrozumiesz. Co z tego, że ja ci pokarzę palcem jak dalej nie będziesz widział, ale proszę cię. Nie krzywdź siebie bardziej niż na to zasłużyłeś.- Rozumiała go... sama nie raz chciała wzlecieć, ale za każdym razem spadała. Cały czas ten sam scenariusz. Ona chciała być wolna, przez robiła różne rzeczy które miały jej to umożliwić, ale kajdany w których w tej chwili była przykuta do ściany okazały się być znacznie silniejsze. I nawet jej nowa natura nie potrafiła w żaden sposób ich zdjąć. Obydwoje byli w tej samej sytuacji, z tą różnicą, że Es próbowała w jakiś sposób zaczarować tą rzeczywistość dookoła siebie, ale z każdym dniem jej magia słabła.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 7:05 pm
Czy tylko ją przyprawiały o mdłości te ckliwe opowieści niczym z najtańszych książek w Esach i Floresach dotyczących zakazanych miłości i innych bezsensownych uczuć? Kiedy weszła do sali i zobaczyła scenę rodem z magicznego harlequina w postaci Zabiniego i  wiecznie niedomytej Moore z jej rocznika, uniosła jedną brew do góry i posłała Ventusowi krzywy uśmiech - być może go zauważył, a być może był tak pochłonięty swoją pogrążoną w mroku księżniczką, że nie zwrócił na to żadnej uwagi. No cóż, najwyraźniej, co niektórym brakowało wrażeń. Rozejrzała się leniwie po sali, zauważając kilka twarzyczek, które były jej znane. Gdy ujrzała Takano, jedynie kpiąco prychnęła, przypominając sobie bajkowe wydarzenie w którym był jej sługą. Sługą, który zdradził.
Skrócić o głowę.
Przy Ślizgonce, którą kojarzyła, ale niezbyt się nią interesowała i przy Giotto, jedynie zmusiła się na krótkie skinięcie głową, by zachować wszelkie 'mile widziane' pozory. Gryfonów i Puchonów całkowicie zignorowała, po czym poprawiła swojego ciasno splecionego warkocza, rozluźniła krawat w barwach Slytherinu na szyi i ruszyła w stronę...Gwendoline, nie widząc innej, w miarę przystępnej opcji. Bez słowa zaczęła się rozpakowywać, a kiedy skończyła, oparła głowę o swoją dłoń na której widniał mieniący się na czerwono pierścień.
Witaj różowa laleczko.
Przedstawienie trwa.
Chmurne tęczówki wpatrywały się w twarz blondynki z chłodnym opanowaniem.
- Żywię głęboką nadzieję, że na dzisiejszej lekcji będzie Nam się dobrze współpracowało, Tichy  - mruknęła cicho, a złośliwy błysk przeciął na chwilę szare chmury w jej oczach.


Ostatnio zmieniony przez Caroline Rockers dnia Pon Sie 31, 2015 8:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Sie 31, 2015 7:48 pm
Zaczął żałować, że pojawił się tutaj tak wcześnie. Z pewnością nie zaszkodziłoby mu małe (czy nawet większe) spóźnienie, a im dłużej siedział w tym coraz bardziej zatłoczonym miejscu, tym gorzej się czuł. Nie słyszał dokładnie żadnej rozmowy, ale dochodziły do niego pomieszane strzępy wypowiedzi, potęgując wrażenie tłoku. Zbladł nieco bardziej, a ręce lekko mu drżały. Żeby się czymś zająć wyjął z kieszeni kilka kartek, wybrał najmniej pogniecioną i najmniej zapisaną i wygładził ją, a resztę schował z powrotem. Dłoń trzymającą pióro położył na ławce, w którą wbijał nieruchome spojrzenie. Myślał tylko o tym, żeby zajęcia w końcu się zaczęły, żeby zajęły czymś konkretnym jego myśli i trochę ułatwiły mu przebrnięcie przez ten dzień. Jak na złość ktoś koło niego usiadł, ale wolał nie patrzeć w jego stronę. Zirytowałby go zapewne samym swoim wyglądem.
Zastukał palcami w blat i ponownie zastygł w bezruchu. Miał wrażenie, że kołnierz jego koszuli jest strasznie ciasny, jednak doskonale wiedział, że to złudzenie. Od rana upewniał się o tym co kilkanaście minut. Górne guziki były jak zawsze odpięte.
Sponsored content

Klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 11 Empty Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach