- Maverick Mulciber
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Sob Cze 13, 2015 9:26 pm
Kiedy usłyszałem komentarz Puchona przewróciłem wymownie oczami.
-Ja pierdolę, czy mógłbyś się w tej chwili zamknąć? Przymknij się przynajmniej dopóki stąd nie wyjdziemy, nie chcę mieć jeszcze bardziej przejebane - Burknąłem pod nosem do nieznajomego kiedy wchodziliśmy do sali. Po krótkiej chwili dołączył do nas nauczyciel. Zgodnie z poleceniem podniosłem tyłek z krzesła i powędrowałem do biurka profesora. Uśmiechnąłem się delikatnie słysząc, że mogę mówić pierwszy. Liczyłem tylko, że chłopak nie będzie w trakcie krzyczał, że to bujda, albo, że wcale nie on mnie uderzył.
-Oczywiście profesorze. Zaczęło się od tego, że przybyłem na uroczystość dużo przed czasem, chciałem zamienić z kimś parę zdań, ale nie dostrzegałem nigdzie nikogo z mojego domu, więc podszedłem do pana... Takano? Chciałem być uprzejmy, ale spotkałem się z wrogością, na którą naturalnie odpowiedziałem tym samym. Wywiązała się krótka potyczka słowna zakończona groźbą ze strony Puchona. Kiedy dostałem w oko - tu wskazałem podpuchniętą powiekę - rozumie pan profesor, że puściły mi nerwy. Nic nie zdążyłem mu zrobić, jedynie złapałem za szyję i powiedziałem kilka słów za dużo za co wymierzył we mnie zaklęciem i na szczęście udało mi się obronić. To tyle - Powiedziałem zgodnie z prawdą. To prawda, że wina leżała po obu stronach, bo ja go sprowokowałem, ale nie musiał od razu używać różdżki! Bez przesady. Cóż, ale zapewne ja otrzymam większą karę za niewyparzony jęzor, bo mam naprawdę zasrane szczęście.
-Ja pierdolę, czy mógłbyś się w tej chwili zamknąć? Przymknij się przynajmniej dopóki stąd nie wyjdziemy, nie chcę mieć jeszcze bardziej przejebane - Burknąłem pod nosem do nieznajomego kiedy wchodziliśmy do sali. Po krótkiej chwili dołączył do nas nauczyciel. Zgodnie z poleceniem podniosłem tyłek z krzesła i powędrowałem do biurka profesora. Uśmiechnąłem się delikatnie słysząc, że mogę mówić pierwszy. Liczyłem tylko, że chłopak nie będzie w trakcie krzyczał, że to bujda, albo, że wcale nie on mnie uderzył.
-Oczywiście profesorze. Zaczęło się od tego, że przybyłem na uroczystość dużo przed czasem, chciałem zamienić z kimś parę zdań, ale nie dostrzegałem nigdzie nikogo z mojego domu, więc podszedłem do pana... Takano? Chciałem być uprzejmy, ale spotkałem się z wrogością, na którą naturalnie odpowiedziałem tym samym. Wywiązała się krótka potyczka słowna zakończona groźbą ze strony Puchona. Kiedy dostałem w oko - tu wskazałem podpuchniętą powiekę - rozumie pan profesor, że puściły mi nerwy. Nic nie zdążyłem mu zrobić, jedynie złapałem za szyję i powiedziałem kilka słów za dużo za co wymierzył we mnie zaklęciem i na szczęście udało mi się obronić. To tyle - Powiedziałem zgodnie z prawdą. To prawda, że wina leżała po obu stronach, bo ja go sprowokowałem, ale nie musiał od razu używać różdżki! Bez przesady. Cóż, ale zapewne ja otrzymam większą karę za niewyparzony jęzor, bo mam naprawdę zasrane szczęście.
- Kyohei Takano
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Nie Cze 14, 2015 11:30 am
-Tak samo jak ty nie mogłeś dać sobie spokoju z irytowaniem ludzi, szczególnie w chwili kiedy wiedziałeś, że to źle się skończy- Mruknął, chciał dodać coś jeszcze, ale do klasy wszedł profesor. Dlatego też aby nie pogarszać swojej sytuacji po prostu ugryzł się w język. A to w jego wypadku jest naprawdę sukces. Patrzył na nauczyciela jak siada za biurkiem. Nienawidził takiej pozycji. Wtedy nauczyciele chcieli pokazać uczniom jaka to wielka przepaść jest między nimi, że to oni mają władzę, a wyżej wspomniani uczniowie są tylko jakimś pyłkiem na podłodze.
A niech opowiada swoją wersję i tak znając życie wszystkiemu będzie winień on sam. I nie wiele się pomylił. Pomimo tego, że chłopak opowiedział mniej więcej zarys całej historii, to zrobił to w taki sposób, że oczywiście to Kyo wyszedł na głównego sprawcę całego zamieszania. Naturalnie, że mógł trzymać swoje nerwy na wodzy, ale jeżeli ktoś jest tak upierdliwy, że nie rozumie prostego przekazu "spierdalaj stąd" no tak krew człowieka może zalać.
-Mógł byś wspomnieć jeszcze o Irytku, ale w sumie fakt. Pewnie jest tylko wymysłem mojego psychopatycznego umysłu- Mruknął i wsadził sobie spokojnie ręce do kieszeni. Kyo nie był typem osoby która próbowała siebie bronić. Był tym komu było już dosłownie wszystko jedno.
-Winny...- Mruknął cicho patrząc na profesora.
-Więc niech mi Pan wystawi rachunek, czy akt oskarżenia, czy co tam Pan chce- Powiedział spokojnie czekając cierpliwie na wyrok, który w tej chwili był jak dla niego stosunkowo oczywisty. Wszyscy bardzo chętnie by się go pozbyli z tej szkoły. Więc szczególnie TEN nauczyciel bardzo chętni by to zrobił.
A niech opowiada swoją wersję i tak znając życie wszystkiemu będzie winień on sam. I nie wiele się pomylił. Pomimo tego, że chłopak opowiedział mniej więcej zarys całej historii, to zrobił to w taki sposób, że oczywiście to Kyo wyszedł na głównego sprawcę całego zamieszania. Naturalnie, że mógł trzymać swoje nerwy na wodzy, ale jeżeli ktoś jest tak upierdliwy, że nie rozumie prostego przekazu "spierdalaj stąd" no tak krew człowieka może zalać.
-Mógł byś wspomnieć jeszcze o Irytku, ale w sumie fakt. Pewnie jest tylko wymysłem mojego psychopatycznego umysłu- Mruknął i wsadził sobie spokojnie ręce do kieszeni. Kyo nie był typem osoby która próbowała siebie bronić. Był tym komu było już dosłownie wszystko jedno.
-Winny...- Mruknął cicho patrząc na profesora.
-Więc niech mi Pan wystawi rachunek, czy akt oskarżenia, czy co tam Pan chce- Powiedział spokojnie czekając cierpliwie na wyrok, który w tej chwili był jak dla niego stosunkowo oczywisty. Wszyscy bardzo chętnie by się go pozbyli z tej szkoły. Więc szczególnie TEN nauczyciel bardzo chętni by to zrobił.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Wto Cze 16, 2015 3:28 pm
Przyglądał się to jednemu to drugiemu, czekając na ich wyjaśnienia; w sumie wątpił, żeby mieli jakieś dobre wymówki na to, że zachowali się poniżej wszelkich przyjętych kryteriów. Zrozumiałby, gdyby miał do czynienia z III – klasistami, u nich to już było bardziej zrozumiałe; w końcu nagła burza hormonów i rosnąca potrzeba znalezienia ujścia w jak najprymitywniejszy sposób. Ale oni w końcu byli praktycznie pełnoletni, a zachowywali się, jakby nadal mieli wąsy z mleka pod swoimi nosami. No cóż...ale zamierzał ich wysłuchać i dać im szansę, żeby wszystko dogłębnie przeanalizować i wystosować odpowiednią karę. W innych okolicznościach, zapewne po prostu by zadziałał, nie przejmując się słowami tej dwójki. Schował swoje usta za misterną budowlą ze swoich dłoni, wpatrując się w mówiącego Mevericka. Gdy Ślizgon skończył mówić, Myrnin skinął niezauważalnie głową i przeniósł miodowe spojrzenie na Puchona, który wzbudzał u niego różne...reakcje. To, że siedział za biurkiem, to no cóż, nie powinno mieć nic do rzeczy, należało wszak podkreślać różnicę pomiędzy tymi, którzy pobierali nauki, a tymi, którzy tych nauk udzielali. A to, co dopowiadali sobie tacy młodzi buntownicy, jak Kyohei, to już była ich kwestia. Każdy miał inny charakter, a Hucksberry nie miał zamiaru udawać, że rozumie każdego z osobna. Wyprostował się i przejechał dłonią po swoich ciemnych kosmykach, a pierścienie zabrzęczały, wykorzystując moment, gdy chłopak o azjatyckich rysach twarzy, skończył mówić. Świat nie był sprawiedliwy, czyż nie tak? Językiem sprawdził swoje zęby, gdy zastanawiał się nad tym, co dalej.
- Dziękuję za to, że podzieliście się swoimi wersjami ze mną. Skoro sytuacja stała się już całkowicie klarowna, możemy przejść do konsekwencji. Panie Mulciber... – i tu miodowe płynne tęczówki spoczęły na Ślizgonie. – Pański dom traci 30 punktów, a pan otrzymuje szlaban u szkolnego gajowego. Będzie mu pan pomagał przez tydzień. Co do pana, panie Takano... – i jego oczy spokojnie przeszły na Puchona. – Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, zważywszy na pańskie zachowanie, nieobecność na większości zajęć i to nie tylko z OPCM...za brak jakiejkolwiek poprawy i reakcji na szlabany i odejmowanie punktów, zostaje pan zawieszony w prawach ucznia. Oczywiście profesor Dumbledore wie o wszystkim, tak jak i profesor Sprout. Rozmawialiśmy zresztą o Twojej sytuacji przed samym pogrzebem....dlatego chcemy Ci dać ostatnią szansę. Jeśli Twoje zachowanie nie ulegnie poprawie i nadal nie będziesz pojawiał się na lekcjach, a także uparcie ignorować nasze ostrzeżenia, niestety będziesz musiał opuścić Hogwart. Oprócz zawieszenia Twoich praw, jako ucznia, będziesz zostawał po każdych zajęciach i nadrabiał materiał, a także pomagał mi w wolnym czasie.
Skończył i ułożył dłonie na swoim biurku, posyłając im uprzejmy, grzecznościowy uśmiech, gdy wystukiwał palcami rytm.
- To wszystko, możecie już iść.
Kiedy oboje opuścili salę, wrócił do swoich obowiązków.
[z/t]
- Dziękuję za to, że podzieliście się swoimi wersjami ze mną. Skoro sytuacja stała się już całkowicie klarowna, możemy przejść do konsekwencji. Panie Mulciber... – i tu miodowe płynne tęczówki spoczęły na Ślizgonie. – Pański dom traci 30 punktów, a pan otrzymuje szlaban u szkolnego gajowego. Będzie mu pan pomagał przez tydzień. Co do pana, panie Takano... – i jego oczy spokojnie przeszły na Puchona. – Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, zważywszy na pańskie zachowanie, nieobecność na większości zajęć i to nie tylko z OPCM...za brak jakiejkolwiek poprawy i reakcji na szlabany i odejmowanie punktów, zostaje pan zawieszony w prawach ucznia. Oczywiście profesor Dumbledore wie o wszystkim, tak jak i profesor Sprout. Rozmawialiśmy zresztą o Twojej sytuacji przed samym pogrzebem....dlatego chcemy Ci dać ostatnią szansę. Jeśli Twoje zachowanie nie ulegnie poprawie i nadal nie będziesz pojawiał się na lekcjach, a także uparcie ignorować nasze ostrzeżenia, niestety będziesz musiał opuścić Hogwart. Oprócz zawieszenia Twoich praw, jako ucznia, będziesz zostawał po każdych zajęciach i nadrabiał materiał, a także pomagał mi w wolnym czasie.
Skończył i ułożył dłonie na swoim biurku, posyłając im uprzejmy, grzecznościowy uśmiech, gdy wystukiwał palcami rytm.
- To wszystko, możecie już iść.
Kiedy oboje opuścili salę, wrócił do swoich obowiązków.
[z/t]
- Maverick Mulciber
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Wto Cze 16, 2015 11:16 pm
W rzeczywistości spodziewałem się bardziej dotkliwej kary niż ta, którą dostałem. Nie mogę powiedzieć, że byłem zadowolony, ale zawsze mogłem otrzymać szlaban u woźnego, wtedy nie wiem jak bym wytrzymał ten tydzień. Ale 30 punktów... to trochę kuło w oczy. Spodziewałem się olbrzymiej awantury w dormitorium po powrocie od Hucksberry'ego. Żeby to była pierwsza! Zapowiadało się przemiłe popołudnie.
-Z pewnością stawię się u gajowego, profesorze - Odpowiedziałem uprzejmie z delikatnym uśmiechem na twarzy i zacząłem podwijać rękawy czarnej koszuli.
Następnie wsłuchałem się w kolejne słowa nauczyciela i lekko przekrzywiłem głowę. Niezłe ziółko z tego Puchona! Może gdyby nie był taki nadęty, to bym go polubił... Nie, nie, nie - miał brudną krew, to wykluczone. Pawanie sympatią do kogoś jego pokroju było zbyt surrealistyczne i niedorzeczne.
-Do widzenia, profesorze - Dodałem na odchodne i skierowałem się do wyjścia z podłym uśmiechem przylepionym do twarzy. Miałem dobry humor, bo ktoś miał bardziej przesrane ode mnie, a to naprawdę dobry powód do radości.
[zt]
-Z pewnością stawię się u gajowego, profesorze - Odpowiedziałem uprzejmie z delikatnym uśmiechem na twarzy i zacząłem podwijać rękawy czarnej koszuli.
Następnie wsłuchałem się w kolejne słowa nauczyciela i lekko przekrzywiłem głowę. Niezłe ziółko z tego Puchona! Może gdyby nie był taki nadęty, to bym go polubił... Nie, nie, nie - miał brudną krew, to wykluczone. Pawanie sympatią do kogoś jego pokroju było zbyt surrealistyczne i niedorzeczne.
-Do widzenia, profesorze - Dodałem na odchodne i skierowałem się do wyjścia z podłym uśmiechem przylepionym do twarzy. Miałem dobry humor, bo ktoś miał bardziej przesrane ode mnie, a to naprawdę dobry powód do radości.
[zt]
- Kyohei Takano
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Sro Cze 17, 2015 11:11 pm
Wsłuchiwał się w słowa profesora. Czego się spodziewał. Natychmiastowego wydalenia, jakiegoś przesłuchania, kazania. Chyba tak naprawdę nie był tego do końca pewien, bowiem ta cała sytuacja w jego oczach była tak porąbana, że sam nie wiedział co miał by o tym wszystkim myśleć. Ale po usłyszeniu wyroku zaczął się naprawdę poważnie zastanawiać nad tym czy wydalenie nie było by przypadkiem znacznie lepszym wyjściem. Miał nadrobić wszystko to czego się nie nauczył. Niby jak. Przesiedział sobie tak naprawdę kawał swojej edukacji olewając się na wszystko, starając się nikomu nie wchodzić w drogę, w nadziei, że taka taktyka zadziała i nikt go nie będzie męczyć. Na dodatek miał zostawiać z tym nauczycielem, sam na sam, w jednej klasie, pomieszczeniu czy gdzie to ma przebywać. Coś czuł, że to była chyba najgorsza kara jaką dostał kiedy kolwiek w życiu. I za co, za niewinność tak naprawdę. No, ale nie oszukujmy się. Gdyby od razu powiedział prawdę, opisał to wszystko tak jak było. Być może sprawy potoczyły by się inaczej. Nie zapominajmy, że to on został w to wrobiony, z resztą kompletnie nie zależało mu na rozpoczynaniu jakiś burd, czy bijatyk. Bo może i był jaki był, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pogrzeby to nie miejsce na rękoczyny.
-Ale...- Zaczął, ale widząc spojrzenie nauczyciela zrozumiał jedno. Jego sytuacja była naprawdę kiepska. W tej chwili wystarczyło, że podwinęła by mu się chociażby jedna noga. Wystarczyło, że dał by się wpakować w jakieś kolejne komedie. I wtedy wylądował by na ulicy. Jako niepełnoletni czarodziej, bez grosza przy duszy, z dala od domu. I pomimo tego, że wiele razy zaznaczał jak to bardzo ta szkołą go irytowała, to nie zmieniało to faktu, że to było jedyne miejsce do którego tak naprawdę chętnie wracał. Bo traktował ten budynek jako swój dom, ale nikt o tym nie musiał wiedzieć prawda.
Dlatego też zmierzył tylko profesora sowimi brązowymi oczami, i pewnie gdyby mógł to zabił by go tymi piorunami które można było zauważyć w tych brązowych szkiełkach. Odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł. Bez słowa, bez żadnych obietnic, ani przyrzeczeń poprawy. Po prostu pozostawił ten temat samemu sobie.
z/t
-Ale...- Zaczął, ale widząc spojrzenie nauczyciela zrozumiał jedno. Jego sytuacja była naprawdę kiepska. W tej chwili wystarczyło, że podwinęła by mu się chociażby jedna noga. Wystarczyło, że dał by się wpakować w jakieś kolejne komedie. I wtedy wylądował by na ulicy. Jako niepełnoletni czarodziej, bez grosza przy duszy, z dala od domu. I pomimo tego, że wiele razy zaznaczał jak to bardzo ta szkołą go irytowała, to nie zmieniało to faktu, że to było jedyne miejsce do którego tak naprawdę chętnie wracał. Bo traktował ten budynek jako swój dom, ale nikt o tym nie musiał wiedzieć prawda.
Dlatego też zmierzył tylko profesora sowimi brązowymi oczami, i pewnie gdyby mógł to zabił by go tymi piorunami które można było zauważyć w tych brązowych szkiełkach. Odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł. Bez słowa, bez żadnych obietnic, ani przyrzeczeń poprawy. Po prostu pozostawił ten temat samemu sobie.
z/t
- Kim Miracle
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Pią Sie 28, 2015 5:23 pm
Pam pam pam! (tak lubię zaczynać posty od tego zwrotu i nikt mi nie zabroni) Blond włosa nastolatka wbiegła na pierwsze piętro kierując się do odpowiedniej klasy na lekcję OPCM. Rozejrzała się i zauważyła, że jest pierwsza. Przywitała się z profesorem i usiadła w neutralnej ławce. Jakakolwiek to ławka jest.
Dziewczyna nie miała jakiegoś niezwykle innego humor niż zwykle. Miała uśmiech na ustach, ale jednocześnie niepokój w sercu. Jednak kto nie ma niepokoju teraz w swoich uczuciach? Cieszyła się, że niedługo wraca do domu, że znowu będzie mogła spotkać się z swoim tatą i przyjaciółmi. Już nawet pogodziła się z tym, że jej przyjaciel nie chce jej znać.
Niepokój wiązał się z wydarzeniami ostatnich dni i jednocześnie z tym, że opuszcza na zawsze to miejsce. To tak blisko, a ona nadal nie wie, czy zostanie Aurorem jak jej tata.Westchnęła cicho i zaczęła rysować na kawałku pergaminu.
Dziewczyna nie miała jakiegoś niezwykle innego humor niż zwykle. Miała uśmiech na ustach, ale jednocześnie niepokój w sercu. Jednak kto nie ma niepokoju teraz w swoich uczuciach? Cieszyła się, że niedługo wraca do domu, że znowu będzie mogła spotkać się z swoim tatą i przyjaciółmi. Już nawet pogodziła się z tym, że jej przyjaciel nie chce jej znać.
Niepokój wiązał się z wydarzeniami ostatnich dni i jednocześnie z tym, że opuszcza na zawsze to miejsce. To tak blisko, a ona nadal nie wie, czy zostanie Aurorem jak jej tata.Westchnęła cicho i zaczęła rysować na kawałku pergaminu.
- Esmeralda Moore
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Pią Sie 28, 2015 6:30 pm
Ostatnio było tak spokojnie w tej szkole. Im bliżej było wakacji, w powietrzu unosił się coraz mocniejszy zapach nudny, i lenistwa. I chociaż niektórzy biegali od biblioteki do sal lekcyjnych aby dopytać się nauczycieli o pewne rzeczy, to wiele ludzi oddawało się po prostu lenistwu. I chociaż dni były coraz cieplejsze. Zielone tereny szkoły wydawały się wołać za naszą cyganeczka z utęsknieniem, to ani razu ta ziemia nie poczuła jej małej nóżki. Naturalnie, że tak długo jak będzie miała na sobie tą malutką tarczę w postaci wisiorka od Sahira nic jej się nie stanie, ale to okropne uczucie przypalania rozżarzonym prętem był wręcz nie do zniesienia. Dlatego też musiała się ograniczyć do podziwiania widoków przez szkolne okna.
Zmieniała się, wiele osób już to jej mówiło. Być może stała się bardziej tajemnicza niż do tej pory. Za bardzo odizolowała się od ludzi, ale zrobiła to dla ich bezpieczeństwa. I dla swojego własnego. I chociaż jej osobowość się zmieniła to wygląd wydawał się zatrzymać w miejscu. Długie czarne włosy nadal pięknie odbijały światło, zielone oczy posiadały tą samą głębię co wcześniej, i nawet łzy które gromadziły się w tych zwierciadłach wydawały się być prawdziwymi brylantami.. Szlachetne rysy twarzy były na tym swoim miejscu. Jedyne co rzucało się w oczy to bladość dziewczyny, która nie odejmowała jej urody. Wydawało się, że ta porcelanowa skóra dodawała jej tylko uroku i tajemnicy którą jeszcze bardziej chciało się zgłębić. Kiedyś wydawało się być to bardzo trudne do osiągnięcia, ale teraz... było wręcz niewykonalne. Chociaż kto wie co los jeszcze szykuje dla tej dziewczyny. Tak śmiesznie poplątał jej drogi, a ona nadal miała nadzieję, że dojdzie tam gdzie będzie chciała. Tylko właśnie... gdzie chce dojść? to jest bardzo dobre pytanie. A odpowiedź na nie wydawało się być tak blisko, ale było jednocześnie zbyt nieuchwytne aby je zamknąć w szkatułce.
Jedna z lekcji dzisiaj to obrona przed czarną magią. Lekcje to był jedyny czas kiedy Romka musiała porzucić swoje kolory i wmieszać się w tłum. Nienawidziła tego. Była wtedy tak bardzo podobna do innych, przynajmniej na pierwszy rzut oka. A kto jak kto, ale ona lubiła się wyróżniać. Dlatego też założyła czarną spódniczkę, którą mimo wszystko próbowała zawsze opuścić jak najniżej się da. W końcu od zawsze ją uczono, że nie wolno pokazywać nóg, przynajmniej tak było w kulturze cyganów. Zaraz po tym ubrała czarne rajstopy które oczywiście kolorystycznie musiały pasować do ogółu. A na samym końcu biała koszula, i sweterek z naszytym symbolem domu do którego należała. Włosy lekko podpięła spinając je ładnym grzebykiem ze złotym motylkiem na górze, w taki sposób, że parę pasm włosów nadal było wolne. Przyglądała się uważnie temu jak wygląda. I coś jej nie pasowało. No tak, ta spódniczka. Zawsze była tak nisko, że wyglądała niczym sierota boża. A gdyby tak?...
Esmeralda podciągnęła lekko ją a zbędny materiał włożyła w gumkę od spódniczki. Na skutek tego zabiegu jej zgrabne nogi ukazały się całemu światu. Nie była cyganką, i doskonale o tym wiedziała. Już dawno to odkryła. Różniła się od innych. A tutaj przecież nikogo z Romów nie ma. Więc nic złego się nie stanie. Na koniec kilka psiknięć jej ulubionych perfum o zapachu jaśminu, i była gotowa do wyjścia.
Uśmiechnęła się lekko i odgarnęła ręką pasmo włosów które opadło jej na oczy. Złapała za pasek swojej torby w której znajdowały się różne przybory szkolne i wyszła z pokoju wspólnego. Nie zwlekając długo poszła od razu do klasy obrony przed czarną magią. Z lochów nie miała tam tak daleko. W końcu było to tylko pierwsze piętro. Więc nic dziwnego, że stosunkowo szybko znalazła się na miejscu. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że nie ma jeszcze wiele osób. Nie martwiło ją to, że się spóźni, ale ostatnio jakoś kiepsko znosiła tumy. Tym bardziej, że ta lekcja miała być łączona. Zajęła od razu jedno z ostatnich miejsc przy ścianie i czekała na rozpoczęcie zajęć, modląc się w duchu aby frekwencja nie była zbyt wielka.
Zmieniała się, wiele osób już to jej mówiło. Być może stała się bardziej tajemnicza niż do tej pory. Za bardzo odizolowała się od ludzi, ale zrobiła to dla ich bezpieczeństwa. I dla swojego własnego. I chociaż jej osobowość się zmieniła to wygląd wydawał się zatrzymać w miejscu. Długie czarne włosy nadal pięknie odbijały światło, zielone oczy posiadały tą samą głębię co wcześniej, i nawet łzy które gromadziły się w tych zwierciadłach wydawały się być prawdziwymi brylantami.. Szlachetne rysy twarzy były na tym swoim miejscu. Jedyne co rzucało się w oczy to bladość dziewczyny, która nie odejmowała jej urody. Wydawało się, że ta porcelanowa skóra dodawała jej tylko uroku i tajemnicy którą jeszcze bardziej chciało się zgłębić. Kiedyś wydawało się być to bardzo trudne do osiągnięcia, ale teraz... było wręcz niewykonalne. Chociaż kto wie co los jeszcze szykuje dla tej dziewczyny. Tak śmiesznie poplątał jej drogi, a ona nadal miała nadzieję, że dojdzie tam gdzie będzie chciała. Tylko właśnie... gdzie chce dojść? to jest bardzo dobre pytanie. A odpowiedź na nie wydawało się być tak blisko, ale było jednocześnie zbyt nieuchwytne aby je zamknąć w szkatułce.
Jedna z lekcji dzisiaj to obrona przed czarną magią. Lekcje to był jedyny czas kiedy Romka musiała porzucić swoje kolory i wmieszać się w tłum. Nienawidziła tego. Była wtedy tak bardzo podobna do innych, przynajmniej na pierwszy rzut oka. A kto jak kto, ale ona lubiła się wyróżniać. Dlatego też założyła czarną spódniczkę, którą mimo wszystko próbowała zawsze opuścić jak najniżej się da. W końcu od zawsze ją uczono, że nie wolno pokazywać nóg, przynajmniej tak było w kulturze cyganów. Zaraz po tym ubrała czarne rajstopy które oczywiście kolorystycznie musiały pasować do ogółu. A na samym końcu biała koszula, i sweterek z naszytym symbolem domu do którego należała. Włosy lekko podpięła spinając je ładnym grzebykiem ze złotym motylkiem na górze, w taki sposób, że parę pasm włosów nadal było wolne. Przyglądała się uważnie temu jak wygląda. I coś jej nie pasowało. No tak, ta spódniczka. Zawsze była tak nisko, że wyglądała niczym sierota boża. A gdyby tak?...
Esmeralda podciągnęła lekko ją a zbędny materiał włożyła w gumkę od spódniczki. Na skutek tego zabiegu jej zgrabne nogi ukazały się całemu światu. Nie była cyganką, i doskonale o tym wiedziała. Już dawno to odkryła. Różniła się od innych. A tutaj przecież nikogo z Romów nie ma. Więc nic złego się nie stanie. Na koniec kilka psiknięć jej ulubionych perfum o zapachu jaśminu, i była gotowa do wyjścia.
Uśmiechnęła się lekko i odgarnęła ręką pasmo włosów które opadło jej na oczy. Złapała za pasek swojej torby w której znajdowały się różne przybory szkolne i wyszła z pokoju wspólnego. Nie zwlekając długo poszła od razu do klasy obrony przed czarną magią. Z lochów nie miała tam tak daleko. W końcu było to tylko pierwsze piętro. Więc nic dziwnego, że stosunkowo szybko znalazła się na miejscu. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że nie ma jeszcze wiele osób. Nie martwiło ją to, że się spóźni, ale ostatnio jakoś kiepsko znosiła tumy. Tym bardziej, że ta lekcja miała być łączona. Zajęła od razu jedno z ostatnich miejsc przy ścianie i czekała na rozpoczęcie zajęć, modląc się w duchu aby frekwencja nie była zbyt wielka.
- Ventus Zabini
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Pią Sie 28, 2015 7:13 pm
Patrzył się w sufit tępym bez wyrazu wzrokiem, wypranym z jakichkolwiek myśli i emocji. Od wielu dni nie wiedział co ze sobą zrobić. W głowie miał tylko papierosy. Tak bardzo chciał ich skosztować, ale jednocześnie nie potrafił się zmusić, aby po nie iść. Może ktoś już je stamtąd zabrał? Może ten chłopak je znowu zamoczył wodą? Zerwał się gwałtownie z łóżka, tak że zakręciło mu się w głowie. Nie jadł dzisiaj śniadania. Praktycznie ostatnio nic nie jadł, a jak był na jakimś posiłku to bardzo mało zjadał. Nie potrafił nic w siebie wdusić. Nie wiedział skąd wzięło się to uczucie. Nie wiedział nawet co się działo. Przez to był bardziej osłabiony, szybciej szedł spać i dłużej spał od innych. Czasami przesypiając całe śniadanie.
W pierwszej chwili chciał iść się przejść, ale przypomniał sobie o lekcjach. Musiał się na nich pojawiać regularnie inaczej wiedział, że będzie miał kłopoty u swojego ojca. Nie dbał już o swój wygląd jak dawniej. Wcześniej robił wszystko, by wyglądało, że nie dba o swój wygląd, ale robił to tak, aby podobać się dziewczyną. Teraz nic nie planował. Jego ubrania były pomięte, krawat byle jak zawiązany, szata ledwie narzucona na ramiona w oczach brak jakiegokolwiek blasku jak u innych osób w jego wieku.
Wyszedł z dormitorium i przeszedł przez pokój wspólny. Jednak mimo wielu osób w tym pomieszczeniu on nikogo nie widział. Szedł nie rozglądając się. Jego krok był powolny, nie zwracał uwagi dosłownie na nikogo, na nic, nawet na duchy. Szedł przed siebie. Wyglądał jakby myślał, ale w głowie nie miał nic, tylko tępa, cicha, pustka, która wyżerała każdy skrawek jego organizmu. Czasami czuł, że to patrzenie w martwy punkt bez mrugania paliło mu oczy. Nie wiedział nawet kiedy pokonał odległość dzielącą pierwsze piętro z lochami. Stanął przed klasą i spojrzał na drzwi. Gdzie on właściwie szedł? Pokręcił głową i wszedł do środka. Obrona przed czarną magią. Rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył nikogo ważnego, aż do momentu, gdy jego oczy zatrzymały się na dziewczynie o kruczoczarnych włosach. Chwilę patrzył się na nią zastanawiając się, co ona robiła w tej klasie, ale po pewnym czasie zorientował się, że są dzisiaj łączone lekcje. Gdy zrozumiał, że molestuje wzrokiem dziewczyninę zbyt długo usiadł obok niej. Nie wiedział czemu to zrobił. Nie wiedział nawet, czy ona tego chce.
- Cześć - powiedział cicho.
W pierwszej chwili chciał iść się przejść, ale przypomniał sobie o lekcjach. Musiał się na nich pojawiać regularnie inaczej wiedział, że będzie miał kłopoty u swojego ojca. Nie dbał już o swój wygląd jak dawniej. Wcześniej robił wszystko, by wyglądało, że nie dba o swój wygląd, ale robił to tak, aby podobać się dziewczyną. Teraz nic nie planował. Jego ubrania były pomięte, krawat byle jak zawiązany, szata ledwie narzucona na ramiona w oczach brak jakiegokolwiek blasku jak u innych osób w jego wieku.
Wyszedł z dormitorium i przeszedł przez pokój wspólny. Jednak mimo wielu osób w tym pomieszczeniu on nikogo nie widział. Szedł nie rozglądając się. Jego krok był powolny, nie zwracał uwagi dosłownie na nikogo, na nic, nawet na duchy. Szedł przed siebie. Wyglądał jakby myślał, ale w głowie nie miał nic, tylko tępa, cicha, pustka, która wyżerała każdy skrawek jego organizmu. Czasami czuł, że to patrzenie w martwy punkt bez mrugania paliło mu oczy. Nie wiedział nawet kiedy pokonał odległość dzielącą pierwsze piętro z lochami. Stanął przed klasą i spojrzał na drzwi. Gdzie on właściwie szedł? Pokręcił głową i wszedł do środka. Obrona przed czarną magią. Rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył nikogo ważnego, aż do momentu, gdy jego oczy zatrzymały się na dziewczynie o kruczoczarnych włosach. Chwilę patrzył się na nią zastanawiając się, co ona robiła w tej klasie, ale po pewnym czasie zorientował się, że są dzisiaj łączone lekcje. Gdy zrozumiał, że molestuje wzrokiem dziewczyninę zbyt długo usiadł obok niej. Nie wiedział czemu to zrobił. Nie wiedział nawet, czy ona tego chce.
- Cześć - powiedział cicho.
- David o'Connell
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Pią Sie 28, 2015 8:55 pm
Wczorajszy dzień nie przyniósł nic, co pozwoliłoby Carneyowi na wyładowanie wewnętrznego napięcia, które narastało w nim od jakiegoś czasu. Czuł się dzisiaj trochę jak na kacu, trochę jak na prochach. Wyglądał zresztą podobnie. Miał rozczochrane włosy, nieruchome, zimne spojrzenie i z każdym usłyszanym dźwiękiem zaciskał zęby. Wiedział, że zostało mu już najwyżej kilka dni przed wybuchem, jeśli nic się nie zmieni. Musiał coś zrobić.
Podobnie jak przed Historią Magii starał się za wiele nie myśleć o zbliżających się zajęciach, tylko jak najszybciej na nich się znaleźć. Różnica była taka, że Obronę Przed Czarną Magią nawet lubił. Często stwarzała pretekst do miotania w siebie zaklęciami, a David doceniał takie małe przyjemności.
Kiedy znalazł się pod drzwiami klasy zatrzymał się na chwilę. 'Nie rób nic głupiego, Carney' - powtórzył w myślach kilka razy wiedząc, że profesor prowadzący te zajęcia raczej nie odpuściłby mu szlabanu za zakłócanie przebiegu lekcji, po czym przeszedł przez próg i zajął miejsce możliwie najbardziej oddalone od obecnych już uczniów. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że wciąż trwał ciąg zajęć łączonych.
Podobnie jak przed Historią Magii starał się za wiele nie myśleć o zbliżających się zajęciach, tylko jak najszybciej na nich się znaleźć. Różnica była taka, że Obronę Przed Czarną Magią nawet lubił. Często stwarzała pretekst do miotania w siebie zaklęciami, a David doceniał takie małe przyjemności.
Kiedy znalazł się pod drzwiami klasy zatrzymał się na chwilę. 'Nie rób nic głupiego, Carney' - powtórzył w myślach kilka razy wiedząc, że profesor prowadzący te zajęcia raczej nie odpuściłby mu szlabanu za zakłócanie przebiegu lekcji, po czym przeszedł przez próg i zajął miejsce możliwie najbardziej oddalone od obecnych już uczniów. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że wciąż trwał ciąg zajęć łączonych.
- Lily Evans
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Pią Sie 28, 2015 10:11 pm
Kolejny dzień i kolejne zajęcia - tym razem przyszła kolej na Obronę Przed Czarną Magią. Musiała przyznać, że te łączone zajęcia nie były najgorsze i całkiem dobrze spełniały swoją funkcję, by pomóc w jednym czasie V, VI i VII rocznikowi. Z pewnością to wszystko, co powtarzali na takich lekcjach przyda się przy końcowych egzaminach. Lily poprawiła więc swoją spódnicę oraz torbę i weszła do środka, rozglądając się po pomieszczeniu i posyłając, co niektórym uśmiech i krótkie skinięcie rudą głową. Nauczyciela nadal nie było, ale już sporo osób zdążyło się zgromadzić w sali i zająć miejsca. Gryfonka musnęła palcami swojego koka, po czym mrużąc delikatnie zielone oczęta wypatrzyła miejsce tuż obok Kim, z którą ostatnimi czasy siedziała na lekcjach. Ruszyła więc w tamtą stronę, usiadła obok i posłała blondynce szeroki uśmiech.
- Dzień dobry! Mamy dzisiaj naprawdę piękny dzień, nie uważasz? - Przywitała się Evans, kierując na chwilę spojrzenie na okno przez które wpadały ciepłe promienie słoneczne. Następnie zaczęła się wypakowywać. - Mam nadzieję, że to nie problem, że zajęłam obok Ciebie miejsce, Kim. Jeśli czekałaś na kogoś, a ja go podsiadłam to powiedz, to się przesiądę - dodała, gdy już jej podręcznik do OPCM spoczął na ławce. Przyglądała się Miracle z wesołymi iskierkami w oczach. Zdecydowanie dzisiejszy dzień miał w sobie więcej pozytywnej energii, której tak brakowało ostatnio Lily.
- Dzień dobry! Mamy dzisiaj naprawdę piękny dzień, nie uważasz? - Przywitała się Evans, kierując na chwilę spojrzenie na okno przez które wpadały ciepłe promienie słoneczne. Następnie zaczęła się wypakowywać. - Mam nadzieję, że to nie problem, że zajęłam obok Ciebie miejsce, Kim. Jeśli czekałaś na kogoś, a ja go podsiadłam to powiedz, to się przesiądę - dodała, gdy już jej podręcznik do OPCM spoczął na ławce. Przyglądała się Miracle z wesołymi iskierkami w oczach. Zdecydowanie dzisiejszy dzień miał w sobie więcej pozytywnej energii, której tak brakowało ostatnio Lily.
- Alexandra Grace
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Sob Sie 29, 2015 5:11 pm
Strach się bać! Ciągle łączone lekcje w ramach powtórek. To było dla panny Grace bardziej stresujące niż myśl o jakichkolwiek egzaminach. Bo skoro trzeba tyle powtarzać to musi być to szalenie skomplikowane! Tak mogłoby się wydawać, ale jeśli ktoś uczył się systematycznie przez całe swoje życie to czy powinien trząść portkami na myśl o tym, że przyjdzie mu skorzystać ze zdobytej wiedzy? Raczej nie, ale ilość zajęć wzbudzała lekki niepokój. Dodajmy do tego jeszcze rozmowy o wszystkich testach z którymi przyjdzie się im zmierzyć i proszę bardzo, gotowa rozsiana panika po całym zamku. Nie żeby wszyscy tak bardzo to przeżywali, ale ta Gryfonka? Na początku roku było jej to obojętne, nie przejmowała się niczym. Potem po prostu czuła, że będzie musiała trochę wytężyć mózgownicę i sobie poradzić. Ale teraz? Codziennie myśl o tym wracała. Może nie drżała z tego powodu, fakt. Ale zaczęło jej zdecydowanie zależeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Na tyle, by wreszcie pokonać złą passę spóźnień, wprowadzając w życie założenie, że nigdy więcej się nie spóźni (zobaczymy co z tego będzie...). Do tego postanowiła dawać z siebie już nie 100%, ale i więcej. W końcu to już poważna sprawa - nim się nie obejrzy skończy szkołę. Koniec zabawy, czas poważnie myśleć o przyszłości. Takie myśli w młodej główce brzmią komicznie, ale... kiedyś trzeba zacząć myśleć, co się ze sobą zrobi. Niegdyś była pewna w jakim kierunku pójdzie. Dziś z powodu rzuconej klątwy będzie musiała przemyśleć to jeszcze tysiąc razy. Może jednak postarać się poszukać jakiegoś rozwiązania, pomocy? To jednak szybko wyrzuciła ze swojej głowy.
Teraz weszła do sali, będzie się uczyć i ogólnie chłonąć wiedzę. Tylko to się liczy, po to jest szkoła. Zajęła wolne miejsce nieco z tyłu i czekała na początek zajęcia zwarta i gotowa.
Teraz weszła do sali, będzie się uczyć i ogólnie chłonąć wiedzę. Tylko to się liczy, po to jest szkoła. Zajęła wolne miejsce nieco z tyłu i czekała na początek zajęcia zwarta i gotowa.
- Kyohei Takano
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Sob Sie 29, 2015 6:15 pm
Obrona przed czarną magią w tej chwili była ostatnią lekcją na jaką chłopak miał ochotę przychodzić. Niestety w tej chwili nie miał żadnego innego wyjścia. Chciał czy nie musiał stawić się na zajęcia. I owszem, z jednej strony było to spowodowane tym, że nie chciał jeszcze bardziej skopać swojego życia niż zrobił to do tej pory. To nie chciał też dać za wygraną. Wiedział, że gdyby nie stawił się na zajęciach oznaczało by to, że ten nauczyciel wygrał, ale cóż... Kyohei należał do tego typu ludzi którzy jak przyjmują wyzwanie to robią wszystko aby wygrać, albo aby polec z godnością. Chociaż to słowo dla chłopaka już dawno stało się tak bardzo obce. Czy ten puchon wiedział czym jest honor, duma, albo właśnie godność. Pewnie wielu z was stwierdziło by, że jest tchórzem który tylko ucieka ze skrajności w skrajność. I ja jako narratorka, oraz autorka tej postaci marzę o tym aby zaprzeczyć, powiedzieć, że się mylicie. Niestety chce czy nie muszę wam przyznać rację. Przez te wszystkie lata budował tak naprawdę tylko słabe domki z kart, które upadały przy silniejszy wietrze. Niczym ten Syzyf próbował wtargać wielki głaz na górę, ale co chwila mu wypadał z rąk, i leciał na sam dół, przez co wszystko musiał zacząć od początku. Z biegiem czasu przestał nawet zastanawiać się nad tym czy to miało jakiś sens. Po prostu niczym specjalnie zaprogramowany robot, popierdalał na szczyt tej góry która przed nim wyrosła... a może lepiej tutaj będzie pasowało słowo "próbował".
Kolejny dzień, jeszcze raz trzeba było udać się na pole bitwy, aby spróbować odnieść zwycięstwo, chociaż tak naprawdę takowe nigdy się nie wydarzyło. Mimo wszystko ta głupia nadzieja która nadal gdzieś tam w duszy chłopaka drgała nie pozwalała mu się poddać. I tego tak bardzo nienawidził. Chciał w końcu dać sobie spokój, przestać, ale coś mu nie pozwalało. Nie umiał uczyć się na błędach, i chyba już się nie nauczy.
Wszedł do klasy i rozejrzał się uważnie po twarzach wszystkich tutaj obecnych. Jego strój jak zwykle zdecydowanie nie spełniał wymagań szkolnych. Lekko wymięta biała koszula okrywała jego ciało, pod szyją jeden guzik był rozpięty, z resztą tak samo jak dwa ostatnie na samym dole przez co można było podziwiać skrawek jego ciała. Kołnierzyk był lekko postawiony. Jedyne co wydawało się być regulaminowe to były jego spodnie. Chociaż też i do nich można było się przyczepić. Oczywiście, były czarne, ale Kyo nie mógł by sobie darować gdyby nie przyczepił do nich metalowy łańcuch, który zwisał i podzwaniał cicho przy każdym jego kroku. Na nogach miał zwykłe adidasy, które mocno były już dotknięte zębem czasu. Na szyi jak zawsze zwisał spory wisiorek w kształcie krzyża oraz jedna złota obrączka, która miała swoją mało szczęśliwą historię. Włosy jak zawsze były w nieładzie, a brązowe oczy zlustrowały uważnie całą klasę. Najpierw jego wzrok pad na rudą gryfonkę z którą swego czasu miał pewne starcie, i pewnie do tej pory ma, ale i on i ona jakoś nie wchodzą sobie w drogę. Co oczywiście nie oznaczało, że ten nie uśmiechnął się lekceważąco w jej kierunku, co z resztą uczynił w tej chwili. Dalej, Kim... z nią rozmawiał kilka razy, raz dostał w pysk. Być może zasłużenie, ale od tamtego czasu starał się jej unikać. Byli zbyt różni, chociaż z drugiej strony wydawali się tak bardzo do siebie podobni. Jakiś gryfon którego widywał, ale nigdy nie rozmawiał i nie miał zamiaru zrobić tego teraz. Ślizgon który w tej chwili wyglądał chyba gorzej niż on sam, no i puchonka, którą również widział parę razy, ale nie miał okazji z nią porozmawiać.
Na szcześćie frekwencja nie była jakaś powalająca i to mu odpowiadało. Im mniej osób tym lepiej on się czuł. Ruszył od razu w kierunku ostatniej ławki, która była najbardziej oddalona od biurka nauczycielskiego i innych ludzi. Obok niej rzucił swoje rzeczy, a sam zasiadł wygodnie na krześle, opierając jedną nogę o ławkę. Modlił się teraz w duchu aby nauczyciel, jednak nie dotarł na zajęcia. Naprawdę miał nadzieje, że po drodze stanie mu się jakaś krzywda. Może sufit się zawali, może zleci ze schodów, ale te się zawalą. Niech się stanie co kolwiek, aby tylko ta lekcja nie doszła do skutku.
Kolejny dzień, jeszcze raz trzeba było udać się na pole bitwy, aby spróbować odnieść zwycięstwo, chociaż tak naprawdę takowe nigdy się nie wydarzyło. Mimo wszystko ta głupia nadzieja która nadal gdzieś tam w duszy chłopaka drgała nie pozwalała mu się poddać. I tego tak bardzo nienawidził. Chciał w końcu dać sobie spokój, przestać, ale coś mu nie pozwalało. Nie umiał uczyć się na błędach, i chyba już się nie nauczy.
Wszedł do klasy i rozejrzał się uważnie po twarzach wszystkich tutaj obecnych. Jego strój jak zwykle zdecydowanie nie spełniał wymagań szkolnych. Lekko wymięta biała koszula okrywała jego ciało, pod szyją jeden guzik był rozpięty, z resztą tak samo jak dwa ostatnie na samym dole przez co można było podziwiać skrawek jego ciała. Kołnierzyk był lekko postawiony. Jedyne co wydawało się być regulaminowe to były jego spodnie. Chociaż też i do nich można było się przyczepić. Oczywiście, były czarne, ale Kyo nie mógł by sobie darować gdyby nie przyczepił do nich metalowy łańcuch, który zwisał i podzwaniał cicho przy każdym jego kroku. Na nogach miał zwykłe adidasy, które mocno były już dotknięte zębem czasu. Na szyi jak zawsze zwisał spory wisiorek w kształcie krzyża oraz jedna złota obrączka, która miała swoją mało szczęśliwą historię. Włosy jak zawsze były w nieładzie, a brązowe oczy zlustrowały uważnie całą klasę. Najpierw jego wzrok pad na rudą gryfonkę z którą swego czasu miał pewne starcie, i pewnie do tej pory ma, ale i on i ona jakoś nie wchodzą sobie w drogę. Co oczywiście nie oznaczało, że ten nie uśmiechnął się lekceważąco w jej kierunku, co z resztą uczynił w tej chwili. Dalej, Kim... z nią rozmawiał kilka razy, raz dostał w pysk. Być może zasłużenie, ale od tamtego czasu starał się jej unikać. Byli zbyt różni, chociaż z drugiej strony wydawali się tak bardzo do siebie podobni. Jakiś gryfon którego widywał, ale nigdy nie rozmawiał i nie miał zamiaru zrobić tego teraz. Ślizgon który w tej chwili wyglądał chyba gorzej niż on sam, no i puchonka, którą również widział parę razy, ale nie miał okazji z nią porozmawiać.
Na szcześćie frekwencja nie była jakaś powalająca i to mu odpowiadało. Im mniej osób tym lepiej on się czuł. Ruszył od razu w kierunku ostatniej ławki, która była najbardziej oddalona od biurka nauczycielskiego i innych ludzi. Obok niej rzucił swoje rzeczy, a sam zasiadł wygodnie na krześle, opierając jedną nogę o ławkę. Modlił się teraz w duchu aby nauczyciel, jednak nie dotarł na zajęcia. Naprawdę miał nadzieje, że po drodze stanie mu się jakaś krzywda. Może sufit się zawali, może zleci ze schodów, ale te się zawalą. Niech się stanie co kolwiek, aby tylko ta lekcja nie doszła do skutku.
- Giotto Nero
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Nie Sie 30, 2015 1:09 pm
Rozpoczyna się kolejny dzień niesamowitych zmagań, srania w gacie przed egzaminami, przesłuchań uczniów dotyczących tragedii na błoniach oraz oczywiście wspólnych lekcji trzech najstarszych roczników Hogwartu. Prawdę mówiąc, Giotto miał już po dziurki w nosie takich tłumów na lekcjach, stąd też pozwolił sobie na przysłowiowe "zlanie" na przykład zajęć historii magii. Wiadomym było, że wiąże się to z obcięciem punktów Slytherinowi, aczkolwiek Nero zdecydowanie więcej dał Ślizgonom na plus w ciągu roku, aniżeli był karany za cokolwiek, więc w ogólnym rozrachunku mógł sobie pozwolić raz czy dwa nie przyjść na zajęcia. Co do obrony przed czarną magią - tutaj musiał się zjawić, jeden z nielicznych przedmiotów jaki interesował go w bardzo mocny sposób. Tutaj uczył się praktyki i czegoś pożytecznego, czego nie można powiedzieć o wcześniej wspomnianych wykładach dotyczących historii magii.
Pojawił się przy klasie jako jeden z pierwszych, bowiem w sali było "zaledwie" kilkanaście osób, a wiadomym było, że połączone roczniki dają plus minus 60 osób na zajęciach. I weź to wszystko pomieść... W każdym razie, uchylając drzwi do sali, rozejrzał się po pomieszczeniu, obserwując wszystkich obecnych. Wszedł pewien siebie do środka, szukając jakiegoś wolnego miejsca, najlepiej z dala od Gryfonów, Krukonów, Puchonów i Ślizgonów (czyt. gdzieś w kącie). Skinął porozumiewawczo głową w stronę Kim, potem w stronę Alexandry, a na sam koniec przywitał się w ten sposób z Ventusem. Byli to ludzie jakich kojarzył w jakiś sposób i może ich nawet lubił. Reszta musiała obejść się smakiem i brakiem jego uwagi, o którą i tak raczej nikt nie zabiegał.
Usiadł gdzieś w dalszej części klasy, zajmując jedne z ostatnich wolnych miejsc w zaciszu. Czekał na nauczyciela i na rozpoczęcie lekcji przygotowany na to, że zjawi się zaraz pozostała część uczniów jego rówieśników oraz tych starszych i młodszych roczników, co stworzy ten prawdziwy tłum. Westchnął lekko, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i po prostu czekał. Byle dotrwać.
Pojawił się przy klasie jako jeden z pierwszych, bowiem w sali było "zaledwie" kilkanaście osób, a wiadomym było, że połączone roczniki dają plus minus 60 osób na zajęciach. I weź to wszystko pomieść... W każdym razie, uchylając drzwi do sali, rozejrzał się po pomieszczeniu, obserwując wszystkich obecnych. Wszedł pewien siebie do środka, szukając jakiegoś wolnego miejsca, najlepiej z dala od Gryfonów, Krukonów, Puchonów i Ślizgonów (czyt. gdzieś w kącie). Skinął porozumiewawczo głową w stronę Kim, potem w stronę Alexandry, a na sam koniec przywitał się w ten sposób z Ventusem. Byli to ludzie jakich kojarzył w jakiś sposób i może ich nawet lubił. Reszta musiała obejść się smakiem i brakiem jego uwagi, o którą i tak raczej nikt nie zabiegał.
Usiadł gdzieś w dalszej części klasy, zajmując jedne z ostatnich wolnych miejsc w zaciszu. Czekał na nauczyciela i na rozpoczęcie lekcji przygotowany na to, że zjawi się zaraz pozostała część uczniów jego rówieśników oraz tych starszych i młodszych roczników, co stworzy ten prawdziwy tłum. Westchnął lekko, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i po prostu czekał. Byle dotrwać.
- Sharon Gallagher
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Nie Sie 30, 2015 4:20 pm
Mówią, że jak wystarczająco mocno się człowiek skoncentruje to może być każdym, jeśli sobie to tylko wyobrazi. Co za głupota, przecież to nie mogłoby być takie proste i Szampon Wspaniały o tym wiedziała! Prawda, że nie mogło? Ogólnie takie myślenie nie z tego świata kojarzyło jej się z Cassie i z ich rozmową, która miała miejsce jakiś czas temu. Lecz blondynki nie było coś widać i to trochę niepokoiło Sharon, która zdążyła się do niej przyzwyczaić i polubić jej towarzystwo. No ale...! Nie mogła poświęcić by rozmyślania zajmowały jej tyle czasu, zwłaszcza, że spieszyła się na Obronę Przed Czarną Magią. Nie była zbyt dobra w zaklęciach, czy to ofensywnych, czy defensywnych, ale za to...znała się na typowo gospodarczych. To niemniej bywało nieraz doprawdy przerażające i na swoje nieszczęście, nie miała kiedy tego używać. No bo niby jak?! Wejdzie do sali i rzuci na manekina Chłoszczyć?! Profesor Hucksberry i reszta klasy by ją wyśmiała. A śmiech ten byłby jeszcze straszniejszy niż zazwyczaj, a to dlatego...że mają łączone lekcje! Taka ilość ludzi w jednym pomieszczeniu bywała przerażająca, no ale...! Wejdzie tam. Wejdzie z uniesioną głową i jakoś to będzie. Lekcje są ważne. I tak Puchonka przekonywała się do swobodnego przekroczenia progu sali OPCM, chcąc pozbyć się tego nieprzyjemnego zdenerwowania. Wzięła więc głęboki wdech, otworzyła drzwi i nie patrząc zbytnio na nikogo, zaczęła szukać wolnego miejsca. Sporo ławek zostało już zajętych, a w pomieszczeniu toczyły się rozmowy - co chwilę ktoś wybuchał krótkim śmiechem, korzystając z okazji, że nie ma jeszcze nauczyciela. Sharon patrzyła więc na swoje stopy i co jakiś czas sprawdzała w jaką stronę iść, aż znalazła się przy ostatnich ławkach i zauważyła Kyohei'a. Niepewnie stanęła przy chłopaka i zacisnęła pulchne palce na swojej torbie.
- Cz-cześć, Kyoohei. Mo-ogę tu...usiąść? - Spytała cichym i drżącym głosem, po czym posłała mu niepewny, a przy tym zdenerwowany uśmiech.
- Cz-cześć, Kyoohei. Mo-ogę tu...usiąść? - Spytała cichym i drżącym głosem, po czym posłała mu niepewny, a przy tym zdenerwowany uśmiech.
- Kayleigh Phate
Re: Klasa Obrony Przed Czarną Magią
Nie Sie 30, 2015 6:38 pm
To zaczynało być cholernie męczące, kto wymyślił w ogóle pomysł łączenia roczników. Wystarczający gwar był już niekiedy na lekcjach z jednym rocznikiem, więc co dopiero teraz. Jasnym było, że nie każdy nauczyciel był dość dobry, by utrzymać w klasie pożądaną ciszę i dyscyplinę. Wiadomo, wystarczyła jedynie grupka prowodyrów, by po chwili już pół sali, jeśli nie cała, zaczęła wydawać odgłos podobny jak w ulu. I weź tu się skup, naucz czegoś.
Mimo wszystko, Obrona przed Czarną Magią należała do tych bardziej lubianych przez ślizgonkę przedmiotów, więc nie zamierzała tej lekcji opuścić. Co więcej, nawet nie byłą spóźniona! Weszła do środka, poprawiając torbę na ramieniu i obrzuciła szybkim spojrzeniem salę. Całkiem sporo uczniów zdążyło się nagromadzić, choć na szczęście pozostało nieco jeszcze tych "lepszych" miejsc. Mijając po drodze ławki, kiwnęła na przywitanie paru osobom lub rzuciła w ich stronę krótkie "cześć", po czym dotarła do celu
- Cześć Nero - rzuciła, siadając na wolnym miejscu obok chłopaka. Mimo, że ogólnie Kay nie miała uprzedzeń do innych uczniów ze względu na podział domów, to jednak odruchowo jeśli było miejsce obok ślizgona, je jako pierwsze wybierała, pod warunkiem oczywiście, że ta osoba nie działała jej akurat na nerwy.
Mimo wszystko, Obrona przed Czarną Magią należała do tych bardziej lubianych przez ślizgonkę przedmiotów, więc nie zamierzała tej lekcji opuścić. Co więcej, nawet nie byłą spóźniona! Weszła do środka, poprawiając torbę na ramieniu i obrzuciła szybkim spojrzeniem salę. Całkiem sporo uczniów zdążyło się nagromadzić, choć na szczęście pozostało nieco jeszcze tych "lepszych" miejsc. Mijając po drodze ławki, kiwnęła na przywitanie paru osobom lub rzuciła w ich stronę krótkie "cześć", po czym dotarła do celu
- Cześć Nero - rzuciła, siadając na wolnym miejscu obok chłopaka. Mimo, że ogólnie Kay nie miała uprzedzeń do innych uczniów ze względu na podział domów, to jednak odruchowo jeśli było miejsce obok ślizgona, je jako pierwsze wybierała, pod warunkiem oczywiście, że ta osoba nie działała jej akurat na nerwy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|