- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Sro Lut 17, 2016 6:34 pm
Oh. Więc jednak Darkówna była rzeczywista, a nie wyobrażona... Tak, to wiele by wyjaśniało. No i... fakt, nie ma kapelusza. Jaka szkoda.
- Co mówiłaś? - No tak, znów się zamyśliła i nic nie słyszała. Al chyba było tam coś o lataniu... - Natalie, przecież ja nie potrafię latać... Ale to by było przyjemne.
Znów poszybowała myślami do lektury z wczorajszego wieczoru. Transmutacje zwierzęce... Zaklęcie Oculus Animalis zdawało się do tego całkiem zdatne. Jeśli swoje górne kończyny transmutowałaby w jakieś potężne skrzydła zdolne unieść jej ciężar... Nie byłoby to takie niemożliwe.
- Znam zaklęcie, które mogłoby w tym pomóc, ale ono nie utrzymuje się zbyt długo... I chyba musiałabym się pozbawić władzy w dłoniach. Myślisz, że da się trzymać różdżkę skrzydłem? Hmmm nie, pewnie nie... Chyba żeby chwycić różdżkę ustami. Albo sowa... Nathalie, myślisz, że Lucy mogłaby się nauczyć aportować różdżki?
- Co mówiłaś? - No tak, znów się zamyśliła i nic nie słyszała. Al chyba było tam coś o lataniu... - Natalie, przecież ja nie potrafię latać... Ale to by było przyjemne.
Znów poszybowała myślami do lektury z wczorajszego wieczoru. Transmutacje zwierzęce... Zaklęcie Oculus Animalis zdawało się do tego całkiem zdatne. Jeśli swoje górne kończyny transmutowałaby w jakieś potężne skrzydła zdolne unieść jej ciężar... Nie byłoby to takie niemożliwe.
- Znam zaklęcie, które mogłoby w tym pomóc, ale ono nie utrzymuje się zbyt długo... I chyba musiałabym się pozbawić władzy w dłoniach. Myślisz, że da się trzymać różdżkę skrzydłem? Hmmm nie, pewnie nie... Chyba żeby chwycić różdżkę ustami. Albo sowa... Nathalie, myślisz, że Lucy mogłaby się nauczyć aportować różdżki?
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 12:37 pm
Blondynka stała jak porażona piorunem. Nie wiedziała co się dzieje i dopiero po reakcji Natalie trochę do niej dotarło. Znowu odpłynęła? Trochę jakby naćpała się jakiś prochów - powiedziała w duchu dziewczyna i spojrzała na Felice, która właśnie coś do niej zaczęła mówić.
- Tak, z pewnością. - powiedziała przekonana, że o tą odpowiedź właśnie chodziło.
Zaczęła się zastanawiać, co ona właściwie tutaj robi. Fel wydawała się nadzwyczaj miłą osobą, ale z drugiej strony, bardzo dziwną. Jak do tej pory zachowywała się normalnie. Darkówna... w sumie sama nie wie, nie zna jej. Zachowuje się jak Ślizgonka, w sumie nic nadzwyczajnego.
- Czy ona ma tak zawsze? - powiedziała jakby do siebie, ale w sumie trochę chciała skierować to do Natalie.
Sytuacja w Sowiarni nabrała dziwnego obrotu. Nath myślała tylko nad tym co właściwie się tu dzieje, nie mogła dojść do porozumienia z własnymi myślami.
- Tak, z pewnością. - powiedziała przekonana, że o tą odpowiedź właśnie chodziło.
Zaczęła się zastanawiać, co ona właściwie tutaj robi. Fel wydawała się nadzwyczaj miłą osobą, ale z drugiej strony, bardzo dziwną. Jak do tej pory zachowywała się normalnie. Darkówna... w sumie sama nie wie, nie zna jej. Zachowuje się jak Ślizgonka, w sumie nic nadzwyczajnego.
- Czy ona ma tak zawsze? - powiedziała jakby do siebie, ale w sumie trochę chciała skierować to do Natalie.
Sytuacja w Sowiarni nabrała dziwnego obrotu. Nath myślała tylko nad tym co właściwie się tu dzieje, nie mogła dojść do porozumienia z własnymi myślami.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 6:15 pm
Uniosła brew tym razem z lekkim powątpiewaniem.
Dziewczyno, zwolnij trochę. Tak, jesteś kreatywna, ale nie przesadzaj.
- Nie Felice, nie utrzymasz różdżki skrzydłem, a różdżką w ustach nie rzucisz zaklęcia. - Postąpiła krok w jej stronę, jakby z bliska miała szybciej ostudzić jej zapał zanim dziewczyna zacznie się na dobre rozkręcać ze swoim planem.
- A z tym odlatywaniem, chodziło mi, że się zamyśliłaś. - Chwyciła rudzielca za ramiona i obróciła ją tak, by stała na wprost niej i spojrzała jej w twarz.
Być może to ją odrobinę otrzeźwi.
W międzyczasie dotarły do niej słowa Puchonki. Odwróciła twarz w jej stronę i wzruszyła ramionami.
- Tak osobiście, znam ją od kilku godzin, więc ciężko mi określić regułę. - Zaśmiała się do siebie, a gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że nadal trzyma ramiona Krukonki, momentalnie ją puściła i cofnęła się o krok. Przestrzeń osobista była dla niej świętością.
Mimowolnie poprawiła przekrzywiony nieco kołnierzyk koszuli i krawat. (Heh. Pani perfekcyjna..)
- Biorąc jednak pod uwagę, że w ciągu tych kilku godzin robi to już drugi raz, można przypuszczać, ze albo wypiła jakiś eliksir, albo to u niej normalne. - Zmierzyła Felice od stóp do głów.
Wróciła wzrokiem do Powell.
- Właśnie... Nie przedstawiłam się. Nazywam Natalie Violette Dark. Prefekt Slytherinu. - Skłoniła się nieznacznie by dopełnić efektu, jaki tworzyła wyrecytowana teraz dość długa formułka.
Jakby ona nie mogła mieć inaczej na imię. Ugh.
Dziewczyno, zwolnij trochę. Tak, jesteś kreatywna, ale nie przesadzaj.
- Nie Felice, nie utrzymasz różdżki skrzydłem, a różdżką w ustach nie rzucisz zaklęcia. - Postąpiła krok w jej stronę, jakby z bliska miała szybciej ostudzić jej zapał zanim dziewczyna zacznie się na dobre rozkręcać ze swoim planem.
- A z tym odlatywaniem, chodziło mi, że się zamyśliłaś. - Chwyciła rudzielca za ramiona i obróciła ją tak, by stała na wprost niej i spojrzała jej w twarz.
Być może to ją odrobinę otrzeźwi.
W międzyczasie dotarły do niej słowa Puchonki. Odwróciła twarz w jej stronę i wzruszyła ramionami.
- Tak osobiście, znam ją od kilku godzin, więc ciężko mi określić regułę. - Zaśmiała się do siebie, a gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że nadal trzyma ramiona Krukonki, momentalnie ją puściła i cofnęła się o krok. Przestrzeń osobista była dla niej świętością.
Mimowolnie poprawiła przekrzywiony nieco kołnierzyk koszuli i krawat. (Heh. Pani perfekcyjna..)
- Biorąc jednak pod uwagę, że w ciągu tych kilku godzin robi to już drugi raz, można przypuszczać, ze albo wypiła jakiś eliksir, albo to u niej normalne. - Zmierzyła Felice od stóp do głów.
Wróciła wzrokiem do Powell.
- Właśnie... Nie przedstawiłam się. Nazywam Natalie Violette Dark. Prefekt Slytherinu. - Skłoniła się nieznacznie by dopełnić efektu, jaki tworzyła wyrecytowana teraz dość długa formułka.
Jakby ona nie mogła mieć inaczej na imię. Ugh.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 6:40 pm
- Ale sama pomyśl, jakby trzymać różdżkę ustami i czarować niewerbalnie, to by... - Felice urwała, bo Ślizgonka złapała ją za ramiona i przekręciła. - Oczywiście, że się zamyśliłam, jak miałam się nie zamyślić, skoro Nathalie by tak wspaniale wyglądała na statku ze śnieżnobiałymi żaglami, sprzeczająca się z Grimm, który został bosmanem...
Westchnęła cierpiętniczo. Jak one strasznie, strasznie nic nie rozumiały... Krukonka miała czasem wrażenie, że otaczają ją sami wariaci. No doprawdy, chyba nie jest trudno zrozumieć, że pewne fakty budzą skojarzenia, które z kolei tworzą inne skojarzenia, które łącząc się z rzeczywistością tworzą sieć pomysłów i koncepcji, które trzeba, po prostu trzeba przeanalizować, chociażby ten nieszczęsny kapelusz...
- Oh, jaki zbieg okoliczności, że macie tak samo na imię... Ja tylko raz spotkałam swoją imienniczkę, w dodatku to nie było dokładnie moje imię. W szkole w Stanach była dziewczyna, która miała na imie Felicity. Bardzo mi się podoba to imię... Moje brzmi jak zdrobnienie od niego, ale jak na złość właśnie takie zostało wpisane w akcie urodzenia...
Westchnęła cierpiętniczo. Jak one strasznie, strasznie nic nie rozumiały... Krukonka miała czasem wrażenie, że otaczają ją sami wariaci. No doprawdy, chyba nie jest trudno zrozumieć, że pewne fakty budzą skojarzenia, które z kolei tworzą inne skojarzenia, które łącząc się z rzeczywistością tworzą sieć pomysłów i koncepcji, które trzeba, po prostu trzeba przeanalizować, chociażby ten nieszczęsny kapelusz...
- Oh, jaki zbieg okoliczności, że macie tak samo na imię... Ja tylko raz spotkałam swoją imienniczkę, w dodatku to nie było dokładnie moje imię. W szkole w Stanach była dziewczyna, która miała na imie Felicity. Bardzo mi się podoba to imię... Moje brzmi jak zdrobnienie od niego, ale jak na złość właśnie takie zostało wpisane w akcie urodzenia...
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 7:05 pm
- W takim razie chyba trzeba się do tego przyzwyczaić - powiedziała wzruszając ramionami.
Spojrzała na skłaniającą się ku niej dziewczynie. Poważnie? - powiedziała w duchu. Nath doskonale wiedziała kim jest Ślizgonka, lecz nie miała zamiaru się do tego przyznać. Jest w szkole już na tyle długo, że spokojnie zdążyła zorientować się kto jest prefektem danego domu. Oczywiście, nie znała Darkówny osobiście, ale to nie znaczy, że o niej nie słyszała.
Na gest dziewczyny skinęła tylko delikatnie głową i posłała skromny uśmiech.
Puchonka słysząc wypowiedź Felice na temat jej i Grima, zaśmiała się.
- Widać, że Panna Felicis ma swój własny świat - powiedziała zmieniając pozycję i co chwilę patrząc, a to na Natalie, a to na Krukonkę. - Ufam ci, że ten obrazek był świetny. - dokończyła uśmiechając się do rudowłosej.
Druga część nieco mniej się podobała blondynce. Odgarnęła niesforny kosmyk z twarzy i spojrzała ukradkiem na imienniczkę. W sumie to nawet zabawne, że dwie, tak różne osoby, o tych samych imionach, znalazły się w jednym pomieszczeniu. Gdyby nie ten jeden mały szczegół, że Powell nie do końca przepadała za towarzystwem arystokracji. Ta bijąca duma i elegancja, która jest tak... wymuszona. Wolała ludzi prostych, nie przejmujących się głupotami. Nie do końca wiedziała co ma myśleć o Darkównie. Wbrew pozorom była dla niej niemałą zagadką.
Spojrzała na skłaniającą się ku niej dziewczynie. Poważnie? - powiedziała w duchu. Nath doskonale wiedziała kim jest Ślizgonka, lecz nie miała zamiaru się do tego przyznać. Jest w szkole już na tyle długo, że spokojnie zdążyła zorientować się kto jest prefektem danego domu. Oczywiście, nie znała Darkówny osobiście, ale to nie znaczy, że o niej nie słyszała.
Na gest dziewczyny skinęła tylko delikatnie głową i posłała skromny uśmiech.
Puchonka słysząc wypowiedź Felice na temat jej i Grima, zaśmiała się.
- Widać, że Panna Felicis ma swój własny świat - powiedziała zmieniając pozycję i co chwilę patrząc, a to na Natalie, a to na Krukonkę. - Ufam ci, że ten obrazek był świetny. - dokończyła uśmiechając się do rudowłosej.
Druga część nieco mniej się podobała blondynce. Odgarnęła niesforny kosmyk z twarzy i spojrzała ukradkiem na imienniczkę. W sumie to nawet zabawne, że dwie, tak różne osoby, o tych samych imionach, znalazły się w jednym pomieszczeniu. Gdyby nie ten jeden mały szczegół, że Powell nie do końca przepadała za towarzystwem arystokracji. Ta bijąca duma i elegancja, która jest tak... wymuszona. Wolała ludzi prostych, nie przejmujących się głupotami. Nie do końca wiedziała co ma myśleć o Darkównie. Wbrew pozorom była dla niej niemałą zagadką.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 7:22 pm
Ślizgonka pokiwała tylko głową, słysząc o "własnym świecie" Felicis. Jak widać, taki już był urok dziewczyny i mało prawdopodobnym było, że uda się ją z tego szybko "wyleczyć".
Albo do tego przywyknę, albo na dłuższą metę szlag mnie jasny przy niej trafi... Oby to pierwsze.
Uśmiechnęła się przyjaźnie do rudowłosej, ale uśmiech spełzł jej z twarzy, gdy dziewczyna powiedziała na głos to, co już wszystkie trzy zauważyły.
O nie, ja z Puchonami nie mam nic wspólnego. Mogę z nimi żyć, ale nie porównuj mnie z nimi. Tam jest tyle mugolaków.
I w tej chwili Darkówna zdała sobie sprawę z tego, że i jej udzieliła się ideologia czystości krwi. Niby szanowała wszystkich ludzi i tak dalej, ale jak przychodziło co do czego, to jakoś bardziej ciągnęło ją do czarodziejskiej arystokracji.
Westchnęła w duchu.
"Toujours pur". Zawsze czyści. Jak widać przed krwią nie ma ucieczki.
Odwróciła się do Powell, jak gdyby nawet na moment nie odbiegła myślami od chwili obecnej.
- Podejrzewam, że i tym razem nie mamy do czynienia z dokładnie tym samym imieniem. Panno Powell, mogłabyś mi powiedzieć czy twoje imię pisze się przez "h" czy bez niego? Znacznie częściej spotyka się tu chyba tę pierwszą pisownię - wyjaśniła uprzejmie.
Błagam, niech to ma chociaż inny zapis...
Gdyby Bóg mógł teraz dosłyszeć jej błagalny mentalny ton... Jakież to szczęście, że wiele lat temu przewidział jej prośbę i nakłonił obie pary do wybrania różnych pisowni tego imienia.
Albo do tego przywyknę, albo na dłuższą metę szlag mnie jasny przy niej trafi... Oby to pierwsze.
Uśmiechnęła się przyjaźnie do rudowłosej, ale uśmiech spełzł jej z twarzy, gdy dziewczyna powiedziała na głos to, co już wszystkie trzy zauważyły.
O nie, ja z Puchonami nie mam nic wspólnego. Mogę z nimi żyć, ale nie porównuj mnie z nimi. Tam jest tyle mugolaków.
I w tej chwili Darkówna zdała sobie sprawę z tego, że i jej udzieliła się ideologia czystości krwi. Niby szanowała wszystkich ludzi i tak dalej, ale jak przychodziło co do czego, to jakoś bardziej ciągnęło ją do czarodziejskiej arystokracji.
Westchnęła w duchu.
"Toujours pur". Zawsze czyści. Jak widać przed krwią nie ma ucieczki.
Odwróciła się do Powell, jak gdyby nawet na moment nie odbiegła myślami od chwili obecnej.
- Podejrzewam, że i tym razem nie mamy do czynienia z dokładnie tym samym imieniem. Panno Powell, mogłabyś mi powiedzieć czy twoje imię pisze się przez "h" czy bez niego? Znacznie częściej spotyka się tu chyba tę pierwszą pisownię - wyjaśniła uprzejmie.
Błagam, niech to ma chociaż inny zapis...
Gdyby Bóg mógł teraz dosłyszeć jej błagalny mentalny ton... Jakież to szczęście, że wiele lat temu przewidział jej prośbę i nakłonił obie pary do wybrania różnych pisowni tego imienia.
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 7:49 pm
Felice roześmiała się szczerze w duchu. Pocieszne istoty pozbawione wyobraźni... Mieć własny świat to lepsze niż cokolwiek co można zdobyć w tym jednym świecie rzeczywistym... Ah, jakże ona chciała polatać. Chociażby na miotle. Już jakiś czas to za nią chodziło, no naprawdę...
- Inny zapis? Co to za różnica, przecież wymawia się dokładnie tak samo... - Felice machnęła niedbale ręką. - To tak samo jak ze statusem krwi. Nikt tego nie widzi, a robi się z tego takie cyrki... Zupełnie jakby miało to jakiekolwiek znaczenie.
Doprawdy, jedyne o czym teraz marzyła to opuścić sowiarnię i zaszyć się w kącie czytając książkę. A niech one sobie dyskutują o literkach w imieniu i ich braku...
- Inny zapis? Co to za różnica, przecież wymawia się dokładnie tak samo... - Felice machnęła niedbale ręką. - To tak samo jak ze statusem krwi. Nikt tego nie widzi, a robi się z tego takie cyrki... Zupełnie jakby miało to jakiekolwiek znaczenie.
Doprawdy, jedyne o czym teraz marzyła to opuścić sowiarnię i zaszyć się w kącie czytając książkę. A niech one sobie dyskutują o literkach w imieniu i ich braku...
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 8:14 pm
Nathalie lekko zmrużyła oczy i dalej bacznie przyglądała się towarzyszką. Tym razem uśmiech na jej twarzy gościł tylko chwilowo. Nie potrafiła cieszyć się życiem gdy w pobliżu była Ślizgonka. Co tak naprawdę drażniło ją w tych ludziach? Blondynka ogólnie była pogodną osoba, nie wadziła nikomu, nie dokuczała. Takiego zamiaru nie miała także wobec ciemnowłosej dziewczyny, ale czuła się przy niej niekomfortowo.
Wzmianka o imieniu wzbudziła lekkie zastanowienie w Puchonce. Zrozumiała, że jest między nimi znaczna różnica. Może nie w wymowie, ale z pewnością w pisowni.
- Przez "h". - powiedziała krótko, lecz wciąż jakby zamyślona.
Spojrzała pytająco na Fel, która do cna psuła dziewczynom wewnętrzny spór o Aby-Nie-Być-Podobnym. Jak mogło to nie mieć różnicy? To ma ogromną różnice! - krzyczała w duchu, lecz wolała nie wypuszczać tego na świat. Po minie Darkówny zorientowała się, że w głowie ma dosłownie tą samą walkę myśli.
Nath, żeby jakoś uspokoić napięcie, które z chwili na chwilę rosło, stwierdziła, że podejdzie do tego pokojowo.
- To nie ma większej różnicy, imiona mogą być takie same, ale nazwiska! To jest ważniejsza rzecz. A o to z pewnością nie musimy się martwić. - dodała z lekkim uśmiechem, ale sama myślała zupełnie inaczej.
Wzmianka o imieniu wzbudziła lekkie zastanowienie w Puchonce. Zrozumiała, że jest między nimi znaczna różnica. Może nie w wymowie, ale z pewnością w pisowni.
- Przez "h". - powiedziała krótko, lecz wciąż jakby zamyślona.
Spojrzała pytająco na Fel, która do cna psuła dziewczynom wewnętrzny spór o Aby-Nie-Być-Podobnym. Jak mogło to nie mieć różnicy? To ma ogromną różnice! - krzyczała w duchu, lecz wolała nie wypuszczać tego na świat. Po minie Darkówny zorientowała się, że w głowie ma dosłownie tą samą walkę myśli.
Nath, żeby jakoś uspokoić napięcie, które z chwili na chwilę rosło, stwierdziła, że podejdzie do tego pokojowo.
- To nie ma większej różnicy, imiona mogą być takie same, ale nazwiska! To jest ważniejsza rzecz. A o to z pewnością nie musimy się martwić. - dodała z lekkim uśmiechem, ale sama myślała zupełnie inaczej.
- Natalie Dark
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 9:28 pm
Oświadczenie Puchonki znacznie ją uspokoiło, choć starała się nie dać tego po sobie poznać. Musiała być opanowana. Przecież taka drobnostka nie mogła zaprzątać jej głowy... według innych.
- Widzisz. Jednak się różnią - powiedziała ciszej. I temat byłby już zamknięty, gdyby nie kolejne zdanie Felicis i odpowiedź Powell.
- Imiona, nazwiska, krew, wiek, narodowość, czarodziej, mugol, człowiek, wilkołak, wampir... - zaczęła szybko wymieniać z delikatną irytacją w głosie.
- To wszystko nas różni i nie mamy na to większego wpływu - warknęła, pocierając zmarszczkę między brwiami.
- To wszystko nas definiuje, a nie powinno. Ktoś kiedyś zdecydował za nas kim będziemy, czyż to nie irytujące? - Zaśmiała się dziwnie nerwowo.
Cholera, nie teraz. Nie przy ludziach.
Zacisnęła zęby, gdy trzymana przy twarzy ręka jej zadrżała. Opuściła ją i schowała naturalnie w odmętach szaty.
- A jeśli już o wcześniejszym definiowaniu mowa, wybaczcie moje nagłe oddalenie się, ale spóźnię się na Numerologię - oświadczyła najbardziej neutralnym głosem na jaki było ją teraz stać. Średnio jej to wyszło. Była zdenerwowana i było to wyczuwalne, jednak dokładny powód nie był jasny. Jak zwykle przy niej.
- Tam dopiero się nasłucham o tym, jak wielki wpływ mają na nas wszystkie te literki w nazwiskach - mruknęła z cichą kpiną, maszerując szybko w stronę wyjścia, by po chwili zniknąć za drzwiami i ruszyć pospiesznie w stronę sali. Ręce nadal jej się trzęsły.
Weź się w garść Natalie. Opanuj się!
[z/t]
- Widzisz. Jednak się różnią - powiedziała ciszej. I temat byłby już zamknięty, gdyby nie kolejne zdanie Felicis i odpowiedź Powell.
- Imiona, nazwiska, krew, wiek, narodowość, czarodziej, mugol, człowiek, wilkołak, wampir... - zaczęła szybko wymieniać z delikatną irytacją w głosie.
- To wszystko nas różni i nie mamy na to większego wpływu - warknęła, pocierając zmarszczkę między brwiami.
- To wszystko nas definiuje, a nie powinno. Ktoś kiedyś zdecydował za nas kim będziemy, czyż to nie irytujące? - Zaśmiała się dziwnie nerwowo.
Cholera, nie teraz. Nie przy ludziach.
Zacisnęła zęby, gdy trzymana przy twarzy ręka jej zadrżała. Opuściła ją i schowała naturalnie w odmętach szaty.
- A jeśli już o wcześniejszym definiowaniu mowa, wybaczcie moje nagłe oddalenie się, ale spóźnię się na Numerologię - oświadczyła najbardziej neutralnym głosem na jaki było ją teraz stać. Średnio jej to wyszło. Była zdenerwowana i było to wyczuwalne, jednak dokładny powód nie był jasny. Jak zwykle przy niej.
- Tam dopiero się nasłucham o tym, jak wielki wpływ mają na nas wszystkie te literki w nazwiskach - mruknęła z cichą kpiną, maszerując szybko w stronę wyjścia, by po chwili zniknąć za drzwiami i ruszyć pospiesznie w stronę sali. Ręce nadal jej się trzęsły.
Weź się w garść Natalie. Opanuj się!
[z/t]
- Felice Felicis
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 9:42 pm
No tak. Dobrze czuła, że powinna opuścić sowiarnie. Ale zaczekała i tak to się teraz skończyło. Ehhh... Felice westchnęła w duchu z dezaprobatą. Nie chciała wychodzić zaraz za Natalie, dziwnie by się jej teraz szło koło niej... Ślizgonka była jakaś taka... Dziwna. Niepokojąca. Ale cóż... Rodziny się nie wybiera... Tak, Krukonka miała już swoją teorię o ich pokrewieństwie i zmienić zdanie mogły tylko twarde dowody temu przeczące.
- Cieszę się, że jestem tym, kim jestem - mruknęła bardziej do siebie niż do Puchonki. - Nathalie... Nathalie pisana przez "h", mogłaby poznać twojego kota? Jestem bardzo ciekawa czy pokrywa się z moimi wyobrażeniami...
Tak. Koci bosman był teraz tym, co miało większe znaczenie od statusu krwi, przynajmniej dla Felice. Ah te koty... Dziewczyna była przekonana, że czworonóg Powell nie ma absolutnie żadnego talentu żeglarskiego, ale zawsze warto było to sprawdzić.
- Cieszę się, że jestem tym, kim jestem - mruknęła bardziej do siebie niż do Puchonki. - Nathalie... Nathalie pisana przez "h", mogłaby poznać twojego kota? Jestem bardzo ciekawa czy pokrywa się z moimi wyobrażeniami...
Tak. Koci bosman był teraz tym, co miało większe znaczenie od statusu krwi, przynajmniej dla Felice. Ah te koty... Dziewczyna była przekonana, że czworonóg Powell nie ma absolutnie żadnego talentu żeglarskiego, ale zawsze warto było to sprawdzić.
- Nathalie Powell
Re: Sowiarnia
Czw Lut 18, 2016 10:01 pm
Puchonka kolejny raz stała jakby dostała piorunem po głowie. Nie wiedziała co się stało, nie rozumiała też nerwów Natalie. Przez cały monolog stała z lekko otwartą buzią i nie miała zamiaru odezwać się ani słowem. Była jednocześnie zaskoczona i przerażona. Myślała, że za chwilę Darkówna wyciągnie różdżkę i zacznie rzucać jakimiś zaklęciami z zakresu czarnej magii. Dopiero gdy usłyszała pożegnanie, to delikatnie skinęła głową z wyraźną próbą uśmiechu, ale coś jej nie wyszło.
Gdy ciemnowłosa opuściła pomieszczenie to wzrok Nath skierował się na Fel. Ciężko jej było zrozumieć co siedzi w jej głowie. Sama zaczynała się momentami zastanawiać czy jest normalna. Ruda jednak przewyższała jej najśmielsze oczekiwania.
- Kota? - powiedziała ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
Potrząsnęła głową by spróbować zrozumieć, ale nie potrafiła. Zbliżyła się do dziewczyny delikatnie.
- Felice, posłuchaj - zaczęła bardzo powoli - Grim nie będzie bosmanem, ja nie będę żeglować i nie poznam kota Natalie. A teraz proszę, wybacz mi, ale muszę już iść. Muszę dokończyć sprawę z Eliksirami.
Dokończyła zbliżając się już do drzwi. Odwróciła się jeszcze na chwilę do Felice.
- Mam nadzieję, że jeszcze porozmawiamy. - posłała jej ciepły uśmiech i wyszła.
[z/t] x2
Gdy ciemnowłosa opuściła pomieszczenie to wzrok Nath skierował się na Fel. Ciężko jej było zrozumieć co siedzi w jej głowie. Sama zaczynała się momentami zastanawiać czy jest normalna. Ruda jednak przewyższała jej najśmielsze oczekiwania.
- Kota? - powiedziała ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.
Potrząsnęła głową by spróbować zrozumieć, ale nie potrafiła. Zbliżyła się do dziewczyny delikatnie.
- Felice, posłuchaj - zaczęła bardzo powoli - Grim nie będzie bosmanem, ja nie będę żeglować i nie poznam kota Natalie. A teraz proszę, wybacz mi, ale muszę już iść. Muszę dokończyć sprawę z Eliksirami.
Dokończyła zbliżając się już do drzwi. Odwróciła się jeszcze na chwilę do Felice.
- Mam nadzieję, że jeszcze porozmawiamy. - posłała jej ciepły uśmiech i wyszła.
[z/t] x2
- Remus J. Lupin
Re: Sowiarnia
Pon Sie 22, 2016 9:37 am
Trzynaście. Dokładnie tyle razy pisał list do Severusa i za każdym razem niszczył go, rezygnując ze swoich zamiarów. Nie wiedział w ogóle skąd przyszedł mu do głowy taki chory pomysł. Przecież to Snape, on na pewno mu nie pomoże, zacznie z niego drwić za te wszystkie lata, w których on nie reagował. Nie za dużo sobie wyobrażał? Przecież to było takie absurdalne. Zwracać się po pomoc do kogoś, kogo jeszcze niedawno uważałeś za wroga? Nie, przesada. Nie był jego wrogiem, nic mu nie zrobił. On tylko gardzi mugolakami, stąd ta niechęć do niego. Musi chociaż spróbować. Napisał wreszcie trzynasty list do Ślizgona, nie podpisując się. Użył obcej sowy, w razie gdyby skojarzył, która należy do niego. Poprosił o spotkanie w ważnej sprawie... w sowiarnii. Nigdzie indziej nie miał pomysłu, a i nie chciał, by ktokolwiek widział, że z nim rozmawia. Nie żeby się wstydził czy coś, ale... chodziło o to, że raczej nie powinni go z nim widzieć i zastanawiać się o czym Remus Lupin rozmawia z Severusem Snape'em.
Idąc przez błonia i schodząc po kamiennych schodkach powoli zmierzał ku wierzy zachodniej. Słońce mocno świeciło, a niebo było bezchmurne. Wiał zaledwie lekki wiatr, delikatnie muskając swoim oddechem twarz i włosy chłopaka. Jak zwykle miał nieskazitelnie zawiązany krawat i tylko włosy miał lekko przydługie jak i w nieładzie. Dziwny był to widok, by w środku dnia widzieć Remusa poza zamkiem i to jeszcze bez książki, szczególnie jeśli to ostatni miesiąc przed egzaminami. Bardzo dziwne i idąc, czuł na sobie zaskoczone spojrzenia. Nie przejmował się tym zbyt mocno i po kilku kolejnych krokach, znalazł się pod sowiarnią. Nie lubił tu przebywać. Nie lubił sów i zapachu jaki wydzielały. A raczej ich odchody. Wszedł do góry i od razu poczuł go w nozdrzach. Skrzywił się. Podłoga, ściany, dosłownie wszystko wokół było zapaskudzone przez ptaki. Stąpał ostrożnie starając się w nic nie wdepnąć. Tik tak, tik tak, zegar odmierza czas. Czy przyjdzie? Musi. W tej chwili ten Ślizgon z siódmego roku, z wiecznie tłustymi włosami, był mu potrzebny jak nikt inny z całego zamku. O ironio. Absurd i paradoks w jednym. Dosłownie.
Idąc przez błonia i schodząc po kamiennych schodkach powoli zmierzał ku wierzy zachodniej. Słońce mocno świeciło, a niebo było bezchmurne. Wiał zaledwie lekki wiatr, delikatnie muskając swoim oddechem twarz i włosy chłopaka. Jak zwykle miał nieskazitelnie zawiązany krawat i tylko włosy miał lekko przydługie jak i w nieładzie. Dziwny był to widok, by w środku dnia widzieć Remusa poza zamkiem i to jeszcze bez książki, szczególnie jeśli to ostatni miesiąc przed egzaminami. Bardzo dziwne i idąc, czuł na sobie zaskoczone spojrzenia. Nie przejmował się tym zbyt mocno i po kilku kolejnych krokach, znalazł się pod sowiarnią. Nie lubił tu przebywać. Nie lubił sów i zapachu jaki wydzielały. A raczej ich odchody. Wszedł do góry i od razu poczuł go w nozdrzach. Skrzywił się. Podłoga, ściany, dosłownie wszystko wokół było zapaskudzone przez ptaki. Stąpał ostrożnie starając się w nic nie wdepnąć. Tik tak, tik tak, zegar odmierza czas. Czy przyjdzie? Musi. W tej chwili ten Ślizgon z siódmego roku, z wiecznie tłustymi włosami, był mu potrzebny jak nikt inny z całego zamku. O ironio. Absurd i paradoks w jednym. Dosłownie.
- Severus Snape
Re: Sowiarnia
Pon Sie 22, 2016 11:19 am
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że Severus nie był ciekaw kto wysłał tajemniczą sowę z listem. Oczywiście w pierwszej chwili miał ochotę wyrzucić świstek i zapomnieć o całej sprawie - w końcu kto i poco chciałby zaciągnąć go do sowiarni, gdzie zwykle nikogo nie było? Zalatywało to mocno potterowską zagrywką, jednak ten ostatnio jakby odpuścił sobie gnębienie Ślizgona. Odrzucił więc tę opcję. Zdecydował się pójść na owo spotkanie, chociażby po to by dowiedzieć się kto zawraca mu głowę w rzekomo "pilnej sprawie". Szedł przez zamek w ciszy, z opuszczoną głową, i zastanawiał się. Uczniowie mijali go, zerkając w jego stronę z niepewnością, co najmniej jakby zaraz miał mu wyskoczyć z nogawki wąż. Nikt nie śmiał go zaczepić.
A może to Lily? Nie, przecież ona otwarcie powiedziałaby mu gdyby miała jakąś sprawę. Naprawdę zaczynało go to gryźć, a przed wejściem na schody prowadzące do sowiarni miał wielką ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Ale ciekawość nie po raz pierwszy wygrała z rozsądkiem, ruszył więc dalej. Prawa dłoń powędrowała w stronę kieszeni gdzie schowaną miał różdżkę, jednak za nim zdążył zacisnąć na niej palce, odsunął rękę. W końcu kto i co miałoby mu zagrażać w Hogwarcie?
Stąpał ostrożnie, cicho, nie spieszył się. Kiedy stanął przed wejściem do sowiarni, od razu uderzył go charakterystyczny odór ptasich odchodów. Instynktownie zmarszczył nos.
Wszedł do pomieszczenia, a podłoga zaskrzypiała pod stopami kiedy zatrzymał się gwałtownie. Remus? Zamrugał kilkukrotnie i skrzywił się nieznacznie. Nie był jednak pewien czy to wina smrodu, czy fakt, że na środku sowiarni stał nie kto inny jak Remus Lupin, gryfon z paczki Pottera.
-No świetnie... - Wymamrotał sam do siebie, przeczesując włosy kościstymi palcami. Był gotów w każdej chwili odwrócić się i wyjść.
A może to Lily? Nie, przecież ona otwarcie powiedziałaby mu gdyby miała jakąś sprawę. Naprawdę zaczynało go to gryźć, a przed wejściem na schody prowadzące do sowiarni miał wielką ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Ale ciekawość nie po raz pierwszy wygrała z rozsądkiem, ruszył więc dalej. Prawa dłoń powędrowała w stronę kieszeni gdzie schowaną miał różdżkę, jednak za nim zdążył zacisnąć na niej palce, odsunął rękę. W końcu kto i co miałoby mu zagrażać w Hogwarcie?
Stąpał ostrożnie, cicho, nie spieszył się. Kiedy stanął przed wejściem do sowiarni, od razu uderzył go charakterystyczny odór ptasich odchodów. Instynktownie zmarszczył nos.
Wszedł do pomieszczenia, a podłoga zaskrzypiała pod stopami kiedy zatrzymał się gwałtownie. Remus? Zamrugał kilkukrotnie i skrzywił się nieznacznie. Nie był jednak pewien czy to wina smrodu, czy fakt, że na środku sowiarni stał nie kto inny jak Remus Lupin, gryfon z paczki Pottera.
-No świetnie... - Wymamrotał sam do siebie, przeczesując włosy kościstymi palcami. Był gotów w każdej chwili odwrócić się i wyjść.
- Remus J. Lupin
Re: Sowiarnia
Pon Sie 22, 2016 2:29 pm
Co on tu robi? Po co w ogóle napisał ten przeklęty list? Nie myślał chyba racjonalniem i w pierwszym lepszym odruchu po prostu go wysłał. Wyjdzie na idiotę. A może nie przyjdzie? Może chłopak zignoruje list, uzna go za jakiś żart i odpuści sobie podróż do sowiarni, podczas gdy nie wiedział nawet kto i po co chce go tu ściągnąć. Zaczął żałować swojej decyzji w momencie, gdy tu przyszedł i czekał otoczony sowami i ich smrodem. Najlepiej będzie jak się stąd ulotni. Jeśli Snape przyjdzie, to uzna to za głupi żart i wkurzony odejdzie. A on oszczędzi sobie wstydu.
Miał zamiar ruszyć do wyjścia, gdy usłyszał kroki. Wspaniale.
Za późno, Lupin. Ty i te Twoje durne przemyślenia!
Mógł od razu stąd wyjść, zamiast się zastanawiać, teraz już było za późno. Liczył jeszcze, że to ktoś inny. Ale nie. To był Severus Snape we własnej osobie. Wcale nie wyglądał zadowolony z faktu, iż właśnie to jego tu ujrzał. Widział jego minę i poczuł się nieswojo. Powoli docierało do niego, że chłopak musi go nienawidzić równie mocno jak jego przyjaciół. W końcu nic nie zrobił, nie pomógł mu kiedy tamci się z niego nabijali, a tylko bezczynnie uśmiechał się pod nosem. Nigdy nie byli przyjaciółmi i nigdy nimi nie zostaną, ale powinni liczyć się z tym, że byli wtedy dzieciakami, a teraz są dorośli, mądrzejsi. Czasem tylko nasza pamięć wbrew pozorom jest trwalsza niż stal.
Czuł instynktownie, że Ślizgon ma ochotę wyjść i zrobił w jego stronę niepewny krok. Nie dziwił mu się. Gdyby był na jego miejscu, to na pewno czułby podstęp tak samo. Nie wiedział tylko tego, że to nie był żaden podstęp. Nikt nie wiedział o jego postanowieniu, o jego liście, o jego spotkaniu tutaj z nim. Nikt.
- Zaczekaj... - powiedział cicho, niemal ledwie poruszając ustami. - To nie jest podstęp, ani żart. Nikt nie wie nawet, że tutaj jestem - dodał zerkając na niego. Przestąpił z nogi na nogę i zaczął poprawiać krawat, jakby czując, że za moment go udusi.
- Powiem bez owijania w bawełnę... - przełknął ślinę. - Potrzebuję Twojej pomocy - zakończył i utkwił swoje miodowe spojrzenie w jego czarnych.
No dalej, śmiej się. Promieniuj dumą, że oto Remus Lupin przyszedł do ciebie po ratunek. Śmiało.
Miał zamiar ruszyć do wyjścia, gdy usłyszał kroki. Wspaniale.
Za późno, Lupin. Ty i te Twoje durne przemyślenia!
Mógł od razu stąd wyjść, zamiast się zastanawiać, teraz już było za późno. Liczył jeszcze, że to ktoś inny. Ale nie. To był Severus Snape we własnej osobie. Wcale nie wyglądał zadowolony z faktu, iż właśnie to jego tu ujrzał. Widział jego minę i poczuł się nieswojo. Powoli docierało do niego, że chłopak musi go nienawidzić równie mocno jak jego przyjaciół. W końcu nic nie zrobił, nie pomógł mu kiedy tamci się z niego nabijali, a tylko bezczynnie uśmiechał się pod nosem. Nigdy nie byli przyjaciółmi i nigdy nimi nie zostaną, ale powinni liczyć się z tym, że byli wtedy dzieciakami, a teraz są dorośli, mądrzejsi. Czasem tylko nasza pamięć wbrew pozorom jest trwalsza niż stal.
Czuł instynktownie, że Ślizgon ma ochotę wyjść i zrobił w jego stronę niepewny krok. Nie dziwił mu się. Gdyby był na jego miejscu, to na pewno czułby podstęp tak samo. Nie wiedział tylko tego, że to nie był żaden podstęp. Nikt nie wiedział o jego postanowieniu, o jego liście, o jego spotkaniu tutaj z nim. Nikt.
- Zaczekaj... - powiedział cicho, niemal ledwie poruszając ustami. - To nie jest podstęp, ani żart. Nikt nie wie nawet, że tutaj jestem - dodał zerkając na niego. Przestąpił z nogi na nogę i zaczął poprawiać krawat, jakby czując, że za moment go udusi.
- Powiem bez owijania w bawełnę... - przełknął ślinę. - Potrzebuję Twojej pomocy - zakończył i utkwił swoje miodowe spojrzenie w jego czarnych.
No dalej, śmiej się. Promieniuj dumą, że oto Remus Lupin przyszedł do ciebie po ratunek. Śmiało.
- Severus Snape
Re: Sowiarnia
Pon Sie 22, 2016 5:38 pm
Stał tam jak kołek, nie potrafiąc się ruszyć. Smród coraz bardziej przewiercał jego nozdrza, sprawiając, że miał ochotę odwrócić się i po prostu wybiec. Albo zgiąć się w pół i zwymiotować. Z każdą kolejną sekundą spędzoną w otoczeniu ptaków coraz bardziej żałował, że w ogóle tutaj przyszedł. Zagryzł wargę, czując narastający w niej ból. Cholerna ciekawość. Już nie raz zaciął się na własnej wścibskości. Teraz nie mógł już tak po prostu wyjść, udać, ze nic się nie wydarzyło. Zostanie przynajmniej dopóki Lupin nie wyjaśni mu o co chodzi.
Spojrzał w jego stronę. Nie ufał mu. Ani trochę. Kiedy więc zauważył, że Gryfon podchodzi bliżej, jego ręka dyskretnie zwróciła się w stronę różdżki schowanej pod płatami szaty. Zawisła jednak w powietrzu wraz z kolejnymi słowami wypływającymi z ust Remusa. Pomoc? Od niego? Mógł spodziewać się wiele, ale nie tego, że chłopak zwróci się do niego z prośbą o pomoc.
W pierwszej chwili uznał to za beznadziejny żart i gdyby nie był sobą prawdopodobnie zaśmiałby się nawet. Jednak nie zrobił tego. Szybko zauważył niepewność i zażenowanie rosnące w drugim chłopaku. Nie wyglądał jakby miał zamiar zażartować sobie ze Snape'a.
Zmarszczył brwi, starając ukryć wyraz zaskoczenia który wyraźnie wykwitł na jego twarzy. Co miał zrobić? Zakpić z Gryfona i zostawić tutaj samego, bez możliwości wytłumaczenia o co chodzi? Nie mógł tego zrobić. I nie chodziło tutaj o jakąkolwiek sympatię do niego. Był mu równie obojętny, co wczoraj, czy rok temu. Mimo to postanowił zostać i wysłuchać go. Chociażby przez wzgląd na Lily. Remus w końcu również był jej przyjacielem.
-O co chodzi? - Spytał, zaplatając ręce na piersi. Miał nadzieję, że gest ten nie był tak niespokojny i niepewny jaki wydał mu się w jego głowie. Nawet pomimo tego, że zdecydował się zostać, wciąż nie ufał chłopakowi i był gotów w każdej chwili wyciągnąć różdżkę z kieszeni. Nie da się podejść jak dzieciak.
Spojrzał w jego stronę. Nie ufał mu. Ani trochę. Kiedy więc zauważył, że Gryfon podchodzi bliżej, jego ręka dyskretnie zwróciła się w stronę różdżki schowanej pod płatami szaty. Zawisła jednak w powietrzu wraz z kolejnymi słowami wypływającymi z ust Remusa. Pomoc? Od niego? Mógł spodziewać się wiele, ale nie tego, że chłopak zwróci się do niego z prośbą o pomoc.
W pierwszej chwili uznał to za beznadziejny żart i gdyby nie był sobą prawdopodobnie zaśmiałby się nawet. Jednak nie zrobił tego. Szybko zauważył niepewność i zażenowanie rosnące w drugim chłopaku. Nie wyglądał jakby miał zamiar zażartować sobie ze Snape'a.
Zmarszczył brwi, starając ukryć wyraz zaskoczenia który wyraźnie wykwitł na jego twarzy. Co miał zrobić? Zakpić z Gryfona i zostawić tutaj samego, bez możliwości wytłumaczenia o co chodzi? Nie mógł tego zrobić. I nie chodziło tutaj o jakąkolwiek sympatię do niego. Był mu równie obojętny, co wczoraj, czy rok temu. Mimo to postanowił zostać i wysłuchać go. Chociażby przez wzgląd na Lily. Remus w końcu również był jej przyjacielem.
-O co chodzi? - Spytał, zaplatając ręce na piersi. Miał nadzieję, że gest ten nie był tak niespokojny i niepewny jaki wydał mu się w jego głowie. Nawet pomimo tego, że zdecydował się zostać, wciąż nie ufał chłopakowi i był gotów w każdej chwili wyciągnąć różdżkę z kieszeni. Nie da się podejść jak dzieciak.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach