- Kathleen Wright
Re: Posąg Merlina
Pią Sty 22, 2016 10:41 pm
A tak to. Jej oczy ujrzały wiele większych rzeczy. Męska duma może być urażona jakimś swoim pseudo wyobrażeniem na temat tego, o czym dziewczę mówiło, ale prawda jest taka, że niewiele można w tej sytuacji zmienić. Panna Wright próbowała zmienić się z kompletnie abstrakcyjną dla siebie rozmową o posągu, która przybierała bardzo dziwny obrót, który ją co najmniej niepokoił. W sumie to istota z którą ma do czynienia wzbudzała w niej mieszane uczucia. Reagował jakby działo się nie wiadomo co, a przecież nie jest kobietą, które nagle potrafią przydzwonić w kogoś dużym bagażem emocjonalnym bez większego powodu. Czyżby ten problem przeniósł się również na płeć brzydką? On jest ewidentnym przykładem, że zjawisko to istnieje. I mógł sobie być majestatem, a nawet prawdziwym obrazem będącym dziełem sztuki z podobizną majestatu, a ona i tak jakoś specjalnie nie czułaby się zobowiązana do traktowania go w specjalny sposób.
- Nie przed nim tylko przed jego podobizną. To znaczna różnica. - Rzuciła w jego stronę, kiedy to już odsunęła się na kilka kroków, by choć trochę dzieliło ją od potencjalnego psychopaty. Może nikt jeszcze tego nie stwierdził albo rzeczywiście jest on po prostu "inny" jednakże chwilowo dla Kathleen jest potencjalnym cichociemnym mordercą, który pod pretekstem stania bądź nie stania posągu próbuje wciągnąć ją w swoją zbrodniczą grę. Nie żeby tak było, ale nikt nie mówił, że wyobraźnia musi się ograniczać. Jej nie mogła. Mimo wszystko była względem niego zwyczajna. To znaczy... wiecie, wciąż ma swoją twarzyczkę, która prezentuje się nawet lepiej niż całkiem całkiem, ale w zachowaniu jak na swoje normy... cóż, mieściła się w skali, choć on w swojej może mieć zupełnie inny wynik.
- To opadnie, też mi problem - prychnęła, jakby była to najlogiczniejsza rzecz na świecie. Dopiero po chwili zrozumiała, jak to można odebrać. Dwuznaczność pewnych słów brzydziła ją straszliwie. Zdecydowanie lepiej nie mówić.
A wiecie, co jest najlepsze?
Zarzucała mu bycie psychopatą, a sama tylko sobie wyobraziła własne odsunięcie się. Czujecie to? Była pewna, że jest w bezpiecznej odległości od niego, a tu...
A tu okazało się, że wcale tego nie zrobiła. I kto tu ma ze sobą problem?
- I weź ten palec sprzed mojej twarzy - rzuciła wzburzona. Naprawdę Merlin chyba się mści za stanie bądź jego brak, bo społeczeństwo zgłupiało ewidentnie do reszty.
- Nie przed nim tylko przed jego podobizną. To znaczna różnica. - Rzuciła w jego stronę, kiedy to już odsunęła się na kilka kroków, by choć trochę dzieliło ją od potencjalnego psychopaty. Może nikt jeszcze tego nie stwierdził albo rzeczywiście jest on po prostu "inny" jednakże chwilowo dla Kathleen jest potencjalnym cichociemnym mordercą, który pod pretekstem stania bądź nie stania posągu próbuje wciągnąć ją w swoją zbrodniczą grę. Nie żeby tak było, ale nikt nie mówił, że wyobraźnia musi się ograniczać. Jej nie mogła. Mimo wszystko była względem niego zwyczajna. To znaczy... wiecie, wciąż ma swoją twarzyczkę, która prezentuje się nawet lepiej niż całkiem całkiem, ale w zachowaniu jak na swoje normy... cóż, mieściła się w skali, choć on w swojej może mieć zupełnie inny wynik.
- To opadnie, też mi problem - prychnęła, jakby była to najlogiczniejsza rzecz na świecie. Dopiero po chwili zrozumiała, jak to można odebrać. Dwuznaczność pewnych słów brzydziła ją straszliwie. Zdecydowanie lepiej nie mówić.
A wiecie, co jest najlepsze?
Zarzucała mu bycie psychopatą, a sama tylko sobie wyobraziła własne odsunięcie się. Czujecie to? Była pewna, że jest w bezpiecznej odległości od niego, a tu...
A tu okazało się, że wcale tego nie zrobiła. I kto tu ma ze sobą problem?
- I weź ten palec sprzed mojej twarzy - rzuciła wzburzona. Naprawdę Merlin chyba się mści za stanie bądź jego brak, bo społeczeństwo zgłupiało ewidentnie do reszty.
- Nathaniel Goodleg
Re: Posąg Merlina
Sro Sty 27, 2016 9:28 am
To niemalże go zabolało. Zabolało w sposób emocjonalny. Ta cała rozmowa, pełna dwuznaczności była jak najbardziej nie na miejscu. Pełna niedomówień i niedokończonych myśli. Dla Nathaniela była to raczej norma. Norma, która dzień w dzień przybierała co raz to wymyślniejsze sytuacje, słowa i czyny.
Był... Inny? Nie, to wcale nie tak. Nie brał życia do końca na poważnie. Właściwie, nie tylko życia, a wszystko było dla niego jednym wielkim żartem.
Ataki śmierciożerców? Zwykli faceci w kieckach, którzy nawalają się zaklęciami, jak rozjuszona kobieta talerzami o ścianę.
Śmierć? Kolejny gościu w sukience, z kosą, który łypie groźnym okiem nicości. Głupstwo. Przecież umierający może przyjść sam. A raczej jego dusza. Wcale nie trzeba mu przewodnika w kiecce.
- Skąd wiesz, że nie ma go tam w środku? - uniósł obie brwi. - Merlin widzi wszystko, nie odwraca wzroku nawet jak idziesz pod prysznic. - na jego wąskie wargi wstąpił szeroki uśmiech. No tak, gdyby Merlina porównać do Boga... Widział wszystko, nawet to jak dziewczyna załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, jednak tę wiedzę zatrzymał dla siebie. Dziewczyna nie byłaby zadowolona, gdyby tylko się o tym dowiedziała.
Bo przecież kobiety nie robią "dwójki"!
- Nie możesz być taka obojętna! - delikatnie dźgnął ją w ramię, co by nie zrobić Krukonce większej krzywdy. Gest ten był raczej oskarżycielski, niźli nawoływał do bójki czy innych tego rodzaju potyczek.
To opadnie?!
To opadnie!
Pokręcił głową zdegustowany jej obojętnością. Obrał sobie nowy cel na najbliższe kilka godzin! Musi znaleźć coś, co sprawi, że dziewczyna się zainteresuje. Przestanie na wszystko machać ręką i prychać niczym rozjuszona kotka. Przecież poruszyli właśnie bardzo ważny temat, a ona?
A ona miała to najzwyczajniej w świecie w nosie! O zgrozo!
- Ten palec miał na celu zamknąć twoją buźkę, zanim on wstanie i skopie ci tyłek. - jego ręka zwawisła gdzieś między nimi, z wciąż wyciągniętym palcem wskazującym.
Czy jest na sali lekarz?!
/przepraszam, że musiałaś tyle czekać. :(
Był... Inny? Nie, to wcale nie tak. Nie brał życia do końca na poważnie. Właściwie, nie tylko życia, a wszystko było dla niego jednym wielkim żartem.
Ataki śmierciożerców? Zwykli faceci w kieckach, którzy nawalają się zaklęciami, jak rozjuszona kobieta talerzami o ścianę.
Śmierć? Kolejny gościu w sukience, z kosą, który łypie groźnym okiem nicości. Głupstwo. Przecież umierający może przyjść sam. A raczej jego dusza. Wcale nie trzeba mu przewodnika w kiecce.
- Skąd wiesz, że nie ma go tam w środku? - uniósł obie brwi. - Merlin widzi wszystko, nie odwraca wzroku nawet jak idziesz pod prysznic. - na jego wąskie wargi wstąpił szeroki uśmiech. No tak, gdyby Merlina porównać do Boga... Widział wszystko, nawet to jak dziewczyna załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, jednak tę wiedzę zatrzymał dla siebie. Dziewczyna nie byłaby zadowolona, gdyby tylko się o tym dowiedziała.
Bo przecież kobiety nie robią "dwójki"!
- Nie możesz być taka obojętna! - delikatnie dźgnął ją w ramię, co by nie zrobić Krukonce większej krzywdy. Gest ten był raczej oskarżycielski, niźli nawoływał do bójki czy innych tego rodzaju potyczek.
To opadnie?!
To opadnie!
Pokręcił głową zdegustowany jej obojętnością. Obrał sobie nowy cel na najbliższe kilka godzin! Musi znaleźć coś, co sprawi, że dziewczyna się zainteresuje. Przestanie na wszystko machać ręką i prychać niczym rozjuszona kotka. Przecież poruszyli właśnie bardzo ważny temat, a ona?
A ona miała to najzwyczajniej w świecie w nosie! O zgrozo!
- Ten palec miał na celu zamknąć twoją buźkę, zanim on wstanie i skopie ci tyłek. - jego ręka zwawisła gdzieś między nimi, z wciąż wyciągniętym palcem wskazującym.
Czy jest na sali lekarz?!
/przepraszam, że musiałaś tyle czekać. :(
- Kathleen Wright
Re: Posąg Merlina
Sob Sty 30, 2016 4:34 pm
Ten człowiek chyba nie zdawał sobie sprawy z faktu, że boleć to go dopiero może zacząć. I to nie przez rozmowę. Dwuznaczność nie będące na miejscu (i które wcale nie chodziły Kathleen pogłowie podczas wypowiadania ich) są tylko początkiem wielu możliwości. Panna Wright wiele rzeczy robiła nieumyślnie, jeśli chodzi o rozmowy. Kiedy jednak już zdecyduje się na jakieś pewne kroki to lepiej uważać. Ma bowiem trochę inne normy i wykroczenie poza nie może być rzeczą trudną do przeżycia dla tego Puchona. Dla niej wszystko jest obrzydliwie poważne, a raczej dla tej połowy Kathleen. Dlatego też nie rozumiała go ani troszeczkę.
Ataki Śmierciożerców to rzecz, której trzeba unikać, nawet jeśli chodzą w kieckach. Tak samo śmierci. Może mieć genialną suknię i proponować czekoladowe lody, a i tak trzeba od niej uciekać, bo można sobie chcieć samopas biegać jako dusza, ale to jej fucha. Ma doprowadzić do jakiś zaświatów to to zrobi z przyzwoleniem lub bez niego. Gdyby temu Puchonowi za takie coś płacili to też nie zastanawiałby się, czy dusze mogą bez czyjejś pomocy się przechadzać na drugą stronę.
- A skąd wiesz, że jest? Merlin nie jest bogiem. W sumie to on w ogóle nie jest tylko BYŁ. Już nie żyje. Co tylko potwierdza, że nie może być w tym posągu - Tak o to Krukonka planowała zdjąć z twarzy tego chłopaka uśmiech. Merlin był czarodziejem w okresie średniowiecza. Bardzo istotnym i z pewnością interesującym, ale nie został jakimś odpowiednikiem nadprzyrodzonego bytu. Miała nadzieję, że to ściągnie go na ziemię.
Jak to nie może, jak jest? Już teraz, bez żadnego "ale". Stała sobie niewzruszona całą sytuacją. Czuła się przy nim jak dorosły, który próbuje wytłumaczyć coś dziecku. Do tego takiemu, które tupie nóżką kiedy kogoś nie obchodzi jego "bardzo" ważna sprawa. Nie miała zamiaru zmieniać swojego nastawienia. Była wielce niezainteresowana teoriami spiskowymi, które nie mają żadnych logicznych podstaw.
- Jesteś naiwny. To posąg. Przedmiot nieożywiony. Więc odsuń się ode mnie w tej chwili - Mówiła jakby zaproponowała mu właśnie herbatkę na błoniach, ale mimo wszystko było to lekko przerażające. Jakby nic się nie działo, a ona nie dostrzegała jak chłopak jest oburzony całą sytuacją.
Cóż, fakt.
Nie widziała tego kompletnie albo nie zwracała na to uwagi.
Ataki Śmierciożerców to rzecz, której trzeba unikać, nawet jeśli chodzą w kieckach. Tak samo śmierci. Może mieć genialną suknię i proponować czekoladowe lody, a i tak trzeba od niej uciekać, bo można sobie chcieć samopas biegać jako dusza, ale to jej fucha. Ma doprowadzić do jakiś zaświatów to to zrobi z przyzwoleniem lub bez niego. Gdyby temu Puchonowi za takie coś płacili to też nie zastanawiałby się, czy dusze mogą bez czyjejś pomocy się przechadzać na drugą stronę.
- A skąd wiesz, że jest? Merlin nie jest bogiem. W sumie to on w ogóle nie jest tylko BYŁ. Już nie żyje. Co tylko potwierdza, że nie może być w tym posągu - Tak o to Krukonka planowała zdjąć z twarzy tego chłopaka uśmiech. Merlin był czarodziejem w okresie średniowiecza. Bardzo istotnym i z pewnością interesującym, ale nie został jakimś odpowiednikiem nadprzyrodzonego bytu. Miała nadzieję, że to ściągnie go na ziemię.
Jak to nie może, jak jest? Już teraz, bez żadnego "ale". Stała sobie niewzruszona całą sytuacją. Czuła się przy nim jak dorosły, który próbuje wytłumaczyć coś dziecku. Do tego takiemu, które tupie nóżką kiedy kogoś nie obchodzi jego "bardzo" ważna sprawa. Nie miała zamiaru zmieniać swojego nastawienia. Była wielce niezainteresowana teoriami spiskowymi, które nie mają żadnych logicznych podstaw.
- Jesteś naiwny. To posąg. Przedmiot nieożywiony. Więc odsuń się ode mnie w tej chwili - Mówiła jakby zaproponowała mu właśnie herbatkę na błoniach, ale mimo wszystko było to lekko przerażające. Jakby nic się nie działo, a ona nie dostrzegała jak chłopak jest oburzony całą sytuacją.
Cóż, fakt.
Nie widziała tego kompletnie albo nie zwracała na to uwagi.
- Nathaniel Goodleg
Re: Posąg Merlina
Czw Lut 18, 2016 12:14 pm
Chyba miała rację, mówiąc, że Merlin nie jest bogiem. Co z tego! Nie stawialiby przecież posągu w Hogwarcie, gdyby nie był... Kimś. Właściwie kim był Merlin? Chyba ominął lekcję historii magii, albo nawet kilka. Zawsze miał ważniejsze rzeczy do roboty, niż słuchać wywodu na temat tego, co było sto (a może więcej) lat temu i nigdy się już nie powtórzy...
Wojna skrzatów? A co go interesowało to, że jakieś małe, pomarszczone knypki z odstającymi uszami miały ze sobą wojnę. Mogłaby się dziać tuż pod jego nosem, co skwitowałby jedynie krótkim wzruszeniem ramion i bezinteresownym machnięciem ręki. Skoro miałyby jakiś problem, to... Ich problem.
Całkiem, całkiem była chyba trudną rozmówczynią. A przynajmniej jemu się tak wydawało, biorąc pod uwagę fakt, iż była ona śmiertelnie poważna, a on... Cóż. Był zupełnym jej przeciwieństwem. Nie brał nic dosłownie, nie mówił rzeczy, które wypadałoby powiedzieć.
Chociaż podobno, przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie?
- Ale istnieją duchy. Skąd wiesz, że właśnie na ciebie nie patrzy? Że nie patrzy na ciebie każdego dnia o każdej porze? - uniósł obie brwi. Był pewien, że nawet sam Merlin pokusiłby się o zawieszenie oka na młodej uczennicy. Było na co patrzeć, zdecydowanie.
Nie lubił ludzi, którzy wszystko brali na serio. Chociaż to zwykle oni nie lubili jego, a on jakoś nie specjalnie to zauważał.
Szybował ciągle gdzieś w swoich kolorowych obłokach, spuszczał myśli ze smyczy i pozwalał im zawładnąć po części jego światem, co skutkowało właśnie takimi nierozsądnymi przemyśleniami.
I zwykle były one dość głupkowate, nie oszukujmy się.
- A co gdybym przysunął się jeszcze bardziej, zamiast robić to co ty chcesz? - nachylił się ku niej jeszcze odrobinę, aby poczuła "coś". Mógłby być to nawet strach spowodowany spotkaniem psychicznie chorego. Ale to zawsze jakaś miła odmiana w jej emocjach.
Wojna skrzatów? A co go interesowało to, że jakieś małe, pomarszczone knypki z odstającymi uszami miały ze sobą wojnę. Mogłaby się dziać tuż pod jego nosem, co skwitowałby jedynie krótkim wzruszeniem ramion i bezinteresownym machnięciem ręki. Skoro miałyby jakiś problem, to... Ich problem.
Całkiem, całkiem była chyba trudną rozmówczynią. A przynajmniej jemu się tak wydawało, biorąc pod uwagę fakt, iż była ona śmiertelnie poważna, a on... Cóż. Był zupełnym jej przeciwieństwem. Nie brał nic dosłownie, nie mówił rzeczy, które wypadałoby powiedzieć.
Chociaż podobno, przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie?
- Ale istnieją duchy. Skąd wiesz, że właśnie na ciebie nie patrzy? Że nie patrzy na ciebie każdego dnia o każdej porze? - uniósł obie brwi. Był pewien, że nawet sam Merlin pokusiłby się o zawieszenie oka na młodej uczennicy. Było na co patrzeć, zdecydowanie.
Nie lubił ludzi, którzy wszystko brali na serio. Chociaż to zwykle oni nie lubili jego, a on jakoś nie specjalnie to zauważał.
Szybował ciągle gdzieś w swoich kolorowych obłokach, spuszczał myśli ze smyczy i pozwalał im zawładnąć po części jego światem, co skutkowało właśnie takimi nierozsądnymi przemyśleniami.
I zwykle były one dość głupkowate, nie oszukujmy się.
- A co gdybym przysunął się jeszcze bardziej, zamiast robić to co ty chcesz? - nachylił się ku niej jeszcze odrobinę, aby poczuła "coś". Mógłby być to nawet strach spowodowany spotkaniem psychicznie chorego. Ale to zawsze jakaś miła odmiana w jej emocjach.
- Kathleen Wright
Re: Posąg Merlina
Sob Lut 27, 2016 10:52 pm
Co z tego, że miała rację? Kate mogłaby się bardzo długo rozwodzić nad sensem potwierdzania tego, co prawdziwe, szczególnie, gdy wychodziło to z jej ust. To, że ktoś był "kimś" nie dawało żadnego argumentu za tym, by zachowywać się w taki sposób. Co więcej nie pozwala to na zapominanie tego, czym był! Znajomość tej nieistotnej historii w oczach Kate była jak najbardziej ważna. Nigdy nie wiadomo, jaka nauka z niej płynąca może się przydać. Zdarzenia z niej się powtarzają, nawet jeśli ten Puchon w to nie wierzy. Być może ona myśli tak, bo jest przecież domu w którym ceni się wiedzę, ale wielu i z innych sfer zgodziliby się z nią. Jak zarówno z tym Żółtkiem, ale dla potrzeby tego rozważania pomińmy to.
A ich problem mógłby przejść na niego w chwili, gdy jego bliscy zaczęliby w jej wyniku ginąć lub gdyby zaczęła mu bezpośrednio zagrażać. Ba! Gdyby mu jakaś armia pod nosem stanęła to pewno prosiłby o szybką Avadę od kogokolwiek, byleby nie cierpieć. Obecnie jest prawdopodobnie za głupi, by pojąć istotę zagrożeń wynikających z cudzych niesnasek, ale przyjdzie taki moment, gdy będzie patrzył na trupy, które zna.
I wtedy przestanie się kryć za "to nie mój problem". Wystarczy jeden znajomy, który padnie przez jakiegoś fanatyka na ulicy lub w murach zamku i jego uśmieszek zniknie chociaż na jakiś czas. Kathleen w całości jest ogromną realistką. Kate to ta główna część i nie dopuszcza ona do siebie możliwości pod tytułem "wyluzowanie". Wszak jakoś ta dusza musiała się podzielić, a to że niesprawiedliwie to uczyniła to swoją drogą. Musiała być konkretna, trudna w rozmowie i oddalająca się od wszystkiego, bo wtedy czuła się bezpieczna. Lubiła także mówić to, co należy. W przeciwieństwie do Leen, która kochała burzyć tą idealną wizję na rzecz zabawy i wolności, więc tak naprawdę Puchon nie różni się od niej tak wiele. Dzieli ich tylko jedna połowa Kathleen, z drugą by się dogadał!
- Duchy, jak wiesz widujemy w tym zamku. Inne duchy mnie nie obchodzą, jeśli w ogóle istnieją. Niech się gapią i tak nic nie zrobią - Ano jest na co patrzeć, ale po co Merlinowi podziwiać jedną dziewczynę wśród setek na całym świecie? W dodatku po śmierci!
Chłopak ewidentnie miał problemy z widzeniem czegokolwiek, co wychodzi poza jego świat. Ale co się poradzi? Znajdą się takie przypadki, które to polubią. Po jakimś czasie, a może od razu? Nigdy nic nie wiadomo. Teraz na przykład dostanie niepowtarzalną szansę.
Bowiem odezwie się ta część duszy Kathleen, która wpada raz na jakiś czas, a sieję zamęt niczym huragan.
Leen. Była zaskoczona tym, że Kate pozwoliła, by ktokolwiek zbliżył się do niej w ten sposób. Na szczęście nie dała po sobie tego poznać, dzięki latom praktyki. Przyzwyczaiła się do dziwnych sytuacji, gdy dochodzi do władzy nad ich wspólnym ciałem. W dodatku sytuacja wydała się jej zabawna. I ciekawa. Okazja do zabawy, której wcześniejsza poznana przez niego część nie rozumie.
- A skąd wiesz, czego mogę chcieć? - zapytała śmiejąc się lekko nie ruszając się o krok. Leen pytała w myślach: "Coś ty robiła Kate, czyżbyśmy rezygnowały z opanowania?". Ta połówka ma sporo emocji w sobie. Lubiła grać i się śmiać. Sięgać po wszystko, czego się jej zabrania.
A ich problem mógłby przejść na niego w chwili, gdy jego bliscy zaczęliby w jej wyniku ginąć lub gdyby zaczęła mu bezpośrednio zagrażać. Ba! Gdyby mu jakaś armia pod nosem stanęła to pewno prosiłby o szybką Avadę od kogokolwiek, byleby nie cierpieć. Obecnie jest prawdopodobnie za głupi, by pojąć istotę zagrożeń wynikających z cudzych niesnasek, ale przyjdzie taki moment, gdy będzie patrzył na trupy, które zna.
I wtedy przestanie się kryć za "to nie mój problem". Wystarczy jeden znajomy, który padnie przez jakiegoś fanatyka na ulicy lub w murach zamku i jego uśmieszek zniknie chociaż na jakiś czas. Kathleen w całości jest ogromną realistką. Kate to ta główna część i nie dopuszcza ona do siebie możliwości pod tytułem "wyluzowanie". Wszak jakoś ta dusza musiała się podzielić, a to że niesprawiedliwie to uczyniła to swoją drogą. Musiała być konkretna, trudna w rozmowie i oddalająca się od wszystkiego, bo wtedy czuła się bezpieczna. Lubiła także mówić to, co należy. W przeciwieństwie do Leen, która kochała burzyć tą idealną wizję na rzecz zabawy i wolności, więc tak naprawdę Puchon nie różni się od niej tak wiele. Dzieli ich tylko jedna połowa Kathleen, z drugą by się dogadał!
- Duchy, jak wiesz widujemy w tym zamku. Inne duchy mnie nie obchodzą, jeśli w ogóle istnieją. Niech się gapią i tak nic nie zrobią - Ano jest na co patrzeć, ale po co Merlinowi podziwiać jedną dziewczynę wśród setek na całym świecie? W dodatku po śmierci!
Chłopak ewidentnie miał problemy z widzeniem czegokolwiek, co wychodzi poza jego świat. Ale co się poradzi? Znajdą się takie przypadki, które to polubią. Po jakimś czasie, a może od razu? Nigdy nic nie wiadomo. Teraz na przykład dostanie niepowtarzalną szansę.
Bowiem odezwie się ta część duszy Kathleen, która wpada raz na jakiś czas, a sieję zamęt niczym huragan.
Leen. Była zaskoczona tym, że Kate pozwoliła, by ktokolwiek zbliżył się do niej w ten sposób. Na szczęście nie dała po sobie tego poznać, dzięki latom praktyki. Przyzwyczaiła się do dziwnych sytuacji, gdy dochodzi do władzy nad ich wspólnym ciałem. W dodatku sytuacja wydała się jej zabawna. I ciekawa. Okazja do zabawy, której wcześniejsza poznana przez niego część nie rozumie.
- A skąd wiesz, czego mogę chcieć? - zapytała śmiejąc się lekko nie ruszając się o krok. Leen pytała w myślach: "Coś ty robiła Kate, czyżbyśmy rezygnowały z opanowania?". Ta połówka ma sporo emocji w sobie. Lubiła grać i się śmiać. Sięgać po wszystko, czego się jej zabrania.
- Mistrz Gry
Re: Posąg Merlina
Czw Maj 05, 2016 9:13 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Kathleen a Nathanielem z powodu zbyt długiego zwlekania z postami.
[z/t x2]
[z/t x2]
- Bertram Smith
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 6:57 pm
[Południe. 7 czerwca 1978 AD]
Był wyjątkowo zmęczony po odrabianych lekcjach, zbytnio nic mu się nie chciało. Zmęczony, może to jednak znudzenie dawało się we znaki, ciągłe powtórki i słuchanie milion razy o tym samym. Miał dosyć tego ciągłego pieprzenia o tym jak to ważne są egzaminy. Przysnął na dodatkowej lekcji, na którą umówił się z którymś z nauczycieli, obudzony przez profesora, wyszedł i drzwi zanim zatrzasnęły się z hukiem. Niezbyt miał ochotę wracać do salonu Gryfonów, znając życie większość była pogrążona w cholernych książkach, a Bert nie miał zamiaru wysłuchiwać, że powinien się więcej uczyć. Szedł schodami i oglądał obrazy, niektóre wyglądały jakby w ciągu jednej nocy potrafiły się zmienić, inne zaś na statyczne, jedyny zauważalny ruch był jeśli postacie trajkotały do tego obrazu. Nogi poniosły go na drugie piętro, w miejsce, którego raczej nie znał, a jeśli tu już kiedyś był to nawet tego nie pamiętał. Na korytarzu nie wisiało tak dużo obrazów jak przy Wielkich Schodach, jednak tutaj, stała pewna rzeźba. Przedstawiała ona posąg czarodzieja, chłopak zapatrzył się na nią, oglądał doskonałą sztukę rzemieślnika, każde pociągnięcie było wręcz doskonałe, ta precyzja i trochę magii, która uzupełniała to dzieło, stał tak jak zahipnotyzowany.
Był wyjątkowo zmęczony po odrabianych lekcjach, zbytnio nic mu się nie chciało. Zmęczony, może to jednak znudzenie dawało się we znaki, ciągłe powtórki i słuchanie milion razy o tym samym. Miał dosyć tego ciągłego pieprzenia o tym jak to ważne są egzaminy. Przysnął na dodatkowej lekcji, na którą umówił się z którymś z nauczycieli, obudzony przez profesora, wyszedł i drzwi zanim zatrzasnęły się z hukiem. Niezbyt miał ochotę wracać do salonu Gryfonów, znając życie większość była pogrążona w cholernych książkach, a Bert nie miał zamiaru wysłuchiwać, że powinien się więcej uczyć. Szedł schodami i oglądał obrazy, niektóre wyglądały jakby w ciągu jednej nocy potrafiły się zmienić, inne zaś na statyczne, jedyny zauważalny ruch był jeśli postacie trajkotały do tego obrazu. Nogi poniosły go na drugie piętro, w miejsce, którego raczej nie znał, a jeśli tu już kiedyś był to nawet tego nie pamiętał. Na korytarzu nie wisiało tak dużo obrazów jak przy Wielkich Schodach, jednak tutaj, stała pewna rzeźba. Przedstawiała ona posąg czarodzieja, chłopak zapatrzył się na nią, oglądał doskonałą sztukę rzemieślnika, każde pociągnięcie było wręcz doskonałe, ta precyzja i trochę magii, która uzupełniała to dzieło, stał tak jak zahipnotyzowany.
- Esmeralda Moore
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 7:21 pm
Cyganka już od dawna nie widziała bliskich dla siebie ludzi, a może tylko jej się wydawało, że byli jej bliscy. W końcu cyganie tak naprawdę nie mieli pamięci, i Esme w chwili zakończenia tej szkoły zapomni o nich. Romka która niegdyś przechadzała się w murach tego zamku nagle przestanie istnieć i stanie się tylko mglistym wspomnieniem które będzie powracało w nocnych snach tych którzy mieli tą przyjemność zagoszczenia na swych ustach tego szlachetnego imienia. Chociaż z tych wszystkich kropelek które spadały na dłonie cyganki i przeciekały przez nie zatrzymała się jedna kropla... wielka i czarna, nie odbijała ani światła ani jej postaci, była dla niej tajemnicą która ją intrygowała. Dlatego też chciała zachować tą kroplę dla siebie, zrobić z niej piękną biżuterię która by ozdabiała całe jej życie. Tak Sahir Nailah jedyna istota która zapisała się w pamięci cyganki wielkimi krwawymi literami. Być może popełniła poważny błąd, że pozwoliła mu tak bardzo się zbliżyć do siebie, ale na chwilę obecną nie miało to już większego znaczenia. Mleko się rozlało i jedyne co cyganka mogła zrobić to wziąć szmatkę i wyczyścić tą plamę, która ozdobiła jej ogród który udało się jej w pocie czoła wybudować. Pozostaje tylko w tej chwili pytanie, gdyby dziewczyna miała taką możliwość czy by cofnęła czas aby zmienić swoją przeszłość. Może droga którą wybrała nie jest tak naprawdę prosta, ale nie wiedzieć dlaczego dziewczyna czuła, że to jest miejsce w którym powinna się znajdować. I chociaż zapłaciła na to naprawdę wysoką cenę, to nie miała zamiaru się cofnąć. Przecież kiedyś założyła sobie za cenę własnego życia, że wyrwie Sahira z bagna w którym się aktualnie znalazł. Niestety problem był taki, że w chwili kiedy podjęła pierwsze podejście aby pomóc temu samozwańczemu panu ciemności to pozwoliła na to aby jej delikatna postura również wpadła w bagno. W dwie osoby które są unieruchomione nie są w stanie sobie pomóc, dlatego ta silniejsza musi spróbować się uwolnić po to aby uratować towarzysza. Pytanie tylko czy w wypadku Esme nie będzie to błędne koło.
Romka spacerowała po szkole, jej kroki odbijały się echem od kamiennych ścian. Chusta z monetkami brzęczała cicho oznajmiając jej przybycie. W końcu jej szmaragdowe oczy dostrzegły jakiegoś chłopaka który był najwyraźniej zapatrzony w posąg. Na jej usteczkach zakwitł delikatny uśmiech po czym od razu do niego podeszła. Czym została tutaj zwabiona... chęcią porozmawiania czy może słodkim zapachem krwi chłopaka... nie było to pewne. Intensywny zapach jaśminu sprawiał, że człowiek nie zdawał sobie tak nieznaczących pytań.
-Posągi są na swój sposób przerażające- Wyszeptała spokojnie. Jej głos zawsze przynosił ukojenie, nawet w chwili kiedy cyganka była bliższa śmierci niż kto kolwiek z żywych. Wiele osób przyrównywało ją do jaskółki która wracała wiosną aby przynosić nadzieje w ludzkie serca.
-Ten chłód bijący od nich, ta obojętność... ale z drugiej strony okazują się być najlepszymi przyjaciółmi- Dla niej było to wręcz wspaniałe, że jedna rzecz może budzić tak skrajne uczucia w ludziach.
Romka spacerowała po szkole, jej kroki odbijały się echem od kamiennych ścian. Chusta z monetkami brzęczała cicho oznajmiając jej przybycie. W końcu jej szmaragdowe oczy dostrzegły jakiegoś chłopaka który był najwyraźniej zapatrzony w posąg. Na jej usteczkach zakwitł delikatny uśmiech po czym od razu do niego podeszła. Czym została tutaj zwabiona... chęcią porozmawiania czy może słodkim zapachem krwi chłopaka... nie było to pewne. Intensywny zapach jaśminu sprawiał, że człowiek nie zdawał sobie tak nieznaczących pytań.
-Posągi są na swój sposób przerażające- Wyszeptała spokojnie. Jej głos zawsze przynosił ukojenie, nawet w chwili kiedy cyganka była bliższa śmierci niż kto kolwiek z żywych. Wiele osób przyrównywało ją do jaskółki która wracała wiosną aby przynosić nadzieje w ludzkie serca.
-Ten chłód bijący od nich, ta obojętność... ale z drugiej strony okazują się być najlepszymi przyjaciółmi- Dla niej było to wręcz wspaniałe, że jedna rzecz może budzić tak skrajne uczucia w ludziach.
- Bertram Smith
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 9:13 pm
Usłyszał dzwoneczki. Czy to mu się zdawało? Czy to już ten etap, że słyszał głosy w głowie? Chociaż nie zawsze to oznaczało kompletne ześwirowanie, chociaż było jednym z objawów. Po chwili ukazała się dziewczyna, po jej ubiorze wnioskował, że musiała być z innej kultury. Wspomniała o tym, że posągi są przerażające.
- Może i są przerażające, jednak na swój sposób budzą ciekawość, zmuszają człowieka do refleksji, głębszego zastanowienia się. - wypowiedział swoje słowa cicho i spokojnie, udzieliło mu się opanowanie dziewczyny.
Zastanawiało go tylko jedno, skąd się tu wzięła, nie miał zielonego pojęcia. Ich spotkanie było dziełem przypadku, a może jednak nie? Może ktoś z góry zaplanował, że spotkają się tu, akurat w tym miejscu.
- Jeśli chodzi o to, że są najlepszymi przyjaciółmi, nigdy nie zdradzą Twoich sekretów. - Westchnął lekko, po czym zwrócił się do dziewczyny:
- Jak Ci dzień mija? Co Ciebie przywiodło w te miejsce? Mnie nuda i ciągłe gadanie o egzaminach, potrzebuje wytchnienia od tego wszystkiego. - uprzedził jej pytanie.
- Może i są przerażające, jednak na swój sposób budzą ciekawość, zmuszają człowieka do refleksji, głębszego zastanowienia się. - wypowiedział swoje słowa cicho i spokojnie, udzieliło mu się opanowanie dziewczyny.
Zastanawiało go tylko jedno, skąd się tu wzięła, nie miał zielonego pojęcia. Ich spotkanie było dziełem przypadku, a może jednak nie? Może ktoś z góry zaplanował, że spotkają się tu, akurat w tym miejscu.
- Jeśli chodzi o to, że są najlepszymi przyjaciółmi, nigdy nie zdradzą Twoich sekretów. - Westchnął lekko, po czym zwrócił się do dziewczyny:
- Jak Ci dzień mija? Co Ciebie przywiodło w te miejsce? Mnie nuda i ciągłe gadanie o egzaminach, potrzebuje wytchnienia od tego wszystkiego. - uprzedził jej pytanie.
- Esmeralda Moore
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 9:32 pm
Esme uśmiechnęła się lekko w jego kierunku. Zawsze się uśmiechała pozostawało tak naprawdę pytanie czy ten uśmiech był szczery, czy może był kolejnym rekwizytem jej teatrzyku w który tak bardzo lubiła się bawić. Ah teatr kobieta jest wręcz urodzoną aktorką. Z powodzeniem potrafi udawać radość oraz smutek, ale również umie zawładnąć męskim sercem, odegrać rolę tej jedynej i po prostu nagle zwinąć całe przedstawienie i zniknąć gdzieś w świecie, aby odegrać to samo dla kolejnego naiwnego człowieka. Esmeralda można powiedzieć, że osiągnęła perfekcje jeżeli chodzi o grę aktorską, z drugiej strony była cyganką nawet jeżeli jej korzenie tak naprawdę nawet nie muskały tej tradycji. Wychowała się wśród społeczności romskiej i tutaj nasuwa się podstawowe pytanie. Kto wierzy cyganowi, a już tym bardziej cygance. Jeżeli ktoś to uczyni najpewniej poprowadzi swoją duszę na zgubę. Romki miały to do siebie, że potrafiły lepiej zatracać niewinnych ludzi niż syreny o których można było przeczytać w bajkach.
-Nie chodzi tutaj o zachowywanie tajemnic. A o ich stałość pod kątem emocji, zawsze będą na ciebie reagować w ten sam sposób na skutek czego nigdy nie poczujesz się ani na chwilę kimś gorszym, ani kimś lepszym- Zauważyła słusznie i wbiła swoje szmaragdowe oczy w postać chłopaka. To było to spojrzenie które wydawało się wręcz wbijać w duszę nieszczęśnika który trafił na tą nimfę. Z jedyny bawiła się tylko niewinnie pozwalając im na chwilę wejść do swojego ogrodu, aby zaraz potem ich wyrzucić i nigdy wcześniej nie wpuścić, a inni... wokół ich nadgarstek oplotły się różnokolorowe wstążki które dyrygowały nimi niczym szmacianymi laleczkami doprowadzając do samej przepaści. Ofiara nie była niczego świadoma bowiem miała zasłonięte oczy samymi dłońmi Esmeraldy, a zapach jaśminu otumaniał lepiej niż jaki kolwiek narkotyk na tej ziemi. A ona szeptała człowiekowi do ucha piękne baśnie które sprawiały, że ten chciał uwierzyć w piękny baśniowy świat.
-Nuda... - Mruknęła cicho unosząc lekko brwi do góry ze zdziwienia.
-Nuda tak naprawdę jest w nas samych- Jak ona nie lubiła słyszeć kiedy ktoś mówił, że życie jest nudne, było pełne tajemnic które tylko czekały na to aż ktoś je odkryje, tylko człowiek był leniwy i nie wiele mu się chciało.
-Co mnie tutaj przywiało... nie wiem, coś mnie zagnało w to miejsce o to jestem. Nigdy nie zastanawiam się nad tym gdzie chcę się pojawić- Wyszeptała prawie po czym podeszła do pomniku i zasiadła na jego postumencie zarzucając nogę na nogę. Esmeraldo, kobieto która przychodzisz z wiosennym wiatrem tylko po to aby zburzyć cały świat który ktoś zdążył sobie już wybudować. Niszczyłaś to w tak delikatny sposób, że twoja ofiara nawet nie zorientowała się kiedy to się stało. Jak coś tak pięknego i kruchego może być tak bardzo niszczycielskie. Czy byś był w stanie wyobrazić sobie to, że ta cyganeczka która siedzi przed tobą może być tak bardzo krwiożercza, że czuje zapach twojej krwi, i gdyby chociaż kropla w tej chwili rozlała się na tą kamienną posadzkę już dawno pewnie rzuciłaby ci się do gardła, ze zwierzęcym pragnieniem twojej krwi... tego co jest w tobie najcenniejsze dla każdego wampira.
-Nie chodzi tutaj o zachowywanie tajemnic. A o ich stałość pod kątem emocji, zawsze będą na ciebie reagować w ten sam sposób na skutek czego nigdy nie poczujesz się ani na chwilę kimś gorszym, ani kimś lepszym- Zauważyła słusznie i wbiła swoje szmaragdowe oczy w postać chłopaka. To było to spojrzenie które wydawało się wręcz wbijać w duszę nieszczęśnika który trafił na tą nimfę. Z jedyny bawiła się tylko niewinnie pozwalając im na chwilę wejść do swojego ogrodu, aby zaraz potem ich wyrzucić i nigdy wcześniej nie wpuścić, a inni... wokół ich nadgarstek oplotły się różnokolorowe wstążki które dyrygowały nimi niczym szmacianymi laleczkami doprowadzając do samej przepaści. Ofiara nie była niczego świadoma bowiem miała zasłonięte oczy samymi dłońmi Esmeraldy, a zapach jaśminu otumaniał lepiej niż jaki kolwiek narkotyk na tej ziemi. A ona szeptała człowiekowi do ucha piękne baśnie które sprawiały, że ten chciał uwierzyć w piękny baśniowy świat.
-Nuda... - Mruknęła cicho unosząc lekko brwi do góry ze zdziwienia.
-Nuda tak naprawdę jest w nas samych- Jak ona nie lubiła słyszeć kiedy ktoś mówił, że życie jest nudne, było pełne tajemnic które tylko czekały na to aż ktoś je odkryje, tylko człowiek był leniwy i nie wiele mu się chciało.
-Co mnie tutaj przywiało... nie wiem, coś mnie zagnało w to miejsce o to jestem. Nigdy nie zastanawiam się nad tym gdzie chcę się pojawić- Wyszeptała prawie po czym podeszła do pomniku i zasiadła na jego postumencie zarzucając nogę na nogę. Esmeraldo, kobieto która przychodzisz z wiosennym wiatrem tylko po to aby zburzyć cały świat który ktoś zdążył sobie już wybudować. Niszczyłaś to w tak delikatny sposób, że twoja ofiara nawet nie zorientowała się kiedy to się stało. Jak coś tak pięknego i kruchego może być tak bardzo niszczycielskie. Czy byś był w stanie wyobrazić sobie to, że ta cyganeczka która siedzi przed tobą może być tak bardzo krwiożercza, że czuje zapach twojej krwi, i gdyby chociaż kropla w tej chwili rozlała się na tą kamienną posadzkę już dawno pewnie rzuciłaby ci się do gardła, ze zwierzęcym pragnieniem twojej krwi... tego co jest w tobie najcenniejsze dla każdego wampira.
- Bertram Smith
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 9:56 pm
- Muszę się tu z Tobą zgodzić, posąg zawsze będzie sprawiał takie wrażenie, że nie stoi się ani wyżej ani niżej - przytaknął dziewczynie.
Rozejrzał się w około, po czym stwierdził, że nikt więcej tu nie przyjdzie i usiadł na zimnej posadzce.
- Może i tak, może i nie, nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć, czasem z nudy biorą się ciekawe pomysły, albo nieciekawe. - Westchnął lekko, odczuwał zapach jaśminu.
Czując to w jego umyśle coś zaczęło się przestawiać, tak jakby zapaliła się lampka kontrolna. To, że rozmawiali dość swobodnie raczej było zasługą dziewczyny, której głos koił, jednak pod zbyt spokojnym głosem mogła choć nie musiała, czaiła się groźba. Upewnił się, że ma wszystkie swoje rzeczy, po czym machinalnym ruchem dotknął się na wysokości biodra, tak jakby chciał się podrapać. Dobrze, że ze mną jesteś. Nigdy się z nią nie rozstawał, w myśl zasady przezorny zawsze ubezpieczony. Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech.
- Czasami coś nami kieruje, że zjawiamy się w różnych miejscach, nie wiedząc po co i dlaczego?Później albo lądujemy w jakiejś kabale, ewentualnie poznajemy kogoś nowego, kto może nam pomóc kiedyś, czy po prostu w jakiś sposób. - Zadumał się w swoich rozmyślaniach, niepokoiło go jej świdrujące spojrzenie.
Poczuł chłód wdzierający się w niego od zimnej posadzki. Chwycił za torbę z książkami i podłożył ją pod siebie, może niezbyt wygodne, ale za to praktyczne i chroni przed chłodem. Większość korytarza pokryta była surową, szarą cegłą, raczej nie sprawiał wrażenia bezpiecznego miejsca.
Rozejrzał się w około, po czym stwierdził, że nikt więcej tu nie przyjdzie i usiadł na zimnej posadzce.
- Może i tak, może i nie, nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć, czasem z nudy biorą się ciekawe pomysły, albo nieciekawe. - Westchnął lekko, odczuwał zapach jaśminu.
Czując to w jego umyśle coś zaczęło się przestawiać, tak jakby zapaliła się lampka kontrolna. To, że rozmawiali dość swobodnie raczej było zasługą dziewczyny, której głos koił, jednak pod zbyt spokojnym głosem mogła choć nie musiała, czaiła się groźba. Upewnił się, że ma wszystkie swoje rzeczy, po czym machinalnym ruchem dotknął się na wysokości biodra, tak jakby chciał się podrapać. Dobrze, że ze mną jesteś. Nigdy się z nią nie rozstawał, w myśl zasady przezorny zawsze ubezpieczony. Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech.
- Czasami coś nami kieruje, że zjawiamy się w różnych miejscach, nie wiedząc po co i dlaczego?Później albo lądujemy w jakiejś kabale, ewentualnie poznajemy kogoś nowego, kto może nam pomóc kiedyś, czy po prostu w jakiś sposób. - Zadumał się w swoich rozmyślaniach, niepokoiło go jej świdrujące spojrzenie.
Poczuł chłód wdzierający się w niego od zimnej posadzki. Chwycił za torbę z książkami i podłożył ją pod siebie, może niezbyt wygodne, ale za to praktyczne i chroni przed chłodem. Większość korytarza pokryta była surową, szarą cegłą, raczej nie sprawiał wrażenia bezpiecznego miejsca.
- Esmeralda Moore
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 10:17 pm
-Pomimo tego, że stoją nad nami są na równi z nami- A przynajmniej ona to tak widziała. Było to bardzo proste. Ktoś kiedyś stworzył coś pięknego, i pomimo tego, że dzieło to było wolne od trosk zwykłego człowieka było bardzo podobne do niego. Wystarczyło czasami lekko stuknąć aby takowy posąg się rozsypał, i fakt wystarczyło stworzyć nowy... ale nigdy nie będzie idealną kopią. Tak samo było z ludźmi. Byli delikatni, wystarczyło za mocno pociągnąć za zbyt delikatną strunę aby ci się rozsypywali, i w chwili kiedy próbowali zebrać się ponownie do kupy, pomimo ich usilnych starań nigdy nie byli już tacy sami. Z jednej strony może dobrze. Co by było gdyby kobieta po zdradzie swojego męża była w stanie ponownie jemu zaufać, a ten znowu by to wykorzystać. Stworzyło by się błędne koło w którym wszyscy ranili by siebie wzajemnie. A tak była szansa na wyjście z niego, na rozpoczęcie nowego życia, indywidualnego życia.
-Nuda istnieje w tobie, nie w twoim umyśle, tam zawsze coś się dzieje, to jedynie ty jesteś odpowiedzialny za blokowanie tego, za zamykanie się w klatce... pozostaje tylko pytanie w imię czego- Czy Esmeralda znała pojęcie nudy... nie ona zawsze miała coś do roboty, nawet głupie chodzenie po zamku dla niej było czymś co można było spokojnie zaliczyć do dziedziny przygody. Chociaż ostatnio coraz rzadziej to robiła. W jej głowie pojawiały się myśli które za bardzo nie napawały ją optymizmem. Widzisz jaka dobra z niej aktorka. Pomimo tego, że jest bardzo zniszczona przez życie, przez pewne osoby, że jej skrzydła stały się brudne i lepkie od błota i krwi to doskonale umiała tworzyć iluzję, że jest jednym z ostatnich ptaków które potrafiły wzbić się wysoko, abyś ty mógł to podziwiać i odkryć w sobie ponownie wiarę w piękno.
-Wszystko ma swój sens... chociaż nasze spotkanie na chwilę obecną wydaje się być zupełnie bezcelowe, to kto wie... może kiedyś ty będziesz potrzebował mojej pomocy- Ona nie prosiła o pomoc, nawet jeżeli umierała i była jej wręcz niezbędna. Cyganka była zbyt dumna, na każdym kroku zaznaczała, że umie sobie ze wszystkim poradzić. Taka mała samodzielna Romka. Niestety ta samodzielność kiedyś doprowadzi ją do zguby... było to bardziej niż pewne.
-Nuda istnieje w tobie, nie w twoim umyśle, tam zawsze coś się dzieje, to jedynie ty jesteś odpowiedzialny za blokowanie tego, za zamykanie się w klatce... pozostaje tylko pytanie w imię czego- Czy Esmeralda znała pojęcie nudy... nie ona zawsze miała coś do roboty, nawet głupie chodzenie po zamku dla niej było czymś co można było spokojnie zaliczyć do dziedziny przygody. Chociaż ostatnio coraz rzadziej to robiła. W jej głowie pojawiały się myśli które za bardzo nie napawały ją optymizmem. Widzisz jaka dobra z niej aktorka. Pomimo tego, że jest bardzo zniszczona przez życie, przez pewne osoby, że jej skrzydła stały się brudne i lepkie od błota i krwi to doskonale umiała tworzyć iluzję, że jest jednym z ostatnich ptaków które potrafiły wzbić się wysoko, abyś ty mógł to podziwiać i odkryć w sobie ponownie wiarę w piękno.
-Wszystko ma swój sens... chociaż nasze spotkanie na chwilę obecną wydaje się być zupełnie bezcelowe, to kto wie... może kiedyś ty będziesz potrzebował mojej pomocy- Ona nie prosiła o pomoc, nawet jeżeli umierała i była jej wręcz niezbędna. Cyganka była zbyt dumna, na każdym kroku zaznaczała, że umie sobie ze wszystkim poradzić. Taka mała samodzielna Romka. Niestety ta samodzielność kiedyś doprowadzi ją do zguby... było to bardziej niż pewne.
- Bertram Smith
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 11:16 pm
Przytaknął jedynie dziewczynie głową, nie sądził by dalsza rozmowa o posągach coś by zmieniła, raczej utkwiłaby w końcu w martwym punkcie. W końcu wzrok chłopaka przerzucił się z pomnika na podest, na którym siedziała ona, nie znał jej z imienia, była bardzo zjawiskową kobietą, to trzeba przyznać. Jednak nie ocenia się człowieka po tym jak jest zapakowany, żeby mieć jakieś zdanie należy poznać charakter, chociaż zdarza się, że pod spokojnym charakterem kryją się typy z pod ciemnej gwiazdy. Nie wiedział o niej praktycznie nic, domyślał się jedynie, że pochodzi z innej kultury, lecz nie wiedział jakiej, może to dobry temat na rozmowę.
- Nigdy nie wiesz co się wydarzy - wbił w nią swój wzrok.
- A czy byłabyś tak miła i opowiedziała mi coś o swojej kulturze? Po ubiorze wnioskuje, że na pewno Twoja jest inna niż moja. - Skierował rozmowę na być może bezpieczniejsze tory, chociaż sam nie miał pewności, ale z chęcią chciał się dowiedzieć czegoś o innych kulturach, być może kierowała nim ciekawość i chęć zabicia "nudy" w sobie, choćby na jakiś czas.
- Nigdy nie wiesz co się wydarzy - wbił w nią swój wzrok.
- A czy byłabyś tak miła i opowiedziała mi coś o swojej kulturze? Po ubiorze wnioskuje, że na pewno Twoja jest inna niż moja. - Skierował rozmowę na być może bezpieczniejsze tory, chociaż sam nie miał pewności, ale z chęcią chciał się dowiedzieć czegoś o innych kulturach, być może kierowała nim ciekawość i chęć zabicia "nudy" w sobie, choćby na jakiś czas.
- Esmeralda Moore
Re: Posąg Merlina
Sob Sie 13, 2016 11:45 pm
Ludzie zawsze chcieli poznawać imiona drugi ludzi, zupełnie tak jak by to była jedna z rzeczy które w jakiś sposób określają żyjącą oraz martwą istotę. Było to bardzo ciekawe zjawisko. W chwili kiedy ktoś nadał komuś lub czemuś jakieś imię, nazwę automatycznie zaczął się do tego przywiązywać. Dlatego też nie dało się nie postawić tutaj tego pytania "czy imiona były dobre?" Przywiązanie mogło być najlepszą przygodą jaką można przeżyć, ale co w chwili kiedy przyzwyczajamy się do nieodpowiedniej osoby, co jeżeli to połączenie jest tak bardzo toksyczne, że zabija nas od środka a my nie mamy siły na walkę z trucizną. Można by powiedzieć, że Esmeralda stąpała po tym świecie lekko, że żadne zło tego świata nigdy jej nie dotknęło bo kto by z resztą śmiał tknąć taką kruszynkę jak ona. Cóż fakt był, jednak taki, że Romka posiadała już pewne skazy na swoim ciele które skrzętnie maskowała pod uśmiechem.
Kiedy ten zaczął się jej przyglądać, dziewczyna mimowolnie zdjęła z niego swoje spojrzenie i skierowała je również na swoją chustę z której zwisały złote monetki, aby po chwilce stanąć na barwnej spódnicy która w migoczącym płomieniu świec mieniła się różnymi barwami. Uśmiechnęła się lekko kiedy ten zapytał się o jej pochodzenie. Kim byli ludzie którzy żyli obok nas wszystkich. Ci których nazywamy często wyrzutkami społeczeństwa, a którzy o sobie mówią w dwojak sposób. Romowie, albo Cyganie. Grupa etniczna która żyje obok nas, codziennie ich mijamy a mimo wszystko nadal nic o nich nie wiemy. Zamknęli się na innych, cóż nie ma co się dziwić spotkało ich wiele krzywdy z rąk innych ludzi. Najpierw prześladowania, a potem odbierani im jedynej rzeczy która ich określała w jakiś sposób. Podróżowanie, to tym parali się od wieków, niestety po wojnie zostali osadzeni w powojennych budynkach które były zarośnięte brudem i grzybem. Nikogo to nie obchodziło, że warunki ich bytowania pogarszały się z dnia na dzień, ale cyganie to zbyt dumny naród aby pozwolić sobie na to aby poprosić kogoś o pomoc.
-Cyganie są inni niż wy... nie da się tego ukryć- Podziały... my, wy wszędzie były i istnieć będą już do końca tego świata. Esmeralda z jednej strony tego nie pochwalała, w końcu wszyscy byliśmy jednym, ale z drugiej strony, tego typu podziały chroniły bezbronnych ludzi przed tymi którzy mogli im wyrządzić krzywdę. W końcu ktoś kto nie urodził się wśród cyganów nie ma tak naprawdę szans aby kiedy kolwiek poznać ich bliżej... a nawet jeżeli to na pewno nie zrozumie.
-Wszystko tak naprawdę co byś chciał wiedzieć- Powiedziała spokojnie, ona sama nigdy nie miała oporów przed mówieniem o swojej kulturze, oczywiście na szczęście miała panowanie nad swoim językiem i skrzętnie dobierała informacje które może zdradzić a których nie, w końcu nie było by już tajemnicy gdyby odkryła wszystkie swoje karty.
Kiedy ten zaczął się jej przyglądać, dziewczyna mimowolnie zdjęła z niego swoje spojrzenie i skierowała je również na swoją chustę z której zwisały złote monetki, aby po chwilce stanąć na barwnej spódnicy która w migoczącym płomieniu świec mieniła się różnymi barwami. Uśmiechnęła się lekko kiedy ten zapytał się o jej pochodzenie. Kim byli ludzie którzy żyli obok nas wszystkich. Ci których nazywamy często wyrzutkami społeczeństwa, a którzy o sobie mówią w dwojak sposób. Romowie, albo Cyganie. Grupa etniczna która żyje obok nas, codziennie ich mijamy a mimo wszystko nadal nic o nich nie wiemy. Zamknęli się na innych, cóż nie ma co się dziwić spotkało ich wiele krzywdy z rąk innych ludzi. Najpierw prześladowania, a potem odbierani im jedynej rzeczy która ich określała w jakiś sposób. Podróżowanie, to tym parali się od wieków, niestety po wojnie zostali osadzeni w powojennych budynkach które były zarośnięte brudem i grzybem. Nikogo to nie obchodziło, że warunki ich bytowania pogarszały się z dnia na dzień, ale cyganie to zbyt dumny naród aby pozwolić sobie na to aby poprosić kogoś o pomoc.
-Cyganie są inni niż wy... nie da się tego ukryć- Podziały... my, wy wszędzie były i istnieć będą już do końca tego świata. Esmeralda z jednej strony tego nie pochwalała, w końcu wszyscy byliśmy jednym, ale z drugiej strony, tego typu podziały chroniły bezbronnych ludzi przed tymi którzy mogli im wyrządzić krzywdę. W końcu ktoś kto nie urodził się wśród cyganów nie ma tak naprawdę szans aby kiedy kolwiek poznać ich bliżej... a nawet jeżeli to na pewno nie zrozumie.
-Wszystko tak naprawdę co byś chciał wiedzieć- Powiedziała spokojnie, ona sama nigdy nie miała oporów przed mówieniem o swojej kulturze, oczywiście na szczęście miała panowanie nad swoim językiem i skrzętnie dobierała informacje które może zdradzić a których nie, w końcu nie było by już tajemnicy gdyby odkryła wszystkie swoje karty.
- Bertram Smith
Re: Posąg Merlina
Nie Sie 14, 2016 12:02 pm
A więc ona była Cyganką, niezbyt miał zaufanie do tej kultury, raczej starał się nie ufać od razu nowo poznanym osobom. Jednak w tej Romce było coś co hipnotyzowało człowieka, więc przerzucał wzrokiem z niej na posąg i z powrotem. Na jego czole mogło się pojawić kilka kropel potu, mimo, że było chłodno, w jego środku aż się gotowało. Starał się zapanować nad mimiką swojej twarzy, nie chciał zdradzić, że boi się trochę tej dziewczyny, jej wygląd tak zwyczajny, no może po za ubiorem, który był dość kontrowersyjny.
- Widzę, że Cyganie różnią się od nas, lecz nie we wszystkim, przecież tak samo macie swoje rodziny, wychowujecie się w nich, w swojej tradycji, lecz jednak każdy ma rodzinę i tu jesteśmy podobni. - Wspomniał o tej jakże ważnej wartości, o ludziach którzy nas kochają mimo naszych błędów.
- Oni zawsze będą z nami, nawet po śmierci - w jego głosie można było wyczuć smutek, nostalgie.
Szybkim ruchem dłoni zamaskował dwie krople łez, które popłynęły z jego oczu. Pamiętał o swoim zmarłym dziadku.
- Widzę, że Cyganie różnią się od nas, lecz nie we wszystkim, przecież tak samo macie swoje rodziny, wychowujecie się w nich, w swojej tradycji, lecz jednak każdy ma rodzinę i tu jesteśmy podobni. - Wspomniał o tej jakże ważnej wartości, o ludziach którzy nas kochają mimo naszych błędów.
- Oni zawsze będą z nami, nawet po śmierci - w jego głosie można było wyczuć smutek, nostalgie.
Szybkim ruchem dłoni zamaskował dwie krople łez, które popłynęły z jego oczu. Pamiętał o swoim zmarłym dziadku.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach