- Caoilfhionn Ormonde
Re: Korytarz
Sob Cze 13, 2015 12:01 am
Jednak krwawił i w dodatku się tym jakoś szczególnie nie przejmował. Właściwie, to wcale się nie przejmował, a więc... Skoro poszkodowany miał to w dupie, to i ja mogłam, prawda? Robić z igły widły czy z muchy duchy... nie warte świeczki ani ogniska.
– Żartujesz? – spytałam. skacząc sobie z nogi na nogę. Byłam dziś nieco bardziej nadpobudliwa. – Ja znam niemal każdy zakamarek w tym budyneczku - ta, chciałabym - i powiem ci, że tu, że na tym piętrze, raczej nie znajdziesz męskiej. No, z pewnością nie znajdziesz. To... piąte piętro. Tu jest jedynie łazienka Prefektów, gdzie, niestety, jeszcze mnie nie było – stwierdziłam zawiedziona, zastanawiając się, czy nie powinnam przypadkiem uwieść jakiegoś Prefekta. Wiedziałam, że to kolejny punkt, który nie spodobałby się Sirowi, ani też rzekomo moim rodzicom, ale to po prostu samo kusiło. Odkryć nieodkryte i zbadać niezbadane! Kusiło! Nie mogłam nawet temu zaprzeczyć.
– Chyba że znasz hasło do ich łazienki...? – zapytałam, choć odpowiedź była z pewnością negatywna. Gdyby znał hasło do tego miejsca, znałby też jego położenie, ot co. – Mi jeszcze nie udało go się poznać. - Zawód? Tak, byłam już na piątym roku. Powinnam mieć ten etap już dawno za sobą. Podobnie jak kolega namierzenie męskiej łazienki... Dziwneee.
– Żartujesz? – spytałam. skacząc sobie z nogi na nogę. Byłam dziś nieco bardziej nadpobudliwa. – Ja znam niemal każdy zakamarek w tym budyneczku - ta, chciałabym - i powiem ci, że tu, że na tym piętrze, raczej nie znajdziesz męskiej. No, z pewnością nie znajdziesz. To... piąte piętro. Tu jest jedynie łazienka Prefektów, gdzie, niestety, jeszcze mnie nie było – stwierdziłam zawiedziona, zastanawiając się, czy nie powinnam przypadkiem uwieść jakiegoś Prefekta. Wiedziałam, że to kolejny punkt, który nie spodobałby się Sirowi, ani też rzekomo moim rodzicom, ale to po prostu samo kusiło. Odkryć nieodkryte i zbadać niezbadane! Kusiło! Nie mogłam nawet temu zaprzeczyć.
– Chyba że znasz hasło do ich łazienki...? – zapytałam, choć odpowiedź była z pewnością negatywna. Gdyby znał hasło do tego miejsca, znałby też jego położenie, ot co. – Mi jeszcze nie udało go się poznać. - Zawód? Tak, byłam już na piątym roku. Powinnam mieć ten etap już dawno za sobą. Podobnie jak kolega namierzenie męskiej łazienki... Dziwneee.
- Jasper Larsson
Re: Korytarz
Sob Cze 13, 2015 12:24 am
A jednak miał szczęście, skoro zamiast na kolejnego nieogara, trafił na tak obeznaną w środowisku dziewuszkę. Do tego była miła, rozmawiała z nim jak z normalnym człowiekiem i przepełniała ją pozytywna energia. Z miejsca ją polubił.
- Hasło do łazienki? Nie, jakoś nie znam. - Co ci Anglicy mieli z tymi wszystkimi hasłami? Labirynty, ruchome schody, znikające pokoje, słowa-klucze... Nudziło im się w życiu? W Durmstrangu byli o wiele bardziej bezpośredni. Masz gdzieś nie wchodzić? Miejsce blokowało silne zaklęcie, umożliwiające wejść jedynie osobom wybranym, otoczonym urokiem znanym tylko dyrektorowi i nauczycielom. I po sprawie! To było takie proste! A nie setki wymyślnych pułapek i zabezpieczeń, jakby jakiś lord zła i nikczemności planował przejęcie władzy nad placówką edukacyjną. Naprawdę, Jasper nie rozumiał skąd u Brytyjczyków aż takie skłonności do przesady. - To... możesz pokazać mi drogę? Wciąż jeszcze się tu gubię. Szczerze mówiąc wyszedłem dziś pozwiedzać, ale trochę się ubrudziłem i zanim sam znalazłbym łazienkę to mógłbym kogoś wystraszyć po drodze. - Posłał jej swój typowy, uroczy uśmiech małego szczeniaka, mimowolnie przekrzywiając lekko głowę. Nawet umorusany krwią miał w swoje coś niewinnego, co najchętniej przyciągało do niego kłopoty. A skoro o nich mowa, to dostrzegł za dziewczyną przyglądającego się im kota. Wiedział, że można trzymać tu zwierzęta, ale i tak nieczęsto widywano je na korytarzach, bez właściciela. Kierowany swym wrodzonym altruizmem, ruszył powolutku w stronę zwierzaka, nie chcąc go spłoszyć, a jedynie sprawdzić czy nic mu nie jest i czy się nie zgubił. Mruczek jednak nie miał zamiaru czekać na wilka i ruszył dalej, tracąc zainteresowanie. Kotem tym był nikt inny jak pani Norris, szpiegująca uczniów dla Filcha. Nieświadomy tego Jasper ruszył za nią, chcąc upewnić się, że nic jej nie grozi, z nadzieją na odnalezienie jej właściciela, nie sprawdzając czy gryfonka poszła jego śladem.
[zt]
- Hasło do łazienki? Nie, jakoś nie znam. - Co ci Anglicy mieli z tymi wszystkimi hasłami? Labirynty, ruchome schody, znikające pokoje, słowa-klucze... Nudziło im się w życiu? W Durmstrangu byli o wiele bardziej bezpośredni. Masz gdzieś nie wchodzić? Miejsce blokowało silne zaklęcie, umożliwiające wejść jedynie osobom wybranym, otoczonym urokiem znanym tylko dyrektorowi i nauczycielom. I po sprawie! To było takie proste! A nie setki wymyślnych pułapek i zabezpieczeń, jakby jakiś lord zła i nikczemności planował przejęcie władzy nad placówką edukacyjną. Naprawdę, Jasper nie rozumiał skąd u Brytyjczyków aż takie skłonności do przesady. - To... możesz pokazać mi drogę? Wciąż jeszcze się tu gubię. Szczerze mówiąc wyszedłem dziś pozwiedzać, ale trochę się ubrudziłem i zanim sam znalazłbym łazienkę to mógłbym kogoś wystraszyć po drodze. - Posłał jej swój typowy, uroczy uśmiech małego szczeniaka, mimowolnie przekrzywiając lekko głowę. Nawet umorusany krwią miał w swoje coś niewinnego, co najchętniej przyciągało do niego kłopoty. A skoro o nich mowa, to dostrzegł za dziewczyną przyglądającego się im kota. Wiedział, że można trzymać tu zwierzęta, ale i tak nieczęsto widywano je na korytarzach, bez właściciela. Kierowany swym wrodzonym altruizmem, ruszył powolutku w stronę zwierzaka, nie chcąc go spłoszyć, a jedynie sprawdzić czy nic mu nie jest i czy się nie zgubił. Mruczek jednak nie miał zamiaru czekać na wilka i ruszył dalej, tracąc zainteresowanie. Kotem tym był nikt inny jak pani Norris, szpiegująca uczniów dla Filcha. Nieświadomy tego Jasper ruszył za nią, chcąc upewnić się, że nic jej nie grozi, z nadzieją na odnalezienie jej właściciela, nie sprawdzając czy gryfonka poszła jego śladem.
[zt]
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 12:09 pm
Zemsta to takie mocne słowo. Ciężko się mścić, kiedy nie ma się uczuć i nie chowa urazy, prawda? A przecież poltergeisty nie miały emocji i były zbyt dalekie zwykłym śmiertelnikom by brać do siebie słowa innych. Nie, to czym zajął się Irytek w drodze do kuchni nie było zemstą, a raczej kolejnym dowcipem mającym na celu wywołanie salwy śmiechu i może zażenowania, w zależności od tego kto i kiedy dostrzeże nowe dzieło jakie tworzył na ścianie korytarza.
Arcydzieło może i to nie było, ale wcale na takowe nie aspirowało. Przekaz był prosty, a linie namazane palcem maczanym w atramencie dopiero zasychały, zdobiąc piąte piętro portretem pewnej ślizgonki, zbyt zarozumiałej by docenić wyjątkowość rudego pana. Nie byłby sobą, gdyby na tym poprzestał, więc obok dopisał jeszcze krótki wierszyk, ledwo parę słów, tak dla fanów jego prozy.
Resztkę atramentu, który to podwinął z sali po drodze, wywalił za siebie, nie oglądając się czy trafi w okno, przechodnia, czy jeden z portretów. Przekrzywił głowę, zastanawiając się czy jest usatysfakcjonowany, mierząc krytycznym wzrokiem każdą kreskę i smugę, niczym wprawny krytyk sztuki współczesnej. A to tylko początek jego namiętnej serii skierowanej ku Gwendoline...
Arcydzieło może i to nie było, ale wcale na takowe nie aspirowało. Przekaz był prosty, a linie namazane palcem maczanym w atramencie dopiero zasychały, zdobiąc piąte piętro portretem pewnej ślizgonki, zbyt zarozumiałej by docenić wyjątkowość rudego pana. Nie byłby sobą, gdyby na tym poprzestał, więc obok dopisał jeszcze krótki wierszyk, ledwo parę słów, tak dla fanów jego prozy.
Była sobie raz panienka
Słodziuteńka jak wisienka
Lecz w główeczce miała swojej
Tylko pestkę, a nie olej
I choć pięknie się szczerzyła
To za długo nie pożyła
Słodziuteńka jak wisienka
Lecz w główeczce miała swojej
Tylko pestkę, a nie olej
I choć pięknie się szczerzyła
To za długo nie pożyła
Resztkę atramentu, który to podwinął z sali po drodze, wywalił za siebie, nie oglądając się czy trafi w okno, przechodnia, czy jeden z portretów. Przekrzywił głowę, zastanawiając się czy jest usatysfakcjonowany, mierząc krytycznym wzrokiem każdą kreskę i smugę, niczym wprawny krytyk sztuki współczesnej. A to tylko początek jego namiętnej serii skierowanej ku Gwendoline...
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 12:45 pm
Wkrótce po Irytku na korytarz zawitał drugi rudzielec. Nie to, żeby go śledziła, oj nie. Po prostu miała coś do zrobienia na tym samym piętrze. Na przykład przyglądanie mu się podczas jakże wyczerpującej pracy. Cichutko, na paluszkach zbliżyła się nieco, żeby przeczytać cóż takiego psotnik naskrobał obok podobizny wielkiego kabaczka w koronie. Jeszcze jeden kroczek, może dwa i... Szybko uchyliła głowę w bok, żeby nie oberwać atramentem. Przez głowę przeleciało jej całe życie. Pierwsze kroczki, ukochany pies, pierwsze stringi, pudding na dzisiejsze śniadanie. Ze wszystkich rzeczy, które w Hogwarcie sprawiały jej radość najbardziej doceniała pudding na śniadanie.
Oddychaj, Mercedes! Oddychaj!
- Aż tak cię zdenerwowała? - zapytała spoglądając na ducha. Jakoś mizernie to wyglądało. Nasłuchała się już tyle o publicznych linczach, zapchanych toaletach, upokorzeniu, a to był tylko bohomaz. Naprawdę spodziewała się po nim więcej. Nie miała jednak zamiaru krytykować twórczości Irytka publicznie, bo ściąganie na siebie jego niechęci nie brzmiało jak dobry plan na życie w nawiedzanej przez niego szkole.
Była jednak zbyt wścibska by nie nawiązać dialogu.
Oddychaj, Mercedes! Oddychaj!
- Aż tak cię zdenerwowała? - zapytała spoglądając na ducha. Jakoś mizernie to wyglądało. Nasłuchała się już tyle o publicznych linczach, zapchanych toaletach, upokorzeniu, a to był tylko bohomaz. Naprawdę spodziewała się po nim więcej. Nie miała jednak zamiaru krytykować twórczości Irytka publicznie, bo ściąganie na siebie jego niechęci nie brzmiało jak dobry plan na życie w nawiedzanej przez niego szkole.
Była jednak zbyt wścibska by nie nawiązać dialogu.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 2:46 pm
Zazwyczaj to on śledził uczniów, a nie odwrotnie. Zauważył jej obecność niemal od razu, ale nie zwracał na nią uwagi, zbyt pochłonięty swoim dziełem, z góry zakładając, że tylko przechodziła korytarzem i zaraz zniknie z jego rewiru. Dlatego też obejrzał się zaskoczony, gdy zadała mu pytanie, a do tego jakie! Coś się nie starał, albo dzieciaki z roku na rok robiły się coraz bardziej ignoranckie, bo nic o nim nie wiedzieli, jeśli w ogóle z łaski swojej go kojarzyli. Czas chyba na jakąś większą akcję... miał nawet diabelski plan, ale to później. Na tą chwilę odwrócił się do gryfonki, przyglądając jej z zaciekawieniem.
- Powiedziałbym raczej, że zainspirowała! Ta jej odpychająca, arogancka postawa; ideał ślizgońskich cech, Salazar byłby dumny~! - zniknął, pojawiając się po chwili tuż obok dziewczyny, szczerząc się sztucznie na wzór wcześniej spotkanej uczennicy. - Witaj! Nie ić! Zaprrraszamy~! - zaskrzeczał przesłodzonym piskiem, wdzięcząc się na prawo i lewo. - Wcaaaale nie planujemy wycieczki do działu ksiąg zakazanych po podręczniki by zdawać owutemy ze śmierciożerstwa~! - okrążył ją i wrócił do pomazanej ściany. Ostatnie spojrzenie, kiwnięcie głową i już leciał dalej, nie spiesząc się jakoś specjalnie. Było jeszcze za wcześnie, większość ludzi spała, a on wolał produkować się przed większą publicznością. Nie żeby to docenili, ale nic lepszego mu nie pozostało.
- Powiedziałbym raczej, że zainspirowała! Ta jej odpychająca, arogancka postawa; ideał ślizgońskich cech, Salazar byłby dumny~! - zniknął, pojawiając się po chwili tuż obok dziewczyny, szczerząc się sztucznie na wzór wcześniej spotkanej uczennicy. - Witaj! Nie ić! Zaprrraszamy~! - zaskrzeczał przesłodzonym piskiem, wdzięcząc się na prawo i lewo. - Wcaaaale nie planujemy wycieczki do działu ksiąg zakazanych po podręczniki by zdawać owutemy ze śmierciożerstwa~! - okrążył ją i wrócił do pomazanej ściany. Ostatnie spojrzenie, kiwnięcie głową i już leciał dalej, nie spiesząc się jakoś specjalnie. Było jeszcze za wcześnie, większość ludzi spała, a on wolał produkować się przed większą publicznością. Nie żeby to docenili, ale nic lepszego mu nie pozostało.
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 5:33 pm
Rozejrzała się z rozczarowaniem kiedy zniknął. Jedno zdanie i już?! Nie zdążyła nawet zastanowić się, czy jest smutna, czy zła, aż usłyszała tuż obok jęki podobne do tych, które wydawała z siebie blond wiedźma.
- Jesteś całkiem zabawny. - powiedziała radosnym tonem głosu (chociaż mina nie wskazywała na to, żeby jakoś szczególnie się bawiła), kiedy tak beztrosko wędrował sobie wokoło, w teatralny sposób ukazując jak bardzo zainspirowała go Gwendoline.
Z twarzy dziewczyny można było czytać jak z otwartej książki. Słuchała Irytka z nieukrywanym zaciekawieniem, wpatrując się w niego jak zaczarowana. Szeroko otwarte oczyska błyszczały wręcz na jego widok, a w głowie już tworzyło się tysiąc pomysłów na niezręczne pytania, które mogłaby mu teraz zadać. Ale to nie czas i miejsce na takie sprawy, Mercedes! Idź sobie!
Uch! Nie mogła!
Wbrew wszelkiej logice jaka tylko mogła towarzyszyć piętnastolatce - podążała za nim. Nie za blisko, nie za daleko. Obok.
- Rozzłościłeś się... bo nie chciała z tobą knuć? Hm, to dziwne, że w ogóle brałeś pod uwagę współpracę z kimś na kogo widok masz ochotę zepchnąć go z balkonu. Ale wiesz, każde odkryte przez ludzi, martwe ciało to krok w stronę Azkabanu, a nie chcę zawieść matki.
- Jesteś całkiem zabawny. - powiedziała radosnym tonem głosu (chociaż mina nie wskazywała na to, żeby jakoś szczególnie się bawiła), kiedy tak beztrosko wędrował sobie wokoło, w teatralny sposób ukazując jak bardzo zainspirowała go Gwendoline.
Z twarzy dziewczyny można było czytać jak z otwartej książki. Słuchała Irytka z nieukrywanym zaciekawieniem, wpatrując się w niego jak zaczarowana. Szeroko otwarte oczyska błyszczały wręcz na jego widok, a w głowie już tworzyło się tysiąc pomysłów na niezręczne pytania, które mogłaby mu teraz zadać. Ale to nie czas i miejsce na takie sprawy, Mercedes! Idź sobie!
Uch! Nie mogła!
Wbrew wszelkiej logice jaka tylko mogła towarzyszyć piętnastolatce - podążała za nim. Nie za blisko, nie za daleko. Obok.
- Rozzłościłeś się... bo nie chciała z tobą knuć? Hm, to dziwne, że w ogóle brałeś pod uwagę współpracę z kimś na kogo widok masz ochotę zepchnąć go z balkonu. Ale wiesz, każde odkryte przez ludzi, martwe ciało to krok w stronę Azkabanu, a nie chcę zawieść matki.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 6:06 pm
...czy ona nie miała nic lepszego do roboty o tej porze, poza łażeniem za nim krok w krok? Właściwie nie robiła mu tym różnicy, nie był przywykły do ochoczo spędzających z nim czasu osób, nie licząc Pottera, który i bez towarzystwa bytów paranormalnych był niezłym urwisem i odwalał z kolegami pół Irytkowego etatu w tej szkole. Zazwyczaj był piątym kołem u wozu, a nie wybranym towarzyszem, ale skoro tak jej się nudziło, to już on dostarczy jej rozrywki...
Pojawił się za nią, nim zdążyła zamrugać i złapał ją za ramiona. Jego dłonie, nawet, gdy je materializował, były zimne jak u trupa. Pewnie mógłby podnieść temperaturę swojej powłoki cielesnej, ale byłoby to tylko niepotrzebnym utrudnieniem i nie widział w tym sensu.
- Kolejna z kółka redakcyjnego? - spytał niepasującym mu, drapieżnym głosem, zaciskając mocniej palce na jej skórze. Coś było odrobinkę nie tak. - Czytałem te waszą gazetkę. Zanim znowu napiszecie coś o mnie, przyjdzie najpierw spytać o zgodę. - zamachnął się i zakręcił gryfonką jak bączkiem, nie dając jej szansy na reakcję. Gdy robiła kolejny wymuszony piruet, popchnął ją tak, iż wylądowała na ziemi, z twarzą w szarlotce. Nie było sensu pytać skąd wytrzasnął cały placek ciasta jabłkowego o tej godzinie, na piątym piętrze. Nie było ciepłe, więc istniała szansa, że trochę przeleżało już w jakimś kącie, czekając na odpowiednią ofiarę. Tak czy inaczej, po tej akcji jakby wrócił mu humor, bo roześmiał się tak głośno, że aż poszło echo. - Smacznie wyglądasz~! Mam nadzieję, że lubisz cynamon, pleśń i mrówki~ - niestety. Nie lubił wywiadów, a tak właśnie odebrał namolną nastolatkę, która uczepiła się go jak rzepa. Ostatnio jak taki mu się trafił, to okazał się aspirującym do szkolnego wydawnictwa żółtodziobem, a niewiele później na papierze każdy mógł przeczytać o tym jak to Irytek przerzucał się czarami z Kyo i Jamesem, co nigdy nie miało miejsca, zresztą wykraczało poza jego i tak o wiele przedniejsze umiejętności.
Pojawił się za nią, nim zdążyła zamrugać i złapał ją za ramiona. Jego dłonie, nawet, gdy je materializował, były zimne jak u trupa. Pewnie mógłby podnieść temperaturę swojej powłoki cielesnej, ale byłoby to tylko niepotrzebnym utrudnieniem i nie widział w tym sensu.
- Kolejna z kółka redakcyjnego? - spytał niepasującym mu, drapieżnym głosem, zaciskając mocniej palce na jej skórze. Coś było odrobinkę nie tak. - Czytałem te waszą gazetkę. Zanim znowu napiszecie coś o mnie, przyjdzie najpierw spytać o zgodę. - zamachnął się i zakręcił gryfonką jak bączkiem, nie dając jej szansy na reakcję. Gdy robiła kolejny wymuszony piruet, popchnął ją tak, iż wylądowała na ziemi, z twarzą w szarlotce. Nie było sensu pytać skąd wytrzasnął cały placek ciasta jabłkowego o tej godzinie, na piątym piętrze. Nie było ciepłe, więc istniała szansa, że trochę przeleżało już w jakimś kącie, czekając na odpowiednią ofiarę. Tak czy inaczej, po tej akcji jakby wrócił mu humor, bo roześmiał się tak głośno, że aż poszło echo. - Smacznie wyglądasz~! Mam nadzieję, że lubisz cynamon, pleśń i mrówki~ - niestety. Nie lubił wywiadów, a tak właśnie odebrał namolną nastolatkę, która uczepiła się go jak rzepa. Ostatnio jak taki mu się trafił, to okazał się aspirującym do szkolnego wydawnictwa żółtodziobem, a niewiele później na papierze każdy mógł przeczytać o tym jak to Irytek przerzucał się czarami z Kyo i Jamesem, co nigdy nie miało miejsca, zresztą wykraczało poza jego i tak o wiele przedniejsze umiejętności.
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 6:45 pm
Szła tak i szła. Czekała na to, aż chłopaczek zastanowi się nad jakimś sensownym komentarzem jej bezsensownej wypowiedzi. Była trochę rozdrażniona jego powolnym lotem - chodzenie tiptopkami w tej upierdliwej, szkolnej szacie aspirowało do stania się kolejnym punktem Selekcji. Zaraz po skoku z samolotu do jeziora.
Nie zrozumiała nagłego ataku (o ironio) irytacji u Irytka. Spoglądała na niego zmieszana kiedy tak drapieżnie syczał, bo całą uwagę skupiła na trochę zimnych, ale wciąż podejrzanie materialnych dłoniach. A kiedy próbowała uderzyć Bezgłowego Nicka kijem do krykieta to ten odleciał w pizdu! Nie zdążyła jednak sprawdzić czy ramiona też Irytkowi działały i potrząsnąć nim nieco w celu wyciągnięcia paru odpowiedzi, bo ten zakręcił nią dziko w kierunku pojawiającej-się-znikąd szarlotki. Leżała tak dłuższy moment póki w jej oczach nie zaogniła się ponownie wola rewolucji i filozoficznych rozważań, aż wreszcie wstała i zaśmiała się, beztrosko ocierając twarz i w międzyczasie elegancko wypluwając to, co zdążyło wtargnąć do ust.
- Nie jestem z kółka redakcyjnego. Nie ufam im odkąd wypróbowałam przepis na gulasz z błotoryja. - wygrzebała z włosów coś, czego nie chciała nawet identyfikować - Szłam za tobą, bo wydałeś mi się być sympatyczniejszy od tej bandy gburów. - odwróciła się w jego stronę. Była trochę brudna, ale wola walki jeszcze nie zgasła.
Nie zrozumiała nagłego ataku (o ironio) irytacji u Irytka. Spoglądała na niego zmieszana kiedy tak drapieżnie syczał, bo całą uwagę skupiła na trochę zimnych, ale wciąż podejrzanie materialnych dłoniach. A kiedy próbowała uderzyć Bezgłowego Nicka kijem do krykieta to ten odleciał w pizdu! Nie zdążyła jednak sprawdzić czy ramiona też Irytkowi działały i potrząsnąć nim nieco w celu wyciągnięcia paru odpowiedzi, bo ten zakręcił nią dziko w kierunku pojawiającej-się-znikąd szarlotki. Leżała tak dłuższy moment póki w jej oczach nie zaogniła się ponownie wola rewolucji i filozoficznych rozważań, aż wreszcie wstała i zaśmiała się, beztrosko ocierając twarz i w międzyczasie elegancko wypluwając to, co zdążyło wtargnąć do ust.
- Nie jestem z kółka redakcyjnego. Nie ufam im odkąd wypróbowałam przepis na gulasz z błotoryja. - wygrzebała z włosów coś, czego nie chciała nawet identyfikować - Szłam za tobą, bo wydałeś mi się być sympatyczniejszy od tej bandy gburów. - odwróciła się w jego stronę. Była trochę brudna, ale wola walki jeszcze nie zgasła.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 7:16 pm
Jeżeli zamierzała rozpirzyć mu mózg, to właśnie tego dokonała. Brawo dla tej pani, niech wpisze sobie w cv, że nawet poltergeist jej nie ogarnia, o normalnym chłopaku może przestać marzyć. Dopiero co zrobił jej taki chamski numer, a ta uznała go za sympatycznego? Do tego bardziej od rzucającego komplementami kolegi z domu? Stanął na ziemi, patrząc na nią z mieszanką niezrozumienia i zaintrygowania w czerwonych oczach. Przypominała mu kogoś.
- Wiesz, że powinnaś teraz płakać, albo się wkurzać, co nie? - stwierdził z przekonaniem, wspominając setki podobnych sytuacji. Żadna jak dotąd nie skończyła się taką postawą. No, prawie żadna. Ale wtedy to było coś innego, z kimś innym i nie było co porównywać. Chociaż... Machnął dłonią, nie oczekując odpowiedzi na wcześniejsze słowa. - To co, będziesz teraz za mną łazić i oczekiwać, że na każdym kroku będę cię zabawiać, najlepiej w jakiś oryginalny i wyszukany sposób? - skrzyżował ręce. Owszem, był trefnisiem, ale robił to dla siebie, a nie ku uciesze gawiedzi. Lubił jak doceniano jego pomysłowość i nagradzano śmiechem dowcipy, lecz najbardziej cenił sobie niezależność, bo o wolności tu mowy nie było. Dlatego też nie miał najmniejszego zamiaru dostarczać rozrywki rudej i wszelkie niecne plany przełożył na południe, gdy Mercedes pójdzie na zajęcia, a Filch zechce odpocząć przy herbatce i będzie idealnym celem dla super ostrych ciasteczek i posolonego naparu. Tak, najfajniej robiło się psikusy tym, którzy ich najbardziej nie znosili!
- Wiesz, że powinnaś teraz płakać, albo się wkurzać, co nie? - stwierdził z przekonaniem, wspominając setki podobnych sytuacji. Żadna jak dotąd nie skończyła się taką postawą. No, prawie żadna. Ale wtedy to było coś innego, z kimś innym i nie było co porównywać. Chociaż... Machnął dłonią, nie oczekując odpowiedzi na wcześniejsze słowa. - To co, będziesz teraz za mną łazić i oczekiwać, że na każdym kroku będę cię zabawiać, najlepiej w jakiś oryginalny i wyszukany sposób? - skrzyżował ręce. Owszem, był trefnisiem, ale robił to dla siebie, a nie ku uciesze gawiedzi. Lubił jak doceniano jego pomysłowość i nagradzano śmiechem dowcipy, lecz najbardziej cenił sobie niezależność, bo o wolności tu mowy nie było. Dlatego też nie miał najmniejszego zamiaru dostarczać rozrywki rudej i wszelkie niecne plany przełożył na południe, gdy Mercedes pójdzie na zajęcia, a Filch zechce odpocząć przy herbatce i będzie idealnym celem dla super ostrych ciasteczek i posolonego naparu. Tak, najfajniej robiło się psikusy tym, którzy ich najbardziej nie znosili!
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 7:40 pm
Mercedes wzruszyła ramionami, wyciągnęła z lewej kieszeni chusteczkę i wytarła w nią co mogła, a to czego nie mogła postanowiła ignorować. Zaraz obok znajdowała się przecież łazienka perfektów z której mogła wbrew zasadom skorzystać. Pierwsza lekcja z pewnością nie była jej potrzebna.
- Nie będziesz mi mówił jak mam żyć. - odburknęła. Odrobinę zmarkotniała. Fala szoku, która sprawiła, że zaczęła się śmiać minęła tak szybko jak się pojawiła. Zmierzyła Irytka spojrzeniem skoro już raczył postawić swoje nóżki na podłodze. Kiedy latał wyglądał na wyższego.
- Właściwie... to w pewnym sensie tak. - zatrzepotała rzęsami - Moja matka zawsze mówiła: ufaj ludziom z poczuciem humoru. Podobno mają największe - kichnęła w nieodpowiednim momencie - serca.
Policzki dziewczyny pokryły się nieznacznym pąsem.
Nie musiał przecież dowcipkować. Mogli na przykład rozmawiać o dowcipkowaniu.
- Nie będziesz mi mówił jak mam żyć. - odburknęła. Odrobinę zmarkotniała. Fala szoku, która sprawiła, że zaczęła się śmiać minęła tak szybko jak się pojawiła. Zmierzyła Irytka spojrzeniem skoro już raczył postawić swoje nóżki na podłodze. Kiedy latał wyglądał na wyższego.
- Właściwie... to w pewnym sensie tak. - zatrzepotała rzęsami - Moja matka zawsze mówiła: ufaj ludziom z poczuciem humoru. Podobno mają największe - kichnęła w nieodpowiednim momencie - serca.
Policzki dziewczyny pokryły się nieznacznym pąsem.
Nie musiał przecież dowcipkować. Mogli na przykład rozmawiać o dowcipkowaniu.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 8:26 pm
- Nie mam takiego zamiaru... - mruknął pod nosem, przewracając oczami i wzdychając ciężko. Co on, niańką był? Wyglądała nie tylko niepociesznie po spotkaniu z tym ciastem, ale do tego zaczerwieniła się jakby coś ją zawstydziło. Nie znał życiowych anegdotek jej matki i nie domyślał się co innego mogłaby mieć na myśli, jeśli nie serce (ah, ten niewinny Iryt), ale nawet tego nie miał, czego nie omieszkał zauważyć. - Zaiste pouczające, ale chyba o czymś zapomniałaś. - podszedł do niej, oparł ręce na biodrach i nachylił się nieznacznie, zrównując swoje spojrzenie z jej. Czerwone tęczówki zabłyszczały, zupełnie jakby naprawdę odbijały światło dnia, a nie jedynie imitowały taki efekt. - Ja nie jestem człowiekiem. I nie mam serca. - usiadł w powietrzu, jakby miał pod sobą wygodny fotel i wyjął z kieszeni marynarki książkę "Radzenie sobie z namolnymi fanami, czyli jak nie zwariować będąc sławnym." Ciężko było nadążyć za tym stworzeniem i jego asortymentem, głównie dzięki prawdziwości iluzji jaką potrafił wytworzyć. Ukazywał się w ludzkiej formie, pomimo iż pozostawał nienamacalnym bytem, więc dodanie sobie akcesoria czy stroju było na porządku dziennym. Tego typu twory były tylko na tyle realne co on w danej chwili i znikały razem z ich twórcą, ale dzięki umiejętności materializowania się na zawołanie i masie kryjówek w całym zamku, rudzielec mógł równie dobrze faktycznie mieć coś przy sobie i użyć do żartu. Coś co nosił do tej pory, bądź dopiero co niepostrzeżenie skądś zabrał. Przy tym poltergeiście nigdy nie miało się pewności czy pociski jakimi celuje w ofiarę tylko przez nią przenikną, czy faktycznie zabolą i zostawią ślad. Równie ryzykowne były próby pochwycenia go, czy rzucenia zaklęcia. Była procentowa szansa na trafienie go w fizycznej formie i zalepienie ust czy złapanie za marynarkę, jak to udało się Potterowi. Były to jednak pojedyncze wypadki, które i tak wieńczyły jeszcze gorsze ekscesy Irytka, wyżywającego się na czym i kim popadnie. Jakby i tak tego nie robił...
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 9:17 pm
Nie miał takiego zamiaru, hmm? Jeszcze będzie miał taki zamiar. Nie wiedziała jak tego dokonać, ale była pewna siebie. Być może dlatego nosiła czerwoną szatę, będącą wizytówką największych upierdliwców w Hogwarcie.
Obserwowała uważnie każdy ruch bioderkami, każde przerażająco błyszczące spojrzenie, każdy powiew wiatru z otwartego okna, mierzwiący stojące dębem, rude kłaczyska. Można powiedzieć, że chłonęła jego aparycję jak gąbeczka. Widząc go z tak bliska jak teraz nie dało się inaczej.
- Oh, nie przekreślaj wszystkiego tak od razu. Kiedy się denerwujesz sprawiasz wrażenie bardziej ludzkiego niż ktokolwiek inny na tym korytarzu. - ciągnęła, wciąż niewzruszona jego słowami. Mimo wszystko usiadł na wyimaginowanym krześle, a nie zwiewał gdzie pieprz rośnie, więc nie mogło być aż tak źle.
Rozejrzała się w około, odchrząknęła i... dotknęła. Najpierw książki, potem czubka jego głowy. Była zbyt ciekawa żeby nie sprawdzić, czy ręka przeleci na wylot.
Obserwowała uważnie każdy ruch bioderkami, każde przerażająco błyszczące spojrzenie, każdy powiew wiatru z otwartego okna, mierzwiący stojące dębem, rude kłaczyska. Można powiedzieć, że chłonęła jego aparycję jak gąbeczka. Widząc go z tak bliska jak teraz nie dało się inaczej.
- Oh, nie przekreślaj wszystkiego tak od razu. Kiedy się denerwujesz sprawiasz wrażenie bardziej ludzkiego niż ktokolwiek inny na tym korytarzu. - ciągnęła, wciąż niewzruszona jego słowami. Mimo wszystko usiadł na wyimaginowanym krześle, a nie zwiewał gdzie pieprz rośnie, więc nie mogło być aż tak źle.
Rozejrzała się w około, odchrząknęła i... dotknęła. Najpierw książki, potem czubka jego głowy. Była zbyt ciekawa żeby nie sprawdzić, czy ręka przeleci na wylot.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 9:47 pm
Denerwuje? Czy on się denerwuje? Skąd ona brała takie rzeczy, czy faktycznie byli na jednym korytarzu? A może utknęła po drugiej stronie lustra? On nie mógł się zdenerwować, bo nie był istotą żywą i nie posiadał emocji, koniec tematu. Cokolwiek insynuowała było to powoli coraz bardziej iry... ekhem, po prostu nie na miejscu. I nudne. I nieciekawe i w ogóle miał lepsze rzeczy do roboty niż słuchanie jakiejś pomylonej czarownicy. Zamknął książkę i już miał ją schować, gdy ta bezczelna pannica wyciągnęła ku niemu rękę. Tomik pełen ciekawych porad dla narcyzów okazał się najzupełniej prawdziwy i chociaż gryfonka nie miała okazji do niego zajrzeć, był w środku podpisany nazwiskiem Lockhart i stanowił jeden z wielu łupów poltergeista, które utykał w każdym możliwym miejscu, po większości wysoko, na tyle by nikt ich nie zauważył i nie odzyskał. Z włosami Mercedes nie miałą już tyle szczęścia, bo jej palce przeniknęły płomienne kosmyki, a ich właściciel moment później odsunął się z takim impetem, że zgubił lekturę i prawie wyleciał poza mur zamku, nie pilnując jak daleko się cofa i po części zanurzając się w zewnętrznej ścianie. Wielkie jak spodki czerwone gały wbite były z oburzeniem w sprawczynię całej, niedogodnej sytuacji, zarazem ją oskarżając, jak i pytając o motywy takiego działania. Irytkowi nie przeszkadzał kontakt z człowiekiem w niematerialnej formie, ale tylko wtedy, gdy sam go inicjował, na przykład, aby wywołać w kimś dreszcze czy strach. Nie przepadał za tym jak rzucano w nim przedmiotami by przez niego przeleciały (o czym przekonał się Kyo na pogrzebie), ale jeszcze nikt bez pytania nie spróbował go po prostu, bez pytania dotknąć. A nie urodził się wczoraj! Było to dla niego tak niepojęte i nowe, że nawet nie wydusił z siebie słowa, zaaferowany wydarzeniem. Dobrą chwilę zajęło mu zauważenie jak blisko był krawędzi i chociaż nie groził mu upadek, to mimowolnie cofnął się, jakby sama myśl przekroczenia linii budynku była dla niego równie przerażająca.
- Mercedes Bélanger
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 10:15 pm
Oh, Irytek mógł się kłócić, że nic nie czuje, ale Mercedes zdążyła już wyrobić sobie o nim zdanie i najprawdopodobniej nie zamierzała go w najbliższym czasie zmieniać. Ubolewała teraz jedynie nad tym, że nie może go pogłaskać. Szczerze liczyła na to, że ręka zatrzyma się na rudej czuprynie, bo dziwne uczucie przechodzenia przez duchy sprawiało, że dostawała gęsiej skórki.
- Irytku? - zdążyła rzucić, kiedy ten w tempie błyskawicznym leciał przez korytarz. Chciała być dla niego miła, a nie go wystraszyć! Mimo tego wciąż mogła dopisać sobie do CV przerażenie największego wrzodu na dupie Hogwartu... byciem sobą i pragnieniem zrozumienia. Największymi i najskuteczniejszymi broniami rudych, samotnych piętnastolatek.
Nie mając lepszego pomysłu co mogłaby zrobić w takiej sytuacji podniosła upuszczoną przez niego książkę, otworzyła na pierwszej stronie i usiadła w powietrzu. Robienie krzesełka po opuszczaniu właściwie każdej okazji na większy wysiłek fizyczny było dość nierozsądne i już w pierwszej sekundzie poczuła, że długo tak nie wytrzyma. Mogła przynajmniej zrobić wrażenie groźniejszej przed jego ostatecznym zniknięciem. Ewentualnie zrobi z siebie debila jeżeli Irytek zostanie i znowu zacznie pluć jadem, ale to jakoś szczególnie nie bolało.
- Irytku? - zdążyła rzucić, kiedy ten w tempie błyskawicznym leciał przez korytarz. Chciała być dla niego miła, a nie go wystraszyć! Mimo tego wciąż mogła dopisać sobie do CV przerażenie największego wrzodu na dupie Hogwartu... byciem sobą i pragnieniem zrozumienia. Największymi i najskuteczniejszymi broniami rudych, samotnych piętnastolatek.
Nie mając lepszego pomysłu co mogłaby zrobić w takiej sytuacji podniosła upuszczoną przez niego książkę, otworzyła na pierwszej stronie i usiadła w powietrzu. Robienie krzesełka po opuszczaniu właściwie każdej okazji na większy wysiłek fizyczny było dość nierozsądne i już w pierwszej sekundzie poczuła, że długo tak nie wytrzyma. Mogła przynajmniej zrobić wrażenie groźniejszej przed jego ostatecznym zniknięciem. Ewentualnie zrobi z siebie debila jeżeli Irytek zostanie i znowu zacznie pluć jadem, ale to jakoś szczególnie nie bolało.
- Irytek
Re: Korytarz
Czw Sie 13, 2015 10:38 pm
Obserwował jak podnosiła książkę i papugowała po nim, chociaż z o wiele większym wysiłkiem niż jego kosztowało takie siedzenie w powietrzu. Była doprawdy zdumiewająco odważna, albo głupia, narażając się na obcowanie z kimś pokroju Irytka. Ten jednak aż za dobrze znał ludzi, a zwłaszcza ten przyczepny, uparty typ, który jak raz się na coś zaweźmie, to nie odpuści, choćby nie wiem co. Jakiś czas temu miał dłuższą rozmowę z jednym gryfonem. Setki lat wcześniej inny dzieciak, także z tego domu, był w stanie wywrócić jego świat do góry nogami. Poltergeist uśmiechnął się lekko, wspominając Godryka i jego ideały. Byłby dumny z tego jak jego podopieczni sobie radzą.
Podleciał do niej i zmaterializował dosłownie jeden palec, tylko tyle mu wystarczyło, aby posłać ją na podłogę, dupą do przodu. Stanął na ziemi, schował ręce do kieszeni spodni i przyglądał się jej z góry, z nieodgadnioną miną.
- Masz beznadziejną kondycję. Nawet Filch lepiej by to zrobił. - "Nawet kot Filcha by to lepiej zrobił" przeszło mu przez myśl, wywołując szerszy wyszczerz białych ząbków. Schylił się po książkę i podniósł ją, po czym wyrzucił przez okno. I tak była nudna. - Nie idziesz na śniadanie? Na pewno już się zaczęło. - rzucił to niby obojętnie, ale dało się wyczuć w tym nutkę zainteresowania. Prawie jakby była to wyjątkowo niebezpośrednia propozycja. Na wypadek, gdyby miała ku temu wątpliwości, dodał beznamiętnie. - Wiem, że wy, ludzie, musicie jeść żeby przeżyć, a do tego z jakiegoś powodu najważniejszy posiłek spożywacie z samego rana. - odwrócił wzrok, kontynuując apatycznie, jakby czytał z kartki zawieszonej na ścianie. Mimo to unikał spojrzenia rudej, a ostatnie zdanie wypowiedział ciszej niż zazwyczaj. - I tak się tam wybierałem.
Podleciał do niej i zmaterializował dosłownie jeden palec, tylko tyle mu wystarczyło, aby posłać ją na podłogę, dupą do przodu. Stanął na ziemi, schował ręce do kieszeni spodni i przyglądał się jej z góry, z nieodgadnioną miną.
- Masz beznadziejną kondycję. Nawet Filch lepiej by to zrobił. - "Nawet kot Filcha by to lepiej zrobił" przeszło mu przez myśl, wywołując szerszy wyszczerz białych ząbków. Schylił się po książkę i podniósł ją, po czym wyrzucił przez okno. I tak była nudna. - Nie idziesz na śniadanie? Na pewno już się zaczęło. - rzucił to niby obojętnie, ale dało się wyczuć w tym nutkę zainteresowania. Prawie jakby była to wyjątkowo niebezpośrednia propozycja. Na wypadek, gdyby miała ku temu wątpliwości, dodał beznamiętnie. - Wiem, że wy, ludzie, musicie jeść żeby przeżyć, a do tego z jakiegoś powodu najważniejszy posiłek spożywacie z samego rana. - odwrócił wzrok, kontynuując apatycznie, jakby czytał z kartki zawieszonej na ścianie. Mimo to unikał spojrzenia rudej, a ostatnie zdanie wypowiedział ciszej niż zazwyczaj. - I tak się tam wybierałem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach