Kto ma najstraszniejszy strój?
- Enzo Nero
Re: Stół nauczycielski
Sro Maj 31, 2017 10:42 am
Enzo miał za zadanie być miłym dla kogokolwiek. Dobrze że był tuż obok niego Giotto, bo inaczej było by pewnie ciężko. Po podzieleniu się z nim słoiczkiem majonezu, by mógł doprawić sobie jedzenie był naprawdę dumny z siebie gdyż uratował kolejne niewinne istnienie od śmierci głodowej. Idąc w stronę czary zastanawiał się co takiego może za to dostać ciekawego. Miał nadzieję że będzie to coś przydatnego, a nie jakiś magiczny kij do szczotki, lub inny nieprzydatny przedmiot typu karty łowcy smoków. Jedną już taką miał, więc po chuj mu więcej.
- James Potter
Re: Stół nauczycielski
Pią Cze 02, 2017 1:45 pm
Korzystając z zamieszania jakie panowało w Wielkiej Sali przy okazji loterii postanowił pokręcić się trochę dookoła bez celu. Nie chciał wracać do stołu, szczególnie po tak dramatycznych odkryciach jakich dokonał podczas rozmowy z Lily.
Przy, chyba drugim, okrążeniu Wielkiej Sali w końcu podszedł do podszywanej Czary Ognia by zdać relację z wykonania swego zadania. Wyciągnął z kieszeni swój los i sięgnął po pióro leżące przy mównicy dyrektora. Chwilę się zastanawiał nad ciekawostką którą powinien zdradzić Czarze. Domyślał się, że magia użyta do jej skonstruowania i tak będzie wiedziała czego się dowiedział, ale wydawało mu się ważne jego osobiste podejście do tego sekretu.
Tam gdzie widać księżyc – powtórzył w myślach, a na stronie pergaminu z lśniącą siódemką narysował, na ile pozwalały mu na to jego marne umiejętności artystyczne, postać kobiety patrzącą na unoszący się księżyc w pełni. Przy nagłym przypływie solidarności z Remusem, zamazał atramentem fragment księżyca by nie był on w pełnej krasie. Powstał naprawdę paskudny rysunek, ale James był z niego i tak bardzo dumny. Na drugiej stronie z treścią zadania napisał natomiast: Szara Dama się uśmiecha, serio. Następnie zmiął pergamin i wrzucił go w jasno błękitne płomienie Czary Ognia by tam zamienił się w nicość.
Nagroda:
Mały zestaw magicznych zjawiskowych fajerwerków, którym towarzyszyć będzie wybrana przez ciebie piosenka (wzory na niebie będą odpowiadać wyśpiewanym słowom).
[z/t]
Przy, chyba drugim, okrążeniu Wielkiej Sali w końcu podszedł do podszywanej Czary Ognia by zdać relację z wykonania swego zadania. Wyciągnął z kieszeni swój los i sięgnął po pióro leżące przy mównicy dyrektora. Chwilę się zastanawiał nad ciekawostką którą powinien zdradzić Czarze. Domyślał się, że magia użyta do jej skonstruowania i tak będzie wiedziała czego się dowiedział, ale wydawało mu się ważne jego osobiste podejście do tego sekretu.
Tam gdzie widać księżyc – powtórzył w myślach, a na stronie pergaminu z lśniącą siódemką narysował, na ile pozwalały mu na to jego marne umiejętności artystyczne, postać kobiety patrzącą na unoszący się księżyc w pełni. Przy nagłym przypływie solidarności z Remusem, zamazał atramentem fragment księżyca by nie był on w pełnej krasie. Powstał naprawdę paskudny rysunek, ale James był z niego i tak bardzo dumny. Na drugiej stronie z treścią zadania napisał natomiast: Szara Dama się uśmiecha, serio. Następnie zmiął pergamin i wrzucił go w jasno błękitne płomienie Czary Ognia by tam zamienił się w nicość.
Nagroda:
Mały zestaw magicznych zjawiskowych fajerwerków, którym towarzyszyć będzie wybrana przez ciebie piosenka (wzory na niebie będą odpowiadać wyśpiewanym słowom).
[z/t]
- Nauczyciele
Re: Stół nauczycielski
Pon Cze 05, 2017 9:54 pm
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Być może te słowa już padły wcześniej, ale nie było to istotne. Liczyło się przede wszystkim jedno; Uczta Pożegnalna dobiegała końca i przyszedł czas by przejść do istotniejszej części mowy, a skoro uczniowie i nauczycieli się najedli, był to idealny znak. Dyrektor rozejrzał się po Wielkiej Sali, jego spojrzenie zatrzymało się na kilku może i nawet kilkunastu osobach, po czym podniósł się i głośno stukając w swój puchar różdżką dał znać, żeby rozmowy ucichły. Każdy w tym czasie zdążył wrócić na swoje miejsce i zacząć słuchać. Albus Dumbledore podszedł więc do mównicy, a chwilę później puchary i talerze zostały opróżnione.
- Moi drodzy, nadszedł czas na kolejną część mojego wystąpienia. Przede wszystkim chciałbym byście pamiętali o tym, że poza Hogwartem używanie magii jest zabronione i karane przez Ministerstwo Magii, zwłaszcza w przypadku czarodziei niepełnoletnich. Powozy będą czekać na większość z Was przed szkołą za kilka godzin, zaś siódmy rocznik na stację w Hogsmeade dotrze łódkami. Dokładnie tymi samymi, co w I roku. Odpowiednie instrukcje bezpieczeństwa poda nasz gajowy, Hagrid. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie na siebie uważać i że po tym, co przeżyliście, co wydarzyło się w tym roku szkolnym odetchniecie ze spokojem, wypoczniecie. VII rok poproszę by jeszcze na chwilę został, wraz z gronem pedagogicznym mamy dla Was niespodziankę. W tym czasie reszcie życzę spokojnych i magicznych wakacji. Niech mrok nie sięgnie Waszych serc w tych niespokojnych czasach, lecz i wtedy, jeśli tylko przyjmiecie wyciągnięte ręce, macie szansę odeprzeć atak nieprzyjaznej siły.
Zakończył swoją mowę, co jakiś czas biorąc przerwę na oddech i na rozejrzenie się po czterech stołach. Jego niebieskie oczy uważnie śledziły ruchy niektórych uczniów, usta co jakiś czas układały się w uśmiech by pod koniec całkowicie się uspokoić, nadać tej chwili odpowiedniej powagi.
Prawie wszystkie roczniki opuściły salę, mając zamiar sprawdzić jeszcze swoje rzeczy i przygotować się do podróży. Najstarszy rok czekał cierpliwie na to, co miało nadejść i jak się okazało miał być to czas ponownego nakładania na głowę Tiary Przydziału. Dokładnie tak. Ani dyrektor ani nauczyciele nie mówili o co konkretnie chodzi, profesor McGonagall po prostu wyczytywała uczniów i każdy miał ponownie usiąść na stołku i założyć wystrzępioną tiarę. Jak pierwszego dnia szkoły. Słowa które każdy usłyszał były bardzo specjalne - niektórzy mogliby stwierdzić, że miały o dziwo sporo wspólnego z wróżeniem, ale czy właśnie nie to w jakiś sposób wyróżniało Tiarę Przydziału?
Po zakończeniu i siódmy rocznik mógł opuścić Wielką Salę i przygotować się do opuszczenia Hogwartu.
[z/t dla wszystkich]
[Post rozpoczynający podróż do domu zostanie wrzucony w Hogsmeade, zaś to, co powiedziała Tiara otrzyma VII rok na PW]
Podsumowanie dla wszystkich postaci za rok 1977/1978:
(jeśli komuś nie będzie się coś zgadzało, kogoś zabraknie albo inna niepokojąca kwestia się znajdzie - pisać na PW Nauczycieli)
IV rok:
Julie Blishwick - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
Jules Nox - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
Jessica Smith - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
V rok:
Alexandra Grace - 35 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +10 galeonów
Pamela Winston - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Amelia Wright - 35 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +10 galeonów
Nathalie Powell - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Sybilla Trelawney - 25 PD, +25 fasolek, +5 galeonów
Vilia Edwards - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Enzo Nero - 35 PD (napisanie we własnym zakresie wszystkich albo prawie wszystkich egzaminów), +35 fasolek, +10 galeonów
VI rok:
Bertram Smith - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Riley Acquart - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Tomas Duncan - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Simon Jordan - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Ismael Blake - 15 PD, +35 fasolek, +10 galeonów
Sharon Gallagher - 15 PD, +35 fasolek, +10 galeonów
Gilderoy Lockhart - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Logan Hale - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Giotto Nero - 30 PD (udział we wszystkich egzaminach praktycznych i teoretycznych), +50 fasolek, +17 galeonów
VII rok:
James Potter - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Remus Lupin - 55 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +60 fasolek, +25 galeonów
Syriusz Black - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Lily Evans - 55 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +60 fasolek, +25 galeonów
Mary McDonald - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Charlotte Macmillan - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Marlene McKinnon: - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Alice Hughes - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Alistaire Mulciber - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Evan Rosier - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Severus Snape - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Caroline Rockers - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Pracownicy Hogwartu:
James van Dijk - 15 PD, +60 fasolek, +60 galeonów
Avellin Louvel - 15 PD, +60 fasolek, +40 galeonów
Ezechiel Yaxley - 15 PD, +60 fasolek, +60 galeonów
Charles Hucksberry - 40 PD, +300 fasolek , +330 galeonów
Pomona Sprout - 10 PD, +60 fasolek, +55 galeonów
Prudence Grisham - 20 PD, +100 fasolek, +110 galeonów
Rubeus Hagrid - 10 PD, +60 fasolek, +40 galeonów
Asteria Brown - 10 PD, +60 fasolek, +55 galeonów
- Moi drodzy, nadszedł czas na kolejną część mojego wystąpienia. Przede wszystkim chciałbym byście pamiętali o tym, że poza Hogwartem używanie magii jest zabronione i karane przez Ministerstwo Magii, zwłaszcza w przypadku czarodziei niepełnoletnich. Powozy będą czekać na większość z Was przed szkołą za kilka godzin, zaś siódmy rocznik na stację w Hogsmeade dotrze łódkami. Dokładnie tymi samymi, co w I roku. Odpowiednie instrukcje bezpieczeństwa poda nasz gajowy, Hagrid. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie na siebie uważać i że po tym, co przeżyliście, co wydarzyło się w tym roku szkolnym odetchniecie ze spokojem, wypoczniecie. VII rok poproszę by jeszcze na chwilę został, wraz z gronem pedagogicznym mamy dla Was niespodziankę. W tym czasie reszcie życzę spokojnych i magicznych wakacji. Niech mrok nie sięgnie Waszych serc w tych niespokojnych czasach, lecz i wtedy, jeśli tylko przyjmiecie wyciągnięte ręce, macie szansę odeprzeć atak nieprzyjaznej siły.
Zakończył swoją mowę, co jakiś czas biorąc przerwę na oddech i na rozejrzenie się po czterech stołach. Jego niebieskie oczy uważnie śledziły ruchy niektórych uczniów, usta co jakiś czas układały się w uśmiech by pod koniec całkowicie się uspokoić, nadać tej chwili odpowiedniej powagi.
Prawie wszystkie roczniki opuściły salę, mając zamiar sprawdzić jeszcze swoje rzeczy i przygotować się do podróży. Najstarszy rok czekał cierpliwie na to, co miało nadejść i jak się okazało miał być to czas ponownego nakładania na głowę Tiary Przydziału. Dokładnie tak. Ani dyrektor ani nauczyciele nie mówili o co konkretnie chodzi, profesor McGonagall po prostu wyczytywała uczniów i każdy miał ponownie usiąść na stołku i założyć wystrzępioną tiarę. Jak pierwszego dnia szkoły. Słowa które każdy usłyszał były bardzo specjalne - niektórzy mogliby stwierdzić, że miały o dziwo sporo wspólnego z wróżeniem, ale czy właśnie nie to w jakiś sposób wyróżniało Tiarę Przydziału?
Po zakończeniu i siódmy rocznik mógł opuścić Wielką Salę i przygotować się do opuszczenia Hogwartu.
[z/t dla wszystkich]
[Post rozpoczynający podróż do domu zostanie wrzucony w Hogsmeade, zaś to, co powiedziała Tiara otrzyma VII rok na PW]
Podsumowanie dla wszystkich postaci za rok 1977/1978:
(jeśli komuś nie będzie się coś zgadzało, kogoś zabraknie albo inna niepokojąca kwestia się znajdzie - pisać na PW Nauczycieli)
IV rok:
Julie Blishwick - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
Jules Nox - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
Jessica Smith - 5 PD, +15 fasolek, +2 galeony
V rok:
Alexandra Grace - 35 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +10 galeonów
Pamela Winston - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Amelia Wright - 35 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +10 galeonów
Nathalie Powell - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Sybilla Trelawney - 25 PD, +25 fasolek, +5 galeonów
Vilia Edwards - 30 PD, +30 fasolek, +7 galeonów
Enzo Nero - 35 PD (napisanie we własnym zakresie wszystkich albo prawie wszystkich egzaminów), +35 fasolek, +10 galeonów
VI rok:
Bertram Smith - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Riley Acquart - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Tomas Duncan - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Simon Jordan - 20 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +40 fasolek, +15 galeonów
Ismael Blake - 15 PD, +35 fasolek, +10 galeonów
Sharon Gallagher - 15 PD, +35 fasolek, +10 galeonów
Gilderoy Lockhart - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Logan Hale - 10 PD, +25 fasolek, +7 galeonów
Giotto Nero - 30 PD (udział we wszystkich egzaminach praktycznych i teoretycznych), +50 fasolek, +17 galeonów
VII rok:
James Potter - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Remus Lupin - 55 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +60 fasolek, +25 galeonów
Syriusz Black - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Lily Evans - 55 PD (udział we wszystkich albo prawie wszystkich egzaminach), +60 fasolek, +25 galeonów
Mary McDonald - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Charlotte Macmillan - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Marlene McKinnon: - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Alice Hughes - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Alistaire Mulciber - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Evan Rosier - 40 PD, +50 fasolek, +20 galeonów
Severus Snape - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Caroline Rockers - 55 PD, +60 fasolek, +25 galeonów
Pracownicy Hogwartu:
James van Dijk - 15 PD, +60 fasolek, +60 galeonów
Avellin Louvel - 15 PD, +60 fasolek, +40 galeonów
Ezechiel Yaxley - 15 PD, +60 fasolek, +60 galeonów
Charles Hucksberry - 40 PD, +300 fasolek , +330 galeonów
Pomona Sprout - 10 PD, +60 fasolek, +55 galeonów
Prudence Grisham - 20 PD, +100 fasolek, +110 galeonów
Rubeus Hagrid - 10 PD, +60 fasolek, +40 galeonów
Asteria Brown - 10 PD, +60 fasolek, +55 galeonów
- Mistrz Gry
Re: Stół nauczycielski
Pon Sie 27, 2018 6:56 pm
Nadszedł długo wyczekiwany 31 października 1978 roku, czyli Noc Duchów, podczas której miało dziać się wiele wspaniałych rzeczy. Wielka Sala została przystrojona odpowiednio strasznie - w powietrzu unosiły się potężne dynie Hagrida a ich zabawne lub upiorne miny były skierowane w stronę uczniów. Co więcej, ruszały się co jakiś czas i wydawały z siebie tajemnicze dźwięki! Ściany pomieszczenia zostały pokryte zaczarowanymi pajęczynami, na niektórych znajdowały się nawet pająki, które tworzyły kolejne ozdoby. Kilka z nich interesowało się uczniami, najwyraźniej widząc w tym okazję do znalezienia nowego domu. Duchy co chwilę latały blisko sufitu albo między przebranymi młodymi czarodziejami. Atmosfera zapowiadała się wspaniale, w tym roku zadbano nawet by złote puchary, półmiski i talerze pokryły się dziwnymi runami i magiczną rdzą.
Większość nauczycieli zasiadła już przy swoim zrujnowanym stole, który ledwo trzymał się na połamanych nogach. Mieli na sobie przebrania. Dyrektor przebrał się za leśnego dziada, w jego białych włosach czaiły się grzyby, szarozielona szata ledwo trzymała się na chudym ciele, a gołe stopy kończyły się wyrośniętymi żółtymi paznokciami. Profesor Corleone została dzisiaj złą wróżką i zabawkową różdżką strzelała co chwila iskrami w stronę profesora Flitwicka, szykownego wampira, który miał białą twarz a w kącikach ust coś, co przypominało krew. Nie mógł przestać się śmiać. Profesor Slughorn dorobił sobie czułki ślimaka i wielką skorupę i po rozpoczęciu się uczty od razu zaczął wznosić zdrowie z Hagridem, który stał się dzisiaj prawdziwym aniołem. Miał nawet aureolę!
Argus Filch w stroju żołnierzyka z Dziadka do Orzechów pilnował porządku, kręcąc się przy otwartych drzwiach.
Po krótkim przemówieniu dyrektora i ogłoszeniu konkursu, półmiski wypełniły się potwornymi, przepysznie pachnącymi daniami.
~
UWAGA! OTO POST ROZPOCZYNAJĄCY WYDARZENIE!
Kilka informacji. Postów Mistrzem Gry będzie raczej niewiele, stawiam raczej na waszą kreatywność i odniesienie się do niżej podanych informacji. W przypadku kiedy ktoś uzna, że potrzeba takiej interwencji niech pisze na PW Mistrza Gry! Jeśli pójdzie wam to sprawnie, "odblokujecie" drugą część wydarzenia (mały event).
KAŻDY PISZE PRZY STOLE DOMU DO KTÓREGO NALEŻY. POTEM BĘDZIE MOŻNA SIĘ PRZEMIESZCZAĆ!
Konkurs ogłoszony przez dyrektora: ubierz swoją postać tak by zrobić wrażenie. Każdy post w Wielkiej Sali powinien zawierać opis stroju - im dokładniejszy tym lepiej. Przy pojawieniu się dwóch osób otworzę ankietę dokładnie w tym temacie i będzie można głosować/zmieniać głosy na najstraszniejszy i najzabawniejszy strój.
Do kiedy będzie można głosować?
To się jeszcze okaże. Może wygrać zarówno uczeń jak i nauczyciel, to wszystko zależy od was. Można też głosować swoimi innymi kontami.
Wymagam i równocześnie proszę by każdy był uczciwy i głosował tak jakby zagłosowała jego postać, plus głosować mogą tylko postacie będące w Hogwarcie (uczące się lub nauczające). Nieaktywne postacie, o ile spełniają te wymogi też mogą głosować!
Przewidziane nagrody:
Najstraszniejszy strój otrzyma -> tiarę (wiedźmy lub czarnoksiężnika); sprawia że każdy twój śmiech staje się złowieszczy, zaś przy stuknięciu różdżką wyrzuca z siebie strzelające w ustach cukierki, które wykrzywiają ci twarz (działa to 10 razy, potem już nic nie wyrzuca, śmiech z czasem staje się coraz słabszy, aż brzmisz jakby coś poszło w twoim rozwoju nie tak), 5 PD.
Najzabawniejszy strój otrzyma -> zmutowaną dynię Hagrida; została tak zaczarowana by ciągle za tobą chodzić. Możesz wrzucać do niej co tylko chcesz, a wtedy ona wyda z siebie dźwięk jakby to zjadała. Potem jak będziesz chciał tę rzecz z powrotem, dynia to wypluje (działa dopóki jej nie przeciążysz, wtedy leży na ziemi i wypluwa wszystko po kolei, aż nie będzie pusta. Po takim przeżyciu już nigdy nie będzie taka sama), 5 PD.
Większość nauczycieli zasiadła już przy swoim zrujnowanym stole, który ledwo trzymał się na połamanych nogach. Mieli na sobie przebrania. Dyrektor przebrał się za leśnego dziada, w jego białych włosach czaiły się grzyby, szarozielona szata ledwo trzymała się na chudym ciele, a gołe stopy kończyły się wyrośniętymi żółtymi paznokciami. Profesor Corleone została dzisiaj złą wróżką i zabawkową różdżką strzelała co chwila iskrami w stronę profesora Flitwicka, szykownego wampira, który miał białą twarz a w kącikach ust coś, co przypominało krew. Nie mógł przestać się śmiać. Profesor Slughorn dorobił sobie czułki ślimaka i wielką skorupę i po rozpoczęciu się uczty od razu zaczął wznosić zdrowie z Hagridem, który stał się dzisiaj prawdziwym aniołem. Miał nawet aureolę!
Argus Filch w stroju żołnierzyka z Dziadka do Orzechów pilnował porządku, kręcąc się przy otwartych drzwiach.
Po krótkim przemówieniu dyrektora i ogłoszeniu konkursu, półmiski wypełniły się potwornymi, przepysznie pachnącymi daniami.
~
UWAGA! OTO POST ROZPOCZYNAJĄCY WYDARZENIE!
Kilka informacji. Postów Mistrzem Gry będzie raczej niewiele, stawiam raczej na waszą kreatywność i odniesienie się do niżej podanych informacji. W przypadku kiedy ktoś uzna, że potrzeba takiej interwencji niech pisze na PW Mistrza Gry! Jeśli pójdzie wam to sprawnie, "odblokujecie" drugą część wydarzenia (mały event).
KAŻDY PISZE PRZY STOLE DOMU DO KTÓREGO NALEŻY. POTEM BĘDZIE MOŻNA SIĘ PRZEMIESZCZAĆ!
Konkurs ogłoszony przez dyrektora: ubierz swoją postać tak by zrobić wrażenie. Każdy post w Wielkiej Sali powinien zawierać opis stroju - im dokładniejszy tym lepiej. Przy pojawieniu się dwóch osób otworzę ankietę dokładnie w tym temacie i będzie można głosować/zmieniać głosy na najstraszniejszy i najzabawniejszy strój.
Do kiedy będzie można głosować?
To się jeszcze okaże. Może wygrać zarówno uczeń jak i nauczyciel, to wszystko zależy od was. Można też głosować swoimi innymi kontami.
Wymagam i równocześnie proszę by każdy był uczciwy i głosował tak jakby zagłosowała jego postać, plus głosować mogą tylko postacie będące w Hogwarcie (uczące się lub nauczające). Nieaktywne postacie, o ile spełniają te wymogi też mogą głosować!
Przewidziane nagrody:
Najstraszniejszy strój otrzyma -> tiarę (wiedźmy lub czarnoksiężnika); sprawia że każdy twój śmiech staje się złowieszczy, zaś przy stuknięciu różdżką wyrzuca z siebie strzelające w ustach cukierki, które wykrzywiają ci twarz (działa to 10 razy, potem już nic nie wyrzuca, śmiech z czasem staje się coraz słabszy, aż brzmisz jakby coś poszło w twoim rozwoju nie tak), 5 PD.
Najzabawniejszy strój otrzyma -> zmutowaną dynię Hagrida; została tak zaczarowana by ciągle za tobą chodzić. Możesz wrzucać do niej co tylko chcesz, a wtedy ona wyda z siebie dźwięk jakby to zjadała. Potem jak będziesz chciał tę rzecz z powrotem, dynia to wypluje (działa dopóki jej nie przeciążysz, wtedy leży na ziemi i wypluwa wszystko po kolei, aż nie będzie pusta. Po takim przeżyciu już nigdy nie będzie taka sama), 5 PD.
- Vakel B. Bułhakow
Re: Stół nauczycielski
Czw Sie 30, 2018 4:20 pm
Bułhakow z jednej strony czuł się pajacem, a z drugiej geniuszem, kiedy przekroczył próg Wielkiej Sali przebrany za Argusa Filcha. Część jego psychiki mówiła mu, że powinien przebrać się za Severusa Snape'a, ale Dumbledore zapewne nie doceniłby naśmiewania się z zeszłorocznych absolwentów placówki. Zgarbiony, w łachmanach i trzymając pod pachą wypchanego, martwego kota, którego potrącił na rowerze w zeszłą sobotę, zasiadł przy stole nauczycieli i rozejrzał się po sali, drapiąc przy tym po upozorowanej na łysiejącą głowie.
Czy istniał w twojej duszy bardziej przerażający obraz niż Argus Filch wpadający do dormitorium, kiedy obracasz jakąś pannę, a twój koleżka stoi na baczność? Argus Filch wpadający do łazienki prefektów akurat wtedy, kiedy bierzesz tam kąpiel? Argus Filch nakładający na łyżeczkę odrobinę kaszki mannej i wkładający ci ją do ust z ciepłym, choć odrobinę pożądliwym uśmiechem? Vakel po prostu w to wątpił. Dlatego też przybył dzisiaj odziany tak, a nie inaczej. Miał nadzieję, że ktoś doceni kulejące resztki poczucia humoru jakie się w nim ostały... odkąd (sigh!) dołączył do grona Śmierciożerców.
Czy istniał w twojej duszy bardziej przerażający obraz niż Argus Filch wpadający do dormitorium, kiedy obracasz jakąś pannę, a twój koleżka stoi na baczność? Argus Filch wpadający do łazienki prefektów akurat wtedy, kiedy bierzesz tam kąpiel? Argus Filch nakładający na łyżeczkę odrobinę kaszki mannej i wkładający ci ją do ust z ciepłym, choć odrobinę pożądliwym uśmiechem? Vakel po prostu w to wątpił. Dlatego też przybył dzisiaj odziany tak, a nie inaczej. Miał nadzieję, że ktoś doceni kulejące resztki poczucia humoru jakie się w nim ostały... odkąd (sigh!) dołączył do grona Śmierciożerców.
- Prudence Grisham
Re: Stół nauczycielski
Pią Sie 31, 2018 10:32 pm
Była chyba najbardziej pozbawiony większych ambicji nauczycielem w tej szkole. Pracowała w niej, bo lubiła bezpieczeństwo, jakie dają mury zamku i opieka samego dyrektora pracówki. Poza tym nie musiała czuć większej potrzeby, by zabiegać o cokolwiek. Pominęła też kwestie finansowe podjęcia przez niemowę jakiegokolwiek innego zajęcia w magicznym świecie, a raczej prawdopdobnego jego braku. Nie musiała wiec utknąć wśród mugoli jako kaleka bez przyszłości. Prócz utrzymania tego stanu marzeń już nie posiadając mogła spokojnie i w niewymagający sposób pojawiać się wszędzie, gdzie życie szkoły tego wymaga i nic więcej. Zero planów, celów, czy innych tego typu ekscesów. Zbyt wielkie ryzyko. Mimo wszystko kuszące. Jednakże nie miało to znaczenia w obliczy przebieranek na Halloween. Nie miała zamiaru się wyróżniać specjalnie, także i w tym. Taki już żywot mało ambitny. Wybrała więc na strój swoją czarną pelerynę z kapturem, którą miała w zwyczaju nosić w miejscach, gdzie nie powinna być widziana lub nie chciała być rozpoznana, a już wysłużona nie nadawała się dalej do tego typu celów i miała iść na wyrzucenie. Tym samym po prostu nie miała zamiaru ściągać kaptura, dodała zaczarowaną maskę, która pokrywała całą twarz i nie miała otworu na usta (bo i tak po co by jej była), imitując tym samym jakby była ukryta jak u tych dziwnych stworzeń. Idealnie. Poszarpana pelerynka, upiorna maska i w kieszeni pióro z pergaminami, co by w razie czego, jakby się kto nie domyślił móc dać znać, że jest sobą. Dodatkowym plusem był fakt, że kiedy weszła do sali to nikt nie widzi jej twarzy. Mogła więc podchodząc do stołu nauczycieli uśmiechać się jak głupi do sera zasiadając obok profesor Bułhakowa. To jego strój, czy sama obecność wprowadzała ją w taki nastrój?
- Vakel B. Bułhakow
Re: Stół nauczycielski
Pon Wrz 03, 2018 12:56 pm
Bułhakow siedział spokojnie przy stole, polerując swoje kule. Ekhm! Szklane kule rzecz jasna. Wypchana Pani Norris wyglądała spokojnie i martwo leżąc na odświętnym, ubrudzonym sztuczną krwią obrusie, gdzieś obok wydłubanych gałek ocznych i rozgniecionych, czekoladowych karaluchów.
Biedny nauczyciel nie mógł jeszcze wstać od stołu i postraszyć uczniów wizją niechybnej śmierci w najbliższe Boże Narodzenie, dlatego odrobinę się nudził. Na pomoc przyszedł mu Dementor. No, przynajmniej tak zinterpretował niezbyt oryginalny strój którejś z nauczycielek. Kaptur na głowie? Co to było, magiczne przedszkole? Ha.
- Witaj Mierwo - powiedział do siadającej obok niego postaci. Chyba tylko wicedyrektorka mogła wpaść na tak mało kreatywny kostium. Ale to dobrze, dzięki temu błyszczał. - Bardzo oryginalny strój - pochwalił ją nieszczerze, w duchu oblizując się lubieżnie na myśl o nagrodzie za bycie HOHO największym jajcarzem.
Zastukał widelcem o stół oczekując odpowiedzi, ale ta nie nadeszła.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał wreszcie nieco zaniepokojony. - Coś cię niepokoi? Wiem, masz już swoje lata, pewnie zastanawiasz się co czeka cię przez resztę marneg- cudownego żywota.
Odkaszlnął.
- Sprawdźmy. Ciekawe co tym razem szepnie mi los.
Uniósł w górę jedną ze szklanych kul, po czym zajrzał wgłąb tlącego się w niej, fioletowego dymu.
Biedny nauczyciel nie mógł jeszcze wstać od stołu i postraszyć uczniów wizją niechybnej śmierci w najbliższe Boże Narodzenie, dlatego odrobinę się nudził. Na pomoc przyszedł mu Dementor. No, przynajmniej tak zinterpretował niezbyt oryginalny strój którejś z nauczycielek. Kaptur na głowie? Co to było, magiczne przedszkole? Ha.
- Witaj Mierwo - powiedział do siadającej obok niego postaci. Chyba tylko wicedyrektorka mogła wpaść na tak mało kreatywny kostium. Ale to dobrze, dzięki temu błyszczał. - Bardzo oryginalny strój - pochwalił ją nieszczerze, w duchu oblizując się lubieżnie na myśl o nagrodzie za bycie HOHO największym jajcarzem.
Zastukał widelcem o stół oczekując odpowiedzi, ale ta nie nadeszła.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał wreszcie nieco zaniepokojony. - Coś cię niepokoi? Wiem, masz już swoje lata, pewnie zastanawiasz się co czeka cię przez resztę marneg- cudownego żywota.
Odkaszlnął.
- Sprawdźmy. Ciekawe co tym razem szepnie mi los.
Uniósł w górę jedną ze szklanych kul, po czym zajrzał wgłąb tlącego się w niej, fioletowego dymu.
- Mistrz Gry
Re: Stół nauczycielski
Pon Wrz 03, 2018 12:56 pm
The member 'Vakel B. Bułhakow' has done the following action : Rzuć kością
'K6' :
Result :
'K6' :
Result :
- Vakel B. Bułhakow
Re: Stół nauczycielski
Pon Wrz 03, 2018 1:16 pm
Dym rozrzedził się, a Vakel przyjrzał się mocniej widocznym wewnątrz obrazom, unosząc wolną rękę do góry i przykładając palec do ust maski.
- Shhh, nic nie mów, Prudence, już widzę, że to ty - powiedział marszcząc brwi. Po odłożeniu kuli na stoliczek (przy okazji - chociaż tego nie zauważył, to wsadził ją do swojego talerza, prosto w leżące na nim jedzonko) złapał ją za nadgarstek i nie prosząc o pozwolenie podwinął rękaw płaszcza do góry, żeby obejrzeć jej ręce.
- Przykro mi to mówić, ale najwyraźniej coś cię zaatakuje, albo sama postanowisz się zabić. Szkoda, miło się z tobą rozmawiało.
Cmoknął ustami z dezaprobatą dla tej sytuacji. Dlaczego Prudence w tej wizji nie wołała po pomoc? Ah, no tak. Brak języka mógł trochę utrudniać nawet zawodzenie i dziwne skrzeczenie.
- Wiesz, czasami wspominam nasze rozmowy z Magicznego Parku.
- Shhh, nic nie mów, Prudence, już widzę, że to ty - powiedział marszcząc brwi. Po odłożeniu kuli na stoliczek (przy okazji - chociaż tego nie zauważył, to wsadził ją do swojego talerza, prosto w leżące na nim jedzonko) złapał ją za nadgarstek i nie prosząc o pozwolenie podwinął rękaw płaszcza do góry, żeby obejrzeć jej ręce.
- Przykro mi to mówić, ale najwyraźniej coś cię zaatakuje, albo sama postanowisz się zabić. Szkoda, miło się z tobą rozmawiało.
Cmoknął ustami z dezaprobatą dla tej sytuacji. Dlaczego Prudence w tej wizji nie wołała po pomoc? Ah, no tak. Brak języka mógł trochę utrudniać nawet zawodzenie i dziwne skrzeczenie.
- Wiesz, czasami wspominam nasze rozmowy z Magicznego Parku.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Stół nauczycielski
Sob Wrz 08, 2018 1:12 am
Gubił się w ostatnich dniach, nie wiedząc czego właściwie poszukuje. Kręcił się bez celu, tonąc w papierach, myślach, podszeptami samego diabła, który zachęcał by sięgnął po kieliszek. No dalej, dalej, przecież możesz, kto cię powstrzyma? Nikt nie mógł. Przecież i tak już pił.
Nie, Charlie, nie, nie rób tego!
Cicho Delilah, cicho, czemu znowu mu przeszkadzasz? Dręczyła go odkąd przestała z nim być fizycznie. Drażniła jego mózg, słodkim głosem doprowadzała do szaleństwa, a on, jakże łatwo, dawał się jej, nie widząc innego rozwiązania. W Halloween było o to łatwiej, w Halloween, w jego urodziny o których zdążył zapomnieć, miała go na wyciągnięcie ręki, mogąc męczyć wedle swoich fantazji.
Był w trakcie przebierania się za mugolskiego lekarza, kiedy jej zimne, niewidzialne ręce owinęły się wokół jego szyi, atakując słodkimi ustami ucho.
Charlie, wszystkiego najlepszego, mój najdroższy. Charlie, Charlie, czekamy na ciebie z Ryanem.
Powoli zapiął poplamiony farbą kitel. Czerwoną, zaschniętą by lekarski fartuch mógł sprawiać odpowiednie wrażenie, bo w końcu w Noc Strachów należało wyglądać przerażająco. Zacisnął powieki, próbując odpędzić się od natarczywego głosu narzeczonej, choć sam prowokował los, ośmielając się iść gdziekolwiek. Włosy związał, okulary które służyły mu głównie do czytania założył na nos, a do tego dobrał eleganckie szare spodnie i buty. I rękawiczki. Białe. Także naznaczone sztuczną krwią. Zgarnął patyczki do kieszeni, tak samo jak małą, podręczną latarkę i w swoim przebraniu udał się do Wielkiej Sali. Po drodze mijał uczniów i duchów, których uprzejmie witał, aż znalazł się na miejscu. Od razu skierował się do stołu nauczycieli, nie zakładając zbytniego przemieszczania. Posłał kilka komplementów, starał się być poważny na widok przebrania profesora Bułhakowa i po krótkim uśmiechu posłanym w stronę zamaskowanej profesor Grisham, zajął wolne miejsce kawałek od nich.
Nie, Charlie, nie, nie rób tego!
Cicho Delilah, cicho, czemu znowu mu przeszkadzasz? Dręczyła go odkąd przestała z nim być fizycznie. Drażniła jego mózg, słodkim głosem doprowadzała do szaleństwa, a on, jakże łatwo, dawał się jej, nie widząc innego rozwiązania. W Halloween było o to łatwiej, w Halloween, w jego urodziny o których zdążył zapomnieć, miała go na wyciągnięcie ręki, mogąc męczyć wedle swoich fantazji.
Był w trakcie przebierania się za mugolskiego lekarza, kiedy jej zimne, niewidzialne ręce owinęły się wokół jego szyi, atakując słodkimi ustami ucho.
Charlie, wszystkiego najlepszego, mój najdroższy. Charlie, Charlie, czekamy na ciebie z Ryanem.
Powoli zapiął poplamiony farbą kitel. Czerwoną, zaschniętą by lekarski fartuch mógł sprawiać odpowiednie wrażenie, bo w końcu w Noc Strachów należało wyglądać przerażająco. Zacisnął powieki, próbując odpędzić się od natarczywego głosu narzeczonej, choć sam prowokował los, ośmielając się iść gdziekolwiek. Włosy związał, okulary które służyły mu głównie do czytania założył na nos, a do tego dobrał eleganckie szare spodnie i buty. I rękawiczki. Białe. Także naznaczone sztuczną krwią. Zgarnął patyczki do kieszeni, tak samo jak małą, podręczną latarkę i w swoim przebraniu udał się do Wielkiej Sali. Po drodze mijał uczniów i duchów, których uprzejmie witał, aż znalazł się na miejscu. Od razu skierował się do stołu nauczycieli, nie zakładając zbytniego przemieszczania. Posłał kilka komplementów, starał się być poważny na widok przebrania profesora Bułhakowa i po krótkim uśmiechu posłanym w stronę zamaskowanej profesor Grisham, zajął wolne miejsce kawałek od nich.
- Prudence Grisham
Re: Stół nauczycielski
Sob Wrz 15, 2018 9:20 pm
Zasadniczo, czego by nie mówić o tej placówce to daleko jej nie było do przedszkola. Poważnie, przychodziły tutaj dzieciaczki w wieku 11 lat. Czyli tak naprawdę taka podstawówka. Wspomnijmy jeszcze fakt, że czarodziejskie dzieci to co robią szybciej? Uczył je ktoś liczyć? Czytać chociaż? Czytać pewnie tak, bo jednak rozumieją podręczniki. Albo to tylko jakieś czary i jeden Merlin wie, jakim cudem przychodzą w wieku 11 lat i dostając gryzący po dupie podręcznik potrafią przetrwać w tej dżungli małych i większych ludzi, którzy biegają z patykami po korytarzach.
Wracając jednak do głównego nurtu całej sprawy. Vakel. Naprawdę powiedział, że to oryginalny strój? Miała ochotę prychnąć. Gdyby mogła pewnie tak, by się stało, ale wiecie... tak się czasami w życiu człowieka wydarzy, że jeden traci miłość swojego życia, a inny język. Z dwojga złego chyba lepsze podłamane serce, ale sprawne ciało. Przynajmniej pomarudzić by można było na los, a tak to co? Siedziała i słuchała tej paplaniny. Nawet jak już chciała zareagować i miała pióro i papierzyska obok to nie wystarczyło. Marny żywot - cóż za trafne określenie, nawet jeśli kierowane do kogoś innego docelowo. Potem zaś już nie miała kontroli nad ręką, kulami i jakimiś przepowiedniami.
Wow. Śmierć. Świetnie.
Poczuła się jeszcze lepiej ze swoimi życiem niż dotychczas. Jakby tylko czekała na dzień, aż wszystkie obawy zostaną uzewnętrznione, a najlepiej... wersja w której ten film już się toczy! Ha! Cudowne Halloween. Odpowiednio upione. Nie za bardzo jednak wiedziała, co w tym temacie zrobić. Nie czuła, żeby miała zamiar zrzucić się z wieży dzisiaj, czy jutro. Czyli może jednak atak? Może lepiej od razu dać się czemuś zaatakować? Tak na wszelki wypadek. Ostatecznie była zażenowana sama sobą. Czemu niby wierzyła w jego przepowiednie? Czyżby aż tak przesadnie mu ufała? To znowuż budowało w niej przerażenie innego rodzaju. Czy ten człowiek w ogóle jest wart takiej wiary?
Nie dość, że niemowa to ślepa. Czy może być gorzej? Nie miała czasu jednak na rozważania. Wreszcie zabrała się do papieru i chciała jakkolwiek zareagować. Nie miała większego wyboru. Skinęła głową gdzieś po drodze tych zdarzeń profesorowi Hucksberry'emu na powitanie i zabrała się wreszcie za rozpisywanie myśli.
Cóż, to oznacza, że jeśli się zabiję to rzeczywiście chociaż miło się ze mną "rozmawiało" - Nie była złośliwa. To całkiem poważne zdanie. Nie licząc przytyku o rozmawianiu. Może dlatego, że żadnej prawdziwej konwersacji w życiu nie odbyła to tak łatwo bylo określać je miłymi. Nie może być złe coś, co nigdy nie zaistniało.
Ech, taki wesoły klimaciki. Nastawienie godne Dementora za którego mogłabym uchodzić w swojej totalnie nudnej pelerynce. Ale starała się! W sensie takim, że chociaż przekazanie emocji na papierze jest trudne to naprawdę miała zamiar próbować. Nie wyłączyła się z romowy, co w sumie mogła zrobić. Totalnie udawać, że nie ma jak odpowiedzieć i tylko trwać przy tym stole czekając na koniec. Podała mu jednak kartkę i zamierzała słuchać dalej. Chociaż mógłby już nie próbować wróżyć. Wystarczająco stresu to w niej zbudowało.
Wracając jednak do głównego nurtu całej sprawy. Vakel. Naprawdę powiedział, że to oryginalny strój? Miała ochotę prychnąć. Gdyby mogła pewnie tak, by się stało, ale wiecie... tak się czasami w życiu człowieka wydarzy, że jeden traci miłość swojego życia, a inny język. Z dwojga złego chyba lepsze podłamane serce, ale sprawne ciało. Przynajmniej pomarudzić by można było na los, a tak to co? Siedziała i słuchała tej paplaniny. Nawet jak już chciała zareagować i miała pióro i papierzyska obok to nie wystarczyło. Marny żywot - cóż za trafne określenie, nawet jeśli kierowane do kogoś innego docelowo. Potem zaś już nie miała kontroli nad ręką, kulami i jakimiś przepowiedniami.
Wow. Śmierć. Świetnie.
Poczuła się jeszcze lepiej ze swoimi życiem niż dotychczas. Jakby tylko czekała na dzień, aż wszystkie obawy zostaną uzewnętrznione, a najlepiej... wersja w której ten film już się toczy! Ha! Cudowne Halloween. Odpowiednio upione. Nie za bardzo jednak wiedziała, co w tym temacie zrobić. Nie czuła, żeby miała zamiar zrzucić się z wieży dzisiaj, czy jutro. Czyli może jednak atak? Może lepiej od razu dać się czemuś zaatakować? Tak na wszelki wypadek. Ostatecznie była zażenowana sama sobą. Czemu niby wierzyła w jego przepowiednie? Czyżby aż tak przesadnie mu ufała? To znowuż budowało w niej przerażenie innego rodzaju. Czy ten człowiek w ogóle jest wart takiej wiary?
Nie dość, że niemowa to ślepa. Czy może być gorzej? Nie miała czasu jednak na rozważania. Wreszcie zabrała się do papieru i chciała jakkolwiek zareagować. Nie miała większego wyboru. Skinęła głową gdzieś po drodze tych zdarzeń profesorowi Hucksberry'emu na powitanie i zabrała się wreszcie za rozpisywanie myśli.
Cóż, to oznacza, że jeśli się zabiję to rzeczywiście chociaż miło się ze mną "rozmawiało" - Nie była złośliwa. To całkiem poważne zdanie. Nie licząc przytyku o rozmawianiu. Może dlatego, że żadnej prawdziwej konwersacji w życiu nie odbyła to tak łatwo bylo określać je miłymi. Nie może być złe coś, co nigdy nie zaistniało.
Ech, taki wesoły klimaciki. Nastawienie godne Dementora za którego mogłabym uchodzić w swojej totalnie nudnej pelerynce. Ale starała się! W sensie takim, że chociaż przekazanie emocji na papierze jest trudne to naprawdę miała zamiar próbować. Nie wyłączyła się z romowy, co w sumie mogła zrobić. Totalnie udawać, że nie ma jak odpowiedzieć i tylko trwać przy tym stole czekając na koniec. Podała mu jednak kartkę i zamierzała słuchać dalej. Chociaż mógłby już nie próbować wróżyć. Wystarczająco stresu to w niej zbudowało.
- James van Dijk
Re: Stół nauczycielski
Pon Wrz 17, 2018 7:15 pm
Zabawy w przebieranki i profesor numerologii nie szły zbytnio w parze. Wyjątkowo często za młodu słyszał, że nie potrafi się bawić, a wszystkie halloweenowo podobne imprezy z lat szkolnych wspominał jak przez mgłę, raczej spędzone nad książką niż w Wielkiej Sali, gdzie bawiła się reszta uczniów. Teraz jednak jako nauczyciel czuł się niemal zobowiązany by na chwilę zawitać na wydarzeniu, chociażby przez wzgląd na grzeczność i co "wypada". Nie chcąc zbytnio wyróżniać się z tłumu wymyślnie poprzebieranych uczniów i reszty kadry nauczycielskiej, postawił na obrzydliwie wręcz nudny i oklepany kostium. A raczej iluzje kostiumu.
Na swoje standardowe ubranie, a mianowicie białą koszulę i szare eleganckie spodnie, narzucił czarną pelerynę z postawionym kołnierzem. Peleryna podszyta była od środka ciemnoczerwonym, połyskliwym materiałem. Przejrzał się w lustrze i łapiąc rąbki osobliwego płaszcza pomachał nim bez przekonania. Przekręcił przy tym głowę, jakby nie mógł dojść do tego, co w ogóle widzi. Z pomocą prostego zaklęcia doprawił sobie sztuczne kły, delikatnym makijażem rozjaśnił cerę do nieco bardziej... no cóż, trupiej, i wiedząc, że na nic więcej go nie stać, ruszył na salę. Klasycznie mugolski obraz wampira był niczym pójście po najniższej linii oporu, ale liczył się gest.
Szedł przez salę w stronę stołu nauczycielskiego, w między czasie witając fantazyjnie przebranych uczniów śmiejących się między sobą głośno oraz innych obecnych na wydarzeniu. W końcu dotarł do celu i przywitał wszystkich skinieniem głowy.
- Oryginalny strój, miejmy nadzieje, że nasz stary dobry woźny zbytnio się nie przerazi widząc tę panią Norris - zerknął znacząco na martwego kota i uśmiechnął się do profesora Bułhakowa, po czym zajął wolne miejsce obok pozostałych nauczycieli.
Na swoje standardowe ubranie, a mianowicie białą koszulę i szare eleganckie spodnie, narzucił czarną pelerynę z postawionym kołnierzem. Peleryna podszyta była od środka ciemnoczerwonym, połyskliwym materiałem. Przejrzał się w lustrze i łapiąc rąbki osobliwego płaszcza pomachał nim bez przekonania. Przekręcił przy tym głowę, jakby nie mógł dojść do tego, co w ogóle widzi. Z pomocą prostego zaklęcia doprawił sobie sztuczne kły, delikatnym makijażem rozjaśnił cerę do nieco bardziej... no cóż, trupiej, i wiedząc, że na nic więcej go nie stać, ruszył na salę. Klasycznie mugolski obraz wampira był niczym pójście po najniższej linii oporu, ale liczył się gest.
Szedł przez salę w stronę stołu nauczycielskiego, w między czasie witając fantazyjnie przebranych uczniów śmiejących się między sobą głośno oraz innych obecnych na wydarzeniu. W końcu dotarł do celu i przywitał wszystkich skinieniem głowy.
- Oryginalny strój, miejmy nadzieje, że nasz stary dobry woźny zbytnio się nie przerazi widząc tę panią Norris - zerknął znacząco na martwego kota i uśmiechnął się do profesora Bułhakowa, po czym zajął wolne miejsce obok pozostałych nauczycieli.
- Vakel B. Bułhakow
Re: Stół nauczycielski
Wto Wrz 18, 2018 12:45 am
Bułhakow skinął głową do Charlesa, pocierając jedną z kul. Gdyby tylko wiedział jak wiele ich łączyło. Trochę mu współczuł, chociaż nie do końca rozumiał cóż takiego stało się w jego życiu, że snuł się po zamku i wyglądał jakby szedł na stracenie. A może nawet nie wyglądał? Może to trzecie oko znów pozwalało mu zobaczyć ból wypływający spod maski nijakości? Nie wiedział. Powoli przestawał rozróżniać co było prawdą, a co jedynie przeczuciem. To przecież nie było ważne. Przeczucia bardzo szybko okazywały się być dokładnie tym samym co prawda, chociaż wybiegały za daleko w przyszłość. O czym on w ogóle myślał? Chronologia. Ach, tak, chronologia. Byli tu i teraz. Panna Grisham miała umrzeć w przyszłości.
Darzył Prudence sympatią i nie miał zamiaru straszyć jej bez powodu. Powiedział gorzką prawdę ujrzaną w swoim odbiciu. Wizje przekazywane mu przez kule zawsze się sprawdzały, były nieuniknione. Wszystko zostało już przecież z góry ustalone. Ich życie zapisano w liczbach i gwiazdach, podążali krętymi ścieżkami losu, który mimowolnie i tak pchał ich do celu, jaki wyznaczył wszechświat.
- Boisz się śmierci?
To było dziwne pytanie. To na pewno nie było pytanie godne tego wieczoru, przyjemnego przyjęcia w gronie uczniów, nawet mimo koszmarno-upiornej otoczki.
- Ja czasami tak. Z drugiej strony to całkiem niezła ucieczka od gry pozorów, a i tak nieunikniona.
Ale nie dla niego. Nie dla Vakela Bułhakowa, który musiał zaistnieć, nawet jeżeli miał zwracać na siebie uwagę ludzi tak bzdurnymi kostiumami jak ten, który miał na sobie. Gwiazda! Musiał błyszczeć jak gwiazda, jak gdyby ten wcześniej wspomniany wszechświat kręcił się wokół niego. To właśnie dawało mu radość i satysfakcję - bycie zauważonym i cenionym.
- Mimo tego wszystko ciągle szepcze mi do ucha... jak wiele mógłbym zdziałać, gdybym był nieśmiertelny. Czy to chodzi ci teraz po głowie? Ach. Zwykle po tym, jak przepowiadam komuś najgorsze, ten automatycznie przestaje wierzyć we wszelkie przepowiednie. Zabawne. Lata pracy w Departamencie Tajemnic utwierdziły mnie w przekonaniu, że wolna wola nie pomaga uciec od przeznaczenia, jakkolwiek tragiczne by nie było.
Unoszące się nad nim widmo ojca i ewentualnego powrotu do rodzinnego domu sprawiło, że Vakel przełknął ślinę. Po co mu było to wszystko?
- Wiesz, ujęłaś słowo rozmowa, jakbyśmy nie rozmawiali - powiedział ujmując jej dłoń. Potarł jej wierzch swoim palcem i nieznacznie uniósł ją do góry. Chciał zwrócić na siebie całą jej uwagę. - A przecież rozmawialiśmy. Ja zawsze... słyszę twój głos, kiedy czytam. Jest przyjemny. Może to tylko wyobrażenie, a może aż. Nie będzie to pierwszy raz kiedy widzę lub słyszę coś, czego nie powinienem. Widziałem rzeczy niegodne umysłu normalnego człowieka.
Godne tylko jego. To tak bardzo karmiło jego ego. Nie odwróciłby się od niej, gdyby nie pojawił się obok jego następca na stanowisku nauczyciela numerologii. Bułhakow od dłuższego czasu próbował nawiązać z nim kontakt, poszukując bratniej duszy. Nigdy nie spotkał kogoś, kto pasjonowałby się cyframi w porównywalnym stopniu. A przecież one kreowały rzeczywistość. Świat był jak kalejdoskop barw i liczb, mieszających się ze sobą i tworzących wszystko co widzieli. Od początku do końca.
- Dobry wieczór - przywitał się z nim. - Jestem zdania, że wybór jakiego dokonałem będzie mniej traumatyczny, niż użycie oryginału.
Darzył Prudence sympatią i nie miał zamiaru straszyć jej bez powodu. Powiedział gorzką prawdę ujrzaną w swoim odbiciu. Wizje przekazywane mu przez kule zawsze się sprawdzały, były nieuniknione. Wszystko zostało już przecież z góry ustalone. Ich życie zapisano w liczbach i gwiazdach, podążali krętymi ścieżkami losu, który mimowolnie i tak pchał ich do celu, jaki wyznaczył wszechświat.
- Boisz się śmierci?
To było dziwne pytanie. To na pewno nie było pytanie godne tego wieczoru, przyjemnego przyjęcia w gronie uczniów, nawet mimo koszmarno-upiornej otoczki.
- Ja czasami tak. Z drugiej strony to całkiem niezła ucieczka od gry pozorów, a i tak nieunikniona.
Ale nie dla niego. Nie dla Vakela Bułhakowa, który musiał zaistnieć, nawet jeżeli miał zwracać na siebie uwagę ludzi tak bzdurnymi kostiumami jak ten, który miał na sobie. Gwiazda! Musiał błyszczeć jak gwiazda, jak gdyby ten wcześniej wspomniany wszechświat kręcił się wokół niego. To właśnie dawało mu radość i satysfakcję - bycie zauważonym i cenionym.
- Mimo tego wszystko ciągle szepcze mi do ucha... jak wiele mógłbym zdziałać, gdybym był nieśmiertelny. Czy to chodzi ci teraz po głowie? Ach. Zwykle po tym, jak przepowiadam komuś najgorsze, ten automatycznie przestaje wierzyć we wszelkie przepowiednie. Zabawne. Lata pracy w Departamencie Tajemnic utwierdziły mnie w przekonaniu, że wolna wola nie pomaga uciec od przeznaczenia, jakkolwiek tragiczne by nie było.
Unoszące się nad nim widmo ojca i ewentualnego powrotu do rodzinnego domu sprawiło, że Vakel przełknął ślinę. Po co mu było to wszystko?
- Wiesz, ujęłaś słowo rozmowa, jakbyśmy nie rozmawiali - powiedział ujmując jej dłoń. Potarł jej wierzch swoim palcem i nieznacznie uniósł ją do góry. Chciał zwrócić na siebie całą jej uwagę. - A przecież rozmawialiśmy. Ja zawsze... słyszę twój głos, kiedy czytam. Jest przyjemny. Może to tylko wyobrażenie, a może aż. Nie będzie to pierwszy raz kiedy widzę lub słyszę coś, czego nie powinienem. Widziałem rzeczy niegodne umysłu normalnego człowieka.
Godne tylko jego. To tak bardzo karmiło jego ego. Nie odwróciłby się od niej, gdyby nie pojawił się obok jego następca na stanowisku nauczyciela numerologii. Bułhakow od dłuższego czasu próbował nawiązać z nim kontakt, poszukując bratniej duszy. Nigdy nie spotkał kogoś, kto pasjonowałby się cyframi w porównywalnym stopniu. A przecież one kreowały rzeczywistość. Świat był jak kalejdoskop barw i liczb, mieszających się ze sobą i tworzących wszystko co widzieli. Od początku do końca.
- Dobry wieczór - przywitał się z nim. - Jestem zdania, że wybór jakiego dokonałem będzie mniej traumatyczny, niż użycie oryginału.
- Sharon Gallagher
Re: Stół nauczycielski
Wto Paź 09, 2018 10:19 pm
Podejście do stołu nauczycielskiego w stroju narzeczonej Frankensteina było zwykłym impulsem. Impulsem, któremu Szampon Wspaniały, jak się okazało, nie mogła się oprzeć. Wylądowała więc przed szanownym gronem pedagogicznym, wpadając przy okazji na jakieś młodsze dzieciaki i ze zdumieniem ujrzała... woźnego. No ale przecież woźny dopiero co stał przy drzwiach w stroju żołnierzyka, więc jak to tak?! Nic, tylko dostać zawrotów głowy! Wytrzeszczyła oczy na te kule i potarła swoje ramiona.
- Eee...yyy - wymamrotała, nie wiedząc co do końca chciała powiedzieć. - Dzień dobr-y-y panie Filch? Paa-a-an wró-óży...?
Potem wielkie oczy Sharon spoczęły na rozgniecionych karaluchach i gałkach ocznych. Nie wiedziała, co się tutaj działo, ale przecież teraz nie odejdzie od tak. Przywitała się jeszcze z resztą nauczycieli, czując jak robi się czerwona na twarzy.
- Eee...yyy - wymamrotała, nie wiedząc co do końca chciała powiedzieć. - Dzień dobr-y-y panie Filch? Paa-a-an wró-óży...?
Potem wielkie oczy Sharon spoczęły na rozgniecionych karaluchach i gałkach ocznych. Nie wiedziała, co się tutaj działo, ale przecież teraz nie odejdzie od tak. Przywitała się jeszcze z resztą nauczycieli, czując jak robi się czerwona na twarzy.
- Daphne Denton
Re: Stół nauczycielski
Nie Paź 14, 2018 2:44 pm
Denton, Ty głupia cipo. Tak zakończyła swój wewnętrzny monolog w dormitorium, w którym przesiedziała większość dzisiejszego wieczora. Wcześniej, przez ponad godzinę przepychała się z auto-nienawiścią i odrazą do świata, by ostatecznie wyściubić szczurzy nos z bezpiecznego lochu ślizgonów i udać się do Wielkiej Sali. Dlaczego Daphne tak bardzo nie chciała iść na bal? To proste. Wciąż nie miała przebrania, byłą w końcu nędzną biedaczką, a fakt faktem z papieru sobie kostiumu nie zamierzała robić, bo przecież nie będzie się poniżać prezencją tylko na pół gwizdka. Ubrana więc jak zwykle skromnie (ważne, że czysto) wślizgnęła się do sali po to tylko, żeby się chociażby nażreć, bo od użalania się nad swoim losem człowiek robi się zadziwiająco głodny.
Zadarłszy nosa pod sam sufit, a może nawet do góry, przemaszerowała przez tańcujących uczniów patrząc na nich z pogardą "dlaczego ktoś by chciał tu tańczyć" w środku umierając troszeczkę, że sama by potańczyła, ale kto by chciał z nią, kto by w ogóle z nią cokolwiek wspólnego chciał. Kierując się w stronę bufetu nie mogła przeoczyć Sharon. Sharon, Sharon, Sharon. Okropny uśmiech jadowitej ropuchy rozciągnął jej usta, kiedy mrużąc oczy przyglądała się jak dziewczyna pokracznie wpada na nauczycielski stół.
- Narzeczona Frankensteina? - dobrze znany Gallagher wyniosły ale obleśnie śliski ton głosu przeciął powietrze jak strzała- Powinnaś przebrać się za dynię, musiałabyś włożyć w to znacznie mniej wysiłku. - wyszczerzyła zęby, brakowało jej tylko rozwidlonego języka, który zatrzepotałby z radością wypadając jej z gęby. Skrzyżowała ramiona na piersi, wyciągając w górę swoją chudą szyjke kurczaka, jakby chciała podkreślić jeszcze bardziej jaką czuje nad puchonką wyższość- Nie jesteś przy stole z jedzeniem? Nie zemdlej nam tutaj z głodu, szkoda by było popękanej terakoty.
Zadarłszy nosa pod sam sufit, a może nawet do góry, przemaszerowała przez tańcujących uczniów patrząc na nich z pogardą "dlaczego ktoś by chciał tu tańczyć" w środku umierając troszeczkę, że sama by potańczyła, ale kto by chciał z nią, kto by w ogóle z nią cokolwiek wspólnego chciał. Kierując się w stronę bufetu nie mogła przeoczyć Sharon. Sharon, Sharon, Sharon. Okropny uśmiech jadowitej ropuchy rozciągnął jej usta, kiedy mrużąc oczy przyglądała się jak dziewczyna pokracznie wpada na nauczycielski stół.
- Narzeczona Frankensteina? - dobrze znany Gallagher wyniosły ale obleśnie śliski ton głosu przeciął powietrze jak strzała- Powinnaś przebrać się za dynię, musiałabyś włożyć w to znacznie mniej wysiłku. - wyszczerzyła zęby, brakowało jej tylko rozwidlonego języka, który zatrzepotałby z radością wypadając jej z gęby. Skrzyżowała ramiona na piersi, wyciągając w górę swoją chudą szyjke kurczaka, jakby chciała podkreślić jeszcze bardziej jaką czuje nad puchonką wyższość- Nie jesteś przy stole z jedzeniem? Nie zemdlej nam tutaj z głodu, szkoda by było popękanej terakoty.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|