- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 7:50 pm
Mercedes natomiast nie tylko nie miała zielonego pojęcia kim była uwieczniona tutaj para, ale i nawet w przypadku gdyby została oświecona - wzruszyłaby ramionami. Nie rozumiała tego dziwnego świata miłości, dla której ludzie rzucali się w morskie fale, zdradzali nawzajem, doprowadzali na granice szaleństwa.
Mercedes nigdy, przenigdy w swoim życiu się nie zakochała, więc pojęcie o co w tym wszystkim chodzi było w tym przypadku dodatkowo utrudnione.
Gdyby nie spodziewała się oberwania balonem to musiałaby być naprawdę przygłupia, więc cieknąca po jej plecach farba w żaden sposób jej nie zaskoczyła. No, może trochę zabolało. Gdzieś tam, głęboko w sercu. To już jednak inna sprawa.
- Z pewnością. - powiedziała, dotykając szyi, żeby sprawdzić jak bardzo jest źle. Wzruszyła ramionami, po czym oparła się o ścianę zostawiając na niej dość spory, czerwony placek, który zaczęła namiętnie rozcierać ręką w celu stworzenia jakiegoś obrazka. Prawdopodobnie planowała jakieś dzieło głębokie jak gardło dziewicy, ale kto ją tam wie?
Chyba udowodniła już każdemu, że była dość... nieprzewidywalna.
Mercedes nigdy, przenigdy w swoim życiu się nie zakochała, więc pojęcie o co w tym wszystkim chodzi było w tym przypadku dodatkowo utrudnione.
Gdyby nie spodziewała się oberwania balonem to musiałaby być naprawdę przygłupia, więc cieknąca po jej plecach farba w żaden sposób jej nie zaskoczyła. No, może trochę zabolało. Gdzieś tam, głęboko w sercu. To już jednak inna sprawa.
- Z pewnością. - powiedziała, dotykając szyi, żeby sprawdzić jak bardzo jest źle. Wzruszyła ramionami, po czym oparła się o ścianę zostawiając na niej dość spory, czerwony placek, który zaczęła namiętnie rozcierać ręką w celu stworzenia jakiegoś obrazka. Prawdopodobnie planowała jakieś dzieło głębokie jak gardło dziewicy, ale kto ją tam wie?
Chyba udowodniła już każdemu, że była dość... nieprzewidywalna.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 8:02 pm
Ależ z niej była nudziara! Babrała się w tej farbie, zamiast pozłościć, pogrozić czy jakkolwiek fajnie zareagować. Do tego ta jej wiecznie obojętna twarz, jakby nie była zdolna podstawowej mimiki. A musiała być. Wczoraj się uśmiechała, chociaż nie bardzo rozumiał dlaczego. On jej tylko oddał te głupią zabawkę. Czy tyle wystarczyło takiej ponuraczce do szczęścia?
- No, już. Mów co tu robisz. - podleciał do niej i złapał ją za policzki, podnosząc je do góry w krzywym, wymuszonym uśmiechu. Stwierdził jednak, że wygląda jeszcze gorzej niż wcześniej, więc zrobił jej karpia i zaczął podkładać pod nią głos. - Nie muf mi jak mam rzyć. Przezywam od rudych małp, a sama mam włosy jak starta marchewka. Bla bla bla. - próbował wymusić na niej coś ciekawszego niż samo stanie i ignorowanie go. Skoro już właziła na jego teren, niech powie czego chce, bo do biernego przesiadywania w towarzystwie śmiertelników nie był skory.
- No, już. Mów co tu robisz. - podleciał do niej i złapał ją za policzki, podnosząc je do góry w krzywym, wymuszonym uśmiechu. Stwierdził jednak, że wygląda jeszcze gorzej niż wcześniej, więc zrobił jej karpia i zaczął podkładać pod nią głos. - Nie muf mi jak mam rzyć. Przezywam od rudych małp, a sama mam włosy jak starta marchewka. Bla bla bla. - próbował wymusić na niej coś ciekawszego niż samo stanie i ignorowanie go. Skoro już właziła na jego teren, niech powie czego chce, bo do biernego przesiadywania w towarzystwie śmiertelników nie był skory.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 9:47 pm
- Ojej. - Była już w połowie uwiecznienia Irytka z gustownym ciałem karaczana, kiedy ten postanowił dokonać kolejnej poprawki w jej wyglądzie. Spojrzała na niego ze zdenerwowaniem, co dodało twarzy gryfonki jeszcze więcej komizmu, po czym pomimo tarmoszenia policzków zdołała wydusić z siebie krótkie i niewyraźne - Chciałam cię zobaczyć. - Wpatrywała się w niego swoimi błękitnymi, błyszczącymi oczkami. Rączki miała opuszczone w dół - tym razem nie próbowała dotykać go wbrew jego woli, chociaż on nie miał problemu z pakowaniem się w cudzą przestrzeń osobistą. - Naprafdę mam włosy jak stara marchefka? - zapytała. Prawdopodobnie pierwszy raz od dawna przejęła ją opinia dotycząca wyglądu, co zważywszy na zamiłowanie ducha do krytykowania ludzi za rzeczy, które nie do końca znajdowały pokrycie w rzeczywistości... było jeszcze głupsze niż powinno.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 10:10 pm
Dobra, chwila, zróbmy przerwę i przeanalizujmy tą scenę. On, wredny szkolny poltergeist, złapał ją swymi zimnymi, jak często słyszał odpychającymi rękoma za twarz i zaczął z niej szydzić, ba, już wczoraj cały dzień dawał jej w kość, a ta przyszła go zobaczyć...? I jeszcze wydawała się niepocieszona uwagą na temat włosów? Zamrugał zdziwiony, puszczając jej buzię i odwracając wzrok. Od czego miał zacząć?
- Może niekoniecznie jak marchewka... - wzruszył ramionami, zastanawiając się nad innym porównaniem. Przyszła mu do głowy jeszcze dynia i pomidor, ale zdecydował się na mniej warzywną opcję. - Są trochę jak ogniste płomyki, ale delikatniejsze. - wrócił do niej spojrzeniem, dodając po chwili namysłu. - Pasują ci do tych wielkich, niebieskich gał. - "Ale bardziej pasowałyby do zielonych." Uniósł lekko kąciki ust, nie dowierzając własnym myślom. Jakby nie miał nic lepszego do roboty, tylko żyć przeszłością. Z drugiej jednak strony, ciężko było zapomnieć o kimś, kogo wizerunek zapożyczyło się na tak wiele stuleci. I chociaż mógłby przyjąć zupełnie inny wygląd, lubił przeglądać się w lustrze i widzieć te znajome rysy i wiecznie potargane włosy. Miał do nich nie lada sentyment. - Czemu chciałaś mnie zobaczyć? - przypomniał sobie, gdy stanął na ziemi i wyjrzał ponownie przez okno, opierając łokcie na kamiennym parapecie. Odwrócił się do niej na tyle by mieć ją na oku, czekając na wyjaśnienia.
- Może niekoniecznie jak marchewka... - wzruszył ramionami, zastanawiając się nad innym porównaniem. Przyszła mu do głowy jeszcze dynia i pomidor, ale zdecydował się na mniej warzywną opcję. - Są trochę jak ogniste płomyki, ale delikatniejsze. - wrócił do niej spojrzeniem, dodając po chwili namysłu. - Pasują ci do tych wielkich, niebieskich gał. - "Ale bardziej pasowałyby do zielonych." Uniósł lekko kąciki ust, nie dowierzając własnym myślom. Jakby nie miał nic lepszego do roboty, tylko żyć przeszłością. Z drugiej jednak strony, ciężko było zapomnieć o kimś, kogo wizerunek zapożyczyło się na tak wiele stuleci. I chociaż mógłby przyjąć zupełnie inny wygląd, lubił przeglądać się w lustrze i widzieć te znajome rysy i wiecznie potargane włosy. Miał do nich nie lada sentyment. - Czemu chciałaś mnie zobaczyć? - przypomniał sobie, gdy stanął na ziemi i wyjrzał ponownie przez okno, opierając łokcie na kamiennym parapecie. Odwrócił się do niej na tyle by mieć ją na oku, czekając na wyjaśnienia.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 11:01 pm
Twoje rude jak stara marchew włosy, przywodzące mi na myśl ogniste płomyki, ale takie delikatniejsze pasują ci do tych niebieskich gał. Zaiste, Irytek był niesamowicie uzdolnionym komplemenciarzem. Mimo to Mercedes nie narzekała - to i tak było więcej niż można było oczekiwać. Ba! To był nawet duży krok w stronę wydobycia wnętrza tego uparciucha.
- Widzisz? Jednak potrafisz być sympatyczny. - powiedziała rozpromieniona, podskakując bliżej parapetu. Tak, że byli zaraz obok. - Uznałam, że przeprosiny brzmią lepiej kiedy mówi się je w cztery oczy, a nie guziki. - zdawało się, że dziewczyna już zapomniała o tym, że całe plecy ociekają jej farbą. Nic bardziej mylnego, wiedziała o tym bardzo dobrze. Po prostu uznała to za szkodę małą, a konieczną - poltergeist w życiu (i nie życiu) nie oparłby się pokusie, a zaklęcie czyszczące nie mogło być aż takie trudne. Najwyżej znajdzie kogoś, kto w przeciwieństwie do tej pokręconej piromanki uważał na lekcjach zaklęć nie tylko wtedy, kiedy bawili się ogniem. Może to było przeznaczenie? Ona lubiła bawić się zapałkami, on wyglądał jak wielka, latająca świeczka.
- Więc przepraszam. A skoro już tu jestem, to nie mogę odejść bez zadania ci pytania nurtującego mnie już od jakiegoś czasu... od zawsze jesteś Irytkiem? Znaczy się, wołają tak na ciebie?
- Widzisz? Jednak potrafisz być sympatyczny. - powiedziała rozpromieniona, podskakując bliżej parapetu. Tak, że byli zaraz obok. - Uznałam, że przeprosiny brzmią lepiej kiedy mówi się je w cztery oczy, a nie guziki. - zdawało się, że dziewczyna już zapomniała o tym, że całe plecy ociekają jej farbą. Nic bardziej mylnego, wiedziała o tym bardzo dobrze. Po prostu uznała to za szkodę małą, a konieczną - poltergeist w życiu (i nie życiu) nie oparłby się pokusie, a zaklęcie czyszczące nie mogło być aż takie trudne. Najwyżej znajdzie kogoś, kto w przeciwieństwie do tej pokręconej piromanki uważał na lekcjach zaklęć nie tylko wtedy, kiedy bawili się ogniem. Może to było przeznaczenie? Ona lubiła bawić się zapałkami, on wyglądał jak wielka, latająca świeczka.
- Więc przepraszam. A skoro już tu jestem, to nie mogę odejść bez zadania ci pytania nurtującego mnie już od jakiegoś czasu... od zawsze jesteś Irytkiem? Znaczy się, wołają tak na ciebie?
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Nie Sie 16, 2015 11:28 pm
Kurde, gdyby nie to, że nie miał potrzeby mordowania ludzi, to wypchnąłby ją z tej wieży za tak durny komentarz. Nie był sympatyczny, źle odebrała jego intencje, kiedy on zwyczajnie odpowiadał na jej pytania. Poza tym nie miał zamiaru przyznać się do swojego wenszowego alter ego, więc pokręcił tylko głową na jej słowa, zatrzymując się w momencie, gdy znowu go przeprosiła. To... nie zdarzało się za często. Właściwie to nigdy jeszcze nie miało miejsca. Ta młoda gryfonka była zupełnie inna od wszystkich osób jakie poznał, różna nawet od pewnego innego ucznia Gryffindoru, który był na swój sposób unikatowy i również nie dawał mu spokoju. Początkowo widział w tych dwojga podobieństwa, lecz teraz wychodziły na jaw same rozbieżności, a tego, musiał przyznać, niekoniecznie się spodziewał.
- Nie "od zawsze". - mruknął, milknąc na chwilę, jakby to była cała odpowiedź na jaką było go stać. Sięgnął po jeden z baloników i zaczął okręcać go w rękach, wyglądając przez okno i przygotowując się do rzutu. Ktoś wreszcie wyszedł na dziedziniec, ale szybko okazał się być to sam dyrektor, co z jakiegoś powodu zniechęciło rudzielca do rzutu, a pełen farby pocisk wrócił na stertę podobnych, zgromadzona wokół statuy. Nie mając alternatywnego celu, wciąż wypatrując na zewnątrz, odezwał się. - Długo w ogóle nie wiedzieli o moim istnieniu. Potem nie chcieli uwierzyć. - zmrużył oczy, po raz kolejny sięgając po balon i niemal natychmiast rzucając nim, bezbłędnie trafiając w wolno przelatująca sowę. Zaskoczona wypuściła z łap paczkę, która spadła na ziemię i mocno się poobijała. Zwierzę wylądowało bezpiecznie, choć nie wydawało się zachwycone. Miało szczęście, bo oberwało wodą, a nie farbą, co oznaczało, że każdy z gumowych naboi mógł w rzeczywistości zawierać zupełnie inną ciecz. - Na początku określali mnie jako "to coś". - zerknął na nią, a uśmiech jaki wykwitł po celnym trafieniu powoli zanikł. - Ale co ciebie to może interesować?
- Nie "od zawsze". - mruknął, milknąc na chwilę, jakby to była cała odpowiedź na jaką było go stać. Sięgnął po jeden z baloników i zaczął okręcać go w rękach, wyglądając przez okno i przygotowując się do rzutu. Ktoś wreszcie wyszedł na dziedziniec, ale szybko okazał się być to sam dyrektor, co z jakiegoś powodu zniechęciło rudzielca do rzutu, a pełen farby pocisk wrócił na stertę podobnych, zgromadzona wokół statuy. Nie mając alternatywnego celu, wciąż wypatrując na zewnątrz, odezwał się. - Długo w ogóle nie wiedzieli o moim istnieniu. Potem nie chcieli uwierzyć. - zmrużył oczy, po raz kolejny sięgając po balon i niemal natychmiast rzucając nim, bezbłędnie trafiając w wolno przelatująca sowę. Zaskoczona wypuściła z łap paczkę, która spadła na ziemię i mocno się poobijała. Zwierzę wylądowało bezpiecznie, choć nie wydawało się zachwycone. Miało szczęście, bo oberwało wodą, a nie farbą, co oznaczało, że każdy z gumowych naboi mógł w rzeczywistości zawierać zupełnie inną ciecz. - Na początku określali mnie jako "to coś". - zerknął na nią, a uśmiech jaki wykwitł po celnym trafieniu powoli zanikł. - Ale co ciebie to może interesować?
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 12:09 am
Słuchała go uważnie wpatrując się w czerwone ślepia z nieukrywaną fascynacją. Bo intrygował ją. Chciała wiedzieć o nim wszystko. Kim był, czym był. Dlaczego wyglądał tak, a nie inaczej. O jego śmiesznych i nieśmiesznych żartach. O przeszłości, historiach. Życiu i nie życiu. Czy odbija się w lustrze, czy potrzebuje snu, czy lubił pieski, ile znaczków liczy jego kolekcja znaczków pocztowych. Chciała go chłonąć w całości. Dobre i złe strony. Tylko, że potrzebowała poznać i zrozumieć, a nie rozumiała. Nie tylko jego, ale i siebie. Chętnie porównywała zachowania Irytka do ludzkich, ale... jak właściwie zachowywał się człowiek?
- Dużo myślę. - zaczęła od najłatwiejszego, bo następne słowa nie chciały wyjść z niej tak łatwo. - O tobie. - nabrała powietrza. Co właściwie miała do ukrycia, że tak ciężko było jej cokolwiek powiedzieć? - Chcę po prostu wiedzieć o tobie więcej. - w środku mówiła do siebie, że zrozumiałaby, gdyby nie chciał o sobie opowiadać, ale prawda była nieco inna. Już się do niego uczepiła i raczej nie zamierzała puścić. No, chyba, że naprawdę wyrzuciłby ją z wieży. Skoro gdzieś tam na dole wędrował sobie dyrektor to miała całkiem spore szanse na przeżycie i wiele lat na naukę brutalnych egzorcyzmów. Takich, po których nawet on zniknąłby w ścianie ognia piekielnego i nie wrócił do tego świata nigdy więcej.
- Lepiej cię poznać. - w duchu odetchnęła z ulgą widząc w miarę bezpieczne lądowanie sowy. Wizja martwego lub połamanego ptaka nie zapowiadała nic przyjemnego.
- Dużo myślę. - zaczęła od najłatwiejszego, bo następne słowa nie chciały wyjść z niej tak łatwo. - O tobie. - nabrała powietrza. Co właściwie miała do ukrycia, że tak ciężko było jej cokolwiek powiedzieć? - Chcę po prostu wiedzieć o tobie więcej. - w środku mówiła do siebie, że zrozumiałaby, gdyby nie chciał o sobie opowiadać, ale prawda była nieco inna. Już się do niego uczepiła i raczej nie zamierzała puścić. No, chyba, że naprawdę wyrzuciłby ją z wieży. Skoro gdzieś tam na dole wędrował sobie dyrektor to miała całkiem spore szanse na przeżycie i wiele lat na naukę brutalnych egzorcyzmów. Takich, po których nawet on zniknąłby w ścianie ognia piekielnego i nie wrócił do tego świata nigdy więcej.
- Lepiej cię poznać. - w duchu odetchnęła z ulgą widząc w miarę bezpieczne lądowanie sowy. Wizja martwego lub połamanego ptaka nie zapowiadała nic przyjemnego.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 12:32 am
Coraz bardziej go zadziwiała. Po nocnych spacerach z Potterem zdał sobie sprawę, że może niektórych faktycznie interesować co ma do powiedzenia, po prostu większość nie podejrzewałaby go nawet o taką wiedzę czy nawet charakter, usilnie katalogując go jako ducha. Uh, to było poniżające, zważywszy na to, że zjawy były jedynie kopią żywej istoty i na zawsze pozostawały niezmiennie nudne oraz przewidywalne, podczas, gdy on miał potencjał do rozwoju z którego korzystał pełnymi garściami.
Wpatrywał się w nią, świdrował krwistymi tęczówkami, które jako jedyne należały wyłącznie do niego. Mógł zmienić wygląd, ubranie, a nawet dorobić sobie jakieś akcesoria, ale zawsze zachowywał czerwone oczy, dzięki którym można go było od razu rozpoznać.
- Dlaczego? - to jedno słowo kryło w sobie fascynację, niezrozumienie, ale też podejrzenie i nieufność. Czy uważała się za jedyną osobę na przestrzeni wieków, która chciała go wybadać i pojąć? Może nie używała śmiesznej aparatury i nie rzucała zaklęć, a jedynie zadawała pytania i obserwowała jego poczynania, lecz ostatecznie jej niejasne motywy i nagłe zainteresowanie skojarzyły mu się z bardzo (podobno) mądrymi i zawziętymi czarodziejami, którzy co kilkadziesiąt-kilkaset lat pojawiali się w Hogwarcie z zamiarem przebadania (jak to ślicznie określali) zwyczajowych dla tego zamku anomalii paranormalnych, żeby zamknąć swe spostrzeżenia w skórzanej oprawie i kilku rozdziałach, traktując byt istniejący ponad prawami śmierci bardziej jak zjawisko czy przedmiot, niż równą sobie istotę. A to, wbrew pozorom, wcale nie było miłe i pożądane.
Wpatrywał się w nią, świdrował krwistymi tęczówkami, które jako jedyne należały wyłącznie do niego. Mógł zmienić wygląd, ubranie, a nawet dorobić sobie jakieś akcesoria, ale zawsze zachowywał czerwone oczy, dzięki którym można go było od razu rozpoznać.
- Dlaczego? - to jedno słowo kryło w sobie fascynację, niezrozumienie, ale też podejrzenie i nieufność. Czy uważała się za jedyną osobę na przestrzeni wieków, która chciała go wybadać i pojąć? Może nie używała śmiesznej aparatury i nie rzucała zaklęć, a jedynie zadawała pytania i obserwowała jego poczynania, lecz ostatecznie jej niejasne motywy i nagłe zainteresowanie skojarzyły mu się z bardzo (podobno) mądrymi i zawziętymi czarodziejami, którzy co kilkadziesiąt-kilkaset lat pojawiali się w Hogwarcie z zamiarem przebadania (jak to ślicznie określali) zwyczajowych dla tego zamku anomalii paranormalnych, żeby zamknąć swe spostrzeżenia w skórzanej oprawie i kilku rozdziałach, traktując byt istniejący ponad prawami śmierci bardziej jak zjawisko czy przedmiot, niż równą sobie istotę. A to, wbrew pozorom, wcale nie było miłe i pożądane.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 6:24 pm
Jednym słowem zupełnie zbił ją z tropu. Dlaczego? Skąd brała się w niej i innych ludziach ta potrzeba odkrywania nowych rzeczy i, co dla niego zdawało się być najważniejsze - czy się ze sobą wzajemnie pokrywały? Z jakiegoś powodu poczuła rozlewającą się po ciele falę ciepła, która sprawiła, że na moment przerzuciła spojrzenie na ciągnący się w dole dziedziniec.
- Po prostu cię polubiłam. - powiedzała cicho, a przynajmniej odrobinę ciszej niż wszystkie dotychczasowie słowa. Wzrok znów powędrował w stronę Irytka, choć tym razem niepewniej.
Nie miała zamiaru się okłamywać - nie wiedzała czym był, czym różnił się od innych duchów i czy napawało go to dumą. Nie posiadała w zakrese jemu podobnych żadnego doświadczenia, a wiedza zgromadzona w bibliotece szkolnej umożliwiała całkiem niezłe przygotowanie się do egzaminów końcoworocznych, gorzej z rzeczami wykraczającymi poza przedmioty nauczania. Poza tym, istotne było tutaj również jej pochodzenie - wychowana w rodznie typowych mugoli odkrywała tajemnice magicznego świata jedynie w Hogwarcie, co i tak wychodziło dziewczynie wyjątkowo miernie. Próbowała to nadrobić - wbrew sobie ciągnęła piąty rok historii magii, ale pamięciówki nie są czymś łatwym i lubianym.
- Po prostu cię polubiłam. - powiedzała cicho, a przynajmniej odrobinę ciszej niż wszystkie dotychczasowie słowa. Wzrok znów powędrował w stronę Irytka, choć tym razem niepewniej.
Nie miała zamiaru się okłamywać - nie wiedzała czym był, czym różnił się od innych duchów i czy napawało go to dumą. Nie posiadała w zakrese jemu podobnych żadnego doświadczenia, a wiedza zgromadzona w bibliotece szkolnej umożliwiała całkiem niezłe przygotowanie się do egzaminów końcoworocznych, gorzej z rzeczami wykraczającymi poza przedmioty nauczania. Poza tym, istotne było tutaj również jej pochodzenie - wychowana w rodznie typowych mugoli odkrywała tajemnice magicznego świata jedynie w Hogwarcie, co i tak wychodziło dziewczynie wyjątkowo miernie. Próbowała to nadrobić - wbrew sobie ciągnęła piąty rok historii magii, ale pamięciówki nie są czymś łatwym i lubianym.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 6:58 pm
Wpatrywał się w nią jak ciele w malowane wrota, jakby sam zobaczył ducha, a może raczej, coś do czego nie był aż tak nawykły. Nie reagował jednak w żaden widoczny sposób; nie rumienił się, nie pocił, nic w jego wyglądzie nie wskazywało tego co działo się w środku. A tam, łohoho... Cała wojna domowa, jakby zimne powietrze dorwało się do gorącego, czy dwa przeciwstawne nurty w rzece nagle na siebie naszły. Domyślał się co chciała usłyszeć, bowiem był świadkiem takich wyznań już wielokrotnie, jednak pewna kwestia miała dla niego priorytet.
- Za co? - nie wydawała się kłamać, ale w takim razie co ją tak nagle napadło? Najpierw pięć lat go ignorowała na równi z resztą szkoły, a przynajmniej próbowała, kiedy on usilnie walczył o uwagę, a teraz zaledwie po jednym dniu spędzonym z nim doszła do tak niedorzecznych wniosków. Skoro jednak nie przeszkadzało mu to w żaden sposób, to niech uważa sobie co chce. Może go nawet wypytywać czy przesiadywać obok, niech tylko nie liczy na taryfę ulgową. Była dla niego jedną z setek uczennic w Hogwarcie i nie zamierzał jej traktować lepiej z powodu nieodwzajemnionej, całkowicie jednostronnej sympatii.
Wyszczerzył się nagle w typowy dla niego, bezczelny sposób. Mogła uważać co chciała, wmawiać sobie, że też coś do niej poczuł. To był zwykły fałsz, ponieważ istoty jego pokroju nie były zdolne do miłości, ale skoro aż tak mało wiedziała na jego temat, to nie zamierzał jej uświadamiać o tak smutnych faktach. Niech wierzy w co jej się podoba. A najlepiej, niech da mu to na piśmie, to powiesi sobie na lodówce.
- Zakochałaś się we mnie, bo Stanley był zbyt zajęty walką o lepszy jedenasty września?
- Za co? - nie wydawała się kłamać, ale w takim razie co ją tak nagle napadło? Najpierw pięć lat go ignorowała na równi z resztą szkoły, a przynajmniej próbowała, kiedy on usilnie walczył o uwagę, a teraz zaledwie po jednym dniu spędzonym z nim doszła do tak niedorzecznych wniosków. Skoro jednak nie przeszkadzało mu to w żaden sposób, to niech uważa sobie co chce. Może go nawet wypytywać czy przesiadywać obok, niech tylko nie liczy na taryfę ulgową. Była dla niego jedną z setek uczennic w Hogwarcie i nie zamierzał jej traktować lepiej z powodu nieodwzajemnionej, całkowicie jednostronnej sympatii.
Wyszczerzył się nagle w typowy dla niego, bezczelny sposób. Mogła uważać co chciała, wmawiać sobie, że też coś do niej poczuł. To był zwykły fałsz, ponieważ istoty jego pokroju nie były zdolne do miłości, ale skoro aż tak mało wiedziała na jego temat, to nie zamierzał jej uświadamiać o tak smutnych faktach. Niech wierzy w co jej się podoba. A najlepiej, niech da mu to na piśmie, to powiesi sobie na lodówce.
- Zakochałaś się we mnie, bo Stanley był zbyt zajęty walką o lepszy jedenasty września?
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 9:15 pm
Była tak zaskoczona własnym uzewnętrznieniem, że aż tchu jej zabrakło. Przeklęta, gryfońska odwaga. Słowa płynęły, nawet kiedy zabójczo się czegoś bała. Przezwycięż strach Mercedes, powiedz najbardziej irytującemu mieszkańcowi Hogwartu, że go lubisz. To przecież świetny plan!
Słuchała go na zupełnym bezdechu. Za co? ZA CO? Chyba sama musiała zadać sobie to pytanie. W ciągu dwudziestu czterech godzin zdążył zrobić lub powiedzieć tyle przykrych rzeczy, że prawdopodobnie większość dziewczynek siedziałaby teraz zamknięta w dormitorium i płakała. Ona zaś, jak gdyby nigdy nic stała tu i teraz i zagadywała go sama z siebie, odrywając od jakże pasjonującego rzucania balonami w przechodniów. Najwyraźniej życie wyprało ją z takich nudnych i niepotrzebnych bzdur jak instynkt samozachowawczy. Czegóż się jednak spodziewać po nastolatce w obliczu stania naprzeciw miłości swojego życia? Może był trochę blady i miał podejrzane, czerwone ślepia zwiastujące niebezpieczeństwo, ale jaki był czuły i kochany!
Całe napięcie ulotniło się wraz z zanotowaniem parsknięcia śmiechem. No dobrze, może trochę ją to zabolało, tam w środku, gdzie serce zwolniło gwałtownie zdruzgotane takim obrotem sytuacji, ale mózg Mercedes nie przyjmował do wiadomości takiego słowa jak "miłość", więc czuła się stabilnie.
- Wydaje mi się, że po wczoraj w ogóle nie będzie chciał się do mnie odzywać. - powiedziała z wyrzutem. - Nawet o jedenastym września.
Nie była zadowolona. Przez te wszystkie lata bardzo się polubili. Jednostronnie, ale tak mocno.
Słuchała go na zupełnym bezdechu. Za co? ZA CO? Chyba sama musiała zadać sobie to pytanie. W ciągu dwudziestu czterech godzin zdążył zrobić lub powiedzieć tyle przykrych rzeczy, że prawdopodobnie większość dziewczynek siedziałaby teraz zamknięta w dormitorium i płakała. Ona zaś, jak gdyby nigdy nic stała tu i teraz i zagadywała go sama z siebie, odrywając od jakże pasjonującego rzucania balonami w przechodniów. Najwyraźniej życie wyprało ją z takich nudnych i niepotrzebnych bzdur jak instynkt samozachowawczy. Czegóż się jednak spodziewać po nastolatce w obliczu stania naprzeciw miłości swojego życia? Może był trochę blady i miał podejrzane, czerwone ślepia zwiastujące niebezpieczeństwo, ale jaki był czuły i kochany!
Całe napięcie ulotniło się wraz z zanotowaniem parsknięcia śmiechem. No dobrze, może trochę ją to zabolało, tam w środku, gdzie serce zwolniło gwałtownie zdruzgotane takim obrotem sytuacji, ale mózg Mercedes nie przyjmował do wiadomości takiego słowa jak "miłość", więc czuła się stabilnie.
- Wydaje mi się, że po wczoraj w ogóle nie będzie chciał się do mnie odzywać. - powiedziała z wyrzutem. - Nawet o jedenastym września.
Nie była zadowolona. Przez te wszystkie lata bardzo się polubili. Jednostronnie, ale tak mocno.
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 9:41 pm
Pierwszym na co zwrócił uwagę był brak odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Był ciekawski, ale nie aż tak by się powtarzać, kiedy co chwila zastanawiało go pięć kolejnych zagadnień, więc dał jej wyżalić się na brak kontaktu z ukochanym przyjacielem, samemu siadając na parapecie i nachylając się w jej stronę.
- Jeśli nie chcesz by ktoś cię ignorował, krzyknij mu do ucha. To niezawodny sposób, o ile już nie jest głuchy. - podejrzewał, że Stan co najwyżej oplułby rudą z szoku i zdenerwowania, ale to była najmniej inwazyjna sztuczka jaką mógł jej doradzić, zresztą chętnie zobaczyłby taką scenkę. Przechylił głowę na bok, zamyślając się nad czymś. Nie był dobry w te klocki: lubienie się, spędzanie razem czasu. Do tego Mercedes okazała się straszną przylepą, w przeciwieństwie do Jamesa, który może i mu ufał, ale miał też własne życie, grono żartownisiów-pomocników i tylko okazyjnie poświęcał chwilę poltergeistowi. Do luźnych, powierzchownych relacji ze śmiertelnikami był już nawet przywykły, istniejąc pośród nich tyle czasu, koegzystując z nimi. Ale żeby coś więcej...? Oparł głowę na ręku, a łokieć o kolano. W tak klasycznej pozie ponownie zabrał głos. - To czego właściwie oczekujesz? - szczerze mówiąc, nie wiedział czego się po niej spodziewać. Próbowała go dotknąć, kiedy nie patrzył. Wyzywała go i obrażała się, tylko po to by za chwilę się uśmiechać. Przepraszała i dziękowała, ale jak chciał zrobić na niej wrażenie to nagle robiła się chłodna i obojętna. Teraz, gdy uznała, że go lubi i o nim myśli, nie miał pewności do czego dążyła i jak powinien to potraktować. Dopóki zamek był pogrążony we śnie, a on nie czuł jeszcze potrzeby wnerwiać Filcha i robić rozgardiasz, dawał jej okazję na wypowiedzenie się. Być może nawet ostatnią. Jeśli była dzielna i faktycznie wiedziała czego chce, miała jedyną w swoim rodzaju szansę.
- Jeśli nie chcesz by ktoś cię ignorował, krzyknij mu do ucha. To niezawodny sposób, o ile już nie jest głuchy. - podejrzewał, że Stan co najwyżej oplułby rudą z szoku i zdenerwowania, ale to była najmniej inwazyjna sztuczka jaką mógł jej doradzić, zresztą chętnie zobaczyłby taką scenkę. Przechylił głowę na bok, zamyślając się nad czymś. Nie był dobry w te klocki: lubienie się, spędzanie razem czasu. Do tego Mercedes okazała się straszną przylepą, w przeciwieństwie do Jamesa, który może i mu ufał, ale miał też własne życie, grono żartownisiów-pomocników i tylko okazyjnie poświęcał chwilę poltergeistowi. Do luźnych, powierzchownych relacji ze śmiertelnikami był już nawet przywykły, istniejąc pośród nich tyle czasu, koegzystując z nimi. Ale żeby coś więcej...? Oparł głowę na ręku, a łokieć o kolano. W tak klasycznej pozie ponownie zabrał głos. - To czego właściwie oczekujesz? - szczerze mówiąc, nie wiedział czego się po niej spodziewać. Próbowała go dotknąć, kiedy nie patrzył. Wyzywała go i obrażała się, tylko po to by za chwilę się uśmiechać. Przepraszała i dziękowała, ale jak chciał zrobić na niej wrażenie to nagle robiła się chłodna i obojętna. Teraz, gdy uznała, że go lubi i o nim myśli, nie miał pewności do czego dążyła i jak powinien to potraktować. Dopóki zamek był pogrążony we śnie, a on nie czuł jeszcze potrzeby wnerwiać Filcha i robić rozgardiasz, dawał jej okazję na wypowiedzenie się. Być może nawet ostatnią. Jeśli była dzielna i faktycznie wiedziała czego chce, miała jedyną w swoim rodzaju szansę.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 10:29 pm
Zastanowiła się chwilę. Cała jej relacja z Michaelem byłaby jeszcze bardziej komiczna gdyby okazało się, że chłopak już był głuchy. O delikatnym upośledzeniu trzecim oku wiedzieli właściwie wszyscy siedzący z nim przy stole.
- Wypróbuję twój sposób na gajowym. Z jakiegoś powodu nigdy mnie nie zauważa. - czytaj jako: celowo ignoruje, bo w młodszych klasach Mercedes większość swojego czasu spędzała przy Zagrodzie, gdzie denerwowała zwierzęta. Zakradnięcie się do środka przez drewniany płotek było podejrzanie łatwe.
Czego oczekiwała? Odpowiedź była przecież taka oczywista!
Poczucia bezpieczeństwa. Że będziesz silny, wysłuchiwał moich żalów. Chciałabym znajdować w tobie oparcie w każdej sytuacji. Szczególnie, kiedy tracę pewny grunt pod nogami. Oglądać twoje psikusy, podziwiać to jak się rozwijasz i nie osiadasz na laurach. Musisz mieć plan na przyszłość. Pewną, niezachwianą wizję. Żebyś mnie szanował, nosił mi torbę na zajęcia, czesał włosy i mył plecki, a wieczorami szeptał słodkie słówka. Nie musiasz koniecznie spełniać wszystkich moich zachcianek. Bukiet kwiatów wspierany drobnymi prezentami (na przykład drogą biżuterią) raz czy dwa w tygodniu w zupełności wystarczał. No i najważniejsze - oczekuję ślubu. Hucznego wesela na które zaproszę najbliższą rodzinę. Góra sto pięćdziesiąt osób z hakiem.
Żartowałam.
- No... twojego towarzystwa?
- Wypróbuję twój sposób na gajowym. Z jakiegoś powodu nigdy mnie nie zauważa. - czytaj jako: celowo ignoruje, bo w młodszych klasach Mercedes większość swojego czasu spędzała przy Zagrodzie, gdzie denerwowała zwierzęta. Zakradnięcie się do środka przez drewniany płotek było podejrzanie łatwe.
Czego oczekiwała? Odpowiedź była przecież taka oczywista!
Poczucia bezpieczeństwa. Że będziesz silny, wysłuchiwał moich żalów. Chciałabym znajdować w tobie oparcie w każdej sytuacji. Szczególnie, kiedy tracę pewny grunt pod nogami. Oglądać twoje psikusy, podziwiać to jak się rozwijasz i nie osiadasz na laurach. Musisz mieć plan na przyszłość. Pewną, niezachwianą wizję. Żebyś mnie szanował, nosił mi torbę na zajęcia, czesał włosy i mył plecki, a wieczorami szeptał słodkie słówka. Nie musiasz koniecznie spełniać wszystkich moich zachcianek. Bukiet kwiatów wspierany drobnymi prezentami (na przykład drogą biżuterią) raz czy dwa w tygodniu w zupełności wystarczał. No i najważniejsze - oczekuję ślubu. Hucznego wesela na które zaproszę najbliższą rodzinę. Góra sto pięćdziesiąt osób z hakiem.
Żartowałam.
- No... twojego towarzystwa?
- Irytek
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 10:52 pm
Czyż nie towarzyszył jej tak czy inaczej przez ostatnie pięć lat? A to minął ją na korytarzu, wysadził coś w sali obok, zrobił porządki w dormitorium Gryffindoru. Nawet jak go nie chciała, to zawsze był obok. Czy w takim razie, pomimo wszystkiego co powiedziała, nie chciała żadnych zmian? Cóż, musiał przyznać, że pasowało mu to, nawet bardzo. Zniknął, aby pojawić się za nią i złapać w pasie prawą ręką, lewą ujmując jej dłoń.
- To akurat da się załatwić! - zrobił z nią krok, jak w walcu. Obrócił delikatnie, już nie tak nachalnie jak poprzedniego dnia, wygiął w tańcu do tyłu w lekki łuk, podtrzymując plecy, pozwalając by cały jej ciężar spoczął na nim. I... kolejny raz zniknął, wypuszczając ją z rąk, pozwalając by przytuliła podłogę, gdy on ponownie zasiadł na parapecie z bezczelnym, triumfującym uśmieszkiem. Do tanga trzeba dwojga, a on był o dziwo zacnym tancerzem, ale przecież nie chciała żadnych modyfikacji w relacji z najwredniejszym mieszkańcem Hogwartu, więc nie powinna oczekiwać po nim ani mniej, ani więcej. A jeśli już, to nazywać wszystko po imieniu, bo tak jak przeciętny facet nie potrafił domyślić się co babie chodzi po głowie, to taki nigdy nie żyw był o niebo gorszy.
- To akurat da się załatwić! - zrobił z nią krok, jak w walcu. Obrócił delikatnie, już nie tak nachalnie jak poprzedniego dnia, wygiął w tańcu do tyłu w lekki łuk, podtrzymując plecy, pozwalając by cały jej ciężar spoczął na nim. I... kolejny raz zniknął, wypuszczając ją z rąk, pozwalając by przytuliła podłogę, gdy on ponownie zasiadł na parapecie z bezczelnym, triumfującym uśmieszkiem. Do tanga trzeba dwojga, a on był o dziwo zacnym tancerzem, ale przecież nie chciała żadnych modyfikacji w relacji z najwredniejszym mieszkańcem Hogwartu, więc nie powinna oczekiwać po nim ani mniej, ani więcej. A jeśli już, to nazywać wszystko po imieniu, bo tak jak przeciętny facet nie potrafił domyślić się co babie chodzi po głowie, to taki nigdy nie żyw był o niebo gorszy.
- Mercedes Bélanger
Re: Pomnik Rozemary i Georga
Pon Sie 17, 2015 11:45 pm
Zupełnie niezdolna do obrony przed takim zjawiskiem jak bliskość osoby dla której masz ochotę wspiąć się na wieżę astronomiczną z samego rana, Mercedes dała się ponieść tym kilku sekundom i nawet pomimo nieudolnych prób utrzymania równowagi - padła na ziemię z gracją worka ziemniaków. Uderzyła głową o posadzkę, było jej zimno w cztery litery i posklejane włosy dały o sobie przypomnieć, ale ostatecznie nie było chyba aż tak źle... No dobrze, było. Irytek był skurwysynem. Niestety ku jego szczęściu dziewczyna patrzała na świat przez zdecydowanie zbyt różowe okulary.
- Być może miałam jeszcze lekką nadzieję na ocieplenie naszych relacji. - spróbowała wstać, podtrzymując się przy tym parapetu na którym siedział i dopiero stojąc prosto spojrzała na niego z wyrzutem.
Jesteś okrutny, cisnęło jej się na usta, ale nic nie powiedziała. Czuła się zdemotywowana.
- Być może miałam jeszcze lekką nadzieję na ocieplenie naszych relacji. - spróbowała wstać, podtrzymując się przy tym parapetu na którym siedział i dopiero stojąc prosto spojrzała na niego z wyrzutem.
Jesteś okrutny, cisnęło jej się na usta, ale nic nie powiedziała. Czuła się zdemotywowana.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach