- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Nie Gru 28, 2014 1:08 am
Po krótkim spacerze przez korytarze Hogwartu, przy którym skradali oboje spojrzenia wszystkich, zapewne głównie przez obciskające zgrabne ciało Esmeraldy mokre ubranie, dotarli do ciepłego pokoju wspólnego Puchonów. Tam także kradli spojrzenia ludzi...
Pomachał głową, pozbywając się przy tym nadmiaru wody niemal jak pies, po czym na chwilkę tylko zniknął w swoim dormitorium. Przyniósł z niego dwa czyste, rozłożyste ręczniki - jeden biały z wyszytą w jednym z kantów żółtą literką "A", a drugi żółty z taką samą literką, jedynie białą. Podał jeden z nich dziewczynie, a drugi narzucił sobie na głowę, aby wytrzeć blond włosy z nadmiaru wody.
Usiadł przy kominku i zachęcająco poklepał miejsce przy sobie. Z chęcią porozmawia z Romką, skoro już było im dane się poznać.
- Będę niezadowolony, jeśli przez ten wypad się rozchorujesz, Esmeraldo. - powiedział po czym wyszczerzył białe ząbki. Zaraz z jego dormitorium, do którego zostawił uchylone drzwi wybiegła mała, znana już większości Puchonek biała kulka i z radością podbiegła do Aberaciusa, wskakując zaraz na jego kolana. Piesek przywitał się z nim radośnie machając ogonkiem i oblizując szorstkim języczkiem jego palce. Wiedział dobrze, że blondyn po twarzy nie lubi.
Pomachał głową, pozbywając się przy tym nadmiaru wody niemal jak pies, po czym na chwilkę tylko zniknął w swoim dormitorium. Przyniósł z niego dwa czyste, rozłożyste ręczniki - jeden biały z wyszytą w jednym z kantów żółtą literką "A", a drugi żółty z taką samą literką, jedynie białą. Podał jeden z nich dziewczynie, a drugi narzucił sobie na głowę, aby wytrzeć blond włosy z nadmiaru wody.
Usiadł przy kominku i zachęcająco poklepał miejsce przy sobie. Z chęcią porozmawia z Romką, skoro już było im dane się poznać.
- Będę niezadowolony, jeśli przez ten wypad się rozchorujesz, Esmeraldo. - powiedział po czym wyszczerzył białe ząbki. Zaraz z jego dormitorium, do którego zostawił uchylone drzwi wybiegła mała, znana już większości Puchonek biała kulka i z radością podbiegła do Aberaciusa, wskakując zaraz na jego kolana. Piesek przywitał się z nim radośnie machając ogonkiem i oblizując szorstkim języczkiem jego palce. Wiedział dobrze, że blondyn po twarzy nie lubi.
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Nie Gru 28, 2014 1:52 am
Dziewczyna z chęcią przyjęła od niego ręcznik. W końcu nie chciała siedzieć tak cała mokra.
-Wiesz... w sumie mi to chyba nie jest aż tak straszne. Cyganie muszą zmagać się z różnymi warunkami atmosferycznymi- Musieli żyć w zimnie, czasami pogodzić się z tym, że pada, albo nie zaznać ochłodzenia w upalne dni. Więc pewnie dlatego matka natura stworzyła ich organizmy tak silne aby nie chorowali zbyt często.
Esmeralda narzuciła sobie ręcznik na głowę i zaczęła powoli wycierać swoje kruczoczarne włosy. Jej zajęło to trochę więcej czasu bo w końcu miała znacznie dłuższe niż chłopak. Dlatego też niestety nie uda się jej wysuszyć ich do końca, ale przynajmniej nie ociekały całe wodą. Miała, jednak jeszcze jeden problem a mianowicie jej bluzeczka która była cała mokra. Dlatego też zaczęła rozpinać guziczki koszuleczki a kiedy uznała, że dalej sobie poradzi w okryciu, owinęła się ręcznikiem i zgrabnie zdjęła mokrą odzież. Podstawiła do kominka jedną pufę która stała i położyła na niej mokrą bluzkę. Przełożyła sobie spokojnie włosy przez ramię i zasiadła obok chłopaka. Wyglądała na osobę która kompletnie się nie przejmowała tym, że siedzi w samym staniku i spódnicy przy obcym chłopaku. Z resztą nie oszukujmy się, cyganie mieli stosunkowo specyficzną naturę i dziwne zachowania, które dla przeciętnego gadźa (osoby która nie ma nic wspólnego z cyganami) były niezrozumiałe.
Jej zielone oczy powędrowały za białą kulka która obcałowywała chłopaka. Esmeralda miała wielka słabość do zwierzątek. I najpewniej gdyby mogła przygarnęła by wszystkie jakie tylko istniały na tym świecie.
-Jaka słodziutka- Mruknęła cicho wyciągając swoją rączkę na której do tej pory znajdowały się złote bransoletki i pogłaskała delikatnie psinkę po główce.
-Ja nie mam żadnego zwierzaka. A chciałabym, no ale kiedy są wakacje dużo podróżuję, włóczę się to tu to tam, ciężko znaleźć takie stworzenie które by to polubiło- Do cyganki chyba najlepiej pasował kot. Chodził własnymi ścieżkami i był niezależny, tak samo ona.
-Wiesz... w sumie mi to chyba nie jest aż tak straszne. Cyganie muszą zmagać się z różnymi warunkami atmosferycznymi- Musieli żyć w zimnie, czasami pogodzić się z tym, że pada, albo nie zaznać ochłodzenia w upalne dni. Więc pewnie dlatego matka natura stworzyła ich organizmy tak silne aby nie chorowali zbyt często.
Esmeralda narzuciła sobie ręcznik na głowę i zaczęła powoli wycierać swoje kruczoczarne włosy. Jej zajęło to trochę więcej czasu bo w końcu miała znacznie dłuższe niż chłopak. Dlatego też niestety nie uda się jej wysuszyć ich do końca, ale przynajmniej nie ociekały całe wodą. Miała, jednak jeszcze jeden problem a mianowicie jej bluzeczka która była cała mokra. Dlatego też zaczęła rozpinać guziczki koszuleczki a kiedy uznała, że dalej sobie poradzi w okryciu, owinęła się ręcznikiem i zgrabnie zdjęła mokrą odzież. Podstawiła do kominka jedną pufę która stała i położyła na niej mokrą bluzkę. Przełożyła sobie spokojnie włosy przez ramię i zasiadła obok chłopaka. Wyglądała na osobę która kompletnie się nie przejmowała tym, że siedzi w samym staniku i spódnicy przy obcym chłopaku. Z resztą nie oszukujmy się, cyganie mieli stosunkowo specyficzną naturę i dziwne zachowania, które dla przeciętnego gadźa (osoby która nie ma nic wspólnego z cyganami) były niezrozumiałe.
Jej zielone oczy powędrowały za białą kulka która obcałowywała chłopaka. Esmeralda miała wielka słabość do zwierzątek. I najpewniej gdyby mogła przygarnęła by wszystkie jakie tylko istniały na tym świecie.
-Jaka słodziutka- Mruknęła cicho wyciągając swoją rączkę na której do tej pory znajdowały się złote bransoletki i pogłaskała delikatnie psinkę po główce.
-Ja nie mam żadnego zwierzaka. A chciałabym, no ale kiedy są wakacje dużo podróżuję, włóczę się to tu to tam, ciężko znaleźć takie stworzenie które by to polubiło- Do cyganki chyba najlepiej pasował kot. Chodził własnymi ścieżkami i był niezależny, tak samo ona.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Nie Gru 28, 2014 10:30 am
Chwilę jego uwagę zajmował przesłodki piesek chłopaka, ale zaraz zwrócił ją znów na Esmeraldę.
- Ale nie koniecznie Ty musisz, prawda? Cyganie jedną sprawą, ale też są tylko ludźmi i każdy jest inny. - powiedział, czując jak Koda wbija swoje małe ząbki w jego palce. Ułożył ręcznik na swoich kolanach, aby malec nie musiał leżeć ma mokrym od wody materiale, bo właśnie tam się usadowił.
- To jest on! - zaśmiał się cicho Aberacius i złapał kulkę w ręce, przystawiając niemal pod twarz towarzyszącej mu Romki. - Nie widzisz bijącej od niego maczoprzystojności?
Biały piesek w tej chwili zaszczekał słodko i wystawił jęzorek szczęśliwy. Maczoprzystojności niestety dostrzec się nie dało, mimo iż pan Lovegood uważał, że było jej w bród!
Ułożył malucha znów na kolanach, a ten wtulił się, jak zwykle.
- Myślę, że dałoby się takie znaleźć. Wielu jest czarodziejów-podróżników, którzy mieli swoje zwierzęta, właściwie jedynych towarzyszy. O, pamiętam opowieść o takim jednym! - i zaczął gadać o jakimś angielskim czarodzieju i jego nieugiętym sokole, którzy razem przemierzali Europę z Francji aż do Turcji. Chłopak był bardzo gadatliwy, co nie zawsze sprawdzało się jako zaleta...
- Ale nie koniecznie Ty musisz, prawda? Cyganie jedną sprawą, ale też są tylko ludźmi i każdy jest inny. - powiedział, czując jak Koda wbija swoje małe ząbki w jego palce. Ułożył ręcznik na swoich kolanach, aby malec nie musiał leżeć ma mokrym od wody materiale, bo właśnie tam się usadowił.
- To jest on! - zaśmiał się cicho Aberacius i złapał kulkę w ręce, przystawiając niemal pod twarz towarzyszącej mu Romki. - Nie widzisz bijącej od niego maczoprzystojności?
Biały piesek w tej chwili zaszczekał słodko i wystawił jęzorek szczęśliwy. Maczoprzystojności niestety dostrzec się nie dało, mimo iż pan Lovegood uważał, że było jej w bród!
Ułożył malucha znów na kolanach, a ten wtulił się, jak zwykle.
- Myślę, że dałoby się takie znaleźć. Wielu jest czarodziejów-podróżników, którzy mieli swoje zwierzęta, właściwie jedynych towarzyszy. O, pamiętam opowieść o takim jednym! - i zaczął gadać o jakimś angielskim czarodzieju i jego nieugiętym sokole, którzy razem przemierzali Europę z Francji aż do Turcji. Chłopak był bardzo gadatliwy, co nie zawsze sprawdzało się jako zaleta...
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Nie Gru 28, 2014 12:42 pm
Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę. Z tego co pamiętała, to była chora tak naprawdę tylko raz. I to było jeszcze za dzieciaka. Przyszła taka jedna z mroźniejszych zim, a ona o mało co nie straciła życia kiedy chciała poślizgać się na zamarzniętym jeziorze. Pomimo tego, że była nieduża i nie ważyła wiele to lód i tak nie wytrzymała. Całe szczęście, że w porę dowiedzieli się o tym inni cyganie i wyciągnęli małą dziewczynkę z lodowatej wody. Może i nie znajdowała się w tej wodzie długo, ale wystarczyła nawet krótka chwila aby nie chciała nigdy więcej przeżyć takiej przygody. To uczucie zmrożenia całego ciała, zupełnie tak jak by tysiące noży wbijało się w jej ciało, pozbawiając ją możliwości poruszenia się, a potem oddechu.
-Mam nadzieję, że może ten jeden raz nie okażę się człowiekiem i nic mnie, jednak nie złapie- Zaśmiała się cicho. Oczywiście w głębi serca miała nadzieję, że nigdy nie przestanie być człowiekiem. Nie wyobrażała sobie tego wcale, chociaż zdarzały się takie chwile, kiedy Romka zastanawiała się nad tym co by musiało się wydarzyć, aby zaczęła patrzeć na ten świat inaczej. Czy może jest raczej kimś niewyuczalnym i całe życie będzie ślepo wierzyć w to, że tak naprawdę w głębi serca każdy człowiek jest dobry. Tylko trzeba do tego serca dotrzeć.
-No tak... faktycznie przepraszam- Pogłaskała pieska ponownie pod bródką. W sumie żadnego maczo to ona tam nie widziała. Tylko przesłodką białą kulkę która machała ogonkiem na lewo i prawo, przez co sprawiała, że serduszko cyganki dosłownie się topiło niczym kostka czekolady.
-Przystojniaczek zupełnie jak właściciel- Zaśmiała się. Jej tego typu teksty przychodziły bez problemu, bo dla niej całe życie było zabawą. Nie wydawało się jej, że była by w stanie się zakochać, albo czy ktoś mógł by ją pokochać.. ją... nie tą wilę która w niej siedziała. Niestety to było marzenie ściętej głowy.
Kiedy ten zaczął nawijać jak katarynka. Cyganka podkuliła tylko nogi pod siebie i słuchała go nie przerywając nawet przez chwilę. Wiedziała, że na tym świecie są tacy ludzie którzy lubią gadać i im to pomaga. Więc nie widziała sensu aby mu przerywać. Z resztą lubiła opowieści, każdego rodzaju.
-Mam nadzieję, że może ten jeden raz nie okażę się człowiekiem i nic mnie, jednak nie złapie- Zaśmiała się cicho. Oczywiście w głębi serca miała nadzieję, że nigdy nie przestanie być człowiekiem. Nie wyobrażała sobie tego wcale, chociaż zdarzały się takie chwile, kiedy Romka zastanawiała się nad tym co by musiało się wydarzyć, aby zaczęła patrzeć na ten świat inaczej. Czy może jest raczej kimś niewyuczalnym i całe życie będzie ślepo wierzyć w to, że tak naprawdę w głębi serca każdy człowiek jest dobry. Tylko trzeba do tego serca dotrzeć.
-No tak... faktycznie przepraszam- Pogłaskała pieska ponownie pod bródką. W sumie żadnego maczo to ona tam nie widziała. Tylko przesłodką białą kulkę która machała ogonkiem na lewo i prawo, przez co sprawiała, że serduszko cyganki dosłownie się topiło niczym kostka czekolady.
-Przystojniaczek zupełnie jak właściciel- Zaśmiała się. Jej tego typu teksty przychodziły bez problemu, bo dla niej całe życie było zabawą. Nie wydawało się jej, że była by w stanie się zakochać, albo czy ktoś mógł by ją pokochać.. ją... nie tą wilę która w niej siedziała. Niestety to było marzenie ściętej głowy.
Kiedy ten zaczął nawijać jak katarynka. Cyganka podkuliła tylko nogi pod siebie i słuchała go nie przerywając nawet przez chwilę. Wiedziała, że na tym świecie są tacy ludzie którzy lubią gadać i im to pomaga. Więc nie widziała sensu aby mu przerywać. Z resztą lubiła opowieści, każdego rodzaju.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Nie Gru 28, 2014 1:53 pm
Aberacius akurat nie chorował często - raz do roku w sezonie zdarzało mu się złapać katar, ale nie na tyle trudny do zwalczenia aby zioła i mała pomoc w skrzydle szpitalnym mu nie pomogła. Za to zupełnie inaczej było z jego pieskiem. Ten maluch niemal cały czas kichał, miał spore problemy z ząbkami i ciągle coś mu dolegało. Łatwo dostawał siników, dlatego z każdym małym podejrzeniem biegał do brata o pomoc. W skrzydle szpitalnym już nawet nie chcieli patrzeć na Kodę, bo młody Lovegood za często przynosił go tam z podejrzeniami wypadku... A ostatecznie nic z pieskiem nie było.
To jednak nie było dziwne, maluch był jego oczkiem w głowie i kochał go całym sercem.
Aberacius podsunął się nieco i zbliżył nos do jej twarzy na odległość cala, przyjrzał się dokładnie. Później pozwolił Kodzie obwąchać dziewczynę. Maluch tylko szczeknął i uciekł z kolan właściciela, aby pobiegać sobie wesoło po ciepłym pokoju wspólnym.
- Nie, wydajesz się być człowiekiem. Wprawdzie trudno, żeby człowiek był tak śliczny, ale najwyraźniej jesteś wyjątkiem!
Uśmiechnął się uroczo. Koda biegał sobie wesoło wokół dziewczyny co jakiś czas padając na brzuszek i potrząsając główką. Chłopak machnął ręką i zrobił bardzo uroczą minę.
- Oj przesadzasz, Koda jest ode mnie dwieście razy przystojniejszy. - powiedział rozbawiony.
Kiedy historia chłopaka dobiegła końca, a byłaby za pewne dużo ciekawsza gdyby nie opowiadał jej tak szybko, spojrzał na nią z ochotą.
- A może Ty znasz jakieś ciekawe historie?
To jednak nie było dziwne, maluch był jego oczkiem w głowie i kochał go całym sercem.
Aberacius podsunął się nieco i zbliżył nos do jej twarzy na odległość cala, przyjrzał się dokładnie. Później pozwolił Kodzie obwąchać dziewczynę. Maluch tylko szczeknął i uciekł z kolan właściciela, aby pobiegać sobie wesoło po ciepłym pokoju wspólnym.
- Nie, wydajesz się być człowiekiem. Wprawdzie trudno, żeby człowiek był tak śliczny, ale najwyraźniej jesteś wyjątkiem!
Uśmiechnął się uroczo. Koda biegał sobie wesoło wokół dziewczyny co jakiś czas padając na brzuszek i potrząsając główką. Chłopak machnął ręką i zrobił bardzo uroczą minę.
- Oj przesadzasz, Koda jest ode mnie dwieście razy przystojniejszy. - powiedział rozbawiony.
Kiedy historia chłopaka dobiegła końca, a byłaby za pewne dużo ciekawsza gdyby nie opowiadał jej tak szybko, spojrzał na nią z ochotą.
- A może Ty znasz jakieś ciekawe historie?
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Pon Gru 29, 2014 12:46 am
Cyganka założyła sobie kosmyk swoich czarnych włosów za ucho i podkuliła nogi pod siebie. Jej zielone oczy zostały utkwione w przyjemnie trzaskającym ogniu w kominku. Te dwa szkiełka okazały się być doskonałym lustrem, ponieważ bez problemu można było dostrzec w nich ogniki, które łączyły się w swoim niezwykłym tańcu.
-To się cieszę. Chwilami odnoszę wrażenie, że chyba przestaję nim być- Wyszeptała i jak by zapadła się w sobie. Ta dziecinna radość której chłopak mógł doświadczyć przed chwilą, zdarzała się już coraz rzadziej. Esmeralda nie mogła zrozumieć co się z nią działo. Kiedyś wszystko wydawało się być takie proste i oczywiste. Teraz te drogi którymi miała pójść poplątały się ze sobą. I nie wiedziała którą miała wybrać.
-Wiesz...- Zaczęła cicho i popatrzyła na niego.
-Nie bardzo umiem opowiadać, z resztą wychowałam się tylko na jakiś tam cygańskich legendach które nawet nie wiadomo czy były prawdą- Całe jej dzieciństwo było otoczone niesamowitą magią. Historie o syrenach które siedząc na gorących kamieniach które wyrastały z morza i układały pieśni, oraz zwodziły nieostrożnych żeglarzy, aby zaciągnąć ich w mroczną toń morza i pożreć ich serca. Teraz sama bardzo często porównywała się do takiej syreny. Ciągnęła ludzi na dno... chociaż wcześniej mogło się wydawać, że obiecywała gruszki na wierzbie. Nie chciała tego, ale taka była jej natura. Wile niestety potrafiły owinąć sobie każdego i doprowadzić do szaleństwa z miłości. Cyganka niestety nie panowała nad tym darem.
-Takie tam bajeczki... nic specjalnego.- Dodała po chwilce milczenia. Nie wydawało się jej aby on chciał wysłuchiwać tych bzdur które opowiadało się małym dzieciom które nie chciały spać.
-To się cieszę. Chwilami odnoszę wrażenie, że chyba przestaję nim być- Wyszeptała i jak by zapadła się w sobie. Ta dziecinna radość której chłopak mógł doświadczyć przed chwilą, zdarzała się już coraz rzadziej. Esmeralda nie mogła zrozumieć co się z nią działo. Kiedyś wszystko wydawało się być takie proste i oczywiste. Teraz te drogi którymi miała pójść poplątały się ze sobą. I nie wiedziała którą miała wybrać.
-Wiesz...- Zaczęła cicho i popatrzyła na niego.
-Nie bardzo umiem opowiadać, z resztą wychowałam się tylko na jakiś tam cygańskich legendach które nawet nie wiadomo czy były prawdą- Całe jej dzieciństwo było otoczone niesamowitą magią. Historie o syrenach które siedząc na gorących kamieniach które wyrastały z morza i układały pieśni, oraz zwodziły nieostrożnych żeglarzy, aby zaciągnąć ich w mroczną toń morza i pożreć ich serca. Teraz sama bardzo często porównywała się do takiej syreny. Ciągnęła ludzi na dno... chociaż wcześniej mogło się wydawać, że obiecywała gruszki na wierzbie. Nie chciała tego, ale taka była jej natura. Wile niestety potrafiły owinąć sobie każdego i doprowadzić do szaleństwa z miłości. Cyganka niestety nie panowała nad tym darem.
-Takie tam bajeczki... nic specjalnego.- Dodała po chwilce milczenia. Nie wydawało się jej aby on chciał wysłuchiwać tych bzdur które opowiadało się małym dzieciom które nie chciały spać.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Pon Gru 29, 2014 3:37 pm
Aberacius był bardzo dziwnym chłopakiem, a wszystko przez jego nazwisko... Lovegood. Nie było znane w zbyt dobrze, ale wszyscy wiedzieli, że musiało być w pewnym stopniu Czystej Krwi, mimo iż nie widzieli nic złego w mieszaniu. Rodzice uczyli go ogromnej tolerancji, radości z niewielkich spraw, bycia sobą nawet gdy cały świat jest przeciwko... Każdy jest inny i nie ważne jak bardzo tego pragniemy, wszyscy zawsze będą od nas różni.
Nauczył się patrzeć na ludzi przez pryzmat ich czynów, a nie ich wyglądu. Dlatego może nie dostrzegał w Esmeraldzie niczego co różniłoby ją od innych dziewcząt... Umiał widzieć w niej czarownicę, nie willę.
Jego oczy były rozbawione i naiwne jak u małego chłopca.
- Właśnie takie chciałbym usłyszeć! - wyznał bez zastanowienia. Przez chwilę wpatrywał się w ciepłe ogniki wypełniające kominek. Doskonale znał czarodziejskie bajki, znał też mugolskie, które opowiadała mu jego matka. Był z mieszanego małżeństwa... Z jednej strony najdziwniejsza rodzina magicznego świata, a z drugiej strony mugole. - Jestem pewien, że tych jeszcze nie znam.
Nauczył się patrzeć na ludzi przez pryzmat ich czynów, a nie ich wyglądu. Dlatego może nie dostrzegał w Esmeraldzie niczego co różniłoby ją od innych dziewcząt... Umiał widzieć w niej czarownicę, nie willę.
Jego oczy były rozbawione i naiwne jak u małego chłopca.
- Właśnie takie chciałbym usłyszeć! - wyznał bez zastanowienia. Przez chwilę wpatrywał się w ciepłe ogniki wypełniające kominek. Doskonale znał czarodziejskie bajki, znał też mugolskie, które opowiadała mu jego matka. Był z mieszanego małżeństwa... Z jednej strony najdziwniejsza rodzina magicznego świata, a z drugiej strony mugole. - Jestem pewien, że tych jeszcze nie znam.
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Pon Gru 29, 2014 4:50 pm
-Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam- Uśmiechnęła się lekko i podkuliła nogi pod siebie. Cóż naprawdę nie sądziła, że ktoś po za cyganami będzie chciał słuchać ty starych opowieści. No, ale jeżeli tak bardzo on tego chciał to w sumie chyba nic jej nie szkodzi. Dlatego też zamyśliła się przez chwilę. Znała naprawdę dużo tych historii i nie wiedziała którą wybrać. Dlatego też wybrała pierwszą z brzegu.
-Więc tak, jest to historia o matce słońca- Zamilkła na chwilę i przymknęła delikatnie oczy po czym zaczęła swoją gawędę.
-Przed wielu laty, kiedy Król Chmur był jeszcze bardzo młodziutki, żył w wielkiej przyjaźni z Królem słońca. To były dobre czasy. Kiedy Król słońca odpoczywał zmęczony po długiej wędrówce, Król Chmur wychodził ze swego pałacu i rozkazywał swoim sługom by napoili spragnioną ziemie. Nigdy się nie zdarzyło, aby prażyło słońce, gdy ludzie prosili o deszcz; nigdy też nie bywało, aby padał deszcz, gdy ludzie prosili o słońce.
Pewnego razu, a było to po południu, Król słońca spotkał swego przyjaciela, Króla Chmur i rzekł do niego:
- Jestem bardzo zmęczony. Byłem w kraju, w którym nocą była taka ulewa, że musiałem dwoić się i troić, aby wysuszyć ziemie, bo ludzie mieliby kiepskie plony. Bądź tak dobry i nie przeszkadzaj mi, kiedy pójdę spać.
- Przykro mi bardzo - odrzekł Król Chmur - ale właśnie wyruszam w drogę do tego samego kraju aby go zatopić. Niepotrzebnie się wysilałeś albowiem będzie tam padać przez 9 tygodni bez ustanku. Niech ludzie wiedzą, kim jestem!!
- Za co chcesz ich tak pokarać? - dopytywało się Słońce.
- W tym kraju znajduje się cygan, który ma prześliczną córkę. Chcę, aby została moją żoną. Jej ojciec jednak nie zgodził się na moje oświadczyny. Powiedział, że nie odda córki jakiemuś tam Królowi Chmur. Ja im pokażę, kim jestem! Zabiorę ze sobą wszystkie moje sługi: Deszcz, Grzmot i Błyskawice i Grad i Śnieg!! Wypuszczę je jak psiarnie i nacieszę się moją zemstą.
- Co ci zrobili biedni ludzie, obraziłeś się tylko na biednego człowieka, który nie ma grosza przy duszy, to na nim się mścij.
- Nic mnie to nie obchodzi, kto może mi tego zabronić?
- Ja! - zawołał Król słońce.
Król Chmur zaśmiał się szyderczo w odpowiedzi, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Król Słońca pośpieszył w stronę owej krainy najszybciej jak tylko umiał, aby zdążyć przed królem chmur i jego sługami. A kiedy wreszcie i on się zjawił, nic nie mógł zrobić, bo Słońce tak grzało i świeciło, że słudzy Chmury musieli uciekać gdzie pieprz rośnie, aby nie spłonąć.
Wściekły Król Chmur powrócił do swego pałacu z poparzonymi i osmalonymi od słonecznego skwaru sługami. Od tego czasu wyruszał ze swej siedziby położonej na najwyższych szczytach gór świata i nadciągał wraz ze służbą na ów kraj, któremu poprzysiągł zemstę. Zawsze jednak uprzedzał go Król Słońce i przepędzał zaraz całą złowrogą gromadę.
Król Chmur zaczął przemyśliwać, jak by tu odebrać słońcu wszelką moc. Swoimi troskami podzielił się ze służbą. Wtedy rzekł mu Wiatr:
- Wszyscy wiecie, że król słońca, nasz wspólny wróg wyfruwa w świat wczesnym rankiem i wtedy jest malusieńkim dzieckiem. W południe jest mężem dojrzałym, a wieczorem, gdy wraca do domu zgrzybiałym starcem i zasypia na kolanach swej matki. Gdyby nie usnął na jej kolanach, nie zamieniłby się w dziecko, ale na zawsze pozostał niedołężnym starcem. Musimy pojmać jego matkę.
Wysłuchawszy tej rady wszyscy służalcy Króla Chmur wpadli w dziką radość.
Po chwili odezwał się sam król.
- Dobra to rada, spróbujemy schwytać matkę słońca.
Rzekłszy to udał się do mieszkania Króla Słońca, kiedy ten był akurat daleko w świecie. Po drodze Król Chmur przemienił się w siwego konia, a przycwałowawszy do zamku Słońca rzekł do Matki Słońca siedzącej na progu.
- Jestem Wichrokoniem. Twój syn przysyła mnie tu, abym jak najszybciej cię do niego zaniósł. Znajduje się w zalanej wodą krainie i zabrakło mu sił. Chciałby się przespać godzinkę na twoich kolanach, aby odzyskać siły.
- Nigdy mój syn czegoś takiego ode mnie nie żądał. Ale jeśli naprawdę tak osłabł, spróbuję mu pomóc. Udam się do niego z pomocą, jeśli tylko pozwolisz mi wsiąść na swój grzbiet.
O to właśnie Królowi Chmur chodziło. Gdy tylko Matka Słońca dosiadła konia, pognał jak wicher aż wpadł do ciemnej jaskini. Tam na powrót przemienił się w Króla Chmur i zamknął Matkę Słońca w pieczarze.
Zapadł wieczór. Król Słońca był już zmęczonym starcem. Kiedy wrócił do domu, nie zastał swojej matki, więc nie mógł usnąć na jej kolanach tak jak dotąd to czynił. Biedny osłabł do cna tak, że nie mógł się nawet poruszyć. Nazajutrz słońce nie wzeszło. Ciemność była wszędzie, a Król Chmur ze swoją ciżbą mógł gospodarzyć po swojemu.
Z chmury sfrunęła ostra i jasna błyskawica i uderzyła w pieczarę, odłupując kawał skały. Matka Słońca schwyciła ostry koniec pioruna i odłamała go. Tym odłamkiem wydłubała otwór w ścianie groty i wydostała się na wolność. Natychmiast pośpieszyła do swego syna i wzięła jego zmęczoną, złotą głowę na kolana. Kiedy Król Słońca się obudził był malutkim dzieckiem.
Wyfrunął przez okno i rozjaśnił cały świat. Ludzie się radowali i cieszyli. Król Chmur jak niepyszny musiał uciekać do swego pałacu.
Od tamtego czasu między oboma Królami nie ma zgody ani przyjaźni tylko wieczna wrogość.- Zakończyła swoją stosunkowo długą opowieść, ale nie dało się ukryć, że cygańskie baśnie mają w sobie coś magicznego.
-No... na czymś takim się wychowałam. Nie jest to nic specjalnego, ale lubię te historię- I ludzie się dziwili, że cyganie mieli w sobie tyle radości, widzieli magię wszędzie w każdej nawet najmniejszej rzeczy.
-Więc tak, jest to historia o matce słońca- Zamilkła na chwilę i przymknęła delikatnie oczy po czym zaczęła swoją gawędę.
-Przed wielu laty, kiedy Król Chmur był jeszcze bardzo młodziutki, żył w wielkiej przyjaźni z Królem słońca. To były dobre czasy. Kiedy Król słońca odpoczywał zmęczony po długiej wędrówce, Król Chmur wychodził ze swego pałacu i rozkazywał swoim sługom by napoili spragnioną ziemie. Nigdy się nie zdarzyło, aby prażyło słońce, gdy ludzie prosili o deszcz; nigdy też nie bywało, aby padał deszcz, gdy ludzie prosili o słońce.
Pewnego razu, a było to po południu, Król słońca spotkał swego przyjaciela, Króla Chmur i rzekł do niego:
- Jestem bardzo zmęczony. Byłem w kraju, w którym nocą była taka ulewa, że musiałem dwoić się i troić, aby wysuszyć ziemie, bo ludzie mieliby kiepskie plony. Bądź tak dobry i nie przeszkadzaj mi, kiedy pójdę spać.
- Przykro mi bardzo - odrzekł Król Chmur - ale właśnie wyruszam w drogę do tego samego kraju aby go zatopić. Niepotrzebnie się wysilałeś albowiem będzie tam padać przez 9 tygodni bez ustanku. Niech ludzie wiedzą, kim jestem!!
- Za co chcesz ich tak pokarać? - dopytywało się Słońce.
- W tym kraju znajduje się cygan, który ma prześliczną córkę. Chcę, aby została moją żoną. Jej ojciec jednak nie zgodził się na moje oświadczyny. Powiedział, że nie odda córki jakiemuś tam Królowi Chmur. Ja im pokażę, kim jestem! Zabiorę ze sobą wszystkie moje sługi: Deszcz, Grzmot i Błyskawice i Grad i Śnieg!! Wypuszczę je jak psiarnie i nacieszę się moją zemstą.
- Co ci zrobili biedni ludzie, obraziłeś się tylko na biednego człowieka, który nie ma grosza przy duszy, to na nim się mścij.
- Nic mnie to nie obchodzi, kto może mi tego zabronić?
- Ja! - zawołał Król słońce.
Król Chmur zaśmiał się szyderczo w odpowiedzi, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Król Słońca pośpieszył w stronę owej krainy najszybciej jak tylko umiał, aby zdążyć przed królem chmur i jego sługami. A kiedy wreszcie i on się zjawił, nic nie mógł zrobić, bo Słońce tak grzało i świeciło, że słudzy Chmury musieli uciekać gdzie pieprz rośnie, aby nie spłonąć.
Wściekły Król Chmur powrócił do swego pałacu z poparzonymi i osmalonymi od słonecznego skwaru sługami. Od tego czasu wyruszał ze swej siedziby położonej na najwyższych szczytach gór świata i nadciągał wraz ze służbą na ów kraj, któremu poprzysiągł zemstę. Zawsze jednak uprzedzał go Król Słońce i przepędzał zaraz całą złowrogą gromadę.
Król Chmur zaczął przemyśliwać, jak by tu odebrać słońcu wszelką moc. Swoimi troskami podzielił się ze służbą. Wtedy rzekł mu Wiatr:
- Wszyscy wiecie, że król słońca, nasz wspólny wróg wyfruwa w świat wczesnym rankiem i wtedy jest malusieńkim dzieckiem. W południe jest mężem dojrzałym, a wieczorem, gdy wraca do domu zgrzybiałym starcem i zasypia na kolanach swej matki. Gdyby nie usnął na jej kolanach, nie zamieniłby się w dziecko, ale na zawsze pozostał niedołężnym starcem. Musimy pojmać jego matkę.
Wysłuchawszy tej rady wszyscy służalcy Króla Chmur wpadli w dziką radość.
Po chwili odezwał się sam król.
- Dobra to rada, spróbujemy schwytać matkę słońca.
Rzekłszy to udał się do mieszkania Króla Słońca, kiedy ten był akurat daleko w świecie. Po drodze Król Chmur przemienił się w siwego konia, a przycwałowawszy do zamku Słońca rzekł do Matki Słońca siedzącej na progu.
- Jestem Wichrokoniem. Twój syn przysyła mnie tu, abym jak najszybciej cię do niego zaniósł. Znajduje się w zalanej wodą krainie i zabrakło mu sił. Chciałby się przespać godzinkę na twoich kolanach, aby odzyskać siły.
- Nigdy mój syn czegoś takiego ode mnie nie żądał. Ale jeśli naprawdę tak osłabł, spróbuję mu pomóc. Udam się do niego z pomocą, jeśli tylko pozwolisz mi wsiąść na swój grzbiet.
O to właśnie Królowi Chmur chodziło. Gdy tylko Matka Słońca dosiadła konia, pognał jak wicher aż wpadł do ciemnej jaskini. Tam na powrót przemienił się w Króla Chmur i zamknął Matkę Słońca w pieczarze.
Zapadł wieczór. Król Słońca był już zmęczonym starcem. Kiedy wrócił do domu, nie zastał swojej matki, więc nie mógł usnąć na jej kolanach tak jak dotąd to czynił. Biedny osłabł do cna tak, że nie mógł się nawet poruszyć. Nazajutrz słońce nie wzeszło. Ciemność była wszędzie, a Król Chmur ze swoją ciżbą mógł gospodarzyć po swojemu.
Z chmury sfrunęła ostra i jasna błyskawica i uderzyła w pieczarę, odłupując kawał skały. Matka Słońca schwyciła ostry koniec pioruna i odłamała go. Tym odłamkiem wydłubała otwór w ścianie groty i wydostała się na wolność. Natychmiast pośpieszyła do swego syna i wzięła jego zmęczoną, złotą głowę na kolana. Kiedy Król Słońca się obudził był malutkim dzieckiem.
Wyfrunął przez okno i rozjaśnił cały świat. Ludzie się radowali i cieszyli. Król Chmur jak niepyszny musiał uciekać do swego pałacu.
Od tamtego czasu między oboma Królami nie ma zgody ani przyjaźni tylko wieczna wrogość.- Zakończyła swoją stosunkowo długą opowieść, ale nie dało się ukryć, że cygańskie baśnie mają w sobie coś magicznego.
-No... na czymś takim się wychowałam. Nie jest to nic specjalnego, ale lubię te historię- I ludzie się dziwili, że cyganie mieli w sobie tyle radości, widzieli magię wszędzie w każdej nawet najmniejszej rzeczy.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Pon Gru 29, 2014 11:53 pm
Aberacius był gadatliwym człowiekiem, ale zwykle wiedział, kiedy nie mówić. Teraz właśnie nastąpiła taka właśnie chwila. Wsłuchał się w jej ciepły ton słów, podkulając nieco nogi. Nie zawiódł się, nie znał tej opowieści... I bardzo mu się podobała.
Co kultura to inna teoria na temat takich spraw. Powinny one być ciągle aktualne, gdyż przybliżają nam rzeczy, na które nie mamy wpływu, jak właśnie deszcz i słońce, wydają nam się one bliższe i łatwiej je wyjaśnić...
- Jeju... Jaka wspaniała historia! - powiedział z niemałym zachwytem w oczach po czym uśmiechnął się do dziewczyny, ciągle czując błyszczące w jego oczach zadowolone ogniki. Romowie zdecydowanie mieli piękne podejście do życia. Wszędzie widzieli szczęście to łączyło ich tez z Aberaciusem... On także był takim wesołkiem. Wszędzie widział pozytywy.
Co kultura to inna teoria na temat takich spraw. Powinny one być ciągle aktualne, gdyż przybliżają nam rzeczy, na które nie mamy wpływu, jak właśnie deszcz i słońce, wydają nam się one bliższe i łatwiej je wyjaśnić...
- Jeju... Jaka wspaniała historia! - powiedział z niemałym zachwytem w oczach po czym uśmiechnął się do dziewczyny, ciągle czując błyszczące w jego oczach zadowolone ogniki. Romowie zdecydowanie mieli piękne podejście do życia. Wszędzie widzieli szczęście to łączyło ich tez z Aberaciusem... On także był takim wesołkiem. Wszędzie widział pozytywy.
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Wto Gru 30, 2014 12:40 am
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko lekko.
-Aaaa... taka tam historyjka, w sumie nic specjalnego- W legendach cyganów było dużo magii, miłości, śmierci i wszystkich innych aspektów życia które dotyczyły tego świata. Po prostu potrafili patrzeć i widzieć. Bo patrzeć nie koniecznie oznacza widzieć. To były tak naprawdę dwie różne rzeczy. Ludzie przechodzili obok drzewa. Patrzyli na jego pień, gałęzie, liście, korę, ale nie widzieli magii która była w nim zaklęta. Ludzie widzieli drzewo, cyganie doskonałego partnera do rozmowy, a z niektórych liści można było coś ugotować.
-Ja mam zielone oczy... inny człowiek może mieć brązowe. Widzimy niby świat tak samo, ale rozumiemy go zupełnie inaczej- Różnica między Romem a zwykłym człowiekiem była wielka. Chociaż może w tym wypadku różnica między nią a zwykłym człowiekiem.
-"Świat jest moim wyobrażeniem"- Powiedziała cicho tą myśl jednego ze sławniejszych filozofów. Skierowała swoje oczy na chłopaka i uśmiechnęła się ciepło w jego kierunku.
-A ty jak uważasz... świat istnieje naprawdę, czy tylko w twojej głowie?- Była ciekawa jakie on miał na ten temat zdanie. W sumie spotkała już wielu ludzi, i wielu osobom zadała to pytanie. Każdy odpowiadał jej zupełnie inaczej. To było właśnie niesamowite. Niby to samo pytanie, ale odpowiedzi na nie było nieskończenie wiele.
-Aaaa... taka tam historyjka, w sumie nic specjalnego- W legendach cyganów było dużo magii, miłości, śmierci i wszystkich innych aspektów życia które dotyczyły tego świata. Po prostu potrafili patrzeć i widzieć. Bo patrzeć nie koniecznie oznacza widzieć. To były tak naprawdę dwie różne rzeczy. Ludzie przechodzili obok drzewa. Patrzyli na jego pień, gałęzie, liście, korę, ale nie widzieli magii która była w nim zaklęta. Ludzie widzieli drzewo, cyganie doskonałego partnera do rozmowy, a z niektórych liści można było coś ugotować.
-Ja mam zielone oczy... inny człowiek może mieć brązowe. Widzimy niby świat tak samo, ale rozumiemy go zupełnie inaczej- Różnica między Romem a zwykłym człowiekiem była wielka. Chociaż może w tym wypadku różnica między nią a zwykłym człowiekiem.
-"Świat jest moim wyobrażeniem"- Powiedziała cicho tą myśl jednego ze sławniejszych filozofów. Skierowała swoje oczy na chłopaka i uśmiechnęła się ciepło w jego kierunku.
-A ty jak uważasz... świat istnieje naprawdę, czy tylko w twojej głowie?- Była ciekawa jakie on miał na ten temat zdanie. W sumie spotkała już wielu ludzi, i wielu osobom zadała to pytanie. Każdy odpowiadał jej zupełnie inaczej. To było właśnie niesamowite. Niby to samo pytanie, ale odpowiedzi na nie było nieskończenie wiele.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Sro Gru 31, 2014 9:26 pm
Chłopak oparł swoje ramiona na kolanach i wpatrzył się w Esmeraldę tym beztroskim wzrokiem. Rzeczywiście była bardzo piękna, czarująca i wielu mogło stracić dla niej głowie. Dziecinne oczy Aberaciusa jednak patrzyły na nią dużo głębiej niż na krew willi, która w niej płynęła. Dokładnie jak małe dziecko...
Uniósł na nią swoje szarobienieskie oczy i zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Taki zamyślony wyglądał jakby był właściwie głupszy niż jest.
- Ja uważam, że tylko kolor i kształt to nie jest jedyne co określa świat... Każdy widzi co innego, bo czego innego pragnie i czego innego się boi. - przyznał cicho. Ludzie mieli taką tendencję, do tego aby widzieć to co akurat chcieli zobaczyć, a ponieważ pragnienia były inne, musieli też widzieć wszystko inaczej. Drugie pytanie było jeszcze trudniejsze.. Nikt wcześniej nie spytał o coś takiego.
- Oczywiście, że istnieje... Jedynie widzimy go inaczej. Ten świat nie jest snem, chociaż ułamkiem tego wszystkiego co istnieje we wszechświecie i innych wszechświatach.
Znowu opowiadał o głupich teoriach jego wujka. O innych wszechświatach, w których wszystko miałoby potoczyć się inaczej niż my to znamy... w którym nawet moglibyśmy się nie urodzić..
Uniósł na nią swoje szarobienieskie oczy i zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Taki zamyślony wyglądał jakby był właściwie głupszy niż jest.
- Ja uważam, że tylko kolor i kształt to nie jest jedyne co określa świat... Każdy widzi co innego, bo czego innego pragnie i czego innego się boi. - przyznał cicho. Ludzie mieli taką tendencję, do tego aby widzieć to co akurat chcieli zobaczyć, a ponieważ pragnienia były inne, musieli też widzieć wszystko inaczej. Drugie pytanie było jeszcze trudniejsze.. Nikt wcześniej nie spytał o coś takiego.
- Oczywiście, że istnieje... Jedynie widzimy go inaczej. Ten świat nie jest snem, chociaż ułamkiem tego wszystkiego co istnieje we wszechświecie i innych wszechświatach.
Znowu opowiadał o głupich teoriach jego wujka. O innych wszechświatach, w których wszystko miałoby potoczyć się inaczej niż my to znamy... w którym nawet moglibyśmy się nie urodzić..
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Sro Gru 31, 2014 10:00 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Taką odpowiedź słyszała już tak naprawdę wiele razy.
-Cóż nasze wyobrażenia nie są częścią tego świata. One nic nie tworzą. Małe dziecko wyobraża sobie krzesło zupełnie inaczej, a okazuje się, że jest zupełnie czymś innym niż myślało. Ale czy w chwili kiedy nie zaczynamy czegoś sobie wyobrażać czy to nie ma jakiegoś przełożenia na świat realny. Bo jeżeli świat jest, to nasz umysł też istnieje, więc nasza wyobraźnia staję się tak samo prawdziwa, chociaż nie możemy jej ujrzeć- Esmeralda miała tak naprawdę bardzo proste spostrzeżenie na ten temat. Nie można było usłyszeć z jej ust żadnych naukowych teorii bo po prostu ich nie znała. Wszystko to co mówiła opierała na swoim doświadczeniu.
-Ale masz rację... każdy widzi świat inaczej, czyli można spokojnie stwierdzić, że nie istnieje. Bo istnieje coś co jest widzialne dla wszystkich. Ty widzisz drzewo, ja widzę cudownego kompana do rozmowy. Widzisz zwierzę myślisz jedzenie, ja widzę w nim wiernego druha.- Świat był podstawą naszych wyobrażeń. Gdyby ktoś sobie czegoś nie wyobraził to by nigdy nie powstało. Gdyby kiedyś kilka lat temu ludzie nie puknęli by się w głowę i nie pomyśleli o czymś tak banalnym jak stół... do tej pory jadalibyśmy na ziemi.
-Więc ja mogę stwierdzić, że świat jest naszym wyobrażeniem. To my go kształtujemy tak jak chcemy a nie on nas- Uśmiechnęła się lekko i założyła parę kosmyków za ucho. Wyciągnęła rączkę aby pomacać swoją bluzkę a kiedy stwierdziła, że jest już sucha. Chwyciła ją i odwróciła się plecami do chłopaka zrzucając z siebie ręcznik, przez co mógł przez chwilę podziwiać jej kształty bo zaraz po tym na jego ciele wylądowała biała bluzeczka.
-Cóż nasze wyobrażenia nie są częścią tego świata. One nic nie tworzą. Małe dziecko wyobraża sobie krzesło zupełnie inaczej, a okazuje się, że jest zupełnie czymś innym niż myślało. Ale czy w chwili kiedy nie zaczynamy czegoś sobie wyobrażać czy to nie ma jakiegoś przełożenia na świat realny. Bo jeżeli świat jest, to nasz umysł też istnieje, więc nasza wyobraźnia staję się tak samo prawdziwa, chociaż nie możemy jej ujrzeć- Esmeralda miała tak naprawdę bardzo proste spostrzeżenie na ten temat. Nie można było usłyszeć z jej ust żadnych naukowych teorii bo po prostu ich nie znała. Wszystko to co mówiła opierała na swoim doświadczeniu.
-Ale masz rację... każdy widzi świat inaczej, czyli można spokojnie stwierdzić, że nie istnieje. Bo istnieje coś co jest widzialne dla wszystkich. Ty widzisz drzewo, ja widzę cudownego kompana do rozmowy. Widzisz zwierzę myślisz jedzenie, ja widzę w nim wiernego druha.- Świat był podstawą naszych wyobrażeń. Gdyby ktoś sobie czegoś nie wyobraził to by nigdy nie powstało. Gdyby kiedyś kilka lat temu ludzie nie puknęli by się w głowę i nie pomyśleli o czymś tak banalnym jak stół... do tej pory jadalibyśmy na ziemi.
-Więc ja mogę stwierdzić, że świat jest naszym wyobrażeniem. To my go kształtujemy tak jak chcemy a nie on nas- Uśmiechnęła się lekko i założyła parę kosmyków za ucho. Wyciągnęła rączkę aby pomacać swoją bluzkę a kiedy stwierdziła, że jest już sucha. Chwyciła ją i odwróciła się plecami do chłopaka zrzucając z siebie ręcznik, przez co mógł przez chwilę podziwiać jej kształty bo zaraz po tym na jego ciele wylądowała biała bluzeczka.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Czw Sty 01, 2015 3:18 pm
- Był kiedyś filozof, który uważał, że wyobrażenie jest bezcenne w porównaniu do tego, co istnieje... - powiedział. Czy on w to wierzył? Trochę tak, ale on w ogóle miał w sobie dużo wiary wobec wszystkiego co mu mówiono. Rzadko wyczuwał w tym żarty, co było dla niego zgubne... Zwłaszcza, gdy ktoś był pewny siebie, jak jego wujek. Chłonął niemal każde jego słowo.
- Ja uważam, że świat istnieje... Ponieważ wszystko ma cechy wspólne, mimo że każdy widzi to inaczej. Gdybyśmy uważali tak jak Ty, co nic by nie istniało... To doprowadzałoby ludzi do szaleństwa. Jedyne co wiem to to, że nasze postrzeganie jakiegoś przedmiotu jest więcej warte niż on sam... - przyznał cicho. Jego spojrzenie trochę zmętniało. Smuciło go nieco to, jak dziewczyna postrzega świat. Był to taki pesymistyczny obraz...
Kiedy na jego głowie wylądowała biała bluzka dziewczyny... Jęknął zaskoczony. Oj tak, zdecydowanie wiedział czemu chłopcy tracili dla niej głowie - najpiękniejsze ciało jakie w życiu widział. Aż się chciało podsunąć i sprawdzić czy skóra jest miękka tak bardzo na jaką wygląda. Jednocześnie nie chciał naruszać tego obrazka... Gdyby chociaż mógł popatrzeć z drugiej strony!
Przełknął tylko ślinę ze smakiem... Nie, nie będzie się ślinił jak pies do kości, on, Aberacius Etherled Lovegood jest ponad to!
- Ja uważam, że świat istnieje... Ponieważ wszystko ma cechy wspólne, mimo że każdy widzi to inaczej. Gdybyśmy uważali tak jak Ty, co nic by nie istniało... To doprowadzałoby ludzi do szaleństwa. Jedyne co wiem to to, że nasze postrzeganie jakiegoś przedmiotu jest więcej warte niż on sam... - przyznał cicho. Jego spojrzenie trochę zmętniało. Smuciło go nieco to, jak dziewczyna postrzega świat. Był to taki pesymistyczny obraz...
Kiedy na jego głowie wylądowała biała bluzka dziewczyny... Jęknął zaskoczony. Oj tak, zdecydowanie wiedział czemu chłopcy tracili dla niej głowie - najpiękniejsze ciało jakie w życiu widział. Aż się chciało podsunąć i sprawdzić czy skóra jest miękka tak bardzo na jaką wygląda. Jednocześnie nie chciał naruszać tego obrazka... Gdyby chociaż mógł popatrzeć z drugiej strony!
Przełknął tylko ślinę ze smakiem... Nie, nie będzie się ślinił jak pies do kości, on, Aberacius Etherled Lovegood jest ponad to!
- Esmeralda Moore
Re: Pokój Wspólny
Pią Sty 02, 2015 5:32 pm
Dziewczyna odrzuciła tylko włosy do tyłu na plecy i uśmiechnęła się delikatnie. Tak jak myślała chłopak kompletnie nie rozumiał o co jej chodzi. Przecież świat zaczął się od wyobrażenia. Jeżeli tam na górze naprawdę siedzi jakiś stwórca, to przecież musiał sobie najpierw ten świat wyobrazi aby go stworzyć. A potem ludzie musieli tworzyć we własnej głowie obrazy aby móc je urzeczywistnić. No, ale Esmeralda nie miała zamiaru tego wyjaśniać zajęłoby to zdecydowanie za wiele czasu. Z resztą wolała uchodzić w szkolę za tą cygankę która nie przejmuje się takimi rzeczami, która nawet nie potrafi w ten sposób myśleć. Chociaż można się zastanowić nad tym. Przecież wybrała tylko trochę inne życie, więc czy to oznacza, że jest jakaś gorsza. Na to pytanie musicie odpowiedzieć już sobie sami.
-Cóż gdyby nie nasza fantazja najpewniej wszyscy byśmy pomarli ze zgryzoty. Gdyby cyganie nie mieli swoich tańców i pieśni umarli by z głodu, albo z zimna, gdyby mieli pamięć zeszli by z tego świata z żalu- Powiedziała cicho i położyła się bokiem na kanapie wyciągając spokojnie przed siebie swoje nogi.
-Gdyby nie fantazja dwójki ludzi, nie było by ani mnie ani ciebie na tym świecie. Może wiele osób nazywa mnie naiwną, ale wierzę w to, że im dłużej będę żyła w tej swojej fantazji to ona w końcu się urzeczywistni- Może i fakt to było dziecinne myślenie, może ktoś by mógł powiedzieć, że dziewczyna ucieka, ale z jej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. To ona właśnie walczyła z tą szarością która padła na świat. Jej kolorowa postać przynosiła nadzieję na lepsze dni, a tym którzy je jeszcze pamiętali, przypominała, że było kiedyś dobrze. No i ona była ta która miała wiarę w człowieka do samego końca, tą wiarę którą wszyscy już dawno porzucili, to ona potrafiła nachylić się i podać rękę nie patrząc na to co dany człowiek mógł zrobić w swojej przeszłości.
-Cóż gdyby nie nasza fantazja najpewniej wszyscy byśmy pomarli ze zgryzoty. Gdyby cyganie nie mieli swoich tańców i pieśni umarli by z głodu, albo z zimna, gdyby mieli pamięć zeszli by z tego świata z żalu- Powiedziała cicho i położyła się bokiem na kanapie wyciągając spokojnie przed siebie swoje nogi.
-Gdyby nie fantazja dwójki ludzi, nie było by ani mnie ani ciebie na tym świecie. Może wiele osób nazywa mnie naiwną, ale wierzę w to, że im dłużej będę żyła w tej swojej fantazji to ona w końcu się urzeczywistni- Może i fakt to było dziecinne myślenie, może ktoś by mógł powiedzieć, że dziewczyna ucieka, ale z jej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. To ona właśnie walczyła z tą szarością która padła na świat. Jej kolorowa postać przynosiła nadzieję na lepsze dni, a tym którzy je jeszcze pamiętali, przypominała, że było kiedyś dobrze. No i ona była ta która miała wiarę w człowieka do samego końca, tą wiarę którą wszyscy już dawno porzucili, to ona potrafiła nachylić się i podać rękę nie patrząc na to co dany człowiek mógł zrobić w swojej przeszłości.
- Aberacius Lovegood
Re: Pokój Wspólny
Sob Sty 03, 2015 8:33 pm
Chłopak może i jej nie rozumiał, ale jako jeden z niewielu zapewne chciał ją zrozumieć. Niestety, przez ten cały czas zapewne większość ludzi zwracała uwagę na jej niewiarygodny czar i urodę. Dziewczyny w zazdrości, a chłopcy w wiadomym celu. Aberacius był na to za dziecinny, co nie znaczy, że jego wzrok nie mógł pozwolić sobie zjechać tu i ówdzie, aby podziwiać.
- Nie wątpię, że tak... - przyznał tylko cicho. Usiadł przodem do kanapy i spokojnie ją obserwował. Śliczna dziewczyna... Dziw brał, że była cyganką, w końcu oni nie mają aż tak jasnej skóry. Może była nią tylko w połowie?
- Esmeraldo, ale jeśli umrzesz to Twoja własna fantazja zniknie. Powinnaś właśnie zapisać się w głowie kogoś innego, aby mógł o Tobie myśleć, kiedy Ty nie będziesz już w stanie. - powiedział spokojnie. Do tego dążyli ludzie, prawda? Do bycia zapamiętanym przez wszystkich wokół... O to chodziło w "non omnis moriar"... Ale czy to było ważne w gruncie rzeczy? Czym była pamięć, w porównaniu do życia, do czerpania z niego... Niczym. Żadna pamięć nie zastąpi tego, co uzyskaliśmy dzięki tchnieniu życia...
- Nie wątpię, że tak... - przyznał tylko cicho. Usiadł przodem do kanapy i spokojnie ją obserwował. Śliczna dziewczyna... Dziw brał, że była cyganką, w końcu oni nie mają aż tak jasnej skóry. Może była nią tylko w połowie?
- Esmeraldo, ale jeśli umrzesz to Twoja własna fantazja zniknie. Powinnaś właśnie zapisać się w głowie kogoś innego, aby mógł o Tobie myśleć, kiedy Ty nie będziesz już w stanie. - powiedział spokojnie. Do tego dążyli ludzie, prawda? Do bycia zapamiętanym przez wszystkich wokół... O to chodziło w "non omnis moriar"... Ale czy to było ważne w gruncie rzeczy? Czym była pamięć, w porównaniu do życia, do czerpania z niego... Niczym. Żadna pamięć nie zastąpi tego, co uzyskaliśmy dzięki tchnieniu życia...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach