Go down
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Sty 14, 2015 9:38 pm
Najlepiej byłoby zamknąć oczy i po prostu nie patrzeć. To takie proste i ukróciłoby to nieznośne uczucie, które paliło go od środka. Zazdrość, niechęć i żal, które pojawiły się znikąd i zaatakowały ze zdwojoną siłą, gdy dziewczyna stała przy Ślizgonie przez kolejne sekundy, jakby właśnie on był w tej chwili całym jej światem.
A co w tym złego, Remusie? Czy sam nie chciałeś, by znalazła swoje szczęście? Czy kilka godzin wcześniej sam siebie nie przekonywałeś, że nie jesteś dla niej odpowiedni? Że tylko ją skrzywdzisz i co gorsza, będziesz to robił całkowicie nieświadomie? Dlaczego się tak buntujesz, dlaczego niemo krzyczysz i rozdzierasz duszę na kawałki, gdy widzisz ją z innym, ot choćby tylko rozmawiającą?
Zatęsknił nagle za pełnią, za tym strasznym czasem, gdy ból i strach mieszały się w jedno, gdy tracił nad sobą panowanie i gdy jego myśli były wolne od wszystkiego. Od tej nieuzasadnionej zazdrości, dziwnego żalu, niechcianej niechęci. Wtedy nie był sobą, ale i nie czuł. Nie myślał. Nie zamartwiał się i rozbijał swojego serca na kawałki, by po chwili je poskładać na nowo i znów upuścić na ziemię, by rozsypały się na milion części.
Ta dziewczyna kiedyś mnie wykończy, westchnął w duchu, zanim zwlókł się ze szpitalnego łóżka, chociaż miał wrażenie, jakby jego nogi zamieniły się nagle w galaretowatą substancję. Niepewnie postawił je na ziemi, dopiero po chwili odzyskując czucie i sięgając do stolika, by zebrać swoje rzeczy. Różdżkę dla pewności schował w przedniej kieszeni szaty na wypadek, gdyby znów wpadł pod złośliwy schodek i jakaś dziewczyna musiała po nią sięgać. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że to również niezbyt dobre miejsce i umieścił różdżkę na powrót z tyłu. Trudno, los nie może być aż tak złośliwy, by wykręcać ten sam numer w tak krótkim czasie.
Cały czas stał odwrócony tyłem, by nie patrzeć na zajętą sobą dwójkę, mimo że paliła go ogromna ciekawość, żeby choćby na moment zerknąć do tyłu. Przecież jedna sekunda to nie tak dużo, a może właśnie zobaczy, jak dziewczyna zamienia go w wielkiego i paskudnego robala, którego mógłby swobodnie rozdeptać butem... Uśmiechnął się lekko na samo wyobrażenie takiej sytuacji i humor mu się odrobinę poprawił, chociaż nadal wrażenie pogrzebowej atmosfery go nie opuszczało. Odważył się na króciutką chwilę zerknąć do tyłu i od razu napotkał spojrzenie Erin, jakby tylko tam czekało, by pochwycić go w swojej sidła. O nie, nie tym razem, to już mnie przerasta.
Od razu odwrócił głowę, cały zły na siebie za swoją chwilową słabość. Tak, Remusie, jesteś mistrzem w masochizmie, może jeszcze podejść do nich i zaproponuj im gorącą czekoladę albo zapytaj, czy nie przygotować im śniadania. Dopiero co sobie wszystko poukładał, powziął tyle postanowień, a teraz chciał to wszystko zniszczyć. Idioto, sam przecież twierdzisz, że nie powinieneś z nią być dla jej własnej dobra, a gdy ona właśnie rozmawia z innym chłopakiem, zachowujesz się jak zazdrosny dureń. Hm... w sumie ciekawe, jak wyglądałby Regulus rozszarpany przypadkowo przez wilkołaka. Albo dla pewności przez dwa wilkołaki... lub siedem.
Tym razem uśmiech na twarzy Remusa był już wyraźnie widoczny. Poprawił jeszcze poduszkę i kołdrę, zyskując cenne sekundy, zanim odwrócił się w stronę Erin. Chciał jej tylko powiedzieć, że wraca do swojego dormitorium i żeby się nim nie przejmowała, skoro i tak jest zajęta kim innym. Brzmiało jak wyjątkowo żałosna wymówka z wyjątkowo żałosną dawką zazdrości, ale Lunatykowi nie przychodziło na myśl nic innego, a wyjście bez słowa byłoby poniżej jego gryfońskiej i męskiej godności. Męskiej, prychnął w myślach ze złością. Zachowujesz się jak dzieciak.
Odwrócił się z mocnym postanowieniem, że będzie twardy i nie da po sobie poznać żadnych emocji. Jego spojrzeniem znów padło na dziewczynę, tym razem jednak było w niej coś, co go zastanowiło. Nie chodziło o to, że cały czas stała odwrócona w jego stronę przodem, jakby kompletnie straciła zainteresowanie Ślizgonem. Przyjrzał jej się bliżej, zwracając uwagę na jej ręce, które sprawiały wrażenie tarczy obronnej i prześlizgnął się wzrokiem wyżej, koncentrując się na twarzy. Resztki uśmiechu zniknęły gwałtownie w kącikach jego ust, gdy dojrzał jej wilgotne policzki. Płakała?
W pierwszym odruchu miał ochotę wyszarpnąć różdżkę i wbić ją Blackowi głęboko w gardło, z satysfakcją obserwując błagalne błyski w oczach chłopaka, ale to wilcze uczucie zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Zamiast tego pojawiło się typowe uczucie paniki. Płacząca dziewczyna. Płacząca dziewczyna, którą kochał. Płacząca dziewczyna, którą kochał, stała przed nim i prawdopodobnie czekała na jakąkolwiek reakcję z jego strony. A on nie mógł się ruszyć z miejsca, jakby jego stopy przymurowano do podłogi. Na Merlina, co się robi w takich sytuacjach? Proponuje chusteczkę? Przytula, głaszcze po plecach? A może by tak... zerknął w stronę wyjścia ze skrzydła szpitalnego, oceniając swoje szanse na dobiegnięcie tam w miarę szybko, zanim Erin rozpłacze się na dobre.
Rany, dlaczego w pobliżu nie ma tych huncwockich buł, które o wiele lepiej radzą sobie z dziewczynami? Dlaczego, gdy któraś z nich postanawia nagle płakać, to właśnie Remus jest w pobliżu, a tamta zdradziecka trójka pewnie szlaja się szczęśliwa po zamku? Lunatyk już zapomniał, który raz w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin wyklina na złośliwy los. Przestał liczyć. Odetchnął głęboko, pokonując prawie paraliżującą go panikę i oderwał jedną stopę od podłogi. O dziwo szedł normalnie, nie wywalając się jak długi i nie robiąc z siebie jeszcze większego kretyna. Drugi, trzeci krok, jeszcze kawałek i... dotyk policzka Erin był dokładnie taki sam, jak zapamiętał. Więc jednak to nie był żaden sen i żadne marzenia na jawie. Pogładził go niepewnie, szukając w reakcji dziewczyny jakiegoś znaku, czy właśnie tego od niego oczekuje, ale gdy nie zareagowała w żaden gwałtowny sposób, nie odsunęła się od niego i nie zdzieliła go w jego szaloną łepetynę, postanowił zaryzykować. Przysunął się bliżej i ostrożnie objął ją ramieniem.
- Erin – powiedział miękko, rzucając w stronę Regulusa spojrzenie, które obiecywało mu piekielne męki. - Co się stało?
avatar
Slytherin
Regulus Black

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Sty 14, 2015 10:21 pm
Tak wiele emocji oddawał w swoim chłodnym, burzliwym spojrzeniu, kiedy tylko na nią spoglądał. Niemal zapominał o swojej masce… Tak wyćwiczony, że nawet jego oczy zwykle nie okazywały emocji, które naprawdę odczuwał. Przy niej jednak zawsze spadały wszelkie maski. Od kiedy ją poznał. Przy niej umiał się śmiać, jej opowiadał o swojej rodzinie, o swoich troskach… Nie pamiętał jednak czy kiedykolwiek wspomniał jej, że bał się odejścia Syriusza. A bał się tego… Z każdą nasilającą się kłótnią z rodzicami tylko mocniej…
Zabawne, do tej ucieczki Regulus nigdy nie kłócił się z bratem.
Nie możesz być dla niego kimś ważnym, Erin. On nie może dopuścić do siebie myśli, że mogłabyś sprawić, że będzie miękki. Nie może przy tobie bardziej odsunąć swojej maski, swojej twarzy, którą tak długo formował. Kiedyś mogłaś do woli mogła pod nią zerkać, a jego zamknięcie nie było twoją winą. Mimo to zatrząsnął wnętrze swojej duszy i skazał się na sztuczność, na powłokę. W pełni świadomie… Choć nie można mówić, że z chęcią.
Czy to co robił, było bliskie jego prawdziwym uczuciom? Nie wiedział. Z każdym dniem chowania się zapominał swojej pierwotnej formy… Dlatego tak unikał Erin Potter. Ona ją zbyt dobrze pamiętała. Pamiętała jego uśmiech, jego roześmiane oczy, wyglądem przypominające niebo usłane gwiazdami – głębokie, interesujące i ciepłe. Teraz to niebo zostało usłane ciemnymi, chłodnymi chmurami, a czasem szły z nich błyskawice. Takie jak teraz… To nie było podejrzliwe skrzenie się masy gwiazd, to były wściekłe, burzowe gromy. Gwieździsta, ciemna przestrzeń może nadal tam była, jednak głęboko ukryta. Przygotowywał się wspaniale – nawet Ty, Erin Potter już go tam nie znajdziesz.
On pragnął, abyś go nienawidziła.
Uniósł lekko brodę, spoglądając na niewiele niższą dziewczynę z góry, a jego kąciki ust uniosły się w pogardliwym uśmiechu, tak innym od tego dawnego. Tamtego już nie zobaczysz.
- Smród zdrajcy jest gorszym nawet od smrodu tego podgatunku człowieka – mugola. Jesteś brudniejsza od nich wszystkich razem wziętych.
Zdradziłaś go, Erin. Zdradziłaś jego serce, które miałaś w swoich dłoniach. Pozwoliłaś, aby ziścił się jego strach.
On teraz wbijał słowa w twoje serce jak małe, cienkie szpileczki.
Jego spojrzenie powędrowało ku Remusowi. Tak, ty też powinieneś go nienawidzić. Spójrz, Huncwocie, jak właśnie patrzy na drogą ci dziewczynę, roniącą łzy z jego powodu, przybierając swoją pogardliwą maskę. Kiedyś umiał wywołać jej śmiech, teraz niósł za sobą tylko ból i cierpienie.
Gwiazda Regulus wybuchła i stała się czarną dziurą.
- Jaka słodka scena. – prychnął pod nosem.
On też pragnąłby chcieć ją objąć. Otrzeć jej łzy po czym powiedzieć głupi żart, dzięki któremu by się zaśmiała. Jak kiedyś…
Nic już nie jest jak kiedyś. Ty też, Erin, nie poświęcasz mu już swoich myśli.
Wiedział, że tak jest… Musiał trzymać się przekonania, że tak jest.
Zasunął kotarę już na dobre, nie chcąc więcej patrzeć w te oczy, przepełnione łzami. Po tym już ułożył się na swoim łóżku, zakrywając się kołdrą tak, aby spod niej na białej poduszce widać było tylko końcówki kruczoczarnych. Zacisnął wargi do białości.
Nie mogę się do niej zbliżać… Może ty się nią dobrze zajmiesz… Lupin.

[z/t dla pana Rega]
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Czw Sty 15, 2015 6:57 pm
Byłaś beznadziejna.
Zbyt długo trwałaś w poczuciu, że nie jesteś nikomu potrzebna; zbyt często uświadamiano Cię o Twojej bezużyteczności. Zbyt często pielęgnowano w Tobie poczucie bycia nikim. Zbyt często, aby spowodować, że mogłabyś być silna i nadal stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu.
Chciałeś, aby poczuła się jak stos gówna? Udało Ci się. Udało Ci się znakomicie.
Każde wypowiedziane przez Ciebie słowo wbijało się w nią jak niezwykle ostry sztylet, rozłamując jej teraźniejsze "ja" na tysiąc drobnych kawałeczków. Rzeczywistość zniknęła za niezwykle głęboką mgłą, oddaliła się, ustępując miejsca przeszłości. Stara Erin wyłoniła się z lustrzanego odbicia, jednocześnie tak bliskiego i tak odległego - można było w niej zaobserwować szczęście, które, wypisane na jej dużo młodszej twarzy, szło w parze razem z radością czerpaną z każdej chwili przebywania z Tobą. Teraźniejsza Potter mogła jedynie obserwować swe odbicie, czując się kompletnie rozwalona od środka - było tak dalekie... z pozoru na wyciągnięcie dłoni, lecz pozór ten dawał jej jedynie ogromne pokłady nadziei. A nadzieja była największym i najbardziej bolesnym skurwysyństwem tego świata.
Zniknął za kotarą, odgradzając się od niej ot tak, po prostu, zupełnie tak, jakby to wszystko nic go nie obchodziło. Ostatecznie odejście... ostateczne odłączenie.
Nagle odczuła na swym policzku niezwykle delikatne muśnięcie, które spowodowało, że chcąc nie chcąc udało jej się powrócić do rzeczywistości. Skierowała swe przygnębione spojrzenie na właściciela dłoni, która następnie objęła ją lekko, po czym wtuliła się w tors Gryfona mocno. Trwała tak przez dobre parę minut, po prostu chlipiąc cicho. Nie potrzebowała słów. Nie była z resztą w stanie wykrzesać z siebie nic więcej.
Na wyjaśnienia przyjdzie jeszcze czas.
Skierowała się razem z nim w stronę dormitorium Gryffindoru. Należało przecież przeżyć następny dzień.

[z/t dla Erin i Remusa]
avatar
Oczekujący
Aberacius Lovegood

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Kwi 05, 2015 7:47 pm
Nie był idealną księżniczką, zdecydowanie było mu do niej daleko. Mimo to niczym Śpiąca Królewna, zasnął już w drodze do szpitalnego skrzydła, kiedy niósł go tam nauczyciel transmutacji. To przedziwne, naprawdę, bo chociaż Ichimaru pachniał alkoholem, to teraz Aberacius czuł od niego zapach... Psa.
Przespał dzień, noc, a później następny dzień. Dopiero po południu, dnia trzeciego obudziła go krzątanina pani Pomfrey przy łóżku. Zmieniała pościel po jakichś uczniach, którzy zapewne niedawno stąd wyszli. Powrót z morfeuszowych objęć nie był przyjemny. Od razu zaatakował go ból głowy, rozchodzący się od zatok na skronie, ciało miał zupełnie odrętwiałe. Dokładnie pamiętał swój sen tym razem. Było w nim coś, co wcześniej nie pojawiało się w jego głowie.
Apokalipsa.
Ciche łkanie dzieci, krzyk matek, groźne zaklęcia rzucane z taką łatwością, utracona miłość... I bestie spuszczone z moralnych smyczy.
Nie chciał widzieć takiego świata.
Długi czas patrzył w sufit. Pani Pomfrey widziała jego zmartwienie na twarzy, więc zaczęła opowiadać o tym, że kiedy spał przychodzili jacyś jego znajomi. Zapewne Col, Luth, może ktoś jeszcze... Ale naprawdę wolałby, aby ktoś był przy nim akurat teraz, choć doceniał to, że w ogóle przyszli.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Kwi 05, 2015 8:40 pm
Czy aż tak przejmowała się losem innych, aby przychodzić tutaj, do skrzydła szpitalnego. Można tak powiedzieć, chociaż tak naprawdę nie przyszła nikogo odwiedzić. Chciała tylko sprawdzić, czy jest tu ktoś, kogo zna. Tak z ciekawości i nudy jaka ją ogarnęła.
Ach, jak ona nie lubiła tego zapachu. Zapachu skrzydła szpitalnego. Odrzucał ją za każdym razem gdy tu przychodziła. Może właśnie dlatego rzadko odwiedzała chorych. Ale zanim oskarżymy ją o kompletną znieczulicę serca, w stosunku do innych, powinniśmy zastanowić się, czy ma kogo odwiedzać. No właśnie. Nie jest z nikim na tyle blisko, by siedzieć noce i dnie przy szpitalnym łóżku, aby tylko tej osobie nie doskwierała samotność. Nie dopuszczała zbyt wielu osób blisko siebie. Nie miała żadnego powodu, by to robić.
Gdyby zapachy mogły bić, pewnie dostałby w twarz z pięści od zapachu tej całej medycyny. Nawet gdyby chciała to zignorować, nie mogła. Była to jedna z tych woni, które nie wywoływały u niej odruchu wymiotnego, ale takie dziwne uczucie gdzieś w środku. Uczucie mówiące 'wyjdź'. Ale nie chciała wyjść, nie od razu. Najpierw chciała się trochę rozejrzeć. Przeszła środkiem pomieszczenia, patrząc na wszystkie łóżka zajęte przez chorych. Tutaj dziewczyna, którą często widywała na korytarzach, a tam chłopak, który pachniał pomidorami na kilometr. Nikt warty uwagi. Tak jej się wydawało, póki nie zobaczyła Aberaciusa. Znała go z lekcji. Nawet kilka razy siedzieli razem. Niby nie musiała do niego podchodzić, ale czuła taką potrzebę.
- A tobie co się stało, że wylądowałeś w skrzydle? - Spytała, podchodzą do łóżka, na którym leżał chłopak. Chwilę mu się przyglądała. Wyglądał na smutnego. A może zmartwionego? Była kiepska w zgadywaniu, kto jak się czuje. Usiadła na łóżku obok niego. Czuła, że to mogło być trochę niegrzeczne, tak usiąść bez pytania, ale przecież by jej powiedział, gdyby mu to przeszkadzało. Prawda?
avatar
Oczekujący
Aberacius Lovegood

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Wto Kwi 07, 2015 12:01 pm
Aberacius miał sporo kwestii do przemyślenia w swoim życiu. Nie wiązały się one, o dziwo, z jego rodziną, wokół której dotychczas kręciło się jego życie, lecz powoli zaczynał dostrzegać, że im bardziej patrzy w przyszłość tym mniej spełniony się czuje. Nie był jakoś specjalnie utalentowany magicznie, nie miał dobrych ocen, nie umiał warzyć super skomplikowanych eliksirów. Ot, zwykły uczeń, który swoim uśmiechem zawsze poprawiał wszystkim humor, uważany za głupka. On uspokajał smutne myśli, był promieniem beztroski...
Ale co z tego, skoro to wszystko i tak było niszczone zaraz przez przytłaczające ich czasy?
Zamroczony własnymi myślami błądził gdzieś daleko poza murami Hogwartu, daleko nawet od rodzinnego domu. Z zamyślenia wybudziły go dopiero kroki i głos... dziewczęcy i dość znajomy. Nie sądził, że dzisiaj jeszcze ktoś zdąży go odwiedzić. Naprawdę liczył na odwiedziny, aby ktoś w końcu uwolnił go od tych idiotycznych myśli jednak... Asmita Wels była ostatnią osobą, której się spodziewał.
Dziewczyna, którą ledwo znał. Była Ślizgonką, ale nie krzywiła się na widok każdej poznanej osoby. Całkiem miła osoba... Kilka razy z nią usiadł i nawet nie krzyczała za składanie samolocików na Historii Magii. To był powód, aby usiąść z nią znów.
- Mały wypadek.. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Miał się od razu przyznać, że udziabał go Sahir? To i tak zaraz sie rozniesie... - Co tu robisz?
Jego twarz nieco się rozpromieniła, a oczy przymknęły delikatnie. Zdążył się przy okazji podnieść nieco i usiąść wygodnie, opierając plecy o poduszkę.
- Martwiłaś się o... mnie? - ten ton nie był niepewny siebie, o nie. Pasował do niego ruch brwiami i ten uśmieszek amanta numer 10, który właśnie zastosował.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Wto Kwi 07, 2015 5:48 pm
Już powoli zaczęła przyzwyczajać się do zapachu leków, który unosił się po tym pomieszczeniu. Nawet trochę przypominał jej dom. Zawsze kiedy kończył się rok szkolny i wracała do domu na wakacje, taki sam zapach unosił się po jej domu. Trudno się dziwić, skoro mieszkała tam ze swoją, już trochę schorowaną, babcią. Rano leki na pamięć, po południu dzienna dawka magnezu i wapnia, i takie tam. Dziewczyna przez chwilkę skupiła się na swoich myślach. Była bardzo ciekawa, jak tam u jej babci, czy dobrze się czuje, czy może w końcu jej siostra i ojciec dali jakieś znaki życia. Mało prawdopodobne, minęło już tyle czasu. Mogło się z nimi stać cokolwiek. Mógł ich ktoś porwać, mogli mieć wypadek samochodowy. Jak zwykle w jej głowie były tylko najczarniejsze scenariusze, ale cóż. Jeśli życie masz beznadziejne, to nie licz, że będzie lepiej i ciesz się, że nie jest gorzej.
Asmit była ostatnią osobą, która przyszła by do skrzydła szpitalnego po to, aby kogoś odwiedzić. Może nawet nie dlatego, że nie chciała. Chciała, bo to oznaczałoby, że ma przyjaciół. Jednak niewielu uczniów chciało bliżej poznać Ślizgonkę, bo wszystkim od razu wydawało się, że jak z domu węża, to musi być wredna. Ona nigdy nie była stereotypową Ślizgonką. Ona nie odenia ludzi od razu. Najpierw stara się chociaż z nimi porozmawiać. Bo nawet jak przykleja do ludzi łatki, to dopiero wtedy, kiedy ich pozna. Jakim cudem, ta szukająca we wszystkich dobra, nie oceniająca innych po pozorach dziewczyna, trafiła do tych, którym przypisywane jest ocenianie ludzi po czystości krwi. No tak... zapomniałam o wadach.
Pierwszy raz, od dłuższego czasu, zrobiło jej się miło. Wszystko dzięki Puchonowi. Wszytko dzięki jego uśmiechowi.
- Co ja tu robię... hmmm... chyba cię odwiedzam. W sumie, przyszłam tutaj tak o, zobaczyć, czy jest ktoś kogo znam. I proszę. Znalazłam ciebie! - Uśmiechnęła się, chociaż jeszcze kilka minut temu była pewna, iż ciężko jest wywołać u niej uśmiech. Czasem po prostu wmawiała sobie, że jest tak wredna jak wszyscy z domu węża, tylko po to, żeby poczuć się mniej... inną. Zaśmiała się cicho, kiedy tylko chłopak zadał jej kolejne pytanie. Nawet nie wiedziała, że go tutaj znajdzie, więc jak mogła się o niego martwić. Mimo to, nie chciała powiedzieć chamskiego 'nie'.
- Nawet nie wiedziałam, że tu będziesz, ale muszę przyznać ci trochę racji. Nie miałam z kim siedzieć na lekcjach. Uwierz, nikt nie kryje mnie lepiej niż ty, kiedy śpię na lekcji. - Zaśmiała się, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, iż ciągle nie wie, dlaczego Puchon wylądował w skrzydle szpitalnym.
- Opowiesz mi, co to był za wypadek? - Mówiąc to, zmieniła pozycję w której siedziała. Zrobiło jej się niewygodnie, dlatego z siadu bokiem przeszła do siadu po turecku. Spojrzała na Aberaciusa, łapiąc kosmyk swoich włosów i okręcając go sobie wokół palca.
- Mogę tak siedzieć? - Normalnie nie zadała by tego pytania, ale skoro chłopak był poszkodlwany, to musiał mieć coś z życia. Dostał mniej bezczelną niż zazwyczaj Asmitę.
avatar
Oczekujący
Aberacius Lovegood

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Kwi 12, 2015 9:41 pm
On od zawsze lubił, kiedy ludziom robiło się miło przy nim. Takie zawodowe zboczenie, odziedziczone po matce, niezwykle miłej i uroczeń kobiecie. Wdał się w nią z charakteru o wiele bardziej niż brat, który raczej wolał naśladować ojca - artystę, inteligentnego ekscentryka... Nie, w sumie nie wiedział w kogo wdał się Luthias, bo wyrósł na nudziarza, który lubi czytać. Kto lubi czytać, no błagam... To tak jakby oddawać wszystkie prace domowe!
Chłopak wykrzywił nieco usta w zastanowieniu. Co można jej powiedzieć... Tak, zdecydowanie powinien ubarwić tę historię...
- Jasne! - powiedział, wykonując przy tym zapraszający gest dłonią. Ślizgonka czy nie, dziewczyna zawsze będzie miała miejsce w jego łóżku! (Ba dum tss.) Kłamać jej nie miał zamiaru, a jedynie kilka kwestii przemilczeć... A kilka dopowiedzieć.
- Widzisz, oberwałem Drętwotą.. Od jednego takiego osiłka! Był wielki! Miał ze dwa metry! Pewnie jakiś Gryfon, ale mówię Ci, był napakowany jak szafa. Chciał chyba mnie zjeść, ale ja się broniłem i uciekłem. Mówię Ci sam, ostatkami sił przyszedłem tutaj, do skrzydła, pani Selwyn o mało nie zemdlała, musiałem ją łapać!
Kłamał? No skąd! Choć prawdą było, musiał zacząć przykładać się do nauki (klękajcie narody) i poprawić trochę sprawność, zauważył to po tym co się stało... Niestety, został powalony zdecydowanie za łatwo, nie mógł dawać oprawcy takiej satysfakcji, o nie. Nie ważne też, że w swojej historii całkowicie pominął profesora Liadona, bo to, co się o nim dowiedział wstrząsnęło chłopakiem... I sprawiło, że nabrał lekkiego dystansu.
No tak, akurat z kryciem ją, kiedy śpi było dokładnie tak. Z resztą, to była po prostu uczniowska solidarność. On takze chętnie przysypiał sobie na wykładach profesora Binnsa, które były śmiertelnie nudne (ba dum tss x2).
- Ale jak widzisz, żyję! Naprawdę miałem szczęście, mówię Ci. - kiwnął głową poważnie.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Pią Kwi 17, 2015 7:53 pm
Jeśli chodzi o charakter, ona nigdy nie wiedziała, w kogo się  wdała.
Z jednej strony była taka jak ojciec. Zawsze wyrażała swoje zdanie, nawet gdy nie było to na miejscu. Niektórzy nazywali ją bezczelną. Nie uważała tego za obrazę, skoro taka była prawda. W pełni rozumiała tych, którzy uważali ją za typową Ślizgonkę, która ma ochotę każdemu rzucić się do gardła. Bo o ile ta pierwsza część była wyssana z palca, to ta druga nie do końca. Nie lubiła pomagać, ani udawać przejętej losem innych. Czemu miała dawać im fałszywe nadzieje. Była leniwa, zawsze szukała drogi na skróty. I co najważniejsze, nigdy nie umiała podporządkować się komuś innemu niż ona sama. Wyznawała zasadę, według której była swoją własną panią. Dlatego tak bardzo nienawidziła dyktatury.
Za to zdrugiej strony, chciała aby inni widzieli ją jako osobę, która może zmienić świat swoim nastawieniem. Kogoś, komu można bezgranicznie zaufać. Powierzyć swoje sekrety i czuć się pewnym, że nikt o nich nie usłyszy. Chciała aby uczniowie nie bali się do niej podejść i porozmawiać. Wręcz przeciwnie. Czuła potrzebę znalezienia się w centrum czyjejś uwagi. Nie dziwne, że potrzebowała czegoś, czego nie miała przez całe dzieciństwo. Oprócz tego, zawsze marzyła, by chociaż w najmniejszym stopniu być taka jak Pani Wels. Wspaniała kobieta, dla której najważniejsza była rodzina i przyjaciele. Tylko jak, jak coś czego Asmita nie miała, mogło być dla niej najważniejsze. No właśnie.
Oparła łokcie na kolanach, a swoją głowę poparła dłońmi, uśmiechając się przy tym. Była bardzo ciekawa tego, co stało się chłopakowi. Jaki to mógł być wypadek. Zawsze lubiła słuchać takich historyjek. Ostatnio w Hogwarcie wszystko ucichło. Niby krążyły jakieś plotki, jednak plotki nie są ważne, gdy w szkole jest cicho i spokojnie.
- Opowiadaj - Uśmiechnęła się lekko i spojrzała Puchonowi w oczy. Miała w zwyczaju patrzeć w oczy swojego rozmówcy, zwłaszcza wtedy, gdy były ładne. Słuchała w skupieniu tego co mówił, chociaż nie kojarzyła żadnego dwumetrowego Gryfona. A raczej powinna. Bo nawet gdyby nie znała go osobiście, to napewno by go zauważyła idąc korytarzem.
- Dwa metry? - Uniosła lekko prawą brew. - Jesteś pewien? Nikogo takiego nie kojarzę... - Wbila wzrok w kołdrę, marszcząc przy tym nosek. Chciała przypomnieć sobie, czy może jednak widziała kogoś takiego. Nic, pustka.
- Widzę i cieszę się, że jesteś w miarę cały. - Wyprostowała się, po czym znów spojrzała Aberaciusowi w oczy. Czekała aż zobaczy w nich jakieś emocja, bo jak wiadomo, oczy to zwierciadła duszy. Coś w tym stylu. Otworzyła usta i zanim zdążyła ugryźć się w język powiedziała:
- Masz ładne oczy. Wypada mówić coś takiego chłopakowi? Chyba tak. - Przechyliła lekko głowę w prawo. - Podobno gdy ktoś przechyla głowę na bok, to oznacza, że słucha. Tak więc ja cie słucham, a ty mów. Cokolwiek - Powiedziała to trochę tak, jakby była zupełnie nie obecna myślami, ale słuchała.
avatar
Oczekujący
Aberacius Lovegood

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Pią Maj 08, 2015 10:32 pm
Chłopak, pomimo tego, iż wydawał się zawsze bujać w obłokach oraz... mógł sprawiać wrażenie bardzo nieodpowiedzialnego, zawsze bardzo bał się o swoją rodzinę. Ona stanowiła dla niego największą wartość. Naprawdę potrafił nie przejąć się swoim stanem, nie ważne jak ciężkim, jednak w chwili, kiedy cokolwiek zagrażało jego matce, ojcu lub bratu, potrafił nabrać nietypowej dla niego samego powagi i determinacji. Przyczyna była prosta - znał swoją rodzinę lepiej niż kogokolwiek na świecie, wiedział, że może jej członkom ufać i, że oni nigdy go nie zdradzą. Oczywiście, miał też najlepszych przyjaciół, w przypadku których uczucia miał podobne, choć nadal nie tak silne. Rodzina stała na pierwszym miejscu w jego życiu, to się nigdy nie zmieni.
Ach, miał opowiadać. To brzmi wspaniale, był dobry w zmy... opowiadaniu różnych historyjek. Zazwyczaj potrafił zainteresować nimi słuchacza, choć wiadomo, że każdemu takiemu się nie dogodzi, nie każdy może być akurat zainteresowany, ale zdolność Aberaciusa do przekombinowania zazwyczaj przyciągała uwagę... Oj tak, doskonale pamiętał co powiedział ludziom, kiedy zaatakował go kot tuż przed peronem i przyszedł do Hogwartu z rozdrapanym policzkiem. Gdyby nie Luthias i jego wyjaśnienia zapewne wszyscy sądziliby, że walczył z agentami tajnej organizacji! (Taa, jasne.)
- Nie wiem, może jest ze starszego roku, ale mówię Ci, dryblas jak ich mało. - mruknął. Sam Aberacius był dość wysokim chłopakiem, mierzył sobie nieco więcej niż metr osiemdziesiąt, ale byli też wyżsi. Uśmiechnął się do dziewczyny pogodnie, aby zaraz przysunąć się nieco, łypiąc wzrokiem na boki. I zaczął, konspiracyjnym szeptem:
- Obiecaj mi tylko, Asmito, że to zostanie naszą tajemnicą. - powiedział, ale nie czekał na potaknięcie. - Tak naprawdę... To wszystko przez tajną organizację, która chce mnie schwytać, bo nie mogą mieszać mi w mózgu. Zapewne zapomnisz o tym wszystkim, ponieważ w twojej głowie jest pełno gnębiwytrysków i nie zabezpieczyłaś uszu w trakcie snu. Śpisz bez zatyczek, prawda?
Naprawdę wyglądał, jakby mówił w stu procentach serio... I mówił! Niby... Nie, tak naprawdę wyssał wszystko z palca.
- Oni mnie szukają. Na pewno przysłali tego faceta, jako ostrzeżenie, żebym nie ratował swoich sprzymierzeńców!
Zrobił przejętą minę, bardzo poważną i zdeterminowaną, jednak szybko to zmienil na kolejne słowa koleżanki z roku. Uśmiechnął się od razu cieplej.
- Dziękuję.. - i po chwili przerwy dodał. - Twoje oczy też są śliczne.
Rozmowy z dziewczynami nie sprawiały mu problemu, dobrze się z tym czuł...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Cze 17, 2015 1:24 pm
[z/t dla Aberaciusa i Asmity]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Wto Sie 04, 2015 11:12 am
Tuż po zakończeniu zwycięskiego dla Slytherinu meczu, pielęgniarka oraz kilku uczniów–wolontariuszy, jacy zgodzili się pomóc, przetransportowała rannych i skołowanych graczy do Skrzydła Szpitalnego. Wszystkie łóżka były wolne, dlatego nie było mowy o martwieniu się, że dla kogokolwiek zabraknie miejsca.
Pan Evan Rosier jako pierwszy był ofiarą tłuczka. Na szczęście, nawet pomimo mocnego ciosu w plecy, jaki wystosował Pan Nailah, kręgosłup młodego Ślizgona nie był jeszcze w kawałkach i można było go nieprzytomnego bezpiecznie przenieść na łóżko. Wyrwało mu się oczywiście kilka stłumionych stęknięć, ale Królowa tego miejsca uciszyła go, nakryła starannie kołdrą i zanim rzuciła się do wygrzebywania eliksirów z szuflad swojego biurka, dopilnowała jeszcze, by reszta zajęła swoje miejsca.
Kolejna z uczennic, tym razem Krukonka, Dasza Mietanowa leżała nieprzytomna w rękach jednego z uczniów po tym jak zniesiono ją z boiska. Biedna, mocno uderzyła w ziemię po ataku naraz dwóch tłuczków, ale zdawało się, że z jej kośćmi wszystko w porządku, groziło jej jedynie lekkie wstrząśnienie mózgu i wykwit sporego siniaka na lewym udzie. Ją również delikatnie ułożono na miękkiej pościeli, pozbawiono butów i ciężkich ochraniaczy krępujących ruchy kolan i nadgarstków.
Na szczęście tylko dwójka z nich była nieprzytomna, kolejna trójka dotarła tu o własnych siłach, jedynie przy ewentualnej asyście, ale również dostali polecenie zajęcia miejsca na łóżkach, przynajmniej do czasu, aż pielęgniarka do nich nie podeszła. Pierwszego zahaczyła Pana Trevora MacDougalla, również Krukona, którego obrażenia były już znacznie mniejsze, gdyż miał jedynie lekko zwichnięty i napuchnięty nadgarstek po mocnym zderzeniu z jednym ze Ścigających Slytherinu. Kobieta przystanęła przed nim i wprawnymi, ale i całkiem delikatnymi ruchami wyplątała jego dłoń z ochraniacza i przyjrzała się opuchliźnie, po czym nacisnęła ją palcem w jednym miejscu, co wywołało syknięcie rannego.
Nic ci nie będzie, kochaneczku. – odparła i zanurzyła dłoń w szerokiej kieszeni swojego fartucha. - Opuchlizny są zawsze, więc mam tu coś dla ciebie. – wyjęła stamtąd jakąś tubkę, z której wycisnęła na palce odrobinę podejrzanie ziołowo-pachnącej, gęstej mazi o żółtawym kolorze. Zaczęła ją szybko wsmarowywać w skórę chłopaka i patrzeć jak tej powoli wraca jej normalny kolor, bo dotychczas była czerwona jak dojrzały pomidor. - No. Zejdzie do jutra, ale smaruj jeszcze przez kolejne trzy dni i jak coś się będzie działo niedobrego, to natychmiast do mnie. – dokończyła rzeczowo i zostawiła tubkę na szafce obok jego łóżka, wymijając go i idąc do następnej niewinnej ofiary tego meczu.
Panna Birdie Fleur siedziała na łóżku po otrzymaniu kopniaka od grającego nieczysto Regulusa Blacka. Nic nie zapowiadało szczególnie złych następstw w jej zdrowiu, ale Pielęgniarka obok nikogo nie przechodziła obojętnie. Doszła do łóżka dziewczyny z dzbankiem pełnym przeźroczystego płynu i szklanką, jakie odstawiła na szafce nocnej.
- Proszę, wypij to, kochanie. - odparł kobieta miękko i podała młodej czarownicy fiolkę z mdło pachnącym, ciepłym naparem. - Ból brzucha przejdzie po tym i nie powinno być siniaka. A i pij dużo wody! Naprawdę dużo. I możesz wyjść kiedy tylko poczujesz się lepiej, ale jak ból wróci to natychmiast się do mnie z głoś, jasne? – kobieta nie miała czasu czekać na jakiekolwiek słowne albo gestykulacyjne potwierdzenie zrozumienia tego ważnego polecenia, bo uczniowie właśnie wprowadzili do sali Obrońcę Ślizgonów.
Katerina Romanova postulowała o miejsce wyglądającej najgorzej po tym meczu, bo zaraz po dwójce nieprzytomnych uczniów, ona natychmiast stawiała Pielęgniarce włosy na głowie.
- Na Merlina, połóżcie ją, połóżcie! - poleciła dwójce wolontariuszy, z czego jeden podtrzymywał zmieniającą kolory Ślizgonkę. Usadzono ją miękko na łóżku i zaczęto nakłaniać do położenia się. W tym czasie praktykantka Poppy Pomfrey przetrzepywała rzeczy za przeszklonymi drzwiami w gabinecie i wydostała stamtąd kolejne eliksiry, z jakim i truchtem podbiegła do dziewczyny.
- No już, już kochanie. Będziesz wymiotować? - zapytała odkładając szklane naczynia na szafce i samej kucając, by z dołu szafki wyjąc na wszelki wypadek niewielką misę, jaką zostawiła na podłodze. Obejrzała dokładnie obite ramię dziewczyny, które już mogło pochwalić się maźnięciami czerwonej i fioletowej farby. Dodatkowo widać było, że czarownica ma lekkie trudności z poruszaniem nim, jest blada i ma lekkie, nieśmiałe zaczątki gorączki. - Mocno uderzyłaś głową w tę obręcz... - odparła kobieta wodząc palcami po jej głowie. - Będzie guz, ale zaraz przyniosę ci lodu. Na razie wypij to, doda ci trochę energii, hmm? - podsunęła dziewczynie pod nos szklankę napełnioną gęstym, czarnym wywarem, przy okazji poprawiając jej poduszkę, by dziewczyna spoczęła w pół-siadzie i nie zakrztusiła się podczas picia. Pomfrey przegoniła nadmiar gapiów i podeszła do dziewczyny od drugiej strony, by być bliżej jej ramienia i pomagając jej odpiąć uniform gracza na tyle, by ułatwić tam sobie dostęp i wsmarować w niego dokładnie ten sam specyfik, jakim potraktowała nadgarstek Pana MacDougalla.
- Opuchlizna zejdzie, kochanie, ale nie wiem jak będzie z siniakiem. Na razie leż dobrze? Jak tylko zaczniesz czuć się gorzej, to mnie wołaj! – poleciła kobieta, przyjrzała się ostatni raz kontrolnie Ślizgonce, po czym obróciła się na pięcie i wróciła do opatrywania nieprzytomnych.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Wto Sie 04, 2015 4:34 pm
Nienawidziła szpitali. Sam zapach, jaki się w nich unosił, przyprawiał ją o mdłości. To samo odczuwała, gdy tylko przekraczała próg skrzydła szpitalnego. Zawsze marszczyła nosek, chowając go w materiale ubrania, bo zdecydowanie wolała swoje perfumy od woni eliksirów, choroby oraz bólu.
Tak samo było i tym razem. Poobijana przez kafel i tłuczek, wleczona przez dwójkę Ślizgonów, którym polecono odprowadzić ją do pielęgniarki, stawiała stopę za stopą. Niezbyt kontaktowała, ponieważ zaraz po zakończeniu meczu i fali radości, kontuzje dały o sobie znać. Gdy emocje już nieco opadły, a do Cat dotarło, jak bardzo jest wyczerpana, przysiadła na ławce w szatni i przymknęła na moment oczy. Okazało się, że owy moment trwał nieco dłużej, niż planowała, a kapitan drużyny lekko się zaniepokoił. Więc kazano jakimś dzieciakom z młodszych roczników eskortować ją do skrzydła.
Wszyscy świętowali, a Cat musiała być tu, w szkolnym szpitalu. Nie chciała leżeć, chciała iść do dormitorium. Nie miała najmniejszej ochoty ich wszystkich słuchać, ale w końcu uległa prośbom.
Czy co będzie? Cat spojrzała na kobietę nieprzytomnym wzrokiem. Nie, chyba nie będzie wymiotować. Sama musiała się nad tym chwilę zastanowić, ale w końcu pokręciła przecząco głową. Miała ochotę wyciągnąć różdżkę, gdy tylko pielęgniarka poczęła badać jej rany. Jednak zacisnęła zęby i spróbowała uwiesić oko na czymś ciekawszym, co odciągnęłoby jej uwagę od bólu. Z nikłym zainteresowaniem omiotła wzrokiem innych poszkodowanych. Mecze zawsze zapełniały skrzydło rannymi. Zwłaszcza, jeśli grał Slytherin, a pogoda nie dopisywała.
Za oknami zagrzmiało, deszcz wezbrał na sile.
Cat sięgnęła po eliksir, niemal go wypluwając. Był ohydny! Jednak wystarczyło, że Pomfrey sięgnęła do ramienia Romanovej, a dziewczyna syknęła z bólu. Źle, bardzo źle. Nici z treningów przynajmniej przez tydzień. Dobrze, że w następnym meczu nie był przewidziany udział Slytherinu.
Lód, to brzmiało całkiem nieźle. Lód Katerina znała, wiedziała co to jest, w przeciwieństwie do śmierdzącej ziołami maści i niedobrego wywaru.
Pomimo mokrej szaty i wyraźnego dyskomfortu, jaki czuła, pozostała w skrzydle przez godzinę. Zdrzemnęła się, odpoczęła, a później dźwignęła, wypisując ze szpitala. Nic tu po niej, skoro była przytomna i mogła chodzić.
Ruszyła prosto do pokoju wspólnego, mając nadzieję, że zabawa się jeszcze nie skończyła.

/pokój wspólny
Birdie Fleur
Martwy †
Birdie Fleur

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Wto Sie 04, 2015 11:26 pm
Birdie często przesiadywała w skrzydle szpitalnym, więc jego widok nie powinien w żaden, nawet najmniejszy sposób szokować, a jednak czuła narastający wewnątrz niepokój. Była zła, rozgoryczona. Wściekle bazgrała coś w swoim dzienniku, chociaż twarz Ptaszyny nie śmiała drgnąć nawet w grymasie niezadowolenia. Zniszczy go, zabije rozszarpie. Za upokorzenie, które zesłała na Ravenclaw przez tego nadętego, zadufanego w sobie i durnej, ślizgońskej ideologii cepa.
- Oczywiście. - powiedziała nadzwyczaj spokojnie i wzrokiem odprowadziła pielęgniarkę do następnego łóżka, zanim podniosła z szafki dzbanek i nalała sobie połowę szklaneczki. Dopiero wtedy poczuła, że przez zdenerwowanie nie zdawała sobie sprawy z tego jak strasznie chciało jej się pić. Delikatnie dotknęła brzucha, który wciąż wołał o pomstę do nieba za wymierzonego w niego kopniaka i syknęła. Po cichym westchnięciu wypiła przygotowany napar, chociaż błyskawicznie tego pożałowała i gwałtownie sięgnęła po więcej wody, żeby wypłukać z ust koszmarny smak. Na brodę Elminstera, w takich właśnie chwilach czuła, że jest siedemnastolatką i nic nie wie o goryczy prawdziwego życia. Powstrzymała nieunikniony w takim momencie odruch wymiotny omal nie spadając przy tym z łóżka, otarła łzę leniwie formującą się w kąciku lewego oka i otworzyła usta z których wydobył się niemy krzyk, będący niesamowicie trafnym symbolem tego, co Ptaszyna odczuwała w środku. Kiedyś, kiedyś świat spłonie, a Regulus Black spłonie jako pierwszy... ale teraz poleży jeszcze chwilę. Tylko chwileczkę...
Do dormitorium wolała teraz nie wchodzić. Niepotrzebne były w takich sytuacjach niesprawiedliwe, oceniające spojrzenia po koszmarnym wręcz wyniku meczu i pomruki litości za obrażenia odniesione w starciu z tym podczłowiekiem.
Jasper Larsson
Oczekujący
Jasper Larsson

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Pią Sie 07, 2015 7:14 pm
Nasz ulubiony wilczek dreptał sobie radośnie po zamku, szczęśliwy z poznania nowej koleżanki, którą okazała się być Caroline Rockers. Miał swoje pięć minut na meczu jako maskotka i właśnie wtedy poznał imię nieco nazbyt brutalnej uczennicy do której jednak nie żywił żadnych pretensji. Wszak sam na nią wpadł i miała prawo się na nim odegrać. Tylko złamany palec trochę spuchł i nie chciał się zagoić, chociaż Jas nastawił go i starał się nie używać. Nie żeby się niepokoił, ale było to trochę uciążliwe, więc zaszedł do skrzydła z nadzieją na jakąś pomoc. Wszedł do sali, rozejrzał się i widząc leżącą nieznajomą, postanowił się przywitać.
- Pomóc ci z czymś? - spytał, mając na myśli ewentualnie podanie leków, niepewien czy dziewczyna jest w stanie sama wstać z miejsca. - Jestem Jasper, a ty? - uśmiechnął się przyjaźnie.
Sponsored content

Łóżka w drugiej części sali - Page 7 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach