- Alice Hughes
Re: Sala Wejściowa
Wto Mar 10, 2015 7:44 pm
Alice długo wahała się nad tym czy wziąć udział w wycieczce. Pergaminy i książki zawalały całe jej łóżko przypominając o tym, że już za kilka miesięcy czekają ją egzaminy. W końcu jednak przekonała sama siebie, że trochę rozrywki pomoże przewietrzyć jej umysł a może nawet nabrać dystansu do ostatnich wydarzeń. Przepakowała więc torbę po raz pierwszy w tym roku wyciągając z niej podręczniki i opuściła dormitorium.
Wspięła się po schodach do Sali Wejściowej i zaskoczona odkryła, że nie jest ona tak zatłoczona jak się tego spodziewała.
Podeszła do niewielkiej grupki uczniów i uśmiechnęła się do Rose, młodszej dziewczyny z tego samego domu. Skinęła też głową nauczycielom.
- Przepraszam za spóźnienie.
Gdy Filch ja przeszukiwał po raz kolejny poczuła wątpliwości. Zdusiła jednak w sobie chęć odwrócenia się na pięcie i powrotu do Pokoju Wspólnego. Zgodnie z poleceniem profesora Ichimaru ustawiła się w rzędzie i rozmyślała nad tym czy jest jakieś konkretne miejsce w które chciała by się udać.
Wspięła się po schodach do Sali Wejściowej i zaskoczona odkryła, że nie jest ona tak zatłoczona jak się tego spodziewała.
Podeszła do niewielkiej grupki uczniów i uśmiechnęła się do Rose, młodszej dziewczyny z tego samego domu. Skinęła też głową nauczycielom.
- Przepraszam za spóźnienie.
Gdy Filch ja przeszukiwał po raz kolejny poczuła wątpliwości. Zdusiła jednak w sobie chęć odwrócenia się na pięcie i powrotu do Pokoju Wspólnego. Zgodnie z poleceniem profesora Ichimaru ustawiła się w rzędzie i rozmyślała nad tym czy jest jakieś konkretne miejsce w które chciała by się udać.
- Lyrae Fletcher
Re: Sala Wejściowa
Sro Mar 11, 2015 11:42 pm
Melancholia ją opanowała. Zbliżały się egzaminy, tonęła w potoku pergaminów, książek, informacji. Każdy dzień zbliżał ją do nieuchronnego odejścia z Hogwartu, porzucenia słodkiego dzieciństwa na rzecz wkroczenia już na stałe w grono dorosłych. Dojrzałość nie miała smaku słodkiego, zaś mdłą przenikliwą mieszankę wszelkich możliwych zapachów i smaków. Ta mdłość czekała na nią z otwartymi ramionami i nie musiała nawet przywoływać jej słowami - w końcu i Lyrae będzie musiała przyjść tam sama.
Na wycieczkę zdecydowała się, ponieważ wiedziała, że to może być ostatnia okazja, aby odprężyć się i poczuć klimat lat, które nieubłaganie znów się kończyły.
W kolejce była ostatnia, ponieważ przepuściła na wszelki wypadek spóźnioną uczennicę, nic nie mówiąc w jej stronę. Jedynie zamknęła jej obraz w obojętnym spojrzeniu ciemnych tęczówek. Jedyną sensowną reakcją było delikatne ściśnięcie warg. Pozwoliła też sobie zbadać wzrokiem resztę obecnych tutaj uczniów. Z zajęć kojarzyła tylko pannę spóźnioną, czyli, jeśli po prostu kogoś nie dostrzegła, mogła być jedyną z jej rocznika. Jedna dziewczyna była Ślizgonką, widziała ją w pokoju wspólnym i nawet wysiliła się, wykrzywić lekko wargi w uśmiechu w jej stronę. Reszta osób była jej nieznajoma.
Na wycieczkę zdecydowała się, ponieważ wiedziała, że to może być ostatnia okazja, aby odprężyć się i poczuć klimat lat, które nieubłaganie znów się kończyły.
W kolejce była ostatnia, ponieważ przepuściła na wszelki wypadek spóźnioną uczennicę, nic nie mówiąc w jej stronę. Jedynie zamknęła jej obraz w obojętnym spojrzeniu ciemnych tęczówek. Jedyną sensowną reakcją było delikatne ściśnięcie warg. Pozwoliła też sobie zbadać wzrokiem resztę obecnych tutaj uczniów. Z zajęć kojarzyła tylko pannę spóźnioną, czyli, jeśli po prostu kogoś nie dostrzegła, mogła być jedyną z jej rocznika. Jedna dziewczyna była Ślizgonką, widziała ją w pokoju wspólnym i nawet wysiliła się, wykrzywić lekko wargi w uśmiechu w jej stronę. Reszta osób była jej nieznajoma.
- Remus J. Lupin
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 11:52 am
Jego dudniące na korytarzu kroki słychać było chyba w całym zamku, gdy pośpiesznie biegł do sali wejściowej. Nie był jeszcze spóźniony, bo czasu zostało mu całkiem sporo, ale jako prefekt powinien się jednak pojawić nieco wcześniej. Zwłaszcza że dodatkowo był umówiony z pewną młodszą niewiastą, która miała do niego jakiś pilny interes. I to właśnie teraz, tuż przed wyjściem do Hogsmeade. Uśmiechnął się w duchu na samą myśl, cóż to mogła być za sprawa.
Jednym z plusów bycia prefektem okazywała się możliwość zaglądania w miejsca, które dla zwykłego ucznia były z zasady niedostępne. A że kiedyś zdarzyło się, że jednym z takich miejsc był ustronny kącik, w którym panna Jane Weston poddawała się czynnościom uchodzącym w magicznym świecie za dość wstydliwe, a mianowicie czytywała mugolskie romanse i na tejże czynności nakrył ją właśnie Remus... Choć samemu chłopakowi to zupełnie nie przeszkadzało, w końcu każdy ma prawo czytać co tylko zechce, to dziewczyna uparła się, że ma wobec niego jakiś dziwny dług wdzięczności za jego milczenie. I najwyraźniej właśnie dzisiaj chciała go spłacić, zapraszając go na gorącą czekoladę.
Oczywiście że miał opory przyjmując zaproszenie! Podejrzewał, że będzie się potem musiał gęsto tłumaczyć przed Erin i pewnie przed kilkoma innymi osobami, które zobaczyłyby go w towarzystwie Ślizgonki, ale nie umiał odmówić zaproszeniu. Po pierwsze uwielbiał gorącą czekoladę, co już było znaczącym argumentem, a po drugie ciężko byłoby mu odmówić dziewczynom czegokolwiek. No i po trzecie wypad do Hogsmeade pod opieką nauczycieli zapowiadał się dość nudno, więc warto go było czymś wzbogacić.
Wszedł do sali wejściowej, obdarzając swoim prefektowskim uśmiechem każdą napotkaną osobę. Przywitał się z nauczycielami, którzy ustawiali właśnie uczniów w równe rządki i jakby nigdy nic podszedł do Jane, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że to dość dziwne zjawisko widzieć stojących obok siebie (i rozmawiających!) uczniów Gryffindoru i Slytherinu, którzy nie rzucali się sobie do gardeł.
- Cześć – zaczął naturalnym tonem, stając obok Jane, ale nie dało się ukryć, że jest trochę zdenerwowany. Szczególnie widząc zaciekawione spojrzenia niektórych osób rzucane ukradkiem w ich stronę. Naprawdę, jakby nie mogli sobie znaleźć innego zajęcia. - Obawiam się, że nasze wyjście na czekoladę może być nieco zagrożone, bo profesorowie mają chyba w planach trzymanie nas wszystkich razem.
Uśmiechnął się przepraszająco, ale w głębi duszy czuł pewną ulgę. Wciąż zastanawiało go, skąd u Jane to dziwne i zaskakujące przeświadczenie o jakimś długu do spłacenia, ale zbyt mało znał dziewczyny, by je dobrze zrozumieć. Ba! Zrozumienie samego siebie często stwarzało liczne problemy, a co dopiero obcych dziewczyn i to zupełnie nieznanych, bo przecież widywanie kogoś od czasu do czasu na korytarzach lub podczas posiłków w Wielkiej Sali nie mogło być uznane za żadną znajomość.
Jednym z plusów bycia prefektem okazywała się możliwość zaglądania w miejsca, które dla zwykłego ucznia były z zasady niedostępne. A że kiedyś zdarzyło się, że jednym z takich miejsc był ustronny kącik, w którym panna Jane Weston poddawała się czynnościom uchodzącym w magicznym świecie za dość wstydliwe, a mianowicie czytywała mugolskie romanse i na tejże czynności nakrył ją właśnie Remus... Choć samemu chłopakowi to zupełnie nie przeszkadzało, w końcu każdy ma prawo czytać co tylko zechce, to dziewczyna uparła się, że ma wobec niego jakiś dziwny dług wdzięczności za jego milczenie. I najwyraźniej właśnie dzisiaj chciała go spłacić, zapraszając go na gorącą czekoladę.
Oczywiście że miał opory przyjmując zaproszenie! Podejrzewał, że będzie się potem musiał gęsto tłumaczyć przed Erin i pewnie przed kilkoma innymi osobami, które zobaczyłyby go w towarzystwie Ślizgonki, ale nie umiał odmówić zaproszeniu. Po pierwsze uwielbiał gorącą czekoladę, co już było znaczącym argumentem, a po drugie ciężko byłoby mu odmówić dziewczynom czegokolwiek. No i po trzecie wypad do Hogsmeade pod opieką nauczycieli zapowiadał się dość nudno, więc warto go było czymś wzbogacić.
Wszedł do sali wejściowej, obdarzając swoim prefektowskim uśmiechem każdą napotkaną osobę. Przywitał się z nauczycielami, którzy ustawiali właśnie uczniów w równe rządki i jakby nigdy nic podszedł do Jane, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że to dość dziwne zjawisko widzieć stojących obok siebie (i rozmawiających!) uczniów Gryffindoru i Slytherinu, którzy nie rzucali się sobie do gardeł.
- Cześć – zaczął naturalnym tonem, stając obok Jane, ale nie dało się ukryć, że jest trochę zdenerwowany. Szczególnie widząc zaciekawione spojrzenia niektórych osób rzucane ukradkiem w ich stronę. Naprawdę, jakby nie mogli sobie znaleźć innego zajęcia. - Obawiam się, że nasze wyjście na czekoladę może być nieco zagrożone, bo profesorowie mają chyba w planach trzymanie nas wszystkich razem.
Uśmiechnął się przepraszająco, ale w głębi duszy czuł pewną ulgę. Wciąż zastanawiało go, skąd u Jane to dziwne i zaskakujące przeświadczenie o jakimś długu do spłacenia, ale zbyt mało znał dziewczyny, by je dobrze zrozumieć. Ba! Zrozumienie samego siebie często stwarzało liczne problemy, a co dopiero obcych dziewczyn i to zupełnie nieznanych, bo przecież widywanie kogoś od czasu do czasu na korytarzach lub podczas posiłków w Wielkiej Sali nie mogło być uznane za żadną znajomość.
- Jane Weston
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 11:56 am
Zamyśliła się. Zamyśliła się tak bardzo, że dopiero głos nauczyciela transmutacji, chyba tak, Jane miała spore problemy z kojarzeniem twarzy swoich profesorów, bo bardziej była najczęściej zestresowana faktem samej lekcji i tym, że znów jej coś nie wyjdzie i że znów będzie musiała ze wstydu prawie schować się pod ławkę, która wydawała się jej w tamtych chwilach tak bajecznie prostą ochroną przed całym światem, wyrwał ją z zamyślenia. Posłusznie ustawiła się w szeregu, chociaż korciło ją, by skomentować ten pomysł. Są prawie dorośli, a każą się im ustawiać w pary jak małym dzieciom, ale jeśli taki był zamysł ich światłych nauczycieli, to nie zamierzała się sprzeciwiać. Stała wpatrzona w czubki swoich butów i zastanawiała się, czy Remus się pojawi i czy skorzysta z jej zaproszenia, albo czy się pojawi, bo to było najbardziej prawdopodobne bo w końcu był przecież prefektem i miał swoje obowiązki ale postanowi ją zignorować? Trochę liczyła na to, że gryfon uzna jej zaproszenie za żart, bo w końcu była ślizgonką, więc jaki miałaby cel w zapraszaniu go na takie wyjście? Chyba żaden, a on nie był głupi.
Zobaczyła go wchodzącego do sali i już wiedziała, że jej cicha nadzieja okazała się bardzo płonna, bo Remus skierował się prosto do niej tylko po drodze na chwilę zatrzymując się przy profesorach. Jednak to się dzieje naprawdę i będzie teraz musiała doprowadzić swój plan do końca. Plan, z którym szykowała się już od kilku miesięcy, gdy tylko dowiedziała się, jakie jest prawdziwe pochodzenie Lupina i gdzie jest jego rodzinny dom. Miała już wcześniej małe podejrzenia, patrząc na korytarzach na jego twarz, ale wtedy nabyła pewności, no i gdy nakrył ją na czytaniu książek mugolskich autorów, tych samych, których na zajęciach i przy każdej okazji praktycznie opluwała ze względu na ich niemagiczne pochodzenie.
Odwzajemniła uśmiech, chociaż jego słowa o planach nauczycieli nieco zmniejszyły jej humor. -Chyba sobie jakoś poradzimy, w końcu jesteś prefektem – powiedziała.
Zobaczyła go wchodzącego do sali i już wiedziała, że jej cicha nadzieja okazała się bardzo płonna, bo Remus skierował się prosto do niej tylko po drodze na chwilę zatrzymując się przy profesorach. Jednak to się dzieje naprawdę i będzie teraz musiała doprowadzić swój plan do końca. Plan, z którym szykowała się już od kilku miesięcy, gdy tylko dowiedziała się, jakie jest prawdziwe pochodzenie Lupina i gdzie jest jego rodzinny dom. Miała już wcześniej małe podejrzenia, patrząc na korytarzach na jego twarz, ale wtedy nabyła pewności, no i gdy nakrył ją na czytaniu książek mugolskich autorów, tych samych, których na zajęciach i przy każdej okazji praktycznie opluwała ze względu na ich niemagiczne pochodzenie.
Odwzajemniła uśmiech, chociaż jego słowa o planach nauczycieli nieco zmniejszyły jej humor. -Chyba sobie jakoś poradzimy, w końcu jesteś prefektem – powiedziała.
- Remus J. Lupin
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 11:58 am
No tak, był prefektem... ale nawet bycie prefektem nie usprawiedliwiało ignorowania nauczycielskich poleceń. Jeśli para opiekunów zdecydowałaby, że cała uczniowska grupka ma spędzić ten wypad razem, pewnie zacieśniając więzy między domami, to Remus raczej nie byłby w stanie się temu sprzeciwić. Owszem, gdyby pod ręką był któryś z Huncwotów, pewnie poszedłby za nim bez wahania, nie martwiąc się o żadne konsekwencje, ale teraz był sam... A to oznaczało, że jego instynkt samozachowawczy działał na najwyższych obrotach.
Wzruszył ramionami, jakby miało to służyć za najlepszą odpowiedź, ale nie przestał się uśmiechać. W niewielkiej grupce uczniów dojrzał Alice i pomachał jej ręką. Najwidoczniej nie tylko on postanowił się wybrać do Hogsmeade i skorzystać przy tym ze swojej funkcji prefekta. Może we dwójkę uda im się namówić nauczycieli, by pozwolili uczniom na odrobinę swobody i dali im się rozejść na chwilę po pubach, kawiarniach i herbaciarniach. Podejrzewał też, że nie tylko on miał nadzieję na spędzenie tego wypadku w bardziej kameralnym towarzystwie, szczególnie że większości zebranych uczniów nie znał za dobrze.
- Jane... ja naprawdę nie miałem zamiaru nikomu mówić o... - przerwał, widząc jej wściekłe spojrzenie wycelowane w swoją stronę. Zniżył więc głos i przysunął się bliżej, żeby nikt niepowołany przypadkiem ich nie podsłuchał. - I naprawdę, naprawdę, naprawdę nie musisz się, no wiesz... odwdzięczać. Zresztą to odwdzięczanie tylko zwróciłoby na nas uwagę, bo już stanowimy pewną sensację – rozejrzał się nerwowo dookoła, jakby spodziewając się, że zaraz spadnie na nich cały grad dziwnych pytań.
- Więc może po prostu – zaczął na nowo, z powrotem zwracając się w jej stronę – zrezygnujemy z tej czekolady i em... kiedyś pójdziemy razem do kuchni, gdzie nikt nie będzie rzucał na nas zaciekawionych spojrzeń? - och, taka opcja zdecydowanie bardziej mu się podobała, bo choć w kuchni można było się często natknąć na innych uczniów, to jednak nie stanowiło to aż tak wielkiej sensacji jak ich dwójka stojąca razem na środku sali wejściowej i pochylająca się ku sobie. Odsunął się gwałtownie, gdy zorientował się, jak to mogło wyglądać z zewnątrz i przeczesał ręką włosy.
- Poczekaj chwilę – mruknął, zanim odwrócił się szybko i podszedł w stronę Alice, by – jeśli zaszłaby taka potrzeba – zawlec ją siłą do nauczycieli i zmusić, by poparła jego plan dania uczniom odrobiny swobody.
Wzruszył ramionami, jakby miało to służyć za najlepszą odpowiedź, ale nie przestał się uśmiechać. W niewielkiej grupce uczniów dojrzał Alice i pomachał jej ręką. Najwidoczniej nie tylko on postanowił się wybrać do Hogsmeade i skorzystać przy tym ze swojej funkcji prefekta. Może we dwójkę uda im się namówić nauczycieli, by pozwolili uczniom na odrobinę swobody i dali im się rozejść na chwilę po pubach, kawiarniach i herbaciarniach. Podejrzewał też, że nie tylko on miał nadzieję na spędzenie tego wypadku w bardziej kameralnym towarzystwie, szczególnie że większości zebranych uczniów nie znał za dobrze.
- Jane... ja naprawdę nie miałem zamiaru nikomu mówić o... - przerwał, widząc jej wściekłe spojrzenie wycelowane w swoją stronę. Zniżył więc głos i przysunął się bliżej, żeby nikt niepowołany przypadkiem ich nie podsłuchał. - I naprawdę, naprawdę, naprawdę nie musisz się, no wiesz... odwdzięczać. Zresztą to odwdzięczanie tylko zwróciłoby na nas uwagę, bo już stanowimy pewną sensację – rozejrzał się nerwowo dookoła, jakby spodziewając się, że zaraz spadnie na nich cały grad dziwnych pytań.
- Więc może po prostu – zaczął na nowo, z powrotem zwracając się w jej stronę – zrezygnujemy z tej czekolady i em... kiedyś pójdziemy razem do kuchni, gdzie nikt nie będzie rzucał na nas zaciekawionych spojrzeń? - och, taka opcja zdecydowanie bardziej mu się podobała, bo choć w kuchni można było się często natknąć na innych uczniów, to jednak nie stanowiło to aż tak wielkiej sensacji jak ich dwójka stojąca razem na środku sali wejściowej i pochylająca się ku sobie. Odsunął się gwałtownie, gdy zorientował się, jak to mogło wyglądać z zewnątrz i przeczesał ręką włosy.
- Poczekaj chwilę – mruknął, zanim odwrócił się szybko i podszedł w stronę Alice, by – jeśli zaszłaby taka potrzeba – zawlec ją siłą do nauczycieli i zmusić, by poparła jego plan dania uczniom odrobiny swobody.
- Alice Hughes
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 5:22 pm
Alice uśmiechnęła się widząc zmierzającego w jej stronę Remusa. Przywitała się i stanęła na palcach gdy ten dyskretnie wyjaśniał jej o co chodzi. Uniosła lekko brew słysząc namowy chłopaka. Nie była zbytnio przekonana do tego planu... Choć ją samą nauczyciele stąpający im po piętach podczas całego wypadu lekko odstręczali wiedziała, że nie robią tego z powodu własnej zachcianki. Nigdzie nie było już bezpiecznie a grupa niewyszkolonych jeszcze czarodziejów paradująca po Hogsmeade stanowiła bardzo łakomy kąsek...
Zagryzając wargę patrzyła to na Lupina to na profesorów. W końcu wychyliła się poza ramię Gryfona i gdy dostrzegła stojącą za nim i patrząca w ich stronę Ślizgonkę z trudem powstrzymała parskniecie. Wpatrywała się w twarz Remusa kręcąc głową.
- Na szyszymore, jesteś prefektem! Nawet w Hogwarcie znajdziesz co najmniej tuzin miejsc którymi będziesz mógł jej zaimponować! - Wysyczała mu w twarz tak by nikt inny jej nie dosłyszał. Uśmiechnęła się jednak i wywróciła oczami.
- Ale niech ci będzie, poprę cię jeśli będzie trzeba. Ale nie zamierzam się z nikim kłócić.
Mrugnęła i splotła ręce na piersi.
Zagryzając wargę patrzyła to na Lupina to na profesorów. W końcu wychyliła się poza ramię Gryfona i gdy dostrzegła stojącą za nim i patrząca w ich stronę Ślizgonkę z trudem powstrzymała parskniecie. Wpatrywała się w twarz Remusa kręcąc głową.
- Na szyszymore, jesteś prefektem! Nawet w Hogwarcie znajdziesz co najmniej tuzin miejsc którymi będziesz mógł jej zaimponować! - Wysyczała mu w twarz tak by nikt inny jej nie dosłyszał. Uśmiechnęła się jednak i wywróciła oczami.
- Ale niech ci będzie, poprę cię jeśli będzie trzeba. Ale nie zamierzam się z nikim kłócić.
Mrugnęła i splotła ręce na piersi.
- Remus J. Lupin
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 5:39 pm
Potrzeba, w której Remus musiałby użyć całej swojej siły przekonywania, w tym również też bardziej różdżkowej, na całe szczęście nie zaszła, co nie znaczyło, że po skończonej rozmowie nie miał ochoty wysłać puchońskiej prefekt na księżyc. A najlepiej jeszcze dalej. Jego twarz z każdą kolejną sekundą zamieniała się w przeróżne odcienie palety zdobiąc w końcu jego uszy uroczą czerwienią, gdy dziewczyna spojrzała na Ślizgonkę i wspomniała o imponowaniu. Powstrzymał się od wyjaśniającego komentarza, bo w końcu tylko winny się tłumaczy, ale chwilę minęło, zanim mógł spokojnie oddychać, a twarz przestała mu płonąć.
- To nie tak jak myślisz - bąknął tylko, obiecując sobie w duchu, że zemści się na dziewczynie podobnie złośliwym komentarzem, gdy tylko nakryje go z jakimkolwiek chłopakiem. W każdym razie cieszyło go, że zdobył jej poparcie, nawet jeśli było ono takie nikłe i Alice nie chciała się angażować w ewentualną potyczkę z nauczycielami.
Sam był zresztą rozdarty między chęcią grzecznego wspólnego wymarszu i spędzenia tego czasu ze wszystkimi, a pragnieniem, by w tym całym szaleństwie zachować odrobinę normalności. Niebezpieczeństwo groziło im na każdym kroku, nawet w zamku, po co więc prowadzać jeszcze większą panikę? Poza tym podejrzewał, że przynajmniej kilkoro z uczniów ma już swoje własne plany związane z wypadem do magicznej wioski i nie każdy będzie chciał potulnie siedzieć w towarzystwie osób, których nawet nie lubi.
- To nie tak jak myślisz - bąknął tylko, obiecując sobie w duchu, że zemści się na dziewczynie podobnie złośliwym komentarzem, gdy tylko nakryje go z jakimkolwiek chłopakiem. W każdym razie cieszyło go, że zdobył jej poparcie, nawet jeśli było ono takie nikłe i Alice nie chciała się angażować w ewentualną potyczkę z nauczycielami.
Sam był zresztą rozdarty między chęcią grzecznego wspólnego wymarszu i spędzenia tego czasu ze wszystkimi, a pragnieniem, by w tym całym szaleństwie zachować odrobinę normalności. Niebezpieczeństwo groziło im na każdym kroku, nawet w zamku, po co więc prowadzać jeszcze większą panikę? Poza tym podejrzewał, że przynajmniej kilkoro z uczniów ma już swoje własne plany związane z wypadem do magicznej wioski i nie każdy będzie chciał potulnie siedzieć w towarzystwie osób, których nawet nie lubi.
- Alice Hughes
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 5:55 pm
Alice patrzyła jak twarz Remusa pokrywa się wszystkimi chyba znanymi na świecie odcieniami szkarłatu a kącik jest ust nieubłaganie unosił się w górę.
- Skąd wiesz o czym myślę? Może po prostu podziwiam troskę z jaką starasz się przedstawić świat tej rudowłosej dziewczynie? - Nie wytrzymała i parsknęła lekko w apaszkę. - Poza tym całkiem ładna. Jak na Gadzinkę oczywiście. - Dodała cicho nie patrząc już na Lupina i robiąc krok w bok by móc go wyminąć. Spojrzała uważnie na nauczycieli i odwróciła twarz z powrotem w stronę Gryfona.
- Ale ty mówisz. - Powiedziała stanowczo i kręcąc głową nad samą sobą dającą namówić się na głupotę wolnym krokiem skierowała się w stronę profesorów.
- Skąd wiesz o czym myślę? Może po prostu podziwiam troskę z jaką starasz się przedstawić świat tej rudowłosej dziewczynie? - Nie wytrzymała i parsknęła lekko w apaszkę. - Poza tym całkiem ładna. Jak na Gadzinkę oczywiście. - Dodała cicho nie patrząc już na Lupina i robiąc krok w bok by móc go wyminąć. Spojrzała uważnie na nauczycieli i odwróciła twarz z powrotem w stronę Gryfona.
- Ale ty mówisz. - Powiedziała stanowczo i kręcąc głową nad samą sobą dającą namówić się na głupotę wolnym krokiem skierowała się w stronę profesorów.
- Remus J. Lupin
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 7:20 pm
Miał nadzieję, że jego spojrzenie rzucone Puchonce, dobitnie mówiło, że Remus ma teraz szczerą ochotę wrzucić ją do kotła pełnego smoły i dorzucić kilka kloców węgla, by jeszcze bardziej zwiększyć ogień. Na nadziejach się jednak skończyło, bo Alice postanowiła zignorować jego mordercze spojrzenie i wyminęła go bez problemu, podążając w kierunku profesorskiej pary. Westchnął i ruszył za nią. Jasne, on mówi. Babska odwaga jednak pozostanie najbardziej mitycznym z mitów.
- Pani profesor, panie profesorze - ponownie skinął im głowami, przywołując na usta swój najbardziej prefektowski uśmiech. Był jednym z najbardziej ulubionych uczniów nauczycielskiej kadry i to nie tylko z racji swoich bardziej niż zadowalających wyników w nauce. Po prostu rozumiał i szanował ich zawód, a przekazywaną wiedzę traktował nie jako coś oczywistego i należnego mu z racji magicznego pochodzenia, ale ważny dar, który należało odpowiednio wykorzystać.
- Chcielibyśmy się dowiedzieć - szczególny nacisk położył na mnogą liczbę czasownika, by Alice nie mogła się już odciąć od jego wypowiedzi - na czym dokładnie będzie polegał ten cały wypad. Czy wszyscy razem - rozejrzał się dookoła na stojących samotnie uczniów, z których żaden nie kwapił się do tego, by podejść i zagadać z innymi - spędzimy ten czas, czy też będzie przewidziana jakaś eee... - zaciął się na moment, szukając w myślach odpowiednich słów - chwila dla siebie?
- Pani profesor, panie profesorze - ponownie skinął im głowami, przywołując na usta swój najbardziej prefektowski uśmiech. Był jednym z najbardziej ulubionych uczniów nauczycielskiej kadry i to nie tylko z racji swoich bardziej niż zadowalających wyników w nauce. Po prostu rozumiał i szanował ich zawód, a przekazywaną wiedzę traktował nie jako coś oczywistego i należnego mu z racji magicznego pochodzenia, ale ważny dar, który należało odpowiednio wykorzystać.
- Chcielibyśmy się dowiedzieć - szczególny nacisk położył na mnogą liczbę czasownika, by Alice nie mogła się już odciąć od jego wypowiedzi - na czym dokładnie będzie polegał ten cały wypad. Czy wszyscy razem - rozejrzał się dookoła na stojących samotnie uczniów, z których żaden nie kwapił się do tego, by podejść i zagadać z innymi - spędzimy ten czas, czy też będzie przewidziana jakaś eee... - zaciął się na moment, szukając w myślach odpowiednich słów - chwila dla siebie?
- Nathalie Deneuve
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 9:12 pm
Patrząc na powstałą malutką grupkę uczniów, można było dostrzec przeróżny zbiór charakterów oraz osobowości. Każdy uczeń był inny... każdy był wyjątkowy. Były w śród nich również takie osoby, które ponad miarę wszelką wyróżniały się i emanowały swoją charyzmą. Tak zwane Perełki. Chodziło oczywiście o Alice i Remusa. Widać było, że ta dwójka coś kombinuje. Nic więc dziwnego, że po krótkim czasie Puchonka i Gryfon wystąpili przed szereg i poczęli realizować swój niecny plan. Słowa chłopaka były wyważone i ostrożne, lecz łatwo było wychwycić do czego tak naprawdę zmierza. Tak jak się spodziewała, uczniowie już na samym początku pragną zwiać im sprzed nosa.
Blondynka spojrzała na Liadona z leciutkim uśmiechem, po czym ponownie skierowała swój wzrok na dwójkę uczniów i odparła:
- Spędzimy ten czas razem. Wiem że nie jest to dla was wymarzony wypad i wolelibyście poświęcić ten czas na potencjalnych randkach, rozmowach we dwoje, bądź pikantniejszych rozrywkach... lecz Profesor Dumbledore mocno zaznaczył byśmy w tym dniu mieli was na oku... Ale dał nam wolną rękę w innych sprawach, więc jeżeli macie jakieś konkretne propozycje, ulubione miejsce w Hogsmeade, jakieś specjalne życzenia, to śmiało mówcie. Dyrektor chyba nie będzie miał nic przeciwko jak nadszarpniemy nieco budżet szkoły. Tworzymy niewielką grupkę, więc możemy zaszaleć.
Po tych słowach blondynka puściła zaczepne oczko do dwójki prefektów, by rozluźnić nieco atmosferę oraz by zmniejszyć ten niewidzialny dystans jaki zawsze tworzy się między uczniami i nauczycielem. Opiekunowie, to przecież nie pracownicy departamentu obrony...
Blondynka spojrzała na Liadona z leciutkim uśmiechem, po czym ponownie skierowała swój wzrok na dwójkę uczniów i odparła:
- Spędzimy ten czas razem. Wiem że nie jest to dla was wymarzony wypad i wolelibyście poświęcić ten czas na potencjalnych randkach, rozmowach we dwoje, bądź pikantniejszych rozrywkach... lecz Profesor Dumbledore mocno zaznaczył byśmy w tym dniu mieli was na oku... Ale dał nam wolną rękę w innych sprawach, więc jeżeli macie jakieś konkretne propozycje, ulubione miejsce w Hogsmeade, jakieś specjalne życzenia, to śmiało mówcie. Dyrektor chyba nie będzie miał nic przeciwko jak nadszarpniemy nieco budżet szkoły. Tworzymy niewielką grupkę, więc możemy zaszaleć.
Po tych słowach blondynka puściła zaczepne oczko do dwójki prefektów, by rozluźnić nieco atmosferę oraz by zmniejszyć ten niewidzialny dystans jaki zawsze tworzy się między uczniami i nauczycielem. Opiekunowie, to przecież nie pracownicy departamentu obrony...
- Liadon Ichimaru
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 10:29 pm
Liadon pałętał się wokół pilnując by każdy przeszedł przez rewizję Filcha. Ufał, że nienawiść jaką żywił on wobec uczniów była gwarantem rzetelności. Jeśli chodzi o gadanie z uczniami pozostawił to Nathalie. Sam był rosłym dobrze zbudowanym mężczyzną o surowych rysach twarzy, które rzeźbione były przez zimne wiatry. Wściekle zielone oczy i rozwiane blond włosy z kilkoma rzemykami na pewno nie poprawiały notowań jego aparycji. Do tego delikatnego zadania na pewno bardziej nadawał się ktoś milszy, mniej dziki. Wszyscy przeszli kontrole, a Liadon upewniwszy się że woźny będzie czekał na nich po powrocie, odprawił go.
Wtedy nim zdążył zabrać głos z gromadki wyłoniło się dwóch uczniów. Jeśli się nie mylił to byli to prefekci. Zmrużył oczy lustrując ich uważnym spojrzeniem. Nie było ono przyjazne, przywodziło na myśl olbrzyma, który zastanawia się jak przyrządzić krnąbrnych rycerzy. Nie ma co, odrobił lekcję. W taki sposób mógłby z łatwością wyprowadzić w pole większość nauczycieli. Mężczyzna powiódł wzrokiem od Remusa do Alice i z powrotem. Kojarzył go w dobry sposób, ale coś nie dawało mu spokoju.
-Moment... Ty jesteś Lupin, tak? Wielki skrzydłowy Jamesa i Syriusza?- Dodał wyraźnie tym do czegoś pijąc. Mógł być prefektem, mógł być dobrym uczniem, nawet najlepszym... Był też jednak ich kumplem bańką, członkiem nierozłącznego trio. Zmrużył oczy jeszcze mocniej wydychając powietrze nosem tak że nozdrza rozszerzyły się jak u rozwścieczonego byka.
-A Ty jaki masz w tym interes?- Zwrócił się w kierunku Alice. Najwyraźniej z góry założył, że Lupin próbuje stworzyć jakąś dywersję dla nieobecnej tu dwójki towarzyszy. Spojrzał ukradkiem na Nathalie, która już się zaczynała wczuwać w rolę kumpla od edukacji. Tylko że jak co do czego przyjdzie to on sam będzie musiał machać różdżką. Dobrze, że była chociaż tego samego zdania co on.
-Nie przewidujemy samotnych eskapad.- Powiedział na koniec dużo spokojniejszym tonem. Jakby chciał podkreślić, że nie wszystko jeszcze stracone. A mówiąc to przez chwilę spoglądał na Remusa. Wiedział, że również on był Wilkołakiem. Odreagowywanie było bardzo ważną częścią ich procesu dojrzewania, więc nie był pewien czy nie przychylić się do ich wniosku.
Wtedy nim zdążył zabrać głos z gromadki wyłoniło się dwóch uczniów. Jeśli się nie mylił to byli to prefekci. Zmrużył oczy lustrując ich uważnym spojrzeniem. Nie było ono przyjazne, przywodziło na myśl olbrzyma, który zastanawia się jak przyrządzić krnąbrnych rycerzy. Nie ma co, odrobił lekcję. W taki sposób mógłby z łatwością wyprowadzić w pole większość nauczycieli. Mężczyzna powiódł wzrokiem od Remusa do Alice i z powrotem. Kojarzył go w dobry sposób, ale coś nie dawało mu spokoju.
-Moment... Ty jesteś Lupin, tak? Wielki skrzydłowy Jamesa i Syriusza?- Dodał wyraźnie tym do czegoś pijąc. Mógł być prefektem, mógł być dobrym uczniem, nawet najlepszym... Był też jednak ich kumplem bańką, członkiem nierozłącznego trio. Zmrużył oczy jeszcze mocniej wydychając powietrze nosem tak że nozdrza rozszerzyły się jak u rozwścieczonego byka.
-A Ty jaki masz w tym interes?- Zwrócił się w kierunku Alice. Najwyraźniej z góry założył, że Lupin próbuje stworzyć jakąś dywersję dla nieobecnej tu dwójki towarzyszy. Spojrzał ukradkiem na Nathalie, która już się zaczynała wczuwać w rolę kumpla od edukacji. Tylko że jak co do czego przyjdzie to on sam będzie musiał machać różdżką. Dobrze, że była chociaż tego samego zdania co on.
-Nie przewidujemy samotnych eskapad.- Powiedział na koniec dużo spokojniejszym tonem. Jakby chciał podkreślić, że nie wszystko jeszcze stracone. A mówiąc to przez chwilę spoglądał na Remusa. Wiedział, że również on był Wilkołakiem. Odreagowywanie było bardzo ważną częścią ich procesu dojrzewania, więc nie był pewien czy nie przychylić się do ich wniosku.
- Alice Hughes
Re: Sala Wejściowa
Czw Mar 12, 2015 11:32 pm
Alice nie umknęło wyraźne spojrzenie prefekta. Z czego jednak ten miał się tłumaczyć? Skoro zapragnął chwili samotności ze Ślizgonką nic jej do tego. Może faktycznie mógł by znaleźć dziesięć miejsc w samym Hogwarce które były by bezpieczniejsze i z całą pewnością bardziej absorbujące niż puby i herbaciarnie, ale skoro nie zaciągnął jeszcze uczennicy Domu Salazara do Prefektowskiej Łazienki musiał mieć w tym wszystkim jakiś cel...
Stanęła więc wyprostowana przed dwójką nauczycieli i słysząc słowa chłopaka, który pomimo jej zapewnień, że nie weźmie udziału w dyskusji nie pozostawił dziewczynie wyboru. Zapragnęła - mimo całej sympatii - zwalić go w tym momencie w najgorsze, piekielne odmęty. Choć Puchonka zacisnęła dłonie na ramionach z taka siłą, że dziwiła się odporności własnego organizmu nie spuściła głowy i nadal utrzymywała na twarzy pogodny uśmiech. Ulżyło jej gdy jako pierwsza zabrała głos profesor Deneuve. Miała nawet nadzieję, że na tym jej ingerencja w całą ta sprawę się zakończy, zaraz jednak odezwał się Liadon Ichimaru... Nauczyciel który jako jeden z niewielu odrzucał ją do tego stopnia, że czuła przed nim strach. Czy to wina reprezentowanej przez niego dociekliwości? A może sposób w jaki podchodził do uczniów, zawsze doszukując się najgorszego? Panna Hughes nie miała pojęcia o co właściwie może chodzić jej samej, co nie zmieniało faktu, że słysząc jego głos a tym bardziej pytanie skierowane w swoją stronę nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nauczyciel wręcz okuwa ich lodem. Przełknęła głośno ślinę nim odważyła się spojrzeć w jego oczy.
- Nie mam w tym żadnego interesu... - Zaczęła nieco chwiejnie choć z czasem jej głos przybierał na sile. - Jak pan też z pewnością zauważył, Potter i Black są chwilowo nieobecni. Mogę więc poręczyć za kolegę... - Na sekundę skierowała swój wzrok na twarz Remusa, przeklinając jednocześnie samą siebie i mając stu procentową pewność, że jeśli chłopak zrobi cokolwiek, co wpędziło by ją samą lub kogokolwiek w kłopoty najzwyczajniej w świecie - pomimo całej sympatii - ukręci mu głowę. - W pełni rozumiem państwa zaangażowanie, jednak nadal będę oponować za choć godziną czasu wolnego. - Uniosła ręce w poddańczym geście. - Chwilowe rozejście osłabiło by też zainteresowanie naszym osobami. A jeśli pozostaniemy na ograniczonym, oczywiście przez państwa terytorium, nie powinno też nam nic grozić. - Chociaż swoje słowa kierowała głównie do nauczycielki mugoloznawstwa, która wydawała się być bardzo sympatyczną osobą jej twarz przez cały czas zwrócona była w stronę profesora Ichimaru. Kiedy skończyła mówić spuściła wzrok z twarzy nauczyciela, niepewna czy nie udzieliła się przypadkiem zbyt bardzo w sprawie w której przecież nie chciała brać udziału. Zaraz jednak uniosła głowę. Widząc wymianę spojrzeń między opiekunem i Gryfonem oczekiwała w napięciu rozwoju sytuacji.
Stanęła więc wyprostowana przed dwójką nauczycieli i słysząc słowa chłopaka, który pomimo jej zapewnień, że nie weźmie udziału w dyskusji nie pozostawił dziewczynie wyboru. Zapragnęła - mimo całej sympatii - zwalić go w tym momencie w najgorsze, piekielne odmęty. Choć Puchonka zacisnęła dłonie na ramionach z taka siłą, że dziwiła się odporności własnego organizmu nie spuściła głowy i nadal utrzymywała na twarzy pogodny uśmiech. Ulżyło jej gdy jako pierwsza zabrała głos profesor Deneuve. Miała nawet nadzieję, że na tym jej ingerencja w całą ta sprawę się zakończy, zaraz jednak odezwał się Liadon Ichimaru... Nauczyciel który jako jeden z niewielu odrzucał ją do tego stopnia, że czuła przed nim strach. Czy to wina reprezentowanej przez niego dociekliwości? A może sposób w jaki podchodził do uczniów, zawsze doszukując się najgorszego? Panna Hughes nie miała pojęcia o co właściwie może chodzić jej samej, co nie zmieniało faktu, że słysząc jego głos a tym bardziej pytanie skierowane w swoją stronę nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nauczyciel wręcz okuwa ich lodem. Przełknęła głośno ślinę nim odważyła się spojrzeć w jego oczy.
- Nie mam w tym żadnego interesu... - Zaczęła nieco chwiejnie choć z czasem jej głos przybierał na sile. - Jak pan też z pewnością zauważył, Potter i Black są chwilowo nieobecni. Mogę więc poręczyć za kolegę... - Na sekundę skierowała swój wzrok na twarz Remusa, przeklinając jednocześnie samą siebie i mając stu procentową pewność, że jeśli chłopak zrobi cokolwiek, co wpędziło by ją samą lub kogokolwiek w kłopoty najzwyczajniej w świecie - pomimo całej sympatii - ukręci mu głowę. - W pełni rozumiem państwa zaangażowanie, jednak nadal będę oponować za choć godziną czasu wolnego. - Uniosła ręce w poddańczym geście. - Chwilowe rozejście osłabiło by też zainteresowanie naszym osobami. A jeśli pozostaniemy na ograniczonym, oczywiście przez państwa terytorium, nie powinno też nam nic grozić. - Chociaż swoje słowa kierowała głównie do nauczycielki mugoloznawstwa, która wydawała się być bardzo sympatyczną osobą jej twarz przez cały czas zwrócona była w stronę profesora Ichimaru. Kiedy skończyła mówić spuściła wzrok z twarzy nauczyciela, niepewna czy nie udzieliła się przypadkiem zbyt bardzo w sprawie w której przecież nie chciała brać udziału. Zaraz jednak uniosła głowę. Widząc wymianę spojrzeń między opiekunem i Gryfonem oczekiwała w napięciu rozwoju sytuacji.
- Nathalie Deneuve
Re: Sala Wejściowa
Pią Mar 13, 2015 3:26 pm
Profesor Transmutacji również zabrał głos, a wsparcie jakie ukazał Liadon w poruszonym temacie było niezwykle ważne. Uzupełniali się nawzajem i to się liczyło. Co prawda charakter wypowiedzi mężczyzny był poważny i dość ostry, jednak bardzo skuteczny. Bez jego pomocy blondynka po którejś prośbie pewnie by zmiękła i pozwoliła uczniom na upragniony czas wolny, lecz słowa profesora umocniły ją w tym pierwotnym założeniu.
Również Alice wsparła swojego kolegę, przez co ich siły się zrównoważyły. Nathalie rozumiała ten mikro bunt jaki przejawiali prefekci. W ich wieku hormony strasznie buzują i potrzebują rozładowania. Zapominają jednak o bardzo istotnych rzeczach jak zdrowy rozsądek, czy bezpieczeństwo.
- Bardzo ciekawa argumentacja, ale w tej akurat sprawie decyzja leży po stronie dyrektora. A jak wiadomo decyzja już zapadła. Skoro sam Profesor Dumbledore martwi się o wasze bezpieczeństwo, to nienależny tego lekceważyć...
Blondynka nachyliła się leciutko w stronę dwójki prefektów i ponownie odparła, lecz nieco zniżonym głosem. Jakby te słowa miały dotrzeć tylko do tej zbuntowanej pary.
- Nie martwcie się. Pod koniec wypadu dyrektor pozwolił nam na zorganizowanie ogniska. Będzie wiec to moment na wszamanie czegoś cieplutkiego, ale również chwila na nieco bliższe kontakty. Szepty, przytulańce, dzielenie się posiłkami i co tam sobie jeszcze wymyślicie. A gdy już zapadnie lekki zmrok, to nikt nie będzie wnikał, co tam sobie będziecie do uszu szeptać.
Oczywiście w oddali całemu wypadowi będą się przyglądać Aurorzy z ministerstwa, ale to już w dzisiejszych niespokojnych czasach standard. Nawet najmniejsza impreza musi być pod ich kontrolą i jest to oczywiście plus. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
- Powoli będziemy się zbierać, więc w jakie miejsce chcielibyście się wybrać?
Również Alice wsparła swojego kolegę, przez co ich siły się zrównoważyły. Nathalie rozumiała ten mikro bunt jaki przejawiali prefekci. W ich wieku hormony strasznie buzują i potrzebują rozładowania. Zapominają jednak o bardzo istotnych rzeczach jak zdrowy rozsądek, czy bezpieczeństwo.
- Bardzo ciekawa argumentacja, ale w tej akurat sprawie decyzja leży po stronie dyrektora. A jak wiadomo decyzja już zapadła. Skoro sam Profesor Dumbledore martwi się o wasze bezpieczeństwo, to nienależny tego lekceważyć...
Blondynka nachyliła się leciutko w stronę dwójki prefektów i ponownie odparła, lecz nieco zniżonym głosem. Jakby te słowa miały dotrzeć tylko do tej zbuntowanej pary.
- Nie martwcie się. Pod koniec wypadu dyrektor pozwolił nam na zorganizowanie ogniska. Będzie wiec to moment na wszamanie czegoś cieplutkiego, ale również chwila na nieco bliższe kontakty. Szepty, przytulańce, dzielenie się posiłkami i co tam sobie jeszcze wymyślicie. A gdy już zapadnie lekki zmrok, to nikt nie będzie wnikał, co tam sobie będziecie do uszu szeptać.
Oczywiście w oddali całemu wypadowi będą się przyglądać Aurorzy z ministerstwa, ale to już w dzisiejszych niespokojnych czasach standard. Nawet najmniejsza impreza musi być pod ich kontrolą i jest to oczywiście plus. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
- Powoli będziemy się zbierać, więc w jakie miejsce chcielibyście się wybrać?
- Ciril Hootcher
Re: Sala Wejściowa
Pią Mar 13, 2015 4:38 pm
Ostatnie dni nie były tym, czego oczekiwałby po nich Ciril. Nocami pałętał się bez celu po zaułkach Hogwartu, w większości wypadków nie znajdując niczego ciekawego. Gdzie podziały się te wszystkie szalone zdarzenia? Gdzie wredny Bazyliszek? Nawet duchy wydawały się senne i nieobecne. Nie mając więc lepszego zajęcia, pierwszy raz od lat, postanowił poszukać szczęścia poza szkołą. Wszystkie wcześniejsze wypady do wioski czarodziejów omijał szerokim łukiem, jednak teraz postanowił, że zobaczy to lubiane przez całą dziczyznę miejsce.
Drzwi od sali otworzyły się z hukiem. Wyłonił się zza nich blondyn. Pewnym krokiem wszedł do środka- był spóźniony, normalka. Nim zdążył zorientować się, że wszyscy się w niego wpatrują, potknął się na jakiejś nierówności. Fajnie, nie no super. Dzisiaj Cirilku robisz za błazna- pomyślał przygryzając dolną wargę.
Po chwili rozkojarzenia ruszył w stronę zebranych. Podszedł do nauczyciela z listą podróżnych.
- Przepraszam za spóźnienie... Ciril Hootcher, proszę, to moje pozwolenie- powiedział już spokojny.
- Niech ten wyjazd się już zacznie...- pomyślał, nie wiedząc, że cały ten czas będzie musiał spędzić z obcymi sobie ludźmi. Oj to się biedny zdziwi...
Drzwi od sali otworzyły się z hukiem. Wyłonił się zza nich blondyn. Pewnym krokiem wszedł do środka- był spóźniony, normalka. Nim zdążył zorientować się, że wszyscy się w niego wpatrują, potknął się na jakiejś nierówności. Fajnie, nie no super. Dzisiaj Cirilku robisz za błazna- pomyślał przygryzając dolną wargę.
Po chwili rozkojarzenia ruszył w stronę zebranych. Podszedł do nauczyciela z listą podróżnych.
- Przepraszam za spóźnienie... Ciril Hootcher, proszę, to moje pozwolenie- powiedział już spokojny.
- Niech ten wyjazd się już zacznie...- pomyślał, nie wiedząc, że cały ten czas będzie musiał spędzić z obcymi sobie ludźmi. Oj to się biedny zdziwi...
- Aart Sivan
Re: Sala Wejściowa
Pią Mar 13, 2015 4:47 pm
Czas jest super.Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Zaledwie kilka minut potrafi wywrócić wszystko do góry nogami. I tak właśnie było i teraz. Pusta jeszcze kilka chwil temu sala, teraz pełna była głośnych nastolatków. Najlepsi byli jednak prefektowie, którzy starali się uszczknąć choć moment wolnego czasu bez towarzystwa nauczycieli. Zabawniejsze jest to, że nie mają tyle siły przekonywania, aby im się to udało. Profesor Liadon wyglądał na nieugiętego, słodka blondyneczka też nieźle grała.
Po przedstawieniu się opiekunom i dostarczeniu zgody rodziców, stanął w szeregu i czekał, aż akcja się zacznie. Ciekawiło go wszystko. Nie mógł się doczekać wydarzeń w wiosce. Na pewno będzie się sporo działo. Czas powie, jak wiele z tego będzie godne zapamiętania... Na razie musiał pocieszać się myślą, że nie możliwe jest, aby z taką grupką ludzi było nudno...
Po przedstawieniu się opiekunom i dostarczeniu zgody rodziców, stanął w szeregu i czekał, aż akcja się zacznie. Ciekawiło go wszystko. Nie mógł się doczekać wydarzeń w wiosce. Na pewno będzie się sporo działo. Czas powie, jak wiele z tego będzie godne zapamiętania... Na razie musiał pocieszać się myślą, że nie możliwe jest, aby z taką grupką ludzi było nudno...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach