- Kyohei Takano
Re: Kącik z komnkiem
Pią Gru 05, 2014 9:52 pm
Jakoś te słowa wcale go nie pocieszyły... wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go zdołowały.
-Więc wychodzi na to, że tak naprawdę nie jestem twoim przyjacielem.- Powiedział i wstał ze swojego miejsca. Wsadził sobie spokojnie ręce do kieszeni i rzuciła krótkie spojrzenie dziewczynie.
-Gdybyś miała do mnie takie zaufanie jak mówisz wiedziała byś, że mi mogła byś powiedzieć dosłownie o wszystkim. A mimo to widzę w twoich oczach strach- Cóż powiedziała tak aby on kupił tą historyjkę i w końcu odpuścił. Jeżeli chciała to nie miał zamiaru drążyć już tego tematu. Jeżeli tak bardzo chciała zamknąć się w swoim świecie on mógł tylko na to pozwolić... chociaż tak naprawdę chciał walczyć o tą jej cząstkę którą poznał.
-Wiesz... czasami trzeba zacząć od zera... podnieść się i spróbować jeszcze raz. Nawet jeżeli czujesz, że płoniesz to nie umrzesz- Ona sam miał nie raz takie uczucie. Jego myślami zawładnął ogień który niszczył wszystko jak idzie, ale on mimo wszystko ledwo to ledwo, ale do tej pory jakoś udawało mu się wstać... a nawet jeżeli nie to próbował chociaż czołgać się w tym błocie. Teraz widział jak te same demony które dopadły do jego duszy próbowały dobrać się do jej. A on mimo wszystko nadal czuł bezradność. Chciał podbiec i je odgonić, ale nie mógł. Coś go cały czas blokowała. Jakaś część jego przeszłości... czy może raczej tak bardzo mu zależało na niej, że kiedy wiedział, że jest w niebezpieczeństwie nie mógł się ruszyć z miejsca.
-Więc wychodzi na to, że tak naprawdę nie jestem twoim przyjacielem.- Powiedział i wstał ze swojego miejsca. Wsadził sobie spokojnie ręce do kieszeni i rzuciła krótkie spojrzenie dziewczynie.
-Gdybyś miała do mnie takie zaufanie jak mówisz wiedziała byś, że mi mogła byś powiedzieć dosłownie o wszystkim. A mimo to widzę w twoich oczach strach- Cóż powiedziała tak aby on kupił tą historyjkę i w końcu odpuścił. Jeżeli chciała to nie miał zamiaru drążyć już tego tematu. Jeżeli tak bardzo chciała zamknąć się w swoim świecie on mógł tylko na to pozwolić... chociaż tak naprawdę chciał walczyć o tą jej cząstkę którą poznał.
-Wiesz... czasami trzeba zacząć od zera... podnieść się i spróbować jeszcze raz. Nawet jeżeli czujesz, że płoniesz to nie umrzesz- Ona sam miał nie raz takie uczucie. Jego myślami zawładnął ogień który niszczył wszystko jak idzie, ale on mimo wszystko ledwo to ledwo, ale do tej pory jakoś udawało mu się wstać... a nawet jeżeli nie to próbował chociaż czołgać się w tym błocie. Teraz widział jak te same demony które dopadły do jego duszy próbowały dobrać się do jej. A on mimo wszystko nadal czuł bezradność. Chciał podbiec i je odgonić, ale nie mógł. Coś go cały czas blokowała. Jakaś część jego przeszłości... czy może raczej tak bardzo mu zależało na niej, że kiedy wiedział, że jest w niebezpieczeństwie nie mógł się ruszyć z miejsca.
- Elizabeth Cook
Re: Kącik z komnkiem
Pią Gru 05, 2014 10:04 pm
Uniosła brew do góry lekko słysząc jego sowa. Może miał rację.
-Uwierz mi, że niektórych rzeczy nie mogę powiedzieć nawet Tobie. - Powiedziała do niego spokojnym głosem. Uśmiechnęła się niemrawo do niego. Nawet jeżeli by chciała to nic mu powiedzieć nie może. Taka kara za wtykanie nosa w nieswoje sprawy. Może się boi, ale wiedziała niestety, że język musi trzymać za zębami.
-To w takim razie to jeszcze nie jest moment by zacząć wszystko od zera, nie dla mnie. - Pokręciła głową na boki chcąc by coś przeskoczyło jej w karku, jednak jak na złość nic się nie stało. Niesforne kosmyki swoich włosów założyła za ucho, ponieważ zasłoniły jej twarz.
-Uwierz mi, że niektórych rzeczy nie mogę powiedzieć nawet Tobie. - Powiedziała do niego spokojnym głosem. Uśmiechnęła się niemrawo do niego. Nawet jeżeli by chciała to nic mu powiedzieć nie może. Taka kara za wtykanie nosa w nieswoje sprawy. Może się boi, ale wiedziała niestety, że język musi trzymać za zębami.
-To w takim razie to jeszcze nie jest moment by zacząć wszystko od zera, nie dla mnie. - Pokręciła głową na boki chcąc by coś przeskoczyło jej w karku, jednak jak na złość nic się nie stało. Niesforne kosmyki swoich włosów założyła za ucho, ponieważ zasłoniły jej twarz.
- Kyohei Takano
Re: Kącik z komnkiem
Pią Gru 05, 2014 10:17 pm
-Więc nie nazywaj mnie przyjacielem- Wyszeptał cicho. Dobrze, że stał do niej plecami to nie widziała tego jak przez chwilę zacisnął delikatnie powieki.
-Ty moją przyjaciółką jesteś, ale ja twoim przyjacielem niestety nie. Przyjaciel to osoba z którą możesz dzielić swoje radości, smutki, wszystkie sekrety. Trudno... bywa i tak- Odwrócił się do niej twarzą i uśmiechnął się prawie, że nie zauważalnie.
-Ale spokojnie... nic się nie stało. Jeżeli nie ja to może stanie ktoś taki na twoje drodze. Ktoś komu będziesz w stanie zaufać w pełni.- W sumie nie dziwił się. On sam nie był by w stanie sobie do końca ufać, więc nie wymagał tego od innych.
-Cóż zmiany to nie coś co przychodzi... zmiany to są nasze działania jakie podejmujemy. Ty właśnie takie podejmujesz... może nawet nie świadomie, ale niestety musimy odpowiadać nawet za te nieświadome wybory- Na ten temat to on mógł by normalnie dać cały wykład. Nieświadome wybory to jego specjalność.
-Więc... to chyba...- Głos na chwilę uwiązł mu w gardle nie chcąc wydostać się na światło dzienne. Mimo to chłopak wiedział, że musi to powiedzieć. Inaczej będą się tylko ze sobą męczyć.
-Pora się pożegnać nie uważasz...- No i powiedział to. Nie patrzył jej jednak w brązowe oczy w których jeszcze do niedawna widział tańczące ogniki. Teraz była tam pustka. A on utonięcia w dwóch pustkach po prostu by nie zniósł.
-Ty moją przyjaciółką jesteś, ale ja twoim przyjacielem niestety nie. Przyjaciel to osoba z którą możesz dzielić swoje radości, smutki, wszystkie sekrety. Trudno... bywa i tak- Odwrócił się do niej twarzą i uśmiechnął się prawie, że nie zauważalnie.
-Ale spokojnie... nic się nie stało. Jeżeli nie ja to może stanie ktoś taki na twoje drodze. Ktoś komu będziesz w stanie zaufać w pełni.- W sumie nie dziwił się. On sam nie był by w stanie sobie do końca ufać, więc nie wymagał tego od innych.
-Cóż zmiany to nie coś co przychodzi... zmiany to są nasze działania jakie podejmujemy. Ty właśnie takie podejmujesz... może nawet nie świadomie, ale niestety musimy odpowiadać nawet za te nieświadome wybory- Na ten temat to on mógł by normalnie dać cały wykład. Nieświadome wybory to jego specjalność.
-Więc... to chyba...- Głos na chwilę uwiązł mu w gardle nie chcąc wydostać się na światło dzienne. Mimo to chłopak wiedział, że musi to powiedzieć. Inaczej będą się tylko ze sobą męczyć.
-Pora się pożegnać nie uważasz...- No i powiedział to. Nie patrzył jej jednak w brązowe oczy w których jeszcze do niedawna widział tańczące ogniki. Teraz była tam pustka. A on utonięcia w dwóch pustkach po prostu by nie zniósł.
- Elizabeth Cook
Re: Kącik z komnkiem
Pią Gru 05, 2014 10:28 pm
Wiedziała jak musi postąpić, niestety nawet jeżeli nic powiedzieć mu nie mogła to znaczy, że zrani kogoś na kim jej zależy. Taki jest jej los. Wiedziała, że gdyby się wygadała to tylko było by gorzej niż jest teraz.
-Przepraszam, może kiedyś ci o tym powiem. - Odpowiedziała ze spokojem teraz nie mogła nic powiedzieć.
-Właśnie teraz odpowiadam za swoje wybory. - Dodała po chwili, zagryzła dolną wargę. Wiedziała, że nic więcej zdradzić nie mogła. Może jej los taki był, że w samotności całe życie spędzić ma, a kto to wie? Raczej nikt. Jego słowa uważała za raczej smutne.
-No co ty, zobaczymy się na kolejnych zajęciach. - Jakoś nie widziała sensu jego słów pożegnania, skoro i tak widują się codziennie, lub prawie codziennie. Odsunęła się od kanapy i wyciągnęła się leniwie.
-Będę się zbierać, na razie. - Kiedy się odsunęła się od kanapy skierowała swoje nogi ku drzwiom wyjściowym.
z.t
-Przepraszam, może kiedyś ci o tym powiem. - Odpowiedziała ze spokojem teraz nie mogła nic powiedzieć.
-Właśnie teraz odpowiadam za swoje wybory. - Dodała po chwili, zagryzła dolną wargę. Wiedziała, że nic więcej zdradzić nie mogła. Może jej los taki był, że w samotności całe życie spędzić ma, a kto to wie? Raczej nikt. Jego słowa uważała za raczej smutne.
-No co ty, zobaczymy się na kolejnych zajęciach. - Jakoś nie widziała sensu jego słów pożegnania, skoro i tak widują się codziennie, lub prawie codziennie. Odsunęła się od kanapy i wyciągnęła się leniwie.
-Będę się zbierać, na razie. - Kiedy się odsunęła się od kanapy skierowała swoje nogi ku drzwiom wyjściowym.
z.t
- Kyohei Takano
Re: Kącik z komnkiem
Pią Gru 05, 2014 10:40 pm
Kompletnie nie o to mu chodziło. Raczej o to, że raczej już nigdy nie spotkają się na takiej samej płaszczyźnie jak jeszcze kilka dni temu. Pojawiła się między nimi jakaś dziwna bariera której wcześniej nie było... a może było tylko mieli więcej siły aby przez nią się przebić.
Popatrzył jak go wymija... chciał ją przez chwilę nawet chwycić za nadgarstek, ale wiedział, że gdyby to zrobił narzucił by się tylko za bardzo. A nie chciał tworzyć między nią a sobą jeszcze grubszej ściany. Dlatego po prostu pozwolił jej odejść. A on... cóż poszedł w swoim kierunku. Po prostu każdy poszedł swoją drogą... widocznie tak miało być. Nie tylko ona popełniała błąd. On też... i doskonale o tym wiedział. Powinien był za nią pobiec, ale nie mógł po prostu coś mu mówiło, że w tej chwili nie było by to najlepszy pomysł. Dlatego też zdecydował się na taki gest a nie inny. Po chwilce po prostu zniknął z pola widzenia nie pozostawiając po sobie niczego.
z/t
Popatrzył jak go wymija... chciał ją przez chwilę nawet chwycić za nadgarstek, ale wiedział, że gdyby to zrobił narzucił by się tylko za bardzo. A nie chciał tworzyć między nią a sobą jeszcze grubszej ściany. Dlatego po prostu pozwolił jej odejść. A on... cóż poszedł w swoim kierunku. Po prostu każdy poszedł swoją drogą... widocznie tak miało być. Nie tylko ona popełniała błąd. On też... i doskonale o tym wiedział. Powinien był za nią pobiec, ale nie mógł po prostu coś mu mówiło, że w tej chwili nie było by to najlepszy pomysł. Dlatego też zdecydował się na taki gest a nie inny. Po chwilce po prostu zniknął z pola widzenia nie pozostawiając po sobie niczego.
z/t
- Jonathan Avery
Re: Kącik z komnkiem
Sro Sty 14, 2015 6:50 pm
Bycie prefektem jak każda rzecz na świecie miało swoje wady i zalety, a do tych pierwszych niewątpliwie można było wliczyć dyżury. Nie lubił ich w żadnej formie - po prostu nie i tyle. Być może właśnie dlatego niespecjalnie przykładał się do powierzonych mu obowiązków; rzadko kiedy kogokolwiek upominał czy też karał, nie wspominając już o pomaganiu z własnej nieprzymuszonej woli. Zazwyczaj przymykał oko na większość wygłupów uczniów, uznając iż te nie wymagają jakiejkolwiek interwencji z jego strony - on udawał, że patrzy w inną stronę, oni robili swoje. Dopóki żaden z profesorów, przed którymi Avery chciał jawić się jako chodzący wzór do naśladowania, nie miał zastrzeżeń co do jego metod działania to i nie w jego interesie było zmieniać obecną postać rzeczy.
Nie mógł jednak całkowicie ignorować powierzonych mu zadań, nie byłoby to bowiem nikomu na rękę. Zamiast więc wygodnie siedzieć we własnym dormitorium, wychylił nos z "przytulnych" hogwardzkich lochów i niechętnie powlókł się na wyższe kondygnacje zamku, coby odbębnić dzisiejszy dyżur. Za swój cel obrał najwyższe piętro, przypominając sobie przy okazji o dość przyjemnie wyglądającym kąciku z kominkiem, przy którym mógłby usiąść i odrobić zaległe zadanie z transmutacji. Dwie pieczenie na jednym ogniu, pożyteczne z pożytecznym.
Tylko gdzie podziało się owo mityczne przyjemne, z którym pożyteczne powinno się łączyć?
Udało mu się wspiąć po schodach bez zbędnych przygód, o dziwo, te nie zafundowały mu żadnej przejażdżki w strony, do których nie byłoby mu po drodze. Może ten dzień wcale nie będzie aż tak paskudny na jaki się zapowiadał? Marzenia ściętej głowy.
Pogwizdując cicho pod nosem, skierował się w stronę kominka i sofy stojącej przed nim.
Nie mógł jednak całkowicie ignorować powierzonych mu zadań, nie byłoby to bowiem nikomu na rękę. Zamiast więc wygodnie siedzieć we własnym dormitorium, wychylił nos z "przytulnych" hogwardzkich lochów i niechętnie powlókł się na wyższe kondygnacje zamku, coby odbębnić dzisiejszy dyżur. Za swój cel obrał najwyższe piętro, przypominając sobie przy okazji o dość przyjemnie wyglądającym kąciku z kominkiem, przy którym mógłby usiąść i odrobić zaległe zadanie z transmutacji. Dwie pieczenie na jednym ogniu, pożyteczne z pożytecznym.
Tylko gdzie podziało się owo mityczne przyjemne, z którym pożyteczne powinno się łączyć?
Udało mu się wspiąć po schodach bez zbędnych przygód, o dziwo, te nie zafundowały mu żadnej przejażdżki w strony, do których nie byłoby mu po drodze. Może ten dzień wcale nie będzie aż tak paskudny na jaki się zapowiadał? Marzenia ściętej głowy.
Pogwizdując cicho pod nosem, skierował się w stronę kominka i sofy stojącej przed nim.
- Phoebe Nightmare
Re: Kącik z komnkiem
Sro Sty 14, 2015 7:29 pm
Naśmiewała się ze swojej ukochanej siostry, że się zakochała i chciała z tym chłopakiem coś tam tworzyć. Pheebs zawsze sobie powtarzała, że trzeba dorosnąć do takich rzeczy, a ona nie uznawała siebie za dorosłej. Zachowywała się czasami jak bachor, który nie dorósł do życia wśród ludzi. A sama teraz miała mętlik w głowie. To co się ostatnio stało między nią, a jednym ze ślizgonów powinno nigdy nie mieć miejsca. Przed nim zachowywała się nijak co do zielonego. Rozmawiała z nim jak kumpel z kumplem, a nawet gorzej, a teraz sama nie wie jak się do nie odnosić. W końcu zrobiła coś czego nigdy nie powinna. Owszem, chciała tego inaczej by ta interwencja z jej strony nie miała miejsca, a jednak chłopak musiał teraz dużo o tym myśleć. Była pewna, że ten pocałunek zrobił na nim jakieś tam wrażenie. Poza tym, widziała że przy niej chłopak był nawet przyjazny, nie zachowywał się jak większość ślizgonów gdzie to złośliwym wzrokiem i słowami odnosili się do reszty uczniów. On taki nie był, chyba że próbował coś tam grać przed nią.
Po spotkaniu ze swoją siostrą udała się do dormitorium gdzie nieco odpoczęła i nawet przysiadła do lekcji, ale nie na długo, ponieważ szybko jej się to znudziło, dlaczego? Nie potrafiła skupić myśli cały czas myślała o tym ślizgonie i to nie dawało jej spokoju. Rzuciła książkę na poduszkę zabierając ze sobą różdżkę ruszyła w pogoń sama nie wiedziała za czym. Wiedziała, że Jonathan jest prefektem, że ma przydzielone dyżury, ale że się tym zbytnio nie interesowała nie miała pojęcia, że piętro na które się udaje jest właśnie pod jego obserwacją, gdy tylko na nie dotarła szła przed siebie obijając się ramieniem o ścianę. Zapatrzona w swoje buty weszła na owego ślizgona. Odbiła się od niego i wylądowała na posadce.
- Cholera nie wiesz jak się łazi?! - warknęła na chłopaka nieświadoma tego, że to jest Jonathan. Stał tyłem do niej, a ona teraz była zajęta obserwowaniem swojej kreacji czy przypadkowo nie uległa ona jakimś zmianom.
Po spotkaniu ze swoją siostrą udała się do dormitorium gdzie nieco odpoczęła i nawet przysiadła do lekcji, ale nie na długo, ponieważ szybko jej się to znudziło, dlaczego? Nie potrafiła skupić myśli cały czas myślała o tym ślizgonie i to nie dawało jej spokoju. Rzuciła książkę na poduszkę zabierając ze sobą różdżkę ruszyła w pogoń sama nie wiedziała za czym. Wiedziała, że Jonathan jest prefektem, że ma przydzielone dyżury, ale że się tym zbytnio nie interesowała nie miała pojęcia, że piętro na które się udaje jest właśnie pod jego obserwacją, gdy tylko na nie dotarła szła przed siebie obijając się ramieniem o ścianę. Zapatrzona w swoje buty weszła na owego ślizgona. Odbiła się od niego i wylądowała na posadce.
- Cholera nie wiesz jak się łazi?! - warknęła na chłopaka nieświadoma tego, że to jest Jonathan. Stał tyłem do niej, a ona teraz była zajęta obserwowaniem swojej kreacji czy przypadkowo nie uległa ona jakimś zmianom.
- Jonathan Avery
Re: Kącik z komnkiem
Czw Sty 15, 2015 1:22 pm
Chmurne spojrzenie chłopaka spoczęło na raźno trzaskającym w kominku ogniu; wydawał się zamyślony, jakby czymś zafrasowany. Ale kiedy było inaczej? Przecież od miesięcy chodził niczym we śnie, kawałek po kawałku wyszarpywany przez własne koszmary, nieumiejętnie broniąc się przed całkowitym pożarciem. Pomimo tego co pokazywał światu nie radził sobie najlepiej, chociaż zapytany o to bez najmniejszych wątpliwości spokojnie i bez szczególnych emocji by zaprzeczył, pytając przy okazji skąd tak niedorzeczne pomysły mogły komuś wpaść do głowy. Ale kto miałby się tym zainteresować? Nikt. A przynajmniej nie bezinteresownie, bez podtekstów czy złośliwości.
Dopiero mocne uderzenie w bark wyrwało go z chwilowego odrętwienia - zaklął paskudnie, przecząc przy tym dobremu wychowaniu i odwrócił się by spiorunować sprawcę zamieszania jadowitym spojrzeniem lodowatobłękitnych oczu. Nie trwało to jednak długo, wargi chłopaka szybko rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
- To chyba przyciąganie, moja droga - zaśmiał się cicho, podając dziewczynie dłoń i pomagając jej wstać.
Oczywiście ucieszył się z jej obecności, pomimo tego iż początkowo poczuł się lekko zakłopotany. Nie przepadał za sytuacjami, w których nie bardzo wiedział co powinien zrobić, a w tym momencie właśnie w takowej się znalazł. Udawać, że wszystko jest po staremu czy też odnieść się do ostatnich wydarzeń? Uznał, że najlepszym pomysłem będzie zastosowanie się do pierwszej opcji. Nie zamierzał wprawiać Phoebe w zakłopotanie, za bardzo ją lubił by chcieć narażać ją na nieprzyjemności - zapewne gdyby była to inna osoba nie miałby z tym żadnych problemów, jednak tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
- Mimo wszystko powinnaś bardziej uważać jak chodzisz, nie chcemy przecież żebyś się poobijała - mruknął, poprawiając szkolny krawat dziewczyny i przyglądając się jej uważnie.
Ciekaw był jej reakcji na to spotkanie, miał wrażenie że ostatnio celowo go unikała, jakby nie chcąc by doszło między nimi do konfrontacji. Zamek jednak nie był tak wielki by można było się unikać w nieskończoność, szczególnie gdy było się na tym samym roczniku.
Dopiero mocne uderzenie w bark wyrwało go z chwilowego odrętwienia - zaklął paskudnie, przecząc przy tym dobremu wychowaniu i odwrócił się by spiorunować sprawcę zamieszania jadowitym spojrzeniem lodowatobłękitnych oczu. Nie trwało to jednak długo, wargi chłopaka szybko rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
- To chyba przyciąganie, moja droga - zaśmiał się cicho, podając dziewczynie dłoń i pomagając jej wstać.
Oczywiście ucieszył się z jej obecności, pomimo tego iż początkowo poczuł się lekko zakłopotany. Nie przepadał za sytuacjami, w których nie bardzo wiedział co powinien zrobić, a w tym momencie właśnie w takowej się znalazł. Udawać, że wszystko jest po staremu czy też odnieść się do ostatnich wydarzeń? Uznał, że najlepszym pomysłem będzie zastosowanie się do pierwszej opcji. Nie zamierzał wprawiać Phoebe w zakłopotanie, za bardzo ją lubił by chcieć narażać ją na nieprzyjemności - zapewne gdyby była to inna osoba nie miałby z tym żadnych problemów, jednak tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
- Mimo wszystko powinnaś bardziej uważać jak chodzisz, nie chcemy przecież żebyś się poobijała - mruknął, poprawiając szkolny krawat dziewczyny i przyglądając się jej uważnie.
Ciekaw był jej reakcji na to spotkanie, miał wrażenie że ostatnio celowo go unikała, jakby nie chcąc by doszło między nimi do konfrontacji. Zamek jednak nie był tak wielki by można było się unikać w nieskończoność, szczególnie gdy było się na tym samym roczniku.
- Phoebe Nightmare
Re: Kącik z komnkiem
Czw Sty 15, 2015 2:58 pm
Kolejny niewypał z jej strony? Cóż. Ostatnimi czasy bardzo często jej się to zdarza. Nie chciała na niego wpaść, przede wszystkim nie na niego. Los chciał, ażeby znowu na siebie wpadli i to dosłownie. Czy była z tego faktu zadowolona? Z jednej strony bardzo, ponieważ można powiedzieć iż się za nim stęskniła, ale zaś z drugiej obawiała się cholernie tego spotkania. Po tym ostatnim incydencie najzwyczajniej w świecie uciekła, nie mogła dalej patrzeć w jego oczy i uciekła. Chciała się zapaść pod ziemię, a los chciał, że teraz przypadkowo się spotkali. Dopiero teraz przypomniało jej się, że skoro Jonathan jest prefektem to to piętro dostał w celu pilnowania porządku, ale akurat to? Cholera jasna. Biednemu to zawsze wiatr w oczy...
- Przyciąganie? Nie, tak bym tego nie nazwała. Po prostu zbieg okoliczności. - mruknęła i podciągnęła sie ściskając mocniej jego dłoń. Po przejrzeniu po raz kolejny swojego ubioru otrzepała się z kurzu i pociągnęła nosem zaczesując tym samym swoje długie włosy za uszy.
- Zazwyczaj chodzę prosto i nie patrze się na swoje buty, ale to błoto koło chatki gajowego... Ehh.. Muszę mu przypomnieć, ażeby bardziej pilnował tamte tereny. Jeszcze z parę tygodni i się dosłownie ktoś tam utopi. - powiedziała kiwając głową. Nigdy w życiu by tam nie poszła, bo niby po co? Tylko, że ta wstrętna gryfonka z szóstego rocznika błagała ją, ażeby z nią poszła. Nie miała co robić to się zgodziła. Nie miała swoich przyjaciół? Przecież ona ją ledwo znała, parę razy zamieniła z nią kilka zdań i tyle. Nie lubiła jej. Zachowywała się niekiedy bardzo dziwnie. Podlizuje się starszym i takie tam inne bzdety. Więc może dlatego wzięła ją ze sobą, ażeby coś jej pokazać, ale jak Phoebe zrobiła krok w tym błocie, od razu odwróciła się na pięcie i wróciła do zamku.
- A Ty..? A Ty co tutaj robisz? Rzadko widuję tutaj ślizgonów. - oczywiście domyślała się powodu dla którego tutaj zawitał, ale nie chciała gdybać, a najzwyczajniej w świecie się zapytać. Chyba kulturalnie jej odpowie, tak? Inni pewnie by burknęli pod nosem i stwierdzili co ją to obchodzi, ale nie on. Miała nadzieję taką, że tak jej nie potraktuje.
- Przyciąganie? Nie, tak bym tego nie nazwała. Po prostu zbieg okoliczności. - mruknęła i podciągnęła sie ściskając mocniej jego dłoń. Po przejrzeniu po raz kolejny swojego ubioru otrzepała się z kurzu i pociągnęła nosem zaczesując tym samym swoje długie włosy za uszy.
- Zazwyczaj chodzę prosto i nie patrze się na swoje buty, ale to błoto koło chatki gajowego... Ehh.. Muszę mu przypomnieć, ażeby bardziej pilnował tamte tereny. Jeszcze z parę tygodni i się dosłownie ktoś tam utopi. - powiedziała kiwając głową. Nigdy w życiu by tam nie poszła, bo niby po co? Tylko, że ta wstrętna gryfonka z szóstego rocznika błagała ją, ażeby z nią poszła. Nie miała co robić to się zgodziła. Nie miała swoich przyjaciół? Przecież ona ją ledwo znała, parę razy zamieniła z nią kilka zdań i tyle. Nie lubiła jej. Zachowywała się niekiedy bardzo dziwnie. Podlizuje się starszym i takie tam inne bzdety. Więc może dlatego wzięła ją ze sobą, ażeby coś jej pokazać, ale jak Phoebe zrobiła krok w tym błocie, od razu odwróciła się na pięcie i wróciła do zamku.
- A Ty..? A Ty co tutaj robisz? Rzadko widuję tutaj ślizgonów. - oczywiście domyślała się powodu dla którego tutaj zawitał, ale nie chciała gdybać, a najzwyczajniej w świecie się zapytać. Chyba kulturalnie jej odpowie, tak? Inni pewnie by burknęli pod nosem i stwierdzili co ją to obchodzi, ale nie on. Miała nadzieję taką, że tak jej nie potraktuje.
- Jonathan Avery
Re: Kącik z komnkiem
Czw Sty 15, 2015 7:25 pm
Słysząc jej słowa o zbiegu okoliczności uśmiechnął się lekko, jakby z przekąsem. Powstrzymał się jednak przed dowcipną uwagą na ten temat, uznając iż dziewczyna może nie docenić w tym momencie jego charakterystycznego poczucia humoru. Zamiast tego po prostu zrobił krok w tył i rozsiadł się wygodnie na sofie, spoglądając na Gryfonkę spod lekko przymrużonych powiek. Wydawał się rozbawiony oraz pierwszy raz od dawna, pomimo zaistniałej nieco niezręcznej sytuacji, odprężony. Większość swojej uwagi skupiał na rozmówczyni, nie miał więc czasu na myślenie o rzeczach, które ostatnimi czasy prześladowały go praktycznie w każdej chwili dnia.
Tak, to zdecydowanie był problem Avery'ego - zamiast działać analizował, każdą myśl obracał w głowie dziesiątki razy, wynajdywał kolejne minusy, wieścił katastrofy. Sam siebie maltretował, niepomny tego by zostawić ową przyjemność osobnikom, które chętniej skorzystałyby z tej okazji.
To jednak nie było ważne w tym momencie, szczerze powiedziawszy zupełnie nieistotne. Przez te kilka najbliższych chwil z Nightmare (o, ironio!) nie zamierzał dopuszczać do siebie niczego złowieszczego. Na to przyjdzie czas później, gdy powróci do swych lochów i towarzystwa gotowego kąsać miejsca wrażliwe i odsłonięte.
- Po coś tam lazła? Wiadomo, że błonia i okolice zaczynają powoli spływać błotem, wystarczy że słońce mocniej przygrzeje i śnieg topi się niczym Potter pod spojrzeniem Evans - wzruszył ramionami, niespecjalnie zainteresowany tym co miała do powiedzenia na ten temat.
Nie wydawało mu się, aby miała robić coś ciekawego w okolicach chatki gajowego, bo i niby co? Tak samo jak mało interesującym był powód, dla którego on sam znalazł się na siódmym piętrze - wylęgarni Gryfiaków.
- Robię coś co powinien zrobić Lupin, gdyby tylko wystawił nos zza książek i zajął się swoimi innymi obowiązkami. Bawię się w surowego prefekta i tylko czekam, aż jakiś pierwszak z Waszego Domu złamie regulamin bym mógł wlepić mu karę - odpowiedział na zadane pytanie, nie zaprzestając uporczywego wpatrywania się w dziewczynę.
Hm, i o ile pierwsze wypowiedziane przez niego zdanie było jak najbardziej prawdziwe to już co do drugiego można by mieć poważne wątpliwości...
Tak, to zdecydowanie był problem Avery'ego - zamiast działać analizował, każdą myśl obracał w głowie dziesiątki razy, wynajdywał kolejne minusy, wieścił katastrofy. Sam siebie maltretował, niepomny tego by zostawić ową przyjemność osobnikom, które chętniej skorzystałyby z tej okazji.
To jednak nie było ważne w tym momencie, szczerze powiedziawszy zupełnie nieistotne. Przez te kilka najbliższych chwil z Nightmare (o, ironio!) nie zamierzał dopuszczać do siebie niczego złowieszczego. Na to przyjdzie czas później, gdy powróci do swych lochów i towarzystwa gotowego kąsać miejsca wrażliwe i odsłonięte.
- Po coś tam lazła? Wiadomo, że błonia i okolice zaczynają powoli spływać błotem, wystarczy że słońce mocniej przygrzeje i śnieg topi się niczym Potter pod spojrzeniem Evans - wzruszył ramionami, niespecjalnie zainteresowany tym co miała do powiedzenia na ten temat.
Nie wydawało mu się, aby miała robić coś ciekawego w okolicach chatki gajowego, bo i niby co? Tak samo jak mało interesującym był powód, dla którego on sam znalazł się na siódmym piętrze - wylęgarni Gryfiaków.
- Robię coś co powinien zrobić Lupin, gdyby tylko wystawił nos zza książek i zajął się swoimi innymi obowiązkami. Bawię się w surowego prefekta i tylko czekam, aż jakiś pierwszak z Waszego Domu złamie regulamin bym mógł wlepić mu karę - odpowiedział na zadane pytanie, nie zaprzestając uporczywego wpatrywania się w dziewczynę.
Hm, i o ile pierwsze wypowiedziane przez niego zdanie było jak najbardziej prawdziwe to już co do drugiego można by mieć poważne wątpliwości...
- Mistrz Gry
Re: Kącik z komnkiem
Pią Mar 13, 2015 6:20 pm
Z powodu braku odpisu od dłuższego czasu od Phoebe, zakańczam sesję.
[z/t dla Avery'ego i dla Phoebe]
[z/t dla Avery'ego i dla Phoebe]
- Mathias Rökkur
Re: Kącik z komnkiem
Pon Maj 18, 2015 7:37 pm
Ehh... Wreszcie Mathias zawitał do tego kącika. Widywał je, odkąd patroluje Hogwart. Kiedy je zobaczył, to od razu stwierdził, że musi tu kiedy usiąść i nieco posiedzieć i się wyciszyć... aż się prosi atmosfera tego miejsca o coś takiego.
Nogi go ostatecznie poniosły tutaj, no i oczywiście Avernus jak zwykle towarzyszył Krukonowi siedząc na jego prawym ramieniu. Dotarł. Obejrzał to miejsce ponownie z każdej strony, aż w końcu usiadł na kanapie i jakoś tak nienaturalnie odetchnął... jaka wygodna...
Zamknął na chwile swoje kruczoczarne oczy, po czym popaatrzył na kominek i postanowił sprawdzić efekt wizualny swojego zaklęcia...
- Ciekawe, jak będą tu świecić szare płomienie... sprawdzamy, Avernusie? -
Zapytał retorycznie i po chwili skupienia dobył różdżkę i szeptem postanowił spróbować swojego zaklęcia.
- Canitia... -
A kominek zapłonął szarym płomieniem, które rzucało światło trudne do określenia. Specyficzne i jednocześnie bardzo absorbujące...
Mathias nie znosił czarnej magii... dlatego postanowił stworzyć białomagiczną wersję jednego z takich zaklęć i zwalczać złych w przyszłości ich własną bronią...
Tak. Mathias pomimo swojego usposobienia i aparycji był człowiekiem pełnym dobra, choć niestety otaczało go wiele zła. Na szczęście Avernus uratował chłopaka od zatracenia się... bo był niczym taka szala, która raz przewracała się w zło, a raz w dobro, niemniej wreszcie jego umysł się stabilizuje... gorzej z sercem, ale nie ma co się zatracać... Przynajmniej Krukon ma bratnią duszę, na którą może zawsze liczyć, a to jest niezwykle ważne!
Dobra, nie ma co tak tonąć w myślach za dużo... podziwiajmy nietypowe światło i zatońmy w jego ruchach... na szczęście z takiego dystansu nie działają jego zniechęcające właściwości...
Nogi go ostatecznie poniosły tutaj, no i oczywiście Avernus jak zwykle towarzyszył Krukonowi siedząc na jego prawym ramieniu. Dotarł. Obejrzał to miejsce ponownie z każdej strony, aż w końcu usiadł na kanapie i jakoś tak nienaturalnie odetchnął... jaka wygodna...
Zamknął na chwile swoje kruczoczarne oczy, po czym popaatrzył na kominek i postanowił sprawdzić efekt wizualny swojego zaklęcia...
- Ciekawe, jak będą tu świecić szare płomienie... sprawdzamy, Avernusie? -
Zapytał retorycznie i po chwili skupienia dobył różdżkę i szeptem postanowił spróbować swojego zaklęcia.
- Canitia... -
A kominek zapłonął szarym płomieniem, które rzucało światło trudne do określenia. Specyficzne i jednocześnie bardzo absorbujące...
Mathias nie znosił czarnej magii... dlatego postanowił stworzyć białomagiczną wersję jednego z takich zaklęć i zwalczać złych w przyszłości ich własną bronią...
Tak. Mathias pomimo swojego usposobienia i aparycji był człowiekiem pełnym dobra, choć niestety otaczało go wiele zła. Na szczęście Avernus uratował chłopaka od zatracenia się... bo był niczym taka szala, która raz przewracała się w zło, a raz w dobro, niemniej wreszcie jego umysł się stabilizuje... gorzej z sercem, ale nie ma co się zatracać... Przynajmniej Krukon ma bratnią duszę, na którą może zawsze liczyć, a to jest niezwykle ważne!
Dobra, nie ma co tak tonąć w myślach za dużo... podziwiajmy nietypowe światło i zatońmy w jego ruchach... na szczęście z takiego dystansu nie działają jego zniechęcające właściwości...
- Elizabeth Cook
Re: Kącik z komnkiem
Pon Maj 18, 2015 7:48 pm
Ostatnio była zaskoczona tym jak miło czas spędziła rozmawiając z Sahirem w bibliotece. Cóż dla niej każda choć krótka rozmowa była całkiem interesująca, choć zależy to też od mówcy. Zaś teraz, kiedy tak wędrowała z piętra na piętro coraz wyżej widziała wielu uczniów wędrujących na zajęcia bądź do własnych dormitoriów. Teraz choć nieco znudzona skierowała się do kącika z kominkiem. Przeszła jak to duch przez ścianę i w pierwszej chwili nie dostrzegła chłopaka, lecz płomień. Był on inny niż dotychczas widziała. Obróciła głowę na bok spoglądając na ogień przez chwilę, a następnie spojrzała na czarnowłosego chłopaka.
-Witaj. - Przywitała się z nim grzecznie, a na jej półprzezroczystych ustach pojawił się uśmiech. Mimo iż weszła do pomieszczenia zastanawiała się czy nie było puste, myliła się, choć zapewne nie pierwszy raz. Przez chwilę spokojnym wzrokiem spoglądała na chłopaka to na płomień, jej wzrok był spokojny, kiedy przejeżdżała od jednego do drugiego punktu.
-Sam je wyczarowałeś? Wyglądają... Inaczej - stwierdziła ze spokojem. Nie widziała dotychczas innego płomienia, może dlatego, że po prostu nie interesuje się już takimi rzeczami,a ona egzystuje lewitując po zamku w poszukiwaniu własnego celu. Nie znalazła go jeszcze i zapewne nie znajdzie.
-Witaj. - Przywitała się z nim grzecznie, a na jej półprzezroczystych ustach pojawił się uśmiech. Mimo iż weszła do pomieszczenia zastanawiała się czy nie było puste, myliła się, choć zapewne nie pierwszy raz. Przez chwilę spokojnym wzrokiem spoglądała na chłopaka to na płomień, jej wzrok był spokojny, kiedy przejeżdżała od jednego do drugiego punktu.
-Sam je wyczarowałeś? Wyglądają... Inaczej - stwierdziła ze spokojem. Nie widziała dotychczas innego płomienia, może dlatego, że po prostu nie interesuje się już takimi rzeczami,a ona egzystuje lewitując po zamku w poszukiwaniu własnego celu. Nie znalazła go jeszcze i zapewne nie znajdzie.
- Mathias Rökkur
Re: Kącik z komnkiem
Pon Maj 18, 2015 8:02 pm
No Mati niestety tego samego nie może powiedzieć... Jego obowiązki prefekta strasznie przytłaczają ostatnio... codzienne w zasadzie patrole, napięta atmosfera w szkole... między innymi spowodowana śmiercią Elizabeth... która właśnie wyrwała Krukona z zamyślenia, a Avernus entuzjastycznie kraknął w jej stronę.
- O! Chyba jeszcze nie miałem przyjemności rozmawiać z duchem. Witaj! Jestem Mathias. Prefekt Naczelny Krukonów. Mogłaś mnie minąć pewnie parę razy, kiedy patroluję zamek. Ale spokojnie, nie jestem na patrolu, a i mam ochotę się rozluźnić, więc nie musisz być spięta w moim towarzystwie. -
Po czym poklepał miejsce obok siebie traktując ją na równi ze sobą na znak szacunku, co powinna odczuć przy dobrych wiatrach.
- Usiądziesz przy kominku? -
Spojrzał na płomienie i na ducha, po czym przytaknął lekko na jej pytanie.
- Zgadza się. To moja sprawka. Ciekawe światło dają, prawda? -
Powiedział to wręcz zaintrygowany... i wyrwał się szybko z ostrzeżeniem.
- Ale nie przybliżaj się mocno, bo te płomienie obniżają morale i dekoncentrują. Ogólnie przytłaczają w bliskim kontakcie. -
Po czym po chwili puścił Ci oczko, które na swój sposób mogło rozśmieszyć. Wiedział, że ducha to nie dotyczy, ale chciał sprawić, żeby chociaż przez chwilę poczuła się, jak człowiek... którym kiedyś była... Mimo tego, że Mathias ją znał jedynie z widzenia przed śmiercią, to jej zniknięcie znacząco nim wstrząsnęło swego czasu... dlatego chciał jakoś już dać nieco powodów do uśmiechu dziewczynie, skoro już się spotkali.
- O! Chyba jeszcze nie miałem przyjemności rozmawiać z duchem. Witaj! Jestem Mathias. Prefekt Naczelny Krukonów. Mogłaś mnie minąć pewnie parę razy, kiedy patroluję zamek. Ale spokojnie, nie jestem na patrolu, a i mam ochotę się rozluźnić, więc nie musisz być spięta w moim towarzystwie. -
Po czym poklepał miejsce obok siebie traktując ją na równi ze sobą na znak szacunku, co powinna odczuć przy dobrych wiatrach.
- Usiądziesz przy kominku? -
Spojrzał na płomienie i na ducha, po czym przytaknął lekko na jej pytanie.
- Zgadza się. To moja sprawka. Ciekawe światło dają, prawda? -
Powiedział to wręcz zaintrygowany... i wyrwał się szybko z ostrzeżeniem.
- Ale nie przybliżaj się mocno, bo te płomienie obniżają morale i dekoncentrują. Ogólnie przytłaczają w bliskim kontakcie. -
Po czym po chwili puścił Ci oczko, które na swój sposób mogło rozśmieszyć. Wiedział, że ducha to nie dotyczy, ale chciał sprawić, żeby chociaż przez chwilę poczuła się, jak człowiek... którym kiedyś była... Mimo tego, że Mathias ją znał jedynie z widzenia przed śmiercią, to jej zniknięcie znacząco nim wstrząsnęło swego czasu... dlatego chciał jakoś już dać nieco powodów do uśmiechu dziewczynie, skoro już się spotkali.
- Elizabeth Cook
Re: Kącik z komnkiem
Pon Maj 18, 2015 8:15 pm
Spoglądała na chłopaka jakby nawet...zmieszaną miną, cóż po twarzy ducha trudno stwierdzić jaką ma aktualnie emocje skoro ich twarze zawsze pół przezroczysta. Najbardziej co ją w danej chwili zadziwiło to fakt iż chłopak nie tylko jest dla nie miły, ale i traktuje ją..jak człowieka. Samo jego zachowanie było dziwne zwłaszcza, że ją traktował na równi. Takiej życzliwości nie zaznała nawet jako człowiek, a gdyby nim teraz była pewnie uroniła by łzę ze wzruszenia.
-Nazywam się Elizabeth Cook miło mi Cię poznać. Więc patrolujesz okolicę? Hm wiem, że widziałam kogoś kto to robił jednak ja nie mogę wychodzić z zamku. Choć możliwe, że byłeś to ty, ale z każdego domu ktoś taki jest.. - Stwierdziła łagodnie na własne stwierdzenie po czym swój zaciekawiony wzrok skierowała na płomień, na jego słowa miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Nie, nie muszę siadać. Z resztą ten płomień mi nic nie zrobi w końcu jestem duchem - dodała po chwili z grzeczności. Powoli przysunęła się do kanapy, na której siedział chłopak po czym stanęła po jego lewej stronie spoglądając na palenisko. Nawet jeżeli chłopak mówił prawdę nie odczuła niczego co mogło by ją zaniepokoić, nie czuła, nie oddychała, nie miała reakcji ludzkich, jedyne co umiała to mówiła. Tylko to teraz mogła robić. A ogień. Po prostu miał inny wygląd. Nic więcej.
-Nazywam się Elizabeth Cook miło mi Cię poznać. Więc patrolujesz okolicę? Hm wiem, że widziałam kogoś kto to robił jednak ja nie mogę wychodzić z zamku. Choć możliwe, że byłeś to ty, ale z każdego domu ktoś taki jest.. - Stwierdziła łagodnie na własne stwierdzenie po czym swój zaciekawiony wzrok skierowała na płomień, na jego słowa miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Nie, nie muszę siadać. Z resztą ten płomień mi nic nie zrobi w końcu jestem duchem - dodała po chwili z grzeczności. Powoli przysunęła się do kanapy, na której siedział chłopak po czym stanęła po jego lewej stronie spoglądając na palenisko. Nawet jeżeli chłopak mówił prawdę nie odczuła niczego co mogło by ją zaniepokoić, nie czuła, nie oddychała, nie miała reakcji ludzkich, jedyne co umiała to mówiła. Tylko to teraz mogła robić. A ogień. Po prostu miał inny wygląd. Nic więcej.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach