- Zack Raven
Re: Posąg Merlina
Sro Lis 26, 2014 4:11 pm
Też nie potrafiłem ufać, ale to miało związek z tym, że nigdy nikogo nie miałem. Każdy się ode mnie odwracał, bo byłem dziwny, inny, a oni bali się dziwnego. Teraz, gdy jestem wśród ludzi nie mogę tego zrozumieć, że nikt mnie nie uważa za dziwaka - no może jest parę osób, ale nie wśród tych, z którymi się trzymam.
- Wiem, że nie jest proste, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi - szepnąłem nadal z ciepłym i zachęcającym uśmiechem.
Wstałem. Jakoś ciepło na sercu mi się zrobiło, gdy dziewczyna poczułaś się lepiej, a wiedziałem to, ponieważ czułem to. Złapałem jej dłoń, nawet nie zwracając na to uwagi. To był taki niespodziewany odruch. Po prostu, chciałem poczuć twoją ciepłą dłoń. Lekko ją ścisnąłem i ruszyłem w odpowiednim kierunku.
- To chodźmy do kuchni - powiedziałem.
Chciałem, abyś mi coś jeszcze o sobie opowiedziała - byłoby miło.
[z/t] x2
Napisz w kuchni. Jeśli chcesz.
- Wiem, że nie jest proste, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi - szepnąłem nadal z ciepłym i zachęcającym uśmiechem.
Wstałem. Jakoś ciepło na sercu mi się zrobiło, gdy dziewczyna poczułaś się lepiej, a wiedziałem to, ponieważ czułem to. Złapałem jej dłoń, nawet nie zwracając na to uwagi. To był taki niespodziewany odruch. Po prostu, chciałem poczuć twoją ciepłą dłoń. Lekko ją ścisnąłem i ruszyłem w odpowiednim kierunku.
- To chodźmy do kuchni - powiedziałem.
Chciałem, abyś mi coś jeszcze o sobie opowiedziała - byłoby miło.
[z/t] x2
Napisz w kuchni. Jeśli chcesz.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 07, 2014 4:40 pm
Kyo kręcił się bez większego celu po szkole. W chwili kiedy jeden problem został jakoś rozwiązany oczywiście musiał pojawić się jeszcze jeden. Mianowicie problem ten na imię miał Elizabeth. Chciał jej tak bardzo pomóc... niemalże rozpaczliwe, ale nie mógł. Ona nie chciała mu nic powiedzieć, a on mógł tylko stać z boku i patrzeć jak ta dziewczyna sama siebie powoli zaczyna wyniszczać. Czy wcześniej już taka była, tylko Kyo był na tyle zajęty sobą i swoim bólem, że tego nie widział... a może nie chciał widzieć. Jak zwykle był bezradny, nie mógł nic zrobić a to doprowadzało go do niemalże rozpaczy. Wszyscy inni jakoś potrafili pomóc swoim bliskim, tylko on musiał być na tyle beznadziejny, że nie mógł ruszyć się z miejsca.
Zasiadł w końcu na postumencie na którym stał pomnik i wyciągnął nogi przed siebie. Wbijał swoje brązowe tęczówki w równo ułożony kamień na ziemi.
-Czy tylko ja mam tak bardzo przewalone czy inni też- Mruczał sobie w myślach. Czy taka była cena jego szczęścia. Po raz kolejny wpakował się w coś czego kompletnie nie rozumiał. Czy aby mieć Neve przy sobie musiał by pozbyć się Eli, ale jeżeli chciał by mięć Elizabeth blisko siebie to musiał by porzucić Neve. Już kompletnie nie wiedział o czym w tym wszystkim chodziło. Czy nie może mieć dwóch rzeczy na raz, przecież to wcale nie było dużo... inni ludzie jakoś tak żyją i nikt się nie upomina o to, że mają za wiele.
-To takie irytujące- Mruknął cicho i zaczął delikatnie kopać nogą w ziemi zupełnie tak jak by miał nadzieję, że przebije się zaraz przez gruby kamień do ziemi.
Zasiadł w końcu na postumencie na którym stał pomnik i wyciągnął nogi przed siebie. Wbijał swoje brązowe tęczówki w równo ułożony kamień na ziemi.
-Czy tylko ja mam tak bardzo przewalone czy inni też- Mruczał sobie w myślach. Czy taka była cena jego szczęścia. Po raz kolejny wpakował się w coś czego kompletnie nie rozumiał. Czy aby mieć Neve przy sobie musiał by pozbyć się Eli, ale jeżeli chciał by mięć Elizabeth blisko siebie to musiał by porzucić Neve. Już kompletnie nie wiedział o czym w tym wszystkim chodziło. Czy nie może mieć dwóch rzeczy na raz, przecież to wcale nie było dużo... inni ludzie jakoś tak żyją i nikt się nie upomina o to, że mają za wiele.
-To takie irytujące- Mruknął cicho i zaczął delikatnie kopać nogą w ziemi zupełnie tak jak by miał nadzieję, że przebije się zaraz przez gruby kamień do ziemi.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 07, 2014 6:46 pm
Któż by zauważył cień, którego nie było, białą plamę na tle szaro-białego puchy wyżyn, jakie zakrywały w swoim uścisku błękit nieba, kto by zwrócił uwagę na minimalny ruch i ledwo widoczny punkt, lecący tak wysoko, jak większość ptaków się nie wznosiła, a jednocześnie ich obecność nie była niczym szczególnym - bo to mało ich przetrzymywano w sowiarni - skrzydlatych zwierząt przeróżnego gatunku i ubarwienia? I choć biały jastrząb bez wątpienia był tylko jeden, to nie można było nawet powiedzieć, że to właśnie on, a nie jakaś sowa, czy gołąb, szybuje tam, gdzie większość ludzi marzy się dostać, wiedząc, iż o własnych siłach nigdy nie będą w stanie, dopóki nie skorzystają z metalowych skrzydeł napędzanych benzyną w postaci samolotu, lub nie wzniosą się w koszu balona, albo na innym urządzeniu, co na szybowanie zezwala. Najprościej chyba sięgnąć po miotłę, chociaż czy i przy niej można powiedzieć, że to właśnie my latamy..? Jeśli ktoś nas strąci z tego kawałka drewna zakończonego słomą, zaczniemy spadać. Będziemy tak lecieć w dół, dopóki nie uderzymy o ziemię - efekt tego, co się wtedy stanie, zależy od odległości do mety naszego lotu - możemy się poobijać, rozbić czaszkę i stracić życie - jako drugi czynnik należy podkreślić, na co spadliśmy i właściwie jak spadliśmy... lecz czy to w ogóle jest ważne w tym momencie? Dla dziewczęcia, które spacerowało po zakątkach Hogwartu, jak zawsze nie zastanawiając się nawet za bardzo, dokąd nogi ją niosą, a które w niebo zaglądało, okryte teraz dachem, było to nawet bardzo istotne - wokół tego dryfowały jej myśli, temu poświęcona była w chwili powiedzenia "teraz" jej głowa - trwało to do chwili, kiedy do jej uszu dotarł znajomy głos i zatrzymała się, obracając głowę w tym kierunku, żeby spojrzeć na plecy chłopaka wyżywającego się na Bogu winnemu posągowi kogoś bardzo znanego nawet dla największych ignorantów historii... Cichutko się zbliżyła, chociaż skradać się nie miała zamiaru - nic niemal nie ważyła, a i nosiła buciki, których podeszwy były miękkie i nie stukotały na pół korytarza...
- Co jest takie irytujące? - Zapytała, kiedy stała już ledwo pół metra za nim, nachylając się w bok, by spróbować zajrzeć Kyohei'owi od dołu w oczy. - Jeśli to ten pan, to radziłabym uważać, potrafi mocno oddać. - Im mocniej się waliło, tym mocniej się obrywało, a co najgorsze - rzeźba pozostawała niewzruszona.
- Co jest takie irytujące? - Zapytała, kiedy stała już ledwo pół metra za nim, nachylając się w bok, by spróbować zajrzeć Kyohei'owi od dołu w oczy. - Jeśli to ten pan, to radziłabym uważać, potrafi mocno oddać. - Im mocniej się waliło, tym mocniej się obrywało, a co najgorsze - rzeźba pozostawała niewzruszona.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 07, 2014 7:03 pm
Chłopak kompletnie zatracił się w swoich rozmyślaniach przez co nawet nie zauważył dziewczyny. A jej głos odbijał się tylko echem od jego czaszki sprawiając, że jej słowa były tylko nic nie znaczącymi słowami. Dopiero kiedy nachyliła się aby na niego popatrzeć drgnął lekko i wrócił do świata żywych.
-Co...- Mruknął cicho dziwiąc się skąd ona niby się wzięła, przecież nie wyrosła spod ziemi. I dopiero teraz te nic nie znaczące słowa do niego dotarły.
-Nie... nic... znaczy ogólnie to i owo potrafi zirytować...- Chłopak nie należał za bardzo do tego typu ludzi którzy mówili od razu o swoich problemach. Zawsze najpierw jakoś próbował sam jej rozwiązać, a jak już nie miał siły to łaskawie pozwalał sobie pomóc innym.
-Nieee... ten pan na szczęście nic mi nie zrobił- Mruknął i dopiero teraz spojrzał na pomnik na którym sobie przucupnął. Przez chwilę wyglądał tak jak by kompletnie do niego nie docierało to kto to jest, ale zaraz potem otworzył szeroko oczy i zerwał się ze swojego miejsca udając, że to nie on właśnie skalał swoim dupskiem ten pomnik, i to nie on właśnie kopał delikatnie nogą w postument. Całe szczęście, że woźny akurat tędy nie przechodził, bo jak by tak było to pewnie chłopak musiał by spędzić upojny wieczór w jego towarzystwie, a to jakoś kompletnie mu się nie widziało.
Ostatnio z resztą był bardziej zakręcony niż zwykle. Wydawało się, że cały czas krążył myślami gdzieś w przestworzach, a obecny był tylko ciałem.
-Kiedy ty... kiedy się pojawiłaś?- Zapytał się zaciekawiony... nie zarejestrował nawet jej kroków. Czy ona umiała unosić się nad ziemią czy jak... w sumie trochę go to przerażało.
-Co...- Mruknął cicho dziwiąc się skąd ona niby się wzięła, przecież nie wyrosła spod ziemi. I dopiero teraz te nic nie znaczące słowa do niego dotarły.
-Nie... nic... znaczy ogólnie to i owo potrafi zirytować...- Chłopak nie należał za bardzo do tego typu ludzi którzy mówili od razu o swoich problemach. Zawsze najpierw jakoś próbował sam jej rozwiązać, a jak już nie miał siły to łaskawie pozwalał sobie pomóc innym.
-Nieee... ten pan na szczęście nic mi nie zrobił- Mruknął i dopiero teraz spojrzał na pomnik na którym sobie przucupnął. Przez chwilę wyglądał tak jak by kompletnie do niego nie docierało to kto to jest, ale zaraz potem otworzył szeroko oczy i zerwał się ze swojego miejsca udając, że to nie on właśnie skalał swoim dupskiem ten pomnik, i to nie on właśnie kopał delikatnie nogą w postument. Całe szczęście, że woźny akurat tędy nie przechodził, bo jak by tak było to pewnie chłopak musiał by spędzić upojny wieczór w jego towarzystwie, a to jakoś kompletnie mu się nie widziało.
Ostatnio z resztą był bardziej zakręcony niż zwykle. Wydawało się, że cały czas krążył myślami gdzieś w przestworzach, a obecny był tylko ciałem.
-Kiedy ty... kiedy się pojawiłaś?- Zapytał się zaciekawiony... nie zarejestrował nawet jej kroków. Czy ona umiała unosić się nad ziemią czy jak... w sumie trochę go to przerażało.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 07, 2014 7:18 pm
Cisza, za którą ponoć Kyohei nie przepadał, a jednak jest tutaj, otacza waszą dwójkę, zamyka w ramionach i płynie, a wy razem z nią. Cisza... lecz tylko na zewnątrz, w świecie, którym przecież nie warto było się przejmować ni zwracać nań większej uwagi - we wnętrzu zaś wrzało, wszystko huczało i pozwalało, żeby zapomnieć o realiach i przenieść się w ten bałagan, który pod kopułą się narobił, a który zwiemy naszym własnym światem - nie warzyłaś się tego przerywać, wolałaś trwać, wolno się pochylając i zaglądając w jego zamglone, ciemne oczy, które odbijały każdy blask z taką dokładnością, jakby były prawdziwym lustrem, które woli odbić to, co na zewnątrz, żeby dla siebie móc zachować to, co wewnątrz niego, nie pozwalając nikomu zanadto przenikać przez złudzenia, jakie oferował. Wrzeszczał wewnątrz a milczał na zewnątrz - czy to dlatego cisza była mu taka niemiła? Ponieważ przez nią skazany był słyszeć głośniej to, co w jego wnętrzu szarpało wszystkie struny fałszami?
Wyprostowałaś się, nadal trzymając palce splecione na plecach, kiedy chłopak się nieco ocucił - może niepotrzebnie mu przerywałaś..?
- Panie Merlinie, bardzo przepraszamy za przeszkadzanie w pana zamyśleniu. - Wzniosła głowę w górę, by dotrzeć fijołkowymi oczętami prosto do twarzy kamiennego posągu, martwego i niemego - nie może nic odpowiedzieć i nigdy nie dojdzie do sytuacji, w której by się odezwał, wszak był jedynie martwą naturą, której ktoś nadał konkretny kształt, aby upamiętnić tego wielkiego czarodzieja, który zarył się w pamięci nawet mugoli. - Nie dziwię się, że tak mocno pogrążyłeś się przy nim w myślach. Mam wrażenie, że stoi tutaj żywy i gotowy udzielić dobrej rady, wyciągnąć tą kamienną dłoń, żeby można się było na niej podeprzeć... - Białowłosa podpłynęła ledwie dwoma kroczkami bliżej statuy, by wyciągnąć doń jedną dłoń, lecz była za niska, żeby sięgnąć do ręki sędziwego czarodzieja, więc dłoń ta zawisnęła jedynie w powietrzu, opuszczona, kiedy Kyohei zadał następne pytanie - zwróciła się ku niemu i uśmiechnęła ciepło.
- Przelatywałam obok i zwabił mnie na ziemię czyjś piękny głos.
Wyprostowałaś się, nadal trzymając palce splecione na plecach, kiedy chłopak się nieco ocucił - może niepotrzebnie mu przerywałaś..?
- Panie Merlinie, bardzo przepraszamy za przeszkadzanie w pana zamyśleniu. - Wzniosła głowę w górę, by dotrzeć fijołkowymi oczętami prosto do twarzy kamiennego posągu, martwego i niemego - nie może nic odpowiedzieć i nigdy nie dojdzie do sytuacji, w której by się odezwał, wszak był jedynie martwą naturą, której ktoś nadał konkretny kształt, aby upamiętnić tego wielkiego czarodzieja, który zarył się w pamięci nawet mugoli. - Nie dziwię się, że tak mocno pogrążyłeś się przy nim w myślach. Mam wrażenie, że stoi tutaj żywy i gotowy udzielić dobrej rady, wyciągnąć tą kamienną dłoń, żeby można się było na niej podeprzeć... - Białowłosa podpłynęła ledwie dwoma kroczkami bliżej statuy, by wyciągnąć doń jedną dłoń, lecz była za niska, żeby sięgnąć do ręki sędziwego czarodzieja, więc dłoń ta zawisnęła jedynie w powietrzu, opuszczona, kiedy Kyohei zadał następne pytanie - zwróciła się ku niemu i uśmiechnęła ciepło.
- Przelatywałam obok i zwabił mnie na ziemię czyjś piękny głos.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 07, 2014 7:41 pm
W tym co mówiła było sporo racji. Gdyby Merlin żył na pewno wiedział by jak wyciągnąć chłopaka z tego bagna do którego się ponownie wpakował.
-Uwierz... pytałem się wiele razy o radę... niestety milczy jak głaz- Powiedział wyraźnie zawiedziony tym wszystkim. Już od dawna tutaj przychodził i gapił się na ten posąg zupełnie tak jak by oczekiwał, że stanie cię coś niesamowitego, ale niestety. Nigdy nic takiego nie miało miejsca. Zawsze ten sam pomnik, w tym samym miejscu. Nie raczył nawet spojrzeć na chłopaka. A kiedy Kyo udało się ustawić tak aby spojrzeć mu w oczy widział w nich tylko pustkę, zimną pustkę która wydawała się krzyczeć "radź sobie sam".
Kiedy chłopak zobaczył jak dziewczyna usiłuje dotknąć dłoni posągu podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej zgrabnych bioderkach i po prostu podsadził ją wyżej, zupełnie jak ojciec robił z małą córeczką która chciała coś bardzo zobaczyć. W końcu postawił ją delikatnie na ziemi i wsunął swoją rękę w jej wplatając swoje palce w jej.
-Dziwne, że to ja zawsze jestem tym który ciebie zwabia na ziemię.- Trochę źle się z tym czuł, że ona pojawiała się zawsze wtedy kiedy on miał jakiś problem i potrzebował czyjejś obecności aby cisza go nie zniszczyła Nie lubił ciszy... sam nie potrafił powiedzieć dlaczego. Przecież sam do niej uciekał, więc jak można nie lubić czegoś jeżeli w towarzystwie tego spędzało się kawał czasu.
-Uwierz... pytałem się wiele razy o radę... niestety milczy jak głaz- Powiedział wyraźnie zawiedziony tym wszystkim. Już od dawna tutaj przychodził i gapił się na ten posąg zupełnie tak jak by oczekiwał, że stanie cię coś niesamowitego, ale niestety. Nigdy nic takiego nie miało miejsca. Zawsze ten sam pomnik, w tym samym miejscu. Nie raczył nawet spojrzeć na chłopaka. A kiedy Kyo udało się ustawić tak aby spojrzeć mu w oczy widział w nich tylko pustkę, zimną pustkę która wydawała się krzyczeć "radź sobie sam".
Kiedy chłopak zobaczył jak dziewczyna usiłuje dotknąć dłoni posągu podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej zgrabnych bioderkach i po prostu podsadził ją wyżej, zupełnie jak ojciec robił z małą córeczką która chciała coś bardzo zobaczyć. W końcu postawił ją delikatnie na ziemi i wsunął swoją rękę w jej wplatając swoje palce w jej.
-Dziwne, że to ja zawsze jestem tym który ciebie zwabia na ziemię.- Trochę źle się z tym czuł, że ona pojawiała się zawsze wtedy kiedy on miał jakiś problem i potrzebował czyjejś obecności aby cisza go nie zniszczyła Nie lubił ciszy... sam nie potrafił powiedzieć dlaczego. Przecież sam do niej uciekał, więc jak można nie lubić czegoś jeżeli w towarzystwie tego spędzało się kawał czasu.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 4:02 am
Jeszcze bardziej wyciągnęła tą rączkę, jeszcze dalej - tak niewiele a zarazem tak wiele brakuje do celu, mimo to nie da się go osiągnąć, dlaczego? Przecież nie istnieją rzeczy, które by ograniczały, niema tych niemożliwych, więc czemu uparcie nie chce się ta dłoń przybliżyć do ciebie, przecząc wszystkim podstawą twojego świata? A tu nagle ciepłe dłonie na twoim ciele i ktoś cię unosi, tak lekko, jakbyś była piórkiem, na które trzeba tylko uważać, by nie złamać jego delikatnego wnętrza, inaczej nigdy nie będzie już takie samo i nigdy się go nie wyprostuje, pozostawiając w możliwościach wyboru jedynie puścić je na wiatr i pozwolić odejść z nadzieją, że znajdziemy drugie takie samo. Unosisz się, więc i całkowicie naturalnie wyszło to, że się zaśmiałaś, wyciągając w górę jeszcze jedną rękę, by zacisnąć palce na tym jednym dużym, opartym o jego klatkę piersiową, zatkniętym w okolicach serca w szlachetnym, mężnym geście przypominania o tym, co w życiu jest najważniejsze.
- Złapałam... - Cel osiągnięty i co, nie da się? W niektórych rzeczach naturalnie, że potrzeba pomocy innych i dopiero kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, wiemy, że świat stoi przed nami otworem i nie ma nań rzeczy, która byłaby nas w stanie powstrzymać i zamurować w miejscu.
Gdy dziewczę dotknęło ziemi wplotło swe palce w palce Kyo i wdrapała się na podest, przykucając na nim - można powiedzieć, że była teraz nieco wyżej od niego, średnio jakoś przejęta, że damie tak nie wypada włazić, zwłaszcza w sukienkach, na takie rzeczy, że teoretycznie to brak szacunku... ona tak wcale nie uważała i choć w towarzystwie by się tak nie zachowała, to była tutaj z Kyo - a przy nim wierzyła, że może być po prostu sobą... osobą której nie znała, ale... jakoś jej to nie przeszkadzało. Przecież ma czas na poznanie i siebie i jego.
- Więc jakiej rady potrzebujesz, drogi czarodzieju? Będę mówić za niego, tu jest tak zimno, że pewnie mu krtanie zamarzły. - Zaszeptała niemal konspiracyjnie ostatnie zdanie, kiwając mądrze głową. - Zlatuję lekko ze świadomością, że nie jestem sama i nigdy nie będę... Czy to nie cudowny sposób zwabiania?
- Złapałam... - Cel osiągnięty i co, nie da się? W niektórych rzeczach naturalnie, że potrzeba pomocy innych i dopiero kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, wiemy, że świat stoi przed nami otworem i nie ma nań rzeczy, która byłaby nas w stanie powstrzymać i zamurować w miejscu.
Gdy dziewczę dotknęło ziemi wplotło swe palce w palce Kyo i wdrapała się na podest, przykucając na nim - można powiedzieć, że była teraz nieco wyżej od niego, średnio jakoś przejęta, że damie tak nie wypada włazić, zwłaszcza w sukienkach, na takie rzeczy, że teoretycznie to brak szacunku... ona tak wcale nie uważała i choć w towarzystwie by się tak nie zachowała, to była tutaj z Kyo - a przy nim wierzyła, że może być po prostu sobą... osobą której nie znała, ale... jakoś jej to nie przeszkadzało. Przecież ma czas na poznanie i siebie i jego.
- Więc jakiej rady potrzebujesz, drogi czarodzieju? Będę mówić za niego, tu jest tak zimno, że pewnie mu krtanie zamarzły. - Zaszeptała niemal konspiracyjnie ostatnie zdanie, kiwając mądrze głową. - Zlatuję lekko ze świadomością, że nie jestem sama i nigdy nie będę... Czy to nie cudowny sposób zwabiania?
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 4:12 am
Chłopak westchnął cicho i wsadził sobie ręce do kieszeni opierając się spokojnie o ścianę za swoimi plecami. Kompletnie nie miał pojęcia jak by to wszystko ubrać w jakieś w miarę sensowne słowa. Przymknął na chwilę oczy aby zebrać spokojnie wszystkie swoje myśli.
-Widzisz... chodzi o pewną dziewczynę...- urwał bo dopiero teraz zdał sobie sprawę jak to musiało głupio zabrzmieć.
-Znaczy nic z tych rzeczy... to po prostu moja przyjaciółka... przynajmniej tak mi się wydawało. Bardzo mi pomogła... ale teraz ona zaczyna się zmieniać. Wcześniej pomimo tego, że była nieśmiała miała w sobie tyle ciepła. A teraz to zaczyna powoli znikać, a ja nic nie mogę zrobić bo ona nie chce mi nic powiedzieć przez co uniemożliwia mi pomoc- Chłopak jak mało kto znał to uczucie bezsilności wobec innych. Chciał ratować to na czym mu zależało, ale z drugiej strony nie mógł. Wyciągał rękę aby chwycić tą osobę, ale jego nogi przykleiły się do ziemi sprawiając, że nie mógł zrobić kroku do przodu, a jego cel się z kolei nie przybliżał nawet na milimetr.
-Zrobiła dla mnie naprawdę dużo chociaż tak naprawdę wcale nie musiała. A teraz ja przestaję ją poznawać. Może to jest właśnie to moje przekleństwo może już nigdy do końca życia nie będę w stanie nikomu pomóc.- Każda nowa porażka w jego życiu kosztowała go naprawdę dużo bo dopiero co zagojone rany otwierały się na nowo sprawiając mu dodatkowy ból.
-Widzisz... chodzi o pewną dziewczynę...- urwał bo dopiero teraz zdał sobie sprawę jak to musiało głupio zabrzmieć.
-Znaczy nic z tych rzeczy... to po prostu moja przyjaciółka... przynajmniej tak mi się wydawało. Bardzo mi pomogła... ale teraz ona zaczyna się zmieniać. Wcześniej pomimo tego, że była nieśmiała miała w sobie tyle ciepła. A teraz to zaczyna powoli znikać, a ja nic nie mogę zrobić bo ona nie chce mi nic powiedzieć przez co uniemożliwia mi pomoc- Chłopak jak mało kto znał to uczucie bezsilności wobec innych. Chciał ratować to na czym mu zależało, ale z drugiej strony nie mógł. Wyciągał rękę aby chwycić tą osobę, ale jego nogi przykleiły się do ziemi sprawiając, że nie mógł zrobić kroku do przodu, a jego cel się z kolei nie przybliżał nawet na milimetr.
-Zrobiła dla mnie naprawdę dużo chociaż tak naprawdę wcale nie musiała. A teraz ja przestaję ją poznawać. Może to jest właśnie to moje przekleństwo może już nigdy do końca życia nie będę w stanie nikomu pomóc.- Każda nowa porażka w jego życiu kosztowała go naprawdę dużo bo dopiero co zagojone rany otwierały się na nowo sprawiając mu dodatkowy ból.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 4:36 am
Wielu by pomyślało, że Neve jest nawiedzona - normalnie się nie uśmiechała, snuła się po korytarzach tańcząc i śpiewając, w kompletnie innej rzeczywistości, lub przemykając niczym duch, a jednak nie dało się jej obecności nie zauważyć, pozostawiała po sobie chłód wzdrygający ciałem i stawiającego wszystkie włoski dębem, zmuszając do oglądnięcia się znalezienia, cóż to takiego przemyka korytarzem, że wywołuje tak dziwną aurę. W zasadzie trudno mówić, żeby z wieloma rozmawiała - nie odzywała się wiele, zawsze wykazywała nienaganną kulturę, będąc w kompletnie innej rzeczywistości - to było widać po zamglonych oczętach o tak intensywnej barwie, że niewielu potrafiło ich spojrzenie wytrzymać, a jednak jest teraz tutaj, z nim, kuca na podeście posągu, co damie niby nie wypada i zdecydowanie żyje, jak kompletnie inna istota, wiedząca, co to znaczy być człowiekiem, nie tylko wznosząca się ponad nich w nietykalnych kształtach niecodzienności, których uszkodzenie grozi karą boską.
- Czasem... - Zaczęła powoli łagodnym głosem, spuszczając nogi w dół i siadając tak, jak jeszcze przed chwilą siedział Kyohei, odrywając od niego spojrzenie. - ...niebo jest zachmurzone, a jednak nie znaczy to, że zaraz będzie burza... Nie możemy jednak nic z tym zrobić, chmury nie posłuchają nas, kiedy im powiemy: "rozchmurzcie się..!". O wiele chętniej nas posłuchają, jeśli powiemy po prostu: "Rozumiem, możecie się wypłakać na moje ramię, możecie grzmieć..." i nie pytamy o powód... Czy nie na tym właśnie polega przyjaźń i zaufanie..? - Dziewczyna przeniosła jasne oczy z nieba na oczy Kyoheia. - Może to niebo ma ci wiele do powiedzenia, ale najpierw musi poukładać równo obłoki, nim będzie gotowe na spowiedź. - Chłodny podmuch wiatru poruszył śnieżnymi kosmykami, splatając je z błękitną wstążką, która błąkała się między jej włosami. - Gdybyś nie chciał mi o czymś powiedzieć, wierzyłabym, że masz swoje powody i nadejdzie kiedyś dzień, w którym mi zdradzisz ten sekret. Wspierałabym cię z całego serca. Przecież sam mi powiedziałeś - na tym świecie jest wiele zła. - A to zło sprawia, że ludzie upadają.
- Czasem... - Zaczęła powoli łagodnym głosem, spuszczając nogi w dół i siadając tak, jak jeszcze przed chwilą siedział Kyohei, odrywając od niego spojrzenie. - ...niebo jest zachmurzone, a jednak nie znaczy to, że zaraz będzie burza... Nie możemy jednak nic z tym zrobić, chmury nie posłuchają nas, kiedy im powiemy: "rozchmurzcie się..!". O wiele chętniej nas posłuchają, jeśli powiemy po prostu: "Rozumiem, możecie się wypłakać na moje ramię, możecie grzmieć..." i nie pytamy o powód... Czy nie na tym właśnie polega przyjaźń i zaufanie..? - Dziewczyna przeniosła jasne oczy z nieba na oczy Kyoheia. - Może to niebo ma ci wiele do powiedzenia, ale najpierw musi poukładać równo obłoki, nim będzie gotowe na spowiedź. - Chłodny podmuch wiatru poruszył śnieżnymi kosmykami, splatając je z błękitną wstążką, która błąkała się między jej włosami. - Gdybyś nie chciał mi o czymś powiedzieć, wierzyłabym, że masz swoje powody i nadejdzie kiedyś dzień, w którym mi zdradzisz ten sekret. Wspierałabym cię z całego serca. Przecież sam mi powiedziałeś - na tym świecie jest wiele zła. - A to zło sprawia, że ludzie upadają.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 4:42 am
Chłopak patrzył się na nią i słuchał uważnie a kiedy ta skończyła chłopak usiadł obok niej i chwycił delikatnie jej rękę.
-Neve... pierwszy raz usłyszałem coś tak...- Dumdumdum ta chwila napięcia.
-Coś tak mało zrozumiałego jak to- Taka była prawda chłopak z tego całego wywodu nie zrozumiał kompletnie ani słowa. Coś tam było o jakimś niebie i chmurach... ale do czego niby to się miało odnieść. Do tej konkretnej dziewczyny. Raczej niebem nie była... w sumie sam chłopak nigdy się nie zastanawiał czym była dla niego. Jakie miejsce zajmowała w jego życiu.
-Chyba chwilami zapominasz, że masz przed sobą prostego chłopaka który nie rozumie zbytnio tego poetyckiego slangu- Neve wszystko ubierała w takie piękne słowa, on nie bardzo tak potrafił przez co szybciej dochodziły do niego proste komunikaty.
-Więc był bym wdzięczny jak byś spróbowała mi to wyjaśnić w jakiś inny sposób. W taki w który zrozumiem o co ci chodzi- No... chłopak nie był zbyt bystry i z tym trzeba było się niestety liczyć. Chociaż kiedy tak naprawdę chciał potrafił powiedzieć coś mądrego... chociaż takie chwile nie zdarzały się często.
-Neve... pierwszy raz usłyszałem coś tak...- Dumdumdum ta chwila napięcia.
-Coś tak mało zrozumiałego jak to- Taka była prawda chłopak z tego całego wywodu nie zrozumiał kompletnie ani słowa. Coś tam było o jakimś niebie i chmurach... ale do czego niby to się miało odnieść. Do tej konkretnej dziewczyny. Raczej niebem nie była... w sumie sam chłopak nigdy się nie zastanawiał czym była dla niego. Jakie miejsce zajmowała w jego życiu.
-Chyba chwilami zapominasz, że masz przed sobą prostego chłopaka który nie rozumie zbytnio tego poetyckiego slangu- Neve wszystko ubierała w takie piękne słowa, on nie bardzo tak potrafił przez co szybciej dochodziły do niego proste komunikaty.
-Więc był bym wdzięczny jak byś spróbowała mi to wyjaśnić w jakiś inny sposób. W taki w który zrozumiem o co ci chodzi- No... chłopak nie był zbyt bystry i z tym trzeba było się niestety liczyć. Chociaż kiedy tak naprawdę chciał potrafił powiedzieć coś mądrego... chociaż takie chwile nie zdarzały się często.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 5:10 am
- Hm..? - Spojrzała na niego lekko zdziwiona, kiedy chwycił jej dłoń i usiadł obok, spoglądając w oczy - słyszał coś tak jakiego? I kiedy dokończył zamrugała dwa razy, niezbyt kojarząc rzeczywistość, po czym zaśmiała się ciepło i serdecznie - no tak, miał rację, Neve należała do osób poetyckich, których całe życie było bajaniem między słowami i poruszanie się po metaforach, a jednak jak dotąd zawsze, jak nimi mówiła, Kyohei bez problemu je łapał i rozumiał - być może teraz posunęła się za daleko, niezbyt nad tym panowała, to wychodziło samo z siebie, tym nie mniej spojrzała na niego ciepło i nakryła jego dłoń swoją, zamykając ją teraz w swoim uścisku w zapewnieniu, że nie ma zamiaru tak szybko go uwolnić, jakby chciał. - Niekiedy powiedzenie pewnych rzeczy nie jest proste, ponieważ sami ich do końca nie rozumiemy, prawda? - Pytała go, ponieważ wszak sam to rozumiał lepiej, niż wszyscy inni - ona chyba naprawdę była aniołem zesłanym z nieba, by gładził piękną twarz chłopaka, z której zniknęły już paskudne siniaki i by szeptać mu do ucha dobre słowa i udzielać dobrej rady - może duch Merlina naprawdę w nią wstąpił i teraz jedynie była jego ustami, użyczając mu swego ciała? - Trudno wtedy wymagać, żeby ta osoba nam o wszystkim powiedziała... im mocniej będziemy naciskać, tym większa szansa, że ta osoba ucieknie. To nie znaczy, że nam nie ufa i nie jest to powód, żebyśmy my przestali ufać. Czasem zamiast prosić o wytłumaczenie lepiej po prostu objąć tą osobę ramionami i powiedzieć, że może krzyczeć i płakać, ile tylko chce, mówiąc, że na odpowiedź poczekamy, aż będzie gotowa sama się zmierzyć ze swoimi problemami. Najczęściej świadomość, że ma się w kimś oparcie, że ktoś bezinteresownie jest, wystarczy. Jestem pewna, że ona to doceni. - W końcu sam powiedziałeś, że jest twoją przyjaciółką.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 10:43 am
Nie mógł się z nią nie zgodzić. On sam do tej pory nie umiał wytłumaczyć wszystkich swoich uczuć bo nie wiedział skąd się wzięły i co tam robią.
-Sądzisz, że to wystarczy- Chłopak chyba chciał robić od razu nie wiadomo jak wielkie rzeczy, ale niestety musi zdać sobie sprawę z tego, że to było niemożliwe. Tak naprawdę to małe kroczki sprawiają, że tworzy się jeden duży. Więc chyba musiał uzbroić się w cierpliwość.
-Pytanie tylko czy ona chce się wypłakać. Bo odnoszę wrażenie, że zaczyna się zamykać w takiej skorupie jak ja. A nie chcę aby szła w moje ślady. Nie jest to nic miłego- No tak chcieć się zbliżyć do kogoś, ale z drugiej strony nie móc bo lęk przejmował panowanie nad całym ciałem przez co uniemożliwiał jakiekolwiek kontakty z drugim człowiekiem. No i ta samotność która po pewnym czasie zaczęła przeszkadzać. On sam udał, że ją polubił tak naprawdę tylko zaakceptował, ale nigdy nie pokochał.
-Ehhhh... kiedy z pozoru wszystko wydaje się układać zawsze musi się wydarzyć jakaś pierdoła która stworzy nową przeszkodę- Czy on naprawdę aż tyle od życia wymagał. Trochę spokoju?
Przysunął się do Neve i jedną ręką objął ją w pasie, a swoją głowę oparł o jej ramię. Przymknął delikatnie oczy napawając się jej zapachem. Przy niej wszystkiego jego problemy wydawały się być tak bardzo nieważne. A ból wydawał się być tylko wymysłem jego wyobraźni i tak naprawdę nigdy nie istniał. Ona była jego ostoją, jego azylem do którego mógł uciec w razie trudnych chwil.
-Sądzisz, że to wystarczy- Chłopak chyba chciał robić od razu nie wiadomo jak wielkie rzeczy, ale niestety musi zdać sobie sprawę z tego, że to było niemożliwe. Tak naprawdę to małe kroczki sprawiają, że tworzy się jeden duży. Więc chyba musiał uzbroić się w cierpliwość.
-Pytanie tylko czy ona chce się wypłakać. Bo odnoszę wrażenie, że zaczyna się zamykać w takiej skorupie jak ja. A nie chcę aby szła w moje ślady. Nie jest to nic miłego- No tak chcieć się zbliżyć do kogoś, ale z drugiej strony nie móc bo lęk przejmował panowanie nad całym ciałem przez co uniemożliwiał jakiekolwiek kontakty z drugim człowiekiem. No i ta samotność która po pewnym czasie zaczęła przeszkadzać. On sam udał, że ją polubił tak naprawdę tylko zaakceptował, ale nigdy nie pokochał.
-Ehhhh... kiedy z pozoru wszystko wydaje się układać zawsze musi się wydarzyć jakaś pierdoła która stworzy nową przeszkodę- Czy on naprawdę aż tyle od życia wymagał. Trochę spokoju?
Przysunął się do Neve i jedną ręką objął ją w pasie, a swoją głowę oparł o jej ramię. Przymknął delikatnie oczy napawając się jej zapachem. Przy niej wszystkiego jego problemy wydawały się być tak bardzo nieważne. A ból wydawał się być tylko wymysłem jego wyobraźni i tak naprawdę nigdy nie istniał. Ona była jego ostoją, jego azylem do którego mógł uciec w razie trudnych chwil.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 11:19 am
- Nie jestem w stanie dać ci zapewnienia, że to wystarczy. - Odparła cicho zgodnie z prawdą. - Nie znam twojej przyjaciółki... niektórych trzeba otulić ramieniem i przytulić, na niektórych podnieść głos i tupnąć nogą. Jeśli, jak mówiłeś, miała w sobie dużo ciepła, to na pewno da się je odzyskać, jeśli nie zostawi się jej samej. - Chociaż co ona w sumie mogła wiedzieć o ludziach? Kiedy tak to mówiła zapytała o to samą siebie i nie bardzo potrafiła znaleźć odpowiedź - przebywała tylko wśród dorosłych tak na dobrą sprawę, od czasu do czasu przybył ojciec/matka do posiadłości wraz ze swym synem/córką, albo i cała rodzinka, jeśli takowe zaproszenie otrzymała, ale Neve zazwyczaj się przed nimi kryła i uciekała do swoich bestii lub do zamkowego ogrodu, nie dlatego, że się bała, tylko nie mieli tej mocy, która by ją ściągała spośród bieli i szarości chmur na dół, na ziemię, do rzeczywistości - ich oczy, zazwyczaj rozpieszczone, jak to dzieci rodzin czystej krwi, miały w sobie to, co odrzucało, to, co sprawiało, że lepiej było iść swoją drogą i zostawić ich w spokoju. Zostawić w spokoju samą siebie.
- Porozmawiałeś z nią szczerze o tym, co czujesz? Wiesz, żeby otworzyć serce drugiej istoty trzeba najpierw otworzyć swoje serce. - Co ty możesz o tym wiedzieć, no, Neve? Mówisz tyle mądrych rzeczy, a czy one nie są puste? Mówiłaś to, co czułaś, starając się być całkowicie szczera z samą sobą i wszystkimi wokół, nie widziałaś powodów, żeby udawać, zwłaszcza nie przed Kyohei'em.
To prawda, próżno szukać sprawiedliwości na tym świecie... Jednak mimo tego każdy żyje tak, jak może i stara się żyć jak najpełniej.
- Na pewno sobie poradzimy. Nie ma co poddawać się przedwcześnie, wojny nie są proste, lecz odpowiednio rozegrane pozwalają zawsze zeń wyjść zwycięską ręką. - Zawsze to powtarzała: jedna przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny, może to trochę dziwne, może nie - to, iż taka drobna istotka przypominająca anioła większość rzeczy sprowadzała do walki, zupełnie jakby widziała świat w postaci mapy rozłożonej przed sobą i przesuwała nań figurki, by obserwować, jaki wynik bitwy będzie tym razem, gdy podejmie taką a nie inną decyzję. Objęła go i oparła policzek o czubek jego głowy, kiedy ten ułożył głowę na jej ramieniu.
- Porozmawiałeś z nią szczerze o tym, co czujesz? Wiesz, żeby otworzyć serce drugiej istoty trzeba najpierw otworzyć swoje serce. - Co ty możesz o tym wiedzieć, no, Neve? Mówisz tyle mądrych rzeczy, a czy one nie są puste? Mówiłaś to, co czułaś, starając się być całkowicie szczera z samą sobą i wszystkimi wokół, nie widziałaś powodów, żeby udawać, zwłaszcza nie przed Kyohei'em.
To prawda, próżno szukać sprawiedliwości na tym świecie... Jednak mimo tego każdy żyje tak, jak może i stara się żyć jak najpełniej.
- Na pewno sobie poradzimy. Nie ma co poddawać się przedwcześnie, wojny nie są proste, lecz odpowiednio rozegrane pozwalają zawsze zeń wyjść zwycięską ręką. - Zawsze to powtarzała: jedna przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny, może to trochę dziwne, może nie - to, iż taka drobna istotka przypominająca anioła większość rzeczy sprowadzała do walki, zupełnie jakby widziała świat w postaci mapy rozłożonej przed sobą i przesuwała nań figurki, by obserwować, jaki wynik bitwy będzie tym razem, gdy podejmie taką a nie inną decyzję. Objęła go i oparła policzek o czubek jego głowy, kiedy ten ułożył głowę na jej ramieniu.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Pon Gru 08, 2014 6:25 pm
Niby takie oczywiste. Otworzyć się i powiedzieć wprost co czuje, ale wykonanie tego było znacznie trudniejsze niżą mogłoby się wydawać.
-Wiesz, że ja jestem beznadziejny jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć.- Ciężko mu było powiedzieć na głos to o czym myślał. Jego myśli były niedostępne nawet dla niego.
-Sam nie wiem kim ona jest dla mnie. Ale jedno jest pewne nie chcę aby wpakowała się w to samo bagno co ja, bo nie jestem pewien czy będe w stanie ją wyciągnąć- On sam... cóż powoli z niego wychodził i nie chciał do niego wracać ponownie. A gdyby rzucił się jej na ratunek najpewniej był by do tego zmuszony. Tak... był w tej chwili z lekka egoistyczny, ale czasami trzeba takim być.
Chłopak wziął głęboki wdech i położył swoją głowę na jej kolanach ściskając przy tym delikatnie jej dłoń.
-Kocham cię... tak się cieszę, że jesteś- Ona była tym która myślała za chłopaka w chwili kiedy mu nic do głowy już nie przychodziło. Zawsze służyła mu dobrą radą i stała za nim jak anioł stróż przyglądając się uważnie każdemu jego krokowi i podnosiła kiedy tego wymagała sytuacja. Naprawdę czegoś lepszego nie mógł sobie nawet wyśnić.
-Jesteś jedyną dobrą rzeczą która mnie spotkała przez ostatni czas- Przy niej był w stanie uwierzyć w ta upragnioną stabilizację która jak na złość nie chciała przyjść.
-Wiesz, że ja jestem beznadziejny jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć.- Ciężko mu było powiedzieć na głos to o czym myślał. Jego myśli były niedostępne nawet dla niego.
-Sam nie wiem kim ona jest dla mnie. Ale jedno jest pewne nie chcę aby wpakowała się w to samo bagno co ja, bo nie jestem pewien czy będe w stanie ją wyciągnąć- On sam... cóż powoli z niego wychodził i nie chciał do niego wracać ponownie. A gdyby rzucił się jej na ratunek najpewniej był by do tego zmuszony. Tak... był w tej chwili z lekka egoistyczny, ale czasami trzeba takim być.
Chłopak wziął głęboki wdech i położył swoją głowę na jej kolanach ściskając przy tym delikatnie jej dłoń.
-Kocham cię... tak się cieszę, że jesteś- Ona była tym która myślała za chłopaka w chwili kiedy mu nic do głowy już nie przychodziło. Zawsze służyła mu dobrą radą i stała za nim jak anioł stróż przyglądając się uważnie każdemu jego krokowi i podnosiła kiedy tego wymagała sytuacja. Naprawdę czegoś lepszego nie mógł sobie nawet wyśnić.
-Jesteś jedyną dobrą rzeczą która mnie spotkała przez ostatni czas- Przy niej był w stanie uwierzyć w ta upragnioną stabilizację która jak na złość nie chciała przyjść.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Wto Gru 09, 2014 9:22 am
- Tobie łatwiej jest wyrażać uczucia czynami, niż słowami, więc może pomyślisz, jak tym sposobem przekazać jej, jak się martwisz? - Przekazywanie informacji mogło być bardzo różne, od paplaniny, rozmów, monologu, listów, po zwykłe podanie dłoni, spojrzenie w oczy, przytulenie - coś pierwotnego i najprostszego na świecie, co istniało jeszcze zanim powstały słowa, a jakoś wszyscy byli w stanie się ze sobą porozumieć, przecież to musi o czymś świadczyć, czyż nie? - Zanim powstała mowa i pismo, ludzie porozumiewali się ze sobą gestami... - Zachichotała się cichutko, przysłaniając wolną dłonią usta. - Choć nie nakłaniam do zamiany w pół-małpkę tudzież machania rękami w próbach przekazania informacji. - Zażartowała, wyobrażając sobie Kyo w takiej postawie, biorącego to wszystko na serio i ruszającego do boju ze świętą misją uratowania przyjaciółki. - Posiadanie jakiegoś sekretu, którym w tej chwili nie można się podzielić nie oznacza, że trzeba od razu spadać w dół, ani że ten sekret odpycha od nas wszystkich. Może to powinieneś jej uświadomić? - Co takiego było w posiadaniu sekretów? W czymś, czego nie można powiedzieć, nie w tej chwili? Ty myślisz jak Wielki Gracz, który wie, że gdyby nie szemrane sprawy za plecami, gdyby wszystko było klarowne, nie byłoby w ogóle tej Wielkie Gry, skomplikowanych decyzji, dramatów, a jednocześnie uważasz, że wcale tego nie musi być - wszystko zależy od płynnego przeprowadzenia ruchów tak, aby sekrety sekretami pozostały, lub dzielone z przyjaciółmi - by były jasne, iż na pewno kiedyś o nich opowiesz, ale teraz, chcąc ich chronić, musisz je pozostawić w owalu tajemnic.
Uniosła ręce, pozwalając mu się ułożyć na udach, które zaraz położyła - jedną na jego boku, a drugą na jego głowie, by zacząć bawić się kosmykami jego włosów.
- Mam nadzieję, że niedługo znajdziemy więcej dobrych rzeczy, żebyś mógł się jeszcze częściej uśmiechać.
Uniosła ręce, pozwalając mu się ułożyć na udach, które zaraz położyła - jedną na jego boku, a drugą na jego głowie, by zacząć bawić się kosmykami jego włosów.
- Mam nadzieję, że niedługo znajdziemy więcej dobrych rzeczy, żebyś mógł się jeszcze częściej uśmiechać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach