- Kelly McCarthy
Re: Sowiarnia
Sro Sty 27, 2016 10:55 am
Ranga prefekta nie była niczym, czym można było się chwalić. To zwykły strzęp władzy, który nie był warty użerania się z młodszymi rocznikami. Choć nie zawsze - niekiedy to ci starsi swoimi pomysłami mogli zwalić Merlina z nóg. O ile młodsi nie znali wszystkich zasad, to zabłądzili, to szukali chwili na dzikie swawole. Tak ci starsi zazwyczaj zaszywali się po kątach, czcząc siebie. Dosłownie.
Niekiedy słyszała różne DZIWNE dźwięki z pustych sal. Widziała rozczochranych i głośno zipiących uczniów, z przekrzywionymi krawatami i niedbałym, jakby zbyt szybko ubranym mundurkiem.
Co ona zrobiłaby jako prefekt? Weszłaby do sali, aby stanąć oko w oko z uczniami w dosyć żenującej sytuacji?
No właśnie, co byś zrobiła McCarthy?
To było wbrew pozorom bardzo trafne pytanie. Takie, na które nie znała odpowiedzi i chyba nigdy nie chciałaby poznać.
- Byłabym z całą pewnością groźnym prefektem, który może poszczycić się sową obronną. - wzruszyła ramionami równie rozbawiona, co rozmówczyni. Naprawdę mogłaby polubić Natalie, była... Inna.
Nie obnosiła się do uczniów z innych domów, jak każdy Ślizgon. Możliwe, że gdzieś tam głęboko faktycznie czuła się lepsza z powodu przynależności do domu węża, z powodu rangi prefekta czy nienagannych manier, jednakże nie dała tego po sobie poznać, co bardzo cieszyło Krukonkę, a Ślizgonka momentalnie urosła w jej oczach.
Jednakże wciąż cieszyła się, iż nie trafiła właśnie na nią podczas swoich przechadzek po godzinie policyjnej. Nie wiadomo jak skończyłaby się wtedy ich znajomość. Wszak dziewczę nie robiło nic złego. Nie obściskiwało się z nikim po kątach, nie wieszało uczniów za bieliznę pod sufitem, ani nic z tych rzeczy. Ona z reguły chciała być sama ze swoimi myślami, sama ze swoimi księgami, które zawsze dzielnie spoczywały w przepasanej przez ramię torbie.
Chciała się uczyć, chciała być lepsza, chciała pokazać na co ją stać. Chciała pokazać, że nie jest w Hogwarcie przez przypadek, a dlatego iż faktycznie nadaje się na dobrą czarownicę.
- No tak, magia... - mruknęła bardziej do siebie niźli do panny Dark. Pochodzenie z domu mugoli miało swoje plusy i minusy. Minusem było częste zapominanie o tym, iż nie wszystko trzeba robić samemu, a może nas w tym wyręczyć magiczny patyk zwany różdżką. Nie przyszło jej nawet na myśl, aby użyć zaklęcia, które poznała już przecież kilka lat temu. Cóż.
- Chciałam sprawdzić co u Sue, jednak... Nie chciała chyba dzisiaj gości. - roześmiała się radośnie, a w jej dużych, zielonych oczach rozbłysła dziecięca radość. Ot tak, bez powodu.
McCarthy na pozór była bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać, jednak na pierwszy rzut oka... Była zwykła, jak wszyscy i nikt.
Niekiedy słyszała różne DZIWNE dźwięki z pustych sal. Widziała rozczochranych i głośno zipiących uczniów, z przekrzywionymi krawatami i niedbałym, jakby zbyt szybko ubranym mundurkiem.
Co ona zrobiłaby jako prefekt? Weszłaby do sali, aby stanąć oko w oko z uczniami w dosyć żenującej sytuacji?
No właśnie, co byś zrobiła McCarthy?
To było wbrew pozorom bardzo trafne pytanie. Takie, na które nie znała odpowiedzi i chyba nigdy nie chciałaby poznać.
- Byłabym z całą pewnością groźnym prefektem, który może poszczycić się sową obronną. - wzruszyła ramionami równie rozbawiona, co rozmówczyni. Naprawdę mogłaby polubić Natalie, była... Inna.
Nie obnosiła się do uczniów z innych domów, jak każdy Ślizgon. Możliwe, że gdzieś tam głęboko faktycznie czuła się lepsza z powodu przynależności do domu węża, z powodu rangi prefekta czy nienagannych manier, jednakże nie dała tego po sobie poznać, co bardzo cieszyło Krukonkę, a Ślizgonka momentalnie urosła w jej oczach.
Jednakże wciąż cieszyła się, iż nie trafiła właśnie na nią podczas swoich przechadzek po godzinie policyjnej. Nie wiadomo jak skończyłaby się wtedy ich znajomość. Wszak dziewczę nie robiło nic złego. Nie obściskiwało się z nikim po kątach, nie wieszało uczniów za bieliznę pod sufitem, ani nic z tych rzeczy. Ona z reguły chciała być sama ze swoimi myślami, sama ze swoimi księgami, które zawsze dzielnie spoczywały w przepasanej przez ramię torbie.
Chciała się uczyć, chciała być lepsza, chciała pokazać na co ją stać. Chciała pokazać, że nie jest w Hogwarcie przez przypadek, a dlatego iż faktycznie nadaje się na dobrą czarownicę.
- No tak, magia... - mruknęła bardziej do siebie niźli do panny Dark. Pochodzenie z domu mugoli miało swoje plusy i minusy. Minusem było częste zapominanie o tym, iż nie wszystko trzeba robić samemu, a może nas w tym wyręczyć magiczny patyk zwany różdżką. Nie przyszło jej nawet na myśl, aby użyć zaklęcia, które poznała już przecież kilka lat temu. Cóż.
- Chciałam sprawdzić co u Sue, jednak... Nie chciała chyba dzisiaj gości. - roześmiała się radośnie, a w jej dużych, zielonych oczach rozbłysła dziecięca radość. Ot tak, bez powodu.
McCarthy na pozór była bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać, jednak na pierwszy rzut oka... Była zwykła, jak wszyscy i nikt.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Sob Sty 30, 2016 11:57 am
Czy dla panny Dark była rola prefekta? Przywilejem i dużym wyróżnieniem... okupionym ogromnym niekiedy nawałem pracy i obowiązków. Choć bilans zysków i strat mógł wydawać się działać na niekorzyść tego tytułu, to Natalie nadal to odpowiadało. Możliwość poczucia wyższości nad denerwującymi ją kolegami; świadomość, że może ich ukarać, a oni nie mają prawa jej nic zrobić; ta odrobina władzy dawana przez głupią plakietkę... Wszystko to radowało tę nieco mroczniejszą stronę Ślizgonki. Dawało jej też możliwość do doskonalenia się w roli przełożonej. Uczyło narzucać innym swoje zdanie i wymigiwać się od kary podczas naginania zasad. Uczyło wszystkiego, czego rasowy Ślizgon mógłby potrzebować. Były też oczywiście te nieco bardziej pozytywne aspekty jak niesienie pomocy i odpowiedzialność, które mogły posłużyć nie tylko dziewczynie, ale i jej otoczeniu.
I z pewnością uczyło, jak zachować zimną krew w bardzo dziwnych czasem sytuacjach, bo co to za prefekt, który z piskiem wybiega z sali zamiast dać komuś solidny ochrzan i oduczyć zakazywanych praktyk?
Zachichotała na wzmiankę o sowie obronnej.
Albo by cię wspierała, albo raczej niszczyła Twój autorytet.
Oczyma wyobraźni Natalie zobaczyła Krukonkę starającą się udzielić komuś reprymendy, gry sowa w tym czasie targałaby ją za włosy.
Tak, takiego prefekta z pewnością każdy by słuchał.
"Inna od reszty Ślizgonów." Tak ostatnio często ją określano. Czy jednak była to prawda? Możliwe, ze po części. Z zachowania rzeczywiście różniła się od tych wszystkich czystokrwistych, którzy świata poza czubkiem własnego nosa nie widzieli. Ona nie obnosiła się tak ze swoim wielkim ego, co jednak nie oznaczało, że go nie posiadała. Była dumną i zdradziecką wiedźmą, ale tak się z tym nie obnosiła. Doskonale wiedziała, że więcej wygra będąc na pierwszy rzut oka miłą i całkowicie "normalną" oraz dostosowując swoje zachowanie do rozmówcy.
Być może była po prostu na wyższym etapie przystosowania do życia niż pozostali? Uprzejmość wobec nowo poznanych osób i pozornie przyjazne usposobienie wcale nie musiały oznaczać, że Natalie jest taka dobra w rzeczywistości.
Pokiwała w zamyśleniu głową, wpatrując się w miejsce, gdzie sowa zniknęła jej z oczu.
- Wygląda na to, że wolała dziś być sama... no, sama wśród wszystkich tych innych sów - przytaknęła, nie mogąc się powstrzymać dopowiedzeniu ostatniej części zdania. Perfekcjonizm dawał o sobie znać nawet teraz. Nie potrafiła sobie pozwolić na to drobne niedomówienie.
Westchnęła, przypominając sobie niechcący o nieprzyjemnym zapachu, jaki się tu roznosił.
- Cóż, ja chyba będę się już zbierała. Nie lubię tu długo siedzieć. - Wskazała wzrokiem wszechobecne klatki.
- Do zobaczenia w przyszłości Kelly. - Skłoniła się i uśmiechnęła do dziewczyny, po czym opuściła sowiarnę.
[z/t] x2
I z pewnością uczyło, jak zachować zimną krew w bardzo dziwnych czasem sytuacjach, bo co to za prefekt, który z piskiem wybiega z sali zamiast dać komuś solidny ochrzan i oduczyć zakazywanych praktyk?
Zachichotała na wzmiankę o sowie obronnej.
Albo by cię wspierała, albo raczej niszczyła Twój autorytet.
Oczyma wyobraźni Natalie zobaczyła Krukonkę starającą się udzielić komuś reprymendy, gry sowa w tym czasie targałaby ją za włosy.
Tak, takiego prefekta z pewnością każdy by słuchał.
"Inna od reszty Ślizgonów." Tak ostatnio często ją określano. Czy jednak była to prawda? Możliwe, ze po części. Z zachowania rzeczywiście różniła się od tych wszystkich czystokrwistych, którzy świata poza czubkiem własnego nosa nie widzieli. Ona nie obnosiła się tak ze swoim wielkim ego, co jednak nie oznaczało, że go nie posiadała. Była dumną i zdradziecką wiedźmą, ale tak się z tym nie obnosiła. Doskonale wiedziała, że więcej wygra będąc na pierwszy rzut oka miłą i całkowicie "normalną" oraz dostosowując swoje zachowanie do rozmówcy.
Być może była po prostu na wyższym etapie przystosowania do życia niż pozostali? Uprzejmość wobec nowo poznanych osób i pozornie przyjazne usposobienie wcale nie musiały oznaczać, że Natalie jest taka dobra w rzeczywistości.
Pokiwała w zamyśleniu głową, wpatrując się w miejsce, gdzie sowa zniknęła jej z oczu.
- Wygląda na to, że wolała dziś być sama... no, sama wśród wszystkich tych innych sów - przytaknęła, nie mogąc się powstrzymać dopowiedzeniu ostatniej części zdania. Perfekcjonizm dawał o sobie znać nawet teraz. Nie potrafiła sobie pozwolić na to drobne niedomówienie.
Westchnęła, przypominając sobie niechcący o nieprzyjemnym zapachu, jaki się tu roznosił.
- Cóż, ja chyba będę się już zbierała. Nie lubię tu długo siedzieć. - Wskazała wzrokiem wszechobecne klatki.
- Do zobaczenia w przyszłości Kelly. - Skłoniła się i uśmiechnęła do dziewczyny, po czym opuściła sowiarnę.
[z/t] x2
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Pią Lut 12, 2016 10:16 pm
Ostatnio przez wszystkie sprawy związane z egzaminami zupełnie zapomniała o swoim tacie. Nauka stała sie nagle najważniejsza, lecz po niej z pewnością nikt by się tego nie spodziewał. Postanowiła jednak w końcu naskrobać parę słów o tym co się u niej dzieje. Chciała mu oszczędzić tych gorszych spraw, o których nie lubiła rozmawiać, więc nie rozpisywała się zbyt długo.
Nath ze swoim gotowym listem poszła do Sowiarni. Pomieszczenie o tej porze było buste, więc mogła spokojnie posiedzieć jeszcze z Lucy. Jej sówka zawsze sie cieszyła na nową misję, ale też doceniała wizyty swojej właścicielki. Blondynka już z daleka słyszała charakterystyczne pohukiwanie puchacza.
- Lucy? - zawołała Powell by przywołać rudo-miodową kulkę.
Sówka jak na komendę wyleciała z boksu i zaczęła oblatywać Nathalie. Za chwilę jednak uspokoiła się i usiadła na parapecie. Dziewczyna lekko podrapała ptaszynę, a ta pohukiwała cichutko na znak wdzięczności.
- Spokojnie malutka, mam dzisiaj dla ciebie zadanie - powiedziała wciąż nie przerywając pieszczot.
Nath ze swoim gotowym listem poszła do Sowiarni. Pomieszczenie o tej porze było buste, więc mogła spokojnie posiedzieć jeszcze z Lucy. Jej sówka zawsze sie cieszyła na nową misję, ale też doceniała wizyty swojej właścicielki. Blondynka już z daleka słyszała charakterystyczne pohukiwanie puchacza.
- Lucy? - zawołała Powell by przywołać rudo-miodową kulkę.
Sówka jak na komendę wyleciała z boksu i zaczęła oblatywać Nathalie. Za chwilę jednak uspokoiła się i usiadła na parapecie. Dziewczyna lekko podrapała ptaszynę, a ta pohukiwała cichutko na znak wdzięczności.
- Spokojnie malutka, mam dzisiaj dla ciebie zadanie - powiedziała wciąż nie przerywając pieszczot.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Sob Lut 13, 2016 11:38 pm
(po śniadaniu) 11 maja 1978 roku
Zaraz po śniadaniu (którego z resztą za bardzo nie tknęła, bo pisała list) Felice udała się do sowiarni. Trzy razy się zatrzymała, zaczytując się w treść wiadomości do rodziców i poprawiając tak, że ostatecznie wchodząc do sowiarni przepisała cały jeszcze raz. Kiedy skończyła, przeczytała list po raz ostatni i zawołała Atenę. Sowa, perfekcyjna w każdym calu, w ułamku sekundy była przed nią, czekając na polecenie.
- Witaj. Zanieś to rodzicom, poproszę. - powiedziała grzecznie. Między nią a zwierzęciem był zawsze uprzejmy dystans, bez jakiejś szczególnej zażyłości. - To ważny list, chciałabym dostać odpowiedź jeszcze dzisiaj.
Athena bez zbędnego przedłużania chwyciła przesyłkę i wyfrunęła przez okno sowiarni. Była sowią perfekcjonistką, zawsze doskonale wywiązywała się z powierzonych jej zadań. Felice nigdy nie miała z nią problemów. Nagle Krukonka zauważyła, że nie jest w pomieszczeniu sama.
- Ah, wybacz... - baknęła do Puchonki. - Nie zauważyłam cię...
Zaraz po śniadaniu (którego z resztą za bardzo nie tknęła, bo pisała list) Felice udała się do sowiarni. Trzy razy się zatrzymała, zaczytując się w treść wiadomości do rodziców i poprawiając tak, że ostatecznie wchodząc do sowiarni przepisała cały jeszcze raz. Kiedy skończyła, przeczytała list po raz ostatni i zawołała Atenę. Sowa, perfekcyjna w każdym calu, w ułamku sekundy była przed nią, czekając na polecenie.
- Witaj. Zanieś to rodzicom, poproszę. - powiedziała grzecznie. Między nią a zwierzęciem był zawsze uprzejmy dystans, bez jakiejś szczególnej zażyłości. - To ważny list, chciałabym dostać odpowiedź jeszcze dzisiaj.
Athena bez zbędnego przedłużania chwyciła przesyłkę i wyfrunęła przez okno sowiarni. Była sowią perfekcjonistką, zawsze doskonale wywiązywała się z powierzonych jej zadań. Felice nigdy nie miała z nią problemów. Nagle Krukonka zauważyła, że nie jest w pomieszczeniu sama.
- Ah, wybacz... - baknęła do Puchonki. - Nie zauważyłam cię...
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 12:19 am
Nathalie nagle usłyszała, że ktoś wchodzi. Dziewczyna szybko załatwiała swoje sprawy z sową. Wyglądała jakby gdzieś jej się spieszyło. Blondynka spokojnie przyglądała się sytuacji nie zauważona. Głaskała leniwie Lucy i zerkała na rudowłosą dziewczynę. Nie mogła przypomnieć sobie jej twarzy. Chyba pierwszy raz widziała ją w Hogwarcie.
Gdy dziewczyna zorientowała się, że ktoś jest w Sowiarni, nagle Nath uśmiechnęła się do niej automatycznie.
- Nic nie szkodzi - powiedziała szybko i machnęła ręką.
Zwinęła swój list i przywiązała do nóżki swojej małej sówki. Szczęśliwa zaczęła głośno pohukiwać, zakręciła się trzy razy i wyleciała przez okno. Puchonka jeszcze przez chwilę obserwowała lot swojego pupila i zwróciła się ponownie do dziewczyny.
- Nie widziałam Cię wcześniej, jestem Nathalie - podała rękę rudowłosej z przyjaznym uśmiechem.
Gdy dziewczyna zorientowała się, że ktoś jest w Sowiarni, nagle Nath uśmiechnęła się do niej automatycznie.
- Nic nie szkodzi - powiedziała szybko i machnęła ręką.
Zwinęła swój list i przywiązała do nóżki swojej małej sówki. Szczęśliwa zaczęła głośno pohukiwać, zakręciła się trzy razy i wyleciała przez okno. Puchonka jeszcze przez chwilę obserwowała lot swojego pupila i zwróciła się ponownie do dziewczyny.
- Nie widziałam Cię wcześniej, jestem Nathalie - podała rękę rudowłosej z przyjaznym uśmiechem.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 12:54 am
Małe pierzaste stworzonko zahukało w uroczy sposób. Słodziak... Z takim zwierzątkiem miło się zaprzyjaźnić, ale mimo wszystko wolała swoją Atenę, która latała szybciej niż inne sowy i była niezawodna. Zagapiła się na odlatującą kulką dzielnie wykonującą przydzielone zadanie i z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos nieznajomej.
Felice zmieszała się lekko widząc wyciągniętą rękę. Rozmawianie z innymi było dla niej kłopotliwe, ale kontaktu fizycznego to już w ogóle unikała jak ognia. Jednak nie wypadało zignorować wyciągniętej dłoni... Trzeba to załatwić krótko i bezboleśnie.
- Felice Felicis - przedstawiła się, ściskając rękę Puchonki na tyle szybko na ile mogła i na tyle powoli, żeby tamta nie poczuła się urażona albo jakby była jakaś trędowata. - Uczęszczam do Hogwartu dopiero od drugiego semestru tego roku, mało osób mnie tu zna.
Felice zmieszała się lekko widząc wyciągniętą rękę. Rozmawianie z innymi było dla niej kłopotliwe, ale kontaktu fizycznego to już w ogóle unikała jak ognia. Jednak nie wypadało zignorować wyciągniętej dłoni... Trzeba to załatwić krótko i bezboleśnie.
- Felice Felicis - przedstawiła się, ściskając rękę Puchonki na tyle szybko na ile mogła i na tyle powoli, żeby tamta nie poczuła się urażona albo jakby była jakaś trędowata. - Uczęszczam do Hogwartu dopiero od drugiego semestru tego roku, mało osób mnie tu zna.
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 1:05 am
Nath uśmiechnęła się na gest dziewczyny. Felice sprawiała wrażenie osoby wstydliwej. Nie wiedziała czy to dobre wrażenie, ale nie chciała stresować nowo poznanej koleżanki. Oparła się o parapet i zerkała na inne sowy, które akurat spokojnie odpoczywały.
- Masz nazwisko jak eliksir, to ma coś z tym wspólnego? - zagadała i delikatnie poczuła się głupio. Nie wiedziała czy to pytanie było na miejscu.
Powell miała w zwyczaju walić takie gafy. Często zdarzało jej się później myśleć nad swoimi słowami. Nie chciała tym w jakiś sposób wpłynąć negatywnie na swoje "pierwsze wrażenie". Wzięła głęboki oddech i zanim dziewczyna odpowiedziała, to próbując się zrehabilitować, zadała kolejne - A co!
- Do jakiego domu się dostałaś? - powiedziała, lecz kolejny raz poczuła się dziwnie i poczuła rozpalenie na swoich policzkach. Idiotka! - ukarała się w duchu.
- Masz nazwisko jak eliksir, to ma coś z tym wspólnego? - zagadała i delikatnie poczuła się głupio. Nie wiedziała czy to pytanie było na miejscu.
Powell miała w zwyczaju walić takie gafy. Często zdarzało jej się później myśleć nad swoimi słowami. Nie chciała tym w jakiś sposób wpłynąć negatywnie na swoje "pierwsze wrażenie". Wzięła głęboki oddech i zanim dziewczyna odpowiedziała, to próbując się zrehabilitować, zadała kolejne - A co!
- Do jakiego domu się dostałaś? - powiedziała, lecz kolejny raz poczuła się dziwnie i poczuła rozpalenie na swoich policzkach. Idiotka! - ukarała się w duchu.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 2:11 am
W oczach Felice pojawiły się wesołe ogniki. Często padało pytanie o jej nietypowe nazwisko i miała w zanadrzu kilka niekoniecznie prawdziwych odpowiedzi. Koleżanka jednak wyglądała na lekko zakłopotaną swoim pytaniem, więc odpowiedziała względnie zgodnie ze swoimi przypuszczeniami.
- Myślę, że moi rodzice mieli dużo Ognistej Whisky we krwi nadając mi imię. Ale ojciec ma jeszcze zabawniej, ma na imię Felix. Felix Felicis. Musiał mieć przerąbane w szkole... - Felice westchnęła cicho, smiejąc się do własnych myśli. - Tiara przydzieliła mnie do Ravenclaw. Ty jesteś Puchonką, prawda?
Widziała tarczę na szacie Nathalie, ale na wszelki wypadek spytała. Nadal była zauroczona sówką, która tak miło pohukiwała, więc zadała jeszcze jedno pytanie:
- To małe pierzaste co odleciało... Wcielenie słodkości. Długo jesteście przyjaciółmi?
- Myślę, że moi rodzice mieli dużo Ognistej Whisky we krwi nadając mi imię. Ale ojciec ma jeszcze zabawniej, ma na imię Felix. Felix Felicis. Musiał mieć przerąbane w szkole... - Felice westchnęła cicho, smiejąc się do własnych myśli. - Tiara przydzieliła mnie do Ravenclaw. Ty jesteś Puchonką, prawda?
Widziała tarczę na szacie Nathalie, ale na wszelki wypadek spytała. Nadal była zauroczona sówką, która tak miło pohukiwała, więc zadała jeszcze jedno pytanie:
- To małe pierzaste co odleciało... Wcielenie słodkości. Długo jesteście przyjaciółmi?
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 2:33 am
Nathalie zachichotała na odpowiedź Felice. Nie spodziewała się takiej reakcji. Poczuła falę rozluźnienia i spojrzała na przyjazną twarz towarzyszki. Rozpalone policzki już nie dokuczały Puchonce.
- To dość zabawne - skomentowała blondynka i dodała - W sumie ciekawy zbieg okoliczności, że akurat to nazwisko posiadasz. Może to przyniesie ci szczęście.
Słysząc pytanie szybko pokiwała głową twierdząco i uśmiechnęła się radośnie.
- Tak, Puchonka z długim językiem - dodała powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
Powell spojrzała w stronę gdzie jej sówka Lucy już jakiś czas temu zniknęła. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Puchata kuleczka była jej cudowną "maskotką", która szczerze pokochała od momentu gdy dostała ją w prezencie od ciotki.
- Oh nie, mam ją od wakacji. Dostałam od siostry mojego taty. - powiedziała odtwarzając w głowie ten cudowny moment kiedy zobaczyła słodką, małą sówkę. - Jest jeszcze malutka i zwie się Lucy. Od początku pobytu w Hogwacie pragnęłam mieć swoją własną sowę, lecz tata się nie zgadzał, bo już miałam kota. W końcu ciocia postawiła go przed faktem dokonanym i nie miał wyboru.
Jak to Nathalie, rozgadała się w najlepsze. Felice wydawała się być bardzo miłą osobą i to powodowało, ze blondynka rozkręcała się w swoich wypowiedziach.
- To dość zabawne - skomentowała blondynka i dodała - W sumie ciekawy zbieg okoliczności, że akurat to nazwisko posiadasz. Może to przyniesie ci szczęście.
Słysząc pytanie szybko pokiwała głową twierdząco i uśmiechnęła się radośnie.
- Tak, Puchonka z długim językiem - dodała powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
Powell spojrzała w stronę gdzie jej sówka Lucy już jakiś czas temu zniknęła. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Puchata kuleczka była jej cudowną "maskotką", która szczerze pokochała od momentu gdy dostała ją w prezencie od ciotki.
- Oh nie, mam ją od wakacji. Dostałam od siostry mojego taty. - powiedziała odtwarzając w głowie ten cudowny moment kiedy zobaczyła słodką, małą sówkę. - Jest jeszcze malutka i zwie się Lucy. Od początku pobytu w Hogwacie pragnęłam mieć swoją własną sowę, lecz tata się nie zgadzał, bo już miałam kota. W końcu ciocia postawiła go przed faktem dokonanym i nie miał wyboru.
Jak to Nathalie, rozgadała się w najlepsze. Felice wydawała się być bardzo miłą osobą i to powodowało, ze blondynka rozkręcała się w swoich wypowiedziach.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 4:15 pm
- Moja nie jest przyjazna. Woli się zadawać z innymi sowami niż ludźmi - stwierdziła w zamyśleniu. - Ale nie mam z tym problemu, można powiedzieć, że ona jest bardziej moich rodziców niż moja. Atena jest tu ze mną wyłacznie po to, żebym mogła się z nimi kontaktować. Nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia.
Felice się uśmiechała, ale w jej umyśle panowało pewne zamieszanie. Ktoś z nią rozmawia. Ktooooś z nią rozmawia! Co ma powiedzieć? Dziewczyna była całkiem sympatyczna, ale Krukonka po prostu nie wiedziała jak się zachowywać. Zwierzęta, tak, może jeszcze coś o zwierzętach...
- Mam natomiast kota, który jest moim wielkim przyjacielem. Teraz co prawda niewiele spędzamy ze sobą czasu... Wiesz, kotki są wszędzie dookoła... Ale na ogol rozumiemy się bez słów.
Felice się uśmiechała, ale w jej umyśle panowało pewne zamieszanie. Ktoś z nią rozmawia. Ktooooś z nią rozmawia! Co ma powiedzieć? Dziewczyna była całkiem sympatyczna, ale Krukonka po prostu nie wiedziała jak się zachowywać. Zwierzęta, tak, może jeszcze coś o zwierzętach...
- Mam natomiast kota, który jest moim wielkim przyjacielem. Teraz co prawda niewiele spędzamy ze sobą czasu... Wiesz, kotki są wszędzie dookoła... Ale na ogol rozumiemy się bez słów.
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Nie Lut 14, 2016 9:45 pm
- Oh twoja sprawiała wrażenie właśnie takiej... - zawahała się przez chwilę by odpowiednio dobrać słowa - ...dostojnej. Taka Sowia Dama.
Usłyszawszy opowieść o jej kocie, to przypomniała jej się ostatnia sytuacja w wykonaniu urwisa.
- Za to mój Grim jest straszny! - powiedziała unosząc ręce w górę - Nie potrafię zapanować nad tym zwierzakiem. Lucy to jest o wiele posłuszniejsza niż ten mały futrzak. Wchodzi gdzie chce, wredny jest, obraża się i za każdym razem robi jak mu się coś uda, ma taki chytry uśmieszek. - na sam koniec pokazała parodię miny swojego kota.
Opowiadała z wielką ekscytacją i poruszeniem. Momentami sprawdzała reakcję Felice, ale nie ta wyglądała na dość rozbawioną.
- Oczywiście Kocham go, ale momentami mam ochotę zamordować. Ty też tak masz ze swoim? - zwróciła się do rudowłosej.
Fel sprawiała bardzo miłe wrażenie. Rozmowa wychodziła tak lekko, przynajmniej dla niej. Uśmiech nie schodził z twarzy, a humor polepszał się z chwili na chwilę. Jej ciągle myśli o egzaminach jakby się ulotniły.
Usłyszawszy opowieść o jej kocie, to przypomniała jej się ostatnia sytuacja w wykonaniu urwisa.
- Za to mój Grim jest straszny! - powiedziała unosząc ręce w górę - Nie potrafię zapanować nad tym zwierzakiem. Lucy to jest o wiele posłuszniejsza niż ten mały futrzak. Wchodzi gdzie chce, wredny jest, obraża się i za każdym razem robi jak mu się coś uda, ma taki chytry uśmieszek. - na sam koniec pokazała parodię miny swojego kota.
Opowiadała z wielką ekscytacją i poruszeniem. Momentami sprawdzała reakcję Felice, ale nie ta wyglądała na dość rozbawioną.
- Oczywiście Kocham go, ale momentami mam ochotę zamordować. Ty też tak masz ze swoim? - zwróciła się do rudowłosej.
Fel sprawiała bardzo miłe wrażenie. Rozmowa wychodziła tak lekko, przynajmniej dla niej. Uśmiech nie schodził z twarzy, a humor polepszał się z chwili na chwilę. Jej ciągle myśli o egzaminach jakby się ulotniły.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Pon Lut 15, 2016 5:58 pm
Nie tylko te dwie panienki miały coś do wysłania jeszcze przed lekcjami. Wedle porannych ustaleń, Darkówna również miała coś do nadania. W tym też celu niezwłocznie udała się na wieżę.
Ona w przeciwieństwie do Felice nie pisała listu przy śniadaniu. Co to, to nie. Była na to zbyt dokładna. Zaraz po spożytym posiłku, udała się do swojego dormitorium, gdzie zapełniła kartkę swoim nieco zbyt zamaszystym pismem i zapieczętowała wytrzymałą kopertę fioletowym woskiem.
Zerwała się z miejsca i ruszyła do sowiarni, do której dotarła idealnie, by wejść na słowo "zamordować".
Uśmiechnęła się do siebie.
Wiedzą, jak mnie przywitać.
Nie zatrzymując się, chwyciła za jedną z rękawic sokolniczych i wciągnęła ją na prawą rękę, którą wystawiła. Głośno zagwizdała, a na wezwanie stawiła się jej sowa. Wielka i równie dostojna i poważna jak właścicielka. Przeszło trzykilowa góra piór wylądowała na jej przedramieniu.
- Weź to i dostarcz tam, gdzie zwykle - oznajmiła, a puchacz zahuczał cicho na znak, że rozumie, po czym chwycił kopertę i wyleciał przez okno wzbijając przy tym tuman kurzu.
Natalie zdjęła rękawicę i odrzuciła na miejsce.
Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na dziewczęta dyskutujące na boku. Zmierzyła je analitycznym wzrokiem.
- A. Panienka Felicis i panienka... - spojrzała na Puchonkę w taki sposób, by dać jej do zrozumienia, że w tym miejscu powinna "przypomnieć" jej swoje nazwisko. Obu panienkom skłoniła się na powitanie wedle staromodnego wychowania.
Ona w przeciwieństwie do Felice nie pisała listu przy śniadaniu. Co to, to nie. Była na to zbyt dokładna. Zaraz po spożytym posiłku, udała się do swojego dormitorium, gdzie zapełniła kartkę swoim nieco zbyt zamaszystym pismem i zapieczętowała wytrzymałą kopertę fioletowym woskiem.
Zerwała się z miejsca i ruszyła do sowiarni, do której dotarła idealnie, by wejść na słowo "zamordować".
Uśmiechnęła się do siebie.
Wiedzą, jak mnie przywitać.
Nie zatrzymując się, chwyciła za jedną z rękawic sokolniczych i wciągnęła ją na prawą rękę, którą wystawiła. Głośno zagwizdała, a na wezwanie stawiła się jej sowa. Wielka i równie dostojna i poważna jak właścicielka. Przeszło trzykilowa góra piór wylądowała na jej przedramieniu.
- Weź to i dostarcz tam, gdzie zwykle - oznajmiła, a puchacz zahuczał cicho na znak, że rozumie, po czym chwycił kopertę i wyleciał przez okno wzbijając przy tym tuman kurzu.
Natalie zdjęła rękawicę i odrzuciła na miejsce.
Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na dziewczęta dyskutujące na boku. Zmierzyła je analitycznym wzrokiem.
- A. Panienka Felicis i panienka... - spojrzała na Puchonkę w taki sposób, by dać jej do zrozumienia, że w tym miejscu powinna "przypomnieć" jej swoje nazwisko. Obu panienkom skłoniła się na powitanie wedle staromodnego wychowania.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Wto Lut 16, 2016 2:47 pm
Opowieść Puchonki lekko wytrąciła ją z rzeczywistości. Przyjaźń pełna miłości i żądzy mordu... Krukonka zobaczyła morze i rzucany przez fale bryg dowodzony przez kapitan Nathalie Powell.
"Bosmanie Grim, co też pan wyrabia?! Pod kilem przeciągnę za nieposłuszeństwo!"
"Mrau" odparł niefrasobliwie koci bosman, jednoznacznie sugerując "Nie zrobisz tego, przecież jestem miękki i mechaty"
" Huhuuu!" zahukała Lucy gdzieś ponad nimi. Sprzeczająca się dwójka spojrzała we wskazanym przez sówkę kierunku i zobaczyła wyłaniającą się z mgły fregatę, na której maszcie powiewał Jolly Roger.
Felice na chwile skupiła się na pirackim okręcie. Czarny statek, czarne żagle, czarny galion z trupią głową. Przy sterze stał kapitan nucący pod nosem "Hej ho na umrzyka skrzyni". Krukonka miała wrażenie, że kojarzy ten głos i wtedy kapitan spojrzał na nią. "Panienka Felicis..." powiedziała piracka pani kapitan. Spod wielkiego kapelusza z piórem wyłoniła się twarz, którą dziewczyna znała.
- Ładnie ci w tym kapeluszu, Natalie... - stwierdziła, zupełnie nieświadomie, że mówi to na głos. Panna Dark stała przed nią jak żywa, jakby to wcale nie było wyobrażenie Krukonki.
"Bosmanie Grim, co też pan wyrabia?! Pod kilem przeciągnę za nieposłuszeństwo!"
"Mrau" odparł niefrasobliwie koci bosman, jednoznacznie sugerując "Nie zrobisz tego, przecież jestem miękki i mechaty"
" Huhuuu!" zahukała Lucy gdzieś ponad nimi. Sprzeczająca się dwójka spojrzała we wskazanym przez sówkę kierunku i zobaczyła wyłaniającą się z mgły fregatę, na której maszcie powiewał Jolly Roger.
Felice na chwile skupiła się na pirackim okręcie. Czarny statek, czarne żagle, czarny galion z trupią głową. Przy sterze stał kapitan nucący pod nosem "Hej ho na umrzyka skrzyni". Krukonka miała wrażenie, że kojarzy ten głos i wtedy kapitan spojrzał na nią. "Panienka Felicis..." powiedziała piracka pani kapitan. Spod wielkiego kapelusza z piórem wyłoniła się twarz, którą dziewczyna znała.
- Ładnie ci w tym kapeluszu, Natalie... - stwierdziła, zupełnie nieświadomie, że mówi to na głos. Panna Dark stała przed nią jak żywa, jakby to wcale nie było wyobrażenie Krukonki.
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Sro Lut 17, 2016 12:22 am
Uśmiech Nathalie automatycznie spełzł z twarzy. W jej głowie włączyło się coś na wzór alarmu. Ślizgon - syknęła w duchu. Nie przepadała za Domem Węża. Może Puchoni nie byli aż tak źle traktowani przez nich jak Gryfoni, ale i tak czuła jakby miała na nich uczulenie. Alergia odzywała przy każdym zbliżeniu jakiejś osoby ze Slytherinu. Dostawała wtedy gęsiej skórki, nabierała ogromnego dystansu i stawała się nieufna. Zawsze zachowywali się tak jakby byli najważniejsi. Blondynce bardzo przeszkadzało takie coś. To całe bogactwo strzelało im do łba. Pełna dumy arystokracja, która widziała tylko i wyłącznie czubek swojego nosa.
Dopiero po chwili usłyszała głos ciemnowłosej dziewczyny. Co ona... - próbowała sobie przez chwilę przypomnieć na co wyczekiwała Ślizgonka.
- Ym - zaczęła niepewnie - Nathalie Powell - powiedziała i wykrzywiła usta w w próbie uśmiechu, ale nie do końca wiedziała co z tego wyszło.
Spojrzała pospiesznie na Felice, która zaczęła się zachowywać bardzo dziwnie. Krukonka jakby przez chwile była w innym świecie. Zaczęła gadać coś od rzeczy. Nathalie stała z lekko zaskoczoną miną, wyczekując obrotu spraw.
Dopiero po chwili usłyszała głos ciemnowłosej dziewczyny. Co ona... - próbowała sobie przez chwilę przypomnieć na co wyczekiwała Ślizgonka.
- Ym - zaczęła niepewnie - Nathalie Powell - powiedziała i wykrzywiła usta w w próbie uśmiechu, ale nie do końca wiedziała co z tego wyszło.
Spojrzała pospiesznie na Felice, która zaczęła się zachowywać bardzo dziwnie. Krukonka jakby przez chwile była w innym świecie. Zaczęła gadać coś od rzeczy. Nathalie stała z lekko zaskoczoną miną, wyczekując obrotu spraw.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Sro Lut 17, 2016 6:01 pm
Darkówna wyczuła, jak atmosfera w pomieszczeniu się zagęściła po jej pojawieniu się. Nic sobie z tego jednak nie robiła.
Ślizgonka. Już do tego przywykłam przez te siedem lat.
Właściwie, teraz ją to bawiło, jeśli nawet nie sprawiało niejakiej satysfakcji.
Uwaga, uwaga. Oto nadchodzi członek Domu Węża. Rozmowy cichną, a wszystkie spojrzenia skupiają się na nim.
Parsknęła mentalnie śmiechem, jednak na jej obliczu nijak się to nie wymalowało. Nadal miała ten sam chłodny wyraz twarzy, gdy spojrzenia jej i Powell się skrzyżowały. Odczekała chwilę, aż dziewczyna odpowie na jej pytanie, po czym nieznacznie się uśmiechnęła.
- Ach tak. Powell... - przytaknęła, odwracając natychmiast głowę do rozmarzonej koleżanki, która właśnie się odezwała.
Chwila... co?
Zmarszczyła brwi, jednak po chwili uniosła jedną z nich do góry. Jej oczy również powędrowały w stronę czubka głowy, jakby doszukując się tam wspomnianego kapelusza, następnie wróciły do Krukonki.
- Em.. Felice? Znowu odleciałaś jak przy śniadaniu? - zapytała niepewnie, przyglądając się dziewczynie czy ta już do nich wróciła.
Naprawdę, niech mi ktoś powie czy ona jest zdrowa, czy powinnam jednak zrezygnować z szukania między nami powiązań.
Ślizgonka. Już do tego przywykłam przez te siedem lat.
Właściwie, teraz ją to bawiło, jeśli nawet nie sprawiało niejakiej satysfakcji.
Uwaga, uwaga. Oto nadchodzi członek Domu Węża. Rozmowy cichną, a wszystkie spojrzenia skupiają się na nim.
Parsknęła mentalnie śmiechem, jednak na jej obliczu nijak się to nie wymalowało. Nadal miała ten sam chłodny wyraz twarzy, gdy spojrzenia jej i Powell się skrzyżowały. Odczekała chwilę, aż dziewczyna odpowie na jej pytanie, po czym nieznacznie się uśmiechnęła.
- Ach tak. Powell... - przytaknęła, odwracając natychmiast głowę do rozmarzonej koleżanki, która właśnie się odezwała.
Chwila... co?
Zmarszczyła brwi, jednak po chwili uniosła jedną z nich do góry. Jej oczy również powędrowały w stronę czubka głowy, jakby doszukując się tam wspomnianego kapelusza, następnie wróciły do Krukonki.
- Em.. Felice? Znowu odleciałaś jak przy śniadaniu? - zapytała niepewnie, przyglądając się dziewczynie czy ta już do nich wróciła.
Naprawdę, niech mi ktoś powie czy ona jest zdrowa, czy powinnam jednak zrezygnować z szukania między nami powiązań.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach