- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 1:15 pm
Spryt panny Collins mocno wyrastał ponad podejrzenia wszystkich - Jej ojca, jej kuzynostwa, dyrektora tej placówki, nauczycieli - inteligentna, ale miła i nieobecna, pochłonięta własną bajką i chodząca własnymi drogami - dziwny, Biały Płatek Śniegu, który nieroztapiany przechadzał się chłodem korytarzy, niosąc ze sobą blask odczuwalny dla wszystkich, ale nie dla wszystkich możliwy do zaakceptowania i nie dla wszystkich do przyjęcia - swe cenne chwile przeznaczała tylko wybranym, Ty zaś do nich należałeś - byłeś kimś bardzoo specjalnym w jej świecie i nawet nie zdawałeś sobie sprawy, jak wiele mogłeś zmienić samym spojrzeniem, gestem - była wobec Ciebie bezbronna, gotowa spalić świat i pozostawić na nim tylko zgliszcza - nie potrzebowała nikogo innego, nie przy tym, co mogłeś jej dać, gdy wydawało Ci się, że masz puste dłonie i nie niesiesz w nich nic. Dobra materialne to nic, zdajesz sobie z tego sprawę? Ona cię obsypie złotem, wręczy w twe dłonie najpiękniejszy powóz, najwspanialszego rumaka, okryje twe ramiona jedwabnym płaszczem i wręczy srebrną zbroję, jeśli tylko to Cię uszczęśliwi... Gdy tylko uda Jej się osiągnąć wszystko, co planowała.
Skinęła głową z aprobatą, słysząc, że się nad tym zastanawiał, jednak to Ona w tym związku miała być tą, która zaplanuje wam drogę - Ty jesteś tym, który swymi dłońmi miał rozgarnąć przeszkody, które napotkacie, kiedy już obierzecie własną ścieżkę - nie poszłaby nią sama, Ona, ta Biała Lisica, która nie raz Cię jeszcze zadziwi, która skrywa tajemnice w twoim pojęciu ciemne, ponure i... złe... jeszcze zapewne zdąży Cię przerazić, gdy z tej delikatnej istoty przemieni się w Królową Lodu. Królową Lodu w szkarłatnej sukni. Jej dłonie przelały już wiele krwi, nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić - parę litrów więcej w tą czy w tą nie robiło jej żadnej różnicy - dla niej nie istniało pojęcia zła i dobra, jesteś w stanie to zrozumieć? W twych oczach może być spaczona... W oczach większości, gdyby byli świadomi, byłaby Wiedźmą skazaną na stos. Lecz nikt nie wiedział - wszak na tym polegała cała jej potęga.
I nigdy się nie dowiedzą.
Czekała na to, co powie, co o tym sądzi, to było bardzo istotne - zaufała mu, czy można podważać, że w takim razie nie ufała mu od początku? Może takiej kobiety właśnie potrzebowałeś, Kyohei - nie takiej, o którą będziesz musiał całkowicie się zatroszczyć i być głową związku, ale silnej tak, by trzymać stery i nawet się nie zastanawiać, by ci je powierzyć, bo nie spotykało ją coś takiego jak zwątpienie, tak pewnej siebie, by nie wątpiła w nic, co z wami związane. A może to nie tego oczekiwałeś i nie wiedziałeś nawet, w co się pchasz?
Znów cię objęła - tym razem mocniej, stanowczo, nie chcąc Cię już puszczać - nie wątp, że jest istotą, która uleci, która się rozmyje, lub której skorupa się stłucze. Tylko Ty masz moc, by wbić jej nóż w serce.
- Dziękuję... - Wiedziała, że to wiele. Szept czuły, miękki, pełen ulgi, wpełznął wprost do ucha ciemnookiego, przy którym trzymała wargi. - Ja... bez Ciebie jestem tylko zimną bryłą lodu... Dziękuję, że pokazałeś mi najpiękniejszą z bajek.
Skinęła głową z aprobatą, słysząc, że się nad tym zastanawiał, jednak to Ona w tym związku miała być tą, która zaplanuje wam drogę - Ty jesteś tym, który swymi dłońmi miał rozgarnąć przeszkody, które napotkacie, kiedy już obierzecie własną ścieżkę - nie poszłaby nią sama, Ona, ta Biała Lisica, która nie raz Cię jeszcze zadziwi, która skrywa tajemnice w twoim pojęciu ciemne, ponure i... złe... jeszcze zapewne zdąży Cię przerazić, gdy z tej delikatnej istoty przemieni się w Królową Lodu. Królową Lodu w szkarłatnej sukni. Jej dłonie przelały już wiele krwi, nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić - parę litrów więcej w tą czy w tą nie robiło jej żadnej różnicy - dla niej nie istniało pojęcia zła i dobra, jesteś w stanie to zrozumieć? W twych oczach może być spaczona... W oczach większości, gdyby byli świadomi, byłaby Wiedźmą skazaną na stos. Lecz nikt nie wiedział - wszak na tym polegała cała jej potęga.
I nigdy się nie dowiedzą.
Czekała na to, co powie, co o tym sądzi, to było bardzo istotne - zaufała mu, czy można podważać, że w takim razie nie ufała mu od początku? Może takiej kobiety właśnie potrzebowałeś, Kyohei - nie takiej, o którą będziesz musiał całkowicie się zatroszczyć i być głową związku, ale silnej tak, by trzymać stery i nawet się nie zastanawiać, by ci je powierzyć, bo nie spotykało ją coś takiego jak zwątpienie, tak pewnej siebie, by nie wątpiła w nic, co z wami związane. A może to nie tego oczekiwałeś i nie wiedziałeś nawet, w co się pchasz?
Znów cię objęła - tym razem mocniej, stanowczo, nie chcąc Cię już puszczać - nie wątp, że jest istotą, która uleci, która się rozmyje, lub której skorupa się stłucze. Tylko Ty masz moc, by wbić jej nóż w serce.
- Dziękuję... - Wiedziała, że to wiele. Szept czuły, miękki, pełen ulgi, wpełznął wprost do ucha ciemnookiego, przy którym trzymała wargi. - Ja... bez Ciebie jestem tylko zimną bryłą lodu... Dziękuję, że pokazałeś mi najpiękniejszą z bajek.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 3:08 pm
Sytuacja była trudna i nie dało się tego ukryć. Ale nawet Kyo gdzieś tam podświadomie doskonale wiedział, że jeżeli chcą żyć spokojnie to chyba będą musieli posunąć się do ostateczności. Owszem mógł by się zburzyć, zaprotestować, ale z drugiej strony nie mógł skazać dziewczyny na taki los jaki on miał. Z dala od kraju, od rodziny, i przyjaciół. Nie umiał tego jej zrobić i nie chciał.
-To raczej ja powinienem był podziękować, że ponownie mi zaufałaś- Bo przecież tak naprawdę wcale nie musiała. Mogła wstać i odejść, i nigdy nie wrócić. Cóż zrozumiał by to, ale na pewno dziewczyna wyrwała by mu jego serce i zabrała ze sobą, a bez serca nie da się żyć.
-Jak się wszystko nam ułoży, pokażę ci jeszcze piękniejsze- Chociaż domyślał się, że jego bajka nie przebije jej. I tego w sumie trochę się obawiał. Czy odnajdzie się w jej świecie. Ona była wychowywana w wielkich domach, pewnie bywała na różnych bankietach czy w czymś podobnym... on nie znał takiego życia i nawet w śnie nie odważył się o tym marzyć. A teraz to nie był sen, to wszystko działo się naprawdę. Miał ją w swoich ramionach, a przed nimi malowała się naprawdę ciekawa przyszłość.
-Neve... posłuchaj- Zaczął i odsunął ją trochę od siebie aby popatrzeć jej w oczy. To co chciał teraz jej powiedzieć martwiło go już od jakiegoś czasu.
-Uważaj na siebie... ci ślizgoni co zginęli... pamiętasz kiedy na ciebie napadli. Przecież to ci sami. Więc uważaj, nie chcę aby coś ci się stało.- Jeżeli do czegoś takiego dochodziło nawet już w zamku to chyba tak naprawdę nigdzie nie było bezpiecznie. A Kyo nie chciał usłyszeć, że jego ukochana wylądowała w szpitalu, albo co gorsza stało się jej coś znacznie poważniejszego. Przecież nie będzie mógł być przy niej 24h na dobę. Jak skończą szkołę, to jej nie opuści nawet na krok, ale tutaj nie było takiej opcji. Rozstawali się chociaż by po to aby iść na zajęcie, albo do własnych dormiotriów.
-Proszę cię... nie pakuj się teraz w żadne problemy- Odgarnął delikatnie jeden jasny kosmyk włosów który opadł jej na twarz i uśmiechnął się ciepło w jej kierunku. Nie wiedzieć dlaczego tylko przy niej był w stanie na to się zdobyć, tylko ona umiała wywołać ten uśmiech.
-To raczej ja powinienem był podziękować, że ponownie mi zaufałaś- Bo przecież tak naprawdę wcale nie musiała. Mogła wstać i odejść, i nigdy nie wrócić. Cóż zrozumiał by to, ale na pewno dziewczyna wyrwała by mu jego serce i zabrała ze sobą, a bez serca nie da się żyć.
-Jak się wszystko nam ułoży, pokażę ci jeszcze piękniejsze- Chociaż domyślał się, że jego bajka nie przebije jej. I tego w sumie trochę się obawiał. Czy odnajdzie się w jej świecie. Ona była wychowywana w wielkich domach, pewnie bywała na różnych bankietach czy w czymś podobnym... on nie znał takiego życia i nawet w śnie nie odważył się o tym marzyć. A teraz to nie był sen, to wszystko działo się naprawdę. Miał ją w swoich ramionach, a przed nimi malowała się naprawdę ciekawa przyszłość.
-Neve... posłuchaj- Zaczął i odsunął ją trochę od siebie aby popatrzeć jej w oczy. To co chciał teraz jej powiedzieć martwiło go już od jakiegoś czasu.
-Uważaj na siebie... ci ślizgoni co zginęli... pamiętasz kiedy na ciebie napadli. Przecież to ci sami. Więc uważaj, nie chcę aby coś ci się stało.- Jeżeli do czegoś takiego dochodziło nawet już w zamku to chyba tak naprawdę nigdzie nie było bezpiecznie. A Kyo nie chciał usłyszeć, że jego ukochana wylądowała w szpitalu, albo co gorsza stało się jej coś znacznie poważniejszego. Przecież nie będzie mógł być przy niej 24h na dobę. Jak skończą szkołę, to jej nie opuści nawet na krok, ale tutaj nie było takiej opcji. Rozstawali się chociaż by po to aby iść na zajęcie, albo do własnych dormiotriów.
-Proszę cię... nie pakuj się teraz w żadne problemy- Odgarnął delikatnie jeden jasny kosmyk włosów który opadł jej na twarz i uśmiechnął się ciepło w jej kierunku. Nie wiedzieć dlaczego tylko przy niej był w stanie na to się zdobyć, tylko ona umiała wywołać ten uśmiech.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 4:04 pm
Widziała przed nimi bardzo wiele opcji - na początku chciała to wszystko porzucić i uciekać razem z nim, to byłaby piękna przygoda - biegliby przed siebie z uśmiechami na ustach, zwiedzali świat, udaliby się dokądkolwiek by tylko chcieli... Ale to właśnie była bajka, która prysnęła, kiedy białowłosa zaczęła przyglądać się liniom realiów, wszystkim postaciom wokół siebie i temu, co może przynieść przyszłość gdy postąpią tak, a nie inaczej, zrozumiała, że ta droga nie miała prawa bytu - być może poradziłaby sobie lepiej bądź gorzej, potrafiła sięgać po kontakty ojca, ale też któż by chciał przygarnąć i pomóc dziewczęciu wydziedziczonemu z rodu, które zostało wygnane, które uciekło z domu? W najlepszym wypadku na samym wydziedziczeniu i wymazaniu jej miana z pamięci rodu by się skończyło, lecz najprawdopodobniej ojciec chciałby zabić Kyoheia i sprowadzić ją spowrotem - znała go dostatecznie długo, by wiedzieć, że jest taki, jak Ty - sięga po to, po co chce i musi to dostać. Dostaje. Teraz więc twoja kolej. Przez wszystkie te lata żyłaś w jego cieniu jako laleczka, więc nawet nie zauważył, jak wykształciła ona własną wolę do poruszania się i decydowania za siebie, kiedy się w niej obudziła moc by się mu sprzeciwić - wszystko w niej było, tylko uśpione życiem na lekach i w szklanej kuli złudzeń, gdzie wszystko musiało być poukładane równiutko i doskonale, by spoglądający z zewnątrz mieli na czym oko zawiesić.
- Ja nigdy tego zaufania nie straciłam. - Gdyby tak było nie chciałaby z tobą nawet rozmawiać,kochany Kyohei'u, Ona nie należy osób, które dają "drugą szansę", kiedy raz się ją zawiedzie. - Zanim wszystko się ułoży, musisz ukoić mój gniew, Rycerzu... Powiedz, co winnam zrobić z tym Kwiatem, który ośmielił się złożyć pocałunek na twych ustach..? - Tylko Ty możesz ją powstrzymywać, wiesz..? Tylko Ty możesz zapanować nad nawałnicami, nad lodowymi burzami, które potrafi sprowadzić i tylko Ty możesz ją skłonić do litości, choć nawet twoje słowa nie sprawią, że zapomni. Nie wybaczy nigdy tej dziewczynie i jeśli jeszcze raz wejdzie Jej w drogę, wasze relację mogą się mocno skomplikować... Biała Królowa nie ma w zwyczaju mijania pionków przeciwnego gracza, kiedy te wchodzą Jej w drogę. Na tym ta gra polegała.
- Porozmawiam z Syriuszem i dopilnuję, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Jesteś jedyną osobą, która potrafi mnie naprawdę uszczęśliwić. Nigdy w to nie wątp. Nie wątp w siebie. Ja w Ciebie wierzę. - I odda Ci tyle swojej wiary, ile będziesz potrzebował, abyś mógł odnaleźć samego siebie.
Odwzajemniła Twoje spojrzenie, gotowa wysłuchać tego, co masz jej do powiedzenie - zresztą czy ona kiedykolwiek Cię nie słuchała? Spijała wszystkie słowa z twych ust, zachęcała, byś opowiadał - masz te skłonności, by wiele mówić, chociaż już zdarzyło ci się mieć pretensje, że ciągle rozmawiacie o Tobie - paradoks, prawda? Uśmiechnęła się delikatnie na twoje słowa, przesuwając swoje dłonie zza twoich pleców na twe dłonie, by nakryć je swoimi i lekko nacisnąć.
- Kyohei... - Łagodność... Wreszcie łagodność i spokój powróciły do Jej serca. - Ja nie rzucam przekleństw na wiatr. - Nie pamiętasz? Przeklęła ich. Przy Tobie.
Ona ich zabiła, Kyohei.
- Ja nigdy tego zaufania nie straciłam. - Gdyby tak było nie chciałaby z tobą nawet rozmawiać,kochany Kyohei'u, Ona nie należy osób, które dają "drugą szansę", kiedy raz się ją zawiedzie. - Zanim wszystko się ułoży, musisz ukoić mój gniew, Rycerzu... Powiedz, co winnam zrobić z tym Kwiatem, który ośmielił się złożyć pocałunek na twych ustach..? - Tylko Ty możesz ją powstrzymywać, wiesz..? Tylko Ty możesz zapanować nad nawałnicami, nad lodowymi burzami, które potrafi sprowadzić i tylko Ty możesz ją skłonić do litości, choć nawet twoje słowa nie sprawią, że zapomni. Nie wybaczy nigdy tej dziewczynie i jeśli jeszcze raz wejdzie Jej w drogę, wasze relację mogą się mocno skomplikować... Biała Królowa nie ma w zwyczaju mijania pionków przeciwnego gracza, kiedy te wchodzą Jej w drogę. Na tym ta gra polegała.
- Porozmawiam z Syriuszem i dopilnuję, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Jesteś jedyną osobą, która potrafi mnie naprawdę uszczęśliwić. Nigdy w to nie wątp. Nie wątp w siebie. Ja w Ciebie wierzę. - I odda Ci tyle swojej wiary, ile będziesz potrzebował, abyś mógł odnaleźć samego siebie.
Odwzajemniła Twoje spojrzenie, gotowa wysłuchać tego, co masz jej do powiedzenie - zresztą czy ona kiedykolwiek Cię nie słuchała? Spijała wszystkie słowa z twych ust, zachęcała, byś opowiadał - masz te skłonności, by wiele mówić, chociaż już zdarzyło ci się mieć pretensje, że ciągle rozmawiacie o Tobie - paradoks, prawda? Uśmiechnęła się delikatnie na twoje słowa, przesuwając swoje dłonie zza twoich pleców na twe dłonie, by nakryć je swoimi i lekko nacisnąć.
- Kyohei... - Łagodność... Wreszcie łagodność i spokój powróciły do Jej serca. - Ja nie rzucam przekleństw na wiatr. - Nie pamiętasz? Przeklęła ich. Przy Tobie.
Ona ich zabiła, Kyohei.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 4:28 pm
No tak ponownie weszli na temat Lizzy. Chłopak westchnął przy tym cicho.
-Chyba na chwilę obecną będzie lepiej jak się jej nie będę pokazywał na oczy. Skrzywdziłem ja i to bardzo. Wtedy w kuchni...- urwał bo samo to wspomnienie napawało go lękiem. Do tamtego momentu nie wiedział, że w nim potrafi pojawić się jakaś część jego ojca, tego człowieka którego nienawidził z całego serca. Ten który zrujnował mu tyle lat życia, i ten sam który sprawił, że chłopak budzi się z krzykiem w środku nocy. Do tej pory nie chciał wierzyć w to, że może być chociażby w mikroskopijnym stopniu do niego podobny.
-Przez chwilę przeszło mi przez myśl aby... po prostu ją uderzyć, i w imię czego. Jakiejś marnej butelki płynu który przynosił mi tylko złudny spokój- Nie umiał sobie wybaczyć tego, że był w stanie o tym pomyśleć. Pamiętał tą furię która się w nim obudziła i nie chciał jej poczuć już nigdy więcej w życiu.
-Nie wydaje mi się aby nasza znajomość to przetrwała. Więc nie musisz się o nią martwić. Po prostu każdy będzie żył swoim życiem- To wydawało mu się być chyba najlepszym rozwiązaniem. Tak naprawdę to on sam sobie był winien. Gdyby miał chociaż więcej odwagi nic takiego nie miało by prawa bytu. Niestety, co się stało to się nie odstanie. Chłopak mógł się tylko uczyć na błędach i mieć nadzieję, że nigdy więcej w ten sposób sie nie potknie, bo wiedział, że wtedy nie będzie już wybaczenia. Udało mu się teraz wrócić w bezpieczne mury, ale następnym razem to może okazać się niemożliwe.
-Coooo...- Podskoczył aż lekko na swoim miejscu. Otworzył szeroko oczy. On rozumiał wszystko. To, że nie chce czuć się zagrożona, że nie tak łatwo wybaczyć. On sam nie wybaczał, ani innym ani sobie.
-Neve... nie... nie można zabijać tylko dlatego, że ktoś coś ci zrobił. Ja rozumiem, że to cię mogło zaboleć, ale nie przesadzasz troszeczkę. Wiem, że nie ma dla ciebie żadnych uczuć pośrednich, ale moim zdaniem chwilami bezpieczniej jest się zdystansować do pewnych rzeczy. Możesz sobie sama tym zrobić większą krzywdę. Jeżeli dowiedzą się, że to ty wyrzucą ciebie ze szkoły, wsadzą do więzienia. A tam nie przeżyjesz nawet dnia- Ona żyła w swojej bajce, gdyby trafiła do tak ponurego miejsca jak Azkaban, wymiękła by po jednym dniu. On to wiedział, pomimo tego, że dziewczyna dawała mu już wiele razy świadectwo tego, że nie jest taka słaba. Tam po prostu by pękła.
-Chyba na chwilę obecną będzie lepiej jak się jej nie będę pokazywał na oczy. Skrzywdziłem ja i to bardzo. Wtedy w kuchni...- urwał bo samo to wspomnienie napawało go lękiem. Do tamtego momentu nie wiedział, że w nim potrafi pojawić się jakaś część jego ojca, tego człowieka którego nienawidził z całego serca. Ten który zrujnował mu tyle lat życia, i ten sam który sprawił, że chłopak budzi się z krzykiem w środku nocy. Do tej pory nie chciał wierzyć w to, że może być chociażby w mikroskopijnym stopniu do niego podobny.
-Przez chwilę przeszło mi przez myśl aby... po prostu ją uderzyć, i w imię czego. Jakiejś marnej butelki płynu który przynosił mi tylko złudny spokój- Nie umiał sobie wybaczyć tego, że był w stanie o tym pomyśleć. Pamiętał tą furię która się w nim obudziła i nie chciał jej poczuć już nigdy więcej w życiu.
-Nie wydaje mi się aby nasza znajomość to przetrwała. Więc nie musisz się o nią martwić. Po prostu każdy będzie żył swoim życiem- To wydawało mu się być chyba najlepszym rozwiązaniem. Tak naprawdę to on sam sobie był winien. Gdyby miał chociaż więcej odwagi nic takiego nie miało by prawa bytu. Niestety, co się stało to się nie odstanie. Chłopak mógł się tylko uczyć na błędach i mieć nadzieję, że nigdy więcej w ten sposób sie nie potknie, bo wiedział, że wtedy nie będzie już wybaczenia. Udało mu się teraz wrócić w bezpieczne mury, ale następnym razem to może okazać się niemożliwe.
-Coooo...- Podskoczył aż lekko na swoim miejscu. Otworzył szeroko oczy. On rozumiał wszystko. To, że nie chce czuć się zagrożona, że nie tak łatwo wybaczyć. On sam nie wybaczał, ani innym ani sobie.
-Neve... nie... nie można zabijać tylko dlatego, że ktoś coś ci zrobił. Ja rozumiem, że to cię mogło zaboleć, ale nie przesadzasz troszeczkę. Wiem, że nie ma dla ciebie żadnych uczuć pośrednich, ale moim zdaniem chwilami bezpieczniej jest się zdystansować do pewnych rzeczy. Możesz sobie sama tym zrobić większą krzywdę. Jeżeli dowiedzą się, że to ty wyrzucą ciebie ze szkoły, wsadzą do więzienia. A tam nie przeżyjesz nawet dnia- Ona żyła w swojej bajce, gdyby trafiła do tak ponurego miejsca jak Azkaban, wymiękła by po jednym dniu. On to wiedział, pomimo tego, że dziewczyna dawała mu już wiele razy świadectwo tego, że nie jest taka słaba. Tam po prostu by pękła.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 5:12 pm
Musieliście, ponieważ ta sprawa nie została do końca wyjaśniona tak, jak powinna - dlaczego ta dziewczyna Cię pocałowała, skąd ten nagły odruch, o czym potem rozmawialiście, co się tam dokładnie działo z rzeczy, o których nie pamiętasz, czy może ona wyznała ci coś więcej, czego nie powinna? Nie zadawała tych wszysktich pytań na głos i nie pozwalała, żeby nadmiernie bombardowały jej świadomość - miała wiele czasu, żeby wszystko poustawiać w swej głowie tak, jak należy i by potem stopniować i wybrać, czego musiała się dowiedzieć, a co mogła pozostawić na razie w sferze tajemnic, nie uznając tej niewiedzy za jakąkolwiek ujmę - ufasz temu, który przed Tobą stoi, nawet jeśli w twojej głowie wypaliła się wizja Cook i Takano razem, szczęśliwych i uśmiechniętych, podczas gdy waszą wspólną widziałaś tylko w popiołach, pośród zawalonych, płonących domu, z płaczem i krwią. Możesz to wszystko naprostować. To, co zostało zapisane w gwiazdach, można odmienić, podejmując odpowiednie wybory i nie bojąc się zobaczyć, co znajdzie się za rogiem, za kurtyną wybiegającego w przód "teraz".
- Roznosili plotki na nasz temat, odgrażali się przy mnie na twoje tematy i tamta sytuacja nie była jednorazową. - Uśmiech delikatnie wygiął jej wargi, oczy były spokojne i pewne tego, co mówią. - Byli irytującą przeszkodą plamiącą mój honor i spokój. Ba! Ośmielali się zagrażać NASZEJ przyszłości. Dostałam w dłonie odpowiednią okazję, więc się nią posłużyłam. Nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić, Kyohei'u Takano. - masz przed sobą nie delikatny płatek śniegu, masz przed sobą Śnieżną Lisicę, z której obecności w pełni tylko Ty teraz zdajesz sobie sprawę - Ty i Jej Ciemność, mgliście, ale jednak. Jesteś jedynym powiernikiem wszystkich jej planów i sekretów. - Gdyby te plotki dotarły do mojego ojca bylibyśmy skończeni. Prawdopodobnie kazałby mi wracać do domu. Tylko martwi nie zdradzają tajemnic. - Przypatrywała się Tobie i twojej reakcji. - Przeraża Cię to? - Zapytała cicho, wprost.
- Roznosili plotki na nasz temat, odgrażali się przy mnie na twoje tematy i tamta sytuacja nie była jednorazową. - Uśmiech delikatnie wygiął jej wargi, oczy były spokojne i pewne tego, co mówią. - Byli irytującą przeszkodą plamiącą mój honor i spokój. Ba! Ośmielali się zagrażać NASZEJ przyszłości. Dostałam w dłonie odpowiednią okazję, więc się nią posłużyłam. Nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić, Kyohei'u Takano. - masz przed sobą nie delikatny płatek śniegu, masz przed sobą Śnieżną Lisicę, z której obecności w pełni tylko Ty teraz zdajesz sobie sprawę - Ty i Jej Ciemność, mgliście, ale jednak. Jesteś jedynym powiernikiem wszystkich jej planów i sekretów. - Gdyby te plotki dotarły do mojego ojca bylibyśmy skończeni. Prawdopodobnie kazałby mi wracać do domu. Tylko martwi nie zdradzają tajemnic. - Przypatrywała się Tobie i twojej reakcji. - Przeraża Cię to? - Zapytała cicho, wprost.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 5:34 pm
-Śmierć przeważnie przeraża. Domyślam się, że gdybym ja dostał w swoje łapy tego który tak bardzo spieprzył mi życie, tego przez którego tak naprawdę tutaj jestem. Zabił bym jak pasa. Gdybym spotkał mojego ojca chciał bym aby cierpiał tak samo jak ja.- Wiedział to, po prostu to wiedział. Może jeszcze jakiś czas temu by się wahał, ale nie teraz.
-Ale z drugiej strony. Gdyby nie oni nie spotkał bym ciebie. Gdyby to wszystko potoczyło by się inaczej. Nie mógł bym poczuć tego co czuję teraz- Chciał jej pokazać, że nie we wszystkim są same złe intencje, że można zawsze zauważyć jakieś plusy.
-Ale już powiedziałem... ufam tobie, ale nie zmieni to faktu, że się boję. Nie tego co przyjdzie ci zrobić, ale tego, że coś ci się może stać, że po tym wszystkim coś w tobie pęknie, że twój plan nie wypali. Nie próbuję ciebie od tego pomysłu odciągać, bo wiem, że innego wyjścia nie ma. Więc proszę cię, nie każ mi pozbyć się strachu bo to zupełnie tak jak byś prosiła mnie abym przestał oddychać.- Dziewczyna prosiła chłopaka o naprawdę dużo, musiał pozbyć się tego wszystkiego co myślał do tej pory. Musiał w końcu zająć jakieś konkretne stanowisko. Nie mógł być biernym widzem.
-Neve... o mnie martwić się nie musisz, ja doceniam to, ale dam sobie radę. Chcę tylko abyś była bardziej uważna. Nie stawiała ludzkiego życia z taką łatwością na szali. Nie chcę abyś stała się kimś pokroju śmierciożercy, któremu z łatwością przychodzi zabijanie.- Kyo nawet jak by chciał powiedzieć, że się nie boi to nie był by w stanie. Widział śmierć matki, potem ktoś zabił jego ukochaną, jak miał sie nie bać śmierci jeżeli miał z nią tak wiele razy do czynienia. Za każdym razem to on przegrywał. Nie chciał tym razem czegoś stracić.
-Obiecaj mi, że bez względu na to co mogło by się wydarzyć... ty nigdy się nie zmienisz.- On też miał w sumie prawo od niej czegoś wymagać, i chciał się tylko upewnić, że po tym wszystkim będzie tą samą Neve, tym białym ptakiem którego chłopak tak bardzo pokochał. Któremu był w stanie oddać wszystko, wystarczyło tylko, że by poprosiła. Gdyby sobie zażyczyła największego brylantu na świecie chłopak by ruszył z miejsca i szukał tak długo aż by w końcu znalazł. Można powiedzieć, że stał się jej wierniejszy niż pies, był gotów dać jej wszystko, ale nie chciał patrzeć na to jak jej oczy stawałyby się zimne i obojętne na krzywdę innych.
-Ale z drugiej strony. Gdyby nie oni nie spotkał bym ciebie. Gdyby to wszystko potoczyło by się inaczej. Nie mógł bym poczuć tego co czuję teraz- Chciał jej pokazać, że nie we wszystkim są same złe intencje, że można zawsze zauważyć jakieś plusy.
-Ale już powiedziałem... ufam tobie, ale nie zmieni to faktu, że się boję. Nie tego co przyjdzie ci zrobić, ale tego, że coś ci się może stać, że po tym wszystkim coś w tobie pęknie, że twój plan nie wypali. Nie próbuję ciebie od tego pomysłu odciągać, bo wiem, że innego wyjścia nie ma. Więc proszę cię, nie każ mi pozbyć się strachu bo to zupełnie tak jak byś prosiła mnie abym przestał oddychać.- Dziewczyna prosiła chłopaka o naprawdę dużo, musiał pozbyć się tego wszystkiego co myślał do tej pory. Musiał w końcu zająć jakieś konkretne stanowisko. Nie mógł być biernym widzem.
-Neve... o mnie martwić się nie musisz, ja doceniam to, ale dam sobie radę. Chcę tylko abyś była bardziej uważna. Nie stawiała ludzkiego życia z taką łatwością na szali. Nie chcę abyś stała się kimś pokroju śmierciożercy, któremu z łatwością przychodzi zabijanie.- Kyo nawet jak by chciał powiedzieć, że się nie boi to nie był by w stanie. Widział śmierć matki, potem ktoś zabił jego ukochaną, jak miał sie nie bać śmierci jeżeli miał z nią tak wiele razy do czynienia. Za każdym razem to on przegrywał. Nie chciał tym razem czegoś stracić.
-Obiecaj mi, że bez względu na to co mogło by się wydarzyć... ty nigdy się nie zmienisz.- On też miał w sumie prawo od niej czegoś wymagać, i chciał się tylko upewnić, że po tym wszystkim będzie tą samą Neve, tym białym ptakiem którego chłopak tak bardzo pokochał. Któremu był w stanie oddać wszystko, wystarczyło tylko, że by poprosiła. Gdyby sobie zażyczyła największego brylantu na świecie chłopak by ruszył z miejsca i szukał tak długo aż by w końcu znalazł. Można powiedzieć, że stał się jej wierniejszy niż pies, był gotów dać jej wszystko, ale nie chciał patrzeć na to jak jej oczy stawałyby się zimne i obojętne na krzywdę innych.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 6:08 pm
Nie chciała, żeby Kyohei się jej bał, nie chciała, żeby szukał przed nią drogi ucieczki - chciała tylko żeby ich wspólny cel się ziścił, chciała biegać po łące i śmiać się głośno razem z nim, chciała galopować na grzbiecie swego ulubionego rumaka i po oglądnięciu się wiedzieć, że On przy niej jest - dlatego kiedyś zapytała go, co myśli o śmierci, tuż po tym wydarzeniu, kiedy ta grupka, której już nie było, ich zaatakowała - śmieci, które nie były warte, abyś na nich spoglądała, to byli ci, co nie byli nawet godni, by wyczyścić twe buty - mimo to jesteś miękka, masz dwie osobowości całkowicie ze sobą sprzeczne - tą miękką, delikatną, podatną i tą, przed którą winny pierzchać narody, by nie ściągnąć nań gniewnego wzroku Śnieżnej Wiedźmy - teraz byłaś tą pierwszą, która chciała kochać i być kochaną, chowając się przed światem w kawałku raju mogącego zadowolić ich obu, żeby było im dobrze - nie musiała oglądać się na innych, ani przejmować opinią ludzi, mogła być tym samym dzieckiem, które wyciągnęło Azjatę na dwór, by rozrzucić wokół siebie śnieg, przytulić się do niego i w tym wznoszącym ponad chmury nastroju trwać przez wieki... Pragnęła wiele.
Zaniepokojona tym, że może usłyszeć, że boi się tego - iż boi się, z jaką łatwością przychodzi ci wydanie wyroku śmierci na ludzi wokół ciebie i odbieranie im życia, skinęła głową, kiedy wysłuchała wszystkiego, co Kyohei miał do powiedzenia.
- Nie jestem zwykłą kobietą. Moje marzenia się spełniają. I dzięki Tobie w to wierzę. - Uśmiechnęła się tak, jak zawsze zwykła to robić, puszczając Kyo, by otrzeć policzki pod oczyma, po których łzy się toczyły, a teraz już został tylko ślad - zamknęła powieki, już spokojna, czując wielką ulgę na sercu - te więzi nie poluźniły się ani trochę, wzmocniły dzięki odkryciu kart i ustaleniu tego, co mogło być dalej.
Zabrakło wiary, zabrakło płomienia,
Który ożywiał niegdyś mężów dawnych,
Zabrakło cudów, zbrakło pokolenia,
Co cud mieściło w piersiach w stal oprawnych;
Dzisiaj choć widzi m smutne poświęcenia,
Choć widzi m ludzi krwią swą marnotrawnych,
Przecież to wszystko tak marnie opada
Jak kwiat, któremu wnętrze robak zjada.
To była trudna miłość; ich losy toczyły się w przody chorobą, która będzie osiadać na ich sercach, zmuszeni nakładać zbroję, by wyjść na pole bitwy z podniesioną głową i stawić czoła, co Los szykuje - niełatwe to zadanie, Ona to wie, On o tym wiedział jeszcze wcześniej - winni się rozejść, by ocalić samych siebie, żeby Ona poślubiła bogatego panicza, żeby On znalazł pracę i założył rodzinę... Ale tak jak wiedzieli, jak silną truciznę wdychali i połykali, patrząc sobie w oczy i nie chcąc puścić swych dłoni, tak i posiadali świadomość, że rozejście się nic by nie poprawiło - umarliby wewnętrznie, tak skażeni i uzależnieni od siebie jak od narkotyków. Tylko będąc razem mogli obudzić ciepło swoich serc i uśmiechnąć się jeszcze raz - będą się tak uśmiechać nawet jeśli to przekleństwo doprowadzi ich do konieczności podcięcia sobie żył i ułożenie się w grobowcu, zabrani przez dobrą Śmierć przedwcześnie.
Przynajmniej umrą obok siebie.
Skinęła główką raz jeszcze, lód Jej serca już zupełnie się roztopił - nad oceanem znowu wstało słońce i mewy wychynęły ze swych kryjówek, aby jeszcze raz we wspólnym chmurze wznosić się ponad ludzkimi głowami.
- Postaram się zrobić wszystko, żebyś nie musiał się bać. I nigdy się nie zmienię. - Intensywnie pokręciła głową, białe, falowane kosmyki, podskoczyły w powietrzu, odbijając ciepłe blaski ognistej gwiazdy. - Obiecuję Ci to. - Wyciągnęła do niego dłoń ze zgiętymi palcami - tylko najmniejszy pozostawiła wyprostowany. - Na zawsze razem?
Uśmiechnij się Kyo.
Czas dorosnąć, ale dorosłość wcale nie oznaczała tragedii.
Przeciwnie - na końcu czeka Cię wspaniały czas.
Zaniepokojona tym, że może usłyszeć, że boi się tego - iż boi się, z jaką łatwością przychodzi ci wydanie wyroku śmierci na ludzi wokół ciebie i odbieranie im życia, skinęła głową, kiedy wysłuchała wszystkiego, co Kyohei miał do powiedzenia.
- Nie jestem zwykłą kobietą. Moje marzenia się spełniają. I dzięki Tobie w to wierzę. - Uśmiechnęła się tak, jak zawsze zwykła to robić, puszczając Kyo, by otrzeć policzki pod oczyma, po których łzy się toczyły, a teraz już został tylko ślad - zamknęła powieki, już spokojna, czując wielką ulgę na sercu - te więzi nie poluźniły się ani trochę, wzmocniły dzięki odkryciu kart i ustaleniu tego, co mogło być dalej.
Zabrakło wiary, zabrakło płomienia,
Który ożywiał niegdyś mężów dawnych,
Zabrakło cudów, zbrakło pokolenia,
Co cud mieściło w piersiach w stal oprawnych;
Dzisiaj choć widzi m smutne poświęcenia,
Choć widzi m ludzi krwią swą marnotrawnych,
Przecież to wszystko tak marnie opada
Jak kwiat, któremu wnętrze robak zjada.
To była trudna miłość; ich losy toczyły się w przody chorobą, która będzie osiadać na ich sercach, zmuszeni nakładać zbroję, by wyjść na pole bitwy z podniesioną głową i stawić czoła, co Los szykuje - niełatwe to zadanie, Ona to wie, On o tym wiedział jeszcze wcześniej - winni się rozejść, by ocalić samych siebie, żeby Ona poślubiła bogatego panicza, żeby On znalazł pracę i założył rodzinę... Ale tak jak wiedzieli, jak silną truciznę wdychali i połykali, patrząc sobie w oczy i nie chcąc puścić swych dłoni, tak i posiadali świadomość, że rozejście się nic by nie poprawiło - umarliby wewnętrznie, tak skażeni i uzależnieni od siebie jak od narkotyków. Tylko będąc razem mogli obudzić ciepło swoich serc i uśmiechnąć się jeszcze raz - będą się tak uśmiechać nawet jeśli to przekleństwo doprowadzi ich do konieczności podcięcia sobie żył i ułożenie się w grobowcu, zabrani przez dobrą Śmierć przedwcześnie.
Przynajmniej umrą obok siebie.
Skinęła główką raz jeszcze, lód Jej serca już zupełnie się roztopił - nad oceanem znowu wstało słońce i mewy wychynęły ze swych kryjówek, aby jeszcze raz we wspólnym chmurze wznosić się ponad ludzkimi głowami.
- Postaram się zrobić wszystko, żebyś nie musiał się bać. I nigdy się nie zmienię. - Intensywnie pokręciła głową, białe, falowane kosmyki, podskoczyły w powietrzu, odbijając ciepłe blaski ognistej gwiazdy. - Obiecuję Ci to. - Wyciągnęła do niego dłoń ze zgiętymi palcami - tylko najmniejszy pozostawiła wyprostowany. - Na zawsze razem?
Uśmiechnij się Kyo.
Czas dorosnąć, ale dorosłość wcale nie oznaczała tragedii.
Przeciwnie - na końcu czeka Cię wspaniały czas.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 7:12 pm
Chłopak miał twardy kark, chociaż dostał po grzbiecie już wiele razy, on mimo to nie ugiął się. Nie raz padał na kolana i często brakowało mu sił, ale mimo to ponownie próbował wstać i iść przed siebie. Chociaż był taki czas kiedy już stracił nadzieje w to, że podnoszenie się ma jakiś sens, ale w ostatnim momencie pojawiła się ona i wlała w niego nową dawkę nadziei przez co był w stanie zerwać się ze swojego miejsca i gnać dalej przed siebie, ale tym razem nie był sam. Czuł jej ciepłą dłoń w swojej. Po raz kolejny świat upomniał się o niego, ale tym razem chłopak nie uciekł do swojej nory. Po prostu postanowił zaufać losowi. Pierwszy raz nie chciał z nim walczyć. I teraz z niecierpliwością czekał na to co się ma wydarzyć. Odwrócił twarz w kierunku słońca. Nie robił tego już bardzo dawno. Nie spoglądał w niebo, przed laty stracił wiarę w sens, że te gwiazdy które widział w nocy spełniały jakie kolwiek życzenia. Za każdym razem kiedy spoglądał na słońce nie czuł tego ciepła, ale teraz kiedy łańcuchy które go blokowały opadły z hukiem, świat wydawał się rozbłysnąć barwami które chłopak utracił.
Przymknął delikatnie swoje powieki ukrywając brązowe tęczówki przed tym blaskiem. Czuł ciepło które padało teraz na jego twarz. I było to jedno z przyjemniejszych uczuć jakich doświadczył kiedy kolwiek. Teraz wyraźnie czul, że pewien rozdział w jego życiu został zamknięty. Teraz liczyła się tylko ona, i przyszłość w której miała być przy nim. Teraz rozpoczynał się początek zupełnie nowej opowieści którą będą musieli napisać we dwójkę.
-I na dłużej- Wyszeptał cicho i skrzyżował swój mały palec z jej. Spoglądał z ufnością w jej fiołkowe oczy. Cóż chyba czas zostawić te zgliszcza starego życia, i przenieść się w inne miejsce i tam spróbować ponownie wybudować dom. W końcu puścił jej dłoń, ale tylko na chwilę, po to aby po chwilce wpleść swoje palce w jej. Uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku. Naprawdę czas dorosnąć, porzucić dziecinne marzenia o tym, że wszystko przyjdzie z łatwością. Trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie samego.
-Wszystko się ułoży zobaczysz. A jak już tak będzie pokaże ci rzeczy których do tej pory nie widziałaś. Przecież ci to obiecałem- Pamiętał o swoich obietnicach i nigdy ich nie rzucał na wiatr. Mogły być rozciągnięte w czasie, ale wcześniej czy później chłopak potrafił wywiązać się ze swoich obowiązków.
Spłodzone przy pomocy tego kawałka ;)
Przymknął delikatnie swoje powieki ukrywając brązowe tęczówki przed tym blaskiem. Czuł ciepło które padało teraz na jego twarz. I było to jedno z przyjemniejszych uczuć jakich doświadczył kiedy kolwiek. Teraz wyraźnie czul, że pewien rozdział w jego życiu został zamknięty. Teraz liczyła się tylko ona, i przyszłość w której miała być przy nim. Teraz rozpoczynał się początek zupełnie nowej opowieści którą będą musieli napisać we dwójkę.
-I na dłużej- Wyszeptał cicho i skrzyżował swój mały palec z jej. Spoglądał z ufnością w jej fiołkowe oczy. Cóż chyba czas zostawić te zgliszcza starego życia, i przenieść się w inne miejsce i tam spróbować ponownie wybudować dom. W końcu puścił jej dłoń, ale tylko na chwilę, po to aby po chwilce wpleść swoje palce w jej. Uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku. Naprawdę czas dorosnąć, porzucić dziecinne marzenia o tym, że wszystko przyjdzie z łatwością. Trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie samego.
-Wszystko się ułoży zobaczysz. A jak już tak będzie pokaże ci rzeczy których do tej pory nie widziałaś. Przecież ci to obiecałem- Pamiętał o swoich obietnicach i nigdy ich nie rzucał na wiatr. Mogły być rozciągnięte w czasie, ale wcześniej czy później chłopak potrafił wywiązać się ze swoich obowiązków.
Spłodzone przy pomocy tego kawałka ;)
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 9:10 pm
I Ona spojrzała na słońce zalewające dwie sylwetki obietnicą lepszego jutra, pomimo tego, że dziś przyjdzie mu zajść i zniknąć za horyzontem. Dziś... dziś niby nie miał znaczenia w obliczu tego, co może się stać. Dziś... dziś było ulotne i rozpraszało się w dłoniach, zanim słowo "teraz" zaczynaliśmy wypowiadać. Mimo to właśnie dla tego "teraz" żyjemy. Czy życie ma jakikolwiek sens, jeśli nie jest szczęśliwe? Czy to nie jest właśnie najważniejszy sens - żeby wyłapywać radosne momenty i liczyć je jak paciorki przy modlitwie. Dla nich warto. Każde przeliczenia i rachunki, każde starania były wart tego, aby wreszcie opanować sztukę latania i nie zostać przy tym wariatem zamkniętym w pustych czterech ścianach. Jazda windą na sam szczyt bloku była przy tym tylko jedną możliwą drogą - jazda, potem otworzenie drzwi, zatrzymanie się na krawędzi dachu i rozłożenie dłoni. Nie spadniesz. Jeśli jesteś szczęśliwy grawitacja nie ma nad Tobą władzy.
- Tak. - Uśmiechnęła się ciepło, potwierdzając jego słowa. Pamiętała. Nigdy nie zapomni wszystkiego, co Jej obiecałeś - Ty też nie zapominaj, co ona obiecała Tobie. Nic więcej chyba do dodania nie zostało.
Znowu cisza.
Boisz się jej, Kyohei? Słuchaj, jak cudowna potrafi być, zobacz, że samo spojrzenie wystarczy - Ono mówi, kiedy struny głosowe milczały, wyciszało, by móc przelewać myśli i emocje sobie wzajem dotykiem i zwierciadłami duszy.
Spędzili jeszcze dłuugi czas nad brzegiem jeziora, na tej ławeczce, wpatrzeni w zachodzące słońce, które pożegnało ich ostatnimi blaskami, nim rozeszli się w swoje strony.
[z/t x2]
- Tak. - Uśmiechnęła się ciepło, potwierdzając jego słowa. Pamiętała. Nigdy nie zapomni wszystkiego, co Jej obiecałeś - Ty też nie zapominaj, co ona obiecała Tobie. Nic więcej chyba do dodania nie zostało.
Znowu cisza.
Boisz się jej, Kyohei? Słuchaj, jak cudowna potrafi być, zobacz, że samo spojrzenie wystarczy - Ono mówi, kiedy struny głosowe milczały, wyciszało, by móc przelewać myśli i emocje sobie wzajem dotykiem i zwierciadłami duszy.
Spędzili jeszcze dłuugi czas nad brzegiem jeziora, na tej ławeczce, wpatrzeni w zachodzące słońce, które pożegnało ich ostatnimi blaskami, nim rozeszli się w swoje strony.
[z/t x2]
- Mathias Rökkur
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 6:10 am
Ranek. Mathias będąc nad brzegiem jeziora szuka jakiegoś miejsca suchego, żeby sobie usiąść. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca zasiada i otwiera swój pamiętnik, który w tej chwili przegląda... masa wspomnień... W międzyczasie rzuca kaczki kamykami zebranymi wcześniej, a po chwili rzucania kaczek pojawia się Avernus - jego kruk i w zasadzie rozmawia z nim.
- Do przodu, co Avernusie?
Skinął głową do ptaka oczekując odpowiedzi, a ten skinąl w odpowiedzi, jakby zrozumiał co do niego mówił Mathias. Młodzieniec zaś zabrał się za czytanie i co jakiś czas mówi coś do kruka głaszcząc go delikatnie.
- Do przodu, co Avernusie?
Skinął głową do ptaka oczekując odpowiedzi, a ten skinąl w odpowiedzi, jakby zrozumiał co do niego mówił Mathias. Młodzieniec zaś zabrał się za czytanie i co jakiś czas mówi coś do kruka głaszcząc go delikatnie.
- Esmeralda Moore
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 6:21 am
Cyganka spacerowała sobie spokojnie po błoniach. Bardzo lubiła te swoje spacery. Tylko wtedy tak naprawdę odzyskiwała tą cząstkę swojej wolności. W szkole było jej dobrze, ale to nie było to za czym tak bardzo tęskniła. Była w końcu przyzwyczajona do tego, że zawsze chodziła tam gdzie chciała, nikt jej nie blokował, nie stawiał jej żadnych zakazów. W szkole niestety takiej stu procentowej wolności nie mogła zaznać. Cały czas coś, albo ktoś ją tutaj blokował. Mimo wszystko nie mówiła o tym nikomu, bo tak naprawdę nie wiele osób było w stanie ją zrozumieć. Ten kto nigdy nie zaznał wolności nie będzie w stanie pojąć jej ogromu, nie zrozumie tego niezwykłego uczucia które pojawiało się w sercu. Oczywiście Esmeralda nie miała nikomu tego za złe. Każdy był tylko człowiekiem i widział świat na swój wyjątkowy sposób. Co oczywiście w oczach wielu innych ludzi było czymś złym.
Dziewczyna wędrowała sobie spokojnie po błoniach podskakując co chwila nucąc przy tym radośnie jakąś wesołą melodyjkę. Jej chusta z monetkami rozbrzmiewała radośnie, spódnica co chwila była targana lekkimi podmuchami wiatru, a jej włosy co chwila unosiły się w powietrzu rozpoczynając jakiś swój niezwykły taniec. Za to zielone oczy dziewczyny wpatrywały się w dal, z taką radością, niewinnością i ufnością jednocześnie, że aż trudno było uwierzyć, że posiadaczką tych dwóch szkiełek była tak naprawdę już dorosła kobieta. Nie wiele osób się zdarza które do tej pory potrafiły zachować oczy dziecka, które potrafią patrzeć na świat w tak prosty sposób, i nie myślą nawet o tym aby chociaż odrobinkę go skomplikować.
Po pewnym czasie brzęczenie chusty dziewczyny ustało. A to wszystko za sprawą chłopaka którego zauważyła. Dlatego też powoli podeszła do niego i ustała za jego plecami, nie przejmując się kompletnie tym, że ten ptak który znajdował się na jego ramieniu może ją dziobnąć. Do nozdrzy chłopaka mógł dotrzeć silny zapach jaśminu który każdemu przywodził na myśl jakiś bardzo egzotyczny kraj.
-Co piszesz?- Zapytała się w końcu zaciekawiona pochylając się nad jego postacią, a jej kruczoczarne włosy spłynęły z jej pleców i musnęły delikatnie jego ramię.
Dziewczyna wędrowała sobie spokojnie po błoniach podskakując co chwila nucąc przy tym radośnie jakąś wesołą melodyjkę. Jej chusta z monetkami rozbrzmiewała radośnie, spódnica co chwila była targana lekkimi podmuchami wiatru, a jej włosy co chwila unosiły się w powietrzu rozpoczynając jakiś swój niezwykły taniec. Za to zielone oczy dziewczyny wpatrywały się w dal, z taką radością, niewinnością i ufnością jednocześnie, że aż trudno było uwierzyć, że posiadaczką tych dwóch szkiełek była tak naprawdę już dorosła kobieta. Nie wiele osób się zdarza które do tej pory potrafiły zachować oczy dziecka, które potrafią patrzeć na świat w tak prosty sposób, i nie myślą nawet o tym aby chociaż odrobinkę go skomplikować.
Po pewnym czasie brzęczenie chusty dziewczyny ustało. A to wszystko za sprawą chłopaka którego zauważyła. Dlatego też powoli podeszła do niego i ustała za jego plecami, nie przejmując się kompletnie tym, że ten ptak który znajdował się na jego ramieniu może ją dziobnąć. Do nozdrzy chłopaka mógł dotrzeć silny zapach jaśminu który każdemu przywodził na myśl jakiś bardzo egzotyczny kraj.
-Co piszesz?- Zapytała się w końcu zaciekawiona pochylając się nad jego postacią, a jej kruczoczarne włosy spłynęły z jej pleców i musnęły delikatnie jego ramię.
- Mathias Rökkur
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 6:36 am
Mathias był ubrany jak to on, elegancko, odpowiednia koszula z krawatem, zwieńczona kamizelką i lekką kurtką skórzaną, spodnie jednakże dżinsowe, ale pasujące do kompletu, siedział z wyprostowanymi nogami. Kruk zakrakał wcześniej zauważając nieznajomą, ale młodzieniec nie zrozumiał sygnału kruka, który był nastawiony do cyganki raczej obojętnie... przynajmniej narazie. Nie słyszał również żadnego dźwięku. Zdał sobie sprawę z czyjejś obecności w zasadzie po fakcie, kiedy wyczuł zapach jaśminu... który zresztą lubił i czyjeś włosy na swoim ramieniu. Spojrzał na nie kątem oka, po czym spojrzał za siebie bardziej i spoglądając na beztroską twarz z rana tak jakoś uśmiechnął się, ale z drugiej strony odruchowo zamknął pamiętnik, w końcu to jego sekrety... które odłożył na bok.
- Czytałem... Ładny zapach jaśminu... Z kim mam przyjemność?
Wstał i rozłożył odruchowo swoją kurtkę obok swojego miejsca.
- Usiądziesz?
Chłopak wyraźnie miał ochotę na towarzystwo.
- Bardzo ładne i długie włosy
Stwierdził Mathias i usiadł dopiero wtedy, gdy nieznajoma zrobi to pierwsza.
- Czytałem... Ładny zapach jaśminu... Z kim mam przyjemność?
Wstał i rozłożył odruchowo swoją kurtkę obok swojego miejsca.
- Usiądziesz?
Chłopak wyraźnie miał ochotę na towarzystwo.
- Bardzo ładne i długie włosy
Stwierdził Mathias i usiadł dopiero wtedy, gdy nieznajoma zrobi to pierwsza.
- Esmeralda Moore
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 6:53 am
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie do niego i kiwnęła tylko delikatnie głową zajmując miejsce które jej przygotował. Cóż w sumie już jakoś przywykła do tego typu zachowań. Zawsze kiedy tylko się pojawiała faceci jakoś zmienili się diametralnie, przynajmniej ona miała takie uczucie, ale z drugiej strony nie była kimś kto lubi kogoś oskarżać, dlatego też po prostu w tym wypadku, z resztą podobnie jak w wielu innych uznała to za jak najbardziej naturalny gest.
-Dzięki, też go bardzo lubię, i wydaje mi się, że chyba nawet do mnie pasuje- Cyganka na temat zapachów mogła by się rozgadać na naprawdę długie godziny. Uważała, że do każdego człowieka, do każdej osobowości jest przypisany jakiś zapach, tylko trudno było go znaleźć. Za nim ona dotarła do tego jedynego zapachu, minęło sporo czasu.
-Jestem Esmeralda- Przedstawiła się cicho i przełożyła sobie przez ramię swoje czarne włosy. Dziewczyna wyglądała zupełnie tak jak by była wyjęta z zupełnie innej bajki. Z resztą sama już nie jednokrotnie podkreślała. Była niby zwykłą dziewczyną z ulicy, ale każdy jej gest był tak delikatny i wytworny, że bardzo łatwo można było się pomylić co do jej pochodzenia. Z resztą nie raz pytano się jej z jakiego rodu pochodzi. Zdziwienie było wielkie kiedy odpowiadała, że jest tylko biedną cyganką która po za powietrzem nie ma tak naprawdę nic. Chociaż może w oczach innych ludzi to było nic, dla niej to było aż tyle. Ale w końcu nie ma na tym świecie człowieka który był by w stu procentach szczęśliwy. Czy Esmeralda którą się widzi codziennie na korytarzach szkoły jest tą za którą się podaje. Czy to nie jest jakaś cygańska gra pozorów, czy może nie wykorzystuje tego czaru wili aby zamydlić wszystkim oczy. Bo w końcu kim by była cyganka która zostałaby obdarta ze wszystkich swoich kolorów. Nikt by na to się nie chciał zgodzić, a może czasami człowiek potrzebuje tego aby zwykły odcień szarości wszedł w jego życie.
-Dzięki... chociaż wśród cyganek to nie jest nic nowego- Uśmiechnęła się lekko odsłaniając tym samym szereg swoich białych ząbków. Czy Esme miała kiedy kolwiek powód do tego aby wstydzić się swojego pochodzenia. Może i tak, ale nikt jej nigdy na to nie pozwolił. Cyganie mieli bardzo silne poczucie tego kim są, co więcej kim by Esmeralda była gdyby nie miała takich korzeni jakie miała. Może i jej los wyglądał by zupełnie inaczej, ale czy by była wtedy szczęśliwsza?
-Ptaki potrafią się bardzo przywiązać do człowieka z tego co słyszałam. No i mają tą niesamowitą zdolność której człowiek nie posiada.- Wyszeptała cicho i przymknęła delikatnie swoje zielone oczy kiedy poczuła na swojej twarzy silniejszy powiew wiatru.
-Latanie, to jest coś czego zazdroszczę tym stworzeniom. Chociaż miewam takie chwile kiedy wydaje mi się, że mogła bym wznieść się w powietrze- Wyszeptała i uchyliła lekko powieki spoglądając na swojego rozmówcę który siedział obok. Dziewczyna nie miała jakiś blokad jeżeli chodzi o nawiązywanie nowych kontaktów. Była gadułą która mówiła wiele, chwilami być może za wiele, możliwe również, że ufała nie tym ludziom co trzeba, ale może świat potrzebuje właśnie kogoś takiego kto będzie miał wiarę w ludzi do samego końca.
-Dzięki, też go bardzo lubię, i wydaje mi się, że chyba nawet do mnie pasuje- Cyganka na temat zapachów mogła by się rozgadać na naprawdę długie godziny. Uważała, że do każdego człowieka, do każdej osobowości jest przypisany jakiś zapach, tylko trudno było go znaleźć. Za nim ona dotarła do tego jedynego zapachu, minęło sporo czasu.
-Jestem Esmeralda- Przedstawiła się cicho i przełożyła sobie przez ramię swoje czarne włosy. Dziewczyna wyglądała zupełnie tak jak by była wyjęta z zupełnie innej bajki. Z resztą sama już nie jednokrotnie podkreślała. Była niby zwykłą dziewczyną z ulicy, ale każdy jej gest był tak delikatny i wytworny, że bardzo łatwo można było się pomylić co do jej pochodzenia. Z resztą nie raz pytano się jej z jakiego rodu pochodzi. Zdziwienie było wielkie kiedy odpowiadała, że jest tylko biedną cyganką która po za powietrzem nie ma tak naprawdę nic. Chociaż może w oczach innych ludzi to było nic, dla niej to było aż tyle. Ale w końcu nie ma na tym świecie człowieka który był by w stu procentach szczęśliwy. Czy Esmeralda którą się widzi codziennie na korytarzach szkoły jest tą za którą się podaje. Czy to nie jest jakaś cygańska gra pozorów, czy może nie wykorzystuje tego czaru wili aby zamydlić wszystkim oczy. Bo w końcu kim by była cyganka która zostałaby obdarta ze wszystkich swoich kolorów. Nikt by na to się nie chciał zgodzić, a może czasami człowiek potrzebuje tego aby zwykły odcień szarości wszedł w jego życie.
-Dzięki... chociaż wśród cyganek to nie jest nic nowego- Uśmiechnęła się lekko odsłaniając tym samym szereg swoich białych ząbków. Czy Esme miała kiedy kolwiek powód do tego aby wstydzić się swojego pochodzenia. Może i tak, ale nikt jej nigdy na to nie pozwolił. Cyganie mieli bardzo silne poczucie tego kim są, co więcej kim by Esmeralda była gdyby nie miała takich korzeni jakie miała. Może i jej los wyglądał by zupełnie inaczej, ale czy by była wtedy szczęśliwsza?
-Ptaki potrafią się bardzo przywiązać do człowieka z tego co słyszałam. No i mają tą niesamowitą zdolność której człowiek nie posiada.- Wyszeptała cicho i przymknęła delikatnie swoje zielone oczy kiedy poczuła na swojej twarzy silniejszy powiew wiatru.
-Latanie, to jest coś czego zazdroszczę tym stworzeniom. Chociaż miewam takie chwile kiedy wydaje mi się, że mogła bym wznieść się w powietrze- Wyszeptała i uchyliła lekko powieki spoglądając na swojego rozmówcę który siedział obok. Dziewczyna nie miała jakiś blokad jeżeli chodzi o nawiązywanie nowych kontaktów. Była gadułą która mówiła wiele, chwilami być może za wiele, możliwe również, że ufała nie tym ludziom co trzeba, ale może świat potrzebuje właśnie kogoś takiego kto będzie miał wiarę w ludzi do samego końca.
- Mathias Rökkur
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 7:07 am
Usiadł zatem i skinieniem głowy dał znak, że zapamięta jej imię... wyjątkowa dziewczyna w mniemaniu Mathiasa, więc imię należy zapamiętać.
- Mathias... ale możesz mówić Mat
Stwierdził dość pogodnie młodzieniec... gra pozorów czy faktycznie mu się humor poprawił?
- Zgadzam się, Tobie zapach jaśminu szczególnie pasuje, biorąc pod uwagę Twoje pochodzenie
Stwierdził uprzejmym tonem... nie przeszkadzało mu pochodzenie dziewczyny, z którą rozmawia.
- Jaki byś mi zapach przypisała w takim razie?
Zaciekawił się ideą przypisywania zapachu danej osobie
- Wiesz... Avernus jest ze mną odkąd pamiętam...
Pogłaskał ptaka i przyniosł między rozmówców, wydawał się zadowolony... być może urok Esmeraldy tak wpływa na zwierzęta... niemniej Avernus póki co traktował Esmeraldę, jak swoją, kiedy była o nim mowa, to ustawił się naprzeciwko niej dumnie kracząc.
- Możliwość zobaczenia świata z szerszej perspektywy jest marzeniem wielu, co? Czasem bym chciał wzlecieć, przyznaję, ale życie mnie zmusza stąpać twardo po ziemi. Cenię sobie niezależność, choć pewnie ogranicznenia muszą istnieć, żeby nie było chaosu... Chaos nikomu nie sprzyja.
Stwierdził tajemniczo Mathias. Niewątpliwie zaciekawiła go Esmeralda, choć pewnie nie w ten sposób jaki ona podejrzewa.
- Mathias... ale możesz mówić Mat
Stwierdził dość pogodnie młodzieniec... gra pozorów czy faktycznie mu się humor poprawił?
- Zgadzam się, Tobie zapach jaśminu szczególnie pasuje, biorąc pod uwagę Twoje pochodzenie
Stwierdził uprzejmym tonem... nie przeszkadzało mu pochodzenie dziewczyny, z którą rozmawia.
- Jaki byś mi zapach przypisała w takim razie?
Zaciekawił się ideą przypisywania zapachu danej osobie
- Wiesz... Avernus jest ze mną odkąd pamiętam...
Pogłaskał ptaka i przyniosł między rozmówców, wydawał się zadowolony... być może urok Esmeraldy tak wpływa na zwierzęta... niemniej Avernus póki co traktował Esmeraldę, jak swoją, kiedy była o nim mowa, to ustawił się naprzeciwko niej dumnie kracząc.
- Możliwość zobaczenia świata z szerszej perspektywy jest marzeniem wielu, co? Czasem bym chciał wzlecieć, przyznaję, ale życie mnie zmusza stąpać twardo po ziemi. Cenię sobie niezależność, choć pewnie ogranicznenia muszą istnieć, żeby nie było chaosu... Chaos nikomu nie sprzyja.
Stwierdził tajemniczo Mathias. Niewątpliwie zaciekawiła go Esmeralda, choć pewnie nie w ten sposób jaki ona podejrzewa.
- Esmeralda Moore
Re: Jezioro
Nie Sty 11, 2015 7:18 am
Cyganka zbliżyła się do niego znacznie spoglądając mu w oczy. Cóż wielu najpewniej w tej chwili zbulwersowało by się i odepchnęło ją krzycząc, że narusza ich przestrzeń osobistą, ale jak mógłbyś to zrobić? Cyganka wydawała się być tak delikatną osobą, która pod wpływem dotyku mogła by rozlecieć się na milion malutkich kawałeczków. Z resztą wystarczyło jedno spojrzenie w tą zieloną toń, która oferowały jej oczy, aby kompletnie zapomnieć o czymś takim jak przestrzeń osobista. Wiele osób chciało by aby dziewczyna znajdowała się tak blisko przez cały czas, każdy chciał by czuć jej oddech na swojej twarzy, ale prawda była niestety brutalna. Ta piękna róża która rosła w ogrodzie została obdarowana ostrymi kolcami, które broniły ją przed zagrożeniami, ale jednocześnie uniemożliwiały zbliżenie się nawet temu którego dziewczyna obdarzała wielkim zaufaniem. Cały czas była jedno wielką tajemnicą której tak naprawdę nikt nie był w stanie rozwiązać. Może dlatego, że Esmeralda przed laty zgubił klucz do tej skrzyni która znajdowała się w głębinach jej duszy. Pytanie tylko czy zrobiła to przypadkowo czy może, jednak celowo.
-Hmmm... trudno powiedzieć. Musiała bym poznać ciebie bliżej- Na jej malinowych usteczkach ponownie pojawił się ten sam radosny uśmiech, który wydawał się rozświetlać całą jej twarz, i wszystko dookoła niej. W końcu odsunęła się od niego dając mu trochę wytchnienia. Ona sama nie widziała niczego złego w tym, że potrafiła od tak przytulić nieznaną jej osobę, może taki gest był czymś czego potrzebowała. Niby coś co przez innych ludzi było postrzegane jako dziwne i chwilami nie na miejscu, dla dziewczyny było czymś co potrafiło czynić cuda.
-W sumie...- Zaczęła cicho i wbiła swoje szmaragdowe oczy w gładką taflę jeziora.
-To jest możliwe. Możemy oderwać swoje stopy od ziemi. Wystarczy zamknąć oczy- Powiedziała spokojnie, zamknąć oczy i przenieść się do swojej własnej krainy. Dziewczyna miała taki swój świat, który zaczął się jej powoli nudzić, dlatego też wychodziła od czasu do czasu z niego do rzeczywistości i przyglądała się ludziom którzy żyli obok niej. Można powiedzieć, że była czymś w rodzaju powiernika bez zobowiązań. Odbierała każdy ich smutek, każdą łzę, każde uczucie nienawiści. A w zamian za to dawała im tyle nadziei ile tylko była w stanie. Pytanie tylko, czy ten ptak, ten niebiański ptak który szybował gdzieś w przestworzach, nie spadnie któregoś dnia na ziemię i nie straci swojego własnego życia.
-Hmmm... trudno powiedzieć. Musiała bym poznać ciebie bliżej- Na jej malinowych usteczkach ponownie pojawił się ten sam radosny uśmiech, który wydawał się rozświetlać całą jej twarz, i wszystko dookoła niej. W końcu odsunęła się od niego dając mu trochę wytchnienia. Ona sama nie widziała niczego złego w tym, że potrafiła od tak przytulić nieznaną jej osobę, może taki gest był czymś czego potrzebowała. Niby coś co przez innych ludzi było postrzegane jako dziwne i chwilami nie na miejscu, dla dziewczyny było czymś co potrafiło czynić cuda.
-W sumie...- Zaczęła cicho i wbiła swoje szmaragdowe oczy w gładką taflę jeziora.
-To jest możliwe. Możemy oderwać swoje stopy od ziemi. Wystarczy zamknąć oczy- Powiedziała spokojnie, zamknąć oczy i przenieść się do swojej własnej krainy. Dziewczyna miała taki swój świat, który zaczął się jej powoli nudzić, dlatego też wychodziła od czasu do czasu z niego do rzeczywistości i przyglądała się ludziom którzy żyli obok niej. Można powiedzieć, że była czymś w rodzaju powiernika bez zobowiązań. Odbierała każdy ich smutek, każdą łzę, każde uczucie nienawiści. A w zamian za to dawała im tyle nadziei ile tylko była w stanie. Pytanie tylko, czy ten ptak, ten niebiański ptak który szybował gdzieś w przestworzach, nie spadnie któregoś dnia na ziemię i nie straci swojego własnego życia.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach