- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 02, 2016 9:13 pm
Nie czekał na ostatnie zdanie pani profesor i sam zabrał się za objaśnianie. Bardzo mu było wszystko jedno, kiedy ktoś się z niego nabijał, ale tym razem zależało mu widać na odpowiedzi na zadane pytanie, dlatego fakt, że Genevieve nie zrozumiała, o co mu chodziło, zmarszczył mu nieco brwi. Zamaszystym ruchem wyrwał kolejną kartkę, już nie wybierając takiej z wolnym miejscem i napisał przez sam środek:
Po co w takim razie odbijałem tłuczki? Co ja robiłem na (tutaj znajdowało się dokładnie zamazane słowo) boisku do quidditcha?
Zanim oddał świstek kilkukrotnie mocno skreślił jedno ze słów. Zmarszczył brwi jeszcze mocniej i wbił wzrok gdzieś w przestrzeń. Dotarło do niego, że skoro nie pamiętał dzisiejszego poranka, może nie pamiętać i kilku poprzednich, bo przecież nie zauważyłby różnicy. Szybko pozbawił pełną namiętności powieść kolejnej stronnicy, żeby wręczyć ją zaraz nauczycielce z kolejnym pytaniem.
Jaki mamy dzień tygodnia?
Zdarzyło mu się dwukrotnie coś podobnego - raz, kiedy eksperymentował z narkotykami (do dzisiaj nie do końca wiedział, co się wtedy działo) i ponownie, kiedy został pobity w bójce, którą sam wywołał. Za drugim razem trochę mu zajęło zorientowanie się, że coś jest nie w porządku, bo właśnie trwała przerwa letnia i nie bardzo obchodziło go zerkanie w kalendarz.
Po co w takim razie odbijałem tłuczki? Co ja robiłem na (tutaj znajdowało się dokładnie zamazane słowo) boisku do quidditcha?
Zanim oddał świstek kilkukrotnie mocno skreślił jedno ze słów. Zmarszczył brwi jeszcze mocniej i wbił wzrok gdzieś w przestrzeń. Dotarło do niego, że skoro nie pamiętał dzisiejszego poranka, może nie pamiętać i kilku poprzednich, bo przecież nie zauważyłby różnicy. Szybko pozbawił pełną namiętności powieść kolejnej stronnicy, żeby wręczyć ją zaraz nauczycielce z kolejnym pytaniem.
Jaki mamy dzień tygodnia?
Zdarzyło mu się dwukrotnie coś podobnego - raz, kiedy eksperymentował z narkotykami (do dzisiaj nie do końca wiedział, co się wtedy działo) i ponownie, kiedy został pobity w bójce, którą sam wywołał. Za drugim razem trochę mu zajęło zorientowanie się, że coś jest nie w porządku, bo właśnie trwała przerwa letnia i nie bardzo obchodziło go zerkanie w kalendarz.
- Genevieve Corleone
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 09, 2016 4:09 pm
Gwizdnęła cicho, kiedy przeczytała co też gryfon natworzył.
-O chłopie... - wyrzuciła z siebie, a po tym zaśmiała się lekko. To ci dopiero. Częściowa amnezja. Wybornie, po prostu wybornie.
-Piątek, mamy dziś piątek O'Connell, ale nie jestem pewna czy w jakikolwiek sposób ci to pomaga. Równie dobrze mógłby być to piątek dwa tygodnie po czwartku który pamiętasz jako ostatni, hm? Maj roku 1978...- rzuciła, jednocześnie krzyżując ręce na piersi.
-No dobra, moim zdaniem trochę pogruchotało ci kości... Szczękę a może nawet coś więcej...- westchnęła lekko. Liczyła na to, że Episkey załatwiało sprawę, ale najwyraźniej się przeliczyła. Cóż, przynajmniej nos Carneya wyglądał już jak powinien.
-No dobrze, nie może, a na pewno. Nie zabrało ci pamięci od byle czego.- usiadła na jednym z pobliskich łóżek i założyła nogę na nogę. Co prawda mogła jeszcze trochę poeksperymentować z zaklęciami, ale wolała poczekać. Przez chwilę miała ochotę sięgnąć papierosa, ale stwierdziła, że nie będzie aż tak okrutna. Przecież uczeń nie mógłby teraz zapalić choćby i mu proponowała.
-No to czekamy aż pojawi się tu ktoś bardziej kompetentny, kto złoży cię do kupy. Do tego czasu jesteś skazany na moje monologi. Chyba, że chcesz mi coś jeszcze nabazgrać w odpowiedzi.
-O chłopie... - wyrzuciła z siebie, a po tym zaśmiała się lekko. To ci dopiero. Częściowa amnezja. Wybornie, po prostu wybornie.
-Piątek, mamy dziś piątek O'Connell, ale nie jestem pewna czy w jakikolwiek sposób ci to pomaga. Równie dobrze mógłby być to piątek dwa tygodnie po czwartku który pamiętasz jako ostatni, hm? Maj roku 1978...- rzuciła, jednocześnie krzyżując ręce na piersi.
-No dobra, moim zdaniem trochę pogruchotało ci kości... Szczękę a może nawet coś więcej...- westchnęła lekko. Liczyła na to, że Episkey załatwiało sprawę, ale najwyraźniej się przeliczyła. Cóż, przynajmniej nos Carneya wyglądał już jak powinien.
-No dobrze, nie może, a na pewno. Nie zabrało ci pamięci od byle czego.- usiadła na jednym z pobliskich łóżek i założyła nogę na nogę. Co prawda mogła jeszcze trochę poeksperymentować z zaklęciami, ale wolała poczekać. Przez chwilę miała ochotę sięgnąć papierosa, ale stwierdziła, że nie będzie aż tak okrutna. Przecież uczeń nie mógłby teraz zapalić choćby i mu proponowała.
-No to czekamy aż pojawi się tu ktoś bardziej kompetentny, kto złoży cię do kupy. Do tego czasu jesteś skazany na moje monologi. Chyba, że chcesz mi coś jeszcze nabazgrać w odpowiedzi.
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Czw Lip 14, 2016 9:34 pm
Poppy... Była młodą dziewczyną, wiecie? Może nie tak młodą jak David, jednak kiedy tylko podniosła się z pryczy, a glutowata jajecznica zawisła na widelcu - zatrzymała ją w pół drogi. Zielone oczy spojrzały na zegarek a praktykantka jęknęła. Drzemki w ciągu dnia były dopuszczalne i uzasadnione, póki ktokolwiek pilnował skrzydła. Wedle grafiku - od kilkunastu minut miała to robić ona.
Poderwała się z miejsca, zrywając z drzwi pergamin i dopasowując spisane na nim dawki do pacjentów. Musiała przejść aż pół sali, by dostrzec nowych lokatorów.
- Dzień dobry pani Corleone. Niech pani to wypije i usiądzie... O tutaj. - Chwytając w dłonie ramiona nauczycielki, usadziła ją na jednej z pryczy. - Może lekko parzyć, ale jestem obok.... - Nachyliła się nad gryfonem.
- Pęknięta kość jarzmowa. Dasz radę otworzyć oko? Nie próbuj! - Zerknęła szybko w źrenice i ułożyła rękę na czole. Drugą wyciągnęła z podwieszonej nad łóżkiem apteczki eliksir.
- Dasz radę przełknąć? - Przysiadła na skraju matraca, przystawiając mu fiolkę. Cierpliwie czekała aż płyn spłynie do gardła. Ułożyła głowę bruneta na dwóch poduszkach - Postaraj się zasnąć Carney... Zwrrócił ię w stronę nauczycielki.
- Nic mu nie będzie, pani Corleone. Zatrzymamy go tylko chwilę, żeby sprawdzić ten wstrząs... A jak pani noga? Za chwilę powinna wrócić pani Selwyn...
//zt MG
//David i Gienevieve + PŻ do 100
~ David, spędziłeś w skrzydle 36h
~ Genevieve, oficjalnie spędziłaś w skrzydle pół godziny.
Możecie kontynuować sesję, zakończyć albo wezwać MG.
Poderwała się z miejsca, zrywając z drzwi pergamin i dopasowując spisane na nim dawki do pacjentów. Musiała przejść aż pół sali, by dostrzec nowych lokatorów.
- Dzień dobry pani Corleone. Niech pani to wypije i usiądzie... O tutaj. - Chwytając w dłonie ramiona nauczycielki, usadziła ją na jednej z pryczy. - Może lekko parzyć, ale jestem obok.... - Nachyliła się nad gryfonem.
- Pęknięta kość jarzmowa. Dasz radę otworzyć oko? Nie próbuj! - Zerknęła szybko w źrenice i ułożyła rękę na czole. Drugą wyciągnęła z podwieszonej nad łóżkiem apteczki eliksir.
- Dasz radę przełknąć? - Przysiadła na skraju matraca, przystawiając mu fiolkę. Cierpliwie czekała aż płyn spłynie do gardła. Ułożyła głowę bruneta na dwóch poduszkach - Postaraj się zasnąć Carney... Zwrrócił ię w stronę nauczycielki.
- Nic mu nie będzie, pani Corleone. Zatrzymamy go tylko chwilę, żeby sprawdzić ten wstrząs... A jak pani noga? Za chwilę powinna wrócić pani Selwyn...
//zt MG
//David i Gienevieve + PŻ do 100
~ David, spędziłeś w skrzydle 36h
~ Genevieve, oficjalnie spędziłaś w skrzydle pół godziny.
Możecie kontynuować sesję, zakończyć albo wezwać MG.
- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Czw Lip 14, 2016 10:18 pm
Z tego, co mówiła Genevieve, nie pamiętał jakichś dwóch tygodni. Ale nie sądził, żeby ten stan trwał długo, zwykle kończył nie pamiętając jedynie ostatnich godzin i momentu uderzenia.
Przynajmniej miał nadzieję, że tym razem pójdzie tak samo, w końcu zbliżały się egzaminy. Głupio byłoby nie zdać... Znowu.
Zanim zdążyłby sięgnąć po książkę, żeby naskrobać jakąś odpowiedź (gdyby chciał, a i tak nie chciał) pojawiła się w końcu pomoc.
Poddał się wszystkiemu, wyglądając przy tym jednak na mocno zdezorientowanego. I nie wynikało to bynajmniej z faktu, że oberwał w głowę - po prostu zaczął zastanawiać się, czy te dwa poprzednie przypadki utraty pamięci, z których zdał sobie sprawę, były odosobnionymi przypadkami. Dał się położyć (chociaż nigdy nie rozumiał, czemu ma służyć to wieczne wylegiwanie pacjentów - niby coś z jego racjonalnej strony podpowiadało, że to zdrowe i pomaga regenerować siły, ale nie miał w zwyczaju słuchać własnego rozsądku), dał sobie wlać eliksir przez zaciśnięte zęby, krztusząc się przy tym tylko raz. Chciał stąd iść. Uważał, że to wszystko jest niepotrzebne, że jakoś pozbiera się do kupy, a ta troska pielęgniarki tylko pogarszała sprawę. Przypomniała mu trochę jego matkę.
Kiedy Poppy Pomfrey odwróciła się od nich na moment, rzucił Genevieve krótkie spojrzenie człowieka, który stara się zrozumieć sytuację. Naprawdę był tutaj aż tak stałym bywalcem, że piguła znała jego pseudonim? Nie pamiętał, żeby się przedstawiał. Miał dziwny wzrok, kiedy patrzył nieruchomo w sufit. Ale tylko przez chwilę. Nie zajęło mu długo wrócenie myślami do normalnego stanu równowagi - wyparcia przemyśleń, stłumienia odczuć. I tak trwało to zbyt długo, pewnie przez to uderzenie w łeb. Ostrożnie ruszył żuchwą. Tym razem nic nie strzeliło.
- Chciałbym pójść do dormitorium. - Mruknął sennie, smętnie i bez przekonania.
Przynajmniej miał nadzieję, że tym razem pójdzie tak samo, w końcu zbliżały się egzaminy. Głupio byłoby nie zdać... Znowu.
Zanim zdążyłby sięgnąć po książkę, żeby naskrobać jakąś odpowiedź (gdyby chciał, a i tak nie chciał) pojawiła się w końcu pomoc.
Poddał się wszystkiemu, wyglądając przy tym jednak na mocno zdezorientowanego. I nie wynikało to bynajmniej z faktu, że oberwał w głowę - po prostu zaczął zastanawiać się, czy te dwa poprzednie przypadki utraty pamięci, z których zdał sobie sprawę, były odosobnionymi przypadkami. Dał się położyć (chociaż nigdy nie rozumiał, czemu ma służyć to wieczne wylegiwanie pacjentów - niby coś z jego racjonalnej strony podpowiadało, że to zdrowe i pomaga regenerować siły, ale nie miał w zwyczaju słuchać własnego rozsądku), dał sobie wlać eliksir przez zaciśnięte zęby, krztusząc się przy tym tylko raz. Chciał stąd iść. Uważał, że to wszystko jest niepotrzebne, że jakoś pozbiera się do kupy, a ta troska pielęgniarki tylko pogarszała sprawę. Przypomniała mu trochę jego matkę.
Kiedy Poppy Pomfrey odwróciła się od nich na moment, rzucił Genevieve krótkie spojrzenie człowieka, który stara się zrozumieć sytuację. Naprawdę był tutaj aż tak stałym bywalcem, że piguła znała jego pseudonim? Nie pamiętał, żeby się przedstawiał. Miał dziwny wzrok, kiedy patrzył nieruchomo w sufit. Ale tylko przez chwilę. Nie zajęło mu długo wrócenie myślami do normalnego stanu równowagi - wyparcia przemyśleń, stłumienia odczuć. I tak trwało to zbyt długo, pewnie przez to uderzenie w łeb. Ostrożnie ruszył żuchwą. Tym razem nic nie strzeliło.
- Chciałbym pójść do dormitorium. - Mruknął sennie, smętnie i bez przekonania.
- Genevieve Corleone
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 30, 2016 2:39 pm
Gen z fascynacją obserwowała poczynania pielęgniarki. Usiadła jak jej przykazano i na wszelki wypadek lekko przygryzła policzek by powstrzymać się od śmiechu. Na spojrzenie Davida jedynie uniosła ręce do góry z wyrazem twarzy "ja to nie wiem co się tu odpierdala" i mrugnęła do niego porozumiewawczo. Kiedy jedkak pielęgniarka zapytała o stan jednej z jej kończyn nie wytrzymała i roześmiała się delikatnie.
-Moja noga... Ma się w porządku, chyba że mnie coś ominęło...- mruknęła rozbawiona, podniosła się z miejsca i jakby dla podkreślenia swoich słów zerwała się z miejsca i wykonała parę figur czegoś, co do złudzenia przypominało irlandzkie tańce.
-A ręka chyba zaraz się wygoi...- to powiedziawszy ponownie usiadła na łóżku, założyła nogę na nogę i sięgnęła po romansidło, które tak bezczelnie z Carneyem poturbowali. Może znalazłoby się parę fragmentów, z których mogłaby się ponabijać? Bo przecież wcale nie chodziło o to, żeby zostać w skrzydle szpitalnym chwilę dłużej i powstrzymać gryfona przed ewentualnymi próbami ucieczki do dormitorium, prawda?
-Mogę poczytać na głos...- dodała jeszcze, nie wiedzieć do kogo i zabrała się za wprowadzanie swojego planu w życie.
z/t dla Gen i Carneya
-Moja noga... Ma się w porządku, chyba że mnie coś ominęło...- mruknęła rozbawiona, podniosła się z miejsca i jakby dla podkreślenia swoich słów zerwała się z miejsca i wykonała parę figur czegoś, co do złudzenia przypominało irlandzkie tańce.
-A ręka chyba zaraz się wygoi...- to powiedziawszy ponownie usiadła na łóżku, założyła nogę na nogę i sięgnęła po romansidło, które tak bezczelnie z Carneyem poturbowali. Może znalazłoby się parę fragmentów, z których mogłaby się ponabijać? Bo przecież wcale nie chodziło o to, żeby zostać w skrzydle szpitalnym chwilę dłużej i powstrzymać gryfona przed ewentualnymi próbami ucieczki do dormitorium, prawda?
-Mogę poczytać na głos...- dodała jeszcze, nie wiedzieć do kogo i zabrała się za wprowadzanie swojego planu w życie.
z/t dla Gen i Carneya
- Alice Hughes
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Sie 27, 2016 6:16 pm
Zdecydowanie mniej zielona na twarzy niż jeszcze dziesięć minut temu puchonka wpadła do skrzdła szpitalnego z lekką zadyszką. Trzymając się za prawy bok i ewidentnie walcząc z kolką, podeszła do stojącej przy jednej z szafeczek kobiety.
- Dzień dobry pani Selwyn. - wydyszała - Nie widziała tu pani przypadkiem puchonki? Brunetka, spora. - Dłońmi zatoczyła w powietrzu okrąg i rozejrzała się czy aby przypadkiem nie przegapiła Sharon zaraz po wejściu. Nigdzie jednak nie dostrzegając młodszej dziewczyny wróciła obłąkanym wzrokiem do pielęgniarki.
- Dzień dobry pani Selwyn. - wydyszała - Nie widziała tu pani przypadkiem puchonki? Brunetka, spora. - Dłońmi zatoczyła w powietrzu okrąg i rozejrzała się czy aby przypadkiem nie przegapiła Sharon zaraz po wejściu. Nigdzie jednak nie dostrzegając młodszej dziewczyny wróciła obłąkanym wzrokiem do pielęgniarki.
- Ismael Blake
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Sie 27, 2016 7:44 pm
To nie tak, że Ismael martwiła się o Sharon. Nigdy nie zacieśniła z nią więzi w jakikolwiek sposób, co powodowało brak zainteresowania z jej strony, nawet w obliczu nieprzyjemności, jakie dzisiaj okrąglutką puchonkę spotkały. Alice jednak się martwiła, a dodatkowo sama wyglądała niezbyt dobrze. Tak więc troszcząc się o ulubioną panią prefekt, nawet jeśli ta mogła jakoś niezbyt specjalnie życzyć sobie towarzystwa młodszej koleżanki po ich ostatniej rozmowie, podreptała za lebiegą równie pośpiesznie co tamta, po drodze do zamku kończąc kiełbaskę.
Weszła za nią do skrzydła szpitalnego, wyraźnie blada, jednak w żadnym wypadku nie przejmująca się tym. Ostatnio czuła się trochę bardziej zmęczona jak zwykle, jednak ten fakt umykał jej jakoś. Pewnie to wina pogody, słońca, albo zmiany ciśnienia. Na pewno.
Weszła za nią do skrzydła szpitalnego, wyraźnie blada, jednak w żadnym wypadku nie przejmująca się tym. Ostatnio czuła się trochę bardziej zmęczona jak zwykle, jednak ten fakt umykał jej jakoś. Pewnie to wina pogody, słońca, albo zmiany ciśnienia. Na pewno.
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Sie 27, 2016 8:16 pm
Gdy Alice i Ismael weszły do skrzydła szpitalnego, pielęgniarka właśnie zajmowała się poprawianiem pościeli na jednym z łóżek. Kobieta posłała dziewczętom badawcze, uważne spojrzenie, po czym szybkim krokiem podeszła do nich, stając naprzeciwko. W spokoju wysłuchała słów prefekt domu borsuka, nie odrywając od niej nawet na moment spojrzenia.
- Nie, nie widziałam. Oprócz was, nikogo tutaj nie było. - odparła zmartwionym tonem. - Ale jak na razie widzę was dwie dziewczęta, a same nie wyglądacie najlepiej. Obydwie blade - dobrze się czujecie? - zapytała jeszcze, robiąc krok do przodu i wygładzając jednocześnie swój biały fartuch. - Z resztą... cokolwiek powiecie i tak - lepiej dmuchać na zimne. Już się wami zajmuję. Proszę - siadajcie. I proszę mi nie uciekać przypadkiem. - ton jej głosu nabrał surowości i powagi, a na koniec pogroziła im obojgu palcem po czym odwróciła się i odeszła, na chwilę zostawiając puchonki same. Zaraz jednak wróciła, niosąc w dłoniach dwie buteleczki eliksiru wiggenowego i wcisnęła je bezpardonowo w ich ręce. - No, już. Do dna. To powinno was postawić na nogi. - dodała jeszcze, po czym upewniwszy się, że zrobiły tak, jak powiedziała, zabrała od nich puste już buteleczki i odeszła z nimi, wracając do swoich zajęć.
//odzyskanie wszystkich PŻ
- Nie, nie widziałam. Oprócz was, nikogo tutaj nie było. - odparła zmartwionym tonem. - Ale jak na razie widzę was dwie dziewczęta, a same nie wyglądacie najlepiej. Obydwie blade - dobrze się czujecie? - zapytała jeszcze, robiąc krok do przodu i wygładzając jednocześnie swój biały fartuch. - Z resztą... cokolwiek powiecie i tak - lepiej dmuchać na zimne. Już się wami zajmuję. Proszę - siadajcie. I proszę mi nie uciekać przypadkiem. - ton jej głosu nabrał surowości i powagi, a na koniec pogroziła im obojgu palcem po czym odwróciła się i odeszła, na chwilę zostawiając puchonki same. Zaraz jednak wróciła, niosąc w dłoniach dwie buteleczki eliksiru wiggenowego i wcisnęła je bezpardonowo w ich ręce. - No, już. Do dna. To powinno was postawić na nogi. - dodała jeszcze, po czym upewniwszy się, że zrobiły tak, jak powiedziała, zabrała od nich puste już buteleczki i odeszła z nimi, wracając do swoich zajęć.
//odzyskanie wszystkich PŻ
- Alice Hughes
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Sie 27, 2016 8:48 pm
Puchonka odwróciła się słysząc ciche skrzypnięcie drzwi za plecami. Przez krótką chwilę zaskoczone, brązowe oczy przyglądały się piegowatej twarzy Ismael. Hughes nie mogła sobie przypomnieć, by Zmora została w jakikolwiek sposób poturbowana podczas lekcji i przez kilka sekund uważnie lustrowała jej drobną sylwetkę, szukając jakichkolwiek nieprawidłowości. Do łba jej nie przyszło, by szukać ich u samej siebie dlatego słowa pielęgniarki szczerze ją zaskoczyły.
- Ale... - Już miała protestować, pani Selwyn nie dopuściła jej jednak do głosu. Nie mając siły na dalsze dysputy, zrezygnowana usiadła na dopiero co zaścielonym łóżku i przetarła podkrążone oczy.
- Widziałaś gdzieś po drodze Sharon? - Mruknęła, zerkając na Blake niejako spode łba i zaczęła klaskać w powietrzu znoszonymi butami.
Chcąc mieć wizytę w skrzydle jak najszybciej za sobą, grzecznie a jednocześnie nie widząc w tym większego sensu wypiła eliksir i oddała pielęgniarce pustą buteleczkę, siląc się przy tym na uśmiech.
- Dziękuję. - Dodała jeszcze i wstała. - Powinnam znaleźć Sharon. Pewnie nadal nie czuje się najlepiej. - Pochyliła się by wygładzić zmarszczone prześcieradło i lekko się zachwiała.
- Ale... - Już miała protestować, pani Selwyn nie dopuściła jej jednak do głosu. Nie mając siły na dalsze dysputy, zrezygnowana usiadła na dopiero co zaścielonym łóżku i przetarła podkrążone oczy.
- Widziałaś gdzieś po drodze Sharon? - Mruknęła, zerkając na Blake niejako spode łba i zaczęła klaskać w powietrzu znoszonymi butami.
Chcąc mieć wizytę w skrzydle jak najszybciej za sobą, grzecznie a jednocześnie nie widząc w tym większego sensu wypiła eliksir i oddała pielęgniarce pustą buteleczkę, siląc się przy tym na uśmiech.
- Dziękuję. - Dodała jeszcze i wstała. - Powinnam znaleźć Sharon. Pewnie nadal nie czuje się najlepiej. - Pochyliła się by wygładzić zmarszczone prześcieradło i lekko się zachwiała.
- Ismael Blake
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Sie 28, 2016 8:00 pm
Isma była po prostu za dobra by dać się uszkodzić jakiejś głupiej roślinie. A tak ogólnie, to po prostu miała szczęście. Przyszła spóźniona i niemal natychmiast wykonała swoje zadanie, bez żadnego zbędnego gadania i marudzenia.
- Nie. - odpowiedziała zdawkowo, wypijając zawartość buteleczki wciśniętej przez pielęgniarkę. Co prawda była co do niej nieufna, ale stwierdziła, że żadne sprzeciwianie się nic tutaj nie zdziała. Pielęgniarka miała spojrzenie, które dawało znać, że nie należało się z nią sprzeczać w sprawach zdrowotnych.
- Jesteś na mnie zła, Alice? - zapytała, spoglądając w jej stronę nad wyraz pogodnym spojrzeniem. - Przepraszam, jeśli cię uraziłam wtedy. - dodała jeszcze w tak niefrasobliwy sposób, że jej starsza koleżanka mogła mieć wątpliwości co do tego, że jej słowa są szczere. Poniekąd były. Bo Ismael też w pełni nie rozumiała sytuacji, którą w zagrodzie sama wykreowała i przez którą Alice tak a nie inaczej zareagowała.
- Nie. - odpowiedziała zdawkowo, wypijając zawartość buteleczki wciśniętej przez pielęgniarkę. Co prawda była co do niej nieufna, ale stwierdziła, że żadne sprzeciwianie się nic tutaj nie zdziała. Pielęgniarka miała spojrzenie, które dawało znać, że nie należało się z nią sprzeczać w sprawach zdrowotnych.
- Jesteś na mnie zła, Alice? - zapytała, spoglądając w jej stronę nad wyraz pogodnym spojrzeniem. - Przepraszam, jeśli cię uraziłam wtedy. - dodała jeszcze w tak niefrasobliwy sposób, że jej starsza koleżanka mogła mieć wątpliwości co do tego, że jej słowa są szczere. Poniekąd były. Bo Ismael też w pełni nie rozumiała sytuacji, którą w zagrodzie sama wykreowała i przez którą Alice tak a nie inaczej zareagowała.
- Alice Hughes
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Sie 28, 2016 11:13 pm
- Co? Nie... - Puchonka zaprzeczyła, wzrokiem wciąż ogarniając pomarszczone prześcieradło zamiast rudowłosą koleżankę z domu. A jaka była prawda? Tego chyba nawet sama Hughes nie mogła być w stu procentach pewna. Owszem, czuła wściekłość, jednak - jak to zwykle bywało w tego typu sytuacjach - uczucie to skierowane było w nią, nie w Ismael. Alice miała ochotę wymierzyć sobie solidny policzek za całe tamto nieszczęsne popołudnie i fakt, że w ogóle dopuściła do tego, by ich spotkanie przebiegło w taki a nie inny sposób.
- Powiedz mi tylko... - Przerwała nagle, prostując się i tym razem patrząc Blake w oczy. - Naprawdę myślałaś, że od razu pobiegnę do nauczycieli?
Oj, chyba nie to pytanie miała zamiar zadać. Skoro jednak traciła zaufanie puchonów, warto się było o tym dowiedzieć.
- Powiedz mi tylko... - Przerwała nagle, prostując się i tym razem patrząc Blake w oczy. - Naprawdę myślałaś, że od razu pobiegnę do nauczycieli?
Oj, chyba nie to pytanie miała zamiar zadać. Skoro jednak traciła zaufanie puchonów, warto się było o tym dowiedzieć.
- Ismael Blake
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Sie 28, 2016 11:22 pm
Nie na nią... ale na kogoś na pewno była zła. Isma podejrzewała... czuła gdzieś w kościach, jak było na prawdę. Co czuła Alice, miała do tego jakiś dar, ale w tym momencie po prostu patrzyła na starszą koleżankę przenikliwym spojrzeniem i nic z tym nie robiła. Nie próbowała w jakikolwiek sposób zinterpretować swoich przeczuć. Wstała i wygładziła niedbałym ruchem miejsce, na którym przed chwilą siedziała i ponownie podniosła kolorowy wzrok na Alice, która z kolei spojrzeniem uciekała. W końcu jednak spojrzała jej prosto w oczy, a z tym gestem w jej stronę wymierzone zostało także pytanie. pytanie, które spowodowało, że na piegowatej buzi wykwitł uśmiech - naturalny dla niej, nieco prowokujący, jednak w tym momencie zabarwiony także w nieznacznym stopniu niedowierzaniem.
- Oczywiście, że nie. Ale skoro już cię wtedy zdenerwowałam, mogłam podenerwować cię bardziej. - odpowiedziała niby to niedbale, z tym samym nieznośnym uśmieszkiem przyczepionym do twarzy, jakby właśnie tłumaczyła jej coś niezwykle oczywistego i czerpała satysfakcję z tego, że Hughes czegoś nie rozumie.
- Ale czy to jest pytanie, które chcesz zadać? - dodała nieco ciszej i... spokojniej. Stonowała głos, przez co mógł wydać się nieco bardziej... smutny. Chciała wiedzieć, co siedziało w umyśle prefekt. Z bardzo prostego powodu - nie chciała doświadczyć więcej tego typu sytuacji. - Na prawdę aż tak bardzo się ich bałaś? Czy może boisz się tego, co znaczą?
Przekrzywiła delikatnie głowę na prawą stronę, przypominając nieco zwierzątko, które wpatrywało się z zaciekawieniem w nowy obiekt i próbowało go zrozumieć. Alice była poniekąd takim obiektem. Co prawda znanym, jednak tej jeden pierwiastek do tej pory pozostawał tajemnicą. Zagadką, która drażniła bo nie chciała się rozwiązać.
- Oczywiście, że nie. Ale skoro już cię wtedy zdenerwowałam, mogłam podenerwować cię bardziej. - odpowiedziała niby to niedbale, z tym samym nieznośnym uśmieszkiem przyczepionym do twarzy, jakby właśnie tłumaczyła jej coś niezwykle oczywistego i czerpała satysfakcję z tego, że Hughes czegoś nie rozumie.
- Ale czy to jest pytanie, które chcesz zadać? - dodała nieco ciszej i... spokojniej. Stonowała głos, przez co mógł wydać się nieco bardziej... smutny. Chciała wiedzieć, co siedziało w umyśle prefekt. Z bardzo prostego powodu - nie chciała doświadczyć więcej tego typu sytuacji. - Na prawdę aż tak bardzo się ich bałaś? Czy może boisz się tego, co znaczą?
Przekrzywiła delikatnie głowę na prawą stronę, przypominając nieco zwierzątko, które wpatrywało się z zaciekawieniem w nowy obiekt i próbowało go zrozumieć. Alice była poniekąd takim obiektem. Co prawda znanym, jednak tej jeden pierwiastek do tej pory pozostawał tajemnicą. Zagadką, która drażniła bo nie chciała się rozwiązać.
- Alice Hughes
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pon Sie 29, 2016 7:39 pm
Ismael mogła każdym porem na ciele czuć to, co działo się z jej starszą koleżanką. Niestety nie oznaczało to jeszcze, że czegoś się dzięki temu dowie. Jednym z ukrytych talentów Hughes - takim, którego istnienia nie zauważała nawet ona sama - była umiejętność odbijania piłeczki, gdy tylko rozmowa zaczynała zachaczać o niewygodne dla niej tematy. Ludzie zazwyczaj - nawet ci jej niby najbliżsi, jak Warp czy Miracle - dopiero po latach orientowali się, że niewiedzą jak właściwie mija życie ich przyjaciółki. W końcu rzadko kiedy wyskakiwali z konkretnymi, trudnymi pytaniami, całkowicie zaspokojeni tym, co przedstawiał znajomy im od lat obrazek - czułą puchonkę lub panią prefekt z kijem w... No.
Blake wybijała się jednak ponad ten schemat. Ciekawska Zmora w żaden sposób nie ułatwiała Alice panowania nad sobą i utrzymania dotychczasowego stanu rzeczy. A to było coraz trudniejsze - zaklęcia ochronne wokół łóżka czy rzucane co rano na twarz Afectus Ocullo stanowiły ledwie wierzchołek góry lodowej.
- Uważaj z tym denerwowaniem innych. To nie najlepsza taktyka w tym zamku. - Skrzywiła się, nie mogąc chyba pojąć jak można było być tak nieodpowiedzialnym. Westchnęła cicho, czując rozchodzące się po ciele ciepło. Eliksir zaczynał działać.
- Co? - Zaczęła zaskoczona, gwałtownie mrugając i ze zmarszczonym czołem wpatrując się w te dwukolorowe oczyska. - O co ci... - Mięśnie spięły się, gdy uszu doszła dalsza wypowiedź Blake a serce nieznacznie przyspieszyło. Alice przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech. - Ministerstwo uznało je za niebezpieczne. Nawet jeśli nie zgadzasz się z tą klasyfikacją powinnaś przestrzegać regulaminu. - Wyrecytowała monotonnie, jakby faktycznie podczas śniadania połknęła kij zamiast bułki. Nie umknęła jej zmiana tonu Ismael ani jej szczere spojrzenie. Nie odwróciła od niej wzroku od wstania z łóżka. Wzroku, który teraz jednocześnie wydawał się być nieobecny. Puchonka zmusiła się do niewielkiego uśmiechu i pogładziła rudowłosą po ramieniu.
- Koniec roku już blisko. Po prostu na siebie uważaj.
Blake wybijała się jednak ponad ten schemat. Ciekawska Zmora w żaden sposób nie ułatwiała Alice panowania nad sobą i utrzymania dotychczasowego stanu rzeczy. A to było coraz trudniejsze - zaklęcia ochronne wokół łóżka czy rzucane co rano na twarz Afectus Ocullo stanowiły ledwie wierzchołek góry lodowej.
- Uważaj z tym denerwowaniem innych. To nie najlepsza taktyka w tym zamku. - Skrzywiła się, nie mogąc chyba pojąć jak można było być tak nieodpowiedzialnym. Westchnęła cicho, czując rozchodzące się po ciele ciepło. Eliksir zaczynał działać.
- Co? - Zaczęła zaskoczona, gwałtownie mrugając i ze zmarszczonym czołem wpatrując się w te dwukolorowe oczyska. - O co ci... - Mięśnie spięły się, gdy uszu doszła dalsza wypowiedź Blake a serce nieznacznie przyspieszyło. Alice przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech. - Ministerstwo uznało je za niebezpieczne. Nawet jeśli nie zgadzasz się z tą klasyfikacją powinnaś przestrzegać regulaminu. - Wyrecytowała monotonnie, jakby faktycznie podczas śniadania połknęła kij zamiast bułki. Nie umknęła jej zmiana tonu Ismael ani jej szczere spojrzenie. Nie odwróciła od niej wzroku od wstania z łóżka. Wzroku, który teraz jednocześnie wydawał się być nieobecny. Puchonka zmusiła się do niewielkiego uśmiechu i pogładziła rudowłosą po ramieniu.
- Koniec roku już blisko. Po prostu na siebie uważaj.
- Ismael Blake
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pon Sie 29, 2016 8:42 pm
Isma nie była z Alice blisko. Ale tak po prawdzie, to dziewczątko, młodsze od Hughes o rok, nie było blisko z żadną osobą. Odsuwała się mimowolnie. Raz skracała dystans, a raz tworzyła go na nowo. Nie zwracała na to w ogóle uwagi. I też nie przeszkadzał jej brak kogoś, komu mogłaby się zwierzyć, albo kto by się zainteresował jej osobą. Czuła się pełna i kompletna, a co za tym szło - czuła się jak ktoś, kto nie potrzebował innych. Jednak czy było to prawdą? Może tak, a może nie. Była to rzecz tak płynna i tak ulotna, że niemożliwa do sprecyzowania przy tak niestabilnym umyśle, jakim był ten nastolatki, wciąż jeszcze mającej rok do wejścia w dorosłość.
Nic więc dziwnego, że nie znała do końca granic. Wchodziła z butami w strefy innych, sprawiając tym samym dyskomfort swoim rozmówcom. Podobnie jak w tym przypadku.
- To nie najlepsza gdziekolwiek... Ale nie martw się o mnie. - powiedziała do niej, uśmiechając się wręcz z dziecięcą naiwnością i słodyczą. - Jeśli się sparzę, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina. - dodała jeszcze, odgarniając włosy z twarzy i odrzucając do tyłu za pomocą dłoni. - Ministerstwo? Na prawdę... to jest twój argument? - uniosła brew, jednak w wyrazie jej twarzy nie było niczego negatywnego. Tylko zdziwienie. - Ty też powinnaś, a jednak nic z tym nie zrobiłaś. - przypomniała jej, jednak nie zamierzała niczego perfidnie wytykać. Jej głos był spokojny i rzeczowy. Na moment obejrzała się ku tyłowi, zerkając gdzie jest pielęgniarka. Na moment zniknęła z zasięgu wzroku. - Alice... - zaczęła delikatnie. - Czemu nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie... Brzmisz, jakby zależało ci na chronieniu... ale sama nie chcesz się otworzyć. Nie uciekaj przede mną.
Nic więc dziwnego, że nie znała do końca granic. Wchodziła z butami w strefy innych, sprawiając tym samym dyskomfort swoim rozmówcom. Podobnie jak w tym przypadku.
- To nie najlepsza gdziekolwiek... Ale nie martw się o mnie. - powiedziała do niej, uśmiechając się wręcz z dziecięcą naiwnością i słodyczą. - Jeśli się sparzę, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina. - dodała jeszcze, odgarniając włosy z twarzy i odrzucając do tyłu za pomocą dłoni. - Ministerstwo? Na prawdę... to jest twój argument? - uniosła brew, jednak w wyrazie jej twarzy nie było niczego negatywnego. Tylko zdziwienie. - Ty też powinnaś, a jednak nic z tym nie zrobiłaś. - przypomniała jej, jednak nie zamierzała niczego perfidnie wytykać. Jej głos był spokojny i rzeczowy. Na moment obejrzała się ku tyłowi, zerkając gdzie jest pielęgniarka. Na moment zniknęła z zasięgu wzroku. - Alice... - zaczęła delikatnie. - Czemu nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie... Brzmisz, jakby zależało ci na chronieniu... ale sama nie chcesz się otworzyć. Nie uciekaj przede mną.
- Alice Hughes
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pon Sie 29, 2016 10:58 pm
Ismael nie była dużo młodsza. Miała jednak coś, czego Hughes zawsze brakowało. Wewnętrzny - mimo panującego w nastoletnim umyśle chaosu - spokój i przekonanie, że poradzi sobie niezależnie od sytuacji. Takie przynajmniej sprawiała wrażenie, i choć samo w sobie mogło budzić to podziw i aprobatę, w połączeniu z dziecinnym wręcz brakiem ogłady zwyczajnie drażniło. A na pewno sprawiało, że mająca serdecznie dosyć obserwowania kolejnych pustych miejsc w Wielkiej Sali prefekt Hufflepuffu, proszona o to by się nie martwić wywracała oczami. Powstrzymała się jednak od jakiegokolwiek komentarza na ten temat. Skrzydło Szpitalne nie wydawało jej się odpowiednim miejscem na tego typu dyskusje, choć gdyby zastanowiła się nad tym nieco głębiej może i dostrzegłaby analogię. Albo sama przed sobą musiałaby przyznać, że żadne miejsce nie było odpowiednie... Blake zdawała się nie dostrzegać, że jej sparzenie się, obojętnie czy spowodowane z jej winy czy będące dziełem jakiegoś cholernego przypadku rozeszło by się echem po szkolnej - i nie tylko - społeczności. Społeczności, która zdaniem Hughes przeszła już w tym roku wystarczająco wiele, by darować sobie prowokowanie losu.
Kolejne wywrócenie oczami, kolejne zmarszczenie brwi... Argument o Ministerstwie, choć wymyślony w ostatniej tak naprawdę chwili był trafny. Przynajmniej dla dziewczyny, dla której zasady stanowiły dotychczas jedyne oparcie i zaspokajały potrzebę stabilizacji. Oczywiście, że nie była idealna. Ba! Miała za uszami więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, jednak większość typowych dla młodego wieku wyskoków tłumiła już w zarodku.
- Jeśli widzisz w tym problem, to mogę to nadrobić. - Teraz to ona uśmiechnęła się prowokacyjnie, ze zdumienia unisząc jednocześnie brwi. Chyba jeszcze nigdy nie zdażyło jej się, by jakikolwiek puchon wypomniał jej to, że nie złożyła na niego skargi. A nie, przepraszam! Nie wypomniał - przypomniał. Alice nigdy nie oczekiwała podziękowań czy wdzięczności za przymykanie oczu na niektóre ich występki, tak samo jak nigdy nie spodziewała się, że zostanie jej to przypomniane.
Puchonka wykorzystała krótką chwilę, podczas której Ismael odwróciła od niej spojrzenie i chwyciła torbę. Przewiesiła ją przez ramię, zerkając jednocześnie na zegarek. Straciła już stanowczo zbyt wiele czasu.
Kiedy Blake wymówiła jej imię z ociąganiem odwróciła się w jej stronę. Słuchała dziewczyny z zaciśniętymi w wąską linię ustami i czysto machinalnie, nie wiedząc co zrobić z rękami założyła włosy za ucho. Nigdy tego nie robiła, a jeśli już jej się zdarzało to zaraz przypominała sobie, że wygląda jak mały Dumbo i roztrzepywała miękkie pasma. Tym razem kompletnie nie zwróciła na to uwagi.
- Wszystko powiedziałam. Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać. - Jej ton był spokojny i rzeczowy, choć blade palce naprawdę mocno ściskały skórzaną torbę. - I nie uciekam, ale naprawdę chcę znaleźć Sharon przed następną lekcją. Dlatego wybacz... - Uśmiechnęła się, jednocześnie mrugając i mając wrażenie, że czuje się o wiele gorzej niż przed wizytą w skrzydle. Minęła Ismael kierując się do drzwi. Świat musiał być naprawdę wspaniałym miejscem, kiedy potrafiło się po prostu powiedzieć spadaj.
Kolejne wywrócenie oczami, kolejne zmarszczenie brwi... Argument o Ministerstwie, choć wymyślony w ostatniej tak naprawdę chwili był trafny. Przynajmniej dla dziewczyny, dla której zasady stanowiły dotychczas jedyne oparcie i zaspokajały potrzebę stabilizacji. Oczywiście, że nie była idealna. Ba! Miała za uszami więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, jednak większość typowych dla młodego wieku wyskoków tłumiła już w zarodku.
- Jeśli widzisz w tym problem, to mogę to nadrobić. - Teraz to ona uśmiechnęła się prowokacyjnie, ze zdumienia unisząc jednocześnie brwi. Chyba jeszcze nigdy nie zdażyło jej się, by jakikolwiek puchon wypomniał jej to, że nie złożyła na niego skargi. A nie, przepraszam! Nie wypomniał - przypomniał. Alice nigdy nie oczekiwała podziękowań czy wdzięczności za przymykanie oczu na niektóre ich występki, tak samo jak nigdy nie spodziewała się, że zostanie jej to przypomniane.
Puchonka wykorzystała krótką chwilę, podczas której Ismael odwróciła od niej spojrzenie i chwyciła torbę. Przewiesiła ją przez ramię, zerkając jednocześnie na zegarek. Straciła już stanowczo zbyt wiele czasu.
Kiedy Blake wymówiła jej imię z ociąganiem odwróciła się w jej stronę. Słuchała dziewczyny z zaciśniętymi w wąską linię ustami i czysto machinalnie, nie wiedząc co zrobić z rękami założyła włosy za ucho. Nigdy tego nie robiła, a jeśli już jej się zdarzało to zaraz przypominała sobie, że wygląda jak mały Dumbo i roztrzepywała miękkie pasma. Tym razem kompletnie nie zwróciła na to uwagi.
- Wszystko powiedziałam. Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać. - Jej ton był spokojny i rzeczowy, choć blade palce naprawdę mocno ściskały skórzaną torbę. - I nie uciekam, ale naprawdę chcę znaleźć Sharon przed następną lekcją. Dlatego wybacz... - Uśmiechnęła się, jednocześnie mrugając i mając wrażenie, że czuje się o wiele gorzej niż przed wizytą w skrzydle. Minęła Ismael kierując się do drzwi. Świat musiał być naprawdę wspaniałym miejscem, kiedy potrafiło się po prostu powiedzieć spadaj.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach