Go down
Blaise Rain
Oczekujący
Blaise Rain

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Czw Maj 28, 2015 5:13 pm
Mówiła, nie mówiła? Cholera, gubiłeś się kompletnie w tej rozmowie i nie wiedziałeś, co sam powiedziałeś, a co ona sobie gdzieś ubzdurała w główce, co zostało wypowiedziane, a co jeszcze nie - tak i lekko, tylko na jedną sekundę, wykrzywiłeś wargi w tej niepewnej, nieco niezadowolonej minie, ale tego widzieć nie mogła, bo stałeś jeszcze wtedy odwrócony do niej plecami, zajmując się przeglądaniem komody - zgrozo, ale będzie z ciebie brecht, kiedy wrócisz i powiesz, że z tego napierdolenia w główce po prostu zjebałeś i trafiłeś nie do tej klasy, co trzeba - w zasadzie to tyle już lat tutaj uczęszczasz, że powinieneś wiedzieć, co jest na jakim piętrze, prawda? Taki błąd mógłby należeć do drugoklasisty... tylko, cholera, zawsze miałeś kiepską pamięć, sam nie jesteś pewien, dlaczego - potrafiłeś mieć ją wręcz fotograficzną na mniejsze dystanse czasu, ale potem wszystko ci się rozmywało - tak i odczuwałeś nieprzyjemny bezsens nauczania, kiedy byłeś w stanie wszystko wkuć, a potem i tak wszystko ci się pieprzyło i rozjeżdżało - powinieneś przykładowo już myśleć o swojej przyszłości, o tym, jakiej pracy się podejmiesz, jakie egzaminy zdawać, a ty? Nic. Tkwiłeś w tej swojej dziecinadzie i za nic nie chciałeś jej opuścić, nie będąc za bardzo gotowy do dorosłego życia, nie chcąc przerywać sielanki, nie chcąc podejmować się czegoś większego - nie, nie, nie... Tyle wielki, jebitnych "NIE"...
- Jezu, nie twórz niestworzonych przerostów nad treścią. - Wywróciłeś oczami, skrzywiając się po raz kolejny, kiedy już na nią spojrzałeś, utrzymując z nią kontakt wzrokowy pomimo ciężkości jej spojrzenia - należałeś do tych stworzeń, co niby obślizgłe węże przemykały między palcami i trudno je było utrzymać, nie czyniąc im większej krzywdy, tym nie mniej tutaj? Tu było to wskoczenie w pułapkę, której nie dało się przeciwstawić, nawet jeśli bardzo się chciało i starało... Ta zieleń była jak cios obuchem w brzuch - człowiek automatycznie składał się w pół i był w stanie już tylko klęczeć przed tą istotą, jaka pojawiła się przed nim. - Nazywam tylko rzeczy po imieniu. - Wzruszyłeś ramionami w kacie obojętności, bo i ten poziom obojętności co do tego utrzymywałeś, wielkie mi rzeczy - nazwać kogoś szlamą... dawno przestało brzmieć to w twoich uszach jakoś nadmiernie obraźliwie, im więcej razy to powtarzałeś... - Słuchaj... jakoś średnio mnie interesują jacyś inni uczniowie przemykający po korytarzach. - Odetchnąłeś lekko, coraz bardziej uspokojony i rozglądnąłeś się jeszcze raz po pomieszczeniu - nigdy tutaj nie byłeś, nigdy na Runy nie uczęszczałeś. - Czystokrwisty i szlama w jednym pomieszczeniu to i tak za dużo o dwóch. - Zwłaszcza, że w obecnym nastroju nauczycieli pewnie dostalibyście po dziobie... Odszukałeś spojrzeniem zegar - jeszcze kwadrans do godziny policyjnej... I uciekłeś od razu oliwkowo-przejrzystymi oczyma do jej sylwetki, znów do jej Zwierciadeł Duszy, kiedy wyciągnęła ku tobie dłoń, jakże śmiało, przełamując jakąś granicę twojej tolerancji poczucia bezpieczeństwa... albo... jakiejś ogólnej tolerancji? Ale jednocześnie była taka śliczna... Uniosłeś jedną brew, przyglądając się jej uważnie, ale końcowo... nie poważyłeś się na ten ruch.
- Eee, niee, dzięki... Nie zawieram bliższych znajomości z nieczystymi...
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 3:40 pm
Więc dalej żyj w swoim świecie tajemnicy, czy ta istota przed tobą jest żywym stworzeniem, czy może raczej tylko jakimś dziwnie ułożonym kurzem który pod wpływem twoich kroków wzbił się w powietrze. Cofnęła swoją rękę odgarniając jednocześnie z gracją swoje kruczoczarne włosy.
-Proszę, proszę jaka pewność siebie- Wyszeptała i zeskoczyła zgrabnie z komody na której siedziała, a jej obcasiki stuknęły lekko o kamienną posadzkę, a dźwięk który temu towarzyszył odbijał się jeszcze przez chwilę po ścianach klasy.
Każdy normalny człowiek najpewniej by podszedł do ciebie, ale jej sylwetka w tej chwili wydawała się wręcz unosić w powietrzu, i gdyby nie dźwięk jej kroków najpewniej każdy by tak pomyślał.
-Pewność siebie potrafi być zgubna, i to chyba nawet nie wiesz jak bardzo- Mruknęła krążąc wokół ciebie niczym nocna zmora, która czekała tylko aż okażesz swoją słabość, i wtedy będzie mogła rzucić się na ciebie i zaciągnąć na samo dno piekła... Niestety jak już było wcześniej wspomniane, nie byłeś w jej oczach tego wart. Nie stworzyła dla ciebie pięknej bajki, mogłeś posmakować tylko fragmenciku mizernej iluzji. Kiedyś, być może i nawet dla ciebie spróbowała by stworzyć coś pięknego, coś godnego uwagi, ale trafiłeś na nieodpowiedni czas. Jeżeli to wszystko co się wydarzyło ją czegoś nauczyło to na pewno tego, że nie dla wszystkich warto marnować swój czas, i swoją energię. Nie każdy jest wart naszych łez, ani słów... a już tym bardziej naszego oddechu. Nie miała zamiaru się teraz już nikomu przypodobać, bo jeżeli ludzie nie umieli jej zaakceptować jako człowieka, to jako wampira tym bardziej tego nie zrobią. I w pewnym momencie cyganka w tym odrzuceniu znalazła pewne światełko, jakąś radość której nikt normalny by nie widział, ale któż powiedział, że Esmeralda jest normalna.
-Marny człeczek i wampir w jednej sali to też za wiele- Aż na tą myśl która to przebiegła po jej głowie uśmiechnęła się lekko. Było to nawet zabawne. On święcie przekonany, że jest bezpieczny, że stoi ponad nią, a tutaj nagle okazuje się, że wcale tak nie jest, ale Esmeralda nie miała najmniejszego zamairu wyprowadzać go z błędu.
Blaise Rain
Oczekujący
Blaise Rain

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 6:32 pm
Nie dajmy się zwariować - wielki świat tajemnicy znowu był przerostem formy nad treścią, o której na szczęście jednak Blaise nie słyszał, bo chyba by się obszczał ze śmiechu - ot, on wszak bardzo zwykły chłopak, wszak sobie tylko chodzi po ziemi z kąta w kąt, czasami odpierdzieli jakiś szajs, kiedy tylko Fortuna dopisze, kiedy dopisze humorek i odpowiednia ilość alkoholu, ale poza tym? On niemalże Aniołek, jeno nie unosi się pośród chmurek i nie brnie właśnie w jakiekolwiek "światy baśni" - świat był w końcu dość prosty i było na nim wystarczająco wiele problemów, żeby je sobie niepotrzebnie jeszcze i dodatkowo dorabiać, do czego najwyraźniej Esmeralda, której, swoją drogą, imienia dalej nie poznał, miała skłonności - no ale co on tam mógł wiedzieć? Nie siedziwszy jej mimo wszystko w mózgu (w którym, gdyby wiedział, co się tam działo, znaleźć by się nawet nie chciał) widział ją po prostu jako bardzo typową kobietę - a wszystkie typowe kobiety mają skłonność do tego samego: DO TWORZENIA PRZEROSTÓW NAD TREŚCIĄ i dopowiadania sobie bzdur, z których potem wychodziły takie rzeczy, że aż głowa bolała.
- Tak samo jak owsiki w czterech literach, na które najwyraźniej chorujesz. - Raczył zauważyć, nawiązując do tego, że kręciła się wokół jak kuna w krzokach, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego miejsca, tudzież jak komar, co to bzyczy dla zasady wkurwiania i dekoncentrowania człowieczka, zanim zostanie ostatecznie rozplaszczony na ścianie, kiedy wreszcie sobie to miejsce znajdzie. Zgubna pewność siebie? Matko, miał do czynienia z jakąś myślicielką, co ona, z Krukolandii? Nie miała na sobie szaty uczniowskiej, więc nie mógł znaleźć emblematu z tym, jaki dom sobą reprezentowała, zaś te dzwonienie jej monetek... Odnajdywał w tym coś strasznie irytującego, co zaczynało go coraz mocniej drażnić, gdy tak przerywało ciszę ilekroć ta się poruszyła - nawet nie potrafił w tym zauważyć paradoksu, że w ogóle nie słyszał jej nagich stóp na kamiennej posadzce, bo i też nie był wielkim obserwatorem, co się zowie - jak pisałem: ot, zwykły, prosty chłopak, gdzie mu do takiej Esmeraldy... - Powiedziała hipokretynka z ADHD.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 8:37 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się do ciebie delikatnie.
-Wiesz nad czym się zastanawiam?- Zadała pytanie, jednak za nim ten zdążył odpowiedzieć ciągnęła dalej.
-Po co z twojej strony tyle jadu... ciekawi mnie co chcesz tym osiągnąć, co udowodnić- No właśnie... co? tym bardziej, że teraz miał przed osobę której nic nie trzeba było udowadniać. Dla niej wszyscy byli równi, nawet jeżeli ta uważał inaczej, bo prawda była taka, że wszystko było jej jedno jakie podejście do życia miał chłopak. Był dla niej tylko przypadkową osobą której raczej nie spotka drugi raz tak szybko, bo najpewniej on będzie jej unikać, co z resztą cygance było naprawdę na rękę.
-Usiłujesz zdominować mnie?, pokazać swoją wyższość?... cóż muszę ciebie rozczarować nie ze mną takie rzeczy. Możesz bawić się w ten sposób z pierwszakami, ale nie z kimś takim jak ja- Z dziewczyną która na każdym kroku słyszała obraźliwe rzeczy, która pomimo swojego młodego wieku przeszła już naprawdę sporo, być może nawet więcej niż ten chłopak w przeciągu tego swojego krótkiego i marnego życia. Dlatego też nauczyła się po prostu olewać tego typu zachowania. I właśnie dlatego tacy ludzie nigdy nie będą warci stworzenia jakiejś pięknej bajki. Bo jak dla kogoś zepsutego można stworzyć coś pięknego. Jak na chorej glebie, zaatakowanej przez jakieś szkodniki, można wyhodować piękne drzewo?
-I jaką ci to daje przyjemność? w chwili kiedy widzisz, że nie udaje ci się w żaden sposób dotknąć, ani zranić drugiej osoby. Przecież chyba wszyscy ci którzy władają słowem tak bardzo bezmyślnie czerpią radość z łez drugiej osoby. A może ty chcesz po prostu popisać się swoim bogatym słownictwem?- Tyle możliwych opcji, ale i tak nie zmieniało to faktu, że w oczach Esmeraldy ten chłopak był po prostu dziecinnie zabawny. Myślał, że świat leży u jego stóp, że jest panem i władcą całego świata. Na szczęście życie nie lubiło konkurentów i bardzo szybko likwidowało takich ludzi.
Blaise Rain
Oczekujący
Blaise Rain

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 9:42 pm
Jej uśmiech... Wyginanie się krańców warg ku górze, spokój w jej spojrzeniu, które oblewał wręcz duszę i nie dało się go nie wyłapywać, a mimo to, cokolwiek kroczyło po głowie Esmeraldy, jak to już poniekąd zostało napisane - pozostawało dla ciebie kompletną zagadką z rodzaju tych bardzo wielu, których nie chciałeś rozwiązywać, żeby nie komplikować sobie niepotrzebnie życia, zwłaszcza, że ta zjawiskowa zjawa (masło jest maślane?) posiadała w sobie niebezpieczne elementy, przed którymi ostrzegała cię podświadomość i instynkt razem wzięte, co dawało istny combo breaker - głównym problemem było to, że posiadała w sobie, ni mniej, ni więcej, a kobiecość - jakąś dojrzałą kobiecość, która sprawiała, że tkwiła ona poza twoimi granicami możliwości sięgnięcia po nią - więc nie sięgałeś, na Boga - przecież nie można żądać od Niebios czegoś, co tak sprytnie trzymają przy sobie, oplatając niewidzialnymi ramionami - żebyś tylko jeszcze wiedział, że były to ramiona nocy... To prawda, że niewiedza jest bardzo często błogosławieństwem, czyż nie?
- Nic. - Odetchnąłeś, spoglądając w jej oczy, które wyglądały jak prawdziwe kamienie szlachetne zaklęte w białkach, które przyciągały, kryjąc w sobie czary, których nie można stworzyć za pomocą różdżki - na pewno nie z pomocą twojej, bardzo niechętnej do współpracy z tobą przy nawet najmniejszych zaklęciach - to lumos udało się chyba jakimś dziwnym przypadkiem i dopiero teraz zacząłeś notować, że było zbyt łatwo - może ten kawałek patyka napędzała adrenalina..? Twój własny strach..?
Strach pozwala dostrzec o wiele większy kawałek świata, niż Ci się zdaje...
- Według ciebie wszystko powinno mieć swój głębszy sens? Sorry, ale trafiłaś pod zły adres, jeśli tak. - Opuściłeś różdżkę, której jasne światło nieco wyblakło - nawet zapomniałeś, że miałeś się stąd zwijać, żeby nie mieć potem problemów z nauczycielami... Jej następne słowa sprawiły, że spojrzałeś na nią zaskoczony, w kompletnym osłupieniu - w życiu byś nie wpadł na pomysł, że twoje słowa, czy też zachowanie, mogą zostać tak odebrane, ale to tylko potwierdzało twoją teorię przerostu formy nad treścią, co odnotowałeś w umyśle, żeby na drugi raz nie wyłupiać tak oczu, chociaż pewnie nie bardzo ci się to uda - nie przestanie cię dziwić, jakie teorie spiskowe kobiety potrafią tworzyć - zresztą nie tylko one! Faceci czasami wcale nie byli w tym gorsi, udowadniając, że równouprawnienie ma sporo sensu...
- Heeej, no bez przesadyy... - Lekko uniosłeś dłonie w geście obrony, w twoim głosie dało się wyczuć to okazane zaskoczenie przemieszane z kroplą rozbawienia, że ze wszystkiego, co powiedziałeś, a co było pół żartem, pół serio, zostały wysnute takie, a nie inne wnioski. - Poluzuj majty, dziewczyno, bo zbyt mocny ucisk szkodzi ci chyba trochę na mózg... - Celowe obrażanie kogoś? Blaise nigdy nie miał zamiaru obrażać kogoś tak "doszczętnie", gnoić go, czy coś w tym rodzaju, bo i podsuwało się to pod jego ideologię, że na świecie jest dostatecznie dużo nieszczęść, żeby sobie jeszcze ich dodatkowe tony dowalać wzajem, w sumie nie wiedział, czemu mówi tak, a nie inaczej: był po prostu Zaskrońcem w gnieździe pełnym Żmij, to i... pełzał po ziemi drogą podobną do swoich pobratymców.
- Raczej stawiałbym na to drugie. - Kiwnął głową z uśmiechem. - Jesteś nieźle pieprznięta, tak poza tym, tworzysz teorie spiskowe jakbym co najmniej zaraz miał cię pchnąć nożem pod żebra. - Zauważył z jeszcze większym rozbawieniem niż poprzednio, coraz bardziej nie dowierzając, z kim mu się przyszło tutaj zmierzyć, z kim rozmawiać - może to jednak sen i to jakaś zabłąkana duszyca, a nie jedna z uczennic? - Tylko się z tobą przedrzeźniam, weź wyluzuj, dziewczynko. - Coraz mniej brał ją na poważnie, bo i jak tu taką na poważnie brać, gdy wyjeżdża z coraz to dziwaczniejszymi tekstami? Skojarzyła mu się trochę z takim małym pieskiem chiłała, co ciągle ujada i skacze wokół, jakby zaraz był gotowy nogę odgryźć listonoszowi, kiedy ten przekroczył teren jego ogrodu...
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 9:57 pm
Czyżby się pomyliła... a nawet jeśli to i tak nie miało najmniejszego znaczenia.
-Cóż... jakie dajesz dowody takie są snute teorie. Jeżeli jest akcja będzie reakcja stosunkowo proste- Założyła sobie spokojnie jeden kosmyk swoich czarnych włosów za ucho, nie przerywała, jednak z tobą kontaktu wzrokowego. Tajemnice z reguły były niepokojące, i być może dlatego człowiek nie chciał ich odkrywać, bo nigdy nie wiadomo co mogą wtedy odkryć. Z drugiej strony szkoda tego nie zrobić, bo można znaleźć prawdziwy skarb.
-Wszystko ma sens... raz głębszy, raz płytszy, ale wszystko ma jakąś przyczynę. A to, że ty czegoś nie widzisz to wcale nie oznacza, że tego nie ma- I ponownie dawała się wkręcić w jakąś pseudodorosłą rozmowę, stali w tej klasie obydwoje. Dwójka dzieci które myślały, że są dorosłe, ale w rzeczywistości nie miały pojęcia co to życie. Dopiero uczyły się wszystkiego, a mimo to próbowały udawać, że wiedzą wszystko.
-Z resztą to teraz ty wyolbrzymiasz moje słowa. Nie wydaje mi się abyś był w stanie to zrobić... zadałam ci najnormalniejsze pytanie na świecie, sam sobie dopisałeś jakaś dziwną teorię i wsadziłeś w moje usta- To była prawda, wystarczyło normalnie odpowiedzieć na pytanie, ale wolał sobie wyobrazić nie wiadomo co. Postawić ją w roli jakiejś nie do końca zdrowej psychicznie dziewczyny. W sumie Romka przywykła do tego. Była już obsadzana w tylu rolach, że i w roli psychopatki najpewniej by się odnalazła, i pewnie odgrywała by tą postać z olbrzymim zaangażowaniem, nie zaprotestowała by ani razu. Była uległa być może nawet chwilami za mocno, ale może tylko wtedy można było poznać prawdziwy smak tego życia.
Blaise Rain
Oczekujący
Blaise Rain

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Maj 30, 2015 10:12 pm
Ona z Wenus, On z Marsa - i tak sobie mogli gadać, kompletnie nie wiedząc, o co chodzi tej drugiej jednostce i dlaczego jest tak, a nie inaczej - bo w tym momencie właśnie tak się to prezentowało - dość typowo w pryzmacie tego pierwszego stwierdzenia zaczynającego post, podkładający ich pod schemat niemożności komunikacji między tymi dwiema planetami. Problem niemożności znalezienia wspólnego języka między płciami przeciwnymi.
- Ale po co te teorie snuć? - Właśnie tego nie pojmowałeś - dlaczego tak po prostu nie spoglądać na rzeczy takimi, jakimi są, tylko starać się dopowiadać coraz więcej i więcej, ryjąc w ścianie korytarza coraz większe dziury z przeświadczeniem, że gdzieś tam jest ukryta droga - a nie było żadnych ukrytych dróg, był bardzo prosto zbudowany labirynt, w którym nie można się nawet zagubić, bo nie ma żadnych pobocznych ścieżek - tylko ta jedna, prosta, prowadząca do linii mety i ta sama droga powrotna do jej startu. - Jasne, sens ma wszystko, tylko nie wszystko wybujale głęboki... - Pseudo-rosła rozmowa? To nie Esme dawała się w nią wkręcić, a ona sama ją nakręcała - Blaise zachowywał się jak gówniarz, był gówniarzem i nie lubił pseudo-mądrych rozmów, dlatego też i drażniło go to nakręcanie tego przez Esme - przynajmniej dziewczyna przestała się już snuć jak smród po gaciach i stanęła w miejscu, bo szału można było przy tym brzęczeniu jej biżuterii dostać.
Odetchnąłeś po raz kolejny i pokręciłeś lekko głową, wpatrując się w nią rozbrojony, nie mając ani sił, ani ochoty ciągnąć dalej tej głupkowatej rozmowy, bo równie dobrze mógłbyś gadać do ściany, a to chyba i tak miałoby o wiele większy skutek, przynajmniej nie dostawałbyś ripost, które w twym mniemaniu były po prostu debilne i były odwracania kota ogonem. Kolejna iście typowo-kobieca zagrywka! Co złego, to kobiety, oj tak, taaak... Jak w przedszkolu, kiedy niewiastą okazywało się sympatię przez ciągnięcie warkocza, ale przed wszystkimi twierdziło, że są ohydne i obrzydliwe, bo inne od mężczyzn.
- Twojej gadaninie tak daleko do normalności, jak z Londynu do Makczu Pikczu. - Czy jakkolwiek to tam było, nawet nie byłeś pewien, czy to dobrze wymówiłeś, ale chuj, nie istotne, ważne, że sens pozostawał. - Robisz mi z mózgu kaszankę. - Tak, taaak, o ile w ogóle ten mózg posiadasz, bo raczej sam możesz śmiało powiedzieć, że masz szkielet chomika zamiast tego jakże istotnego narządu dla ludzkiego świata.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Nie Maj 31, 2015 12:45 am
"Dalekie od normalności", samo pojęcie "normalności" było naprawdę ciekawe. Czy jakaś definicja tego wbrew pozorom prostego słowa istniała. Co to była ta "normalność" o której tak dookoła wszyscy mówili. Gdyby nad tym zastanowić się głębiej można by dojść do wniosku, że coś takiego jak "normalność" nie istnieje. Każdy miał jakieś odchyły od tej cienkiej granicy, która była uważana za pełne zdrowie psychiczne. Fakty były zupełne inne. Każdy z nas już dawno przekroczył tą granicę, każdy był na swój sposób obłąkany, ale czy to nie oznacza, że był wtedy normalny. Jeżeli wszyscy byli chorzy psychicznie to właśnie to powinno być tą normą.
-Nikt nie robi tego celowo, te teorie same się snują. Pytanie tylko czy masz na tyle odwagi aby wypowiedzieć swoje przemyślenia na głos, czy wolisz skrywać je w mroku swojego umysłu.- Chociaż nie ważne co by się zrobiło i tak by wyszło na jedno. Teorie spiskowe zawsze były obecne, codziennie jacy ludzie wymyślali coraz to nowsze scenariusze, i chłopak niech nawet nie próbuje siebie wybielić, bo i najpewniej on sam czasami takie przemyślenia posiadał.
-A może po prostu ty nie jesteś w stanie dostrzec głębi pewnych rzeczy, z resztą nie ma co się dziwić. Nie wiele osób to potrafi- A z nią jak było. Można powiedzieć, że wypracowała sobie już to spojrzenie na tyle dobrze, że dostrzegała ten głębszy sens tylko wtedy kiedy chciała.
-A może po prostu nie rozumiesz tego co mówię- To było znacznie bardziej możliwe. Po prostu się nie rozumieli, ale i to było na swój sposób interesujące. Dwie istoty, tak różne od siebie, a mimo wszystko próbowały znaleźć jakiś wspólny język. I pewnie będą go szukać tak długo aż w końcu nie znajdą. A nawet jeżeli nie znajdą, to nauczą się tolerować to swoje niezrozumienie, i dalej będą prowadzić tą przepychankę.
Blaise Rain
Oczekujący
Blaise Rain

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Nie Maj 31, 2015 3:42 pm
Normalność była przyjęciem ogólnych norm narzuconych przez społeczeństwo, mieszących się w ramach jego rozumowania - pewne utarte schematy, wobec których ocenialiśmy, kto trafi do psychiatryka i kto potrzebuje terapii, a kto nadaje się do funkcjonowania w społeczeństwie tu i teraz i nie ma potrzeby oddzielania go od niego - tym właśnie była normalność - gdybym miał je zastąpić innym słowem użyłbym "przeciętność". Normalność to przeciętność - i nie zaprzeczyłbym, że Esmeralda nie była przeciętna - kompletnie wyłamywała się ze schematów, kiedy tylko się na nią spojrzało - nie trzeba było nawet dłuższej konwersacji - po takowych tylko się mocniej wdrażało w to przekonanie i umacniało fundamenty swoich myśli.
- I widzisz, znowu to robisz. - Może spotkałeś jakąś nauczycielkę, która lubi po prostu truć dupę? Nie, zdecydowanie nie, chociaż dobra, kadra nauczycielska Hogwartu nie była malutka, ale mimo wszystko widziało się te parę lat ich przy stole w Wielkiej Sali, to i trudno by było któregoś po twarzy nie kojarzyć, bo może nie po nazwisku - do nazwisk to ty pamięć miałeś okropną... Chłopak wywrócił oczami, czując jak coś mu dosłownie staje w gardle z uczuciem, że zaraz po prostu zwymiotuje, jeśli będzie słuchał choćby chwilę dłużej tego pierdolenia - nietrzeźwość rozpłynęła się jak wczorajsze sny, a na trzeźwo zdecydowanie nie byłeś gotowy jej słuchać - musiałbyś się porządnie zjarać, panienka miała straszne, egzystencjonalne problemy, które zresztą starała się przerzucić na ciebie i wciągnąć w tą jakże inteligentną konwersację, która poziomem żałosności zaczynała u ciebie wzlatywać do kosmosu i walić z liścia księżyc po ryju - aż się zrobiłeś wulgarny, cholerka jasna... - No matter, nawet nie chcę rozumieć twojego zawodzenia, trzymaj się... - Odbiłeś się od komody i skierowałeś swoje kroki do drzwi, gasząc światełko na swojej różdżce - jakieś głębie, jakieś drugie dno - jesus, a potem niewiasty marudzą, że mężczyźni ich nie rozumieją - ich się po prostu nie da zrozumieć, bo jak się stara to zrobić, to trzeba potem puścić bełta do klopa...
[z/t]
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Pon Cze 01, 2015 6:17 pm
I takim o to sposobem zakończyła się ta stosunkowo dziwaczna konwersacja. Był to idealny przykład dwóch jednostek którym nie jest przeznaczone się dogadać. A może po prostu jeszcze nie znaleźli wspólnego języka. Wiele było czynników które wpływały na ten wzajemny brak porozumienia, ale chyba głównym problemem był fakt, że obydwoje pochodzili z dwóch różnych bajek. Chłopak starał się w miarę twardo stąpać po ziemi, i myśleć racjonalnie, za to dziewczyna pozwalała sobie na chwilowe uniesienia w niebo, aby powrócić do krainy marzeń, i tych niezwykłych opowieści które były żywe w jej głowie. A potem... i ona musiała zlecieć na ziemię. Niestety ona była już tak bardzo poobijana, kości które zdążyły się zrosnąć zostały pogruchotane jeszcze raz, i tak w kółko. A on żył spokojnie, nie miał takich problemów, i tego dziewczyna zazdrościła niektórym osobom. Znaleźli swoje miejsce, a ona była skazana na wieczne krążenie gdzie pomiędzy niebiosami, a ziemią. Teraz doszedł kolejny krąg, czyli samo dno piekła, z którego nie było wcale już tak łątwo się wyrwać, ale i sama Romka nie próbowała za bardzo tego uczynić. Sama tam zeszła, na własne życzenie, z resztą to dno wzywało ja już od bardzo dawna.
-Trzymaj się, i do następnego spotkania- Oj tak na pewno się zobaczycie. Życie uwielbia wręcz przywiązywać do siebie istoty które pasują do siebie najmniej. Wtedy odbywają się zaiste ciekawe igrzyska. A najgorsze w tym wszystkim było to, że ani jedna, ani druga strona nie mogła ponieść śmierci. Leżeli na arenie, w kałużach krwi, pozwalali sobie na chwilę przerwy, tylko po to aby po chwili znowu chwycić swoją broń i ruszyć do walki. I albo w pewnym momencie ta walka zakończy się remisem, i te dwa kawałki układanki, które kompletnie nie pasowały do danego obrazka zrobią wszystko aby na siłę się dopasować, albo będą tak walczyć w nieskończoność.
Jej zielone oczy wpatrywały się przez chwilę w plecy chłopaka, a kiedy drzwi się zamknęły otoczyła ją ciemność, ciemność której jeszcze kiedyś najpewniej by się bała, która napawała by ją swego rodzaju niepokojącym zachwytem, teraz zaś witała ją jak dobrą przyjaciółkę. Niestety wiedziała, że nie może zostać tutaj za długo. Godzina policyjna była tuż, tuż a ona nie miała ochoty na tłumaczenie się dlaczego to postanowiła uciąć sobie mały spacerek po szkolnych korytarzach. Dlatego też podeszła do drzwi, a zlokalizowanie ich nie było wcale takim wielkim wyczynem. Nacisnęła delikatnie na klamkę, i po prostu wyszła z klasy, znikając z tego miejsca, a jedyny dowód na to, że kiedy kolwiek tam była to subtelny zapach jaśminu który nadal unosił się w klasie.
z/t
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Pią Cze 19, 2015 9:15 pm
Rany wypalone na piersi piekły przez większość nocy, więc Gwendoline nie spała dzisiaj najlepiej. Okazało się, że nadszarpnęła nieco swoje możliwości na sam początek – zwłaszcza zważywszy na jej nieusłuchaną różdżkę - ale musiała przyznać, że ryzyko bardzo mocno się opłaciło; osiągnęła to, czego chciała i teraz należało tylko jak najszybciej uporać się z psotną raną – najlepiej w Skrzydle Szpitalnym, ubarwiając to w jakąś wiarygodną historyjkę. Na początek jednak musiała zahaczyć o dzisiejszą lekcję i dokształcić się z zakresu, jaki wybrała tylko dla swojego nowego pomysłu na pozyskanie jeszcze kolejnego źródła zarobku. Tak, Panienka Tichy nie istniała w stanie skupienia: „w pełni usatysfakcjonowana ze swojego majątku” - zawsze musiała dostać coś więcej, szybciej, mocniej; jakby już samo parcie do zysku, było... zyskiem. Korzystała z tego pyszniąc się ze swoich licznych wygranych, pretendując do stanowiska jedynej osoby (przynajmniej w tej placówce), która może jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko.
Dnia dzisiejszego ruchome schody były wyjątkowo usłuchane, zupełnie jakby wyczuwały na stopniach, nawet przez grubą warstwę obcasika, że przemierzająca je Ślizgonka dzisiaj nie będzie tryskać entuzjazmem. Ale mimo to zachowywała stoicki spokój – przebrała się w nieposzarpany mundurek szkolny, zasłaniając rany i ranki, i przekonując się do tych minimalnych impulsów bólu, jakie na trzecim piętrze już nie robiły na niej wrażenia, a co dopiero po czasie przybycia na piąte... nie pierwszy raz i nie ostatni musiała się zachowywać jak w pełni sprawna. Trening czynił więc mistrza.
Zapukała do drzwi i bez czekania zanurzyła się w półmroku sali. Na jej widok kilka pochodni, zawieszonych pod ścianami zapaliło się mechanicznie i oświetliło drogę do ławki, przy której usiadła. Oczywiste, że była przed czasem – wcześniej się spóźniła i zamierzała to nadrabiać wręcz przesadną nadgorliwością. Choć zapewne na tych zajęciach nie będzie miała ochoty dorównywać tamtemu Krukonowi, który na jej pierwszych zajęciach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami zrobił wykład nauczycielowi. Wiedza była ważna, to jasne, chęci i brak strachu w okazywaniu jej również, ale zadzieranie nosa było już ponad poziom nawet tych małych kujonków z domu Orła. Gwendoline rzadko zawracała sobie głowę rzeczami, które bezpośrednio jej nie dotyczą, ale tamten popis nie podziałał przekonująco i sympatycznie na postać Mathiasa. Mathiasa, tak? No proszę, proszę... aż zapamiętała.
Ale zwykle fakt, że zapamiętała imiona nie kończyło się za dobrze dla ich nosicieli.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Cze 20, 2015 1:11 pm
Trochę od ostatnich zajęć Starożytnych Run minęło - na dobrą sprawę zapomniała, kiedy ostatnio na nich była, bo ciągle gdzieś pędziła i zajmowała się tysiącem spraw, nie zerkając dobrze do planu lekcji, tylko sprawdzając jaka jest kolejna lekcja i w jakim miejscu i od razu na nią pędziła. Nie do końca się nawet orientowała, gdzie co i jak, jedynie tyle, jak znajdywała się na miejscu i przyglądała nauczycielowi, który obecnie prowadził dane zajęcia - wtedy mogła już być w stu procentach pewna, że jest powiedzmy to Historia Magii, a nie jak sądziła, Zielarstwo. Tak, Lily Evans po prostu była strasznie zmęczona od jakiegoś czasu, do tego dochodziły problemy z Erin i z Dorcas, które zdawały się o niej zapomnieć, skupiając się na zupełnie innych...rzeczach. Nie powinna mieć im tego za złe, w końcu były młode...i potrzebowały miłości...a zresztą! Nawet ona nie poświęcała tyle swojego czasu Jamesowi Potterowi!
Jesteś tego taka pewna, Evans? Cichy, drwiący głosik rozległ się w jej głowie, kiedy rudowłosa weszła do sali, ówcześnie pukając we drzwi, po czym przekroczywszy próg komnaty, przywitała się z nauczycielką i zajęła jedno z pierwszych ławek, rzucając przelotne spojrzenie całkiem nowej uczennicy - Gwendoline Tichy i posyłając jej nikły uśmiech, po czym zaczęła się wypakowywać. W myślach jednak nadal wracała do tematu swoich dwóch przyjaciółek, które coraz bardziej się od niej oddalały, a do tego wszystkiego dochodził James, który zachował się naprawdę dziwnie na pogrzebie i od tamtej pory miała wrażenie, że jej unikał, a tak bardzo chciała to wyjaśnić, zwłaszcza, że nie dawało jej to spokoju! Odetchnęła głęboko i przejechała swoją małą dłonią po rudej czuprynie, przymykając delikatnie zielone oczy.
Nolan Fawley
Martwy †
Nolan Fawley

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Cze 20, 2015 2:47 pm
Rany, jakie te zamkowe korytarze opustoszałe, zupełnie jakby tych kilkuset uczniów naglę zapadło się pod ziemię albo właśnie okupowało sowiarnię, zamawiając panicznie amulety, czosnki, osikowe kołki i talizmany chroniące przed wszelkim złem tego świata, które nagle postanowiło się uaktywnić na terenie Hogwartu i zaatakować. Pomyślał z drwiną, że ciut za późno na takie akty obrony, skoro po poprzednich mordach nikt nie wyciągnął z tego żadnych wniosków, a uczniowie rzucili się do udziału w tej disneyowskiej zabawie... A skoro o zabawie już mowa, wyłowił w pustawym korytarzu rudą burzę włosów, która gdzieś się wyraźnie śpieszyła, targając ze sobą jakieś książki. Oho, panna prefekt tupta pewno na jakieś zajęcia, zdążył pomyśleć, zanim dotarło do niego, że heloł, panna prefekt jest przecież na jego roku, a skoro ona pomyka sobie jak rącza łania po korytarzu idąc do klasy, to najwyraźniej on też powinien. Tylko że ni cholery nie mógł sobie przypomnieć, czy faktycznie ma teraz jakieś zajęcia, bo ostatnio jego myśli zajmował - o, nie, nie, nie, nie żaden przystojny młodzian ze Slytherinu, chociaż wolałby zdecydowanie o nim myśleć; nie, jego myśli zajmował przystojny młodzian z Ravenclawu, któren to młodzian wedle wszelkiego prawdopodobieństwa lubił sobie strzelić kieliszek porządnej krwistej fontanny z tętnicy, ale to w końcu nie Nolana sprawa, nie? Przynajmniej dopóki ta tętnica nie będzie należała do niego. Więc wracając do meritum, biedny Krukonisko nie był pewien, czy powinien podreptać za panną Evansową do klasy, czy też nie, ale skoro już los pchnął go w jej ramiona, a właściwie to pchnął go na jej plecy, podążył za nią jak wytrawny stalker, chowając się za załomem korytarza, gdy ta tylko lekko ruszyła głową jakby w próbie odwrócenia się za ramię.
Ta sławna krukońska racjonalność poszła się bujać jak huśtawka pod Wierzbą Bijącą (a próbowaliście się kiedyś bujać na takiej huśtawce? Nie? To polecam, frajda nieziemska, jak już was pielęgniarka puści poskładanych ze Szpitalnego Skrzydła), gdy Nolan postępował krok w krok za rudą, nawet przez moment się nie zastanawiając, że skoro już lezie na lekcje, to powinien chociaż wiedzieć na jaką i przynajmniej zabrać ze sobą jakieś podręczniki. Ale cóż, pęd do wiedzy, drodzy państwo, pęd do wiedzy! Nie mógł być gorszy od jakiejś Gryfonki, która właśnie przestępowała próg klasy, której ni w kiełek Sahira nie kojarzył, ale który przestąpił zaraz po niej, od razu spostrzegając swój błąd, bo nie tylko sala była mu nieznana, ale i nauczycielka (no dobra, widywał ją w Wielkiej Sali, ale plis, kto by się rozpytywał, kim ona jest? Siedem lat to wcale nie tak wiele, by poznać nazwiska nauczycieli!) i w ogóle wszystko było tak nieznane, że normalnie tabula rasa, jak to mawiał pewien sławny filozof.
Puścił w stronę pani profesor swój naprawdę-nie-gejowski uśmiech, tarabaniąc się między ławkami jak baletnica na scenie, zręcznie unikając zahaczenia swoim kształtnym tyłkiem ławek, które ktoś jak na złość poukładał w taki sposób, że ciężko było się między nimi przeciskać. Mijając Evans, która jak przykładna uczennica pacnęła sobie z przodu, pewnie by chłeptać z ust nauczycielki wiedzę tak samo jak Sahir pewnie chłeptał sobie właśnie jakiegoś pierwszoroczniaka, nie mógł się powstrzymać i zatrzepotał uroczo brwiami, wykonując nimi meksykańską falę milion razy lepszą, niż robiły te pierdoły na stadionach.
- Co tam, rybko, nie popływałabyś sobie w jeziorku dla rozprostowania płetw? - zapytał, sprowadzając brwi do poprzedniej pozycji, zanim usiadł dwie ławki dalej, by nie rzucać się w oczy nauczycielce, która mogłaby być cokolwiek zdziwiona widokiem nieznanego sobie ucznia.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Cze 20, 2015 7:29 pm
Niewielu uczniów było przed nią w sali, co okazało się dużym plusem dla niej. Rzadko zdarza się, by był ktokolwiek, ponieważ wolała przygotowywać stanowiska ich pracy wcześniej. Na własne szczęście jednak głowy nie straciła i przybyła tam gdzie miała. Do tego jakimś cudem Ci, którzy zajęli miejsca nie doprowadzili jeszcze do nieodwracalnych zniszczeń w sali. Dodając te wszystkie aspekty mogła śmiało uspokoić własną duszę. Nie miała jednak wiele czasu na jakieś głębsze rozmyślania nad tym, co się dziać mogło, a nawet nad tym, jakim cudem nie zjawiła się wcześniej. To drugie wynikało z tego, że po prostu nie przewidywała, by ktoś mógł tak szybko się tam pojawić, bo niestety, ale uczniowie nudzili się tą dziedziną. Mało kto fascynował się tajemniczymi zapisami, a szkoda, bo przecież poznając je można dowiedzieć się rzeczy o których się im nie śniło nawet! Musiała jednak przeboleć zniechęcenie do swojego przedmiotu, zasypiających uczniów na lekcjach i tych załamanych, którzy chyba za karę przybywali na tę zajęcia. Nie miała jednak pretensji. Sama każdego zaklęcia nie rzuci i często była do nich zniechęcona. Istniało więc w niej jakiegoś rodzaju zrozumienie dla tych przybitych istot. Nawet dla ucznia, którego nigdy wcześniej nie widziała. Jak chcieli być to niech będą. Jak nie chcą siedzieć w sali to niech wyjdą. Tak długo ich nie widziała, że nawet nie miała pewności, czy rzeczywiście owy uczeń nie uczęszczał na jej zajęcia. Oceny zaś się wystawią z ich udziałem lub bez. Doceniłaby zaś, gdyby chociaż postarali się zrobić cokolwiek. W końcu po coś niemowa przygotowuje te wszystkie papiery do ćwiczeń. Dzisiejsze zajęcia miałyby być produktywne po takiej przerwie. Przynajmniej w planach. Weszła do sali i ukłoniła się uczniom (bo o dzień dobry mogą pomarzyć niestety) i rozdała im dzisiejsze zadanie na pergaminach przygotowane jakiś czas wcześniej. Zanim zapisała informacje na tablicy mieli moment na zapoznanie się z treścią pergaminu rozdanego przez nauczycielkę.

Witam was bardzo serdecznie na dzisiejszych zajęciach. Tematem lekcji jest Furthark i Aety. Będziemy go kontynuować przez pewien czas. Dziś jest pierwsza część. Waszym zadaniem jest zapoznać się z początkiem rozdziału II podręcznika. Pierwsze zadania odwołują się do waszej wiedzy z pochodzenia run. Dziś jednak możecie do wykonania wszystkich zadań wspierać się posiadanym podręcznikiem, a nawet podejść do biurka i pożyczyć go sobie, jeśli nie zabraliście go ze sobą, czy też podeprzeć się wiedzą kolegi lub koleżanki obok. Na następnych zajęciach odbędzie się krótki sprawdzian ze znajomości dzisiejszego tematu, więc radziłabym się dziś postarać. W razie jakichkolwiek pytań, proszę wstać i je zadać. Po zakończeniu ćwiczeń można opuścić salę, proszę jednak przynieść na biurko podpisany pergamin z wykonaną pracą. Miłego działania!


Zadanie 1
Czym jest Furthark (Fuþark) i gdzie odnaleziono jego pierwsze zapisy?

Zadanie 2
Czym są aety?

Zadanie 3
Jak podzielony jest Fuþark?

Zadanie 4
Jakie nazwy noszą poszczególne aety?


W tym czasie na tablicy panna Grisham zdążyła zostawić im krótką notatkę o stronach na których mogą szukać odpowiedzi, informację o tym, że sprawdzian będzie sprawdzał znajomość I rozdziału podręcznika w całości i II rozdziału z zagadnień skupionych na aetach oraz budowie Furtharka, a potem zajęła miejsce siedzące i przyglądała się ich pracy.
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Sob Cze 20, 2015 10:45 pm
Ha! Kolejny sukces! Wstała z łóżka! Jakie to życie było piękne, kiedy zamiast skupiać się na tym by wszystkiego dopilnować, by działać perfekcyjnie - człowiek cieszył się z najmniejszych rzeczy... No może nie do końca cieszył... Bo choć opuszczenie dormitorium w poniedziałek, zwłaszcza po - jakże urokliwym - przerywanym i pełnym gołębiego gruchotu śnie Puchonka mogła uznać za sukces - pluła sobie w brodę za to, że zrobiła to zbyt późno. Pluła sobie jeszcze bardziej, kiedy zamiast biec przez korytarze stawiała powoli stopę za stopą, nie zwracając kompletnie uwagi na mijających ją uczniów. Miała tylko nadzieję, że nie spóźni się zbyt bardzo... A przynajmniej, że nie przyjdzie na lekcje jako ostatnia. 
Pchnęła w końcu drzwi prowadzące do klasy Starożytnych Run - uwielbiała ten przedmiot! Te wszystkie łamigłówki, symbole... Phi! Sama zawarta w tym historia stawiała tę dziedzinę magii o stopień, a raczej tuzin stopni wyżej niż takie wróżbiarstwo! Pomimo tego bez większego entuzjazmu rozejrzała się po klasie i skinęła przepraszająco w stronę nauczycielki. Podeszła do jednej z wolnych ławek i wlepiła wzrok w tablicę z poleceniem. Wyciągnęła z dużej torby pergamin i podręcznik i schowała twarz w dłoniach, tłumiąc jednocześnie ziewnięcie. Zamiast wziąć się do pracy pozostała w tej pozie rozkoszując się ciszą... 
Zrobię to... Zaraz zacznę... 
Zaraz zaśniesz? 
Przetarła twarz rękoma.


Ostatnio zmieniony przez Alice Hughes dnia Wto Cze 23, 2015 10:40 pm, w całości zmieniany 2 razy
Sponsored content

Sala od Starożytnych Run - Page 2 Empty Re: Sala od Starożytnych Run

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach