- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 7:49 pm
Zmarkotniał, a może tylko tak się dziewczynie wydawało? Była spokojniejsza, opanowana i w lepszym stanie, więc nie miał powodów do dąsania się, jednak coś w słowach Natalie musiało go poruszyć, bo oparł się o ramę z zamyśloną miną i wymamrotał z niezadowoleniem.
- Ty to potrafisz być naprawdę nudna... - oświadczył ni stąd ni zowąd. Zaczął skubać złote zdobienia, jakby sprawdzał ich wytrzymałość na maltretowanie. Po chwili milczenia znowu podjął temat. - Wy, ludzie, potraficie marnować całe życie na poznawanie siebie czy sobie podobnych. Moglibyście raz w życiu zainteresować się czymś odmiennym. Czymś co nie ma "różdżki, patronusa i bogina". - zaintonował na koniec, naśladując jej minimalnie przemądrzały momentami ton. Owszem, sam był zaintrygowany ludzką rasą, lecz w głównej mierze właśnie przez to, jak bardzo się od niego różnili. Co taką Natalie różniło od innych? Równie wiele co łączyło. Była w stanie przewidzieć zachowania rówieśników, bo sama była taka jak oni. Nie ciekawszym byłoby obcowanie z czymś wykraczającym poza normy? Nie patrzeć w co zamienia się bogin, tylko dlaczego to robi i czy potrafiłby przestać? Czy ktokolwiek w ogóle gadał ze swoim koszmarem? On potrafił mówić, ale nikogo nie obchodził. Zresztą, nie tylko on.
- Ty to potrafisz być naprawdę nudna... - oświadczył ni stąd ni zowąd. Zaczął skubać złote zdobienia, jakby sprawdzał ich wytrzymałość na maltretowanie. Po chwili milczenia znowu podjął temat. - Wy, ludzie, potraficie marnować całe życie na poznawanie siebie czy sobie podobnych. Moglibyście raz w życiu zainteresować się czymś odmiennym. Czymś co nie ma "różdżki, patronusa i bogina". - zaintonował na koniec, naśladując jej minimalnie przemądrzały momentami ton. Owszem, sam był zaintrygowany ludzką rasą, lecz w głównej mierze właśnie przez to, jak bardzo się od niego różnili. Co taką Natalie różniło od innych? Równie wiele co łączyło. Była w stanie przewidzieć zachowania rówieśników, bo sama była taka jak oni. Nie ciekawszym byłoby obcowanie z czymś wykraczającym poza normy? Nie patrzeć w co zamienia się bogin, tylko dlaczego to robi i czy potrafiłby przestać? Czy ktokolwiek w ogóle gadał ze swoim koszmarem? On potrafił mówić, ale nikogo nie obchodził. Zresztą, nie tylko on.
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 8:12 pm
Mimowolnie uniosła jeden z kącików ust, gdy krótko skwitował jej pełne zadumy słowa. Tak, nikt tak dobrze nie radził sobie z rozwianiem aury zamyślenia jak Irytek, kończący dłuższe wywody stwierdzeniem, że dana osoba przynudza.
- Interesujemy się innymi stworzeniami i zjawiskami. Badanie ich nie ma jednak sensu, dopóki nie poznamy samych siebie. Nie mając zarysowanego obrazu człowieka, ciężko mi do czegoś przyrównać inną istotę. Mogę się wtedy jedynie jej przyglądać i zapamiętywać jej zachowanie. Nie pozwala mi to jednak na jej zrozumienie. Poza tym, to też swego rodzaju ćwiczenie, rozgrzewka przez poznawaniem reszty świata - zaczęła tłumaczyć z dziwnym rozmarzeniem w oczach.
Natalie czuła się czasem strasznie samotna przez swoje podejście. Większość ludzi szła po prostu przez życie, mało się nad nim zastanawiając. Biegali w te i wewte, przyjmując świat takim, jakim jest. Ona tak nie potrafiła. Niby akceptowała go, bo nie mogła go ot tak zmienić, ale czasem po prostu musiała przystanąć i się nad nim zastanowić. Nad sensem i działaniem niektórych jego części. Czasem było to łatwe. Zwłaszcza w nauce. Fizyka, matematyka, chemia. Nauki ścisłe były łatwe i uporządkowane. Ludzie, psychologia i emocje, to już była wyższa szkoła jazdy. Wymagały znacznie więcej pracy. Najgorzej jednak było z magią, która momentami wydawała jej się być istnym chaosem. Wszystkie te magiczne przedmioty i zjawiska, które na pierwszy rzut oka nie miały sensu. To było wyzwanie. Potrzebowała dużo czasu i siły, by się w to zagłębić, ale się nie poddawała.
- Poza tym, ludzie może i skupiają się na poznaniu samych siebie, ale dzięki temu zaczynają się rozumieć. - Nie mogła sobie odmówić drobnej uszczypliwości dotyczącej jego prób pojęcia gatunku ludzkiego.
- Spędzają nad tym całe życie, bo zwyczajnie im go brakuje. Ewentualnie zwyczajnie je marnują. Ja nie zamierzam. Dlatego własnie siedzę tu teraz, próbując ogarnąć chaos w swojej głowie, by ja najszybciej móc zająć się dumaniem nad innymi rzeczami. - Uśmiechnęła się do niego wesoło, co dopełniło efektu stworzonego przez nieco żartobliwy ton.
Znów mimo wesołego podejścia, mówiła prawdę. Chciała jak najszybciej poradzić sobie z sama sobą, by móc iść dalej i zająć się całą resztą tego wielkiego świata. Może i nie zamierzała podróżować po dzikich krainach, ale było kilka zjawisk, które chciała zbadać.
Wiedziała, że problemów osobistych tak łatwo nie zamknie w skrzyni na dnie swojego umysłu, ale chciała je chociaż ogarnąć i zrozumieć, bo najgorszym przeciwnikiem jest przecież ten, o którym nic nie wiemy. A skoro ten był w jej umyśle, to naprawdę wypadało mu się lepiej przyjrzeć, zanim pojawią się jego fizyczni konkurenci.
- Interesujemy się innymi stworzeniami i zjawiskami. Badanie ich nie ma jednak sensu, dopóki nie poznamy samych siebie. Nie mając zarysowanego obrazu człowieka, ciężko mi do czegoś przyrównać inną istotę. Mogę się wtedy jedynie jej przyglądać i zapamiętywać jej zachowanie. Nie pozwala mi to jednak na jej zrozumienie. Poza tym, to też swego rodzaju ćwiczenie, rozgrzewka przez poznawaniem reszty świata - zaczęła tłumaczyć z dziwnym rozmarzeniem w oczach.
Natalie czuła się czasem strasznie samotna przez swoje podejście. Większość ludzi szła po prostu przez życie, mało się nad nim zastanawiając. Biegali w te i wewte, przyjmując świat takim, jakim jest. Ona tak nie potrafiła. Niby akceptowała go, bo nie mogła go ot tak zmienić, ale czasem po prostu musiała przystanąć i się nad nim zastanowić. Nad sensem i działaniem niektórych jego części. Czasem było to łatwe. Zwłaszcza w nauce. Fizyka, matematyka, chemia. Nauki ścisłe były łatwe i uporządkowane. Ludzie, psychologia i emocje, to już była wyższa szkoła jazdy. Wymagały znacznie więcej pracy. Najgorzej jednak było z magią, która momentami wydawała jej się być istnym chaosem. Wszystkie te magiczne przedmioty i zjawiska, które na pierwszy rzut oka nie miały sensu. To było wyzwanie. Potrzebowała dużo czasu i siły, by się w to zagłębić, ale się nie poddawała.
- Poza tym, ludzie może i skupiają się na poznaniu samych siebie, ale dzięki temu zaczynają się rozumieć. - Nie mogła sobie odmówić drobnej uszczypliwości dotyczącej jego prób pojęcia gatunku ludzkiego.
- Spędzają nad tym całe życie, bo zwyczajnie im go brakuje. Ewentualnie zwyczajnie je marnują. Ja nie zamierzam. Dlatego własnie siedzę tu teraz, próbując ogarnąć chaos w swojej głowie, by ja najszybciej móc zająć się dumaniem nad innymi rzeczami. - Uśmiechnęła się do niego wesoło, co dopełniło efektu stworzonego przez nieco żartobliwy ton.
Znów mimo wesołego podejścia, mówiła prawdę. Chciała jak najszybciej poradzić sobie z sama sobą, by móc iść dalej i zająć się całą resztą tego wielkiego świata. Może i nie zamierzała podróżować po dzikich krainach, ale było kilka zjawisk, które chciała zbadać.
Wiedziała, że problemów osobistych tak łatwo nie zamknie w skrzyni na dnie swojego umysłu, ale chciała je chociaż ogarnąć i zrozumieć, bo najgorszym przeciwnikiem jest przecież ten, o którym nic nie wiemy. A skoro ten był w jej umyśle, to naprawdę wypadało mu się lepiej przyjrzeć, zanim pojawią się jego fizyczni konkurenci.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 8:30 pm
Słuchał jej, serio. Jak trajkotała o swoim dziwnym podejściu do życia, o jakimś poznawaniu siebie przed innymi i innych pierdołach, które nastolatka uznawała aktualnie za ważne do przekazania. To, że w połowie przymknął oczy, a potem zaczął chrapać nie było nawet najmniejszą aluzją co do tego jak bardzo go to obchodziło i jak uważnie pochłaniał jej wywód. Wreszcie ucichła, a on leniwie otworzył jedno oko, niczym kot, który przyzwyczajony do uciążliwego hałasu sprawdzał czy przypadkiem jego źródło wreszcie dało sobie siana.
- Jak wy to mówicie teraz...? - mruknął wyraźnie znużony. - Ach, już wiem. PIERDOLENIE. - zaśmiał się, zachwycony użyciem niegrzecznego słowa, niczym dziecko, które nawet nie zna jeszcze definicji przekleństw jakie zasłyszało od innych. Irytek nie klął zbyt często, co może i dziwne, ale w tej chwili nie znalazłby lepszego słowa. Poznawanie siebie, tak? I dopiero wtedy wszystko inne? Cóż, mógł jej wierzyć na słowo, ale po setkach lat obserwowania czarodziejów, zarazem niezdolny do choćby ujrzenia na własne oczy przedstawiciela własnego gatunku, dawno już doszedł do wniosku, iż wcale nie trzeba o sobie wiedzieć za wiele by w większym stopniu zrozumieć inne stworzenia. Oczywiście, gdyby miał szansę, z ogromną chęcią przyjrzałby się innemu poltergeistowi, jednak taka już była ich natura, iż byty takie nie opuszczały miejsca w którym powstały. Duchy potrafiły jeszcze migrować, choć zawsze prędzej czy później wracały do miejsca swego zgonu. Dementorzy wybierali miejsca najbardziej pożywne i nigdzie nie zapuszczali korzeni. A poltergeisty jak na złość światu na wieki przywiązywały się do jednej budowli i nie było szansy postawić takich dwóch obok siebie by sprawdzić co z tego wyniknie. Nawet nie zdarzały się przypadki sąsiadów tej rasy, bo zawsze zagarniały dla siebie całą okolicę przyciągając do swej nory coraz to nowsze ofiary. To co mówiła i w co wierzyła ślizgonka miało sens i znalazłoby zapewne uznanie wśród ludzi, lecz dla Irytka było za przeproszeniem z dupy wyciągnięte.
- Jak wy to mówicie teraz...? - mruknął wyraźnie znużony. - Ach, już wiem. PIERDOLENIE. - zaśmiał się, zachwycony użyciem niegrzecznego słowa, niczym dziecko, które nawet nie zna jeszcze definicji przekleństw jakie zasłyszało od innych. Irytek nie klął zbyt często, co może i dziwne, ale w tej chwili nie znalazłby lepszego słowa. Poznawanie siebie, tak? I dopiero wtedy wszystko inne? Cóż, mógł jej wierzyć na słowo, ale po setkach lat obserwowania czarodziejów, zarazem niezdolny do choćby ujrzenia na własne oczy przedstawiciela własnego gatunku, dawno już doszedł do wniosku, iż wcale nie trzeba o sobie wiedzieć za wiele by w większym stopniu zrozumieć inne stworzenia. Oczywiście, gdyby miał szansę, z ogromną chęcią przyjrzałby się innemu poltergeistowi, jednak taka już była ich natura, iż byty takie nie opuszczały miejsca w którym powstały. Duchy potrafiły jeszcze migrować, choć zawsze prędzej czy później wracały do miejsca swego zgonu. Dementorzy wybierali miejsca najbardziej pożywne i nigdzie nie zapuszczali korzeni. A poltergeisty jak na złość światu na wieki przywiązywały się do jednej budowli i nie było szansy postawić takich dwóch obok siebie by sprawdzić co z tego wyniknie. Nawet nie zdarzały się przypadki sąsiadów tej rasy, bo zawsze zagarniały dla siebie całą okolicę przyciągając do swej nory coraz to nowsze ofiary. To co mówiła i w co wierzyła ślizgonka miało sens i znalazłoby zapewne uznanie wśród ludzi, lecz dla Irytka było za przeproszeniem z dupy wyciągnięte.
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 9:05 pm
Słysząc jego odpowiedź, jedynie przewróciła oczami.
No tak. Próba wbicia mu do głowy czegoś mało przyziemnego.
Zaśmiała się, kręcąc głową.
Ale to słownictwo? Mam nadzieję, że nie wejdzie mu to w nawyk. Nie cierpię tych czasów za odejście od manier i bluzganie na prawo i lewo. W dodatku w taki sposób.
Westchnęła.
- To mój punkt widzenia. Możesz mieć własny, nie zaprzeczam. Niemniej jednak, kiedy potrzebujesz rady, to moje dumanie nad ludźmi jednak się do czegoś przydaje - zauważyła.
Gdyby miała nieco słabszą psychikę, to zapewne bardziej brałaby do siebie jego niezbyt grzeczne w pewnych momentach komentarze. Ona jednak była pewna swojej wartości i nie uważała ich za coś, czym warto się przejmować. Z pewnością nie zamierzała się załamać tylko dlatego, że jakiś żartowniś się z nią nie zgadzał, co wyrażał w dość ordynarny sposób.
Podniosła się w końcu z podłogi i otrzepała z kurzu.
Nie ma z nim co dyskutować. Wie swoje i szybko się tego nie wyprze.
Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym podeszła do poltergeista i wyciągnęła rękę by go poczochrać.
Był materialny i pozwolił jej na to? Po prostu zanurzyła palce w jego rudych włosach i nieco je zmierzwiła.
Był niematerialny i nadal tam stał? Wykonała ten sam gest w powietrzu, jak gdyby nigdy nic. Liczył się sam gest, nie dotyk.
Zniknął? Zaśmiała się cicho i opuściła rękę.
Takie były trzy najbardziej prawdopodobne scenariusze, które miała w głowie, zbliżając się do lustra. Przy innym musiała po prostu improwizować.
- Niezbyt chętnie przyznajesz innym rację, co? - zapytała retorycznie.
No tak. Próba wbicia mu do głowy czegoś mało przyziemnego.
Zaśmiała się, kręcąc głową.
Ale to słownictwo? Mam nadzieję, że nie wejdzie mu to w nawyk. Nie cierpię tych czasów za odejście od manier i bluzganie na prawo i lewo. W dodatku w taki sposób.
Westchnęła.
- To mój punkt widzenia. Możesz mieć własny, nie zaprzeczam. Niemniej jednak, kiedy potrzebujesz rady, to moje dumanie nad ludźmi jednak się do czegoś przydaje - zauważyła.
Gdyby miała nieco słabszą psychikę, to zapewne bardziej brałaby do siebie jego niezbyt grzeczne w pewnych momentach komentarze. Ona jednak była pewna swojej wartości i nie uważała ich za coś, czym warto się przejmować. Z pewnością nie zamierzała się załamać tylko dlatego, że jakiś żartowniś się z nią nie zgadzał, co wyrażał w dość ordynarny sposób.
Podniosła się w końcu z podłogi i otrzepała z kurzu.
Nie ma z nim co dyskutować. Wie swoje i szybko się tego nie wyprze.
Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym podeszła do poltergeista i wyciągnęła rękę by go poczochrać.
Był materialny i pozwolił jej na to? Po prostu zanurzyła palce w jego rudych włosach i nieco je zmierzwiła.
Był niematerialny i nadal tam stał? Wykonała ten sam gest w powietrzu, jak gdyby nigdy nic. Liczył się sam gest, nie dotyk.
Zniknął? Zaśmiała się cicho i opuściła rękę.
Takie były trzy najbardziej prawdopodobne scenariusze, które miała w głowie, zbliżając się do lustra. Przy innym musiała po prostu improwizować.
- Niezbyt chętnie przyznajesz innym rację, co? - zapytała retorycznie.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 9:20 pm
Och, jaka szkoda, że Natalie nie wypowiedziała swych myśli na głos, bo akurat z tym jednym Irytek by się z nią nie wykłócał! On również wolał dobre wychowanie i dawne maniery, dlatego też nie nadużywał kolokwializmów czy przekleństw. Od wszystkiego znajdywał odstępstwa, tak jak przed chwilą, lecz poza wyjątkami miał zaskakująco podobne zdanie na ten temat co ślizgonka.
- Tak, tak, skoro tak mówisz. - no przecież nie pochwali jej, bo jeszcze by jej woda sodowa do łba uderzyła. Odwdzięczył się jej i byli kwita, przynajmniej jak na razie. To czy będzie się do niej zwracał z dalszymi problemami było ściśle powiązane z Sullivan, ale nawet przy niej nie zapowiadało się na więcej dram przed końcem roku, ostatniego jaki Darkówna tu spędza. Machnął ręką, bo co innego miałby zrobić? I pewnie dalej udawałby greka, gdyby dziewczę nie podeszło do niego nagle i bez słowa wyciągnęło łapska.
- E-ej! - jęknął i cofnął się, zupełnie tracąc rezon. - Ten, przestrzeń personalna! CO TY... - ręka ledwo musnęła rude włosy, gdy ich właściciel odskoczył jak oparzony i z nietęgą miną wpatrywał się w tę samą nastolatkę, która chciała go bić za naruszanie jej granic. Ludzie to jednak hipokryci... - ...co? - a teraz o jakieś racje pytała, no niech on skona! Nie dało się nadążyć za żywymi, a to jego nazywano swego czasu ucieleśnieniem chaosu... Zmrużył ślepia i zniknął, aby po chwili siedzieć na szczycie ramy, na tyle wysokiej by żadne niepożądane ludzkie dłonie nie dosięgnęły jego głowy, a co najwyżej butów. Wbił w nią niepewne, acz przeszywające spojrzenie. - Przyznaję rację tym, którzy ją mają. - oznajmił wreszcie, przekrzywiając głowę jak zdezorientowany szczeniak. - Ale co to ma do... tego przed chwilą? Chcesz by Meggs była zazdrosna? - na Merlina, tego mu brakowało. Jej kolejnych fochów! Już wolał być grzeczny, niż jej podpaść. To się zwyczajnie nie kalkulowało!
- Tak, tak, skoro tak mówisz. - no przecież nie pochwali jej, bo jeszcze by jej woda sodowa do łba uderzyła. Odwdzięczył się jej i byli kwita, przynajmniej jak na razie. To czy będzie się do niej zwracał z dalszymi problemami było ściśle powiązane z Sullivan, ale nawet przy niej nie zapowiadało się na więcej dram przed końcem roku, ostatniego jaki Darkówna tu spędza. Machnął ręką, bo co innego miałby zrobić? I pewnie dalej udawałby greka, gdyby dziewczę nie podeszło do niego nagle i bez słowa wyciągnęło łapska.
- E-ej! - jęknął i cofnął się, zupełnie tracąc rezon. - Ten, przestrzeń personalna! CO TY... - ręka ledwo musnęła rude włosy, gdy ich właściciel odskoczył jak oparzony i z nietęgą miną wpatrywał się w tę samą nastolatkę, która chciała go bić za naruszanie jej granic. Ludzie to jednak hipokryci... - ...co? - a teraz o jakieś racje pytała, no niech on skona! Nie dało się nadążyć za żywymi, a to jego nazywano swego czasu ucieleśnieniem chaosu... Zmrużył ślepia i zniknął, aby po chwili siedzieć na szczycie ramy, na tyle wysokiej by żadne niepożądane ludzkie dłonie nie dosięgnęły jego głowy, a co najwyżej butów. Wbił w nią niepewne, acz przeszywające spojrzenie. - Przyznaję rację tym, którzy ją mają. - oznajmił wreszcie, przekrzywiając głowę jak zdezorientowany szczeniak. - Ale co to ma do... tego przed chwilą? Chcesz by Meggs była zazdrosna? - na Merlina, tego mu brakowało. Jej kolejnych fochów! Już wolał być grzeczny, niż jej podpaść. To się zwyczajnie nie kalkulowało!
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 9:49 pm
Widząc jego nagłą reakcję, która zakrawała wręcz nieco o panikę, nie była w stanie powstrzymać melodyjnego śmiechu. Wpatrywała się w niego przez moment zanim zniknął. Później rozejrzała się i natychmiast zlokalizowała poltergeista na szczycie lustra.
Sprawić, by Irytek przed tobą uciekał. To jest dokonanie. Hih.
Zakryła usta dłonią, by się uspokoić. Później znów podniosła na niego głowę. Wykonała wolny gest prawą ręką, a włosy na głowie Irytka przesunęły się, jakby ich dotknęła. Drobna, niewinna sztuczka, która nie wymagała od niej niebotycznego skupienia. Zwłaszcza, gdy chłopak był materialny, co przed chwilą odczuła.
Wyszczerzyła się do niego, ukazując swoje białe ząbki i skrzyżowała ręce na piersi na znak, ze nie będzie się już z nimi do niego pchała. Pokręciła głową.
- Nie chcę, by Sulivan była zazdrosna. To był zupełnie inny gest. Na nich też się nie znasz? - Przekrzywiła głowę, przyglądając mu się. - W tym geście nie ma romantyzmu. Pasuje on raczej do przyjaciół z poczuciem humoru. To coś podobnego do droczenia się - wyjaśniła. Żarty żartami, ale na wytłumaczenie też powinien się znaleźć czas.
Zaśmiała się raz jeszcze i podniosła ręce w geście poddania.
- Ale dobrze już dobrze. Więcej nie będę Cię dotykać bez pytania - obiecała. - Chyba, że znów będę próbowała Cię uderzyć, bo mi podpadniesz - dodała szczerze po chwili, obdarzając go przy tym kolejnym chytrym uśmieszkiem. Wolała go o tym na wszelki wypadek ostrzec, by nie dziwił się znowu, dlaczego łamie obietnicę.
Sprawić, by Irytek przed tobą uciekał. To jest dokonanie. Hih.
Zakryła usta dłonią, by się uspokoić. Później znów podniosła na niego głowę. Wykonała wolny gest prawą ręką, a włosy na głowie Irytka przesunęły się, jakby ich dotknęła. Drobna, niewinna sztuczka, która nie wymagała od niej niebotycznego skupienia. Zwłaszcza, gdy chłopak był materialny, co przed chwilą odczuła.
Wyszczerzyła się do niego, ukazując swoje białe ząbki i skrzyżowała ręce na piersi na znak, ze nie będzie się już z nimi do niego pchała. Pokręciła głową.
- Nie chcę, by Sulivan była zazdrosna. To był zupełnie inny gest. Na nich też się nie znasz? - Przekrzywiła głowę, przyglądając mu się. - W tym geście nie ma romantyzmu. Pasuje on raczej do przyjaciół z poczuciem humoru. To coś podobnego do droczenia się - wyjaśniła. Żarty żartami, ale na wytłumaczenie też powinien się znaleźć czas.
Zaśmiała się raz jeszcze i podniosła ręce w geście poddania.
- Ale dobrze już dobrze. Więcej nie będę Cię dotykać bez pytania - obiecała. - Chyba, że znów będę próbowała Cię uderzyć, bo mi podpadniesz - dodała szczerze po chwili, obdarzając go przy tym kolejnym chytrym uśmieszkiem. Wolała go o tym na wszelki wypadek ostrzec, by nie dziwił się znowu, dlaczego łamie obietnicę.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 10:09 pm
Jak on uwielbiał ludzki śmiech! Nie potrafił się wtedy złościć, te radosne dźwięki łagodziły jego nawet największego focha. O że on był powodem takie reakcji? Nie krzywdziło go to w żaden sposób, nie w tej luźnej chwili, gdy zupełnie odeszła mu cała wcześniejsza powaga.
- Znam się, znam. - przewrócił oczami. Aż tak tępy to nie był, sam pozwalał sobie na niszczenie czyjejś starannie ułożonej fryzury w przyjacielskim geście. W tym co przed chwilą miało miejsce przeszkadzało mu coś innego do czego nigdy nie miał okazji nawyknąć. - No przecież wiem. - wystawił język, nie mając jednak zamiaru tłumaczyć się z reakcji i pytań, które przeczyły jego słowom. A przynajmniej do czasu aż ślizgonka nie wspomniała o biciu.
- Nie, lepiej tego nie próbuj. - mruknął wyszczerzając zębiska, w tej chwili przypominające kły rekina. Ot, taka mała sztuczka dla dodania wagi temu co zamierzał oświadczyć. - Następnym razem ci oddam, a tego byś raczej nie chciała. - kolejny niepokojący błysk w krwistych ślepiach... i już uśmiechał się normalnie, jakby przed chwilą prezentowana paszcza i groźby nie miały miejsca. Iryś nie słynął z krzywdzenia ludzi, chyba, że było to niegroźną konsekwencją żartu jak siniak po upadku, czy wysypka przez swędzący proszek. W innym razie nie kontynuowano by tutaj zajęć, bo który rodzic chciałby narażać dziecko na kalectwo czy śmierć podczas spaceru na lekcje czy niewinnego korzystania z toalety? Na szczęście poltergeist Hogwartu był ewenementem na skalę światową ze swoim przyjaznym nastawieniem i większość czarodziejów nawet nie brała go na poważnie. Tylko czasem, gdy patrzył w ten pozbawiony empatii sposób... Wtedy człowiek mógł się zastanowić jakim cudem tak niebezpieczne stworzenie robiło tak mało złego i czy był to świadomy wybór, decyzja, którą w każdej chwili może zmienić?
- Zabiłaś kiedyś kogoś? - zapytał zupełnie od czapy. Jak młodszy braciszek, który obejrzał serial kryminalny i chciał poznać mroczne sekrety starszego rodzeństwa.
- Znam się, znam. - przewrócił oczami. Aż tak tępy to nie był, sam pozwalał sobie na niszczenie czyjejś starannie ułożonej fryzury w przyjacielskim geście. W tym co przed chwilą miało miejsce przeszkadzało mu coś innego do czego nigdy nie miał okazji nawyknąć. - No przecież wiem. - wystawił język, nie mając jednak zamiaru tłumaczyć się z reakcji i pytań, które przeczyły jego słowom. A przynajmniej do czasu aż ślizgonka nie wspomniała o biciu.
- Nie, lepiej tego nie próbuj. - mruknął wyszczerzając zębiska, w tej chwili przypominające kły rekina. Ot, taka mała sztuczka dla dodania wagi temu co zamierzał oświadczyć. - Następnym razem ci oddam, a tego byś raczej nie chciała. - kolejny niepokojący błysk w krwistych ślepiach... i już uśmiechał się normalnie, jakby przed chwilą prezentowana paszcza i groźby nie miały miejsca. Iryś nie słynął z krzywdzenia ludzi, chyba, że było to niegroźną konsekwencją żartu jak siniak po upadku, czy wysypka przez swędzący proszek. W innym razie nie kontynuowano by tutaj zajęć, bo który rodzic chciałby narażać dziecko na kalectwo czy śmierć podczas spaceru na lekcje czy niewinnego korzystania z toalety? Na szczęście poltergeist Hogwartu był ewenementem na skalę światową ze swoim przyjaznym nastawieniem i większość czarodziejów nawet nie brała go na poważnie. Tylko czasem, gdy patrzył w ten pozbawiony empatii sposób... Wtedy człowiek mógł się zastanowić jakim cudem tak niebezpieczne stworzenie robiło tak mało złego i czy był to świadomy wybór, decyzja, którą w każdej chwili może zmienić?
- Zabiłaś kiedyś kogoś? - zapytał zupełnie od czapy. Jak młodszy braciszek, który obejrzał serial kryminalny i chciał poznać mroczne sekrety starszego rodzeństwa.
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 10:37 pm
Uśmiechnęła się widząc, że towarzysz znów wraca do swojego normalnego trybu i niespecjalnie przejął się tą sytuacją, która, no cóż, była przecież tylko żartem, na których kto inny miał się znać, jeśli nie on.
Czy jego groźba ją zaniepokoiła? Gdyby dziewczyna powiedziała, że zupełnie się go nie boi, albo okłamywałaby samą siebie, albo byłaby po prostu głupia. Mimo jego przyjaznej i wesołej natury, Irytka należało się obawiać. Był niebezpieczny i nieprzewidywalny. Gdyby chciał, tu, tej sali mógłby ją zabić.
Owszem, Natalie była zdolną czarownicą i znała kilka zaklęć na poltergeisty, ale czymże to było w porównaniu z jego zdolnościami, których nigdy nie wykorzystywał w pełni?
Głupio było przyznać, ale kiedyś, gdy tu trafiła, naprawdę się go bała. Nie jego psikusów czy złośliwości, a potencjału. Tego, co byłby w stanie zrobić, gdyby coś mu się jednak przestawiło. Uznawała go za tykającą bombę, która może w każdej chwili wybuchnąć.
Nawet teraz.
Uśmiechnęła się.
- Więc lepiej, bym nie miała powodu - stwierdziła, nawet na moment nie tracąc dobrego humoru.
Był silny i niebezpieczny, a w genach miał zapisane okrucieństwo i delektowanie się ludzkim bólem. Ignorowanie tego i uznawanie go jedynie za zabawnego skrzata, byłoby głupotą. Panna Dark nie była głupia. Cały czas starała się zachowywać ostrożność podczas spotkań z nim. Nawet, jeśli nie było tego widać i nie dało się wyczuć u niej obawy.
Kolejne było niczym strzał z bata. Otrzeźwienie i skierowanie umysłu na kolejny niepokojący tor.
Przed oczami stanęły jej setki zakrwawionych ciał, ludzkie krzyki i błagania. Chłód. Mrok. Przyjemność z zadawania bólu. Szukanie nowych sposobów na zniszczenie czyjegoś życia i ujrzenie, jak jego oczy gasną.
Odpowiedź jednak brzmiała...
- Nie - zimne i stanowcze. - Nigdy nie musiałam - dodane nieco spokojniejszym, ale nadal dziwnym tonem.
W świecie realnym nikogo nie zabiła. Sny były jednak czymś innym. One spływały krwią. Kolejny niepokojący fragment jej duszy, który jednak miał też swoje plusy. To ją uspokajało. Przynajmniej tam mogła się wyżyć, nie sprawiając nikomu krzywdy. Straszne jednak było to, że to ją właśnie uspokajało i sprawiało jej przyjemność.
Odchrząknęła.
Czy jego groźba ją zaniepokoiła? Gdyby dziewczyna powiedziała, że zupełnie się go nie boi, albo okłamywałaby samą siebie, albo byłaby po prostu głupia. Mimo jego przyjaznej i wesołej natury, Irytka należało się obawiać. Był niebezpieczny i nieprzewidywalny. Gdyby chciał, tu, tej sali mógłby ją zabić.
Owszem, Natalie była zdolną czarownicą i znała kilka zaklęć na poltergeisty, ale czymże to było w porównaniu z jego zdolnościami, których nigdy nie wykorzystywał w pełni?
Głupio było przyznać, ale kiedyś, gdy tu trafiła, naprawdę się go bała. Nie jego psikusów czy złośliwości, a potencjału. Tego, co byłby w stanie zrobić, gdyby coś mu się jednak przestawiło. Uznawała go za tykającą bombę, która może w każdej chwili wybuchnąć.
Nawet teraz.
Uśmiechnęła się.
- Więc lepiej, bym nie miała powodu - stwierdziła, nawet na moment nie tracąc dobrego humoru.
Był silny i niebezpieczny, a w genach miał zapisane okrucieństwo i delektowanie się ludzkim bólem. Ignorowanie tego i uznawanie go jedynie za zabawnego skrzata, byłoby głupotą. Panna Dark nie była głupia. Cały czas starała się zachowywać ostrożność podczas spotkań z nim. Nawet, jeśli nie było tego widać i nie dało się wyczuć u niej obawy.
Kolejne było niczym strzał z bata. Otrzeźwienie i skierowanie umysłu na kolejny niepokojący tor.
Przed oczami stanęły jej setki zakrwawionych ciał, ludzkie krzyki i błagania. Chłód. Mrok. Przyjemność z zadawania bólu. Szukanie nowych sposobów na zniszczenie czyjegoś życia i ujrzenie, jak jego oczy gasną.
Odpowiedź jednak brzmiała...
- Nie - zimne i stanowcze. - Nigdy nie musiałam - dodane nieco spokojniejszym, ale nadal dziwnym tonem.
W świecie realnym nikogo nie zabiła. Sny były jednak czymś innym. One spływały krwią. Kolejny niepokojący fragment jej duszy, który jednak miał też swoje plusy. To ją uspokajało. Przynajmniej tam mogła się wyżyć, nie sprawiając nikomu krzywdy. Straszne jednak było to, że to ją właśnie uspokajało i sprawiało jej przyjemność.
Odchrząknęła.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 10:56 pm
Nie brała go na serio, tak jak wszyscy wokół. Nie przypuszczał ile ostrożności i obaw kryła w sobie ta drobna osóbka, która potrafiła przecież podnieść na niego rękę z, jak się zdawało mu, byle powodu. Lubił jednak błaznować, a odkąd dawno temu zasłyszał jak złą sławą cieszy się jego gatunek, zaczął wykorzystywać to do straszenia nieletnich. Nie znał szczegółów, nikt nie opowiedział mu z detalami przerażających historii z życia wziętych. Chciał zapytać, ale ktoś niegdyś ważny powiedział mu stanowcze nie i od tamtej pory jakoś nie poruszał z nikim takich tematów. Może lepiej, bo nie sugerował się wyczynami innych? Z takim czymś jak Irytek nigdy nie było wiadomo, mógł faktycznie być bombą z opóźnionym zapłonem. Wystarczyło by coś go natchnęło...
Zaprzeczyła. Rzecz jasna nie spodziewał się niczego innego, ale i tak pozwolił sobie na głośne zabuczenie.
- Taka ambitna, niby zielona, a jakoś nie rwiesz się do pracy jak tamten. - uśmiechnął się wrednie półgębkiem i zeskoczył z lustra. Podleciał do nastolatki, najwidoczniej zapominając o jej wcześniejszych próbach molestowania (gdyby jeszcze wiedział co to słowo znaczy...). - Więcej siedzisz i rozmyślasz, jak jakiś krukon. - i nawet nie była czystej krwi, więc co ta tiara myślała wsadzając ją do Slytherinu? Musiało kryć się w Nat coś więcej, coś czego nie pokazywała. Nie można jednak było jej o to zwyczajnie zapytać. Wiedziała jak się wykręcać, była cwana jak mało kto. W krwistych ślepiach zapłonęły żywe ogniki. Jak nie po dobroci, to sposobem. A jak nie sposobem, to olać sprawę i zająć się czymś ciekawszym. Na przykład niewinnymi aluzjami. - Ale ostatecznie wolisz się całować, niż mordować, co? Bardzo dobre podejście, wyjaśnia dlaczego masz ruchome zdjęcie pocałunku w pamiętniczku. Zawsze możesz powspominać~!
Zaprzeczyła. Rzecz jasna nie spodziewał się niczego innego, ale i tak pozwolił sobie na głośne zabuczenie.
- Taka ambitna, niby zielona, a jakoś nie rwiesz się do pracy jak tamten. - uśmiechnął się wrednie półgębkiem i zeskoczył z lustra. Podleciał do nastolatki, najwidoczniej zapominając o jej wcześniejszych próbach molestowania (gdyby jeszcze wiedział co to słowo znaczy...). - Więcej siedzisz i rozmyślasz, jak jakiś krukon. - i nawet nie była czystej krwi, więc co ta tiara myślała wsadzając ją do Slytherinu? Musiało kryć się w Nat coś więcej, coś czego nie pokazywała. Nie można jednak było jej o to zwyczajnie zapytać. Wiedziała jak się wykręcać, była cwana jak mało kto. W krwistych ślepiach zapłonęły żywe ogniki. Jak nie po dobroci, to sposobem. A jak nie sposobem, to olać sprawę i zająć się czymś ciekawszym. Na przykład niewinnymi aluzjami. - Ale ostatecznie wolisz się całować, niż mordować, co? Bardzo dobre podejście, wyjaśnia dlaczego masz ruchome zdjęcie pocałunku w pamiętniczku. Zawsze możesz powspominać~!
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 11:32 pm
Mimika jej twarzy się wygładziła, przybierając kształt bez wyrazu, a źrenice mimo ciemności uległy zwężeniu.
- Jak już mówiłam. Nie chcę iść w jego ślady, więc nie będę robiła tego, co On - wysyczała, przez zaciśnięte zęby, wbijając w niego swoje spojrzenie. Nawet nie drgnęła, gdy zeskoczył i stanął przed nią.
- To był drugi dom, do którego Tiara chciała mnie przydzielić. Nie widzę w tym nic złego. - Odparła kolejny zarzut.
Pod względem domu się jednak nie wyłamała. Trafiła do tego samego, co praktycznie każdy członek jej rodziny od wielu pokoleń. Każdy za wyjątkiem kuzyna Gryfka, który był jakiś inny i wolał się szlajać z Potterem.
Z resztą, ona też była jakaś inna. Przez ojca. I dlatego musiała się ukrywać pod tym nazwiskiem. Bez pokazania cudownego rodowodu od strony matki nie miała co liczyć na miłe powianie u jedynej rodzinki. Według nich jej ojciec zginął bezdzietnie i niech tak dla nich pozostanie. #Przynajmniej na razie.
Następny tekst ją zaskoczył i przez chwilę zdezorientował. Po chwili jednak skojarzyła.
Mój dziennik. Ty padalcu.
Zacisnęła zęby i pięści. Zamknęła oczy, by się skupić.
Zamorduję. Rozerwę na strzępy. Zregeneruję i obedrę ze skóry by następnie wyrwać paznokcie i wyłamać żebra.
Zaczęła wymieniać w myślach wszystkie tortury, które przychodziły jej na myśl i tworzyć ich projekcje.
Ręce jej zadrżały. Miała ogromną ochotę rozkwasić mu nos a jedynym, co ją od tego powstrzymywało był fakt, że nie była w stanie się z nim pobić. Mógł się zbyt łatwo ewakuować, więc to nie miało sensu. Żadnego z jej obecnych życzeń nie dało się spełnić.
Przełknęła ślinę i otworzyła oczy, bez wahania wbijając je w szkarłatne tęczówki.
Irytek mógł poczuć nieprzyjemne mrowienie z tyłu głowy. Efekt jej złości. Znajdowali się w praktycznie pustym pomieszczeniu, więc jej wściekłość koncentrowała się jedynie na nim. Jedyne, co chroniło go przed paskudnym bólem głowy była jego rasa. Natalie nie miała doświadczenia z poltergeistami, więc nie mogła im ot tak sprawić bólu.
- Raz. Nie waż się tak do mnie mówić - wycedziła.
- Dwa. Miałeś o tym więcej nie wspominać. - Wzięła kolejny wdech.
- Trzy. Mój dziennik to moja sprawa. - Ton głosu ciągle narastał, jak szalejąca w jej oczach burza.
- Cztery. Co ty DO CHOLERY próbujesz osiągnąć?! - O ile na samym początku syczała dość cicho, o tyle teraz już naprawdę krzyczała.
Każda maska kiedyś pękała. Jej się teraz popsuła. O ile dotąd poltergeist znał jedynie dobrą stronę panny Dark, o tyle teraz na własne oczy mógł zobaczyć to, co przywiodło mu na myśl tamtego mężczyznę. Nienawiść, żądzę mordu, dumę, wyparcie i szaleństwo. Bardzo niebezpieczna mieszanka, sądząc po dokonaniach tamtego. Zwłaszcza, że Natalie również wydawała się być naprawdę inteligentną i utalentowaną czarownicą.
- Jak już mówiłam. Nie chcę iść w jego ślady, więc nie będę robiła tego, co On - wysyczała, przez zaciśnięte zęby, wbijając w niego swoje spojrzenie. Nawet nie drgnęła, gdy zeskoczył i stanął przed nią.
- To był drugi dom, do którego Tiara chciała mnie przydzielić. Nie widzę w tym nic złego. - Odparła kolejny zarzut.
Pod względem domu się jednak nie wyłamała. Trafiła do tego samego, co praktycznie każdy członek jej rodziny od wielu pokoleń. Każdy za wyjątkiem kuzyna Gryfka, który był jakiś inny i wolał się szlajać z Potterem.
Z resztą, ona też była jakaś inna. Przez ojca. I dlatego musiała się ukrywać pod tym nazwiskiem. Bez pokazania cudownego rodowodu od strony matki nie miała co liczyć na miłe powianie u jedynej rodzinki. Według nich jej ojciec zginął bezdzietnie i niech tak dla nich pozostanie. #Przynajmniej na razie.
Następny tekst ją zaskoczył i przez chwilę zdezorientował. Po chwili jednak skojarzyła.
Mój dziennik. Ty padalcu.
Zacisnęła zęby i pięści. Zamknęła oczy, by się skupić.
Zamorduję. Rozerwę na strzępy. Zregeneruję i obedrę ze skóry by następnie wyrwać paznokcie i wyłamać żebra.
Zaczęła wymieniać w myślach wszystkie tortury, które przychodziły jej na myśl i tworzyć ich projekcje.
Ręce jej zadrżały. Miała ogromną ochotę rozkwasić mu nos a jedynym, co ją od tego powstrzymywało był fakt, że nie była w stanie się z nim pobić. Mógł się zbyt łatwo ewakuować, więc to nie miało sensu. Żadnego z jej obecnych życzeń nie dało się spełnić.
Przełknęła ślinę i otworzyła oczy, bez wahania wbijając je w szkarłatne tęczówki.
Irytek mógł poczuć nieprzyjemne mrowienie z tyłu głowy. Efekt jej złości. Znajdowali się w praktycznie pustym pomieszczeniu, więc jej wściekłość koncentrowała się jedynie na nim. Jedyne, co chroniło go przed paskudnym bólem głowy była jego rasa. Natalie nie miała doświadczenia z poltergeistami, więc nie mogła im ot tak sprawić bólu.
- Raz. Nie waż się tak do mnie mówić - wycedziła.
- Dwa. Miałeś o tym więcej nie wspominać. - Wzięła kolejny wdech.
- Trzy. Mój dziennik to moja sprawa. - Ton głosu ciągle narastał, jak szalejąca w jej oczach burza.
- Cztery. Co ty DO CHOLERY próbujesz osiągnąć?! - O ile na samym początku syczała dość cicho, o tyle teraz już naprawdę krzyczała.
Każda maska kiedyś pękała. Jej się teraz popsuła. O ile dotąd poltergeist znał jedynie dobrą stronę panny Dark, o tyle teraz na własne oczy mógł zobaczyć to, co przywiodło mu na myśl tamtego mężczyznę. Nienawiść, żądzę mordu, dumę, wyparcie i szaleństwo. Bardzo niebezpieczna mieszanka, sądząc po dokonaniach tamtego. Zwłaszcza, że Natalie również wydawała się być naprawdę inteligentną i utalentowaną czarownicą.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Wto Lut 02, 2016 11:55 pm
To... nie tak miało wyjść. Nie chciał jej urazić, nawet nie tykał jej głupiego dziennika, bo co go obchodziły jej zapiski? Przypadkiem zajrzał jej przez ramię, gdy plątał się w pobliżu, a ona coś wklejała. To była ciekawość, jedno zerknięcie, tylko na te fotografię na którą tylko zamrugał ze zdziwieniem i poleciał dalej. Ale ona nie wiedziała. Musiała założyć coś gorszego, a on nie miał w zwyczaju się tłumaczyć. A już na pewno nie przed jakąś smarkulą.
Nie mógł jej dłużej słuchać, tego rozkazującego tonu do którego nie miała prawa wobec niego. Zaczął zastanawiać się co on takiego w niej widział? Czemu w ogóle marnował na nią czas? Głupie, zadufane w sobie dziecko, które nie wie kiedy się zamknąć. I jeszcze śmiała mu grozić wcześniej, ha! Jakby zechciał, sprawiłby, że sama odebrałaby sobie życie.
Ciśnienie narastało mu w głowie, cisnęło z każdej strony i doprowadzało do szału. Czuł wściekłość, rozgoryczenie, jak również coś na kształt pychy. To nie były emocje z jakimi często się spotykał, do tego nie w takim nasileniu. Bez spokojniejszej duszy w pobliżu, która pomogłaby mu się opanować miał wrażenie zatracania, aż po pierwszym krzyku Natalie coś w nim zwyciężyło. Ona sama. Nakręciła go jak zabawkę, której nijak nie dało się kontrolować. A ponieważ była tu sama i nie mogła się spodziewać ataku, nie miała szansy sięgnąć po różdżkę czy cokolwiek wymamrotać.
To był moment. Coś nią rzuciło, ale nie widziała co ani jak. Poczuła tylko jak odbija się od ściany niczym kauczukowa piłeczka, lecz zamiast wylądować na ziemi, wzniosła się pod sam sufit. Coś zaciskało się na jej gardle, nie pozwalało ruszyć rękoma, ani nogami. Mogła spróbować się rozejrzeć, lecz komnata zdawała się zupełnie opustoszała. I zimna. Lodowaty chłód zmieniał jej łapczywy oddech w delikatną mgiełkę. Coś pociekło jej po ramionach. Krew?
Nie mógł jej dłużej słuchać, tego rozkazującego tonu do którego nie miała prawa wobec niego. Zaczął zastanawiać się co on takiego w niej widział? Czemu w ogóle marnował na nią czas? Głupie, zadufane w sobie dziecko, które nie wie kiedy się zamknąć. I jeszcze śmiała mu grozić wcześniej, ha! Jakby zechciał, sprawiłby, że sama odebrałaby sobie życie.
Ciśnienie narastało mu w głowie, cisnęło z każdej strony i doprowadzało do szału. Czuł wściekłość, rozgoryczenie, jak również coś na kształt pychy. To nie były emocje z jakimi często się spotykał, do tego nie w takim nasileniu. Bez spokojniejszej duszy w pobliżu, która pomogłaby mu się opanować miał wrażenie zatracania, aż po pierwszym krzyku Natalie coś w nim zwyciężyło. Ona sama. Nakręciła go jak zabawkę, której nijak nie dało się kontrolować. A ponieważ była tu sama i nie mogła się spodziewać ataku, nie miała szansy sięgnąć po różdżkę czy cokolwiek wymamrotać.
To był moment. Coś nią rzuciło, ale nie widziała co ani jak. Poczuła tylko jak odbija się od ściany niczym kauczukowa piłeczka, lecz zamiast wylądować na ziemi, wzniosła się pod sam sufit. Coś zaciskało się na jej gardle, nie pozwalało ruszyć rękoma, ani nogami. Mogła spróbować się rozejrzeć, lecz komnata zdawała się zupełnie opustoszała. I zimna. Lodowaty chłód zmieniał jej łapczywy oddech w delikatną mgiełkę. Coś pociekło jej po ramionach. Krew?
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Sro Lut 03, 2016 12:25 am
Była mentalnie zmęczona tymi ciągłymi wahaniami.
Smutek. Złość. Śmiech. Maska. Inna maska. I kolejna maska. I jeszcze jedna maska. Do tego grający na jej nerwach Irytek.
Musiało w niej coś w końcu pęknąć. W najmniej odpowiednim momencie. Jak widać, to był właśnie ten moment.
Była wściekła. Tak bardzo, że zupełnie zapomniała o narzuconej sobie kilka minut temu zasadzie. Trzymać nerwy na wodzi, bo udzielają się poltergeistowi, a nikt jej emocji tutaj nie zrównoważy. Zupełnie się zapomniała.
I stało się. W jednej chwili stała wściekła tuż na wprost rudzielca, a w następnej coś nią szarpnęło i poczuła uderzenie. Na moment stała się szmacianą lalką.
I... tego właśnie miałam uniknąć.
Ze spokojem przyjęła to, co się z nią działo. Po prostu czekała, aż przestanie nią szarpać. Właściwie, wydało jej się to nawet znajome. Podobne do tych wszystkich nękających ją koszmarów, gdzie i jej dzieje się krzywda. To wydawało jej się teraz tak codzienne, że aż nudne.
Zatrzymała się. Rozejrzała się spokojnie po pomieszczeniu. Cóż, ona była spokojna, ale jej ciało jak widać nie. Serce łomotało, a pompowana do żył adrenalina wyostrzała zmysły. Tylko świadomość wydawała się mało zainteresowana faktem, że zwisa bezwładnie w powietrzu. Była świadoma duszenia, ale nie martwiła się tym jeszcze. Miała chwilę zanim odleci.
Uderzenie wypchnęło mi powietrze z płuc. Mam mniej czasu, niż by się mogło wydawać.
Trzeźwe myślenie. Przesadnie trzeźwe myślenie, jak na sytuację.
Zimno. Ja wiszę w powietrzu. On może być niewidzialny. Wynik? Nadal tu jest.
Wiedziała, jakie niebezpieczeństwo jej zagraża. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Problem był jednak taki, że w tej chwili się nie bała. Zupełnie.
Zaczęła się śmiać, choć przez brak tlenu był to ledwie słyszalny i bardzo zniekształcony dźwięk. Łatwiej było to rozpoznać po drżeniu ciała.
O. Krew.
Ponownie zadrżała. Zaczynało brakować jej tlenu.
- Wiesz, że jeśli mnie nie odstawisz, to mnie zabijesz? - wyszeptała spokojnie z tym samym niepokojącym uśmiechem na twarzy. Oblizała wargi. Wiedziała, że jeśli go nie uspokoi, to będzie miała "małe" kłopoty. Niestety, nie była w stanie na zawołanie zmienić całkowicie swoich emocji. Zwłaszcza nie teraz. Nie, gdy była taka jak odbicie w lustrze.
Z trudem zaczerpnęła powietrza.
- Puść mnie albo staniesz się takim samym potworem i mordercą jak inni. Kimś, kogo Maggie zdecydowanie nie powinna była pokochać - wysyczała ledwie słyszalnie.
Może i nie była w stanie ich obojga teraz uspokoić, ale miała inny plan, który mógł wypalić.
Zależy mu na niej, tak? Więc można to wykorzystać przeciwko niemu. Bliscy to zawsze najlepsza broń.
Przymknęła oczy i czekała na reakcję. Miała nadzieję, że nie pomyliła się co do jego świadomości. Był istotą myślącą. Nie tylko zjawiskiem paranormalnym. Oddziaływanie innych ludzi nie mogło go całkowicie zmieniać. Nadal pamiętał i był Irytkiem.
Cóż, ten eksperyment mogę przypłacić życiem, ale i tak jest ciekawie.
Jej twarz znów wykrzywił niepokojący uśmiech.
Smutek. Złość. Śmiech. Maska. Inna maska. I kolejna maska. I jeszcze jedna maska. Do tego grający na jej nerwach Irytek.
Musiało w niej coś w końcu pęknąć. W najmniej odpowiednim momencie. Jak widać, to był właśnie ten moment.
Była wściekła. Tak bardzo, że zupełnie zapomniała o narzuconej sobie kilka minut temu zasadzie. Trzymać nerwy na wodzi, bo udzielają się poltergeistowi, a nikt jej emocji tutaj nie zrównoważy. Zupełnie się zapomniała.
I stało się. W jednej chwili stała wściekła tuż na wprost rudzielca, a w następnej coś nią szarpnęło i poczuła uderzenie. Na moment stała się szmacianą lalką.
I... tego właśnie miałam uniknąć.
Ze spokojem przyjęła to, co się z nią działo. Po prostu czekała, aż przestanie nią szarpać. Właściwie, wydało jej się to nawet znajome. Podobne do tych wszystkich nękających ją koszmarów, gdzie i jej dzieje się krzywda. To wydawało jej się teraz tak codzienne, że aż nudne.
Zatrzymała się. Rozejrzała się spokojnie po pomieszczeniu. Cóż, ona była spokojna, ale jej ciało jak widać nie. Serce łomotało, a pompowana do żył adrenalina wyostrzała zmysły. Tylko świadomość wydawała się mało zainteresowana faktem, że zwisa bezwładnie w powietrzu. Była świadoma duszenia, ale nie martwiła się tym jeszcze. Miała chwilę zanim odleci.
Uderzenie wypchnęło mi powietrze z płuc. Mam mniej czasu, niż by się mogło wydawać.
Trzeźwe myślenie. Przesadnie trzeźwe myślenie, jak na sytuację.
Zimno. Ja wiszę w powietrzu. On może być niewidzialny. Wynik? Nadal tu jest.
Wiedziała, jakie niebezpieczeństwo jej zagraża. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Problem był jednak taki, że w tej chwili się nie bała. Zupełnie.
Zaczęła się śmiać, choć przez brak tlenu był to ledwie słyszalny i bardzo zniekształcony dźwięk. Łatwiej było to rozpoznać po drżeniu ciała.
O. Krew.
Ponownie zadrżała. Zaczynało brakować jej tlenu.
- Wiesz, że jeśli mnie nie odstawisz, to mnie zabijesz? - wyszeptała spokojnie z tym samym niepokojącym uśmiechem na twarzy. Oblizała wargi. Wiedziała, że jeśli go nie uspokoi, to będzie miała "małe" kłopoty. Niestety, nie była w stanie na zawołanie zmienić całkowicie swoich emocji. Zwłaszcza nie teraz. Nie, gdy była taka jak odbicie w lustrze.
Z trudem zaczerpnęła powietrza.
- Puść mnie albo staniesz się takim samym potworem i mordercą jak inni. Kimś, kogo Maggie zdecydowanie nie powinna była pokochać - wysyczała ledwie słyszalnie.
Może i nie była w stanie ich obojga teraz uspokoić, ale miała inny plan, który mógł wypalić.
Zależy mu na niej, tak? Więc można to wykorzystać przeciwko niemu. Bliscy to zawsze najlepsza broń.
Przymknęła oczy i czekała na reakcję. Miała nadzieję, że nie pomyliła się co do jego świadomości. Był istotą myślącą. Nie tylko zjawiskiem paranormalnym. Oddziaływanie innych ludzi nie mogło go całkowicie zmieniać. Nadal pamiętał i był Irytkiem.
Cóż, ten eksperyment mogę przypłacić życiem, ale i tak jest ciekawie.
Jej twarz znów wykrzywił niepokojący uśmiech.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Sro Lut 03, 2016 12:52 am
Trzymał ją, wyciskał z niej ostatnie tchnienie, a ta się śmiała... Także się uśmiechnął. Nie widziała tego, ale uśmiechał się tak szeroko, jak jeszcze nigdy dotąd. Coś przedziurawił, chyba w okolicy szyi. Czerwień spływająca po jej ramionach była wręcz hipnotyzująca, zaś władza na kimś mogła się spodobać. Dlaczego wcześniej tego nie robił? Jak oni zdołali go tak wytresować, że nie podążał za swoją naturą? Dopiero teraz czuł się wolny, bardziej niż kiedykolwiek mógł sobie to wyobrazić wyglądając przez okno wieży. Już nie liczyło się gdzie był, lecz co robił. A mógł wszystko. Bo to był JEGO zamek. Od samego początku i po kres czasu. Żaden czarodziej, żaden duch nie wiedział o tym miejscu tyle co on, nie spędził tu tyle czasu i nie było mowy by to się zmieniło. Nie zamierzał odpuścić, nie teraz, gdy poczuł się jakby pierwszy raz w życiu był sobą. To było chore... Psychiczne i pojebane, ale nie walczył z tym. Nie umiał. Nie chciał. Tak jak ona nie umiała czy nie chciała się złamać i trwała w zaparte, doprowadzając go do dokładnej mimiki jej postawy. Była spokojniejsza, to fakt, lecz wciąż panował nad nią mrok i wszystko co czyniła było z rozmysłem. Tak i poltergeist już nie rzucał nią bez celu, lecz z uporem maniaka zaciskał tchawicę, przyglądał się niezłomnemu spojrzeniu i czekał na finał.
Nie powinna go była pokochać. Ani Maggie, ani nigdy nikt. To było wynaturzenie, które nie mogło trwać wiecznie, wbrew temu w co chciał wcześniej uwierzyć. Natalie miała rację, dopiero ona uświadomiła mu w jakim był błędzie. Pojawił się przed nią, gdy zaczęła wiotczeć. Chciał być ostatnim co czarownica zobaczy przed niechybnym zgonem. Czerwone oczy płonęły, a białe zębiska wyrażały gotowość do posprzątaniu po zabawie. Nie ona jedna przepadłaby w tym zamku. Nie tylko jej ciała nigdy nie znajdą. Cienista postać już nie przypominała rudego zawadiaki, a raczej coś wyjętego z mugolskiego horroru. Nie było co przemawiać do rozsądku, bo gdzieś się zapodział w tym długim, smolistym cielsku, trochę niewyraźnym, choć mogła to być wina braku tlenu. Ostatnie chwile, mogła jeszcze walczyć lub się poddać. Twój ruch, panno Dark.
Nie powinna go była pokochać. Ani Maggie, ani nigdy nikt. To było wynaturzenie, które nie mogło trwać wiecznie, wbrew temu w co chciał wcześniej uwierzyć. Natalie miała rację, dopiero ona uświadomiła mu w jakim był błędzie. Pojawił się przed nią, gdy zaczęła wiotczeć. Chciał być ostatnim co czarownica zobaczy przed niechybnym zgonem. Czerwone oczy płonęły, a białe zębiska wyrażały gotowość do posprzątaniu po zabawie. Nie ona jedna przepadłaby w tym zamku. Nie tylko jej ciała nigdy nie znajdą. Cienista postać już nie przypominała rudego zawadiaki, a raczej coś wyjętego z mugolskiego horroru. Nie było co przemawiać do rozsądku, bo gdzieś się zapodział w tym długim, smolistym cielsku, trochę niewyraźnym, choć mogła to być wina braku tlenu. Ostatnie chwile, mogła jeszcze walczyć lub się poddać. Twój ruch, panno Dark.
- Natalie Dark
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Sro Lut 03, 2016 1:13 am
Mówienie niestety niewiele pomagało. Poltergeist zatracił się i nic do niego nie docierało. Nie mogła przemówić mu do rozsądku, bo o ile mógł go mieć na ogół, o tyle w tej chwili go nie posiadał.
Uchyliła powieki i ujrzała go stojącego przed sobą. Był inny. Uśmiechał się inaczej niż zwykle. Był obrazem szaleństwa, ale nie swojego.
To ja. To ja mu to zrobiłam.
Nagle to do niej dotarło, choć przecież wiedziała to od początku.
On taki nie jest. Jest po prostu słaby.
Ciężko było jej zebrać myśli. Powoli przestawała go już widzieć, ale obraz nadal był dla niej wyraźny. Wyrył jej się w głowie.
To ja go skrzywdziłam.
Zamknęła powieki.
Co ja do cholery robię?
Szaleństwo ustępowało, wyparte przez panikę i poczucie winy.
Miałam nikogo nie krzywdzić. Trzymałam ludzi z daleka, by ich chronić, a teraz uszkodziłam nawet jego?
Po jej policzku spłynęła łza, choć dawno ich już nie uświadczyła.
Jej wewnętrzny potwór został znów zepchnięty w najdalsze rejony jej świadomości. Został tylko strach przed samą sobą i poczucie winy.
- Przepraszam - poruszyła wargami, nie mogąc już wydobyć z siebie głosu. Ogarniało ją odrętwienie.
Uchyliła powieki i ujrzała go stojącego przed sobą. Był inny. Uśmiechał się inaczej niż zwykle. Był obrazem szaleństwa, ale nie swojego.
To ja. To ja mu to zrobiłam.
Nagle to do niej dotarło, choć przecież wiedziała to od początku.
On taki nie jest. Jest po prostu słaby.
Ciężko było jej zebrać myśli. Powoli przestawała go już widzieć, ale obraz nadal był dla niej wyraźny. Wyrył jej się w głowie.
To ja go skrzywdziłam.
Zamknęła powieki.
Co ja do cholery robię?
Szaleństwo ustępowało, wyparte przez panikę i poczucie winy.
Miałam nikogo nie krzywdzić. Trzymałam ludzi z daleka, by ich chronić, a teraz uszkodziłam nawet jego?
Po jej policzku spłynęła łza, choć dawno ich już nie uświadczyła.
Jej wewnętrzny potwór został znów zepchnięty w najdalsze rejony jej świadomości. Został tylko strach przed samą sobą i poczucie winy.
- Przepraszam - poruszyła wargami, nie mogąc już wydobyć z siebie głosu. Ogarniało ją odrętwienie.
- Irytek
Re: Pokój z lustrem Ain Eingarp
Sro Lut 03, 2016 1:37 am
Był już prawie u celu. Paszcza pełna ostrych kłów szykowała się by pochłonąć czarownicę w całości, jakby jej własne demony scaliły się w jedno i stanęły przed nią z najgorszymi zamiarami. Nie liczyło się nic innego jak tylko zadusić to... to dziecko...
Miała jeszcze wiele lat przed sobą. Miała tu wrócić pomimo zakończenia szkoły i się z nim spotkać. Doradzić mu jakby miał problem, wysłuchać. Tak rzadko ktokolwiek to robił, a gdy już się znalazł to zaraz odchodził. Wiedział, że i ona odejdzie, ale, do jasnej cholery, dlaczego chciał to przyspieszyć?!
Jak grom z jasnego nieba uderzyło go coś czego również nigdy dotąd aż tak nie odczuwał. Chwila... Odczuł to już kiedyś i na zawsze zapamiętał jako coś bolesnego, strasznego i wartego unikania za wszelką cenę. Gdy Baron zabił swoją najdroższą i skazał ich oboje na wieczne męczarnie w tych murach. Żal i rozpacz, krew na rękach, świadomość, że nikt mu nie wybaczy, bo nawet on sam sobie wybaczyć nie mógł. Od tamtej okropnej nocy minęło tyle stuleci... Prawie zapomniał, ale nic straconego, teraz wszystko wróciło i to ze zdwojoną siłą.
Poczucie winy to najgorsza kara. Odraza do samego siebie, chęć skrócenia cierpienia swojego i innych, świadomość porażki. To wszystko wyrwało Natalie z jego mocnego uścisku pozwalając ślizgonce opaść na podłogę i zaczerpnąć powietrza. Złapał się za serce, jakby to ono go bolało zamiast umysłu. Jakby je w ogóle miał. Wysoka pod sufit, cienista maszkara powoli kurczyła się, kuliła w sobie, jakby nie mogła znieść własnego istnienia. Wreszcie pozostało coś nieco niższego od panny Dark, zawieszone w najciemniejszym kącie komnaty, trochę jak człekokształtna chmura smogu przesiąknięta całym możliwym złem, o mrożących krew w żyłach czerwonych ślepiach pozbawionych białek. Drżała, zdawała się płakać, lecz po niewyraźnej, skrytej w ciemności twarzy nie dało się tego nijak rozpoznać. Wypalona resztka po siejącym spustoszenie pożarze. Lustrzane odbicie tej dziecięcej, niewinnej cząstki samej Natalie, która znowu przegrała z własnym szaleństwem i rozpaczała nad tym co z niej pozostało. Skóra i kości. I krew... Niewiele, ale wystarczająco by poplamić kołnierzyk koszuli i oblepić nieprzyjemnie klatkę piersiową. Zostaną dwie długie blizny, chyba, że się postara. Pielęgniarka ładnie by to wyleczyła jednym eliksirem czy ruchem różdżki, tylko, że zadawałaby za wiele pytań. No i jeszcze trzeba było się najpierw stąd wydostać, minąć prefektów na korytarzach. Pozbierać własne ego i wrócić do pozornej normalności. Co najpierw?
Miała jeszcze wiele lat przed sobą. Miała tu wrócić pomimo zakończenia szkoły i się z nim spotkać. Doradzić mu jakby miał problem, wysłuchać. Tak rzadko ktokolwiek to robił, a gdy już się znalazł to zaraz odchodził. Wiedział, że i ona odejdzie, ale, do jasnej cholery, dlaczego chciał to przyspieszyć?!
Jak grom z jasnego nieba uderzyło go coś czego również nigdy dotąd aż tak nie odczuwał. Chwila... Odczuł to już kiedyś i na zawsze zapamiętał jako coś bolesnego, strasznego i wartego unikania za wszelką cenę. Gdy Baron zabił swoją najdroższą i skazał ich oboje na wieczne męczarnie w tych murach. Żal i rozpacz, krew na rękach, świadomość, że nikt mu nie wybaczy, bo nawet on sam sobie wybaczyć nie mógł. Od tamtej okropnej nocy minęło tyle stuleci... Prawie zapomniał, ale nic straconego, teraz wszystko wróciło i to ze zdwojoną siłą.
Poczucie winy to najgorsza kara. Odraza do samego siebie, chęć skrócenia cierpienia swojego i innych, świadomość porażki. To wszystko wyrwało Natalie z jego mocnego uścisku pozwalając ślizgonce opaść na podłogę i zaczerpnąć powietrza. Złapał się za serce, jakby to ono go bolało zamiast umysłu. Jakby je w ogóle miał. Wysoka pod sufit, cienista maszkara powoli kurczyła się, kuliła w sobie, jakby nie mogła znieść własnego istnienia. Wreszcie pozostało coś nieco niższego od panny Dark, zawieszone w najciemniejszym kącie komnaty, trochę jak człekokształtna chmura smogu przesiąknięta całym możliwym złem, o mrożących krew w żyłach czerwonych ślepiach pozbawionych białek. Drżała, zdawała się płakać, lecz po niewyraźnej, skrytej w ciemności twarzy nie dało się tego nijak rozpoznać. Wypalona resztka po siejącym spustoszenie pożarze. Lustrzane odbicie tej dziecięcej, niewinnej cząstki samej Natalie, która znowu przegrała z własnym szaleństwem i rozpaczała nad tym co z niej pozostało. Skóra i kości. I krew... Niewiele, ale wystarczająco by poplamić kołnierzyk koszuli i oblepić nieprzyjemnie klatkę piersiową. Zostaną dwie długie blizny, chyba, że się postara. Pielęgniarka ładnie by to wyleczyła jednym eliksirem czy ruchem różdżki, tylko, że zadawałaby za wiele pytań. No i jeszcze trzeba było się najpierw stąd wydostać, minąć prefektów na korytarzach. Pozbierać własne ego i wrócić do pozornej normalności. Co najpierw?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach