Go down
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Nie Sie 14, 2016 12:33 pm
Lęk był zaiste fascynującym zjawiskiem. Niby każdy go odczuwał w jakiś sposób, ale każdy okazywało to w zupełnie inny sposób. Z drugiej strony pozostawało pytanie czy baliśmy się konkretnej rzeczy tylko dlatego, że była przerażająca sama w sobie, czy dlatego, że wzbudzała w nas lęk. Może i było to z lekka zawiłe, ale w takim układzie oznaczałoby to, że ludzie boją się samego lęku, a to sprawiało, że Esmeralda zafascynowała się tym jeszcze bardziej. Szmaragdowe oczy cyganki nadal były utkwione w posturze chłopaka, ale bardzo ciężko było jej zatrzymać spojrzenie na jego oczach bo to co chwila wodził gdzieś po korytarzu. Jak ją to irytowało, brak odwagi utrzymania kontaktu. W chwili kiedy ktoś odwracał od niej wzrok zamykał swój słaby punkt który ona wręcz uwielbiała wykorzystywać.
-Jak z kimś rozmawiasz wypada na niego patrzeć...- Ten głosik nie przypominał już wesołego świergotu który jeszcze do nie dawna wypełniał to miejsce. Widziała, że on czuł się w jej towarzystwie nieswojo, nie było to dla niej nic nowego, z drugiej strony nawet to lubiła, to zakłopotanie ludzi którzy nagle próbowali zamknąć przed nią zwierciadła swojej duszy. Cóż... na marne ona i tak wcześniej czy później wedrze się do środka drugiego człowieka, była niczym żmija która dzięki temu, że była bardzo zwinna mogła wślizgnąć się przez szparę między drzwiami a podłogą do czyjegoś domu, i pozostać w ukryciu nawet nie zauważoną.
W końcu na ustach dziewczyny ponownie zakwitł lekki uśmiech który odsłaniał szereg białych ząbków.
-Nie każdy ma rodzinę... bardzo źle formułujesz zdania- Mruknęła po czym wyciągnęła nogi przed siebie chwytając za skrawek swojej spódnicy.
-Każdy miał rodzinę... i to sprawia, że jesteśmy podobni... potem pojawiają się wielkie różnice... i dobrze- Cyganka nie zniosła by myśli, że wszyscy byliby do siebie podobni. Tak samo było z wyjątkowością. Jeżeli każdy był wyjątkowy to jednocześnie oznaczało, że nikt już nie był. Świat ten potrzebował morderców, dobroczyńców, czy też obserwatorów. Świat ten potrzebował życia i śmierci, i chociaż dla niektórych było to przerażające myślenie, to Esmeralda była przekonana, że jeżeli człowiek pozbył się jakiegoś elementu to wszystko zaczęło się walić. W końcu natura nie bez przyczyny stworzyła świat na takiej a nie innej zasadzie. Być może tylko dzięki przeciwieństwom mamy szansę na przeżycie.
-Śmierć... to tylko słowo, a dla nas tylko zjawisko...- Tak... masakra na błoniach była dla niej zjawiskiem, jakimś wydarzeniem któremu można było zapobiec, ale ona nigdy nie miała zamiaru zagłębiać się w ten temat. Była to sprawa taka jak każda inna o której może donieść prorok codzienny.
Puchonka przymknęła oczy po to aby oprzeć się dłońmi o postument i odchylić swój tułów do tyłu, na skutek czego chłopak mógł bez problemu podziwiać teraz jej kształty. Głowę odchyliła do tyłu, przez co jej włosy, spłynęły kaskadą czarnej fali, i zaczęły się lekko kołysać. Szmaragdowe oczy Romki zniknęły za jej powiekami a ona sama wydała się na chwilę gdzieś przenieść, w jakieś inne miejsce. Czuła wyraźny zapach krwi chłopaka która przepompowywała się przez jego ciało za każdym razem kiedy serce uderzyło po raz kolejny, wystukując tym samym bardzo charakterystyczny rytm. Do tej pory pamiętała smak ludzkiej krwi. Taka słodka i ciepła. Mogłaby spróbować, nie miałby szans... ale cyganka nie była głupia, nie chciała odstawiać takich scen i to przed końcem roku, dlatego też z ciężkim sercem musiała sama siebie przekonać do tego, że nie tym razem.
-Ładnie pachniesz...- Mruknęła w końcu przez zamknięte powieki. Była to jedyna rzecz którą powiedziała, tak dziwną i niejasną dla osoby która nie wiedziała do czego cyganka właściwie pije.
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Nie Sie 14, 2016 10:46 pm
- To, że wypada, zgodzę się. Jednak chciałbym zauważyć, że wpatrywanie się w człowieka bywa nieprzyjemne? A po za tym o wzrok trzeba dbać. - Zaczął się zamieniać w lód, choć jego oczy płonęły gniewem, że ktoś mu czegoś zabrania.
Ta cholerna przypadłość, zbyt łatwego denerwowania się, kiedyś doprowadzi go albo na skraj szaleństwa, albo wpadnie w tarapaty, z których może się nie wykaraskać.
- Jak to nie każdy! - warknął na nią. - To ciekawe czemu tu jesteś, spadłaś z nieba? Drzewo Cię stworzyło? Nie, więc nie mów mi, że wszyscy nie mają rodziny, każdy ma, tylko niektórzy się jej wstydzą, ewentualnie nienawidzą ich z różnych powodów. - Był bardzo poirytowany tym jak potraktowała jego słowa Romka, z księżyca spadła czy co?
- To jest ta jedna pieprzona cecha, która łączy wszystkich ludzi, bez względu na kulturę - mówił te słowa w emocjach, więc zapomniał powstrzymać język przed niekulturalnym słowem, którego nie powinien wypowiedzieć przy kobiecie.
Cyganka wspomniała o śmierci, że dla niej to zdarzenie, niefortunne wydarzenia z błoni, pokazywały jakie okrutne żniwo zbiera, choć dla niektórych ludzi nie jest ani słowem, ani zjawiskiem.
- Śmierć to nie tylko to co wspomniałaś, jest to też pewien etap życia, a dokładnie ten, który kończy życie człowieka. Niektórzy wierzą w życie po śmierci, inni w reinkarnację, to nie jest tak proste by składało się jedynie, ze słowa, ze zjawiska, no po prostu tak bardzo nie da się spłycić jej sensu. - Na jego twarzy było widać chłodne opanowanie, krople potu ustąpiły, wychłodził się i uspokoił.
Poprawił swoje siedzenie, znaczy podniósł się, poprzekładał kilka rzeczy w torbie i usiadł na niej ze skrzyżowanymi nogami. Gdy tylko dziewczyna przyjęła majestatyczną pozycję, odezwał się pierwotny instynkt, kiedy jego oczy mimowolnie sunęły po jej kształtach. Cholera, ona chyba chce mnie zahipnotyzować. Chciał przestać o tym myśleć, ale nie mógł. Przypieprz sobie w twarz to może Ci przejdzie. Jego mózg dzisiaj nie miał dziś zbyt dobrego dnia, ale może zadziała. Po chwili otwartą dłonią walnął się w jeden policzek, a potem drugą w drugi, tak prewencyjnie. Otrząsnął się. Chyba działa, nie ma to jak niezawodny strzał w twarz, studzi najgorętsze emocje. Zdziwiło go jej ostatnie zdanie, że ładnie pachnie. To było bardzo dziwne, sam nie wiedział już co myśleć o tej Romce. Na pewno nie była kimś zwyczajnym, pospolitym.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Nie Sie 14, 2016 11:07 pm
Kiedy ten się uniósł wzbudził w Romce mieszane uczucia. Było to coś na pograniczy rozbawienia a kompletnego nie zrozumienia tego co ona chciała przekazać. Z jednej strony przywykła do tego, że ludzie nie pojmowali jej sposobu patrzenia na świat, ale nikt jeszcze aż tak się nie zdenerwował. Bo w końcu kto miał by odwagę krzyknąć na tą delikatną kruszynę jaką była cyganka. Przecież wydawało się, że nawet silniejszy uścisk jej dłoni może sprawić, że dziewczyna rozsypie się na milion kawałków a co dopiero mowa o takim nagłym wybuchu. Dlatego też nie ma co się dziwić, że dziewczyna podskoczyła i wbiła zdziwione spojrzenie w chłopaka.
-Zupełnie mnie nie zrozumiałeś- Westchnęła z zrezygnowaniem, więc musiała jeszcze raz wyjaśniać to samo.
-Chodziło mi o to, że na początku każdy ma rodziny... to fakt, ale potem życie różnie kieruje tym co się dzieje. Dalej pozostaje pytanie czy wszyscy mają prawo nazywać się rodziną. Ty odbierasz to pojęcie bardzo płytko. Rodzina dla ludzi to ojciec i matka i jakieś wujostwo i wiele innych ludzi, ale nikt nie bierze pod uwagę już tego jacy oni są, ich osobowości, oraz tego czy zasłużyli sobie na tak szlachetną nazwę- Cyganka nie lubiła jak ludzie brali tak bardzo stereotypowo świat. Powtarzali to co inni im wpoili... szanuj matkę i ojca swego, tak... szkoda, że nie wszystkich chwilach ta regułka się sprawdzała.
-Dalej... ta twoja pieprzona cecha... jak to ją raczyłeś nazwać jest raczej słabym połączeniem wszystkich ludzi, bo w ilości różnic ona się zaciera- Ludzie tak bardzo chcieli zniszczyć granice, sprawić aby każdy był taki sam. Owszem może i była to piękna wizja, ale cyganka obawiała się, że jeżeli tak by się stało cały świat nagle by upadł. Nic nie istnieje bez przyczyny, a jeżeli istnieję podziały społeczeństwa to widocznie ku temu też jest jakaś przyczyna której my nie jesteśmy w tej chwili zrozumieć.
-A ci którzy żyją wiecznie?- Zapytała się zaciekawiona. No tak, dla człowieka śmierć była czymś tak naturalnym, że nie brał pod uwagę, że mogą istnieć osobniki które nie doświadczą śmierci ze starości. Wampiry, istoty które wyrzekły się rzekomo człowieczeństwa są istotami które poniekąd mają o krok bliżej do śmierci, ale jednocześnie o krok dalej.
-Po za tym z tego co mówisz śmierć wcale nie musi być końcem... a wręcz przeciwnie. I jak popatrzysz na to w ten sposób to wszystkie te okrutne rzeczy wydają się być mniej złe. Może niektórzy muszą umrzeć aby narodzić się na nowo.- Romka wyciągnęła spokojnie nogi przed siebie przyglądając się uważnie swoim białym baletkom które miała na swoich malutkich stópkach.
-Dlaczego powiedziałam o zjawisku... bo dla ciebie to zjawisko. Nie możesz nazwać śmierci inaczej aż do momentu kiedy jej nie doświadczysz nie poznasz.- Życie Esme wydawało się być z jednej strony znacznie lepsze niż te które wiedzie przeciętny człowiek, z drugiej było w tym coś mrocznego i przerażającego. Zupełnie tak jak by Esme już dawno odkryła wszystkie tajemnice które dla Garyfona być może nigdy nie będą dostępne. Ah ty słodka iluzjo która wiedziesz cygankę przez życie, jak zawsze stoisz na straży.
Romka w końcu popatrzyła na to co chłopak robi i nie mogła powstrzymać się od śmiechu, który zaczął odbijać się echem od ścian. Było w nim coś łagodzącego i kojącego, coś co sprawiało, że można jej zaufać.
-Bo sobie krzywdę zrobisz... nie bij się- Wyszeptała cicho i przytrzymała jego nadgarstki aby się upewnić, że ten się nie walnie więcej razy. Nie, nie miała zamiaru go w żaden sposób zahipnotyzować po prostu bawiła się w to co kochała najbardziej się bawić. W teatrzyk, w tworzenie nowych ról, i właśnie jedną z nich testowała na chłopaku.
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Nie Sie 14, 2016 11:41 pm
- Może skończmy temat rodziny, ja mam swój punkt widzenia, a Ty swój, nie będę już próbował tego negować, gdyż to prowadzi w zasadzie do niczego. - Ustąpił kobiecie, uznał, że tak będzie lepiej.
Może i miała w pewnym sensie trochę racji, nie każdy członek zasługiwał na takie określenie, ukłuło go to w serce, gdyż "wujek" okazał się totalnym sukinsynem. To była właśnie jedna, z tych osób, których nie określiłby jako rodziny, dla niego był z góry skończony.
- Czytałem kiedyś w bibliotece, o stworzeniach, które nigdy nie umierają. A może Ty mi powiesz coś o wiecznych Istotach? - zagadnął z zaciekawieniem.
Zawsze był trochę ciekawy, co by się stało, gdyby nie było śmierci, gdyby istniało tylko wieczne trwanie. Czy w końcu nie stałoby się ono nudne i prostolinijne? Czas, czas to jedyne co będzie istniało zawsze bez względu na resztę. Upływa on, a mimo upływu jest nieskończony. Gdy wydaje się, że to już koniec, nagle jakby klepsydra z piaskiem odwracała się i zaczynał nowy cykl.
- A tak dla ścisłości, miło byłoby poznać tożsamość swojej rozmówczyni, chociaż jeśli nie chce nie musi zdradzać swojego imienia. - Wspomniał o tym drobnym szczególe.
Gdy Romka dotknęła jego nadgarstków odczuł zimno, chłód bijący od niej, który był stały i niezmienny.
- Nie będę się już bił, ale proszę zabierz swoje dłonie z moich nadgarstków, zimno mi. - Próbował rozgrzać się od środka, myśląc o ciepłej herbatce z imbirem, puchowej kołdrze.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pon Sie 15, 2016 3:55 pm
Kończenie tematu dla Esmeraldy oznaczało tak naprawdę jedno. Udało się jej trafić w czuły punkt drugiego człowieka i nie wiedzieć dlaczego tak bardzo to lubiła. Wystarczyło się przed nią do tego przyznać, a bardziej niż pewne było to, że ona nie zawaha się zrobić jeszcze parę rys w duszy człowieka. Tak tutaj poniekąd objawiało się jej okrucieństwo. Oczywiście z drugiej strony było w tym coś więcej niż czysta satysfakcja z obserwacji tego jak takowa persona miotała się w klatce wybudowanej przez cyganeczkę. Romka poniekąd pomagała ludziom zmierzyć się ze swoimi słabościami, w końcu zawalczyć z tym co sprawiało im największy ból. Tym razem, jednak zrobi coś innego nie będzie dalej naciskać na chłopaka, musiała zrezygnować z tej przyjemności która szła za tym. On by łatwo uległ, dlatego też z drugiej strony byłaby to zbyt szybka zabawa. Ona kochała rzucać wyzwania silnym osobowościom, bardzo silnym przez co sama na tym cierpiała, ale w końcu masochistyczny umysł cyganki w żaden sposób nie chciał do niej dopuścić wiadomości, że to co robią jej inni było złe.
-A dlaczego uważasz, że ja wiem coś więcej na ten temat- Odpowiedziała szybko bez chwili zastanowienia. Fakt, że była wampirem wcale nie sprawiał, że ona mogła wypowiadać się tak swobodnie na ich tematy, czy na temat wieczności. Dopiero co ją zaczęła poznawać. Z drugiej strony nie mogła się przed nim zdradzić, na pewno nie przed końcem szkoły, nie w chwili kiedy nauczyciel obrony przed czarną magią coś podejrzewał. Raz tak naprawdę skosztowała ludzkiej krwi, i to był z resztą cholerny wypadek przez który miała wyrzuty sumienia przez długi czas. Jej pożywienie jak na razie stanowiły tylko jakieś drobne zwierzątka znalezione w zakazanym lesie. Wiewiórka która popełniła jakiś błąd w skakaniu z drzewa na drzewo, i wpadła w łapska dziewczyny. Niestety w chwili kiedy Romka miała już wyrobione zdanie na temat krwi, zwierzęca w żaden sposób jej nie zadowalała. To było trochę tak jak by ktoś kto od zawsze był mięsożerny próbował nagle przestawić się na wegetarianizm.
-Esmeralda...- Przedstawiła się szybko i uśmiechnęła się do chłopaka krótko. Jej imię tak bardzo pasowało do jej koloru oczu, w końcu Esmeralda z Hiszpańskiego oznaczał szmaragd, i wystarczyło tylko spojrzeć w jej oczy aby od razu zrozumieć dlaczego ktoś nadał jej takie a nie inne imię.
Kiedy chłopak wspomniał o tym, że mu zimno Romka spojrzała najpierw na swoje ręce a zaraz po tem na dłonie chłopaka które znajdowały się pod jej. Była zimna to fakt, ale nie do tego stopnia aby kogoś zmrozić. Tak czy inaczej uległa prośbie chłopaka i jej dłonie oderwały się od niego.
-Od kamiennych murów zamku czasami ciągnie, a ja jestem strasznie wrażliwa na temperaturę- Wymruczała pocierając swoje dłonie udając, że próbuje tym samym jej rozgrzać. Wiedziała, że to nic nie da, nigdy nic nie dawało. Musiała się pogodzić z tym, że ludzie już zawsze będą reagować na nią w podobny sposób. Chociaż byli też tacy którym to kompletnie nie przeszkadzało.
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pon Sie 15, 2016 9:42 pm
- Sama zaczęłaś ten temat, wspomniałaś o istotach, które nigdy nie umrą, więc chciałbym usłyszeć coś więcej na ten temat, bo mnie zaciekawiłaś. - Zaczął dociekać, zaintrygowała go Romka.
Chłód oprócz od niej, bił też z wnętrza korytarza, jakby gdzieś ktoś zostawił otwarte drzwi, może również przez to, że był on surowo wykonany. Raczej wyglądał na ponure miejsce, więc rozmowy o śmierci, dodawały może jakiegoś uroku temu korytarzykowi.
Cyganka przedstawiła się, jej imię brzmiało nietypowo. Esmeralda, Esmeralda. Starał się zapamiętać, powtarzając je.
- Bertram. - Odpowiedział jej, skoro ona zdradziła swe imię, to nie miał obaw przed wyjawieniem swojego.
Na jego twarzy widać było ulgę, kiedy Romka przestała go trzymać za nadgarstki. Wziął głębszy oddech.
- Może to od wiatru, trochę tu zimno jak tak dłużej się siedzi. - Pokiwał głową na zgodę z Cyganką.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pon Sie 15, 2016 9:57 pm
Bardzo dobrze, że chciałeś zapamiętać to imię bo bardziej niż pewne było to, że cyganka będzie chciała się tobą pobawić jeszcze troszkę. Dlatego wasze kolejne spotkanie było z góry zaplanowane.
Zabawne jak umiejętnie ona umiała bawić się słowami, przekonywać drugą osobę do swoich racji. Sam bardzo szybko pozwoliłeś się przekonać, że chłód bijący od jej postaci był na pewno spowodowany tym, że szkoła jest zbudowana z kamienia który słabo przetrzymuje ciepło. A może było to raczej spowodowane tym, że Romka wydawała się być tak bardzo niewinna, że nikt nie śmiałby nawet posądzić ją o złą myśl. Cóż prawda była taka, że nikt na chwilę obecną nie znał tej istoty która nosiła tak wdzięczne imię Esmeralda. Być może nawet ona siebie nie znała. Błądziła nadal gdzieś w swoich ogrodach podziwiając to co udało się jej stworzyć, nie zastanawiając się nad tym czy ten projekt był jej, czy postał troszkę przez przypadek. Nie było to zupełnie istotne w tej chwili. Z drugiej strony czuła się całkiem dobrze z tym. Była ptakiem który mógł wzbić się w niebo w chwili zagrożenia. Odlecieć z tego miejsca kiedy tak naprawdę by tego pragnęła, a więc co się stało, że nadal była, kto ją tutaj trzymał. No tak... jej dłoń była na chwilę obecną związana z inną dłonią, równie chłodną co jej, chociaż odnosiła wrażenie, że to połączenie zaczęło pękać, zafascynowanie mijało nieubłaganie, i nadchodziła trzeźwość. Zupełnie jak w chwili kiedy ktoś pierwszy raz styka się z narkotykami. Najpierw jest zaciekawienie, wręcz obsesyjne, później zbieramy w sobie odwagę i wstrzykujemy sobie w żyłę pierwszą dawkę narkotyku, bo potem zachwycać się jego działaniem, poczuć dziką satysfakcje ze zrobienia tego. Z czasem staje się to naszym nałogiem, uzależnieniem od którego bardzo ciężko jest nam się uwolnić, ale ta sama substancje przestaje nam wystarczać, staja się zbyt słaba. Wówczas poszukujemy czegoś nowego. Być może w wypadku Sahira i Esme było podobnie. Już sobie nie wystarczali... o ile w ogóle kiedy kolwiek byli sobie tak naprawdę potrzebni. Może ich drogi się zeszły tylko dlatego, że żadne z nich w głębi duszy nie chcieli być samotni, i chcieli po latach móc wspomnieć siebie wzajemnie. Była to znajomość tak dziwna i tak poplątana, że nawet Cyganka już przestała starać się odszukać w niej jakiegoś logicznego sensu.
-Chodzi ci o wampiry?- Zapytała się cicho, chociaż doskonale wiedziała co chłopak miał na myśli zadając to pytanie. Romka westchnęła tylko ciężko.
-Na pewno nie wiem na ich temat więcej niż ty. Mają kły, piją krew, i ciężko je zabić i tyle- Powiedzenie prawdy i skłamać jednocześnie, takie rzeczy tylko Esmeralda umiała. Przecież ona sama o wampirach nie wiedziała więcej pomimo tego, że była jedną z nich. Na szczęście przez to, że miała bardzo mały staż jeżeli chodzi o krwiopijcę to właśnie to ją ratowało przed tego typu pytaniami.
-Po za tym... nie poruszyłam ich tematu... dałam jako przykład istot które poniekąd oszukały śmierć- Co oczywiście nie oznacza, że ją pokonały. Nadal mogły zginąć, na to szansa zawsze była, ale było to znacznie bardziej trudne do osiągnięcia niż normalnie.
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pon Sie 15, 2016 10:59 pm
- W takim razie, wiemy prawie to samo. Podobno wampiry z reguły są chłodne, nigdy nie mogą się ogrzać - napomknął o tym szczególe.
Czas mijał sobie nieubłaganie, zupełnie nie przejmował się tą dwójką. W korytarzu zaczynało pomału się ściemniać. Jego oczy niezbyt mogły się przystosować do tego. Sięgnął ręką w kierunku prawego biodra, uniósł koszulkę, po czym wyciągnął swoją różdżkę. Pogładził ją po grzbiecie.
- Lumos - mruknął po cichu.
Na końcu różdżki rozbłysło białe światło. Od razu lepiej.
- Rozumiem, że wampiry to jedne z tych stworzeń, które oszukały śmierć. Wiesz może jakie istoty jeszcze to zrobiły, czy raczej w bibliotece mam szukać odpowiedzi na swoje pytania? Mam ich teraz mnóstwo. - Czuł, że nie powinien zgłębiać tej wiedzy, jednak coś ciągle kierowało go w stronę tych mrocznych sekretów.
Jakaś siła, której sam nie potrafił odgadnąć, może to przez zapach jaki rozwiewała Romka, albo jej głos. Był pełen sprzeczności, wątpliwości, sam już nie miał pewności co jest prawdą a co fałszem. Również odnosił wrażenie, że to nie było ich ostatnie spotkanie. Odnosił wrażenie, że jeszcze trochę czasu i powinien znaleźć się w swoim łóżku w wieży Gryffindoru, a to było tak cholernie daleko stąd. Jeszcze chwilkę posiedzę z Esmeraldą i udam się na spoczynek.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Wto Sie 16, 2016 9:07 pm
Cyganeczka tylko uśmiechnęła się tajemniczo do chłopaka.
-Pytania... ludzie mają tą brzydką przypadłość, że chcieliby wiedzieć od razu wszystko- Wymruczała to bardziej do siebie niż do chłopaka. Nikt w dzisiejszych czasach nie miał już żadnego poszanowania dla tajemnicy. Każdy chciał wiedzieć wszystko o świecie który otaczał nas każdego dnia. Niestety nie wiele osób było w stanie zadać sobie pytanie co by było gdyby poznali pewien sekret. Ich ciekawska natura zawsze wcześniej czy później doprowadzi ich do zguby. Weźmy chociaż przykład tego przypadkowego spotkania. Gdyby chłopak przez swoje pytania sprowokował Romkę, gdyby ta nagle przylgnęła do jego szyi przebijając się przez cienką warstwę skóry, czy dalej chciałby odkryć tą tajemnice. Czy wampiry nadal wydawałyby mu się być ciekawe. Nie, nie wydaje mi się. Przeklinałby raczej siebie i dzień w który postanowił zadać pytanie klucz, które otwierało wrota do piekła... jego własnego piekła.
Cyganka spojrzała na jego różdżkę która zaraz zajarzyła się białym światełkiem, które zaczęło oświetlać korytarz. Ona nie bardzo tego w tej chwili potrzebowała. W końcu jej wzrok i słuch był przystosowany teraz do tego aby móc dopaść ofiarę nawet w ciemnościach.
-Są takie rzeczy na tym świecie które nie powinny być nigdy odkryte, i pytanie które zadajesz w tej chwili właśnie zaliczają się do takich.- Jeżeli byłyby inne istoty po za wampirami które osiągnęły swego rodzaju nieśmiertelność, to ludzka chęć pokonania śmierci mogłaby przyczynić się do wielkiej katastrofy... zagłady niewinnych istnień, a cyganka tego na pewno by nie chciała.
-Tak czy inaczej miło było porozmawiać- Wstała z postumentu a jej chusta z monetkami zadzwoniła radośnie.
-Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję z tobą wymienić parę ciekawych zdań- Po raz ostatni uśmiechnęła się do chłopaka po czym bez zbędnych ceregieli odwróciła się do niego plecami i poszła w głąb ciemnego korytarza. Przez pewien czas był słyszalny tylko cichy dźwięk monetek które kołysały się przy jej chuście, po czym nastała zupełna cisza. Zupełnie tak jak by dziewczyny nigdy tutaj nie było, jak by chłopak siedział pod tym pomnikiem zupełnie sam, oraz sam prowadził ze sobą konwersację. W tym Esmeralda była wręcz mistrzynią... kochała mieszać jawę ze snem...
z/t
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Wto Sie 16, 2016 9:37 pm
- Rozumiem. Może to i lepiej, że wszystkiego nie wiemy, świat byłby pozbawiony wtedy otoczki tajemniczości. - Wiedział, że nie uzyska od Cyganki już więcej odpowiedzi.
Poruszał co jakiś czas różdżką, doświetlając głębie korytarza by wiedzieć, czy nikt nie nadchodzi. Pewna przezorność, jednak nikt nie nadchodził. Rozmowa należała do interesujących, może trochę zbyt dużo wymagał od swojej rozmówczyni.
- Tak, zdecydowanie miło było - podniósł się ze swojego taboreta, za który służyła mu torba z książkami.
- Pewnie znajdzie się jakaś okazja by jeszcze porozstrząsać różne tematy, miłego wieczoru Esmeraldo. - Ukłonił się lekko, po czym zarzucił swoją torbę na ramię i ruszył w stronę Wielkich Schodów.
Świecił swoją różdżką przez dłuższą część drogi powrotnej, jednak słysząc odgłosy kroków, zapewne woźnego, wymówił po cichu zaklęcie Nox i światełko zgasło, a on za kilka kroków był pod Portretem Grubej Damy, wszedł do pokoju, a następnie udał się do dormitorium na słodki sen.

[z/t]

Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pon Kwi 23, 2018 6:22 pm
Życie składa się z kroków i decyzji, a moje kroki są małe, a decyzje głupie. Zastanawiacie się dlaczego są głupie? A czy kiedykolwiek potrafiliście decydować bez popełniania błędów? Moim błędem było odcięcie się od najważniejszej osoby na świecie. Alexandra Grace była cudownym motylem mojego życia, pozwalała mi rozkwitać, a ja miałem ją uczyć. Zamiast tego schowałem się przed światem, ukryłem z dala od ludzi tylko dlatego, że jeden człowiek powiedział mi, że moje dążenia do odzyskania wzroku są nic nie warte, że nigdy się nie uleczę, a przecież miałem sprawić, że Alex odzyska wzrok. Była szansa na powodzenie w tym kierunku, ale musiałem testować eliksiry i próbować. Wszystko kończyło się fiaskiem. Nie pokazywałem się w pokoju wspólnym. Znikałem wcześnie rano i jedynie na kilku zajęciach można było mnie zauważyć. Czułem jej wzrok na sobie, wiedziałem, że chciała ze mną pogadać, ale ja starałem się uciekać.  Chowałem się w lochach z dala od oczu innych osób i próbowałem ważyć eliksiry.
Wszystko zmieniło się, gdy znowu były wakacje. Starałem się jeszcze więcej czytać za pomocą Braille. Uczyć się i pomóc mojej przyjaciółce. Podczas wakacji, gdy byłem w bibliotece byłem na skraju załamania i bibliotekarz zaczął ze mną rozmawiać. Dowiedziałem się, a raczej zrozumiałem, że jestem głupcem odcinając się od niej. Zrozumiałem, że Alex potrzebuje nie tyle wzroku, a osoby, która pomoże jej poznać nowy świat, do którego zmierza. Powinienem wpuścić ją do siebie i dać sobie pomóc, bo to nie ona potrzebuje lekarstwa, a ja. Zawsze chciałem być samodzielny. Wiecie jestem w takiej sytuacji, że zawsze potrzebuję pomocy, a więc robiłem wszystko na przekór. Było mi wstyd z powodu tego, co zrobiłem Alex i nie potrafiłem zmierzyć się z nią na słowa. Krążyłem jak mara po korytarzach i dzisiaj robiłem to samo. Zatrzymałem się dopiero pod posągiem Merlina. Oparłem się o ścianę i myślałem.


Ostatnio zmieniony przez Zack Raven dnia Sro Kwi 25, 2018 5:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Wto Kwi 24, 2018 8:31 pm
Alexandra podjęła całą kupkę wyjątkowo niewłaściwych decyzji, ale przez wakacje się wiele zmieniło. Chciała być kimś lepszym od tej wiecznie użalającej się dziewczynki, którą była. Mimo wszystko ślepota to nie koniec świata, co więcej przecież jeszcze widzi! Raz lepiej, raz gorzej, ale widzi. To oznacza, że miała jeszcze czas, by poszukać pomocy u ludzi, którzy znają się na magii naprawdę dobrze. Z drugiej strony mogła się już uczyć. Ba! Teraz miała jedyną okazję ku temu, by zdobyć wiedzę ze zwyczajnych książek i tego właśnie pragnęła. Wykorzystać, co ma i chwilowo nie martwić się o więcej. Nie dało się jednak ukryć, że o tyle, iż to dopiero miało nadejść, więc nie dokuczało tak bardzo, co nieobecność jedynych ludzi, których uznawała za przyjaciół dała jej w kość. Uczyła się jednak. Uczyła się żyć tak, jak zwykle - pójść dalej i zapomnieć o sprawie, nie oni pierwsi nie ostatni. Ludzie ciągle odchodzą, taka ich natura. Nie spodziewała się już niczego więcej. Tylko cóż, bolało. Nie znajdowała uzasadnienia, ale było minęło. Gdyby nie fakt, że akurat dzisiaj po tym całym czasie zobaczyła go.
Nie żeby wcześniej nie widziała. Chodziło bardziej o to, że miała przejść dalej i koniec, a tutaj klops - musiała go minąć. Wyjątkowo bliskie spotkanie, jak na wszystkie miesiące, gdzie nie była obok niego na bliżej niż pięć metrów. Zbyt bliskie, bo już nie chciała. Nie chciała mijać kogoś, kto po prostu o niej zapomniał. Nie chciała przeprowadzać kolejnych dramatycznych rozmów. Miała dosyć robienia ze swojego życia wielkiego teatru, gdzie aktorzy potrafili tylko udawać płacz. Szczególnie, że nie chciała płakać. Wolałaby na niego nakrzyczeć. Po prostu wyrzucić mu prosto w twarz, że ludzi się tak nie traktuje. Ludzi się nie zostawia, nie w taki sposób. Może była egoistką w tej sprawie, przecież mógł mieć powody przez które tka postępował. Tyle, że Alexandra wyleczyła się już z błędnego koła usprawiedliwiania wszystkich dookoła. Można pomagać, można być wyrozumiałym, ale nigdy swoim kosztem. Skończyła z uciekaniem od faktu, że czuje po prostu negatywne emocje. Miała do nich prawo i tego się trzymała. Emocje to emocje, nikt nie powinien oceniać co czuje. Z takim przekonaniem poszła wolniej, ale jednak dalej przed siebie. W końcu nie zauważał jej przez ten cały czas, więc i teraz nie zrobi to żadnej różnicy. Nie łudziła się nawet. Nie po takim czasie. Jakby zakopała za sobą wszystkie dołki, gdzie były marzenia o tym, iż da się coś jeszcze naprawić.
No bo wystarczy spojrzeć na to z jej perspektywy. Dlaczego po takim czasie miałaby wierzyć w to, że on się wreszcie odezwie? Że nie będzie jej unikał? Nie ma ku temu żadnych logicznych przesłanek. Szła więc, bo co innego miała robić...
Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Sro Kwi 25, 2018 6:04 pm
Nie spodziewałem się tego, że nagle na mojej drodze pojawi się osoba, o której myślałem. Osoba, którą zraniłem. Nie wiem, czy świadomie, czy jednak nie, ale zrobiłem to i teraz bardzo tego żałowałem. Od kilku dni, ba tygodni chodziłem po szkole i starałem się spotkać ją tak, aby mnie nie zauważyła, ale jednocześnie bałem się do niej zagadać. Zagadać do ciebie Alex. Wiedziałem, że jesteś na mnie zła. Nawet głupi zorientowałby się, że po czymś takim, co ja zrobiłem osoba byłaby wściekła. Bałem się reakcji na moje słowa, ponieważ nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. Teraz było spokojnie. Robiło się późno, ale do ciszy nocnej jeszcze trochę brakowało. Korytarze były puste, gdzieniegdzie można było usłyszeć szybkie kroki pojedynczych osób, głosy duchów i obrazów, ale nigdy nie spodziewałbym się, że teraz usłyszę ciebie. Poczułem twój zapach i charakterystyczne stawianie nóg. Moje serce zabiło szybciej, poczułem jak ręce mi się pocą, a po plecach spływa zimny pot. Ogólnie zrobiło mi się ciepło. Wyprostowałem się i złapałem swoją szatę jedną dłonią.
Alex – powiedziałem na tyle głośno, aby mnie usłyszała. Mój głos był lekko zachrypnięty, ale to tylko dlatego, że byłem zdenerwowany. Przesunąłem się powoli w twoim kierunku chcąc zmierzyć się z tobą, abyś mogła spokojnie wyrzucić na mnie swoje frustracje. Byłem gotowy na wszystko, ale nie miałem pojęcia jak się zmieniłaś. Bałem się, że nie dasz mi drugiej szansy, ale z drugiej strony byłem świadomy swojego błędu i tego, że najzwyczajniej w świecie jestem niegodny tego, aby w ogóle prosić o jakąkolwiek szansę.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Nie Maj 06, 2018 8:30 pm
Czekała na jakiekolwiek słowa z jego strony przez miesiące. Nie dni, miesiące. Cokolwiek, co miałoby jakieś znaczenie. Jak się czujesz Alex? Co porabiasz? Uczysz się do egzaminów? Jadłaś obiad? Byłaś na spacerze? COKOLWIEK. Jakikolwiek znak, że w ogóle obchodzi go jej istnienie. Nie dostała tego. I kiedy już zdążyła wyleczyć się z rozpaczy po tym, że wszyscy ludzie z którymi rozmawiała przestali to robić nagle Los zmienia warunki gry i znowu nic nie rozumie. Nie mogła pojąć czemu nie widziała go nawet przez ten czas, kiedy tak usilnie krążyła po murach tego durnego zamku. Nie wierzyła w to, że to przypadek. Nie da się chociaż przypadkiem nie wpaść na osobę ze swojego domu przez taki okres czasu, jaki oni się nie spotkali. Robił to z premedytacją. Tylko po to by teraz od tak, bez żadnego powodu zaczepić ją? Nie rozumiała. Nie była pewna, czy chce rozumieć i była z tego powodu wściekła. Układała swoje życie raz za razem po to, by ktoś musiał znowu robić z niego bagno. Szczególnie on się postarał. Dawał jej nadzieję na to, że nie jest taki, jak wszyscy. Tylko po to, by zrobić dokładnie to, co wszyscy i wyszło na jej. Miała rację. Miała rację, wiedziała, że będzie ją mieć, a i tak mu zaufała i za to była jeszcze bardziej zła. Z drugiej strony nie chciała być osobą, którą pokazała światu w zeszłym roku szkolnym. Nie miała zamiaru się unosić. Chciała zrobić się dojrzalsza, mądrzejsza i bardziej godna własnego szczęścia. Skoro tyle razy była o krok od tego, żeby zginąć to chyba jest to dostateczny znak od świata, że może warto spróbować to naprawdę wykorzystać? Zatrzymała się i stała tam, wzięła głębszy oddech i... w sumie to tyle. Patrzyła się na niego, jakby widziała go pierwszy raz. W sumie to można tak powiedzieć. Pierwszy raz od czasu, kiedy postanowił mieć jej egzystencję głęboko w poważaniu.
- Słucham? - Powiedziała to spokojnie. Była z siebie wręcz dumna z tego powodu. Nie "co", "dlaczego zachowywałeś się jak dupek!?", czy "oszalałeś!?" tylko kulturalna, krótka odpowiedź, tak bardzo niecodzienna, jak na nią. Na dawną Alex. Dlatego podobało jej się to. To on powinien chcieć mówić. Ona nie miała niczego do powiedzenia prócz tego, że jej przykro, a tego nie miała zamiaru mu uświadomić. Nie tym razem. Miał już zbyt wiele jej emocji i w tym momencie czuła, że nie chce mu oddawać ich więcej, bo znowu zniknie.
Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Pią Maj 18, 2018 8:43 pm
Obchodziło mnie. Bardzo obchodziło mnie twoje istnienie, ale nigdy nie byłem tak blisko drugiej osoby. Nie wiem, co mnie pokusiło, aby cię zostawić, ale byłem idiotą. Mogę to przyznać bez bicia. Bardzo tego żałuję. Nie masz pojęcia ile razy zaczynałem skrobać listy do ciebie. Miałem zamiar je do ciebie wysłać w wersji Braillea, ale zawsze z tego rezygnowałem. Czasami ich treść zaczarowywałem tak, aby były dla ciebie czytelne, ale nigdy ich nie wysłałem. Spaliłem je w kominku. Mam wrażenie, że moje łańcuchy zaciskały się jeszcze bardziej, gdy czułem cię blisko ciebie, gdy słyszałem twój głos na zajęciach. Nie chciałem, aby to co między nami się urodziło w taki sposób prysnęło.
Gdybym miał jeszcze odwagę to wszystko powiedzieć. Pewnie gdybym powiedział byłabyś jeszcze bardziej rozczarowana. Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja nadal nie wiem jak mam się z tego wytłumaczyć. Zachowałem się tak podle. Wiem. Wiem o tym doskonale.
Nie wiem co mam myśleć na ten temat. W końcu zachowałem się jak tchórz, czyli inaczej niż postąpiłby jakikolwiek inny Gryfon. Tiara się pomyliła. Wiem o tym. Przestraszyłem się tym, co między nami się pojawiło. Załamałem się tym, co powiedział profesor, a przecież chciałem mimo to nabrać sił.
Przepraszam – powiedziałem czując jak żołądek podchodzi mi do gardła na twój głos, na twoje słowa. Chłód. Miałem wrażenie, że te słowa nic nie dadzą, że cię nie zatrzymają, ale chciałem cię zatrzymać. Chciałem cię przeprosić. Chciałem od ciebie usłyszeć, co o mnie myślisz i chciałem, abyś to ty mnie tym razem zostawiła. — Nie wiem, co mam powiedzieć – dodałem czując, że głos mi drży, ale nie dlatego, że chciałem płakać, a dlatego że się bałem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. — Chciałem przeprosić za moje zachowanie. Za to, że się nie odzywałem, za to że nie wyjaśniłem dlaczego. Za to, że po prostu uciekłem od... tego... wszystkiego – dodałem cicho zaciskając dłonie na szacie.
Sponsored content

Posąg Merlina     - Page 7 Empty Re: Posąg Merlina

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach