- Regulus Black
Re: Sala Wejściowa
Nie Gru 21, 2014 10:44 pm
Każdy, kto kiedykolwiek słyszał o Caroline Rockers wiedział, że sprowadza ona na ludzi same kłopoty. Jemu jako Ślizgonowi to nazwisko obiło się o uszy nie raz, ale uważał ją za nieszkodliwą. Nie dlatego, że taka była, ale dlatego, że nie miał z nią wspólnych interesów i nie miałaby okazji mu w żaden sposób zaszkodzić.
Pomylił się. Nie musiał mieć z nią wspólnych interesów, żeby w jednej chwili zawiesiła nad nim wielkie kowadło, które mogło w każdej chwili wgnieść go w ziemię jak robaka. I do tego trzymała linę jednym palcem... Tak, tym małym palcem.
Jeśli układałby encyklopedię to jej zdjęcie umieściłby pod hasłem "żmija".
Miał wrażenie że właśnie w tamtej chwili pojedynczy kosmyk jego włosów odskoczył od reszty ulizanej fryzury.
Kiedy przeszedł pierwszy szok spowodowany usłyszanymi słowami, dokładniej przyjrzał się reakcji woźnego, który jak na jego złość... Nie wyglądał jakby jej odmawiał. Wprawdzie nie usłyszał co do niej powiedział, ale każdy idiota domyśliłby się, że Filch nie odpuściłby okazji na zdobycie informacji o uczniach.
Każdy uczeń miał coś do ukrycia. Były to rzeczy mniejszej lub większej wagi - niektórzy ukrywali listy od pierwszych miłości, niektórzy swoje oceny przed rodzicami, niektórzy uczucia, jednak Black ukrywał coś o wiele ważniejszego. I machnąłby na to ręką lekceważąco, gdyby tylko miał pewność, że Rockers nie ma o tym pojęcia, ale po niej, co przed chwilą udowodniła, można było wszystkiego się spodziewać. Nawet jakaś zmyślona historia mogłaby okazać się dla niego zgubna. Mimo udowodnienia jego niewinności zapewne plotki ciągnęłyby się za nim w nieskończoność, plamiąc białymi ptasimi odchodami dobre imię Blacków.
Wystarczyło już, że jeden z braci to robił.
Musiał zachować zimną krew, póki Filch nie zajął się przeszukiwaniem innych uczniów.
Jego zazwyczaj spokojne, chłodne, nieco znużone oczy zmieniły się znacznie. Przesiąknięte obawą i złością nabrały swoistego niebezpiecznego błysku i stały się burzliwe, co nadało mu wyglądu podobnego do Syriusza (nawet jeśli potrafiłby wydrapać oczy za to porównanie). Zbliżył się do powoli odchodzącej Caroline, starając się rozluźnić spięte mięśnie. Wtedy też odpuścił ustom, które zacisnął tak mocno, że stały się białe.
- Próbujesz wciągać mnie do swojego teatru marionetek, Rockers?
Jego głos był niski i cichy, przesiąknięty dziwną odmianą wyrzutu, która nie mieściła w sobie zdziwienia.
Pomylił się. Nie musiał mieć z nią wspólnych interesów, żeby w jednej chwili zawiesiła nad nim wielkie kowadło, które mogło w każdej chwili wgnieść go w ziemię jak robaka. I do tego trzymała linę jednym palcem... Tak, tym małym palcem.
Jeśli układałby encyklopedię to jej zdjęcie umieściłby pod hasłem "żmija".
Miał wrażenie że właśnie w tamtej chwili pojedynczy kosmyk jego włosów odskoczył od reszty ulizanej fryzury.
Kiedy przeszedł pierwszy szok spowodowany usłyszanymi słowami, dokładniej przyjrzał się reakcji woźnego, który jak na jego złość... Nie wyglądał jakby jej odmawiał. Wprawdzie nie usłyszał co do niej powiedział, ale każdy idiota domyśliłby się, że Filch nie odpuściłby okazji na zdobycie informacji o uczniach.
Każdy uczeń miał coś do ukrycia. Były to rzeczy mniejszej lub większej wagi - niektórzy ukrywali listy od pierwszych miłości, niektórzy swoje oceny przed rodzicami, niektórzy uczucia, jednak Black ukrywał coś o wiele ważniejszego. I machnąłby na to ręką lekceważąco, gdyby tylko miał pewność, że Rockers nie ma o tym pojęcia, ale po niej, co przed chwilą udowodniła, można było wszystkiego się spodziewać. Nawet jakaś zmyślona historia mogłaby okazać się dla niego zgubna. Mimo udowodnienia jego niewinności zapewne plotki ciągnęłyby się za nim w nieskończoność, plamiąc białymi ptasimi odchodami dobre imię Blacków.
Wystarczyło już, że jeden z braci to robił.
Musiał zachować zimną krew, póki Filch nie zajął się przeszukiwaniem innych uczniów.
Jego zazwyczaj spokojne, chłodne, nieco znużone oczy zmieniły się znacznie. Przesiąknięte obawą i złością nabrały swoistego niebezpiecznego błysku i stały się burzliwe, co nadało mu wyglądu podobnego do Syriusza (nawet jeśli potrafiłby wydrapać oczy za to porównanie). Zbliżył się do powoli odchodzącej Caroline, starając się rozluźnić spięte mięśnie. Wtedy też odpuścił ustom, które zacisnął tak mocno, że stały się białe.
- Próbujesz wciągać mnie do swojego teatru marionetek, Rockers?
Jego głos był niski i cichy, przesiąknięty dziwną odmianą wyrzutu, która nie mieściła w sobie zdziwienia.
- Elizabeth Cook
Re: Sala Wejściowa
Pon Gru 22, 2014 5:13 pm
No w końcu nadszedł czas na wycieczkę więc Eli skierowała swoje nogi ku sali wejściowej. Domyślała się iż sporo osób tutaj będzie. Wsunęła powoli ręce do kieszeni idąc powoli między korytarzami i mijając po chwili wejście do sali gdzie zobaczyła Argusa Filcha.
-Elizabeth Cook. - Powiedziała cicho do woźnego, który najwidoczniej stał z tą całą listą i sprawdzał kto się jeszcze nie wpisał i nie zjawił w wyznaczone miejsce.
-Elizabeth Cook. - Powiedziała cicho do woźnego, który najwidoczniej stał z tą całą listą i sprawdzał kto się jeszcze nie wpisał i nie zjawił w wyznaczone miejsce.
- Argus Filch
Re: Sala Wejściowa
Pon Gru 22, 2014 7:08 pm
Przepuścił dziewczynę bez żadnych alarmów. Niestety. Nie miała przy sobie niczego niebezpiecznego(jeśli nie liczyć pieniędzy, które mogli sobie wziąć!). Czekał na ewentualnych spóźnialskich, by w razie czego ich sprawdzić, przepuścić i cóż. Widać było, że żaden uczeń za nim nie przepadał. Czuli do niego respekt! A on nienawidził tych wesołych twarzy, które gościły u nich prawie każdego dnia! Musiał się tego pozbywać. Tyle tej złej roboty. A oni jeszcze nie byli w ogóle wdzięczni!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry za krótki post. Za chwilę idę > . <
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry za krótki post. Za chwilę idę > . <
- Caroline Rockers
Re: Sala Wejściowa
Pon Gru 22, 2014 10:40 pm
Z pozoru niewinna zabawa kosztem drugiej osoby nabierała teraz tempa!
Ślizgonka posłała nieprzyjemny uśmiech w stronę woźnego, ponownie zawieszając naszyjnik z głową wilka na swojej szyi. Ach, gdyby tylko wiedział! Gdyby ten charłak wiedział, do czego tak naprawdę jest zdolna ta rzecz! Ale ani on, ani nikt inny nawet się nie domyślał, do czego to służyło. Oczywiście za wyjątkiem kilku wybrańców, do których C. należała. I nic więcej wiedzieć nie trzeba! Zresztą w końcu i tak niektóre rzeczy wyjdą na jaw. Na razie większość wolała skupić się na otwarciu, lub też nie, Komnaty Tajemnic. I grozie. Jakże pięknej grozie, która objawiła się na Balu Bożonarodzeniowym! Ale już niedługo...pojawi się więcej tego całego bagna. I ona już o to zadba.
- Będę pamiętała. I obiecuję, że nie będzie pan tego żałować - odparła pozornie beztrosko i ruszyła dalej by móc spokojnie wkroczyć do czarodziejskiej wioski i tam zacząć napełnianie swej rażącej pustki z której unosił się czarny, zajeżdżający siarką dym.
Miała wiele nazw. Żmija. Królowa Śniegu. Psychopatka. Czarny Łabędź. Śmierć. Potwór. Suka.
Nie bała się tego, bowiem wszystkie te nazwy tworzyły ją samą. Potrafiła, jak mało kto cieszyć się z tych określeń, zwłaszcza kiedy wynikały one z odniesionego przez nią zwycięstwa nad tymi paskudnymi robakami.
C. posiadała wiele skutecznych kart w swych rękawach, a na dodatek potrafiła blefować, jak mało kto, kiedy zachodziła taka potrzeba. I to niejednokrotnie ratowało jej tyłek. Bo gdyby nie to, czy nadal miałaby szansę przebywać w Hogwarcie? Czy po próbce tego, do czego była zdolna, nie powinni jej wywalić?
Ależ owszem! Powinni! Ale...spryt.
Sprytna żmija zawsze potrafiła skutecznie ukąsić tak, by nic nie wskazywało na to, że to ona była przyczyną śmierci.
Więc strzeż się Ty, na którego spadnie niszczycielskie spojrzenie chmurnych tęczówek.
Pasja, która towarzyszyła jej nienawiści była zdolna zniszczyć wszystko, co było Ci drogie. Nawet jeśli i ona miała za to ponieść cenę. I to cenę wysoką, godną kolejnego jej upadku.
Była już na ścieżce prowadzącej do Hogsmeade, kiedy dogonił ją Regulus. Tak podobny do zuchwałego brata! I może nawet bardziej niebezpieczny dla niej, niż drugi z Blacków. Czarnowłosa uniosła brwi w geście udawanego zdziwienia by po chwili zaśmiać się na jego słowa.
- Już w nim jesteś, Black. Uległa marionetka! Uuuu! Sygnecik mówi więcej, niż możesz sądzisz, zwłaszcza że nie tylko Ty go posiadasz. Nananana. Jesteś gotowy na zabawę? - Odpowiedziała, obnażając białe zęby, a niebieskie tęczówki błysnęły złowrogo. Czy wiedziała, co oznacza pierścień z zielonym oczkiem? Domyślała się na tyle, na ile pozwalała jej ta resztka rozsądku, którą posiadała. Odnośnie znamienia Ślizgona nie wiedziała nic. Gdyby wiedziała...zupełnie inaczej by to wykorzystała! W pewnym momencie pociągnęła chłopaka za rękę i zaczęła biec i się śmiać.
Burza to najlepszy czas by znaleźć kolejną ofiarę do psychicznego oszpecenia.
Jak myślisz?
Uda jej się to, Regulusie?
[z/t x2, zacznij gdzieś w Hogsmeade]
Ślizgonka posłała nieprzyjemny uśmiech w stronę woźnego, ponownie zawieszając naszyjnik z głową wilka na swojej szyi. Ach, gdyby tylko wiedział! Gdyby ten charłak wiedział, do czego tak naprawdę jest zdolna ta rzecz! Ale ani on, ani nikt inny nawet się nie domyślał, do czego to służyło. Oczywiście za wyjątkiem kilku wybrańców, do których C. należała. I nic więcej wiedzieć nie trzeba! Zresztą w końcu i tak niektóre rzeczy wyjdą na jaw. Na razie większość wolała skupić się na otwarciu, lub też nie, Komnaty Tajemnic. I grozie. Jakże pięknej grozie, która objawiła się na Balu Bożonarodzeniowym! Ale już niedługo...pojawi się więcej tego całego bagna. I ona już o to zadba.
- Będę pamiętała. I obiecuję, że nie będzie pan tego żałować - odparła pozornie beztrosko i ruszyła dalej by móc spokojnie wkroczyć do czarodziejskiej wioski i tam zacząć napełnianie swej rażącej pustki z której unosił się czarny, zajeżdżający siarką dym.
Miała wiele nazw. Żmija. Królowa Śniegu. Psychopatka. Czarny Łabędź. Śmierć. Potwór. Suka.
Nie bała się tego, bowiem wszystkie te nazwy tworzyły ją samą. Potrafiła, jak mało kto cieszyć się z tych określeń, zwłaszcza kiedy wynikały one z odniesionego przez nią zwycięstwa nad tymi paskudnymi robakami.
C. posiadała wiele skutecznych kart w swych rękawach, a na dodatek potrafiła blefować, jak mało kto, kiedy zachodziła taka potrzeba. I to niejednokrotnie ratowało jej tyłek. Bo gdyby nie to, czy nadal miałaby szansę przebywać w Hogwarcie? Czy po próbce tego, do czego była zdolna, nie powinni jej wywalić?
Ależ owszem! Powinni! Ale...spryt.
Sprytna żmija zawsze potrafiła skutecznie ukąsić tak, by nic nie wskazywało na to, że to ona była przyczyną śmierci.
Więc strzeż się Ty, na którego spadnie niszczycielskie spojrzenie chmurnych tęczówek.
Pasja, która towarzyszyła jej nienawiści była zdolna zniszczyć wszystko, co było Ci drogie. Nawet jeśli i ona miała za to ponieść cenę. I to cenę wysoką, godną kolejnego jej upadku.
Była już na ścieżce prowadzącej do Hogsmeade, kiedy dogonił ją Regulus. Tak podobny do zuchwałego brata! I może nawet bardziej niebezpieczny dla niej, niż drugi z Blacków. Czarnowłosa uniosła brwi w geście udawanego zdziwienia by po chwili zaśmiać się na jego słowa.
- Już w nim jesteś, Black. Uległa marionetka! Uuuu! Sygnecik mówi więcej, niż możesz sądzisz, zwłaszcza że nie tylko Ty go posiadasz. Nananana. Jesteś gotowy na zabawę? - Odpowiedziała, obnażając białe zęby, a niebieskie tęczówki błysnęły złowrogo. Czy wiedziała, co oznacza pierścień z zielonym oczkiem? Domyślała się na tyle, na ile pozwalała jej ta resztka rozsądku, którą posiadała. Odnośnie znamienia Ślizgona nie wiedziała nic. Gdyby wiedziała...zupełnie inaczej by to wykorzystała! W pewnym momencie pociągnęła chłopaka za rękę i zaczęła biec i się śmiać.
Burza to najlepszy czas by znaleźć kolejną ofiarę do psychicznego oszpecenia.
Jak myślisz?
Uda jej się to, Regulusie?
[z/t x2, zacznij gdzieś w Hogsmeade]
- Kim Miracle
Re: Sala Wejściowa
Wto Gru 23, 2014 3:08 pm
Stała sobie w sali i patrzyła jak ludzie stoją w kolejce. Jak Filch się cieszy, gdy komuś błyskotkę zabierze, a w oczy tej blondynki rzuciła się Elizabeth. Ucieszyła się i skoczyła w jej kierunku. Powiesiła się jej na szyi i krzyknęła wesoło.
- Cześć Lizzy - zaśmiała się.- Jesteś z kimś umówiona, czy idziesz tak po prostu rekreacyjnie?- zapytała.- Ja się w prawdzie z kimś umówiłam, ale nie przyszedł - powiedziała wzruszając ramionami.
- Mam dzisiaj ochotę na obrabowanie nie jakiegoś sklepu ze słodyczami, nie pamiętam jak się nazywał - odsunęła się od dziewczyny i poprawiła swoją szarą bluzę.- A nie chcę być sama, więc możemy iść we dwie. Może ktoś do nas dołączy? - zastanowiła się chwilę szczerząc się.
- W takim razie idziemy - zawołała w miarę cicho, aby nie zwracać na siebie uwagi.
No ale to Kim, ciekawe, czy wypali. Zawsze zwraca na siebie uwagę. Taka już jest. Spojrzała na Filcha, który znowu coś skonfiskował.
- Nie uważasz, że on jest jak sroka? Bierze wszystko co się świeci - mruknęła jej na ucho nie spuszczając wzroku z woźnego, ale w końcu ruszyła do miasteczka.
- Cześć Lizzy - zaśmiała się.- Jesteś z kimś umówiona, czy idziesz tak po prostu rekreacyjnie?- zapytała.- Ja się w prawdzie z kimś umówiłam, ale nie przyszedł - powiedziała wzruszając ramionami.
- Mam dzisiaj ochotę na obrabowanie nie jakiegoś sklepu ze słodyczami, nie pamiętam jak się nazywał - odsunęła się od dziewczyny i poprawiła swoją szarą bluzę.- A nie chcę być sama, więc możemy iść we dwie. Może ktoś do nas dołączy? - zastanowiła się chwilę szczerząc się.
- W takim razie idziemy - zawołała w miarę cicho, aby nie zwracać na siebie uwagi.
No ale to Kim, ciekawe, czy wypali. Zawsze zwraca na siebie uwagę. Taka już jest. Spojrzała na Filcha, który znowu coś skonfiskował.
- Nie uważasz, że on jest jak sroka? Bierze wszystko co się świeci - mruknęła jej na ucho nie spuszczając wzroku z woźnego, ale w końcu ruszyła do miasteczka.
- Elizabeth Cook
Re: Sala Wejściowa
Wto Gru 23, 2014 3:18 pm
Rozglądała się, a mimo wszystko nie dostrzegła Kyo przez co poczuła się trochę...rozczarowana faktem iż nie przyszedł. Po chwili coś na nią skoczyło i pisnęła cicho spoglądając na dziewczynę.
-Kim! Nie strasz mnie proszę. - Mruknęła cicho w jej stronę czując jakby dostała na miejscu mini zawału.
-No też się umówiła, ale ten ktoś się nie pojawił. - Mruknęła, ale po części cieszyła się, ze obie się spotykają kolejny raz, ostatnio widziała jedynie ją krótki okres czasu na balu puchonków, a wtedy nie było za bardzo czasu na rozmowy.
-N-No okej możemy iść. - W sumie i tak lepsze było pójście do cukierni niż sanie tutaj jak kołek i czekanie na cud.
z.t x2
-Kim! Nie strasz mnie proszę. - Mruknęła cicho w jej stronę czując jakby dostała na miejscu mini zawału.
-No też się umówiła, ale ten ktoś się nie pojawił. - Mruknęła, ale po części cieszyła się, ze obie się spotykają kolejny raz, ostatnio widziała jedynie ją krótki okres czasu na balu puchonków, a wtedy nie było za bardzo czasu na rozmowy.
-N-No okej możemy iść. - W sumie i tak lepsze było pójście do cukierni niż sanie tutaj jak kołek i czekanie na cud.
z.t x2
- Lily Evans
Re: Sala Wejściowa
Wto Gru 23, 2014 6:06 pm
Ostatnimi czasy była ciągle zabiegana - praktycznie latała od jednej sali do drugiej, po drodze zahaczając o bibliotekę, Pokój Wspólny Gryffindoru, czy też Wielką Salę. Cieszyła się, że ma tyle zajęć, że ma wystarczająco zajęte myśli, żeby wciąż nie analizować spotkań z Potterem, czy też tego, co będzie później z nimi...wszystkimi. Sama świadomość, że jakby nie patrzeć "była" z Jamesem Potterem, sprawiała że rudowłosa sama nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Jak zareaguje Erin? Co powie na to Dorcas, Remus, Syriusz, Mary i Peter? A Severus? Przecież oni się nienawidzili! Poza tym jeszcze nic nie było pewne - w końcu ten grunt był niezwykle śliski, a sama Lily miała tę jakże niewygodną cechę, że analizowała każdy najmniejszy gest po tysiąc razy. Poza tym bała się. To było zbyt nierzeczywiste! I niby jak? Szczęście przyszło do niej od tak i nie zamierzało jej opuścić? Nie wierzyła temu!
No i ten nieszczęsny marzec. Nie dość, że zbliżały się OWUTEMY, to jeszcze w kwietniu miał być ślub Petunii i Vernona, na którym koniecznie musiała się pojawić. Nie wiedziała, co kupi, jak będzie wyglądać i co najważniejsze, z kim pójdzie. Oczywistym wyborem powinien być...James. Ale czy na pewno? Obawiała się nieco wybrać się z nim na ten ślub. Czemu to wszystko nie mogło być prostsze?
Z tym całym mętlikiem w głowie, ubrana w zielony płaszcz i z naciągniętą czapką Gryffindoru na głowie, stanęła przed woźnym.
- Lily Evans - podała swoje imię i nazwisko wyraźnie, czekając aż Filch sprawdzi, czy może udać się do Hogsmeade. Miała wielką nadzieję, że w końcu zobaczy się z Dorcas i że reszta do niej dołączy na miejscu.
No i ten nieszczęsny marzec. Nie dość, że zbliżały się OWUTEMY, to jeszcze w kwietniu miał być ślub Petunii i Vernona, na którym koniecznie musiała się pojawić. Nie wiedziała, co kupi, jak będzie wyglądać i co najważniejsze, z kim pójdzie. Oczywistym wyborem powinien być...James. Ale czy na pewno? Obawiała się nieco wybrać się z nim na ten ślub. Czemu to wszystko nie mogło być prostsze?
Z tym całym mętlikiem w głowie, ubrana w zielony płaszcz i z naciągniętą czapką Gryffindoru na głowie, stanęła przed woźnym.
- Lily Evans - podała swoje imię i nazwisko wyraźnie, czekając aż Filch sprawdzi, czy może udać się do Hogsmeade. Miała wielką nadzieję, że w końcu zobaczy się z Dorcas i że reszta do niej dołączy na miejscu.
- Draco Brown
Re: Sala Wejściowa
Wto Gru 23, 2014 7:25 pm
Tego dnia, w którym miał odbyć się wypad do położonej nieopodal Hogwartu wioski, zwanej Hogsmeade, po śniadaniu, włożyłem ciepłe ubranie, na które skladała sie puchowa kurtka z najwyższej półki, eleganckie skórzane rękawice, wełniany szalik oraz droga czapka z lisiego futra. Zasunąwszy do końca kurtkę i poprawiwszy elegancki, futrzany kołnierz, opuscilem dormitorium i podążyłem do sali wejściowej i stanąłem w kolejce uczniów od trzeciej klasy wzwyż, którzy wybierali się do wioski. W dębowych drzwiach frontowych stał woźny Filch, który sprawdzał czy nazwiska wychodzących uczniów znajdują się na liście uczestników wycieczki. Kiedy nadeszla moja kolej, zbliżyłem się doń, omiatając go pogardliwym, pełnym wyższości spojrzeniem.
-Draco Brown.-przedstawiłem się wyniośle w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie.
-Draco Brown.-przedstawiłem się wyniośle w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie.
- Sybilla Trelawney
Re: Sala Wejściowa
Sro Gru 24, 2014 11:17 am
Sybilla dzisiejszego dnia miała ochotę wyjść do Hogsmeade, ale doskonale wiedziała, że najpierw musi być pozwolenie dane Filchowi. Nie miała ochoty nawet do niego podchodzić, ale miała sprawę do załatwienia w wiosce, poza tym to miejsce jest dla niej naprawdę ważne i lubiła tam przesiadywać.
Postanowiła się trochę lepiej ubrać, przede wszystkim cieplej, założyła kolorową kurtkę i szalik przełożyła przez głowę. Poprawiła okulary i podeszła do Argusa.
- Sybilla Trelawney - przedstawiła się spoglądając przez wielkie okulary na woźnego, miała nadzieję, że bez większego problemu wypuści ją z murów Hogwartu.
Postanowiła się trochę lepiej ubrać, przede wszystkim cieplej, założyła kolorową kurtkę i szalik przełożyła przez głowę. Poprawiła okulary i podeszła do Argusa.
- Sybilla Trelawney - przedstawiła się spoglądając przez wielkie okulary na woźnego, miała nadzieję, że bez większego problemu wypuści ją z murów Hogwartu.
- Argus Filch
Re: Sala Wejściowa
Sro Gru 24, 2014 1:20 pm
Guma do żucia, pióro, książki i amulet obronny przeciwko potworom.
- Lily Evans? - zapytał patrząc na nią srogo. Nie był głuchy wręcz przeciwnie, jednak coś zauważył. Coś złego. - Guma do żucia. Pióro. Książki. Amulet. To wszystk ojest niebezpieczne. Nie wiem co wy się tak przyzwyczailiście do noszenia przedmiotów zbrodni. Oddawaj to i możesz iść - rzucił krótko i poczekał aż wszystko położy na stołku. Potem zaprosił jakaś dziewczynę, wyglądała bardzo dziwnie. - Sybilla, Sybilla. Wszelakie gumki i opaski to też musisz zostawić, nie przykro mi - powiedział. - Poza tym... Nie ma cię na liście! ALARM! PIERWSZEGO STOPNIA!
- Lily Evans? - zapytał patrząc na nią srogo. Nie był głuchy wręcz przeciwnie, jednak coś zauważył. Coś złego. - Guma do żucia. Pióro. Książki. Amulet. To wszystk ojest niebezpieczne. Nie wiem co wy się tak przyzwyczailiście do noszenia przedmiotów zbrodni. Oddawaj to i możesz iść - rzucił krótko i poczekał aż wszystko położy na stołku. Potem zaprosił jakaś dziewczynę, wyglądała bardzo dziwnie. - Sybilla, Sybilla. Wszelakie gumki i opaski to też musisz zostawić, nie przykro mi - powiedział. - Poza tym... Nie ma cię na liście! ALARM! PIERWSZEGO STOPNIA!
- Draco Brown
Re: Sala Wejściowa
Sro Gru 24, 2014 8:13 pm
Słysząc słowa Filcha, parsknąłem śmiechem.
-Szlama i wariatka wybierają się do magicznej wioski? A to dobre!-zawołałem szyderczym głosem, stanąwszy w wejściu i omiótłszy je pogardliwym spojrzeniem swych zimnych, niebieskich oczu.
-Szlama i wariatka wybierają się do magicznej wioski? A to dobre!-zawołałem szyderczym głosem, stanąwszy w wejściu i omiótłszy je pogardliwym spojrzeniem swych zimnych, niebieskich oczu.
- Florence Frederica Floyd
Re: Sala Wejściowa
Sro Gru 24, 2014 8:54 pm
A więc w końcu nadszedł ten dzień! Florence obudziła się rano pełna radości i podniecenia. Uwielbiała wypady do Hogsmeade - chociaż kochała życie w Hogwarcie, miło było czasem wyjść poza mury tej szkoły. A magiczna wioska była idealnym miejscem na odpoczynek.
Obudziła się na długo przed swoimi koleżankami z dormitorium, więc w Wielkiej Sali była jako jedna z pierwszych osób. Śniadanie miała doprawdy treściwe - szklanka soku pomarańczowego i banan. Mało? Owszem. Ale kto, do cholery, lubi dużo jeść z samego rana? Jej żołądek zazwyczaj budził się dopiero po dwunastej. Flo też by chciała móc się budzić o tej godzinie...
Śniadanie zjadła szybo, po czym pobiegła przyszykować się do wyjścia. Musiała przecież dobrze wyglądać, w końcu kto wie, kogo spotka w wiosce! Ubrała czarną koszulkę z długim rękawem, czarną spódniczkę sięgającą połowy uda, do tego rajstopy ( oczywiście czarne ) oraz krótkie kozaczki ( zgadnijcie w jakim kolorze... ). Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i...stwierdziła, że czegoś jej brakuje, więc już po chwili jej strój wzbogacił się o podobiznę złotego znicza w postaci naszyjnika. Spojrzała raz jeszcze w lustro i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Było idealnie.
Złapała swój czerwony płaszcz, sprawdziła, czy ma w torbie portmonetkę i różdżkę, spakowała do niej jeszcze szalik i chusteczki ( dzięki niech będą niebiosom za zaklęcie powiększające miejsce w torebce ) i ruszyła do Sali Wejściowej, wiedząc, że czeka ją przeprawa z Filchem. Westchnęła na samą myśl o tym - Filch jako osoba jej nie przeszkadzał, bywał irytujący, ale co zrobić, na swój sposób było to w sumie urocze. Tylko ten jego wygląd - o co chodziło z tym stylem bezdomnego?
-Witam, panie Argusie. - powiedziała radośnie, podchodząc do woźnego, wokół którego stało już kilka osób. Ślizgon, Puchonka i Gryfonka. No to z Flo mamy komplet, przedstawiciele każdego domu obecni! - Florence Frederica Floyd się melduje.
Spojrzała na Filcha, zasalutowała mu, po czym skrzywiła się lekko, słysząc słowa Ślizgona. Czemu? No czemu? Jednego dnia poznaje Giotto, który jest naprawdę spoko gościem, a potem pojawia się ten blondas i ściąga ją na ziemie - uczniowie ze Slytherinu nigdy nie będą mili... Zresztą, z Brownem uczyła się już sześć lat razem, więc mogła się spodziewać takiego zachowania.
-Słabe masz poczucie humoru, Draco, skoro bawi Cię to, że ktoś idzie do Hogdmeade. - stwierdziła, przewracając oczami. - Ale w sumie czego ja wymagam od blondynki...ups, blondyna, wybacz. Wcale nie sugerowałam, że nie masz jaj.
Posłała mu uroczy uśmiech, po czym przeniosła znowu spojrzenie na Filcha, który najwyraźniej miał problem z Puchonką.
-Pewnie zapomniał jej pan dopisać i tyle... - powiedziała, lekko zniecierpliwiona. Chciała już wyjść, a tu jakieś problemy z Puchonami i Ślizgonami. Czemu świat jej to robił?
Obudziła się na długo przed swoimi koleżankami z dormitorium, więc w Wielkiej Sali była jako jedna z pierwszych osób. Śniadanie miała doprawdy treściwe - szklanka soku pomarańczowego i banan. Mało? Owszem. Ale kto, do cholery, lubi dużo jeść z samego rana? Jej żołądek zazwyczaj budził się dopiero po dwunastej. Flo też by chciała móc się budzić o tej godzinie...
Śniadanie zjadła szybo, po czym pobiegła przyszykować się do wyjścia. Musiała przecież dobrze wyglądać, w końcu kto wie, kogo spotka w wiosce! Ubrała czarną koszulkę z długim rękawem, czarną spódniczkę sięgającą połowy uda, do tego rajstopy ( oczywiście czarne ) oraz krótkie kozaczki ( zgadnijcie w jakim kolorze... ). Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i...stwierdziła, że czegoś jej brakuje, więc już po chwili jej strój wzbogacił się o podobiznę złotego znicza w postaci naszyjnika. Spojrzała raz jeszcze w lustro i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Było idealnie.
Złapała swój czerwony płaszcz, sprawdziła, czy ma w torbie portmonetkę i różdżkę, spakowała do niej jeszcze szalik i chusteczki ( dzięki niech będą niebiosom za zaklęcie powiększające miejsce w torebce ) i ruszyła do Sali Wejściowej, wiedząc, że czeka ją przeprawa z Filchem. Westchnęła na samą myśl o tym - Filch jako osoba jej nie przeszkadzał, bywał irytujący, ale co zrobić, na swój sposób było to w sumie urocze. Tylko ten jego wygląd - o co chodziło z tym stylem bezdomnego?
-Witam, panie Argusie. - powiedziała radośnie, podchodząc do woźnego, wokół którego stało już kilka osób. Ślizgon, Puchonka i Gryfonka. No to z Flo mamy komplet, przedstawiciele każdego domu obecni! - Florence Frederica Floyd się melduje.
Spojrzała na Filcha, zasalutowała mu, po czym skrzywiła się lekko, słysząc słowa Ślizgona. Czemu? No czemu? Jednego dnia poznaje Giotto, który jest naprawdę spoko gościem, a potem pojawia się ten blondas i ściąga ją na ziemie - uczniowie ze Slytherinu nigdy nie będą mili... Zresztą, z Brownem uczyła się już sześć lat razem, więc mogła się spodziewać takiego zachowania.
-Słabe masz poczucie humoru, Draco, skoro bawi Cię to, że ktoś idzie do Hogdmeade. - stwierdziła, przewracając oczami. - Ale w sumie czego ja wymagam od blondynki...ups, blondyna, wybacz. Wcale nie sugerowałam, że nie masz jaj.
Posłała mu uroczy uśmiech, po czym przeniosła znowu spojrzenie na Filcha, który najwyraźniej miał problem z Puchonką.
-Pewnie zapomniał jej pan dopisać i tyle... - powiedziała, lekko zniecierpliwiona. Chciała już wyjść, a tu jakieś problemy z Puchonami i Ślizgonami. Czemu świat jej to robił?
- Miriam Rovenley
Re: Sala Wejściowa
Sro Gru 24, 2014 9:09 pm
Niespiesznie i ona zbliżała się do sali wejściowej, gdzie wszyscy już zbierali się, oczekując godziny wypadu do Hogsmeade. Miriam nie zastanawiała się wcale co kupi, gdzie czy z kim pójdzie. Tak naprawdę, myślami była zupełnie gdzie indziej. Cóż, nie można byłoby nazwać tego czymś dziwnym, bo często jej się to zdarzało. Stanęła gdzieś z boku, by nie przeszkadzać innym, a także żeby sama mogła w spokoju porozmyślać. Tak planowała spędzić najbliższy czas, nim Filch zacznie odczytywać nazwiska. A właśnie...
- Dzień dobry, panie Filch. - kultura, przede wszystkim.
- Miriam Rovenley. - dodała, ponownie zatapiając się w myślach, równocześnie rozglądając się po zebranych tu uczniach Hogwartu. Nie znała nikogo. To niekoniecznie był dobry znak, ale przecież zawsze można kogoś poznać. Przyjaciół nigdy dość, jak mawiają.
- Dzień dobry, panie Filch. - kultura, przede wszystkim.
- Miriam Rovenley. - dodała, ponownie zatapiając się w myślach, równocześnie rozglądając się po zebranych tu uczniach Hogwartu. Nie znała nikogo. To niekoniecznie był dobry znak, ale przecież zawsze można kogoś poznać. Przyjaciół nigdy dość, jak mawiają.
- Argus Filch
Re: Sala Wejściowa
Czw Gru 25, 2014 9:05 pm
Obie dziewczyny były jakieś zadowolone z życia. A ta pierwsza to już w ogóle. A wkrzuył się, gdy ta jeszcze mu tak zapyskowała.
- Ty to już lepiej idź, bo zaraz, jak cię z miotłą pogonię to zobaczysz! JA NIGDY NIE ZAPOMINAM! - i przepuścił ją. Ta druga też taka zadowolona z życia.
- No idźże, kobieto! Sybilla i Draco również!
- Ty to już lepiej idź, bo zaraz, jak cię z miotłą pogonię to zobaczysz! JA NIGDY NIE ZAPOMINAM! - i przepuścił ją. Ta druga też taka zadowolona z życia.
- No idźże, kobieto! Sybilla i Draco również!
- Lily Evans
Re: Sala Wejściowa
Czw Gru 25, 2014 9:17 pm
Odetchnęła głęboko, kiedy już przeszła przez kontrolę woźnego i bez słowa skargi odłożyła posłusznie wszystkie "niebezpieczne" zdaniem Filcha przedmioty. Nie chciała po prostu wplątywać się w jakąś bezsensowną dyskusję, zwłaszcza że ostatnio "nieco" podpadła temu mężczyźnie, wraz z Severusem i z tym irytującym Lestrange'm. Już chciała iść dalej, kiedy usłyszała słowa jakiegoś Ślizgona; kojarzyła go wprawdzie z spotkań Klubu Ślimaka, ale nie pamiętała jego imienia. I w sumie tego nie żałowała. Zwęziła oczy w wąskie kreseczki i podeszła szybko do chłopaka, czując jak jej ciało zaczyna drżeć od gniewu. Dumnie uniosła głowę do góry, a kilka kosmyków opadło na jej bladą twarz, na której pojawiły się dwa rumieńce. I nie, nie wstydu, ale ze złości na niego, że miał czelność w taki sposób odezwać się do niej i Sybilii!I nawet jeśli niezbyt przepadała za Puchonką, to jednak nigdy by ją tak nie nazwała! I to jeszcze używając do tego tak bezczelnego tonu!
- Ty...TY! Jak śmiesz? Kim Ty jesteś, żeby Nas tak obrażać?! Najwyraźniej używanie mózgu jest poniżej Twojej godności! Wiesz co? Szkoda mi na Ciebie więcej słów. I w sumie... w sumie to mi nawet Ciebie żal, bo najwyraźniej masz problem z samym sobą, skoro wyzywasz innych, a wcale nie jesteś od Nas lepszy. I nigdy nie będziesz - wymówiła to niezwykle szybko, nieco drżącym od emocji głosem i ledwo się powstrzymywała żeby mu nie przywalić. Stwierdziła jednak, że nie warto, zwłaszcza że był tu jeszcze woźny. Zamiast tego splunęła mu w twarz i odwróciła się napięcie i odeszła dumnym krokiem, posyłając przelotny uśmiech wdzięczności w stronę Florence. No cóż, nastrój Evans zmieniał się szybciej, niż pogoda za oknem. Na dodatek nie sądziła, że słowa Browna, aż tak ją poruszą. W życiu jednak różnie bywa i choć teraz czuła się nieco głupio, że tak impulsywnie zareagowała, to jednak nie żałowała tego, że stanęła tak zdecydowanie w ich obronie.
[z/t]
- Ty...TY! Jak śmiesz? Kim Ty jesteś, żeby Nas tak obrażać?! Najwyraźniej używanie mózgu jest poniżej Twojej godności! Wiesz co? Szkoda mi na Ciebie więcej słów. I w sumie... w sumie to mi nawet Ciebie żal, bo najwyraźniej masz problem z samym sobą, skoro wyzywasz innych, a wcale nie jesteś od Nas lepszy. I nigdy nie będziesz - wymówiła to niezwykle szybko, nieco drżącym od emocji głosem i ledwo się powstrzymywała żeby mu nie przywalić. Stwierdziła jednak, że nie warto, zwłaszcza że był tu jeszcze woźny. Zamiast tego splunęła mu w twarz i odwróciła się napięcie i odeszła dumnym krokiem, posyłając przelotny uśmiech wdzięczności w stronę Florence. No cóż, nastrój Evans zmieniał się szybciej, niż pogoda za oknem. Na dodatek nie sądziła, że słowa Browna, aż tak ją poruszą. W życiu jednak różnie bywa i choć teraz czuła się nieco głupio, że tak impulsywnie zareagowała, to jednak nie żałowała tego, że stanęła tak zdecydowanie w ich obronie.
[z/t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach