- Maggie Sulivan
Re: Gobelin
Pon Lut 15, 2016 6:41 pm
Ponownie w jej oczach pojawił się smutek. Nie chciała, żeby Puchonka cierpiała z jej winy. Gdyby z nią nie rozmawiała nie wyłaby cała mokra, a następnie przez jej ciało nie przetoczyłby się podmuch zimnego wiatru. Naprawdę Maggie było jej szkoda. Spojrzała na Irytka, który teraz bezwstydnie uśmiechał się do niej. Zbliżyła się do Nathalie nie spuszczając wzroku z poltergeista.
- Uciekaj. Odwrócę jego uwagę.
Szepnęła cicho, tak, aby rudzielec nie mógł nic usłyszeć, a następnie odsunęła się od zziębniętej uczennicy, aby znaleźć się na wysokości Irytka. Zawiesiła dłonie na jego szyi, intensywnie wpatrując się w jego czerwone oczy.
- Wiesz, że się jeszcze ze mną nie przywitałeś jak należy?
Na jej ustach pojawił się lekko zadziorny uśmiech. Tak. Musiała odwrócić jego uwagę od biednej Puchonki. Nie chciała, aby skrzywdził ją jeszcze bardziej.
- Uciekaj. Odwrócę jego uwagę.
Szepnęła cicho, tak, aby rudzielec nie mógł nic usłyszeć, a następnie odsunęła się od zziębniętej uczennicy, aby znaleźć się na wysokości Irytka. Zawiesiła dłonie na jego szyi, intensywnie wpatrując się w jego czerwone oczy.
- Wiesz, że się jeszcze ze mną nie przywitałeś jak należy?
Na jej ustach pojawił się lekko zadziorny uśmiech. Tak. Musiała odwrócić jego uwagę od biednej Puchonki. Nie chciała, aby skrzywdził ją jeszcze bardziej.
- Nathalie Powell
Re: Gobelin
Pon Lut 15, 2016 9:40 pm
Przerażona spojrzała jak duch zaczął do niej podchodzić. Cofnęła się o dwa kroki, lecz już było na to za późno. Poczuła zimny podmuch wiatru i wszystko zaczęło wirować. Długie, blond włosy zaczęły owijać się jej wokół szyi, a szata zawijała wokół pasa. Zacisnęła mocno powieki i czekała na śmierć. Błagała los by to się skończyło. Poczuła jak jej się robi nie dobrze. Próbowała machać rękami by uwolnić się od morderczej szaty i włosów, ale nie mogła nic zrobić. Gdy otwierała lekko oczy to widziała zwycieski uśmiech Irytka. Nawet krzyk Nathalie nic nie dawał.
W końcu jej katorga się skończyła. Chłód ustał, a ona się zawahała. Ledwo stała na nogach i nie była w stanie otworzyć oczu, bo wiedziała, że jak to zrobi to puści pawia. Usłyszała po chwili tylko szept Maggie, która kazała jej uciekać. Jak mogłaby nie posłuchać tak cudownej rady? Otworzyła szybko oczy i ruszyła wzdłuż korytarza. Gdy była dotarła do jego końca to skręciła w prawo i oparła się o ścianę. Osunęła się po niej i zakryła rękami twarz. Fala żalu i smutku poleciała jak wodospad. Nie mogła się uspokoić, trzęsła się, płakała, wbijała paznokcie w skórę...
[z/t]
W końcu jej katorga się skończyła. Chłód ustał, a ona się zawahała. Ledwo stała na nogach i nie była w stanie otworzyć oczu, bo wiedziała, że jak to zrobi to puści pawia. Usłyszała po chwili tylko szept Maggie, która kazała jej uciekać. Jak mogłaby nie posłuchać tak cudownej rady? Otworzyła szybko oczy i ruszyła wzdłuż korytarza. Gdy była dotarła do jego końca to skręciła w prawo i oparła się o ścianę. Osunęła się po niej i zakryła rękami twarz. Fala żalu i smutku poleciała jak wodospad. Nie mogła się uspokoić, trzęsła się, płakała, wbijała paznokcie w skórę...
[z/t]
- Irytek
Re: Gobelin
Wto Lut 16, 2016 1:46 pm
Jak zwykle nie wyszło tak jak chciał. Miało być zabawnie, miała go docenić (Meggs, nie ofiara), a tu klops... Uch, normalnie by się tak tym nie przejmował, ale występowanie przed martwą publicznością wiązało się z brakiem energii z pozytywnego odbioru, która niwelowałaby rozpacz przemoczonej i wystraszonej puchonki. Teraz negatywne emocje wzięły górę i udzieliły się też jemu, więc nawet bliskość Sulivan nie zrobiła na nim wrażenia.
- Mówiłem ci, że będzie lepiej, abym dał wszystkim spokój... - nie wiedział skąd w nim tyle żalu. Mimo wszystko nie był świadom jak wielki wpływ mają na niego uczucia żywych, mimo, iż podświadomie ciągnęło go do nich. Zresztą, nawet jakby ktoś próbował go uświadomić, wątpliwe by uwierzył. Jego gatunek był zbyt tajemniczy i mało zbadany, żeby łykał każdą teorię na ten temat bez solidnych dowodów (a o te było niestety niełatwo).
Odsunął ją od siebie i odszedł, znowu pieszo, gdyż od incydentu przy lustrze w tych gorszych chwilach wybierał właśnie zwykły spacer od lotu. Ku niewątpliwej uldze Nathalie, skierował się w przeciwnym kierunku.
[zt]
- Mówiłem ci, że będzie lepiej, abym dał wszystkim spokój... - nie wiedział skąd w nim tyle żalu. Mimo wszystko nie był świadom jak wielki wpływ mają na niego uczucia żywych, mimo, iż podświadomie ciągnęło go do nich. Zresztą, nawet jakby ktoś próbował go uświadomić, wątpliwe by uwierzył. Jego gatunek był zbyt tajemniczy i mało zbadany, żeby łykał każdą teorię na ten temat bez solidnych dowodów (a o te było niestety niełatwo).
Odsunął ją od siebie i odszedł, znowu pieszo, gdyż od incydentu przy lustrze w tych gorszych chwilach wybierał właśnie zwykły spacer od lotu. Ku niewątpliwej uldze Nathalie, skierował się w przeciwnym kierunku.
[zt]
- Maggie Sulivan
Re: Gobelin
Wto Lut 16, 2016 5:43 pm
O nie. Znów została odtrącona i znów bolało tak jak poprzednio. Po raz kolejny nie wiedziała, co zrobiła źle.
- Nie zachowuj się jak dziecko!
Irytek coraz bardziej przypominał jej zmiennego bachora, który raz cieszył się jakby wszedł na komodę, chwilę później zachowując się jakby z niej spadł. Najchętniej oburzona tupnęłaby teraz nogą, ale z wiadomych przyczyn nie mogła tego zrobić. Nathalie uciekła, więc nie miała ochoty jej gonić. Może innym razem uda jej się z nią porozmawiać.
- Przestań znowu przede mną uciekać.
Dodała, zabierając się za dogonienie poltergeista.
[z.t]
- Nie zachowuj się jak dziecko!
Irytek coraz bardziej przypominał jej zmiennego bachora, który raz cieszył się jakby wszedł na komodę, chwilę później zachowując się jakby z niej spadł. Najchętniej oburzona tupnęłaby teraz nogą, ale z wiadomych przyczyn nie mogła tego zrobić. Nathalie uciekła, więc nie miała ochoty jej gonić. Może innym razem uda jej się z nią porozmawiać.
- Przestań znowu przede mną uciekać.
Dodała, zabierając się za dogonienie poltergeista.
[z.t]
- Marlene McKinnon
Re: Gobelin
Wto Wrz 27, 2016 5:51 pm
McKinnon już od dłuższego czasu poszukiwała kogoś kto zgodziłby się zostać jej etatowym nauczycielem i manekinem do ćwiczeń zaklęć ofensywnych. Nie miała dużych wymagań, właściwie dla niej liczyło się tylko to, żeby wyżej wspomniany nauczyciel sprawnie posługiwał się różdżką i nie posiadał morderczych skłonności względem szlam, chęć do łamania regulaminu była oczywiście dodatkowym atutem.
Przez kilka tygodni uważnie obserwowała uczniów ze swojego rocznika, chociaż ta jedna kwestia nie potrzebowała szczególnego roztrząsania, to musiał być ktoś w jej wieku. Najlepiej mężczyzna, bała się, że kobieta mogła być zbyt delikatna. Lupin, Potter, McDuff...Ta trójka szczególnie zasługiwała na uwagę. Lupin z Potterem należeli do kółka korepetycyjnego więc fakt, że spędzałaby z nimi dużo czasu nie dziwiłby żadnego z nauczycieli, ot pilna uczennica, która chce przygotować się do owutemów z obrony przed czarną magią szuka pomocy u kolegów z innego domu, natomiast McDuff był jej przyjacielem od ponad sześciu lat, a o tym że spędzała z nim prawie każdą wolną chwilę wiedzieli wszyscy, tak, z pewnością, jego osoba również nie budziłaby żadnych podejrzeń. Problem jednak polegał na tym, że kiedy poprosiła go o pomoc bezczelnie jej odmówił twierdząc, że...To zbyt niebezpieczne. Pewnie, jakby umiejętność bronienia się przed zamaskowanymi czubkami była najbardziej ekstremalną, najbardziej szaloną i najbardziej niebezpieczną rzeczą jaka mogła istnieć na tym świecie.
McDuff odpadł. Do wyboru pozostała jej jeszcze wyżej wspomniana dwójka, ale...Wstydziła się do nich podejść. Ich osoby wprawiały ją w zakłopotanie, Lupin był dla niej stanowczo zbyt inteligentny dlatego dziewczyna obawiała się, że po kilku lekcjach po prostu straci do niej cierpliwość, a Potter...No cóż, Potter był zajęty Evans i McKinnon nie chciała wchodzić pomiędzy nich. Dlatego właśnie zdecydowała się na Blacka, znała go, tak jak jego przyjaciół, tylko z widzenia, ale miała przeczucie, że kontakt z nim będzie łatwiejszy niż z resztą huncwotów.
Dlatego teraz, zamiast siedzieć w bibliotece (a robiła to zawsze w godzinach poobiednich) przechadzała się po zamku licząc, że z odrobiną szczęścia uda jej się wpaść na Blacka. Och, jasne, chłopak mógł być wszędzie, ale jakoś musiała go znaleźć, a wypytywanie o niego innych...Nie było chyba dobrym pomysłem. W końcu nie chciała bardzo obnosić się ze swoim planem.
Trafiła na niego dopiero po godzinie poszukiwać, w miejscu, jak mogłoby się wydawać, oczywistym. Na siódmym piętrze, koło gobelinu. No tak, ciężko byłoby wpaść na to, że Gryfon może być gdzieś w pobliżu wieży Gryfonów, brawo McKinnon.
Wzięła głęboki wdech i pewnym, szybkim krokiem zbliżyła się do chłopaka, mając nadzieję, że ten nie zobaczy jej zdenerwowania.
- Przepraszam - zaczęła niezbyt ambitnie. - Um...Nazywam się Marlene McKinnon, chodzimy razem na kilka przedmiotów i potrzebuję twojej pomocy - wypaliła wprost.
- Mistrz Gry
Re: Gobelin
Wto Kwi 04, 2017 9:54 pm
Zakończenie sesji Marlene z powodu zbyt długiego zwlekania z postami.
[z/t]
[z/t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach