- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Pon Sie 10, 2015 11:55 pm
Nie, Romka nie miała najmniejszego zamiaru poruszać w tej chwili tematu jego przyjaciół bo i niby po co. Przecież rozmawiała z nim, a nie z innymi z jego znajomych. A nawet gdyby na jego miejscu stał ktoś inny z huncwotów, też by nie poruszyła tego tematu. No chyba, że sama osoba zainteresowana takowy by rozpoczęła.
Gdyby tylko cyganka wiedziała co ty sam o sobie myślałeś, najpewniej zdzieliła by ciebie solidnie po łbie. Nie rozumiała dlaczego ludzie nie potrafili dostrzec swojej prawdziwej wartości. Nawet ona, która była tak bardzo w tej chwili sponiewierana, która była przeznaczona dla innych, nie dla siebie, wiedziała, że jakąś cenę miała, jak wszystko na tym świecie. A co do tego, że mówiła zagadkowo. Cóż mylisz się tutaj. Ta postać nie była wcale zagadkowa. Mówiła w bardzo prosty sposób, i te jej komunikaty nie były w żaden sposób zaszyfrowane. Tak naprawdę ludzie tylko komplikowali sobie to co ona mówiła. Może to przez to, że ta cała otoczka która temu towarzyszyła tworzyła taki tajemniczy klimat. Może to przez te jej czarne włosy, i zielone oczy które za każdym razem ciskały w twoją stroną błyskawicę, wystarczyło tylko w nie na chwilę spojrzeć. I każdemu od razu przywodziła na myśl mgłę. Niby można było w nią wejść, niby się widziało, ale w chwili kiedy ktoś by spróbował ją złapać, niestety dym wymknął by mu się z rąk.
-Nie wiem- Odpowiedziała szczerze. To co zgubiła nie miało bynajmniej materialnej postaci.
-Wiem, że to coś jest gdzieś niedaleko, i kiedy wydaje mi się, że jestem blisko... nagle wymyka mi się, i wszystko zaczyna się od nowa- Dlaczego wcześniej wszystko wydawało się być tak bardzo proste, a teraz wszystkie znane jej drogi dostawały kolejne odnogi, które wiodły nie wiadomo do jakiego miejsca. Ona nigdy nie miała poukładanego życia, ale wtedy była w stanie rozplątać te nici, a teraz, zrobił się jeden wielki supeł, i jedyny sposób aby się go pozbyć to było odcięcie go, ale z drugiej strony było to o tyle niebezpieczne, że nie było wiadomo co mogło by się stać po tej czynności.
-Ehhh... nie ważne, to nic takiego- Uśmiechnęła się i okręciła się zgrabnie wokół własnej osi aby oprzeć się o lustrzaną ścianę i zsunąć się po niej na równie lustrzaną podłogę.
Gdyby tylko cyganka wiedziała co ty sam o sobie myślałeś, najpewniej zdzieliła by ciebie solidnie po łbie. Nie rozumiała dlaczego ludzie nie potrafili dostrzec swojej prawdziwej wartości. Nawet ona, która była tak bardzo w tej chwili sponiewierana, która była przeznaczona dla innych, nie dla siebie, wiedziała, że jakąś cenę miała, jak wszystko na tym świecie. A co do tego, że mówiła zagadkowo. Cóż mylisz się tutaj. Ta postać nie była wcale zagadkowa. Mówiła w bardzo prosty sposób, i te jej komunikaty nie były w żaden sposób zaszyfrowane. Tak naprawdę ludzie tylko komplikowali sobie to co ona mówiła. Może to przez to, że ta cała otoczka która temu towarzyszyła tworzyła taki tajemniczy klimat. Może to przez te jej czarne włosy, i zielone oczy które za każdym razem ciskały w twoją stroną błyskawicę, wystarczyło tylko w nie na chwilę spojrzeć. I każdemu od razu przywodziła na myśl mgłę. Niby można było w nią wejść, niby się widziało, ale w chwili kiedy ktoś by spróbował ją złapać, niestety dym wymknął by mu się z rąk.
-Nie wiem- Odpowiedziała szczerze. To co zgubiła nie miało bynajmniej materialnej postaci.
-Wiem, że to coś jest gdzieś niedaleko, i kiedy wydaje mi się, że jestem blisko... nagle wymyka mi się, i wszystko zaczyna się od nowa- Dlaczego wcześniej wszystko wydawało się być tak bardzo proste, a teraz wszystkie znane jej drogi dostawały kolejne odnogi, które wiodły nie wiadomo do jakiego miejsca. Ona nigdy nie miała poukładanego życia, ale wtedy była w stanie rozplątać te nici, a teraz, zrobił się jeden wielki supeł, i jedyny sposób aby się go pozbyć to było odcięcie go, ale z drugiej strony było to o tyle niebezpieczne, że nie było wiadomo co mogło by się stać po tej czynności.
-Ehhh... nie ważne, to nic takiego- Uśmiechnęła się i okręciła się zgrabnie wokół własnej osi aby oprzeć się o lustrzaną ścianę i zsunąć się po niej na równie lustrzaną podłogę.
- Peter Pettigrew
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 12:19 am
"...jak to nie wie?" Jak można było nie wiedzieć czego się szuka? Dla tak prostego chłopaka jak Peter, te całe babskie gadanie było niepojęte i na siłę udziwnione, jakby Esmeralda nie miała nic lepszego w życiu do roboty, tylko łażenie przed lustrem i podziwianie samej siebie, marnując tylko czas. Nie wydawała się próżną osobą, więc czemu się zachowywała w taki sposób? Miała doła? Niby się uśmiechała, ale nie było w tym jakiejś specjalnej pogody czy zarażającej pozytywnie energii.
- Tak, jasne... - to po co właściwie zaczęła z nim rozmowę? Aby ponarzekać jak to goni coś, sama nie wie co, ale to coś jej ucieka. Cóż, gdyby wiedziała czego chce, byłoby jej z pewnością łatwiej. Chociaż... może niekoniecznie, zważywszy na to jak sam Pettigrew uganiał się za trzema jasnymi, zdefiniowanymi i wszystkim znanymi punkcikami, a i tak nie potrafił ich złapać. Nagle dotarło do niego, że oboje byli poszukiwaczami i bez znaczenia na cel jaki sobie upatrzyli, nijak nie mogli go osiągnąć. Patrzył jak ponownie siada na zimnej tafli, w takiej samej pozie jak kiedy ją tu zastał. Odsunął palce od ust, zastanawiając się co powinien teraz zrobić. Nie był altruistą i oferowanie pomocy, na jaką wydawało mu się, że puchonka mniej lub bardziej liczyła, niekoniecznie mu się uśmiechało. Miał własne problemy i nie potrzebował cudzych do kolekcji. Zresztą, gdyby nie był sam, nawet nie poświęciłby tych pięciu minut na rozmowę z nią, zaabsorbowany ciekawszym towarzystwem. "To ostatni rok." Nigdy więcej nie wróci do tej szkoły. Wakacje się zbliżały i możliwe, że przed zakończeniem nauki nie będzie miał okazji już więcej zamieć z nią nawet słowa. Świadomość tego popchnęła go w jej stronę, odsuwając chęć zebrania się na kolację, która lada chwila mogła się rozpocząć w Wielkiej Sali. Usiadł obok dziewczyny, bo co mu szkodziło? Obojętnym tonem, zerkając na nią jasnymi, podkrążonymi lekko oczami, odezwał się w końcu. - Nie mów, że nie ważne. Zaczęłaś to skończ.
- Tak, jasne... - to po co właściwie zaczęła z nim rozmowę? Aby ponarzekać jak to goni coś, sama nie wie co, ale to coś jej ucieka. Cóż, gdyby wiedziała czego chce, byłoby jej z pewnością łatwiej. Chociaż... może niekoniecznie, zważywszy na to jak sam Pettigrew uganiał się za trzema jasnymi, zdefiniowanymi i wszystkim znanymi punkcikami, a i tak nie potrafił ich złapać. Nagle dotarło do niego, że oboje byli poszukiwaczami i bez znaczenia na cel jaki sobie upatrzyli, nijak nie mogli go osiągnąć. Patrzył jak ponownie siada na zimnej tafli, w takiej samej pozie jak kiedy ją tu zastał. Odsunął palce od ust, zastanawiając się co powinien teraz zrobić. Nie był altruistą i oferowanie pomocy, na jaką wydawało mu się, że puchonka mniej lub bardziej liczyła, niekoniecznie mu się uśmiechało. Miał własne problemy i nie potrzebował cudzych do kolekcji. Zresztą, gdyby nie był sam, nawet nie poświęciłby tych pięciu minut na rozmowę z nią, zaabsorbowany ciekawszym towarzystwem. "To ostatni rok." Nigdy więcej nie wróci do tej szkoły. Wakacje się zbliżały i możliwe, że przed zakończeniem nauki nie będzie miał okazji już więcej zamieć z nią nawet słowa. Świadomość tego popchnęła go w jej stronę, odsuwając chęć zebrania się na kolację, która lada chwila mogła się rozpocząć w Wielkiej Sali. Usiadł obok dziewczyny, bo co mu szkodziło? Obojętnym tonem, zerkając na nią jasnymi, podkrążonymi lekko oczami, odezwał się w końcu. - Nie mów, że nie ważne. Zaczęłaś to skończ.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 12:42 am
Dlaczego z nim zaczęła rozmowę? cóż sama nie wiedziała. Nie była jak Sahir, pomimo tego, że teraz też była wampirem. Nie potrafiła wyminąć człowieka bez zwrócenia na niego uwagi. Nawet jeżeli ktoś sam nie rozpocznie rozmowy, to ona to zrobi. W końcu gdyby w dniu poznania Sahira odwróciła się i wyszła nie byłaby w tej chwili w tym miejscu, z wysuwającymi się kłami. Pytanie tylko gdzie by była. Czasami zastanawiała się jakby wyglądało jej życie gdyby podjęła inną decyzję. Czy dalej gnała by tak przed siebie do nieznanego jej celu.
-Cóż, to troszkę dłuższa i bardziej skomplikowana historia- Gdyby wampiry były inaczej traktowane, gdyby nie musiała się ukrywać, już dawno byś usłyszał jej opowieść.
-Powiedźmy, że dokonałam pewnych wyborów, które mają wielki wpływ na moje życie, ale mimo wszystko nadal nic się nie zmienia tak jak bym chciała, i nie jestem do końca pewna czy to była dobra droga.- Nawet nie miała komu o tym powiedzieć. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że ta jedyna osoba która miała być jej ostoją, tak naprawdę nigdy nią będzie. Mogła do niego pójść, powiedzieć wszystko co ją martwi, ale już słyszała jego głos. "To była twoja decyzja, nie mówiłem nigdy, że będzie kolorowo". Pozwoliła sobie na skok w przepaść, w imię czego, dla kogo. Dla osoby która nigdy nie będzie blisko niej. Przecież to było oczywiste od zawsze. To ona miała być blisko jego, nigdy na odwrót.
-I naprawdę nie wiem co mogłabym zgubić, ale to jest dziwne uczucie. Kiedyś patrząc w te lustra doskonale wiedziałam kogo widzę, teraz wydaje mi się, że patrzę na obraz zupełnie obcej osoby.- Przecież jej wygląd się nie zmienił. Te same oczy, ten sam kolor oczu. Nawet wzrost ten sam, ale coś jej nie pasowało. Kiedyś patrzyła na to odbicie z radością, teraz miała ochotę cisnąć czymś te zwierciadła, tylko dlatego aby przestały odbijać jej sylwetkę.
-Cóż, to troszkę dłuższa i bardziej skomplikowana historia- Gdyby wampiry były inaczej traktowane, gdyby nie musiała się ukrywać, już dawno byś usłyszał jej opowieść.
-Powiedźmy, że dokonałam pewnych wyborów, które mają wielki wpływ na moje życie, ale mimo wszystko nadal nic się nie zmienia tak jak bym chciała, i nie jestem do końca pewna czy to była dobra droga.- Nawet nie miała komu o tym powiedzieć. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że ta jedyna osoba która miała być jej ostoją, tak naprawdę nigdy nią będzie. Mogła do niego pójść, powiedzieć wszystko co ją martwi, ale już słyszała jego głos. "To była twoja decyzja, nie mówiłem nigdy, że będzie kolorowo". Pozwoliła sobie na skok w przepaść, w imię czego, dla kogo. Dla osoby która nigdy nie będzie blisko niej. Przecież to było oczywiste od zawsze. To ona miała być blisko jego, nigdy na odwrót.
-I naprawdę nie wiem co mogłabym zgubić, ale to jest dziwne uczucie. Kiedyś patrząc w te lustra doskonale wiedziałam kogo widzę, teraz wydaje mi się, że patrzę na obraz zupełnie obcej osoby.- Przecież jej wygląd się nie zmienił. Te same oczy, ten sam kolor oczu. Nawet wzrost ten sam, ale coś jej nie pasowało. Kiedyś patrzyła na to odbicie z radością, teraz miała ochotę cisnąć czymś te zwierciadła, tylko dlatego aby przestały odbijać jej sylwetkę.
- Peter Pettigrew
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 1:12 am
Może zabrzmi to głupio, czy naiwnie, lecz zaskoczyła go odpowiedź cyganki. Ostatnie siedem lat był tak zajęty trojgiem swoich przyjaciół, że nie posądzał innych osób o ciekawe życie czy skomplikowane historie. Jak się zastanowić, to na każdym kroku, w każdej swojej myśli miał gdzieś wspomnienie czy odniesienie do huncwotów. To była wręcz obsesja, która przysłaniała mu świat i z jakiej nie zdawał sobie sprawy aż do momentu, kiedy pierwszy raz od dawna miał okazję myśleć i mówić tylko za siebie, nie oglądając się na nich, nie szukając podpowiedzi, zgody, poparcia. Kiedy Esmeralda mówiła o dokonanych przez nią wyborach, Peter starał się przypomnieć sobie swoje własne i ze strachem odkrywał jak mało decyzji podejmował bez konsultacji kolegów. Tylko czy to aż tak źle o nim świadczy? Chyba lepiej, że kierował się radami lepszych i mądrzejszych od siebie. To dawało mu szansę samemu się rozwinąć. Gdyby nie oni, nigdy nie zostałby animagiem, a przecież to trudna sztuka i niewielu się udaje.
Umilkła. Skończyła mówić już jakiś czas temu, ale gryfon nie był dobry w takich filozoficznych rozmyślaniach, właściwie to w ogóle kiepski był we wszystkim i nie wiedział co ma jej doradzić, nie miał w rękawie wachlarzyka mądrych stwierdzeń, które pasowałyby do takich zwierzeń. Siedział cicho, pchnięty przez dziewczynę do rozważań nad własnym, niekoniecznie udanym życiem. Kurczę, przecież nic go nie czeka poza murami Hogwartu. Nie miał ambicji i nigdy nie przykładał się do nauki bardziej niż trzeba było, żeby zdać dalej. Cokolwiek puchonka nie zrobiła lądując w tym dziwacznym pokoju, przyklejona do zwierciadła i zła na własne odbicie, było i tak lepsze od jego zmarnowanych na dowcipach i leserstwie lat.
- Jakiekolwiek nie były to wybory, przynajmniej sama zdecydowałaś o swoim losie. - mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Szybko je jednak rozluźnił i położył się na lustrzanej podłodze, coraz bardziej zniechęcony do wszystkiego wokół. Esme nie widziała w sobie dawnych cech, ale to dlatego, że zmieniła się i nie była już tą samą osobą co kiedyś. W odbiciu Pettigrew dalej był ten sam przeciętny nastolatek, skazany na szarą strefę, zawsze w cieniu innych.
Umilkła. Skończyła mówić już jakiś czas temu, ale gryfon nie był dobry w takich filozoficznych rozmyślaniach, właściwie to w ogóle kiepski był we wszystkim i nie wiedział co ma jej doradzić, nie miał w rękawie wachlarzyka mądrych stwierdzeń, które pasowałyby do takich zwierzeń. Siedział cicho, pchnięty przez dziewczynę do rozważań nad własnym, niekoniecznie udanym życiem. Kurczę, przecież nic go nie czeka poza murami Hogwartu. Nie miał ambicji i nigdy nie przykładał się do nauki bardziej niż trzeba było, żeby zdać dalej. Cokolwiek puchonka nie zrobiła lądując w tym dziwacznym pokoju, przyklejona do zwierciadła i zła na własne odbicie, było i tak lepsze od jego zmarnowanych na dowcipach i leserstwie lat.
- Jakiekolwiek nie były to wybory, przynajmniej sama zdecydowałaś o swoim losie. - mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Szybko je jednak rozluźnił i położył się na lustrzanej podłodze, coraz bardziej zniechęcony do wszystkiego wokół. Esme nie widziała w sobie dawnych cech, ale to dlatego, że zmieniła się i nie była już tą samą osobą co kiedyś. W odbiciu Pettigrew dalej był ten sam przeciętny nastolatek, skazany na szarą strefę, zawsze w cieniu innych.
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 1:34 am
-Sama- Mruknęła cicho i oparła głowę o lustro wpatrując się gdzieś daleko przed siebie, chociaż jej wzrok tak naprawdę nie mógł się przebić przez mury.
-Uwierz mi, to była dopiero pierwsza decyzją jaką podjęłam sama w całym moim życiu- Taka była prawda. Od małego dziecka uzależniona od innych. Traktowana niczym przedmiot który nie ma uczuć, i który można sprzedać od tak. A potem, cóż skupiła się bardziej na życiu innych niż na swoim. I teraz odczuwa tego skutki. Gdyby była chociaż troszeczkę samolubna, może inaczej by to wszystko wyglądało. Może miała by wokół siebie ludzi którzy byli by cały czas, a nie tylko wtedy kiedy potrzebowali kogoś na kim można było się oprzeć.
Rady innych są naprawdę cenne, ale trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Nikt inny nie pozna naszego życia tak dobrze jak my sami, inni ludzie nie będą wiedzieć lepiej od nas czego tak naprawdę potrzebujemy. Możemy słuchać ich rad, pytanie tylko czy wtedy będziemy tak naprawdę szczęśliwymi ludźmi.
Ona nie widziała w sobie tego co tak bardzo lubiła kiedyś. A to była strata porównywalna do utraty kogoś najbliższego w całym życiu. Gdyby to była drobna rzecz, coś mało znaczącego, pewnie nawet by nie zauważyła tego, ale teraz życie wydawało się być znacznie trudniejsze niż wcześniej. A przecież to nie było wcale tak dawno temu. Zmiany nie zawsze są dobre. Chociaż z drugiej strony, czy teraz kto kolwiek jest w stanie stwierdzić co to dobro z co to zło. Biel połączyła się z czernią. Te kolory zostały wymieszane, i nie sposób jest je rozdzielić. Co więcej, nikt nawet nie próbuje. Wszyscy przyjęli taką rzeczywistość jaka jest, udając, że nic się nie stało.
-Może i sama, ale co z tego, jeżeli nie ma drogi powrotnej, Co z tego jeżeli po nich tak naprawdę nic się nie zmieniło dookoła mnie- To życie miało wyglądać teraz inaczej, a ono toczyło się tak jak się toczyło do tej pory. Za miast ulgi na plecy doszedł jej kolejny ciężar. Pytanie tylko jak wiele będzie w stanie jeszcze udźwignąć, kiedy nastanie ten moment, że w końcu upadnie na ziemię i nie będzie w stanie już wstać.
-Uwierz mi, to była dopiero pierwsza decyzją jaką podjęłam sama w całym moim życiu- Taka była prawda. Od małego dziecka uzależniona od innych. Traktowana niczym przedmiot który nie ma uczuć, i który można sprzedać od tak. A potem, cóż skupiła się bardziej na życiu innych niż na swoim. I teraz odczuwa tego skutki. Gdyby była chociaż troszeczkę samolubna, może inaczej by to wszystko wyglądało. Może miała by wokół siebie ludzi którzy byli by cały czas, a nie tylko wtedy kiedy potrzebowali kogoś na kim można było się oprzeć.
Rady innych są naprawdę cenne, ale trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Nikt inny nie pozna naszego życia tak dobrze jak my sami, inni ludzie nie będą wiedzieć lepiej od nas czego tak naprawdę potrzebujemy. Możemy słuchać ich rad, pytanie tylko czy wtedy będziemy tak naprawdę szczęśliwymi ludźmi.
Ona nie widziała w sobie tego co tak bardzo lubiła kiedyś. A to była strata porównywalna do utraty kogoś najbliższego w całym życiu. Gdyby to była drobna rzecz, coś mało znaczącego, pewnie nawet by nie zauważyła tego, ale teraz życie wydawało się być znacznie trudniejsze niż wcześniej. A przecież to nie było wcale tak dawno temu. Zmiany nie zawsze są dobre. Chociaż z drugiej strony, czy teraz kto kolwiek jest w stanie stwierdzić co to dobro z co to zło. Biel połączyła się z czernią. Te kolory zostały wymieszane, i nie sposób jest je rozdzielić. Co więcej, nikt nawet nie próbuje. Wszyscy przyjęli taką rzeczywistość jaka jest, udając, że nic się nie stało.
-Może i sama, ale co z tego, jeżeli nie ma drogi powrotnej, Co z tego jeżeli po nich tak naprawdę nic się nie zmieniło dookoła mnie- To życie miało wyglądać teraz inaczej, a ono toczyło się tak jak się toczyło do tej pory. Za miast ulgi na plecy doszedł jej kolejny ciężar. Pytanie tylko jak wiele będzie w stanie jeszcze udźwignąć, kiedy nastanie ten moment, że w końcu upadnie na ziemię i nie będzie w stanie już wstać.
- Peter Pettigrew
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 2:01 am
Było w tym trochę egoizmu, gdy poczuł ulgę i zadowolenie, na wieść, iż nie tylko on dawał sobą rządzić przez większość swojego życia. Niemcy mieli na to takie długie i skomplikowane słówko, shadenfroude, czy jakoś tak. Skoro jej się udało wziąć los w swoje ręce, to może i on powinien? Tylko, że zdawała się żałować i siedziała nieszczęśliwa w tej kuriozalnej salce, więc czemu miałby brać z niej przykład? Była żywym dowodem na to, że samodzielność nie popłaca, bo wszelkie błędy są wtedy własne i nie ma na kogo zwalić winy. Człowiek zostaje sam ze sobą i własnymi myślami. Westchnął i przewrócił oczami. Gdziekolwiek nie sięgał jego wzrok, tam był tylko on i ta czarnowłosa kulka negatywu.
- Co za różnica czy cokolwiek się zmieniło, skoro i tak nie możesz zawrócić? - wychodziła z niego rosnąca irytacja. Dalej nie miał pojęcia o czym właściwie rozmawiali, zauważył za to jak coraz gorzej się przez to czuje i że nigdzie to wszystko nie prowadzi. Nie był człowiekiem czynu, a szkoda, bo wstałby, złapał puchonkę za ramię i wyprowadził z tej dobijającej komnaty. Mogliby porozmawiać o czymś przyjemniejszym po kolacji, bo przecież nic tak nie polepszało nastroju jak dobre jedzenie. Lecz blondyn dalej leżał niewzruszony, dusząc w sobie kujące go impulsy, które każdego innego gryfona już dawno zmotywowałyby do działania. Nie było sensu cokolwiek robić, nie miał siły przebicia czy charyzmy jak reszta huncwotów. Nie potrafił jej ani pocieszyć, ani wyrwać z marazmu, do tego sam w niego popadał, a im dłużej nic z tym nie robił, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, ze jest nikim i na nic go nie stać. Zamknął oczy. Żałował, że w ogóle tu wszedł, że szukał tych głupków, a nawet, że wstał z łóżka! Coraz bardziej i coraz więcej rzeczy żałował, a to wszystko spadło na niego tak nagle i niespodziewanie, że nie potrafił się otrząsnąć. Szkoda, że nie mógł zmienić się teraz w szczura i uciec do jakiejś dziury. Życie w ciele zwierzęcia było o wiele prostsze i mniej wymagające...
- Co za różnica czy cokolwiek się zmieniło, skoro i tak nie możesz zawrócić? - wychodziła z niego rosnąca irytacja. Dalej nie miał pojęcia o czym właściwie rozmawiali, zauważył za to jak coraz gorzej się przez to czuje i że nigdzie to wszystko nie prowadzi. Nie był człowiekiem czynu, a szkoda, bo wstałby, złapał puchonkę za ramię i wyprowadził z tej dobijającej komnaty. Mogliby porozmawiać o czymś przyjemniejszym po kolacji, bo przecież nic tak nie polepszało nastroju jak dobre jedzenie. Lecz blondyn dalej leżał niewzruszony, dusząc w sobie kujące go impulsy, które każdego innego gryfona już dawno zmotywowałyby do działania. Nie było sensu cokolwiek robić, nie miał siły przebicia czy charyzmy jak reszta huncwotów. Nie potrafił jej ani pocieszyć, ani wyrwać z marazmu, do tego sam w niego popadał, a im dłużej nic z tym nie robił, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, ze jest nikim i na nic go nie stać. Zamknął oczy. Żałował, że w ogóle tu wszedł, że szukał tych głupków, a nawet, że wstał z łóżka! Coraz bardziej i coraz więcej rzeczy żałował, a to wszystko spadło na niego tak nagle i niespodziewanie, że nie potrafił się otrząsnąć. Szkoda, że nie mógł zmienić się teraz w szczura i uciec do jakiejś dziury. Życie w ciele zwierzęcia było o wiele prostsze i mniej wymagające...
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 2:18 am
Czy ona kiedykolwiek powiedziała, że żałuje tej decyzji którą podjęła. Nigdy o niczym takim nie wspomniała. Po prostu nie wiedziała czy to co zrobiła było dobre, i nikogo kto by ją w tym utwierdził. Bo nie rozmawiali tutaj akurat o wagarach na które się poszło, ale o czymś zupełnie innym, o czymś co będzie się za nią teraz ciągnąć przez całe jej życie. Gryfon umrze kiedyś, i te jego rozterki minął. Ona cóż, będzie żyć wiecznie. Cały czas w tym samym ciele, nie będzie się starzeć. I przez tą całą wieczność będzie się zastanawiać nad tym czy dobrze zrobiła czy tez nie, i nigdy nie dostanie na to pytanie odpowiedzi.
-Bo chwilami człowiek by chciał zawrócić, a może raczej zastanawia się jakby to było gdyby mógł. A potem pojawia się rzeczywistość i zdaje sobie sprawę z tego, że nie może, że ostatecznie zamknął sobie drogę powrotną- Westchnęła cicho i zamilkła na chwilkę, po czym w końcu wstała ze swojego miejsca i ustała nad głową chłopaka, po czym ukucnęła, i prztyknęła go delikatnie w czoło.
-Nie myśl tyle, myślenie niewielu osobom przyniosło pożądany rezultat- To była prawda. Im częściej ona pogrążała się w myślach tym gorzej sama się czuła. Więc może nie ma sensu myśleć o takich rzeczach. Po prostu żyć dalej nie zwracając na to uwagi. Oczywiście tutaj widzimy tragizm wyboru Esme. Ciężko jest nie zwrócić uwagi na to, że w każdej chwili może na kogoś napaść, a w chwili kiedy była spragniona, musiała jak najszybciej dostać się do zakazanego lasu, aby zdobyć tam jakieś zwierzątko, potem wracała i jak gdyby nic rozmawiała z innymi ludźmi.
-Życie jest za krótkie aby wegetować. To nie jest spor dla obserwatorów. Bo jeżeli zostaniesz kibicem to nim się obejrzysz ono ci minie, a ty będziesz przeklinał siebie na łożu śmierci, że tak głupie przeżyłeś te dni- Sama kiedyś mówiła, że trzeba żyć tak aby niczego nie żałować. Więc dlaczego teraz ma wątpliwość. Ehh... Esmeralda to skomplikowana istotka, która nie do końca sama jest w stanie zrozumieć sens swoich własnych uczuć. Owszem innym jest w stanie dawać rady, ale dla samej siebie nie umiała znaleźć tego złotego środka który by uleczył wszystkie jej bolączki.
-Bo chwilami człowiek by chciał zawrócić, a może raczej zastanawia się jakby to było gdyby mógł. A potem pojawia się rzeczywistość i zdaje sobie sprawę z tego, że nie może, że ostatecznie zamknął sobie drogę powrotną- Westchnęła cicho i zamilkła na chwilkę, po czym w końcu wstała ze swojego miejsca i ustała nad głową chłopaka, po czym ukucnęła, i prztyknęła go delikatnie w czoło.
-Nie myśl tyle, myślenie niewielu osobom przyniosło pożądany rezultat- To była prawda. Im częściej ona pogrążała się w myślach tym gorzej sama się czuła. Więc może nie ma sensu myśleć o takich rzeczach. Po prostu żyć dalej nie zwracając na to uwagi. Oczywiście tutaj widzimy tragizm wyboru Esme. Ciężko jest nie zwrócić uwagi na to, że w każdej chwili może na kogoś napaść, a w chwili kiedy była spragniona, musiała jak najszybciej dostać się do zakazanego lasu, aby zdobyć tam jakieś zwierzątko, potem wracała i jak gdyby nic rozmawiała z innymi ludźmi.
-Życie jest za krótkie aby wegetować. To nie jest spor dla obserwatorów. Bo jeżeli zostaniesz kibicem to nim się obejrzysz ono ci minie, a ty będziesz przeklinał siebie na łożu śmierci, że tak głupie przeżyłeś te dni- Sama kiedyś mówiła, że trzeba żyć tak aby niczego nie żałować. Więc dlaczego teraz ma wątpliwość. Ehh... Esmeralda to skomplikowana istotka, która nie do końca sama jest w stanie zrozumieć sens swoich własnych uczuć. Owszem innym jest w stanie dawać rady, ale dla samej siebie nie umiała znaleźć tego złotego środka który by uleczył wszystkie jej bolączki.
- Peter Pettigrew
Re: Komnata luster
Wto Sie 11, 2015 2:47 am
Tak, Esmeralda umiała dobić leżącego. Jej słowa wisiały nad nim, zbierały się jak ciemne chmury i już miały runąć lodowatym deszczem, którego krople spłynęłyby po bladych policzkach blondyna, gdy długi paznokieć przesunął po jego czole, a lekki, niespodziewany ból zatrzymał nakręcającą się spiralę demotywacji. Uniósł powieki, błękitnymi tęczówkami natrafiając na jej twarz, tym razem realną, nie zaś odbicie w jednym z licznym zwierciadeł. Dopiero teraz dostrzegł, że jej skóra jest bielsza niż pamiętał, a oczy chłodne i zdystansowane. O jakiejkolwiek przemianie nie mówiła do tej pory, miała rację - ciężko było ją poznać, chociaż na pierwszy rzut oka wydawała się taka sama jak zawsze, zwłaszcza dla osoby znającej ją tylko pochopnie. O, ironio! Kazała mu nie myśleć, ale przecież sama zasadziła w nim cały sad wątpliwości i pytań, który przysłonił mu słońce beztroski i nieświadomości, jakie dotąd oświetlało mu drogę. Mówiła mądrze, szkoda, że po fakcie, kiedy Peter zdążył dostrzec zbyt wiele i nie potrafił przejść z tym wszystkim do porządku dziennego. Nagle nie był już głodny. Nie miał też ochoty na dalsze poszukiwania kolegów, ani dziś, ani nawet jutro i w następne dni. Wpadł na to na wiele dziwnych idei, które do niego nie pasowały, lecz uczepiły się jego myśli i kusiły innowacyjnością. Podniósł się na łokciach, wpatrzony w jasną twarz dziewczęcia. Nie raczył odpowiedzieć na jej budujące stwierdzenia, w zamyśleniu siadając, a następnie wstając z podłogi. Niespiesznym krokiem udał się do drzwi, po których otwarciu obejrzał się jeszcze raz na rówieśnicę.
- Może i masz rację. - rzucił niby obojętnie, zostawiając ją samą, lecz nie zamykając za sobą wrót komnaty. Koniec końców chyba bardziej ona pomogła jemu, niż on jej. Z nowym postanowieniem, skierował się w zupełnie inną stronę niż dotąd zamierzał.
[zt]
- Może i masz rację. - rzucił niby obojętnie, zostawiając ją samą, lecz nie zamykając za sobą wrót komnaty. Koniec końców chyba bardziej ona pomogła jemu, niż on jej. Z nowym postanowieniem, skierował się w zupełnie inną stronę niż dotąd zamierzał.
[zt]
- Esmeralda Moore
Re: Komnata luster
Sro Sie 12, 2015 2:40 am
Romka westchnęła tylko ciężko, wpatrując się w jego plecy kiedy ten odchodził. Czuła się w tej chwili naprawdę dziwnie. Pierwszy raz nie miała pojęcia co właśnie zrobiła. Przecież mogła zauważyć, że zaczyna dotykać drażliwego tematu, ale to jakoś umknęło jej uwadze. I jak ta ostatnia kretynka ciągnęła go dalej. Normalnie przecież by spytała się o co chodzi, co się stało, że chłopak tak nagle zmarkotniał. I nawet coś tak prostego jak pocieszanie, coś co z reguły przychodziło jej naturalnie, teraz kompletnie jej nie wychodziło. Może za długo przebywała sama ze sobą. No, ale niestety nie miała w tej chwili innego wyboru. Gdyby cały czas kręciła by się wokół ludzi mogło by dojść do nieszczęścia, a tylko tego jej w tej chwili brakowało. Wystarczy, że sam fakt, iż jest cyganką sprawiał, że ludzie często za nią się oglądali, a domieszka krwi wili wcale tego nie ułatwiała.
-Może- Mruknęła cicho kiedy ten wreszcie zamknął drzwi. Kiedyś najpewniej powiedziała by, że jest tego pewna, że ją ma. A teraz, sama nie była tego pewna. Czy to co mówiła miało w ogóle jakiś sens. Było to tak bardzo irytujące dla niej. Musiała poznawać to wszystko co ją otaczało tak naprawdę od nowa. Co więcej jeszcze raz musiała poznać samą siebie, ale przecież to było niemożliwe. W chwili kiedy była zwykłym człowiekiem nie znała siebie. Co niby po tej przemianie miałoby się zmienić. Nagle by odkryła sens swojego istnienia, zrozumiałaby te wszystkie zjawiska jakie ją otaczały. Cóż może i nie był oby tak bardzo denerwujące gdyby miała jeszcze komu o tym powiedzieć, ale prawda była taka, że nadal była sama. Pod tym kątem kompletnie nic nie uległo zmianie. No może po za tym, że za miast stać na środku jakiegoś pokoju i krzyczeć o pomoc, to tonęła w jakimś bagnie krztusząc się co chwila szlamem który uniemożliwiał jej wydanie ze swojego gardła jakiego kolwiek dźwięku.
Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, zielone oczy wpatrywały się w jej sylwetkę, ale nie mogła dłużej znieść tego widoku. Dlatego też szybko wyszła z tego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zapisała sobie w głowie aby nigdy więcej nie wchodziła do niego. Pomimo tego, że nie ma z salą luster złych wspomnień, to, to pomieszczenie budziło w niej jakieś dziwne lęki których nie potrafiła wyjaśnić. Więc chcąc być jak najdalej od tego miejsca ruszyła swoja drogą gdzies przed siebie, nie przejmując się za bardzo tym gdzie to dojdzie.
z/t
-Może- Mruknęła cicho kiedy ten wreszcie zamknął drzwi. Kiedyś najpewniej powiedziała by, że jest tego pewna, że ją ma. A teraz, sama nie była tego pewna. Czy to co mówiła miało w ogóle jakiś sens. Było to tak bardzo irytujące dla niej. Musiała poznawać to wszystko co ją otaczało tak naprawdę od nowa. Co więcej jeszcze raz musiała poznać samą siebie, ale przecież to było niemożliwe. W chwili kiedy była zwykłym człowiekiem nie znała siebie. Co niby po tej przemianie miałoby się zmienić. Nagle by odkryła sens swojego istnienia, zrozumiałaby te wszystkie zjawiska jakie ją otaczały. Cóż może i nie był oby tak bardzo denerwujące gdyby miała jeszcze komu o tym powiedzieć, ale prawda była taka, że nadal była sama. Pod tym kątem kompletnie nic nie uległo zmianie. No może po za tym, że za miast stać na środku jakiegoś pokoju i krzyczeć o pomoc, to tonęła w jakimś bagnie krztusząc się co chwila szlamem który uniemożliwiał jej wydanie ze swojego gardła jakiego kolwiek dźwięku.
Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, zielone oczy wpatrywały się w jej sylwetkę, ale nie mogła dłużej znieść tego widoku. Dlatego też szybko wyszła z tego pokoju zamykając za sobą drzwi. Zapisała sobie w głowie aby nigdy więcej nie wchodziła do niego. Pomimo tego, że nie ma z salą luster złych wspomnień, to, to pomieszczenie budziło w niej jakieś dziwne lęki których nie potrafiła wyjaśnić. Więc chcąc być jak najdalej od tego miejsca ruszyła swoja drogą gdzies przed siebie, nie przejmując się za bardzo tym gdzie to dojdzie.
z/t
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 1:50 am
Mercedes ochłonęła już nieco po ostatnim wydarzeniu, chociaż żal w sercu pozostał i wcale nie miał zamiaru nigdzie odlatywać. Zachowała dobrą twarz - nie pokazała mu, że płacze. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że prawdopodobnie popełniła tym błąd, bo Irytek nie miał okazji zobaczyć na własne oczy tego, jak bardzo zranił ją swoimi słowami. Mimo wszystko był duchem. A przynajmniej czymś, co różniło się od człowieka i chociaż Mercedes naprawdę chciała to zaakceptować to było jej ciężko. Nie mogła się jednak załamywać. Czuła, że właśnie teraz musiała być silna. Jeżeli będzie uparcie tkwić w swoim przekonaniu to wreszcie udobrucha psotnika i dotrze do niego, że jest w stanie poczuć coś więcej niż satysfakcję z rzucenia w nią balonem z czerwoną farbą.
Skoro już o farbie mowa, to dziewczyna wciąż była nią ubabrana, bo najzwyczajniej w świecie nie miała jeszcze okazji żeby się z niej wyczyścić. Poza tym nie czuła takiej potrzeby.
Wędrowała spokojnie przez komnatę luster, nie mogąc znaleźć drogi do wyjścia. Z jakiegoś powodu wcale jej to nie denerwowało. Zagubienie w jednym z wielu szkolnych pomieszczeń zdawało się być najmniejszym problemem jaki dotknął ją od dawna. Jedynie myśli nie dawały jej spokoju... o Irytku, o błoniach, o sumach, o pokazie pirotechnicznym, o rodzicach...
Tup, tup, tup.
Skoro już o farbie mowa, to dziewczyna wciąż była nią ubabrana, bo najzwyczajniej w świecie nie miała jeszcze okazji żeby się z niej wyczyścić. Poza tym nie czuła takiej potrzeby.
Wędrowała spokojnie przez komnatę luster, nie mogąc znaleźć drogi do wyjścia. Z jakiegoś powodu wcale jej to nie denerwowało. Zagubienie w jednym z wielu szkolnych pomieszczeń zdawało się być najmniejszym problemem jaki dotknął ją od dawna. Jedynie myśli nie dawały jej spokoju... o Irytku, o błoniach, o sumach, o pokazie pirotechnicznym, o rodzicach...
Tup, tup, tup.
- Irytek
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 2:24 am
Wyobraźcie sobie, że stało się coś niefajnego, coś co powinno was zasmucić. Jednak zamiast płakać, śmiejecie się i nie potraficie skupić myśli na problemie, jakby coś was łaskotało, albo dopiero co wypilibyście eliksir rozweselający. Teraz nie docierają do was jeszcze żal i rozgoryczenie, nawet, jeśli potrzebujecie ich i z niecierpliwością wyczekujecie. Kiedy już przyjdą, będziecie zbyt pogodzeni z rzeczywistością by tak mocno i nagle ich doświadczyć. To są sytuacje, które wymagają łez, jednak oczy pozostają suche i niewrażliwe, a umysł spokojnie analizuje fakty. I kiedy już radość mija, a człowiek zostaje sam, zaczyna wyrzucać sobie tak nieludzką reakcję i zżera go poczucie winy. Chyba, że wcale nie jest człowiekiem, a ukojenie znajduje w tłumaczeniach, wymówkach o kolosalnych różnicach gatunku i widocznym braku zdolności do odtwarzania emocji. Czasami tak jest łatwiej iść dalej przed siebie i nie załamywać się po każdym zawodzie, zatracać w kolejnych szczęśliwych chwilach i to na nich opierać swoją egzystencję. Tak jest prościej i przyjemniej, a czego poza przyjemnością może pragnąć i wyczekiwać ktoś, coś ponad śmiercią, dla którego wędrówka nigdy się nie skończy, nie ma celu i donikąd nie prowadzi?
Nie, nie było mu źle z tym jak potraktował Mercedes. Nie widział nic w złego w swych czynach, a przynajmniej nic karalnego i prawnie zakazanego. Z tych też powodów nie zamierzał jej szukać, ani przepraszać i nie zakładał, iż mogła chować do niego urazę. Kiedy natknął się na nią podczas obchodu, po ubarwieniu kilkunastu innych uczniów spacerujących dziedzińcem, wyskoczył niespodziewanie z jednego z luster z krzykiem i oczywistym zamiarem nastraszenia jej. Nie miała szansy go wcześniej dojrzeć, więc wyczekiwał paniki, albo chociaż nerwowego śmiechu, lecz bez względu na reakcję, stanął na ziemi i z szerokim, wrednym uśmiechem zabrał głos.
- Co tam, marchewo? Byłaś już na śniadaniu?
Nie, nie było mu źle z tym jak potraktował Mercedes. Nie widział nic w złego w swych czynach, a przynajmniej nic karalnego i prawnie zakazanego. Z tych też powodów nie zamierzał jej szukać, ani przepraszać i nie zakładał, iż mogła chować do niego urazę. Kiedy natknął się na nią podczas obchodu, po ubarwieniu kilkunastu innych uczniów spacerujących dziedzińcem, wyskoczył niespodziewanie z jednego z luster z krzykiem i oczywistym zamiarem nastraszenia jej. Nie miała szansy go wcześniej dojrzeć, więc wyczekiwał paniki, albo chociaż nerwowego śmiechu, lecz bez względu na reakcję, stanął na ziemi i z szerokim, wrednym uśmiechem zabrał głos.
- Co tam, marchewo? Byłaś już na śniadaniu?
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 1:38 pm
Stanęła przy jednym z luster przyglądając się swojemu odbiciu. Definitywnie wolała wpatrywać się w uśmiechniętą postać, którą ukazywało zwierciadło Ain Eingarp niż w zasmuconą, wiecznie niezadowoloną twarz. Jednocześnie nie miała zamiaru stać tutaj i się nad sobą użalać. Już miała ruszyć w dalszą podróż po tym wielkim kalejdoskopie, kiedy usłyszała potworny wrzask dobiegający gdzieś tam, z lewej strony. Otworzyła oczy szerzej, tętno podskoczyło, oparła się dłonią o jedno z luster i sapnęła.
- Nie byłam głodna. - powiedziała kiedy atak paniki minął i spojrzała na niego. Całkiem ironiczne, że teraz kiedy to ona niekoniecznie liczyła na spotkanie, to on sam do niej przypełznął. Najwyraźniej los lubił płatać jej figle. - I trochę bałam się reakcji Michaela. - dodała po chwili, jakby chciała usprawiedliwić nieobecność na śniadaniu samej sobie. Obawa przed odrzuceniem przez gryfona zdawała się być lżejsza niż faktyczny żal po słowach Irytka. Nie miała mu tego za złe - nie mogła go przecież do niczego zmusić, ale w żaden sposób nie pomagało jej to poczuć się lepiej. Nie przekreślało to jednak w żaden sposób chęci spędzania z nim czasu, chociaż teraz ciężko było stwierdzić coś takiego pod maską wyraźnego przygnębienia.
- Nie byłam głodna. - powiedziała kiedy atak paniki minął i spojrzała na niego. Całkiem ironiczne, że teraz kiedy to ona niekoniecznie liczyła na spotkanie, to on sam do niej przypełznął. Najwyraźniej los lubił płatać jej figle. - I trochę bałam się reakcji Michaela. - dodała po chwili, jakby chciała usprawiedliwić nieobecność na śniadaniu samej sobie. Obawa przed odrzuceniem przez gryfona zdawała się być lżejsza niż faktyczny żal po słowach Irytka. Nie miała mu tego za złe - nie mogła go przecież do niczego zmusić, ale w żaden sposób nie pomagało jej to poczuć się lepiej. Nie przekreślało to jednak w żaden sposób chęci spędzania z nim czasu, chociaż teraz ciężko było stwierdzić coś takiego pod maską wyraźnego przygnębienia.
- Irytek
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 2:05 pm
"No co ty nie powiesz?" Wcale nie zauważył jej braku, gdy poleciał do Wielkiej Sali, a jej miejsce i talerz były puste oraz nietknięte. To nie tak, że resztę spaceru specjalnie utrudniał sobie niosąc w kieszeni kilka zwiniętych z kuchni frykasów, ale ich brak zmuszał skrzaty do dodatkowych zakupów, a w najlepszym wypadku - większej inwencji twórczej przy przygotowywaniu następnego posiłku. Niech się wysilą, skoro zapomniały mu odłożyć czerstwego chleba do zabawy. Same były sobie winne.
- Łap! - wyjął z marynarki tabliczkę mlecznej czekolady i opakowanie lodów waniliowych. Słodyczą rzucił w gryfonkę, ale deser otworzył i podał jej już do rąk, najwidoczniej nie chcąc by jego wysiłek z przenoszeniem go poszedł na marne. Dzięki swemu zimnemu wnętrzu, nic się nie rozpuściło i było niczym z lodówki, gotowe do jedzenia. - Możesz tego używać jak łyżki. Widziałem jak Pettigrew tak robił. - wskazał na zapakowany w papier i folię przysmak, siadając po turecku w powietrzu, czekając aż go doceni. Rzadko bywał tak pomocny, ale Mercedes spędzała z nim dużo czasu i sprawiała, że się aż tak nie nudził, więc chciał jej to jakoś wynagrodzić. Tak typowo na swój sposób, bez ckliwych rozmów i dużych słów, obdarowując ją przywłaszczonymi od innych dobrami. Ponieważ bomba jaką jej wcześniej ukradł nie była jedyną rzeczą jaką Irytek bez pytania uznał w tym zamku za swoją.
- Łap! - wyjął z marynarki tabliczkę mlecznej czekolady i opakowanie lodów waniliowych. Słodyczą rzucił w gryfonkę, ale deser otworzył i podał jej już do rąk, najwidoczniej nie chcąc by jego wysiłek z przenoszeniem go poszedł na marne. Dzięki swemu zimnemu wnętrzu, nic się nie rozpuściło i było niczym z lodówki, gotowe do jedzenia. - Możesz tego używać jak łyżki. Widziałem jak Pettigrew tak robił. - wskazał na zapakowany w papier i folię przysmak, siadając po turecku w powietrzu, czekając aż go doceni. Rzadko bywał tak pomocny, ale Mercedes spędzała z nim dużo czasu i sprawiała, że się aż tak nie nudził, więc chciał jej to jakoś wynagrodzić. Tak typowo na swój sposób, bez ckliwych rozmów i dużych słów, obdarowując ją przywłaszczonymi od innych dobrami. Ponieważ bomba jaką jej wcześniej ukradł nie była jedyną rzeczą jaką Irytek bez pytania uznał w tym zamku za swoją.
- Mercedes Bélanger
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 5:42 pm
Jeżeli wcześniej wspomniany trik mówiący o tym, że kłamstwo powtórzone sto razy miało stać się prawdą, to Mercedes musiała powtórzyć niektóre chciejstwa jeszcze wiele, wiele razy. Na sam widok tego, co Irytek przyniósł ze sobą coś w oku błysło, a brzuch dał o sobie znać. Ledwo złapała lecącą czekoladę, która przed ostatecznym zaciśnięciem na niej palców jeszcze kilka razy wypadła jej z ręki. Kurczę, zawsze wiedziała, że Irytek jest "kind of cool", ale nigdy nie podejrzewała go o bycie latającą lodówką.
- Dz-dziękuję. - odwinęła papierek i wgryzła się w czekoladę. Ha, podziękowała zanim spróbowała! W ramach wierzenia w dobre intencje! Anioł, nie człowiek! - Nie wiem dlaczego, ale kiedy jem czekoladę to czuję się jakieś dwadzieścia procent szczęśliwsza niż normalnie. - powiedziała przyjmując od niego zimne lody. Właśnie takie zachowania utwierdzały ją w tym, że Irytek wbrew wszystkiemu mógł posiadać bardzo bogate wnętrze, tylko nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Inni pewnie próbowali by ją teraz od tego odwieść, ale pfff. Skoro była w stanie skonstruować bombę z trzech przedmiotów - mogła też gdybać o istotach z zaświatów i podejrzewać swoje teorie o bycie tymi słusznymi. I decydować sama za siebie. No, a przynajmniej tak uważała.
- Dz-dziękuję. - odwinęła papierek i wgryzła się w czekoladę. Ha, podziękowała zanim spróbowała! W ramach wierzenia w dobre intencje! Anioł, nie człowiek! - Nie wiem dlaczego, ale kiedy jem czekoladę to czuję się jakieś dwadzieścia procent szczęśliwsza niż normalnie. - powiedziała przyjmując od niego zimne lody. Właśnie takie zachowania utwierdzały ją w tym, że Irytek wbrew wszystkiemu mógł posiadać bardzo bogate wnętrze, tylko nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Inni pewnie próbowali by ją teraz od tego odwieść, ale pfff. Skoro była w stanie skonstruować bombę z trzech przedmiotów - mogła też gdybać o istotach z zaświatów i podejrzewać swoje teorie o bycie tymi słusznymi. I decydować sama za siebie. No, a przynajmniej tak uważała.
- Irytek
Re: Komnata luster
Czw Sie 20, 2015 6:13 pm
Podziękowała - to miłe z jej strony. Może Iryt nie miał jedynie dobrych pobudek sprawiając jej mini piknik w komnacie luster, ale skoro poczuła się przez to lepiej, to także i on miał odrobinę lepszy humor. Dosłownie. Oczywiście nastrój jednej osoby nie kształtował go w żaden widoczny czy odczuwalny sposób, ale już pozytywne nastawienie całego zamku dodawało mu energii i pomysłów, więc ostatecznie bardziej opłacało mu się rozśmieszać dzieciaki, niż zasmucać i przygnębiać.
- Też nie wiem. - wzruszył ramionami, przyglądając się jej łapczywym gryzom. "Nie była głodna, tak?" Prychnął ze śmiechem, rozkładając się wygodnie w powietrzu i przymykając oczy. Ludzie byli dziwni, zawsze to powtarzał i chyba nigdy nie zmieni zdania. W ciągu godziny zdążyła go zaprosić na randkę, odejść przygnębiona i znowu rozweselić się po kilku kostkach kakaowej miazgi. Wątpił by znalazł sobie lepsze towarzystwo do końca roku, a skoro już zamierzał spędzać z nią coraz więcej czasu, to przydałoby się dokończyć wcześniejszy temat, wyklarować sytuację by nie zostawiać niedomówień. Obejrzał się na nią, leżąc półtora metra nad ziemią, z twarzą na wysokości jej wzroku. - Jesteś w piątej klasie i za dwa lata stąd odejdziesz na dobre. - zaczął powoli, przygotowując ją na oczywiste fakty, jakich zdawała się nie zauważać, lub nie brać pod uwagę. - Jeśli chcesz chodzić na randki, poszukaj kogoś w swoim wieku, z kim będziesz mogła kontynuować znajomość po szkole. - kim był żeby cokolwiek jej kazać? To nawet nie była rada, tylko raczej sugestia. Jego spojrzenie na sytuację w której młoda czarownica namawia go do czegoś więcej, chociaż lada moment ma na zawsze zniknąć, ukończyć edukację i rozpocząć samodzielne życie w którym dla niego nie byłoby miejsca. Może i był tworem bez serca, ale nawet on nie miał zamiaru angażować się w przegraną sprawę.
- Też nie wiem. - wzruszył ramionami, przyglądając się jej łapczywym gryzom. "Nie była głodna, tak?" Prychnął ze śmiechem, rozkładając się wygodnie w powietrzu i przymykając oczy. Ludzie byli dziwni, zawsze to powtarzał i chyba nigdy nie zmieni zdania. W ciągu godziny zdążyła go zaprosić na randkę, odejść przygnębiona i znowu rozweselić się po kilku kostkach kakaowej miazgi. Wątpił by znalazł sobie lepsze towarzystwo do końca roku, a skoro już zamierzał spędzać z nią coraz więcej czasu, to przydałoby się dokończyć wcześniejszy temat, wyklarować sytuację by nie zostawiać niedomówień. Obejrzał się na nią, leżąc półtora metra nad ziemią, z twarzą na wysokości jej wzroku. - Jesteś w piątej klasie i za dwa lata stąd odejdziesz na dobre. - zaczął powoli, przygotowując ją na oczywiste fakty, jakich zdawała się nie zauważać, lub nie brać pod uwagę. - Jeśli chcesz chodzić na randki, poszukaj kogoś w swoim wieku, z kim będziesz mogła kontynuować znajomość po szkole. - kim był żeby cokolwiek jej kazać? To nawet nie była rada, tylko raczej sugestia. Jego spojrzenie na sytuację w której młoda czarownica namawia go do czegoś więcej, chociaż lada moment ma na zawsze zniknąć, ukończyć edukację i rozpocząć samodzielne życie w którym dla niego nie byłoby miejsca. Może i był tworem bez serca, ale nawet on nie miał zamiaru angażować się w przegraną sprawę.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach