Kto ma najstraszniejszy strój?
- Ventus Zabini
Re: Stół nauczycielski
Nie Paź 14, 2018 4:46 pm
Zasnął. Pogrążył się w śnie jak dziecko, ale nie śniły mu się bajki. Śniły mu się koszmary. Już dawno pozbył się sielankowych snów. Już dawno nie zaznał spokojnej nocy. Często budził się zalany potem, przerażony i zmęczony. Nie był w stanie się normalnie funkcjonować, ale już do tego przywykł. Często śniło mu się to jak jest duszony przez węża, a potem patrzył na osoby, do których coś poczuł. Osoby często zapadały się w smołę krzycząc, że to jego wina. Ostatnio śniła mu się często Eileen. Miał poczucie winy, że ją zostawił, że zaczął ją unikać i przestał zwracać na nią uwagę.
Wciągnął głośno powietrze siadając na łóżku. Cisza. Cisza, która wręcz piszczała mu w uszach. Zsunął się z łóżka i poszedł przemyć twarz. Gdzie byli wszyscy. Było przecież późno. Gdy się ogarnął wyszedł z dormitorium do pokoju wspólnego. Nikogo nie było. Oprócz jakiegoś kota, który drapał zasłonę, która była po jednej stronie herbu jego domu. Wyszedł z pokoju wspólnego i ruszył korytarzem lochu kierując się powoli za dźwiękiem muzyki, który wydobywał się z wielkiej sali.
Bal.
Dotarło do niego, że dzisiaj był bal Halloweenowy. Spojrzał na siebie uświadamiając sobie, że był w mundurku Ślizgona. No cóż. Nie ma w końcu nic straszniejszego od wkurzonego Ślizgona, prawda? Można uznać to za strój? Można.
Szczyt inteligencji, kochanie. Naprawdę. Kreatywność w stu procentach.
Rozejrzał się po okolicy szukając kogoś znajomego. Ludzie tańczyli w fikuśnych strojach, ale Ven posunął się dalej. Szukał jedzenia. W końcu poczuł wielki głód. Mało jadł, ale jak czuł głód wolał go zaspokoić niż potem umierać na ból brzucha. To ostatnie czego teraz chciał. Jego oczy dostrzegły jasne włosy, a potem głos, który ledwo kojarzył. Często z nią przebywał, ale rzadko ze sobą rozmawiali. Spojrzał na nią, a potem na Sharon. Przekrzywił głowę obserwując dwie dziewczyny i czekając na dalszy rozwój sytuacji. Nieświadomie na jego ustach pojawił się drwiący uśmiech. Często taki przybierał, gdy chciał postawić kolejną warstwę muru.
- Sharon Gallagher
Re: Stół nauczycielski
Nie Paź 14, 2018 9:33 pm
O nie, Sharon kompletnie nie tego się spodziewała! Sądziła, że zaraz odezwie się profesor, który wymyślił przebranie się za woźnego a tu taka skucha. No i jak tu żyć?! A potem, potem znowu pewnie Charles na nią się zdenerwuje i powie, że nie nadaje się do niczego. Ech, życie nie mogło być łatwe. No tak, oczywiście. A w ogóle to nie był żaden bal, a dużo ludzi zachowywało się jakby to miał być jakiś bal, no ale co ona się tam znała, pewnie w ogóle się nie znała. No i jeszcze dochodziła punktacja. Wyglądała dzisiaj całkiem przerażająco. Chyba nawet kryształki czy co tam było miały twarze i straszyły... O mamo! W sumie Hufflepuff miał z 60 punktów, co było całkiem niezłe w porównaniu do Slytherinu i Gryffindoru. Nie żeby Sharon miała szansę jakoś się temu przysłużyć, ale punkty to punkty, przynajmniej ich nie traciła. Co za ulga. Po Ravenclawie zresztą można było się spodziewać tego pierwszego miejsca, bo byli ambitni i szli do przodu. Parli jak szaleni, choć tak rzadko rzucali się w oczy na lekcjach. Szok, niedowierzanie, halucynacje z niedożywienia - bardzo pasuje do Sharon, nie? No ale wracając... Szampon Wspaniały stała i czekała na tę odpowiedź i może na jakąś wróżbę od pana Filcha numer dwa, a tu nagle jak nie trzaśnie, jak nie zamigają świeczki, bo tu wpadły jakieś młodsze dzieciaki na nią, bo też chciały wróżbę, jak Denton się nie odezwie, jak Zabini na nią dziwnie nie spojrzy...
Upadła dziewczyna, zarumieniona ze wstydu, nie wiedząc co powiedzieć, bo w sumie co się mówiło w takich sytuacjach. Podniosła się powoli, na razie nic nie mówiąc i zrobiła pierwszą lepszą rzecz, która przyszła jej do głowy.
Niesamowicie głupią.
Próbowała Denton przestraszyć.
Wyciągnęła ręce, wywaliła język i wzrok skierowała gdzieś w kosmos.
- Łeeełaaaaaa - wydusiła z siebie. Może to zły sen i nic się jej nie stanie?
Upadła dziewczyna, zarumieniona ze wstydu, nie wiedząc co powiedzieć, bo w sumie co się mówiło w takich sytuacjach. Podniosła się powoli, na razie nic nie mówiąc i zrobiła pierwszą lepszą rzecz, która przyszła jej do głowy.
Niesamowicie głupią.
Próbowała Denton przestraszyć.
Wyciągnęła ręce, wywaliła język i wzrok skierowała gdzieś w kosmos.
- Łeeełaaaaaa - wydusiła z siebie. Może to zły sen i nic się jej nie stanie?
- Daphne Denton
Re: Stół nauczycielski
Nie Paź 14, 2018 9:51 pm
O glorio, anielski chórze, o niebiańskie zastępy, szkarłatne proporce, wszystkie diamenty świata, jakieś to było wspaniałe. Niemal jak na zawołanie Gallagher wyrżnęła się na ziemię szturchnięta przez bandę pierwszorocznych, co z jednej strony było epickie, bo musieli nieźle ją popchnąć by ruszyć tę masę, a z drugiej zrobiło się jej żal dziewczyny, bo to strasznie ośmieszające tak upaść przed stołem nauczycielskim, ale Denton nie zamierzała przecież okazywać nawet ułamka sympatii. Prawdą był fakt, że czasem kiedy spoglądała na Sharon czuła, że tak niewiele brakuje, by była taka sama jak ona. Obie były biednymi mugolaczkami, w niemal tym samym wieku, obie nie grzeszyły gracją i nie cierpiały na nadmiar sympatii otoczenia. Czasami Denton przyglądała się pulchnej puchonce i nie znosiła jej jeszcze bardziej, że mimo wszystkich przeciwności losu ona dalej brnie do przodu, tak jak teraz, nawet jeśli ma się ośmieszyć i zrobić z siebie kompletnego głupa to robi coś, a nie jak nasza tu zazdrosna o cały świat księżniczka slytherinu zadzierać nosa i zamaszyście opuszczać każdą niewygodną sytuacje. Nic z tego jednak nigdy nie opuściło ciemnych zakamarków umysłu ślizgonki, a nakładana co dzień maska zajadłej złośnicy wskakiwała na swoje miejsce z miękkością i łatwością, niczym dłoń w rękawiczkę. Kaszlnęła gwałtownym śmiechem na ten upadek, widząc jednak jak się Sharon podnosi, znowu, i prostuje niemal jakby rzucała jej wyzwanie, poczuła jak się jej w żyłach zaczyna gotować krew. Powinna leżeć! Popłakać się ze wstydu! Powinna.. powinna.. powinna płakać! Czując, że jej skóra na policzkach zaczyna się czerwienić ze złości już-już otwierała usta by jej dosadnie powiedzieć co myśli o tym pokracznym wstawaniu plus kilka epitetów ekstra w prezencie, kiedy podążyła za wzrokiem puchonki i zauważyła stojącego nieco z tyłu Zabiniego. Zaraz zamknęła japę prostując się jeszcze bardziej i wygładzając przód garsonki, pałkarz slytherinu to nie w kij dmuchał, nie mogła przecież zachowywać się w takim towarzystwie jak ostatnia kretynka. Skinęła mu lekko głową, rzadko się do siebie odzywali, a i Denton nie miała nic przeciwko wymianie jedynie gestów, gdyż zadziwiająco często głos wiązł jej w gardle w towarzystwie takich szykownych gwiazd szkolnych drużyn. Na pewno miał super bicepsy.
Nim jednak odwróciła się na powrót w kierunku Gallagher ta zdążyła się jeszcze bardziej zbłaźnić strojąc jakąś szaloną minę i merdając ozorem, na co Daphne, mimo szczerych chęci wyrażenia skrajnej odrazy i dezaprobaty parsknęła śmiechem w tej samej chwili drętwiejąc z przerażenia. Co pomyśli sobie Zabini widząc jak ona tu sobie od niechcenia chichocze z taką... taką... Gallagher?! Zaraz zadarła nosa szukając naprędce w głowie jakiejś soczystej obelgi, tam jednak pustka. Nic. Tylko strach przed byciem ocenioną.
Nim jednak odwróciła się na powrót w kierunku Gallagher ta zdążyła się jeszcze bardziej zbłaźnić strojąc jakąś szaloną minę i merdając ozorem, na co Daphne, mimo szczerych chęci wyrażenia skrajnej odrazy i dezaprobaty parsknęła śmiechem w tej samej chwili drętwiejąc z przerażenia. Co pomyśli sobie Zabini widząc jak ona tu sobie od niechcenia chichocze z taką... taką... Gallagher?! Zaraz zadarła nosa szukając naprędce w głowie jakiejś soczystej obelgi, tam jednak pustka. Nic. Tylko strach przed byciem ocenioną.
- Ventus Zabini
Re: Stół nauczycielski
Pon Paź 15, 2018 5:19 pm
Cicho parsknął śmiechem widząc dziwne zjawisko, które wytworzyła Sharon. Czy coś do niej miał? Nie, póki nie dochodziło do spotkań wśród publiczności. Przekrzywił lekko głowę, a potem przyjrzał się Ślizgonce. Czekał aż coś zrobi, ale ta tylko zamilkła. Nie wiedział, że ona milczy tylko wtedy, gdy ten jest w pobliżu. Myślał, że ich milczenie jest za zgodą obojga, a teraz oznaczało to, że po prostu on tak na nią działał. Dziwne. Nie wnikał jednak tylko skupił się na brunetce, która siliła się być straszna. Nie mogła być straszna, bo przypominała mu zawsze taką wesołą dynię, która wręcz jest urocza. Sharon miała w sobie coś innego niż te wszystkie dziewczyny z jego domu. Nie chciała być na siłę do przodu, ale nigdy jej tego jednak nie powiedział.
— Coś cię boli, Gallagher? – zapytał. O dziwo Sharon był jedyną osobą, której pamiętał imię. Nie licząc innych wyjątków, ale jej nie bał się znać, ponieważ wiedział, że nic, kompletnie nic ich nie łączy. I wiedział też, że nic, żadnego przywiązania do niej nie poczuje. Sharon była jak balon. Chwilę się ją trzymało za sznureczek, a gdy się nudziło jej towarzystwo to po prostu ją wypuszczał.
— Coś cię boli, Gallagher? – zapytał. O dziwo Sharon był jedyną osobą, której pamiętał imię. Nie licząc innych wyjątków, ale jej nie bał się znać, ponieważ wiedział, że nic, kompletnie nic ich nie łączy. I wiedział też, że nic, żadnego przywiązania do niej nie poczuje. Sharon była jak balon. Chwilę się ją trzymało za sznureczek, a gdy się nudziło jej towarzystwo to po prostu ją wypuszczał.
Spojrzał na Daphne i przewrócił oczami, ale z jego ust nie schodził drwiący uśmiech. Jakoś nagle poprawił mu się humor. Było znacznie ciekawiej oglądać tych pajaców, w dziwnych strojach w takim dziwnym towarzystwie. Dwóch Ślizgonów. Jeden przebrany za Ślizgona, drugi najwidoczniej za siebie. I na dokładkę puchonka żona Frankensteina. Przeuroczo, nieprawdaż?
— Zabrakło ci języka? – zapytał przyglądając się dziewczynie o białych włosach. Miał ochotę dzisiaj podenerwować kilka osób. Z takim czymś właśnie się przed chwilą obudził i tłukło mu się to z tyłu głowy jak dzwon w Notre Dame.
— Zabrakło ci języka? – zapytał przyglądając się dziewczynie o białych włosach. Miał ochotę dzisiaj podenerwować kilka osób. Z takim czymś właśnie się przed chwilą obudził i tłukło mu się to z tyłu głowy jak dzwon w Notre Dame.
- Sharon Gallagher
Re: Stół nauczycielski
Pon Paź 15, 2018 10:37 pm
Takie czasy, co zrobić. Takie życie smutnych, żałosnych grubasek. Sharon nie spodziewała się sympatii, tym bardziej od Ślizgonów, no bo przecież jak to tak, ale z całą pewnością wywrócenie się przed nauczycielami nie było najlepszą rzeczą na świecie. Ech, pewnie trafi do szkolnej gazetki o ile uruchomią ją w tym roku. Może to dobry materiał na początek? To fakt, nie była za bogata, jej zdolności magiczne też były na poziomie dość przeciętnym, pomimo pochwał, które od czasu do czasu udało jej się usłyszeć od profesora Flitwicka czy profesor Sprout. Ale tak? Pojedynki kompletnie jej nie szły, a z Eliksirami było jeszcze gorzej. Jedna wielka masakra. Szampon Wspaniały była jedną wielką masakrą i zdawała sobie z tego sprawę, ale hej, jutro też może wstać dzień. Chyba. Jakoś wstanie, nawet jak ona skończy z siniakami i beznadziejnym humorem.
No i nie przestraszyła, wręcz przeciwnie. Szlag. Ale może tak jasnowłosa wybije się z rytmu, że Sharon ponownie wbije się w kolejkę do wróżącego Argusa Filcha numer dwa? Agent mioteł i wypchanego kota kusił, z chęcią czegoś by się dowiedziała. Czegokolwiek. A może jednak Daphne jednak się jej przestraszyła? Cholera, jak miała to rozumieć?! Ale jak tutaj zaraz Zabini się nie pojawi i.... HELGO SZOK.
- Eee... - powiedziała niepewnie i zarumieniła się ze wstydu, no bo to było takie niespotykane. Rzadko ktoś mówił do niej po nazwisku bez dodawania jakiegoś brzydkiego określenia albo zaklęcia. A tu takie zaskoczenie. Jasne, rozmawiała z Ventusem raz czy dwa, ale nie sądziła, że ten postanowi się zwrócić do niej bezpośrednio. Mimo wszystko było to miłe. - N-nie-ee. Dzię-ę-ękuję.
Nie potrafiła powstrzymać podziękowania za coś tak błahego, nawet jeśli niewiele mogło to znaczyć dla chłopaka.
No i nie przestraszyła, wręcz przeciwnie. Szlag. Ale może tak jasnowłosa wybije się z rytmu, że Sharon ponownie wbije się w kolejkę do wróżącego Argusa Filcha numer dwa? Agent mioteł i wypchanego kota kusił, z chęcią czegoś by się dowiedziała. Czegokolwiek. A może jednak Daphne jednak się jej przestraszyła? Cholera, jak miała to rozumieć?! Ale jak tutaj zaraz Zabini się nie pojawi i.... HELGO SZOK.
- Eee... - powiedziała niepewnie i zarumieniła się ze wstydu, no bo to było takie niespotykane. Rzadko ktoś mówił do niej po nazwisku bez dodawania jakiegoś brzydkiego określenia albo zaklęcia. A tu takie zaskoczenie. Jasne, rozmawiała z Ventusem raz czy dwa, ale nie sądziła, że ten postanowi się zwrócić do niej bezpośrednio. Mimo wszystko było to miłe. - N-nie-ee. Dzię-ę-ękuję.
Nie potrafiła powstrzymać podziękowania za coś tak błahego, nawet jeśli niewiele mogło to znaczyć dla chłopaka.
- Daphne Denton
Re: Stół nauczycielski
Pon Paź 15, 2018 11:01 pm
Wzrok ślizgonki przeskoczył to z Sharon na Ventusa i na powrót z niego na nią. Potem znów i znów, a ciemne brwi zmarszczyły się w jakiejś oznace niezrozumienia. Gdyby nie ogólny hałas można by dosłyszeć cichy szmer pracujących w jej głowie trybików, które - jak zazwyczaj zresztą - łączyły fakty w sposób zupełnie przypadkowy i niekoniecznie zgodny z prawdą. W związku z czym tok rozumowania był długi i pogmatwany, a finalna konkluzja była niczym innym jak wnioskiem, że Gallagher mu się podoba!
Zacisnęła lekko usta i uniosła brwi w sceptycznym grymasie, zaplatając ramiona ciasno na piersi w tak oczywisty sposób ukazując dyskomfort ich towarzystwa. O ile z Zabinim sam na sam, pal licho już te szlugi od których bolały ją płuca, było bardzo mile widziane - prawdopodobnie idealizowała go sobie nieco, dopowiadając conieco o jego brawurze, wszak nie rozmawiali często więc jego obraz w jej głowie utkany był w większości z domysłów - to w takim połączeniu, z uroczą, nieporadną puchonką Sharon, rumieniącą się tak bezczelnie, jąkającą się i w ogóle będącą.. będącą taką... sobą! Wydawała się być wręcz urażona tonem głosu towarzyszącego im ślizgona, wzruszyła więc jedynie ramionami i odwróciła wzrok zadzierając nosa. Jak dziecko, Daphne, jak dziecko. Dorośniesz kiedyś, czy umrzesz już takim małym zjebem.
Czy oni się kolegowali? O zgrozo, czy oni się przyjaźnili?! Czołowa zazdrośnica szkoły zaraz zagotowała się w środku, jakim prawem Gallagher może mieć przyjaciół skoro ona nie ma! I to z domu węża? Czemu niby Zabini troszczyłby się o to czy ją coś boli?!
Pominęła fakt, że troska jest zwyczajnie ludzkim odruchem, oraz, że jedynie skończony masochista chciałby przyjaźnić się z taką kupą gówna jak Denton, a ludzie znosili jej towarzystwo jedynie jak milczała - co zresztą widać było wyraźnie po sukcesie jej relacji z gwiazdą ślizgońskiej drużyny quidditcha.
- Przerwałeś nam rozmowę. - powiedziała w końcu, wciąż na niego nie patrząc. Wstydziła się? Trudno zgadnąć. W sumie trudno było obelgi nazwać rozmową i zasadniczo przerwał ją upadek Sharon, no ale przecież Zabini zadał jej pytanie. COŚ musiała odpowiedzieć.
Zacisnęła lekko usta i uniosła brwi w sceptycznym grymasie, zaplatając ramiona ciasno na piersi w tak oczywisty sposób ukazując dyskomfort ich towarzystwa. O ile z Zabinim sam na sam, pal licho już te szlugi od których bolały ją płuca, było bardzo mile widziane - prawdopodobnie idealizowała go sobie nieco, dopowiadając conieco o jego brawurze, wszak nie rozmawiali często więc jego obraz w jej głowie utkany był w większości z domysłów - to w takim połączeniu, z uroczą, nieporadną puchonką Sharon, rumieniącą się tak bezczelnie, jąkającą się i w ogóle będącą.. będącą taką... sobą! Wydawała się być wręcz urażona tonem głosu towarzyszącego im ślizgona, wzruszyła więc jedynie ramionami i odwróciła wzrok zadzierając nosa. Jak dziecko, Daphne, jak dziecko. Dorośniesz kiedyś, czy umrzesz już takim małym zjebem.
Czy oni się kolegowali? O zgrozo, czy oni się przyjaźnili?! Czołowa zazdrośnica szkoły zaraz zagotowała się w środku, jakim prawem Gallagher może mieć przyjaciół skoro ona nie ma! I to z domu węża? Czemu niby Zabini troszczyłby się o to czy ją coś boli?!
Pominęła fakt, że troska jest zwyczajnie ludzkim odruchem, oraz, że jedynie skończony masochista chciałby przyjaźnić się z taką kupą gówna jak Denton, a ludzie znosili jej towarzystwo jedynie jak milczała - co zresztą widać było wyraźnie po sukcesie jej relacji z gwiazdą ślizgońskiej drużyny quidditcha.
- Przerwałeś nam rozmowę. - powiedziała w końcu, wciąż na niego nie patrząc. Wstydziła się? Trudno zgadnąć. W sumie trudno było obelgi nazwać rozmową i zasadniczo przerwał ją upadek Sharon, no ale przecież Zabini zadał jej pytanie. COŚ musiała odpowiedzieć.
- Jules Nox
Re: Stół nauczycielski
Wto Paź 16, 2018 7:00 am
Podniosłem wzrok do góry i spojrzałem na dziwne zachowanie mlodszej kolezanki
Dopiero po chwili ruszyliśmy do stołu nauczycieli,uśmiechnłem się do siebie.
Podeszłem i zagadałem na chwilę do jakiegoś nauczyciela w sprawie kolezanki mlodszej która stał obok mnie.
W sumie wyglądał na jakiegoś mugolskiego lekarza i ten woźni obok siedzacy.
-Fajnie wyglądał.Chcielismy się przywitać- powiedziałem cicho ale byłem pewny, że mnie usłyszał.
Jules spojrzał to na dziewczynę obok to na nauczycieli na razie na twarzy miałem delikatny uśmiech. Tacy ludzie jakoś zawsze wyglądali dla mnie na godnych zaufania i interesujących.
Dopiero po chwili ruszyliśmy do stołu nauczycieli,uśmiechnłem się do siebie.
Podeszłem i zagadałem na chwilę do jakiegoś nauczyciela w sprawie kolezanki mlodszej która stał obok mnie.
W sumie wyglądał na jakiegoś mugolskiego lekarza i ten woźni obok siedzacy.
-Fajnie wyglądał.Chcielismy się przywitać- powiedziałem cicho ale byłem pewny, że mnie usłyszał.
Jules spojrzał to na dziewczynę obok to na nauczycieli na razie na twarzy miałem delikatny uśmiech. Tacy ludzie jakoś zawsze wyglądali dla mnie na godnych zaufania i interesujących.
- Ventus Zabini
Re: Stół nauczycielski
Wto Paź 16, 2018 5:45 pm
To pytanie, które zadał Puchonce nie miało zabrzmieć w jakiś miły sposób. Po prostu jej mina wyglądała jakby coś ją bolało, ale nie ważne. Nie zajmował sobie głowy tym, co mogły obie panienki pomyśleć. Spojrzał na profesora, który był przebrany za Filcha. Nawet mu się to spodobało. Było zabawne. Czuł dziwny ucisk w żołądku myśląc o tym, że chciał się uśmiechnąć. Skrzętnie to jednak powstrzymywał i ukrywał. Rozejrzał się dookoła zastanawiając się nad tym ile osób w tym miejscu się znajdowało. Miał ochotę na napić się czegoś mocniejszego. Ostatnio mu się w głowie za dużo działo. Spojrzał na Ślizgonkę, a potem na Puchonkę. Zdecydowanie wiedział, która z nich nadaje się do złamania kilku zasad. Wzruszył ramieniem, gdy Sharon podziękowała za troskę, której nawet w głosie nie wykazywał. Była to sucha formułka. Jego wzrok skupił się jednak na Danton.
— Doprawdy? – zapytał wykrzywiając usta w coś na kształt jakiegoś drwiącego uśmiechu. Bawiła go, a to się rzadko zdarzało. Miała coś, co mu wskazywało na to, że jest dziwna. Cicho chrząknął jakby coś go zagryzło w gardle. Może od papierosów? — Naprawdę interesują cię tego typu zabawy? – zapytał o dziwo wykazując w głosie nutkę zainteresowania, co rzadko się u niego zdarzało, aby w ogóle interesował się czymś związanym z tą dziewczyną.
— Doprawdy? – zapytał wykrzywiając usta w coś na kształt jakiegoś drwiącego uśmiechu. Bawiła go, a to się rzadko zdarzało. Miała coś, co mu wskazywało na to, że jest dziwna. Cicho chrząknął jakby coś go zagryzło w gardle. Może od papierosów? — Naprawdę interesują cię tego typu zabawy? – zapytał o dziwo wykazując w głosie nutkę zainteresowania, co rzadko się u niego zdarzało, aby w ogóle interesował się czymś związanym z tą dziewczyną.
- Sharon Gallagher
Re: Stół nauczycielski
Sro Paź 17, 2018 2:13 pm
Trudno się już w tym wszystkim zorientować, dlatego chyba lepiej się już nie orientować i zostawić całą sytuację samej sobie by płynęła jak statek na morzu, co zaraz doprowadzi do myślenia o jedzeniu, w tym o rybie. Dawno nie jadła już ryb, teraz chyba i tak łatwo nie było dostać i na stolikach było więcej pieczonego mięsa i puddingów jak to w Wielkiej Brytanii bywa. No i oczywiście dochodził do tego fakt, że był Halloween więc królowała dynia. Sharon lubiła dynię, nawet jeśli przez swoją wagę była często z nią kojarzona, tak jak to czyniła jasnowłosa Ślizgonka, która raczej nie zamierzała odpuścić. No nic, trudno, należało żyć dalej, jakoś to przetrwa tak jak i przetrwała poprzednie lata. Może to nawet lepiej że Charles nie pojawił się jednak w Wielkiej Sali, ignorując ich listowną wymianę. Bardziej to on ją wyprowadzał z równowagi tą swoją szczerością i przypomnieniem, że widziała go bez koszuli. Oj jaki wstyd. No ale taka Szampon Wspaniały bywa. Swój świat, swoje postrzeganie i inne bzdety, a może to nawet czas by się ewakuować z powrotem do stołu Puchonów by tam wrócić do jedzenia, skoro z wróżby i tak nic nie będzie? Chyba nikt nie zwróci na nią uwagi...
Spróbowała, rozglądając się na boki i stawiając kilka kroków do tyłu. Ewakuacja była możliwa przy Zabininim i Denton?
Spróbowała, rozglądając się na boki i stawiając kilka kroków do tyłu. Ewakuacja była możliwa przy Zabininim i Denton?
- Daphne Denton
Re: Stół nauczycielski
Czw Paź 18, 2018 8:26 pm
Tyle pytań, znikąd odpowiedzi, skąd ona ma wymyślać mądre formułki jakimi mogłaby spuentować jego ciekawość? Jak się rozmawia z gwiazdami tego formatu? Życie wśród gawiedzi uczniowskiej było proste: słabiaków się gnoiło, reszty unikało, albo zadzierało przy nich nosa. Ten tu Zabini to przypadek wyjątkowy, jak się kiedyś zaplątała koło niego na szczycie jednej z zamkowych wież dał jej papierosa i pozwolił w milczeniu posiedzieć obok. To było miłe. W życiu Denton nic nie jest miłe. Była więc teraz jak lisek z Małego Księcia, Pan okazał ćwierć zainteresowania - Denton sprzedana. Nie wiedziała tylko co zrobić z tym całym ambarasem, patrzyła więc teraz na Zabiniego jak sroka w gnat, bo przecież znów zadał pytanie, a nawet dwa, a ona już na poprzednie nie wiedziała jak odpowiedzieć.
- Już nie. - przyznała, maskując swoją konsternację i wyjątkowo trafnie grając śliską bystrzachę. Uśmiechnęła się mrużąc oczy i przenosząc spojrzenie na Sharon - Jak się nie ma wyboru, to się ma takiego rozmówcę jaki się trafi... - westchnęła nazbyt teatralnie, chcąc niemal zasugerować jakoby Venti wybawił ją z opresji gadania z Gallagher. Inna sprawa, że ona sto razy bardziej wolała ubliżać puchonce niż wymyślać mądre odpowiedzi na jego pytania, bo zwyczajnie bała się przy nim wyjść na kretynkę. Wygładziła raz jeszcze szatę i rozejrzała po otoczeniu zatrzymując wzrok na niebieskookim krukonie. A ten tu czego. Z tym swoim amerykańskim uśmiechem z holiłudu.
- Może sobie stąd pójdziemy? - zasugerowała ni to do Ventusa ni do Sharon- Nie mam odpowiedniej kreacji, a jeśli nie wyglądam najlepiej ze wszystkim nie zamierzam wyglądać wcale.
Brawo Dentkon, cała ty.
- Już nie. - przyznała, maskując swoją konsternację i wyjątkowo trafnie grając śliską bystrzachę. Uśmiechnęła się mrużąc oczy i przenosząc spojrzenie na Sharon - Jak się nie ma wyboru, to się ma takiego rozmówcę jaki się trafi... - westchnęła nazbyt teatralnie, chcąc niemal zasugerować jakoby Venti wybawił ją z opresji gadania z Gallagher. Inna sprawa, że ona sto razy bardziej wolała ubliżać puchonce niż wymyślać mądre odpowiedzi na jego pytania, bo zwyczajnie bała się przy nim wyjść na kretynkę. Wygładziła raz jeszcze szatę i rozejrzała po otoczeniu zatrzymując wzrok na niebieskookim krukonie. A ten tu czego. Z tym swoim amerykańskim uśmiechem z holiłudu.
- Może sobie stąd pójdziemy? - zasugerowała ni to do Ventusa ni do Sharon- Nie mam odpowiedniej kreacji, a jeśli nie wyglądam najlepiej ze wszystkim nie zamierzam wyglądać wcale.
Brawo Dentkon, cała ty.
- Ventus Zabini
Re: Stół nauczycielski
Pią Paź 19, 2018 6:07 pm
Wspominałem, że Ven był i będzie tchórzem? Tak. Już nawet ktoś kiedyś mu to powiedział, a on nie zaprzecza. Teraz chciał wpakować dwie niewinne dziewczynki w kłopoty, ponieważ nie chciał sam za to odpowiadać. Nie przyzna się przed nimi, a nikt nigdy się tego nie domyśli. W końcu on był taki chłodny i wycofany. Wszystko robił samodzielnie, ale nikt nie zauważył, że zawsze zabierał do swojej sieci też inne osoby. Nieraz te duszyczki same nie wiedziały o tym. Dawały się mu mamić, a on szedł. Szedł dalej, przed siebie.
Na słowa dziewczyny nawet wykrzywił się w swoim dziwacznym uśmiechu. Może nawet coś zyskała w jego oczach? Ale czy ktoś kiedykolwiek mógł zyskać w jego oczach jeśli nie było się Esmeraldą o szmaragdowych oczach? Nie ważne. Skinął jedynie głową, a potem spojrzał znowu na Sharon. Może by tak wypróbować niewinność Puchonów? Zawsze się zastanawiał, czy oni są tacy grzeczni i uroczy na jakich próbują wyglądać. Nie raz zauważał tych żółtków, którzy robili cuda. Pamiętał nawet jednego Puchona, który zrobił imprezę w ich Pokoju Wspólnym rozdając hasła do ich domu.
Nachylił się do ucha Denton i wyszeptał: "Złammy kilka punktów regulaminu i przetestujmy ją." – skierował wzrok ponownie na Sharon.
Puścił przodem Daphne i spojrzał nagląco na Puchonkę.
— Idziesz, czy zostajesz tu? – rozejrzał się pogardliwie wokół. Nie chciał zbyt długo stać przy tym stole. W końcu nie było tu bezpiecznie. Miał zamiar ukraść trochę alkoholu z gabinetu Slughorna, który w gdzieś się tu kręcił. Nie sądził, aby ten nauczyciel jakoś dobrze się zabezpieczał. Był tak roztrzepany, że zapewne nie zauważy, gdy coś mu zginie z gabinetu.
— Idziesz, czy zostajesz tu? – rozejrzał się pogardliwie wokół. Nie chciał zbyt długo stać przy tym stole. W końcu nie było tu bezpiecznie. Miał zamiar ukraść trochę alkoholu z gabinetu Slughorna, który w gdzieś się tu kręcił. Nie sądził, aby ten nauczyciel jakoś dobrze się zabezpieczał. Był tak roztrzepany, że zapewne nie zauważy, gdy coś mu zginie z gabinetu.
- Vakel B. Bułhakow
Re: Stół nauczycielski
Pią Paź 19, 2018 11:53 pm
Stół nauczycieli mógł sprawiać wrażenie szeregu marmurowych posągów, kiedy grupka uczniów wesoło gawędziła sobie tuż obok, robiąc przy okazji ze szkolnej grubaski popychadło. Doświadczony przez życie i wiecznie gnębiony przez swoich rówieśników i rodzeństwo Bułhakow nie potrafił jednak puścić czegoś takiego płazem, nawet jeżeli wpierw Sharon zignorował. Nie potraktowała go poważnie lub pomyliła się, przypadkiem potrącając jego dumę i zmuszając do udawania, że jej nie zauważył. Nie było to zbyt trudne, kiedy można było narzucać się pani Grisham i polerować swoje szklane, przepowiadające smutną przyszłość ludzi skarby.
Ale nie potrafił przestać słuchać.
Coś w nim zgrzytało. Z jednej strony nie potrafił szanować takich osób jak Sharon - była w jego oczach brudna, niemagiczna. Nie potrafiła sobie poradzić kiedy ktoś ewidentnie z niej drwił. Z drugiej strony czy nie było to właśnie w pewnym stopniu odbicie jego młodości? Wychudzone ciało Vakela zestawione z obsesyjnym objadaniem się stojącej przed nim dziewczyny wcale nie różniły się tak bardzo. Ona stres zajadała - on nie potrafił nic przełknąć. Nazwisko też niewiele zmieniało, bo szlamowatość Bułhakowa była nawet w pewnym stopniu wyczuwalna.
Oboje byli jak świnia. Zwierzę tak potwornie niemagiczne, że wręcz otoczone legendami o tym, jakoby prawdziwi, czyści czarodzieje mieli się ich brzydzić. Byli świniami. Zacisnął dłoń wbijając paznokcie w skórę, lecz był to gest zauważalny jedynie dla siedzących obok nauczycieli. A może nawet tylko dla jednego - dla Prudence, znajdującej się tak blisko. Ale może nie spostrzegła drżącej i teraz lekko okaleczonej ręki. Irytacja sprawiała, że coś w nim bulgotało.
- Jestem ciekaw czy kiedy Mary Shelley tworzyła swoje pierwsze dzieło, była świadoma sukcesu jaki odniesie i jak bardzo zostanie ono wypaczone przez lata swojego istnienia. Bezinteresowny, dobry, lecz uznany za potwora przez ludzi, którzy nie potrafili go zrozumieć lub nie chcieli poznać - zaczął, unosząc głos na tyle, by Sharon mogła go usłyszeć. Mówiąc nie spuszczał z niej wzroku. - Piątki to dusze towarzystwa o wielkim uroku osobistym, ale od ciebie czuję coś więcej, jakby w twoją liczbę ekspresji wkradło się siedem, tak bliskie mojej osobie, skłaniające mnie do rozmyślań nad tym dlaczego dopiero dziś, kiedy widzę cię w tym stroju... czuję, że moglibyśmy przeprowadzić całkiem interesującą rozmowę.
Śmierciożerca chroniący ochłapu. Co go do tego zmusiło? Niechęć do wspominania własnych porażek? Być może. Ostatecznie, gdyby taka była wola ludzi z góry, nie zawahałby się zapewne pozbawienia jej życia. Robił to już przecież nie raz. Wesoły i dowcipny nauczyciel był tylko częścią całości.
- A może to tylko przypadek?
Ale nie potrafił przestać słuchać.
Coś w nim zgrzytało. Z jednej strony nie potrafił szanować takich osób jak Sharon - była w jego oczach brudna, niemagiczna. Nie potrafiła sobie poradzić kiedy ktoś ewidentnie z niej drwił. Z drugiej strony czy nie było to właśnie w pewnym stopniu odbicie jego młodości? Wychudzone ciało Vakela zestawione z obsesyjnym objadaniem się stojącej przed nim dziewczyny wcale nie różniły się tak bardzo. Ona stres zajadała - on nie potrafił nic przełknąć. Nazwisko też niewiele zmieniało, bo szlamowatość Bułhakowa była nawet w pewnym stopniu wyczuwalna.
Oboje byli jak świnia. Zwierzę tak potwornie niemagiczne, że wręcz otoczone legendami o tym, jakoby prawdziwi, czyści czarodzieje mieli się ich brzydzić. Byli świniami. Zacisnął dłoń wbijając paznokcie w skórę, lecz był to gest zauważalny jedynie dla siedzących obok nauczycieli. A może nawet tylko dla jednego - dla Prudence, znajdującej się tak blisko. Ale może nie spostrzegła drżącej i teraz lekko okaleczonej ręki. Irytacja sprawiała, że coś w nim bulgotało.
- Jestem ciekaw czy kiedy Mary Shelley tworzyła swoje pierwsze dzieło, była świadoma sukcesu jaki odniesie i jak bardzo zostanie ono wypaczone przez lata swojego istnienia. Bezinteresowny, dobry, lecz uznany za potwora przez ludzi, którzy nie potrafili go zrozumieć lub nie chcieli poznać - zaczął, unosząc głos na tyle, by Sharon mogła go usłyszeć. Mówiąc nie spuszczał z niej wzroku. - Piątki to dusze towarzystwa o wielkim uroku osobistym, ale od ciebie czuję coś więcej, jakby w twoją liczbę ekspresji wkradło się siedem, tak bliskie mojej osobie, skłaniające mnie do rozmyślań nad tym dlaczego dopiero dziś, kiedy widzę cię w tym stroju... czuję, że moglibyśmy przeprowadzić całkiem interesującą rozmowę.
Śmierciożerca chroniący ochłapu. Co go do tego zmusiło? Niechęć do wspominania własnych porażek? Być może. Ostatecznie, gdyby taka była wola ludzi z góry, nie zawahałby się zapewne pozbawienia jej życia. Robił to już przecież nie raz. Wesoły i dowcipny nauczyciel był tylko częścią całości.
- A może to tylko przypadek?
- Sharon Gallagher
Re: Stół nauczycielski
Nie Paź 28, 2018 12:03 am
Sharon też nie umiała rozmawiać, a już zwłaszcza z olśniewającymi osobami, takimi które potrafiły porwać tłumy albo były zwyczajnie piękne jak za sprawą eliksirów piękności - może wszyscy takie eliksiry łykali potajemnie? Ach gdyby tylko potrafiła warzyć eliksiry, znała się na tych proporcjach wszelakich...! Jakże piękne mogłoby być jej życie, a tym czasem będzie jedynie grubą zakompleksioną Sharon, która robi z siebie ofiarę losu i to nawet nie celowo, o nie, po prostu taka już była. Niektórym nie było dane wierzyć w siebie i w swoje zdolności i chociaż starała się wykorzystywać rady od osób, które z jakiegoś powodu jej podpowiadały jak mogłaby sprawić, że jej życie stałoby się znośniejsze, wychodziło i tak samo. Do szkolnych słabiaków z hierarchii Danton Szampon Wspaniały wpisywała się idealnie.
Ale że co, do kogo Ślizgonka mówiła, że niby też do niej? Nieee, pewnie tylko do Zabiniego czy coś, nie? Na informację o kreacji pulchna Puchonka instynktownie poprawiła swoją sukienkę narzeczonej Frankensteina. Spojrzała na Ventusa, robiąc wielkie oczy. Zupełnie jak sowa. Powinna iść? Ale w sumie czy to nie było niebezpieczne? Jasne, raz czy dwa porozmawiała z chłopakiem na spokojnie, o dziwo, ale czy miała jakąkolwiek gwarancję, że nic złego się nie stanie? Rozejrzała się rozpaczliwie po Wielkiej Sali, może nawet mignęła jej ruda czupryna Charlesa, a nawet jeśli nie to o nim pomyślała i o jego słowach. Co on by zrobił? Czy zachowałby się w sposób zdystansowany czy raczej wręcz wykorzystałby okazję? I w sumie czemu o tym w ogóle myślała?!
Sharon, weź się w garść!
Gdyby tylko wiedziała jak sporo miała wspólnego z przerażającym dla niej - w sumie o bycie przerażającym w oczach Gallagher nie było trudno - byłym nauczycielem Numerologii, który obecnie nauczał Wróżbiarstwa. Co by zrobiła z taką wiedzą? Zapisałaby się na Wróżbiarstwo? O matko Helgo przenajświętsza. Zawsze traktowała poważnie nauczycieli, ale kompletnie zgłupiała widząc dwie różne wersje szkolnego woźnego. To była zagadka tego Halloween przynajmniej dla niej. Była świnią, jasne że tak. W jej świadomości cały czas była tym różowym grubiutkim i tchórzliwym stworzeniem. Świnka Sharon. Żałosna do tego. Nie potrafiła nawet się porządnie wycofać albo zdecydować na jakieś konkretne działanie. Po prostu przystała zagubiona, brązowymi oczami wypatrując odpowiedzi na zwykłe, dla większości ludzi banalne pytanie o tym czy idzie czy zostanie. W tym czasie dużo uczniów odeszło od woźnego przepowiadającego przyszłość, zamaskowanej zjawy, upiornego lekarza i wampira lub czymkolwiek innym zdawał się być profesor van Dijk. Sharon nie wiedziała, kompletnie zgubiła wątek. Zorientowała się że przerażający pan Filch miał inny głos.
- To pan, panie Bułhakow! TO PAN! - zawołała zaskoczona Sharon bez zastanowienia, bez jakichkolwiek barier. Zadziałał impuls. Potem tylko słuchała go, bo zdążyła zrobić kilka kroków by dowiedzieć się więcej, z otwartą buzią. Wpadnie do niej mucha? W Hogwarcie w ogóle były muchy? Nawet się zarumieniła, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba zrobiło jej się miło.
- Mogę przyjść do p-p-pana kie-e-dyś? - spytała drżącym głosem, nawet poczuła się podekscytowana, lecz śmiałość szybko z niej wyparowała, gdy odnalazła wpatrujące się w nią oczy Ślizgonów. Poczuła się głupio, poczuła się jak idiotka, którą przecież była i nie wiedząc czemu, może po to by dowiedzieć się czego od niej chcieli, ruszyła za Denton i Zabinim, co kilka kroków jednak oglądając się za siebie na profesora Bułhakowa.
[z/t dla Sharon, jak już Daphne i Ventus pójdą]
Ale że co, do kogo Ślizgonka mówiła, że niby też do niej? Nieee, pewnie tylko do Zabiniego czy coś, nie? Na informację o kreacji pulchna Puchonka instynktownie poprawiła swoją sukienkę narzeczonej Frankensteina. Spojrzała na Ventusa, robiąc wielkie oczy. Zupełnie jak sowa. Powinna iść? Ale w sumie czy to nie było niebezpieczne? Jasne, raz czy dwa porozmawiała z chłopakiem na spokojnie, o dziwo, ale czy miała jakąkolwiek gwarancję, że nic złego się nie stanie? Rozejrzała się rozpaczliwie po Wielkiej Sali, może nawet mignęła jej ruda czupryna Charlesa, a nawet jeśli nie to o nim pomyślała i o jego słowach. Co on by zrobił? Czy zachowałby się w sposób zdystansowany czy raczej wręcz wykorzystałby okazję? I w sumie czemu o tym w ogóle myślała?!
Sharon, weź się w garść!
Gdyby tylko wiedziała jak sporo miała wspólnego z przerażającym dla niej - w sumie o bycie przerażającym w oczach Gallagher nie było trudno - byłym nauczycielem Numerologii, który obecnie nauczał Wróżbiarstwa. Co by zrobiła z taką wiedzą? Zapisałaby się na Wróżbiarstwo? O matko Helgo przenajświętsza. Zawsze traktowała poważnie nauczycieli, ale kompletnie zgłupiała widząc dwie różne wersje szkolnego woźnego. To była zagadka tego Halloween przynajmniej dla niej. Była świnią, jasne że tak. W jej świadomości cały czas była tym różowym grubiutkim i tchórzliwym stworzeniem. Świnka Sharon. Żałosna do tego. Nie potrafiła nawet się porządnie wycofać albo zdecydować na jakieś konkretne działanie. Po prostu przystała zagubiona, brązowymi oczami wypatrując odpowiedzi na zwykłe, dla większości ludzi banalne pytanie o tym czy idzie czy zostanie. W tym czasie dużo uczniów odeszło od woźnego przepowiadającego przyszłość, zamaskowanej zjawy, upiornego lekarza i wampira lub czymkolwiek innym zdawał się być profesor van Dijk. Sharon nie wiedziała, kompletnie zgubiła wątek. Zorientowała się że przerażający pan Filch miał inny głos.
- To pan, panie Bułhakow! TO PAN! - zawołała zaskoczona Sharon bez zastanowienia, bez jakichkolwiek barier. Zadziałał impuls. Potem tylko słuchała go, bo zdążyła zrobić kilka kroków by dowiedzieć się więcej, z otwartą buzią. Wpadnie do niej mucha? W Hogwarcie w ogóle były muchy? Nawet się zarumieniła, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba zrobiło jej się miło.
- Mogę przyjść do p-p-pana kie-e-dyś? - spytała drżącym głosem, nawet poczuła się podekscytowana, lecz śmiałość szybko z niej wyparowała, gdy odnalazła wpatrujące się w nią oczy Ślizgonów. Poczuła się głupio, poczuła się jak idiotka, którą przecież była i nie wiedząc czemu, może po to by dowiedzieć się czego od niej chcieli, ruszyła za Denton i Zabinim, co kilka kroków jednak oglądając się za siebie na profesora Bułhakowa.
[z/t dla Sharon, jak już Daphne i Ventus pójdą]
- Annie Arias
Re: Stół nauczycielski
Czw Lis 01, 2018 5:36 pm
-Dzień dobry, my yyy.. przyszliśmy się przywitać -rzekła niepewnie. Spojrzała na dwóch towarzyszy i posłała im uśmiech by dodać im odwagi, samej sobie może też. Tak przy okazji.
-Za co przepraszasz? Ty głuptasie - zachichotała pod nosem wesoło. Poczuła się niezręcznie wśród nauczycieli, ale hej! W końcu nie była sama, a to samo w sobie teraz dodawało jej otuchy.
-Za co przepraszasz? Ty głuptasie - zachichotała pod nosem wesoło. Poczuła się niezręcznie wśród nauczycieli, ale hej! W końcu nie była sama, a to samo w sobie teraz dodawało jej otuchy.
- Mistrz Gry
Re: Stół nauczycielski
Sro Lis 28, 2018 6:45 pm
Zabawa w końcu się skończyła, choć kilku uczniów zniknęło wcześniej. Konkursy też zostały rozstrzygnięte i jak się okazało, obie nagrody trafiły do Vakela Bułhakowa, nauczyciela Wróżbiarstwa, który najwyraźniej swoim strojem podbił serca wszystkich obecnych na uroczystości. Prawdziwy woźny wyglądał na niezbyt zadowolonego, tylko coś mruczał pod tym nosem, wychodząc w końcu z sali, choć po drodze zgarnął całą tacę jedzenia by w gabinecie, w sposób przyjemniejszy, spędzić resztę nocy. Sprzątanie? Jakie sprzątanie? Posprząta się to przed śniadaniem, a co się będzie. Nauczyciele i uczniowie pod pieczą prefektów rozeszli się do odpowiednich pomieszczeń. Jedli poszli schodami w dół, a drudzy schodami w górę. Pozostało mieć tylko nadzieję, że podobało się wszystkim.
[z/t dla wszystkich]
~
Dziękuję wszystkim za aktywność! Przepraszam za zwlekanie, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało.
Prudence Grisham: +3 PD, +10 fasolek
Vakel Bułhakow: +5 PD, +15 fasolek [+nagrody i PD które już dostał]
Charles Hucksberry: +3 PD, +10 fasolek
James van Dijk: +3 PD, +10 fasolek
Sharon Gallagher: +7 PD, +20 fasolek
Daphne Denton: +7 PD, +20 fasolek
Ventus Zabini: +7 PD, +20 fasolek
Jules Nox: +5 PD, +15 fasolek
Annie Arias: +5 PD, +15 fasolek
Katherine Cullen: +3 PD, +10 fasolek
Charles Clark: +3 PD, +10 fasolek
[z/t dla wszystkich]
~
Dziękuję wszystkim za aktywność! Przepraszam za zwlekanie, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało.
Prudence Grisham: +3 PD, +10 fasolek
Vakel Bułhakow: +5 PD, +15 fasolek [+nagrody i PD które już dostał]
Charles Hucksberry: +3 PD, +10 fasolek
James van Dijk: +3 PD, +10 fasolek
Sharon Gallagher: +7 PD, +20 fasolek
Daphne Denton: +7 PD, +20 fasolek
Ventus Zabini: +7 PD, +20 fasolek
Jules Nox: +5 PD, +15 fasolek
Annie Arias: +5 PD, +15 fasolek
Katherine Cullen: +3 PD, +10 fasolek
Charles Clark: +3 PD, +10 fasolek
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|