- Ventus Zabini
Re: Jezioro
Pią Lis 14, 2014 10:32 pm
Skupił uwagę na blondynce, nigdy nie interesował się osobami ze Slythetinu, bo byli oni puści, tak samo jak jego siostra bliźniaczka. Osoby, na które nie warto zwracać uwagi, bo nic się nie zyska. Nic, a nic. Jedynie będzie się słuchać ich narzekań na status krwi, na plugastwa znajdujące się na świecie. To było chore i niemożliwe do współżycia z Ventusem.
- To fajnie - uśmiechnął się zadziornie.- Jestem Ven, jakby co - przedstawił się i włożył ręce do kieszeni wiatrówki.
Cały czas przyglądał się blondynce. Jakoś nie mógł od niej odwrócić wzroku, ale niestety taki już był. Lubił ładne dziewczyny, bo czemu nie. Jeśli są, to trzeba je lubić i szanować, ale i tak liczą się tylko jego potrzeby, te które są najważniejsze. Dopiero potem ewentualnie ludzie.
Chociaż ludzie to dwulicowe, zakłamane żmije, trzeba z nimi żyć i udawać kogoś kim się nie jest. Tak już bywa, niestety.
- W takim razie, co porabiacie tutaj w takim mrozie i pogodzie?- zapytał ni z tego ni z owego.
Zaczynało go już nużyć to udawanie miłego, a panny, które nic nie mówiły, tylko stały jak dwa kołki i tylko odpowiadały też go nudziły. Oh, jak nudno z dzisiejszymi ludźmi. Nikt nie potrafi z tobą rozmawiać.
- To fajnie - uśmiechnął się zadziornie.- Jestem Ven, jakby co - przedstawił się i włożył ręce do kieszeni wiatrówki.
Cały czas przyglądał się blondynce. Jakoś nie mógł od niej odwrócić wzroku, ale niestety taki już był. Lubił ładne dziewczyny, bo czemu nie. Jeśli są, to trzeba je lubić i szanować, ale i tak liczą się tylko jego potrzeby, te które są najważniejsze. Dopiero potem ewentualnie ludzie.
Chociaż ludzie to dwulicowe, zakłamane żmije, trzeba z nimi żyć i udawać kogoś kim się nie jest. Tak już bywa, niestety.
- W takim razie, co porabiacie tutaj w takim mrozie i pogodzie?- zapytał ni z tego ni z owego.
Zaczynało go już nużyć to udawanie miłego, a panny, które nic nie mówiły, tylko stały jak dwa kołki i tylko odpowiadały też go nudziły. Oh, jak nudno z dzisiejszymi ludźmi. Nikt nie potrafi z tobą rozmawiać.
- Vanessa Bulstrode
Re: Jezioro
Nie Lis 16, 2014 5:09 pm
// Sorki, miałam dużo nauki i zero wolnego czasu -_-‘ //
Przejechała ręką po włosach, po czym rozejrzała się dookoła. Faktycznie te ciągłe udzielanie odpowiedzi i zadawanie przez niego pytań, było nudne. Jednak najczęściej na tym rozmowy polegają. Słysząc, że chłopak przedstawił się, skinęła lekko głową.
- Vanessa. – rzuciła krótko, choć zastanawiała się nad skrótem.
Było jej wszystko jedno jak będą na nią mówić i tak nigdy nie zwraca na to uwagi. Zerknęła na blondynkę, jednak nie odezwała się do niej. Nie mówiła tylko po to, by coś powiedzieć. Uważała, iż jest to pozbawione sensu, a potem i tak nikt nie zwraca uwagi na to, co mówiła, dlatego nie mówi czegoś przy „ble” okazji.
Słysząc, iż Ven znów się odezwał, przerzuciła wzrok na niego.
- Ciągłe siedzenie w szkole robi się irytujące, nieprawdaż? – powiedziała unosząc delikatnie jedną brew. – Ty chyba też miałeś jakiś powód, choćby banalny.
Przejechała ręką po włosach, po czym rozejrzała się dookoła. Faktycznie te ciągłe udzielanie odpowiedzi i zadawanie przez niego pytań, było nudne. Jednak najczęściej na tym rozmowy polegają. Słysząc, że chłopak przedstawił się, skinęła lekko głową.
- Vanessa. – rzuciła krótko, choć zastanawiała się nad skrótem.
Było jej wszystko jedno jak będą na nią mówić i tak nigdy nie zwraca na to uwagi. Zerknęła na blondynkę, jednak nie odezwała się do niej. Nie mówiła tylko po to, by coś powiedzieć. Uważała, iż jest to pozbawione sensu, a potem i tak nikt nie zwraca uwagi na to, co mówiła, dlatego nie mówi czegoś przy „ble” okazji.
Słysząc, iż Ven znów się odezwał, przerzuciła wzrok na niego.
- Ciągłe siedzenie w szkole robi się irytujące, nieprawdaż? – powiedziała unosząc delikatnie jedną brew. – Ty chyba też miałeś jakiś powód, choćby banalny.
- Cirilla Turner
Re: Jezioro
Nie Lis 16, 2014 6:02 pm
- Ciri. - Ponieważ Ventus I Vanessa się przedstawili, to Cirilla uznała, że sama też powinna to zrobić. Nie wiedziała zbyt dużo o kontaktach z ludźmi, ale chyba kiedyś trzeba zacząć coś w życiu zmieniać. Czasami miała już dość spędzania czasu w samotności i zwyczajnie potrzebowała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać. Zresztą, jak ostatnio zauważyła, za bardzo oceniała ludzi po tym, z jakiego pochodzą domu. Ale czy to przypadkiem nie sprawia, że staje się taka jak ludzie, którzy potrafią oceniać kogoś tylko ze względu na pochodzenie lub czystość krwi?
- Nie miałam nic lepszego do roboty. - powiedziała, wzruszając ramionami. Bo taka była prawda. Miała też nadzieję, że może uda jej się znaleźć jakieś natchnienie, albo coś w tym rodzaju, ale tym razem po prostu nie przyszło. Bywa i tak. Zresztą, chyba wyszło na dobre. Przynajmniej z kimś porozmawia, zamiast znowu spędzać czas w samotności. Tylko trochę onieśmielał ją wzrok Ventusa, który przez cały czas jej się przyglądał. Po prostu nie była do tego przyzwyczajona, rzadko zdarzało się, żeby ktokolwiek zwracał na nią uwagę. Teraz i ona spojrzała na niego, żeby wysłuchać odpowiedzi na pytanie Vanessy.
- Nie miałam nic lepszego do roboty. - powiedziała, wzruszając ramionami. Bo taka była prawda. Miała też nadzieję, że może uda jej się znaleźć jakieś natchnienie, albo coś w tym rodzaju, ale tym razem po prostu nie przyszło. Bywa i tak. Zresztą, chyba wyszło na dobre. Przynajmniej z kimś porozmawia, zamiast znowu spędzać czas w samotności. Tylko trochę onieśmielał ją wzrok Ventusa, który przez cały czas jej się przyglądał. Po prostu nie była do tego przyzwyczajona, rzadko zdarzało się, żeby ktokolwiek zwracał na nią uwagę. Teraz i ona spojrzała na niego, żeby wysłuchać odpowiedzi na pytanie Vanessy.
- Ventus Zabini
Re: Jezioro
Nie Lis 16, 2014 6:47 pm
Rozmowy polegają też na tym, aby i rozmówcy także coś od siebie dodały. W końcu człowiek to nie robot i może pokazać coś od siebie. Stać się kimś lepszym, a nie zamkniętą osobą. Westchnął cicho i spojrzał na brunetkę, która przeczesywała swoje włosy, uśmiechnął się lekko.
- Miło mi poznać.
Vanessa była ładna, nie można zaprzeczyć, ale Ciri była według niego ładniejsza. Na lekcjach czasami się jej przyglądał, ale nie zwracał uwagi na osoby, z którymi nie rozmawiał. Znowu spojrzał na brunetkę, słuchając jej słów. Zbliżył się trochę do niej, w jego oczach można było zobaczyć pewność siebie, uśmiech był lekko uwodzicielski.
- Możliwe, ja wyszedłem zapalić, bo w szkole nie wolno - mrugnął. Odsunął się i zbliżył się do Ciri. Spojrzał jej w oczy. Widział jej zawstydzenie, tym że na nią ciągle patrzył, ale to nie jego wina, że dziewczyna była urocza. Westchnął cicho.
- No nich, dziewczyny, ja was już opuszczam - uśmiechnął się, lekko skłonił w obie strony i odwrócił się odchodząc z swoim pewnym uśmiechem na ustach.
z/t
- Miło mi poznać.
Vanessa była ładna, nie można zaprzeczyć, ale Ciri była według niego ładniejsza. Na lekcjach czasami się jej przyglądał, ale nie zwracał uwagi na osoby, z którymi nie rozmawiał. Znowu spojrzał na brunetkę, słuchając jej słów. Zbliżył się trochę do niej, w jego oczach można było zobaczyć pewność siebie, uśmiech był lekko uwodzicielski.
- Możliwe, ja wyszedłem zapalić, bo w szkole nie wolno - mrugnął. Odsunął się i zbliżył się do Ciri. Spojrzał jej w oczy. Widział jej zawstydzenie, tym że na nią ciągle patrzył, ale to nie jego wina, że dziewczyna była urocza. Westchnął cicho.
- No nich, dziewczyny, ja was już opuszczam - uśmiechnął się, lekko skłonił w obie strony i odwrócił się odchodząc z swoim pewnym uśmiechem na ustach.
z/t
- Cirilla Turner
Re: Jezioro
Sro Lis 19, 2014 7:28 pm
- Nawzajem... - powiedziała Ciri, patrząc nieco dziwnym wzrokiem na chłopaka. Wydawał się nie pamiętać, że istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista. Ale przynajmniej był miły, pomimo tego, że przecież był ślizgonem. A ogólnie palenie uważała za okropną głupotę. Nie była do końca pewna, czy w raka da się leczyć za pomocą magii, ale nawet jeśli tak... każde uzależnienie jej zdaniem było po prostu głupie.
Po chwili z powrotem przeniosła wzrok na Vanessę. O ile chłopak wydawał się być miły i otwarty, to dziewczyna nie sprawiała takiego wrażenia. A może tylko jej się tak wydawało? W końcu nie znała jej aż tak dobrze. Jednak miała wrażenie, że rozmowa z nią może nie być najprzyjemniejsza, więc uznała, że na nią także już czas.
- Ja również cię opuszczę. Do zobaczenia. - powiedziała, zerkając w stronę zamku. Może tam znajdzie jakieś cieplejsze i bardziej opustoszałe miejsce?
/zt
Po chwili z powrotem przeniosła wzrok na Vanessę. O ile chłopak wydawał się być miły i otwarty, to dziewczyna nie sprawiała takiego wrażenia. A może tylko jej się tak wydawało? W końcu nie znała jej aż tak dobrze. Jednak miała wrażenie, że rozmowa z nią może nie być najprzyjemniejsza, więc uznała, że na nią także już czas.
- Ja również cię opuszczę. Do zobaczenia. - powiedziała, zerkając w stronę zamku. Może tam znajdzie jakieś cieplejsze i bardziej opustoszałe miejsce?
/zt
- Neve Collins
Re: Jezioro
Pią Sty 02, 2015 8:28 pm
Przekłada szal, długi, zwiewny, który zamiast na szyi zwisa za jej plecami w miękkim łuku, muskany przez wiatr, a jego krańce opierają się na zgięciach jej rąk, falujące, bawiące oczy przeźroczystymi barwami, w które wpadały ciepłe promienie słoneczne - jest ten zastój, o którym kocham mówić, jest muzyka lasu, gdy kołyszą się drzewa i natura chyli się w zadowoleniu na oczekiwaną Wiosnę, która miała topić lody serca i skrzyła się jasnym zwiastowaniem śnieżnej zawiei lodowego gniewu tej, która okryta białym, długim do kostek płaszczem, stała na brzegu jeziora, na grząskich kamyczkach, zapatrzona przed siebie - nieokreślona dal ją przyciągała. Obiecywała cuda niezrozumiałym szeptem, więc obietnic tych zrozumieć Królowa Lodu nie mogła, obiecywała skarby, lecz Królowa skarbów nie chciała - siedziała na swym lodowym tronie, w swym lodowym królestwie i pozwalała, by zamieć trzaskała bramami miejsce, w którym ongiś podróżni mogli znaleźć ukojenie i spokój.
Teraz nie mogli nawet tego odnaleźć.
Piękny ogród ożywiany czystą, ciepłą wodą i złocistą gwiazdą połowicznie schowaną w realnym świecie za pierzyną białych skrzydeł niebios, piękny ogród który tak lubiła ta czarownica zwiedzać, piękny ogród który dziełem był jej rąk i który inni pomagali jej pielęgnować, bo chętnie wejścia w swe włości udzielała, wierząc, że w nich wszyscy znajdą te samo ukojenie, którego i ona potrafiła zaznać, chłonąc go całym swym jestestwem i zarazem rozświetlając każdy zakamarek wykutego z diamentu miejsca, niby tak wielkiego, a jednak nie pustego.
Od paru dni był bardzo pusty.
Ogród na nowo zamarznął.
Drżały kwiaty i dzwoniły jeden o drugi w cudnej melodii zagłuszanej przez wycie wiatru od wichury, pośród cieni, choć panował tam wieczny dzień i próżno było blasku księżycowego szukać, jak i szlaku przez gwiazdy wyznaczanego - tu nie trafia się za pomocą mapy, tutaj nie chadza się na wakacje - tu wchodzą i znajdują to miejsce ci, których przyciągnął blask dobrej Władczyni.
Dobrej?
Wyciągasz rękę miękki ruchem i unosisz z wdziękiem głowę - zaśpiewał ci słodko biały jastrząb, który wylądował na przedramieniu, nie naruszając grubej struktury ciepłego płaszcza - nie było u jego nóżki wiadomości, którą miał dostarczyć temu, który powiedział, że oddał ci swe serce - znałaś część prawdy, nie połowę, nie ćwierć, nawet nie jedną ósmą - chciałaś, musiałaś, wiedzieć wszystko, by wiedzieć, które elementy musisz usunąć ze swej drogi, by ukoić lodowy pożar błękitnego płomienia gorejący w twym sercu - złość, biała złość, która tworzyła wokół ciebie aurę nietykalności.
Delikatność?
Tu stoi i zaprasza do rozmowy Biała Królowa w swej zbroi, dzierżąca wykuty z diamentu miecz; tu stoi Biała Królowa, wokół której stóp zamarza ziemia i znika zieleń roślin i jakiegokolwiek życia - emancypacja Zimy, doskonała posłanka czystości, która odbija od siebie bezbłędnie barwy, nie pozwalając im do siebie dotrzeć.
Delikatność?
Nie rozśmieszajcie mnie.
Teraz nie mogli nawet tego odnaleźć.
Piękny ogród ożywiany czystą, ciepłą wodą i złocistą gwiazdą połowicznie schowaną w realnym świecie za pierzyną białych skrzydeł niebios, piękny ogród który tak lubiła ta czarownica zwiedzać, piękny ogród który dziełem był jej rąk i który inni pomagali jej pielęgnować, bo chętnie wejścia w swe włości udzielała, wierząc, że w nich wszyscy znajdą te samo ukojenie, którego i ona potrafiła zaznać, chłonąc go całym swym jestestwem i zarazem rozświetlając każdy zakamarek wykutego z diamentu miejsca, niby tak wielkiego, a jednak nie pustego.
Od paru dni był bardzo pusty.
Ogród na nowo zamarznął.
Drżały kwiaty i dzwoniły jeden o drugi w cudnej melodii zagłuszanej przez wycie wiatru od wichury, pośród cieni, choć panował tam wieczny dzień i próżno było blasku księżycowego szukać, jak i szlaku przez gwiazdy wyznaczanego - tu nie trafia się za pomocą mapy, tutaj nie chadza się na wakacje - tu wchodzą i znajdują to miejsce ci, których przyciągnął blask dobrej Władczyni.
Dobrej?
Wyciągasz rękę miękki ruchem i unosisz z wdziękiem głowę - zaśpiewał ci słodko biały jastrząb, który wylądował na przedramieniu, nie naruszając grubej struktury ciepłego płaszcza - nie było u jego nóżki wiadomości, którą miał dostarczyć temu, który powiedział, że oddał ci swe serce - znałaś część prawdy, nie połowę, nie ćwierć, nawet nie jedną ósmą - chciałaś, musiałaś, wiedzieć wszystko, by wiedzieć, które elementy musisz usunąć ze swej drogi, by ukoić lodowy pożar błękitnego płomienia gorejący w twym sercu - złość, biała złość, która tworzyła wokół ciebie aurę nietykalności.
Delikatność?
Tu stoi i zaprasza do rozmowy Biała Królowa w swej zbroi, dzierżąca wykuty z diamentu miecz; tu stoi Biała Królowa, wokół której stóp zamarza ziemia i znika zieleń roślin i jakiegokolwiek życia - emancypacja Zimy, doskonała posłanka czystości, która odbija od siebie bezbłędnie barwy, nie pozwalając im do siebie dotrzeć.
Delikatność?
Nie rozśmieszajcie mnie.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 12:08 am
Kyo wędrował sobie samotnie po błoniach. Ostatnio można było go zobaczyć tylko samotnie. Nikt się już nie kręcił u jego boku. Nikt nie trzymał go czule za rękę obiecując, że wszystko się ułoży. Chociaż ten krótki liścik który ściskał w dłoni wcale nie pomagał mu w to uwierzyć. Czuł ten chłód który wyzierał z tych liter, ale musiał w końcu stanąć twarzą w twarz z problemem. Nawalił, i nie dało się tego ukryć. Chyba czas uderzyć się mocno w pierś i przyznać do popełnionego błędu, przestać obwiniać wszystkich dookoła. Zima na szczęście powoli ustępowała, chociaż pogoda nadal miała swoje humorki, ale właśnie te chwile, że za chmur potrafiło wyjrzeć słońce napawało chłopakiem nadzieją, że i mu się uda rozwiązać wszystkie swoje problemy.
W końcu dotarł na wyznaczone miejsce. Już z daleka ujrzał znaną mu tak dobrze sylwetkę. Tą postać za którą oddał by własne życie, które powierzył dosłownie całe swoje serce i nic w tym temacie się nie zmieniło. Chyba czas uporządkować w sobie swoje uczucia nie uważasz Kyo. Czas zastanowić się nad tym kto jest dla ciebie najważniejszy. Neve czy może, jednak nadal czujesz coś do Elizabeth. Nie możesz mieć dwóch rzeczy na raz, świat tak niestety nie działał. Wiedziałeś, że będziesz musiał kogoś zranić, ale inaczej po prostu czasami się nie da.
Chłopak wypuścił cicho powietrze z płuc i podszedł do dziewczyny po czym ustał u jej boku. Przez pewien czas nie odzywał się ani słowem, nie wiedział co miał by jej powiedzieć. "Przepraszam... to wszystko było pomyłką", "jesteś najważniejsza" w tej chwili brzmiało to jak tani tekst z opakowania po płatkach śniadaniowych.
-Dostałem wiadomość...- Powiedział cicho i pokazał jej tą karteczkę którą do tej pory ściskał w swojej dłoni niczym talizman który miał dodawać mu odwagi. I po prostu zamilkł, pozwolił jej mówić, niech wyrzuci z siebie to wszystko co ją bolało, a i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będzie miała rację. On kompletnie nie zasługiwał na tą całą miłość którą chciała mu dać. Ale nie zmieniało to faktu, że chciał o nią walczyć... chciał stać się tym któremu będzie chciała ofiarować swoje serce i będzie wiedziała, że to on jest tym odpowiednim człowiekiem.
W końcu dotarł na wyznaczone miejsce. Już z daleka ujrzał znaną mu tak dobrze sylwetkę. Tą postać za którą oddał by własne życie, które powierzył dosłownie całe swoje serce i nic w tym temacie się nie zmieniło. Chyba czas uporządkować w sobie swoje uczucia nie uważasz Kyo. Czas zastanowić się nad tym kto jest dla ciebie najważniejszy. Neve czy może, jednak nadal czujesz coś do Elizabeth. Nie możesz mieć dwóch rzeczy na raz, świat tak niestety nie działał. Wiedziałeś, że będziesz musiał kogoś zranić, ale inaczej po prostu czasami się nie da.
Chłopak wypuścił cicho powietrze z płuc i podszedł do dziewczyny po czym ustał u jej boku. Przez pewien czas nie odzywał się ani słowem, nie wiedział co miał by jej powiedzieć. "Przepraszam... to wszystko było pomyłką", "jesteś najważniejsza" w tej chwili brzmiało to jak tani tekst z opakowania po płatkach śniadaniowych.
-Dostałem wiadomość...- Powiedział cicho i pokazał jej tą karteczkę którą do tej pory ściskał w swojej dłoni niczym talizman który miał dodawać mu odwagi. I po prostu zamilkł, pozwolił jej mówić, niech wyrzuci z siebie to wszystko co ją bolało, a i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będzie miała rację. On kompletnie nie zasługiwał na tą całą miłość którą chciała mu dać. Ale nie zmieniało to faktu, że chciał o nią walczyć... chciał stać się tym któremu będzie chciała ofiarować swoje serce i będzie wiedziała, że to on jest tym odpowiednim człowiekiem.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 12:29 am
Samotność, która boli - wiem, jak bardzo boli, wiem, jak brakuje ręki, która by Cię podparła, wiem to Ja, Ona też to doskonale wie - Jasność będąca smukłą latarnią na brzegu wszechstronne oceanu o niezgłębionym dnie, o nieskończonych brzegach, sięgający poza horyzont, sięgający do samego serca ziemi - i Ona jedna, stojąca, czekająca - ileż w niej cierpliwości, tyle też było gwiazd na niebie - cierpliwość to cnota, cierpliwość to dar zesłany przez uskrzydlonych aniołów składających pocałunki na skroniach znużonych i zmęczonych, którzy chcieli walczyć dalej - próbowały ukoić gniew, próbowały ułaskawić sztormy, zawieje... Jej cierpliwość? Tak, właśnie taką miarą była odmierzona - gwiazdami w słoneczny dzień, taki, jak teraz... Widzicie gdzieś choć jedną, bladą kropkę, pulsującą swą ledwo dostrzegalną żywotnością? Nie dostrzeżecie fizycznie całego sztormu i gniewu wód, w jaki wpadła Matka Woda i Ojciec Ląd, przywołując czarne chmury - ona mogła czekać tylko tyle czasu, ile uznała za stosowne, by poukładać na nowo pionki, które na jej szachownicy się postawiły. Teraz była gotowa. Rozprawiła się z jednym problemem, ten, z którym podpisała pakt oddał jej swoje królestwo w dłonie, oddał swe życie, cała tajemnica uleci wraz z jego duszą i już nikt nigdy się nie dowie, że to wcale nie Vincent Nightray zabił całą grupkę uczniów, a właśnie to dziewczę... ta Latarenka, która miała ratować, ale tak jak potrafiła przyprowadzić statek do bezpiecznej przystani, tak i potrafiła zwieść, by obserwować, jak dumne łodzie roztrzaskują się na zboczach ostrych skał i sypią wokół ostrymi drzazgami.
Nie musiałaś obracać głowy, żeby kątem oka zobaczyć zbliżającą się w twoim kierunku sylwetkę - samo to zjawienie się dotknęło lodu twego serca potrafiącego albo kochać, albo nienawidzić - nie było niczego pomiędzy, nigdy nie było żadnych ugód - śmierć lub życie, które nie wiedziało, czym jest dobro, nie potrafiła pojąć zła.
Reprezentowała sobą wszak światło, któremu ludzie instynktownie zawierzają, bojąc się mroku, naiwnie sądząc, że w blasku będą bezpieczniejsi.
Zapominali, że ogień potrafi spalić.
Lekko ściągnęłaś brwi, zaniepokojona poruszeniem w sercu - tak na Ciebie działał, twa Gwiazda nad Gwiazdami, Twój Księżyc słodkiej nocy, do którego sięgałaś dłońmi - przy nim topniała urażona duma, On jako jedyny potrafił stopić twą nienawiść, silną i niezrównaną.
Kochajcie kobietę, bo Ona, jak żaden przyjaciel, obdarzy czułym pocałunkiem i ciepłem dłoni.
Strzeżcie się kobiety, bo Ona, jak żaden wróg, złoży na ustach truciznę i zaciśnie swe dłonie na szyi.
Obniżyłaś wyciągniętą rękę, żeby zaraz mocniejszym ruchem wybić ją w górę - ptak rozwinął od razu skrzydła i wzbił się w przestworza, gdzie było jego miejsce, byś ty mogła złożyć dłoń na drugiej, na poziome łona i zatopić wzrok w blaskach ciepłych promieni odbijanych przez spokojną taflę.
- Co tam się stało? - Głos był rzeczowy, surowy, wymagał konkretów, nie znosił sprzeciwów - głos, który się łamał, który potwierdzała lekko drżąca, dolna warga, podczas gdy ona trwała wyprostowana, z uniesionym podbródkiem, próbując zachować całą swą dumną postawę. - Dlaczego... Elizabeth... cię pocałowała? - Starała się ten głos opanować... ale jak Jej to wychodziło..?
Nie musiałaś obracać głowy, żeby kątem oka zobaczyć zbliżającą się w twoim kierunku sylwetkę - samo to zjawienie się dotknęło lodu twego serca potrafiącego albo kochać, albo nienawidzić - nie było niczego pomiędzy, nigdy nie było żadnych ugód - śmierć lub życie, które nie wiedziało, czym jest dobro, nie potrafiła pojąć zła.
Reprezentowała sobą wszak światło, któremu ludzie instynktownie zawierzają, bojąc się mroku, naiwnie sądząc, że w blasku będą bezpieczniejsi.
Zapominali, że ogień potrafi spalić.
Lekko ściągnęłaś brwi, zaniepokojona poruszeniem w sercu - tak na Ciebie działał, twa Gwiazda nad Gwiazdami, Twój Księżyc słodkiej nocy, do którego sięgałaś dłońmi - przy nim topniała urażona duma, On jako jedyny potrafił stopić twą nienawiść, silną i niezrównaną.
Kochajcie kobietę, bo Ona, jak żaden przyjaciel, obdarzy czułym pocałunkiem i ciepłem dłoni.
Strzeżcie się kobiety, bo Ona, jak żaden wróg, złoży na ustach truciznę i zaciśnie swe dłonie na szyi.
Obniżyłaś wyciągniętą rękę, żeby zaraz mocniejszym ruchem wybić ją w górę - ptak rozwinął od razu skrzydła i wzbił się w przestworza, gdzie było jego miejsce, byś ty mogła złożyć dłoń na drugiej, na poziome łona i zatopić wzrok w blaskach ciepłych promieni odbijanych przez spokojną taflę.
- Co tam się stało? - Głos był rzeczowy, surowy, wymagał konkretów, nie znosił sprzeciwów - głos, który się łamał, który potwierdzała lekko drżąca, dolna warga, podczas gdy ona trwała wyprostowana, z uniesionym podbródkiem, próbując zachować całą swą dumną postawę. - Dlaczego... Elizabeth... cię pocałowała? - Starała się ten głos opanować... ale jak Jej to wychodziło..?
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 12:53 am
Chłopak stał tak w milczeniu oczekując na jej słowa. Te minuty wydawały się ciągnąć w nieskończoność, a on sam czuł się niczym najgorszy przestępca i oczekiwał wyroku... tego którego tak bardzo obawiał się od samego początku, i właśnie przez niego tak bardzo odwlekał spotkanie z nią.
Kiedy padło w końcu to oskarżycielskie zdanie Kyo westchnął cicho.
-Cóż... jeżeli wszyscy o tym mówią... to tak musiało być- Jedyne co pamiętał to to, że zrobił jej jakąś straszną awanturę.
-Możesz być spokojna... żadnej Elizabeth nie będzie już... najpierw zraniłem ciebie, zaraz potem ją- Wyszeptał i wbił wzrok pełen pokory w ziemię. Sam nie wiedział czy wolał by aby ona na niego nakrzyczała czy może, jednak kiedy mówiła w tak spokoju sposób. Chyba jednak wolała by aby zrobiła mu awanturę. Był by w stanie wtedy wyczytać z jej tonu głosu jakieś uczucia, a teraz... nic tylko zimna pustka która wzbudzała w nim coraz to większe poczucie winy.
-Jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego mnie pocałowała zwracasz się nie do tej osoby. Byłem pijany... nie wiele pamiętam z tego spotkania oprócz tego, że o mało co jej nie uderzyłem. Ona wykorzystała to, że byłem w takim stanie a nie innym.- Oj... nie tłumacz się po prostu przyznaj się do własnego błędu... ona by tego nie zrobiła gdybyś się nie spił jak belka tylko dlatego, że ktoś coś ci powiedział.
-Posłuchaj...- Zaczął i uniósł swoje brązowe tęczówki aby na nią popatrzeć.
-Wcześniej... fakt nie byłem do końca przekonany co do swoich uczuć. Nie chciałem im uwierzyć... teraz jestem pewien na sto procent. Nigdy... a to przenigdy nie kochałem kogoś tak mocno jak ciebie.- Zrobił przez chwilę taki ruch jak by chciał chwycić ją za rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Jesteś najcudowniejszą... dziewczyną... kobietą jaka spotkałem w całym moim życiu. Wiem, może teraz to brzmi śmiesznie w twoich uszach i nie oczekuje od ciebie, że mi uwierzysz, ale lepiej się poczuję kiedy ci o tym powiem. Jeżeli zdecydujesz, że będziesz szczęśliwsza z kimś innym ja to zrozumiem... bo jak mówiłem nie mogę ci nic ofiarować. Po za biciem mojego serca i oddechem. Mam kilka galeonów w kieszeni, nic więcej. I boli mnie kiedy ktoś do mnie przychodzi i widzę, że możesz być szczęśliwsza z kimś innym, ale...- Tutaj urwał i zdobył się w końcu na odwagę aby popatrzeć w te jej fiołkowe oczy, i jak zwykle w nich utonął. Tak bardzo tego mu było brak.
-Ale wiem kto jest dla mnie najważniejszy i chcę o to zawalczyć. Nie chcę uciekać i patrzeć jak odchodzisz... nie skazuj mnie na to- Zakończył... nie chciał jej błagać bo wiedział, że to nic nie pomoże, jedyne co mógł to powiedzieć jej to co czuje do niej i to wszystko.
Kiedy padło w końcu to oskarżycielskie zdanie Kyo westchnął cicho.
-Cóż... jeżeli wszyscy o tym mówią... to tak musiało być- Jedyne co pamiętał to to, że zrobił jej jakąś straszną awanturę.
-Możesz być spokojna... żadnej Elizabeth nie będzie już... najpierw zraniłem ciebie, zaraz potem ją- Wyszeptał i wbił wzrok pełen pokory w ziemię. Sam nie wiedział czy wolał by aby ona na niego nakrzyczała czy może, jednak kiedy mówiła w tak spokoju sposób. Chyba jednak wolała by aby zrobiła mu awanturę. Był by w stanie wtedy wyczytać z jej tonu głosu jakieś uczucia, a teraz... nic tylko zimna pustka która wzbudzała w nim coraz to większe poczucie winy.
-Jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego mnie pocałowała zwracasz się nie do tej osoby. Byłem pijany... nie wiele pamiętam z tego spotkania oprócz tego, że o mało co jej nie uderzyłem. Ona wykorzystała to, że byłem w takim stanie a nie innym.- Oj... nie tłumacz się po prostu przyznaj się do własnego błędu... ona by tego nie zrobiła gdybyś się nie spił jak belka tylko dlatego, że ktoś coś ci powiedział.
-Posłuchaj...- Zaczął i uniósł swoje brązowe tęczówki aby na nią popatrzeć.
-Wcześniej... fakt nie byłem do końca przekonany co do swoich uczuć. Nie chciałem im uwierzyć... teraz jestem pewien na sto procent. Nigdy... a to przenigdy nie kochałem kogoś tak mocno jak ciebie.- Zrobił przez chwilę taki ruch jak by chciał chwycić ją za rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Jesteś najcudowniejszą... dziewczyną... kobietą jaka spotkałem w całym moim życiu. Wiem, może teraz to brzmi śmiesznie w twoich uszach i nie oczekuje od ciebie, że mi uwierzysz, ale lepiej się poczuję kiedy ci o tym powiem. Jeżeli zdecydujesz, że będziesz szczęśliwsza z kimś innym ja to zrozumiem... bo jak mówiłem nie mogę ci nic ofiarować. Po za biciem mojego serca i oddechem. Mam kilka galeonów w kieszeni, nic więcej. I boli mnie kiedy ktoś do mnie przychodzi i widzę, że możesz być szczęśliwsza z kimś innym, ale...- Tutaj urwał i zdobył się w końcu na odwagę aby popatrzeć w te jej fiołkowe oczy, i jak zwykle w nich utonął. Tak bardzo tego mu było brak.
-Ale wiem kto jest dla mnie najważniejszy i chcę o to zawalczyć. Nie chcę uciekać i patrzeć jak odchodzisz... nie skazuj mnie na to- Zakończył... nie chciał jej błagać bo wiedział, że to nic nie pomoże, jedyne co mógł to powiedzieć jej to co czuje do niej i to wszystko.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 1:20 am
Cisza była cukierkiem, który rozpuszczał się na krańcu języka Królowej Śniegu, cisza była goryczą, która tańczyła w ustach Księcia tejże królowej - Księcia, który miał pilnować Jej zamku, który miał być jej stróżem i mieszkańcem Królestwa Samotnej Duszy i tego, który nagle zniknął, przepadł, jakby nigdy go tam nie było - w twoim umyśle ciągle biła wizja, którą posiadałaś, wizja w której bramy twego zamku otwierały się tylko dlatego, że Kyohei zobaczył, że zaprosiłaś tutaj ten Piękny Kwiat, piękny i zniszczony Kwiat, którym Elizabeth była. I kiedy go opuszczała On poszedł za nią. Nie powiedział żadnego słowa, pozwalał, byś nawet nie zauważyła, że odchodzi - nie widziałeś nawet jego pleców, gdy się oddalał - szukałaś go, a jego nie było - sądziłaś, że dogaduje się z tą, którą nazywał swą przyjaciółką, o którą się martwił, że na tym dogadywaniu się w progach twych włości sprawa została zakończona - a jednak on odszedł. Na krótką, lecz niepodważalną chwilę.
Chcesz oszukać własne serce, Kyohei? Przecież bije ono tak samo dla nich dwóch.
- Tak musiało być? - Powtórzyła za Tobą twe własne słowa, nie uraczając cię jednym spojrzeniem, pozornie spokojna, stabilna tak jak każda piękna laleczka stworzona z delikatnej porcelany - względnie delikatnej - czy ona się złamała, czy naprawdę jest taka zimna i niewzruszona, taka spokojna i cicha, a tylko lekkie załamania głosu zdradzały, że we wnętrzu nie panowało to, co widoczne było na zewnątrz. I jej oczy. Jej oczy tonące w mirażu świateł malowanych na tafli wody również były zdradliwe, jak każde zwierciadła duszy, w których mieszkała silna dusza.
Dalej już pozwalała Ci mówić - słuchała uważnie, dokładnie i ze zrozumieniem, masz pewność, że żadnego słowa nie przeoczy, a pamiętaj - jest kimś, kim Ty nie jesteś - pochodzi z klasy inteligencji, z klasy dyplomatów - czy będzie cię łapać za słówka, czy ubzdurała sobie coś już w głowie i już jesteś na straconej pozycji? Mimo zamieszania w tych dwóch szklanych fijołkach buzujących swą intensywnością i świadectwem potęgi nie dowiesz się tak łatwo - nie możesz sięgnąć do jej wnętrza, możesz się tylko domyślać, a może wiesz? Wszystko polega na Twojej wierze, wiesz? Właśnie dlatego Jej Ciemność od razu wiedziała. Ponieważ dla niego wiara była oczywista. Nie przyjmował nawet do możliwości nie ufać jej. Na tym polegał Twój błąd, Kyohei'u Takano.
Coraz mocniej drżały Jej wargi, coraz mocniej topił się lód, po raz pierwszy od tych wszystkich dni powoli przywracając Cię do słabego stanu, który okryłaś pod swą ciężką, piękną, lśniącą zbroją, naturalną, niczego nie ukrywałaś celowo - teraz, kiedy ten, który dzierżył twoje serce był blisko... wszystko wracało na swoją pozycję.
Świadomość, że powinnaś być silna, że powinnaś zerwać z nim ten kontakt teraz, dopóki mogłaś, w niczym nie pomagała - sił ulatywało, te fijołkowe oczęta zniknęły pod powiekami, uleciały w górę - te siły, które cię napędzały, odpłynęły - a odpłynęły zbyt gwałtownie, jak i zbyt gwałtownie został uciszony sztorm na oceanie, którego pilnowała, przywracając mu większy spokój - jeszcze nie całkowity, jeszcze wysokie fale bujały łódkami, lecz już nie groziło im natychmiastowe zatonięcie, już światła latarni nie sprowadzały na manowce i na straty...
Nogi się pod Tobą ugięły.
Anioł stracił równowagę na drobną sekundę, słabnąc.
Złapałaś się automatycznie swego księcia, mocno zaciskając palce na jego kurtce, nie miałaś siły wstać, nie miałaś sił oddychać, cały świat wirował ci przed oczami napięciem wszystkich dni, które przeminęły Ci w całkowitym napięciu.
- Muszę usiąść... - Wyszeptałaś cicho, próbując się ponownie wyprostować i odnaleźć swą niewzruszoną dumę.
Z Jego pomocą podeszłaś do jednej z ławeczek i złapałaś głębszy oddech, kładąc dłoń na szalenie bijącym sercu - łzy, wielkie niczym groch, toczyły się po jej jasnej twarzy, o barwie nie muśniętej najmniejszymi promieniami słońca, nie szlochała, nie pociągała nosem, tylko nabierała głębokie, drżące wdechy, cała drżała, najwyraźniej nie potrafiąc opanować nagle nabiegłych emocji.
- Niemądryś... - Szepnęła, odwracając nieco głowę w jego kierunku, ale kontaktu wzrokowego nawet z nim nie nawiązała. - Czemuś nie przyszedł wcześniej? Czekałam na Ciebie... - A on się nie zjawiał, nie zjawiał i nie zjawiał... To nie w niego Jej gniew był wymierzony.
Chcesz oszukać własne serce, Kyohei? Przecież bije ono tak samo dla nich dwóch.
- Tak musiało być? - Powtórzyła za Tobą twe własne słowa, nie uraczając cię jednym spojrzeniem, pozornie spokojna, stabilna tak jak każda piękna laleczka stworzona z delikatnej porcelany - względnie delikatnej - czy ona się złamała, czy naprawdę jest taka zimna i niewzruszona, taka spokojna i cicha, a tylko lekkie załamania głosu zdradzały, że we wnętrzu nie panowało to, co widoczne było na zewnątrz. I jej oczy. Jej oczy tonące w mirażu świateł malowanych na tafli wody również były zdradliwe, jak każde zwierciadła duszy, w których mieszkała silna dusza.
Dalej już pozwalała Ci mówić - słuchała uważnie, dokładnie i ze zrozumieniem, masz pewność, że żadnego słowa nie przeoczy, a pamiętaj - jest kimś, kim Ty nie jesteś - pochodzi z klasy inteligencji, z klasy dyplomatów - czy będzie cię łapać za słówka, czy ubzdurała sobie coś już w głowie i już jesteś na straconej pozycji? Mimo zamieszania w tych dwóch szklanych fijołkach buzujących swą intensywnością i świadectwem potęgi nie dowiesz się tak łatwo - nie możesz sięgnąć do jej wnętrza, możesz się tylko domyślać, a może wiesz? Wszystko polega na Twojej wierze, wiesz? Właśnie dlatego Jej Ciemność od razu wiedziała. Ponieważ dla niego wiara była oczywista. Nie przyjmował nawet do możliwości nie ufać jej. Na tym polegał Twój błąd, Kyohei'u Takano.
Coraz mocniej drżały Jej wargi, coraz mocniej topił się lód, po raz pierwszy od tych wszystkich dni powoli przywracając Cię do słabego stanu, który okryłaś pod swą ciężką, piękną, lśniącą zbroją, naturalną, niczego nie ukrywałaś celowo - teraz, kiedy ten, który dzierżył twoje serce był blisko... wszystko wracało na swoją pozycję.
Świadomość, że powinnaś być silna, że powinnaś zerwać z nim ten kontakt teraz, dopóki mogłaś, w niczym nie pomagała - sił ulatywało, te fijołkowe oczęta zniknęły pod powiekami, uleciały w górę - te siły, które cię napędzały, odpłynęły - a odpłynęły zbyt gwałtownie, jak i zbyt gwałtownie został uciszony sztorm na oceanie, którego pilnowała, przywracając mu większy spokój - jeszcze nie całkowity, jeszcze wysokie fale bujały łódkami, lecz już nie groziło im natychmiastowe zatonięcie, już światła latarni nie sprowadzały na manowce i na straty...
Nogi się pod Tobą ugięły.
Anioł stracił równowagę na drobną sekundę, słabnąc.
Złapałaś się automatycznie swego księcia, mocno zaciskając palce na jego kurtce, nie miałaś siły wstać, nie miałaś sił oddychać, cały świat wirował ci przed oczami napięciem wszystkich dni, które przeminęły Ci w całkowitym napięciu.
- Muszę usiąść... - Wyszeptałaś cicho, próbując się ponownie wyprostować i odnaleźć swą niewzruszoną dumę.
Z Jego pomocą podeszłaś do jednej z ławeczek i złapałaś głębszy oddech, kładąc dłoń na szalenie bijącym sercu - łzy, wielkie niczym groch, toczyły się po jej jasnej twarzy, o barwie nie muśniętej najmniejszymi promieniami słońca, nie szlochała, nie pociągała nosem, tylko nabierała głębokie, drżące wdechy, cała drżała, najwyraźniej nie potrafiąc opanować nagle nabiegłych emocji.
- Niemądryś... - Szepnęła, odwracając nieco głowę w jego kierunku, ale kontaktu wzrokowego nawet z nim nie nawiązała. - Czemuś nie przyszedł wcześniej? Czekałam na Ciebie... - A on się nie zjawiał, nie zjawiał i nie zjawiał... To nie w niego Jej gniew był wymierzony.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 1:44 am
Kiedy ta tak się nagle osunęła chwycił ją szybko w swoje ramiona. Nie wiedział czy to było spowodowane tym, że się tak bardzo tym wszystkim przejęła... chociaż w sumie jak się nie przejąć czymś takim, czy może raczej jego wyznanie. Ta dziewczyna chyba najwyraźniej postanowiła trzymać go w niepewności. Więc to jest jego kara? w ten sposób ma odpokutować swoje winy? Cóż, jeżeli taka jest twa wola to on posłusznie się na to zgodzi. Bo kara zadana twoją ręką wydaje się być tylko lekkim muśnięciem, a ból który temu towarzyszył nie był taki uciążliwy.
Chłopak odprowadził ją na ławkę i sam usiadł obok.
-Bo... zwątpiłem przez chwilę w siebie...- Wyszeptał cicho. To było głównie powodem tego, że nie stanął przed jej oczami nie był w stanie.
-Regulus otworzył mi oczy. Cały czas myślałem o sobie, nie pomyślałem, że twoja rodzina może się wkurzyć kiedy odkryje z kim spotyka się ich córka. Nie chciałem abyś cierpiała. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że tak by było lepiej, że powinnaś była znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedniego, ale nie umiałem o tobie zapomnieć.- Urwał bo jego dłonie zaczęły się delikatnie trząść, bał się tej rozmowy, ale wiedział, że musi nadejść i wiedział, że nie może w niej udawać, że nic się nie stało. Nie może próbować wyprzeć rzeczywistości tak jak robił to do tej pory.
-Wiem, jestem tchórzem... wstydziłem się udźwignąć ten związek, nasz przyszły los. Jesteś piękną i mądrą kobietą, a ja... niestety wiem, że nie jestem tego godzien, ale jedyne czego teraz pragnę to ponownie chwycić twoją dłoń i nie chcę jej nigdy więcej puścić.- Cóż pierwszy raz chyba chłopak w końcu odważył się aby powiedzieć to co mu w tej chwili grało w duszy. Może nie wyrzuci całego swojego żalu i gniewu jaki w nim siedział, ale przy niej wszystko wydawało się być znacznie łatwiejsze.
-A jeżeli jeszcze raz przyjdzie mi do głowy zwątpić to możesz śmiało strzelić mi w twarzy i poprawić jeszcze raz.- Kyo wstał ze swojego miejsca i ukucnął przed dziewczyną. Chwycił delikatnie jej rączkę w swoją dłoń i popatrzył jej w oczy.
-Jesteś dla mnie wszystkim... i to się nie zmieniło i nie zmieni. Rozumiem swoje uczucia i nie chcę już przed tobą dłużej uciekać... nie mam na to siły. Pozwoliłem sobie odejść od ciebie, chociaż obiecałem ciebie chronić i wybacz mi to. Teraz na kolanach wracam do ciebie.- I autentycznie padł przed nią na kolana wbijając wzrok w ziemie. Wiedźmo daj mu jakiś znak, jakiś gest który utwierdzi go w tym, że nie spalił za sobą wszystkich mostów, że jest jeszcze droga powrotna do twojego serca, naprawdę jesteś aż taka okrutna?
Chłopak odprowadził ją na ławkę i sam usiadł obok.
-Bo... zwątpiłem przez chwilę w siebie...- Wyszeptał cicho. To było głównie powodem tego, że nie stanął przed jej oczami nie był w stanie.
-Regulus otworzył mi oczy. Cały czas myślałem o sobie, nie pomyślałem, że twoja rodzina może się wkurzyć kiedy odkryje z kim spotyka się ich córka. Nie chciałem abyś cierpiała. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że tak by było lepiej, że powinnaś była znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedniego, ale nie umiałem o tobie zapomnieć.- Urwał bo jego dłonie zaczęły się delikatnie trząść, bał się tej rozmowy, ale wiedział, że musi nadejść i wiedział, że nie może w niej udawać, że nic się nie stało. Nie może próbować wyprzeć rzeczywistości tak jak robił to do tej pory.
-Wiem, jestem tchórzem... wstydziłem się udźwignąć ten związek, nasz przyszły los. Jesteś piękną i mądrą kobietą, a ja... niestety wiem, że nie jestem tego godzien, ale jedyne czego teraz pragnę to ponownie chwycić twoją dłoń i nie chcę jej nigdy więcej puścić.- Cóż pierwszy raz chyba chłopak w końcu odważył się aby powiedzieć to co mu w tej chwili grało w duszy. Może nie wyrzuci całego swojego żalu i gniewu jaki w nim siedział, ale przy niej wszystko wydawało się być znacznie łatwiejsze.
-A jeżeli jeszcze raz przyjdzie mi do głowy zwątpić to możesz śmiało strzelić mi w twarzy i poprawić jeszcze raz.- Kyo wstał ze swojego miejsca i ukucnął przed dziewczyną. Chwycił delikatnie jej rączkę w swoją dłoń i popatrzył jej w oczy.
-Jesteś dla mnie wszystkim... i to się nie zmieniło i nie zmieni. Rozumiem swoje uczucia i nie chcę już przed tobą dłużej uciekać... nie mam na to siły. Pozwoliłem sobie odejść od ciebie, chociaż obiecałem ciebie chronić i wybacz mi to. Teraz na kolanach wracam do ciebie.- I autentycznie padł przed nią na kolana wbijając wzrok w ziemie. Wiedźmo daj mu jakiś znak, jakiś gest który utwierdzi go w tym, że nie spalił za sobą wszystkich mostów, że jest jeszcze droga powrotna do twojego serca, naprawdę jesteś aż taka okrutna?
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 2:12 am
To takie do Ciebie podobne, Kyo, takie prawdopodobne, tak samo jak to, że masz duże serce, chociaż nie potrafisz tego dostrzec w samym sobie, albo potrafisz - czy nie jesteś taki, jak Ona? Kochasz, lub nienawidzisz, tylko Ty bardziej wszystko komplikujesz, podczas gdy ona widzisz sprawy jasno na swej dłoni i natychmiast wie, jakie kroki podejmować i jak się zachować - może naprawdę była wcieleniem samego Merlina, pod którego posągiem niedawno jeszcze spędzaliście wspólny czas, kiedy znowu cię podtrzymywała i zachęcała cię, byś poświęcił czas Elizabeth, potem spotkała się z samą zainteresowaną, również ją zachęciła do waszej znajomości - nie potrafiłaby was podzielić, wtedy Ona również była Jej przyjaciółką, cieszyła się względami tej Zimnej Jasności, która znużona i przytłoczona emocjami, z którymi nigdy wcześniej się mierzyć nie musiała, które były Jej całkiem obce, więc łykała łapczywie chłodne powietrze i zadzierała głowę do nieba, próbując zyskać nad sobą kontrolę, tak jak i nad ułomnym sercem i ciałem, przez które przelewały się następne fale obmywające jej stopy i nie pozwalające zaznać spokoju, do którego nawoływała samą siebie.
Nie chciałaś słuchać tych słów, które mówił. Chciałaś i nie chciałaś - słów dojrzałych, godnych mężczyzny, którego przyciągnęłaś do swego boku, lecz jak niezdrowe i beztroskie było to zauroczenie i mocne bicie serc..? Zrozumiałaś to dopiero teraz - w przeciągu tych wszystkich dni, kiedy nie potrafiłaś normalnie spać, jeść, kiedy twój umysł chłodno kalkulował i kiedy przestawiałaś wszystko na mapie świata, żeby uporządkować to, co zaniedbałaś - a zaniedbałaś to przez beztroskę, jaką dał ci Kyohei - coś najwspanialszego na świecie, uczucie cudowne, jakiego nie będziesz w stanie zaznać przy kimkolwiek innym... On był jak pokrewna dusza, której nie byłaś w stanie się wyprzeć, był jak ktoś przeznaczony ci przez niebiosa, byś nosiła jego serce, a on twoje.
Niebiosa okrutnie z was zakpiły.
Śnieżna Wiedźma - oj tak, ta twarz, którą posiadała, była okrutna, była bardzo okrutna... jednak to nie nią była teraz.
Teraz była Dobrą Królową Śniegu, która chciała mieć przy sobie swego Księcia.
- Cóż to ma znaczyć, że Regulus ci coś uświadomił? - Rozwarłaś szerzej powieki - i On, twa Ciemność, Cię zdradziła..? Jakież kontakty miał z Twoim Księciem? Zacisnęłaś mocniej palce na jego dłoniach. - Wstań, mój Rycerzu... Nie jesteś kimś, kto powinien przede mną klękać...
Ależ był, był, Królowo! Podniosłaś go na swoje planszy do rangi gońca, którego trzymałaś ciągle przy sobie, bo jako jedyny dawał ci zalążek prawdziwej bajki, choć tak się zarzekał, że On jest rzeczywistością. Mimowolnie się uśmiechnęłaś, kiedy usłyszałaś, że możesz go uderzyć, jeśli jeszcze raz zwątpi, jeśli jeszcze raz pierzchnie, jeśli znów powróci do roli dziecka, które trzeba prowadzić - był teraz w twoich oczach mężczyzną, prawdziwym mężczyznom, nie Zagubionym Księciem, dzieckiem błądzącym po planetach i nie mogącym znaleźć swojego miejsca na świecie...
- Kyohei... - Zaczęła tonem, już nie tym zimnym, już był to głos łagodny, chociaż po jej twarzy wciąż płynęły łzy. To przez te łzy się uśmiechała. Ledwo co lecz uśmiechała. - Jesteś gotowy stać u mego boku, nawet jeśli przyjdzie mi umrzeć przed tobą? Jesteś gotowy nadal za mną iść nawet jeśli czeka cię szybka śmierć? Jesteś gotowy stać za moim plecami, nawet jeśli będziesz widział na moich dłoniach krew? - Bardzo ważne pytania, które decydowały o wszystkim... - Ja jestem wieszczką, Kyohei. Nasza przyszłość zabarwiona jest pożogą i szkarłatem. Jestem potężną Królową na tej planszy szachowej nazywanej światem... Tylko nie wiem, czy Ty jesteś gotowy wkroczyć w pełni do mojego świata, w którym nie ma pojęcia zła i dobra. Jest tylko konieczność wygranej. - Rozumiesz, co próbuje ci powiedzieć? Sięgnęła drobnymi palcami do twego policzka, żeby go dotknąć. - Jestem chorowita, Kyo... Prawdopodobnie nie mam zbyt wiele czasu... Chcę, żebyś był szczęśliwy, gdy mnie zabraknie... - Wiesz, że rozsądniej dla Ciebie i dla niej byłoby, gdybyś odpuścił. Gdyby wasze drogi się rozeszły. Ona też to wie. Mimo to... Chciała cię mieć przy sobie i ogrzewać się w cieple twoich ramion.
Niczym ćma, która choć spopiela się powoli, to przynajmniej umiera szczęśliwa.
Nie chciałaś słuchać tych słów, które mówił. Chciałaś i nie chciałaś - słów dojrzałych, godnych mężczyzny, którego przyciągnęłaś do swego boku, lecz jak niezdrowe i beztroskie było to zauroczenie i mocne bicie serc..? Zrozumiałaś to dopiero teraz - w przeciągu tych wszystkich dni, kiedy nie potrafiłaś normalnie spać, jeść, kiedy twój umysł chłodno kalkulował i kiedy przestawiałaś wszystko na mapie świata, żeby uporządkować to, co zaniedbałaś - a zaniedbałaś to przez beztroskę, jaką dał ci Kyohei - coś najwspanialszego na świecie, uczucie cudowne, jakiego nie będziesz w stanie zaznać przy kimkolwiek innym... On był jak pokrewna dusza, której nie byłaś w stanie się wyprzeć, był jak ktoś przeznaczony ci przez niebiosa, byś nosiła jego serce, a on twoje.
Niebiosa okrutnie z was zakpiły.
Śnieżna Wiedźma - oj tak, ta twarz, którą posiadała, była okrutna, była bardzo okrutna... jednak to nie nią była teraz.
Teraz była Dobrą Królową Śniegu, która chciała mieć przy sobie swego Księcia.
- Cóż to ma znaczyć, że Regulus ci coś uświadomił? - Rozwarłaś szerzej powieki - i On, twa Ciemność, Cię zdradziła..? Jakież kontakty miał z Twoim Księciem? Zacisnęłaś mocniej palce na jego dłoniach. - Wstań, mój Rycerzu... Nie jesteś kimś, kto powinien przede mną klękać...
Ależ był, był, Królowo! Podniosłaś go na swoje planszy do rangi gońca, którego trzymałaś ciągle przy sobie, bo jako jedyny dawał ci zalążek prawdziwej bajki, choć tak się zarzekał, że On jest rzeczywistością. Mimowolnie się uśmiechnęłaś, kiedy usłyszałaś, że możesz go uderzyć, jeśli jeszcze raz zwątpi, jeśli jeszcze raz pierzchnie, jeśli znów powróci do roli dziecka, które trzeba prowadzić - był teraz w twoich oczach mężczyzną, prawdziwym mężczyznom, nie Zagubionym Księciem, dzieckiem błądzącym po planetach i nie mogącym znaleźć swojego miejsca na świecie...
- Kyohei... - Zaczęła tonem, już nie tym zimnym, już był to głos łagodny, chociaż po jej twarzy wciąż płynęły łzy. To przez te łzy się uśmiechała. Ledwo co lecz uśmiechała. - Jesteś gotowy stać u mego boku, nawet jeśli przyjdzie mi umrzeć przed tobą? Jesteś gotowy nadal za mną iść nawet jeśli czeka cię szybka śmierć? Jesteś gotowy stać za moim plecami, nawet jeśli będziesz widział na moich dłoniach krew? - Bardzo ważne pytania, które decydowały o wszystkim... - Ja jestem wieszczką, Kyohei. Nasza przyszłość zabarwiona jest pożogą i szkarłatem. Jestem potężną Królową na tej planszy szachowej nazywanej światem... Tylko nie wiem, czy Ty jesteś gotowy wkroczyć w pełni do mojego świata, w którym nie ma pojęcia zła i dobra. Jest tylko konieczność wygranej. - Rozumiesz, co próbuje ci powiedzieć? Sięgnęła drobnymi palcami do twego policzka, żeby go dotknąć. - Jestem chorowita, Kyo... Prawdopodobnie nie mam zbyt wiele czasu... Chcę, żebyś był szczęśliwy, gdy mnie zabraknie... - Wiesz, że rozsądniej dla Ciebie i dla niej byłoby, gdybyś odpuścił. Gdyby wasze drogi się rozeszły. Ona też to wie. Mimo to... Chciała cię mieć przy sobie i ogrzewać się w cieple twoich ramion.
Niczym ćma, która choć spopiela się powoli, to przynajmniej umiera szczęśliwa.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 2:37 am
Więc Regulus jej nic nie powiedział. Teraz trochę w głowie chłopaka to wszystko zaczęło się układać. Czy on jakoś specjalnie tego nie zaplanował.
-Cóż powiedział, że nie jestem godzien aby wyczyścić ci stopy, a za samo spojrzenie posłane w twoim kierunku powinni byli trenować na mnie czarną magię. Cóż nie ukrywam, że kiedy emocje ze mnie zeszły doszedłem do wniosku, że chyba było w tym sporo racji. Powiedział, że jeżeli jestem w stanie ciebie uszczęśliwić to on nie ma nic przeciwko temu.- Było mu głupio, że wtedy uwierzył w to, że dał się tak łatwo zmanipulować.
-Zastanawiałem się czy jestem w stanie ciebie uszczęśliwić, ale nic do głowy mi nie przychodziło, ale przypominałem sobie za każdym razem, że nie potrzebujesz niczego więcej tylko mojego serca. I to pozwalało mi wierzyć w to, że jestem jednak tym który może sprawić, że się uśmiechniesz- Wyszeptał i wyciągnął swoją dłoń aby pogładzić delikatnie jej policzek. Poczuł jak po jego skórze przechodzą przyjemne dreszcze kiedy tylko poczuł jej skórę pod swoimi palcami. Zawsze tak na nią reagował i jak widać nic się nie zmieniło.
-Neve nie pozwolę ci zginąć... tak długo ja bije moje serce nie pozwolę na to, jeżeli będziesz miała krew na rękach. Po prostu przyniosę ścierkę nasączoną czystą wodą i oczyszczę je, jeżeli będę musiał umrzeć dla ciebie jestem gotowy to zrobi. Nawet gdybyś ty zażyczyła sobie mojego serca, sam bym sobie je wyciął i podał na złotej tacy- Oczywiście gdyby takową posiadał, tak czy inaczej był gotowy dla niej do wszystkich poświęceń, wpadł po uszy, zakochał się i nie widział w tym nic złego. Ostatni raz czuł coś takiego kiedy jeszcze był w Japonii.
-Nie ważne jaka jest nasz przyszłość, jestem pewien jak staniemy obok siebie i żadne z nas się nie ugnie to nie ma walki do przegrania. Chcę cię mieć tylko przy sobie. Bo kocham cię- Wyszeptał i przybliżył się do niej trochę. Oparł swoje czoło o jej i przymknął delikatnie swoje brązowe oczy.
-Mówiłem i powtórzę, tak długo jak żyję nie pozwolę ci umrzeć. Jeżeli starczy mi sił zrobię wszystko abyś mogła żyć.- Wyszeptał i pogładził ponownie delikatnie jej policzek. Nigdy nie był czegoś tak pewny jak tego co mówił właśnie w tej chwili. Wiedział, że ona była tą jedyną którą kochał i pragnął kochać. To co miało wydarzyć się jutro przy niej kompletnie traciło znaczenie. Nie chciał się tym teraz przejmować. Nie chciał dać się wystraszyć, szczególnie w chwili kiedy obiecał, że będzie przy niej wiernie stać, bez względu na to co miało by się wydarzyć.
-Cóż powiedział, że nie jestem godzien aby wyczyścić ci stopy, a za samo spojrzenie posłane w twoim kierunku powinni byli trenować na mnie czarną magię. Cóż nie ukrywam, że kiedy emocje ze mnie zeszły doszedłem do wniosku, że chyba było w tym sporo racji. Powiedział, że jeżeli jestem w stanie ciebie uszczęśliwić to on nie ma nic przeciwko temu.- Było mu głupio, że wtedy uwierzył w to, że dał się tak łatwo zmanipulować.
-Zastanawiałem się czy jestem w stanie ciebie uszczęśliwić, ale nic do głowy mi nie przychodziło, ale przypominałem sobie za każdym razem, że nie potrzebujesz niczego więcej tylko mojego serca. I to pozwalało mi wierzyć w to, że jestem jednak tym który może sprawić, że się uśmiechniesz- Wyszeptał i wyciągnął swoją dłoń aby pogładzić delikatnie jej policzek. Poczuł jak po jego skórze przechodzą przyjemne dreszcze kiedy tylko poczuł jej skórę pod swoimi palcami. Zawsze tak na nią reagował i jak widać nic się nie zmieniło.
-Neve nie pozwolę ci zginąć... tak długo ja bije moje serce nie pozwolę na to, jeżeli będziesz miała krew na rękach. Po prostu przyniosę ścierkę nasączoną czystą wodą i oczyszczę je, jeżeli będę musiał umrzeć dla ciebie jestem gotowy to zrobi. Nawet gdybyś ty zażyczyła sobie mojego serca, sam bym sobie je wyciął i podał na złotej tacy- Oczywiście gdyby takową posiadał, tak czy inaczej był gotowy dla niej do wszystkich poświęceń, wpadł po uszy, zakochał się i nie widział w tym nic złego. Ostatni raz czuł coś takiego kiedy jeszcze był w Japonii.
-Nie ważne jaka jest nasz przyszłość, jestem pewien jak staniemy obok siebie i żadne z nas się nie ugnie to nie ma walki do przegrania. Chcę cię mieć tylko przy sobie. Bo kocham cię- Wyszeptał i przybliżył się do niej trochę. Oparł swoje czoło o jej i przymknął delikatnie swoje brązowe oczy.
-Mówiłem i powtórzę, tak długo jak żyję nie pozwolę ci umrzeć. Jeżeli starczy mi sił zrobię wszystko abyś mogła żyć.- Wyszeptał i pogładził ponownie delikatnie jej policzek. Nigdy nie był czegoś tak pewny jak tego co mówił właśnie w tej chwili. Wiedział, że ona była tą jedyną którą kochał i pragnął kochać. To co miało wydarzyć się jutro przy niej kompletnie traciło znaczenie. Nie chciał się tym teraz przejmować. Nie chciał dać się wystraszyć, szczególnie w chwili kiedy obiecał, że będzie przy niej wiernie stać, bez względu na to co miało by się wydarzyć.
- Neve Collins
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 3:03 am
Byłaś silna, jesteś silna, ale jednocześnie jesteś osobą, która bardzo intensywnie odczuwa, a wszystkie emocje, które przeżywałaś dzisiaj, były zbyt intensywne, żeby mogły cię obejść bokiem - niedojedzenie i niewyspanie też robiły swoje - natychmiast podupadałaś na zdrowiu, niestety żaden czar ani żaden eliksir nie był w stanie zmienić tego, że urodziłaś się będąc odmieńcem - samej siebie nigdy byś tak nie nazwała, nigdy nawet w tych kategoriach nie pomyślałaś, chociaż ojciec wyrzucał to nie raz i nie dwa, nie tobie w twarz, lecz mało to razy słyszałaś, jak rozmawiał z różnymi lekarzami? Próbował leczyć to, kim byłaś, próbował faszerować cię lekami, żeby zmienić też twoją psychikę, gdy pływałaś w bańce swych bajań i nierealnych światów, a tu proszę - wystarczyło jej wyjść na zewnątrz, by pokazać, jak potężne i trzeźwe skrzydła realnego świata posiada. Tylko że ojcu się to nie spodoba.
Zamknęłaś oczy i rozchyliłaś wargi - mogłeś poczuć jej mokry policzek, po którym toczyły się łzy - znów ciężko było jej nabrać głębokiego wdechu, kiedy usłyszałaś to, co ci powiedział... kolejna sprawa, którą musisz załatwić, kolejne niespokojne poruszenie lodowego gniewu mruczącego śniegiem zalegającym na zboczach gór jej zamku i gotowego ruszyć w dół lawiną na byle skinienie palca ich królowej - ale ta królowa teraz potrzebowała tylko tego, by Księcia, który wreszcie do pałacu wrócić, objąć i przytulić do siebie - tak też zrobiła, trzymając go blisko siebie.
- Wierzę Ci, Kyohei. Wierzę. - Musnęłaś wargami jego skroń, głaszcząc uspokajająco jego skroń. - Nigdy więcej nie opuszczaj mego boku. Bez Ciebie pryska całe moje ciepło i odpływają barwy. - Pozostaje tylko biel... Odsunęła go delikatnie, kładąc ręce na jego ramionach, by spojrzeć w jego oczy. - Posłuchaj mnie, Kyo... - Słuchaj bardzo uważnie, ponieważ od tego zależy cała wasza przyszłość. Musisz wiedzieć o wszystkich ruchach, które twoja królowa planowała na swojej planszy, musisz ją wspierać, inaczej sobie nie poradzi... - Zamierzam zabić mojego ojca i przejąć stanowisko głowy rodu Collinsów w Transylwanii. - Spijaj słowa w jej ust - widzisz, że nie ma w niej żadnego strachu? Ona wie, czym jest śmierć, wie, o czym mówi, ale nie ma w niej nawet minimalnych oporów przed mordem. Czy Ona ma sumienie? Czy Ona jest w ogóle człowiekiem? Nie boisz się Jej? - Nie możemy afiszować się ze swoim związkiem w miejscach publicznych. Kiedy ukończymy Hogwart zabiorę Cię do Transylwanii i przedstawię Cię jako mojego prywatnego służącego. Kiedy już zdobędę tytuł głowy rodu nie będziemy musieli nigdzie uciekać, ukrywać się, będziemy mogli spokojnie tam żyć, nawet gdy reszta rodu odwróci się do mnie plecami. - Słyszysz? Nie zaplanowałaby tego teraz, na pstryknięcie palca - Ona już od dawna myślała o tym jak zapewnić wam przyszłość, która nie kończyła się rychłą śmiercią, w której nie musielibyście uciekać na koniec świata, ciągle ścigani, Ona wydziedziczona, bez przyszłości... Może i Ty potrafiłeś sobie poradzić, ale wiesz dobrze, że ktoś żyjący pod kloszem tak długo nie zdołałby przetrwać poza swoją klatką zbyt długo. Zwłaszcza ktoś, niestety, fizycznie bardzo delikatny. - Jesteś w stanie na to przystać? Pojedziesz ze mną do Transylwanii? - Jeśli zechcesz... będzie z tobą uciekać.
Zamknęłaś oczy i rozchyliłaś wargi - mogłeś poczuć jej mokry policzek, po którym toczyły się łzy - znów ciężko było jej nabrać głębokiego wdechu, kiedy usłyszałaś to, co ci powiedział... kolejna sprawa, którą musisz załatwić, kolejne niespokojne poruszenie lodowego gniewu mruczącego śniegiem zalegającym na zboczach gór jej zamku i gotowego ruszyć w dół lawiną na byle skinienie palca ich królowej - ale ta królowa teraz potrzebowała tylko tego, by Księcia, który wreszcie do pałacu wrócić, objąć i przytulić do siebie - tak też zrobiła, trzymając go blisko siebie.
- Wierzę Ci, Kyohei. Wierzę. - Musnęłaś wargami jego skroń, głaszcząc uspokajająco jego skroń. - Nigdy więcej nie opuszczaj mego boku. Bez Ciebie pryska całe moje ciepło i odpływają barwy. - Pozostaje tylko biel... Odsunęła go delikatnie, kładąc ręce na jego ramionach, by spojrzeć w jego oczy. - Posłuchaj mnie, Kyo... - Słuchaj bardzo uważnie, ponieważ od tego zależy cała wasza przyszłość. Musisz wiedzieć o wszystkich ruchach, które twoja królowa planowała na swojej planszy, musisz ją wspierać, inaczej sobie nie poradzi... - Zamierzam zabić mojego ojca i przejąć stanowisko głowy rodu Collinsów w Transylwanii. - Spijaj słowa w jej ust - widzisz, że nie ma w niej żadnego strachu? Ona wie, czym jest śmierć, wie, o czym mówi, ale nie ma w niej nawet minimalnych oporów przed mordem. Czy Ona ma sumienie? Czy Ona jest w ogóle człowiekiem? Nie boisz się Jej? - Nie możemy afiszować się ze swoim związkiem w miejscach publicznych. Kiedy ukończymy Hogwart zabiorę Cię do Transylwanii i przedstawię Cię jako mojego prywatnego służącego. Kiedy już zdobędę tytuł głowy rodu nie będziemy musieli nigdzie uciekać, ukrywać się, będziemy mogli spokojnie tam żyć, nawet gdy reszta rodu odwróci się do mnie plecami. - Słyszysz? Nie zaplanowałaby tego teraz, na pstryknięcie palca - Ona już od dawna myślała o tym jak zapewnić wam przyszłość, która nie kończyła się rychłą śmiercią, w której nie musielibyście uciekać na koniec świata, ciągle ścigani, Ona wydziedziczona, bez przyszłości... Może i Ty potrafiłeś sobie poradzić, ale wiesz dobrze, że ktoś żyjący pod kloszem tak długo nie zdołałby przetrwać poza swoją klatką zbyt długo. Zwłaszcza ktoś, niestety, fizycznie bardzo delikatny. - Jesteś w stanie na to przystać? Pojedziesz ze mną do Transylwanii? - Jeśli zechcesz... będzie z tobą uciekać.
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Sob Sty 03, 2015 3:32 am
Kiedy tylko chłopak poczuł, jak dziewczyna obejmuje go, poczuł jak ta wielka bryła lodu która znajdowała się w jego żołądku nagle gdzieś przepadła. Czyli to ona znała antidotum na to jego paskudne samopoczucie, dlaczego on też nie wpadł na to wcześniej, tylko po raz kolejny pozwolił zawładnąć swojemu życiu jakiemuś głupiemu lękowi.
Kiedy ta zaczęła mówić chłopak wsłuchiwał się w każde jej słowo z nie małym szokiem. Kto by posądził, że ona... ta biała istotka była by w stanie pomyśleć o czymś takim.
-Jeżeli mam być z tobą szczery... też zastanawiałem się nad tym jak to wszystko rozegrać- Myślał i to bardzo intensywnie. Po tym co Neve zdążyła opowiedzieć o swoim ojcu Kyo wywnioskował, że pójście z kwiatkami z butelką jakiegoś dobrego alkoholu tutaj raczej nie zadziała. Czy się jej bał... był na pewno w szoku, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czasami aby wygrać swoje szczęście trzeba zapłacić bardzo wysoką cenę. Na temat cennika życiowego to on tak naprawdę mógł by gadać całymi godzinami, za wiele stracił już osób na tym świecie.
-Więc to miałaś na myśli mówiąc, jeżeli będzie czekać mnie szybka śmierć- W sumie to dziewczyna była naprawdę cwana. Dopiero teraz powiedziała mu o tych planach, chociaż i tak jego stosunek co do tego się nie zmienił, ale nie dziwił się, że wolała wyczuć najpierw na czym stoi.
-Cóż... chyba muszę ci tylko zaufać. I chociaż nie ukrywam, że prosisz o naprawdę wiele, ale nie potrafię tobie odmówić. Nie dlatego, że już wcześniej ci obiecałem, ale chcę abyś żyła spokojnie, a ty sama wiesz jak do tego dojść. Więc zrobię wszystko aby tobie w tym pomóc- Teraz trochę się bał, nie o siebie, ale o nią. Czy to co chciała zrobić nie zniszczy jej, czy będzie w stanie z tym żyć. Chociaż pewnie gdyby on miał w sobie taką siłę sam by zabił swojego ojca bez chwili namysłu. Za te wszystkie lata lęku, za to zniszczone życie, a pozbawienie go matki, z którą być może mógł się chłopak dogadać.
-Pojadę z tobą, chociażby na koniec świata.- Wyszeptał i uśmiechnął się delikatnie aby dodać jej trochę otuchy i upewnić ją w tym, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego na co się w tej chwili porywa, ale to było jego życie, a bez niej nie miało już najmniejszego sensu
// jakiś Makbet się z tego robi XD//
Kiedy ta zaczęła mówić chłopak wsłuchiwał się w każde jej słowo z nie małym szokiem. Kto by posądził, że ona... ta biała istotka była by w stanie pomyśleć o czymś takim.
-Jeżeli mam być z tobą szczery... też zastanawiałem się nad tym jak to wszystko rozegrać- Myślał i to bardzo intensywnie. Po tym co Neve zdążyła opowiedzieć o swoim ojcu Kyo wywnioskował, że pójście z kwiatkami z butelką jakiegoś dobrego alkoholu tutaj raczej nie zadziała. Czy się jej bał... był na pewno w szoku, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czasami aby wygrać swoje szczęście trzeba zapłacić bardzo wysoką cenę. Na temat cennika życiowego to on tak naprawdę mógł by gadać całymi godzinami, za wiele stracił już osób na tym świecie.
-Więc to miałaś na myśli mówiąc, jeżeli będzie czekać mnie szybka śmierć- W sumie to dziewczyna była naprawdę cwana. Dopiero teraz powiedziała mu o tych planach, chociaż i tak jego stosunek co do tego się nie zmienił, ale nie dziwił się, że wolała wyczuć najpierw na czym stoi.
-Cóż... chyba muszę ci tylko zaufać. I chociaż nie ukrywam, że prosisz o naprawdę wiele, ale nie potrafię tobie odmówić. Nie dlatego, że już wcześniej ci obiecałem, ale chcę abyś żyła spokojnie, a ty sama wiesz jak do tego dojść. Więc zrobię wszystko aby tobie w tym pomóc- Teraz trochę się bał, nie o siebie, ale o nią. Czy to co chciała zrobić nie zniszczy jej, czy będzie w stanie z tym żyć. Chociaż pewnie gdyby on miał w sobie taką siłę sam by zabił swojego ojca bez chwili namysłu. Za te wszystkie lata lęku, za to zniszczone życie, a pozbawienie go matki, z którą być może mógł się chłopak dogadać.
-Pojadę z tobą, chociażby na koniec świata.- Wyszeptał i uśmiechnął się delikatnie aby dodać jej trochę otuchy i upewnić ją w tym, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego na co się w tej chwili porywa, ale to było jego życie, a bez niej nie miało już najmniejszego sensu
// jakiś Makbet się z tego robi XD//
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach