- Remus J. Lupin
Re: Sala Wejściowa
Pon Mar 16, 2015 12:41 pm
Wzruszył ramionami. Trudno, przynajmniej próbował i Jane nie będzie go mogła oskarżyć, że nie robił wszystkiego, co w jego mocy. Najwyżej zostanie im opcja z gorącą czekoladą wypitą w kuchni pod czujnym okiem skrzatów. Niemniej wciąż był ciekawy tego, co dziewczyna chciała mu powiedzieć i co było tak ważne, że wolała to zrobić poza zamkiem. Przecież w jego murach było tyle miejsc, co do tego Alice miała zupełną rację, w których można swobodnie porozmawiać i nie być niepokojonym przez niespodziewanych gości.
- Jak dla mnie, to możemy iść gdziekolwiek - odpowiedział na pytanie profesor, zanim skinął głową obojgu i wycofał się na swoje miejsce. Ustawił się w szeregu jak potulny szczeniak, licząc po drodze zebranych uczniów. Po prostu tłumy. I to pilnowania kilku osób szkoła wysyła dwójkę nauczycieli. Dumbledore chyba już kompletnie sfiksował.
Spojrzał ponuro na Jane, przewracając oczami. Plany osobistej rozmowy spaliły na panewce, a on miał wystarczająco zepsuty humor, by go jeszcze pogarszać tłumaczeniem się przed Ślizgonką.
- Jak dla mnie, to możemy iść gdziekolwiek - odpowiedział na pytanie profesor, zanim skinął głową obojgu i wycofał się na swoje miejsce. Ustawił się w szeregu jak potulny szczeniak, licząc po drodze zebranych uczniów. Po prostu tłumy. I to pilnowania kilku osób szkoła wysyła dwójkę nauczycieli. Dumbledore chyba już kompletnie sfiksował.
Spojrzał ponuro na Jane, przewracając oczami. Plany osobistej rozmowy spaliły na panewce, a on miał wystarczająco zepsuty humor, by go jeszcze pogarszać tłumaczeniem się przed Ślizgonką.
- Nathalie Deneuve
Re: Sala Wejściowa
Wto Mar 17, 2015 8:43 am
Smutna minka wpłynęła na usta Remusa, który po chwili wrócił do szeregu. Blondynka nie chciała zawieść uczniów, choć po części właśnie to zrobiła. Ale cóż innego miała uczynić. Wskazówki dyrektora były jasne i klarowne. Wyznaczono ich do pilnowania i opieki... a nie do uszczęśliwiania każdego z osobna. Serce nauczycielki właśnie pękło. Widok tylu rozczarowanych twarzyczek było nie do zniesienia. A chciała przecież dobrze. Zapytała nawet gdzie chcieli by się wybrać, lecz jedyne co usłyszała to możemy iść gdziekolwiek. Nie tego oczekiwała po uczniach... nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Najwidoczniej wycieczka spędzona razem z nauczycielami będzie dla nastolatków istnym horrorem.
Zegar tykał. Nathalie spojrzała na swojego kolegę, który bystrym okiem lustrował swoich podopiecznych. Widać było, że miał wszystko pod kontrolą. Nadszedł więc najwyższy czas na opuszczenie Hogwartu. Nadszedł czas na chwilę relaksu.
- Niema co dłużej zwlekać - odparła do uczniów delikatnym głosem i otworzyła drzwi wyjściowe - Nasz pierwszy przystanek, to gospoda Pod Trzema Miotłami. Trzeba rozluźnić nieco tą napiętą atmosferę, a kufelki kremowego piwa świetnie się do tego nadają. Oczywiście wszystko na koszt profesora Dumbledore...
Puściła oczko do swoich podopiecznych i wzrokiem odprowadziła ich do wyjścia. Na koniec zamknęła drzwi i również ruszyła do magicznej wioski.
/zt. dla wszystkich. Możecie rozgościć się w gospodzie i zaszaleć <3
Zegar tykał. Nathalie spojrzała na swojego kolegę, który bystrym okiem lustrował swoich podopiecznych. Widać było, że miał wszystko pod kontrolą. Nadszedł więc najwyższy czas na opuszczenie Hogwartu. Nadszedł czas na chwilę relaksu.
- Niema co dłużej zwlekać - odparła do uczniów delikatnym głosem i otworzyła drzwi wyjściowe - Nasz pierwszy przystanek, to gospoda Pod Trzema Miotłami. Trzeba rozluźnić nieco tą napiętą atmosferę, a kufelki kremowego piwa świetnie się do tego nadają. Oczywiście wszystko na koszt profesora Dumbledore...
Puściła oczko do swoich podopiecznych i wzrokiem odprowadziła ich do wyjścia. Na koniec zamknęła drzwi i również ruszyła do magicznej wioski.
/zt. dla wszystkich. Możecie rozgościć się w gospodzie i zaszaleć <3
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Pon Kwi 06, 2015 2:13 pm
Cyganka kręciła się po zamku bez większego celu. Jako tak ostatnio nie mogła sobie znaleźć miejsca. Co było tego powodem? wszystkie te rzeczy które ostatnio się działy wokół niej, czy może raczej natrętne myśli które co chwila kazały jej zastanawiać się nad tym kim jest i gdzie tak naprawdę zmierza. Kiedyś wszystko było łatwiejsze. Informacja, że była cyganką imieniem Esmeralda w zupełności jej wystarczała, teraz rodziła się w jej jakaś ciekawość, którą próbowała zdusić w sobie za wszelką cenę. Spróbować ponownie wznieść się pod niebo, ale tym razem te łańcuchy uwięziły ja tutaj, a każdy wiedział, że Esme nie może przebywać za długo na ziemi, bo to nie jest dla niej miejsce. Swój świat miała gdzieś tam ponad chmurami, i tam było jej miejsce, tutaj nie czekało na nią nic po za śmiercią. A mimo to coś, lub ktoś ją tutaj zatrzymał. Kto odważył się pochwycić tego ptaka w swoje dłonie i trzymać tak mocno, że nie mógł rozwinąć swoich skrzydeł. Czy możliwe jest, jednak pochwycenie mgły. Przecież do tej pory dziewczyna żyła ze świadomością, że jest nieuchwytna, że jest niczym przemijający byt, a tutaj nagle się okazuje, że wcale tak nie jest. Czy dziewczyna za bardzo nie zagłębiła się w tej swojej grze pozorów. Czy blask reflektorów w jej teatrze przypadkiem nie oślepił jej sprawiając, że nie może wykonać nawet jednego kroku do przodu. Taaak, za bardzo chyba spodobała ci się ta rola drapieżnika, ale ty się o to nie prosiłaś, ta rola po prostu do ciebie przylgnęła, a ty ją przyjęłaś z uśmiechem na ustach, odgrywając to najlepiej jak tylko umiesz. Problem w tym, że sztuka powtarzana zbyt wiele zaczyna być nudna, i łatwiej jest ją rozszyfrować, a to było coś czego nie lubiłaś. Wolałaś być tą zagadką do której każdy próbuje na swój sposób znaleźć odpowiedź.
Esmeralda zasiadła sobie spokojnie na jednym ze schodków, jej szmaragdowa spódnica która idealnie komponowała się z jej oczami okryła jej nogi, i zamiotła delikatnie brudną ziemię. Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich swoją głowę przymykając na chwilę oczy. Była w tej chwili niczym ten upadły anioł który postanowił odpocząć chwilkę
Esmeralda zasiadła sobie spokojnie na jednym ze schodków, jej szmaragdowa spódnica która idealnie komponowała się z jej oczami okryła jej nogi, i zamiotła delikatnie brudną ziemię. Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich swoją głowę przymykając na chwilę oczy. Była w tej chwili niczym ten upadły anioł który postanowił odpocząć chwilkę
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Pon Kwi 06, 2015 2:41 pm
Po spotkaniu z Kurone powoli schodził na dół. Już dawno pozbył się peta, którego zabrał wtedy ze sobą, a teraz powoli zmierzał w dół po schodach. Przez tego ducha zaczynał się zastanawiać, czy on ma jakieś niedokończone sprawy - jeśli tak, to jakie? Wiedział, że jutro jest niestabilne i może w każdej chwili umrzeć, ale najgorsze jest to, czy zniknie i każdy o nim zapomni, czy jednak wróci w mury tego zamczyska pod postacią zdechłej mary? Nie chciał tak skończyć, nie chciał istnieć jako duch na tym świecie. Chciał zniknąć i zapomnieć o tych ludziach, których tutaj spotkał, o swojej rodzinie, której nienawidził i wojnie, która się nieuchronnie zbliża. Był zwykłym 15 - latkiem, a jednak chciał czasami zniknąć na zawsze. Dlatego chce jak najszybciej skończyć szkołę i nie ingerować w świat czarodziejów.
Spojrzał w dół, był już blisko wejścia do sali wejściowej skąd będzie mógł udać się do swojego dormitorium. Jednak spostrzegł jedną osobę i już nie chciał wracać do siebie. Esme - zielonooka piękność, która zawładnęła jego myśli. Mimowolnie uśmiechnął się lekko i zszedł na dół do tej dziewczyny, usiadł obok niej.
- Cześć - przywitał się tym samym dając jej znak, że jest tutaj, bo nie był pewny jak mocno jest zamyślona. Spojrzał na nią.
Tak, tylko przy niej zmieniał swoje zachowanie, przestawał uciekać przed ludźmi, bo wiedział, że nie uwolni się od jej oczu. jedyna osoba, która go omotała, a czego on tak bardzo nienawidził. Nie potrafił zranić tej dziewczyny, bo po prostu nie mógł.
- Co u ciebie?- zadał neutralne pytanie, nie spodziewając się jakiejś historii życia, bo co może się dziać w tym zamku? Pozornie bezpiecznym, prawda? Ale może miała jakieś rozterki sercowe, on będzie słuchał. Niestety.
Spojrzał w dół, był już blisko wejścia do sali wejściowej skąd będzie mógł udać się do swojego dormitorium. Jednak spostrzegł jedną osobę i już nie chciał wracać do siebie. Esme - zielonooka piękność, która zawładnęła jego myśli. Mimowolnie uśmiechnął się lekko i zszedł na dół do tej dziewczyny, usiadł obok niej.
- Cześć - przywitał się tym samym dając jej znak, że jest tutaj, bo nie był pewny jak mocno jest zamyślona. Spojrzał na nią.
Tak, tylko przy niej zmieniał swoje zachowanie, przestawał uciekać przed ludźmi, bo wiedział, że nie uwolni się od jej oczu. jedyna osoba, która go omotała, a czego on tak bardzo nienawidził. Nie potrafił zranić tej dziewczyny, bo po prostu nie mógł.
- Co u ciebie?- zadał neutralne pytanie, nie spodziewając się jakiejś historii życia, bo co może się dziać w tym zamku? Pozornie bezpiecznym, prawda? Ale może miała jakieś rozterki sercowe, on będzie słuchał. Niestety.
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Pon Kwi 06, 2015 3:01 pm
I ponownie kurtyna poszła do góry, światła zapaliły się ponownie, a w jednym z pierwszych rzędów zasiadł kolejny widz. Aktorka ponownie musiała przywdziać swój kostium i założyć maskę na twarz. Jeszcze tylko na chwilę przypomniała sobie scenariusz i po prostu wyszła na scenę.
Romka odwróciła swoją twarz w kierunku przybysza. Czerwone usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a zielone oczy jak zwykle zaczęły rzucać ci setki błyskawic.
-Witaj...- Powiedziała krótko i odsunęła się trochę na bok aby zrobić przybyszowi miejsce. Ciekawe czy ciebie pamięta, czy może w tej chwili byłeś dla niej już tylko mgiełką wspomnienia, które krążyło gdzieś po jej głowie, Z resztą czy to dla ciebie było takie ważne. Przecież wystarczyła ci tylko jej osoba, jej bliskość... hmmm... w sumie to nie tylko tobie. Każdemu człowiekowi na tej ziemi, wystarczyła świadomość, że ona żyje. Była traktowana trochę jak jakiś wyjątkowo piękny eksponat. Sprawiała, że to muzeum było wyjątkowe, ale w chwili kiedy ten eksponat był wystawiany na sprzedaż, nikt nie chciał go kupić. Dziewczyna nie dziwiła się. O coś tak cennego trzeba dbać, pielęgnować, czyścić z kurzu, a nie każdy jest na to gotowy. Dlatego też zadowalała się tym, że inni ją podziwiali, od czasu do czasu pozwoliła się dotknąć, ale wiedziała, że wszystkie inne marzenia w jej głowie pozostaną tam już na zawsze.
-U mnie... powoli, nic się nie zmieniło- Skłamała. Działo się u niej co chwila coś innego, co chwila poznawała inne barwy tego życia, ale to były jej kolory, nikt inny nie miał prawa ich poznać. Rozterki sercowe? a co to jest. Aby coś takiego mieć dziewczyna musiała by najpierw zrozumieć uczucia które w niej osiadły, a nawet jak by wiedziała co to było i tak by tobie nie powiedziała. Masz ją podziwiać, tą jej czystość i nieskazitelność, ale nie możesz zagłębić się w jej duszę.
-Nadal palisz...- mruknęła cicho zbliżając się do ciebie wciągając cicho powietrze wokół ciebie. Zapach tytoniu był bardzo charakterystyczne dla osoby która nie paliła.
Romka odwróciła swoją twarz w kierunku przybysza. Czerwone usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a zielone oczy jak zwykle zaczęły rzucać ci setki błyskawic.
-Witaj...- Powiedziała krótko i odsunęła się trochę na bok aby zrobić przybyszowi miejsce. Ciekawe czy ciebie pamięta, czy może w tej chwili byłeś dla niej już tylko mgiełką wspomnienia, które krążyło gdzieś po jej głowie, Z resztą czy to dla ciebie było takie ważne. Przecież wystarczyła ci tylko jej osoba, jej bliskość... hmmm... w sumie to nie tylko tobie. Każdemu człowiekowi na tej ziemi, wystarczyła świadomość, że ona żyje. Była traktowana trochę jak jakiś wyjątkowo piękny eksponat. Sprawiała, że to muzeum było wyjątkowe, ale w chwili kiedy ten eksponat był wystawiany na sprzedaż, nikt nie chciał go kupić. Dziewczyna nie dziwiła się. O coś tak cennego trzeba dbać, pielęgnować, czyścić z kurzu, a nie każdy jest na to gotowy. Dlatego też zadowalała się tym, że inni ją podziwiali, od czasu do czasu pozwoliła się dotknąć, ale wiedziała, że wszystkie inne marzenia w jej głowie pozostaną tam już na zawsze.
-U mnie... powoli, nic się nie zmieniło- Skłamała. Działo się u niej co chwila coś innego, co chwila poznawała inne barwy tego życia, ale to były jej kolory, nikt inny nie miał prawa ich poznać. Rozterki sercowe? a co to jest. Aby coś takiego mieć dziewczyna musiała by najpierw zrozumieć uczucia które w niej osiadły, a nawet jak by wiedziała co to było i tak by tobie nie powiedziała. Masz ją podziwiać, tą jej czystość i nieskazitelność, ale nie możesz zagłębić się w jej duszę.
-Nadal palisz...- mruknęła cicho zbliżając się do ciebie wciągając cicho powietrze wokół ciebie. Zapach tytoniu był bardzo charakterystyczne dla osoby która nie paliła.
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Pon Kwi 06, 2015 3:40 pm
Uśmiechnął się nieświadomie, gdy zobaczył jej oczy. Tak, uwielbiał te zwierciadła. Żałował, że nie potrafił z nich czytać. Czasami jak myślał o niej to chciał się nią zaopiekować, ale wiedział, że on sam nie nadaje się do życia z innymi. Za bardzo jest destrukcyjny. Zna siebie i nie da rady dać szczęścia drugiej osobie. To było czasami smutne, ale nie przejmował się tym. Miał siebie, więc czego chcieć więcej? Tak, był egoistą, ale na świecie jest dużo egoistów, więc co miał robić? On przynajmniej nie ranił ludzi, bo nie starał się do nich zbliżyć. Już na samym początku zrzucał siebie na stratę, w otchłań, w której nie ma nic. Jest czarna pustka, on i jego myśli. Nie był szczęśliwy, ale przynajmniej nie był raniony przez ludzi. Te cholerne marionetki, które zawsze grały. Nie pokazywały swojego prawdziwego oblicza. On nie potrafił wyczytać aktorstwa innego człowieka i nawet się nie starał. Nie próbował tego zrobić, ponieważ - gdyby człowiek chciał zmiany to by to zrobił, ale jeśli nie robi znaczy, że tak mu dobrze.
- U mnie też nic się nie zmieniło - też kłamał. Miał wiele myśli, ale nie chciał się nimi dzielić z inną osobą, przecież jest sam dla siebie, to po co ma mówić drugiej osobie co jest nie tak?
- Ano palę - przeczesał swoje włosy i zaklął w myślach. Nienawidził tych momentów kiedy to robił. To mu się kojarzyło z tym cholernym Krukiem.- Rozluźnia, a jestem chyba od tego uzależniony. Jak nie palę robię się destrukcyjny - bardziej niż zwykle, kotku - dokończył w myślach. Po co Esme miała wiedzieć, że Ventus Zabini jest osobą w swoim mniemaniu i zapewne mniemaniu innych destrukcyjną? Nie ma takiego powodu.
- Ćwiczyłaś pisanie?- przypomniał sobie jedną sytuacje, w której się znalazł.
- U mnie też nic się nie zmieniło - też kłamał. Miał wiele myśli, ale nie chciał się nimi dzielić z inną osobą, przecież jest sam dla siebie, to po co ma mówić drugiej osobie co jest nie tak?
- Ano palę - przeczesał swoje włosy i zaklął w myślach. Nienawidził tych momentów kiedy to robił. To mu się kojarzyło z tym cholernym Krukiem.- Rozluźnia, a jestem chyba od tego uzależniony. Jak nie palę robię się destrukcyjny - bardziej niż zwykle, kotku - dokończył w myślach. Po co Esme miała wiedzieć, że Ventus Zabini jest osobą w swoim mniemaniu i zapewne mniemaniu innych destrukcyjną? Nie ma takiego powodu.
- Ćwiczyłaś pisanie?- przypomniał sobie jedną sytuacje, w której się znalazł.
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Pon Kwi 06, 2015 8:16 pm
Nie chcemy ranić innych, ale zdarza się tak, że ranimy właśnie tym, że nie chcemy ranić. Owszem było to sprzeczne, ale przecież świat jest pełen sprzeczności. Czasami usuwamy się w cień bo wydaje się nam, że dana osoba tego potrzebuje, ale okazuje się, że jesteśmy w błędzie. Szkoda tylko, że zaczynamy to rozumieć dopiero w chwili kiedy stracimy kogoś bliskiego, a czasu niestety nie da się cofnąć żadnym zaklęciem. A zmieniacz czasu... cóż nie był to przedmiot który można było spotkać od tak na ulicy.
Co się tyczyło tej charakterystycznej destrukcyjnej natury? Nie wiadomo dlaczego Esmeralda przyciągała do siebie takie osoby, a może to ona sama lgnęła do nich, może dlatego, że ona na swój piękny i wyjątkowy sposób też była destrukcyjna. Owszem wyniszczała sama siebie, ale zaiste jakże to było piękne widowisko. Nie często widzi się anioła który z płonącymi skrzydłami spada na ziemię. Pytanie tylko dlaczego nikt nie zechciał do tej pory pochwycić tej istoty. Uratować tą ostatnią iskrę nadziei która w niej nadal się paliła słabym światłem. Może jeszcze nie było za późno na ocalenie tego anioła któremu groziło wieczne potępienie.
-Każdy z nas jest w jakimś stopniu niszczycielski- Tylko każdy był niszczycielski w różnym stopniu. Jedni bardziej inni mniej, jedni byli tego świadomi. a inni robili to przez przypadek. Pytanie... która z tych osób była tak naprawdę zła?
-Tak... trochę- Odpowiedziała krótko. Nie lubiła opowiadać o sobie, to był ten minus. Wolała słuchać niż mówić. Bo co też miała powiedzieć, jak ubrać w słowa coś czego sama nie umiała zrozumieć.
Co się tyczyło tej charakterystycznej destrukcyjnej natury? Nie wiadomo dlaczego Esmeralda przyciągała do siebie takie osoby, a może to ona sama lgnęła do nich, może dlatego, że ona na swój piękny i wyjątkowy sposób też była destrukcyjna. Owszem wyniszczała sama siebie, ale zaiste jakże to było piękne widowisko. Nie często widzi się anioła który z płonącymi skrzydłami spada na ziemię. Pytanie tylko dlaczego nikt nie zechciał do tej pory pochwycić tej istoty. Uratować tą ostatnią iskrę nadziei która w niej nadal się paliła słabym światłem. Może jeszcze nie było za późno na ocalenie tego anioła któremu groziło wieczne potępienie.
-Każdy z nas jest w jakimś stopniu niszczycielski- Tylko każdy był niszczycielski w różnym stopniu. Jedni bardziej inni mniej, jedni byli tego świadomi. a inni robili to przez przypadek. Pytanie... która z tych osób była tak naprawdę zła?
-Tak... trochę- Odpowiedziała krótko. Nie lubiła opowiadać o sobie, to był ten minus. Wolała słuchać niż mówić. Bo co też miała powiedzieć, jak ubrać w słowa coś czego sama nie umiała zrozumieć.
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Wto Kwi 07, 2015 12:01 pm
On mógłby być dla niej nawet przyjacielem, ale czy chciał angażować się w takie relacje, wiedząc, że ta osoba i tak zniknie? Ludzie pojawiają się, są, a w następnej chwili znikają. Czy on kiedyś zniknie? Na pewno. Ślad po nim zaginie, aby nikt nigdy nie mógł pamiętać Ventusa Zabini. Przynajmniej on tak chce, ale czy to się uda? Nigdy nic nie wiadomo. Nie wie co będzie jutro, a to go bardzo irytuje. Chciałby wiedzieć jak potoczą się jego losy, aby potem coś zmienić i nie żałować. Chciałby wiedzieć, czy stanie się marionetką innych, czy będzie kiedyś decydował o sobie, a może jednak słuchał swojego ojca i niszczył swoje życie do końca życia. Gnił w środku jak trup. Gnił wściekłością i nienawiścią do innych ludzi. Nie chciał gnić. Chciał być zimną skałą. Skałą, która nic nie czuje i nie gnije.
- Możliwe, ale na świecie pewnie są osoby, które nie niszczą. Są normalni - mugole - pomyślał.
Uważał, że mugole są mniej destrukcyjni od czarodziejów, ponieważ nie mają takiej mocy jak wszyscy magiczni. Nie mają takiej siły i to co robią jest głupie i ślepe. Są trochę biedni, bo nie mają pełnej świadomości, tego co ich otacza. Są na tym tle ułomni. Ven czasami chciałby nie być świadomy istnienia tego świata.
- To dobrze - uśmiechnął się lekko.
Nadal na nią patrzył. Nie wiedział czemu ta dziewczyna tak zapadła mu w pamięć. Przy niej czuł się inaczej. Tak jakby świat nie był teraz ważny i wystarczył mu nawet ten zwykły schodek, na którym siedział i Esme. Nienawidził siebie za takie słabości. Nie cierpiał.
- Możliwe, ale na świecie pewnie są osoby, które nie niszczą. Są normalni - mugole - pomyślał.
Uważał, że mugole są mniej destrukcyjni od czarodziejów, ponieważ nie mają takiej mocy jak wszyscy magiczni. Nie mają takiej siły i to co robią jest głupie i ślepe. Są trochę biedni, bo nie mają pełnej świadomości, tego co ich otacza. Są na tym tle ułomni. Ven czasami chciałby nie być świadomy istnienia tego świata.
- To dobrze - uśmiechnął się lekko.
Nadal na nią patrzył. Nie wiedział czemu ta dziewczyna tak zapadła mu w pamięć. Przy niej czuł się inaczej. Tak jakby świat nie był teraz ważny i wystarczył mu nawet ten zwykły schodek, na którym siedział i Esme. Nienawidził siebie za takie słabości. Nie cierpiał.
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Wto Kwi 07, 2015 4:36 pm
Cyganka uśmiechnęła się do ciebie lekko i pokręciła delikatnie głową.
-Każdy chociaż raz w życiu coś zniszczył. Ale wiesz... zawsze można to odbudować. Nawet w chwili kiedy jesteśmy kiepskimi architektami- Czy ona w to wierzyła. Nie była zmuszona do naprawiania niczego. Pewnie dlatego, że ta dziewczyna tylko wegetowała sobie na tym świecie. Była tak naprawdę na każde wezwanie. Łańcuch u jej kostki pozwalał jej pójść tak daleko jak tego życzył sobie władca tej blokad. Tak dziewczyna nie różniła się w tej chwili niczym zwykła pani do towarzystwa. Oczywiście o żadnych rozkoszach cielesnych nie było tutaj mowy, ale skąd mogła wiedzieć co w głowach takich chłopaków się roiło.
Cyganka zbliżyła się do ciebie ponownie po czym oparła delikatnie swoją głowę o twoje ramię. Była niczym jaskółka która zapragnęła odpocząć akurat na twoim ramieniu. Czarne włosy spłynęły po twoim ramieniu opadając na torsie. A w powietrzu unosił się subtelny zapach jaśminu.
-Może czas porzucić w końcu dziecinne sny i marzenia. Ruszyć z miejsca, znaleźć miłość- Mruknęła cicho. Jej zielone oczy spoglądały gdzieś w dal. Czy na pewno chłopcze chcesz sam wejść na tą pajęczynę. Musisz wiedzieć, że jeżeli raz już posmakujesz jadu tej pajęczycy to pomimo bólu będziesz wracał po więcej. A ona nie chce ciebie uwięzić, ale jeżeli tak bardzo chcesz być w jej pobliżu to będziesz.
Cyganka westchnęła cicho i splotła delikatnie swoje palce ręki z twoimi. Czas chyba przestać być tym dzieckiem, otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje na tym świecie, co się dzieje wokół niej. A może już nim nie była tylko nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Może zbyt długo przebywała w swoim świecie i nie zauważyła tych zmian. Zdecydowanie Esmeralda nie była dzieckiem, z każdym kolejnym dniem zmieniała się w kobietę, coraz to piękniejszą i coraz niebezpieczniejszą.
-Każdy chociaż raz w życiu coś zniszczył. Ale wiesz... zawsze można to odbudować. Nawet w chwili kiedy jesteśmy kiepskimi architektami- Czy ona w to wierzyła. Nie była zmuszona do naprawiania niczego. Pewnie dlatego, że ta dziewczyna tylko wegetowała sobie na tym świecie. Była tak naprawdę na każde wezwanie. Łańcuch u jej kostki pozwalał jej pójść tak daleko jak tego życzył sobie władca tej blokad. Tak dziewczyna nie różniła się w tej chwili niczym zwykła pani do towarzystwa. Oczywiście o żadnych rozkoszach cielesnych nie było tutaj mowy, ale skąd mogła wiedzieć co w głowach takich chłopaków się roiło.
Cyganka zbliżyła się do ciebie ponownie po czym oparła delikatnie swoją głowę o twoje ramię. Była niczym jaskółka która zapragnęła odpocząć akurat na twoim ramieniu. Czarne włosy spłynęły po twoim ramieniu opadając na torsie. A w powietrzu unosił się subtelny zapach jaśminu.
-Może czas porzucić w końcu dziecinne sny i marzenia. Ruszyć z miejsca, znaleźć miłość- Mruknęła cicho. Jej zielone oczy spoglądały gdzieś w dal. Czy na pewno chłopcze chcesz sam wejść na tą pajęczynę. Musisz wiedzieć, że jeżeli raz już posmakujesz jadu tej pajęczycy to pomimo bólu będziesz wracał po więcej. A ona nie chce ciebie uwięzić, ale jeżeli tak bardzo chcesz być w jej pobliżu to będziesz.
Cyganka westchnęła cicho i splotła delikatnie swoje palce ręki z twoimi. Czas chyba przestać być tym dzieckiem, otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje na tym świecie, co się dzieje wokół niej. A może już nim nie była tylko nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Może zbyt długo przebywała w swoim świecie i nie zauważyła tych zmian. Zdecydowanie Esmeralda nie była dzieckiem, z każdym kolejnym dniem zmieniała się w kobietę, coraz to piękniejszą i coraz niebezpieczniejszą.
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Wto Kwi 07, 2015 5:35 pm
On nic nie starał się odbudować. Nie chciał. To co runęło, niech leży. Zgliszcza wszystkiego zniknął z czasem, a on nie będzie chciał ich odbudowywać.
- Możliwe, ale czy ktoś chce to coś odbudować?- zapytał patrząc przed siebie.
Nagle zesztywniał, nawet nie drgnął. Jego mięśnie się napięły, gdy poczuł głowę na swoim ramieniu. Zbliżyła się do niego i nie bardzo wiedział co miał robić. Nie chciał, aby się zbliżała. Nie chciał się w tym zatracić. Nie chciał być usidlony. Nie chciał, ale chcieć to nie móc, a ta dziewczyna motała mu w głowie i nie wiedział jak się tego pozbyć. Był za słaby na moc tej dziewczyny. Nie lubił słabości, zawsze od nich uciekał lub z nimi walczył, a teraz poddawał się. Pozwalał jej być przy niej, a tak nie powinno być. Powinien uciec, powinien ją do siebie zrazić... ale tego nie robił. Siedział dalej i pozwolił, aby zapach jaśminu omotał jego nos. Zamknął oczy i niepewnie ją objął, aby było jej wygodnie. W końcu spojrzał na nią, na jej czarne włosy kontrastujące z jego ciemno zieloną szatą. Piękna - pomyślał - egoista - warknął - nie chce być egoistą. Co kurwa? On miał być egoistą, aby przetrwać, aby zniszczyć tych, którzy chcą nim kierować. Niestety nie udało się. Nie potrafił przy niej być egoistą. Chciał, aby ona była szczęśliwa. Chciał, aby zawsze miała uśmiech na twarzy... ale się bał. Przy niej wszystko było inne, a przy innych? Mógł być tą wykreowaną przez czas maską.
- Miłość - powtórzył.- A co to jest?- zapytał nim zdążył się powstrzymać.
Dotknęła jego dłoni. Spojrzał w tym kierunku i ścisnął jej delikatną dłoń bardzo lekko. Nie chciał jej krzywdzić.
Ventus - czego ty do cholery chcesz. Nic nie wiesz, nic nie czujesz, ale chcesz... nawet nie wiesz czego chcesz. Tak po prostu pojawiła się w twoim życiu cyganka, a ty tracisz głowę i nie wiesz czemu. Dobrze wiesz, że ona ciebie nie będzie chciała, a jednak pozwalasz jej, aby cię oplotła i nie puszczała. Kurczowo zaczynasz się jej trzymać i nie wiesz jaki w tym cel.
- Można też zniknąć...
- Możliwe, ale czy ktoś chce to coś odbudować?- zapytał patrząc przed siebie.
Nagle zesztywniał, nawet nie drgnął. Jego mięśnie się napięły, gdy poczuł głowę na swoim ramieniu. Zbliżyła się do niego i nie bardzo wiedział co miał robić. Nie chciał, aby się zbliżała. Nie chciał się w tym zatracić. Nie chciał być usidlony. Nie chciał, ale chcieć to nie móc, a ta dziewczyna motała mu w głowie i nie wiedział jak się tego pozbyć. Był za słaby na moc tej dziewczyny. Nie lubił słabości, zawsze od nich uciekał lub z nimi walczył, a teraz poddawał się. Pozwalał jej być przy niej, a tak nie powinno być. Powinien uciec, powinien ją do siebie zrazić... ale tego nie robił. Siedział dalej i pozwolił, aby zapach jaśminu omotał jego nos. Zamknął oczy i niepewnie ją objął, aby było jej wygodnie. W końcu spojrzał na nią, na jej czarne włosy kontrastujące z jego ciemno zieloną szatą. Piękna - pomyślał - egoista - warknął - nie chce być egoistą. Co kurwa? On miał być egoistą, aby przetrwać, aby zniszczyć tych, którzy chcą nim kierować. Niestety nie udało się. Nie potrafił przy niej być egoistą. Chciał, aby ona była szczęśliwa. Chciał, aby zawsze miała uśmiech na twarzy... ale się bał. Przy niej wszystko było inne, a przy innych? Mógł być tą wykreowaną przez czas maską.
- Miłość - powtórzył.- A co to jest?- zapytał nim zdążył się powstrzymać.
Dotknęła jego dłoni. Spojrzał w tym kierunku i ścisnął jej delikatną dłoń bardzo lekko. Nie chciał jej krzywdzić.
Ventus - czego ty do cholery chcesz. Nic nie wiesz, nic nie czujesz, ale chcesz... nawet nie wiesz czego chcesz. Tak po prostu pojawiła się w twoim życiu cyganka, a ty tracisz głowę i nie wiesz czemu. Dobrze wiesz, że ona ciebie nie będzie chciała, a jednak pozwalasz jej, aby cię oplotła i nie puszczała. Kurczowo zaczynasz się jej trzymać i nie wiesz jaki w tym cel.
- Można też zniknąć...
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Wto Kwi 07, 2015 6:17 pm
To ona rozdawała tutaj karty. To ona tworzyła dla ciebie bardzo powoli twoją własną bajkę. Plotła te swoje złote i srebrne nici, a blask słońca sprawiał, że mieniły się milionami kolorów. Szkoda tylko, że nie wiesz o tym iż te nicie są tak bardzo zużyte, bo służyły już wielu ludziom.
Czemu chciałeś przy niej być... bo dałeś się złapać w jej sieć. Byłeś kolejną muszka która wylądowała na tej pajęczynie. Pytanie tylko czy ta pajęczyca na nią wejdzie i owinie ciebie w swój kokon abyś tylko pod żadnym pozorem jej nie uciekł. Owszem może i ta pajęczyna była w tej chwili całkiem mocno nadwyrężona, ale pająki to pracowite stworzenia i bardzo szybko ją odbuduje. A wtedy ta pułapka będzie znacznie mocniejsza, bo jej właścicielka będzie bogatsza o nowsze doświadczenia.
-Nie czekaj aż ktoś coś za ciebie zrobi bo się nie doczekasz. Wszystko leży w twoich rękach. Ruiny będą leżeć na ziemi tak długo jak ty im na to pozwolisz- Cyganka wolała niczego nie tworzyć bo nie widziała w tym sensu. Potem wiedziała, że nie odbudowała by tego co zniszczyła. Po prostu nie była by do tego na tyle przywiązana. I pomimo tego, że teraz wokół nadgarstków Ventusa owijały się te wstążki przywiązując go do dziewczyny, nie oznaczało to, że ona będzie przy nim. Wystarczyło, że pociągnęła mocniej swoją ręką aby ten z pozoru solidny supeł po prostu się rozwiązał.
-Hmmm... to bardzo dobre pytanie.- Romka miała odpowiedź w sumie na wszystko, prawie na każde pytanie, ale akurat na to... nie. Nie miała pojęcia co to miłość, może dlatego, że tak naprawdę jeszcze nigdy jej nie doświadczyła. Nikt jej nie dał takiego uczucia, do tej pory żyła w tylko iluzji miłości.
-Od życia nie uciekniesz, ono zawsze ciebie znajdzie. A nawet po śmierci możesz nie zaznać spokoju. Więc obawiam się, że od tak nie da się zniknąć- Mruknęła i oderwała głowę od twojego ramienia, jednak ręki nie puściła. Trzymała ją w tej chwili pewnie zupełnie tak jak by chciała być twoim przewodnikiem. Niestety licz się z tym, że ta ręka kiedy się wyślizgnie i dalej Pinokio będzie musiał iść dalej sam.
Czemu chciałeś przy niej być... bo dałeś się złapać w jej sieć. Byłeś kolejną muszka która wylądowała na tej pajęczynie. Pytanie tylko czy ta pajęczyca na nią wejdzie i owinie ciebie w swój kokon abyś tylko pod żadnym pozorem jej nie uciekł. Owszem może i ta pajęczyna była w tej chwili całkiem mocno nadwyrężona, ale pająki to pracowite stworzenia i bardzo szybko ją odbuduje. A wtedy ta pułapka będzie znacznie mocniejsza, bo jej właścicielka będzie bogatsza o nowsze doświadczenia.
-Nie czekaj aż ktoś coś za ciebie zrobi bo się nie doczekasz. Wszystko leży w twoich rękach. Ruiny będą leżeć na ziemi tak długo jak ty im na to pozwolisz- Cyganka wolała niczego nie tworzyć bo nie widziała w tym sensu. Potem wiedziała, że nie odbudowała by tego co zniszczyła. Po prostu nie była by do tego na tyle przywiązana. I pomimo tego, że teraz wokół nadgarstków Ventusa owijały się te wstążki przywiązując go do dziewczyny, nie oznaczało to, że ona będzie przy nim. Wystarczyło, że pociągnęła mocniej swoją ręką aby ten z pozoru solidny supeł po prostu się rozwiązał.
-Hmmm... to bardzo dobre pytanie.- Romka miała odpowiedź w sumie na wszystko, prawie na każde pytanie, ale akurat na to... nie. Nie miała pojęcia co to miłość, może dlatego, że tak naprawdę jeszcze nigdy jej nie doświadczyła. Nikt jej nie dał takiego uczucia, do tej pory żyła w tylko iluzji miłości.
-Od życia nie uciekniesz, ono zawsze ciebie znajdzie. A nawet po śmierci możesz nie zaznać spokoju. Więc obawiam się, że od tak nie da się zniknąć- Mruknęła i oderwała głowę od twojego ramienia, jednak ręki nie puściła. Trzymała ją w tej chwili pewnie zupełnie tak jak by chciała być twoim przewodnikiem. Niestety licz się z tym, że ta ręka kiedy się wyślizgnie i dalej Pinokio będzie musiał iść dalej sam.
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Wto Kwi 07, 2015 7:36 pm
Nie chciał, on nie chciał, aby to ktoś rozdawał za niego karty w jego życiu. On chciał sam. On jest samodzielnym i samolubnym dzieckiem, a ty mu to zabrałaś. Omotałaś. On nie chciał tak skończyć. Miał tylko nadzieję, że to kiedyś minie, że zapomni zielone oczy, które śnią się mu po nocach. Przykleił się do twojej złotej sieci, a ty puścisz go wtedy, gdy będziesz miała swój kaprys. Jednak on nie chciał liczyć na kaprys innych. Chciał sam! On sam!
Właśnie - sam. Czy chciał być całą wieczność sam dla siebie? A może jednak chciał mieć u boku kogoś jeszcze - nawet ty, która w jego mniemaniu powinna być wolna i nie zmieniona - nawet ciebie by chciał. Czasami miał właśnie podobne chwile kiedy potrzebował drugiego człowieka, ale czy chciał taką osobę jak ty Esme? Ty, która ma wszystkich i taki Ventus jest tylko kolejnym, który dał się ponieść słabości i wpadł w sieć, z której nie potrafił się wyswobodzić. Tylko łaska władczyni tej pajęczyny mogła go uwolnić, ale kiedy to się stanie? W momencie kiedy opuści mury tego zamczyska na zawsze? W momencie kiedy zapomni takie Ventusa Zabini? Nikt mu nie odpowie. Wystarczy, aby poczekał.
- Ale jeśli ktoś chce, aby to było ruiną? Jeśli ktoś specjalnie to tworzył, aby upadło wraz z nim?
On też nie chciał tworzyć, bo wiedział, że to co stworzy runie, a on nie będzie starał się tego odbudować. Za bardzo zwątpi w to co się rozpadło, bo skoro wtedy było słabo, to jak będzie teraz? Nie chciał na nowo tworzyć czegoś co nie było stabilne.
On też nie miał miłości. Zwykle wszystko kończyło się zanim zaczęło. Był za młody na miłość. Miał tylko 15 lat. Był niedojrzały, niedoskonały, niedoświadczony. Był pisklakiem, który ma dopiero poznać świat. Dopiero w niego wkracza, a już jest egoistą. Za szybko w jego życiu wszystko działo się za szybko.
W miejscu, z którego zniknęła głowa Esme nadal czuł jej ciężar. Nadal ją tam czuł. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo mu to ciążyło. Jej blisko. Może gdyby to była inna osoba to by był zadowolony.
- A ja tego dokonam - mruknął.- Sprawie, że zapomną moją obecność. Po prostu zniknę...- szepnął trochę melancholijnym tonem.
Właśnie - sam. Czy chciał być całą wieczność sam dla siebie? A może jednak chciał mieć u boku kogoś jeszcze - nawet ty, która w jego mniemaniu powinna być wolna i nie zmieniona - nawet ciebie by chciał. Czasami miał właśnie podobne chwile kiedy potrzebował drugiego człowieka, ale czy chciał taką osobę jak ty Esme? Ty, która ma wszystkich i taki Ventus jest tylko kolejnym, który dał się ponieść słabości i wpadł w sieć, z której nie potrafił się wyswobodzić. Tylko łaska władczyni tej pajęczyny mogła go uwolnić, ale kiedy to się stanie? W momencie kiedy opuści mury tego zamczyska na zawsze? W momencie kiedy zapomni takie Ventusa Zabini? Nikt mu nie odpowie. Wystarczy, aby poczekał.
- Ale jeśli ktoś chce, aby to było ruiną? Jeśli ktoś specjalnie to tworzył, aby upadło wraz z nim?
On też nie chciał tworzyć, bo wiedział, że to co stworzy runie, a on nie będzie starał się tego odbudować. Za bardzo zwątpi w to co się rozpadło, bo skoro wtedy było słabo, to jak będzie teraz? Nie chciał na nowo tworzyć czegoś co nie było stabilne.
On też nie miał miłości. Zwykle wszystko kończyło się zanim zaczęło. Był za młody na miłość. Miał tylko 15 lat. Był niedojrzały, niedoskonały, niedoświadczony. Był pisklakiem, który ma dopiero poznać świat. Dopiero w niego wkracza, a już jest egoistą. Za szybko w jego życiu wszystko działo się za szybko.
W miejscu, z którego zniknęła głowa Esme nadal czuł jej ciężar. Nadal ją tam czuł. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo mu to ciążyło. Jej blisko. Może gdyby to była inna osoba to by był zadowolony.
- A ja tego dokonam - mruknął.- Sprawie, że zapomną moją obecność. Po prostu zniknę...- szepnął trochę melancholijnym tonem.
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Sro Kwi 08, 2015 10:29 pm
-Jeżeli ktoś chce aby coś było ruiną... cóż to niech tak będzie- Powiedziała spokojnie. Esmerald nie miała w zwyczaju zmieniać toku myślenia innych osób. Nie była tą która prawiła morały, która udawała, że sama umie żyć w tym świecie. Po prostu najnormalniej w świecie nie czuła się do tego kompletnie upoważniona. Tym bardziej, że sama nie wiedziała co, jak i gdzie.
Ile razy miłość przeszła koło nosa cyganki, ale ta była zbyt zajęta podziwianiem swoich własnych kolorów aby ją zauważyć. Najpewniej tego nawet ona nie zliczy, a i nie wiedzieć dlaczego romka miała stosunkowo dziwną przypadłość. Zawsze trafiała na sama trudne przypadki. Takie przypadki które wolały żyć w cieniu. A i ją samą ciągnęło do takich osób. Może dlatego, że gdzieś tam w głębi jej serca odczuwała potrzebę pomocy im, ale ostatecznie tylko trzymała za rękę obiecując lepsze jutro, bo nic więcej zrobić nie była w stanie.
-I już tutaj twój plan runął...- Wyszeptała cicho i uśmiechnęła się do ciebie wesoło.
-Ja nie zapominam ludzi. Pomimo tego, że sporo ich przewinęło się przez moje życie, to ich twarze, głosy i historie we mnie żyją. Ja twojej obecności nigdy nie zapomnę- Dziewczyna lubiła robić ludziom na złość... oj tak i to bardzo. Chciała mu po prostu udowodnić, że nasze plany nie zawsze się udają.
-No... chyba, że rzucisz na mnie obliviate- Podsunęła mu pomysł. Chciała sprawdzić jego reakcję. Czy zaprzeczy, czy może raczej zareaguje na to stwierdzenie neutralnie.
Ile razy miłość przeszła koło nosa cyganki, ale ta była zbyt zajęta podziwianiem swoich własnych kolorów aby ją zauważyć. Najpewniej tego nawet ona nie zliczy, a i nie wiedzieć dlaczego romka miała stosunkowo dziwną przypadłość. Zawsze trafiała na sama trudne przypadki. Takie przypadki które wolały żyć w cieniu. A i ją samą ciągnęło do takich osób. Może dlatego, że gdzieś tam w głębi jej serca odczuwała potrzebę pomocy im, ale ostatecznie tylko trzymała za rękę obiecując lepsze jutro, bo nic więcej zrobić nie była w stanie.
-I już tutaj twój plan runął...- Wyszeptała cicho i uśmiechnęła się do ciebie wesoło.
-Ja nie zapominam ludzi. Pomimo tego, że sporo ich przewinęło się przez moje życie, to ich twarze, głosy i historie we mnie żyją. Ja twojej obecności nigdy nie zapomnę- Dziewczyna lubiła robić ludziom na złość... oj tak i to bardzo. Chciała mu po prostu udowodnić, że nasze plany nie zawsze się udają.
-No... chyba, że rzucisz na mnie obliviate- Podsunęła mu pomysł. Chciała sprawdzić jego reakcję. Czy zaprzeczy, czy może raczej zareaguje na to stwierdzenie neutralnie.
- Ventus Zabini
Re: Sala Wejściowa
Pią Kwi 10, 2015 7:42 pm
Już wiele osób próbowało zmienić jego myślenie, zmienić jego zachowania, wpłynąć na niego, aby stał się lepszą osobą, ale on nie chciał. Lubił siebie takiego jakim był. Często ludzie wcinali się w jego wolę, starając się go zmanipulować. Dlatego usunął się na pobocze głównej ścieżki życia i kroczy nią wolno, nie śpiesząc się. Przygląda się tym ludziom, którzy go mijają i spławia tych co go zaczepiają. Nie potrzebuje nikogo, prawda? Nie jest też nikomu potrzebny? Nie wiedział, czemu ostatnio znaki zapytania skradają się w jego myśli. Czy to oznacza, że dojrzewa? Czy to oznacza, że chce się zmienić? Zrobić coś ze swoim życiem? Nie bać się tego, czy będzie manipulowany, czy nie? Po prostu żyć i przeczyć temu, co mu się nie podoba, a nie czekać jak nie wiadomo na co?
Ale właściwie skąd się takie osoby biorą, te które chcą zmieniać innych, twierdząc, że im pomagają? Czemu najpierw sobie nie pomogą i nie ułożą sobie życia, tylko nieudolnie mieszają się w życie innych, jeszcze bardziej im w nim mieszając.
Nie wiedział czemu, ale ucieszył się z tego powodu, że ona będzie go pamiętać. Jeszcze tego nie rozwikłał, ale nie miał teraz do tego głowy.
- Nie rzucę, nie martw się. Cóż, ja ciebie też nie zapomnę.
Za bardzo zakradłaś się do moich myśli. Mam cię nawet uwiecznione w swoim dzienniku. Jesteś tam wraz z resztą moich myśli – pomyślał.
Ale właściwie skąd się takie osoby biorą, te które chcą zmieniać innych, twierdząc, że im pomagają? Czemu najpierw sobie nie pomogą i nie ułożą sobie życia, tylko nieudolnie mieszają się w życie innych, jeszcze bardziej im w nim mieszając.
Nie wiedział czemu, ale ucieszył się z tego powodu, że ona będzie go pamiętać. Jeszcze tego nie rozwikłał, ale nie miał teraz do tego głowy.
- Nie rzucę, nie martw się. Cóż, ja ciebie też nie zapomnę.
Za bardzo zakradłaś się do moich myśli. Mam cię nawet uwiecznione w swoim dzienniku. Jesteś tam wraz z resztą moich myśli – pomyślał.
- Esmeralda Moore
Re: Sala Wejściowa
Sob Kwi 11, 2015 12:32 pm
Romka uśmiechnęła się delikatnie.
-Czyli do końca nie chcesz być zapomniany- Powiedziała spokojnie i wstała ze swojego miejsca przeciągając się leniwie.
-Gdybyś tak naprawdę tego pragnął to byś zrobił wszystko abym zapomniała, a jednak po daniu ci jakiegoś rozwiązania, ty tego nie chcesz robić- Mruknęła i nachyliła się nad tobą zbliżając swoją twarz do twojej. Jej zielone oczy zostały utkwione w twoich. Wpatrywała się w ciebie, nie mrugała nawet. Wyglądała przez chwilę tak jak by chciała zlustrować wszystkie twoje myśli.
-W ogóle wiesz czego chcesz?- Zapytała się po chwilce milczenia odsuwając się. I ponownie zaczynała swoją dziwną grę w którą to wciągnęła i ciebie. Czy teraz zacznie się po raz kolejny ta sama masochistyczna zabawa pomiędzy waszą dwójką. Dlaczego ona tak bardzo to lubiła... przecież miała na karku już jedną osobę która czekała tylko na odpowiedni moment aby wyrwać z jej skrzydeł kolejną porcję piór.
-Czasami warto się nad tym zastanowić. Bo wtedy to co z początku nie miało sensu, nagle może okazać się być diamentem o który chcemy dbać- Mruknęła i mrugnęła do ciebie delikatnie. Po czym zaczęła się cofać powoli, aż w końcu odwróciła się na pięcie i po prostu poszła w znanym tylko sobie kierunku. Pozostawiając ciebie z jej ostatnimi słowami, i z twoimi myślami.
z/t
-Czyli do końca nie chcesz być zapomniany- Powiedziała spokojnie i wstała ze swojego miejsca przeciągając się leniwie.
-Gdybyś tak naprawdę tego pragnął to byś zrobił wszystko abym zapomniała, a jednak po daniu ci jakiegoś rozwiązania, ty tego nie chcesz robić- Mruknęła i nachyliła się nad tobą zbliżając swoją twarz do twojej. Jej zielone oczy zostały utkwione w twoich. Wpatrywała się w ciebie, nie mrugała nawet. Wyglądała przez chwilę tak jak by chciała zlustrować wszystkie twoje myśli.
-W ogóle wiesz czego chcesz?- Zapytała się po chwilce milczenia odsuwając się. I ponownie zaczynała swoją dziwną grę w którą to wciągnęła i ciebie. Czy teraz zacznie się po raz kolejny ta sama masochistyczna zabawa pomiędzy waszą dwójką. Dlaczego ona tak bardzo to lubiła... przecież miała na karku już jedną osobę która czekała tylko na odpowiedni moment aby wyrwać z jej skrzydeł kolejną porcję piór.
-Czasami warto się nad tym zastanowić. Bo wtedy to co z początku nie miało sensu, nagle może okazać się być diamentem o który chcemy dbać- Mruknęła i mrugnęła do ciebie delikatnie. Po czym zaczęła się cofać powoli, aż w końcu odwróciła się na pięcie i po prostu poszła w znanym tylko sobie kierunku. Pozostawiając ciebie z jej ostatnimi słowami, i z twoimi myślami.
z/t
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach