- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 6:41 pm
Sahir Nailah – w końcu odważył się nazwać tornado jego imieniem. To on zniszczył jego Ptaszynę. To on sprawił, że ona się zadręcza. Gdyby był tak samo silny jak tamten chłopak zrobiłby wszystko by zniknął z życia Esme, ale wiedział, że ona tego nie chce, że Sahir jest dla niej ważny. Szczerze mówiąc nawet nie wie jak on wygląda. Nigdy się nim nie interesował. Może nawet go spotkał, a nie był nawet świadom, że to on. Nie potrafił nigdy tego imienia i nazwiska przypisać do odpowiedniej osoby. Wiedział, że był Krukonem, wiedział, że był wampirem, ale nie wiedział jak wyglądał. Nie lubił Krukonów od spotkania Nolana, więc też się za bardzo nie interesował igraszkami wampira, ale teraz on stał się przyczyną niszczenia Esme. Jednak… Czy dowiedziałby się prawdy, gdyby ona nie stała się wampirem, gdyby go nie ugryzła? Zapewne nie. Spotykaliby się, ale ona nie mówiłaby mu prawdy, nie zdradziłaby mu jej.
Słuchał uważnie każdego jej słowa. Słyszał z jakim trudem jej przychodzi odpowiedzenie na te pytania. I co on miał zrobić? Największy jednak szok przeżył, gdy dziewczyna wyjawiła mu swój sekret. Czyżby jego uczucia do niej były kłamstwem? Czyżby tak naprawdę nie była ona dla niego tak ważna? Nie pojmował tego wszystkiego. To było dziwne, a najgorsze było to, że nic się nie zmieniło, że ona nadal była dla niego cudowną Ptaszyną. Dlaczego tak było? Czar powinien minąć. Powinien przestać tu siedzieć i gapić się na nią jak w obraz. Powinien wstać, odwrócić się i zapomnieć o niej, ale nie potrafił. Nadal tkwił na ziemi i spoglądał na każdy jej ruch, który wykonała w kierunku lustra. Nadal była dla niego piękna, mimo że nigdy nie zdradziła mu prawdy, a jej słowa, piękne słowa tańczyły mu po głowie w jej kolorowych sukniach z dzwoneczkami.
W końcu odważył się wstać i podejść do niej. Drżące dłonie położył na jej biodrach, aby po chwili przytulic ją do siebie delikatnie. Wszystko robił powoli, jakby miała za chwilę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Pierwszy raz odważył się ją otwarcie dotknąć i przytulić. Zwykle bał się, że ucieknie jak spłoszona mysz, że ona nie jest dla niego, że nie powinien tego robić, że jej nie dosięgnie, a bariera wokół niej go odrzuci. Teraz nie było tej bariery. Wiedział o niej więcej, znał jej prawdę, znał jej sekret, którego nie zdradzi nikomu.
- Nigdzie się nie wybieram – szepnął jej na ucho odgarniając czarne, długie włosy dziewczyny na drugą stronę. Spojrzał w lustro i cofnął się o krok z Esme. – Ja niestety nie potrafię cię zostawić – powiedział pewnie.- Chcę być przy tobie – dodał, a jego serce znowu zabiło szybciej.
Słuchał uważnie każdego jej słowa. Słyszał z jakim trudem jej przychodzi odpowiedzenie na te pytania. I co on miał zrobić? Największy jednak szok przeżył, gdy dziewczyna wyjawiła mu swój sekret. Czyżby jego uczucia do niej były kłamstwem? Czyżby tak naprawdę nie była ona dla niego tak ważna? Nie pojmował tego wszystkiego. To było dziwne, a najgorsze było to, że nic się nie zmieniło, że ona nadal była dla niego cudowną Ptaszyną. Dlaczego tak było? Czar powinien minąć. Powinien przestać tu siedzieć i gapić się na nią jak w obraz. Powinien wstać, odwrócić się i zapomnieć o niej, ale nie potrafił. Nadal tkwił na ziemi i spoglądał na każdy jej ruch, który wykonała w kierunku lustra. Nadal była dla niego piękna, mimo że nigdy nie zdradziła mu prawdy, a jej słowa, piękne słowa tańczyły mu po głowie w jej kolorowych sukniach z dzwoneczkami.
W końcu odważył się wstać i podejść do niej. Drżące dłonie położył na jej biodrach, aby po chwili przytulic ją do siebie delikatnie. Wszystko robił powoli, jakby miała za chwilę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Pierwszy raz odważył się ją otwarcie dotknąć i przytulić. Zwykle bał się, że ucieknie jak spłoszona mysz, że ona nie jest dla niego, że nie powinien tego robić, że jej nie dosięgnie, a bariera wokół niej go odrzuci. Teraz nie było tej bariery. Wiedział o niej więcej, znał jej prawdę, znał jej sekret, którego nie zdradzi nikomu.
- Nigdzie się nie wybieram – szepnął jej na ucho odgarniając czarne, długie włosy dziewczyny na drugą stronę. Spojrzał w lustro i cofnął się o krok z Esme. – Ja niestety nie potrafię cię zostawić – powiedział pewnie.- Chcę być przy tobie – dodał, a jego serce znowu zabiło szybciej.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 7:05 pm
Tak się miało stać, a więc stało się, i nikt nie miał na to żadnego wpływu. Być może i tym razem dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego jaki efekt może przynieś ten z pozoru nic nie znaczący sekret. Czy zdawała sobie sprawę z tego w co właśnie wplątuje ślizgona... pytanie czy on sam to rozumie.
Zadrżała delikatnie kiedy poczuła jego dotyk. W sumie to nawet zabawne, ona która tak bardzo potrzebowała tej bliskości, dotyku nigdy go nie dostawała, właśnie przez to, że każdy kto ją spotykał z góry zakładał, że ona nie jest dla niego. To ludzie sami sobie stawiali głupie bariery pomiędzy nią a światem. I na nic się zdawał wtedy jej płacz i prośby, każdy nie chciał w to uwierzyć. Dopiero ten jeden chłopak postanowił wstać z miejsca i uderzyć w ten z pozoru solidny mur z całej siły... i cóż przebił się, dotarł w końcu do niej. Esmeralda spojrzała w lustro w którym w tej chwili było odbicie dwojga ludzi... ludzi którzy byli tak blisko. Przez chwilę zastanawiała się czy nie stoi przypadkiem przed tym lustrem które ukazywało pragnienia. Jej chłodna ręka powędrowała na dłonie Ventus'a... był prawdziwy, poczuła opór jego ciepłej skóry. Uśmiechnęła się delikatnie. To wszystko było tak zabawne, a może raczej tragiczno-komiczne. Nie dostała zrozumienia od swojego stworzyciela, od tego który przebywał z nią bardzo długo, a dostała je od obcej osoby. Nagle ktoś kto do tej pory wydawał się być tylko jakimś pyłkiem stał się najcenniejszym skarbem jaki Romka trzymała w swoich dłoniach.
-Nie wiem jak długo będę mogła tutaj zostać...- Wyszeptała cicho odwracając się do ciebie twarzą, aby spojrzeć swoimi zielonymi oczami w twoje. Sięgnęła swoją dłonią do twojego policzka i pogładziła go delikatnie.
-Robi się gorąco... możliwe, że nie będę miała możliwości zostania tutaj do końca- Nawet teraz. W takiej chwili kiedy tak bardzo chciała go zapewnić, że już nigdy nie ucieknie mu z dłoni, musiała powiedzieć, że być może niedługo znowu ją straci. Dlaczego ona nie może mieć spokojnego życia. Dlaczego nie może znaleźć miłości swojego życia, razem z nią się zestarzeć. Patrzeć jak jej dzieci rodzą swoje dzieci, bawić się z wnukami... dlaczego musi zastanawiać się czy uda się jej przeżyć do następnego dnia. Chociaż w tej chwili zaszła znacznie dalej niż Sahir... czy on się przywiązał do kogo kolwiek?... czy przez swój wampiryzm przekreślił swoje szanse na chociażby cień szczęścia? cóż tego dziewczyna nie wiedziała, ale na pewno zrobiła coś czego on nie był by w stanie zrobić.
-Wiesz, że teraz nie będzie łatwo. Zostając przy mnie skazujesz się na szereg mało przyjemnych doświadczeń- Jeżeli ministerstwo w końcu na poważnie weźmie się za prowadzenie sprawy tych śmierci na błoniach to na pewno dojdą do tego, że ona kręciła się blisko Sahira, a zaraz po tym dojdą do tego, że przy niej kręci się Ventus... i takim o to sposobem grono podejrzanych się poszerzy. A nawet jeżeli ona nie miała nic wspólnego z tymi mordami, to była wampirem... i to wystarczyło. Nie opłacało się w tej chwili doszukiwać sprawiedliwości bo i tak by jej się nie znalazło.
Zadrżała delikatnie kiedy poczuła jego dotyk. W sumie to nawet zabawne, ona która tak bardzo potrzebowała tej bliskości, dotyku nigdy go nie dostawała, właśnie przez to, że każdy kto ją spotykał z góry zakładał, że ona nie jest dla niego. To ludzie sami sobie stawiali głupie bariery pomiędzy nią a światem. I na nic się zdawał wtedy jej płacz i prośby, każdy nie chciał w to uwierzyć. Dopiero ten jeden chłopak postanowił wstać z miejsca i uderzyć w ten z pozoru solidny mur z całej siły... i cóż przebił się, dotarł w końcu do niej. Esmeralda spojrzała w lustro w którym w tej chwili było odbicie dwojga ludzi... ludzi którzy byli tak blisko. Przez chwilę zastanawiała się czy nie stoi przypadkiem przed tym lustrem które ukazywało pragnienia. Jej chłodna ręka powędrowała na dłonie Ventus'a... był prawdziwy, poczuła opór jego ciepłej skóry. Uśmiechnęła się delikatnie. To wszystko było tak zabawne, a może raczej tragiczno-komiczne. Nie dostała zrozumienia od swojego stworzyciela, od tego który przebywał z nią bardzo długo, a dostała je od obcej osoby. Nagle ktoś kto do tej pory wydawał się być tylko jakimś pyłkiem stał się najcenniejszym skarbem jaki Romka trzymała w swoich dłoniach.
-Nie wiem jak długo będę mogła tutaj zostać...- Wyszeptała cicho odwracając się do ciebie twarzą, aby spojrzeć swoimi zielonymi oczami w twoje. Sięgnęła swoją dłonią do twojego policzka i pogładziła go delikatnie.
-Robi się gorąco... możliwe, że nie będę miała możliwości zostania tutaj do końca- Nawet teraz. W takiej chwili kiedy tak bardzo chciała go zapewnić, że już nigdy nie ucieknie mu z dłoni, musiała powiedzieć, że być może niedługo znowu ją straci. Dlaczego ona nie może mieć spokojnego życia. Dlaczego nie może znaleźć miłości swojego życia, razem z nią się zestarzeć. Patrzeć jak jej dzieci rodzą swoje dzieci, bawić się z wnukami... dlaczego musi zastanawiać się czy uda się jej przeżyć do następnego dnia. Chociaż w tej chwili zaszła znacznie dalej niż Sahir... czy on się przywiązał do kogo kolwiek?... czy przez swój wampiryzm przekreślił swoje szanse na chociażby cień szczęścia? cóż tego dziewczyna nie wiedziała, ale na pewno zrobiła coś czego on nie był by w stanie zrobić.
-Wiesz, że teraz nie będzie łatwo. Zostając przy mnie skazujesz się na szereg mało przyjemnych doświadczeń- Jeżeli ministerstwo w końcu na poważnie weźmie się za prowadzenie sprawy tych śmierci na błoniach to na pewno dojdą do tego, że ona kręciła się blisko Sahira, a zaraz po tym dojdą do tego, że przy niej kręci się Ventus... i takim o to sposobem grono podejrzanych się poszerzy. A nawet jeżeli ona nie miała nic wspólnego z tymi mordami, to była wampirem... i to wystarczyło. Nie opłacało się w tej chwili doszukiwać sprawiedliwości bo i tak by jej się nie znalazło.
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Pon Wrz 14, 2015 6:00 pm
Spojrzał na jej twarz i zobaczył uśmiech, sam też się uśmiechnął. Teraz czuł, że jest szczęśliwy. Nie wiedział, dlaczego Esme była dla niego tak ważna, mimo że znał ją tak krótko. Jedynie ona zawsze miała do niego cierpliwość, jedynie ona znała jego myśli, rozumiała jego uczucia, więc nic dziwnego że chciał z nią być na zawsze. Gdy usłyszał jej słowa zrobiło mu się ciepło. Sam dotknął jej dłoni i patrzył w jej oczy. To nie mogło się tak skończyć, przecież przed chwilą udało mu się do niej dotrzeć. Tak jak zawsze bał się podejść, teraz się odważył. Potrafił otwarcie ją przytulić, być przy niej. Nie mógł pozwolić jej odejść.
Pokręcił głową niedowierzając. Chciał krzyknąć, aby nie kończyła, aby nie niszczyła jego nadziei, ale co z tego, że by to powiedział, skoro ona musi odejść? Przeczesał swoje włosy i nadal kręcił głową. Szereg mało przyjemnych doświadczeń? Miał to gdzieś, chciał ją chronić. Chciał, by była szczęśliwa. Chciał, aby miała stabilne życie, aby jej marzenia się spełniły. Bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił patrząc w swoje odbicie. Pokręcił znowu głową.
- Nie interesuje mnie moje bezpieczeństwo, przecież wiesz, że nie lubiłem mojego życia, że tu nie pasuje – powiedział cicho.- Więc proszę jak mógłbym ci pomóc – wsunął dłoń w jej ciemne włosy.- Wiem, że niewiele rozumiem, ale nie chcę, aby coś ci się stało. Wiem jaka jest starz sytuacja i nie pozwolę, abyś ode mnie odeszła – westchnął cicho zamykając oczy.
Czuł się beznadziejnie. Był tylko dzieckiem, które chciało szybko dorosnąć, by dorównać dziewczynie, by być dla niej oparciem, ale co on mógł zrobić? Miał tylko dobre nazwisko, które tylko dawało mu czystą krew, nic więcej. Wiedział ile ryzykował trzymając się blisko Esme, wiedział, że to niebezpieczne, ale co w tych czasach jest bezpieczne?
Pokręcił głową niedowierzając. Chciał krzyknąć, aby nie kończyła, aby nie niszczyła jego nadziei, ale co z tego, że by to powiedział, skoro ona musi odejść? Przeczesał swoje włosy i nadal kręcił głową. Szereg mało przyjemnych doświadczeń? Miał to gdzieś, chciał ją chronić. Chciał, by była szczęśliwa. Chciał, aby miała stabilne życie, aby jej marzenia się spełniły. Bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił patrząc w swoje odbicie. Pokręcił znowu głową.
- Nie interesuje mnie moje bezpieczeństwo, przecież wiesz, że nie lubiłem mojego życia, że tu nie pasuje – powiedział cicho.- Więc proszę jak mógłbym ci pomóc – wsunął dłoń w jej ciemne włosy.- Wiem, że niewiele rozumiem, ale nie chcę, aby coś ci się stało. Wiem jaka jest starz sytuacja i nie pozwolę, abyś ode mnie odeszła – westchnął cicho zamykając oczy.
Czuł się beznadziejnie. Był tylko dzieckiem, które chciało szybko dorosnąć, by dorównać dziewczynie, by być dla niej oparciem, ale co on mógł zrobić? Miał tylko dobre nazwisko, które tylko dawało mu czystą krew, nic więcej. Wiedział ile ryzykował trzymając się blisko Esme, wiedział, że to niebezpieczne, ale co w tych czasach jest bezpieczne?
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Pon Wrz 14, 2015 6:21 pm
-Ciebie może i nie, ale mnie jak najbardziej- Wyszeptała cicho wtulając się w jego klatkę piersiową. To wszystko trzeba było teraz rozegrać bardzo ostrożnie, i z wielką rozwagą. Wystarczył jeden niewłaściwy krok, aby doprowadzić do reakcji łańcuchowej, która nie była pożądana w tej chwili. Tak bardzo nie chciała go w to wszystko pakować, ale doskonale wiedziała, że on nie odpuści tak łatwo... o ile brał w ogóle pod uwagę taką możliwość. Bała się o niego, nie chciała go stracić, nie chciała patrzeć jak cierpi przez nią, a niestety na pewno tak będzie.
-Jeżeli stracę nad sobą panowanie, jeżeli coś się stanie... ja mogę trawić do więzienia, razem z Sahirem, a nawet jeżeli nie do więzienia... to w inne mało przyjemne miejsca w których na pewno bym nie chciała być- Wtedy jeden jedyny raz popełniła błąd. Co jeżeli popełni go jeszcze raz, co jeżeli za miast zaspokoić swój głód będzie próbowała pomóc innym. Następnym razem może nie trafić na tak bardzo wyrozumiała osobę.
-Nie da się tego długo trzymać w sekrecie. A i ktoś w końcu przyłapie mnie na wycieczkach do zakazanego lasu. Zaczną się podejrzenia, że to nie jedno razowy wypad. Co więcej... nauczyciel od obrony przed czarną magią, coś zaczyna podejrzewać. Jeszcze nie wie... ale czuje jak mnie lustruje wzrokiem- Powiedziała odsuwając się od niego. Wszystko to było tak bardzo skomplikowane, tak bardzo trudne. A Sahira jak zawsze nie było w chwili kiedy był tak bardzo potrzebny. Czyż nie on miał o to wszystko zadać, była dłużej wampirem przez co był znacznie bardziej doświadczony, bardziej dostosowany do nowego życia. A Romka nadal miała w sobie trochę krwi człowieka, która nie pozwalała jej zapomnieć o tym kim była i jak żyła, i bardzo ciężko było jej zacząć żyć innym życiem.
-Na razie jest jeszcze w miarę bezpiecznie, ale w chwili kiedy zacznie mi się palić grunt pod nogami, nie będę miała innego wyboru. Przepraszam Ventus, ale muszę też tutaj pomyśleć trochę o sobie. Serce by mi pękło gdybym oglądała świat zza kratek. A i ty też byś nie chciał mnie oglądać jak pracownicy ministerstwa odprowadzają mnie do Azkabanu- Wyszeptała cicho wpatrując się w jego oczy. Nawet nie wiecie ile by oddała w tej chwili za to co miał chłopak. Za normalne życie, za życie bez tajemnic. Ludzie niestety nie doceniają tego co posiadają, aż tego nie stracą bardzo często bezpowrotnie.
-Jeżeli stracę nad sobą panowanie, jeżeli coś się stanie... ja mogę trawić do więzienia, razem z Sahirem, a nawet jeżeli nie do więzienia... to w inne mało przyjemne miejsca w których na pewno bym nie chciała być- Wtedy jeden jedyny raz popełniła błąd. Co jeżeli popełni go jeszcze raz, co jeżeli za miast zaspokoić swój głód będzie próbowała pomóc innym. Następnym razem może nie trafić na tak bardzo wyrozumiała osobę.
-Nie da się tego długo trzymać w sekrecie. A i ktoś w końcu przyłapie mnie na wycieczkach do zakazanego lasu. Zaczną się podejrzenia, że to nie jedno razowy wypad. Co więcej... nauczyciel od obrony przed czarną magią, coś zaczyna podejrzewać. Jeszcze nie wie... ale czuje jak mnie lustruje wzrokiem- Powiedziała odsuwając się od niego. Wszystko to było tak bardzo skomplikowane, tak bardzo trudne. A Sahira jak zawsze nie było w chwili kiedy był tak bardzo potrzebny. Czyż nie on miał o to wszystko zadać, była dłużej wampirem przez co był znacznie bardziej doświadczony, bardziej dostosowany do nowego życia. A Romka nadal miała w sobie trochę krwi człowieka, która nie pozwalała jej zapomnieć o tym kim była i jak żyła, i bardzo ciężko było jej zacząć żyć innym życiem.
-Na razie jest jeszcze w miarę bezpiecznie, ale w chwili kiedy zacznie mi się palić grunt pod nogami, nie będę miała innego wyboru. Przepraszam Ventus, ale muszę też tutaj pomyśleć trochę o sobie. Serce by mi pękło gdybym oglądała świat zza kratek. A i ty też byś nie chciał mnie oglądać jak pracownicy ministerstwa odprowadzają mnie do Azkabanu- Wyszeptała cicho wpatrując się w jego oczy. Nawet nie wiecie ile by oddała w tej chwili za to co miał chłopak. Za normalne życie, za życie bez tajemnic. Ludzie niestety nie doceniają tego co posiadają, aż tego nie stracą bardzo często bezpowrotnie.
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Pon Wrz 14, 2015 6:37 pm
Słuchał jej uważnie i wszystko analizował. Musiał pomyśleć. Wiedział ile ryzykuje będąc przy niej, ale nie chciał zostawić jej samej z tym problemem. Miał jedna opcję, która by ją uratowała przed podejrzeniami, ale wiedział, że dziewczyna nie chce tego robić.
- Słuchaj Esme – powiedział pewnie, głosem, który wiedział czego chciał. Pierwszy raz zwrócił się do niej w ten sposób.- Już i tak zabrnąłem w zbyt głęboko i nie ma odwrotu. Stałaś się dla mnie zbyt ważna, więc... – zamilkł na chwilę zamykając oczy.
Nie mogła przecież chodzić zbyt często do lasu, a jeśli będzie przebywać w jego towarzystwie nie będzie zbyt wiele podejrzeń.
- Więc oddam ci swoją krew. Mam jej dużo, a ty nie będziesz musiała chodzić do lasu. Zyskasz trochę na czasie, podejrzenia trochę się zmniejszą – powiedział cicho ale nadal tym samym tonem co wcześniej.
Miał nadzieję, że przyjmie jego propozycję. On by przyjął bez zastanowienia, ale pewnie to dlatego, że miał w sobie egoistę, a to jest najbardziej bezpieczna opcja.
- Poszukam jakieś miejsce, gdzie mógłbym oddawać ci krew bez ryzyka przyłapania – uśmiechnął się lekko. – Nie chcę, aby cie zabrali do Azkabanu, więc postaram się, abyś tam nie trafiła, ale pamiętaj robię to dla ciebie – zamilkł na chwilę. – Nie chcę mieć do czynienia z tym… Sahirem – mruknął odwracając wzrok w bok. No cóż, nie polubił go i miał nawet kilka argumentów.
Po pierwsze był Krukonem, a Krukoni to źli ludzie.
Po drugie naraził na niebezpieczeństwo jego Ptaszynę.
Po trzecie jest ważny dla Esme, a to już jest przecież argument bardzo mocny.
- I jeszcze jedno. Nie mów do mnie Ventus – mruknął i zrobił przy tym dosyć śmieszną minę.
- Słuchaj Esme – powiedział pewnie, głosem, który wiedział czego chciał. Pierwszy raz zwrócił się do niej w ten sposób.- Już i tak zabrnąłem w zbyt głęboko i nie ma odwrotu. Stałaś się dla mnie zbyt ważna, więc... – zamilkł na chwilę zamykając oczy.
Nie mogła przecież chodzić zbyt często do lasu, a jeśli będzie przebywać w jego towarzystwie nie będzie zbyt wiele podejrzeń.
- Więc oddam ci swoją krew. Mam jej dużo, a ty nie będziesz musiała chodzić do lasu. Zyskasz trochę na czasie, podejrzenia trochę się zmniejszą – powiedział cicho ale nadal tym samym tonem co wcześniej.
Miał nadzieję, że przyjmie jego propozycję. On by przyjął bez zastanowienia, ale pewnie to dlatego, że miał w sobie egoistę, a to jest najbardziej bezpieczna opcja.
- Poszukam jakieś miejsce, gdzie mógłbym oddawać ci krew bez ryzyka przyłapania – uśmiechnął się lekko. – Nie chcę, aby cie zabrali do Azkabanu, więc postaram się, abyś tam nie trafiła, ale pamiętaj robię to dla ciebie – zamilkł na chwilę. – Nie chcę mieć do czynienia z tym… Sahirem – mruknął odwracając wzrok w bok. No cóż, nie polubił go i miał nawet kilka argumentów.
Po pierwsze był Krukonem, a Krukoni to źli ludzie.
Po drugie naraził na niebezpieczeństwo jego Ptaszynę.
Po trzecie jest ważny dla Esme, a to już jest przecież argument bardzo mocny.
- I jeszcze jedno. Nie mów do mnie Ventus – mruknął i zrobił przy tym dosyć śmieszną minę.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Pon Wrz 14, 2015 7:04 pm
Czy ona dobrze usłyszała on chciał oddać jej krew... od tak dobrowolnie. Cóż z jednej strony doskonale rozumiała ten gest. W końcu gdyby Sahir poprosił... zrobiła by to samo... przynajmniej kiedyś, teraz... cóż to wszystko stało pod wielkim znakiem zapytania. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że urok wili nie powinien był działać... w chwili kiedy stała się wampirem powinien był osłabnąć, a ten nadal trwał przy niej. Nie rozumiała tego, spotkała się z takim zachowaniem po raz pierwszy w swoim życiu. Ktoś chciał jej pomóc... ktoś chciał spróbować złożyć ją do kupy, on był pierwszym człowiekiem któremu skazy na tym diamencie nie przeszkadzały.
-Normalnie bym odmówiła, ale obawiam się, że w tej chwili nie ma innego wyjścia.- Musiała pomyśleć o sobie, chociaż przez chwilę być tą egoistką która musi zadbać o swoje bezpieczeństwo. Strasznie źle i głupio się z tym czuła. Wiedziała, że przyjęła od chłopaka aż za dużo, a sama w zamian da tak naprawdę bardzo mało.
-Ven... tylko nie myśl, że sprawi mi to jakąś przyjemność. Twoje krew jest bardzo smaczna, to fakt...- Może i to zdanie było troszeczkę dziwne, ale taka była prawda. W chwili kiedy pierwszy raz poznała smak krwi tego chłopaka wiedziała, że żadna inna krew nie może się z nią równać.
-Ale... na pewno nie jestem z tego dumna...- Sama myśl o tym, że miała by mu co jakiś czas odbierać trochę krwi, tylko po to aby samej żyć, i nie ściągnąć na siebie większych kłopotów niż do tej pory, sprawiała, że Romka czuła się z tym wszystkim paskudnie.
-To jak mam do ciebie mówić?- Zapytała się z lekkim uśmiechem na ustach, kładąc sobie ręce na biodrach.
-Normalnie bym odmówiła, ale obawiam się, że w tej chwili nie ma innego wyjścia.- Musiała pomyśleć o sobie, chociaż przez chwilę być tą egoistką która musi zadbać o swoje bezpieczeństwo. Strasznie źle i głupio się z tym czuła. Wiedziała, że przyjęła od chłopaka aż za dużo, a sama w zamian da tak naprawdę bardzo mało.
-Ven... tylko nie myśl, że sprawi mi to jakąś przyjemność. Twoje krew jest bardzo smaczna, to fakt...- Może i to zdanie było troszeczkę dziwne, ale taka była prawda. W chwili kiedy pierwszy raz poznała smak krwi tego chłopaka wiedziała, że żadna inna krew nie może się z nią równać.
-Ale... na pewno nie jestem z tego dumna...- Sama myśl o tym, że miała by mu co jakiś czas odbierać trochę krwi, tylko po to aby samej żyć, i nie ściągnąć na siebie większych kłopotów niż do tej pory, sprawiała, że Romka czuła się z tym wszystkim paskudnie.
-To jak mam do ciebie mówić?- Zapytała się z lekkim uśmiechem na ustach, kładąc sobie ręce na biodrach.
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Pon Wrz 14, 2015 7:55 pm
Kiwnął głową. Rozumiał ją, wiedział jak delikatna jest i jak bardzo ta sytuacja jest przeciwna jej charakterowi. Zawsze wyobrażał ją sobie jako delikatną dziewczynę, która nie jest w stanie skrzywdzić nikogo. Samo to zaliczało się do tego, że ona chciała pomóc mu. Nie był zbyt dobrym człowiekiem. Nie przejmował się losem innych, ale samo to, że ta dobra istota zainteresowała się bestią. Uśmiechnął się lekko na jej słowa o krwi. Pierwszy raz coś takiego usłyszał i wydało się mu to zabawne. Takiego komplementu chyba już od nikogo innego nie usłyszy. Dziwnie się czuł w prawdzie słysząc to sformułowanie, ale jeszcze trochę i się z tym pogodzi, bo czemu nie? Może dzięki temu odkupi winy za tyle lat życia w egoizmie i samo destrukcji. Czasami czuł się jak bomba własnej osoby, że gdyby wybuchł pochłonąłby tylko siebie. Chociaż teraz jeszcze była przy nim Esme, więc ciekawe, czy ją też by to wciągnęło.
- Rozumiem – kiwnął głową.- Ale musisz myśleć teraz tylko o sobie – mu było łatwo to powiedzieć, gorzej z tym, że on sam będzie teraz robić cos dla kogoś. Pierwszy raz. Zawsze się przeciw temu buntował, aż tu nagle pojawia się Puchonka, która zmienia go i całe 180 stopni.
- Po prostu Ven. Nie lubię swojego imienia – mruknął i uśmiechnął się lekko.
- Chyba pora już wracać – powiedział cicho i wyciągnął do niej dłoń.- Chodź – a potem ruszył do lochów, gdzie każde z nich poszło w swoją stronę.
[z/t] x2
- Rozumiem – kiwnął głową.- Ale musisz myśleć teraz tylko o sobie – mu było łatwo to powiedzieć, gorzej z tym, że on sam będzie teraz robić cos dla kogoś. Pierwszy raz. Zawsze się przeciw temu buntował, aż tu nagle pojawia się Puchonka, która zmienia go i całe 180 stopni.
- Po prostu Ven. Nie lubię swojego imienia – mruknął i uśmiechnął się lekko.
- Chyba pora już wracać – powiedział cicho i wyciągnął do niej dłoń.- Chodź – a potem ruszył do lochów, gdzie każde z nich poszło w swoją stronę.
[z/t] x2
- Irytek
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 12:41 pm
On miał chyba jakąś fiksację na temat luster i to już nie tylko tych zaczarowanych. Komnata z Ain Eingarp była jednym z miejsc w których najczęściej przesiadywał, choć nie mógł znieść przedmiotu jakiemu poświęcono tę salę. W Hogwarckim gabinecie luster pojawiał się rzadziej, ale to dlatego, że tu nie było kąta w którym nie spoglądało na ciebie twe własne oblicze. Ciężki bywa los kiedy nosi się nieswoją twarz. Patrząc w zwierciadło za każdym razem myślami powraca się do jej prawowitego właściciela. Teraz nie było inaczej i poltergeist siedział w powietrzu po turecku, wpatrując się z obojętną miną we własne, a zarazem cudze odbicie.
"Jego włosy tak nie sterczały."
Przeczesał je ręką, a te posłusznie opadły aż do ramion. Wciąż jednak coś było nie tak. Ta minimalna cząstka siebie jaką wplótł w ten pożyczony wizerunek. Przymknął oczy, które po otwarciu były już intensywnie zielone, niczym świeże, soczyste jabłko. Uśmiechnął się lekko sam do siebie. Teraz nie potrzebował magicznego zwierciadła by móc powspominać. W tym odbiciu nie było żadnych szalonych bab, które wciskały się na siłę i same nie wiedziały czego chcą. Był tylko On, ten za którym nigdy nie przestał tęsknić.
"Jego włosy tak nie sterczały."
Przeczesał je ręką, a te posłusznie opadły aż do ramion. Wciąż jednak coś było nie tak. Ta minimalna cząstka siebie jaką wplótł w ten pożyczony wizerunek. Przymknął oczy, które po otwarciu były już intensywnie zielone, niczym świeże, soczyste jabłko. Uśmiechnął się lekko sam do siebie. Teraz nie potrzebował magicznego zwierciadła by móc powspominać. W tym odbiciu nie było żadnych szalonych bab, które wciskały się na siłę i same nie wiedziały czego chcą. Był tylko On, ten za którym nigdy nie przestał tęsknić.
- Maggie Sulivan
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 1:24 pm
Szukała Irytka już od ich ostatniego spotkania przy gobelinie, kiedy to okropnie nastraszył Nathalie. Biedna Puchonka nie miała szans w starciu z poltergeistem, który wrócił do żartowania, chociaż po tym jak zostawił ją samą na korytarzu, nie była co do tego przekonana.
Nie znalazła go nawet po liście, który od niego dostała. Kartka zwinięta w uroczego żurawia w dalszym ciągu znajdowała się w posiadaniu Felice. Była Gryfonka wiedziała, że jej tajemnice będą u niej bezpieczne.
Jakaś dziwna siła kazała jej udać się do komnaty luster, w której była do tej pory tylko raz. Nie mogła wtedy znieść widoku jej półprzezroczystego ciała, które odbijało się od licznych luster znajdujących się w tym pomieszczeniu. Była taka jednokolorowa, blada, nudna...
Gdyby nie jakiś nieznany głosik w jej czaszce nie kazał jej wejść do komnaty, zapewne w dalszym ciągu omijałaby to miejsce z daleka.
- Oh... Irytek.
Szepnęła cicho, widząc plecy młodzieńca. Bała się do niego podejść, bo naprawdę nie wiedziała w jakim będzie humorze.
Nie znalazła go nawet po liście, który od niego dostała. Kartka zwinięta w uroczego żurawia w dalszym ciągu znajdowała się w posiadaniu Felice. Była Gryfonka wiedziała, że jej tajemnice będą u niej bezpieczne.
Jakaś dziwna siła kazała jej udać się do komnaty luster, w której była do tej pory tylko raz. Nie mogła wtedy znieść widoku jej półprzezroczystego ciała, które odbijało się od licznych luster znajdujących się w tym pomieszczeniu. Była taka jednokolorowa, blada, nudna...
Gdyby nie jakiś nieznany głosik w jej czaszce nie kazał jej wejść do komnaty, zapewne w dalszym ciągu omijałaby to miejsce z daleka.
- Oh... Irytek.
Szepnęła cicho, widząc plecy młodzieńca. Bała się do niego podejść, bo naprawdę nie wiedziała w jakim będzie humorze.
- Irytek
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 1:32 pm
Na dźwięk swego imienia momentalnie się odwrócił. Seledynowe tęczówki wbiły się w twarz ukochanej, widocznie wyrwane z głębokich przemyśleń. Jak ona go tu znalazła? Przecież do tej komnaty prawie nigdy nikt nie zaglądał, również on, więc jeśli go szukała, to nie mogła wpaść na pomysł by tu przylecieć. Chyba, że sama chciała się sobie przyjrzeć, była w końcu kobietą. One lubiły przeglądać się w lustrach.
- Meggs. - uśmiechnął się lekko na powitanie. Zdawała się jakaś niepocieszona, ale z nią to nigdy nie było pewności. Zresztą, sam był w kiepskim humorze i nie bardzo miał ochotę się dopytywać. Było jednak coś co chciał wiedzieć.
- Dostałaś mój list?
- Meggs. - uśmiechnął się lekko na powitanie. Zdawała się jakaś niepocieszona, ale z nią to nigdy nie było pewności. Zresztą, sam był w kiepskim humorze i nie bardzo miał ochotę się dopytywać. Było jednak coś co chciał wiedzieć.
- Dostałaś mój list?
- Maggie Sulivan
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 1:50 pm
Przyjrzała się uważnie rudzielcowi i chociaż stała od niego w dość dalekiej odległości, zauważyła, że jego tęczówki przybrały inny kolor. Nie były już krwisto czerwone, ale zielone. Czy Irytkowi coś się stało, że został zmuszony do takiej metamorfozy?
Bez słów podeszła do niego i wtuliła się w niego, zakopując nos w zagłębieniu pomiędzy jego szyją, a ramieniem.
- Stęskniłam się za tobą.
Mruknęła cicho, zaciskając palce na jego marynarce.
- Oczywiście, że dostałam. Felice jest naprawdę dobra, kiedy chodzi o pomoc dla mnie.
Uśmiechnęła się szeroko, odsuwając się od niego na tyle, aby móc przyjrzeć się uważnie jego twarzy.
- Wszystko w porządku? Zmieniłeś kolor swoich tęczówek...
Bez słów podeszła do niego i wtuliła się w niego, zakopując nos w zagłębieniu pomiędzy jego szyją, a ramieniem.
- Stęskniłam się za tobą.
Mruknęła cicho, zaciskając palce na jego marynarce.
- Oczywiście, że dostałam. Felice jest naprawdę dobra, kiedy chodzi o pomoc dla mnie.
Uśmiechnęła się szeroko, odsuwając się od niego na tyle, aby móc przyjrzeć się uważnie jego twarzy.
- Wszystko w porządku? Zmieniłeś kolor swoich tęczówek...
- Irytek
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 2:00 pm
Tego właśnie potrzebował. Kiedy go przytuliła, cały żal go opuścił i pozostała tylko bliskość, którą bez ociągania odwzajemnił. Dopiero wzmianka o Felice go jakoś ukłuła. Nie, nic do niej nie miał, ale krukonka stała się dla Sulivan kimś kim dla niego była Natalie. Wspomnienie ślizgonki obdarło go ze spokoju jaki niósł ze sobą uścisk ukochanej. A potem zdał sobie jeszcze sprawę, że nie wygląda jak powinien.
- ...co? - zerknął ponad nią, na jedną z lustrzanych ścian.
"Niech to..."
Zieleń zabarwiła się szkarłatem, który rozlał się i zdominował oczy rudzielca. Włosy też przestały układnie leżeć i wzbiły się każdy w inną stronę, jakby przypomniały sobie, że nikt ich nigdy nie czesał.
- Nudziło mi się. - stwierdził jak najbardziej obojętnym tonem. Szybko jednak podjął poprzedni temat.
- Po co napisałaś do mnie list, skoro mogłaś mi to wszystko zwyczajnie powiedzieć? - do tego dyktowała go jakiejś obcej osobie, co było zupełnie niepodobne do gryfonki. Ona i dzielenie się sekretami? Sam musiał wyduszać z niej wszystko siłą, a nie wyobrażał sobie by panna Felicis gnębiła duchy o ich tajemnice, chętna spisać je na papierze.
- ...co? - zerknął ponad nią, na jedną z lustrzanych ścian.
"Niech to..."
Zieleń zabarwiła się szkarłatem, który rozlał się i zdominował oczy rudzielca. Włosy też przestały układnie leżeć i wzbiły się każdy w inną stronę, jakby przypomniały sobie, że nikt ich nigdy nie czesał.
- Nudziło mi się. - stwierdził jak najbardziej obojętnym tonem. Szybko jednak podjął poprzedni temat.
- Po co napisałaś do mnie list, skoro mogłaś mi to wszystko zwyczajnie powiedzieć? - do tego dyktowała go jakiejś obcej osobie, co było zupełnie niepodobne do gryfonki. Ona i dzielenie się sekretami? Sam musiał wyduszać z niej wszystko siłą, a nie wyobrażał sobie by panna Felicis gnębiła duchy o ich tajemnice, chętna spisać je na papierze.
- Maggie Sulivan
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 2:19 pm
W dalszym ciągu wtulona w poltergeista zamknęła oczy, cicho wzdychając. W objęciach Irytka czuła się naprawdę dobrze i zapominała o wszystkich problemach, które kotłowały się w jej głowie. Przebywanie z Felice pomagało jej w podobny sposób ułożyć swoje myśli, chociaż bycie przy Irytku było znacznie przyjemniejsze i silniejsze w działaniu.
Wlepiła w niego zachwycone spojrzenie, gdy na jej oczach tęczówki mężczyzny zaczęły zmieniać swój kolor, powracając do swojego normalnego (jak dla Magg) odcienia. Jeszcze nigdy nie widziała go w innej odsłonie, więc nic dziwnego, że nie była przyzwyczajona do każdej zmiany w jego wyglądzie i charakterze.
- Też były ładne.
Uśmiechnęła się szeroko, nie mając wystarczająco dużo siły, aby oderwać od nich spojrzenie.
- Nie wiem...
Zaczęła niepewnie, właściwie dopiero teraz zastanawiając się nad sensem wysyłania listu dla Irytka. Równie dobrze mogła z nim porozmawiać, wpatrując się w jego oczy.
- Czasami mam wrażenie, że nie rozumiesz co do ciebie mówię. Pomyślałam, że jak przeczytasz co czuję, lepiej poukłada się to w twojej głowie.
Wlepiła w niego zachwycone spojrzenie, gdy na jej oczach tęczówki mężczyzny zaczęły zmieniać swój kolor, powracając do swojego normalnego (jak dla Magg) odcienia. Jeszcze nigdy nie widziała go w innej odsłonie, więc nic dziwnego, że nie była przyzwyczajona do każdej zmiany w jego wyglądzie i charakterze.
- Też były ładne.
Uśmiechnęła się szeroko, nie mając wystarczająco dużo siły, aby oderwać od nich spojrzenie.
- Nie wiem...
Zaczęła niepewnie, właściwie dopiero teraz zastanawiając się nad sensem wysyłania listu dla Irytka. Równie dobrze mogła z nim porozmawiać, wpatrując się w jego oczy.
- Czasami mam wrażenie, że nie rozumiesz co do ciebie mówię. Pomyślałam, że jak przeczytasz co czuję, lepiej poukłada się to w twojej głowie.
- Irytek
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 2:35 pm
- Nie tak jak twoje. - odparł z uśmiechem i pogładził ją po policzku. Miał słabość do oczu, w końcu to one był zwierciadłem duszy. Dlatego nie ważne jaką postać przyjmował, zawsze zachowywał swe szkarłatne spojrzenie. Ono było jego własnym tworem, czymś czego nie skopiował. Jasne i żywe niczym ogień, pasowały idealnie do istoty powstałem jako zaledwie płomyk światła.
- To ma sens. - przyznał słysząc jej wytłumaczenie. Czy aż tak widać było po nim, że za nią nie nadąża? Może i lepiej, że to zauważyła, bo przecież taka właśnie była prawda. Poza tym, nigdy dotąd nie otrzymał listu zaadresowanego bezpośrednio do niego. To było wyjątkowe i doceniał ten gest. Właśnie dlatego zachował go na pamiątkę.
- Meggs... - zaczął nagle, ale zamilkł, zastanawiając się nad tym co chce powiedzieć. "Nie zasługuję na ciebie"? Jakby się tym w ogóle przejmował. Chciał by była szczęśliwa, a jej pragnieniem było spędzanie z nim czasu. Nie zamierzał jej tego odbierać, zwłaszcza, że sam pragnął być z nią jak najczęściej. Tylko, że sprawy się pokomplikowały i dotarło do niego, że kiedyś ona się przecież dowie, że nie jest ideałem. Ba, że jest egoistycznym potworem stworzonym po to by niszczyć i siać chaos. Wtedy będzie cierpieć, a tego chciał jej oszczędzić. Zmieniać się jednak nie zamierzał, nawet wątpił by to było możliwe. Za mało nad sobą panował, zbyt często ulegał pokusom i wpływom. Patrząc w te jej nieskończenie błękitne oczy żałował jej. Powinna była skończyć szkołę i odejść stąd, wieść normalne życie. Albo chociaż zaznać spokoju, zamiast poświęcać się dla niego. Chyba jednak faktycznie na nią nie zasługiwał...
- Kocham cię. - ucałował ją lekko w usta i przytulił, po czym wypuścił z objęć i ruszył w stronę najbliższej ściany.
- Idę się przejść. - zerknął na nią z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodać jej otuchy.
- Zobaczymy się później. - i zniknął.
[zt]
- To ma sens. - przyznał słysząc jej wytłumaczenie. Czy aż tak widać było po nim, że za nią nie nadąża? Może i lepiej, że to zauważyła, bo przecież taka właśnie była prawda. Poza tym, nigdy dotąd nie otrzymał listu zaadresowanego bezpośrednio do niego. To było wyjątkowe i doceniał ten gest. Właśnie dlatego zachował go na pamiątkę.
- Meggs... - zaczął nagle, ale zamilkł, zastanawiając się nad tym co chce powiedzieć. "Nie zasługuję na ciebie"? Jakby się tym w ogóle przejmował. Chciał by była szczęśliwa, a jej pragnieniem było spędzanie z nim czasu. Nie zamierzał jej tego odbierać, zwłaszcza, że sam pragnął być z nią jak najczęściej. Tylko, że sprawy się pokomplikowały i dotarło do niego, że kiedyś ona się przecież dowie, że nie jest ideałem. Ba, że jest egoistycznym potworem stworzonym po to by niszczyć i siać chaos. Wtedy będzie cierpieć, a tego chciał jej oszczędzić. Zmieniać się jednak nie zamierzał, nawet wątpił by to było możliwe. Za mało nad sobą panował, zbyt często ulegał pokusom i wpływom. Patrząc w te jej nieskończenie błękitne oczy żałował jej. Powinna była skończyć szkołę i odejść stąd, wieść normalne życie. Albo chociaż zaznać spokoju, zamiast poświęcać się dla niego. Chyba jednak faktycznie na nią nie zasługiwał...
- Kocham cię. - ucałował ją lekko w usta i przytulił, po czym wypuścił z objęć i ruszył w stronę najbliższej ściany.
- Idę się przejść. - zerknął na nią z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodać jej otuchy.
- Zobaczymy się później. - i zniknął.
[zt]
- Maggie Sulivan
Re: Komnata luster
Wto Lut 23, 2016 8:10 pm
- Twoje wydają się być za to bardziej żywsze.
Uśmiechnęła się ponownie, na nowo wtulając się w ciało młodzieńca. Maggie czerpała naprawdę dużo przyjemności z przebywania tak blisko niego.
- Hm?
Zamrugała powiekami, słysząc jego poważny ton. Przekręciła lekko głowę, aby dać mu do zrozumienia, że cała jej uwaga została skupiona tylko na nim. Chciała chłonąć całą sobą słowa, wypowiadane przez poltergeista.
Znów miała wrażenie, że nie chciał jej powiedzieć, co leży mu na sercu. W dalszym ciągu nie rozumiała dlaczego nie chciał jej zaufać na tyle, żeby się jej zwierzyć.
Najgorsze jednak było to, że znów poczuła się odrzucona. I czemu znów wydawało jej się, że było to pożegnanie ze strony poltergeista?
- Ja ciebie też.
Wyszeptała cicho, nim jeszcze na dobre się od niej nie odsunął.
- Będę czekać.
Dodała, chociaż zdawała sobie sprawę, że Irytek nie będzie jej szukał, żeby się z nią zobaczyć. Nie wiedziała, czy jego "później" tyczy się godziny, pięciu, dnia, miesiąca, lata czy stulecia?
Gdy znów została sama, rozejrzała się wokół siebie po lustrach, które w dalszym ciągu ukazywały jej nudne ciało. "No tak... Co też mogłoby się w nim zmienić, skoro jestem duchem." Westchnęła cicho, przeczesując ręką swoje włosy.
Zwiesiła ręce wzdłuż ciała, nie chcąc pokazać po sobie zdezorientowania i odrzucenia malującego się powoli na jej bladej twarzyczce. Spuściła głowę, aby włosy zasłoniły jej buzię i opuściła komnatę.
[z.t]
Uśmiechnęła się ponownie, na nowo wtulając się w ciało młodzieńca. Maggie czerpała naprawdę dużo przyjemności z przebywania tak blisko niego.
- Hm?
Zamrugała powiekami, słysząc jego poważny ton. Przekręciła lekko głowę, aby dać mu do zrozumienia, że cała jej uwaga została skupiona tylko na nim. Chciała chłonąć całą sobą słowa, wypowiadane przez poltergeista.
Znów miała wrażenie, że nie chciał jej powiedzieć, co leży mu na sercu. W dalszym ciągu nie rozumiała dlaczego nie chciał jej zaufać na tyle, żeby się jej zwierzyć.
Najgorsze jednak było to, że znów poczuła się odrzucona. I czemu znów wydawało jej się, że było to pożegnanie ze strony poltergeista?
- Ja ciebie też.
Wyszeptała cicho, nim jeszcze na dobre się od niej nie odsunął.
- Będę czekać.
Dodała, chociaż zdawała sobie sprawę, że Irytek nie będzie jej szukał, żeby się z nią zobaczyć. Nie wiedziała, czy jego "później" tyczy się godziny, pięciu, dnia, miesiąca, lata czy stulecia?
Gdy znów została sama, rozejrzała się wokół siebie po lustrach, które w dalszym ciągu ukazywały jej nudne ciało. "No tak... Co też mogłoby się w nim zmienić, skoro jestem duchem." Westchnęła cicho, przeczesując ręką swoje włosy.
Zwiesiła ręce wzdłuż ciała, nie chcąc pokazać po sobie zdezorientowania i odrzucenia malującego się powoli na jej bladej twarzyczce. Spuściła głowę, aby włosy zasłoniły jej buzię i opuściła komnatę.
[z.t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach