- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Wto Sie 18, 2015 12:06 am
Zaśmiał się, gdy próbowała wstać, biedna i zdezorientowana. Wyglądała żałośnie, a mimo to jeszcze od niego nie uciekła i robiła dobrą minę do złej gry. Skoro naprawdę lubiła jak ją tak traktowano, to kim on był, żeby jej tego odmawiać? Poznał już wiele dziwnych ludzi i nawet nie próbował zrozumieć ich często skrajnie różnego podejścia, chociaż oni za każdym razem mieli pretensje, kiedy nie wiedział z miejsca, że czegoś nie wypada. Jeszcze jakby go to obchodziło, to może by się zainteresował. No, ale nie obchodziło.
- Jakie ocieplenie? - skrzywił się, nie domyślając co dziewczyna mogłaby mieć na myśli. Wiedział, że roztacza wokół siebie chłód, gdy niejako zasysa ciepło i energię wokół, aby mniejszym kosztem własnym móc przesuwać przedmioty czy przybierać formę fizyczną, ale jak się zastanowić, to równie dobrze mógłby spróbować podnieść temperaturę. Nie jakoś znacznie, ale to zawsze coś. Zszedł na ziemię i zmaterializował jedną dłoń, co dla osoby postronnej nie było zauważalne i wyglądało dosyć dziwnie, kiedy wpatrywał się w swoje palce. Stał tak krótką chwilę, skupiony i wyraźnie zajęty, chociaż zdawało się to trudne do ogarnięcia. Kiedy wreszcie przeniósł spojrzenie na Mercedes, dotknął jej policzka, bacznie się jej przyglądając. - I jak? Lepiej? - nie był to już lód, a jedynie lekko wychłodzona skóra pod którą dało się wyczuć namiastkę życia. Rudzielec wyraźnie nie był pewien efektu i wyczekiwał opinii gryfonki, nieświadom jak źle odebrał niejasny przekaz zmaltretowanej uczennicy. Osobiście nie widział w tym wszystkim sensu, ale było to coś nowego, innego i ciekawego, a więc także wartego uwagi.
- Jakie ocieplenie? - skrzywił się, nie domyślając co dziewczyna mogłaby mieć na myśli. Wiedział, że roztacza wokół siebie chłód, gdy niejako zasysa ciepło i energię wokół, aby mniejszym kosztem własnym móc przesuwać przedmioty czy przybierać formę fizyczną, ale jak się zastanowić, to równie dobrze mógłby spróbować podnieść temperaturę. Nie jakoś znacznie, ale to zawsze coś. Zszedł na ziemię i zmaterializował jedną dłoń, co dla osoby postronnej nie było zauważalne i wyglądało dosyć dziwnie, kiedy wpatrywał się w swoje palce. Stał tak krótką chwilę, skupiony i wyraźnie zajęty, chociaż zdawało się to trudne do ogarnięcia. Kiedy wreszcie przeniósł spojrzenie na Mercedes, dotknął jej policzka, bacznie się jej przyglądając. - I jak? Lepiej? - nie był to już lód, a jedynie lekko wychłodzona skóra pod którą dało się wyczuć namiastkę życia. Rudzielec wyraźnie nie był pewien efektu i wyczekiwał opinii gryfonki, nieświadom jak źle odebrał niejasny przekaz zmaltretowanej uczennicy. Osobiście nie widział w tym wszystkim sensu, ale było to coś nowego, innego i ciekawego, a więc także wartego uwagi.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Wto Sie 18, 2015 12:55 am
Już nawet nie ruszał jej szyderczy śmiech. Nawet do niego pasował.
I wtedy to się stało. Był tak uroczy i niewinny w tym co robił, że zapragnęła skakać z radości niczym Sahir na koncercie Led Zeppelin.
- N-Nie do końca o to mi chodziło a- - zaczerwieniła się na policzkach - a-le nie narzekam. Mam tylko jedno, ważne pytanie. - na moment odwróciła głowę w inną stronę jakby chciała uciec od problemu jakim zdawało się być wysłowienie, ale wreszcie oczy dziewczyny znów patrzyły tam, gdzie powinny - przeszywały duszę Irytka na wylot.
Wreszcie, po potężnym wdechu powiedziała: - Chciałbyś pójść ze mną na randkę? - ewentualnie polecieć? Przecież nie będzie narzekać, hmm?
- Wiesz, nie musisz zniechęcać się tak od razu. Dzisiaj w nocy dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że to całkiem dobry pomysł. Moglibyśmy porozmawiać o szkole i.. hm.. szkole. I paru innych, ciekawych sprawach.
Przynajmniej teraz wiedział po co tak naprawdę tutaj przyszła.
I wtedy to się stało. Był tak uroczy i niewinny w tym co robił, że zapragnęła skakać z radości niczym Sahir na koncercie Led Zeppelin.
- N-Nie do końca o to mi chodziło a- - zaczerwieniła się na policzkach - a-le nie narzekam. Mam tylko jedno, ważne pytanie. - na moment odwróciła głowę w inną stronę jakby chciała uciec od problemu jakim zdawało się być wysłowienie, ale wreszcie oczy dziewczyny znów patrzyły tam, gdzie powinny - przeszywały duszę Irytka na wylot.
Wreszcie, po potężnym wdechu powiedziała: - Chciałbyś pójść ze mną na randkę? - ewentualnie polecieć? Przecież nie będzie narzekać, hmm?
- Wiesz, nie musisz zniechęcać się tak od razu. Dzisiaj w nocy dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że to całkiem dobry pomysł. Moglibyśmy porozmawiać o szkole i.. hm.. szkole. I paru innych, ciekawych sprawach.
Przynajmniej teraz wiedział po co tak naprawdę tutaj przyszła.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Wto Sie 18, 2015 1:29 am
Jak to "nie o to chodziło"? Zresztą, poszło mu o wiele lepiej niż się spodziewał z czymś czego jeszcze nie próbował, bo tak ją rozpalił dotykiem, że aż poczerwieniała! Ha, fajnie jest odkryć nową umiejętność i zostać w niej mistrzem po pierwszym podejściu! Dumny z siebie, uśmiechnął się szeroko do niej, z satysfakcją patrząc jak dziewczyna odwraca wzrok, najwidoczniej przejęta jego szybkimi postępami. Dopiero to pytanie go zupełnie zdezorientowało, pozostawiając w osłupieniu, kiedy gryfonka plotła dalej, starając się załagodzić propozycję. Myślała o tym całą noc? Ale w sensie tę ostatnią? To nie spała wtedy? Ludzie przecież nie myślą jak śpią... co nie? Do tego chciała rozmawiać, jakby nie robili tego tu i teraz. Albo właściwie za każdym razem, gdziekolwiek. Czy randka nie była czymś związanym z wyjściem poza Hogwart? Wszyscy u których podsłuchał takie plany mieli zamiar spotkać się w Hogsmade, czy na błoniach. On nie był w stanie wyjść nawet na dziedziniec i chociaż miał w planach poćwiczenie w tej kwestii, to przecież zajmie mu to dużo czasu, zwłaszcza na własną rękę, i nie ma szans by zdążył za jej życia. Odsunął od niej dłoń, nie chcąc jej przegrzać. Zresztą, było to dosyć męczące i o wiele bardziej wolał niefizyczną formę, która dawała mu większe pole do manewru.
- Przecież właśnie rozmawiamy... - zaczął, niechętny do poruszania tematu własnych ograniczeń. Jak się zastanowił, to musiał przyznać, że nie wiedział właściwie za wiele o randkach, poza tym, że dwie osoby wychodziły poza zamek, a potem dziewczyny szeptały o tym koleżankom w dormitorium, grubo po ciszy nocnej. Po ich chichotach wnioskował, że robiło się na takich spotkaniach coś więcej niż tylko rozmawiało o szkole, ale skoro to było takie zabawne i ekscytujące, to chętnie by spróbował, gdyby tylko mógł. Wyjrzał przez okno, przyglądając się pustym ławkom. Nie, nie było mowy, żeby miał wyjść nawet te kilka metrów na zewnątrz. Jakoś skręcało go od samego myślenia o tym, jakby coś wewnętrznie trzymało go w środku tej starej budowli. - Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytał wreszcie, sam nie mając pomysłów. Niby istniał jeszcze pokój życzeń, ale on słuchał tych żywych i był nieprzewidywalny. Zresztą, nawet, gdyby przybrał wygląd podwórza, dalej byliby w szkole, więc nie miałoby to najmniejszego sensu.
- Przecież właśnie rozmawiamy... - zaczął, niechętny do poruszania tematu własnych ograniczeń. Jak się zastanowił, to musiał przyznać, że nie wiedział właściwie za wiele o randkach, poza tym, że dwie osoby wychodziły poza zamek, a potem dziewczyny szeptały o tym koleżankom w dormitorium, grubo po ciszy nocnej. Po ich chichotach wnioskował, że robiło się na takich spotkaniach coś więcej niż tylko rozmawiało o szkole, ale skoro to było takie zabawne i ekscytujące, to chętnie by spróbował, gdyby tylko mógł. Wyjrzał przez okno, przyglądając się pustym ławkom. Nie, nie było mowy, żeby miał wyjść nawet te kilka metrów na zewnątrz. Jakoś skręcało go od samego myślenia o tym, jakby coś wewnętrznie trzymało go w środku tej starej budowli. - Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytał wreszcie, sam nie mając pomysłów. Niby istniał jeszcze pokój życzeń, ale on słuchał tych żywych i był nieprzewidywalny. Zresztą, nawet, gdyby przybrał wygląd podwórza, dalej byliby w szkole, więc nie miałoby to najmniejszego sensu.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Wto Sie 18, 2015 1:49 am
Była nawet zadowolona ze swojej wypowiedzi - wyszła z niej obronną ręką. Cała noc rozmyślań brzmiała o wiele lepiej niż wpadłam na to jeszcze przed śniadankiem, bo całą noc przechrapałam. Ha, jakże ona doskonale manipulowała prawdą! W każdym razie Irytek zdawał się być wyjątkowo słabo wtajemniczony w życie miłosne nastolatek, a Mercedes nie grzeszyła szczególnym doświadczeniem - na swój genialny plan zaproszenia istoty paranormalnej na randkę wpadła po pięciu latach mijania jej na korytarzu bez większych emocji.
- To zupełnie co innego! - inne doznania, inne emocje - otóż to! Porównywanie rozmowy na korytarzu do rozmowy na randce wydawało się Mercedes karygodne. To zupełnie inny poziom znajomości. Doroślejszy, bardziej zobowiązujący. No, przynajmniej w oczach piętnastolatki. A ile miała lat? Piętnaście. Sprawa postawiona jasno.
Czy on w ogóle wiedział co to jest?
- No wiesz, pójdziemy w miejsce, które oboje lubimy i będziemy robić coś ciekawego. A później odprowadzisz mnie do dormitorium, ja się z tobą nieśmiało pożegnam i... - urwała rozmarzona. - Właśnie tak to sobie wyobrażam.
- To zupełnie co innego! - inne doznania, inne emocje - otóż to! Porównywanie rozmowy na korytarzu do rozmowy na randce wydawało się Mercedes karygodne. To zupełnie inny poziom znajomości. Doroślejszy, bardziej zobowiązujący. No, przynajmniej w oczach piętnastolatki. A ile miała lat? Piętnaście. Sprawa postawiona jasno.
Czy on w ogóle wiedział co to jest?
- No wiesz, pójdziemy w miejsce, które oboje lubimy i będziemy robić coś ciekawego. A później odprowadzisz mnie do dormitorium, ja się z tobą nieśmiało pożegnam i... - urwała rozmarzona. - Właśnie tak to sobie wyobrażam.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Wto Sie 18, 2015 2:16 am
Zezłościła się i uznała, że jest ogromna różnica między rozmową na randce i podczas zwykłego spotkania. Dla Irytka brzmiało to naciąganie, ale to był jej pomysł, a nie jego i nie zamierzał się spierać ze znawczynią tematu. Co do miejsc, które lubił, to właśnie w jednym byli, a i ona nie zdawała się pałać niechęcią do wieży uwieńczonej pomnikiem. Kiedyś potajemnie widywali się tu Roze z Georgem, chociaż nie nazywali tych schadzek randkami i mało wtedy zamieniali słów, zajęci czymś zgoła innym... Wracając jednak do tematu, podczas teraźniejszego spotkania, nasza ruda parka porobiła już kilka śmiesznych rzeczy i podyskutowała w odosobnionym miejscu, które oboje zainteresowanych lubiło. Wszystko pasowało.
- To mam cię teraz odprowadzić? - wywnioskował, rozumiejąc, że dopiero wtedy będzie można to nazwać randką. Z lekkim zawodem doszedł do wniosku, że w takim razie był już na bardzo wielu tak zwanych randkach, które wbrew powszechnej opinii okazały się przereklamowane i niewarte zachodu. Zupełnie nieróżne od zwyczajowych rozmów w cztery oczy, o wiele nudniejsze niż sobie zawsze wyobrażał. Nie miał jednak nic do stracenia, więc wzleciał w powietrze, zawisając kilkanaście centymetrów nad ziemią, czekając aż Mercedes ruszy pierwsza. Akurat dormitorium Gryffindoru było blisko, to co mu szkodziło.
- To mam cię teraz odprowadzić? - wywnioskował, rozumiejąc, że dopiero wtedy będzie można to nazwać randką. Z lekkim zawodem doszedł do wniosku, że w takim razie był już na bardzo wielu tak zwanych randkach, które wbrew powszechnej opinii okazały się przereklamowane i niewarte zachodu. Zupełnie nieróżne od zwyczajowych rozmów w cztery oczy, o wiele nudniejsze niż sobie zawsze wyobrażał. Nie miał jednak nic do stracenia, więc wzleciał w powietrze, zawisając kilkanaście centymetrów nad ziemią, czekając aż Mercedes ruszy pierwsza. Akurat dormitorium Gryffindoru było blisko, to co mu szkodziło.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 6:40 pm
Nie do końca rozumiała co się z nim dzieje.
- Oh Irytku, - jak miała mu to wszystko wytłumaczyć, skoro przy samej próbie zaproszenia język plątał się tak potwornie? Podrapała się rudej czuprynie i spojrzała na niego jakby czegoś oczekiwała, chociaż to jej zadano pytanie. Była straszliwie spięta, co raczej w takiej sytuacji raczej nikogo nie dziwiło. - jesteś bardzo miły, ale nie rozumiesz na czym to polega. Randka to spotkanie dwóch osób, które bardzo, bardzo się lubią, chcą rozwinąć znajomość w celu umocnienia relacji między nimi... No wiesz, takich głębszych relacji. - wyjaśniła potulnie, chociaż wciąż omijała w swoich słowach konkretów.
Może powinna podsunąć mu jakąś encyklopedię? Właściwie to czy on nie miał przypadkiem ładnych paru setek lat na karku? Nie powinien być w tej kwestii bardziej oświecony niż nastolatka ze skłonnościami do nekrofilii? Dlaczego zadawała sobie tyle pytań, zamiast wyjaśnić to wprost?
- Podsumowując, może chciałbyś się nie-przypadkiem we mnie zakochać? - zalotnie poruszyła brwiami. Taka luźna, niezobowiązująca propozycja. Czy coś.
- Oh Irytku, - jak miała mu to wszystko wytłumaczyć, skoro przy samej próbie zaproszenia język plątał się tak potwornie? Podrapała się rudej czuprynie i spojrzała na niego jakby czegoś oczekiwała, chociaż to jej zadano pytanie. Była straszliwie spięta, co raczej w takiej sytuacji raczej nikogo nie dziwiło. - jesteś bardzo miły, ale nie rozumiesz na czym to polega. Randka to spotkanie dwóch osób, które bardzo, bardzo się lubią, chcą rozwinąć znajomość w celu umocnienia relacji między nimi... No wiesz, takich głębszych relacji. - wyjaśniła potulnie, chociaż wciąż omijała w swoich słowach konkretów.
Może powinna podsunąć mu jakąś encyklopedię? Właściwie to czy on nie miał przypadkiem ładnych paru setek lat na karku? Nie powinien być w tej kwestii bardziej oświecony niż nastolatka ze skłonnościami do nekrofilii? Dlaczego zadawała sobie tyle pytań, zamiast wyjaśnić to wprost?
- Podsumowując, może chciałbyś się nie-przypadkiem we mnie zakochać? - zalotnie poruszyła brwiami. Taka luźna, niezobowiązująca propozycja. Czy coś.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 7:04 pm
Znowu nazwała go miłym! Ale przecież nie zachowywał się inaczej niż zazwyczaj, prawda? Czy to znaczyło, że zawsze był miły, ale inni ludzie tego nie dostrzegali? A może tylko ruda gryfonka miała spaczone pojęcie na ten temat? Tak czy inaczej, nigdy nie zależało mu na złej opinii. Chciał tylko by o nim pamiętano i urozmaicać sobie jakoś nudne, wolno mijające dni. Skoro mógł to robić, przy okazji kogoś uszczęśliwiając, to czemu by nie? Różnicy nie robiło mu to żadnej, a przynajmniej mógł się dowiedzieć czegoś nowego. Słuchał jej wyjaśnień w milczeniu, trawiąc każde słowo dziewczyny. "Spotkanie dwóch osób, które bardzo, bardzo się lubią." No, to nie była to w takim razie randka, bo nie lubił jej bardziej niż wszystkich innych. No... To znaczy wolał jej towarzystwo, może nawet na równi z Potterem, od całej reszty młodych czarodziejów studiujących w Hogwarcie, ale czy było to "bardzo, bardzo" to nie miał pojęcia. Obstawiał, że chyba nie.
- Jakich "głębszych relacji"? - zgubił się. To teraz były jakieś płytsze i głębsze relacje? I się je umacniało? Pierwszy raz o tym słyszał, a przecież istniał już od wielu wieków, więc wierzyć mu się nie chciało, że mógł to przeoczyć. Uznał, ze to pewnie wynalazek tego stulecia, a skoro tak, to chętnie będzie na bieżąco. Ciekawe czy te głębsze relacje były jakoś zauważalnie fajniejsze od zwykłych? Jeśli tak, to wypróbuje je na Jamesie, albo Albusie. Nikt inny na ten moment nie przychodził mu do głowy z ludzi, którzy nie żywili do niego wiecznych pretensji. Z gonitwy myśli wyrwała go propozycja młodej czarownicy, która pewnie zwaliłaby go z nóg, gdyby nie to, że wcale na nich nie stał. - ...że co? - jego twarz wyrażała tyle na raz; rozbawienie, szok, konsternację, niepewność. Nagle przed oczami stanął mu obraz znajomego chłopaka o zielonych oczach i płomiennych włosach. Z poltergeista zniknęła cała beztroska i rozbawienie, a w czerwonych oczach pojawiły się chłód i pretensja. - Nie mogę się zakochać, skoro nie mam uczuć. Zresztą... - odwrócił spojrzenie. - Miłość jest dla żywych. - zniknął, chociaż chłód jaki wokół siebie roztaczał, dalej wypełniał niewielkie pomieszczenie. Wątpliwym było jego odejście stąd, jednak nie zamierzał dłużej prowadzić rozmowy z Mercedes, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Jakich "głębszych relacji"? - zgubił się. To teraz były jakieś płytsze i głębsze relacje? I się je umacniało? Pierwszy raz o tym słyszał, a przecież istniał już od wielu wieków, więc wierzyć mu się nie chciało, że mógł to przeoczyć. Uznał, ze to pewnie wynalazek tego stulecia, a skoro tak, to chętnie będzie na bieżąco. Ciekawe czy te głębsze relacje były jakoś zauważalnie fajniejsze od zwykłych? Jeśli tak, to wypróbuje je na Jamesie, albo Albusie. Nikt inny na ten moment nie przychodził mu do głowy z ludzi, którzy nie żywili do niego wiecznych pretensji. Z gonitwy myśli wyrwała go propozycja młodej czarownicy, która pewnie zwaliłaby go z nóg, gdyby nie to, że wcale na nich nie stał. - ...że co? - jego twarz wyrażała tyle na raz; rozbawienie, szok, konsternację, niepewność. Nagle przed oczami stanął mu obraz znajomego chłopaka o zielonych oczach i płomiennych włosach. Z poltergeista zniknęła cała beztroska i rozbawienie, a w czerwonych oczach pojawiły się chłód i pretensja. - Nie mogę się zakochać, skoro nie mam uczuć. Zresztą... - odwrócił spojrzenie. - Miłość jest dla żywych. - zniknął, chociaż chłód jaki wokół siebie roztaczał, dalej wypełniał niewielkie pomieszczenie. Wątpliwym było jego odejście stąd, jednak nie zamierzał dłużej prowadzić rozmowy z Mercedes, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 9:33 pm
Zniknął! Zrobił głupią minę i zniknął!
- Ale... - przełknęła ślinę - skoro nigdy nie byłeś żywy, to co czyni cię martwym? - cichy, drżący głosik poniósł się echem po pustym, chociaż dalej noszącym ślady niematerialnej obecności Irytka korytarzu. Sapnęła, odwróciła się w stronę okna i oparła wyprostowane ręce na parapecie. Być może Mercedes nie była najbardziej rozgarniętą osobą w Hogwarcie, a nawet miała predyspozycje, aby zakwalifikować się do tego dolnego rzędu umysłowego, ale jej myśli wciąż trafiały w sedno - jaki był jego problem? Przecież czuł, denerwował się, uśmiechał. Nie była świadoma jego przywiązania do Pottera, ale skoro mógł polubić kogoś jak przyjaciela, to z jakiej racji zakładał, że nie mógł kogoś pokochać? To już był tylko przykład tego, jak bardzo był uparty.
Prawie tak samo jak Mercedes.
Poczeka tutaj. Zostawił tutaj balony. Wróci.
Pozostawało jedynie zagrożenie przybycia na korytarz jakiegoś nauczyciela, który mógł wziąć ją za odpowiedzialną rzucania nimi w sowy. I, chociaż tutaj oskarżenie byłoby słuszne - mazania czerwoną farbą po ścianach.
- Ale... - przełknęła ślinę - skoro nigdy nie byłeś żywy, to co czyni cię martwym? - cichy, drżący głosik poniósł się echem po pustym, chociaż dalej noszącym ślady niematerialnej obecności Irytka korytarzu. Sapnęła, odwróciła się w stronę okna i oparła wyprostowane ręce na parapecie. Być może Mercedes nie była najbardziej rozgarniętą osobą w Hogwarcie, a nawet miała predyspozycje, aby zakwalifikować się do tego dolnego rzędu umysłowego, ale jej myśli wciąż trafiały w sedno - jaki był jego problem? Przecież czuł, denerwował się, uśmiechał. Nie była świadoma jego przywiązania do Pottera, ale skoro mógł polubić kogoś jak przyjaciela, to z jakiej racji zakładał, że nie mógł kogoś pokochać? To już był tylko przykład tego, jak bardzo był uparty.
Prawie tak samo jak Mercedes.
Poczeka tutaj. Zostawił tutaj balony. Wróci.
Pozostawało jedynie zagrożenie przybycia na korytarz jakiegoś nauczyciela, który mógł wziąć ją za odpowiedzialną rzucania nimi w sowy. I, chociaż tutaj oskarżenie byłoby słuszne - mazania czerwoną farbą po ścianach.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 10:06 pm
Zniknął, rozpływając się w powietrzu, w swej nienamacalnej i niewidzialnej formie podlatując do pomnika zakochanych, przyglądając mu się oskarżycielsko. Miłość, też sobie wymyśliła. To takie ludzkie, aby przypisywać człowiecze cechy wszystkiemu wokół, od przedmiotów, po rośliny, a nawet zjawiska. On przecież nie mógł kochać, skoro nie był zdolny do podstawowych emocji, a co do tego faktu był przekonany stuprocentowo. Dlaczego? Skoro zachowywał się jakby odczuwał radość, żal, złość, a przy krwawym duchu psychopaty nawet strach, to co mogło go utrzymywać w pewności, iż dalej mu do ludzi, niż mogłoby się wydawać? Odpowiedź była bardziej widoczna niż można byłoby pomyśleć.
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem martwy. - odezwał się, widząc, że dziewczyna nie zamierza się stąd ruszać. Pojawił się przy jej niedokończonym rysunku na ścianie, z rękoma schowanymi w kieszenie spodni, opierając się o wysychającą farbę, która jednak wcale nie przywarła do jego niematerialnych pleców. Zastanawiał się czy w ogóle ma ochotę jej to wszystko tłumaczyć, zwłaszcza, że sam nie do końca to pojmował i posiłkował się opiniami z trzeciej ręki, oraz własnym doświadczeniem. Wtedy też poczuł jak przestaje się tym przejmować i nagle zaczyna poprawiać mu się nastrój. "Zaraz zacznie się śniadanie." Pozytywna energia rozbudzonych, gotowych na rozpoczęcie dnia dzieciaków nie dawała mu się dłużej chmurzyć. Wiedział, że nie ma co z tym walczyć, było to ponad jego możliwości i jedyne co mu pozostało to dostosowywać się i wykorzystywać wszystkie możliwości jakie to ze sobą niosło. Podleciał do niej, opierając się o jej plecy, jednak ze względu na brak powłoki cielesnej, nie wywarł w ten sposób żadnego ciężaru na zasmuconej małolacie. - No, już. Nie bądź smutas. Biegnij do Wielkiej Sali na pudding. Tym razem nikomu nie zaszkodzi~! - uśmiechnął się zachęcająco, przypominając z tym wyszczerzem kota z Cheshire. - Będzie tam Stanley, może opowie ci coś fajnego o dzisiejszym jedenastym września? - mógł ją zignorować, odejść i wrócić jak znudzi się czekaniem na niego, ale jakoś nie zależało mu na ranieniu tej starej marchewki. No i już lada moment będzie miał w kogo rzucać farbą, a na to czekał tyle czasu!
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem martwy. - odezwał się, widząc, że dziewczyna nie zamierza się stąd ruszać. Pojawił się przy jej niedokończonym rysunku na ścianie, z rękoma schowanymi w kieszenie spodni, opierając się o wysychającą farbę, która jednak wcale nie przywarła do jego niematerialnych pleców. Zastanawiał się czy w ogóle ma ochotę jej to wszystko tłumaczyć, zwłaszcza, że sam nie do końca to pojmował i posiłkował się opiniami z trzeciej ręki, oraz własnym doświadczeniem. Wtedy też poczuł jak przestaje się tym przejmować i nagle zaczyna poprawiać mu się nastrój. "Zaraz zacznie się śniadanie." Pozytywna energia rozbudzonych, gotowych na rozpoczęcie dnia dzieciaków nie dawała mu się dłużej chmurzyć. Wiedział, że nie ma co z tym walczyć, było to ponad jego możliwości i jedyne co mu pozostało to dostosowywać się i wykorzystywać wszystkie możliwości jakie to ze sobą niosło. Podleciał do niej, opierając się o jej plecy, jednak ze względu na brak powłoki cielesnej, nie wywarł w ten sposób żadnego ciężaru na zasmuconej małolacie. - No, już. Nie bądź smutas. Biegnij do Wielkiej Sali na pudding. Tym razem nikomu nie zaszkodzi~! - uśmiechnął się zachęcająco, przypominając z tym wyszczerzem kota z Cheshire. - Będzie tam Stanley, może opowie ci coś fajnego o dzisiejszym jedenastym września? - mógł ją zignorować, odejść i wrócić jak znudzi się czekaniem na niego, ale jakoś nie zależało mu na ranieniu tej starej marchewki. No i już lada moment będzie miał w kogo rzucać farbą, a na to czekał tyle czasu!
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 10:57 pm
Odwróciła smutne spojrzenie w jego stronę.
- Przed chwilą twierdziłeś, że nie jesteś żywy. Od kiedy pamiętam nie ma nic pomiędzy. - no, może staruszkowie w hospicjum, ale teraz nie warto tego wspominać. Nie podzielała jego pozytywnej energii - wyglądało na to, że tym porankiem dzień się dla niej skończył. Irytek wciąż miał się za niezdolnego do czucia czegokolwiek. Westchnęła lekko słysząc radośnie wypowiedziane słowa i czując zbliżający się do pleców chłód. Odwróciła się plecami do okna i spojrzała na niego z tak bliskiej odległości.
- Skoro tak uważasz... powodzenia w rzucaniu balonami. - powiedziała spokojnie i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, zawiedziona tym, że nie udało jej się namówić poltergeista na romantyczny wypad do pokoju życzeń, albo klubu prostej kreski.
Mogła powiedzieć, że chce zostać i rozmawiać, ale nie widziała w tym głębszego sensu. Może to i dobrze? Czasami trzeba dać sobie czas, żeby pomyśleć i nad wszystkim się porządnie zastanowić. Spędzanie wspólnie każdej chwili odbierało ten niezbędny moment, w którym zastanawiasz się nad swoimi błędami.
- Do zobaczenia, Irytku. - pomachała mu jeszcze przed zniknięciem za zakrętem, po czym rzuciła się w panicznym biegu w bliżej nieokreślonym kierunku. Już od dawna nie czuła, że jest tak bliska płaczu jak dzisiaj.
[z tematu]
- Przed chwilą twierdziłeś, że nie jesteś żywy. Od kiedy pamiętam nie ma nic pomiędzy. - no, może staruszkowie w hospicjum, ale teraz nie warto tego wspominać. Nie podzielała jego pozytywnej energii - wyglądało na to, że tym porankiem dzień się dla niej skończył. Irytek wciąż miał się za niezdolnego do czucia czegokolwiek. Westchnęła lekko słysząc radośnie wypowiedziane słowa i czując zbliżający się do pleców chłód. Odwróciła się plecami do okna i spojrzała na niego z tak bliskiej odległości.
- Skoro tak uważasz... powodzenia w rzucaniu balonami. - powiedziała spokojnie i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, zawiedziona tym, że nie udało jej się namówić poltergeista na romantyczny wypad do pokoju życzeń, albo klubu prostej kreski.
Mogła powiedzieć, że chce zostać i rozmawiać, ale nie widziała w tym głębszego sensu. Może to i dobrze? Czasami trzeba dać sobie czas, żeby pomyśleć i nad wszystkim się porządnie zastanowić. Spędzanie wspólnie każdej chwili odbierało ten niezbędny moment, w którym zastanawiasz się nad swoimi błędami.
- Do zobaczenia, Irytku. - pomachała mu jeszcze przed zniknięciem za zakrętem, po czym rzuciła się w panicznym biegu w bliżej nieokreślonym kierunku. Już od dawna nie czuła, że jest tak bliska płaczu jak dzisiaj.
[z tematu]
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Sie 19, 2015 11:35 pm
Ludzie, tacy naiwni, zwłaszcza w młodym wieku. Widzą tylko skrajności, czerń i biel, dobro i zło, a nie te wszystkie odcienie szarości skryte pomiędzy. Istniało życie, faktem była nieuchronna śmierć, ale były też inne stany istnienia. Niektórzy byli od zawsze i na zawsze pozostaną, nawet jeśli zdaje się, że powstali niedawno, w rzeczywistości byli o wiele wcześniej i nawet kiedy znikną, ich esencja nie odejdzie na dobre z tego świata. Nigdy nienarodzeni nie mogą umrzeć. Nie rozumiała tego, bo nie chciał jej wyjaśnić, lecz nawet, gdyby był zdolny do miłości, nie odważyłby się nią nikogo obdarzyć, skoro prędzej czy później i tak zostałby sam. Szczerze mówiąc miał już okazję się o tym przekonać i nie spieszyło mu się do powtórki z tej wątpliwej rozrywki.
Wyczuł od niej smutek i zawód, ale miał zbyt dobry humor by się tym przejąć. To brzmi okropnie i bezdusznie, ale zaiste duszy nie posiadał, a jego nastrój zależał od otoczenia, które akurat przeżywało radosny, wiosenny poranek. Sięgnął po garść balonów i wyjrzał przez okno, rozglądając się za pierwszymi ofiarami. Z wrednym uśmiechem wycelował w jakiegoś pierwszoroczniaka. Po wyrzuceniu na dwór ostatniego pocisku, nie mając już co gnić w tym jednym miejscu, ruszył na kolejny obchód, ciekaw co porabia Mercedes i czy już przeszły jej te dziwne nastroje.
[zt]
Wyczuł od niej smutek i zawód, ale miał zbyt dobry humor by się tym przejąć. To brzmi okropnie i bezdusznie, ale zaiste duszy nie posiadał, a jego nastrój zależał od otoczenia, które akurat przeżywało radosny, wiosenny poranek. Sięgnął po garść balonów i wyjrzał przez okno, rozglądając się za pierwszymi ofiarami. Z wrednym uśmiechem wycelował w jakiegoś pierwszoroczniaka. Po wyrzuceniu na dwór ostatniego pocisku, nie mając już co gnić w tym jednym miejscu, ruszył na kolejny obchód, ciekaw co porabia Mercedes i czy już przeszły jej te dziwne nastroje.
[zt]
- Kaylin Wittermore
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Wrz 02, 2015 4:37 pm
Kaylin spacerowała korytarzami Hogwartu, bezszelestnie przemieszczając się pomiędzy czarodziejami wesoło gaworzącymi ze sobą o wszystkim i o niczym. Kątem oka spoglądała na ich roześmiane twarze i wzdychała jedynie w duszy. Nigdy nie umiała dogadać się z rówieśnikami, cały czas zdawała się ich płoszyć swoją bezpośredniością. Nie do końca rozumiała, czemu tak bardzo ich peszyła i w końcu, zamiast spróbować jeszcze raz, oddaliła się od innych. Nie rozmawiała nawet z dziewczynami, z którymi dzieliła dormitorium. Każdy jej dzień wyglądał praktycznie tak samo - pobudka bardzo wcześnie, kąpiel, śniadanie, nauka. Nie narzekała jednak zbytnio, w końcu poznawała wiele magicznych, wręcz niewytłumaczalnych rzeczy!
Tym razem gwar na korytarzach przeszkadzał jej trochę bardziej niż zwykle. Zajrzała więc do biblioteki, w której był zbyt duży tłok. Nawet jej ulubione, naprawdę odosobnione miejsce zdawało się być zajęte i niepocieszona ponownie znalazła się na korytarzu. Miała w ręku opasłą księgę do ONMS, a pod nią autorską książkę nauczyciela Numerologii, profesora Bułhakowa. W poszukiwaniu spokojnego miejsca przypomniała sobie o Pomniku Rozemary i Georga. Bywała tam czasem i praktycznie zawsze było tam pusto. Idealnie!
Szła szybko, a gdy tylko dotarła na miejsce rozsiadła się pod samym pomnikiem i otworzyła książkę do ONMS.
Tym razem gwar na korytarzach przeszkadzał jej trochę bardziej niż zwykle. Zajrzała więc do biblioteki, w której był zbyt duży tłok. Nawet jej ulubione, naprawdę odosobnione miejsce zdawało się być zajęte i niepocieszona ponownie znalazła się na korytarzu. Miała w ręku opasłą księgę do ONMS, a pod nią autorską książkę nauczyciela Numerologii, profesora Bułhakowa. W poszukiwaniu spokojnego miejsca przypomniała sobie o Pomniku Rozemary i Georga. Bywała tam czasem i praktycznie zawsze było tam pusto. Idealnie!
Szła szybko, a gdy tylko dotarła na miejsce rozsiadła się pod samym pomnikiem i otworzyła książkę do ONMS.
- Remus J. Lupin
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Wrz 02, 2015 5:46 pm
Jeszcze raz przed pójściem do dormitorium dokładnie sprawdził czy aby na pewno odrobił wszystkie zadane prace. Wypracowanie na numerologię skończył przed kolacją. Kolejne, z historii magii zrobił wczoraj, a ostatnie dopiero co zakończone było z transmutacji. Całe cztery rolki pergaminu. Bolała go już ręka od pisania, ale zadowolony był ze swojej pracy. Wtem jego wzrok coś przykuło. Mała notatka drobnym druczkiem na kawałku pergaminu. Nieobowiązkowa praca z astronomii. Dokładny rysunek, położenie i historia powstania wybranego gwiazdozbioru brzmiał temat. Zerknął na zegarek. Dwudziesta. Miał godzinę na to by napisać cokolwiek, chociaż jakiś zarys przed godziną zero. Zresztą nawet gdyby ktoś go złapał, to czy nie potraktują go ulgowo za samo bycie prefektem i przykładnym uczniem, który mimo późnej pory woli mieć odrobione wszystkie lekcje? Na pewno. Zebrał więc swoje rzeczy, przywołał składaną lunetę i ruszył na wieżę. Nie potrzebował książki gdyż posiadał wyjątkowo dobrą pamięć. Kiedy znalazł się na wieży z dala od gwaru otaczającego szkołę, odetchnął. Był w swoim świecie, z dala od ludzi, spokojny. Z samotnością sam na sam. Kilka metrów dalej, ku wyjściu na balkon, dosłownie wyrosły przed nim czyjeś wyciągnięte nogi, uniesione dłonie i zasłonięta opasłym tomiskiem twarz. Spokojnie, Lupin. Jedna osoba to jeszcze nie chmara. Nie zje cię przecież, prawda? Wziął głęboki oddech.
- Cóż. Najlepszym i najwygodniejszym miejscem na czytanie jest biblioteka. Bądź dormitorium, ewentualnie miękka trawa pod drzewem - skomentował, rozkładając przyrząd do oglądania gwiazd, starając się nie interesować dalej czytającej dziewczyny, bo dostrzegł, że to właśnie ta a nie inna płeć.
- Cóż. Najlepszym i najwygodniejszym miejscem na czytanie jest biblioteka. Bądź dormitorium, ewentualnie miękka trawa pod drzewem - skomentował, rozkładając przyrząd do oglądania gwiazd, starając się nie interesować dalej czytającej dziewczyny, bo dostrzegł, że to właśnie ta a nie inna płeć.
- Kaylin Wittermore
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Sro Wrz 02, 2015 6:08 pm
Czytanie o magicznych stworzeniach, którymi zainteresowana była od pierwszej klasy pochłonęło ją całkowicie. Nie zauważyła upływu czasu ani tego, że przestała być sama. Dopiero głos Remusa wyrwał ją z zamyślenia i aż podskoczyła w miejscu. Podniosła na niego wzrok i, kojarząc skądś jego twarz, zastanawiała się, z kim ma do czynienia. Nie znała go osobiście, nigdy nie zamienili ani słowa - z resztą, nie mili ku temu okazji. On jednak był dosyć popularny, co zapewne zawdzięczał zadawaniu się z Potterem i jego grupka. Lupin, znała jego nazwisko. Plotkowano też o jego przykładności do nauki i czasem, ale tylko czasem, Kaylin zastanawiała się, czy chłopak nie powinien był trafić do Ravenclawu.
- W bibliotece było za dużo ludzi. Nie umiem się skupić, gdy ktoś siedzi koło mnie. - Powiedziała cicho przyglądając się jego twarzy. Dziewczyny z jej dormitorium często rozmawiały o chłopcach ze szkoły, więc i jego imię padało tam wielokrotnie. Mawiały, że jest przystojny, choć każda z nich wolała albo Syriusza, albo Jamesa. Kaylin nie miała okazji przyjrzeć się żadnemu z nich z bliska, więc nigdy się nie odzywała.
- W dormitorium roi się od bardzo głośno gadających dziewcząt podekscytowanych kolejnym wyznaniem miłosnym, a pod drzewem prędzej ktoś się do ciebie dosiądzie niż tutaj, przy pomniku. - Dokończyła wypowiedź podsuwając sobie kolana pod brodę. Książka stanowiła barierę pomiędzy jej nogami, a klatką piersiową. Kosmyk włosów opadł jej na czoło, a ona szybko go poprawiła. Wpatrywała się w Gryfona zaciekawiona, w końcu miała przed sobą żywą legendę szkoły.
- A ciebie, co tu sprowadza? - Zapytała na koniec starając się nie być zbyt bezpośrednia i wścibska. W końcu to jej nie pomoże nigdy z nikim nawiązać normalnej rozmowy.
- W bibliotece było za dużo ludzi. Nie umiem się skupić, gdy ktoś siedzi koło mnie. - Powiedziała cicho przyglądając się jego twarzy. Dziewczyny z jej dormitorium często rozmawiały o chłopcach ze szkoły, więc i jego imię padało tam wielokrotnie. Mawiały, że jest przystojny, choć każda z nich wolała albo Syriusza, albo Jamesa. Kaylin nie miała okazji przyjrzeć się żadnemu z nich z bliska, więc nigdy się nie odzywała.
- W dormitorium roi się od bardzo głośno gadających dziewcząt podekscytowanych kolejnym wyznaniem miłosnym, a pod drzewem prędzej ktoś się do ciebie dosiądzie niż tutaj, przy pomniku. - Dokończyła wypowiedź podsuwając sobie kolana pod brodę. Książka stanowiła barierę pomiędzy jej nogami, a klatką piersiową. Kosmyk włosów opadł jej na czoło, a ona szybko go poprawiła. Wpatrywała się w Gryfona zaciekawiona, w końcu miała przed sobą żywą legendę szkoły.
- A ciebie, co tu sprowadza? - Zapytała na koniec starając się nie być zbyt bezpośrednia i wścibska. W końcu to jej nie pomoże nigdy z nikim nawiązać normalnej rozmowy.
- Remus J. Lupin
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Wrz 06, 2015 6:03 pm
Liczył, że na tym się skończy. Powie co myśli, dziewczyna to przełknie i zajmie się w dalszym ciągu czytaniem, a on przemknie na balkon, by pracować na zadaniem z astronomii, w dodatku nieobowiązkowym. Zauważył jednak, że drgnęła gdy się odezwał. No tak, w takiej ciszy echo głosu rozchodzi się podwójnie, na pewno ją przestraszył i natychmiast poczuł się z tym źle. Nie chciał świadomie ranić ludzi. Stop. Pieprzenie. Nie chciał ranić ludzi w ogóle, niezależnie czy świadomie czy nie. Wolał trzymać się z boku, w nic nie wtrącać. Do czasu. Kiedy krzywda działa się bliskim, nie stał biernie, bronił ich. Taki był, niestety.
- Mnie? - zadał idiotyczne pytanie, zupełnie jakby prócz niego był tu jeszcze ktoś. Uważano go za inteligentnego, więc w tym momencie poczuł się jak totalny idiota. Nikomu nie mówił, że Tiara Przydziału chciała go umieścić w Ravenclawie. Przyjąłby nawet ten wybór i miał zejść ze stołka robiąc miejsce kolejnemu nowemu uczniowi, gdy czapka, bo tak żartobliwie ją nazywali, zmieniła zdanie na Gryffindor. - Zadanie domowe z astronomii. Nie wiem jak je przeoczyłem, a chciałbym je skończyć jak najszybciej - odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie kłamał, jeśli nie musiał. Chciał jej także dyskretnie dać do zrozumienia, że wymieli już uprzejmości i każdy powinien wrócić do swoich zajęć. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zainteresował się tym, co dziewczyna czyta. Jakoś nie kojarzył jej. Może inaczej, możliwe, że mijał ją na korytarzy czy coś, ale szczególnej uwagi nie zwracał na innych. - Co czytasz? - zagaił.
- Mnie? - zadał idiotyczne pytanie, zupełnie jakby prócz niego był tu jeszcze ktoś. Uważano go za inteligentnego, więc w tym momencie poczuł się jak totalny idiota. Nikomu nie mówił, że Tiara Przydziału chciała go umieścić w Ravenclawie. Przyjąłby nawet ten wybór i miał zejść ze stołka robiąc miejsce kolejnemu nowemu uczniowi, gdy czapka, bo tak żartobliwie ją nazywali, zmieniła zdanie na Gryffindor. - Zadanie domowe z astronomii. Nie wiem jak je przeoczyłem, a chciałbym je skończyć jak najszybciej - odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie kłamał, jeśli nie musiał. Chciał jej także dyskretnie dać do zrozumienia, że wymieli już uprzejmości i każdy powinien wrócić do swoich zajęć. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zainteresował się tym, co dziewczyna czyta. Jakoś nie kojarzył jej. Może inaczej, możliwe, że mijał ją na korytarzy czy coś, ale szczególnej uwagi nie zwracał na innych. - Co czytasz? - zagaił.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach