- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 3:10 am
Chciał uciec, ale nie miał nic lepszego do roboty, a poza tym i tak by znowu na siebie wpadli. Poza tym nie mogła mu nic zrobić, choć najwyraźniej bardzo tego chciała.
- Nic... - usłyszała gdzieś z kąta pomieszczenia, gdy dalej dopytywała o to samo. Co to mogło być, jeśli nie miły gest? Już nawet nie żart, jak kiedyś zakładał, tylko podziękowanie za pomoc i miłe towarzystwo. W końcu podobno robił to całkiem dobrze, a przynajmniej Sullivan tak twierdziła. No, właśnie, skoro o niej już mowa...
- ...nie? - pojawił się, stojący daleko od niej ze skrzyżowanymi rękoma i niezadowoloną miną. W jego oczach dało się dostrzec brak zrozumienia oraz zaciekawienie tematem. Nie zadawał pytań, jednak wyraźnie chciał wiedzieć więcej.
"Czyli znienacka mogę tylko ją, a innych mam informować? Kto w ogóle zapowiada takie rzeczy? I dlaczego niby z Meggs miałoby być inaczej?"
Nie był w tym ekspertem. Ha, nawet noobem nie był, bo w szkole obściskiwanie się było zakazane i uczniowie wymykali się na błonia czy chowali po kątach, gdy brało ich na amory. Czasem dało się ich nakryć na czułym obejmowaniu czy wymianie płynów ustrojowych, ale z reguły ograniczano się do szybkich, często skradzionych buziaków na które profesorowie mogli nie zdążyć zwrócić uwagi. Czy krył się za tym jakiś głębszy system, którego Iryś dotąd nie rozgryzł? I dlaczego niby martwa gryfonka miała być inaczej przezeń traktowana od innych? W końcu nie wytrzymał.
- A co ma Meggs do tego? To nie jej sprawa.
- Nic... - usłyszała gdzieś z kąta pomieszczenia, gdy dalej dopytywała o to samo. Co to mogło być, jeśli nie miły gest? Już nawet nie żart, jak kiedyś zakładał, tylko podziękowanie za pomoc i miłe towarzystwo. W końcu podobno robił to całkiem dobrze, a przynajmniej Sullivan tak twierdziła. No, właśnie, skoro o niej już mowa...
- ...nie? - pojawił się, stojący daleko od niej ze skrzyżowanymi rękoma i niezadowoloną miną. W jego oczach dało się dostrzec brak zrozumienia oraz zaciekawienie tematem. Nie zadawał pytań, jednak wyraźnie chciał wiedzieć więcej.
"Czyli znienacka mogę tylko ją, a innych mam informować? Kto w ogóle zapowiada takie rzeczy? I dlaczego niby z Meggs miałoby być inaczej?"
Nie był w tym ekspertem. Ha, nawet noobem nie był, bo w szkole obściskiwanie się było zakazane i uczniowie wymykali się na błonia czy chowali po kątach, gdy brało ich na amory. Czasem dało się ich nakryć na czułym obejmowaniu czy wymianie płynów ustrojowych, ale z reguły ograniczano się do szybkich, często skradzionych buziaków na które profesorowie mogli nie zdążyć zwrócić uwagi. Czy krył się za tym jakiś głębszy system, którego Iryś dotąd nie rozgryzł? I dlaczego niby martwa gryfonka miała być inaczej przezeń traktowana od innych? W końcu nie wytrzymał.
- A co ma Meggs do tego? To nie jej sprawa.
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 3:13 pm
Czy poltergeist mógł się czuć taki bezpieczny ze swoją niematerialnością nie było aż takie pewne. Panna Dark miała w swoim zanadrzu naprawdę szeroką gamę zaklęć i pomysłów z czego przynajmniej kilka dosięgnęło by psotnika. Może i nie zrobiłaby mu trwałej krzywdy, ale z pewnością nie byłoby dla niego przyjemnym doświadczeniem. Na całe szczęście, Ślizgonka preferowała raczej rozmowę, niż machanie różdżką i ryzykowanie pogorszeniem tylko sprawy.
Cóż, poniekąd udało jej się teraz nawet postawić na swoim. Znowu zobaczyła rudą czuprynę Irytka, który dla bezpieczeństwa wolał się jak widać trzymać na razie z daleka. A może był po prostu obrażony? W jego przypadku również i to było możliwe.
- "Co ma do tego Maggie"? - powtórzył unosząc jedną brew. - A może to, że właśnie dajesz jej kolejny powód do bycia na Ciebie wściekłą. Jeśli ją lubisz, to nie powinieneś całować innych osób w usta. W policzek można jeszcze wybaczyć, ale w usta odpada - wyjaśniła szybko, lekko podniesionym tonem, zdradzającym irytację.
- Poza tym, JA nie życzę sobie całowania mnie bez uprzedzenia. Ba, wcale! To naruszenie przestrzeni osobistej. - Westchnęła i machnęła ręką. - A z resztą. Tłumaczenie Ci idei przestrzeni osobistej chyba i tak nie ma sensu - dodała pod nosem.
Wzięła głęboki wdech, by zachować nadszarpnięte resztki cierpliwości do niego.
- Gdybyś był człowiekiem, latałbyś tu teraz jako biała myszka, na którą napuściłabym Salomeę. - W tym wypadku nie kłamała. Normalny kawaler, który ośmieliłby się wywinąć jej taki numer musiał się liczyć z zagrożeniem życia. Złość dumnej panny Dark potrafiła być naprawdę niebezpieczna.
Cóż, poniekąd udało jej się teraz nawet postawić na swoim. Znowu zobaczyła rudą czuprynę Irytka, który dla bezpieczeństwa wolał się jak widać trzymać na razie z daleka. A może był po prostu obrażony? W jego przypadku również i to było możliwe.
- "Co ma do tego Maggie"? - powtórzył unosząc jedną brew. - A może to, że właśnie dajesz jej kolejny powód do bycia na Ciebie wściekłą. Jeśli ją lubisz, to nie powinieneś całować innych osób w usta. W policzek można jeszcze wybaczyć, ale w usta odpada - wyjaśniła szybko, lekko podniesionym tonem, zdradzającym irytację.
- Poza tym, JA nie życzę sobie całowania mnie bez uprzedzenia. Ba, wcale! To naruszenie przestrzeni osobistej. - Westchnęła i machnęła ręką. - A z resztą. Tłumaczenie Ci idei przestrzeni osobistej chyba i tak nie ma sensu - dodała pod nosem.
Wzięła głęboki wdech, by zachować nadszarpnięte resztki cierpliwości do niego.
- Gdybyś był człowiekiem, latałbyś tu teraz jako biała myszka, na którą napuściłabym Salomeę. - W tym wypadku nie kłamała. Normalny kawaler, który ośmieliłby się wywinąć jej taki numer musiał się liczyć z zagrożeniem życia. Złość dumnej panny Dark potrafiła być naprawdę niebezpieczna.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 3:59 pm
On... on już nic nie rozumiał. Zupełnie. Wcale. No, może odrobinę. Chociaż... Chociaż nie. Nic nie garnął. Wpatrywał się w Nat jak w ciele w malowane wrota dopóki nie uciszył jej gestem dłoni.
- Chwila, czekaj... Dlaczego miałaby być wściekła? I co to za różnica, gdzie się to robi? - dobra, z tym drugim pytaniem przesadził. Zdawał sobie sprawę, że miejsce złożenia pocałunku nadaje mu mniejszy bądź większy wymiar, jednak nie do końca poważnie brał takie sprawy kiedy dotyczyły jego samego. W końcu to żadna miłość tylko wygłupy, takie kumpelskie zabawy. Ludzie się zakochiwali, ale nie w takich istotach jak on. No, nie licząc Sullivan, ale ona już i tak nie żyła, więc była bliższa jego gatunkowi niż ślizgonka. W każdym razie obie strony nie brały tego na serio, a przynajmniej on był o tym święcie przekonany, a w takim układzie można sobie pozwolić na więcej.
- Przestrzeni osobistej, serio? To brzmi jak coś co wymyśliłaś na poczekaniu! - niedługo ustanowią przestrzeń obiadową, przestrzeń solniczkową, przestrzeń cichej adoracji ulubionego szukającego w Quidditchu. Brakuje tu tylko przestrzeni przewracających się dup, bo to zaczyna dominować w tym pokoleniu. Kiedyś nie wypadało czegoś robić ze względu na szacunek, teraz każdy ma swój nieprzekraczalny obszar. LUDZIE. Nigdy, przenigdy ich się nie zrozumie!
- Jednak nie jestem człowiekiem, jak sama zauważyłaś. - przewrócił oczami, po czym zniknął podczas wypowiadania kolejnych słów. - Ale skoro aż tak ci zależy... - dziewczyna mogła poczuć jak coś wspina się po jej ramieniu. Mała, bielutka myszka o czerwonych ślepiach zaczęła obwąchiwać jej szyję łaskocząc długimi wąsikami.
- Chwila, czekaj... Dlaczego miałaby być wściekła? I co to za różnica, gdzie się to robi? - dobra, z tym drugim pytaniem przesadził. Zdawał sobie sprawę, że miejsce złożenia pocałunku nadaje mu mniejszy bądź większy wymiar, jednak nie do końca poważnie brał takie sprawy kiedy dotyczyły jego samego. W końcu to żadna miłość tylko wygłupy, takie kumpelskie zabawy. Ludzie się zakochiwali, ale nie w takich istotach jak on. No, nie licząc Sullivan, ale ona już i tak nie żyła, więc była bliższa jego gatunkowi niż ślizgonka. W każdym razie obie strony nie brały tego na serio, a przynajmniej on był o tym święcie przekonany, a w takim układzie można sobie pozwolić na więcej.
- Przestrzeni osobistej, serio? To brzmi jak coś co wymyśliłaś na poczekaniu! - niedługo ustanowią przestrzeń obiadową, przestrzeń solniczkową, przestrzeń cichej adoracji ulubionego szukającego w Quidditchu. Brakuje tu tylko przestrzeni przewracających się dup, bo to zaczyna dominować w tym pokoleniu. Kiedyś nie wypadało czegoś robić ze względu na szacunek, teraz każdy ma swój nieprzekraczalny obszar. LUDZIE. Nigdy, przenigdy ich się nie zrozumie!
- Jednak nie jestem człowiekiem, jak sama zauważyłaś. - przewrócił oczami, po czym zniknął podczas wypowiadania kolejnych słów. - Ale skoro aż tak ci zależy... - dziewczyna mogła poczuć jak coś wspina się po jej ramieniu. Mała, bielutka myszka o czerwonych ślepiach zaczęła obwąchiwać jej szyję łaskocząc długimi wąsikami.
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 10:52 pm
Potarła zmarszczkę między brwiami, która jej się zrobiła. Jak tak dalej pójdzie, to przez Irytka jej twarz zacznie się tu starzeć, a tego panna Dark by nie chciała. Może i nie dbała przesadnie o urodę, ale była jednak świadoma swoich zalet. Jedną z nich był właśnie brak trwałych zmarszczek.
Westchnęła ciężko. Lubiła go. Naprawdę go lubiła, ale kiedy po raz kolejny musiała tłumaczyć mu oczywiste rzeczy, zaczynało ją coś powoli trafiać.
- Powiedzmy, że to nie będzie dla niej miłe, ok? To naprawdę ciężko wytłumaczyć. Możesz przyjąć do wiadomości, że tak po prostu funkcjonuje świat, a zwłaszcza kobiety? - zapytała ze szczerą nadzieją. Miała na ten moment dość stania w miejscu, więc przespacerowała się kilka kroków wzdłuż ściany. Spacerowanie zwykle pomagało jej się uspokoić i zebrać myśli.
- Przestrzeń osobista nie jest wymyślona na poczekaniu. To strefa komfortu, której wielkość zależy od danej osoby. Wiem, że Ty czegoś takiego nie masz, ale większość społeczeństwa woli jednak, gdy inni trzymają się w pewnej odległości od nich - wymamrotała, odwracając się na pięcie i zmierzając w przeciwnym kierunku.
Nie przejęła się specjalnie kolejnym jego zniknięciem, na które i tak nie miała wpływu. Spodziewała się, że za moment się pojawi, a sądząc po jego ostatnich słowach, chyba nawet mogła się domyślić, na co w tej chwili wpadł.
Krótką chwilę zajęło jej zorientowanie się, gdzie tym razem się zmaterializował. Wzdrygnęła się, czując na sobie niespodziewanie dreptanie małych łapek. Niezapowiedzianej bliskości zwierząt również nie tolerowała.
Kolejny dreszcz przebiegł ją, gdy wąsy myszki prześlizgnęły się po jej szyi. Dziewczyna nie bała się ani nie brzydziła myszy. Ba, nawet je lubiła. Był tylko jeden mały problem. Z rzadkim dotykiem wiązała się też pewna mała słabość. łaskotki. U Natalie całe mnóstwo delikatnych gestów wywoływało łaskotki.
- Cóż, szkoda, w takim razie, że nie ma tu mojej kotki. - Spojrzała w stronę spoczywającej na jej ramieniu białej myszki i delikatnie ją chwyciła, by trzymając ją za futerko, przenieść na wprost twarzy. Pierwotnie miała ochotę go wytargać za ogon, jednak zrezygnowała z tego zabiegu, gdyż spodziewała się, że może się to skończyć pogryzieniem lub innym psikusem.
Westchnęła ciężko. Lubiła go. Naprawdę go lubiła, ale kiedy po raz kolejny musiała tłumaczyć mu oczywiste rzeczy, zaczynało ją coś powoli trafiać.
- Powiedzmy, że to nie będzie dla niej miłe, ok? To naprawdę ciężko wytłumaczyć. Możesz przyjąć do wiadomości, że tak po prostu funkcjonuje świat, a zwłaszcza kobiety? - zapytała ze szczerą nadzieją. Miała na ten moment dość stania w miejscu, więc przespacerowała się kilka kroków wzdłuż ściany. Spacerowanie zwykle pomagało jej się uspokoić i zebrać myśli.
- Przestrzeń osobista nie jest wymyślona na poczekaniu. To strefa komfortu, której wielkość zależy od danej osoby. Wiem, że Ty czegoś takiego nie masz, ale większość społeczeństwa woli jednak, gdy inni trzymają się w pewnej odległości od nich - wymamrotała, odwracając się na pięcie i zmierzając w przeciwnym kierunku.
Nie przejęła się specjalnie kolejnym jego zniknięciem, na które i tak nie miała wpływu. Spodziewała się, że za moment się pojawi, a sądząc po jego ostatnich słowach, chyba nawet mogła się domyślić, na co w tej chwili wpadł.
Krótką chwilę zajęło jej zorientowanie się, gdzie tym razem się zmaterializował. Wzdrygnęła się, czując na sobie niespodziewanie dreptanie małych łapek. Niezapowiedzianej bliskości zwierząt również nie tolerowała.
Kolejny dreszcz przebiegł ją, gdy wąsy myszki prześlizgnęły się po jej szyi. Dziewczyna nie bała się ani nie brzydziła myszy. Ba, nawet je lubiła. Był tylko jeden mały problem. Z rzadkim dotykiem wiązała się też pewna mała słabość. łaskotki. U Natalie całe mnóstwo delikatnych gestów wywoływało łaskotki.
- Cóż, szkoda, w takim razie, że nie ma tu mojej kotki. - Spojrzała w stronę spoczywającej na jej ramieniu białej myszki i delikatnie ją chwyciła, by trzymając ją za futerko, przenieść na wprost twarzy. Pierwotnie miała ochotę go wytargać za ogon, jednak zrezygnowała z tego zabiegu, gdyż spodziewała się, że może się to skończyć pogryzieniem lub innym psikusem.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 11:19 pm
Ej, bez takich! Nie mogła kazać mu z góry dać wiarę wszystkiemu co powie, zwłaszcza w przypadku tak bliskich mu tematów. Przecież nie chciał by Sullvian znowu się na niego złościła, lecz nie mógł zrozumieć kilku kwestii całego zajścia.
- Dlaczego nie byłoby dla niej miłe coś co robię z kimś innym? Przecież nawet jej tu nie ma. - nagle jakby załapał. Jak to powiadają lepiej późno niż wcale, prawda? Uśmiechnął się półgębkiem. - Chyba nie uważasz, że byłaby zazdrosna? - zaśmiał się. - Gadałem z nią ostatnio i nie ma wobec mnie żadnych oczekiwań, wystarczy jej, że się znamy. - tak jak jemu swego czasu wystarczyła przyjaźń z pewnym gryfonem. Samo spędzanie razem wolnego czasu i pozytywna relacja jaka ich łączyła była wszystkim czego pragnął. Po dyskusji przy zwierciadle Megg uświadomiła mu, że właśnie to wystarczy jej do szczęścia z jego strony, a przynajmniej w ten sposób to odebrał. Samo bycie obok, razem już na zawsze... Nie wybierał się nigdzie i chętnie z nią przesiadywał, więc o co tu być zazdrosnym? O głupiego buziaka? To też może jej dać, co mu szkodzi! Wszyscy będą wtedy zadowoleni i po problemie. Ale z tą przestrzenią osobistą... No, no, to był dobry patent. Dotąd nie wiedział jak wytłumaczyć swoją niechęć do niespodziewanego kontaktu fizycznego, ale skoro takie pojęcie faktycznie istniało, to zacznie go używać przy nieznośnej zjawie. Może wtedy przestanie wyciągać do niego ręce bez pytania!
W mysiej postaci miał za małą swobodę ruchów, zwłaszcza po złapaniu za futro przez nastolatkę. Na dźwięk jej wzmianki o kocie sam przeistoczył się w jednego, identycznego jak ten spotkany przez Nat podczas mini zimowiska w sypialni ślizgonek. Mimo transformacji dalej był trzymany przez dziewczynę, która mogła zauważyć całkowicie niezmienną wagę stworzenia. Czy to mysia, czy kocia wersja Irytka, pozostawał on lekki jak piórko. Ciężko było stwierdzić czy miał na to wpływ, ale zdawał się nic nie ważyć co zresztą mogło być prawdziwym stanem rzeczy. W końcu należał do kategorii bytów stworzonych z samej energii, a takowe nie posiadały własnej masy, a co najwyżej wykorzystywały przypominającą ją moc.
- Lepiej~?
- Dlaczego nie byłoby dla niej miłe coś co robię z kimś innym? Przecież nawet jej tu nie ma. - nagle jakby załapał. Jak to powiadają lepiej późno niż wcale, prawda? Uśmiechnął się półgębkiem. - Chyba nie uważasz, że byłaby zazdrosna? - zaśmiał się. - Gadałem z nią ostatnio i nie ma wobec mnie żadnych oczekiwań, wystarczy jej, że się znamy. - tak jak jemu swego czasu wystarczyła przyjaźń z pewnym gryfonem. Samo spędzanie razem wolnego czasu i pozytywna relacja jaka ich łączyła była wszystkim czego pragnął. Po dyskusji przy zwierciadle Megg uświadomiła mu, że właśnie to wystarczy jej do szczęścia z jego strony, a przynajmniej w ten sposób to odebrał. Samo bycie obok, razem już na zawsze... Nie wybierał się nigdzie i chętnie z nią przesiadywał, więc o co tu być zazdrosnym? O głupiego buziaka? To też może jej dać, co mu szkodzi! Wszyscy będą wtedy zadowoleni i po problemie. Ale z tą przestrzenią osobistą... No, no, to był dobry patent. Dotąd nie wiedział jak wytłumaczyć swoją niechęć do niespodziewanego kontaktu fizycznego, ale skoro takie pojęcie faktycznie istniało, to zacznie go używać przy nieznośnej zjawie. Może wtedy przestanie wyciągać do niego ręce bez pytania!
W mysiej postaci miał za małą swobodę ruchów, zwłaszcza po złapaniu za futro przez nastolatkę. Na dźwięk jej wzmianki o kocie sam przeistoczył się w jednego, identycznego jak ten spotkany przez Nat podczas mini zimowiska w sypialni ślizgonek. Mimo transformacji dalej był trzymany przez dziewczynę, która mogła zauważyć całkowicie niezmienną wagę stworzenia. Czy to mysia, czy kocia wersja Irytka, pozostawał on lekki jak piórko. Ciężko było stwierdzić czy miał na to wpływ, ale zdawał się nic nie ważyć co zresztą mogło być prawdziwym stanem rzeczy. W końcu należał do kategorii bytów stworzonych z samej energii, a takowe nie posiadały własnej masy, a co najwyżej wykorzystywały przypominającą ją moc.
- Lepiej~?
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sty 27, 2016 11:56 pm
Pokiwała głową.
- Tak Irytku, byłaby zazdrosna. Nawet jeśli powiedziałaby, że nie jest, to kłamałaby. Jest dziewczyną i bardzo Cię lubi, a to sprawia, że może być zazdrosna o inne dziewczyny i to, jak się wobec nich zachowujesz. - Zmęczenie ciągłym tłumaczeniem mu rzeczy oczywistych było już wyczuwalne w jej głosie, ale czy poltergeist to zauważył albo czy go to obchodziło? Dopóki grzecznie odpowiadała na jego pytania i wszystko tłumaczyła, to chyba wszystko było, ok. Prawda?
Westchnęła z rezygnacją.
- Masz tyle lat i od tak dawna obserwujesz ludzi, a nadal wiesz tak mało o ludzkiej naturze? - zapytała retorycznie, przyglądając się, jak Irytek zmienia się w kota. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Czyżby wspomnienie tamtych smutnych oczu było w stanie zmiękczyć nawet jej serce? Nie, to nie było takie łatwe, ale z pewnością trudniej było jej się złościć na puchata kulkę niż na wrednego rudzielca.
Chwyciła kota drugą ręką i przytuliła do siebie, by móc go poczochrać po głowie.
- A może powinnam się zatrudnić jako psycholog dla istot magicznych? Dużo bym raczej nie zarobiła, ale na nudę bym raczej narzekać nie mogła - powiedziała z rozbawieniem do siebie. Niestety, gdyby Iryt miał być jej klientem, musiałaby mu poświęcać tak wiele czasu, że nie starczyłoby go dla innych. Rudzielec musiał się jeszcze baaaardzooo dużo nauczyć jeśli chciał zrozumieć, co kieruje niektórymi ludźmi.
Szkoda, że nie można go zbadać w żaden sensowny sposób. Siedem lat w tym popapranym świecie, a mój mózg nadal chce wszystko racjonalizować, jak choćby zmianę kształtu i wagi. Abstrakcja. Czy tu naprawdę nie mogą obowiązywać jakieś niezmienne prawa fizyczne?
- Tak Irytku, byłaby zazdrosna. Nawet jeśli powiedziałaby, że nie jest, to kłamałaby. Jest dziewczyną i bardzo Cię lubi, a to sprawia, że może być zazdrosna o inne dziewczyny i to, jak się wobec nich zachowujesz. - Zmęczenie ciągłym tłumaczeniem mu rzeczy oczywistych było już wyczuwalne w jej głosie, ale czy poltergeist to zauważył albo czy go to obchodziło? Dopóki grzecznie odpowiadała na jego pytania i wszystko tłumaczyła, to chyba wszystko było, ok. Prawda?
Westchnęła z rezygnacją.
- Masz tyle lat i od tak dawna obserwujesz ludzi, a nadal wiesz tak mało o ludzkiej naturze? - zapytała retorycznie, przyglądając się, jak Irytek zmienia się w kota. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Czyżby wspomnienie tamtych smutnych oczu było w stanie zmiękczyć nawet jej serce? Nie, to nie było takie łatwe, ale z pewnością trudniej było jej się złościć na puchata kulkę niż na wrednego rudzielca.
Chwyciła kota drugą ręką i przytuliła do siebie, by móc go poczochrać po głowie.
- A może powinnam się zatrudnić jako psycholog dla istot magicznych? Dużo bym raczej nie zarobiła, ale na nudę bym raczej narzekać nie mogła - powiedziała z rozbawieniem do siebie. Niestety, gdyby Iryt miał być jej klientem, musiałaby mu poświęcać tak wiele czasu, że nie starczyłoby go dla innych. Rudzielec musiał się jeszcze baaaardzooo dużo nauczyć jeśli chciał zrozumieć, co kieruje niektórymi ludźmi.
Szkoda, że nie można go zbadać w żaden sensowny sposób. Siedem lat w tym popapranym świecie, a mój mózg nadal chce wszystko racjonalizować, jak choćby zmianę kształtu i wagi. Abstrakcja. Czy tu naprawdę nie mogą obowiązywać jakieś niezmienne prawa fizyczne?
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 12:18 am
- Ona mnie nie lubi, tylko kocha. - poprawił ją z niejaką dumą. To było fajne móc tak powiedzieć o sobie, ale czy faktycznie wiązało się to z jakimiś zobowiązaniami? Zanim zastanowiłby się nad tym głębiej, jego uwagę przykuła boleśnie celna uwaga Darkówny. Z niezbyt zadowoloną miną odwrócił wzrok. - Jesteście dziwni, ok? Każdy z was mówi i robi co innego, a do tego każdy następny rocznik ma nowe idee i spojrzenie na świat. Czasem trudno za tym nadążyć... - jakimś cudem jego spojrzenie spoczęło ponownie na posągu, który cały czas im towarzyszył. Wielokrotnie na przestrzeni swej długowiecznej egzystencji wspominał tę parę kochanków. Czasami ich nie rozumiał, momentami jednak potrafił się z nimi utożsamić. Wszystko jednak przemijało, a to co wydawało mu się jasne i zrozumiałe zmieniało się diametralnie w przeciągu zaledwie kilku ludzkich pokoleń. Ciężko było w tym zamęcie odnaleźć się stworzeniu świadomemu swej inności, niepasującemu kawałkowi układanki wymieszanemu z resztą w jednym pudełku.
Prychnął, gdy bez ostrzeżenia został przytulony, ale powstrzymał się od wyciągania pazurów. To było całkiem wygodne i... przyjemne? Był w stanie zrozumieć czemu zwierzęta za tym przepadają i przymknął ślepia, gdy dłoń dziewczyny powędrowała na jego łeb.
- To świetny pomysł. Na pierwszego pacjenta poleciłbym ci Krwawego... - zamruczał cicho i otarł się o mundurek nastolatki. Na pocieszenia można było zauważyć, iż nie gubił sierści, więc ślizgonce nie groziło późniejsze wytrzepywanie ubrania z białych włosów. Swoją drogą były one bardzo miękkie w dotyku, niczym chmura, aniżeli faktyczne owłosienie.
Prychnął, gdy bez ostrzeżenia został przytulony, ale powstrzymał się od wyciągania pazurów. To było całkiem wygodne i... przyjemne? Był w stanie zrozumieć czemu zwierzęta za tym przepadają i przymknął ślepia, gdy dłoń dziewczyny powędrowała na jego łeb.
- To świetny pomysł. Na pierwszego pacjenta poleciłbym ci Krwawego... - zamruczał cicho i otarł się o mundurek nastolatki. Na pocieszenia można było zauważyć, iż nie gubił sierści, więc ślizgonce nie groziło późniejsze wytrzepywanie ubrania z białych włosów. Swoją drogą były one bardzo miękkie w dotyku, niczym chmura, aniżeli faktyczne owłosienie.
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 10:06 pm
Przewróciła oczami.
- To tylko wyższy stopień lubienia - odparła jego argument, niejako olewając jego dumę. Momentami zaczynała współczuć tamtej dziewczynie. Ona naprawdę chciała dać się wodzić za nos przez całą wieczność? Musiała być albo głupia, albo mieć niebywałego pecha do facetów. Ewentualnie i jedno, i drugie. Natalie wolała w to nie wnikać.
Zaśmiała się bezgłośnie, widząc jego reakcję.
Czyli do Pana Idealnego dociera, że nie wszystko rozumie i wie najlepiej?
- Niektóre zachowania są jednak powtarzalne, zauważyłeś? Na przykład niezadowolenie z nagłego całowania, przez osobę, która Ci się nie podoba - skomentowała z lekkim uśmieszkiem i uniesioną brwią. Temu nie mógł zaprzeczyć skoro przeżył na własnej skórze.
Niestety, musiała mu jednak przyznać trochę racji. Ludzie się zmieniali. Każde pokolenie miało własne idee i zwyczaje. Każde zachowywało się i mówiło nieco inaczej. Dla istoty długowiecznej czas płynął nieco inaczej i te zmiany mogły się wydawać nieco szybsze niż były w rzeczywistości.
Natalie czasem sama się zastanawiała, jak wyglądałby dla niej świat, gdyby miała świadomość, że będzie go oglądać za sto i za tysiąc lat. Że już nigdy go nie pożegna, a kolejne napotkane osoby szybko przysypie ziemia. To musiałoby być naprawdę ciekawe doświadczenie... ale i bardzo smutne. Bezkresna egzystencja musiała być czymś smutnym. Zwłaszcza dla osoby o tak melancholijnym usposobieniu jak panna Dark.
Zaśmiała się.
- Nie jestem pewna czy Pan Baron miałby ochotę skorzystać z moich usług. - Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić tego mężczyzny, spowiadającego jej się z wewnętrznych rozterek. Niemniej jednak wizja ducha wiszącego nad szezlongiem była naprawdę zabawna. Dziewczyna zachichotała, nie przestając głaskać kocura. Irytek w tej postaci naprawdę wydawał jej się na swój sposób uroczy. Przynajmniej dopóki nie wyobrażała go sobie w jego normalnej formie. Wtedy świadomość, że trzyma przy swoich piersiach rudego faceta była nieco... em... przerażająca.
Wolnym krokiem podeszła do jednego z okien i wyjrzała na zewnątrz. Zmarszczyła brwi.
- Właściwie, dlaczego nie możesz normalnie wychodzić na błonia? One też są częścią zamku. - Zmieniła nagle temat. Zawsze dziwiło ją, że duchy i poltergeist ciągle przesiadują w murach Hogwartu i tak rzadko można je spotkać na zewnątrz, choć wiedziała, że niektóre zjawy potrafią przecież opuścić to miejsce. Dlaczego to było aż takie trudne?
- To tylko wyższy stopień lubienia - odparła jego argument, niejako olewając jego dumę. Momentami zaczynała współczuć tamtej dziewczynie. Ona naprawdę chciała dać się wodzić za nos przez całą wieczność? Musiała być albo głupia, albo mieć niebywałego pecha do facetów. Ewentualnie i jedno, i drugie. Natalie wolała w to nie wnikać.
Zaśmiała się bezgłośnie, widząc jego reakcję.
Czyli do Pana Idealnego dociera, że nie wszystko rozumie i wie najlepiej?
- Niektóre zachowania są jednak powtarzalne, zauważyłeś? Na przykład niezadowolenie z nagłego całowania, przez osobę, która Ci się nie podoba - skomentowała z lekkim uśmieszkiem i uniesioną brwią. Temu nie mógł zaprzeczyć skoro przeżył na własnej skórze.
Niestety, musiała mu jednak przyznać trochę racji. Ludzie się zmieniali. Każde pokolenie miało własne idee i zwyczaje. Każde zachowywało się i mówiło nieco inaczej. Dla istoty długowiecznej czas płynął nieco inaczej i te zmiany mogły się wydawać nieco szybsze niż były w rzeczywistości.
Natalie czasem sama się zastanawiała, jak wyglądałby dla niej świat, gdyby miała świadomość, że będzie go oglądać za sto i za tysiąc lat. Że już nigdy go nie pożegna, a kolejne napotkane osoby szybko przysypie ziemia. To musiałoby być naprawdę ciekawe doświadczenie... ale i bardzo smutne. Bezkresna egzystencja musiała być czymś smutnym. Zwłaszcza dla osoby o tak melancholijnym usposobieniu jak panna Dark.
Zaśmiała się.
- Nie jestem pewna czy Pan Baron miałby ochotę skorzystać z moich usług. - Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić tego mężczyzny, spowiadającego jej się z wewnętrznych rozterek. Niemniej jednak wizja ducha wiszącego nad szezlongiem była naprawdę zabawna. Dziewczyna zachichotała, nie przestając głaskać kocura. Irytek w tej postaci naprawdę wydawał jej się na swój sposób uroczy. Przynajmniej dopóki nie wyobrażała go sobie w jego normalnej formie. Wtedy świadomość, że trzyma przy swoich piersiach rudego faceta była nieco... em... przerażająca.
Wolnym krokiem podeszła do jednego z okien i wyjrzała na zewnątrz. Zmarszczyła brwi.
- Właściwie, dlaczego nie możesz normalnie wychodzić na błonia? One też są częścią zamku. - Zmieniła nagle temat. Zawsze dziwiło ją, że duchy i poltergeist ciągle przesiadują w murach Hogwartu i tak rzadko można je spotkać na zewnątrz, choć wiedziała, że niektóre zjawy potrafią przecież opuścić to miejsce. Dlaczego to było aż takie trudne?
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 10:26 pm
- ...serio? - kupił to. Z miejsca jej uwierzył, chociaż przecież mogła mu łgać prosto w oczy, zwłaszcza biorąc pod uwagę do jakiego domu przynależała. A jednak zdawało się to pasować to jego własnych teorii jakie wysnuwał całymi wiekami. - Skoro to prawda, to o co ten cały szum? Czym to się różni od przyjaźni? Gestami, jasne... - odpowiedział sam sobie nim miałaby szansę mu to wytłuścić. - Ale z nieodwzajemnianej przyjaźni nie zabijacie się, nie rozpaczacie całymi latami i nie piszecie długich powieści. Ba, przyjaźń zamiast miłości bywa wielkim rozczarowaniem, ale skoro to tylko kolejny stopień lubienia... to o co te wszystkie dramy? - był ciekaw. Tyle czasu namnażały się w nim pytania, których nie miał komu zadać i wreszcie znalazł sobie taką ślizgonkę, która z jakichś niewyjaśnionych powodów nie tylko chciała go słuchać, ale też odpowiadała z sensem i powagą. A gdy wspomniała o pocałunku, nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
- Kto powiedział, że mi się nie podobasz?
Musiał przyznać rację nastolatce - też nie wyobrażał sobie Barona rozmawiającego z nią jak oni teraz. Właściwie... w ogóle nie wyobrażał sobie go z kimkolwiek, robiącego coś więcej niż osądzające spoglądanie i dzwonienie łańcuchami. Śmiech dziewczyny mu się udzielił, a jej pozytywna energia była odświeżająca i pomogła kotu zrelaksować się w jej ramionach. Mógłby tak spędzić kolejne sto lat...
Zerknął z nad jej ramienia na widok za oknem. Słysząc jej pytanie przymknął oczy i spokojnie odparł.
- Mogę na nie wychodzić. Byłem na pogrzebie, jeśli nie zauważyłaś.
- Kto powiedział, że mi się nie podobasz?
Musiał przyznać rację nastolatce - też nie wyobrażał sobie Barona rozmawiającego z nią jak oni teraz. Właściwie... w ogóle nie wyobrażał sobie go z kimkolwiek, robiącego coś więcej niż osądzające spoglądanie i dzwonienie łańcuchami. Śmiech dziewczyny mu się udzielił, a jej pozytywna energia była odświeżająca i pomogła kotu zrelaksować się w jej ramionach. Mógłby tak spędzić kolejne sto lat...
Zerknął z nad jej ramienia na widok za oknem. Słysząc jej pytanie przymknął oczy i spokojnie odparł.
- Mogę na nie wychodzić. Byłem na pogrzebie, jeśli nie zauważyłaś.
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 10:56 pm
Zamyśliła się na moment.
Jak w prosty sposób wyjaśnić komuś ideę miłości?
- Jak już mówiłam, to inny stopień uczucia. Wyobraź sobie taką skalę. Najniżej są ludzie, których się nienawidzi i życzy im się jak najgorzej. Później osoby, których nie lubisz i cieszy Cię, gdy przytrafiają im się złe sytuacje. Dalej mamy tych, za którymi nie przepadasz i nie chcesz z nimi spędzać czasu oraz Ci, którzy są Ci obojętni. Następnie masz całe grono osób, które lubisz. Od zwykłych pogawędek po wspólne psikusy i śmianie się do rozpuku. Miłość to kolejny stopień. Znacznie wyższy niż wszystkie poprzednie. Ciężko to opisać. To stan, gdy dobro drugiej osoby jest ważniejsze od Twojego własnego. Stan, gdy chcesz uszczęśliwiać drugą osobę. - Urwała na moment, by pozbierać myśli.
- Niestety, nie potrafię Ci tego lepiej opisać. Uczuć nie da się tak po prostu wytłumaczyć. - Pokręciła głową. Problem nie tkwił jedynie w tym, że wyrażenie uczuć słowami graniczyło z cudem. Większą przeszkodą był fakt, że panna Dark nigdy nie czuła czegoś takiego i nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Spojrzała na pomniki.
Poświęcenie mogące popchnąć do aż tak wielkiego poświęcenia za drugą osobę? To nierealne.
Znieruchomiała na moment.
O nie, nie, nie. Skup się lepiej na Maggie i mnie do tego nie mieszaj. Nie w taki sposób.
- Nie w tę stronę mi chodziło. Miałam na myśli, ze TY nie podobasz się MNIE, o czym już Ci kiedyś wspominałam - odparła. Tym razem nie siliła się nawet na uprzejmość. Rudzielec nie był w jej typie i tyle. Nic nie mogło tego zmienić.
Pokręciła głową.
- Nie do końca o to mi chodziło. Zastanawiałam się raczej, dlaczego duchy i poltergeisty tak rzadko opuszczają swoje miejsca zamieszkania, jeśli można tak to określić. Skoro teoretycznie możecie opuścić mury zamku, to dlaczego tak rzadko to robicie? - sprostowała, choć nadal nie potrafiła wyrazić dokładnie tego, co chodziło jej teraz po głowie. Chyba znów była zbyt roztargniona.
Jak w prosty sposób wyjaśnić komuś ideę miłości?
- Jak już mówiłam, to inny stopień uczucia. Wyobraź sobie taką skalę. Najniżej są ludzie, których się nienawidzi i życzy im się jak najgorzej. Później osoby, których nie lubisz i cieszy Cię, gdy przytrafiają im się złe sytuacje. Dalej mamy tych, za którymi nie przepadasz i nie chcesz z nimi spędzać czasu oraz Ci, którzy są Ci obojętni. Następnie masz całe grono osób, które lubisz. Od zwykłych pogawędek po wspólne psikusy i śmianie się do rozpuku. Miłość to kolejny stopień. Znacznie wyższy niż wszystkie poprzednie. Ciężko to opisać. To stan, gdy dobro drugiej osoby jest ważniejsze od Twojego własnego. Stan, gdy chcesz uszczęśliwiać drugą osobę. - Urwała na moment, by pozbierać myśli.
- Niestety, nie potrafię Ci tego lepiej opisać. Uczuć nie da się tak po prostu wytłumaczyć. - Pokręciła głową. Problem nie tkwił jedynie w tym, że wyrażenie uczuć słowami graniczyło z cudem. Większą przeszkodą był fakt, że panna Dark nigdy nie czuła czegoś takiego i nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Spojrzała na pomniki.
Poświęcenie mogące popchnąć do aż tak wielkiego poświęcenia za drugą osobę? To nierealne.
Znieruchomiała na moment.
O nie, nie, nie. Skup się lepiej na Maggie i mnie do tego nie mieszaj. Nie w taki sposób.
- Nie w tę stronę mi chodziło. Miałam na myśli, ze TY nie podobasz się MNIE, o czym już Ci kiedyś wspominałam - odparła. Tym razem nie siliła się nawet na uprzejmość. Rudzielec nie był w jej typie i tyle. Nic nie mogło tego zmienić.
Pokręciła głową.
- Nie do końca o to mi chodziło. Zastanawiałam się raczej, dlaczego duchy i poltergeisty tak rzadko opuszczają swoje miejsca zamieszkania, jeśli można tak to określić. Skoro teoretycznie możecie opuścić mury zamku, to dlaczego tak rzadko to robicie? - sprostowała, choć nadal nie potrafiła wyrazić dokładnie tego, co chodziło jej teraz po głowie. Chyba znów była zbyt roztargniona.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 11:21 pm
Skala, tak? Dobra, był w stanie to sobie wyobrazić. Osoby których nienawidził... Nie było takich chyba jak dotąd, ale nie był pewien. Nienawiść tak samo jak miłość była dla niego wielką zagadką. No, ale dalej! Ci, których nie lubił... Filch? Nie, no, lubił go nawet. Śmieszny staruch, bez niego będzie nudno, ale trafi się następny. Także znowu nic... Obojętni bywali mu co poniektórzy nudniejsi uczniowie, więc to jedno mógł zapisać sobie do tej całej skali. No i lubił wiele osób. A potem była już miłość? Musiał dać sobie na to chwilę. Posegregujmy! Taki Sahir, największa królowa dramatu tej szkoły, był mu obojętny. To samo tyczyło się większości huncwotów, chociaż już James'a Potter'a lubił. Fajnie było spędzać razem czas i odwalać jakieś kawały, ale jak był zajęty to nie bardzo to przeszkadzało poltergeistowi w dalszym istnieniu. Taka Kaylin już jednak wywierała na nim większe wrażenie... czyli, że co? Kochał ją? Ale w takim razie musiało być coś jeszcze ponad miłością, bo był w stanie pogodzić się z jej zniknięciem, podczas, gdy nagłe wyparowanie dawnego znajomego przeżywał całe wieki. Ale to jeszcze nie koniec, bo nawet wtedy nie zrobił lodowiska u ślizgonów, co stało się po utarczce z Sullivan! To by dodawało co najmniej dwa kolejne poziomy... Zmarszczył czoło.
- To... co jest po miłości? - nigdy nie słyszał by było coś ważniejszego od tej jednej, przereklamowanej emocji, ale w takim razie wyjaśnienie ślizgonki nie pokrywałoby się z rzeczywistością. Czy ona w ogóle wiedziała co mówi? Dotąd miała zawsze rację i rudzielec jej w jakimś stopniu ufał. "Ufam ci, tak robią przyjaciele." Nawet nie zauważył, kiedy zaprzyjaźnił się z Darkówną. Nie był w "jej typie", więc go nie kochała... ale nie był jej obojętny, więc go lubiła. Niby pasowało do definicji przyjaźni. Westchnął mimowolnie. To było strasznie pogmatwane i już go powoli nużyło, a wszystko przez to, że dał jej głupiego buziaka. Do tego dalej nie ogarniał czemu Maggie miałaby być z tego powodu zła i jakim cudem mogłaby być zazdrosna czy kłamać. Właściwie jak się zastanowić to już NIC nie rozumiał! Jedyną dobrą rzeczą w tej sytuacji była wygoda ramion Natalie i ładny widok za oknem.
- Teoretycznie możemy... - powtórzył za nią mrukliwie, lecz nie pociągnął tej myśli dalej. Teorie wielokrotnie okazywała się zupełnie różna od praktyki i tak było w tym wypadku. Na wspomnienie prób Pottera do wyciągnięcia go na błonia kocur uśmiechnął się lekko. Szkoda, że wtedy im to nie wyszło. Mogło być naprawdę ciekawie...
- To... co jest po miłości? - nigdy nie słyszał by było coś ważniejszego od tej jednej, przereklamowanej emocji, ale w takim razie wyjaśnienie ślizgonki nie pokrywałoby się z rzeczywistością. Czy ona w ogóle wiedziała co mówi? Dotąd miała zawsze rację i rudzielec jej w jakimś stopniu ufał. "Ufam ci, tak robią przyjaciele." Nawet nie zauważył, kiedy zaprzyjaźnił się z Darkówną. Nie był w "jej typie", więc go nie kochała... ale nie był jej obojętny, więc go lubiła. Niby pasowało do definicji przyjaźni. Westchnął mimowolnie. To było strasznie pogmatwane i już go powoli nużyło, a wszystko przez to, że dał jej głupiego buziaka. Do tego dalej nie ogarniał czemu Maggie miałaby być z tego powodu zła i jakim cudem mogłaby być zazdrosna czy kłamać. Właściwie jak się zastanowić to już NIC nie rozumiał! Jedyną dobrą rzeczą w tej sytuacji była wygoda ramion Natalie i ładny widok za oknem.
- Teoretycznie możemy... - powtórzył za nią mrukliwie, lecz nie pociągnął tej myśli dalej. Teorie wielokrotnie okazywała się zupełnie różna od praktyki i tak było w tym wypadku. Na wspomnienie prób Pottera do wyciągnięcia go na błonia kocur uśmiechnął się lekko. Szkoda, że wtedy im to nie wyszło. Mogło być naprawdę ciekawie...
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 11:34 pm
Wzruszyła ramionami.
- Po miłości jest już chora obsesja - stwierdziła krótko. Panna Dark nigdy nie była niepoprawną romantyczką i wszędzie chciała wpychać swoją racjonalność i naukę. Pojęcie miłości była dla niej równie niezrozumiałe co dla Irytka. No, może nieco mniej, bo w końcu sporo o nim czytała i znała jego podstawowe założenia.
- Musisz jednak pamiętać, że między przyjaźnią a miłością jest długa droga. Ciężko tutaj postawić wyraźną granicę. Nawet ludzie mają z tym kłopot - ucięła. O ile zawsze chętnie tłumaczyła poltergeistowi funkcjonowanie świata i żyjących w nim ludzi, o tyle tego jednego nie była w stanie mu wytłumaczyć. Raz, że nie sama nie wiedziała czym dokładnie jest ja wychwalana przez wszystkich miłość. Dwa, że równie dobrze mogła mu podsunąć pod nos jakieś dobre romansidło. Pewnie zrozumiałby z tego równie dużo, co z jej wyjaśnień. Problem byłby chyba jednak w tym, że rudzielec nie dotrwałby zapewne do końca lektury, uznając ją zwyczajnie za nudną. Fakt, takie książki były strasznie nużące, a jedynym romansem, który Natalie dała radę ukończyć była "Duma i Uprzedzenie". Obawiała się jednak, że Irytek czytając ją mógłby jednak źle zrozumieć niektóre opisywane tam uczucia.
Ehh. Dlaczego to wszystko musi być zawsze takie zagmatwane?
Pokiwała w zamyśleniu głową. Nie zamierzała przesadnie ciągnąć poltergeista za język w sprawie jego podróży poza mury. O tym też pisano już pewnie książki. Nawet, jeśli poltergeisty nie były dobrze zbadanym zjawiskiem, ktoś na pewno postanowił już spisać swoje przemyślenia na ten temat.
- Po miłości jest już chora obsesja - stwierdziła krótko. Panna Dark nigdy nie była niepoprawną romantyczką i wszędzie chciała wpychać swoją racjonalność i naukę. Pojęcie miłości była dla niej równie niezrozumiałe co dla Irytka. No, może nieco mniej, bo w końcu sporo o nim czytała i znała jego podstawowe założenia.
- Musisz jednak pamiętać, że między przyjaźnią a miłością jest długa droga. Ciężko tutaj postawić wyraźną granicę. Nawet ludzie mają z tym kłopot - ucięła. O ile zawsze chętnie tłumaczyła poltergeistowi funkcjonowanie świata i żyjących w nim ludzi, o tyle tego jednego nie była w stanie mu wytłumaczyć. Raz, że nie sama nie wiedziała czym dokładnie jest ja wychwalana przez wszystkich miłość. Dwa, że równie dobrze mogła mu podsunąć pod nos jakieś dobre romansidło. Pewnie zrozumiałby z tego równie dużo, co z jej wyjaśnień. Problem byłby chyba jednak w tym, że rudzielec nie dotrwałby zapewne do końca lektury, uznając ją zwyczajnie za nudną. Fakt, takie książki były strasznie nużące, a jedynym romansem, który Natalie dała radę ukończyć była "Duma i Uprzedzenie". Obawiała się jednak, że Irytek czytając ją mógłby jednak źle zrozumieć niektóre opisywane tam uczucia.
Ehh. Dlaczego to wszystko musi być zawsze takie zagmatwane?
Pokiwała w zamyśleniu głową. Nie zamierzała przesadnie ciągnąć poltergeista za język w sprawie jego podróży poza mury. O tym też pisano już pewnie książki. Nawet, jeśli poltergeisty nie były dobrze zbadanym zjawiskiem, ktoś na pewno postanowił już spisać swoje przemyślenia na ten temat.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Czw Sty 28, 2016 11:52 pm
Czyli miał chorą obsesję na punkcie Sullivan...
...
To brzmiało tak niedorzecznie, że aż nie miał na to komentarza. Chory poltergeist, a to nowość! I jeszcze obsesja, jasne, bo przecież ciągle o niej myślał i gadał i łaził za nią i...
Na Merlina, on MIAŁ obsesję! I to do tego chorą, a to przecież źle! Nie słuchając jej dalszego trajkotania zniknął pojawiając się obok już w ludzkiej postaci, wyraźnie przerażony. Czy to był strach? Czuł się jakby znowu zobaczył Barona, a przecież gość nigdy nie zaglądał aż na wieże. Ale co tam Krwawy, tu chodziło o coś zupełnie innego! Irytek dotąd nie przejmował się swoim zdrowiem, a nawet z góry zakładał, że takie pojęcie go nie dotyczy, ale skoro był w stanie zachorować to znaczyło... Co to mogło znaczyć?! Z powagą spojrzał na ślizgonkę.
- Do czego prowadzi ta choroba? Czy to uleczalne? - nawet jeśli nie to i tak nie umrze, ale to nawet gorzej, bo może cierpieć katusze całe wieczności, a dopiero co odkrył co to ból i wcale mu się to nie spodobało! - Czy to przez nią siedziałem u was w sypialni po rozmowie z Meggs? - co ta obsesja, wpędza go w kłopoty i zamraża rzeczy. On nie chciał, nie zgadzał się na to! Czy to możliwe, że zaraził się tym od Maggie? Czy ona też była chora?!
...
To brzmiało tak niedorzecznie, że aż nie miał na to komentarza. Chory poltergeist, a to nowość! I jeszcze obsesja, jasne, bo przecież ciągle o niej myślał i gadał i łaził za nią i...
Na Merlina, on MIAŁ obsesję! I to do tego chorą, a to przecież źle! Nie słuchając jej dalszego trajkotania zniknął pojawiając się obok już w ludzkiej postaci, wyraźnie przerażony. Czy to był strach? Czuł się jakby znowu zobaczył Barona, a przecież gość nigdy nie zaglądał aż na wieże. Ale co tam Krwawy, tu chodziło o coś zupełnie innego! Irytek dotąd nie przejmował się swoim zdrowiem, a nawet z góry zakładał, że takie pojęcie go nie dotyczy, ale skoro był w stanie zachorować to znaczyło... Co to mogło znaczyć?! Z powagą spojrzał na ślizgonkę.
- Do czego prowadzi ta choroba? Czy to uleczalne? - nawet jeśli nie to i tak nie umrze, ale to nawet gorzej, bo może cierpieć katusze całe wieczności, a dopiero co odkrył co to ból i wcale mu się to nie spodobało! - Czy to przez nią siedziałem u was w sypialni po rozmowie z Meggs? - co ta obsesja, wpędza go w kłopoty i zamraża rzeczy. On nie chciał, nie zgadzał się na to! Czy to możliwe, że zaraził się tym od Maggie? Czy ona też była chora?!
- Natalie Dark
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pią Sty 29, 2016 12:06 am
Spojrzała ze zdziwieniem na swoje zamarłe w bezruchu ręce i miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się koci Irytek. Wyprostowała ręce i odwróciła się w stronę głosu przestraszonego rudzielca, nie do końca rozumiejąc, skąd te emocje. Zmarszczyła brwi.
- Teoretycznie tak, ale nie jest to łatwe. Takich ludzi zamyka się zwykle w szpitalu czy coś. Są po prostu niebezpieczni - zaczęła powoli i ostrożnie tłumaczyć.
Po jego kolejnych słowach parsknęła jednak śmiechem.
A więc to o to chodzi.
- Spokojnie Irytku. Tobie to jeszcze nie grozi. Z całą pewnością nie masz obsesji na punkcje Maggie. Mogę Ci to oświadczyć z ręką na sercu. - Ułożyła ręce jak do przysięgi, by zwiększyć nieco efekt.
- Sądząc po Twoim zachowaniu, kochasz ją. Na swój oryginalny sposób ją kochasz. - Zamyśliła się na krótka chwilę.
- I dlatego powinieneś chcieć by była szczęśliwa. Dlatego też powinieneś między innymi ograniczyć swoje pocałunki tylko do niej - dodała. Może dzięki temu połączeniu nieco lepiej zrozumie, dlaczego nie powinien tego robić. Przed rozrabiaką jeszcze długa droga, ale jest już na dobrej ścieżce, prawda? Dziewczyna miała nikłą nadzieję, że chłopak robi jakieś postępy i jej wykłady nie idą na marne.
- Teoretycznie tak, ale nie jest to łatwe. Takich ludzi zamyka się zwykle w szpitalu czy coś. Są po prostu niebezpieczni - zaczęła powoli i ostrożnie tłumaczyć.
Po jego kolejnych słowach parsknęła jednak śmiechem.
A więc to o to chodzi.
- Spokojnie Irytku. Tobie to jeszcze nie grozi. Z całą pewnością nie masz obsesji na punkcje Maggie. Mogę Ci to oświadczyć z ręką na sercu. - Ułożyła ręce jak do przysięgi, by zwiększyć nieco efekt.
- Sądząc po Twoim zachowaniu, kochasz ją. Na swój oryginalny sposób ją kochasz. - Zamyśliła się na krótka chwilę.
- I dlatego powinieneś chcieć by była szczęśliwa. Dlatego też powinieneś między innymi ograniczyć swoje pocałunki tylko do niej - dodała. Może dzięki temu połączeniu nieco lepiej zrozumie, dlaczego nie powinien tego robić. Przed rozrabiaką jeszcze długa droga, ale jest już na dobrej ścieżce, prawda? Dziewczyna miała nikłą nadzieję, że chłopak robi jakieś postępy i jej wykłady nie idą na marne.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pią Sty 29, 2016 12:33 am
Powodzenia w zamykaniu go w szpitalu! Jeśli tylko do tego sprowadzało się leczenie obsesji to raczej nie groziła mu rychła poprawa. Z drugiej strony nie uważał się za niebezpiecznego, bo w innym wypadku Dumbledor z pewnością przyłączyłby się do długiej listy dyrektorów, profesorów i woźnych, którzy swego czasu robili wszystko by go z tego zamku wyegzorcyzmować. Mimo wszystko uspokoił się dopiero słysząc zapewnienia Darkówny. Ale to co oznajmiła dalej...
- No, nie chcę by była nieszczęśliwa... - mruknął odwracając wzrok. W jego przypadku oznaczało to tyle co przyznanie, iż pragnie szczęścia Maggie co było chyba dobrym niusem. Z nietęgą miną zerknął ponownie na czarownicę. - Byłaby zazdrosna, jakby się dowiedziała, co nie? - zdawał się pożałować czynu za który prawie od niej wcześniej oberwał, co oznaczało, że Natalie zmarnowałaby się wybierając karierę z dziedziny innej niż psychoterapia. Jakimś cudem przedarła się przez rudą czuprynę i wbiła Irytkowi do łba choć odrobinę oleju. Powinna dostać za to jakiś medal, albo przynajmniej Wybitny z ONMS. Chłopak podrapał się po głowie i uśmiechnął prosząco. - To weź jej może o tym nie mów, co? Lepiej żeby nie wiedziała.
- No, nie chcę by była nieszczęśliwa... - mruknął odwracając wzrok. W jego przypadku oznaczało to tyle co przyznanie, iż pragnie szczęścia Maggie co było chyba dobrym niusem. Z nietęgą miną zerknął ponownie na czarownicę. - Byłaby zazdrosna, jakby się dowiedziała, co nie? - zdawał się pożałować czynu za który prawie od niej wcześniej oberwał, co oznaczało, że Natalie zmarnowałaby się wybierając karierę z dziedziny innej niż psychoterapia. Jakimś cudem przedarła się przez rudą czuprynę i wbiła Irytkowi do łba choć odrobinę oleju. Powinna dostać za to jakiś medal, albo przynajmniej Wybitny z ONMS. Chłopak podrapał się po głowie i uśmiechnął prosząco. - To weź jej może o tym nie mów, co? Lepiej żeby nie wiedziała.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach