- Livia Edwards
Re: Sowiarnia
Pon Lis 16, 2015 6:44 pm
Oczywiście, że widziała. Choć na dobrą sprawę wolałaby nie widzieć. Z tego wszystkiego zaczynało zbierać jej się na mdłości. Ostrożnie postąpiła kilka kroków w tył, kiedy Vil zaczęła machać jej przed nosem swoim zafajdanym płaszczem i całą siłą woli powstrzymała się od westchnienia. Bo to wiadomo jak mogłoby się skończyć wciągnięcie do płuc zbyt dużej ilości tego smrodu? Jeszcze tylko tego tutaj brakowało, żeby zwymiotować w sam środek tego bajzlu.
-Co?- wykrztusiła z siebie mało inteligentnie, słysząc kolejny pomysł siostry. Wiadomość w dormitorium? Może jeszcze nabazgrana sowią krwią, z klasycznym mwahaha na końcu? Wolne żarty... Nie miała czasu na bezsensowne bieganie po Hogwarcie. Nie wspominając już o tym, że dormitorium ślizgonów znajdowało się tak daleko od dormitorium krukonów, jak tylko konstrukcja zamku na to pozwalała. Z podziemia na sam szczyt. O nie. Musiała powiedzieć siostrze, że w tej chwili należy się rozdzielić, że przecież nie mogą razem prowadzić poszukiwań, bo szkolne zasady nie pozwalają ładować się z buciorami do pomieszczeń innego domu.
-Vivi, prze...- urwała w połowie zdania, kiedy to niezwykle obfita ptasia kupa placnęła o podłogę, tylko po to by rozbryzgać się na dolnej części jej szaty. Przyciskana do twarzy chustka wysunęła się z palców Liv i miękko wylądowała na podłodze. Przez dobrą chwilę Krukonka stała w bezruchu, niczym kamienna statua. Mechanicznym ruchem sięgnęła po różdżkę i skierowała ją na własne ubranie.
-Tergeo...- zaklęcie było niezwykle ciche. Biorąc pod uwagę szalejącą burzę, zapewne nie było szans na jego usłyszenie. Nic jednak straconego. Liv rzuciła bowiem zaklęcie po raz drugi, trzeci i kolejny, nie przestając nawet kiedy jej szata wydawała się już być idealnie czysta.
-Co?- wykrztusiła z siebie mało inteligentnie, słysząc kolejny pomysł siostry. Wiadomość w dormitorium? Może jeszcze nabazgrana sowią krwią, z klasycznym mwahaha na końcu? Wolne żarty... Nie miała czasu na bezsensowne bieganie po Hogwarcie. Nie wspominając już o tym, że dormitorium ślizgonów znajdowało się tak daleko od dormitorium krukonów, jak tylko konstrukcja zamku na to pozwalała. Z podziemia na sam szczyt. O nie. Musiała powiedzieć siostrze, że w tej chwili należy się rozdzielić, że przecież nie mogą razem prowadzić poszukiwań, bo szkolne zasady nie pozwalają ładować się z buciorami do pomieszczeń innego domu.
-Vivi, prze...- urwała w połowie zdania, kiedy to niezwykle obfita ptasia kupa placnęła o podłogę, tylko po to by rozbryzgać się na dolnej części jej szaty. Przyciskana do twarzy chustka wysunęła się z palców Liv i miękko wylądowała na podłodze. Przez dobrą chwilę Krukonka stała w bezruchu, niczym kamienna statua. Mechanicznym ruchem sięgnęła po różdżkę i skierowała ją na własne ubranie.
-Tergeo...- zaklęcie było niezwykle ciche. Biorąc pod uwagę szalejącą burzę, zapewne nie było szans na jego usłyszenie. Nic jednak straconego. Liv rzuciła bowiem zaklęcie po raz drugi, trzeci i kolejny, nie przestając nawet kiedy jej szata wydawała się już być idealnie czysta.
- Vilia Edwards
Re: Sowiarnia
Pią Lis 20, 2015 1:51 pm
- Gówno, hehehe... - Vivi zaśmiała się ze swojego suchego żartu na nieinteligentne pytanie siostry. W obecnym natężeniu ptasich odchodów było to chyba jednak trochę za dużo. No ale nie mogła się powstrzymać! Ostatecznie Liv rzadko kiedy pozwalała jej na tak głupią odzywkę.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przeżyły bombowy atak z kupą w roli głównej. O ile Ślizgonki to nie ruszyło, to jej bliźniaczka dostała jakiegoś chorego amoku. Jeszcze chwila i zaklęciem wyczyści całą sowiarnię. Vilia nadęła nieco policzki i zacisnęła usta w wąską kreskę, widząc to obsesyjne czyszczenie ubrań. Po chwili wahania, wzruszyła ramionami, pochyliła się i podniosła z podłogi chustkę siostry, która teraz też nieco była usmarowana.... Wiadomo czym. Bezlitośnie wcisnęła ją w rękę Livii i chwyciła siostrę za nadgarstek, by pociągnąć ją do wyjścia.
- Chodź! Zaczniemy od pokoju Krukonów! Przynajmniej nie będzie trzeba dwa razy wchodzić po schodach!
Z typowym dla siebie entuzjazmem i optymizmem chciała opuścić sowiarnię.
Nawet jeśli gdzieś tam mogły się czaić dowody zbrodni.
W końcu była pewna, że gdzieś tam czeka wiadomość o okup.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przeżyły bombowy atak z kupą w roli głównej. O ile Ślizgonki to nie ruszyło, to jej bliźniaczka dostała jakiegoś chorego amoku. Jeszcze chwila i zaklęciem wyczyści całą sowiarnię. Vilia nadęła nieco policzki i zacisnęła usta w wąską kreskę, widząc to obsesyjne czyszczenie ubrań. Po chwili wahania, wzruszyła ramionami, pochyliła się i podniosła z podłogi chustkę siostry, która teraz też nieco była usmarowana.... Wiadomo czym. Bezlitośnie wcisnęła ją w rękę Livii i chwyciła siostrę za nadgarstek, by pociągnąć ją do wyjścia.
- Chodź! Zaczniemy od pokoju Krukonów! Przynajmniej nie będzie trzeba dwa razy wchodzić po schodach!
Z typowym dla siebie entuzjazmem i optymizmem chciała opuścić sowiarnię.
Nawet jeśli gdzieś tam mogły się czaić dowody zbrodni.
W końcu była pewna, że gdzieś tam czeka wiadomość o okup.
- Livia Edwards
Re: Sowiarnia
Sob Lis 21, 2015 10:44 pm
Wciśnięcie w dłoń Liv zaświnionego materiału, było przysłowiowym gwoździem do trumny. Śmiało można było teraz powiedzieć, że krukonka zaliczyła intelektualny zgon. Zupełnie jakby dusza wylazła jej przez usta, z nadzieją, że spojrzenie na wszystko z zewnętrznej perspektywy poprawi jakoś tę zasraną sytuację. Próżna nadzieja. Działania Vil mogły w tej chwili prowadzić tylko do jednego - katastrofy zwanej kłopotami. O tak. Do ciągniętej ku wyjściu Liv, powoli docierały wypowiedziane przez siostrę słowa. Do wspólnego pokoju krukonów? Ale, że razem? To znaczy, że Vilia planowała wycieczkę do wieży Ravenclawu? Ponownie wypuściła chustkę z ręki, tym razem przez połączenie szoku i obrzydzenia. Zaraz też kilkukrotnie zacisnęła i otworzyła dłoń, jakby nie do końca wiedziała co zrobić z upaćkaną ręką.
-I myślisz, że pokonasz kołatkę?- mruknęła dość bezbarwnie, zastanawiając się, czy ta zaczarowana przeszkoda, miałaby jakiekolwiek obiekcje co do wpuszczenia ślizgonki. Liv miała szczere nadzieje, że tak. I dlaczego w ogóle o tym myślała?! Miała teraz ważniejsze rzeczy do roboty! Wydała z siebie cichy jęk obrzydzenia i wbrew własnym zasadom, wytarła dłoń o szatę. Nie własną jednak. Przecież strój bliźniaczki i tak był już spisany na stracenie. Starała się wybrać miejsce, które nie było jeszcze ufajdane, choć nie było to łatwe. Livia z obrzydzeniem zmarszczyła nos i zakaszlała kilkukrotnie. Musiała stąd wyjść. Musiała umyć ręce. Musiała się przebrać. Musiała zmusić siostrę do przebrania się. Ale ponad wszystko, musiała zadusić sowę, która zamieniła jej spokojne popołudnie w koszmar.
-I myślisz, że pokonasz kołatkę?- mruknęła dość bezbarwnie, zastanawiając się, czy ta zaczarowana przeszkoda, miałaby jakiekolwiek obiekcje co do wpuszczenia ślizgonki. Liv miała szczere nadzieje, że tak. I dlaczego w ogóle o tym myślała?! Miała teraz ważniejsze rzeczy do roboty! Wydała z siebie cichy jęk obrzydzenia i wbrew własnym zasadom, wytarła dłoń o szatę. Nie własną jednak. Przecież strój bliźniaczki i tak był już spisany na stracenie. Starała się wybrać miejsce, które nie było jeszcze ufajdane, choć nie było to łatwe. Livia z obrzydzeniem zmarszczyła nos i zakaszlała kilkukrotnie. Musiała stąd wyjść. Musiała umyć ręce. Musiała się przebrać. Musiała zmusić siostrę do przebrania się. Ale ponad wszystko, musiała zadusić sowę, która zamieniła jej spokojne popołudnie w koszmar.
- Vilia Edwards
Re: Sowiarnia
Wto Lis 24, 2015 10:04 pm
Plan Vivi był przecież taki prosty. Zupełnie nie potrafiła zrozumieć, o co chodzi jej siostrze. A cóż to jest niby za problem, żeby pokonać kołatkę? Nie takie rzeczy się robiło! Jedna, głupia zagadka jej przecież nie powstrzyma. A skoro krukoni dawali sobie z tym radę, to niby w czym ona była gorsza? Pffffff....
- No pewnie, że tak. A bo co?
Ślizgonka uśmiechnęła się tak radośnie, jak tylko się dało. Ten szczery uśmiech jasno dawał do zrozumienia, że zupełnie nie ma zamiaru przejmować się bzdurnymi szczegółami, które - być może - mogły zniszczyć jej plan. Takimi rzeczami może się przejmować wtedy, kiedy już będzie musiała się nimi przejmować. Nie było sensu zawracać sobie tym głowy wcześniej.
Vilia zatrzymała się na chwilę i zerknęła pytająco na siostrę, zupełnie tak, jakby podświadomie wyczuła, że coś się jednak zmieniło. Zerknęła w dół.
- O.
Schyliła się, by znów podnieść chusteczkę siostry, a potem pomachała nią jej przed nosem. Wciąż z tym samym, pełnym optymizmu, uśmiechem.
- No wiesz ty co! Kto by pomyślał, że tak łatwo gubisz rzeczy!
Schowała kwadratowy kawałek materiału do kieszeni płaszcza, a potem chwyciła siostrę dziarsko za rękę i pociągnęła ją do drzwi, aby opuścić sowiarnię.
- Na podbój wieży Krukonów!
I tak Liv została porwana.
[zt x 2, dla Vivi i Liv]
- No pewnie, że tak. A bo co?
Ślizgonka uśmiechnęła się tak radośnie, jak tylko się dało. Ten szczery uśmiech jasno dawał do zrozumienia, że zupełnie nie ma zamiaru przejmować się bzdurnymi szczegółami, które - być może - mogły zniszczyć jej plan. Takimi rzeczami może się przejmować wtedy, kiedy już będzie musiała się nimi przejmować. Nie było sensu zawracać sobie tym głowy wcześniej.
Vilia zatrzymała się na chwilę i zerknęła pytająco na siostrę, zupełnie tak, jakby podświadomie wyczuła, że coś się jednak zmieniło. Zerknęła w dół.
- O.
Schyliła się, by znów podnieść chusteczkę siostry, a potem pomachała nią jej przed nosem. Wciąż z tym samym, pełnym optymizmu, uśmiechem.
- No wiesz ty co! Kto by pomyślał, że tak łatwo gubisz rzeczy!
Schowała kwadratowy kawałek materiału do kieszeni płaszcza, a potem chwyciła siostrę dziarsko za rękę i pociągnęła ją do drzwi, aby opuścić sowiarnię.
- Na podbój wieży Krukonów!
I tak Liv została porwana.
[zt x 2, dla Vivi i Liv]
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Sro Sty 20, 2016 8:23 pm
(popołudnie) 05 maja 1978 roku
Natalie niespecjalnie miała ochotę na te wycieczkę. Właściwie zwlekała z nią już od tygodnia. Nigdy nie lubiła pisać listów do wuja, ale czasem niestety wypadało. W końcu to on łożył teraz na jej utrzymanie, więc wypadało czasem się do niego odezwać.
Westchnęła ciężko i wstała od biurka. Wzięła z niego papier pokryty drobnym, ale kaligrafowanym pismem i ukryła go w szarej kopercie, którą pospiesznie zakleiła woskiem z pobliskiej świecy. Chwyciła jeszcze za skórzaną torbę, z którą się chyba nie rozstawała i była wreszcie gotowa do drogi. Do pokonania czekał ją naprawdę długi odcinek, bo w końcu by dostać się z podziemi do sowiarni trzeba było przebyć praktycznie cały zamek.
Dziewczyna opuściła swoje dormitorium i skierowała się prosto w ustalone miejsce. Nie musiała się specjalnie martwić, że natknie się na jakąś znajomą osóbkę, która spróbuje odciągnąć ją od celu proponując znacznie ciekawsze zajęcie niż spotkanie z nieuprzejmą sową. Nie, pannie Dark to zdecydowanie nie groziło. Miała zdecydowanie zbyt mało dobrych znajomych, a co dopiero znajomych, którzy wpadliby na taki pomysł. Dlatego też bez zbędnych przeszkód dotarła do Zachodniej Wierzy.
Skrzywiła się, już od progu słysząc skrzek dziesiątek ptaków. Nie przepadała za tym miejscem choćby ze względu na ten ciągły hałas. Hałas, zamęt, zwierzęta, dziwny zapach i wysokość. Jedno z najgorszych połączeń, jakie Darkówna potrafiła sobie wyobrazić.
Wzięła głęboki wdech (ponownie krzywiąc się z powodu zapachu) i weszła do środka. Miała nadzieję jak najszybciej odnaleźć swoją sowę i nakłonić ją do odwiedzenia przybranego rodzica. Niestety, zadanie to nie było takie łatwe, gdyż pupil nie miał dzisiaj ochoty stawić się na wezwanie. A może nie słyszał jej w całym tym gwarze?
Natalie niespecjalnie miała ochotę na te wycieczkę. Właściwie zwlekała z nią już od tygodnia. Nigdy nie lubiła pisać listów do wuja, ale czasem niestety wypadało. W końcu to on łożył teraz na jej utrzymanie, więc wypadało czasem się do niego odezwać.
Westchnęła ciężko i wstała od biurka. Wzięła z niego papier pokryty drobnym, ale kaligrafowanym pismem i ukryła go w szarej kopercie, którą pospiesznie zakleiła woskiem z pobliskiej świecy. Chwyciła jeszcze za skórzaną torbę, z którą się chyba nie rozstawała i była wreszcie gotowa do drogi. Do pokonania czekał ją naprawdę długi odcinek, bo w końcu by dostać się z podziemi do sowiarni trzeba było przebyć praktycznie cały zamek.
Dziewczyna opuściła swoje dormitorium i skierowała się prosto w ustalone miejsce. Nie musiała się specjalnie martwić, że natknie się na jakąś znajomą osóbkę, która spróbuje odciągnąć ją od celu proponując znacznie ciekawsze zajęcie niż spotkanie z nieuprzejmą sową. Nie, pannie Dark to zdecydowanie nie groziło. Miała zdecydowanie zbyt mało dobrych znajomych, a co dopiero znajomych, którzy wpadliby na taki pomysł. Dlatego też bez zbędnych przeszkód dotarła do Zachodniej Wierzy.
Skrzywiła się, już od progu słysząc skrzek dziesiątek ptaków. Nie przepadała za tym miejscem choćby ze względu na ten ciągły hałas. Hałas, zamęt, zwierzęta, dziwny zapach i wysokość. Jedno z najgorszych połączeń, jakie Darkówna potrafiła sobie wyobrazić.
Wzięła głęboki wdech (ponownie krzywiąc się z powodu zapachu) i weszła do środka. Miała nadzieję jak najszybciej odnaleźć swoją sowę i nakłonić ją do odwiedzenia przybranego rodzica. Niestety, zadanie to nie było takie łatwe, gdyż pupil nie miał dzisiaj ochoty stawić się na wezwanie. A może nie słyszał jej w całym tym gwarze?
- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Sro Sty 20, 2016 8:33 pm
McCarthy i wysyłanie listów... Jasne. Jedynymi adresatami mogliby być rodzice. Sporadycznie, raz na kilka tygodni. Zazwyczaj to tylko serdeczna wymiana zdań, na temat tego co słychać i jaka jest pogoda. Mieszkali tak blisko, a zarazem tak daleko. Zwykle z wystchnieniem wyczekiwała wakacji, aby móc zobaczyć się ze swoją rodziną. Móc opowiedzieć jak fantastycznie jest w szkole, chociaż niekiedy opowieści mijały się z prawdą. Nie wiedzieli o atakach śmierciożerców, nie wiedzieli kim był Voldemort, ani tego czego ich jedyna córka codziennie jest zmuszona się nauczać...
Ale zaraz o czym my tu...
Postanowiła udać się do sowiarni, tylko po to, aby dotrzymać Sue towarzystwa, sowa była bardzo nierozgarnięta, często przylatywała do jej dormitorium tylko po to, aby zwrócić na siebie uwagę. Była też humorzasta. Akurat dzisiaj zachowywała się jak furiatka przed "tymi dniami".
- Uwaga! - wykrzyknęła rzucając się na uczennicę, która zapewne przyszła tylko wysłać list, cóż... Znalazła się w nieodpowiedniej chwili i czasie.
Rudowłosa dziewucha poleciała wprost na nią, powalając ją skutecznie na ziemię, a zaraz nad ich głowami świsnęły szpony sowy, która dzisiaj miała ochotę pobawić się w majestatycznego orła, a nie gołębia pocztowego.
- Sue ty kupo piór! - wykrzyknęła, a ptak zniknął gdzieś wysoko, pośród swoich innych sowich koleżanek. - Przepraszam... - wymruczała spełzając z dziewczyny i siadając obok. - Niezbyt... Dobre pierwsze wrażenie. - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i wyciągnęła ku niej rękę, aby pomóc zszokowanej czarnowłosej ślizgonce wstać. McCarthy nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać... Uczniowie z domu węża zwykle nie kwapili się do zacieśniania więzi z kimkolwiek.
Raz się żyje!
Ale zaraz o czym my tu...
Postanowiła udać się do sowiarni, tylko po to, aby dotrzymać Sue towarzystwa, sowa była bardzo nierozgarnięta, często przylatywała do jej dormitorium tylko po to, aby zwrócić na siebie uwagę. Była też humorzasta. Akurat dzisiaj zachowywała się jak furiatka przed "tymi dniami".
- Uwaga! - wykrzyknęła rzucając się na uczennicę, która zapewne przyszła tylko wysłać list, cóż... Znalazła się w nieodpowiedniej chwili i czasie.
Rudowłosa dziewucha poleciała wprost na nią, powalając ją skutecznie na ziemię, a zaraz nad ich głowami świsnęły szpony sowy, która dzisiaj miała ochotę pobawić się w majestatycznego orła, a nie gołębia pocztowego.
- Sue ty kupo piór! - wykrzyknęła, a ptak zniknął gdzieś wysoko, pośród swoich innych sowich koleżanek. - Przepraszam... - wymruczała spełzając z dziewczyny i siadając obok. - Niezbyt... Dobre pierwsze wrażenie. - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i wyciągnęła ku niej rękę, aby pomóc zszokowanej czarnowłosej ślizgonce wstać. McCarthy nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać... Uczniowie z domu węża zwykle nie kwapili się do zacieśniania więzi z kimkolwiek.
Raz się żyje!
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Sro Sty 20, 2016 9:27 pm
Poszukiwania trwały już dłuższą chwilę, gdyż kochany Solitarios wcale nie był taki łatwy do wypatrzenia wśród gromady swoich braci. Nie rzucał się w oczy tak jak puchacz śnieżny, gdyż Sol był... zwyczajny i to dosłownie. Niestety, ale wypatrzenie brązowego puchacza zwyczajnego w chmarze innych burych sów nie było łatwe. Zwłaszcza dla osoby z podobnym stosunkiem do zwierząt co Natalie, a mianowicie: "Ładne, ale byleby były z daleka."
- Solitarios - nawoływała bez skutku, wpatrując się w wysoko zawieszony strop.
Świetnie. Wygląda na to, że wysłanie tego głupiego listu będzie bardziej wymagające niż zakładałam.
Pogrążona w poszukiwaniach panienka nawet nie zauważyła, jak do pomieszczenia weszła inna uczennica. Natalie zapewne nie przeoczyłaby tego tak łatwo, gdyby nie ten irytujący hałas, który z łatwością zagłuszał ludzkie kroki. Ślizgonka zdała sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero wtedy, gdy usłyszała za sobą wołanie. Niestety, wtedy było już za późno.
Co do...
Odwróciła się gwałtownie, zaskoczona obecnością kogoś nie będącego sową, w idealnym momencie by złapać lecącą na nią dziewczynę. Szkoda tylko, że marna postura czarnowłosej nie była w stanie zatrzymać jej ciężaru i obie dziewczyny wylądowały na podłodze.
Wpatrywała się przez chwilę w szeroko otwarte oczy krukonki, znajdujące się tuż przed jej twarzą, zanim otrząsnęła się z chwilowego szoku i puściła ją, umożliwiając jej wyswobodzenie się z uścisku.
Przekręciła się na bok, zdmuchując z twarzy kilka niesfornych kosmyków, po czym odchrząknęła.
- Rzeczywiście, nienajlepszy sposób na poznanie kogoś. - Zaśmiała się niewyraźnie, chwytając wyciągniętą w jej kierunku rękę.
- Dzięki - mruknęła na tyle głośno, by nie zagłuszyły jej ptaki i otrzepała się z kurzu i wyściółki walającej się po podłodze. Przez to całe zamieszanie, Natalie nawet nie zauważyła, że jej list wypadł w torby i pofrunął gdzieś miedzy klatki.
- Jak widzę, Twoja sowa nie przepada za tresurą - rzuciła lekko żartobliwie, kończąc poprawiać szatę.
- Em. Masz coś we włosach. - Wskazała mimochodem wystające spomiędzy rudych loków siano.
- Solitarios - nawoływała bez skutku, wpatrując się w wysoko zawieszony strop.
Świetnie. Wygląda na to, że wysłanie tego głupiego listu będzie bardziej wymagające niż zakładałam.
Pogrążona w poszukiwaniach panienka nawet nie zauważyła, jak do pomieszczenia weszła inna uczennica. Natalie zapewne nie przeoczyłaby tego tak łatwo, gdyby nie ten irytujący hałas, który z łatwością zagłuszał ludzkie kroki. Ślizgonka zdała sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero wtedy, gdy usłyszała za sobą wołanie. Niestety, wtedy było już za późno.
Co do...
Odwróciła się gwałtownie, zaskoczona obecnością kogoś nie będącego sową, w idealnym momencie by złapać lecącą na nią dziewczynę. Szkoda tylko, że marna postura czarnowłosej nie była w stanie zatrzymać jej ciężaru i obie dziewczyny wylądowały na podłodze.
Wpatrywała się przez chwilę w szeroko otwarte oczy krukonki, znajdujące się tuż przed jej twarzą, zanim otrząsnęła się z chwilowego szoku i puściła ją, umożliwiając jej wyswobodzenie się z uścisku.
Przekręciła się na bok, zdmuchując z twarzy kilka niesfornych kosmyków, po czym odchrząknęła.
- Rzeczywiście, nienajlepszy sposób na poznanie kogoś. - Zaśmiała się niewyraźnie, chwytając wyciągniętą w jej kierunku rękę.
- Dzięki - mruknęła na tyle głośno, by nie zagłuszyły jej ptaki i otrzepała się z kurzu i wyściółki walającej się po podłodze. Przez to całe zamieszanie, Natalie nawet nie zauważyła, że jej list wypadł w torby i pofrunął gdzieś miedzy klatki.
- Jak widzę, Twoja sowa nie przepada za tresurą - rzuciła lekko żartobliwie, kończąc poprawiać szatę.
- Em. Masz coś we włosach. - Wskazała mimochodem wystające spomiędzy rudych loków siano.
- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Sro Sty 20, 2016 10:33 pm
Ptaszysko zawirowało ostrzegawczo nad ich głowami ponownie, jakby śmiejąc się w swój "huczący" sposób z ich nieporadności wobec tak małego stworzonka. McCarthy przeklęła w duchu wszystko co magiczne. Powinni zatrudnić listonoszy, tak jak mają to w zwyczaju mugole. Wysyłanie listów byłoby wtedy prostsze, przyjemniejsze i przysparzałoby z całą pewnością mniej kłopotów.
Że też dostała właśnie taką małą arogantkę, zamiast słodkiego gołębia pocztowego, lub innego miłego zwierzaczka, które chociaż sprawiałoby wrażenie posłusznego. Tak jak jej kot Ginger, to byłoby coś wspaniałego. A jak narazie musi zadowolić się tym potworem.
- Sowa! - prychnęła ze wściekłością. - To szatański pomiot, słucha tylko wtedy, kiedy jej się podoba. - wstając, powoli otrzepała szkolny mundurek z pozostałości po ściółce. Natalie wydawała się być miła, co było naprawdę wspaniałą odmianą i odskocznią od tych wszystkich dziwnych sytuacji, w których ostatnio miała okazję uczestniczyć.
- Co? Ach... Tak... - wplotła palce w burze rudych włosów i potrząsnęła nimi mocno. Ździebełka powypadały, jednak jej fryzura pozostawiała wiele do życzenia. Cóż... Z dwojga złego, lepiej w tę stronę.
Miała tylko nadzieje, że żadnej z sów nie zachce się do toalety. I tą toaletą nie zostanie jej głowa, bądź inna część ciała. Wtedy wszystkiego byłoby zdecydowanie zbyt wiele!
- Przepraszam, nie przedstawiłam się. - dziewczyna szybko się zreflektowała i tym razem znów wysunęła ku niej bladą, zimną dłoń. - Kelly. - rzuciła z uśmiechem.
Oczywiście widywały się na zajęciach, szkolnych korytarzach, w Wielkiej Sali czy w bibliotece, ale zazwyczaj wymieniały tylko spojrzenia. Żadna nie dała się poznać.
Natalie nie wyglądała na osobę, która biegałaby w poszukiwaniu przyjaciół. Kelly zaś była nieco... Uprzedzona jeżeli chodzi o Ślizgonów.
Takie czasy.
Że też dostała właśnie taką małą arogantkę, zamiast słodkiego gołębia pocztowego, lub innego miłego zwierzaczka, które chociaż sprawiałoby wrażenie posłusznego. Tak jak jej kot Ginger, to byłoby coś wspaniałego. A jak narazie musi zadowolić się tym potworem.
- Sowa! - prychnęła ze wściekłością. - To szatański pomiot, słucha tylko wtedy, kiedy jej się podoba. - wstając, powoli otrzepała szkolny mundurek z pozostałości po ściółce. Natalie wydawała się być miła, co było naprawdę wspaniałą odmianą i odskocznią od tych wszystkich dziwnych sytuacji, w których ostatnio miała okazję uczestniczyć.
- Co? Ach... Tak... - wplotła palce w burze rudych włosów i potrząsnęła nimi mocno. Ździebełka powypadały, jednak jej fryzura pozostawiała wiele do życzenia. Cóż... Z dwojga złego, lepiej w tę stronę.
Miała tylko nadzieje, że żadnej z sów nie zachce się do toalety. I tą toaletą nie zostanie jej głowa, bądź inna część ciała. Wtedy wszystkiego byłoby zdecydowanie zbyt wiele!
- Przepraszam, nie przedstawiłam się. - dziewczyna szybko się zreflektowała i tym razem znów wysunęła ku niej bladą, zimną dłoń. - Kelly. - rzuciła z uśmiechem.
Oczywiście widywały się na zajęciach, szkolnych korytarzach, w Wielkiej Sali czy w bibliotece, ale zazwyczaj wymieniały tylko spojrzenia. Żadna nie dała się poznać.
Natalie nie wyglądała na osobę, która biegałaby w poszukiwaniu przyjaciół. Kelly zaś była nieco... Uprzedzona jeżeli chodzi o Ślizgonów.
Takie czasy.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Sro Sty 20, 2016 10:58 pm
Sowia poczta miała mimo wszystko więcej zalet niż ta mugolska, zatrudniająca listonoszy. Przede wszystkim, ptaki były (przynajmniej w teorii) zawsze pod ręką i same wiedziały gdzie lecieć. Dla nich odnalezienie adresata nie stanowiło problemu, niezależnie od jego obecnego położenia, czego nie można było powiedzieć o zwykłym doręczycielu poczty. Z drugiej jednak strony, czy nie można było wymyślić jakiegoś magicznego sprzętu dla listonosza na miotle? To też byłoby przecież jakieś rozwiązanie, ale niee. W świecie czarodziejów wszystko musiało odbywać się wedle dawno narzuconego porządku i pewnie nieszybko się to zmieni. Sowy roznosiły pocztę, roznoszą pocztę i będą ją roznosiły nawet po śmierci obu panienek. Mało prawdopodobne by komuś udało się je wygryźć z tego interesu.
Natalie uśmiechnęła się jednym kącikiem.
Tak, to był chyba największy minus tych stworzeń. Wytresowanie ich graniczyło nieraz z cudem. Dlatego panna Dark tak cieszyła się, że trafił jej się naprawdę "dobrze działający" egzemplarz. Może i nie przepadał za towarzystwem i pieszczotami, ale przynajmniej stawiał się zwykle na wezwanie i doręczał pocztę w całości, a tyle Ślizgonce przecież wystarczało.
Panna Dark uśmiechnęła się blado i z ledwie dostrzegalnym zawahaniem podała dziewczynie rękę.
- Natalie Dark. - Również się przedstawiła, starając się zignorować fakt, że nowa znajoma zrezygnowała z podania nazwiska. Dopytywanie się o nie nie było na miejscu nawet, jeśli interesowało to Darkównę.
Czarnowłosa nie kojarzyła zbyt dobrze Krukonki. Pradę powiedziawszy, była jedynie w stanie stwierdzić, że dziewczyna chodzi z nią do szkoły, nie należy do Slytherinu i jest nieco młodsza. Plus widząc teraz jej mundurek mogła łatwo stwierdzić, że jest Krukonką, ale gdyby nie on zapewne miałaby problem z przypisaniem jej do któregoś z trzech pozostałych do wyboru domów.
- Miło mi Cię poznać, Kelly. - Skinęła uprzejmie głową i strącając tym samym kolejne pasmo włosów. Czasami je kochała, a czasami nienawidziła, ale jedno było pewne, jej czupryna bardzo nie lubiła gdy się o niej zapominało.
Czarodziejka odgarnęła włosy i przeniosła wzrok z twarzy piątoklasistki na okno widoczne nad jej ramieniem.
- Solitarios - szepnęła, dostrzegając w końcu swoją sowę, która spojrzała teraz na nią znudzonym wzrokiem i niechętnie poderwała się do lotu by wylądować bliżej dziewcząt. Zaskrzeczał nieprzyjemnie, ale usiadł na miejscu, czekając na dalsze rozkazy.
Natalie uśmiechnęła się jednym kącikiem.
Tak, to był chyba największy minus tych stworzeń. Wytresowanie ich graniczyło nieraz z cudem. Dlatego panna Dark tak cieszyła się, że trafił jej się naprawdę "dobrze działający" egzemplarz. Może i nie przepadał za towarzystwem i pieszczotami, ale przynajmniej stawiał się zwykle na wezwanie i doręczał pocztę w całości, a tyle Ślizgonce przecież wystarczało.
Panna Dark uśmiechnęła się blado i z ledwie dostrzegalnym zawahaniem podała dziewczynie rękę.
- Natalie Dark. - Również się przedstawiła, starając się zignorować fakt, że nowa znajoma zrezygnowała z podania nazwiska. Dopytywanie się o nie nie było na miejscu nawet, jeśli interesowało to Darkównę.
Czarnowłosa nie kojarzyła zbyt dobrze Krukonki. Pradę powiedziawszy, była jedynie w stanie stwierdzić, że dziewczyna chodzi z nią do szkoły, nie należy do Slytherinu i jest nieco młodsza. Plus widząc teraz jej mundurek mogła łatwo stwierdzić, że jest Krukonką, ale gdyby nie on zapewne miałaby problem z przypisaniem jej do któregoś z trzech pozostałych do wyboru domów.
- Miło mi Cię poznać, Kelly. - Skinęła uprzejmie głową i strącając tym samym kolejne pasmo włosów. Czasami je kochała, a czasami nienawidziła, ale jedno było pewne, jej czupryna bardzo nie lubiła gdy się o niej zapominało.
Czarodziejka odgarnęła włosy i przeniosła wzrok z twarzy piątoklasistki na okno widoczne nad jej ramieniem.
- Solitarios - szepnęła, dostrzegając w końcu swoją sowę, która spojrzała teraz na nią znudzonym wzrokiem i niechętnie poderwała się do lotu by wylądować bliżej dziewcząt. Zaskrzeczał nieprzyjemnie, ale usiadł na miejscu, czekając na dalsze rozkazy.
- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Czw Sty 21, 2016 4:23 pm
Sowa! Pieprzona sowa! Dlaczego nie mogła być tak posłuszna jak zwierzę Natalie? Dlaczego ciągle tylko przysparzała kłopotów? Dlaczego przy każdej próbie wysłania listu musiała się z nią użerać? Niemal kajać się przed pierzastym stworzeniem, aby te ŁASKAWIE doręczyło list. Ludzie byli czasami łatwiejsi w obłudze, mimo iż nie doręczano do nich żadnych instrukcji obsługi. Wykonywali swoją pracę, jeżeli znajdowali się niżej w hierarchii.
- Mnie również, chociaż powinnam była zadbać o lepsze okoliczności. - pokiwała głową marszcząc brwi, a między nimi powstała mała bruzda.
Sue, tak. Ta sama, która jeszcze chwile temu bawiła się w dostojnego orła bądź jastrząba, przsiadła na ramieniu Ślizgonki i zagruchała cicho, przyjaźnie. Niczym gołąb.
- Cóż, nie ufałabym jej. - rzuciła cicho i wskazała palcem na ptaka, który po tych słowach nasrożył się. Możnaby przypuszczać, iż przemawiała przez niego zazdrość. Bo przecież to Sue była tu NAJWAŻNIEJSZA, najpiękniejsza i najbardziej gona zainteresowania.
Nie było ważne, kto jest właścicielem...
Dziób ptaszyska zacisnął się w okół kosmyka czarnych włosów koleżanki, zupełnie jakby sowa trzymała ją na niby-smyczy.
- Sue, zostaw. - rzuciła ostrzegawczo, jednak jej próba pouczenia skończyła się jednak na spojrzeniu pod tytułem: "Nie będziesz mi rozkazywać".
Tak oto rozpoczęła się bitwa o uwagę. Sue doskoczyła do Solitariosa i wczepiła swoje szponiska w jego plecy, machając skrzydłami, ostrzegawczo, zamaszyście, z ogromną dumą i majestatem.
/ przepraszam, że krócej. Dzisiaj chyba nie mój dzień.
- Mnie również, chociaż powinnam była zadbać o lepsze okoliczności. - pokiwała głową marszcząc brwi, a między nimi powstała mała bruzda.
Sue, tak. Ta sama, która jeszcze chwile temu bawiła się w dostojnego orła bądź jastrząba, przsiadła na ramieniu Ślizgonki i zagruchała cicho, przyjaźnie. Niczym gołąb.
- Cóż, nie ufałabym jej. - rzuciła cicho i wskazała palcem na ptaka, który po tych słowach nasrożył się. Możnaby przypuszczać, iż przemawiała przez niego zazdrość. Bo przecież to Sue była tu NAJWAŻNIEJSZA, najpiękniejsza i najbardziej gona zainteresowania.
Nie było ważne, kto jest właścicielem...
Dziób ptaszyska zacisnął się w okół kosmyka czarnych włosów koleżanki, zupełnie jakby sowa trzymała ją na niby-smyczy.
- Sue, zostaw. - rzuciła ostrzegawczo, jednak jej próba pouczenia skończyła się jednak na spojrzeniu pod tytułem: "Nie będziesz mi rozkazywać".
Tak oto rozpoczęła się bitwa o uwagę. Sue doskoczyła do Solitariosa i wczepiła swoje szponiska w jego plecy, machając skrzydłami, ostrzegawczo, zamaszyście, z ogromną dumą i majestatem.
/ przepraszam, że krócej. Dzisiaj chyba nie mój dzień.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Czw Sty 21, 2016 7:04 pm
Natalie odwróciła głowę w stronę zwierzęcia, które przysiadło na jej ramieniu. Nie wyglądała na zachwyconą z tego powodu. Ba, jej mina wyrażała teraz coś na kształt: "Co ty do cholery wyprawiasz?!" Ślizgonka naprawdę nie lubiła gdy ktoś pozwalał sobie na naruszanie jej przestrzeni osobistej bez pytania. Czy to był człowiek, zwierzę czy duch, to nie miało znaczenia. Wszyscy mieli trzymać się w odpowiedniej odległości od niej. O ile była jeszcze w stanie wybaczyć Kelly jej nagły kontakt fizyczny, o tyle sowie nie zamierzała już tak łatwo darować.
- Natychmiast puść moje włosy jeśli chcesz zachować dziób - syknęła jak rasowa Ślizgonka. Ta groźba zdecydowanie nie brzmiała, jakby dziewczyna żartowała.
Nie wiadomo czy to ostrzeżenie ze strony Natalie, czy coś innego skłoniło ptaka do odskoczenia od czarodziejki, ale jego dalsze poczynania bynajmniej nie były czymś, czego panna Dark by sobie życzyła.
- Hej! - wyrwało się z jej ust, gdy gwałtownie odwróciła się całym ciałem w stronę szamoczących się ptaków.
Solitarios bynajmniej nie pozostawał dłużny swojej nieco mniejszej koleżance. Zdecydowanie nie należał do sów, które dają sobą pomiatać. Zaskrzeczał ostrzegawczo, ale kiedy to nie dało pożądanego skutku, sam zatrzepotał skrzydłami próbując się uwolnić, po czym skierował swój ostry dziób w kierunku Sue z zamiarem udziobania jej. O ile dla niej mogła to być forma zabawy lub zwrócenia uwagi, o tyle puchacz odebrał to jako jawną napaść i zamierzał się bronić. Nawet jeśli miało to oznaczać, że poleje się krew. Nastał taki chaos i gwar, że trudno było określić kto w tej walce wygrywa.
- Hej. Już. Rozdzielić się! - krzyknęła Natalie ostrzegawczo, wyszarpując z rękawa szaty różdżkę.
- Ventus. - Machnęła różdżką, a silny podmuch wiatru wycelowany pomiędzy ptaki skutecznie je rozdzielił.
- Solitarios, zostaw. Sue, Ty też, chyba, że mam Cię spetryfikować. - Zagroziła palcem. O ile jeszcze chwilę temu mogła wydawać się jedną z najmilszych osób na świecie, o tyle w tej chwili sprawiała wrażenie, jakby była w stanie skrzywdzić każdego, kto tylko spróbuje jej się sprzeciwić. Cóż, przynajmniej było jasne, ze nie trafiła do Domu Węża bez powodu. Ton głosu, mimika i gesty wyraźnie ukazywały, ze nie toleruje sprzeciwu i bez mrugnięcia okiem jest w stanie spełnić swoje groźby.
- Natychmiast puść moje włosy jeśli chcesz zachować dziób - syknęła jak rasowa Ślizgonka. Ta groźba zdecydowanie nie brzmiała, jakby dziewczyna żartowała.
Nie wiadomo czy to ostrzeżenie ze strony Natalie, czy coś innego skłoniło ptaka do odskoczenia od czarodziejki, ale jego dalsze poczynania bynajmniej nie były czymś, czego panna Dark by sobie życzyła.
- Hej! - wyrwało się z jej ust, gdy gwałtownie odwróciła się całym ciałem w stronę szamoczących się ptaków.
Solitarios bynajmniej nie pozostawał dłużny swojej nieco mniejszej koleżance. Zdecydowanie nie należał do sów, które dają sobą pomiatać. Zaskrzeczał ostrzegawczo, ale kiedy to nie dało pożądanego skutku, sam zatrzepotał skrzydłami próbując się uwolnić, po czym skierował swój ostry dziób w kierunku Sue z zamiarem udziobania jej. O ile dla niej mogła to być forma zabawy lub zwrócenia uwagi, o tyle puchacz odebrał to jako jawną napaść i zamierzał się bronić. Nawet jeśli miało to oznaczać, że poleje się krew. Nastał taki chaos i gwar, że trudno było określić kto w tej walce wygrywa.
- Hej. Już. Rozdzielić się! - krzyknęła Natalie ostrzegawczo, wyszarpując z rękawa szaty różdżkę.
- Ventus. - Machnęła różdżką, a silny podmuch wiatru wycelowany pomiędzy ptaki skutecznie je rozdzielił.
- Solitarios, zostaw. Sue, Ty też, chyba, że mam Cię spetryfikować. - Zagroziła palcem. O ile jeszcze chwilę temu mogła wydawać się jedną z najmilszych osób na świecie, o tyle w tej chwili sprawiała wrażenie, jakby była w stanie skrzywdzić każdego, kto tylko spróbuje jej się sprzeciwić. Cóż, przynajmniej było jasne, ze nie trafiła do Domu Węża bez powodu. Ton głosu, mimika i gesty wyraźnie ukazywały, ze nie toleruje sprzeciwu i bez mrugnięcia okiem jest w stanie spełnić swoje groźby.
- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Pią Sty 22, 2016 3:05 pm
Co ty wiesz o byciu ponad wszystkimi, głupia Sue? Jak to mawiają... Z kim się zadajesz, takim się stajesz? Możliwe, że sowa odziedziczyła kilka cech po rudowłosej krukonce. Ona też była nieco narwana, nie baczyła na konsekwencję swoich czynów i też poniekąd pragnęła uwagi, jednak nie robiłą tego w taki sposób. A Natalie zdawać by się mogło, była jej przeciwieństwem. Opanowana, zachowywała zimną krew, wiedziała co ma zrobić. A przede wszystkim - wiedziała czego chce.
McCarthy stała więc z rozdziabionymi ustami. Grymas ten miał chyba wyrażać swojego rodzaju podziw. To nie tak, że Krukonka była słaba. Ona była... Trudna do określenia.
Jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, kiedy para sów przestała się ze sobą szamotać.
- Cóż, zachowanie godne podziwu! - pokiwała głową z uznaniem. Cóż innego miała powiedzieć?
Zajęczeć niczym dziecko, że ona też by tak chciała? Czy może poprosić o prywatne lekcje, których tematem przewodnim byłoby "Jak nie być furiatką!".
Dziewczę westchnęło cicho.
- Tiara chyba nigdy się nie myli. Urodzona Ślizgonka. - zażartowała z uśmiechem na ustach, który był jakby trochę niepewny. No tak, musiała być ostrożna.
Nie na co dzień przecież spotyka się uczniów z domu węża, którzy na jej widok nie uciekają w popłochu jakby była trędowata. Inni znów rzucali pod nosem kilka słów na temat jej czystości krwi, a reszta...
Reszta była jak duchy, które mijała na korytarzach. Nie zainteresowani niczym po za swoim jestestwem, które według nich było idealne i nie było w nich nic do poprawy.
Och jakże się mylili!
- Za rozstrzygnięcie ptasiej bójki, jestem ci winna kremowe. Zdecydowanie! - krótko kiwnęła głową i wbiła wzrok w parę, która jeszcze chwilę temu skakała sobie do oczu.
Odgoniła Sue machnięciem ręki, która wzbiła się w powietrze i poleciała. Zapewne zapić smutki swojej dzisiejszej porażki.
- Gdzie twój list? - no tak, Natalie zapewne nie przybyła do sowiarni na spacer.
McCarthy stała więc z rozdziabionymi ustami. Grymas ten miał chyba wyrażać swojego rodzaju podziw. To nie tak, że Krukonka była słaba. Ona była... Trudna do określenia.
Jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, kiedy para sów przestała się ze sobą szamotać.
- Cóż, zachowanie godne podziwu! - pokiwała głową z uznaniem. Cóż innego miała powiedzieć?
Zajęczeć niczym dziecko, że ona też by tak chciała? Czy może poprosić o prywatne lekcje, których tematem przewodnim byłoby "Jak nie być furiatką!".
Dziewczę westchnęło cicho.
- Tiara chyba nigdy się nie myli. Urodzona Ślizgonka. - zażartowała z uśmiechem na ustach, który był jakby trochę niepewny. No tak, musiała być ostrożna.
Nie na co dzień przecież spotyka się uczniów z domu węża, którzy na jej widok nie uciekają w popłochu jakby była trędowata. Inni znów rzucali pod nosem kilka słów na temat jej czystości krwi, a reszta...
Reszta była jak duchy, które mijała na korytarzach. Nie zainteresowani niczym po za swoim jestestwem, które według nich było idealne i nie było w nich nic do poprawy.
Och jakże się mylili!
- Za rozstrzygnięcie ptasiej bójki, jestem ci winna kremowe. Zdecydowanie! - krótko kiwnęła głową i wbiła wzrok w parę, która jeszcze chwilę temu skakała sobie do oczu.
Odgoniła Sue machnięciem ręki, która wzbiła się w powietrze i poleciała. Zapewne zapić smutki swojej dzisiejszej porażki.
- Gdzie twój list? - no tak, Natalie zapewne nie przybyła do sowiarni na spacer.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Pią Sty 22, 2016 3:39 pm
Sowy nie były zbyt zachwycone małą wichurą, która brutalnie je rozdzieliła, ale usłuchały rozkazu dziewczyny. Widocznie nie miały ochoty sprawdzać, co jest w stanie zrobić wściekła panna Dark, a nie jedynie zirytowana. Solitarios otrzepał się i przygładził nastroszone pióra, a Sue wzbiła się w powietrze i skierowała w sobie tylko znanym kierunku.
Ślizgonka odetchnęła ciężko i schowała różdżkę. Odwróciła się z powrotem w stronę rozmówczyni i przyjęła komplement z uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.
Przy wspomnieniu jej domu chwilę się zawahała. Przez moment nie była pewna czy to również pochwała, czy jednak obelga. Przywołanie w rozmowie Slytherinu zazwyczaj nie wiązało się z niczym miłym. Ludzie nazywali ją wtedy zwykle zapatrzoną w siebie, dumną, niegodną zaufania i paskudną... czyli określali ją po prostu tak, jak zwykło się określać Ślizgona. Uczniowie z zielenią i srebrem w herbie byli przez resztę Hogwartu równie lubiani co przez nich szlamy, czyli raczej nie bardzo.
Widząc jednak szczery uśmiech na twarzy Krukonki, Natalie również uznała to jako niewinny żart.
- Taa. Mając funkcję prefekta w Slytherinie łatwo nauczyć się opanowywać twarde charaktery... albo nie tyle łatwo się tego nauczyć, co trzeba to po prostu umieć. Wyobraź sobie co przechodzę, kiedy we wrześniu do naszego dormitorium wprowadza się dziesięcioro rozpieszczonych maluchów, które całe życie słyszały, że ich pozycja i wspaniałość sprawiają, że ludzie powinni bić im pokłony. Wierz mi, krnąbrna sowa to przy nich aniołek. - Zaśmiała się i zerknęła w górę, ale nie odnalazła wzrokiem zwierzęcia. Wypatrzenie tu jakiegoś konkretnego ptaszyska naprawdę graniczyło z cudem. Zwłaszcza, gdy to ptaszysko nie chciało zostać wypatrzone.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.
- Może jeszcze zdążysz nim opuszczę tę szkołę. - Puściła do niej oko. Obecność roztrzepanej rudowłosej dziwnie poprawiała jej humor. Ślizgonka nawet nie musiała silić się teraz na uprzejmość. To wszystko przychodziło wręcz samo.
- Ach tak, list. - Przypomniała sobie o powodzie, dla którego tu przyszła. Otworzyła torebkę i zaczęła przeglądać przestrzenie między skurczonymi podręcznikami.
Nie ma go.
Otworzyła szerzej oczy.
Jego tutaj nie ma.
Fuck.
- Zgubiłam go - stwierdziła, zwieszając głowę w nieco komiczny sposób. Solitarios w tym czasie zagruchotał w tle z niezadowoleniem. Zdecydowanie nie lubił, gdy ktoś kazał mu tak długo czekać.
Podniosła głowę.
- Musiał mi wypaść gdzieś tutaj podczas szamotania, bo nigdzie indziej nie miał okazji. - To był pierwszy i najbardziej oczywisty pomył panny Dark.
Ślizgonka odetchnęła ciężko i schowała różdżkę. Odwróciła się z powrotem w stronę rozmówczyni i przyjęła komplement z uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.
Przy wspomnieniu jej domu chwilę się zawahała. Przez moment nie była pewna czy to również pochwała, czy jednak obelga. Przywołanie w rozmowie Slytherinu zazwyczaj nie wiązało się z niczym miłym. Ludzie nazywali ją wtedy zwykle zapatrzoną w siebie, dumną, niegodną zaufania i paskudną... czyli określali ją po prostu tak, jak zwykło się określać Ślizgona. Uczniowie z zielenią i srebrem w herbie byli przez resztę Hogwartu równie lubiani co przez nich szlamy, czyli raczej nie bardzo.
Widząc jednak szczery uśmiech na twarzy Krukonki, Natalie również uznała to jako niewinny żart.
- Taa. Mając funkcję prefekta w Slytherinie łatwo nauczyć się opanowywać twarde charaktery... albo nie tyle łatwo się tego nauczyć, co trzeba to po prostu umieć. Wyobraź sobie co przechodzę, kiedy we wrześniu do naszego dormitorium wprowadza się dziesięcioro rozpieszczonych maluchów, które całe życie słyszały, że ich pozycja i wspaniałość sprawiają, że ludzie powinni bić im pokłony. Wierz mi, krnąbrna sowa to przy nich aniołek. - Zaśmiała się i zerknęła w górę, ale nie odnalazła wzrokiem zwierzęcia. Wypatrzenie tu jakiegoś konkretnego ptaszyska naprawdę graniczyło z cudem. Zwłaszcza, gdy to ptaszysko nie chciało zostać wypatrzone.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.
- Może jeszcze zdążysz nim opuszczę tę szkołę. - Puściła do niej oko. Obecność roztrzepanej rudowłosej dziwnie poprawiała jej humor. Ślizgonka nawet nie musiała silić się teraz na uprzejmość. To wszystko przychodziło wręcz samo.
- Ach tak, list. - Przypomniała sobie o powodzie, dla którego tu przyszła. Otworzyła torebkę i zaczęła przeglądać przestrzenie między skurczonymi podręcznikami.
Nie ma go.
Otworzyła szerzej oczy.
Jego tutaj nie ma.
Fuck.
- Zgubiłam go - stwierdziła, zwieszając głowę w nieco komiczny sposób. Solitarios w tym czasie zagruchotał w tle z niezadowoleniem. Zdecydowanie nie lubił, gdy ktoś kazał mu tak długo czekać.
Podniosła głowę.
- Musiał mi wypaść gdzieś tutaj podczas szamotania, bo nigdzie indziej nie miał okazji. - To był pierwszy i najbardziej oczywisty pomył panny Dark.
- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Sob Sty 23, 2016 10:35 pm
Prefekta? Dziewczę odetchnęło z ulgą, że nigdy nie miało okazji spotkać panny Dark podczas jej patroli. Oczywiście, że wymykała się z dormitorium o nieodpowiednich godzinach. Oczywiście, że zdarzało jej się łamać wtedy regulamin. Zapewne spotkanie w takich okolicznościach nie należałoby do najprzyjemniejszych, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Mogła być spokojna o ich relacje.
Nie wiadomo tylko na jak długo...
- To nic! - zaśmiała się krótko i machnęła ręką. - Jakbyś miała pod opieką przemądrzałych jedenastolatków, którym wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy! To byłby dopiero dramat! Dlatego właśnie nigdy nie pchałam się na rolę prefekta. Nie mam wystarczajaco dużo cierpliwości. Dałabym jednemu, to drugiemu w łeb... - zamyśliła się na chwile, marszcząc śmiesznie nos. - A to byłoby ponad prawami prefekta. - wzruszyła ramionami nieskrępowana. Powinna raczej takie rzeczy przemilczać, ewentualnie zachowywać dla siebie, a ona?
Ona jak zwykle miałą wszystko w nosie, jakby będąc ponad wszystko. Nie dlatego, że czuła się lepsza, a nie miała raczej nic do stracenia. Kolejny szlaban u Filcha? Och, jakże małe to było dla niej wyzwanie.
Mogłaby nawet wyprać mu bieliznę, o ile miałaby szansę skurczyć ją do małych rozmiarów, a potem wmówić woźnemu, że urósł to tam, to tu...
Piwo kremowe było lekarstwem na wszystko. Mimo, iż nie miało w sobie ani grama alkoholu (co prawda zawsze można było je odrobinę doprawić), to było balsamem dla duszy. Jakoś przyjemniej się rozmawiało z kuflem w ręku, niż bez niego.
- Przy następnym wypadzie do Hogs, obiecuję. - położyła jedną rękę na klatce piersiowej, drugą zaś uniosła w geście przysięgi harcerskiej.
Na wieść o zgubionym liście, dziewczyna uniosła obie brwi. No tak, podczas niespodziewanego ataku, mógł zwyczajnie jej wypaść, odlecieć, zgubić się, Merlin wie co jeszcze.
Być może wciąż leży gdzieś koło nich, być może porwał go wiatr i teraz szybuje gdzieś nad błoniami.
- Był ważny? - ot zwykłe pytanie, czy warto rozpocząć poszukiwania. Jeżeli okazałoby się, iż list był sprawą życia lub śmierci, dziewczyna chętnie przyłączy się do poszukiwań.
W końcu po części była to też jej wina.
Nie wiadomo tylko na jak długo...
- To nic! - zaśmiała się krótko i machnęła ręką. - Jakbyś miała pod opieką przemądrzałych jedenastolatków, którym wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy! To byłby dopiero dramat! Dlatego właśnie nigdy nie pchałam się na rolę prefekta. Nie mam wystarczajaco dużo cierpliwości. Dałabym jednemu, to drugiemu w łeb... - zamyśliła się na chwile, marszcząc śmiesznie nos. - A to byłoby ponad prawami prefekta. - wzruszyła ramionami nieskrępowana. Powinna raczej takie rzeczy przemilczać, ewentualnie zachowywać dla siebie, a ona?
Ona jak zwykle miałą wszystko w nosie, jakby będąc ponad wszystko. Nie dlatego, że czuła się lepsza, a nie miała raczej nic do stracenia. Kolejny szlaban u Filcha? Och, jakże małe to było dla niej wyzwanie.
Mogłaby nawet wyprać mu bieliznę, o ile miałaby szansę skurczyć ją do małych rozmiarów, a potem wmówić woźnemu, że urósł to tam, to tu...
Piwo kremowe było lekarstwem na wszystko. Mimo, iż nie miało w sobie ani grama alkoholu (co prawda zawsze można było je odrobinę doprawić), to było balsamem dla duszy. Jakoś przyjemniej się rozmawiało z kuflem w ręku, niż bez niego.
- Przy następnym wypadzie do Hogs, obiecuję. - położyła jedną rękę na klatce piersiowej, drugą zaś uniosła w geście przysięgi harcerskiej.
Na wieść o zgubionym liście, dziewczyna uniosła obie brwi. No tak, podczas niespodziewanego ataku, mógł zwyczajnie jej wypaść, odlecieć, zgubić się, Merlin wie co jeszcze.
Być może wciąż leży gdzieś koło nich, być może porwał go wiatr i teraz szybuje gdzieś nad błoniami.
- Był ważny? - ot zwykłe pytanie, czy warto rozpocząć poszukiwania. Jeżeli okazałoby się, iż list był sprawą życia lub śmierci, dziewczyna chętnie przyłączy się do poszukiwań.
W końcu po części była to też jej wina.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Nie Sty 24, 2016 1:04 pm
Czy Natalie była srogim i bezuczuciowym prefektem? Chyba tylko, kiedy ktoś jej podpadł. Tak, wiele zależało od jej subiektywnego punktu widzenia. Byłeś krnąbrnym Gryfonem, który wyzywał ją tylko dlatego, że Cię przyłapała i była Ślizgonką? Mogłeś spodziewać się solidnego opieprzu, donosu u nauczyciela i utraty wielu punktów dla domu. Byłeś młodym Krukonem, który chciał się gdzieś zaszyć i poćwiczyć zaklęcia z roku wyżej, ale coś nie wyszło? Wtedy cierpliwie tłumaczyła, pomagała pozbyć się niechcianych kocich uszu i zachowywała sprawę dla siebie, karząc jedynie upomnieniem i utratą kilku punktów. Z nią naprawdę wiele zależało od podejścia i miała bardzo umowne poczucie sprawiedliwości. Niestety, jeśli ktoś notorycznie pakował się w kłopoty, to nawet grzeczne podejście i skrucha nie ratowały. Cierpliwość szybko się kończyła, a kary stawały się wyższe.
Pokiwała głową i zaśmiała się bezgłośnie.
- Tak, tego typu zachowań u prefektów się nie pochwala - przytaknęła z lekkim rozbawieniem. Otwartość rozmówczyni była naprawdę interesująca. Dziewczyna musiała dorastać w zupełnie innym środowisku niż Natalie. U Ślizgonów tego typu zachowania szybko dałyby nieprzyjemne skutki.
Dlatego też panna Dark nigdy nikomu nie wspominała o tym, co działo się z młodszymi adeptami, którzy wyczerpali niewielkie pokłady jej cierpliwości, a wierzcie mi Humering było wtedy najdelikatniejszą karą. Przewrotny charakter i brak wyraźnych barier u Darkówny skutkował niejednokrotnym naginaniem zasad, by osiągnąć zamierzony cel. Nie wahała się nawet przed skrzywdzeniem kogoś psychicznie, by dostosować go do swojej woli. To i dobre zabezpieczanie się przed donosem czyniły z niej osobę, której naprawdę nie chciało się zajść za skórę. Pod maską uprzejmego uśmiechu dziewczyny, krył się zimnokrwisty gad. Za coś w końcu trafiła do Slytherinu.
Czarodziejka nie była zachwycona zapodzianiem się listu. Podobnie z resztą jej sowa, która coraz głośniej ją pospieszała. Dziewczyna westchnęła, zamykając torbę i potarła zmarszczone brwi.
- Nie, raczej nie - stwierdziła szybko. Z natury nie lubiła opowiadać o swoich sprawach, więc zbycie tematu drobnym kłamstwem było u niej odruchowe. Odchrząknęła i wyprostowała się.
- Miałam to po prostu od dłuższego czasu wysłać - rzuciła, rozglądając się dookoła.
- Musi gdzieś tu leżeć - wymamrotała, zaglądając za kolejne klatki. Niestety, znalezienie koperty wcale nie było takie łatwe. Ciągłe trzepotanie potężnych ptasich skrzydeł sprawiało, że papier wędrował sobie z miejsca na miejsce, poza zasięgiem wzroku obu dziewcząt.
- To nie ma sensu - mruknęła z irytacją, po raz kolejny wydobywając różdżkę. Tak, życie z nią stawało się łatwiejsze, a ciągła praktyka czyniła mistrza, czyż nie? Natalie bardzo chciała stać się mistrzem, więc nie krępowała się przed częstym używaniem magii.
Odchrząknęła, wyprostowała się i wyartykułowała wyraźnie zaklęcie, machając przy tym swoim kawałkiem bzu z krwią Reema.
- Accio list! - Słychać było świst powietrza i już po chwili w prawej dłoni Natalie spoczywał nieco przybrudzony, szary papier. Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła na niego różdżką, rzucając tym razem zaklęcie czyszczące. Wolała nie wysyłać jedynemu wujowi koperty po przejściach.
- Magia to doprawdy piękna sprawa - powiedziała sama do siebie i wyciągnęła przedramię, by dać Solitariosowi miejsce do lądowania. Podała mu list i wypuściła przez jedno z okien, tracąc przy tym resztki ładu na głowie. Niestety, długie falujące się włosy i zrywający się z ramienia ptak to nie jest dobre połączenie. Schowała ponownie różdżkę i zaczęła poprawiać fryzurę, nie łudząc się nawet, że uzyska jakiś ładny efekt.
Odwróciła się z powrotem do Krukonki.
- A Ty? Przyszłaś tu coś wysłać czy tylko poużerać się z Sue? - zapytała jak gdyby nigdy nic wracając do poprzedniej rozmowy.
Pokiwała głową i zaśmiała się bezgłośnie.
- Tak, tego typu zachowań u prefektów się nie pochwala - przytaknęła z lekkim rozbawieniem. Otwartość rozmówczyni była naprawdę interesująca. Dziewczyna musiała dorastać w zupełnie innym środowisku niż Natalie. U Ślizgonów tego typu zachowania szybko dałyby nieprzyjemne skutki.
Dlatego też panna Dark nigdy nikomu nie wspominała o tym, co działo się z młodszymi adeptami, którzy wyczerpali niewielkie pokłady jej cierpliwości, a wierzcie mi Humering było wtedy najdelikatniejszą karą. Przewrotny charakter i brak wyraźnych barier u Darkówny skutkował niejednokrotnym naginaniem zasad, by osiągnąć zamierzony cel. Nie wahała się nawet przed skrzywdzeniem kogoś psychicznie, by dostosować go do swojej woli. To i dobre zabezpieczanie się przed donosem czyniły z niej osobę, której naprawdę nie chciało się zajść za skórę. Pod maską uprzejmego uśmiechu dziewczyny, krył się zimnokrwisty gad. Za coś w końcu trafiła do Slytherinu.
Czarodziejka nie była zachwycona zapodzianiem się listu. Podobnie z resztą jej sowa, która coraz głośniej ją pospieszała. Dziewczyna westchnęła, zamykając torbę i potarła zmarszczone brwi.
- Nie, raczej nie - stwierdziła szybko. Z natury nie lubiła opowiadać o swoich sprawach, więc zbycie tematu drobnym kłamstwem było u niej odruchowe. Odchrząknęła i wyprostowała się.
- Miałam to po prostu od dłuższego czasu wysłać - rzuciła, rozglądając się dookoła.
- Musi gdzieś tu leżeć - wymamrotała, zaglądając za kolejne klatki. Niestety, znalezienie koperty wcale nie było takie łatwe. Ciągłe trzepotanie potężnych ptasich skrzydeł sprawiało, że papier wędrował sobie z miejsca na miejsce, poza zasięgiem wzroku obu dziewcząt.
- To nie ma sensu - mruknęła z irytacją, po raz kolejny wydobywając różdżkę. Tak, życie z nią stawało się łatwiejsze, a ciągła praktyka czyniła mistrza, czyż nie? Natalie bardzo chciała stać się mistrzem, więc nie krępowała się przed częstym używaniem magii.
Odchrząknęła, wyprostowała się i wyartykułowała wyraźnie zaklęcie, machając przy tym swoim kawałkiem bzu z krwią Reema.
- Accio list! - Słychać było świst powietrza i już po chwili w prawej dłoni Natalie spoczywał nieco przybrudzony, szary papier. Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła na niego różdżką, rzucając tym razem zaklęcie czyszczące. Wolała nie wysyłać jedynemu wujowi koperty po przejściach.
- Magia to doprawdy piękna sprawa - powiedziała sama do siebie i wyciągnęła przedramię, by dać Solitariosowi miejsce do lądowania. Podała mu list i wypuściła przez jedno z okien, tracąc przy tym resztki ładu na głowie. Niestety, długie falujące się włosy i zrywający się z ramienia ptak to nie jest dobre połączenie. Schowała ponownie różdżkę i zaczęła poprawiać fryzurę, nie łudząc się nawet, że uzyska jakiś ładny efekt.
Odwróciła się z powrotem do Krukonki.
- A Ty? Przyszłaś tu coś wysłać czy tylko poużerać się z Sue? - zapytała jak gdyby nigdy nic wracając do poprzedniej rozmowy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach