- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 8:40 pm
Przełknęła patrząc jak Irytek kładzie się w powietrzu.
- Jestem w piątej klasie i za dwa lata odejdę na dobre. - tym razem to ona powtórzyła po nim, nie spuszczając wzroku z czerwonych ślepi. - Mogę przeżyć je w cudowny, niezapomniany sposób, albo do końca życia zastanawiać się co by było gdyby. - wgryzła się w kolejny kawałek. - Poza tym, mogfę nie zdać. - dodała po lekkim namyśle. To byłby przynajmniej jeden, dodatkowy rok w Hogwarcie. SUMy tak czy siak trochę ją przerażały, dodatkowy czas mógł okazać się w tym przypadku zbawienny. - Mogę też kiedyś zostać tutaj woźną i sprzątać po tobie bałagan. I w każdy nowy rok robiłabym pokaz sztucznych ogni, bo zawsze jest mi żal osób, które muszą zostawać w zamku na przerwę świąteczną. - ciągnęła dalej swoją niesamowicie kreatywną wizję przyszłości. Propozycji usadzenia jej na nauczycielskim stołku nie można było brać pod uwagę nawet w sferze marzeń, bo raczej nie wzbudzałaby respektu wśród uczniów (nie wspominając nawet o nauce czegokolwiek), ale woźna? Phi, dałaby radę. Tylko nauczy się tego zaklęcia czyszczącego i kupi kiciusia. Albo dwanaście. Skoro Irytek nie chciał być częścią jej przyszłości, to niech zrobi to za niego armia prychających puszków. Jednego z pewnością nazwałaby Michael. To dobre imię.
- Jestem w piątej klasie i za dwa lata odejdę na dobre. - tym razem to ona powtórzyła po nim, nie spuszczając wzroku z czerwonych ślepi. - Mogę przeżyć je w cudowny, niezapomniany sposób, albo do końca życia zastanawiać się co by było gdyby. - wgryzła się w kolejny kawałek. - Poza tym, mogfę nie zdać. - dodała po lekkim namyśle. To byłby przynajmniej jeden, dodatkowy rok w Hogwarcie. SUMy tak czy siak trochę ją przerażały, dodatkowy czas mógł okazać się w tym przypadku zbawienny. - Mogę też kiedyś zostać tutaj woźną i sprzątać po tobie bałagan. I w każdy nowy rok robiłabym pokaz sztucznych ogni, bo zawsze jest mi żal osób, które muszą zostawać w zamku na przerwę świąteczną. - ciągnęła dalej swoją niesamowicie kreatywną wizję przyszłości. Propozycji usadzenia jej na nauczycielskim stołku nie można było brać pod uwagę nawet w sferze marzeń, bo raczej nie wzbudzałaby respektu wśród uczniów (nie wspominając nawet o nauce czegokolwiek), ale woźna? Phi, dałaby radę. Tylko nauczy się tego zaklęcia czyszczącego i kupi kiciusia. Albo dwanaście. Skoro Irytek nie chciał być częścią jej przyszłości, to niech zrobi to za niego armia prychających puszków. Jednego z pewnością nazwałaby Michael. To dobre imię.
- Irytek
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 9:14 pm
Czy ona uznawała spędzany przy nim czas za "cudowny i niezapomniany"? Do tego chciała wrócić i zostać być może pierwszym fajnym woźnym w tej budzie, co naprawdę intrygowało poltergeista. Jeśli będzie trzeba jej pomóc ze zwolnieniem stanowiska, to chętnie pomoże przyspieszyć emeryturę Filcha. Nie potrzebował więcej. Rzekłby, że raz się żyje, ale to nie pasowało do jego sytuacji, więc po prostu stanął na ziemi i posłał jej szelmowski uśmiech, mniej wredny, zaś bardziej czarujący niż zwykle. Tak, moi mili, Irytek potrafił być urzekający, jeśli tylko miał na to ochotę. No, a w tej chwili wreszcie tak się złożyło, że ją nabył.
- To jakie miejsca lubisz? - pamiętał co mówiła przy pomniku o swoich oczekiwaniach. Dalej nie był pewien jak im to wyjdzie, ale zawsze można spróbować. Najwyżej Mercedes się zniechęci i wszystko wróci do normy. Nic gorszego nie przewidywał. - I co uważasz za ciekawe? - znał każdą osobę w tym zamku z imienia, nazwiska i podstawowych informacji, ale bez przesady, nie był encyklopedią wiedzy o uczniach Hogwartu i nie pamiętał co kto lubił robić. A gryfonka wyraźnie zaznaczyła, że na randce idzie się w lubiane miejsca i robi ciekawe rzeczy i to właśnie zamierzał jej zapewnić.
- To jakie miejsca lubisz? - pamiętał co mówiła przy pomniku o swoich oczekiwaniach. Dalej nie był pewien jak im to wyjdzie, ale zawsze można spróbować. Najwyżej Mercedes się zniechęci i wszystko wróci do normy. Nic gorszego nie przewidywał. - I co uważasz za ciekawe? - znał każdą osobę w tym zamku z imienia, nazwiska i podstawowych informacji, ale bez przesady, nie był encyklopedią wiedzy o uczniach Hogwartu i nie pamiętał co kto lubił robić. A gryfonka wyraźnie zaznaczyła, że na randce idzie się w lubiane miejsca i robi ciekawe rzeczy i to właśnie zamierzał jej zapewnić.
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Sro Sie 26, 2015 9:13 pm
W błyszczących, błękitnych oczkach dziewczyny dało się dostrzec niemałe poruszenie. Rozpromieniła się natychmiast, miło zaskoczona jego zmianą nastawienia co do romantycznej schadzki, czego się, delikatnie mówiąc, nie spodziewała. Bo mimo wszystko wiedziała, że Irytek miał wcześniej rację - nie był człowiekiem i nie powinna oczekiwać po nim ludzkich emocji i zachowań, ale na przekór temu czuła niesamowicie silną potrzebę udowodnienia zarówno sobie jak i jemu, że jest inaczej. Przecież od wczoraj dawał jednoznaczne wskazówki, które naprowadzały ją na myśl, że jednak siedzi tam coś więcej. Mama mówiła mi, że mogę zostać wszystkim, więc zostałam uparciuchem. Być może dany jej był tutaj najwyżej przelotny romans bez szczęśliwego zakończenia, ale jaka byłaby z niej kobieta gdyby nie spróbowała? Nie każda musi przecież zapatrywać się na noszenie mężusiowi kanapeczek do pracy.
- Oh, lubię wiele miejsc! Dziedziniec zamkowy jest bardzo ładny - zaczęła, nie do końca świadoma jego lęku przed wyjściem na zewnątrz. - i generalnie lubię miejsca z których dobrze widać błonia. Wiesz, ładne widoki. Mogłabym wpatrywać się w rysujący się w oddali horyzont godzinami. - westchnęła lekko i zacięła się. - A ty? - zapytała wreszcie - Wiesz, tu nie chodzi przecież tylko o mnie.
Nie była zbyt wymagającym okazem. Właściwie, to wystarczyło jej tylko samo stwierdzenie faktu, że nie jest to przypadkowe spotkanie. I że nie tylko ona liczy na coś więcej.
- Oh, lubię wiele miejsc! Dziedziniec zamkowy jest bardzo ładny - zaczęła, nie do końca świadoma jego lęku przed wyjściem na zewnątrz. - i generalnie lubię miejsca z których dobrze widać błonia. Wiesz, ładne widoki. Mogłabym wpatrywać się w rysujący się w oddali horyzont godzinami. - westchnęła lekko i zacięła się. - A ty? - zapytała wreszcie - Wiesz, tu nie chodzi przecież tylko o mnie.
Nie była zbyt wymagającym okazem. Właściwie, to wystarczyło jej tylko samo stwierdzenie faktu, że nie jest to przypadkowe spotkanie. I że nie tylko ona liczy na coś więcej.
- Irytek
Re: Komnata luster
Sro Sie 26, 2015 9:50 pm
Była przeurocza, gdy tak rozpromieniła się i zachwyciła przez dwa proste, choć ileż znaczące dla niej pytania. Do tego z góry oświadczyła, że nie jest wymagająca i chociaż na chwilę zniechęciła rudzielca samym wspomnieniem wyjścia z zamku, to szybko odzyskała jego zainteresowanie swym zamiłowaniem do ładnych widoków.
- Znam idealne miejsce. - rzucił pewnym siebie tonem. Miał już wybraną lokalizację, ale co ona chciała tam z nim robić? Był zbyt zaciekawiony całym pomysłem by o to wypytywać, wolał po prostu już iść i przekonać się na własne oczy. Z drugiej strony najpiękniejsze były wschody i zachody, zwłaszcza tam, gdzie sobie umyślił by ją zaprowadzić. Wypadałoby poczekać te kilka godzin do wieczora, a tymczasem dowiedzieć się czegoś więcej o tych romansach i prywatnych spotkaniach na których tak bardzo zależało gryfonce. Przyglądając się jej pogodnej buzi, oparł plecy o jedno z luster i skrzyżował nogi. Dalej była brudna od farby, a jeśli już nie trwały zajęcia, to mogły się rozpocząć w każdej chwili. W zwykłych łazienkach nie było wanien, ani nawet pryszniców i czekało ją wracanie do dormitorium, jeśli nie chciała straszyć profesorów krwistymi plamami. Chyba, że zechciałaby włamać się do łazienki prefektów. - To co teraz? - nie miał jeszcze pomysłu jak spędzić resztę dnia, a ciekawiło go co postanowi to nieprzewidywalne stworzenie w szkolnym mundurku.
- Znam idealne miejsce. - rzucił pewnym siebie tonem. Miał już wybraną lokalizację, ale co ona chciała tam z nim robić? Był zbyt zaciekawiony całym pomysłem by o to wypytywać, wolał po prostu już iść i przekonać się na własne oczy. Z drugiej strony najpiękniejsze były wschody i zachody, zwłaszcza tam, gdzie sobie umyślił by ją zaprowadzić. Wypadałoby poczekać te kilka godzin do wieczora, a tymczasem dowiedzieć się czegoś więcej o tych romansach i prywatnych spotkaniach na których tak bardzo zależało gryfonce. Przyglądając się jej pogodnej buzi, oparł plecy o jedno z luster i skrzyżował nogi. Dalej była brudna od farby, a jeśli już nie trwały zajęcia, to mogły się rozpocząć w każdej chwili. W zwykłych łazienkach nie było wanien, ani nawet pryszniców i czekało ją wracanie do dormitorium, jeśli nie chciała straszyć profesorów krwistymi plamami. Chyba, że zechciałaby włamać się do łazienki prefektów. - To co teraz? - nie miał jeszcze pomysłu jak spędzić resztę dnia, a ciekawiło go co postanowi to nieprzewidywalne stworzenie w szkolnym mundurku.
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Pią Wrz 04, 2015 7:28 pm
Och, jak ona bardzo chciała, żeby Irytek tak myślał! Żeby chciał być z nią, tu i teraz, dla niej. Nie dla testu, czy coś takiego w ogóle miało rację bytu. Chciała, żeby pragnął jej tak, jak ona pragnęła jego, a teraz, kiedy zgodził się spróbować - czuła, że za chwilę odfrunie. W oczach zapłonęła żądza przygody, serce waliło niczym dzwon kościelny w dzień ich przyszłego (ha!) ślubu, a włosy nadal były sklejone od farby.
- Chyba powinnam się przebrać. - stwierdziła odrobinę rozczarowana, bo nie chciała odchodzić od niego na choćby sekundę. - I umyć głowę. - dodała po chwili, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby dopiero teraz spostrzegła, że nie nadawała się na tak romantyczne wydarzenie jak randka z Irytkiem. Potrzebowała tej chwili kobiecej intymności.
Wtedy dotarło do niej, że działo się teraz coś względnie ważnego.
- Znowu zapomniałam pójść na historię magii. - plasnęła się ręką w czoło na znak załamania własnym zapominalstwem. Hihi, haha. Miała nadzieję, że nie nazbierała tylu nieobecności, żeby zupełnie zawalić przedmiot. Nie znała przypadków wyrzucenia z Hogwartu za wagarowanie, ale nie znała również przypadków budowania zbiorowych mogił na błoniach szkół magii i czarodziejstwa. Może dowiedziałaby się o kilku, gdyby wreszcie ruszyła tyłek na lekcje? W końcu sama się na nie zapisała. Sumy już wychylały się zza rogu, a jej wiedza nie przekraczała upokarzającego poziomu trolla. Powinna otrzymać powyżej oczekiwań za jakiekolwiek próby podniesienia pióra, o ile nie za samo stawienie się na miejsce egzaminu.
- Gdzie... gdzie chcesz się spotkać? I o której? - powiedziała wreszcie. Jeszcze przez moment podziwiała ich odbicia w tym wielkim kalejdoskopie, a następnie błękitne oczęta dziewczyny znów podziwiały zaciekawioną twarz rozmówcy.
Czy powinna upiec mu ciasto? Teoretycznie nie mógł go zjeść, ale przecież liczą się chęci.
- Chyba powinnam się przebrać. - stwierdziła odrobinę rozczarowana, bo nie chciała odchodzić od niego na choćby sekundę. - I umyć głowę. - dodała po chwili, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby dopiero teraz spostrzegła, że nie nadawała się na tak romantyczne wydarzenie jak randka z Irytkiem. Potrzebowała tej chwili kobiecej intymności.
Wtedy dotarło do niej, że działo się teraz coś względnie ważnego.
- Znowu zapomniałam pójść na historię magii. - plasnęła się ręką w czoło na znak załamania własnym zapominalstwem. Hihi, haha. Miała nadzieję, że nie nazbierała tylu nieobecności, żeby zupełnie zawalić przedmiot. Nie znała przypadków wyrzucenia z Hogwartu za wagarowanie, ale nie znała również przypadków budowania zbiorowych mogił na błoniach szkół magii i czarodziejstwa. Może dowiedziałaby się o kilku, gdyby wreszcie ruszyła tyłek na lekcje? W końcu sama się na nie zapisała. Sumy już wychylały się zza rogu, a jej wiedza nie przekraczała upokarzającego poziomu trolla. Powinna otrzymać powyżej oczekiwań za jakiekolwiek próby podniesienia pióra, o ile nie za samo stawienie się na miejsce egzaminu.
- Gdzie... gdzie chcesz się spotkać? I o której? - powiedziała wreszcie. Jeszcze przez moment podziwiała ich odbicia w tym wielkim kalejdoskopie, a następnie błękitne oczęta dziewczyny znów podziwiały zaciekawioną twarz rozmówcy.
Czy powinna upiec mu ciasto? Teoretycznie nie mógł go zjeść, ale przecież liczą się chęci.
- Irytek
Re: Komnata luster
Pią Wrz 04, 2015 8:10 pm
Czyli jednak trochę przeszkadzał jej stan w jakim się znajdowała? Nie winił jej, chociaż nie poczuwał się także do odpowiedzialności za zrujnowanie jej stroju i fryzury. Tak już kończyło się obcowanie z nim. Wprawdzie niegdyś było inaczej, jednak świadkami tego były tylko zamkowe duchy i co poniektóre obrazy, a z nimi to już zupełnie nikt nie rozmawiał. Zresztą, nawet gdyby próbowano, ich ulubionym tematem byli oni sami, a nie dzieje innych, nieco bardziej zagadkowych stworzeń...
Kiedy wspomniała nazwę pominiętej lekcji, Irytek uśmiechnął się bezczelnie i teatralnie prychnął. Może i nie mógł nic zaradzić na jej frekwencję, a nawet nie doceniał jej znaczenia w systemie szkolnictwa, lecz i tak uważał Historię Magii za największą stratę czasu pośród przedmiotów nauczanych w Hogwarcie. Jego zdaniem nawet Gruba Dama ciekawiej opowiada o czasach zamierzchłych od Cuthberta i gość dawno temu powinien dać sobie siana i zwolnić posadę dla kogoś mniej nudnego. Albo chociaż żywego.
- No i co z tego? Jedynym co robi Binns na swoich zajęciach jest usypianie uczniów. - "Już nawet ja byłbym lepszym profesorem od niego, gdyby chciało mi się marnować na to czas." Poza tym osobiście wolał by rozrabiała z nim na korytarzach niż znikała w sali do której on umownie nie miał wstępu. Kiedy zaczął rozmyślać nad złamaniem tego niepasującego mu układu i namieszaniem na jakichś mało interesujących wykładach, rude dziewczę ponownie zabrało głos, tym razem na o wiele milszy temat. - Może być dormitorium Gryffindoru. - wzruszył ramionami, nie mając wszakże daleko do żadnego zakątka tej starej budowli. - O siódmej wieczór, gdy słońce będzie dopiero zniżało się w stronę horyzontu. - wyszczerzył się do niej jeszcze tylko raz po czym bez pożegnania zniknął, niczym słynny kot z Cheshire, po którym pozostawał co najwyżej zarys samego uśmiechu. I tyle go było!
[zt]
Kiedy wspomniała nazwę pominiętej lekcji, Irytek uśmiechnął się bezczelnie i teatralnie prychnął. Może i nie mógł nic zaradzić na jej frekwencję, a nawet nie doceniał jej znaczenia w systemie szkolnictwa, lecz i tak uważał Historię Magii za największą stratę czasu pośród przedmiotów nauczanych w Hogwarcie. Jego zdaniem nawet Gruba Dama ciekawiej opowiada o czasach zamierzchłych od Cuthberta i gość dawno temu powinien dać sobie siana i zwolnić posadę dla kogoś mniej nudnego. Albo chociaż żywego.
- No i co z tego? Jedynym co robi Binns na swoich zajęciach jest usypianie uczniów. - "Już nawet ja byłbym lepszym profesorem od niego, gdyby chciało mi się marnować na to czas." Poza tym osobiście wolał by rozrabiała z nim na korytarzach niż znikała w sali do której on umownie nie miał wstępu. Kiedy zaczął rozmyślać nad złamaniem tego niepasującego mu układu i namieszaniem na jakichś mało interesujących wykładach, rude dziewczę ponownie zabrało głos, tym razem na o wiele milszy temat. - Może być dormitorium Gryffindoru. - wzruszył ramionami, nie mając wszakże daleko do żadnego zakątka tej starej budowli. - O siódmej wieczór, gdy słońce będzie dopiero zniżało się w stronę horyzontu. - wyszczerzył się do niej jeszcze tylko raz po czym bez pożegnania zniknął, niczym słynny kot z Cheshire, po którym pozostawał co najwyżej zarys samego uśmiechu. I tyle go było!
[zt]
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Nie Wrz 06, 2015 7:00 pm
On naprawdę tego chciał, ah! Powinna mieć teraz w głowie miliony wątpliwości - Irytek nie był przecież osobą godną zaufania (a przynajmniej nie sprawiał wrażenia takiej osoby), a więc cała ta sytuacja wciąż mogła być jednym, wielkim dowcipem, ale Mercedes nie brała takiej możliwości pod uwagę. Kiedy zniknął odczekała chwilę w szoku, pisnęła radośnie i ruszyła przed siebie omal nie wpadając na jedno z luster. Opuszczenie komnaty zajęło jej sporo czasu, ale już i tak nie miała zamiaru fatygować się na historię magii. Ostatnio nastrój, który panował w klasie przywodził na myśl umieralnię, a nie interesujące zajęcia. W dodatku Mercedes zapisała się na nie raczej z chęci poznania lepiej świata czarodziejów (wychowała się przecież w mugolskiej rodzinie), a nie dzięki opowieściom o pasjonującym sposobie prowadzenia przedmiotu przez niezbyt zorientowanego w obecnej sytuacji na świecie nauczyciela.
Kiedy wreszcie wydostała się na korytarz pognała od razu w stronę portretu Grubej Damy.
[z tematu]
Kiedy wreszcie wydostała się na korytarz pognała od razu w stronę portretu Grubej Damy.
[z tematu]
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 1:09 pm
Wstał dosyć wcześnie i nie wiedział co ze sobą robić. Poszedł normalnie na śniadanie zjadł odpowiednią porcję. Nie chciał mdleć już, siłą wdusił w siebie jajecznice i dwie kanapki, ale zjadł. W tym czasie wypił dwa kubki kawy. Wyszedł z sali trąc przy tym nadgarstek, w który Esme go ugryzła. Nie wiedział co miał o tym myśleć. Swoje kroki skierował do Sowiarni gdzie wysłał sowę do dziewczyny, a potem poszedł tam, gdzie się z nią umówił.
Naciągnął ciemną buzę na dłonie i stanął blisko drzwi czekając, aż ptaszyna przekroczy ich próg. Nie wiedział po co chciał się z nią spotkać. Nie wiedział o czym będzie z nią rozmawiać. To wszystko było takie dziwne, że nawet nie był pewny, czy rzeczywiście jest w tym miejscu. Spojrzał na siebie w odbiciu i cicho westchnął.
Iluzja. Powłoka. Wszystko to nie jest takie prawdziwe. Myślał, że Esme jest krucha, że trzeba ją chronić, a przyszło co do czego wpadł w paszczę lwa. Wiedział, że powinien się wycofać, ponieważ lew go zniszczy, ale nie potrafił. Za bardzo kochał swojego lwa by pozwolić mu odejść, by przed nim uciec. Złapał się za swoje włosy i gapił się w swoje odbicie. Zacisnął mocniej zęby i uniósł drżące dłonie. Nie było nitek, ale wiedział, że i tak one są, że jest pieprzoną marionetką, która ślepo będzie wykonywać rozkazy innych. Będzie grał w teatrze, w którym to nie on jest reżyserem, że jest nim ktoś większy, ktoś potężniejszy od niego.
- Co ja robię z własnym życiem?- szepnął odwracając się.
Chciał stąd iść już wyciągnął rękę w stronę drzwi, ale w ostatniej chwili cofnął się. Nie potrafił jej wystawić. Nie był do tego zdolny. Nie był takim egoistą za jakiego się uważał do tej pory.
Naciągnął ciemną buzę na dłonie i stanął blisko drzwi czekając, aż ptaszyna przekroczy ich próg. Nie wiedział po co chciał się z nią spotkać. Nie wiedział o czym będzie z nią rozmawiać. To wszystko było takie dziwne, że nawet nie był pewny, czy rzeczywiście jest w tym miejscu. Spojrzał na siebie w odbiciu i cicho westchnął.
Iluzja. Powłoka. Wszystko to nie jest takie prawdziwe. Myślał, że Esme jest krucha, że trzeba ją chronić, a przyszło co do czego wpadł w paszczę lwa. Wiedział, że powinien się wycofać, ponieważ lew go zniszczy, ale nie potrafił. Za bardzo kochał swojego lwa by pozwolić mu odejść, by przed nim uciec. Złapał się za swoje włosy i gapił się w swoje odbicie. Zacisnął mocniej zęby i uniósł drżące dłonie. Nie było nitek, ale wiedział, że i tak one są, że jest pieprzoną marionetką, która ślepo będzie wykonywać rozkazy innych. Będzie grał w teatrze, w którym to nie on jest reżyserem, że jest nim ktoś większy, ktoś potężniejszy od niego.
- Co ja robię z własnym życiem?- szepnął odwracając się.
Chciał stąd iść już wyciągnął rękę w stronę drzwi, ale w ostatniej chwili cofnął się. Nie potrafił jej wystawić. Nie był do tego zdolny. Nie był takim egoistą za jakiego się uważał do tej pory.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 1:33 pm
Jeżeli Esmeralda miała by prawo do jednego życzenia. Gdyby Dżiny o których tyle słyszała istniały naprawdę, poprosiła by aby to wszystko się nie wydarzyło. Dopiero teraz odczuła tragizm decyzji które do tej pory podjęła. Pod uwagę brała wiele rzeczy, ale takiego scenariusza nawet ona się nie spodziewała. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała na niego żadnego wpływu. Jak kiedyś już było powiedziane. Przedstawienie musi trwać. Jeżeli martwisz się tym, że jesteś tylko marionetką, to pocieszające w tym wszystkim jest to, że nie jesteś sam. Każdy człowiek który ciebie mija posiada te sznurki które były przywiązane do nadgarstków. Jedni tylko byli tego świadomi a inni dopiero zaczynali to rozumieć.
Znowu do niej chcesz wrócić. Zobaczysz ją, spędzicie ze sobą kilka miłych chwil, a ona i tak ci ucieknie. Zatrze za sobą ślady, a ty niczym ten głupiec zaczniesz jej szukać. I tak stworzyliście błędne koło. Nie może kochać, bo nie ma do tego prawa, a teraz jeżeli nawet powie, że ciebie pragnie, to pojawi się ta wątpliwość, czy mówi do ciebie jako do persony, czy może raczej łaknie tylko twojej krwi. Nie pozwól aby ta dziewczyna i na twoim nadgarstku zawiązała czerwoną wstążkę która połączy wasze losy już na zawsze. Szarpnij dłonią, uwolnij się... nie patrz na to, że ją to zaboli. Zadbaj o swoje bezpieczeństwo, o swoje życie. Wchodząc do tej rzeki nie znajdziesz nic więcej po za śmiercią.
Esmeralda szła przez szkołą, w dłoni ściskała kawałek pergaminu na którym jawiły się słowa które informowały ją o tym gdzie ma się stawić. Szła na to spotkanie z wielkim lękiem w sercu. Domyślała się jak ta historia może się potoczyć. Byli do siebie przywiązani, i nie ona była sprawczynią tego związania. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Chłopaka prowadziła teraz za rękę prosto do jego zguby. I chociaż na początku nic na to nie wskazywało, to teraz było za późno aby zawrócić. Dlaczego ona tego nie zauważyła, dlaczego nie zniknęła w chwili kiedy poczuła, że ta znajomość idzie w złym kierunku... a teraz idzie na spotkanie z nim... z tym którego tak bardzo polubiła, z tym który w tej chwili w tej hierarchii stał wyżej niż Sahir.
Zatrzymała się w końcu przed drzwiami... wyciągnęła rączką a złote bransoletki zadzwoniły cicho. Wahała się, nie wiedziała czy wejść, czy może, jednak uniknąć tej konfrontacji... nie... była mu winna wyjaśnienia, i musiała ich udzielić. Chwyciła klamkę, a drzwi bez sprzeciwu ustąpiły. Jej zielone oczy od razu zlustrowały ruch chłopaka, nie patrzyła na niego... nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Nic się w niej nie zmieniło. Długie czarne włosy opadały spokojnie jej na ramiona, kolorowa spódnica dalej obiecywała piękne światy w których nikogo nie spotka już nic złego. Nigdy by nie oskarżył tej istoty o to, że jest w stanie zrobić coś złego. Wydawało się, że pojęcie grzechu do niej kompletnie nie pasuje. Przecież była taka czysta, nie mogła wyrządzić nigdy nikomu żadnej krzywdy... Tylko czy właśnie nie tak jest w naturze. Najgroźniejsze drapieżniki wabią swoje ofiary pięknym zapachem, swoim wyglądem, i bardzo często niewinnością?
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, nie wiedziała co miała by w tej chwili powiedzieć, dlatego też czekała aż ta lawina pytań, i oskarżeń spadnie na nią, przygwożdżając do ziemi.
Znowu do niej chcesz wrócić. Zobaczysz ją, spędzicie ze sobą kilka miłych chwil, a ona i tak ci ucieknie. Zatrze za sobą ślady, a ty niczym ten głupiec zaczniesz jej szukać. I tak stworzyliście błędne koło. Nie może kochać, bo nie ma do tego prawa, a teraz jeżeli nawet powie, że ciebie pragnie, to pojawi się ta wątpliwość, czy mówi do ciebie jako do persony, czy może raczej łaknie tylko twojej krwi. Nie pozwól aby ta dziewczyna i na twoim nadgarstku zawiązała czerwoną wstążkę która połączy wasze losy już na zawsze. Szarpnij dłonią, uwolnij się... nie patrz na to, że ją to zaboli. Zadbaj o swoje bezpieczeństwo, o swoje życie. Wchodząc do tej rzeki nie znajdziesz nic więcej po za śmiercią.
Esmeralda szła przez szkołą, w dłoni ściskała kawałek pergaminu na którym jawiły się słowa które informowały ją o tym gdzie ma się stawić. Szła na to spotkanie z wielkim lękiem w sercu. Domyślała się jak ta historia może się potoczyć. Byli do siebie przywiązani, i nie ona była sprawczynią tego związania. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Chłopaka prowadziła teraz za rękę prosto do jego zguby. I chociaż na początku nic na to nie wskazywało, to teraz było za późno aby zawrócić. Dlaczego ona tego nie zauważyła, dlaczego nie zniknęła w chwili kiedy poczuła, że ta znajomość idzie w złym kierunku... a teraz idzie na spotkanie z nim... z tym którego tak bardzo polubiła, z tym który w tej chwili w tej hierarchii stał wyżej niż Sahir.
Zatrzymała się w końcu przed drzwiami... wyciągnęła rączką a złote bransoletki zadzwoniły cicho. Wahała się, nie wiedziała czy wejść, czy może, jednak uniknąć tej konfrontacji... nie... była mu winna wyjaśnienia, i musiała ich udzielić. Chwyciła klamkę, a drzwi bez sprzeciwu ustąpiły. Jej zielone oczy od razu zlustrowały ruch chłopaka, nie patrzyła na niego... nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Nic się w niej nie zmieniło. Długie czarne włosy opadały spokojnie jej na ramiona, kolorowa spódnica dalej obiecywała piękne światy w których nikogo nie spotka już nic złego. Nigdy by nie oskarżył tej istoty o to, że jest w stanie zrobić coś złego. Wydawało się, że pojęcie grzechu do niej kompletnie nie pasuje. Przecież była taka czysta, nie mogła wyrządzić nigdy nikomu żadnej krzywdy... Tylko czy właśnie nie tak jest w naturze. Najgroźniejsze drapieżniki wabią swoje ofiary pięknym zapachem, swoim wyglądem, i bardzo często niewinnością?
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, nie wiedziała co miała by w tej chwili powiedzieć, dlatego też czekała aż ta lawina pytań, i oskarżeń spadnie na nią, przygwożdżając do ziemi.
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 2:55 pm
Zamknął oczy, a za powiekami pojawił się świat pełen marionetek. Otaczały go jak w najgorszym koszmarze. Nie rozumiał, dlaczego się teraz pojawiły. Miał tego serdecznie dosyć. Nagle usłyszał, że drzwi się otwierają, więc jego oczy spojrzały w tamtym kierunku. Weszła. Taka piękne, delikatna ptaszyna. Nie mógł sobie jej wyobrażać jak potwora, sępa, który łaknie jego krwi. Widział to wczoraj, ba nawet czuł jak go gryzła, jak piła jego krew, ale to nadal do niego nie docierało. Nadal widział w niej drobną istotę, którą chciał ochronić przed złem, które może ją dosięgnąć, jak ktoś się dowie kim ona jest. Gdy tak na nią patrzył czuł jak jego serce wraz z oddechem przyśpiesza swój naturalny rytm. Nie było jednak to ze strachu… Chociaż sam już nie wiedział. Denerwowało go to, że dziewczyna nie potrafiła na niego spojrzeć, że go w ten sposób traktowała. Czuł, że dziewczyna mu ucieknie. Ona zawsze ucieka, co go strasznie boli. Nie chciał tak. Wolał, aby była przy nim, aby nie znikała. Zastanawiał się, czy gdyby był przy niej częściej, gdyby znał ją lepiej, to czy udałoby mu się ją uratować przed losem, który ją spotkał. Był ciekawy, czy zrobiła to z własnej woli, czy może ktoś zrobił to naumyślnie. Przeczuwał też kto był sprawcą tego zamieszania. Już chyba każdy znał szkolnego wampira.
- Spójrz na mnie – powiedział cicho nadal na nią patrząc.
Nie wiedział co miał jej powiedzieć? Jak się zachować? Nie wiedział, czy chciał znać ją, czy chciał z nią przebywać? Ale… pokręcił głową. Do cholery przecież był zwykłym piętnastolatkiem. Odwrócił się do niej tyłem i spojrzał przed siebie w stronę luster. Kim był? Kim jest? Kim będzie? Czy nadal będzie ją znał? Czy zostawi ją samą? Czy to wszystko było tylko po to, aby mógł ją stracić?
- Jak… długo jesteś… wampirem?- zapytał niepewnie.
Bał się tego pytania, bał się słowa wampir, ponieważ nadal nie wierzył, że ona nim jest. Usiadł na ziemi i patrzył na swoje dłonie. Miał jeszcze jedno pytanie do niej, ale bał się je zadać. Powtarzał je za to w myślach. Dlaczego tak bardzo się do niej przywiązał, skoro nawet jej zbyt dobrze nie zna? Co sprawiło, że nie może o niej zapomnieć, że cały czas widzi jej oczy wszędzie?
On w porównaniu do niej wyglądał jak potwór. Zawsze każdego unikał. Zawsze wyglądał gorzej niż źle. Nie szanował innych ludzi. uważał, że nie powinno się nikomu ufać. Kłócił się, ranił. Ona nie może być kimś kto żywi się krwią. Dla niej zamieniłby się z nią miejscem. Dla niej zostałby wampirem zamiast niej. Ona nie powinna być tą istotą. Nie.
- Spójrz na mnie – powiedział cicho nadal na nią patrząc.
Nie wiedział co miał jej powiedzieć? Jak się zachować? Nie wiedział, czy chciał znać ją, czy chciał z nią przebywać? Ale… pokręcił głową. Do cholery przecież był zwykłym piętnastolatkiem. Odwrócił się do niej tyłem i spojrzał przed siebie w stronę luster. Kim był? Kim jest? Kim będzie? Czy nadal będzie ją znał? Czy zostawi ją samą? Czy to wszystko było tylko po to, aby mógł ją stracić?
- Jak… długo jesteś… wampirem?- zapytał niepewnie.
Bał się tego pytania, bał się słowa wampir, ponieważ nadal nie wierzył, że ona nim jest. Usiadł na ziemi i patrzył na swoje dłonie. Miał jeszcze jedno pytanie do niej, ale bał się je zadać. Powtarzał je za to w myślach. Dlaczego tak bardzo się do niej przywiązał, skoro nawet jej zbyt dobrze nie zna? Co sprawiło, że nie może o niej zapomnieć, że cały czas widzi jej oczy wszędzie?
On w porównaniu do niej wyglądał jak potwór. Zawsze każdego unikał. Zawsze wyglądał gorzej niż źle. Nie szanował innych ludzi. uważał, że nie powinno się nikomu ufać. Kłócił się, ranił. Ona nie może być kimś kto żywi się krwią. Dla niej zamieniłby się z nią miejscem. Dla niej zostałby wampirem zamiast niej. Ona nie powinna być tą istotą. Nie.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 3:12 pm
"Jak długo?" to pytanie dopiero uświadomiło dziewczynie jedną bardzo ważną rzecz. Straciła już kompletnie rachubę czasu. Ile dni minęło od czasu kiedy ostatni raz widziała się z Sahirem, ile godzin minęło od chwili kiedy podała mu rękę, pozwalając aby ten zaciągnął ją w końcu na samo dno. Żyła z dnia na dzień, nie licząc tego, nie przejmując się czy minął miesiąc, czy może tylko kilka dni. Zmusiła się aby podnieść głowę i spojrzeć na niego. Zielone oczy, nie zdradzały kompletnie tego kim była, po za bladością, i chłodem skóry nic nie zdradzało, że z tą dziewczyną jest coś nie tak. Pierwszy raz patrzenie na kogoś tak bardzo ją bolało, pierwszy raz miała ochotę ukryć się gdzieś w lochach tego zamku i nigdy więcej nie wychodzić, nie pokazywać się nikomu na oczy. Było jej w tej chwili tak bardzo wstyd, że nie wiedziała jakby miała sobie z tym wszystkim poradzić.
-Jakiś czas... przypuszczam, że nie dłużej niż z miesiąc- Powiedziała cicho. Tak przynajmniej jej się wydawało. Czas pomimo tego, że dla niej stał w miejscu, wydawało się, że nadal gnał przed siebie. I co dalej ma powiedzieć. Zapewnić go, że to nic nie zmieni, sprzedać mu tani tekst typu "wcale się nie zmieniłam" nie... to by było najbardziej beznadziejne kłamstwo jakie by kiedykolwiek wymyśliła. Przecież sama wiedziała, że to nie była prawda. Zmieniła się i to bardzo, jeżeli osobowościowo była taka sama, to na pewno była znacznie bardziej nieobliczalna niż do tej pory. Wcześniej mogła zranić tylko duszę, umysł... a teraz mogła nawet zabić gdyby dała się za bardzo ponieść. Krew Wili, jej ludzka krew która nadal pulsowała gdzieś w jej żyłach, i wampiryzm to wszystko tworzyło tak bardzo niebezpieczną mieszankę.
-Ven... daj sobie z tym spokój... zadając się dłużej ze mną wpakujesz się w coś czego nie rozumiesz... ja sama tego nie rozumiem- Ona sama być może całkiem nieświadomie wpakowała się w ten cały ambaras który dotyczył błoni. Sam fakt, że zadaje się z Sahirem sprawiał, że nie była już bezpieczna. Mogła to przewidzieć, on przyciągał śmierć do siebie niczym magnes. Pytanie tylko czy aby zapewnić sobie spokój będzie w stanie poświęcić inne osoby, czy to wszystko co do tej pory się stało było przez niego zaplanowane z wielką dokładnością. W jej głowie było tyle pytań, ale nie miała komu ich zadać. Sam zainteresowany na nie nie odpowie. Z każdym kolejnym dniem zaczęła rozumieć, że od jakiegoś czasu zaczyna przegrywać w tej ich walce, że ten walc który do tej pory tańczyli zaczynał być coraz bardziej skomplikowany, i to ona co chwila myliła kroki, nie mogąc nadążyć za partnerem, który nie miał zamiaru jej puścić, po prostu gnał dalej przed siebie.
-Jakiś czas... przypuszczam, że nie dłużej niż z miesiąc- Powiedziała cicho. Tak przynajmniej jej się wydawało. Czas pomimo tego, że dla niej stał w miejscu, wydawało się, że nadal gnał przed siebie. I co dalej ma powiedzieć. Zapewnić go, że to nic nie zmieni, sprzedać mu tani tekst typu "wcale się nie zmieniłam" nie... to by było najbardziej beznadziejne kłamstwo jakie by kiedykolwiek wymyśliła. Przecież sama wiedziała, że to nie była prawda. Zmieniła się i to bardzo, jeżeli osobowościowo była taka sama, to na pewno była znacznie bardziej nieobliczalna niż do tej pory. Wcześniej mogła zranić tylko duszę, umysł... a teraz mogła nawet zabić gdyby dała się za bardzo ponieść. Krew Wili, jej ludzka krew która nadal pulsowała gdzieś w jej żyłach, i wampiryzm to wszystko tworzyło tak bardzo niebezpieczną mieszankę.
-Ven... daj sobie z tym spokój... zadając się dłużej ze mną wpakujesz się w coś czego nie rozumiesz... ja sama tego nie rozumiem- Ona sama być może całkiem nieświadomie wpakowała się w ten cały ambaras który dotyczył błoni. Sam fakt, że zadaje się z Sahirem sprawiał, że nie była już bezpieczna. Mogła to przewidzieć, on przyciągał śmierć do siebie niczym magnes. Pytanie tylko czy aby zapewnić sobie spokój będzie w stanie poświęcić inne osoby, czy to wszystko co do tej pory się stało było przez niego zaplanowane z wielką dokładnością. W jej głowie było tyle pytań, ale nie miała komu ich zadać. Sam zainteresowany na nie nie odpowie. Z każdym kolejnym dniem zaczęła rozumieć, że od jakiegoś czasu zaczyna przegrywać w tej ich walce, że ten walc który do tej pory tańczyli zaczynał być coraz bardziej skomplikowany, i to ona co chwila myliła kroki, nie mogąc nadążyć za partnerem, który nie miał zamiaru jej puścić, po prostu gnał dalej przed siebie.
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 3:55 pm
Daj spokój.
Daj spokój.
Echo odbijało te słowa w jego głowie. Nie mógł w to uwierzyć.
Wstał spojrzał na nią, spojrzał w jej zielone oczy, w dno, w którym się zatracił. Nie wiedział, dlaczego akurat to ona jest tą osobą, w które tak się zadurzył, którą tak bardzo chce mieć przy sobie. Daj sobie spokój. Dam – powiedział w myślach. Podszedł do niej i złapał za jej ramiona. Pocałował jej chłodny policzek i opuścił to pomieszczenie, a jego serce rozbiło się na tysiące kawałek. Dźwięk, jaki można z tym porównać to ten, że cała sala luster pękła na miliony części. Szedł powoli korytarzem przed siebie. Bardzo powoli. Wiedział, że do końca życia będzie żałował, że to zrobił. Zostawił ja tam i został sam. Czy to jest prawda? Nie potrafiłby żyć. Czułby się wrakiem do końca życia i zapewne gdzieś by zdechł w jakimś kącie.Daj spokój.
Echo odbijało te słowa w jego głowie. Nie mógł w to uwierzyć.
To była jedna opcja. Opcja, której nigdy by chyba nie wybrał. Jak mógłby ja zostawić samą w takim świecie. Był idiotą, wiedział o tym, ale nie potrafił inaczej zrobić.
Co stanie się jeśli zostanie? Będzie zapewne tylko dawcą krwi dla niej, nikim więcej. Zawsze czuł, że nie był dla niej kimś ważnym. Zawsze gdzieś znikała, gdy tak naprawdę jej potrzebował lub on uciekał chcą się uchronić, ale liczył jednak, że ona nie pozwoli mu odejść. Teraz był pewny, że ona go nie zatrzyma przy sobie, a będzie jeszcze starać się przed nim uciec. Dlaczego on zawsze trafia na takie osoby? Dlaczego każdy spierdala mu życie? Gdyby jej nie poznał miałby spokój! Prawda?
- Gdybym potrafił, już dawno by mnie tu nie było, ale nie potrafię. Nie rozumiesz, co się ze mną dzieje, gdy o tobie pomyślę – nie ruszał się z miejsca. Siedział na tej ziemi i gapił się na swoje dłonie.- Nie chcę byś miała wyrzuty sumienia z powodu tego co się stało. Sam chciałem, abyś to zrobiła, więc nie myśl o tym w zły sposób – mruknął cicho.
Bał się zapytać o to czemu tak zawróciła mu w głowie. Jej uroda była powalająca, a osobowość bardziej go do niej przyciągała. Jej oczy były czymś, czego nie zapomni do końca życia.
- Nie potrafię od ciebie odejść – wyszeptał.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 4:12 pm
To wszystko co działo się między nimi... to wszystko zaszło zdecydowanie za daleko. To miała być tylko dobra znajomość, mieli od czasu do czasu się spotkać. Ona miała dać mu odrobinę uczucia szczęścia, a on podarować jej jeszcze raz złudne poczucie bezpieczeństwa, uczucie, że do kogoś należy. Teraz to wszystko nie chciało być już tylko "złudnym uczuciem". Jej pragnienia nigdy nie były jeszcze tak bardzo intensywne jak teraz. Czy to wszystko przez to, że uczucia wampirów są dwa razy silniejsze niż zwykłego człowieka. Czy Sahir zdawał sobie sprawę z tego co w tej chwili zrobił z jej życiem. To ona miała iść na dno, tylko ona, a nagle okazało się, że ciągnie za sobą innych.
W normalnych okolicznościach jego słowa tak bardzo by ją ucieszyły, gdyby nie była Wilą. Dar i przekleństwo jednocześnie nie pozwalał wierzyć jej w prawdziwość tych słów. I jak zawsze pojawiło się to pytanie "co by było gdyby wiedział?" dalej by tutaj siedział... nie jasne, że nie. Uciekł by, poleciał do pierwszego lepszego nauczyciela i wygadał wszystko. Tylko dlatego, że jej czar nadal działa, słabiej niż wcześniej... chociaż teraz i tak nie miało to już żadnego znaczenia. On za bardzo się już zatracił. Do tego momentu dla niej to wszystko było dziecinną zabawą, nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, a teraz czas dorosnąć w bardzo brutalny sposób.
Romka westchnęła cicho i usiadła obok chłopaka. Miała nie myśleć o tym źle, więc jak miała... pożywiła się kimś kto jest dla niej bliski, i co więcej była pewna, że gdyby miała ku temu sposobność zrobiła by to jeszcze raz.
-Mogła bym powiedzieć to samo, gdyby nie fakt, że co kolwiek teraz powiem będzie odbierał przez pryzmat tego co się wydarzyło- Nie obchodziły ciebie jej uczucia, nigdy tak nie było. Zawsze zastanawiałeś się dlaczego ty ją tak lubisz, a nie poświęciłeś nawet sekundy na to aby zastanowić się dlaczego ona pojawia się na każde twoje wezwanie. Była by obok ciebie, gdybyś wyraźnie poprosił... nie jest duchem świętym aby wiedzieć wszystko. Idealnym przykładem jest ta sytuacja. Czy zaprosiłeś ją po to abyś ty mógł być przy niej, czy chciałeś mieć ją przy sobie. Jakie intencje tak naprawdę tobą kierowały. Czy ta dziewczyna była dla ciebie kimś za kogo oddałbyś życie bez względu na to kim by nie była, czy tylko ładnym diamencikiem który los pozwolił ci na chwilę potrzymać w dłoni.
-Więc... co chcesz wiedzieć?- Zapytała się składając ręce przed sobą jak do modlitwy. Dlaczego pomimo tego, że pytania nie zostały jeszcze wypowiedziane to już znała ich treść. Może dlatego, że sama chciała uzyskać na nie odpowiedź... tylko gdzie jej szukać?
W normalnych okolicznościach jego słowa tak bardzo by ją ucieszyły, gdyby nie była Wilą. Dar i przekleństwo jednocześnie nie pozwalał wierzyć jej w prawdziwość tych słów. I jak zawsze pojawiło się to pytanie "co by było gdyby wiedział?" dalej by tutaj siedział... nie jasne, że nie. Uciekł by, poleciał do pierwszego lepszego nauczyciela i wygadał wszystko. Tylko dlatego, że jej czar nadal działa, słabiej niż wcześniej... chociaż teraz i tak nie miało to już żadnego znaczenia. On za bardzo się już zatracił. Do tego momentu dla niej to wszystko było dziecinną zabawą, nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, a teraz czas dorosnąć w bardzo brutalny sposób.
Romka westchnęła cicho i usiadła obok chłopaka. Miała nie myśleć o tym źle, więc jak miała... pożywiła się kimś kto jest dla niej bliski, i co więcej była pewna, że gdyby miała ku temu sposobność zrobiła by to jeszcze raz.
-Mogła bym powiedzieć to samo, gdyby nie fakt, że co kolwiek teraz powiem będzie odbierał przez pryzmat tego co się wydarzyło- Nie obchodziły ciebie jej uczucia, nigdy tak nie było. Zawsze zastanawiałeś się dlaczego ty ją tak lubisz, a nie poświęciłeś nawet sekundy na to aby zastanowić się dlaczego ona pojawia się na każde twoje wezwanie. Była by obok ciebie, gdybyś wyraźnie poprosił... nie jest duchem świętym aby wiedzieć wszystko. Idealnym przykładem jest ta sytuacja. Czy zaprosiłeś ją po to abyś ty mógł być przy niej, czy chciałeś mieć ją przy sobie. Jakie intencje tak naprawdę tobą kierowały. Czy ta dziewczyna była dla ciebie kimś za kogo oddałbyś życie bez względu na to kim by nie była, czy tylko ładnym diamencikiem który los pozwolił ci na chwilę potrzymać w dłoni.
-Więc... co chcesz wiedzieć?- Zapytała się składając ręce przed sobą jak do modlitwy. Dlaczego pomimo tego, że pytania nie zostały jeszcze wypowiedziane to już znała ich treść. Może dlatego, że sama chciała uzyskać na nie odpowiedź... tylko gdzie jej szukać?
- Ventus Zabini
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 4:59 pm
Oczy skierował na dziewczynę i przyglądał się jej uważnie. Nadal była tą dziewczyną ze strychu. Uśmiechnął się lekko. Wiedział, że zmieniły się jej tylko upodobania smakowe, że będzie wiecznie piękna. Nadal będzie Esmeraldą, tą którą uczył pisać. Zamknął oczy i przypomniał sobie to co wtedy czuł. Jego serce przyśpieszyło. Westchnął cicho znowu a nią patrząc, widząc jak się czuje westchnął cicho.
Miał jakieś pytania? Co chciał wiedzieć? Chciał tylko wiedzieć kim ona jest i co on dla niej znaczył. Powinien się o to zapytać? Wypadało?
Czemu miał tyle pytań dzisiaj? Wszystko co było kończyło się znakiem zapytania, a ona nadal trwała przy nim. Niewiele mówił, a ona nie uciekła. Pierwszy raz tak się stało, czuł jakby ona przy nim była na zawsze. Nie wiedział nawet teraz, czy to jest prawda. Dotknął jej ramienia z zamiarem objęcia dziewczyny, ale powstrzymał się i cofnął dłoń.
- Chciałbym wiedzieć kim dla ciebie jestem? Dlaczego nie jestem w stanie o tobie zapomnieć? Jak to się stało, że jesteś wampirem? – szepnął.
Co jeszcze miał jej powiedzieć?
Świat jest pełen pytań, na które nie miał odpowiedzi. Miał ją zapewnić, że jej nie zostawi, że nie podda się i zawsze będzie przy niej? Miał jej dać słowo, że zawsze jego krew będzie dla jej dyspozycji? Ale czy on tego chciał? Czy chciał być tylko lodówką w jej oczach?
Jak ich relacja będzie teraz wyglądać?
Będzie dostawać od niej karteczki z treścią „cześć Ven, chodź tu i tu, bo jestem okropnie głodna”? Albo będzie sobie spokojnie szedł korytarzem, a tu z nikąd pojawia się Ptaszyna prosząc o kropelkę krwi? Co gorsza, może nawet ten co ją zmienił też będzie chciał jego krwi wiedząc, że on dla Esme zrobi wszystko?
Nagle to wszystko uderzyło go jak tłuczek w grze. Teraz zrozumiał, że patrzył na nią jak na potwora. Nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał tak myśleć. Nie chciał myśleć o niej jak o egoistce. Ona taka nie była. Proszę niech ktoś mu to powie! Niech ktoś go zapewni, że tak nie będzie, że ona nadal będzie ptaszyną.
- Kto cię zmienił?- szepnął.
Miał jakieś pytania? Co chciał wiedzieć? Chciał tylko wiedzieć kim ona jest i co on dla niej znaczył. Powinien się o to zapytać? Wypadało?
Czemu miał tyle pytań dzisiaj? Wszystko co było kończyło się znakiem zapytania, a ona nadal trwała przy nim. Niewiele mówił, a ona nie uciekła. Pierwszy raz tak się stało, czuł jakby ona przy nim była na zawsze. Nie wiedział nawet teraz, czy to jest prawda. Dotknął jej ramienia z zamiarem objęcia dziewczyny, ale powstrzymał się i cofnął dłoń.
- Chciałbym wiedzieć kim dla ciebie jestem? Dlaczego nie jestem w stanie o tobie zapomnieć? Jak to się stało, że jesteś wampirem? – szepnął.
Co jeszcze miał jej powiedzieć?
Świat jest pełen pytań, na które nie miał odpowiedzi. Miał ją zapewnić, że jej nie zostawi, że nie podda się i zawsze będzie przy niej? Miał jej dać słowo, że zawsze jego krew będzie dla jej dyspozycji? Ale czy on tego chciał? Czy chciał być tylko lodówką w jej oczach?
Jak ich relacja będzie teraz wyglądać?
Będzie dostawać od niej karteczki z treścią „cześć Ven, chodź tu i tu, bo jestem okropnie głodna”? Albo będzie sobie spokojnie szedł korytarzem, a tu z nikąd pojawia się Ptaszyna prosząc o kropelkę krwi? Co gorsza, może nawet ten co ją zmienił też będzie chciał jego krwi wiedząc, że on dla Esme zrobi wszystko?
Nagle to wszystko uderzyło go jak tłuczek w grze. Teraz zrozumiał, że patrzył na nią jak na potwora. Nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał tak myśleć. Nie chciał myśleć o niej jak o egoistce. Ona taka nie była. Proszę niech ktoś mu to powie! Niech ktoś go zapewni, że tak nie będzie, że ona nadal będzie ptaszyną.
- Kto cię zmienił?- szepnął.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Nie Wrz 13, 2015 5:23 pm
No i poleciała lawina pytań... chociaż nie tak potężna jak się jej wydawało, nie zmieniało to, jednak faktu, że bardzo trudno będzie odpowiedzieć na nie. Wiązało się to z odegraniem swojej postaci w troszeczkę inny sposób niż podpowiadał to scenariusz. Na chwilę to przedstawienie będzie improwizowane, i kto wie... może od tej jednej chwili będzie zależeć los tego teatru.
-Jak to się stało... cóż... czasami chęć pomocy innym prowadzi nas samych na stracenie... tak samo było w moim wypadku. Jeżeli chodzi co o to czy zrobiłam to dla samej siebie, czy może wbrew sobie... cóż odpowiedź brzmi nie.- Wyszeptała wpatrując się gdzieś przed siebie. Ile jeszcze jest w stanie zrobić dla innych, jak bardzo jeszcze upokorzy samą siebie, aby tylko inni poczuli się lepiej. Mogło się wydawać, że w tej chwili sięgnęła już idealnego dna, chociaż w jej życiu nic nigdy nie jest pewne.
-Kto mnie przemienił... odpowiedź na to pytanie chyba jest oczywista. W moim otoczeniu jest tylko jeden wampir o którym aktualnie stosunkowo głośno w szkole... i pewnie nie tylko- Nie była pewna dlaczego akurat o to się zapytał. Chciał potwierdzenia z jej strony, czy może raczej liczył na to, że potrząśnie głową i zaprzeczy stanowczo. Nie... przecież to było tak bardzo oczywiste.
Z pozoru mogło by się wydawać, że skończyła już odpowiadać, gdyby nie fakt, że ominęła jeszcze dwa pytania. Które były tak bardzo trudne w odpowiedzi. Jeżeli podejmie próbę wyjaśnienia spali za sobą wszystkie mosty, nie będzie już drogi powrotnej. Jej maska opadnie na ziemię przed tym jedynym człowiekiem. Jak to się stało, że osoba która z pozoru nie stanowiła dla niej żadnego zagrożenia. Ktoś kto przebywał w jej towarzystwie tak bardzo rzadko, zabrnął w jej duszę tak daleko. Nie dał się zatopić.
-Nie powiedziałam ci wszystkiego...- Wyszeptała cicho wbijając wzrok w ziemię. Teraz i tak nie miało to tak naprawdę żadnego znaczenia. Stało się... siedzą tutaj razem, a jeżeli wyjawienie tego sekretu zapewni mu bezpieczeństwo zrobi to.
-Nie wiem ile z tych uczuć w tobie jest prawdziwych... zgaduję, że tak naprawdę żadne... bo widzisz...- Zatrzymała się tutaj... nie wiedziała jak to powiedzieć. Tyle czasu minęło, miała tyle okazji aby mu to powiedzieć, pozwolić mu odejść, a ona milczała i patrzyła jak zastanawiał się co jest prawdą a co kłamstwem.
-Jestem... pół-wilą- Powiedziała... zasłona tajemnicy opadła... teraz kiedy wiedział jej urok na pewno mniej działał... przecież zawsze tak było. W jej sidła po uszy wpadali tylko ci którzy nie wiedzieli.
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie było okazji... nie wiedziałam też jak... bałam się... sądziłam, że się odwrócisz i nigdy więcej się nie spotkamy, że nie porozmawiamy.- Mleko się rozlało, więc trzeba wziąć szmatkę i po sobie posprzątać, i spróbować żyć dalej.
-A kim jesteś dla mnie...jedyną ciepłą i tak bardzo bliską mi osobą. Uwierz mi... gdybym miała wpływ na to kto powinien był się dowiedzieć o tym wszystkim ty był byś jedynym człowiekiem. Kimś kogo potrzebuję, nie chciałam aby to tak wyszło... chciałam abyś był mi obojętny, ale tak się nie stało. I mogła bym teraz kłamać, że ciebie nie potrzebuję... ale jaki by to miało sens. Do pewnego momentu wydawało mi się, że jesteś na chwilę, że to szybko minie, ale coś mnie do ciebie przywiązało.- Zakończyła nie wiedziała co dalej miała by mówić. Jakie słowa oddadzą to co gra w jej sercu w tej chwili.
-I nie... nie jesteś mi cenny ze względu na twoją krew. Polubiłam ciebie już tam na strychu. Potem nasze spotkanie w bibliotece... na schodach... wszystko to co wtedy mi mówiłeś... pamiętam to wszystko. W tej chwili wydają się to być dla mnie najpiękniejsze wspomnienia. Takie światełko w tym całym mroku który nagle zapanował- Kiedyś pragnęła go... chciała żyć w ciemności, w nadziei, że nikt jej nie zobaczy... a teraz bała się jej, bo wszystko było takie obce.
Romka wstała ze swojego miejsca i podeszła do lustra, stając tym samym plecami do chłopaka. Wpatrywała się w swoje zielone oczy.
-Zrozumiem, jeżeli teraz wyjdziesz, i nie będziesz chciał mnie znać. Gdybym mogła sama bym tak zrobiła w stosunku do siebie. Niestety mi tej łaski nie dano.- Oparła czoło o zimną taflę szkła i przymknęła oczy nasłuchując w milczeniu dźwięku zamykanych drzwi.
-Jak to się stało... cóż... czasami chęć pomocy innym prowadzi nas samych na stracenie... tak samo było w moim wypadku. Jeżeli chodzi co o to czy zrobiłam to dla samej siebie, czy może wbrew sobie... cóż odpowiedź brzmi nie.- Wyszeptała wpatrując się gdzieś przed siebie. Ile jeszcze jest w stanie zrobić dla innych, jak bardzo jeszcze upokorzy samą siebie, aby tylko inni poczuli się lepiej. Mogło się wydawać, że w tej chwili sięgnęła już idealnego dna, chociaż w jej życiu nic nigdy nie jest pewne.
-Kto mnie przemienił... odpowiedź na to pytanie chyba jest oczywista. W moim otoczeniu jest tylko jeden wampir o którym aktualnie stosunkowo głośno w szkole... i pewnie nie tylko- Nie była pewna dlaczego akurat o to się zapytał. Chciał potwierdzenia z jej strony, czy może raczej liczył na to, że potrząśnie głową i zaprzeczy stanowczo. Nie... przecież to było tak bardzo oczywiste.
Z pozoru mogło by się wydawać, że skończyła już odpowiadać, gdyby nie fakt, że ominęła jeszcze dwa pytania. Które były tak bardzo trudne w odpowiedzi. Jeżeli podejmie próbę wyjaśnienia spali za sobą wszystkie mosty, nie będzie już drogi powrotnej. Jej maska opadnie na ziemię przed tym jedynym człowiekiem. Jak to się stało, że osoba która z pozoru nie stanowiła dla niej żadnego zagrożenia. Ktoś kto przebywał w jej towarzystwie tak bardzo rzadko, zabrnął w jej duszę tak daleko. Nie dał się zatopić.
-Nie powiedziałam ci wszystkiego...- Wyszeptała cicho wbijając wzrok w ziemię. Teraz i tak nie miało to tak naprawdę żadnego znaczenia. Stało się... siedzą tutaj razem, a jeżeli wyjawienie tego sekretu zapewni mu bezpieczeństwo zrobi to.
-Nie wiem ile z tych uczuć w tobie jest prawdziwych... zgaduję, że tak naprawdę żadne... bo widzisz...- Zatrzymała się tutaj... nie wiedziała jak to powiedzieć. Tyle czasu minęło, miała tyle okazji aby mu to powiedzieć, pozwolić mu odejść, a ona milczała i patrzyła jak zastanawiał się co jest prawdą a co kłamstwem.
-Jestem... pół-wilą- Powiedziała... zasłona tajemnicy opadła... teraz kiedy wiedział jej urok na pewno mniej działał... przecież zawsze tak było. W jej sidła po uszy wpadali tylko ci którzy nie wiedzieli.
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie było okazji... nie wiedziałam też jak... bałam się... sądziłam, że się odwrócisz i nigdy więcej się nie spotkamy, że nie porozmawiamy.- Mleko się rozlało, więc trzeba wziąć szmatkę i po sobie posprzątać, i spróbować żyć dalej.
-A kim jesteś dla mnie...jedyną ciepłą i tak bardzo bliską mi osobą. Uwierz mi... gdybym miała wpływ na to kto powinien był się dowiedzieć o tym wszystkim ty był byś jedynym człowiekiem. Kimś kogo potrzebuję, nie chciałam aby to tak wyszło... chciałam abyś był mi obojętny, ale tak się nie stało. I mogła bym teraz kłamać, że ciebie nie potrzebuję... ale jaki by to miało sens. Do pewnego momentu wydawało mi się, że jesteś na chwilę, że to szybko minie, ale coś mnie do ciebie przywiązało.- Zakończyła nie wiedziała co dalej miała by mówić. Jakie słowa oddadzą to co gra w jej sercu w tej chwili.
-I nie... nie jesteś mi cenny ze względu na twoją krew. Polubiłam ciebie już tam na strychu. Potem nasze spotkanie w bibliotece... na schodach... wszystko to co wtedy mi mówiłeś... pamiętam to wszystko. W tej chwili wydają się to być dla mnie najpiękniejsze wspomnienia. Takie światełko w tym całym mroku który nagle zapanował- Kiedyś pragnęła go... chciała żyć w ciemności, w nadziei, że nikt jej nie zobaczy... a teraz bała się jej, bo wszystko było takie obce.
Romka wstała ze swojego miejsca i podeszła do lustra, stając tym samym plecami do chłopaka. Wpatrywała się w swoje zielone oczy.
-Zrozumiem, jeżeli teraz wyjdziesz, i nie będziesz chciał mnie znać. Gdybym mogła sama bym tak zrobiła w stosunku do siebie. Niestety mi tej łaski nie dano.- Oparła czoło o zimną taflę szkła i przymknęła oczy nasłuchując w milczeniu dźwięku zamykanych drzwi.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach