- Irytek
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 4:35 pm
Słówko na dziś - uwięzienie - było tym co tylko Kuro przeżywała (haha...) tak dobitnie jak Irytek i chyba właśnie z tego powodu była jego ulubioną zjawą, choć, jak resztę martwych, zazwyczaj ją ignorował. Niestety, był bytem żerującym na energii żywych z której sam przecież powstał i nie interesowało go spędzanie czasu w towarzystwie istot, które były jedynie śladem dawnej egzystencji. Mimo to zdarzało mu się podczas codziennego obchodu zamku zahaczyć dłuższą chwilę przy którymś z paranormalnych znajomych i zamienić słowo, czy dwa. W tej chwili zmierzał zerknąć na sowiarnię, choć mocno powątpiewał by był tam tłok o tej godzinie. Zauważywszy Tsu, podleciał do niej i oparł się o jej plecy. Lubił tą delikatną przewagę jaką miał na duchami, które mogły wchodzić w interakcje jedynie z ektoplazmą, lub co najwyżej delikatnie mącić wodę i gasić płomienie. On miał o wiele większy asortyment, a jeśli zależało mu na ucieczce przed martwymi łapskami, wystarczyło by przybrał fizyczną postać i już duchy i duszyczki przenikały przez niego, niczym przez każdy inny solidny przedmiot. I choć czasami można było odnieść wrażenie, że zamieniłby to wszystko na prawdziwe życie, nigdy by się do tego nie przyznał.
- Hej, Tragiczna Tsu. Znowu straszysz ptactwo swoimi sznytami? - uśmiechnął się złośliwie i usiadł w powietrzu po turecku. Sięgnął po najbliższą sowę, wyjął z kieszeni marynarki urodzinową czapeczkę i wcisnął zwierzęciu na łeb, przytwierdzając elastyczną gumką. Musiał ją komuś zakosić, na nieszczęście ptaka, który zaczął latać po pomieszczeniu szamocąc się z niepożądanym akcesoriem.
- Hej, Tragiczna Tsu. Znowu straszysz ptactwo swoimi sznytami? - uśmiechnął się złośliwie i usiadł w powietrzu po turecku. Sięgnął po najbliższą sowę, wyjął z kieszeni marynarki urodzinową czapeczkę i wcisnął zwierzęciu na łeb, przytwierdzając elastyczną gumką. Musiał ją komuś zakosić, na nieszczęście ptaka, który zaczął latać po pomieszczeniu szamocąc się z niepożądanym akcesoriem.
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 5:52 pm
Tsusia patrzyła na sowy wspominając uroczą Sakurę, która najprawdopodobniej dawno odleciała, albo zdechła ze starości... Albo i odleciała i zdechła ze starości, w końcu nie należała do najmłodszych sów.
W sumie to bardziej preferowała towarzystwo ludzi niżeli duchów, w końcu jakoś tak to lepiej na nią oddziaływało, miała z nim o czym rozmawiać, bo w końcu znała się na przedmiotach szkolnych i magii niżeli na "duchowych zajęciach"... W końcu bardziej czuła się jakby żyła niżeli nie żyła... Dziwne.
Wtem poczuła czyjś dotyk na swoich plecach - nie mógł być to człowiek, ponieważ dotknąć ducha może albo duch, albo jakieś zaklęcie, którego pewnie nikt nie zna, więc pierwsza opcja jak najbardziej tutaj pasuje. Obróciła się w stronę ducha i wpatrzyła w niego swoje czarne ślepia. Mimo niezbyt przyjemnej odzywki uśmiechnęła się serdecznie i odepchnęła się stopami od... Od... Od... Od przestrzeni, która wydawać się mogła jej własną, uniesioną nad ziemię podłogą i powędrowała ku górze. Zatrzymała się nie tak daleko od kamiennej posadzki i klękając w powietrzu założyła rękę na rękę przy klatce piersiowej.
- Cześć Irytku! - Ledwo się powstrzymała od dodania jakiejś typowo japońskiej wstawki typu końcówki "-kun" czy innej takiej rzeczy. Mimo zamiłowania do ojczyzny, wolała odbiegać od kultury, w końcu to musi idiotycznie wyglądać, jak jakiś duch zaczyna do ciebie coś gadać po Japońsku.
Popatrzyła z niezrozumieniem na to co właśnie wyczynił - złożył sowie czapeczkę, która właśnie jak wariatka latała bez celu po pomieszczeniu w celu pozbycia się nieznanego obiektu.
- Nie wydaję mi się, że to najlepszy pomysł, ale przyznam, że wygląda dość uroczo! - W sumie to dla niej była taka... Norma? Nie, w sumie nie... Chociaż, jako mała dziewczynka wyczyniała różne dziwne i nie najmądrzejsze rzeczy, które z pewnością nie świadczyły o jej dojrzałości, której do teraz nie "nabyła".
W sumie to bardziej preferowała towarzystwo ludzi niżeli duchów, w końcu jakoś tak to lepiej na nią oddziaływało, miała z nim o czym rozmawiać, bo w końcu znała się na przedmiotach szkolnych i magii niżeli na "duchowych zajęciach"... W końcu bardziej czuła się jakby żyła niżeli nie żyła... Dziwne.
Wtem poczuła czyjś dotyk na swoich plecach - nie mógł być to człowiek, ponieważ dotknąć ducha może albo duch, albo jakieś zaklęcie, którego pewnie nikt nie zna, więc pierwsza opcja jak najbardziej tutaj pasuje. Obróciła się w stronę ducha i wpatrzyła w niego swoje czarne ślepia. Mimo niezbyt przyjemnej odzywki uśmiechnęła się serdecznie i odepchnęła się stopami od... Od... Od... Od przestrzeni, która wydawać się mogła jej własną, uniesioną nad ziemię podłogą i powędrowała ku górze. Zatrzymała się nie tak daleko od kamiennej posadzki i klękając w powietrzu założyła rękę na rękę przy klatce piersiowej.
- Cześć Irytku! - Ledwo się powstrzymała od dodania jakiejś typowo japońskiej wstawki typu końcówki "-kun" czy innej takiej rzeczy. Mimo zamiłowania do ojczyzny, wolała odbiegać od kultury, w końcu to musi idiotycznie wyglądać, jak jakiś duch zaczyna do ciebie coś gadać po Japońsku.
Popatrzyła z niezrozumieniem na to co właśnie wyczynił - złożył sowie czapeczkę, która właśnie jak wariatka latała bez celu po pomieszczeniu w celu pozbycia się nieznanego obiektu.
- Nie wydaję mi się, że to najlepszy pomysł, ale przyznam, że wygląda dość uroczo! - W sumie to dla niej była taka... Norma? Nie, w sumie nie... Chociaż, jako mała dziewczynka wyczyniała różne dziwne i nie najmądrzejsze rzeczy, które z pewnością nie świadczyły o jej dojrzałości, której do teraz nie "nabyła".
- Irytek
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 6:14 pm
Taaak, Tragiczna Tsu i jej dziwactwa, jak on to uwielbiał! W przeciwieństwie do Nicka i reszty jego bandy nudziarzy, Kurone potrafiła docenić dobry żart. Zwłaszcza, że połowa jej zachowań wyglądała jak odgrywanie scenki z przedstawienia, więc nie sposób było się z nią nudzić.
- Taa, witaj. - machnął na nią ręką. Prawie nigdy nie używał zwrotów grzecznościowych czy formułek w stylu powitań czy pożegnań, ale skoro tak się nagimnastykowała, to niech już ma te swoje Ochajo, czy jak to tam było. Sowa w końcu wydostała się na powietrze, z trudem lecąc, gdyż czapeczka musiała jej mocno przeszkadzać. Teraz jednak żadne z nich nie mogło już nic na to poradzić, co było na tyle bolesne by rudzielec zapatrzył się nieco za długo w horyzont, na wolnego, choć mocno niezadowolonego ptaka. Wiedział aż za dobrze co Tsu lubiła w takich miejscach, a przynajmniej tak mu się zdawało, gdyż sam większość samotnych chwil spędzał na balkonach czy w wieżach. Niezadowolony z tymczasowej ciszy, powrócił do jej wcześniejszego komentarza. - Dla ciebie wszystko jest urocze, nawet skrzaty. - stwierdził z uśmiechem, z obojętnością mijając resztę skrzydlatych listonoszek, jakby wypatrując konkretnej sztuki. Wreszcie zatrzymał się przy duszyczce, kręcąc przy tym głową. - Szukałaś podobnej do swojej? - zagadał mimochodem. - Była śmieszna, inna niż wszystkie. Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś, ale już nikt takiej potem nie miał. - wyszczerzył wrednie zębiska. - Była takim samym dziwadłem jak ty. - dźgnął ją palcem w policzek. Nie brzmiało to może najmilej, ale w jego wykonaniu było to coś na poziomie przekomarzania.
- Taa, witaj. - machnął na nią ręką. Prawie nigdy nie używał zwrotów grzecznościowych czy formułek w stylu powitań czy pożegnań, ale skoro tak się nagimnastykowała, to niech już ma te swoje Ochajo, czy jak to tam było. Sowa w końcu wydostała się na powietrze, z trudem lecąc, gdyż czapeczka musiała jej mocno przeszkadzać. Teraz jednak żadne z nich nie mogło już nic na to poradzić, co było na tyle bolesne by rudzielec zapatrzył się nieco za długo w horyzont, na wolnego, choć mocno niezadowolonego ptaka. Wiedział aż za dobrze co Tsu lubiła w takich miejscach, a przynajmniej tak mu się zdawało, gdyż sam większość samotnych chwil spędzał na balkonach czy w wieżach. Niezadowolony z tymczasowej ciszy, powrócił do jej wcześniejszego komentarza. - Dla ciebie wszystko jest urocze, nawet skrzaty. - stwierdził z uśmiechem, z obojętnością mijając resztę skrzydlatych listonoszek, jakby wypatrując konkretnej sztuki. Wreszcie zatrzymał się przy duszyczce, kręcąc przy tym głową. - Szukałaś podobnej do swojej? - zagadał mimochodem. - Była śmieszna, inna niż wszystkie. Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś, ale już nikt takiej potem nie miał. - wyszczerzył wrednie zębiska. - Była takim samym dziwadłem jak ty. - dźgnął ją palcem w policzek. Nie brzmiało to może najmilej, ale w jego wykonaniu było to coś na poziomie przekomarzania.
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 7:00 pm
- Hm? Zależy. W końcu we wszystkim można dostrzec coś ciekawego i w pewien sposób ładnego nawet w tobie! - Wyszczerzyła białe ząbki w wielgaśnym uśmiechu i delikatnie zamknęła oczęta. Kolejno przeciągnęła się w powietrzu i nieco przeczesała wiecznie rozczochrane, blond włosy przyozdobione piękną, małą gałązką, ach te pamiątki po krzakach!
- Nie, wątpię abym znalazła podobny okaz, a moja Sakura pewnie dawno już nie żyje, albo cholera wie co teraz robi! - Wzruszyła ramionami nieco zastanawiając się nad losem towarzyszki, która i tak mało z nią przebywała, w końcu był to typ sowy, która wolała szlajać się po okolicy niżeli siedzieć w ciasnej wierzy.
W sumie to jakoś specjalnie jej nie obraził, w końcu mało kto przeżył tyle co ona i nasłuchał się tylu obelg co ona! Naprawdę chyba trudno o kogoś takiego, więc jakaś obraza w te czy we wte nic w sumie jej nie robi, w końcu jest martwa i ta cała troska i delikatność jakoś z niej uciekły wraz z życiem.
- Ano była! Po prostu można powiedzieć, że umiem szukać zwierząt niezwykłych! - Uśmiechnęła się serdecznie i wzruszyła ramionami.
- Ty chyba nie miałeś sowy, no nie? - Spytała z niewielkim zainteresowaniem, aczkolwiek każda gadka do zagadania kogoś jest dobra... Podobno.
- Nie, wątpię abym znalazła podobny okaz, a moja Sakura pewnie dawno już nie żyje, albo cholera wie co teraz robi! - Wzruszyła ramionami nieco zastanawiając się nad losem towarzyszki, która i tak mało z nią przebywała, w końcu był to typ sowy, która wolała szlajać się po okolicy niżeli siedzieć w ciasnej wierzy.
W sumie to jakoś specjalnie jej nie obraził, w końcu mało kto przeżył tyle co ona i nasłuchał się tylu obelg co ona! Naprawdę chyba trudno o kogoś takiego, więc jakaś obraza w te czy we wte nic w sumie jej nie robi, w końcu jest martwa i ta cała troska i delikatność jakoś z niej uciekły wraz z życiem.
- Ano była! Po prostu można powiedzieć, że umiem szukać zwierząt niezwykłych! - Uśmiechnęła się serdecznie i wzruszyła ramionami.
- Ty chyba nie miałeś sowy, no nie? - Spytała z niewielkim zainteresowaniem, aczkolwiek każda gadka do zagadania kogoś jest dobra... Podobno.
- Irytek
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 10:17 pm
"Nawet w nim" - nie był pewien czy odebrać to jako komplement czy obelgę, ale w żadnym wypadu nie zrobiłoby to na nim wrażenia, więc tylko wzruszył ramionami. Miała ładny uśmiech, ale on potrafił zrobić większy, co szybko jej udowodnił rozciągając paszczę nienaturalnie szeroko. Nie miał takich ograniczeń jak skóra, czy pośmiertny wizerunek, więc bez problemu robił najdziwaczniejsze, niemożliwe do podrobienia miny.
- Trochę już tu jesteś, trudno by ten opierzony krasnal wciąż gdzieś latał. - za nic nie znał się na zwierzętach, a jeśli już cokolwiek wiedział to tylko o tych zamieszkałych w Hogwarcie. Ciężko było jednak wierzyć, aby sowa mogła żyć aż tyle czasu, chociaż... kto ją tam wie? Była unikatowa, więc i w ten sposób mogła zaskoczyć. A skoro o sowach mowa, to na pytanie duszyczki Irytek spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czy ona serio go o to zapytała? - Ty... wiesz, że ja jestem poltergeistem, a nie duchem... co nie? - mruknął powoli, jakby miał do czynienia z upośledzonym dzieckiem. Jeszcze dzieciaków wsadzających go do jednego wora z Nickiem i resztą mógł zrozumieć, choć niekoniecznie zdzierżyć, tę ich ignorancję i brak wiedzy. Ale żeby duch...? Po chwili jednak doszedł do wniosku, że to kolejne dziwactwo Tsu i nie ma sensu próbować wyprowadzać jej z błędu. Poklepał ją po głowie, rozczochrując już i tak nieułożone włosy. - No, nie miałem. Nikt do mnie nigdy nie pisał, więc jej nie potrzebowałem.
- Trochę już tu jesteś, trudno by ten opierzony krasnal wciąż gdzieś latał. - za nic nie znał się na zwierzętach, a jeśli już cokolwiek wiedział to tylko o tych zamieszkałych w Hogwarcie. Ciężko było jednak wierzyć, aby sowa mogła żyć aż tyle czasu, chociaż... kto ją tam wie? Była unikatowa, więc i w ten sposób mogła zaskoczyć. A skoro o sowach mowa, to na pytanie duszyczki Irytek spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czy ona serio go o to zapytała? - Ty... wiesz, że ja jestem poltergeistem, a nie duchem... co nie? - mruknął powoli, jakby miał do czynienia z upośledzonym dzieckiem. Jeszcze dzieciaków wsadzających go do jednego wora z Nickiem i resztą mógł zrozumieć, choć niekoniecznie zdzierżyć, tę ich ignorancję i brak wiedzy. Ale żeby duch...? Po chwili jednak doszedł do wniosku, że to kolejne dziwactwo Tsu i nie ma sensu próbować wyprowadzać jej z błędu. Poklepał ją po głowie, rozczochrując już i tak nieułożone włosy. - No, nie miałem. Nikt do mnie nigdy nie pisał, więc jej nie potrzebowałem.
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Pią Lis 06, 2015 11:28 pm
- Mmmm. - Pokiwała delikatnie główką na jego odpowiedź, może i o tym słyszała, może i nie... Mogła się domyślać, mogła i nie... Jednakże dla niej niektóre rzeczy są równe innym, choć nieco różnym od siebie (rzeczom). Nic więc dziwnego, że często miliła dwa różne pojęcia, które miały ze sobą tylko kilka spólnych cech, przez to wielokrotnie miała nieprzyjemności! Pomyśleć, że o tej całej czystości krwi dowiedziała się dopiero jak uczęszczała drugi rok do Hogwartu. Na pytanie o "jej czystość krwi" nie wiedziała co powiedzieć... W końcu nawet do dzisiaj dla niej krew jest albo "czarodziejska" albo "Zwykła", tyle. W dodatku nie lubi określenia "Mugol", nie wiedzieć czemu ale ten wyraz jej się nie podoba.
- Masz dość ciekawie, w końcu jesteś w stanie dotykać rzeczy i wyglądasz na bardziej żywego. - W jednym zdaniu podsumowała jego istnienie. W sumie to nawet m trochę zazdrościła, bo mógł robić to na co miał ochotę, a ona mogła jedynie dryfować po zakątkach szkoły... Może to dobrze, że przenikała przez rzeczy, w końcu mogła iść w każdej chwili wszędzie, jednak to było trochę irytujące, gdy np chciała coś podnieść, coś dotknąć... W dodatku wygląd był takim utrapieniem, w końcu jej nogi i ręce miały na sobie niezliczone ilości zadrapań, siniaków i ran, jej ubranie było poniszczone, a klatka piersiowa nierówna przez kilka połamanych żeber. Plus ta stróżka krwi odpływająca z ust, a raczej ślad po niej. O rozczochranych włosach z gałązką chyba wspominać nie muszę...
- Liczysz jeszcze te lata od kiedy jesteś w tej szkole? Bo ja się trochę pogubiłam, szczerze mówiąc! - To prawda, liczenie nie było jej mocną stroną, dodajmy jeszcze, że przez kilka miesięcy, a może i lat ukrywała się przed uczniami i starała się ich unikać, w końcu wolała nie mieć do czynienia z rocznikiem, który jej dokuczał... Ale przyszli nowi, którzy nawet od czasu do czasu w jej urodziny przynoszą jej jakieś prezenty w postaci jakiś ciekawych, kolorowych obrazków na które może sobie popatrzeć...
- Masz dość ciekawie, w końcu jesteś w stanie dotykać rzeczy i wyglądasz na bardziej żywego. - W jednym zdaniu podsumowała jego istnienie. W sumie to nawet m trochę zazdrościła, bo mógł robić to na co miał ochotę, a ona mogła jedynie dryfować po zakątkach szkoły... Może to dobrze, że przenikała przez rzeczy, w końcu mogła iść w każdej chwili wszędzie, jednak to było trochę irytujące, gdy np chciała coś podnieść, coś dotknąć... W dodatku wygląd był takim utrapieniem, w końcu jej nogi i ręce miały na sobie niezliczone ilości zadrapań, siniaków i ran, jej ubranie było poniszczone, a klatka piersiowa nierówna przez kilka połamanych żeber. Plus ta stróżka krwi odpływająca z ust, a raczej ślad po niej. O rozczochranych włosach z gałązką chyba wspominać nie muszę...
- Liczysz jeszcze te lata od kiedy jesteś w tej szkole? Bo ja się trochę pogubiłam, szczerze mówiąc! - To prawda, liczenie nie było jej mocną stroną, dodajmy jeszcze, że przez kilka miesięcy, a może i lat ukrywała się przed uczniami i starała się ich unikać, w końcu wolała nie mieć do czynienia z rocznikiem, który jej dokuczał... Ale przyszli nowi, którzy nawet od czasu do czasu w jej urodziny przynoszą jej jakieś prezenty w postaci jakiś ciekawych, kolorowych obrazków na które może sobie popatrzeć...
- Irytek
Re: Sowiarnia
Sob Lis 07, 2015 10:12 am
Dotykanie rzeczy i wyglądanie na żywego - oto definicja poltergeista według Tsubaki Kurone... i jak jej nie uwielbiać? Irytek nigdy nie rozumiał czemu miała aż takie problemy z innymi ludźmi, że postanowiła zakończyć swoje życie. Jak dla niego były o wiele dziwniejsze przypadki, które dawały sobie radę jakoś przebrnąć przez tą szkołę, ale trzeba przyznać, że on w ogóle nie rozumiał wielu ludzkich zachowań, takich jak zawiść, nienawiść na tle krwi, czy uprzedzenia. Człowiek to człowiek, nie ważne jaki miał kolor skóry, pochodzenie czy urodę. Wszyscy ludzie mieli jednakowo krótki i burzliwy żywot, więc po co go sobie dodatkowo utrudniać?
- Wyglądam tak jak mam ochotę. - stwierdził obojętnie, jakby było to coś jak najbardziej naturalnego. Cóż, dla niego było i nie wyobrażał sobie ograniczenia do jednego wizerunku, nawet jeśli od wieków trzymał się twarzy rudego młodzieńca. Był to jednak jego świadomy wybór, a nie coś narzuconego z góry i dlatego nie miał z tym żadnego problemu. Zaś ona? Cała podrapana, jakaś wygięta i zmuszona pozostać taką na wieczność. Współczułby jej, gdyby posiadał uczucia, ale ich nie miał. Na pytanie zjawy zamyślił się, zdając sobie sprawę, że właściwie nigdy nie odczuwał upływu czasu. Nie mając poczucia mijanych lat, łatwo się w nich pogubić. Wiedział jednak, że zaczął mieć świadomość otoczenia jakoś tuż po otwarciu zamku dla pierwszej fali uczniów. Kiedy to mogło być...? - Nie ma po co tego liczyć. - rzekł w końcu, przypominając sobie lekcje Historii Magii na której tej nudziarz Binns opowiadał monotonnym głosem o czasach założenia szkoły. - Ale byłoby to jakoś z tysiąc.
- Wyglądam tak jak mam ochotę. - stwierdził obojętnie, jakby było to coś jak najbardziej naturalnego. Cóż, dla niego było i nie wyobrażał sobie ograniczenia do jednego wizerunku, nawet jeśli od wieków trzymał się twarzy rudego młodzieńca. Był to jednak jego świadomy wybór, a nie coś narzuconego z góry i dlatego nie miał z tym żadnego problemu. Zaś ona? Cała podrapana, jakaś wygięta i zmuszona pozostać taką na wieczność. Współczułby jej, gdyby posiadał uczucia, ale ich nie miał. Na pytanie zjawy zamyślił się, zdając sobie sprawę, że właściwie nigdy nie odczuwał upływu czasu. Nie mając poczucia mijanych lat, łatwo się w nich pogubić. Wiedział jednak, że zaczął mieć świadomość otoczenia jakoś tuż po otwarciu zamku dla pierwszej fali uczniów. Kiedy to mogło być...? - Nie ma po co tego liczyć. - rzekł w końcu, przypominając sobie lekcje Historii Magii na której tej nudziarz Binns opowiadał monotonnym głosem o czasach założenia szkoły. - Ale byłoby to jakoś z tysiąc.
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Sob Lis 07, 2015 3:43 pm
Kuroś podleciała do jednego z okien i popatrzyła w dal... Ładny widok, szkoda tylko, że nie może tam być... Każde ograniczenia coś utrudniają, jednak niektóre są dobre. To w sumie też miała plusy, w końcu dzięki niemu po świecie nie panoszą się tacy jak Kuro i nie straszą dzieci...
- M? To czemu od jakiegoś czasu wyglądasz cały czas tak samo? - Gdyby ona miała takie zdolności codziennie wyglądałaby inaczej! Przybierałaby różne warianty wyglądu! Jej takim marzeniem za życia było posiadanie długich, blond włosów, fioletowych oczu i dość wysoki wzrost. Oczywiście włosy pofarbować - sprawa prosta, jednak zapuścić włosy - to już jest trudniejsze, zwłaszcza kiedy masz je do pasa a tu nagle grupa żmij ze Slytherinu ci je ścina! Irytujące! A cel był prawie osiągnięty, prawie była takim swoim ideałem, już już miała zamawiać platformy i soczewki, gdy nagle jej ścięto włosy! Przeżyła wtedy mała załamkę, bo w końcu zapuszczanie kudłów trochę jej zajęło.
Różdżką włosów nie mogła sobie też wyczarować, bo w końcu KTOŚ jej ją połamał. Po tym wszystkim każdy znający Kuro wie co się stało.
- Ja to bym chciała mieć długie włosy i być trochę wyższa i może inny kolor oczu, to by było fajne, ale nie wiem, czy by mi pasowało. - Niektóre cechy Aparycji są fajne, aczkolwiek nie każdemu by pasowały, np Kuro miała naturalnie czarne włosy, jednak wyglądała... Dziwnie, jak nie ona. Innymi słowy nie różniła się niczym od 90% Japonek, ale jej wybuchowy charakter mówił co innego, aż wrzeszczał o jej odmienności. Nic więc dziwnego, że wiele osób pochwalało jej wygląd.
- Chociaż w sumie mogłabym też sobie modelować twarz i ogółem całe ciało, więc po kilku poprawkach idealnie by pasowało! - Aż pstryknęła palcami, wspaniale, że na to wpadła.
- Pamiętam tylko, że umarłam w wieku lat... szesnastu, ale to tylko tyle, gdybym w sumie nieco policzyła, co idzie mi kiepsko, bym wiedziała ile tu jestem. Ale trochę mi się nie chce... - Założyła ręce za głowę i wygodnie "usiadła" w powietrzu w pozycji pół leżącej.
- M? To czemu od jakiegoś czasu wyglądasz cały czas tak samo? - Gdyby ona miała takie zdolności codziennie wyglądałaby inaczej! Przybierałaby różne warianty wyglądu! Jej takim marzeniem za życia było posiadanie długich, blond włosów, fioletowych oczu i dość wysoki wzrost. Oczywiście włosy pofarbować - sprawa prosta, jednak zapuścić włosy - to już jest trudniejsze, zwłaszcza kiedy masz je do pasa a tu nagle grupa żmij ze Slytherinu ci je ścina! Irytujące! A cel był prawie osiągnięty, prawie była takim swoim ideałem, już już miała zamawiać platformy i soczewki, gdy nagle jej ścięto włosy! Przeżyła wtedy mała załamkę, bo w końcu zapuszczanie kudłów trochę jej zajęło.
Różdżką włosów nie mogła sobie też wyczarować, bo w końcu KTOŚ jej ją połamał. Po tym wszystkim każdy znający Kuro wie co się stało.
- Ja to bym chciała mieć długie włosy i być trochę wyższa i może inny kolor oczu, to by było fajne, ale nie wiem, czy by mi pasowało. - Niektóre cechy Aparycji są fajne, aczkolwiek nie każdemu by pasowały, np Kuro miała naturalnie czarne włosy, jednak wyglądała... Dziwnie, jak nie ona. Innymi słowy nie różniła się niczym od 90% Japonek, ale jej wybuchowy charakter mówił co innego, aż wrzeszczał o jej odmienności. Nic więc dziwnego, że wiele osób pochwalało jej wygląd.
- Chociaż w sumie mogłabym też sobie modelować twarz i ogółem całe ciało, więc po kilku poprawkach idealnie by pasowało! - Aż pstryknęła palcami, wspaniale, że na to wpadła.
- Pamiętam tylko, że umarłam w wieku lat... szesnastu, ale to tylko tyle, gdybym w sumie nieco policzyła, co idzie mi kiepsko, bym wiedziała ile tu jestem. Ale trochę mi się nie chce... - Założyła ręce za głowę i wygodnie "usiadła" w powietrzu w pozycji pół leżącej.
- Irytek
Re: Sowiarnia
Sob Lis 07, 2015 4:22 pm
Wyjrzał przez okno wraz z nią, ignorując jej pytanie odnośnie aktualnego wcielenia. Zazwyczaj udawał, że nie słyszał takich pytań, albo w najlepszym przypadku odpowiadał bardzo ogólnikowo. Teraz skorzystał z pierwszej opcji, zamyślając się na widok leniwie płynących po niebie chmur. Kiedy Kuro radośnie szczebiotała o swoim idealnym wizerunku, on tylko po części jej słuchał, widocznie niezainteresowany tematem. Nie było to jednak dla niego nic nowego, gdyż obserwował dziewczynę za jej życia i dobrze pamiętał jej próby udoskonalenia swojego wyglądu, które z chorą satysfakcją udaremniała grupka zawziętych ślizgonek.
- Wiem. - odezwał się w końcu, gdy usiadła w powietrzu, poruszając kwestię swojej śmierci. - Byłem przy tym. Niezły lot. - uśmiechnął się półgębkiem, nie dostrzegając tragizmu sytuacji. Oparł się łokciem o parapet, stając bokiem do okna, odwracając w stronę ducha. - Zastanawiałem się czy z nami zostaniesz. Nie wszyscy samobójcy stają się duchami, ale tobie się to udało. - poszerzył złowieszczy uśmiech. - Gratulacje. - czy normalnym było podziwianie czyjejś niemożności do przejścia w zaświaty? Biorąc pod uwagę z kim Kuro miała teraz do czynienia, można było wziąć to za żart, nawet jeśli dosyć makabryczny. Irytek miał jednak swego czasu fazę zaintrygowania śmiercią, która była mu równie obca co samo życie. Zasłyszał niegdyś, że pozostanie na ziemi po zgonie jest decyzją podejmowaną zupełnie nieświadomie i nie ma się na to większego wpływu. Od tamtej pory zawsze, gdy ktoś ginął na terenie zamku, z zaciekawieniem wyczekiwał czy powróci, czy nie. Nigdy jednak nie ingerował w te sprawy, tak nie namawiając, jak i nie odradzając niczego ludziom, a już z pewnością nie ratując ich z opresji. W żadnym wypadku nie robiło mu różnicy bezpieczeństwo żywych. No... w prawie żadnym. - Nudno tu. - stwierdził wreszcie i zniknął, tylko po to by pojawić się na powrót tuż obok Kuro. - Masz pomysł na jakąś zabawę? - w razie odmownej odpowiedzi już układał sobie plan na podręczenie nastolatków zakuwających do egzaminów w dormitoriach. Nie było to jednak nic wymyślnego i chętnie zamieniłby to na jakąś szaloną rozrywkę rodem z kraju kwitnącego... jak ona to nazywała? Kaktusa?
- Wiem. - odezwał się w końcu, gdy usiadła w powietrzu, poruszając kwestię swojej śmierci. - Byłem przy tym. Niezły lot. - uśmiechnął się półgębkiem, nie dostrzegając tragizmu sytuacji. Oparł się łokciem o parapet, stając bokiem do okna, odwracając w stronę ducha. - Zastanawiałem się czy z nami zostaniesz. Nie wszyscy samobójcy stają się duchami, ale tobie się to udało. - poszerzył złowieszczy uśmiech. - Gratulacje. - czy normalnym było podziwianie czyjejś niemożności do przejścia w zaświaty? Biorąc pod uwagę z kim Kuro miała teraz do czynienia, można było wziąć to za żart, nawet jeśli dosyć makabryczny. Irytek miał jednak swego czasu fazę zaintrygowania śmiercią, która była mu równie obca co samo życie. Zasłyszał niegdyś, że pozostanie na ziemi po zgonie jest decyzją podejmowaną zupełnie nieświadomie i nie ma się na to większego wpływu. Od tamtej pory zawsze, gdy ktoś ginął na terenie zamku, z zaciekawieniem wyczekiwał czy powróci, czy nie. Nigdy jednak nie ingerował w te sprawy, tak nie namawiając, jak i nie odradzając niczego ludziom, a już z pewnością nie ratując ich z opresji. W żadnym wypadku nie robiło mu różnicy bezpieczeństwo żywych. No... w prawie żadnym. - Nudno tu. - stwierdził wreszcie i zniknął, tylko po to by pojawić się na powrót tuż obok Kuro. - Masz pomysł na jakąś zabawę? - w razie odmownej odpowiedzi już układał sobie plan na podręczenie nastolatków zakuwających do egzaminów w dormitoriach. Nie było to jednak nic wymyślnego i chętnie zamieniłby to na jakąś szaloną rozrywkę rodem z kraju kwitnącego... jak ona to nazywała? Kaktusa?
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Nie Lis 08, 2015 2:48 pm
Kuro powoli obniżyła lot, zatrzymała się gdzieś na ziemi próbując jej dotknąć. Niestety, ale próba bliższego kontaktu kończyła się przeniknięciem przez nią. To dziwne, że potrafiła się utrzymać na określonej wysokości wiedząc, że przecież tak naprawdę nic jej nie trzyma, nic nie jest granicą, no nie licząc tego, że poza Hogwart wyjść nie może.
- Zostanie wydawało mi się zabawne i po części nawet chciałam tutaj żyć, w końcu to jedyne miejsce w którym jako tako mogłam mieszkać, nawet jeśli wszyscy byli przeciwko mnie... Gdybym miała wpływ na to czy będę duchem czy też nie... Zostałabym nim. - Odparła siadając na posadzce. Nogi miała lekko zgięte, a dłonie zanurzała w kamieniu z którego podłoga była zrobiona... A może to byłą cegła? A cholera wie! Dla niej to jedno i to samo!
- Prawda? Myślałam, że wyglądało to pokracznie, a jednak! W dodatku wspaniałe uczucie, taka mała adrenalina...! Ale jako duch w sumie to nie jest to samo, bo wiatr aż tak mną nie targa... - Odparła z największym entuzjazmem. W sumie to lubiła o tym wspominać, to wydawało jej się zabawne, a wręcz ciekawe. W końcu spadanie to dla niej zabawa... Ciekawe czy lubiłaby nurkować gdyby postanowiła się jednak utopić? Kto wie, w końcu z niej jest takie dziwadło. Ale w sumie lepsze to od wiecznego użalania się nad sobą.
- Zabawę? Hmm... W sumie to nieeee wieeeem. Do tej pory moją ulubioną zabawą było spadanie z wysokości, chciałam próbować też straszyć innych ludzi, ale to tak średnio wychodziło zwłaszcza dlatego, bo zamiast robić straszne miny zaczynałam się śmiać... Ty masz o tyle łatwo, że potrafisz zmienić się w przedmiot. - Podsumowała kiwając się na boki, aż w końcu pseudo grawitacja przeważyła i poleciała na bok przebijając się przez podłogę. Jednak zaraz się z niej wynurzyła siadając po turecku kilka centymetrów nad posadzką.
- Zostanie wydawało mi się zabawne i po części nawet chciałam tutaj żyć, w końcu to jedyne miejsce w którym jako tako mogłam mieszkać, nawet jeśli wszyscy byli przeciwko mnie... Gdybym miała wpływ na to czy będę duchem czy też nie... Zostałabym nim. - Odparła siadając na posadzce. Nogi miała lekko zgięte, a dłonie zanurzała w kamieniu z którego podłoga była zrobiona... A może to byłą cegła? A cholera wie! Dla niej to jedno i to samo!
- Prawda? Myślałam, że wyglądało to pokracznie, a jednak! W dodatku wspaniałe uczucie, taka mała adrenalina...! Ale jako duch w sumie to nie jest to samo, bo wiatr aż tak mną nie targa... - Odparła z największym entuzjazmem. W sumie to lubiła o tym wspominać, to wydawało jej się zabawne, a wręcz ciekawe. W końcu spadanie to dla niej zabawa... Ciekawe czy lubiłaby nurkować gdyby postanowiła się jednak utopić? Kto wie, w końcu z niej jest takie dziwadło. Ale w sumie lepsze to od wiecznego użalania się nad sobą.
- Zabawę? Hmm... W sumie to nieeee wieeeem. Do tej pory moją ulubioną zabawą było spadanie z wysokości, chciałam próbować też straszyć innych ludzi, ale to tak średnio wychodziło zwłaszcza dlatego, bo zamiast robić straszne miny zaczynałam się śmiać... Ty masz o tyle łatwo, że potrafisz zmienić się w przedmiot. - Podsumowała kiwając się na boki, aż w końcu pseudo grawitacja przeważyła i poleciała na bok przebijając się przez podłogę. Jednak zaraz się z niej wynurzyła siadając po turecku kilka centymetrów nad posadzką.
- Irytek
Re: Sowiarnia
Nie Lis 08, 2015 4:47 pm
W Hogwarcie nie było duchów pragnących przejścia na drugą stronę, uwięzionych w postaci zjawy na ziemi, ale Irytek wiedział z książek i opowieści, iż takie przypadki miały miejsce i wtedy trzeba było wykonać specjalną misję by pomóc takiemu bytowi. Zawsze chciał się zabawić w takiego detektywa, ale jak dotąd nie było ku temu okazji. Zresztą, znając jego, bardzo szybko by się znudził i zajął czymś innym. Nie był specjalnie odpowiedzialnym typem.
- No, to ci się udało. - skwitował, zastanawiając się jakim doznaniem było swobodne opadanie, a tym bardziej adrenalina temu towarzysząca. Podobno od tej magicznej substancji można było się uzależnić, a ludzie produkowali ją w sobie samoistnie. To musiało być fajne, tak też uważał, choć wiedział, że nigdy nie będzie miał okazji tego doświadczyć. - Dzieciaki nie boją się was, bo zawsze wyglądacie tak samo i nic nie możecie im zrobić. - oznajmił rudzielec tonem eksperta, po czym dodał. - Ale inne duchy nie spodziewają się dowcipów nakierowanych na nich. No, chyba, że ode mnie. - przewrócił oczami. Już go nawet nie zapraszali na te swoje nudne imprezki, jakby w ogóle zamierzał na nie chodzić! Bo nie zamierzał. Wcale... - Mogłabyś wykręcić jakiś numer Nickowi czy grubasowi, byłaby niezła zabawa! - zaproponował, przybierając fizyczną postać i łapiąc kolejną sowę. Z kieszeni marynarki wyjął środek na przeczyszczenie i skropił nim karmnik. - Tymczasem ja zajmę się umilaniem czasu uczniom. - uśmiechnął się paskudnie i zniknął, zanim Kuro miała okazję odpowiedzieć mu czy zgadza się na taki plan, czy nie.
[zt]
Jedzenie sów zostało doprawione środkiem przeczyszczającym. Zaleca się brać to pod uwagę w sesjach, zwłaszcza tutaj :v
- No, to ci się udało. - skwitował, zastanawiając się jakim doznaniem było swobodne opadanie, a tym bardziej adrenalina temu towarzysząca. Podobno od tej magicznej substancji można było się uzależnić, a ludzie produkowali ją w sobie samoistnie. To musiało być fajne, tak też uważał, choć wiedział, że nigdy nie będzie miał okazji tego doświadczyć. - Dzieciaki nie boją się was, bo zawsze wyglądacie tak samo i nic nie możecie im zrobić. - oznajmił rudzielec tonem eksperta, po czym dodał. - Ale inne duchy nie spodziewają się dowcipów nakierowanych na nich. No, chyba, że ode mnie. - przewrócił oczami. Już go nawet nie zapraszali na te swoje nudne imprezki, jakby w ogóle zamierzał na nie chodzić! Bo nie zamierzał. Wcale... - Mogłabyś wykręcić jakiś numer Nickowi czy grubasowi, byłaby niezła zabawa! - zaproponował, przybierając fizyczną postać i łapiąc kolejną sowę. Z kieszeni marynarki wyjął środek na przeczyszczenie i skropił nim karmnik. - Tymczasem ja zajmę się umilaniem czasu uczniom. - uśmiechnął się paskudnie i zniknął, zanim Kuro miała okazję odpowiedzieć mu czy zgadza się na taki plan, czy nie.
[zt]
Jedzenie sów zostało doprawione środkiem przeczyszczającym. Zaleca się brać to pod uwagę w sesjach, zwłaszcza tutaj :v
- Tsubaki Kurone
Re: Sowiarnia
Wto Lis 10, 2015 7:43 pm
W sumie to teraz trochę się zamyśliła nad swoją egzystencją. Siedziała i myślała o tym, co też może ją spotkać, czy kiedykolwiek coś się w niej zmieni i jak to się dokładnie stało że była duchem... Dodatkowo zastanawiał ją sam fakt "czucia się żyjącym", w końcu to było tak dawno... Zapomniała jak to jest żyć... W sumie to nawet do teko tęskniła i czasem nawet rozmyśla nad tym, co by było gdyby jednak wtedy się tak łatwo nie poddała i walczyła dalej, albo w jakiś sposób spróbowałaby o nękaniach powiedzieć. Tak, Kuro nie zawiadomiła o nękaniach nauczycieli, którzy dowiedzieli się dopiero wraz ze znalezieniem jej ciała. Wszystko wyśpiewał jej Kolega, który pewnie dawno już o niej zapomniał... Chociaż ja wiem... To było tylko dwa lata temu! Nie tak dawno, ma już teraz jakieś 18 lat i chyba nadal się uczy w Hogwarcie... Chyba, że odszedł, w końcu on także nie był zbytnio lubiany - równie dobrze mógł odejść ze szkoły przez stres wywarty śmiercią jedynej dziewczyny, która z nim rozmawiała.
Nagle się otrząsnęła na wspomnienie o robieniu kawałów jakimś osobom.
- Tiaaa... Nie jestem pewna, czy mi to wyjdzie... - Westchnęła, w końcu to nigdy nie była jej mocna strona. Patrzyła na jego postępowania... "Dziwny gość, żeby dodawać środka na przeczyszczenie, przecież to nic m nie da, a sów też nie otruje, tylko będą one... Aaaaaaa!" Trochę jej zajęło zauważenie tego. Powoli "wstała" i popatrzyła na podlatujące do paszy sowy. Później udała się leniwie do okna i patrząc na uczniów zastanawiała się, w końcu oni jeszcze nie wiedzieli co ich czeka... Westchnęła z uśmiechem.
"Oj Irytku, Irytku!" Pokręciła głową delikatnie chichocąc. Następnie stanęła na parapecie od którego odepchnęła się nogą i... Poleciała.
[z/t]
Nagle się otrząsnęła na wspomnienie o robieniu kawałów jakimś osobom.
- Tiaaa... Nie jestem pewna, czy mi to wyjdzie... - Westchnęła, w końcu to nigdy nie była jej mocna strona. Patrzyła na jego postępowania... "Dziwny gość, żeby dodawać środka na przeczyszczenie, przecież to nic m nie da, a sów też nie otruje, tylko będą one... Aaaaaaa!" Trochę jej zajęło zauważenie tego. Powoli "wstała" i popatrzyła na podlatujące do paszy sowy. Później udała się leniwie do okna i patrząc na uczniów zastanawiała się, w końcu oni jeszcze nie wiedzieli co ich czeka... Westchnęła z uśmiechem.
"Oj Irytku, Irytku!" Pokręciła głową delikatnie chichocąc. Następnie stanęła na parapecie od którego odepchnęła się nogą i... Poleciała.
[z/t]
- Vilia Edwards
Re: Sowiarnia
Sob Lis 14, 2015 4:59 pm
Poprowadziła siostrę prosto do sowiarni. W przeciwieństwie do bliźniaczki miała w sobie pełno entuzjazmu do stojącego przed nimi zadania. No i bardzo chciała odzyskać sowę. I wysłać list do tatusia. Te szkolne sowy pocztowe nie były godne jej zainteresowania. Liczył się tylko Plankton.
Vivi zatrzymała się niemalże zaraz po wejściu do środka. Była tu już wcześniej i dobrze wiedziała, czego ma się spodziewać. Zasrana przez ptaszyska podłoga raczej nie zachęcała. Znaczy... Dla niej to nie miało aż takiego znaczenia, ale co innego dla Liv. Dlatego po wejściu odsunęła się tylko na tyle, by siostra mogła wejść za nią i nie zostać od razu uszczęśliwiona ptasim podarunkiem.
- O tu, zobacz. Ten ślad zrobił na pewno ktoś, kto porwał Planktona.
Wskazała palcem na coś, co w ptasim gównie w istocie mogło przypominać odcisk buta. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że mógł powstać z przyczyn zupełnie innych, niż te domniemane przez nią. Przecież to nie mogło być tak prozaiczne, że ktoś po prostu sobie tutaj wszedł.
Zmarszczyła lekko brwi, gdy ptasia kupa bezceremonialnie wylądowała na grzbiecie jej dłoni, wystawionym wcześniej na ataki. Machnęła ręką, próbując ją strącić, a jej pozostałości najzwyczajniej w świecie otarła o płaszcz. Spierze się przecież, prawda?
- Sama zobacz, że Planktona nie ma w środku....
Zrobiła poważną minę, zaglądając nieco pewniej do środka, by złowrogo łypnąć na sowy.
No bo przecież pewnie wszystko widziały, ale nic nie chcą powiedzieć!
Vivi zatrzymała się niemalże zaraz po wejściu do środka. Była tu już wcześniej i dobrze wiedziała, czego ma się spodziewać. Zasrana przez ptaszyska podłoga raczej nie zachęcała. Znaczy... Dla niej to nie miało aż takiego znaczenia, ale co innego dla Liv. Dlatego po wejściu odsunęła się tylko na tyle, by siostra mogła wejść za nią i nie zostać od razu uszczęśliwiona ptasim podarunkiem.
- O tu, zobacz. Ten ślad zrobił na pewno ktoś, kto porwał Planktona.
Wskazała palcem na coś, co w ptasim gównie w istocie mogło przypominać odcisk buta. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że mógł powstać z przyczyn zupełnie innych, niż te domniemane przez nią. Przecież to nie mogło być tak prozaiczne, że ktoś po prostu sobie tutaj wszedł.
Zmarszczyła lekko brwi, gdy ptasia kupa bezceremonialnie wylądowała na grzbiecie jej dłoni, wystawionym wcześniej na ataki. Machnęła ręką, próbując ją strącić, a jej pozostałości najzwyczajniej w świecie otarła o płaszcz. Spierze się przecież, prawda?
- Sama zobacz, że Planktona nie ma w środku....
Zrobiła poważną minę, zaglądając nieco pewniej do środka, by złowrogo łypnąć na sowy.
No bo przecież pewnie wszystko widziały, ale nic nie chcą powiedzieć!
- Livia Edwards
Re: Sowiarnia
Sob Lis 14, 2015 6:58 pm
Nie musiała nawet na dobre wchodzić do sowiarni by stwierdzić, że czekała ją ciężka przeprawa. Już sam zapach tego miejsca powalał z nóg. W dodatku gotowa byłaby przysiąc, że było gorzej niż zwykle. Znacznie gorzej... Wyjęła chustkę, którą po drodze zdołała już oczyścić swoim ulubionym Tergeo i przytknęła ją do twarzy.
Dokładnie przesunęła spojrzeniem po całym pomieszczeniu, z nadzieją, że uda jej się gdzieś dostrzec Plato. Niestety, szczęście jej dziś nie dopisywało. W całym tym szaleństwie problem wciąż pozostawał problemem. Ptaszydło zaginęło.
Drgnęła lekko, kiedy jedna z sów nasrała na rękę jej siostry. Coś było tu bardzo nie w porządku. Deszcz ptasich kup nie powinien był padać tak często, ani gęsto... A może należało powiedzieć rzadko? Z jej ust wyrwał się cichy, wyrażający obrzydzenie dźwięk. To wcale nie było miejsce porwania, raczej odbyła się tu próba dokonania zbiorowego mordu, bo wyglądało to tak, jakby ktoś ptaszyska potruł. Ani jej się jednak śniło wspominać siostrze o swoich przemyśleniach. Ostatnie czego potrzebowała to bieganie po Hogwarcie w poszukiwaniu winnego. Może należało zasugerować Vivi, że Plato zwyczajnie uciekł, nie mając ochoty siedzieć w tym burdelu? W jej mniemaniu miałoby to całkiem sporo sensu. Była tu ledwie kilka chwil a już marzyła o ucieczce. Jeśli jednak chciała mieć jakąkolwiek szansę na szybkie opuszczenie strefy bombardowania musiała dać Vil dobry powód do opuszczenia miejsca nieistniejącej zbrodni.
Zatrzymała wzrok na rzekomym odcisku buta i lekko zmrużyła oczy. Paradoksalnie, ta niby poszlaka mogła się na coś przydać.
-Sześć i pół...- powiedziała w końcu, wskazując dłonią w stronę śladu. Oceniając wzrokowo, obstawiłaby taki właśnie rozmiar buta. Miała jedynie nadzieję, że to zmierzenie długości "na oko", zadowoli ślizgonkę.
Dokładnie przesunęła spojrzeniem po całym pomieszczeniu, z nadzieją, że uda jej się gdzieś dostrzec Plato. Niestety, szczęście jej dziś nie dopisywało. W całym tym szaleństwie problem wciąż pozostawał problemem. Ptaszydło zaginęło.
Drgnęła lekko, kiedy jedna z sów nasrała na rękę jej siostry. Coś było tu bardzo nie w porządku. Deszcz ptasich kup nie powinien był padać tak często, ani gęsto... A może należało powiedzieć rzadko? Z jej ust wyrwał się cichy, wyrażający obrzydzenie dźwięk. To wcale nie było miejsce porwania, raczej odbyła się tu próba dokonania zbiorowego mordu, bo wyglądało to tak, jakby ktoś ptaszyska potruł. Ani jej się jednak śniło wspominać siostrze o swoich przemyśleniach. Ostatnie czego potrzebowała to bieganie po Hogwarcie w poszukiwaniu winnego. Może należało zasugerować Vivi, że Plato zwyczajnie uciekł, nie mając ochoty siedzieć w tym burdelu? W jej mniemaniu miałoby to całkiem sporo sensu. Była tu ledwie kilka chwil a już marzyła o ucieczce. Jeśli jednak chciała mieć jakąkolwiek szansę na szybkie opuszczenie strefy bombardowania musiała dać Vil dobry powód do opuszczenia miejsca nieistniejącej zbrodni.
Zatrzymała wzrok na rzekomym odcisku buta i lekko zmrużyła oczy. Paradoksalnie, ta niby poszlaka mogła się na coś przydać.
-Sześć i pół...- powiedziała w końcu, wskazując dłonią w stronę śladu. Oceniając wzrokowo, obstawiłaby taki właśnie rozmiar buta. Miała jedynie nadzieję, że to zmierzenie długości "na oko", zadowoli ślizgonkę.
- Vilia Edwards
Re: Sowiarnia
Nie Lis 15, 2015 4:28 pm
Zapach sowiarni może nie był w tym momencie najpiękniejszy i nie kojarzył się z różami, ale Vivi miała większe zmartwienie na głowie, żeby - jak jej siostra - zwracać na niego uwagę. Widząc jak kolejna kupa mija się z jej ręką o cal, cofnęła ją, zmarszczyła brwi i ostatecznie ściągnęła z siebie płaszcz, tylko po to, aby zarzucić go sobie na głowę i z takim zabezpieczeniem wejść do środka. Nietrudno było się domyślić, jak wyglądał już po chwili nieco poszarzały materiał.
Pochyliła się nieco nad odciskiem buta, przyglądając mu się dokładniej. Kto, mający właśnie taki rozmiar, mógł porwać ich puchacza? Tylko potwór bez serca!
Trzy kupy skapnęły jej na ukrytą pod płaszczem głowę niemalże jedna po drugiej.
- Widzisz? Przepadł. A sowy są przerażone. Widzisz, jak srają?
Opuściła znów miejsce zbrodni, zbliżając się do siostry, i pokazała jej swój zapaćkany ptasim gównem płaszcz.
- Kto mógł to zrobić? Może zostawił nam jakąś wiadomość w dormitorium?
Pochyliła się nieco nad odciskiem buta, przyglądając mu się dokładniej. Kto, mający właśnie taki rozmiar, mógł porwać ich puchacza? Tylko potwór bez serca!
Trzy kupy skapnęły jej na ukrytą pod płaszczem głowę niemalże jedna po drugiej.
- Widzisz? Przepadł. A sowy są przerażone. Widzisz, jak srają?
Opuściła znów miejsce zbrodni, zbliżając się do siostry, i pokazała jej swój zapaćkany ptasim gównem płaszcz.
- Kto mógł to zrobić? Może zostawił nam jakąś wiadomość w dormitorium?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach