- Simon Jordan
Re: Sala Transmutacji
- Crinus Muto.
Niestety, zaklęcie się nie udało. Nie miał pojęcia co się stało, ale nie miał lustra wiec dla pewności rzucił zaklęcie Finite, jednak to także nie wyszło. Był na skraju załamania. Oto dał klasyczny popis całkowitej porażki. Chciał zapaść się pod ziemię, że ją zawiódł, że nie pokazał nic jak należy... Mógł sobie pogratulować tylko swojego debilizmu...
- Ja... nie wiem co się stało... - powiedział cicho i spuścił głowę wpatrując się tępo w czubki swoich butów. Jego egzamin dobiegł końca, więc wycofał się z klasy jak tylko mógł najszybciej. Uciekł do dormitorium, wlazł pod kołdrę i siedział tak do wieczora.
z/t
- Mistrz Gry
Re: Sala Transmutacji
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 5, 1
--------------------------------
#3 'Lekcja' :
#3 Result :
--------------------------------
#4 'Pojedynek' :
#4 Result : 4, 1
- Lily Evans
Re: Sala Transmutacji
- Lapifors - wymówiła wtedy, nie spodziewając się, że tak nieszczęście się to zakończy. Figurka zaledwie drgnęła, ale nic poza tym. Rudowłosa zarumieniła się ze wstydu i postanowiła skupić się na drugiej części egzaminu. Zawirowało jej nieco w głowie i choć siła i celność były bardzo dobre, formułka okazała się być... zdradliwa. Królik zmienił się w kameleona, który nagle znikł.
- Przepraszam, pani profesor. Ja... chyba pomyliłam formułki - nie chyba, ale na pewno, niemniej nie było to w stanie przejść przez jej gardło. Po skończonym egzaminie, podziękowała nauczycielce i pożegnała się, opuszczając z szybko bijącym sercem salę.
- Mistrz Gry
Re: Sala Transmutacji
#1 'Lekcja' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 6, 2
--------------------------------
#3 'Lekcja' :
#3 Result :
--------------------------------
#4 'Pojedynek' :
#4 Result : 4, 6
- Caroline Rockers
Re: Sala Transmutacji
Dalej, Rockers, musisz zdać ten egzamin jak najlepiej, do cholery.
Tata ma być dumny.
Wykonała obrót różdżką nad nim, przypominającym nieco spiralę, po czym patrzyła jak wypełnia się on czymś bardziej skomplikowanym niż woda. Czyżby to był... biały rum? Nie podzieliła się jednak z tymi myślami z opiekunką Gryffindoru, stawiając przed nią puchar. Zostało jeszcze drugie zadanie.
Evanesco.
Powinna je znać, powinna je wymawiać z zamkniętymi oczami, a jednak... jednak! Skupiła się bardziej na trudniejszych zaklęciach niż łatwiejszych. Zadrżała jej dłoń, zanim wyprostowała się, wykonując zdecydowany ruch swoją najwierniejszą towarzyszką.
- Evanesco - tym razem wypowiedziała formułkę na głos, mając nadzieję, że będą większe szanse na to, że jej się uda.
Udało się. Odniosła zwycięstwo.
Kurtyna opadła.
- Mistrz Gry
Re: Sala Transmutacji
'Lekcja' :
Result :
- Nauczyciele
Re: Sala Transmutacji
[z/t dla wszystkich]
- Minerwa McGonagall
Re: Sala Transmutacji
Profesor McGonagall miała w zwyczaju pojawiać się na zajęciach przed czasem. Nie lubiła spóźnialskich, a przygotowywanie się do prowadzonych lekcji było dla niej ogromnym priorytetem. Ten dzień nie różnił się pod tym względem od innych i nim jeszcze wybiła godzina zajęć, Minerwa siedziała już za swoim biurkiem i sprawdzała dzienniki obecności, które – prawdopodobnie jako nieliczna – uzupełniała bardzo szczegółowo. Lubiła porządek, co mogła na to poradzić?
Poprawiła znajdujące się na nosie okulary, spoglądając na zegarek i obmyślając w głowie przebieg zajęć, które miały rozpocząć się za kilka minut. Rozejrzała się po sali, zawiesiła wzrok na jeszcze pustych ławkach i uśmiechnęła się pod nosem. Tak, to miał być dobry dzień. A przynajmniej miała nadzieję, że taki będzie!
- Lilou Blue
Re: Sala Transmutacji
Przyszła na lekcję przed czasem, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie, ale lekko na uboczu, tak by nie być uznaną za nadgorliwą, ale też by nie uronić nic z lekcji. Zależało jej na tym przedmiocie, po prostu.
Wyciągnęła książki, pióro, atrament i czysty pergamin, no i oczywiście różdżkę. Wszystko rozłożyła pedantycznie na ławce, po czym zaczęła przeglądać materiały na dziś, czekając na rozpoczęcie lekcji.
- Nathalie Powell
Re: Sala Transmutacji
Dziewczyna zabrała swoje rzeczy z dormitorium i ruszyła w stronę sali do Transmutacji. Ze względu na to, ze jej Pokój Wspólny jest w Lochach, to trasa była dość długa. Przyzwyczaiła się jednak do wielkich wypraw po Hogwarcie. Nawet całkiem to lubiła, bo przez ten czas mogła pomyśleć i obserwować piękno budynku. Chyba nigdy jej się to nie znudzi.
Weszła do sali, przywitała się z panią profesor i usiadła w drugiej ławce. Prócz niej była tylko jedna dziewczyna, wiec musieli poczekać na resztę.
- Minerwa McGonagall
Re: Sala Transmutacji
Kobieta rozejrzała się po sali, spoglądając ostatecznie na zegarek. Zajęcia czas zacząć! Cóż to jednak stało się z resztą zapisanych na lekcje? Czemu przybyło ich tak mało? No nic, rozliczy się z nieobecnymi później. Profesor McGonagall nie mogła przecież pozwolić, by przez wagarowiczów i spóźnialskich ci, którzy przybyli na lekcję byli poszkodowani! Uśmiechnęła się lekko do przybyłych uczennic i podniosła z miejsca, stając tuż przed swoim biurkiem.
— Porozmawiamy dzisiaj o zaklęciu Mimetes Vulnus. Czy możecie mi coś o tym powiedzieć? Słyszałyście o nim wcześniej? — Spytała, czekając na reakcję dziewcząt. Nie było sensu powtarzać im informacji, jakie mogły już znać. Z drugiej strony nie chciała też pominąć niczego, czego by nie wiedziały. Były tam w końcu po to, żeby się nauczyć.
- Eileen Gray
Re: Sala Transmutacji
Kiedy się obudziła, było już późno i towarzyszyła jej przykra świadomość, że spóźni się na zajęcia prowadzone przez opiekunkę jej własnego Domu. Cóż za nieszczęśliwy zbieg okoliczności...
Nie miała czasu zbytnio się doprowadzić do porządku, każda minuta była na wagę złota, więc po prostu narzuciła na siebie szkolne szaty, chwyciła torbę i wybiegła z sypialni. Prezentowała się tragicznie z podkrążonymi oczami, pobladłą cerą i ogólnym nieładem ubrań i włosów, ale trudno. Nie to było jej zmartwieniem.
- Dzień dobry - bąknęła lekko zachrypniętym głosem, patrząc skruszonym wzrokiem na nauczycielkę. - Bardzo przepraszam za spóźnienie...
Pospiesznie usiadła w wolnej ławce i wyciągnęła potrzebne do zajęć przybory, jak pióro czy książki, a prócz tego swój niepozorny dziennik.
- Stary post:
- Eileen zupełnie nie mogła się pozbierać po dzisiejszej nocy. Burza, koszmary i jeszcze ta pełnia... Choć nie była wilkołakiem, księżyc wpłynął na jej senne wizje, skutecznie wywołując możliwie najkrwawsze sceny.
Dziewuszka wyglądała jak siedem nieszczęść. Miała bladą twarz i podkrążone oczy, a jej szata znajdowała się w nieładzie. Zaspała. A mimo to na zajecia przyszła bardziej zmęczona niż kiedy kładła się spać.
- Dzień dobry - bąknęła lekko zachrypniętym głosem, patrząc skruszonym wzrokiem na nauczycielkę. - Bardzo przepraszam za spóźnienie...
Zbiła ją z tropu mała frekwencja, ale podeszła szybko do ławki i wyciągnęła pióro i zeszyt od transmutacji.
- Lilou Blue
Re: Sala Transmutacji
- Mimetes Vulnus to zaklecie maskujące - powiedziała. Tyle pamiętała, reszty nie była pewna to po co miała się wymądrzać?
- Tomas Duncan
Re: Sala Transmutacji
- Przepraszam najmocniej pani profesor za moje spóźnienie - wyrzucił z siebie, niemal się przy tym kłaniając i usiadł na wolnym miejscu. Ktoś zdążył tylko rzucić w jego stronę słowa 'mimetus vulnus', co nie mówiło chłopakowi za wiele, ale bardzo starał się wyglądać na świadomego o co właściwie chodzi.
- Mercedes Bélanger
Re: Sala Transmutacji
— Pani McGongal, ja naprawdę bardzo przepraszam — powiedziała, masując obolałą część głowy i próbując przybrać pozę pełną skruchy, ale na niewiele się to zdało — twarz Merci jak zawsze nie wyrażała zbyt wielu emocji, a jedynie w duszy czuć było ten wybuch głupoty i bezsensu, jakim częstowała wszystkich każdego dnia.
Nie bez powodu wszystkie młodsze Gryfonki ciągnęły ją za kiteczki.
Spróbowała coś tam przeprosić, usiąść na miejsce, a przynajmniej wykrzesała z siebie tyle, na ile złowieszcze spojrzenie opiekunki jej domu mogło pozwolić (o ile takowe się pojawi, bo spóźnienia były u niej czymś tak częstym, że odejmowanie punktów Gryffindorowi powoli się wszystkim nudziło). No trochę przypał, chyba znowu dostanie naganę. Oby nie musiała skrobać kociołków, bo profesor Slughorn pachniał jak starzy ludzie - takim szarym mydłem i... rozkładającym się ciałem. Kiedy czyściła po nim fiolki i garnuszki, to do głowy przywiewało wiele smutnych myśli o życiu i śmierci.