- Syriusz Black
Re: Korytarz
Sro Sie 31, 2016 9:24 pm
Czy inni Gryfoni mieli tej czwórce za złe to, że zwykle to właśnie dzięki nim ich Dom tracił znaczną część punktów? Jasne, na pewno znaleźliby się tacy, którym rzeczywiście to przeszkadzało. Tak samo, jak znaleźliby się również tacy, którzy uważali większość ich żartów za zwyczajnie głupie. Problem w tym, że najwyraźniej Huncwoci niespecjalnie przejmowali się podobnymi opiniami. Prawdopodobnie nie było więc innej rady, jak tylko pogodzić się z faktem, że na siedem lat, podczas których zagościli w Hogwarcie, Gryffindor w zasadzie stracił jakiekolwiek szanse na wygranie Pucharu Domów. Ale były też tego dobre strony... Wystarczyłoby sobie tylko wyobrazić ogrom radości McGonagall, kiedy już w przyszłym roku jej podopieczni wygrają Puchar. Z pewnością nie byłaby w stanie docenić tego tak bardzo, gdyby nie siedmioletnia przerwa.
Co do szlabanów jednak... owszem, o ile punkty w najmniejszym stopniu nie interesowały Syriusza, to jednak szlabany skutecznie potrafiły uprzykrzyć życie. Nie były wprawdzie na tyle skuteczne, żeby widmo szlabanu miało go kiedykolwiek odwieść od pomysłu zrobienia czegoś głupiego - grunt, to po prostu nie dać się złapać. Bo przecież wciąż jednak nie była to wizja zbyt przyjemna. Zwłaszcza, gdyby rzeczywiście przyszło mu spędzać ewentualny szlaban w towarzystwie Filcha. Nie dość, że ten nie pałał zbytnią sympatią do uczniów ogólnie, to jeszcze do konkretnej czwórki pałał sympatią jeszcze mniej.
Nie dało się powiedzieć, żeby nie miał ku temu powodów.
Bardzo wielu powodów.
Niemniej możliwość spędzenia w towarzystwie woźnego uroczego wieczoru - lub kilku - wcale nie zniechęcała go do tego, by pewnym krokiem pokonać schody i przemierzając korytarz, udać się w kierunku kolejnych. Ledwie na chwilę zerknął na wciąż towarzyszącego mu Krukona, raczej nie wyglądając przy tym na kogoś, kto po podobnej sugestii miałby odpuścić sobie całe to przedsięwzięcie. Wręcz przeciwnie.
- Miałem, ale się rozmyśliłem. To niepotrzebna strata czasu - stwierdził w odpowiedzi, lekko wzruszywszy przy tym ramionami. Jasne, we dwóch to zadanie byłoby pewnie o wiele łatwiejsze do wykonania, jednak również sam Syriusz mógł poradzić sobie całkiem nieźle. A przynajmniej tak mu się zdawało. - I jasne, że warto ryzykować. Tu nie ma się nad czym zastanawiać. Bez ryzyka nie ma zabawy.
Jego wypowiedź była przede wszystkim beztroska, ale też nietrudno byłoby z niej wywnioskować, że Black mówił całkiem szczerze. Ryzyko sprawiało, że zabawa była najciekawsza - ta myśl przyświecała im przez ostatnie siedem lat i raczej nic nie wskazywało na to, żeby prędko ten stan rzeczy miał się zmienić. Brak jakiegokolwiek ryzyka oznaczał przecież, że coś momentalnie stawało się nudne i niewarte uwagi.
Co do szlabanów jednak... owszem, o ile punkty w najmniejszym stopniu nie interesowały Syriusza, to jednak szlabany skutecznie potrafiły uprzykrzyć życie. Nie były wprawdzie na tyle skuteczne, żeby widmo szlabanu miało go kiedykolwiek odwieść od pomysłu zrobienia czegoś głupiego - grunt, to po prostu nie dać się złapać. Bo przecież wciąż jednak nie była to wizja zbyt przyjemna. Zwłaszcza, gdyby rzeczywiście przyszło mu spędzać ewentualny szlaban w towarzystwie Filcha. Nie dość, że ten nie pałał zbytnią sympatią do uczniów ogólnie, to jeszcze do konkretnej czwórki pałał sympatią jeszcze mniej.
Nie dało się powiedzieć, żeby nie miał ku temu powodów.
Bardzo wielu powodów.
Niemniej możliwość spędzenia w towarzystwie woźnego uroczego wieczoru - lub kilku - wcale nie zniechęcała go do tego, by pewnym krokiem pokonać schody i przemierzając korytarz, udać się w kierunku kolejnych. Ledwie na chwilę zerknął na wciąż towarzyszącego mu Krukona, raczej nie wyglądając przy tym na kogoś, kto po podobnej sugestii miałby odpuścić sobie całe to przedsięwzięcie. Wręcz przeciwnie.
- Miałem, ale się rozmyśliłem. To niepotrzebna strata czasu - stwierdził w odpowiedzi, lekko wzruszywszy przy tym ramionami. Jasne, we dwóch to zadanie byłoby pewnie o wiele łatwiejsze do wykonania, jednak również sam Syriusz mógł poradzić sobie całkiem nieźle. A przynajmniej tak mu się zdawało. - I jasne, że warto ryzykować. Tu nie ma się nad czym zastanawiać. Bez ryzyka nie ma zabawy.
Jego wypowiedź była przede wszystkim beztroska, ale też nietrudno byłoby z niej wywnioskować, że Black mówił całkiem szczerze. Ryzyko sprawiało, że zabawa była najciekawsza - ta myśl przyświecała im przez ostatnie siedem lat i raczej nic nie wskazywało na to, żeby prędko ten stan rzeczy miał się zmienić. Brak jakiegokolwiek ryzyka oznaczał przecież, że coś momentalnie stawało się nudne i niewarte uwagi.
- Gilderoy Lockhart
Re: Korytarz
Sro Wrz 07, 2016 3:28 pm
Niepotrzebna strata czasu. To usłyszałem. Ale czy na pewno? Czyżby Black właśnie tak traktował swych przyjaciół? Czy może też po prostu James nie by mu tak bliski, jak można było podejrzewać na początku. Uch. A kogo to obchodziło. Jak to się stało, że ta niezmiernie wyczerpująca i nużąca rozmowa zaczęła odciągać mą uwagę od spraw najważniejszych? Takich jak moje włosy, oczy, uśmiech, cała prezentacja! Już od jakiegoś czasu nie miałem nawet jak zerknąć w lusterko, by sprawdzić, czy ten szaleńczy marsz w towarzystwie Gryfona nie sprawił, że zaczęło mi się błyszczeć czoło... lub co gorsza nos! Nos nie może odciągać uwagi od mych jaśniejących blaskiem, błękitnych oczu, okolonych ciemnymi i długimi rzęsami, za które większość panien byłaby w stanie zabić! Naturalnie to jedynie w przypadku, gdy nie chodziło o moją osobę, bo do mnie owe dziewczęta wzdychały, nie zaś żywiły mordercze fantazje z mą boską osobą w roli głównej.
Cóż to się działo. Na chwilę przystanąłem. Tego było za wiele. Gryfonom nie dało się przemówić do rozsądku przez tę ich głupotę! Jak można tak ciągnąć do ryzyka? Czy ich małe móżdżki rzeczywiście nie są w stanie przetworzyć informacji o tym, że jeżeli ciągle zachowują się tak brawurowo i zuchwale, to w końcu mogą skończyć naprawdę źle? Na dodatek przy tych ich nielegalnych eskapadach zazwyczaj dzieje się coś niespodziewanego. Są nieustannie przyłapywani! Ileż słyszałem o wyprawach na przykład do Zakazanego Lasu. Wszakże tam jest brudno i roi się od tych okropnych, niebezpiecznych stworzeń! Nikt o zdrowych zmysłach nie pchałby się w takie obszary dla zabawy! Nawet mniej ekstremalne rozrywki prowadziły do niechybnych i nieprzyjemnych konsekwencji, niebywale rzadko przynosząc jakiekolwiek pozytywne skutki, które stanowczo nie były warte podejmowanego ryzyka. Czasami aż bolało mnie, jak bardzo niektórzy nie myślą i nie starają się tego zmienić, prując naprzód jak szczeniak, goniący za smakołykiem... albo własnym ogonem. Straszne.
- Syriuszu... - Próbowałem podjąć ostateczną próbę odwiedzenia mego towarzysza od popełnienia tak rażącego błędu. W tym miejscu chyba musieliśmy się rozstać. - Jeżeli teraz pójdę po jakiegoś nauczyciela i powiadomię go o tym, co robisz, z pewnością przyjdzie akurat na czas, by zobaczyć, jak się tam włamujesz – ostrzegłem go. - Zrobię to z wielką niechęcią i możesz mi wierzyć, iż doprawdy zależy mi wyłącznie na twym dobru. - Oczywiście byłem całkowicie szczery.
Powiedziałem to z pełnym przekonaniem, nie ruszając nawet o krok. Zwłaszcza że znalazłem bardzo odpowiednią pozycję, ponieważ obok siebie miałem szybę na tyle czystą, że mogłem się w niej przejrzeć. Poprawiłem przy okazji włosy, które, o zgrozo, lekko oklapły! Niebawem będę musiał wrócić do dormitorium i na nowo je ułożyć. Na szczęście wszystko inne prezentowało się we mnie oszałamiająco i na chwilę zapominając o sytuacji, w której się znajduję, uśmiechnąłem się do swego odbicia uśmiechem zarezerwowanym wyłączenie dla mnie. Najpiękniejszym i najbardziej olśniewającym ze wszystkich.
Nie miałem się czym przejmować, kryzys jakoś zostanie zażegnany i albo Black mnie posłucha, albo wpakuje się w kłopoty. No, bo przecież... raczej nie rzuci we mnie zaklęciem ani niczym takim, by mnie powstrzymać. To by było jeszcze mniej rozsądne niż cokolwiek, co do tej pory zrobił. Ponadto nie odważyłby się ze mną zadzierać.
Cóż to się działo. Na chwilę przystanąłem. Tego było za wiele. Gryfonom nie dało się przemówić do rozsądku przez tę ich głupotę! Jak można tak ciągnąć do ryzyka? Czy ich małe móżdżki rzeczywiście nie są w stanie przetworzyć informacji o tym, że jeżeli ciągle zachowują się tak brawurowo i zuchwale, to w końcu mogą skończyć naprawdę źle? Na dodatek przy tych ich nielegalnych eskapadach zazwyczaj dzieje się coś niespodziewanego. Są nieustannie przyłapywani! Ileż słyszałem o wyprawach na przykład do Zakazanego Lasu. Wszakże tam jest brudno i roi się od tych okropnych, niebezpiecznych stworzeń! Nikt o zdrowych zmysłach nie pchałby się w takie obszary dla zabawy! Nawet mniej ekstremalne rozrywki prowadziły do niechybnych i nieprzyjemnych konsekwencji, niebywale rzadko przynosząc jakiekolwiek pozytywne skutki, które stanowczo nie były warte podejmowanego ryzyka. Czasami aż bolało mnie, jak bardzo niektórzy nie myślą i nie starają się tego zmienić, prując naprzód jak szczeniak, goniący za smakołykiem... albo własnym ogonem. Straszne.
- Syriuszu... - Próbowałem podjąć ostateczną próbę odwiedzenia mego towarzysza od popełnienia tak rażącego błędu. W tym miejscu chyba musieliśmy się rozstać. - Jeżeli teraz pójdę po jakiegoś nauczyciela i powiadomię go o tym, co robisz, z pewnością przyjdzie akurat na czas, by zobaczyć, jak się tam włamujesz – ostrzegłem go. - Zrobię to z wielką niechęcią i możesz mi wierzyć, iż doprawdy zależy mi wyłącznie na twym dobru. - Oczywiście byłem całkowicie szczery.
Powiedziałem to z pełnym przekonaniem, nie ruszając nawet o krok. Zwłaszcza że znalazłem bardzo odpowiednią pozycję, ponieważ obok siebie miałem szybę na tyle czystą, że mogłem się w niej przejrzeć. Poprawiłem przy okazji włosy, które, o zgrozo, lekko oklapły! Niebawem będę musiał wrócić do dormitorium i na nowo je ułożyć. Na szczęście wszystko inne prezentowało się we mnie oszałamiająco i na chwilę zapominając o sytuacji, w której się znajduję, uśmiechnąłem się do swego odbicia uśmiechem zarezerwowanym wyłączenie dla mnie. Najpiękniejszym i najbardziej olśniewającym ze wszystkich.
Nie miałem się czym przejmować, kryzys jakoś zostanie zażegnany i albo Black mnie posłucha, albo wpakuje się w kłopoty. No, bo przecież... raczej nie rzuci we mnie zaklęciem ani niczym takim, by mnie powstrzymać. To by było jeszcze mniej rozsądne niż cokolwiek, co do tej pory zrobił. Ponadto nie odważyłby się ze mną zadzierać.
- Syriusz Black
Re: Korytarz
Sob Wrz 17, 2016 7:42 pm
To oczywiście nie tak, że wartość jego przyjaźni z Jamesem powinno się jakkolwiek podważać tylko dlatego, że w tym konkretnym momencie uznał szukanie go za niepotrzebną stratę czasu. Fakt, że ktoś mógłby wysnuć podobne wnioski nawet nie przeszedł mu przez myśl. Tym bardziej, że od początku nie planował przecież szukać Pottera. Nie planował też zapuszczać się w okolice gabinetu Filcha. Na Merlina, nie planował nawet całego tego spotkania z Lockhartem. Ale w zasadzie... nic w tym nowego. Zazwyczaj nie planował przecież niemal niczego, pozwalając na to, by większość rzeczy działa się zupełnie samoistnie i spontanicznie. Dzięki temu przynajmniej było ciekawiej i przynajmniej zawsze można było liczyć na to, że wydarzy się coś. Cokolwiek. I nie trzeba było martwić się o to, że jakie plany mogłyby się nie udać, skoro takowe i tak nie istniały.
Jeśli coś nie istniało, to nie mogło legnąć w gruzach. Wygodne.
Nie zatrzymał się od razu, kiedy zrobił to Gilderoy. Właściwie... w pierwszej chwili nawet nie zauważył, że Krukon zatrzymał się w miejscu. Dopiero po przejściu kilku kroków zorientował się, że nie słyszał go już obok, w związku z czym obejrzał się przez ramię, by przekonać się, co się stało. Wtedy też sam zatrzymał się, odwróciwszy się na pięcie w stronę Lockharta i nie oszczędziwszy sobie zniecierpliwionego westchnięcia. Chyba powinien dziękować Tiarze Przydziału, że nie wpadła na genialny pomysł, by umieścić ich w tych samych Domach. Gdyby bowiem Syriuszowi przyszło częściej spędzać czas w jego towarzystwie, mogłoby się nagle okazać, że jego cierpliwość wyczerpywała się wyjątkowo szybko. Na szczęście zdecydowanie odznaczali się zupełnie różnymi charakterami, nie było szans na to, by wylądowali w tym samym Domu.
- No jasne, pewnie masz rację - przytaknął, bez choćby cienia przejęcia, w kwestii tego, że pewnie rzeczywiście jakiś nauczyciel pojawiłby się wtedy w samą porę, żeby przyłapać go na włamaniu. Przy okazji skrzyżował ręce na piersi, znów obrzuciwszy Krukona klasycznym spojrzeniem jak na idiotę. - Ale pewnie wiesz też, że to strasznie głupi pomysł. Chyba nawet nie muszę mówić dlaczego... Po prostu na twoim miejscu wolałbym chyba bardziej zadbać o swoje dobro i podarować sobie bieganie za nauczycielami. Ale w porządku, rób jak chcesz.
Wzruszył dość obojętnie ramionami, naprawdę nie zamierzając jakkolwiek wysilać się, by odwieść Krukona od pomysłu znalezienia jakiegoś nauczyciela. Jedynie lojalnie uprzedzał, że w takim przypadku należycie się na nim odegra. Zapewne niejednokrotnie. Do końca roku szkolnego miał przecież jeszcze mnóstwo czasu, który dobrze byłoby spędzić jak najbardziej produktywnie...
I nie, rzeczywiście nie zamierzał teraz rzucać w Lockharta żadnym zaklęciem. Na pewno jednak nie dlatego, że bałby się z nim zadzierać. Wręcz przeciwnie. Nie uważał, żeby sprawa godna była tego, by angażować się aż tak i choćby sięgać po różdżkę.
Jeśli coś nie istniało, to nie mogło legnąć w gruzach. Wygodne.
Nie zatrzymał się od razu, kiedy zrobił to Gilderoy. Właściwie... w pierwszej chwili nawet nie zauważył, że Krukon zatrzymał się w miejscu. Dopiero po przejściu kilku kroków zorientował się, że nie słyszał go już obok, w związku z czym obejrzał się przez ramię, by przekonać się, co się stało. Wtedy też sam zatrzymał się, odwróciwszy się na pięcie w stronę Lockharta i nie oszczędziwszy sobie zniecierpliwionego westchnięcia. Chyba powinien dziękować Tiarze Przydziału, że nie wpadła na genialny pomysł, by umieścić ich w tych samych Domach. Gdyby bowiem Syriuszowi przyszło częściej spędzać czas w jego towarzystwie, mogłoby się nagle okazać, że jego cierpliwość wyczerpywała się wyjątkowo szybko. Na szczęście zdecydowanie odznaczali się zupełnie różnymi charakterami, nie było szans na to, by wylądowali w tym samym Domu.
- No jasne, pewnie masz rację - przytaknął, bez choćby cienia przejęcia, w kwestii tego, że pewnie rzeczywiście jakiś nauczyciel pojawiłby się wtedy w samą porę, żeby przyłapać go na włamaniu. Przy okazji skrzyżował ręce na piersi, znów obrzuciwszy Krukona klasycznym spojrzeniem jak na idiotę. - Ale pewnie wiesz też, że to strasznie głupi pomysł. Chyba nawet nie muszę mówić dlaczego... Po prostu na twoim miejscu wolałbym chyba bardziej zadbać o swoje dobro i podarować sobie bieganie za nauczycielami. Ale w porządku, rób jak chcesz.
Wzruszył dość obojętnie ramionami, naprawdę nie zamierzając jakkolwiek wysilać się, by odwieść Krukona od pomysłu znalezienia jakiegoś nauczyciela. Jedynie lojalnie uprzedzał, że w takim przypadku należycie się na nim odegra. Zapewne niejednokrotnie. Do końca roku szkolnego miał przecież jeszcze mnóstwo czasu, który dobrze byłoby spędzić jak najbardziej produktywnie...
I nie, rzeczywiście nie zamierzał teraz rzucać w Lockharta żadnym zaklęciem. Na pewno jednak nie dlatego, że bałby się z nim zadzierać. Wręcz przeciwnie. Nie uważał, żeby sprawa godna była tego, by angażować się aż tak i choćby sięgać po różdżkę.
- Gilderoy Lockhart
Re: Korytarz
Pon Paź 03, 2016 12:29 am
Czyli decyzja zapadła. Głupota Gryfona zwyciężyła, całkowicie obejmując nad nim kontrolę. Widzieliście sami, próbowałem go przekonać - ba - starałem się z całych sił! Niestety niektóre przypadki są tak beznadziejne, że nawet ma boska obecność na nic się nie zdaje. Żywię głęboką nadzieję, iż choć trochę odmieniłem los Syriusza, niemniej nie mogę Wam tego zagwarantować. Pogódźmy się z tą stratą wspólnie, wspierając się nawzajem oraz ucząc na błędach innych. Pamiętajcie - jeżeli ktoś przegrał, to dlatego że był nieodpowiedni. Mnie to nigdy nie czeka... a Ciebie? Zadaj sobie sam to pytanie, a w wypadku, gdy odpowiedź na nie brzmi „tak”, pomyśl, jak możesz się poprawić i upodobnić do mnie. Jeśli Ci się to uda (mimo że nadal będziesz jedynie mierną podróbką), sukces masz gwarantowany!
Szkoda, że Black nie był tak uświadomiony jak Wy. Ale trudno. Popatrzyłem na niego, obdarzając go mym nieco karcącym spojrzeniem, z którego wyzierało wiele współczucia. Ma empatia nie miała końca – granice jednie ograniczają (jak sama nazwa wskazuje), a człowiekiem ograniczonym wszakże nie byłem w żadnym calu. Następnie zaś poruszyłem się nieznacznie, chcąc unieść rękę w geście pożegnania mego niedawnego towarzysza – powstrzymałem się. Nie zrozumcie mnie źle, zasługiwał na to jak każdy, aczkolwiek nie czułem się na siłach. Wymęczyła mnie ta pogoń za nierozważnym szczeniakiem żądnym przygód. Nie byłem w stanie przemówić mu do rozsądku - zapierał się z całych sil, nie pozwalając przeciągnąć liny na moją stronę. Pogodziłem się z tym. Z tego też powodu schyliłem czoło, opierając je na rozwartej dłoni. Drugą rękę wyciągnąłem za sobą. Zaraz po tej pozie uśmiechnąłem się (naturalnie uśmiechem dodającym otuchy) i odwróciłem tanecznie niczym w piruecie.
- Dbaj o siebie, drogi przyjacielu, może jeszcze się nawrócisz. Ja tymczasem idę powiadomić kogo trzeba, gdyż mam dość tej zabawy w kotka i myszkę - powiadomiłem go, skrupulatnie nie pomijając niczego istotnego. Nie miałem mu już jednak wiele do przekazania (dramatyzuję?! Cóż za brednie, tak to powinno się rozegrać!).
Zmierzałem w kierunku nauczycieli. Nie miałem zamiaru zlęknąć się gróźb wypowiedzianych w afekcie i niepełnej sprawności umysłowej rozmówcy – me miłosierdzie mi na to nie pozwalało. Bowiem, jak doskonale zdajecie sobie z tego sprawę (ktoś tu mówi o doskonałości? Oto i ja), mój olśniewający wygląd nie jest mym jedynym atutem. Me wnętrze jest równie piękne co to wszystko, co podziwiacie we mnie oczami, nieszczęśliwie skażonymi brakiem mej perfekcji. W Waszym nie całkiem ukształtowanym umyśle widzicie jedynie cząstkę mej wspaniałości, gdyż ogromu tego splendoru nie bylibyście w stanie w pełni ogarnąć swymi zacofanymi zmysłami. Współczuję Wam z całego serca i liczę, że kiedyś pozbędziecie się swych słabości, by zbliżyć się do mnie – istnego chodzącego ideału. Cudu zesłanego przez niebiosa.
Och, ależ o czym to ja? Rozproszyłem się, ponieważ jak zawsze me myśli nie potrafiły odbiec od najważniejszych spraw. Lecz powracając po raz kolejny do drobnostek tego świata - nie zawracałem, nie odwracałem się już - nic z tych rzeczy. Szedłem przed siebie majestatycznym krokiem, takim, przez który panny dookoła mdlały z wrażenia. Słałem im całusy w powietrzu, puszczałem oczka - byłem kochany i uwielbiany! Cóż się dziwić... wszak gdzież znajdziecie drugą istotę tak ociekającą urokiem i sławą jak ja? Powiem Wam, zanim rozpoczniecie swe bezowocne poszukiwania – nigdzie. Dlatego nacieszcie się mą osobą, skoro dane Wam jest żyć w tym właśnie szczodrobliwym uniwersum, gdzie spada na Was część mej chwały.
[z/t]
Szkoda, że Black nie był tak uświadomiony jak Wy. Ale trudno. Popatrzyłem na niego, obdarzając go mym nieco karcącym spojrzeniem, z którego wyzierało wiele współczucia. Ma empatia nie miała końca – granice jednie ograniczają (jak sama nazwa wskazuje), a człowiekiem ograniczonym wszakże nie byłem w żadnym calu. Następnie zaś poruszyłem się nieznacznie, chcąc unieść rękę w geście pożegnania mego niedawnego towarzysza – powstrzymałem się. Nie zrozumcie mnie źle, zasługiwał na to jak każdy, aczkolwiek nie czułem się na siłach. Wymęczyła mnie ta pogoń za nierozważnym szczeniakiem żądnym przygód. Nie byłem w stanie przemówić mu do rozsądku - zapierał się z całych sil, nie pozwalając przeciągnąć liny na moją stronę. Pogodziłem się z tym. Z tego też powodu schyliłem czoło, opierając je na rozwartej dłoni. Drugą rękę wyciągnąłem za sobą. Zaraz po tej pozie uśmiechnąłem się (naturalnie uśmiechem dodającym otuchy) i odwróciłem tanecznie niczym w piruecie.
- Dbaj o siebie, drogi przyjacielu, może jeszcze się nawrócisz. Ja tymczasem idę powiadomić kogo trzeba, gdyż mam dość tej zabawy w kotka i myszkę - powiadomiłem go, skrupulatnie nie pomijając niczego istotnego. Nie miałem mu już jednak wiele do przekazania (dramatyzuję?! Cóż za brednie, tak to powinno się rozegrać!).
Zmierzałem w kierunku nauczycieli. Nie miałem zamiaru zlęknąć się gróźb wypowiedzianych w afekcie i niepełnej sprawności umysłowej rozmówcy – me miłosierdzie mi na to nie pozwalało. Bowiem, jak doskonale zdajecie sobie z tego sprawę (ktoś tu mówi o doskonałości? Oto i ja), mój olśniewający wygląd nie jest mym jedynym atutem. Me wnętrze jest równie piękne co to wszystko, co podziwiacie we mnie oczami, nieszczęśliwie skażonymi brakiem mej perfekcji. W Waszym nie całkiem ukształtowanym umyśle widzicie jedynie cząstkę mej wspaniałości, gdyż ogromu tego splendoru nie bylibyście w stanie w pełni ogarnąć swymi zacofanymi zmysłami. Współczuję Wam z całego serca i liczę, że kiedyś pozbędziecie się swych słabości, by zbliżyć się do mnie – istnego chodzącego ideału. Cudu zesłanego przez niebiosa.
Och, ależ o czym to ja? Rozproszyłem się, ponieważ jak zawsze me myśli nie potrafiły odbiec od najważniejszych spraw. Lecz powracając po raz kolejny do drobnostek tego świata - nie zawracałem, nie odwracałem się już - nic z tych rzeczy. Szedłem przed siebie majestatycznym krokiem, takim, przez który panny dookoła mdlały z wrażenia. Słałem im całusy w powietrzu, puszczałem oczka - byłem kochany i uwielbiany! Cóż się dziwić... wszak gdzież znajdziecie drugą istotę tak ociekającą urokiem i sławą jak ja? Powiem Wam, zanim rozpoczniecie swe bezowocne poszukiwania – nigdzie. Dlatego nacieszcie się mą osobą, skoro dane Wam jest żyć w tym właśnie szczodrobliwym uniwersum, gdzie spada na Was część mej chwały.
[z/t]
- Nathaniel Greed
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 12:58 am
Kolejny nudny dzień w szkole. Nathaniel powoli przechadzał się po brukowanej podłodze korytarzu. W około znajdowały się tłumy uczniów, którzy pędzili we wszelkiego rodzaju strony. Jedni z nich spieszyli się na jedne z ostatnich zajęć, inni biegli na spotkania z przyjaciółmi. Z tego właśnie powodu młodzieniec uważał koniec roku za jeden z najbardziej zakręconych okresów w szkole.
Niepostrzeżenie jego nos został zaatakowany przez włochatą łapkę Bąbla. Kociak leżąc na głowie Nathaniela domagał się swojej przekąski. Z delikatnym uśmiechem chłopak wyciągnął z kieszeni ciasteczko i spoglądając w górę podał ją Bobowi.
Niepostrzeżenie jego nos został zaatakowany przez włochatą łapkę Bąbla. Kociak leżąc na głowie Nathaniela domagał się swojej przekąski. Z delikatnym uśmiechem chłopak wyciągnął z kieszeni ciasteczko i spoglądając w górę podał ją Bobowi.
- Nathalie Powell
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 2:24 am
Dziewczyna była przerażona. Co chwilę zerkała na ludzi, którzy przechodzili obok niej. Widziała przeszywający wzrok na swoich plecach każdej osoby. Bała się co powiedzą, bała się z kimś rozmawiać. Jedyne co chciała to mieć przy sobie Claire, ale niestety teraz nie mogła mieć czego chciała.
Starała się ukryć, starała się zrobić wszystko by zmienić swoje położenie, ale nie potoczyło się tak chciała. Spoglądając na osoby wokół niej, nie zauważyła chłopaka, który stał dosłownie na środku jej drogi.
- O Merlinie... - pisnęła na to.
Spojrzała na chłopaka, który niechcący znalazł pod jej odstrzałem. Zrobiła wielkie oczy gdy zorientowała się, że to Krukon, który jest od niej starszy o rok. Nie znała go zbyt dobrze, ale jak by była swoim prawdziwym wcieleniem to pewnie by ją rozpoznał.
- Znaczy... - wyprężyła się jak struna - O Merlinie - powtórzyła już bardziej męskim głosem.
Pierwszą jej myślą było wcielenie się w rolę męską, ale nie potrafiła tego pociągnąć. Nie potrafiła kłamać i udawać kogoś kim nie jest. Minęło zaledwie kilka sekund a ona zrozpaczona zakryła sobie twarz.
- Nie patrz na mnie! - zaczęła lamentować i rozpaczać nad swoim losem. - Ja nie wiem co się stało. Ja nie chciałam taka być. To samo tak wyszło, już się taka obudziłam...
Mówiła jak opętana. Słowa wydobywały się z jej ust w takim tempie, że aż ciężko było nadążyć za tym wszystkim. Czuła się bezradnie, po prostu nie wiedziała już co począć. Nie wiedziała co się stało, jak długo będzie w tym ciele i gdzie znaleźć informacje.
Starała się ukryć, starała się zrobić wszystko by zmienić swoje położenie, ale nie potoczyło się tak chciała. Spoglądając na osoby wokół niej, nie zauważyła chłopaka, który stał dosłownie na środku jej drogi.
- O Merlinie... - pisnęła na to.
Spojrzała na chłopaka, który niechcący znalazł pod jej odstrzałem. Zrobiła wielkie oczy gdy zorientowała się, że to Krukon, który jest od niej starszy o rok. Nie znała go zbyt dobrze, ale jak by była swoim prawdziwym wcieleniem to pewnie by ją rozpoznał.
- Znaczy... - wyprężyła się jak struna - O Merlinie - powtórzyła już bardziej męskim głosem.
Pierwszą jej myślą było wcielenie się w rolę męską, ale nie potrafiła tego pociągnąć. Nie potrafiła kłamać i udawać kogoś kim nie jest. Minęło zaledwie kilka sekund a ona zrozpaczona zakryła sobie twarz.
- Nie patrz na mnie! - zaczęła lamentować i rozpaczać nad swoim losem. - Ja nie wiem co się stało. Ja nie chciałam taka być. To samo tak wyszło, już się taka obudziłam...
Mówiła jak opętana. Słowa wydobywały się z jej ust w takim tempie, że aż ciężko było nadążyć za tym wszystkim. Czuła się bezradnie, po prostu nie wiedziała już co począć. Nie wiedziała co się stało, jak długo będzie w tym ciele i gdzie znaleźć informacje.
- Nathaniel Greed
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 2:43 am
Uczucie kiedy ktoś na Ciebie wpada nigdy nie należy do najprzyjemniejszych. Ogólną sytuację pogarszał jeszcze fakt, że Nathaniel był na etapie karmienia swojego pupila. Paru słów o Bąblu - jest to najzwyklejszy na świecie kociak rasy dachowiec. Niemniej jednak posiada on ciekawą zdolność wrodzoną - w każdej chwili może wywołać u siebie rozbieżnego zeza. To właśnie dzięki tej wybitnej umiejętności Nate został oczarowany przez Boba i postanowił go przygarnąć.
To nie Bob absorbował jednak w tym momencie uwagę Nathaniela, a jaki zupełnie nieznany mu blondyn. W oczach chłopaka to było to jakieś totalne dziwadło. Z początku starał się mówić jak chłopiec przed mutacją, a po chwili damskim głosem, niemalże sopranem, zaczął lamentować o swoim losie. Z jego wywodu Nathaniel dał radę wywnioskować, że coś musiało ulec zmianie w wizerunku zewnętrznym ów jegomościa... I wtedy usłyszał słowo klucz "chciałam". Chłopak pewien był, że nawet najbardziej sfrustrowany i podłamany facet nie dałby sobie uciąć jaj - zarówno bezpośrednio jak i w przenośni.
Patrząc na gościa z lekko podejrzliwym wzrokiem rzekł:
- Co się takiego stało poza tym, że przywaliłeś mi kiedy karmiłem mojego kota? No i.. Czemu używasz żeńskiej formy kiedy się wypowiadasz?
Bąbel cały czas "wpatrywał" się w nieznajomego swoim "wrodzonym talentem"
To nie Bob absorbował jednak w tym momencie uwagę Nathaniela, a jaki zupełnie nieznany mu blondyn. W oczach chłopaka to było to jakieś totalne dziwadło. Z początku starał się mówić jak chłopiec przed mutacją, a po chwili damskim głosem, niemalże sopranem, zaczął lamentować o swoim losie. Z jego wywodu Nathaniel dał radę wywnioskować, że coś musiało ulec zmianie w wizerunku zewnętrznym ów jegomościa... I wtedy usłyszał słowo klucz "chciałam". Chłopak pewien był, że nawet najbardziej sfrustrowany i podłamany facet nie dałby sobie uciąć jaj - zarówno bezpośrednio jak i w przenośni.
Patrząc na gościa z lekko podejrzliwym wzrokiem rzekł:
- Co się takiego stało poza tym, że przywaliłeś mi kiedy karmiłem mojego kota? No i.. Czemu używasz żeńskiej formy kiedy się wypowiadasz?
Bąbel cały czas "wpatrywał" się w nieznajomego swoim "wrodzonym talentem"
- Nathalie Powell
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 3:04 am
Dziewczyno-chłopak właściwie był/a załamany/a... Bardzo ciężko jest używać takiej formy, więc zostańmy przy damskim odnośniku. Nath była przerażona swoją sytuacją. Wstała z wielką motywacją na kolejny dzień, a zobaczyła w lustrze swoja męską wersje. Totalnie nie wiedziała jak się zachować i co ma w ogóle powiedzieć. Jedyne co się wydobywało z jej ust to piskliwy lament nad swoim losem. Wiedziała, że to może totalnie nie interesować chłopaka, ale czasem takie coś jest po prostu silniejsze od niej.
Dopiero po chwili odsłoniła ręce i spojrzała na Krukona. Chłopak wyraźnie był zaszokowany tym co powiedziała i obarczyła się obowiązkiem wyjaśniania mu tego wszystkiego. Nie wiedziała czy to wyjdzie dobrze.
Odetchnęła głośno z wyraźnie smutną miną.
- Ja się taka obudziłam - powiedziała wskazując na swoje ciało z trzęsącymi się rękami - Wczoraj byłam dziewczyną, a teraz jestem tym.
Dokończyła zrozpaczona i dopiero w tym momencie jej uwagę przykuł kot na głowie blondyna. Zaczęła się przyglądać mu z uwagą. Jak ukazał się jego "wrodzony talent" to aż otworzyła buzie ze zdziwienia.
- Czy on ma zeza? - wypaliła nagle wciąż skupiając swoją uwagę na pupilu.
Po chwili zwierzak skręcił głowę w jedną stronę, a Powell powiodła automatycznie za nim. Nigdy jeszcze nie spotkała tak dziwnego przypadku. Nie zapytała Krukona o przypadłość kota by być złośliwą, to nie jest w jej stylu. Może tak się wydawać, ale ona była po prostu bezpośrednia i zwyczajnie ciekawa. Kochała zwierzęta i to się nigdy nie zmieni.
Dopiero po chwili odsłoniła ręce i spojrzała na Krukona. Chłopak wyraźnie był zaszokowany tym co powiedziała i obarczyła się obowiązkiem wyjaśniania mu tego wszystkiego. Nie wiedziała czy to wyjdzie dobrze.
Odetchnęła głośno z wyraźnie smutną miną.
- Ja się taka obudziłam - powiedziała wskazując na swoje ciało z trzęsącymi się rękami - Wczoraj byłam dziewczyną, a teraz jestem tym.
Dokończyła zrozpaczona i dopiero w tym momencie jej uwagę przykuł kot na głowie blondyna. Zaczęła się przyglądać mu z uwagą. Jak ukazał się jego "wrodzony talent" to aż otworzyła buzie ze zdziwienia.
- Czy on ma zeza? - wypaliła nagle wciąż skupiając swoją uwagę na pupilu.
Po chwili zwierzak skręcił głowę w jedną stronę, a Powell powiodła automatycznie za nim. Nigdy jeszcze nie spotkała tak dziwnego przypadku. Nie zapytała Krukona o przypadłość kota by być złośliwą, to nie jest w jej stylu. Może tak się wydawać, ale ona była po prostu bezpośrednia i zwyczajnie ciekawa. Kochała zwierzęta i to się nigdy nie zmieni.
- Nathaniel Greed
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 3:21 am
Nathaniel nie należał do osób, które nawiązywały wiele znajomości. Wręcz przeciwnie- jedną z osób, które chłopak znał bardziej niż dobrze był Giotto Nero. Niemniej jednak znajomość ta opierała się na zupełnie innych zasadach niż normalne więzi międzyludzkie. Biorąc po uwagę takie, a nie inne doświadczenie w zdobywaniu kolegów i koleżanek Nathaniel nie wiedział zbytnio jak ma postąpić w tej sytuacji. Z jednej strony nawet przykro mu było z powodu zmiany płci, z drugiej zaś nie był do końca pewien czy koleś nie stosuje tego jako kiepski motyw na podryw - Zaraz będzie chciał się przytulić, a później pokazać swojego siusiaka. Takie odchyły nie interesowały Nathaniela totalnie. Fakty były jednak takie, że potencjalna księżniczka przemieniona w żabę lamentowała u jego stóp... do czasu. Jakiego? A no takiego kiedy zobaczyła niecodzienny "talent" Bąbla.
Pstryknięcie palców przywróciło oczy Boba to jego codziennej, bardziej "ludzkiej" formy. patrząc na blondynę rzekł powoli:
- Tak, to jego wrodzony "dar". Potrafi tak robić kiedy tylko zechce. W sumie to dzięki temu wzrokowi postanowiłem się nim zająć.
Bob przeszedł na prawe ramie, a Nathaniel zaczesał swoje włosy do tyłu za pomocą lewej ręki.
- Masz jakiś pomysł co mogło się stać, że stałaś się kimś... innym?
W końcu nie może jej tak teraz zostawić.
Pstryknięcie palców przywróciło oczy Boba to jego codziennej, bardziej "ludzkiej" formy. patrząc na blondynę rzekł powoli:
- Tak, to jego wrodzony "dar". Potrafi tak robić kiedy tylko zechce. W sumie to dzięki temu wzrokowi postanowiłem się nim zająć.
Bob przeszedł na prawe ramie, a Nathaniel zaczesał swoje włosy do tyłu za pomocą lewej ręki.
- Masz jakiś pomysł co mogło się stać, że stałaś się kimś... innym?
W końcu nie może jej tak teraz zostawić.
- Nathalie Powell
Re: Korytarz
Sob Sty 21, 2017 7:05 pm
Nie odrywając spojrzenia od kotka, słuchała co mówił do niej chłopak. Właściwie bardziej była skupiona na rozmyśleniach w swojej głowie, ale gdzieś tam przelatywały skrawki rozmowy...
Jak on to robi? Da radę się tego nauczyć? Nie wiem czy patrzy na mnie, a może i tak. Chyba już... A nie, tylko głowę przekręcił. Jest całkiem fajny... Merlinie... Jak on słodko wygląda i jeszcze ten języczek...
Po głowie chodziło właśnie to, ale dała radę rozumieć słowa Krukona. No mimo wszystko to jest baba, czego można było by się spodziewać. Na chwilę zrezygnowała z patrzenia na kota.
- Słuchaj - zaczęła wstydliwie, ale pewnym głosem - Ja nie mam pojęcia co się stało. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki, a to już tam było! - powiedziała wskazując na swoje krocze. - Uwierz mi, to nie jest moja prawdziwa twarz, jestem Nathalie... Miałam takie ładne, długie włosy...
Posmutniała nagle, lecz gdy tylko napotkała wzrokiem małego słodziaka, od razu jej reakcja się zmieniła. Może nie było wielkiego szczęścia, ale zainteresowanie skupiło się całkowicie na nim.
Patrzyła na zwierzaka do momentu kiedy chłopak pstryknął palcami. Wtedy hipnoza, w którą popadła nagle osłabła. Spuściła nieco wzrok by już nie skupiać się na kocie tylko swoim rozmówcy. Uśmiech pojawił się na jej twarzy mimowolnie. Oczywiście nie był to ten sam uroczy wyraz, który posiadała Nathalie przy swojej prawdziwej postaci, ale dało się dostrzec ten błysk zachwytu.
- Oryginalny ten talent - spostrzegła zdumiona - Jest przeuroczy i w dodatku jak papuga. Jak ty to zrobiłeś, że się tak uczepił tej twojej głowy co?
Była bardzo zaintrygowana pupilem Krukona. Sama miała też swojego kota, ale on nie zaliczał się do tej skali uroczych. Chodził własnymi ścieżkami i raczej nie był posłuszny, w ogóle to bardzo ciężki i tłusty przypadek...
Jak on to robi? Da radę się tego nauczyć? Nie wiem czy patrzy na mnie, a może i tak. Chyba już... A nie, tylko głowę przekręcił. Jest całkiem fajny... Merlinie... Jak on słodko wygląda i jeszcze ten języczek...
Po głowie chodziło właśnie to, ale dała radę rozumieć słowa Krukona. No mimo wszystko to jest baba, czego można było by się spodziewać. Na chwilę zrezygnowała z patrzenia na kota.
- Słuchaj - zaczęła wstydliwie, ale pewnym głosem - Ja nie mam pojęcia co się stało. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki, a to już tam było! - powiedziała wskazując na swoje krocze. - Uwierz mi, to nie jest moja prawdziwa twarz, jestem Nathalie... Miałam takie ładne, długie włosy...
Posmutniała nagle, lecz gdy tylko napotkała wzrokiem małego słodziaka, od razu jej reakcja się zmieniła. Może nie było wielkiego szczęścia, ale zainteresowanie skupiło się całkowicie na nim.
Patrzyła na zwierzaka do momentu kiedy chłopak pstryknął palcami. Wtedy hipnoza, w którą popadła nagle osłabła. Spuściła nieco wzrok by już nie skupiać się na kocie tylko swoim rozmówcy. Uśmiech pojawił się na jej twarzy mimowolnie. Oczywiście nie był to ten sam uroczy wyraz, który posiadała Nathalie przy swojej prawdziwej postaci, ale dało się dostrzec ten błysk zachwytu.
- Oryginalny ten talent - spostrzegła zdumiona - Jest przeuroczy i w dodatku jak papuga. Jak ty to zrobiłeś, że się tak uczepił tej twojej głowy co?
Była bardzo zaintrygowana pupilem Krukona. Sama miała też swojego kota, ale on nie zaliczał się do tej skali uroczych. Chodził własnymi ścieżkami i raczej nie był posłuszny, w ogóle to bardzo ciężki i tłusty przypadek...
- Nathaniel Greed
Re: Korytarz
Pon Sty 23, 2017 7:46 pm
Bob jak zwykle był w centrum zainteresowania. Nathaniel nigdy nie rozumiał czemu dla ludzi było dziwnego to jak wielka była więź między nim, a jego ukochanym pupilem. Bąbel spędzał czas z Natem praktycznie od momentu kiedy los złączył ich ścieżki, a opiekuńcza natura chłopaka wymogła na nim trzymanie przy sobie kociaka. Z upływem czasu obydwaj przywykli do takiego stanu rzeczy i uważali to za całkowitą normalność.
Prawda jest taka, że dopiero w tym momencie chłopak zaczął się zastanawiać czy jest to rzeczywiście normalne, aby kot spędzał czas na głowie bądź ramionach swojego właściciela kilka godzin dziennie. Nagle jednak wszystkie te myśli odeszły w niepamięć. Przysłonił je delikatny, ciepły dotyk futerka, który chłopak poczuł na swoim policzku. To był Bob, z zamkniętymi oczami i wystawionym językiem ocierał się pyskiem o lewą część twarzy chłopaka. Nate uśmiechnął się i rzekł do nowo poznanej:
- Po prostu uwielbiamy spędzać ze sobą czas. Tymczasem.. - Nate złapał Nathalie delikatnie za ramię i przesunął się z nią na jedną ze stron korytarza. Znajdując tam wolną ławkę siada, a następnie kontynuuje- Przypomnij sobie co robiłaś dnia wczorajszego. Krok po kroku. Wydaje mi się, że najważniejsze byłyby ostatnie Twoje godziny przed pójściem spać. Taki efekt może być spowodowany działaniem jakiegoś eliksiru bądź zaklęcia.. Nie spodziewałbym się klątwy.
Spojrzał Nathalie prosto w oczy czekając na odpowiedź i... Poczuł coś dziwnego. Oczy ów blondyna były łagodne, śliczne i co najdziwniejsze- bardzo kobiece. Zupełnie tak jakby to była jedyna rzecz, która pozostała w nowym ciele bez zmian..
Prawda jest taka, że dopiero w tym momencie chłopak zaczął się zastanawiać czy jest to rzeczywiście normalne, aby kot spędzał czas na głowie bądź ramionach swojego właściciela kilka godzin dziennie. Nagle jednak wszystkie te myśli odeszły w niepamięć. Przysłonił je delikatny, ciepły dotyk futerka, który chłopak poczuł na swoim policzku. To był Bob, z zamkniętymi oczami i wystawionym językiem ocierał się pyskiem o lewą część twarzy chłopaka. Nate uśmiechnął się i rzekł do nowo poznanej:
- Po prostu uwielbiamy spędzać ze sobą czas. Tymczasem.. - Nate złapał Nathalie delikatnie za ramię i przesunął się z nią na jedną ze stron korytarza. Znajdując tam wolną ławkę siada, a następnie kontynuuje- Przypomnij sobie co robiłaś dnia wczorajszego. Krok po kroku. Wydaje mi się, że najważniejsze byłyby ostatnie Twoje godziny przed pójściem spać. Taki efekt może być spowodowany działaniem jakiegoś eliksiru bądź zaklęcia.. Nie spodziewałbym się klątwy.
Spojrzał Nathalie prosto w oczy czekając na odpowiedź i... Poczuł coś dziwnego. Oczy ów blondyna były łagodne, śliczne i co najdziwniejsze- bardzo kobiece. Zupełnie tak jakby to była jedyna rzecz, która pozostała w nowym ciele bez zmian..
- Nathalie Powell
Re: Korytarz
Pon Sty 23, 2017 10:10 pm
Nath zdecydowała się uspokoić z tym wpatrywaniem w kota. To mogłoby w jakiś sposób urazić właściciela i oczywiście samo zwierze. Nie była teraz sobą tylko jakimś ciotowatym chłoptasiem z długimi włosami.
Poważnie tak wygląda moja męska wersja?
Zastanawiała się przez chwilę, ale potem została nagle odciągnięta w bok przez blondyna. Nawet nie zdążyła nic powiedzieć tylko usiadła posłusznie na ławce i słuchała. Krukon zmusił ją do bardziej racjonalnego myślenia, bo jednak do tej pory tylko panikowała. Wzięła więc głęboki wdech i zaczęła układać sobie w głowie co mogła robić poprzedniego dnia. Właściwie to co zawsze, czyli w większości rysowała i chodziła w różne zakątki zamku. Przed samą ciszą nocną wróciła do dormitorium, ale wtedy tylko umyła się i poszła spać...
- Właściwie robiłam to samo co zawsze. - powiedziała spokojniejszym głosem niż wcześniej. Nie dało się już wyczuć tego przerażenia i rozpaczy, ale raczej brak zrozumienia tej sytuacji. - Nie wydaje mi się też żebym coś piła lub komuś się naraziła... - wspomniała starając się odpowiadać w miarę składnie i wyraźnie.
Cały czas, krok po kroku ustalała co się z nią działo, ale niestety nie potrafiła zlokalizować niczego podejrzanego. Jeśli coś piła to było to w wyznaczonych porach, w których z tego samego źródła brali inni uczniowie. Miała swoje zapasy w dormitorium, ale to raczej słodycze...
- Nie wiem... Po prostu nie rozumie dlaczego i kto by mógł to zrobić... - nagle posmutniała i spuściła swój wzrok na kolana.
Czuła się bezradnie i nieswojo w tej sytuacji. Potrzebowała pomocy, wsparcia.
Poważnie tak wygląda moja męska wersja?
Zastanawiała się przez chwilę, ale potem została nagle odciągnięta w bok przez blondyna. Nawet nie zdążyła nic powiedzieć tylko usiadła posłusznie na ławce i słuchała. Krukon zmusił ją do bardziej racjonalnego myślenia, bo jednak do tej pory tylko panikowała. Wzięła więc głęboki wdech i zaczęła układać sobie w głowie co mogła robić poprzedniego dnia. Właściwie to co zawsze, czyli w większości rysowała i chodziła w różne zakątki zamku. Przed samą ciszą nocną wróciła do dormitorium, ale wtedy tylko umyła się i poszła spać...
- Właściwie robiłam to samo co zawsze. - powiedziała spokojniejszym głosem niż wcześniej. Nie dało się już wyczuć tego przerażenia i rozpaczy, ale raczej brak zrozumienia tej sytuacji. - Nie wydaje mi się też żebym coś piła lub komuś się naraziła... - wspomniała starając się odpowiadać w miarę składnie i wyraźnie.
Cały czas, krok po kroku ustalała co się z nią działo, ale niestety nie potrafiła zlokalizować niczego podejrzanego. Jeśli coś piła to było to w wyznaczonych porach, w których z tego samego źródła brali inni uczniowie. Miała swoje zapasy w dormitorium, ale to raczej słodycze...
- Nie wiem... Po prostu nie rozumie dlaczego i kto by mógł to zrobić... - nagle posmutniała i spuściła swój wzrok na kolana.
Czuła się bezradnie i nieswojo w tej sytuacji. Potrzebowała pomocy, wsparcia.
- Nathaniel Greed
Re: Korytarz
Wto Sty 24, 2017 12:13 am
W sumie Nathaniel mógł się tego spodziewać. Nathalie była tak zestresowana całym zajściem, że nawet jeśli doszłoby do jakiegoś niepokojącego zdarzenia to nie byłaby w stanie sobie o nim przypomnieć. Informacji nie było wiele, co za głupoty, w ogóle ich nie było. Nate musiał więc pozbierać wszystko to co już miał, aby następnie przemyśleć całe zajście. Splatając palce zaczął powoli mówić:
- Więc tak. Wydaje mi się, że działanie typowego eliksiru wielosokowego możemy odrzucić. Celem tego środka jest czasowe upodobnienie tego kto go wypije do kogoś innego. Nie widziałem nigdy nikogo takiego jak Ty w szkole, a także nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby Cię przemienić. Ponadto z tego co wiem eliksir ten nie należy do najsmaczniejszych więc na pewno być go wyczuła. Wydaje mi się, że klątwę również możemy odrzucić. Czarna magia, której trzeba by użyć wykraczałaby znacząco poza status zwykłego ucznia, a więc musielibyśmy szukać w personelu. Niemniej jednak dyrektor zdecydowanie dba o to, aby czarna magia nie miała miejsca w tej placówce. Pozostają nam więc zaledwie dwie możliwości. Jedną z nich jest to, że ktoś rzucił na Ciebie urok. Z tym, że nie spotkałem się nigdy z urokiem działającym z opóźnieniem. Musimy również wziąć pod uwagę to, że osoba ta musiałaby się znaleźć w Twoim dormitorium. Skoro jesteś kobietą to chłopcy nie mają dostępu do waszych sypialni, a więc mogłaby być to jakaś Puchonka, bądź nauczyciel. Niemniej jednak nie wydaje mi się, aby uczennica miała zdolności do rzucania takich uroków z kategorii transmutacji, a także aby jakiś nauczyciel wkradał się do sypialni kiedy wszystkie śpicie i pozostał niezauważony. Nie możemy wykluczyć tej opcji, ale uważam, że wypadałoby ją zepchnąć na margines. Najbardziej prawdopodobny jest jakiś eliksir. Potrafią one działać z opóźnieniem, a także przynosić tego typu efekty. Tak więc wydaje mi się, że na tym powinniśmy się skupić. Co o tym myślisz?
Spojrzał na Nathalie. Dopiero teraz wybił się ze swojego transu
- Więc tak. Wydaje mi się, że działanie typowego eliksiru wielosokowego możemy odrzucić. Celem tego środka jest czasowe upodobnienie tego kto go wypije do kogoś innego. Nie widziałem nigdy nikogo takiego jak Ty w szkole, a także nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby Cię przemienić. Ponadto z tego co wiem eliksir ten nie należy do najsmaczniejszych więc na pewno być go wyczuła. Wydaje mi się, że klątwę również możemy odrzucić. Czarna magia, której trzeba by użyć wykraczałaby znacząco poza status zwykłego ucznia, a więc musielibyśmy szukać w personelu. Niemniej jednak dyrektor zdecydowanie dba o to, aby czarna magia nie miała miejsca w tej placówce. Pozostają nam więc zaledwie dwie możliwości. Jedną z nich jest to, że ktoś rzucił na Ciebie urok. Z tym, że nie spotkałem się nigdy z urokiem działającym z opóźnieniem. Musimy również wziąć pod uwagę to, że osoba ta musiałaby się znaleźć w Twoim dormitorium. Skoro jesteś kobietą to chłopcy nie mają dostępu do waszych sypialni, a więc mogłaby być to jakaś Puchonka, bądź nauczyciel. Niemniej jednak nie wydaje mi się, aby uczennica miała zdolności do rzucania takich uroków z kategorii transmutacji, a także aby jakiś nauczyciel wkradał się do sypialni kiedy wszystkie śpicie i pozostał niezauważony. Nie możemy wykluczyć tej opcji, ale uważam, że wypadałoby ją zepchnąć na margines. Najbardziej prawdopodobny jest jakiś eliksir. Potrafią one działać z opóźnieniem, a także przynosić tego typu efekty. Tak więc wydaje mi się, że na tym powinniśmy się skupić. Co o tym myślisz?
Spojrzał na Nathalie. Dopiero teraz wybił się ze swojego transu
- Nathalie Powell
Re: Korytarz
Wto Sty 24, 2017 1:02 am
Dziewczyna była smutna i wciąż patrzyła na swoje kolana. Nie wiedziała co ma zrobić z tym wszystkim. Nigdy nie czuła się jak teraz. Czasem była bezradna, ale nie aż tak bardzo jak w tym momencie. Ona nie przyjęła swojej przemiany jako nowe doświadczenie, ale coś strasznego. Nie potrafiła po prostu sobie poradzić z tym wszystkim. Widziała, że chłopak stara się jakoś jej pomóc, lecz czy w ogóle jest szansa by się czegoś dowiedzieć...
Krukon nagle zaczął analizować całą sytuację. Przedstawił wszystko w bardzo jasnym świetle i patrząc na to trzeźwo. Nath nie dałaby rady w tej chwili podejść do tego w ten sposób. To ją dotknęła ta tragedia, lecz jest przekonana, że gdyby spotkało to kogoś innego, to też nie przeszłaby obok obojętnie.
- Myślę, że to może mieć sens - zaczęła cicho - Nie przypominam sobie bym piła coś podejrzanego, bo ostatni raz w dniu byłam na kolacji. Nie dodali by przecież coś do napoju, z którego korzystają wszyscy, chociaż nie wiadomo...
Zastanawiała się nad tym co mówił i po jej głowie rozgrywała się bitwa prawdopodobieństw trafienia teorii. Zdecydowała, że chłopak mógł mieć rację, coś musiała pominąć i to jednak był eliksir. Raczej nie ma tego typu zaklęć znanych przez uczniów by zamienić komuś ciało w jego męską wersję... Może jednak były, ale wiedza Nathalie nie sięgała aż tak daleko. Właściwie nawet jakoś bardzo nie przepadała za tym przedmiotem, więc czemu się dziwić.
Była bardzo wdzięczna Nathanielowi, że zaufał jej i nie pomyślał, że jest po prostu jakaś dziecinna zagrywka. Potrzebowała teraz bardzo dużo wsparcia i motywacji by zmusić się do działania w tym temacie. On jej okazał to czego potrzebowała, a to wiele dla niej znaczyło.
Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem i nikłymi łzami w oczach.
- Dziękuje, że mi uwierzyłeś. - powiedziała dość słabym głosem, ale na tyle wyraźnie by usłyszał to jej towarzysz - Nie wiem czy ktokolwiek postąpiłby jak ty.
Poprawiła się na ławce i zdecydowała, że to właśnie ten moment by zacząć trzeźwiej myśleć. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem jak to mówią mugole, trzeba zacząć działać i coś robić.
- To co teraz? - zapytała nagle już nieco bardziej żywo.
Krukon nagle zaczął analizować całą sytuację. Przedstawił wszystko w bardzo jasnym świetle i patrząc na to trzeźwo. Nath nie dałaby rady w tej chwili podejść do tego w ten sposób. To ją dotknęła ta tragedia, lecz jest przekonana, że gdyby spotkało to kogoś innego, to też nie przeszłaby obok obojętnie.
- Myślę, że to może mieć sens - zaczęła cicho - Nie przypominam sobie bym piła coś podejrzanego, bo ostatni raz w dniu byłam na kolacji. Nie dodali by przecież coś do napoju, z którego korzystają wszyscy, chociaż nie wiadomo...
Zastanawiała się nad tym co mówił i po jej głowie rozgrywała się bitwa prawdopodobieństw trafienia teorii. Zdecydowała, że chłopak mógł mieć rację, coś musiała pominąć i to jednak był eliksir. Raczej nie ma tego typu zaklęć znanych przez uczniów by zamienić komuś ciało w jego męską wersję... Może jednak były, ale wiedza Nathalie nie sięgała aż tak daleko. Właściwie nawet jakoś bardzo nie przepadała za tym przedmiotem, więc czemu się dziwić.
Była bardzo wdzięczna Nathanielowi, że zaufał jej i nie pomyślał, że jest po prostu jakaś dziecinna zagrywka. Potrzebowała teraz bardzo dużo wsparcia i motywacji by zmusić się do działania w tym temacie. On jej okazał to czego potrzebowała, a to wiele dla niej znaczyło.
Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem i nikłymi łzami w oczach.
- Dziękuje, że mi uwierzyłeś. - powiedziała dość słabym głosem, ale na tyle wyraźnie by usłyszał to jej towarzysz - Nie wiem czy ktokolwiek postąpiłby jak ty.
Poprawiła się na ławce i zdecydowała, że to właśnie ten moment by zacząć trzeźwiej myśleć. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem jak to mówią mugole, trzeba zacząć działać i coś robić.
- To co teraz? - zapytała nagle już nieco bardziej żywo.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach