Go down
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Wto Wrz 26, 2017 5:28 pm
Z początku wcale nie zamierzała odpowiadać mu na pytanie, podświadomie zdając sobie sprawę z tego, iż wszystko w nim - cała jego postawa, wyraz twarzy, uniesiona brew - wręcz wołało, że Alec wiedział, o co jej chodziło. O ironio, być może nawet lepiej niż sama Alyssa. Nie raz i nie dwa zdawał się w końcu znać ją lepiej niż ona siebie. To nie byłoby nic wyjątkowo niecodziennego, choć upływ czasu zmienił zarówno jego, jak i ją. Nie wszystko to, co było przedtem, nadal nosiło teraz znamiona prawdy. Nie wszystkie pozyskane wcześniej informacje pozostały faktami, a doświadczenia nadawały się do pewnego stwierdzenia tak, znam tego człowieka. Być może właśnie ten nagły przejaw świadomości, ile tak po prostu mogło zmienić się przez pół dekady, ostatecznie skłonił Aly do odpowiedzi. Sama do końca tego nie wiedziała. Po prostu potrząsnęła głową, rozwijając nierozwiniętą wcześniej myśl.
- On jest biedny, bo żyje przeszłością. Jego trudne życie... On je miał, było tak kiedyś, ale poniekąd też dalej tak jest. - Zdawało jej się, że nie potrafi ująć tego w dobre słowa, rozgraniczyć, oddzielić jakoś tych rodzajów podejścia do paskudnej biografii. Tak naprawdę wcale nie chciała o tym mówić. Nie podobało jej się to, do czego powoli zaczynali zmierzać... Nie chciała sporów i kłótni. Kolejnych. Znowu. - Po prostu nie rób tak, jakbyś robił to samo, co on. Jakbyś żył kiedyś, a nie teraz. Rozpamiętywał przeszłość, gardząc przyszłością. - Powiedziała powoli, znowu pozostawiając w tym znaczące niedopowiedzenie. Kochała go, ale taka postawa jeszcze bardziej by wszystko utrudniała. Nawykła przecież do uciekania od najgorszych problemów, od tego, co najbardziej przypominało jej o własnej historii. I zdecydowanie nie byłaby w stanie zbyt długo walczyć z tym, co nasuwałoby jej na myśl podobieństwo do Thomasa. Być może pogodziła się z ojcem, ale to nie oznaczało, że pragnęła być z kimś, kto żywił podejście zbliżone do tego wyznawanego przez niego. Pragnęła przyszłości, możliwości, wolnej ręki w decydowaniu o tym, co będzie dalej. Nie wewnętrznych konfliktów opartych na tym, że kochała, ale jednocześnie chciała uciec. To było zarazem niezmiernie skomplikowane, jak i banalnie proste. Nie chciała rozpamiętywania zamierzchłych czasów, babrania się w czymś, czego nie dało się już zmienić, niewygasłej wściekłości na wydarzenia, które miały miejsce prawie dekady temu... Może nie od razu miało się udać od tego odciąć, ale drobne kroczki też się liczyły. Tylko nie oschłość i wieczny gniew... I nie szczerość w tej zbyt okrutnej formie.
- Prawdy, nie postawy obronnej. - Wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę, gdy odwrócił wzrok, wzięła głębszy oddech, mając jednak rosnące poczucie winy, bo to ona wyciągnęła ten przeklęty temat. Gdyby postanowiła rzucić ten nieszczęsny list w kąt, schować go gdzieś czy po prostu przeczytać ukradkiem i zniszczyć... Cały ten poranek wyglądałby całkowicie inaczej. Dała ciała. Zwyczajnie podjęła najgorszą możliwą decyzję, a Alec mógł mówić, co chciał. Zdenerwowało go to... Skrzywdziło. Autentycznie tak było, męska duma nie miała tu wiele do powiedzenia.
- Łatwiej niż sądzisz. - Być może powinna zostawić to dla siebie, przemilczeć w jak najmniej wymowny sposób, nie wyciągać na światło dzienne, ale stało się. Skoro byli ze sobą szczerzy, podzieliła się tą niekoniecznie wygodną uwagą, jednocześnie naprawdę nie mając na myśli nic uwłaczającego jego godności czy męskości. Za nic w świecie nie planowałaby czegoś takiego, zwłaszcza że i tak zapewne by jej się to nie udało. Tacy ludzie jak Greyback zwyczajnie emanowali czymś specyficznie twardym, upartym i... Cholercia, jednocześnie pociągającym jak mało co. Rozsądek, chęć zachowania się jak racjonalna osoba lecząca kogoś osłabionego, silna wola, by nie dać ponieść własnym pragnieniom... Miała tego coraz mniej. Znacząca i bardzo personalna odpowiedź nie mogła mniej pomóc. Pisanie na kolanie mężczyzny też nie było zbyt dobrym wyjściem, być może spełniając swoją rolę, ale przy tym nieco za bardzo jej się podobając. Logiczna część dziewczyny chciała ochłonąć. Cała reszta? Zdecydowanie nie myślała o uspokajaniu oddechu czy bicia serca.
- Co o mnie myślisz? Dlaczego ja, a nie...? - Spytała z zaskakującą suchością w gardle i znacząco chrapliwą nutą głosu, starając się łyknąć ślinę. Zmusiła się do skupienia wzroku na kartce, ale... Cholera, to nigdy nie było tak trudne. Sama nie wiedziała, kiedy w zamyśleniu powiodła spojrzeniem niżej, nieco bliżej. Zaciągając powietrze, jakby zbyt długo wstrzymywała oddech. - Nie pomaga w leczeniu... - A ona bardzo, bardzo chciała mieć za sobą ten etap. Podobało jej się spędzanie długich chwil w łóżku czy rozmawianie w ten normalny sposób, ale czuła się rozproszona i nic nie mogła z tym zrobić. Nie powinna nic z tym robić, o czym myśl powoli doprowadzała ją do obłędu. Drażniła gdzieś tam w świadomości, nęcąc zakazanym. Czując prąd przechodzący jej ciało, gdy Alec pocałował ją w kark, przycisnęła czoło do kartki, mocno zagryzając wargę. Chciała mieć silną wolę, ale jednocześnie wcale nie chciała jej mieć. Paradoks?
Nim jednak doprowadziła się do porządku, list i pióro znalazły swoje miejsce na podłodze, a odkryte uda blondynki na kołdrze okrywającej nogi Aleca. Nie, nie miała ani grama samozaparcia, sadowiąc się tak, by mogła zostawić tylko konieczną odrobinę odstępu. Uważając na zranione miejsce, oparła dłonie na ramionach mężczyzny, pochylając się blisko jego warg.
- Ty... Mnie... - Jej ciepły oddech otulił jego usta.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Czw Paź 05, 2017 5:12 pm
Jeśli myślała, że miłość, czy powiedzenie jej tych marnych dwóch słów da jej pozwolenie na wymądrzanie się, czy głoszenie morałów, według których miał lub nie miał żyć… to była w wielkim błędzie. Spojrzał jedynie na nią z politowaniem, by po chwili parsknąć pod nosem, bo zdał sobie sprawę, że to nie miało sensu. Cała ta dyskusja była pozbawiona jakiegokolwiek rozsądku. Alec choć, język go niezwykle swędział - po prostu tego nie skomentował.
Być może i Alyssa nie dostrzegała tego w ten sposób, ale była niezwykle stronnicza i nic, co by powiedział – a miał dużo asów w rękawie – miało tego nie zmienić. Posłał jej jedynie gorzki uśmiech, kwitując to powątpiewającym i cierpkim:
– Jasne – i choć było to zaledwie jedno słowo, wypowiedziane z jego ust zabrzmiało niezwykle wymownie. Jasne jak już skończ, jasne jak daj mi spokój, jasne jak a co ty tam wiesz, jesteś jedynie głupią Krukonką. Więc po prostu zacisnął usta w cienką linijkę, po raz kolejny parskając, bo jakiekolwiek bajki o rzekomych postawach obronnych były dla niego niezwykle komiczne. Nic więc dziwnego, że jego brwi wzniosły się w niezwykle prostym przekazie, a mianowicie „co proszę?[/i]. I tym samym lodowatym, niedowierzającym spojrzeniem wręcz wiercił dziurę w jej brzuchu, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na jego usta uśmiechu. Nie, nie wesołego i przyjaznego, a takiego, który był przesiąknięty ironią i kpiną.
Spojrzenie, jakim ją obdarzył miało w tym wypadku wystarczyć, bo niby co więcej było potrzebne do szczęścia? A jednak, nie dawało mu spokoju, że w oczach kobiety sprawiał wrażenie, łatwego do zranienia. Jakkolwiek śmiesznie to brzmiało, jego mięśnie się po prostu automatycznie napięły. On cały, jakby momentalnie skamieniał. Do czasu, gdy nie zadała mu kolejnego pytanie, które – gdyby w tym momencie coś pił, zapewne wyplułby momentalnie – zbiło go z pantałyku. Alec zamrugał oczami, wpatrując się w nią zdezorientowanym, a jednocześnie nieskalanym myślą spojrzeniem.
– Dlaczego ty, a nie…? – dopiero po chwili, jakby dotarło do niego to, co Alyssa miała, lub mogła mieć na myśli. Dłoń, którą ściskał jej pośladek, jakby przez chwilę żyła własnym życiem. Choć wciąż czuł pod palcami jej ciepłą, jędrną skórę i gładził ją palcami, zdecydowanie nie myślał teraz o tym. To za to najbardziej nienawidził Alyssy – za zmuszanie do mówienia o uczuciach.
– Pieprzyć to, już mi lepiej – odpowiedział wymijająco, specjalnie unikając wcześniejszego tematu i kątem oka, obserwując, jak włoski jeżą się na karku Meadowes, a całe jej ciało pokrywa gęsia skórka. Cierpliwie pozwolił odłożyć ten przeklęty list, by zaraz później nie mając zamiaru zachowywać się aż tak ostrożnie, jak ona. Gdy tylko znalazła się w zasięgu jego ust, Alec przejął inicjatywę, składając na jej wargach niezwykle czuły, lecz ostrożny pocałunek, jednocześnie przenosząc jedną dłoń na kolana dziewczyny.
– Meadowes – odezwał się po chwili, odrywając się od warg dziewczyny, by pochylić się nad jej szyją i podrażnić kilkudniowym zarostem skórę na jej ramionach. – Dobrze wiesz, że ciężko jest się pozbyć wrzodu na tyłku, a tak się składa, że nim jesteś, więc w pewnym momencie po prostu dałem sobie spokój – i wzruszył ramionami, przesuwając dłonią z jej kolan do jej ud, by dodać coś jeszcze: – Nawet jakbym chciał, nie mogę już nic z tym zrobić – i jednocześnie muskając wargami skórę jej ramion, przesunął dłonią znacznie wyżej, w pewnym momencie wsuwając ją pod koszulkę dziewczyny i gładząc wierzchem dłoni po jej podbrzuszu.

Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Czw Paź 05, 2017 5:57 pm
- Ktoś inny. - Dopowiedziała niezwykle cicho i powoli, jakby wspominanie o tym na głos było o wiele trudniejsze niż myślenie, a i ono nie było przecież niczym niezmiernie przyjemnym. I mimo że przeczuwała, iż nie był to specjalnie wygodny - ani dla Aleca, ani dla niej samej - temat, odczytując te sygnały, potrzebowała tej wiedzy. W tym momencie zwyczajnie pragnęła się tego dowiedzieć, podbudować trochę pewność tego, iż postępowali właściwie. W końcu gdzieś tam wewnątrz nadal tliły się w niej obawy, nadal nie do końca potrafiła uwierzyć w tak nagłą zmianę stanu rzeczy, a słowa cisnęły jej się na usta. Jakiekolwiek uniki nie były w stanie tego zmienić.
- Pamiętasz Hogwart... - Praktycznie nie potrzebowała mówić nic więcej. Nie chodziło tylko o plotki, o opinię, jaka wtedy krążyła w szkole. Były też fakty, a te w tamtym momencie mówiły same za siebie. Nawet rozpraszanie jej w taki sposób, w jaki robił to teraz - paląc jej skórę swoim powolnym dotykiem i doprowadzając ją do spadku jakiegokolwiek skupienia - nie było w stanie zmienić wspomnień. I choć nie był to zarzut, pewna głęboka cząstka Meadowes chciała zwyczajnie wiedzieć. Skoro mógł mieć praktycznie każdą i tyle ich miał, dlaczego padło właśnie na nią? Skoro na samym początku nie chciała od niego nic więcej, prócz najzwyklejszej w świecie przyjaźni, odrobiny towarzystwa. W najśmielszych myślach nie sądziła, że wylądują tu, gdzie byli teraz. Nie żałowała tego, ale zastanawiała się, co sprawiło, że stało się tak, jak się stało.
- Mamy na to czas. - I choć odsunęła te myśli na bok, nie potrafiąc nie poddać się temu rozproszeniu, w pewnych kwestiach zamierzała pozostać uparta i nieugięta. Odłożenie listu i usadowienie się na kolanach mężczyzny nie oznaczało zatem, że wygrał. To, co z nią wyprawiał... Nieco świszczący, spłycony oddech, gęsia skórka na całym ciele, dreszcze przechodzące ją od kręgosłupa w dół, gorąco uderzające od środka...
To było jedno. Pragnęła go - w tym momencie prawdopodobnie bardziej niż kiedykolwiek - ale istniało też drugie pragnienie. Utrzymania Greybacka w jednym kawałku. Całego, zdrowego i jak najbardziej żywego. I jeśli ostatnie godziny nie były kłamstwem, mieli mieć czas tylko dla siebie. Dziś, jutro, za kilka dni. Nawet jeśli takie myślenie tworzyło swego rodzaju paradoks - jednocześnie blondynka bała się w końcu o nadchodzącą przyszłość - chciała w to wierzyć, nie działać pochopnie, jeśli mogło się to skończyć źle. Było o to jednak tak bardzo trudno. Tym trudniej, im dalej się posuwali.
- Greyback... - Mruknęła miękko, jak gdyby w nieco błagalnym geście, układając wargi tak, jakby żebrała o kolejny powolny pocałunek. Cóż mogła poradzić na to, jak bardzo traciła dla niego głowę, gdy całował ją w taki sposób? Nie spodziewała się jednak, iż przerwanie w taki sposób miało być wstępem do odpowiedzi na zadane przez nią wcześniej pytanie. Zamrugała nieco skonsternowana, gładząc go palcami po karku, gdy pochylił się nad nią. Lubiła igiełki jego zarostu, nawet jeśli wolała, gdy nie był tak gęsty. Po chwili jednak przeniosła spojrzenie na twarz Aleca, pytająco unosząc brwi.
- A chciałbyś coś z tym zrobić? - Wiedziała, że w standardach czystokrwistych rodów była jedną z najmniej odpowiednich kandydatek do podobnej relacji, jednak w tym momencie kierowała nią czysta ciekawość, nie ewentualna uraza czy próba złapania go za język. Ten pragnęła wykorzystywać zresztą do czegoś zupełnie innego, tym razem samej wychylając się do przodu, delikatnie dotykając podbródka Aleca i całując mężczyznę, gdy ten wsunął dłoń pod jej koszulkę. Uwielbiała, gdy muskał wargami jej ramiona, ale zdecydowanie wolała po prostu go całować.
- Wieczorem, obiecuję. - Szepnęła mu wprost do ucha, odrywając się na krótki moment od jego ust, by powrócić do nich i znowu dopowiedzieć coś z leciutkim uśmiechem. - Ezra pewnie zaraz wstanie, a ja nie jestem przygotowana na opowieści o pszczółkach.


wątek zakończony
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Pią Lis 17, 2017 11:23 pm
|trzy dni po przeprowadzce Alki +18 alert

Z cichym stukotem odkładając książkę na stoliczek przy łóżku, wierzchem dłoni oczy. Było już naprawdę późno, jednak dotąd wcale nie czuła się aż tak zmęczona. Prawdę mówiąc, teraz także nie chciało jej się spać. Piekły ją tylko oczy, jednak to nie było nijak powiązane z niewielką ilością snu zaczerpniętego podczas kilku ostatnich nocy. Nie, nie chodziło o to, iż przewracała się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Chociaż uwielbiała rozpychać się na łóżku, od dziecka zasypiając w skrajnie różnych pozach, obecnie nadzwyczaj szeroki materac wcale nie był dla niej czymś kuszącym.
Wręcz przeciwnie, kładąc się wieczorem, czuła się osamotniona. Nawet przez te wszystkie lata, nawet podczas długich okresów, kiedy to nie była w bliskiej relacji z żadnym mężczyzną, pusta połowa łóżka nie przeszkadzała jej tak bardzo jak w tym momencie. I choć minęły zaledwie trzy noce, odkąd na stałe przeniosła się do mieszkania na Nokturnie, miała wrażenie, że tak naprawdę upłynęła wieczność. Wcale nie taki olbrzymi, materac zdawał się być przeogromny i lodowato zimny. Brak drugiej poduszki, a przede wszystkim - brak drugiej osoby na tej poduszce doskwierał Alyssie wyjątkowo mocno.
I choć sama przecież zobowiązała się dać Alecowi czas na przetrawienie tego wszystkiego, brakowało jej dotyku. Nawet tak prozaicznego jak senne obejmowanie pod biustem czy dotyk kolan, nie mówiąc już nic o czymś więcej, czego przecież praktycznie nigdy sobie nie odmawiali. Nie narzekała, nie jęczała, ba!, nie posyłała mu nawet tęsknych spojrzeń - a przynajmniej nie wtedy, kiedy na nią patrzył - gdy kładła Ezrę spać i znikała w sypialni. Usiłowała być wyrozumiała, ponieważ sama potrzebowała przecież tygodnia, by zacząć godzić się z tym, co się stało. Nie zmieniało to jednak faktu, iż było jej nadzwyczaj pusto.
Przynajmniej wtedy, gdy zapadał zmierzch, ponieważ za dnia czuła się nad wyraz zajęta. Mając kilka dni na dojście do siebie, nim powinna powrócić do pracy, starała się robić jak najwięcej, by nie pozostawić zbyt wiele czasu na nadmierne roztrząsanie problemów, ponieważ to i tak nie miało im przecież pomóc. Nie chciała być jęczącą zołzą, starając się na powrót zachowywać tak jak zawsze, nawet jeśli nie była dumna z tego, jak obecnie wyglądały relacje pomiędzy nią a starszym Greybackiem.
Trochę wolnego zdecydowanie przekładało się na zwiększenie produktywności dziewczyny, która miała nareszcie czas na gotowanie - mniej lub bardziej świadomie pragnąc podlizać się Alecowi - sprzątanie czy układanie nielicznych rzeczy, które postanowiła przetransportować na Nokturn, nie zaś do piwnicy w kamienicy ojca, któremu nadal nic nie powiedziała. Wiedziała, że powinna porozmawiać z Thomasem, jednakże było to coś, z czym zdecydowanie nie chciała pozostawać całkiem sama. Czekała więc na Aleca... A kolejne noce osobno zdawały się trwać jeszcze dłużej.
Tego wieczoru było dokładnie tak samo. Już dawno położyła się spać, lecz przez cały ten czas wyłącznie przewracała się z boku na bok, zapalała światło, aby przez chwilę poczytać książkę, po czym ponownie je gasiła i powtarzała cały schemat. Trzeci raz z rzędu, warto dodać, choć tym razem już ostatecznie zgasiła światło, przykrywając się kołdrą i przesuwając pod ścianę, do której ułożyła się przodem, obserwując cienie poruszające się po gładkiej powierzchni.


Ostatnio zmieniony przez Marjorie Meadowes dnia Wto Lis 21, 2017 9:29 pm, w całości zmieniany 3 razy
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 4:51 pm
/po przeprowadzce Alki

Powoli zaczął się nawet przyzwyczajać do tej sytuacji. Choć już od ponad trzech dni mieszkali razem pod jednym dachem, to widywał Alyssę jedynie wtedy, gdy ta zajmowała się Ezrą, a on w tym czasie bywał w domu. Mimo, że jego przymusowe zwolnienie wciąż było niezwykle aktualne, Greyback nie potrafił bezczynnie siedzieć w domu i nic nie robić. Przynajmniej nie z tym brzemieniem, które teraz tak bardzo odczuwał na swoich ramionach. Wychodził, by uciec z domu ale również, by ruszyć coś do przodu. Pojawiał się u Borgina i Burkesa, nawet jeśli w tym momencie nie był potrzebny w tym sklepie, by ponaprawiać sytuację z klientami, których lojalność do interesu starego Borgina, wisiała teraz na włosku. Sukcesywnie starał się naprawiać zaprzepaszczone relacje, wychodząc w swojej pracy dużo ponad program. Doskonale wiedział, że kolejna rozmowa z Xarianem Borginem zbliżała się nieubłagalnie i o zgrozo, choć tak bardzo nie trawił tego Panisia, to w tym przypadku nie widział innej osoby, która mogłaby zrozumieć jego problem…
Do domu wracał około 17, by zjeść przygotowany przez Alyssę obiad i w milczeniu obserwować, jak myje naczynia i usilnie stara się dosięgnąć na czubkach palców do najwyższej szafki. Wtedy on – w końcu raczył się do niej odezwać, by ze spokojem stwierdzić, że zrobi to za nią. A potem znowu gdzieś znikała, słyszał jedynie melodyjny śmiech Ezry, co dobijało go chyba najbardziej. Otwierał więc to cholerne okno i wypalał kolejną paczkę papierosów, obserwując jak świat znika w mroku nocy. Potem już tylko widział ją ukradkiem, jak kiwnięciem głowy chciała mu dać do zrozumienia, że idzie już do sypialni, a on… wciąż siedział przy otwartym oknie i palił, nie mogąc sobie znaleźć miejsca na niewygodnej kanapie, z której wychodziły sprężyny i wpijały się w jego plecy. Czasami sięgał do kieliszka, ale zawsze kończył tylko na jednym.
Tego dnia, a może bardziej już nocy – było niezwykle podobnie. Zniknęła, a on znowu pozostał sam w tych czterech ścianach. I choć paradoksalnie nie zamieniali ze sobą wielu słów, sama jej obecność sprawiała, że nie czuł się aż tak osamotniony. Myślał wręcz za dużo – przyłapując się na pragnieniach, by wreszcie wyłączyć te denerwujące głosy. Echa toczonych kilka dni temu rozmów. Nie potrafił nawet określić, co przybiły go najbardziej… Greyback przełknął głośno ślinę, spoglądając na stary zegar, który zazwyczaj nie wskazywał dobrego czasu, a według którego obecnie była godzina 2 w nocy. Czy rzeczywiście tak było? Cóż, z małej szczeliny między drzwiami a podłogą w sypialni już dawno przestały wydobywać się promienie światła z lampki nocnej. A więc spała. Zasnęła, a on żałośnie siedział na kanapie w pomiętej koszulce i… myślał. Brakowało mu jej, brakowało mu jej osoby, nawet jeśli tak bardzo go irytowała. A sam fakt, że była na wyciągnięcie ręki… to go dobijało. Do tego stopnia, że sypiał jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Sam nie wiedział, co nim kierowało, ale po wypaleniu tego ostatniego przed snem papierosa, zamiast położyć się na kanapie, ruszył właśnie do tej sypialni. Otworzył powoli drzwi, które mimo wszystko i tak zaskrzypiały, a potem – z lekkim zawahaniem – wszedł do łóżka, kładąc się na jego drugiej części. Choć leżała do niego tyłem – nie mógł przestać wpatrywać się w jej sylwetkę. Nachylił się lekko nad dziewczyną, by poprawić koc, którym powinna być przykryta, a który najwyraźniej zsunął się z jej ciała, a potem… położył głowę, zamykając oczy.
– Ja… – powiedział cichym, zachrypniętym głosem, ale nie oczekiwał odpowiedzi, bo przecież dobrze wiedział, że spała. Poczuł suchość w ustach, nie wiedząc jak się za to zabrać, ale przecież należały jej się te słowa. Nawet jeśli miała nie być obecna, przy ich wypowiadaniu.
– Kocham cię tak kurewsko mocno, że mnie to niszczy, Meadowes. Nigdy ci tego nie powiem, ale jestem przerażony i nie wiem, co robić. Najlepiej dla ciebie, gdybym po prostu odszedł, ale tego nie zrobię. Bo jestem pierdolonym egoistą. – i wyciągnął dłoń, by po chwili ostrożnie i niby przypadkiem objąć ją w pasie i położyć rękę na jej zaokrąglonym brzuchu. Jednocześnie był tak cholernie przerażony, że samym dotykiem zrobi coś złego, że ją skrzywdzi. I choć starał się mieć zamknięte oczy, nie potrafiłby zasnąć z ta myślą. Dlatego po krótkim czasie cofnął dłoń, a jego napięte mięśnie momentalnie się rozluźniły.
– Poradzimy sobie – dodał jeszcze, ale bardziej by zapewnić tym siebie, a nie ją. A potem po prostu umilkł, wzdychając ociężale i przecierając sobie twarz dłonią.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 7:14 pm
Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co tak właściwie uświadomiło ją, że powinna zamknąć oczy. Czy było to skrzypnięcie drzwi, trzask desek w podłodze, wąskie pasmo światła wpadającego do sypialni, czy coś jeszcze innego. Przymknęła jednak powieki, wyrównując oddech i oczekując. Być może powinna się odezwać, jednakże wolała tego uniknąć, mając wrażenie, że to w jakiś sposób bardziej by zaszkodziło, niżeli pomogło. Nie musiała zresztą zbyt wiele czekać, by przekonać się, że postąpiła słusznie.
Kiedy materac za jej plecami ugiął się, wstrzymała na moment oddech, czekając dalej. Sama nie do końca pojmowała, na co, lecz po chwili to także się wyjaśniło. I nie mogła być bardziej zadowolona z tego, iż nie dała znaku przytomności. Kiedy tak czule okrył ją kocem, kiedy zaczął do niej mówić, gdy objął w pasie, dotykając brzucha...
Wiedziała, że powinna milczeć. Nie chodziło nawet o sens jego słów, o wspomnienie, które jasno wskazywało na to, o czym myślał, a co było nieprawdziwe. Nie spała. Mimo że właśnie tak sądził, nie potrafiła zasnąć przez ten jakże długi czas, jaki upłynął od chwili, gdy ostatecznie zgasiła światło. Po prostu leżała w ciemności, obserwując cienie poruszające się na ścianie i wydychając powietrze na tyle miarowo, że faktycznie mogło to brzmieć niczym oddech śpiącego. Nie chciała wyprowadzać go jednak z błędu, ponieważ wreszcie był z nią tak naprawdę szczery. I choć sądził, że nie była tego świadoma, a wszystko nakazywało im przeprowadzić rozmowę w cztery oczy, jeśli jej sen miał mu w jakiś sposób pomóc wyrzucić to z siebie... Nie zamierzała uświadamiać go, że wszystko słyszała.
Zdawała sobie sprawę z tego, jak mógłby zareagować. Znała go na tyle dobrze, że nie chciała dopuszczać do sytuacji, w której momentalnie znowu zacząłby oddalać się od niej przez skrzywdzoną męskość. Nadal nie pojmowała, dlaczego mówienie o swoich uczuciach miałoby być niemęskie czy uwłaczające godności, ale nie kwestionowała tego sposobu myślenia. Już nie, przynajmniej nie w tej sytuacji. Odkrywał się przed nią i nawet jeśli robił to pod osłoną nocy, nigdy nie czuła się z tego powodu bardziej... Szczęśliwa. Mimo trudu, z jakim powiedział jej to wszystko, poczuła coś na kształt wewnętrznej ulgi, powstrzymując się tylko przed westchnięciem, choć nie mogąc poradzić nic na to, iż kilka - całe szczęście, niewidocznych w ciemności - niewielkich łez spłynęło jej po policzkach, wsiąkając w poduszkę.
To była zła sytuacja, samo wyzwanie także nie zaliczało się do grona tych pozytywnych, jednakże nie potrafiła nie poczuć się z tym o niebo lepiej. Kilka ostatnich dni podłamało jej poczucie wiary, zwłaszcza że zdawać by się mogło, że z minuty na minutę coraz bardziej się rozmijali. Miał wolne, lecz nie bywał w domu zbyt często, a gdy już wracał, to ona serwowała obiad, zmywała naczynia i prawie natychmiast uciekała do drugiego pokoju pod pozorem zajmowania się Ezrą... Który nawet nic jeszcze nie wiedział, zadając całą masę trudnych pytań, na które nie umiała mu tak po prostu odpowiedzieć. Co miała w końcu powiedzieć? Zachowywała wszystko dla siebie, próbując znaleźć sobie na tyle dużo zajęć, by nie zastanawiać się nad tym, co miała przynieść przyszłość.
A jednak niewiele to dawało, przynajmniej na dłuższą metę. Bała się, czego nie poprawiał fakt, iż tak naprawdę prawie nie rozmawiała ze starszym Greybackiem, ograniczając się do uprzejmości związanych z pomocą we wkładaniu naczyń do wyżej umiejscowionych szafek czy szuflad, do których nie miała specjalnego dostępu. Ta atmosfera jej nie sprzyjała, samotne noce dokładały jeszcze więcej ciężaru... I...
Potrzebowała tego, naprawdę potrzebowała takich słów. Nie zgadzając się z tym, iż byłoby jej lepiej bez niego, ale nic na to nie wspominając. Dla niego spała i zamierzała dalej udawać uśpioną, by go nie spłoszyć. Wbrew wszystkiemu, właśnie za taką osobę go uważała, przynajmniej w kwestii uczuć. Za kogoś płochliwego i drażliwego. Gdyby zaś spytał ją świadomie o zdanie dotyczące jego domniemanego egoizmu związanego z niechęcią do odejścia, postarałaby się wybić mu podobną myśl z głowy. Chociaż... Być może oboje mieli w sobie coś z egoistów, ponieważ ona także nie chciała już dłużej odejść. Nie byłoby jej w żaden sposób dobrze bez niego i, na brodę Merlina, nawet nie śmiała tego rozważać. Nie teraz, nie nigdy.
Mogło być lepiej i faktycznie mogli sobie poradzić, poczuła to praktycznie w tym samym momencie, w którym objął ją w ten sposób i zdecydował się zrobić coś, co oferowała mu jakiś czas wcześniej. O ironio, chłodnawa dłoń na jej brzuchu zdawała się nie mrozić Meadowes, a wręcz palić ją najprawdziwszym ogniem. Nie piekielnym, całkiem przyjemnym. I nawet jeśli trwało to bardzo krótko, poczuła się na miejscu. Tym razem nie umiejąc już dłużej powstrzymać swoich odruchów. Potrzebowała przytulić się do Aleca, była spragniona jego ciepła.
Przewracając się na drugi bok zaledwie kilka chwil po tym, gdy ją puścił, aby przylgnąć do niego sennie, wtulając policzek w jego ciepłą klatkę piersiową. Nie otworzyła oczu, starając się tylko wybełkotać coś - czego znaczenia nawet ona sama nie znała - pod nosem, jakby zrobiła to wszystko w naprawdę głębokim śnie. Uwielbiała to, w jaki sposób pachniał, nawet jeśli nie znosiła jego fajek... I nie zamierzała dać mu się ponownie wymknąć z łóżka. Za bardzo go potrzebowała. Nikogo innego, tylko jego. Sama nie wiedziała, kiedy pogrążyła się we śnie, jeszcze bardziej rozluźniając bardzo delikatny dotyk ramion.
...
...
...
Tej nocy śpiąc o wiele głębiej niż podczas poprzednich, a także budząc się znacznie wcześniej, bo tuż po samym wschodzie słońca. Kiedy pierwsze promienie padły na twarzy Alyssy, ta nie spała już od dłuższej chwili, leżąc w pościeli i wpatrując się w twarz śpiącego mężczyzny. Kochała go, może nie kurewsko, jednak mocniej niż kiedykolwiek mogłaby powiedzieć. Nie był prostym człowiekiem, ale - na gacie Merlina - ona też taka nie była i nie potrafiła dłużej dawać mu przestrzeni. Starała się, lecz to zaliczało się już do grona spraw niemożliwych. Musiał o tym wiedzieć. Nie potrafiła być tak daleko, jednocześnie znajdując się na tyle blisko.
Opierając się na łokciu, uniosła ciało na tyle, by móc przyjrzeć się Alecowi z innej perspektywy, zawieszając wzrok na jego ustach, których mięśnie były bardziej rozluźnione niż za dnia. Kiedy spał, podobał jej się jeszcze bardziej. Był łagodniejszy, mniej spięty i pełen goryczy. Ile dałaby, by mieć go takiego na co dzień. Nieświadomie coraz bardziej się ku niemu pochylając i łapiąc się na tym na tyle późno, iż nie pozostało jej nic więcej, niżeli tylko musnąć palcami jego policzek, owiewając wargi ciepłym oddechem... A potem pochylić się jeszcze bardziej, całując mężczyznę powoli i czule.
- Dzień dobry. - Wymruczała w jego usta, uśmiechając się subtelnie.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 8:30 pm
Sam nie wiedział, czy naprawdę wierzył w to, że Alyssa rzeczywiście spała, czy bardziej chciał by tak było. Jednakże sama świadomość bliskości, możliwości dotknięcia jej wydawała mu się niezwykle kojąca. I choć poczuł, jak cały momentalnie zastyga w bezruchu, gdy dziewczyna postanowiła się przewrócić na bok i wtulić w jego klatkę piersiową, nie wyrwał się z jej uścisku, momentalnie postanawiając pozostać z nią na noc. Przez chwilę nawet, gdy jego oczy już przyzwyczaiły się do ciemności, wpatrywał się usilnie w jej twarz, zupełnie jakby chciał zapamiętać każdy szczegół w jej błogiej i odprężonej twarzy, jednak już po chwili spuścił głowę, by oprzeć podbródek o jej czubek głowy. Każda forma bliskości, każdy gest i czynność, która miała prowadzić do bliskości, była jakby jedyną szansą, by rzeczywiście ją poczuć. Nie było mu wygodnie w tej pozycji, ale jednak przez tą krótką chwilę – całkowicie do niego należała… Potem po prostu poczuł ogromne zmęczenie. Wyglądało tak, jakby te wszystkie skumulowane przez te trzy dni emocje postanowiły wziąć nad nim górę i wreszcie pozwoliły mu osunąć się w nicość. Zdążył jeszcze jedynie przycisnął swoje spierzchnięte, niezadbane usta do jej czoła, a potem… pojawiła się ciemność.
(…)
Już dawno nie spało mu się tak dobrze, jak tej nocy. I choć czuł ciężar na klatce piersiowej – ciężar w postaci opartej na jego ciele głowy Alyssy – nie sprawiało mu o aż tak wielkiego problemu. Ba! Było to dla niego ulgą, od jakiegoś czasu – jedyną formą fizycznego kontaktu – z kimkolwiek. Był facetem, potrzebował jakiegokolwiek zbliżenia. I choć od tego najbardziej pożądanego było wciąż daleko – nie mógł narzekać na to co dostał. Dlatego – choć zupełnie nieświadomie – podtrzymywał ten uścisk, nie chcąc, by pod wpływem snu znowu postanowiła się przekręcić na zupełnie inną stronę. Pilnował tego, naprawdę tego pilnował. A przynajmniej do czasu, kiedy sam nie usnął. Właściwie to nie wiedział nawet, kiedy to się dokładnie wydarzyło. Jedyną oznaką tego, że faktycznie udało mu się znaleźć na jawie były promienie porannego światła. A dokładniej – powolne otworzenie powiek, które nie wiązało się - tak jak dotychczas - z totalnym przemęczeniem.
Nie, nie obudził się sam. Choć jego sen nie był już zbytnio twardy, a jego organizm był czujny na zewnętrzne bodźce – wciąż pozostawał w zawieszeniu, drzemiąc w swoim Greybackowym stylu. Dlatego, gdy poczuł delikatny pocałunek sod ciepłych warg, nie był zbytnio zaskoczony porą dnia. Ale jednak! Zaskoczenie to przejawiało się w zupełnie innej formie. Leniwie uchylił powieki, spoglądając w jasne i wesołe oczy Alyssy i – o zgrozo! – delikatnie unosząc prawy koniuszek ust. Nie odpowiedział. Słowa „dzień dobry” były tak dla niego obce i ostatecznie nigdy do końca ich nie rozumiał. Był Ponurakiem, który nie potrafił stwierdzić, czy owy dzień faktycznie mógł przynieść coś dobrego. Natomiast samo życzenie, zawarte w tych dwóch wyrazach… tak bardzo odbiegały od idei Aleca Greybacka. Dlatego też posłał jej ten nikły – a jednak tak szczery – półuśmiech. Dokładnie ten, którym nie zwykł jej raczyć każdego dnia.
– Jesteś głodna? – nie potrafił nawet już dłużej ukrywać tego, że rzeczywiście się o nią troszczył. I o nią i o to dziecko, które udało mu się zeszłej nocy poczuć. Przełknął ślinę, by ulżyć swojemu bolącemu po nocy gardle, po czym wyciągniętą dłonią odgarnął koniuszek włosów z jej czoła. Nie wiedział, co się składało na tak przychylne nastawienie do tej wkurzającej i niezwykle go irytującej blondynki, a jednak… tego dnia wydawała mu się taka… do przyjęcia. Nie czuł złości, wściekłości, nie miał ochoty na nią warczeć, a jedynie trzymać w ramionach i sam Merlin wiedział co jeszcze.
– Dobrze spałaś? – dodał, nim zdążyła odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie, po czym oparł się łokciami o poduszki, jednocześnie się podnosząc z materaca, i położył głowę na jej policzku, by złożyć na jej ustach czuły pocałunek.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 9:06 pm
Dostrzegając ten delikatny uśmieszek na ustach mężczyzny, sama rozpromieniła się jeszcze bardziej, nie ukrywając nawet tego, jak pełna radosna się czuła. Dawno nie była aż tak pełna energii, czując ją buzującą w każdym, nawet najmniejszym kawałeczku ciała. I choć nadal nie do końca wiedziała, czy wieczorne wyznanie nie było wyłącznie pięknym snem, do szczęścia wystarczała jej nawet sama długo wyczekiwana obecność Aleca w łóżku. Od tego dnia ponownie wspólnym, jak miała nadzieję.
Nie zadała mu jednak pytania o to, skupiając się na jego słowach i nie przestając przyglądać mu się uważnie, gdy tylko ponownie odsunęła się od niego o niespełna kilka centymetrów. Nie opadła ponownie na materac, nadal opierając się na łokciu i tylko przecierając oczy wierzchem dłoni. Choć w mieszkaniu było dosyć ciepło, policzki blondynki były zarumienione niczym po długiej wizycie na mrozie, a tęczówki dawno nie były aż tak niebieskie. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że Alyssa po raz pierwszy czuła się jak ktoś, kto faktycznie był w ciąży. Promieniała, ale jednocześnie nadal nie chciała specjalnego traktowania. Była w ciąży, była ociupinkę głodna, ale była też kobietą. I nie chciała jeszcze wracać do szarej codzienności podczas śniadania, zwłaszcza że Ezra nadal smacznie spał.
Z błyskiem w oczach, przygryzła lekko dolną wargę, przesuwając po niej zębami. Mocno roztrzepane włosy, które zdążyła umyć poprzedniego wieczoru i na których jakimś cudem nie utrzymała się frotka, dosłownie sterczały jej dookoła głowy, ale Alyssa nie przykładała do tego zbyt dużej uwagi, wpatrzona prosto w twarz mężczyzny. Czy była głodna? Z pewnością trochę ssało ją w żołądku, jednak od dawien dawna nie przepadała za jedzeniem pełnoprawnych śniadań, więc mogła to wytrzymać jeszcze przez chwilę, którą naprawdę wolała poświęcić błogiemu lenistwu.
Z tego powodu nieznacznie pokręciła głową, uśmiechając się do niego po raz kolejny i pozwalając ukraść sobie całusa, który miał dla niej wyjątkowo słodki smak. Cała ta nagła troska, pytania, drobne czułości... Jeśli jeszcze chwilę temu zastanawiała się nad tym, czy poprzedni wieczór nie był przypadkiem fragmentem snu, teraz przestała mieć już jakiekolwiek wątpliwości. Oczywiście, nadal trwała przy postanowieniu, by nie ujawniać się z tą wiedzą, jednakże była jednocześnie... Cóż, nadmiernie zadowolona, zdecydowanie bardziej uśmiechnięta i pogodna niż wcześniej. A przecież teoretycznie niewiele się zmieniło.
- Wspaniale. - Odwdzięczając się kolejnym pocałunkiem złożonym na alecowych ustach, tym razem bardziej przelotnym i szybkim, posłała mu pytające spojrzenie. Kiedy obserwowała jego sen, wyglądał na naprawdę zrelaksowanego, ale wolała się upewnić, dobrze pamiętając niektóre z tamtych nocy jeszcze kilka lat wcześniej. Każdy miał jakieś demony, które nie pozwalały spać, a ona była nawet bardziej niż chętna je odgonić. Czy to rozmową, czy po prostu leżeniem w ciszy, czy czymkolwiek, czego od niej chciał.
- Jest jeszcze wcześnie. Nie musimy wstawać. - Dodała, jednocześnie kładąc mu palec na ustach, by powstrzymać ewentualne argumenty przeciwko pozostaniu w pościeli. - Poza tym to ja dzisiaj powinnam zrobić śniadanie. - Nadal nie pracowała, więc mogła chociaż zająć się domem, w tym... Narzeczonym, co chyba wciąż nie do końca do niej dotarło, brzmiąc zarazem dziwacznie, może trochę absurdalnie, jak i również nad wyraz właściwie.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 9:38 pm
Gdy dziewczyna pokręciła głową, Alec posłał jej przeciągłe spojrzenie, zupełnie jakby przez tych kilka dobrych sekund próbował odgadnąć jej intencje, a jednocześnie sprawdzić, czy rzeczywiście nie była głodna. Czy było to w ogóle możliwe? Był mężczyzną, jego pojmowanie świata, w tym jedzenia wyglądało zupełnie inaczej i wytrzymanie tych kilkunastu godzin bez pożywienia – a bynajmniej gdyby nie urodził się w biedzie i głodzie – musiało być dość uciążliwe. Ale mimo swoich podejrzeń nie ponowił pytania, jedynie przyjął tę odpowiedź bez żadnego zbędnego komentarza, czy gestu. Jedynie ponownie posłał jej to badawcze, wręcz podejrzliwe spojrzenie. Sam nie wiedział, czy do końca wierzył w te słowa, ale był już tak cholernie zmęczony kłótniami, domysłami, czy niedomówieniami, więc postanowił przyjąć ten stan rzeczy.
Kolejnych słów również nie skomentował, przez chwilę nawet zastanawiając się, czy to możliwe, by dziewczyna mogła usłyszeć cokolwiek z jego wczorajszego wyznania. Szybko jednak odgonił od siebie tę myśl, jednocześnie nie dopuszczając jej do siebie. Przecież widział, przecież sprawdził – to nie miało racji prawa bytu. Jego sekret miał być bezpieczny w tych czterech ścianach, które niebawem i tak mieli opuścić. Dlatego też koniuszkiem języki zwilżył sobie spierzchnięte po nocy usta, by w końcu się z nią zgodzić.
– Nie, nie musimy – sam tego nie chciał. I gdy już przekręcał się na bok, by jednocześnie zmusić ją do opadnięcia głową na poduszkę i tym samym znaleźć się nad nią nieco wyżej, jego brwi się zmarszczyły do tego stopnia, że niemal zaczęły do siebie przylegać.
– Niby czemu? – i choć nie miał zamiaru, by zabrzmiało to prześmiewczo, słychać było w jego tonie głosie lekką ironię, a także stuprocentowe niezrozumienie. W końcu Greyback po prostu postanowił przestać się tym przejmować i wzruszył ramionami, by wreszcie złożyć namiętny pocałunek na jej ustach, a dłoń – tą, którą się nie podpierał – przesunąć wzdłuż jej uda, przez brzuch a także piersi aż do policzka, na którym ją zostawił. I nawet jeśli nie miał zamiaru odrywać się od niej nawet na moment, bo po tak długim czasie braku czegokolwiek i buzującej we krwi adrenalinie nie było to wskazane, to jednak postanowił wydobyć z siebie słowa:
– Wymyśliłaś coś? – nie wiedział, czy bardziej pytał o przeprowadzkę, zmianę tożsamości, czy ślub. Być może – o wszystko na raz, ale ostatecznie ponownie złożyć na jej ustach pocałunek, bo nie potrafił się oprzeć jej kuszącym, rozchylonym wargom, których teraz tak pożądał.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Nie Lis 19, 2017 10:23 pm
Słysząc potwierdzenie własnych słów, co do pozostawania w łóżku, mimowolnie roześmiała się cicho, odrzucając część włosów na plecy i zakręcając sobie pukiel włosów na palec. Dostrzegała badawcze spojrzenie Aleca, jednakże tym razem wyłącznie ją ono bawiło. Zdawał się wręcz nie dowierzać w to, iż w tym momencie wcale nie chciała jeść, a ona przecież wcale nie miałaby nic przeciwko drobnej przekąsce, gdyby ta nie oznaczała tylko, że któreś z nich musiało opuścić łóżko. Tego bowiem zdecydowanie nie chciała, woląc pobyczyć się w pościeli niż jeść śniadanie. Poza tym...
Grzecznie opadając na poduszkę, posłała Greybackowi jedno przeciągłe spojrzenie poniekąd powiązane z wcześniejszymi słowami. Nie chciała myśleć, że przestała być dla niego atrakcyjna, ale - na gacie Merlina - ciąża nie oznaczała przecież, że musieli ograniczać się do samych pocałunków. Zwłaszcza na tym etapie, gdy tak naprawdę niewiele się zmieniło. Oczywiście, nie zamierzała dosadnie mu o tym powiedzieć, jednakże cały ten okres rozłąki - wpierw powiązanej z wyjazdem do Szkocji, później z nagłym ochłodzeniem ich relacji - sprawił, że... Go chciała. Tak po prostu chciała wykorzystać moment i tak zwyczajnie się z nim kochać. On jednak zdawał się tego nie dostrzegać, czym wzbudzał u niej pobłażliwe westchnienia.
Nie należała do tych otwartych osób, mając nadzieję, że pobudka pocałunkiem wystarczy, by pojął, o co jej chodziło. Ha, chciała mu nawet z własnej woli przygotować upragnione śniadanie, o którym najwyraźniej tak bardzo myślał, ale zamiast ochoczego przytaknięcia, cóż, otrzymała jakby ironiczne pytanie. Niby czemu? A czemu nie? Nie odpowiadając, wzruszyła ramionami, przyglądając mu się z dołu i ponownie posyłając wyjątkowo jednoznaczne - przynajmniej według niej samej - spojrzenie. Być może chodziło o hormony, być może o coś innego, ale nagłe poprawienie się atmosfery między nimi sprzyjało inicjatywie z jej strony. Gdyby tylko nie miała do czynienia z gumochłonem, którego gumochłonowatość najwyraźniej przeniosła się także do tej sfery.
Reagowała na ten dotyk, przesuwanie dłonią po ciele, ale zdecydowanie wolałaby, by trasa wiodła nie od uda do policzka, a od policzka do uda. Nie była z porcelany. Uwielbiała czułości ze strony Aleca, ale tym razem bycie w pełni - o ile dało się tak powiedzieć o koszulce nocnej i cienkiej bieliźnie pod nią - ubraną nie musiało wchodzić w grę. Tymczasem on wolał zadawać jej pytania. Ponownie westchnęła pobłażliwie. Kochała tego faceta, ale zdecydowanie nie był wrażliwy na wysyłane mu sygnały.
Poruszyła przecząco głową, jednocześnie marszcząc nieznacznie lewy kącik ust i posyłając Alecowi dosyć jednoznaczne - ale tym razem już niezwiązane z potrzebami - spojrzenie, które naprawdę jasno mówiło, że Alyssa wiedziała jedno. Wiem, że nic nie wiem chyba jeszcze nigdy nie było w jej przypadku aż tak żywe. I choć starała się nie rozmyślać za bardzo o tych wszystkich rzeczach, jakie mieli do załatwienia... I choć w rzeczywistości raz po raz łapała się na tym, że brak rozmyślania chyba niezbyt dobrze jej wychodził... Potrafiła stwierdzić tylko, iż nie wpadła na nic specjalnie odkrywczego. Nie mówiąc już o tym, że Greyback wyraził się dosyć niesprecyzowanie i teoretycznie mogłaby mu powiedzieć o czymkolwiek, ale nie chciała na powrót niszczyć atmosfery pomiędzy nimi, więc przejechała tylko górnymi zębami po wardze i spróbowała jakoś zebrać myśli.
- Nie... - Zaczęła, ale całus złożony na jej ustach na powrót ją rozproszył, sprawiając, że Meadowes nawet nie spróbowała dokończyć wypowiedzi. Wręcz przeciwnie, zrewanżowała się tylko jeszcze bardziej wyrazistym i pożądliwym pocałunkiem. Już nawet nie próbowała kryć się z tym, jak bardzo brakowało jej tego fizycznego rodzaju bliskości. Po prostu uniosła się kilka centymetrów nad poduszkę, by znowu go pocałować, przesuwając palcami po kołnierzyku koszulki Aleca. - Nie chcę dużego ślubu... - Zaczęła, nadal wodząc dłonią po ubraniu mężczyzny. - Nie musimy tego robić, nie przeszkadza mi partnerstwo, ale jeśli tak bardzo tego chcesz... Ożeń się ze mną tak po prostu, bez towarzystwa, szumu i ludzi. Ty i ja. O reszcie rzeczy pomyślimy później.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Pon Lis 20, 2017 8:44 pm
To nie tak, że nie była już dla niego teraz atrakcyjna, ani tym bardziej, że nie chciał niczego więcej, bo sam Merlin był mu świadkiem, że ledwo powstrzymywał ten wygłodniały i pożądający kobiecej bliskości wzrok. Greyback wpatrując się w jej delikatną buzię, a także zaokrąglone ciało, które tak bardzo prześwitywało spod cieniutkiej, nocnej koszuli, nie potrafił za bardzo skupić się na niczym innym niż na samym myśleniu o tym, jak bardzo jej teraz chciał.
Jego problemem było coś zupełnie innego. Doskonale znał siebie, a jakiekolwiek czułości, czy delikatności były mu zupełnie obce. Nie potrafił obchodzić się z jej ciałem w taki sposób, by – ku jego obawom – nie zrobić krzywdy ani jej, ani temu czemuś, co tak usilnie zniekształcało jej ciało. I jeśli nawet przez myśl miałoby jej przejść, że w jego oczach nie była dłużej atrakcyjna, to grubo się myliła. Zamiast skaczącej po drzewach, nieco narwanej trzpiotki z przeraźliwie chudą sylwetką, wystającymi żebrami i wiecznie poobijanymi kolanami, teraz widział cholernie ponętną kobietę. Kształty – choć zdecydowanie wybiegające z powszechnego kanonu piękna – tak bardzo go przyciągały, że Greyback nie był w stanie zrobić nic innego prócz – przygryzienia dolnej wargi, z której teraz sączyła się krew. Nie pomagała mu również Alyssa, która ku jego zdziwieniu – coraz łapczywiej i skuteczniej domagała się uwagi, posyłając mu takie spojrzenia i ujawniając takie wdzięki, których prawdopodobnie nigdy wcześniej nie był w stanie uświadczyć. Teraz natomiast… kusiła go, a on nie potrafił być skuteczny. Dlatego, gdy odwzajemniła jego pocałunek, poczuł jak przedziwny dreszcz przechodzi przez całe jego ciało. Wciąż przytrzymując dłoń na jej policzku, swoimi długimi palcami, zahaczył o jej splątane blond włosy, jednocześnie ponownie ją do siebie przyciskając. Być może winą była czysta fizjologia. Był mężczyzną, nie potrafił się temu oprzeć, nie po takim czasie wstrzemięźliwości, a być może kamień – który wczorajszej nocy spadł z jego serca – pozwolił mu na pokazanie Meadowes swoich prawdziwych uczuć. Ostatecznie jednak, oderwał się od niej, by wysłuchać tych kilku słów, które wydobyły się z jej ust.
– Zastanawiam się, co wzbudzi większe zainteresowanie Twoją osobą. Duży ślub z tymi czystokrwistymi pajacami, czy mały w ukryciu – nie miał zamiaru się kłócić, ani  tym bardziej wysłuchiwać o partnerstwie. Dla niego jedyną drogą był ślub i spojrzenie, jakim ją uraczył – jasno jej dał to do zrozumienia. Wyplątał dłoń z jej włosów, by delikatnie podwinąć koszulkę dziewczyny.
– Zróbmy to jak najszybciej, Meadowes – nie był to ani rozkaz, ani prośba. Ale.. nie ukrywał, że naprawdę mu na tym zależało. I gdy tak tym poważnym, pełnym skupienia i sukcesywnie ignorującym jej wdzięki wzrokiem, wpatrywał się prosto w jej oczy, jego dłoń pozwoliła sobie na przejechanie opuszkami palców  tuż na jej biodro, z którego delikatnie osunął majtki, a następnie… tak po prostu nachylił się nad nią by zacząć składać czułe, a jednocześnie tak namiętne (i drażniące przez zarost) pocałunki na jej biodrze, podbrzuszu, a następnie nieco wyżej – na jej zaokrąglonym brzuchu.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Pon Lis 20, 2017 9:46 pm
- Krwawisz... - Jeszcze raz obdarzając Aleca przeciągłym pocałunkiem, zwróciła mu przelotną uwagę, bardzo szybko zapominając jednak o tym, co sama powiedziała. Jego usta zawsze smakowały wyjątkowo, nie spotkała się z tym u nikogo innego. Odrobina nikotyny, nuta alkoholu i czegoś właśnie tak... Rdzawego, metalicznego... To jej nie odrzucało, a nawet wręcz przeciwnie. Tym chętniej sięgała jego warg, dosłownie uzależniając się od ich dotyku, nacisku na jej ustach.
W tym momencie nie pamiętała już nawet, jak to było, kiedy wcale tak bardzo go nie pragnęła. A przecież jeszcze nie tak dawno myślała wyłącznie o przyjaźni, o niczym innym, nie wędrując nawet myślami w te rejony, które teraz były dla niej całkowicie oczywiste. Zmieniała się i dostrzegała to. On ją zmieniał, lecz wcale nie w ten negatywny sposób, nie tak, jak mógłby to stwierdzić ojciec Alyssy, jak mogłaby to uznać Pandora czy ktokolwiek ze znajomych odradzających blondynce wszelkie kontakty z tym mężczyzną.
Dobre rady w tym momencie jeszcze mniej ją obchodziły... Wystarczyło, że ją całował, że przyciskał ją do siebie w taki sposób i rozmawiał z nią bez zwyczajowej pogardy. Po tym, co usłyszała tej nocy, nie byłaby w stanie odpuścić. Nie zamierzała tego robić już nigdy więcej. Nawet jeśli w pewnym sensie przypierał ją do muru, naciskając na małżeństwo, skłonna była mu to dać. Tak po prostu... Przecież i tak go kochała. Nieprzerwanie od niezmiernie długiego czasu. Ślub był tylko papierkiem.
- Kto wie. - Odmruknęła bez większego zastanowienia, nawet nie siląc się na to, by brzmieć jak ktoś, kto myślał, co wypadało. I choć w jakiejś części zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo należało się nad tym wszystkim zastanowić, bo każdy kolejny krok, każde posunięcie mogło przynieść albo ogromne korzyści, albo sromotną klęskę... Nic pomiędzy... To jedno było zdecydowanie jeszcze bardziej pewne.
Nie lubiła być w centrum uwagi, zadawać się ze zgrają nieznanych i raczej nieprzychylnych ludzi, paradować na widoku grupy osób o wyjątkowo długich językach... Nie czuła się dobrze na olbrzymich przyjęciach, balach czy nawet na większości ślubów swoich przyjaciół, z których zazwyczaj naprawdę szybko się zwijała, chociaż życzyła przecież dobrze młodym parom. Znała samą siebie na tyle, by wiedzieć, jak bardzo przytłoczyłaby ją olbrzymia ceremonia. Niechybnie pożarłaby ją trema, a wszystko wewnątrz krzyczałoby, żeby nawet nie wyszła z pomieszczenia przeznaczonego na przygotowania.
Nie zamierzała jednak jakoś wyjątkowo oponować przeciwko samemu ślubowi. Owszem, całkowicie inaczej wyobrażała sobie to wszystko - zaręczyny, plany, całą otoczkę temu towarzyszącą - ale przecież nie o to chodziło. Być może dzień zamążpójścia powinien być czymś specjalnym, jednak w obecnych czasach nie można było przecież specjalnie narzekać na jakąkolwiek uroczystość. Zwłaszcza osoby o jej statusie krwi nie powinny tego robić, chcąc jednocześnie poślubić kogoś, kto znacząco przewyższał ich stanem.
Oczywiście, dla niej samej partnerstwo byłoby znacznie wygodniejszą opcją, która nie wiązałaby się dla Aleca z aż takim zagrożeniem. Jeśli jednak mu na tym zależało - czym naprawdę solidnie ją zaskoczył; nie znała go od takiej strony - nie chciała krzywdzić go próbami wymigania się czy specjalnymi protestami. I tak przecież to właśnie z nim pragnęła spędzić resztę życia. Bez ślubu czy ze ślubem... To nie grało aż tak dużej roli.
Nic więc zresztą dziwnego, że jak najszybsze odbębnienie tradycji leżało w alyssowych priorytetach. Świat nie stawał się bezpieczniejszy, atmosfera w Londynie i całej czarodziejskiej rzeczywistości nijak się nie polepszała, Voldemort coraz bardziej roztaczał swoje wpływy... Teraz było równie dobrze, co za miesiąc czy za rok. Zwłaszcza że, fakt faktem, nie chciała iść do ołtarza z olbrzymim brzuchem ani z płaczącym dzieckiem przy piersi. Szczerze wolała uniknąć tekstów o złapaniu faceta na ciążę, zwłaszcza że nie miały one pokrycia w rzeczywistości.
- Powiedz mi tylko... - Zaczęła, utrzymując kontakt wzrokowy z Greybackiem i usilnie próbując nie zacząć niepoważnie się uśmiechać, gdy poczuła dotyk jego dłoni wędrującej pod jej koszulkę. - Ile czasu potrzebujesz. - Naprawdę próbowała spoważnieć, zachowywać się niczym dorosła osoba mówiąca o naprawdę istotnych tematach, jednakże figlarny błysk w jej oczach całkowicie temu przeczył. Tak samo jak ruch palców, którymi na ślepo podążyła niżej - w dół kołnierzyka mężczyzny, docierając do gumki jego bokserek, ale nijak do tego nie nawiązując. Nie spuściła spojrzenia, kontynuując cichym głosem swoją wypowiedź. - Wyjdę za ciebie choćby dziś, wiesz o tym. Potrzeba tylko miejsca... - Zakończyła miękko, bez drgnięcia powieki, choć czuła przecież, na co sobie pozwalał.
I nie miała nic przeciwko, wreszcie nie wytrzymując już dłużej. Nigdy nie była dobra w robieniu kamiennej twarzy, po prostu musząc wreszcie dać sobie z tym spokój. To, co wyrabiał z jej ciałem, było zdecydowanie zbyt absorbujące resztki uwagi, jaką jeszcze miała. Wciągając powietrze, wyginając się nieznacznie w łuk ku Alecowi, po czym nogą zsuwając mu brzeg bokserek. Wplatając palce jednej dłoni w jego włosy, gdy znajdował się tak blisko niej, drugą rękę wyciągnęła w kierunku parapetu za łóżkiem, starając się wymacać nią różdżkę.
- Colloportus. - Mruknęła, celując w zasuwkę przy drzwiach, by skutecznie zamknąć je od środka, po czym tak po prostu odrzuciła różdżkę ponownie na parapet, nie patyczkując się dłużej...
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Wto Lis 21, 2017 7:20 pm
Zupełnie tak jak ona – niemal sekundę po usłyszeniu z jej ust słowa krwawisz, Alec zapomniał o tym całkowicie, jedynie wcześniej koniuszkiem języka zwilżając swoją dolną wargę, by jednocześnie zasmakować metalicznego posmaku. I choć do tego czasu wyśmienicie udawało mi się zachować spokój i pełne skupienie, w tym momencie cały ten czar prysnął. Spoglądał na nią, co chwilę mrużąc i mrugając oczami, zupełnie jakby miał trudności z widzeniem – ale prawda była zupełnie inna. Jakimś dziwnym trafem łudził się, ze zachwiana widoczność twarzy i opinającego się o koszulkę nocną ciała blondynki, zmniejszy w nim to narastające, z każdą chwilą cięższe do zignorowania pożądanie…
I być może powinien być zły za nią za równy brak skupienia i tak bezmyślne słowa. Jakoś liczył, że stanie ona na wysokości zadania i w tej jednej sekundzie przeanalizuje całą sprawę, a potem będą mogli wrócić do błogiej rozkoszy, jednak zamiast tego usłyszał zupełne nic. No nie do końca nic, bo ton głosu Alyssy przy wypowiadaniu tych dwóch słów był dla niego bardziej zmysłowy, niż widok rosyjskiej czarownicy w najbardziej skąpej bieliźnie.
I w przeciwieństwie do Alyssy – jego pojmowanie ślubów nie miało nigdy wiązać się z czymś romantycznym. Była to tradycja, powinność czystokrwistych rodów. Być może nieco staroświeckie, ale jednak tak bardzo zapewniające jakąkolwiek pozycje w tym świecie. I nawet jeśli nie przejmował się zdaniem, czy opinią innych, to jedno – skoro dziecko miało pojawić się w bardzo niedalekiej przyszłości – było koniecznością. Wcześniej – nie myślał o zakładaniu rodziny. Ba! Gdyby ten mały wypadek nie miał miejsca, prawdopodobnie do końca życia byłby kawalerem z pełnym barkiem i zapasową paczką papierosów w poluzowanej desce w podłodze. Teraz… jego życie miało zmienić się o 180 stopni.
I o dziwo, nie zirytowały go nawet uśmieszki, które wkradały się na jej delikatną twarzyczkę. Być może miało to dużo wspólnego z samozadowolenia, a być może dotykanie palcami jej skóry działało również na niego. Wysłuchiwał uważnie jej słów, co jakiś czas odbiegając wzrokiem z jej twarzy i lokując go na jej odkrytym ciele. Przyglądał się uważnie linii jej piersi, jej idealnym wcięciom w talii i wystającym kościom biodra, czując napływające do twarzy ciepło…
– Okej – powiedział w końcu, przełykając głośno ślinę i tym samym, zaczynając obcałowywać jej brzuch swoimi spierzchniętymi wargami. Nie potrzebował dużo czasu, by wsunąć dłonie pod jej plecy, a następnie opuścić je na jej zaokrąglone pośladki – zwłaszcza, że dziewczyna zaczęła się nienaturalnie wyginać. Nie zwracał też uwagi ani na otoczenie, ani na to, że Alyssa postanowiła rzucić na drzwi zaklęcie. Tak po prostu wsunął czubki swoich palców pod gumkę jej majtek i zacisnął dłonie na jej nagich pośladkach. - Niech będzie dzisiaj – odcharknął, wciąż trzymając usta w okolicach jej pępka, by w dość krótkim czasie zdecydować się na całkowite zsunięcie koronkowych majtek dziewczyny.
– Teraz – ale dość szybko się zreflektował, właściwie to nawet w tym samym czasie, gdy przesunął usta nieco niżej i zaczął nimi muskać wewnętrzną stronę jej ud. – Zaraz – poprawił, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu, a potem po prostu wrócił do pocałunków. Tym razem nie były one już delikatne, a pełne czułości i pożądania – a także co jakiś czas zostawiające po sobie ślad; to na jej podbrzuszu, to w okolicy pachwiny.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Wto Lis 21, 2017 7:53 pm
- Kiedykolwiek. - Mruknęła w rozkojarzonej odpowiedzi, nie do końca zdając sobie jeszcze sprawę z tego, jak bardzo poważne mogły być jego słowa. W przeciwieństwie do niego, nie uznawała własnych wypowiedzi za najprawdziwszą deklarację tego, że chciała za niego wyjść choćby jeszcze tego samego dnia. Owszem, czas nie grał dla Alyssy żadnej większej roli - a nawet wręcz znacznie lepiej byłoby załatwić to jak najszybciej - jednakże dzisiaj było trochę mniej odpowiednie niż jutro. Być może była spontaniczną osobą, nie zastanawiając się nad większością słów czy czynów, o ile nie znajdowała się w skrajnym niebezpieczeństwie, jednakże wychodzenie za kogoś bez jakiegokolwiek przygotowania... Było poniekąd może nie absurdalne, ale z pewnością niezwykle nietypowe. I chyba nieco niewłaściwe, gdyby głębiej się nad tym zastanowiła.
Tego zaś wcale nie zamierzała robić, bo nie brała Aleca na poważnie. Nie w tej sytuacji, w której kolejne wypowiedzi padały między chrząknięciami, sapnięciami czy skrzypieniem materaca pod naciskiem ciał. Prawdę mówiąc, tylko w jednym momencie była jeszcze bardziej w stanie powiedzieć mu wszystko, czego oczekiwał. Kiedy bała się o jego zdrowie, o jego życie, także mówiła niezmiernie wiele i szczerze. Teraz jednak chodziło jej tylko, by odpowiedzieć mu praktycznie cokolwiek na zadawane pytanie i zadowolić go tym na tyle, aby mogli przejść do przyjemniejszej części poranka. Wyjątkowo wcale nie chciała dyskutować. O ile zazwyczaj próbowała wymusić na Alecu kolejne wypowiedzi, w tej chwili wolała zajmować jego usta czymś innym.
- Za chwilę. - Przytaknęła, wydając z siebie coś na kształt zadowolonego pomruku i wzdychając głęboko, gdy przeczesała palcami jego gęste ciemne włosy. - Daj nam choć godzinkę. - Cóż, na co dzień z pewnością nie była aż tak otwarta, nie kryjąc się z tym, co miała na myśli, gdy wspominała o daniu im tak długiego czasu... Jednak w tym momencie naprawdę nie roztrząsała tego, co wypadało, a co powinna pozostawić dla siebie. I choć dorodny rumieniec nie opuszczał jej policzków, malując się także na dekolcie blondynki, w tym momencie nie chodziło o wstyd. Czuła po prostu te fale gorąca przetaczającego się przez jej ciało za każdym razem, gdy czuła na nim kolejny pocałunek - czy to delikatniejszy, czy też bardziej wyrazisty.
Chciała mieć swoją godzinkę, zamierzając w pełni wykorzystać ten czas, choć przecież go dla siebie tak naprawdę znacznie więcej. I chociaż Alyssa zazwyczaj nie lubiła wczesnych pobudek, niewątpliwie nie były one aż tak złe, jak to z początku myślała. Ba, już wcześniej miała okazję się o tym przekonać, jednakże nigdy aż tak bardzo tego nie chciała. Nie ukrywając, gdzieś tam myślała o tym już przecież znacznie dłużej, teraz pozwalając sobie stracić resztę pozorów opanowania. Sytuacja, w której panowała między nimi tak lodowata atmosfera, może nie zaliczała się do tych przyjemnych, jednakże z pewnością wpływała na wytęsknienie, z jakim Alyssa dotykała teraz mężczyzny.
Nogą do końca zsuwając dolną część jego bielizny, zadygotała nieświadomie, powoli podnosząc ciało do pozycji półleżącej i tym samym odrywając Aleca od jej niesamowicie rozgrzanego ciała. Przeniosła też rękę spod jego koszulki wprost na plecy, przesuwając paznokciami w dół kręgosłupa Aleca i uśmiechając się do niego zalotnie. Palcami drugiej ręki nadal bawiła się jego włosami, przez chwilę gładząc także mięśnie karku.
- Ezra śpi. - Odezwała się, a jej głos zabrzmiał wyjątkowo rozdygotanie i - jakby nie mówić - spragnienie. Nie chodziło tylko o to, jak suche miała gardło, nie. Choć przesunęła językiem po opuchniętych od pocałunków wargach, jednocześnie starając się przełknąć ślinę, nie zamierzała sięgać po wodę stojącą przy łóżku. Zamiast tego odważnie pociągnęła za alecową koszulkę, dodając szeptem. - A drzwi są zamknięte.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Wto Lis 21, 2017 8:16 pm
– Mogę ci dać nawet dwie – odparł zachrypniętym głosem, wciąż nie mając zamiaru odrywać ust od jej gorącego, idealnego ciała. Nie sądził, by Alyssa kiedykolwiek wydawała mu się aż tak atrakcyjna, jak w tym momencie. Być może było to zasługą jej zaokrąglonych, dorodnych kształtów, a być może tęsknota i pożądanie zrobiły swoje. Ale w jego najskrytszych i najmniej poprawnych myślach i dwie godziny miały nie być wystarczające. Po prostu ją całował, jednocześnie dotykając, ściskając i drażniąc kciukami, którymi wykonywał na jej pośladkach malutkie kółeczka, tarł i przesuwał, zupełnie jakby jego wielkie dłonie były wciąż za małe by pomieścić w sobie to tak upragnione przez niego ciało.
Zaczynało brakować mu oddechu, a usta z każdą upływającą chwilą drętwiały, ale mimo tego on wciąż się nie poddawał, nie chcąc przeoczyć najmniejszego skrawka jej ciała. Nie było miejsca, którego by nie dotknął, ani nie podrażnił swoim zarostem. I choć zaczerwienienia były niezwykle widoczne na udach kobiety, nie przywiązywał do tego większego wagi, w pewnym momencie nawet pogarszając ich stan, gdy językiem zaczął wodzić pomiędzy jej nogami.
– Ubierz się, pomaluj, czy coś i wychodzimy – dodał zamyślonym tonem głosu. Nie miał zamiaru się do tego bardziej przyszykować, zwłaszcza, że jego garderoba składała się z jedynie czarnych, niekiedy szarych ubrań. Nikt nie zauważy, zwłaszcza, że mieli być tylko oni. We dwoje. Tak, jak w tym momencie, o czym usilnie mu przypomniała. A same stwierdzenie o śnie Ezry było dla niego wystarczająco dosadne. Tak jak tego chciała – podniósł się do wystarczającego pionu, by móc złączyć ich usta w delikatny pocałunek, jednocześnie wysuwając jedną dłoń zza jej pleców i opierając się nią o materac łóżka – tak by utrzymać na ręce ciężar swojego ciała i przypadkiem nie przygnieść delikatnej i kruchej Meadowes. A potem… zauważył, że coraz trudniej było mu się powstrzymywać, dlatego naparł na nią całym swoim ciałem, ponownie zmuszając ją do położenia się, a potem zdecydowanym ruchem w nią wszedł, nie zaprzestając pocałunków nawet na moment. Nie widział sensu przeciągania tego, zwłaszcza, że – przynajmniej jak ocenił sytuację – oboje byli na skraju wytrzymania. Po kilku większych ruchach, musiał oderwać się od jej pięknych ust i zacisnąć mocno zęby. Alec oparł się czołem o białą poduszkę, a z jego zaciśniętych zębów wydobył się niemal zwierzęcy odgłos – coś na kształt pomruku, a może bardziej stłumionego ryku?
Sponsored content

Sypialnia Aleca - Page 4 Empty Re: Sypialnia Aleca

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach