- Severus Snape
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Lis 08, 2015 3:02 pm
Powinien się cieszyć, że gorączka zaczęła ogarniać jego ciało. Że myśli rozpływały się gdzieś w podświadomości nie potrafiąc sformułować w cokolwiek konkretnego. W innym wypadku musiałby teraz siedzieć i, no właśnie, myśleć. O tym wszystkim, co wydarzyło się kilka chwil temu, o tym, co czuł. A to doprowadziłoby go do myślenia o całym swoim życiu, na co tak naprawdę nie był gotowy. Nie chciał spotkać się z cieniami przeszłości, które przecież tak bardzo odcisnęły piętno na jego teraźniejszym życiu. Chciał jedynie spokoju, chwili bez tego wszystkiego, co działo się w jego głowie przez cały czas.
Głowa położona na poduszce była pierwszym krokiem do tego, by naprawdę się pochorował. Póki stał na nogach, miał przynajmniej motywację, by walczyć ze słabością. Kiedy zamknął na chwilę oczy poczuł, jak źle się czuł i dam nie wiedział, czemu tak było. Co prawda, ostatnimi czasy nie dbał o siebie praktycznie w ogóle. W labiryncie było zimno i w dodatku te wszystkie pogryzienia. Ach, można z cała pewnością uznać, że miał pecha.
Ułożył się wygodniej na łóżku i przez chwilę wpatrywał w sylwetkę Evans, która jeszcze przed nim stała. Mówiła coś, co z opóźnieniem do niego dotarło i westchnął tylko. Chrząknął.
- Możesz być tego pewna. MAMO. - Zaśmiał się, co wywołało napad kaszlu. No proszę, kolejny objaw! Nim zdążył zareagować, jej już przy nim nie było.
Poczuł pustkę. Nie chodziło o to, że leżał w tej sali sam. Nie przeszkadzałoby mu to absolutnie. Czuł jednak, jakby cala ta sytuacja była metaforą jego życia. Ona zniknęła sprzed jego oczu tak szybko. Nie chciał, by tak się stało.
Po prostu nie chciał.
Nie miał jednak odwagi, by zawołać. Poprosić by usiadła i nigdzie nie szła.
Głowa położona na poduszce była pierwszym krokiem do tego, by naprawdę się pochorował. Póki stał na nogach, miał przynajmniej motywację, by walczyć ze słabością. Kiedy zamknął na chwilę oczy poczuł, jak źle się czuł i dam nie wiedział, czemu tak było. Co prawda, ostatnimi czasy nie dbał o siebie praktycznie w ogóle. W labiryncie było zimno i w dodatku te wszystkie pogryzienia. Ach, można z cała pewnością uznać, że miał pecha.
Ułożył się wygodniej na łóżku i przez chwilę wpatrywał w sylwetkę Evans, która jeszcze przed nim stała. Mówiła coś, co z opóźnieniem do niego dotarło i westchnął tylko. Chrząknął.
- Możesz być tego pewna. MAMO. - Zaśmiał się, co wywołało napad kaszlu. No proszę, kolejny objaw! Nim zdążył zareagować, jej już przy nim nie było.
Poczuł pustkę. Nie chodziło o to, że leżał w tej sali sam. Nie przeszkadzałoby mu to absolutnie. Czuł jednak, jakby cala ta sytuacja była metaforą jego życia. Ona zniknęła sprzed jego oczu tak szybko. Nie chciał, by tak się stało.
Po prostu nie chciał.
Nie miał jednak odwagi, by zawołać. Poprosić by usiadła i nigdzie nie szła.
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pon Lis 16, 2015 9:05 pm
Poppy ganiała wcześniej od łóżka do łóżka, najpierw zajmując się jakaś obolałą Krukonką, potem równie obolałym (i na dodatek pobitym!) Krukonem, a jeszcze widziała, że na sali pojawili się kolejni pacjenci. Najwidoczniej, po prawie tygodniu absolutnego pustostanu w Skrzydle Szpitalnym, teraz uczniowie wyrabiali swoją miesięczną normę. Całe szczęście żadne z nich obficie nie krwawiło i nie walczyło zaciekle ze śmiercią i prezentowało się znacznie lepiej niż ofiary ostatniego meczu Quidditcha, a już na pewno lepiej od... Nie, młoda praktykantka nie chciała nawet myśleć o ostatnim wypadku na błoniach. Dla własnego psychicznego zdrowia nazywając to zdarzenie „wypadkiem”. I na czas takich właśnie wypadków jej przełożona postanowiła znacznie zwiększyć ilość magicznych ingrediencji i eliksirów uzdrawiających na stanie Skrzydła, ale to na głowie Poppy było poukładanie ich w tak intuicyjny sposób, by nie latać po składziku jak wariat w chwili, kiedy będą najbardziej potrzebne.
- Już idę...! - rzuciła, słysząc jakiś damski krzyk zza drzwi, choć nie była pewna, czy ściana nie stłumiła jej własnego głosu, kiedy pochylała się i przy pomocy zaklęcia Reparo naprawiała dwa potłuczone flakoniki. Pani Selwyn nie będzie zadowolona.
Młoda pielęgniarka poprawiła biały fartuch i odruchowo wrzucając do jego wielkiej kieszeni eliksir przeciwbólowy, przeciwgorączkowy oraz maść ziołową na opuchlizny, wyszła wreszcie zza białych drzwi składzika i podeszła do dwójki uczniów: Gryfonki, której to krzyk niewątpliwie słyszała wcześniej oraz zalegającego na łóżku Ślizgona.
- A cóż to się stało? Usiądź chłopcze, usiądź. - kobieta energicznie podeszła do chłopaka i pomogła mu łagodnie podnieść się do pozycji siedzącej.
- Już idę...! - rzuciła, słysząc jakiś damski krzyk zza drzwi, choć nie była pewna, czy ściana nie stłumiła jej własnego głosu, kiedy pochylała się i przy pomocy zaklęcia Reparo naprawiała dwa potłuczone flakoniki. Pani Selwyn nie będzie zadowolona.
Młoda pielęgniarka poprawiła biały fartuch i odruchowo wrzucając do jego wielkiej kieszeni eliksir przeciwbólowy, przeciwgorączkowy oraz maść ziołową na opuchlizny, wyszła wreszcie zza białych drzwi składzika i podeszła do dwójki uczniów: Gryfonki, której to krzyk niewątpliwie słyszała wcześniej oraz zalegającego na łóżku Ślizgona.
- A cóż to się stało? Usiądź chłopcze, usiądź. - kobieta energicznie podeszła do chłopaka i pomogła mu łagodnie podnieść się do pozycji siedzącej.
- Lily Evans
Re: Łóżka w drugiej części sali
Wto Lis 24, 2015 1:14 am
Był chyba głupcem, skoro sądził, że w takiej sytuacji zostawi go samego. Lily nie była do tego zdolna i nawet jeśli byłaby zła na niego to z całą pewnością nie potraktowała go w tak nieludzki sposób. Nieludzki przynajmniej dla niej. Przyjście do Skrzydła Szpitalnego było jedynym słusznym rozwiązaniem, które natychmiast przyszło do jej rudej głowy. Kiedy stanęła przy drzwiach, wzięła głębszy wdech i czekała cierpliwie, nie komentując w żaden sposób jego stwierdzenia. Jeśli sądził, że nazywając ją "mamą" jakoś ją ruszy to jego niedoczekanie. Pokręciła głową i wypuściła powoli powietrze, opierając się o jasną ścianę i zastanawiając się czy te pająki były w ogóle jadowite i czy ich ewentualny jad mógłby powodować jakieś szkody. Dzięki temu, że miała na czym się skoncentrować to nie chciało jej się spać, choć zdawało jej się, że całe ciało odmawia jej posłuszeństwa. Na dodatek Evans zupełnie nie zdawała sobie sprawy, co zajmuje myśli Ślizgona i może to nawet i lepiej, przynajmniej nie musiała się obawiać, że zrobi coś nietaktownego albo też potraktuje w nieodpowiedni sposób. Brzmiało to egoistycznie, ale lepiej niż trwanie w niezręcznej niewiadomej. Powieki opadły jej delikatnie, zasłaniając prawie całą widoczność, gdy Poppy Pomrey opuściła składzik. Dźwięk otwieranych drzwi zadziałał na Lily błyskawicznie - otworzyła szeroko oczy i odsunęła się, robiąc miejsce młodej praktykantce. Obie następnie ruszyły w stronę Severusa, który odpoczywał na łóżku. Rudowłosa Prefekt Gryffindoru, odchrząknęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, przyglądając się chłopakowi ze zmartwieniem.
- Mieliśmy drobny problem z pająkami, pani Pomfrey. Znaleźliśmy się w pewnym pomieszczeniu na III piętrze i tam Nas zaatakowały. Tak jak zarośla. Chociaż wydaje mi się, że to bardziej sprawka jednego z duchów. Niemniej pająki zdołały porządnie pogryźć Severusa. Sądzę, że ma gorączkę - odpowiedziała dziewczyna i oderwała spojrzenie od przyjaciela, spoglądając wprost na młodą kobietę. - I niestety nie wiem czy przypadkiem nie były jadowite.
Poczuła jak delikatny dreszcz przebiega po jej drobnych dłoniach.
- Mieliśmy drobny problem z pająkami, pani Pomfrey. Znaleźliśmy się w pewnym pomieszczeniu na III piętrze i tam Nas zaatakowały. Tak jak zarośla. Chociaż wydaje mi się, że to bardziej sprawka jednego z duchów. Niemniej pająki zdołały porządnie pogryźć Severusa. Sądzę, że ma gorączkę - odpowiedziała dziewczyna i oderwała spojrzenie od przyjaciela, spoglądając wprost na młodą kobietę. - I niestety nie wiem czy przypadkiem nie były jadowite.
Poczuła jak delikatny dreszcz przebiega po jej drobnych dłoniach.
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Sty 23, 2016 12:29 pm
Młoda praktykantka Poppy Pomfrey zajęła się zarówno Ślizgonem jak i Gryfonką, lecząc z ich wszelkich zadrapań i ugryzień. Musieli jednak zostać na jakiś czas w Skrzydle. Snape otrzymał również dawkę Eliksiru Pieprzowego na przeziębienie, a także tajemniczą miksturę, która miała obniżyć jego temperaturę.
[z/t x2 z powodu odejścia Severusa i odzyskanie wszystkich PŻ]
[z/t x2 z powodu odejścia Severusa i odzyskanie wszystkich PŻ]
- Colette Warp
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pią Lut 26, 2016 2:35 pm
Wszystko odbyło się bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, ani się obejrzał, a błoga utrata przytomności nastąpiła zaraz po tym, kiedy (wydawało mu się) że stracił praktycznie połowę twarzy i jej resztki wypalały mu dziury w ubraniach na ramieniu i klatce piersiowej. Czuł się jak topiący się zegar z obrazu Salvadora Dali – tak wyglądał jego koszmar, kiedy gruchnął o podłogę w jaśniejącym od coraz częściej rzucanych zaklęć holu. Tym, co widział jako ostatnie, były rozbłyski światła na bladym suficie.
Potem nie było ani świateł, ani bólu. Śmierci też nie było, choć sytuacja wydawała się co najmniej patowa.
Nastąpiła stop klatka i film ruszył na nowo, z tym wyjątkiem, że najpierw atakując oczy Warpa widokiem czyiś rozmazanych twarzy, a potem otaczających go zielonych płomieni, które wysłały go w chłód starego zamczyska. Jego, jak i resztę towarzystwa z motelu w postaciach Sahira i nauczycielki Wróżbiarstwa. Choć nie miał pojęcia co działo się z tą trzecią, bo jego, jak i czarnowłosego natychmiast przetransportowano do Skrzydła szpitalnego i tam odpowiednio się nimi zajęto.
Potem nie było ani świateł, ani bólu. Śmierci też nie było, choć sytuacja wydawała się co najmniej patowa.
Nastąpiła stop klatka i film ruszył na nowo, z tym wyjątkiem, że najpierw atakując oczy Warpa widokiem czyiś rozmazanych twarzy, a potem otaczających go zielonych płomieni, które wysłały go w chłód starego zamczyska. Jego, jak i resztę towarzystwa z motelu w postaciach Sahira i nauczycielki Wróżbiarstwa. Choć nie miał pojęcia co działo się z tą trzecią, bo jego, jak i czarnowłosego natychmiast przetransportowano do Skrzydła szpitalnego i tam odpowiednio się nimi zajęto.
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Czw Maj 05, 2016 9:20 pm
Pielęgniarki zajęły się odpowiednio Colette i przy okazji Sahirem, chociaż ten drugi zdążył już uciec zanim został całkowicie wyleczony. Puchon zaś wracał do zdrowia i po kilku dniach mógł opuścić Skrzydło Szpitalne z opatrunkiem na policzku. Istniało jednak ryzyko, że po tak nieprzyjemnym zaklęciu zostanie blizna.
[z/t dla Colette]
[z/t dla Colette]
- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Maj 08, 2016 10:33 pm
20 kwietnia 1978
Dotarli do Skrzydła Szpitalnego o wiele szybciej, niż się spodziewał. Mimo chorej nogi i zmęczenia udało się to całkiem sprawnie dzięki pomocy również wyczerpanego Ślizgona. Wpadli do pomieszczenia robiąc przy tym sporo hałasu - drzwi walnęły o ścianę, aż się zakurzyło. Carneyowi nie w głowie było teraz dbanie o komfort osób, które właśnie leczyły katar czy jakieś niegroźne złamanie. Zdarzało mu się tu bywać wielokrotnie, zdarzało mu się mieć wiele obrażeń, czasem całkiem poważnych, ale tym razem było inaczej. Nie był specjalistą, ale ani trochę nie podobało mu się, co dzieje się z jego kończyną. Powłóczył nią, zaciskając zęby, aż dotarł do pierwszego z brzegu łóżka i ciężko na nie usiadł. Zdyszał się tą całą drogą. Otarł pot, który wstąpił mu na czoło, przy okazji zauważając, że trzęsą mu się ręce.
Dotarli do Skrzydła Szpitalnego o wiele szybciej, niż się spodziewał. Mimo chorej nogi i zmęczenia udało się to całkiem sprawnie dzięki pomocy również wyczerpanego Ślizgona. Wpadli do pomieszczenia robiąc przy tym sporo hałasu - drzwi walnęły o ścianę, aż się zakurzyło. Carneyowi nie w głowie było teraz dbanie o komfort osób, które właśnie leczyły katar czy jakieś niegroźne złamanie. Zdarzało mu się tu bywać wielokrotnie, zdarzało mu się mieć wiele obrażeń, czasem całkiem poważnych, ale tym razem było inaczej. Nie był specjalistą, ale ani trochę nie podobało mu się, co dzieje się z jego kończyną. Powłóczył nią, zaciskając zęby, aż dotarł do pierwszego z brzegu łóżka i ciężko na nie usiadł. Zdyszał się tą całą drogą. Otarł pot, który wstąpił mu na czoło, przy okazji zauważając, że trzęsą mu się ręce.
- Jeffrey Woods
Re: Łóżka w drugiej części sali
Nie Maj 08, 2016 11:03 pm
Związek Ślizgona z Gryfonem przeszedł na kolejny lewel znajomości i Jeffrey oficjalnie stał się nową laską Davida. Taką do podpierania się. Szybciej otarliby na miejsce, gdyby o'Connell przemieszczał się, po prostu przesuwając młodszego kolegę jak kulę, ale tak, to na wątłym ramieniu bruneta spoczął dwumetrowy kloc, którego dla ułatwienia przejścia po zatłoczonych korytarzach szkoły nazwał cieplutkim daniem.
- Z drogi, niosę gorącą zupę! - rzucał i nagle robiło się miejsce niezbędne do tego, by móc kopniakiem z jebnięciem otworzyć drzwi do Skrzydła Szpitalnego. Nie było to oczywiście potrzebne, ale zawsze chciał to zrobić. Na ostatniej prostej o mało nie zaliczył spektakularnej gleby, ale na szczęście poszkodowany pacjent (s)kuternoga spoczął bezpiecznie na mięciutkim materacu. Amputacja mogła się już rozpocząć, bo Jeff miał po takim kawale targania Davida szczerze dość jego włóczenia poszkodowaną nogą. Tylko jakby mu tu pomóc...? Przysyłanie ludzi tutaj było łatwiejsze, niż pomaganie im opuścić to miejsce. Chłopak podrapał się po krótkiej czuprynie i rozejrzał po sali z roztargnieniem.
- ALLO? - rzucił w próżnię. - JEST TU JAKAŚ ZBŁĄKANA PIELĘGNIARECZKA? KOLEGA PRZESADZIŁ Z MASTURBACJĄ I POTRZEBNA JEST POMOC NIEZZWŁOCZNA ALBO CHOCIAŻ NA GWAŁT!
Za mało argumentów. Jeszcze jeden.
- KRZAK GO PIERD... - łagodniej. - WALNĄŁ. POTRZEBA MU PLASTRA I CZEGOŚ DO SSANIA, A ŻE WOLI DZIEWCZYNKI, TO W DRUGIEJ KWESTII NIE POMOGĘ. W PIERWSZEJ ZRESZTĄ TEŻ NIE. I W OGÓLE BYM JUZ SOBIE POSZEDŁ WIĘC...
- Z drogi, niosę gorącą zupę! - rzucał i nagle robiło się miejsce niezbędne do tego, by móc kopniakiem z jebnięciem otworzyć drzwi do Skrzydła Szpitalnego. Nie było to oczywiście potrzebne, ale zawsze chciał to zrobić. Na ostatniej prostej o mało nie zaliczył spektakularnej gleby, ale na szczęście poszkodowany pacjent (s)kuternoga spoczął bezpiecznie na mięciutkim materacu. Amputacja mogła się już rozpocząć, bo Jeff miał po takim kawale targania Davida szczerze dość jego włóczenia poszkodowaną nogą. Tylko jakby mu tu pomóc...? Przysyłanie ludzi tutaj było łatwiejsze, niż pomaganie im opuścić to miejsce. Chłopak podrapał się po krótkiej czuprynie i rozejrzał po sali z roztargnieniem.
- ALLO? - rzucił w próżnię. - JEST TU JAKAŚ ZBŁĄKANA PIELĘGNIARECZKA? KOLEGA PRZESADZIŁ Z MASTURBACJĄ I POTRZEBNA JEST POMOC NIEZZWŁOCZNA ALBO CHOCIAŻ NA GWAŁT!
Za mało argumentów. Jeszcze jeden.
- KRZAK GO PIERD... - łagodniej. - WALNĄŁ. POTRZEBA MU PLASTRA I CZEGOŚ DO SSANIA, A ŻE WOLI DZIEWCZYNKI, TO W DRUGIEJ KWESTII NIE POMOGĘ. W PIERWSZEJ ZRESZTĄ TEŻ NIE. I W OGÓLE BYM JUZ SOBIE POSZEDŁ WIĘC...
- Mistrz Gry
Re: Łóżka w drugiej części sali
Pią Maj 27, 2016 4:29 pm
Zadanie zresztą mieli ułatwione, bo jakby nie patrzeć, dopiero zaczynało świtać. Nowy, wspaniały dzień po iście koszmarnym wypadzie. Jeffrey więc zajął się swoim kolegą i oboje znaleźli się w Skrzydle. Jeden zdawał się być zdrów jak ryba, drugi... niekoniecznie. Młodziutka Poppy Pomfrey usłyszała jakiś huk i niemalże złapała się za serce! Śmierciożercy przyszli?! Tak sobie właśnie biedna kobieta myślała, dopóki nie usłyszała jakże uroczego głosu Ślizgona. Z jednej strony odetchnęła z ulgą, z drugiej zaś miała wielką ochotę tego chłopca udusić! Przecież w Skrzydle byli chorzy, którzy wymagali spokoju! Wyszła szybko ze swojego gabinetu i ruszyła w stronę nowo przybyłych.
- Proszę się uspokoić, panie Woods! Czy pan nie myśli?! Tutaj są inni pacjenci i oni potrzebują CISZY! - Powiedziała cicho, ale gniewnie. Puściła całą wypowiedź mimo uszu, uznając że chłopak zwyczajnie działa pod wpływem emocji po Hogsmeade. Posłała mu jednak niezbyt zadowolone spojrzenie, układając poprawnie Davida na łóżku, żeby oszczędzić mu niepotrzebnego bólu.
- Zaraz ci coś przyniosę mój drogi i zajmiemy się twoim problemem - powiedziała łagodnie do Davida, by następnie zlustrować Jeffrey'a i ocenić jego stan. Był trochę brudny, miał nieco zadrapań i kilka widocznych siniaków, ale ogólnie wydawał się być zdrowy. Wyciągnęła więc ze swoje fartucha maść i mu podawała. - Dwa razy dziennie przez 3 dni i wszystko zejdzie. A teraz niech już pan sobie idzie, panie Woods. Pański kolega potrzebuje natychmiastowej pomocy. Sio.
I wygoniła Ślizgona z Skrzydła Szpitalnego, po czym szybko poszła po trzy eliksiry. Jeden na uspokojenie, drugi na znieczulenie, trzeci na sen. Podała mu je w odpowiedniej kolejności, a gdy chłopak je wypił, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, zajęła się jego obrażeniami - przede wszystkim nogą, którą pokrywała martwica. - Nie wygląda to najlepiej, ale dobrze, że w miarę szybko zostałeś tutaj przyniesiony...
Poppy Pomfrey westchnęła cicho, kręcąc głową by już po chwili wziąć się do dzieła. Poszła po specjalną maść i eliksir oraz bandaż i szybko wróciła. W samej chwili by zobaczyć jak David zasypia. Najpierw polała martwicę eliksirem, który zasyczał, później użyła na nim zaklęcia, które miało zadziałać, a na koniec posmarowała maścią i zawinęła bandażem. Wedle jej obliczeń, martwica powinna zniknąć za kilka godzin. Gdy skończyła z jego siniakami i obtłuczeniami, odetchnęła głęboko i postawiła parawan, by nikt mu nie przeszkadzał.
Po czterech dniach, David mógł opuścić spokojnie Skrzydło Szpitalne.
[z/t x2]
Odzyskanie wszystkich PŻ.
- Proszę się uspokoić, panie Woods! Czy pan nie myśli?! Tutaj są inni pacjenci i oni potrzebują CISZY! - Powiedziała cicho, ale gniewnie. Puściła całą wypowiedź mimo uszu, uznając że chłopak zwyczajnie działa pod wpływem emocji po Hogsmeade. Posłała mu jednak niezbyt zadowolone spojrzenie, układając poprawnie Davida na łóżku, żeby oszczędzić mu niepotrzebnego bólu.
- Zaraz ci coś przyniosę mój drogi i zajmiemy się twoim problemem - powiedziała łagodnie do Davida, by następnie zlustrować Jeffrey'a i ocenić jego stan. Był trochę brudny, miał nieco zadrapań i kilka widocznych siniaków, ale ogólnie wydawał się być zdrowy. Wyciągnęła więc ze swoje fartucha maść i mu podawała. - Dwa razy dziennie przez 3 dni i wszystko zejdzie. A teraz niech już pan sobie idzie, panie Woods. Pański kolega potrzebuje natychmiastowej pomocy. Sio.
I wygoniła Ślizgona z Skrzydła Szpitalnego, po czym szybko poszła po trzy eliksiry. Jeden na uspokojenie, drugi na znieczulenie, trzeci na sen. Podała mu je w odpowiedniej kolejności, a gdy chłopak je wypił, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, zajęła się jego obrażeniami - przede wszystkim nogą, którą pokrywała martwica. - Nie wygląda to najlepiej, ale dobrze, że w miarę szybko zostałeś tutaj przyniesiony...
Poppy Pomfrey westchnęła cicho, kręcąc głową by już po chwili wziąć się do dzieła. Poszła po specjalną maść i eliksir oraz bandaż i szybko wróciła. W samej chwili by zobaczyć jak David zasypia. Najpierw polała martwicę eliksirem, który zasyczał, później użyła na nim zaklęcia, które miało zadziałać, a na koniec posmarowała maścią i zawinęła bandażem. Wedle jej obliczeń, martwica powinna zniknąć za kilka godzin. Gdy skończyła z jego siniakami i obtłuczeniami, odetchnęła głęboko i postawiła parawan, by nikt mu nie przeszkadzał.
Po czterech dniach, David mógł opuścić spokojnie Skrzydło Szpitalne.
[z/t x2]
Odzyskanie wszystkich PŻ.
- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Wto Cze 28, 2016 12:19 am
[czas fabularny po szlabanie z profesor Corleone]
Nie ma co, musieli wzbudzać zainteresowanie na korytarzach: pani profesor o okrwawionej ręce, raz po raz odciskająca czerwone ślady na i tak mocno już zabrudzonej kurtce Carneya, przy okazji nakierowywania go na odpowiedni kurs; chłopak uwalony krwią, którą niczym wprawny artysta rozmazał przypadkiem na pół twarzy - mówiąc ściślej, mocno opuchniętej twarzy, przez co nie był zdolny do otworzenia jednego oka; obydwoje, pomijając posokę, mogliby sprawiać wrażenie duetu, w którym Genevieve znalazła Davida pijącego Ognistą i postanowiła zawlec go na rozmowę z opiekunką domu. A przynajmniej tak chwiał się na nogach Carney, tylko tym razem - o dziwo - bez procentów czy innych wspomagaczy. Chodziło o zwyczajne uderzenie w łeb, a nie jakieś tam narkotyki czy inne alkohole.
Obrócił się, tracąc ze dwa razy równowagę, ale nie chciał usiąść. Spojrzenie (jednego, niespuchniętego oka) miał mętne, mimo to lekko rozbawione. Po raz kolejny szczęka mu drgnęła, kiedy spróbował coś powiedzieć. Bezskutecznie. Coś cicho strzeliło, a brwi Gryfona zmarszczyły się w oznace niespodziewanego bólu. Zaraz po tym parsknął śmiechem przez zaciśnięte zęby.
Kilka kropelek krwi kapnęło na koszulę, ale nie dało się z nią zrobić już nic gorszego.
Nie ma co, musieli wzbudzać zainteresowanie na korytarzach: pani profesor o okrwawionej ręce, raz po raz odciskająca czerwone ślady na i tak mocno już zabrudzonej kurtce Carneya, przy okazji nakierowywania go na odpowiedni kurs; chłopak uwalony krwią, którą niczym wprawny artysta rozmazał przypadkiem na pół twarzy - mówiąc ściślej, mocno opuchniętej twarzy, przez co nie był zdolny do otworzenia jednego oka; obydwoje, pomijając posokę, mogliby sprawiać wrażenie duetu, w którym Genevieve znalazła Davida pijącego Ognistą i postanowiła zawlec go na rozmowę z opiekunką domu. A przynajmniej tak chwiał się na nogach Carney, tylko tym razem - o dziwo - bez procentów czy innych wspomagaczy. Chodziło o zwyczajne uderzenie w łeb, a nie jakieś tam narkotyki czy inne alkohole.
Obrócił się, tracąc ze dwa razy równowagę, ale nie chciał usiąść. Spojrzenie (jednego, niespuchniętego oka) miał mętne, mimo to lekko rozbawione. Po raz kolejny szczęka mu drgnęła, kiedy spróbował coś powiedzieć. Bezskutecznie. Coś cicho strzeliło, a brwi Gryfona zmarszczyły się w oznace niespodziewanego bólu. Zaraz po tym parsknął śmiechem przez zaciśnięte zęby.
Kilka kropelek krwi kapnęło na koszulę, ale nie dało się z nią zrobić już nic gorszego.
- Genevieve Corleone
Re: Łóżka w drugiej części sali
Wto Cze 28, 2016 8:11 pm
Przez cały ten "pijański" chód Carneya, kilkukrotnie zastanawiała się czy nie byłoby łatwiej zwyczajnie rąbnąć w gryfona jakimś zaklęciem transportującym. Wtedy to dopiero byłby widok! Skoro jednak chwiejna parada w miarę się sprawdzała i David nigdzie po drodze nie przydzwonił twarzą w posadzkę, postanowiła pozostawić sprawy własnemu losowi. Co prawda podróż do skrzydła szpitalnego zajęła im przez to znacznie więcej czasu niż powinna, ale kto by się przejmował takimi szczegółami. W dodatku dało to Gen szansę na wygwizdanie co najmniej kilku ulubionych piosenek. Ledwie przekroczyli próg szpitalnej sali, nauczycielka głęboko wciągnęła powietrze i skrzywiła się delikatnie. Nigdy nie potrafiła się zdecydować czy lubi ten specyficzny zapach, czy też może go nienawidzi.
-Ładne rzeczy...- mruknęła, kiedy po wstępnych oględzinach nie udało jej się dostrzec w pobliżu żadnej pielęgniarki. Cóż. Wybitne przejawy głupoty zmuszały je przecież czasem do pracy w terenie.
-Wygląda na to, że póki co jesteś skazany na moje tortury O'Connell...- stwierdziła spokojnie, krzyżując ręce na piersi. Chwilę stała bez ruchu, a w końcu chwyciła zatkniętą wcześniej za pasek różdżkę i podrapała się nią po głowie. Uświadomiła sobie, że mugolskie zamotanie chorego bandażem było znacznie łatwiejsze niż dobór odpowiedniego, medycznego zaklęcia. Tym bardziej, że rzucone na boisku Episkey nie zdziałało cudów.
-A niech tam... Najpierw pozbądźmy się tych twoich zamglonych ślepi, bo jeszcze kto pomyśli żeś się zakochał...- uśmiechnęła się krzywo, uświadamiając sobie jak kiepski był to żart, raz jeszcze, z wahaniem, przestąpiła z nogi na nogę, a w końcu wycelowała różdżką w ucznia i pewnie wypowiedziała formułę zaklęcia.
-Enervate...- lekko przekrzywiła głowę i zaczęła obserwować gryfona, niby obiekt eksperymentu.
-Przywraca przytomność umysłu, a przynajmniej tak gadają w instrukcji... I jak O'Connell, kłamią, czy oddało Ci mózg?
-Ładne rzeczy...- mruknęła, kiedy po wstępnych oględzinach nie udało jej się dostrzec w pobliżu żadnej pielęgniarki. Cóż. Wybitne przejawy głupoty zmuszały je przecież czasem do pracy w terenie.
-Wygląda na to, że póki co jesteś skazany na moje tortury O'Connell...- stwierdziła spokojnie, krzyżując ręce na piersi. Chwilę stała bez ruchu, a w końcu chwyciła zatkniętą wcześniej za pasek różdżkę i podrapała się nią po głowie. Uświadomiła sobie, że mugolskie zamotanie chorego bandażem było znacznie łatwiejsze niż dobór odpowiedniego, medycznego zaklęcia. Tym bardziej, że rzucone na boisku Episkey nie zdziałało cudów.
-A niech tam... Najpierw pozbądźmy się tych twoich zamglonych ślepi, bo jeszcze kto pomyśli żeś się zakochał...- uśmiechnęła się krzywo, uświadamiając sobie jak kiepski był to żart, raz jeszcze, z wahaniem, przestąpiła z nogi na nogę, a w końcu wycelowała różdżką w ucznia i pewnie wypowiedziała formułę zaklęcia.
-Enervate...- lekko przekrzywiła głowę i zaczęła obserwować gryfona, niby obiekt eksperymentu.
-Przywraca przytomność umysłu, a przynajmniej tak gadają w instrukcji... I jak O'Connell, kłamią, czy oddało Ci mózg?
- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sro Cze 29, 2016 3:52 pm
Zaklęcie zadziałało tak, jak miało zadziałać. Carney nieco się wyprostował, chociaż widać było, że wciąż kręci mu się w głowie. Z jego wzroku zniknęło przyćmienie. Ciągle patrzył na Genevieve i już po raz któryś spróbował mówić. Tym razem również coś nieprzyjemnie chrupnęło, David (któremu brwi zmarszczyły się dokładnie tak samo, jak poprzednio) sięgnął do twarzy i delikatnie przejechał po niej dłonią.
- Mhhh. - Mruknął przez zęby.
Ciągle nie wyglądał na szczególnie przejętego tym, co mu się stało. Co więcej, nie wyglądało na to, żeby wciąż zależało mu na wypowiedzeniu się. Rozejrzał się spokojnie w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby spróbować wytrzeć krew z kurtki. Wziął leżące najbliżej prześcieradło, usiadł na stojącym obok łóżku i zaczął szurać materiałem po skórze. Nie szło mu zbyt dobrze, dlatego dość szybko zrezygnował z zajmowania się tym akurat teraz. Rzucił pani profesor spojrzenie, w którym było widać, że najchętniej poszedłby już sobie do dormitorium.
- Mhhh. - Mruknął przez zęby.
Ciągle nie wyglądał na szczególnie przejętego tym, co mu się stało. Co więcej, nie wyglądało na to, żeby wciąż zależało mu na wypowiedzeniu się. Rozejrzał się spokojnie w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby spróbować wytrzeć krew z kurtki. Wziął leżące najbliżej prześcieradło, usiadł na stojącym obok łóżku i zaczął szurać materiałem po skórze. Nie szło mu zbyt dobrze, dlatego dość szybko zrezygnował z zajmowania się tym akurat teraz. Rzucił pani profesor spojrzenie, w którym było widać, że najchętniej poszedłby już sobie do dormitorium.
- Genevieve Corleone
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 02, 2016 12:49 am
Uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy w oczach gryfona pojawiły się oznaki przytomności umysłu. Wydawało się jednak, że wcale nie rozwiązało to problemu.
-No cóż... Drogą eliminacji dowiedzieliśmy się chociaż, że twoja niezdolność do mówienia wcale nie bierze się z chwilowej tępoty...- stwierdziła rzeczowo, rozpoczynając rozglądanie się po sali. Zajrzała do paru szafek i półek, by w końcu wydać z siebie pełne satysfakcji "AHA". Ponownie podeszła do O'Connella, wyciągnęła mu z rąk prześcieradło i wcisnęła mu w dłonie wymiętą książkę, między strony której wepchnęła wygryziony ołówek. Sądząc po solidnie wymiętej okładce w kolorze wybladłego różu mieli do czynienia z romansidłem. Nie umknęło też uwadze Gen, że na kilka fragmentów było zaznaczonych. Nie zamierzała wnikać, czy znalazła coś pozostawionego przez pacjentów, czy też może przypadkiem odkryła skrzętnie skrywane hobby pielęgniarek. Liczyło się to, że znalazła kawałek papieru, na którym można było pisać.
-No dobrze, okładka, margines, cokolwiek. Napisz mi czemu mamroczesz zamiast artykułować. O ile masz na to jakieś wyjaśnienie...- najwyraźniej nie zamierzała puścić gryfona wolno, przynajmniej póki co. Przecież w teorii wciąż trwał szlaban. Przewróciła jeszcze oczami zerkając na rzucone wcześniej na ziemię prześcieradło i od niechcenia machnęła różdżką.
-Tergeo...- mruknęła, rozwiązując problem ucznia z zafajdanymi ubraniami.
-Nigdy bym nie pomyślała, że taki z ciebie pedancik.- dodała jeszcze wesoło, jednocześnie zaczynając wydłubywać z dłoni drzazgi, które zaczynały już ją poważnie irytować.
-No cóż... Drogą eliminacji dowiedzieliśmy się chociaż, że twoja niezdolność do mówienia wcale nie bierze się z chwilowej tępoty...- stwierdziła rzeczowo, rozpoczynając rozglądanie się po sali. Zajrzała do paru szafek i półek, by w końcu wydać z siebie pełne satysfakcji "AHA". Ponownie podeszła do O'Connella, wyciągnęła mu z rąk prześcieradło i wcisnęła mu w dłonie wymiętą książkę, między strony której wepchnęła wygryziony ołówek. Sądząc po solidnie wymiętej okładce w kolorze wybladłego różu mieli do czynienia z romansidłem. Nie umknęło też uwadze Gen, że na kilka fragmentów było zaznaczonych. Nie zamierzała wnikać, czy znalazła coś pozostawionego przez pacjentów, czy też może przypadkiem odkryła skrzętnie skrywane hobby pielęgniarek. Liczyło się to, że znalazła kawałek papieru, na którym można było pisać.
-No dobrze, okładka, margines, cokolwiek. Napisz mi czemu mamroczesz zamiast artykułować. O ile masz na to jakieś wyjaśnienie...- najwyraźniej nie zamierzała puścić gryfona wolno, przynajmniej póki co. Przecież w teorii wciąż trwał szlaban. Przewróciła jeszcze oczami zerkając na rzucone wcześniej na ziemię prześcieradło i od niechcenia machnęła różdżką.
-Tergeo...- mruknęła, rozwiązując problem ucznia z zafajdanymi ubraniami.
-Nigdy bym nie pomyślała, że taki z ciebie pedancik.- dodała jeszcze wesoło, jednocześnie zaczynając wydłubywać z dłoni drzazgi, które zaczynały już ją poważnie irytować.
- David o'Connell
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 02, 2016 1:14 am
Gdyby przejmował się opinią innych pewnie oburzyłby się określeniem "pedancik". Ale się nie przejmował. Dlatego też w ogóle nie zwrócił uwagi na przytyk - prawda była taka, że lubił tę kurtkę, a doświadczenie mówiło mu, że z czasem czyszczenie jej stanie się coraz trudniejsze.
Otworzył książkę, którą wepchano mu w ręce, jakby był to zwykły zeszyt, a nie romansidło. Bez zastanowienia wyrwał kartkę, na której znajdowało się sporo pustego miejsca - kończącą rozdział, zapewne zawierającą jakieś ważne dla fabuły informacje, ale kto by się tam przejmował - i podłożył sobie pod nią różową okładkę, żeby wygodniej się pisało. Naskrobał szybko parę słów, zawahał się, popatrzył na Genevieve, dodał rząd małych literek, po czym wcisnął profesorce stronę w ręce.
Nie mogę rozewrzeć szczęk.
Czy ja gram w quidditcha?
Tuż nad nabazgranym tekstem znajdowała się końcówka dialogu z powieści, która posłużyła jako notes. Było w nim coś o kociołkach z eliksirem miłosnym, "na Merlina", coś o zdradzonym zaufaniu, trochę płaczu, dużo wykrzykników oraz dziwny fragment o różdżce. Wszystko to całkowicie zignorowane przez Carneya.
Otworzył książkę, którą wepchano mu w ręce, jakby był to zwykły zeszyt, a nie romansidło. Bez zastanowienia wyrwał kartkę, na której znajdowało się sporo pustego miejsca - kończącą rozdział, zapewne zawierającą jakieś ważne dla fabuły informacje, ale kto by się tam przejmował - i podłożył sobie pod nią różową okładkę, żeby wygodniej się pisało. Naskrobał szybko parę słów, zawahał się, popatrzył na Genevieve, dodał rząd małych literek, po czym wcisnął profesorce stronę w ręce.
Nie mogę rozewrzeć szczęk.
Czy ja gram w quidditcha?
Tuż nad nabazgranym tekstem znajdowała się końcówka dialogu z powieści, która posłużyła jako notes. Było w nim coś o kociołkach z eliksirem miłosnym, "na Merlina", coś o zdradzonym zaufaniu, trochę płaczu, dużo wykrzykników oraz dziwny fragment o różdżce. Wszystko to całkowicie zignorowane przez Carneya.
- Genevieve Corleone
Re: Łóżka w drugiej części sali
Sob Lip 02, 2016 8:34 pm
Wpatrywała się w kartkę znacznie dłużej niż wymagałoby tego przeczytanie dwóch zdań.
-O tak, oczywiście, że grasz w Quidditcha O'Connell. W narodowej reprezentacji Anglii. W zeszłym sezonie wygrałeś nawet złotą pałkę w rankingu na znokautowanie największej ilości przeciwników tłuczkami. Nie mów mi, że zapomniałeś...- podniosła przepełniony ironią wzrok na ucznia. Być może cieszyła się sukcesem przedwcześnie i Enervate nie podziałało do końca tak jak powinno. Skrzyżowała ręce na piersi i pozwoliła sobie na westchnienie.
-Nie wiem o co właściwie pytasz. Chyba, że miele Ci się przed oczami i wszystko wygląda tak jakbyś właśnie sunął gdzieś na miotle...- dodała jeszcze, nieco już poważniej. Jednocześnie zaczęła zastanawiać się nad problemem gryfonowej szczęki.
-Żuchwa wypadła z zawiasów? Nie, odpada... Szczękościsk? Może... Nie, bez sensu...- powróciła do wyciągania z dłoni kawałków drewna, choć po jej minie widać było, że nadal jest niezwykle skupiona na rozważaniu przyczyny dolegliwości Davida. Powoli jednak.
-Zechciej wyjaśnić swoje pytanie...- poleciła krótko, posyłając O'Connellowi uważne spojrzenie. Jedna rzecz na raz. Odzyskanie Davidowej piątej klepki miało w jej mniemaniu wyższy priorytet niż przywrócenie mu zdolności gadania.
-O tak, oczywiście, że grasz w Quidditcha O'Connell. W narodowej reprezentacji Anglii. W zeszłym sezonie wygrałeś nawet złotą pałkę w rankingu na znokautowanie największej ilości przeciwników tłuczkami. Nie mów mi, że zapomniałeś...- podniosła przepełniony ironią wzrok na ucznia. Być może cieszyła się sukcesem przedwcześnie i Enervate nie podziałało do końca tak jak powinno. Skrzyżowała ręce na piersi i pozwoliła sobie na westchnienie.
-Nie wiem o co właściwie pytasz. Chyba, że miele Ci się przed oczami i wszystko wygląda tak jakbyś właśnie sunął gdzieś na miotle...- dodała jeszcze, nieco już poważniej. Jednocześnie zaczęła zastanawiać się nad problemem gryfonowej szczęki.
-Żuchwa wypadła z zawiasów? Nie, odpada... Szczękościsk? Może... Nie, bez sensu...- powróciła do wyciągania z dłoni kawałków drewna, choć po jej minie widać było, że nadal jest niezwykle skupiona na rozważaniu przyczyny dolegliwości Davida. Powoli jednak.
-Zechciej wyjaśnić swoje pytanie...- poleciła krótko, posyłając O'Connellowi uważne spojrzenie. Jedna rzecz na raz. Odzyskanie Davidowej piątej klepki miało w jej mniemaniu wyższy priorytet niż przywrócenie mu zdolności gadania.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach