- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 2:28 am
Kiedy patrzył jak inni się zamykali w sobie wydawało mu się bardziej pozbawione sensu niż w chwili kiedy on sam podjął taką samą decyzję. Więc dlaczego tak jest, że w naszych poczynaniach widzimy większy sens. Tego chłopak nie potrafił zrozumieć.
-Nie wiem... do tej pory to ja zawsze byłem tym którym mówili, że źle robi. Nie przywykłem do takiej zamiany ról- To była prawda nie odnajdywał się w tym najlepiej. To on zawsze słyszał tekst "nie wolno zamykać się w sobie","nie ma problemu którego nie da się rozwiązać", i tak w koło Macieju.
-Może jak na razie lepiej poczekać na rozwój wydarzeń... może z drugiej strony za bardzo się tym przejmuję i tylko mi się to wydaje, że coś jest nie tak- Cóż każdy swoje problemy odbierał odrobinkę inaczej. Ale wiedział co widział w jej oczach. Ta pustka i obojętność w jej głosie sprawiało, że gdy Kyo tylko o tym pomyślała przez jego plecy przechodził nie przyjemny dreszcz.
Przymknął delikatnie oczy kiedy poczuł jej dłoń na swojej głowie. Ona jedyna znała lekarstwo na jego wszystkie bolączki. Jeden dotyk i wszystko znikało a on powracał bezpiecznie do portu aby móc chwilę odpocząć przed kolejną podróżą. Dawała mu siłę samym swoim oddechem, tym, że chłopak budził się i wiedział, że jej serce bije. Tyle mu wystarczyło nie potrzebował niczego więcej, nie śmiał by nawet o to prosić bo i tak ta biała księżniczka dała mu znacznie więcej niż na to by zasługiwał.
-Gdyby nie ty... pewnie mnie by tutaj już nie było- Wszyscy woleli go niszczyć, ona jedyna walczyła... uratowała go akurat w chwili kiedy czuł jak jego film zaczyna się powoli urywać.
-Może trzeba najpierw poznać piekło... może to jest nieuniknione i dopiero kiedy je poznamy przyjdzie to prawdziwe szczęście- Mruknął cicho i zacisnął delikatnie swoją rękę na jej biodrze.
-Nie wiem... do tej pory to ja zawsze byłem tym którym mówili, że źle robi. Nie przywykłem do takiej zamiany ról- To była prawda nie odnajdywał się w tym najlepiej. To on zawsze słyszał tekst "nie wolno zamykać się w sobie","nie ma problemu którego nie da się rozwiązać", i tak w koło Macieju.
-Może jak na razie lepiej poczekać na rozwój wydarzeń... może z drugiej strony za bardzo się tym przejmuję i tylko mi się to wydaje, że coś jest nie tak- Cóż każdy swoje problemy odbierał odrobinkę inaczej. Ale wiedział co widział w jej oczach. Ta pustka i obojętność w jej głosie sprawiało, że gdy Kyo tylko o tym pomyślała przez jego plecy przechodził nie przyjemny dreszcz.
Przymknął delikatnie oczy kiedy poczuł jej dłoń na swojej głowie. Ona jedyna znała lekarstwo na jego wszystkie bolączki. Jeden dotyk i wszystko znikało a on powracał bezpiecznie do portu aby móc chwilę odpocząć przed kolejną podróżą. Dawała mu siłę samym swoim oddechem, tym, że chłopak budził się i wiedział, że jej serce bije. Tyle mu wystarczyło nie potrzebował niczego więcej, nie śmiał by nawet o to prosić bo i tak ta biała księżniczka dała mu znacznie więcej niż na to by zasługiwał.
-Gdyby nie ty... pewnie mnie by tutaj już nie było- Wszyscy woleli go niszczyć, ona jedyna walczyła... uratowała go akurat w chwili kiedy czuł jak jego film zaczyna się powoli urywać.
-Może trzeba najpierw poznać piekło... może to jest nieuniknione i dopiero kiedy je poznamy przyjdzie to prawdziwe szczęście- Mruknął cicho i zacisnął delikatnie swoją rękę na jej biodrze.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 2:51 am
Tak to po prostu było, kiedy doświadczyło się na własnej skórze tego zła, przekleństwa w postaci prostej drogi w dół, bo to nawet nie były schody - to była przepaść, w którą się leciało, w której próżno było szukać jakiegokolwiek dna - niekończąca się rozpacz, ból, gniew - to wszystko nas obejmowało coraz bardziej i bardziej, czekając, aż się poddamy i w końcu doczekamy końca życia, które albo padnie od strony natury, jeśli już kompletnie wysiądziemy ze stacji uczuć i to, co z nami będzie stanie się na tyle obojętne, żeby już nawet nie pragnąć własnej śmierci, albo popełnimy samobójstwo, jeśli cokolwiek jeszcze w nas będzie gorzeć silnym bólem i nikt nas nie powstrzyma przed tym krokiem - głupim, mówią, ha! - nic bardziej mylnego, bo to tylko przybliża nas do zostania żywym trupem, nie żyjącym, a jedynie egzystującym... i chyba rzeczywiście Neve zjawiła się w ostatnim momencie, nim niechciane zmiany wkradły się do życia.
- Trudno komuś pomóc, kiedy samemu się cierpi. - Brutalna prawda życiowa, ale taka była prawda - jeśli nie miało się siły, nie można było kogoś wyciągać z tego błota i Kyohei sam to powiedział, choć niedokładnie - dał to jawnie do zrozumienia, kiedy rozmawiali o tym, na jakim poziomie się znajduje, bo od tego trzeba było zacząć - od rozpoznania, co ta osoba ma do powiedzenia na własny temat, by można było się gdziekolwiek dalej poruszać - jak niby walczyć na nieznajomym terenie? Bez informacji nie wygrywało się wojen, sama brutalna siła to nie wszystko. - Jest twoją przyjaciółką, nic dziwnego, że się przejmujesz... - Poczekać, hmm... tak, czasami trzeba było poczekać, ale nie można było czekać zbyt długo, jeśli stan się nie poprawiał - bo tak naprawdę z dnia na dzień mogło być gorzej. - Przepraszam za moją śmiałość, lecz... wydaje mi się, że bezruch nie poprawi ani twojego stanu, ani jej. Sądzę, że powinieneś ją zabrać do Hogsmeade w ten weekend. I wypić z nią gorącą czekoladę. Czekolada zawsze smakuje najlepiej, gdy jest się smutnym. - Uśmiechnęła się, przymykając w tym uśmiechu na moment oczy. Tak, chciała z nim iść, nigdy nie była w żadnym miasteczku, miejsce, zawsze wszystko oglądała jedynie ze zdjęć, słuchała opowieści, czytała w książkach, które potrafiła pochłaniać tłumami... Ale jej zdaniem o wiele przyjemniejszym będzie, jeśli ta dwójka pójdzie razem. - Nawet jeśli nie uda wam się szczerze porozmawiać, to moglibyście razem spędzić czas. I zabić ciszę. - Ona również musiała jej nienawidzić, skoro Kyo mówił, że widział w niej tyle siebie.
Niewiasta pochyliła się nad swoim rycerzem, swoim księciem, który bronił ją silnym ramieniem, kiedy ona broniła go słowem i umysłem - połączenie doskonałe, czyż nie? Taka forteca, którą razem budowali w tym królestwie Dwóch Dusz, której już nikt nie nada miana Samotnej, mogła stać wieki.
- Nie mów tak. Smutek mnie napełnia na myśl, że mogłoby cię nie być. - Złożyła delikatny pocałunek na jego skroni, uśmiechając się delikatnie, kiedy zawiesiła je na kilka centymetrów od jego skóry, nim znów się wyprostowała, muskając kciukiem miejsce, którego przed chwilą dotknęła wargami. - Hmmm... Piekło... to określenie chyba doskonale pasuje do tego, co przeżyłeś. Nadal musisz nosić w sobie dużo tego gniewu, którym broniłeś się przed światem, prawda?
- Trudno komuś pomóc, kiedy samemu się cierpi. - Brutalna prawda życiowa, ale taka była prawda - jeśli nie miało się siły, nie można było kogoś wyciągać z tego błota i Kyohei sam to powiedział, choć niedokładnie - dał to jawnie do zrozumienia, kiedy rozmawiali o tym, na jakim poziomie się znajduje, bo od tego trzeba było zacząć - od rozpoznania, co ta osoba ma do powiedzenia na własny temat, by można było się gdziekolwiek dalej poruszać - jak niby walczyć na nieznajomym terenie? Bez informacji nie wygrywało się wojen, sama brutalna siła to nie wszystko. - Jest twoją przyjaciółką, nic dziwnego, że się przejmujesz... - Poczekać, hmm... tak, czasami trzeba było poczekać, ale nie można było czekać zbyt długo, jeśli stan się nie poprawiał - bo tak naprawdę z dnia na dzień mogło być gorzej. - Przepraszam za moją śmiałość, lecz... wydaje mi się, że bezruch nie poprawi ani twojego stanu, ani jej. Sądzę, że powinieneś ją zabrać do Hogsmeade w ten weekend. I wypić z nią gorącą czekoladę. Czekolada zawsze smakuje najlepiej, gdy jest się smutnym. - Uśmiechnęła się, przymykając w tym uśmiechu na moment oczy. Tak, chciała z nim iść, nigdy nie była w żadnym miasteczku, miejsce, zawsze wszystko oglądała jedynie ze zdjęć, słuchała opowieści, czytała w książkach, które potrafiła pochłaniać tłumami... Ale jej zdaniem o wiele przyjemniejszym będzie, jeśli ta dwójka pójdzie razem. - Nawet jeśli nie uda wam się szczerze porozmawiać, to moglibyście razem spędzić czas. I zabić ciszę. - Ona również musiała jej nienawidzić, skoro Kyo mówił, że widział w niej tyle siebie.
Niewiasta pochyliła się nad swoim rycerzem, swoim księciem, który bronił ją silnym ramieniem, kiedy ona broniła go słowem i umysłem - połączenie doskonałe, czyż nie? Taka forteca, którą razem budowali w tym królestwie Dwóch Dusz, której już nikt nie nada miana Samotnej, mogła stać wieki.
- Nie mów tak. Smutek mnie napełnia na myśl, że mogłoby cię nie być. - Złożyła delikatny pocałunek na jego skroni, uśmiechając się delikatnie, kiedy zawiesiła je na kilka centymetrów od jego skóry, nim znów się wyprostowała, muskając kciukiem miejsce, którego przed chwilą dotknęła wargami. - Hmmm... Piekło... to określenie chyba doskonale pasuje do tego, co przeżyłeś. Nadal musisz nosić w sobie dużo tego gniewu, którym broniłeś się przed światem, prawda?
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 3:32 am
Kiedy ta powiedziała, że powinien był wziąć Eli na wycieczkę do wioski podniósł się gwałtownie z jej kolan i spojrzał w te duże fiołkowe oczęta.
-Przecież obiecałem ci, że pójdę z tobą.- Obiecał i chciał tego dotrzymać. Wiedział, że jej na tym naprawdę zależy a sama przecież nie pójdzie, z resztą okropnie by się wtedy czuł.
-Są rzeczy ważne i ważniejsze... ty jesteś ważniejsza- Chociaż na Eli też mu zależało. Też była dla niego ważna, ale ... no właśnie ale, nie wiedział co miał by jeszcze dodać. Chciał jej pomóc ale nie chciał robić tego kosztem Neve.
-Zapomni... zabieram ciebie i tyle. Tobie obiecałem to pierwszej- Naprawdę nie lubił łamać danego słowa dlatego tak bardzo się zburzył jak usłyszał tą jej radę.
-A co do tego czy nadal jest we mnie sporo gniewu. Cóż może nie jest już tak silny jak kiedyś, ale cały czas czuję, że wystarczy jedna iskra aby wszystko wybuchło.- Milczał przez tyle czasu, nikomu o tym co go spotkało nie mówił, nie pozwolił nikomu zbliżyć się do siebie. Nie ma co się dziwić, że ten gniew w nim rósł i rósł. Nie miał po postu żadnego ujścia. W chwili kiedy dziewczyna go dotykała sprawiała, że ten zaczął ulatywać, ale musiało minąć jeszcze trochę czasu, a i tak pewnie nigdy nie zniknie na dobre, a żal nadal pozostanie gdzieś na dnie jego duszy.Zaś na samym sercu pozostanie widoczna blizna której nie da się w żaden sposób zakryć, a i bardzo łatwo będzie otworzyć tą ranę na nowo.
-Przecież obiecałem ci, że pójdę z tobą.- Obiecał i chciał tego dotrzymać. Wiedział, że jej na tym naprawdę zależy a sama przecież nie pójdzie, z resztą okropnie by się wtedy czuł.
-Są rzeczy ważne i ważniejsze... ty jesteś ważniejsza- Chociaż na Eli też mu zależało. Też była dla niego ważna, ale ... no właśnie ale, nie wiedział co miał by jeszcze dodać. Chciał jej pomóc ale nie chciał robić tego kosztem Neve.
-Zapomni... zabieram ciebie i tyle. Tobie obiecałem to pierwszej- Naprawdę nie lubił łamać danego słowa dlatego tak bardzo się zburzył jak usłyszał tą jej radę.
-A co do tego czy nadal jest we mnie sporo gniewu. Cóż może nie jest już tak silny jak kiedyś, ale cały czas czuję, że wystarczy jedna iskra aby wszystko wybuchło.- Milczał przez tyle czasu, nikomu o tym co go spotkało nie mówił, nie pozwolił nikomu zbliżyć się do siebie. Nie ma co się dziwić, że ten gniew w nim rósł i rósł. Nie miał po postu żadnego ujścia. W chwili kiedy dziewczyna go dotykała sprawiała, że ten zaczął ulatywać, ale musiało minąć jeszcze trochę czasu, a i tak pewnie nigdy nie zniknie na dobre, a żal nadal pozostanie gdzieś na dnie jego duszy.Zaś na samym sercu pozostanie widoczna blizna której nie da się w żaden sposób zakryć, a i bardzo łatwo będzie otworzyć tą ranę na nowo.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 3:48 am
Uniosła gwałtownie ręce zadziwiona tą gwałtownością i powiodła za nim oczyma, szeroko je otwierając i zamierając w kompletnym bezruchu z rozchylonymi wargami, kiedy do niej mówił z taką siłą, że nie sposób było nie słuchać pilnie i uważnie, ni nie sposób było przerwać, jedynie udowadniając, że Kyohei nie jest słabym chłopcem, którym można pomiatać na wszystkie strony i jeśli coś sobie postanowi, to będzie brnął do celu, chroniąc swój honor, jeśli położył go na szali.
Zapewne każda dziewczyna by się ucieszyła na takie słowa - cóż, Neve zaśmiała się wdzięcznie ze świętego oburzenia, jakie brzmiało w jego głosie, a które potrafiła nawet zrozumieć - cieszyła się, ale nie z tego, że powiedział, że jest najważniejsza na świecie, to było dla niej jakieś oczywiste, tak samo jak to, że on był dla niej w tym momencie najważniejszy - czy można powiedzieć, że miała w nim za dużo wiary..? Wydawała się ona nieskończoną studnią, w której można przebierać i przebierać, wyciągając trochę dla siebie, a i tak wciąż jej było zbyt wiele i wylewała się ta krystaliczna woda z szarych kamieni stanowiących jej murek.
- Uwielbiam Cię, Kyo. - Przyznała ciepło, układając dłonie na swoich udach, na których jeszcze przed chwilą chłopak leżał - teraz były przyjemnie ciepłe. - Ja poczekam do następnego razu, nic mi przecież nie będzie i nie proszę cię o złamanie obietnicy. Jedynie uważam, że tej dziewczynie może być bardzo smutno, jeśli pozostanie w ciszy sama... Czy ona ma jeszcze kogoś oprócz Ciebie? - To było bardzo ważne pytanie, które chyba powinnaś była zadać jeszcze wcześniej - relacja między tą dwójką wydawała się dość napięta... Ciekawe, jak długo się znali przed tym, nim między tobą, a nim uniósł się czar zauroczenia. Nie zaproponujesz również, żebyście poszli w trójkę, ponieważ sama jej nie znałaś, ona ciebie też nie, zapewne byłoby niezręcznie... zwłaszcza, że dla siebie byliście priorytetami i nie chciałabyś, żeby przyjaciółka Azjaty poczuła się odepchnięta na bok.
Wyciągnęła do niego rękę i potarmosiła jego włosy wolnym, płynnym ruchem.
- Mam nadzieję, że nie uważasz tego za coś złego. To może być również twoją siłą.
Zapewne każda dziewczyna by się ucieszyła na takie słowa - cóż, Neve zaśmiała się wdzięcznie ze świętego oburzenia, jakie brzmiało w jego głosie, a które potrafiła nawet zrozumieć - cieszyła się, ale nie z tego, że powiedział, że jest najważniejsza na świecie, to było dla niej jakieś oczywiste, tak samo jak to, że on był dla niej w tym momencie najważniejszy - czy można powiedzieć, że miała w nim za dużo wiary..? Wydawała się ona nieskończoną studnią, w której można przebierać i przebierać, wyciągając trochę dla siebie, a i tak wciąż jej było zbyt wiele i wylewała się ta krystaliczna woda z szarych kamieni stanowiących jej murek.
- Uwielbiam Cię, Kyo. - Przyznała ciepło, układając dłonie na swoich udach, na których jeszcze przed chwilą chłopak leżał - teraz były przyjemnie ciepłe. - Ja poczekam do następnego razu, nic mi przecież nie będzie i nie proszę cię o złamanie obietnicy. Jedynie uważam, że tej dziewczynie może być bardzo smutno, jeśli pozostanie w ciszy sama... Czy ona ma jeszcze kogoś oprócz Ciebie? - To było bardzo ważne pytanie, które chyba powinnaś była zadać jeszcze wcześniej - relacja między tą dwójką wydawała się dość napięta... Ciekawe, jak długo się znali przed tym, nim między tobą, a nim uniósł się czar zauroczenia. Nie zaproponujesz również, żebyście poszli w trójkę, ponieważ sama jej nie znałaś, ona ciebie też nie, zapewne byłoby niezręcznie... zwłaszcza, że dla siebie byliście priorytetami i nie chciałabyś, żeby przyjaciółka Azjaty poczuła się odepchnięta na bok.
Wyciągnęła do niego rękę i potarmosiła jego włosy wolnym, płynnym ruchem.
- Mam nadzieję, że nie uważasz tego za coś złego. To może być również twoją siłą.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 4:02 am
-Nie... chyba nikogo... nie wiem. Z tego co pamiętam to chyba nie poznała swoich rodziców. Jest naprawdę zamknięta w sobie. Unika trudnych dla siebie tematów. I pewnie dlatego tak dobrze się rozumiemy.- W końcu on też nie mówił wszystkiego, a kiedy ktoś zaczynał świdrować dziurę w jego sercu aby dobrać się do tych uczuć których nigdy nie ujawni po prostu uciekał. Uśmiechnął się tylko smutno i pociągnął cicho nosem zastanawiając się nad tym wszystkim. Dlaczego co kolwiek co go spotykało musiało być tak kurewsko skomplikowane. W chwili kiedy ona chciała to on nie chciał, a kiedy on chciał to Eli się od niego odwracała. I jak tutaj pogodzić się.
-Ehhh... sam nie wiem już co o tym wszystkim myślę. Po prostu wszystko mi się rozsypało w głowie- On był niczym małe dziecko które tak naprawdę dopiero uczyło się tego wszystko. W sumie tak było, do tej pory nie zaznał wielu uczuć przez co wiele rzeczy było nowych i trochę go to przerażało. Przybliżył się do dziewczyny i delikatnie położył swoją rękę na jej karku. Zbliżył swoją głowę do jej i oparł się czołem o jej. Przymknął powieki chowając swoje czekoladowe oczy i próbował napawać się tym spokojem który emanował z tej śnieżynki. Potrzebował teraz schronienia bo na jego niebie ponownie zaczęły pojawiać się czarne chmury które miały przynieść kolejną nawałnicę, i tylko ona miała tą moc która mogła je opóźnić na tyle aby chłopak mógł wybudować sobie samemu schron.
Po chwilce złożył delikatny pocałunek na jej usteczkach czując jak wala ciepła napływa do jego ciała, i jeszcze to cudowne uczucie w żołądku którego nie umiał opisać słowami. Całował ją tak jak by chciał tym pocałunkiem wyrazić to wszystko czego nie umiał powiedzieć słowami. Chciał aby wiedziała jak ważną jest dla niego osobą.
-Ehhh... sam nie wiem już co o tym wszystkim myślę. Po prostu wszystko mi się rozsypało w głowie- On był niczym małe dziecko które tak naprawdę dopiero uczyło się tego wszystko. W sumie tak było, do tej pory nie zaznał wielu uczuć przez co wiele rzeczy było nowych i trochę go to przerażało. Przybliżył się do dziewczyny i delikatnie położył swoją rękę na jej karku. Zbliżył swoją głowę do jej i oparł się czołem o jej. Przymknął powieki chowając swoje czekoladowe oczy i próbował napawać się tym spokojem który emanował z tej śnieżynki. Potrzebował teraz schronienia bo na jego niebie ponownie zaczęły pojawiać się czarne chmury które miały przynieść kolejną nawałnicę, i tylko ona miała tą moc która mogła je opóźnić na tyle aby chłopak mógł wybudować sobie samemu schron.
Po chwilce złożył delikatny pocałunek na jej usteczkach czując jak wala ciepła napływa do jego ciała, i jeszcze to cudowne uczucie w żołądku którego nie umiał opisać słowami. Całował ją tak jak by chciał tym pocałunkiem wyrazić to wszystko czego nie umiał powiedzieć słowami. Chciał aby wiedziała jak ważną jest dla niego osobą.
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Czw Gru 11, 2014 4:34 am
- Smutne... - Przyznała - głupio przyznać, ale mogłaby powiedzieć, że nie potrafi sobie wyobrazić, jak to jest nie poznać swoich rodziców, a sama przecież nie poznała nawet swojej matki - mimo to ta informacja nawet nie zaistniała w jej głowie, dla niej to było coś, co przeminęło, więc się nad tym nie zastanawiała - i pewnie dlatego miała tyle siły - z tej zdolności, która potrafiła nie oglądać się za plecy i nie dbać o wszystko, co złe, a co przewinęło się przez jej życie - a nie miała łatwego życia, gdyby ktokolwiek usłyszał, co tak naprawdę było dane jej przychodzić, ta mama psychiatrów i psychologów, zmuszanie do praktykowania czarnej magii, skalanie małego dziecka śmiercią, karząc jej patrzeć na okrutne mordy, których się dokonywało - ktoś, kto miał tyle pieniędzy, ktoś, kto wydawało by się, musiał być szczęśliwy.
Neve nigdy by nie powiedziała, że była nieszczęśliwa.
Do głowy jej nie przyszła chęć wyspowiadania się, bo nie miała z czego się spowiadać - dla niej to było normalne, dla niej nie było żadnych łez, mogła ze śmiechem powiedzieć, że jej dzieciństwo nie było niczym szczególnym, albo i opowiedzieć o tym wszystkim bez cienia żalu czy roztrzęsienia, tym nie mniej - po prostu była tu i teraz, oferując cały swój piękny świat - niedowierzaniem napełniłoby każdego wiedząc, że coś tak niesamowitego powstało w okowach hermetycznego, brutalnego środowiska kogoś, kto nigdy nie wyszedł poza mury swojego domu, który był jej więzieniem. Inaczej nie dało się tego określić.
- Pewnie dlatego trudno wam ze sobą porozmawiać... - Objęła go ramionami, zamykając w tym bezpiecznym świecie, otwierając dla niego bramy, za którymi nic nie mogło go dotknąć, za którymi to murami nie miały prawa wkraczać ciemne chmury - tutaj tylko ciepłe promienie miały pieścić policzki kochanka dziewczęcia, która mogła go obejmować tak zawsze, kiedy tylko tego potrzebował. Przymknęła oczy, kiedy ich usta się spotkały, przejeżdżając paznokciami po jego koszuli na plecach - całkowicie ci oddana, rób z nią, co chcesz, masz tą moc, drogi Kyo. Dałeś jej siebie i to jej wystarczyło, bo tylko tego pragnęła. Twojego ciepłego oddechu i bijącego serca. Twojego uśmiechu. To dawało jej szczęście.
Choć co Ty tak naprawdę wiesz o tym dobrym duchu, który zjawił się znikąd, spływając na świat, by porwać twoje uczucia?
- Spokojnie... - Wyszeptała. - Wszystko ma swój czas... Nie zdołasz przyśpieszyć jego biegu.
Neve nigdy by nie powiedziała, że była nieszczęśliwa.
Do głowy jej nie przyszła chęć wyspowiadania się, bo nie miała z czego się spowiadać - dla niej to było normalne, dla niej nie było żadnych łez, mogła ze śmiechem powiedzieć, że jej dzieciństwo nie było niczym szczególnym, albo i opowiedzieć o tym wszystkim bez cienia żalu czy roztrzęsienia, tym nie mniej - po prostu była tu i teraz, oferując cały swój piękny świat - niedowierzaniem napełniłoby każdego wiedząc, że coś tak niesamowitego powstało w okowach hermetycznego, brutalnego środowiska kogoś, kto nigdy nie wyszedł poza mury swojego domu, który był jej więzieniem. Inaczej nie dało się tego określić.
- Pewnie dlatego trudno wam ze sobą porozmawiać... - Objęła go ramionami, zamykając w tym bezpiecznym świecie, otwierając dla niego bramy, za którymi nic nie mogło go dotknąć, za którymi to murami nie miały prawa wkraczać ciemne chmury - tutaj tylko ciepłe promienie miały pieścić policzki kochanka dziewczęcia, która mogła go obejmować tak zawsze, kiedy tylko tego potrzebował. Przymknęła oczy, kiedy ich usta się spotkały, przejeżdżając paznokciami po jego koszuli na plecach - całkowicie ci oddana, rób z nią, co chcesz, masz tą moc, drogi Kyo. Dałeś jej siebie i to jej wystarczyło, bo tylko tego pragnęła. Twojego ciepłego oddechu i bijącego serca. Twojego uśmiechu. To dawało jej szczęście.
Choć co Ty tak naprawdę wiesz o tym dobrym duchu, który zjawił się znikąd, spływając na świat, by porwać twoje uczucia?
- Spokojnie... - Wyszeptała. - Wszystko ma swój czas... Nie zdołasz przyśpieszyć jego biegu.
- Kyohei Takano
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 13, 2014 3:15 am
Chłopak popatrzył uważnie na Neve. Właśnie dowiedział się o niej czegoś nowego. Była gotowa do poświęceń. Wyrzekła się spędzenia czasu z nim, aby mógł na spokojnie ratować swoją przyjaźń. Nie wiele osób było b y zdolnych na taki gest.
Wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku i przyłożył do jej policzka.
-Jesteś cudowna wiesz o tym?- Nie ukrywając chłopakowi przez chwilę przebiegł przez myśl taki pomysł aby zabrać Eli ze sobą do wioski, ale nie mógł tego zrealizować ze względu na to, że Neve to obiecał. Ale jeżeli ta świadomie zwalnia go z tej obietnicy to nie widział wtedy problemu.
-Zabiorę Eli do wioski, spróbuję jeszcze raz na spokojnie porozmawiać może coś się zmieni- Może jak jej pokaże jak się czuje kiedy ona wyraźnie zaczyna się oddalać to coś do niej dotrze.
-Ale obiecuję, że tobie to wynagrodzę. Przy następnej okazji cały czas poświęcę tylko tobie.- Chciał pobyć w jej towarzystwie. Nawet jeżeli to oznaczałoby milczenie. Sama jej osoba była dla niego najsilniejszym lekarstwem.
-tooo... pójdę jej poszukać.- Wstał ze swojego miejsca i miał już odchodzić, ale przypomniał sobie o czymś. Odwrócił się szybko i w sumie podbiegł do niej aby wczepić się swoimi ustami w jej.
-Kocham cię... zobaczymy się później- No to ponownie bierze swoją broń którą na chwilę rzucił i leci w sam środek akcji aby ratować tą która również była jakąś tam cząstką niego.
z/t
Wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku i przyłożył do jej policzka.
-Jesteś cudowna wiesz o tym?- Nie ukrywając chłopakowi przez chwilę przebiegł przez myśl taki pomysł aby zabrać Eli ze sobą do wioski, ale nie mógł tego zrealizować ze względu na to, że Neve to obiecał. Ale jeżeli ta świadomie zwalnia go z tej obietnicy to nie widział wtedy problemu.
-Zabiorę Eli do wioski, spróbuję jeszcze raz na spokojnie porozmawiać może coś się zmieni- Może jak jej pokaże jak się czuje kiedy ona wyraźnie zaczyna się oddalać to coś do niej dotrze.
-Ale obiecuję, że tobie to wynagrodzę. Przy następnej okazji cały czas poświęcę tylko tobie.- Chciał pobyć w jej towarzystwie. Nawet jeżeli to oznaczałoby milczenie. Sama jej osoba była dla niego najsilniejszym lekarstwem.
-tooo... pójdę jej poszukać.- Wstał ze swojego miejsca i miał już odchodzić, ale przypomniał sobie o czymś. Odwrócił się szybko i w sumie podbiegł do niej aby wczepić się swoimi ustami w jej.
-Kocham cię... zobaczymy się później- No to ponownie bierze swoją broń którą na chwilę rzucił i leci w sam środek akcji aby ratować tą która również była jakąś tam cząstką niego.
z/t
- Neve Collins
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 13, 2014 12:50 pm
Pochyliła się, aby ucałować go w kraniec nosa.
- Leć i spędźcie razem dobry czas. - Miała nadzieję, czystą, szczerą nadzieję, że im obu się uda, że w końcu dotrą do siebie wzajem i wyrażą to, co czują, nie próbując się zamknąć w okowach murów, którymi oboje próbowali się bronić - jeszcze wtedy nie wiedziała, że przyjdzie jej spotkać tą, o której teraz rozmawiali. Chciała jak najlepiej dla tego chłopaka, a przecież wiedziała, że wycieczka, którą jej obiecał, nie ucieknie, ona może poczekać, nic się nie stanie, zaś przy chęci ratowania przyjaźni każdy dzień jest ważny, dlatego bardzo cieszyła się, że Kyo postanowił nie upierać się przy swoim i przystał na propozycję, którą mu złożyła, aby ich wypad przełożyć na następny raz. - Trzymam za słowo. - Zaśmiała się - nie wierzyć jemu? Bzdura.
Rozchyliła z lekkim zaskoczeniem powieki, kiedy tak gwałtownie sięgnął jej warg, czując nawet nie żar, a ogień, jaki w nim tańczył - ogień i moc.
Z taką bronią na pewno sobie poradzi.
- Do zobaczenia... - Szepnęła jeszcze z błogim uśmiechem i jak zawsze rozpłynęła się nie wiadomo kiedy, jakby w ogóle jej tam nie było.
[z/t]
- Leć i spędźcie razem dobry czas. - Miała nadzieję, czystą, szczerą nadzieję, że im obu się uda, że w końcu dotrą do siebie wzajem i wyrażą to, co czują, nie próbując się zamknąć w okowach murów, którymi oboje próbowali się bronić - jeszcze wtedy nie wiedziała, że przyjdzie jej spotkać tą, o której teraz rozmawiali. Chciała jak najlepiej dla tego chłopaka, a przecież wiedziała, że wycieczka, którą jej obiecał, nie ucieknie, ona może poczekać, nic się nie stanie, zaś przy chęci ratowania przyjaźni każdy dzień jest ważny, dlatego bardzo cieszyła się, że Kyo postanowił nie upierać się przy swoim i przystał na propozycję, którą mu złożyła, aby ich wypad przełożyć na następny raz. - Trzymam za słowo. - Zaśmiała się - nie wierzyć jemu? Bzdura.
Rozchyliła z lekkim zaskoczeniem powieki, kiedy tak gwałtownie sięgnął jej warg, czując nawet nie żar, a ogień, jaki w nim tańczył - ogień i moc.
Z taką bronią na pewno sobie poradzi.
- Do zobaczenia... - Szepnęła jeszcze z błogim uśmiechem i jak zawsze rozpłynęła się nie wiadomo kiedy, jakby w ogóle jej tam nie było.
[z/t]
- Luthias Lovegood
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 3:02 pm
Luthias przemierzał szybkim krokiem korytarze zamku. Wracał do dormitorium Niebieskich. Chciał zostawić swoją torbę oraz zdjąć z siebie szkolne szaty. Dzisiejszy dzień był męczący. Dużo lekcji, jeszcze więcej pracy domowej. Nie poradzi sobie? Jakże mylne spostrzeżenie. Lubił naukę. Przychodziła mu z łatwością, jedna teraz chciał jedynie na chwile odpocząć. Złapać kilka oddechów. Zwolnić tempo.
O dziwo, nie spotkał dzisiaj Aberaciusa. Może to i szczęście. Zapewne jak będzie miał jakiś problem, albo będzie coś chciał od niego to bardzo szybko go odnajdzie. Ab jest w tym mistrzem, Teraz mógł się cieszyć samotnością i spokojem. Jak dobrze, że znajdowali się w innych domach. Mimo, iż go kochał to pozabijaliby się żyjąc w jednym dormitorium. Nawet w domu mieli oddzielne pokoje. Każdy potrzebował swojego miejsca. Swojego prywatnego sanktuarium, w którym mógł robić co chciał. Wystarczy, że mieli ten sam zestaw genów. To i tak dużo.
Luth zatrzymał się przed posągiem Merlina. Wcześniej nie zwracał na niego uwagę. Nigdy mu się nie przyglądał. Dopiero dzisiaj, gdy miał chwilę wolnego czasu zauważył go. A przecież stoi tam zapewne od wielu lat.
Od razu poznał czyi to pomnik. Merlin, wielki Merlin. Potężny czarodziej. Sporo o nim czytał. Ale przecież kto nie zna tego czarodzieja. Chyba nie istnieje ktoś taki w magicznym świecie, kto nie usłyszał choć raz jego nazwiska. Nie słyszał jego historii. Nie znał słynnego powiedzenia ‘Na brodę Melina’
O dziwo, nie spotkał dzisiaj Aberaciusa. Może to i szczęście. Zapewne jak będzie miał jakiś problem, albo będzie coś chciał od niego to bardzo szybko go odnajdzie. Ab jest w tym mistrzem, Teraz mógł się cieszyć samotnością i spokojem. Jak dobrze, że znajdowali się w innych domach. Mimo, iż go kochał to pozabijaliby się żyjąc w jednym dormitorium. Nawet w domu mieli oddzielne pokoje. Każdy potrzebował swojego miejsca. Swojego prywatnego sanktuarium, w którym mógł robić co chciał. Wystarczy, że mieli ten sam zestaw genów. To i tak dużo.
Luth zatrzymał się przed posągiem Merlina. Wcześniej nie zwracał na niego uwagę. Nigdy mu się nie przyglądał. Dopiero dzisiaj, gdy miał chwilę wolnego czasu zauważył go. A przecież stoi tam zapewne od wielu lat.
Od razu poznał czyi to pomnik. Merlin, wielki Merlin. Potężny czarodziej. Sporo o nim czytał. Ale przecież kto nie zna tego czarodzieja. Chyba nie istnieje ktoś taki w magicznym świecie, kto nie usłyszał choć raz jego nazwiska. Nie słyszał jego historii. Nie znał słynnego powiedzenia ‘Na brodę Melina’
- Kim Miracle
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 4:21 pm
- Pam pam pam - mruczała pod nosem i szła dalej, a gdzie szła? Tego nawet ona nie wiedziała, bo aktualnie zapomniała.
Chciała dostać się do swojego domu, ale zdecydowała się pobłądzić i poszukać jakichś duchów, z którymi mogłaby pogadać. Uwielbiała je. Duchy to najlepsze co mogło się jej przytrafić. Jedyne istoty, które nie wytykają jej błędów i się z niej nie śmieją - nie licząc duchy z Slytherinu, bo je unika. Znalazła się niedaleko posągu Merlina i zauważyła tam jakiegoś chłopaka. Rozpoznała go, był to chłopak rok młodszy od niej i miała zamiar do niego podejść, ale w połowie się zatrzymała i zaczęła się na niego gapić. Dosłownie. Nie patrzeć, a gapić. Dlaczego to robiła? To proste. Wiedziała, że taki sam chłopak jest w jej domu i teraz zastanawiała się, czy był to on, czy jego bliźniak. Stałaby tak dłużej, gdyby nie została potrącona przez dwóch Ślizgonów o dwa, a może trzy lata młodszych i upadła z hukiem na ziemie. Leżała tak chwilę patrząc na kuch na dywanie.
- Słabo wysprzątane - mruknęła do siebie i zaczeła się podnosić.
Teraz już wiedziała, że chłopak na pewno ją zauważył, więc podeszła do niego i też spojrzała na posąg. Niewiele wiedziała o Merlinie, ale uwielbiała wyrażenie "Na brodę Merlina". Czasami chciałaby mieć zarost na brodzie. To byłoby niesamowite. Mogłaby sobie ją pocierać, za każdym razem, gdyby o czymś myślała i byłaby brana za mądrą, a poza tym śmiesznie łaskotałam, gdy się ją dotknęło. Jej tata często miał zarost, a gdy dawała mu całusa w policzek to specjalnie ją łaskotał.
- Cześć - przedstawiła się wyciągając rękę i odwracając się do chłopaka.- Jestem Kim Miracle - przedstawiła się. Nie miała na sobie mundurku, więc nie można było też wiedzieć z jakiego domu ona jest. Chociaż chłopak mógł ją znać, kto to wie?
Chciała dostać się do swojego domu, ale zdecydowała się pobłądzić i poszukać jakichś duchów, z którymi mogłaby pogadać. Uwielbiała je. Duchy to najlepsze co mogło się jej przytrafić. Jedyne istoty, które nie wytykają jej błędów i się z niej nie śmieją - nie licząc duchy z Slytherinu, bo je unika. Znalazła się niedaleko posągu Merlina i zauważyła tam jakiegoś chłopaka. Rozpoznała go, był to chłopak rok młodszy od niej i miała zamiar do niego podejść, ale w połowie się zatrzymała i zaczęła się na niego gapić. Dosłownie. Nie patrzeć, a gapić. Dlaczego to robiła? To proste. Wiedziała, że taki sam chłopak jest w jej domu i teraz zastanawiała się, czy był to on, czy jego bliźniak. Stałaby tak dłużej, gdyby nie została potrącona przez dwóch Ślizgonów o dwa, a może trzy lata młodszych i upadła z hukiem na ziemie. Leżała tak chwilę patrząc na kuch na dywanie.
- Słabo wysprzątane - mruknęła do siebie i zaczeła się podnosić.
Teraz już wiedziała, że chłopak na pewno ją zauważył, więc podeszła do niego i też spojrzała na posąg. Niewiele wiedziała o Merlinie, ale uwielbiała wyrażenie "Na brodę Merlina". Czasami chciałaby mieć zarost na brodzie. To byłoby niesamowite. Mogłaby sobie ją pocierać, za każdym razem, gdyby o czymś myślała i byłaby brana za mądrą, a poza tym śmiesznie łaskotałam, gdy się ją dotknęło. Jej tata często miał zarost, a gdy dawała mu całusa w policzek to specjalnie ją łaskotał.
- Cześć - przedstawiła się wyciągając rękę i odwracając się do chłopaka.- Jestem Kim Miracle - przedstawiła się. Nie miała na sobie mundurku, więc nie można było też wiedzieć z jakiego domu ona jest. Chociaż chłopak mógł ją znać, kto to wie?
- Luthias Lovegood
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 7:39 pm
Już miał odejść od posągu. Dalej przemierzać korytarze gdy nagle usłyszał jak ktoś upada. Od razu odwrócił się w stronę dźwięku. Zauważył jak jakaś dziewczyna upadła potrącona przez dwóch Ślizgonów. Chciał do niej podbiec i jej pomóc. Jednak sama bardzo dobrze sobie poradziła. Nawet nie zdążył zrobić kroku, a ona już wstała z podłogi.
- Moglibyście uważać – krzyknął w stronę dwójki nieznajomych. Jednak oni jedynie wybuchli śmiechem i ruszyli dalej. Miał ochotę ich dogonić i przemówić im do rozsądku, ale czy warto było rozmawiać z dwoma idiotami. Raczej nie. I tak nic by nie zrozumieli.
- Hej – spojrzał na nieznajomą. – Wszystko w porządku? – Próbowała przypisać jej twarz do któregoś domu. Jednak nie rozpoznawał dziewczyny. Ab, na pewno by ją znał. On znał wszystkie ładne dziewczyny. To on był tym, który potrafił prawić im cały czas komplementy, umiał rozśmieszyć i od razu zwracał całą uwagę na jego osobę. Luth, raczej trzymał się na uboczu. W takich sytuacjach przyćmiewał go jego brat bliźniak. Luthias wolał się nie odzywać, gdyż nigdy nie wypadał tak dobrze jak młodszy Ab. Troszeczkę mu tego zazdrościł. Tego luzu w rozmowie. Zero skrępowanie.
- Miło mi poznać. –Ujął jej dłoń i złożył na niej knykciach delikatny pocałunek. Matka zawsze powtarzała mu, że ma zachowywać się jak dżentelmen. Już w szczególności w spotkaniach z tak pięknymi dziewczynami, jak owa nieznajoma, której poznał dopiero co imię.
- Luthias Persifal Lovegood – słyszał pogłoski, że uważano go za dziwaka, że jego rodzinę tak osądzali. Ale on, naprawdę, był bardzo miłym, zwykłym szesnastolatkiem. Wiadomo, że mieli swoje dziwactwa, to rodzina Lovegood. Jednak nie był żadnym świrem i dało się z nim normalnie porozmawiać.
- Co Cię tu sprowadza, Kim? – Jak na razie rozmowa wcale nie szła mu tak źle. Oczywiście, Ab by już pięć razy powiedział dziewczynie komplement, ale on nie był aż tak pewny siebie. Nie chciał wyjść na jakiegoś głupka.
- Moglibyście uważać – krzyknął w stronę dwójki nieznajomych. Jednak oni jedynie wybuchli śmiechem i ruszyli dalej. Miał ochotę ich dogonić i przemówić im do rozsądku, ale czy warto było rozmawiać z dwoma idiotami. Raczej nie. I tak nic by nie zrozumieli.
- Hej – spojrzał na nieznajomą. – Wszystko w porządku? – Próbowała przypisać jej twarz do któregoś domu. Jednak nie rozpoznawał dziewczyny. Ab, na pewno by ją znał. On znał wszystkie ładne dziewczyny. To on był tym, który potrafił prawić im cały czas komplementy, umiał rozśmieszyć i od razu zwracał całą uwagę na jego osobę. Luth, raczej trzymał się na uboczu. W takich sytuacjach przyćmiewał go jego brat bliźniak. Luthias wolał się nie odzywać, gdyż nigdy nie wypadał tak dobrze jak młodszy Ab. Troszeczkę mu tego zazdrościł. Tego luzu w rozmowie. Zero skrępowanie.
- Miło mi poznać. –Ujął jej dłoń i złożył na niej knykciach delikatny pocałunek. Matka zawsze powtarzała mu, że ma zachowywać się jak dżentelmen. Już w szczególności w spotkaniach z tak pięknymi dziewczynami, jak owa nieznajoma, której poznał dopiero co imię.
- Luthias Persifal Lovegood – słyszał pogłoski, że uważano go za dziwaka, że jego rodzinę tak osądzali. Ale on, naprawdę, był bardzo miłym, zwykłym szesnastolatkiem. Wiadomo, że mieli swoje dziwactwa, to rodzina Lovegood. Jednak nie był żadnym świrem i dało się z nim normalnie porozmawiać.
- Co Cię tu sprowadza, Kim? – Jak na razie rozmowa wcale nie szła mu tak źle. Oczywiście, Ab by już pięć razy powiedział dziewczynie komplement, ale on nie był aż tak pewny siebie. Nie chciał wyjść na jakiegoś głupka.
- Kim Miracle
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 8:08 pm
Uśmiechnęła się szeroko, gdy chłopak pocałował jej dłoń. To było zabawne. No cóż, ona była w takim towarzystwie, że zazwyczaj prędzej by taki koleś ją okradł niż pocałował jej dłoń, a ją cieszyło i bawiło takie zachowanie, bo sama nie była jakąś wielką damą, która życzyłaby sobie takie rzeczy. No ale nic nie powiedziała. dzięki temu odkryła, że Luthias jest miły, a po nazwisku poznała kim on jest. W jej domu jest jego brat bliźniak. W prawdzie nie miała okazji go jeszcze spotkać i porządnie porozmawiać, ale znała jego wybryki. Wydawał się jej zabawny.
Co do samego Luthiusa miała z nim pierwszy raz do czynienia i już go polubiła, bo się o nią martwił. Co z tego, że kultura nakazywała, że trzeba się zapytać o takie rzeczy.
- Ze mną w porządku, ale dywan brudy - mrugnęła do niego z uśmiechem.- Mi też miło cię poznać - uśmiechała się szeroko. Lubiła poznawać nowych ludzi, mimo że takie poznawanie zazwyczaj kończyło się na jednym spotkaniu i niczym więcej. Ludzie zawsze odchodzą, dlatego Kim ma tak mało przyjaciół - w jej mniemaniu, bo ona nie przywiązywała się do ludzi, no może do Daniela i jej paczki, ale z nimi pół życia spędziła. Byli dla niej jak rodzina.
Ona nie patrzyła na pogłoski, nie interesowało ją zdanie innych na temat jakiejś rodziny na przykład, bo ona sama lubiła sobie wyrobić zdanie o innych, a Luthius wydawał się jej być miły. Dlatego nie odeszła, tylko została i odpowiedziała z godnie z prawdą.
- Nie wiem, pewnie znowu zgubiłam drogę - zaśmiała się cicho.- Często się tu gubię, ale dzięki temu poznaje to miejsce jeszcze lepiej niż ludzie, którzy trzymają się wyznaczonych terenów. A ty co tu robisz?- wyszłuchała jego odpowiedzi, a potem zadała pytanie, które miała od początku na języku, gdy tylko poznała jego nazwisko.
- Masz brata w Hufflepuffie?- uśmiechnęła się. Nie było jej to do niczego potrzebne, ale chciała wiedzieć, czy to on czasem nie jest tym z Puffków. Umysł Kim nie jest do końca znany innym.
Co do samego Luthiusa miała z nim pierwszy raz do czynienia i już go polubiła, bo się o nią martwił. Co z tego, że kultura nakazywała, że trzeba się zapytać o takie rzeczy.
- Ze mną w porządku, ale dywan brudy - mrugnęła do niego z uśmiechem.- Mi też miło cię poznać - uśmiechała się szeroko. Lubiła poznawać nowych ludzi, mimo że takie poznawanie zazwyczaj kończyło się na jednym spotkaniu i niczym więcej. Ludzie zawsze odchodzą, dlatego Kim ma tak mało przyjaciół - w jej mniemaniu, bo ona nie przywiązywała się do ludzi, no może do Daniela i jej paczki, ale z nimi pół życia spędziła. Byli dla niej jak rodzina.
Ona nie patrzyła na pogłoski, nie interesowało ją zdanie innych na temat jakiejś rodziny na przykład, bo ona sama lubiła sobie wyrobić zdanie o innych, a Luthius wydawał się jej być miły. Dlatego nie odeszła, tylko została i odpowiedziała z godnie z prawdą.
- Nie wiem, pewnie znowu zgubiłam drogę - zaśmiała się cicho.- Często się tu gubię, ale dzięki temu poznaje to miejsce jeszcze lepiej niż ludzie, którzy trzymają się wyznaczonych terenów. A ty co tu robisz?- wyszłuchała jego odpowiedzi, a potem zadała pytanie, które miała od początku na języku, gdy tylko poznała jego nazwisko.
- Masz brata w Hufflepuffie?- uśmiechnęła się. Nie było jej to do niczego potrzebne, ale chciała wiedzieć, czy to on czasem nie jest tym z Puffków. Umysł Kim nie jest do końca znany innym.
- Luthias Lovegood
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 9:12 pm
Gdyby ktoś bardzo dokładnie mu się przyjrzał, właśnie w tym momencie zobaczył by bardzo delikatny rumieniec na jego policzkach. Przeczesał mimowolnie włosy lewą dłonią. Jej uśmiech był tak bardzo zaraźliwy, że i on po chwili zaczął się szeroko uśmiechać ukazując rząd biały ząbków.
- Nie mam pojęcia kto odpowiada za czystość w tym zamku. Ale nie wywiązuję się ze swojego zadania! Szczególnie na takich korytarza. – Zamek jest duży. Ciekawe czy skrzaty nadążają wszystko posprzątać, czy też opuszczają niektóre miejsca, np. takie jak te…
Ucieszył się, że dziewczyna nie spojrzała na niego z żadnym wyrzutem czy też pogardą, gdy się jej przedstawił. Uwierzcie mi, miał już wiele takich sytuacji. Przyzwyczaił się do nich. Ale miło, że nie wszyscy oceniają od razu książkę po okładce. Zawsze należy poznać bliżej osobę, a później wyrabiać sobie o niej zdanie.
- Powiadasz, że często się gubisz… – On nie miał takiego problemu. Ułożony Luth zawsze miał pod kontrolą to co robił. Naprawdę rzadko kiedy się gubił. Być może z powodu niezapuszczania się w rejony, które nie znał. Może w końcu powinien się przełamać i również zrobić coś szalonego. Jednak i tak nigdy nie przebije Aberaciusa. Ale jak to Kim stwierdziła, dzięki takim sytuacjom można poznać naprawdę interesujące osobowości. Gdyby się nie zgubiła zapewne by się nie spotkali. Może udałoby im się to w innym miejscu, ale kto wie.
Luth nie mógł oderwać oczu od dziewczyny. Biła od niej tak silna fala entuzjazmu. Pasowała mu na Puchonkę. Następnym swoim pytaniem potwierdziła jego hipotezę.
A więc nadeszło to nieuniknione pytanie. Brat bliźniak. Nie spotkał jeszcze w szkole innych bliźniaków. Byli chyba jedynymi. Dość często słyszał to pytanie. W sumie, nie dziwił się. Przytaknął jej w geście potwierdzenia jej pytania.
- Tak, Aberacius. Młodszy brat. – Lubił to mówić. Zawsze go to śmieszyło. Tak też było i tym razem. – Jedyne pięć minut, ale zawsze coś.
Zastanawiał się czy dziewczyna słyszała jak bliźniaki różnią się od siebie. Można to od razu stwierdzić, po fakcie, że nie są w tym samym Domie. Jeden z przykładów. Ale na pewno słyszała o rozrywkowym Abie. Chyba nie ma osoby, która choć przez przypadek nie usłyszała o jego poczynaniach.
- A Ty masz rodzeństwo? – Zapytał uprzejmie. Może i ona miała siostrę bliźniaczkę. Dobrze mieć rodzeństwo. Mimo, iż przeważnie się z nim kłócisz, w trudnych chwilach zawsze możesz pójść poradę. Dobry jest taki ktoś, gdy przyjaciele zawodzą. Rodzina, to rodzina. Więzy krwi. Ich nie da się rozdzielić.
- Nie mam pojęcia kto odpowiada za czystość w tym zamku. Ale nie wywiązuję się ze swojego zadania! Szczególnie na takich korytarza. – Zamek jest duży. Ciekawe czy skrzaty nadążają wszystko posprzątać, czy też opuszczają niektóre miejsca, np. takie jak te…
Ucieszył się, że dziewczyna nie spojrzała na niego z żadnym wyrzutem czy też pogardą, gdy się jej przedstawił. Uwierzcie mi, miał już wiele takich sytuacji. Przyzwyczaił się do nich. Ale miło, że nie wszyscy oceniają od razu książkę po okładce. Zawsze należy poznać bliżej osobę, a później wyrabiać sobie o niej zdanie.
- Powiadasz, że często się gubisz… – On nie miał takiego problemu. Ułożony Luth zawsze miał pod kontrolą to co robił. Naprawdę rzadko kiedy się gubił. Być może z powodu niezapuszczania się w rejony, które nie znał. Może w końcu powinien się przełamać i również zrobić coś szalonego. Jednak i tak nigdy nie przebije Aberaciusa. Ale jak to Kim stwierdziła, dzięki takim sytuacjom można poznać naprawdę interesujące osobowości. Gdyby się nie zgubiła zapewne by się nie spotkali. Może udałoby im się to w innym miejscu, ale kto wie.
Luth nie mógł oderwać oczu od dziewczyny. Biła od niej tak silna fala entuzjazmu. Pasowała mu na Puchonkę. Następnym swoim pytaniem potwierdziła jego hipotezę.
A więc nadeszło to nieuniknione pytanie. Brat bliźniak. Nie spotkał jeszcze w szkole innych bliźniaków. Byli chyba jedynymi. Dość często słyszał to pytanie. W sumie, nie dziwił się. Przytaknął jej w geście potwierdzenia jej pytania.
- Tak, Aberacius. Młodszy brat. – Lubił to mówić. Zawsze go to śmieszyło. Tak też było i tym razem. – Jedyne pięć minut, ale zawsze coś.
Zastanawiał się czy dziewczyna słyszała jak bliźniaki różnią się od siebie. Można to od razu stwierdzić, po fakcie, że nie są w tym samym Domie. Jeden z przykładów. Ale na pewno słyszała o rozrywkowym Abie. Chyba nie ma osoby, która choć przez przypadek nie usłyszała o jego poczynaniach.
- A Ty masz rodzeństwo? – Zapytał uprzejmie. Może i ona miała siostrę bliźniaczkę. Dobrze mieć rodzeństwo. Mimo, iż przeważnie się z nim kłócisz, w trudnych chwilach zawsze możesz pójść poradę. Dobry jest taki ktoś, gdy przyjaciele zawodzą. Rodzina, to rodzina. Więzy krwi. Ich nie da się rozdzielić.
- Kim Miracle
Re: Posąg Merlina
Sob Gru 27, 2014 10:13 pm
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Cieszyła się widząc uśmiech na twarzy tego chłopaka. Lubiła innym poprawiać humor. W ogóle to lubiła pomagać innym, bronić i starać się, aby nikomu nie działa się krzywda. Dlatego, też chce być Aurorem. Jej tata często opowiadał, że wiele rodzin i osób uratował. Też tak chciała. Chciała być dobra w świecie, w którym tak dużo jest zła. Co do czystości w zamku, czasami lubiła ten kurz. Śmieszne wzorki rysował na jej ubraniu, gdy się przewróciła. Kilka razy zdarzyło się, że ułożyły się w kształty. W tym momencie spojrzała na swoje ciemne spodnie i zauważyła coś na kształt głowy zniekształconego kota. oczywiście zapewne czegoś takiego tam nie było, ale w jej mniemaniu było. Taka była wyobraźnia Kim.
- Nie wiem, ale z kurzu są czasami ciekawe wzorki - wytrzepała swoje spodnie i bluzę nie przestając się uśmiechać.
- Tak, ale to są ciekawe doświadczenia. W różnych zakątkach tego zamku są różne duchy i obrazy i ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. jeśli będziesz chciał, możemy się kiedyś razem zgubić - zaproponowała. Innym może wydawać się taka propozycja głupia, ale nie Kim. Ona lubiła dowiadywać się ciekawych rzeczy, wymieniać się opinią na jakiś temat. Może nie była prymusem z przedmiotów tak jak Krukoni, ale wiedziała wiele rzeczy. Nie były one związane z jakimiś konkretnymi tematami na lekcji, czy też eliksirami, ale wiedziała, potrafiła i była z tego dumna.
Jej niebieskie oczy świeciły się od szczęścia, jeśli można tak to powiedzieć. Zawsze była szczęśliwa i cieszyła się z drobiazgów. Po co się smucić, że coś nie wyszło, skoro można spróbować jeszcze raz? Nie rozumiała ludzi, którzy się poddawali stawali się z własnej woli wyrzutkami. Po co przejmować się tym co mówią o tobie inni, skoro ty wiesz jaki jesteś i znasz swoją wartość? Jeśli im uwierzysz zginiesz i sprawisz, że będą się z tego cieszyć. Dlatego ona miała podniesioną głowę, nawet jak się czymś martwiła.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej jeśli było to możliwe słysząc tą różnicę w wieku. Nie sądziła, że bliźniacy mogą patrzeć na taką różnicę. Zabawne, a gdy usłyszała jego pytanie od razu odpowiedziała. Nie musiała się zastanawiać.
- Nie mam rodzeństwa. Mieszkam tylko z tatą - uśmiechnęła się.- Kiedyś jeszcze była babcia, ale już nie żyje - z jej ust nie schodził uśmiech. Wiedziała, że ludzie to kruche istoty i zawsze umrą, więc nie miała powodu do smutku, lecz nie miała pojęcia jakby to było, gdyby jej tata nie wrócił z misji. Nie była pewna, czy by sobie poradziła.
Cóż nie wiedziała co jeszcze mogła powiedzieć, bo nie usłyszała powodu dla, którego tu się znajdował, ale się nie zraziła. Zastanawiała się chwilę nawet nie wiedząc nad czym, ale za chwilę zapytała.
- A ty zrobiłeś coś szalonego w życiu?- zapytała.- Bo jak ja byłam małą dziewczynką, to zabrałam z parku psa, który był przywiązany do drzewa, ale nie wiedziałam, że jego właściel rozmawiał niedaleko z kolegą. Pół dnia ukrywałam się w swoim domu - zaśmiała się na to wspomnienie.- Ale tata oddał go właścicielowi, gdy się o tym dowiedział - przeczesała swoje długie blond włosy do tyłu, co sprawiło, że jeszcze bardziej były w nieładzie, ale to dawało jej takiego łobuzerskiego uroku.
- Nie wiem, ale z kurzu są czasami ciekawe wzorki - wytrzepała swoje spodnie i bluzę nie przestając się uśmiechać.
- Tak, ale to są ciekawe doświadczenia. W różnych zakątkach tego zamku są różne duchy i obrazy i ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. jeśli będziesz chciał, możemy się kiedyś razem zgubić - zaproponowała. Innym może wydawać się taka propozycja głupia, ale nie Kim. Ona lubiła dowiadywać się ciekawych rzeczy, wymieniać się opinią na jakiś temat. Może nie była prymusem z przedmiotów tak jak Krukoni, ale wiedziała wiele rzeczy. Nie były one związane z jakimiś konkretnymi tematami na lekcji, czy też eliksirami, ale wiedziała, potrafiła i była z tego dumna.
Jej niebieskie oczy świeciły się od szczęścia, jeśli można tak to powiedzieć. Zawsze była szczęśliwa i cieszyła się z drobiazgów. Po co się smucić, że coś nie wyszło, skoro można spróbować jeszcze raz? Nie rozumiała ludzi, którzy się poddawali stawali się z własnej woli wyrzutkami. Po co przejmować się tym co mówią o tobie inni, skoro ty wiesz jaki jesteś i znasz swoją wartość? Jeśli im uwierzysz zginiesz i sprawisz, że będą się z tego cieszyć. Dlatego ona miała podniesioną głowę, nawet jak się czymś martwiła.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej jeśli było to możliwe słysząc tą różnicę w wieku. Nie sądziła, że bliźniacy mogą patrzeć na taką różnicę. Zabawne, a gdy usłyszała jego pytanie od razu odpowiedziała. Nie musiała się zastanawiać.
- Nie mam rodzeństwa. Mieszkam tylko z tatą - uśmiechnęła się.- Kiedyś jeszcze była babcia, ale już nie żyje - z jej ust nie schodził uśmiech. Wiedziała, że ludzie to kruche istoty i zawsze umrą, więc nie miała powodu do smutku, lecz nie miała pojęcia jakby to było, gdyby jej tata nie wrócił z misji. Nie była pewna, czy by sobie poradziła.
Cóż nie wiedziała co jeszcze mogła powiedzieć, bo nie usłyszała powodu dla, którego tu się znajdował, ale się nie zraziła. Zastanawiała się chwilę nawet nie wiedząc nad czym, ale za chwilę zapytała.
- A ty zrobiłeś coś szalonego w życiu?- zapytała.- Bo jak ja byłam małą dziewczynką, to zabrałam z parku psa, który był przywiązany do drzewa, ale nie wiedziałam, że jego właściel rozmawiał niedaleko z kolegą. Pół dnia ukrywałam się w swoim domu - zaśmiała się na to wspomnienie.- Ale tata oddał go właścicielowi, gdy się o tym dowiedział - przeczesała swoje długie blond włosy do tyłu, co sprawiło, że jeszcze bardziej były w nieładzie, ale to dawało jej takiego łobuzerskiego uroku.
- Luthias Lovegood
Re: Posąg Merlina
Nie Gru 28, 2014 12:07 am
Ona się uśmiechała co sprawiało, że i na jego twarzy wciąż pojawiał się coraz większy uśmiech. Jak ta dziewczyna była pozytywna. Jej optymizm nawet w jakimś stopniu go onieśmielał. Swoim zachowanie przypominała trochę jego brata. Też wszędzie było go pełno. Jednak w tym momencie było zupełnie inaczej. W końcu rozmawiał z dziewczyną. Ale nie czuł się tak bardzo skrępowany, tak jak było zawsze gdy Ab podsyłał mu dziewczyny, z którymi w ogóle nie potrafił się dogadać.
- Masz tak zaraźliwy uśmiech – powiedział. – I bardzo ładny – dodał, ale już ciszej. Spuścił wzrok czekając na fale śmiechu. Udało mu się powiedzieć komplement, a zachowuje się tak dziecinnie. Nie jest przyzwyczajony to tego. Ale nie można było ukryć, uśmiech Kim był jak promyk słońca w ciemności, który oświetlał każdy zakamarek jego duszy.
- Chyba będę musiał sprawdzić kiedyś tą teorię – zaśmiał się i nieśmiało spojrzał na dziewczynę, która właśnie czyściła się z kurzu. Nie przeszkadzało mu jak wcześniej wyglądała. W ogóle, nie zwrócił na to uwagi. Zapewne dlatego, że nie mógł oderwać wzroku od jej niebieskich oczu i szerokiego uśmiechu.
- Czuję, że po tym spotkaniu policzki będą mnie bolały niemiłosiernie – nie był przyzwyczajony to takiej dawki radości. Ab, też potrafił go doprowadzić do łez, ale w szkole, mimo iż się widywali prawie codziennie, nie mieli możliwości się powygłupiać.
Kiwnął delikatnie głową na jej słowa. Tak, ludzie są to bardzo kruche istoty, jednak on chce o nie walczyć. Nawet o najkruchsze z nich. Nawet, jeśli nikt nie daje im szans. Chce być Uzdrowicielem, aby dać jeszcze szanse na życie. Na ułożenie wszystkiego od początku, albo ciągnięcia cudownej sielanki. Chciał pomagać. W inny sposób niż Kim, ale oboje dążyli do tego samego. Do szczęścia innych. Pomocy słabszych. Może dlatego czuł się przy niej tak swobodnie.
Nie powiedział jej dlaczego tutaj przyszedł, ponieważ zapomniał o tym pytaniu. Jednak, jak to on, przypomniał sobie o nim. Musiał odpowiedzieć. Przecież to tak nieładnie zapomnieć o udzieleniu odpowiedzi, a szczególnie tak pięknej pannie.
- W sumie wracałem do Pokoju Wspólnego Ravenclawu. Ale zatrzymałem się przy Merlinie – wskazał podbródkiem pomnik słynnego czarodzieja. – Dopiero zauważyłem, że on tu stoi. Chociaż często przemierzam ten korytarz, a dopiero zwróciłem na niego uwagę. Chyba jestem zabiegany. – Tego zazdrościł Puchonom. Zawsze znajdowali czas aby się zatrzymać i cieszyć się chwilą. Zauważają małe szczegóły, które przynoszą im radość. A on? On szuka faktów. Dzięki Aberaciusowi czasem dostrzega to piękno. Odnajduje szczęcie w drobiazgach. Nie zdarza się to zbyt często, ale czasem się udaje. Tak jak dzisiaj.
Spojrzał na dziewczynę z delikatnym zdziwieniem. Na jej propozycje. Była bardzo kusząca. Sam nigdy nie zapuścił by się w nieznane tereny, ale jeśli byłby przy nim taki promyk słońca mógłby się na to pokusić.
- Dziękuję za propozycję – posłał jej delikatny uśmiech. – Nie zdziw się jak skorzystam. Jednak wiedz na co się piszesz – zaśmiał się. Miał nadzieję, że dziewczyna wyczuje żart. Jak nie, to zapewne zakopie się tutaj pod ziemie, ze wstydu, a Ab będzie miał z niego ubaw do końca roku.
Luth i szalone rzeczy. Nie to nie on. To nie jest do niego podobne. Wolał trzymać wszystko na pulsie.
- Nie ten bliźniak. – Nie trzeba tego ukrywać.
Zaśmiał się ciepło na jej opowieść.
- Twój tato musiał mieć niezłe przygody z małą Kim.
- Masz tak zaraźliwy uśmiech – powiedział. – I bardzo ładny – dodał, ale już ciszej. Spuścił wzrok czekając na fale śmiechu. Udało mu się powiedzieć komplement, a zachowuje się tak dziecinnie. Nie jest przyzwyczajony to tego. Ale nie można było ukryć, uśmiech Kim był jak promyk słońca w ciemności, który oświetlał każdy zakamarek jego duszy.
- Chyba będę musiał sprawdzić kiedyś tą teorię – zaśmiał się i nieśmiało spojrzał na dziewczynę, która właśnie czyściła się z kurzu. Nie przeszkadzało mu jak wcześniej wyglądała. W ogóle, nie zwrócił na to uwagi. Zapewne dlatego, że nie mógł oderwać wzroku od jej niebieskich oczu i szerokiego uśmiechu.
- Czuję, że po tym spotkaniu policzki będą mnie bolały niemiłosiernie – nie był przyzwyczajony to takiej dawki radości. Ab, też potrafił go doprowadzić do łez, ale w szkole, mimo iż się widywali prawie codziennie, nie mieli możliwości się powygłupiać.
Kiwnął delikatnie głową na jej słowa. Tak, ludzie są to bardzo kruche istoty, jednak on chce o nie walczyć. Nawet o najkruchsze z nich. Nawet, jeśli nikt nie daje im szans. Chce być Uzdrowicielem, aby dać jeszcze szanse na życie. Na ułożenie wszystkiego od początku, albo ciągnięcia cudownej sielanki. Chciał pomagać. W inny sposób niż Kim, ale oboje dążyli do tego samego. Do szczęścia innych. Pomocy słabszych. Może dlatego czuł się przy niej tak swobodnie.
Nie powiedział jej dlaczego tutaj przyszedł, ponieważ zapomniał o tym pytaniu. Jednak, jak to on, przypomniał sobie o nim. Musiał odpowiedzieć. Przecież to tak nieładnie zapomnieć o udzieleniu odpowiedzi, a szczególnie tak pięknej pannie.
- W sumie wracałem do Pokoju Wspólnego Ravenclawu. Ale zatrzymałem się przy Merlinie – wskazał podbródkiem pomnik słynnego czarodzieja. – Dopiero zauważyłem, że on tu stoi. Chociaż często przemierzam ten korytarz, a dopiero zwróciłem na niego uwagę. Chyba jestem zabiegany. – Tego zazdrościł Puchonom. Zawsze znajdowali czas aby się zatrzymać i cieszyć się chwilą. Zauważają małe szczegóły, które przynoszą im radość. A on? On szuka faktów. Dzięki Aberaciusowi czasem dostrzega to piękno. Odnajduje szczęcie w drobiazgach. Nie zdarza się to zbyt często, ale czasem się udaje. Tak jak dzisiaj.
Spojrzał na dziewczynę z delikatnym zdziwieniem. Na jej propozycje. Była bardzo kusząca. Sam nigdy nie zapuścił by się w nieznane tereny, ale jeśli byłby przy nim taki promyk słońca mógłby się na to pokusić.
- Dziękuję za propozycję – posłał jej delikatny uśmiech. – Nie zdziw się jak skorzystam. Jednak wiedz na co się piszesz – zaśmiał się. Miał nadzieję, że dziewczyna wyczuje żart. Jak nie, to zapewne zakopie się tutaj pod ziemie, ze wstydu, a Ab będzie miał z niego ubaw do końca roku.
Luth i szalone rzeczy. Nie to nie on. To nie jest do niego podobne. Wolał trzymać wszystko na pulsie.
- Nie ten bliźniak. – Nie trzeba tego ukrywać.
Zaśmiał się ciepło na jej opowieść.
- Twój tato musiał mieć niezłe przygody z małą Kim.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach