Go down
avatar
Slytherin
Regulus Black

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Mar 08, 2015 5:27 pm
Ideałów nie ma na tym świecie, sam także był świadom swoich wad, jednak z pomocą ciężkiej pracy i otwartego umysłu można sięgnąć doskonałości. Przynajmniej w niektórych dziedzinach życia, ponieważ nikt nigdy nie był idealny we wszystkim. Regulus prezentował jeden z rzadszych gatunków idealnego arystokraty na siłę. O każdy pieszczący uszy akcent w jego słowach dbał z wysiłkiem, aby właśnie takie damy jak dziewczyna, chętne aby go wysłuchać, mogły poczuć jak niesilne stają się ich nogi. Natura jednak była sprawiedliwa i nie mogła dać mu talentu do wszystkiego. Kulał w wielu kwestiach, które nie były odkrywane z prostego powodu - nie garnął się do nich. Jeśli coś nie było mu potrzebne do życia, nie marnował na to czasu. Perfekcyjnej mowy od niego wymagano. Zainteresowania młodymi, dobrze wychowanymi paniami także, choć musiał szczerze przyznać, że to nie był jedyny powód jego rozmowy z Francuską. Któż by jej odmówił?
Dozę czujności zachowywał jednak, nawet jeśli słodki zapach obecności uroczej damy tumanił zmysły. Była Wężem nie bez powodu. Te damy nieraz były oceniane nie tak, jak powinny. Wiedział, że w tej rozmowie był jakiś haczyk, że dziewczyna nie chce tylko najzwyczajniej porozmawiać, zająć mu czasu. Ona go wykorzysta. A on zapewne się temu podda, jak słaby przedstawiciel męskiego gatunku.
- Przyznaję, że niezwykle się cieszę, ponieważ nie wprowadzają tego jeszcze w każdej szkole magii. Twoje słowa utwierdzają mnie tylko w fakcie, że dominacja angielskiego jest tylko kwestią czasu. Wielka szkoda, że w Hogwarcie dodatkowo nie uczą języków obcych, to by znacznie poszerzyło horyzonty.
Regulus nie myślał nigdy o opuszczeniu kraju, jednak tutaj nieraz spotykali czarodziejów z innych krajów, czyż nie?
- Doprawdy, wyczuwa się w Twoich ustach, że potrafisz obchodzić się ze słowem. Zapewne teorię poznaje się dzięki czytaniu takich książek. Shakespeare, Konrad... Nasza literatura ma się czym pochwalić. - powiedział. Och tak, że książki były znane dość powszechnie w świecie mugolskim akurat, jednak nie bez powodu kusicielkami Makbeta były wiedźmy.
Znów miał przy kimś zupełnie czystą kartę. Wspomniał oczami wyobraźni przenikliwe oczy Neve Collins, która z każdym ich spotkaniem tę kartę czyściła z wszelakich słów na jego temat. Kochał być dla niej jedynie chłopakiem o zielonych oczach i imieniu gwiazdy. Nie Blackiem. Sytuacja z Gwendoline była jednak inna, zupełnie inna. Nie mógł pokazać przy niej twarzy za maską, a sprawić, aby sama narysowała pozory na jego karcie.
Na jego usta wstąpił pobłażliwy uśmiech.
- Żeby tylko raz! One zachowują się, jakby lepiej od nas samych wiedziały, gdzie chcemy trafić. Hogwart jest pełen tajemnic, nieraz upomina się, aby zacząć je odkrywać. Ludzie nie zawsze chcą, choć są tacy, co ulegają tym sugestiom. - nadal przyglądał jej się z niemałym zaciekawieniem. Nie chciał być niegrzeczny, dlatego jego wzrok spoczywał na jej oczach lub długich włosach o barwie włoskiego orzecha. Cóż by było, gdyby dziewczyna przyłapałaby go na zapoznawaniu się z widokiem jej....... nóg chociażby?
- Tak, zdecydowanie. Zapewne opowiadano Ci o Slytherinie oraz o cechach pożądanych w innych domach. Mamy swoje zasady, jednak rozmowy z innymi uczniami nie są źle postrzegane, przynajmniej w granicy koleżeńskich relacji. Osobiści poza domem Węża najbardziej respektuję Ravenclaw. - przyznał. Cóż, to było myślenie bardzo typowe. Dom Godryka był przeciwieństwem domu Salazara natomiast Puchoni... Powiedzmy sobie szczerze, byli traktowani przez Ślizgonów pobłażliwie. Chociaż poznał niedawno jedną dziewczynę przyodziewającą żółte barwy, która zrobiła na nim niemałe wrażenie aktorskimi umiejętnościami.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy tylko usłyszał te słowa.
- Samotność można odnaleźć tutaj wszędzie. Mamy setki zamkniętych lub otwartych pustych sal, do których nie zawsze ktokolwiek zagląda.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Mar 09, 2015 12:51 pm
A więc był arystokratą na siłę? Dobrze wprasowanym w swój szablon, ponieważ póki co nie dało się zauważyć zmęczenia na jego twarzy. Sztywność zachowania owszem, ale każdy z wyższych sfer był do tego przyzwyczajony – intrygi między nimi tworzyły tak niestały i śliski grunt, że w kontaktach każdy poruszał się bardzo powoli i ostrożnie. Dlatego nawet mimo lekkości w obchodzeniu się z komplementami nadal były one w jakiś 60% po prostu nieźle kłamane. Obecnie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów atmosfera mimo, iż nie napięta, nadal miała w sobie sporo dystansu i nieufności, ale nie umniejszało to szczerego zainteresowania. W końcu Gwendoline miała u swojego boku młodego, dobrze zapowiadającego się Panicza z dobrego domu – tak, to dało się wyczuć, na Boga bardzo dało – i lubiła to towarzystwo. To żadna osobista sprawa, po prostu ona nie była arystokratką na siłę, mała materialistka bardzo dobrze czuła się w odgórnie narzuconej roli i wykorzystywała każdy atut dążąc do perfekcji nie dla innych, ale dla siebie: dla dominacji i samopowiększenia.
- Owszem ma, zwłaszcza dla mnie: osoby, jaka przywiązuje większą uwagę do opisów niż fabuły. Nawet polski pisarz potrafił przez kilka stron opisywać zastawę. To takie moje dziwne zboczenie. - chrząknęła. - A każde wtrącenie w zdanie w moim ojczystym języku, to nie wynik mojego niedoedukowania, ale czysty makaronizm. Nie można zapominać o tym skąd się pochodzi.A tak bardziej między nami... - nie przesunęła się ani o milimetr, ale sam ton jej głosu brzmiał jakby przysunęła się konspiracyjnie bliżej. - Jestem tu między innymi dlatego, aby nakłonić dyrekcje tej szkoły do pewnych zmian. Mogłabym nakreślić z twoją pomocą wyczerpujący raport odnośnie wprowadzenia nauki języków obcych. Chyba, że martwisz się nienawiścią innych uczniów, którym tylko dołożymy dodatkowej nauki. - po raz pierwszy jej usta rozciągnęły się w uśmiechu znacznie szerzej.
Wreszcie... mój Boże, odpowiedni rozmówca. Oczarowanie Gwendoline tą szkołą wahało się jak szalona, ale niezwykle równa amplituda, skacząca miarowo od niechęci po niemalże oczarowanie. Najpierw pierwsze wrażenie, potem Madame McGonagall, potem schody, Dyrektor Dumbledore, zimne dormitorium w lochach, a teraz Panicz Black. Choć w tym szaleństwie tkwiła metoda i jakiś bezbłędny algorytm: to zamek ją odstręczał... nie ludzie. A przynajmniej jeszcze nie ludzie. Może to wszystko w końcu się wyrówna po tym spacerze...?
- Tajemnic.... mówisz Monsieu np. o zamkniętej części zamku? Widziałam wspomnienie o korytarzu w regulaminie szkoły, ale zapewne nie o aż tak silne i mroczne tajemnice ci chodziło. - poskubała kostkami palców dolną wargę. Oczywiście, że ten korytarz przykuł jej uwagę, nie byłaby sobą, gdyby przeszła obok obojętnie. Tak samo obojętnie nie przeszłaby obok taksowania wzrokiem jej ciała, choć ciężko byłoby o wybuch z jej strony tak długo jak nie doszłoby do 'rękoczynów'. Nie była w końcu idealna... oh, młody Black, żebyś tylko wiedział co krył przyjemny dla oka uniform Slytherinu... smukłe, dobrze wyćwiczone ciało, które gdzieniegdzie spotkało się z najwyższym wymiarem barbarzyństwa i przepasane było wstęgami naprawdę grubych blizn. Ich nie był w stanie zrobić człowiek. Zresztą nie wszystko dało się zasłonić, jedna z grubych grud sięgnęła jednak twarzy; zahaczyła w małym stopniu prawy policzek, ale jednak, a potem spływała łukiem nieomal na kark i skrywała płochliwie za kołnierzem białej koszuli. W tej komnacie było ciemnawo, na dodatek cynamonowe pukle mogły sprawić, że zniszczona faktura skóry nawet na stosunkowo niewielkiej powierzchni, mogła być tylko grą świateł. Nie była.
- Nie kryje, że właśnie tu chciałam trafić. - oh, zabrzmiało całkiem czule, w połączeniu z mocnym spojrzeniem wyglądało tak, jakby wystosowała te słowa wyjątkowo celnie w prosto w bruneta. I tylko w niego. No śmiało... ona już sięgnęła po pędzel i przytrzymywała jego podbródek, żeby zacząć ozdabiać jego maskę, czekała tylko na natchnienie. Póki co włosie igrało tylko z miękką poduszką jego dolnej wargi. Łaskotało...?
- Setki pustych sal...? Co za marnotrawstwo, uczniowie mogliby wykorzystać je jak tylko by chcieli... Na przykład na jakiś zamknięty klub. - na przykład na jakiś nielegalny klub. Na przykład na narkotyki. Na przykład na pojedynki.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Mar 13, 2015 11:29 pm
Owszem, został zarystokratowany na siłę. Dziwne, prawda? W jego ruchach, wypracowanych i spokojnych nie było ni odrobiny wachania, każdy z nich wręcz krzyczał o dobrym wychowaniu i rodowodzie bez skazy. Jednak to na siłę nadal w nim siedziało, choć każda nauka rodziców weszła już w nawyk tak głęboko, że stała się częścią jego samego. Niechęć jednak można było dostrzec w zupełnie innych chwilach, których z każdym dniem stawało się coraz mniej. Jeszcze nie tak dawno jego niechęć do tego czym się stał dostrzegało się w zazdrosnym spojrzeniu, kierowanym do osoby nieraz będącej mu nabliższą... Do jego brata. Syriusz Black był zupełnie innym typem człowieka. On umiał się buntować. Regulus natomiast urodził się z konformizmem. Został idealnym synalkiem rodziców. Człowiekiem bez twarzy.
- Dla mnie zarówno opisy i fabuła sie liczą. Bez charakterystyk tekst jest czarno-biały i pusty, a opis bez fabuły, niedynamiczny, niepłynny, jak skała. - jak mugolskie zdjęcie mógłby dodać, gdyby miał z takowymi styczność i mógł je porównać do tych czarodziejskich.
Pomysł nauki języków obcych przypadł mu go gustu. Mimo wszystko jednak od razu w jego głowie pojawił się znaczący argument przeciw - pieniądze. Ach, ten słodki skarb rządził zarówno światem mugolskim jak i czarodziejskim. Z nauką języków wiązało się zatrudnienie nowych nauczycieli, a to z wydaniem większych funduszy.
Czy szkoła była na to gotowa?
- Moja droga, z całej siły popieram ten pomysł i uważam, że i tak byłyby one przedmiotami dodatkowymi, dla ludzi, którzy naprawdę chcą się nauczyć, więc nie muszę bać się ich gniewu.
Przez usta chłopaka przesunął się delikatny uśmiech, kiedy przymykał zielone oczy, nadal wpatrzone w dziewczynę. Przyznawał, jej towarzystwo należało do bardzo przyjemnych, nie czuł przyniej ani nacisku ani presji, mógł spokojnie być takim, jakim człowiekiem był zazwyczaj. Zachowanie było takie, do jakiego przywykł. Ileż jeszcze radości czerpał z tego, iż dziewczynie to odpowiadało.
Ich wygląd łączyło niewiele - on był uosobieniem płynnego chłodu, zaś ona ciepła i czerpania ze słońca. Jednak łączyła ich właśnie skaza na urodzie. U niej, w postaci blizny, którą skrzętnie chciała ukryć przed wzrokiem innych, zaś on... on posiadał tylko jedną. W najbardziej widocznym miejscu, którego z powodów oczywistych nie mógł ukryć żadnym sposobem. Miejscem tym był jego lewy policzek. Blizna była głęboka, nie podłużna i blada...
Czarna magia zawsze zostawia ślady.
- Czy nietaktownym będzie z mojej strony spytanie Cię o status krwi? - w końcu. Wprawdzie nie chciał zadawać tego pytania, ale w takiej chwili mogło jeszcze nie ujść za niegrzeczne. Skoro wymagał od innych dobrego wychowania, sam powinien się nim odznaczać, ale ta kwestia niezwykle go ciekawiła. Nie każdy miał nadzieję, aby dołączyć do domu Slytherina.
Jego spojrzenie stało się nieco ostrzejsze. Wyczuł jakiś podstęp z jej strony. Coś knuła.
- Co masz przez to na myśli, Gwendoline? - spytał spokojnie. Niestety, nie mógł pozwolić sobie na wciągnięcie się w jakieś kłopoty. Jego reputacja była ważna...
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Mar 17, 2015 12:55 am
Z jednej strony można by przyjąć, że rodzina Regulusa wyrządziła mu naprawdę sporą krzywdę zduszając go i wciskając w ramy, w które w końcu się wpasował, choć zapewne nie koniecznie czuł się w nich dobrze. Ale z drugiej strony w innych byłoby mu kompletnie nie do twarzy, trochę jak w za ciasnym kapeluszu. Musiał się pogodzić z darowanym mu losem, bo buntowanie na tym etapie życia, z już wyrobionym wizerunkiem nie wyszłoby mu za dobrze. Był stworzony do bycia królem; ktoś w końcu musiał nim być. Tak samo jak w tej wymianie zdań, pomniejszej dyskusji musiał być ktoś z odmiennym zdaniem. Gwen potraktowała go łagodnie, z jednej strony dlatego, że potrzebowała na początek wyrobić osobie całkiem dobre zdanie, a z drugiej ujął ją w jakiś sposób. To był dopiero początek, więc pogląd nadal był plastyczny, nadal mógł ulec zmianie. Ale traktowała go łagodnie, jak na jej wysoce nietolerancyjny charakter i odrobinę wybuchowy temperament. I przyglądała mu się, obracając lekko bokiem do oparcia kanapy i układając łokieć na jej szczycie, żeby na lekko zgiętych palcach oprzeć jasny policzek. Słuchała go, spokojnie wodząc spojrzeniem po jego twarzy i łapiąc się na tym, że co jakiś czas znowu na moment zatrzymywała się na wargach. Doprawdy... rodzaj urody, który pozwalał mężczyźnie mieć wydatniejsze usta od niejednej kobiety, był naprawdę rzadkim zjawiskiem – Gwendoline nie liczyła rasę czarnoskórą, bo w ich przypadku było to raczej obrzydzające, niż... no właśnie: niż pociągające. Na dodatek już omijając akcent głos ucznia był wyjątkowo niski jak na ejgo wiek, owszem owoce, jakie chłopcy otrzymywali po mutacji nie raz były zaskakujące, ale w tym przypadku to jakby dostał prezent o kilka lat za wcześnie. Egzotyczne.
No tak argumenty pieniędzy wobec kolejnej gałęzi edukacji dla uczniów. Argument pieniędzy zawsze był tym najbardziej uwielbianym przez czarownice, oczywiście, jeśli szły podług jej interesów i odpowiadały za jej wolą. W tym przypadku raczej... były jej obojętne, ponieważ i tak nie zamierzała zostać w tej szkole dłużej niż rok i, i tak nie była tu dla samego czynniku edukacji. Ba, nie była ty nawet dla tego głupiego raportu. Nie była tu też dla 'rwania' chłopców.
Była tu z powodu, na który szkoła na pewno nie była gotowa.
- A już sądziłam, że wyśmiejesz moje obawy o twoje miejsce w towarzystwie i potwierdzisz, że z całą chęcią docisnąłbyś twarze tych nieuków mocniej w podłogę swoim obcasem. - oj tak, delikatne, przyprawiające o ciarki, uderzenia, które towarzyszyły każdemu krokowi młodego Panicza Black, nie umknęły jej skupionej an detalach uwadze. Nawet jeśli jego ruch był nieznaczny; zaledwie wstał. Czuły wzrok wychwycił tę maleńką bliznę na policzku, która wyglądała śmiesznie niegroźnie wbiec bruzd, jakimi poznakowane było ciało dziewczyny. Ale to był ślad na twarzy, w tym miejscu takowe bolało stokrotnie mocniej niż gdziekolwiek indziej – może pomijając pewne newralgiczne miejsca, których wyliczanie jest na pewno niepotrzebne. W każdym razie to krótka lista. Jego blizna była inna, to nie było ciecie, jakie zostawiał ostry przedmiot, nie wyglądała też na pamiątkę po ciosie, choć miejsce się ku temu nadawało. Cóż za historię nosiła za sobą ta wtopiona w skórę biżuteria...?
Otrząsnęła się z obserwacji i zamyślenia tak wnikliwego, że ten spowalniał jej miarowo oddech. Dlatego teraz od razu zaczerpnęła go głęboko.
- Nie, nie będzie. - oh, całe twe szczęście Regulusie, że była przyzwyczajona do takich pytań, bo w przeciwnym wypadku to byłby koniec rozmowy. Na szczęście obchodzenie się z 'bucami' miała we krwi. Zresztą... Black za pewne też. Dlatego ona zamiast się dziecinnie złościć za pytanie, które w ich kręgach było normalnością, zaczęła bawić się w palcach końcówką jednego z pasemek włosów. - Czysta. Nie rozrzedzana od naprawdę wielu pokoleń i konkretnego roku, którego nigdy nie potrafię zapamiętać. - ...zbijająca swój niewyobrażalny majątek na katowaniu magicznych zwierząt i staczaniu się młodych, zniewolonych używkami czarodziejów. Mogłaby to dodać, ale zamiast tego pozwoliła ustom wygiąć się w lekkim uśmiechu. - Ciebie, Monsieur, nie spytam o to samo; trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć. I wyjątkowo mało zorientowanym, żeby takie nazwisko nie pozostawało znane. Jeśli ta znajomość przetrwa odpowiednio długo, chciałbym, być może na wakacje, zaprosić cie w moje rodzinne strony.
Rzuciła swobodnie, podnosząc się z kanapy i otrzepując białe rękawiczki z niewidzialnego kurzu. I nieistniejącego zapewne.
- Jest tak cieplej, ogrody są piękne, bardzo symetryczne i zadbane, dodatkowo na północy jest latem tak gorąco, że można poruszać się po skąpanych w słońcu miastach ledwie w całości zmoczonym wodą. Zupełnie nie rozumiem... dzieli nas względnie niewielki dystans, a pogoda diametralnie się tu zmienia. Anglia ma swoją własną, kapryśną strefę klimatyczną. - odwrócić się w jego stronę słysząc ten ostry sztylet pomiędzy miękkim atłasem jego głosu. - O zainteresowania i zajęcia pozalekcyjne... Regulusie. - imię już sprawiło jej większą trudność, jej język aż rozbił je mimowolnie na trzy slaby, żeby sobie z nim poradzić. - Chciałabym zobaczyć ten zamek i jego puste komnaty. Możemy? - ustawiła się tak, aby tuż po podniesieniu się jej towarzysza, mógł ją ująć pod ramię.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Mar 20, 2015 9:25 pm
Maniera arystokraty była częścią jego natury. Bo tego został stworzony i nie miał zamiaru odmawiać sobie lekkiego zadzierania nosa z powodu tego, iż był czernią z czerni całowicie. Nikt nie mógł się pochwalić krwią bardziej arytokrayczną. Ojciec - Czerń, matka - Czerń. Oczywiście nikt, poza jego bratem, który tego daru nie doceniał i postanowił odejść z zimną krwią...
Uciekł jak tchórz.
Mógł się domyślać, że jej przychylność zyskał dzięki wyrobionemu do perfekcji zachowaniu, którego wymagali od niego od kiedy tylko przyszedł na świat. Niczego nie dostał nigdy za darmo, zdawał sobie z tego sprawę. Każdą drogą zabawkę czy jeszcze droższą sercu pochwałę od rodziców otrzymywał za coś... Najczęściej za zachowanie wzorowego syna. Nigdy za darmo. Nigdy za po prostu bycie na tym świecie. Ciągle nieakceptowalnie... Ciągle patrzył na gorszego syna z zazdrością.
- Każdy uczy sie na tyle, na ile może. Cóż mogę poradzić na fakt iż ogarniczone umysły niektórych ludzi są mniej pojemne niż inne? Przyciśnięciem ich do podłogi nie zwiększę ilości ich szarych komórek. Są rzeczy, na które przymus nie ma wpływu. - przyznał.
Jego doświadczenie było niczym wobec niektórych. Miał dobiero skończyć siedemnaście lat. Ciągle, gdy wspominał ten wiek czuł się jak małe dziecko, które dopiero zaczyna raczkować, a wprawdzie osiągnął już tak wiele. Między innymi oznaczono go jako zwolennika czystej krwi. Nosił dumny sygnet zupełnie tak, jakby zrobiony był z najczystszego złota, zaś jego oczko z pięknego szmaragdu.
Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, kiedy padła jej odpowiedź. Bardzo pasowała, a jakże, jednak pewien nigdy nie mógł być, póki tego nie usłyszał. Niektóre damy kryły się świetnie ze swoim pochodzniem, a on się nie orientował we Francuskich rodach czystokwistych. Niemniej jednak zerknie tam z ogromną ochotą poszukując nazwiska tejże dziewczyny.
- Jeśli będę miał czas, z chęcią odwiedzę te strony. Chociaż przywykłem do klimatu Anglii, tych zwyczajów. Będę musiał nieco przestudiować choćby podstawowe zwroty języka Francuskiego... Może Ty mnie ich nauczysz, madam? - spytał. Przyznać się dało, że to madam szeptał raczej z powodu faktu, iż sama nazywała go niezwykle grzecznie. Nie przeszkadzało mu to ani trochę. Grzeczność za grzeczność.
Dlatego też skłonił się nieznacznie i wyciągnął ku niej dłoń, aby mogła unieść się ze swojego siedziska. Chłodne palce już zaraz zetkną się z tym przenikającym nawet skórę kobiety temperamentem. Regulus Black mógłby nie wytrzymać tego wyzwania.
- Z chęcią oprowadzę Cię po zamku, Gwendoline. Trzymaj się odpowiednio blisko. - szepnął, przymykając chmurne oczy delikatnie.
No i zacznijmy przygodę w tajemniczym zamku.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Mar 27, 2015 2:03 pm
Są rzeczy na które przymus nie miał wpływu...? Ha... HAHA. Nie, nie ma, Regulusie. Absolutnie wszystko dało się rozwiązać siłą albo odpowiednio dobrym szantażem. To były dwie najpotężniejsze bronie Gwendoline, których przetransportowanie tu nie kosztowało jej ani grama straconej energii, jak to wypadało w przypadku broni materialnej. Idąc jednak tokiem myślenia z wcześniej, skoro 'gorszy' z braci uciekł, to nie znaczy, ze udało mu się to dzięki jego niezaprzeczalnie mocnemu charakterowi, ale z powodu słabości rodziców. Albo po prostu Regulus wyrabiał bardzo wdzięcznie normę ich dwóch. Nawet w swojej... za ciasnej ramie.
Najciekawsze było to, że od rozmówcy nie ziało złem, jakby wcale nie czekał z nożem za plecami tak, jak reszta ludzi z czystokrwistych rodów, jacy tak mocno wrośli w swój obraz dworskiej szlachty, że pociągnęli za sobą ich złe, dwulicowe i nieufne maniery. Chronił go może fakt tego, że był jeszcze za młody, a przynajmniej na takiego wyglądał, bo jego przystojna twarz dopiero nabierała prawdziwie męskiego, dojrzałego zacięcia. Ponad to kolejnymi, zauważalnymi już od początku cechami był głód wiedzy i zainteresowanie nowościami, ale zupełnie różne od tego, jakim cechowała się Gwendoline. On czekał, aż to egzotyczne okazy podejdą do niego, dziewczyna za to brała bat i szła do nich.
Ciekawe tylko, czy zachowywał się tak, bo chciał dobrze wypaść, czy taka gościnność była dlań naturalna?
- Zapraszam. Nie gryzę, a przynajmniej nie do pierwszych trzech spotkań. - nie, uśmiech się nie poszerzył, mimo ukrytego w zdaniu żarciku ton też niespecjalnie układał się do tego, by go zaakcentować. - Z chęcią, trochę tu i trochę już na miejscu. Nie masz się w końcu czego obawiać – będziesz pod moimi skrzydłami, nie zostawię cię tam na pastwę soi-disant... żabojadów. Nie wydaje ci się, że dużo atrakcyjniejszy byłby wyjazd w nieznane? Jedyna lektura warta przeczytania tuż przed, to savoir vivre z którym tusze, iż nie masz żadnych problemów.
Musiałą przyznać, że rzuciła to zaproszenie niezwykle szybko, ale tak samo jak egzotyczna ona byłą dla Panicza Blacka, tak samo on był dla niej, a ona wprost uwielbiała zwozić takie pamiątki do domu. Tego na nieszczęście nie mogła trzymać w klatce na stałe, jak tego rajskiego ptaka w sypialni, ale przynajmniej mógł pozostawiać kilka dowodów obecności na jej terenie. Nie miała tu niczego brudnego na myśli, byłą materialistką, niektórzy ludzie też mogli być materiałem do chwalenia się, zupełnie jak pozłacana suknia.
Zwroty grzecznościowe z jej strony były czymś naturalnym, lubiła je smakować i wystosowywać do odpowiednich ludzi, bliżej niż wyrażania szacunku, było to pewnego rodzaju zaznaczenie ważności. Jak przybicie niektórym okazom złotej plakietki z opisem.
- Jest tu tak niebezpiecznie, że mogłoby mi się coś stać? - jej uśmiech był trochę rozczulony. Ale dobrze, niech będzie, nie będzie się od niego odsuwać, złapała go pod ramie, przylegając doń nieznacznie i dała się wyprowadzić z bezpiecznego Pokoju Wspólnego Slytherinu.

Z/t x 2
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Maj 05, 2015 11:09 pm
Od ostatniego przebywania w pokoju wspólnym minęło dużo czasu. Giotto, który nie słynie z bycia duszą towarzystwa, jeden z najmroczniejszych, a zarazem najbardziej samotnych uczniów Hogwartu, postanowił dzisiaj zabawić właśnie tutaj. Wszystkie znalezione przez niego miejsca w szkole zostały pozajmowane przez pozostałych studentów Hogwartu. Prawdę mówiąc, nie miał już prawie żadnego miejsca, o którym wiedział tylko on, bądź naprawdę kilka osób, które jednak były na tyle sprytne, że nie przebywały tam w tym czasie, kiedy ślizgon miał zamiar tam chwilkę pobyć. Koniec końców przebolał to i już po chwili zjawił się w lochach. Przez jego głowę przeleciało kilka myśli, zlustrował kilka twarzy. Większości ślizgonów nie pamiętał, kojarzył tylko tych, z którymi mieszka w dormitorium i z którymi uczy się na tych samych zajęciach. Reszta to dla niego ludzie obcy, z resztą - jak cały Hogwart.
Zajął miejsce na wolnej kanapie, z dala od wszystkich i położył się po prostu na niej. Ręce skierował pod głowę, dzięki czemu miał wygodne oparcie. Skrzyżował nogi w okolicach piszczeli i ziewnął lekko, przymykając przy tym oczy. Nie szedł spać, nic z tych rzeczy. Po prostu zajął swoją ulubioną pozycję, trochę leniwą, aczkolwiek wygodną i bardzo funkcjonalną, zwłaszcza w warunkach kanapowych w lochach Slytherinu. Wygrzewał się przy kominku, leżał sobie na kanapie, dzięki czemu nic mu już nie przeszkodzi w uzyskaniu odpoczynku. To się nazywa życie.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Maj 06, 2015 3:24 am
Ostatnio zdecydowanie nie było czasu na nic. Gdyby być jednak bardziej szczerym, to Kay powinna powiedzieć "chęci". Zdecydowanie bardziej interesującym zajęciem było nawet siedzenie wieczorem na błoniach przy jeziorze niż studiowanie opasłych tomów z zielarstwa czy zaklęć. Dzisiaj jednak w końcu postanowiła nadrobić wszelkie zaległości, ignorując bardziej niż kiedykolwiek inne osoby w zamku i chodząc prawie dosłownie z nosem w książkach. Można by pomyśleć, że nauczyciele powinni być zadowoleni, jednak nawet z takiego powodu nie poświęcanie także im uwagi nie jest niczym dobrym. Na wspomnienie utraty dla domu 10 punktów przez nieuwagę na ostatniej lekcji, Kayleigh prychnęła zirytowana pod nosem, wchodząc do Pokoju Wspólnego.
Oczywiście że był zapełniony, o takiej godzinie nie można byłoby oczekiwać innego widoku, jak banda bachorów oblegająca większą część pomieszczenia... ale nie całego. Ślizgonka uśmiechnęła się pod nosem i przygryzła lekko wargę, dostrzegając znajomą postać chłopaka z lekcji. W innej sytuacji zapewne by go zignorowała nawet nie podchodząc, jak chyba prawie każdy w tej szkole, ale tym razem nie zamierzała się męczyć i upychać w tej "bardziej żywej" części pokoju. Przełożyła dość gruby tom księgi z zielarstwa do drugiej ręki i podeszła do kanapy na której leżał Giotto, stając przy jego nogach. Tak, widać było z daleka że mu przeszkodzi i nie będzie z tego zadowolony, ale lepsze to, niż żeby ona miała się męczyć, nie? W każdym razie, wcale nie zamierzała mu jakoś wadzić.
- Cześć Nero - mruknęła, siadając na bocznym oparciu kanapy .
- Posuń się - dodała, kiwając głową w stronę jego nóg, które łącznie z resztą osoby chłopaka pokrywały całą kanapę, bez miejsca dla kogokolwiek innego. Na przykład dla niej. W oczekiwaniu na reakcję ślizgona, Kay otworzyła książkę na spisie treści i zaczęła szukać odpowiedniej strony ze zdecydowanie niechętną miną. Nie znosiła zielarstwa.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Maj 06, 2015 10:23 pm
Życie w Hogwarcie toczyło się w swoim tempie, jak zawsze z resztą. Większość uczniów Slytherinu, zdążyło już przywyknąć do obecności chłopaka w tym miejscu, mimo tego, że pokój wspólny był dla niego pomieszczeniem obcym. Dyskusje, które w międzyczasie podsłuchał, dotyczyły głównie tego, co wydarzyło się na błoni w ostatnim czasie. Plotki dosięgnęły nawet kogoś tak aspołecznego jak Giotto, który zaczął się mniej więcej orientować w temacie. Kilku czarodziejów zginęło, będzie rewizja dormitoriów, zapewne jakieś bigosy i ramówka w TVN. Znając życie, lekcje zostaną na jakiś czas zawieszone, a pogrzeb odbędzie się już niebawem. Nie żeby go to ruszało w jakiś sposób, ale stawi się na nim, w końcu Slytherin stracił domownika.
Rozmyślenia przerwał mu głos, uroczy, dziewczęcy, znając życie należał do jakiejś panny należącej do Slytherinu, było to w końcu ich dormitorium, więc tylko takie osoby mogły się tu znajdować. Podniósł leniwie jedno oko do góry i zlustrował szybko wzrokiem postać, która w tym czasie czytała książkę. Chciała by się posunął? Przecież jest kilka innych, wolnych miejsc... a przynajmniej było jeszcze kilka chwil temu. Przechylił głowę na bok, analizując powtórnie całe pomieszczenie. To dlatego zrobiło się tak głośno, bydło wróciło na miejsce. Eh...
- To, że mam do ciebie słabość, nie znaczy, że jestem skłonny do aż takich poświęceń. A wątpię, że pozwolisz mi położyć się na tobie, więc znajdź sobie inne miejsce. - typowy ślizgon skurwiel, któremu zależy wyłącznie na odpoczynku i na jak najmniejszej inwencji ze strony osób postronnych. Był tu pierwszy, więc sofa należy do niego, takie prawo dżungli. Wszystkie pretensje niech kieruje do ludzi, którzy pozajmowali jego najlepsze miejsca w Hogwarcie i robią tam teraz różne dzikie rzeczy.
Niewzruszony chwycił książkę, która leżała na stoliku obok, otworzył ją mniej więcej w środku i położył ją sobie na twarz, chcąc jej dać do zrozumienia, że dalsze próby "posunięcia się", nie mają racji bytu, bo on i tak to wszystko będzie negować.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Maj 07, 2015 4:36 am
Nie było zbyt dobrym pomysłem pozostawienie najmniej lubianego przedmiotu na sam koniec nauki. W tym momencie, nawet słuchanie plotek innych osób w pomieszczeniu byłoby ciekawsze, nie mówiąc już o rozmowie z kimś takim jak Giotto. Rzadko zdarzało im się zamienić więcej niż jedno słowo, tak więc uznała że może to być całkiem interesujące. Nie lubiła głośnych i wylewnych przesadnie osób, męczyły ją. Już bardziej wolała ślizgońskie przekomarzania się i złośliwości, nie zawsze przecież brane na poważnie.
Tak więc szatynka wpatrywała się teraz w spis treści wcale go nie czytając i czekała na jakąkolwiek reakcję chłopaka. Pomijając pierwsze parę słów, jego odpowiedź nie była wyjątkowo nieoczekiwana i zaskakująca, więc dziewczyna podniosła powoli na niego wzrok i uniosła nieznacznie kąciki warg w lekkim uśmiechu.
- Słabość? - powtórzyła, przekrzywiając głowę na bok z zainteresowaniem. To ciekawe... - dobrze wiedzieć - mruknęła pod nosem, śmiejąc się w duchu. Nie wiedziała ile z tego miał ślizgon na myśli, jednak niebezpiecznym było zdradzać to panience Phate. Oj lubiła takie sytuacje wykorzystywać... bo kto by tego nie robił? Ah no tak. Gryfon chociażby, ale mniejsza.
- Owszem, możesz tylko pomarzyć - przewróciła oczami, zamykając książkę. Nic nie będzie z nauki, to oczywiste - przyszłam tutaj, więc najwyraźniej nie zamierzam być nigdzie indziej - odpowiedziała leniwie, jakby powtarzała to cierpliwie małemu dziecku po raz dziesiąty. Jeśli ślizgon myślał że to zniechęci kogoś tak upartego jak Kay to niestety nic z tego. Dziewczyna bez wahania zsunęła się z oparcia, lądując na nogach Giotto. Powierciła się jeszcze, co by się wygodniej ułożyć i jakby nigdy nic posłała mu promienny uśmiech
- W sumie jest okej, możesz zostać - stwierdziła, nie mogąc sobie odpuścić ironicznej nuty w głosie. On jej nie będzie rozkazywał na pewno. Jako że próbował ją zignorować, dziewczyna skierowała zielone tęczówki w stronę kominka, wbijając wzrok w płomienie.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Maj 07, 2015 6:53 pm
Jego wypowiedź była niczym innym, jak zwyczajnym aktem wszechobecnej ironii i sarkazmu, którym została w tym momencie zaszczycona panna Phate. Mówienie takich rzeczy z taką lekkością, wiąże się zazwyczaj z przeciwnym tego znaczeniem, a nawet jeśli nie przeciwnym, to o obojętności w danej sprawie. Owszem, była ładna i gdzieniegdzie dało się usłyszeć o niej coś w tzw. "męskich dyskusjach", aczkolwiek on nie przywiązywał do tego wielkiej wagi. Znał ją tyle co z lekcji i z tego samego koloru uczniowskiego stroju. Nigdy chyba nawet z nią nie rozmawiał, a nawet jeśli, to nie pamięta. Dużo jest dziewczyn takich jak ona, a przynajmniej z takiego założenia wychodził Giotto, który jak wiemy, specem w analizie społeczeństwa, relacji między ludźmi i przebojowości, raczej nie jest.
- Tak, słabość... - zbierał się już do zwykłego westchnięcia, chcąc zakończyć tę bezsensowną rozmowę, aż tu nagle ślizgonka znowu uruchomiła swój aparat gębowy. Głosik miała ładny, no ale ile można go słuchać? W zupełności wystarczy jedno zdanie, a najlepiej wyraz. Przywitanie się na korytarzu i dziękuję dobranoc, po co się męczyć?
- To zmień swoje zamia... - podniósł książkę z twarzy, ale nie zdążył dokończyć, gdyż szatynka sprawnym zeskokiem, usiadła na miejscu, które jeszcze chwilę wcześniej było zajęte przez jego nogi. Mimowolnie musiał je odsunąć trochę na bok, żeby jednak wbiła się tą swoją pupą na siedzenie. Całe szczęście, nogi nie spadły, tylko miał je dużo bliżej odkrytego brzegu sofy. Kobiety...
- Masz szczęście, że jesteś zgrabna, bo bym Cię stąd wykopał... - ziewnął lekko, kończąc tym samym ich rozmowę na dzisiaj. Znowu położył książkę na twarzy i tym razem udał się do krainy snów, marząc znowu o tańczących sernikach bez rodzynek. Czy mu się uda zasnąć, to wszystko zależy od dosłownie chwili. Jeśli znajdzie chociaż minutę ciszy, to da radę, aczkolwiek w tych warunkach, raczej się to nie uda. Swoją drogą, już można było usłyszeć ploteczki związane z tym dziwnym spotkaniem Phate i Nero. Coś tam pieprzyli o jakiejś "relacji", o czymś co w tych sferach nazywa się "droczą się, ale się lubią", a tak naprawdę rozmawiają ze sobą pierwszy raz, chyba...
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Maj 07, 2015 9:10 pm
Z zamyślenia wyrwało ją coś miękkiego, ocierającego się o nogi - jak zwykle pilnujesz, hm? - mruknęła do kocura, podnosząc go z ziemi i kładąc sobie na kolanach. Ślizgon nie musiał się obawiać, że kot także będzie usiłował zdobyć kawałek kanapy, jako że rzadko się zdarzało aby ten uroczy zwierzak pałał sympatią do kogokolwiek innego poza właścicielką.
- Oh, z pewnością... - stwierdziła, nie kryjąc tu już pełnego sarkazmu w głosie - teraz już rozumiem ten postrach który siejesz dookoła - dodała z lekkim uśmiechem. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak Giotto akurat poprawi jej humor. Może i nie doceniała jego "gróźb" i poważnej miny, ale jak na ten moment bardziej ją to bawiło niż straszyło.
Kayleigh zaczęła machinalnie gładzić sierść kota, kątem oka zauważając poruszenie u niektórych osób w pokoju. No tak, podeszła do strasznego i złego pana Nero, zabrała mu część kanapy i jeszcze żyje. Niesamowite.
- Psuję ci reputację - rzuciła z lekkim rozbawieniem, zerkając na chłopaka. Widać jednak było że nie zamierza kontynuować rozmowy, więc oparła głowę o tył kanapy i z cichym westchnięciem podniosła książkę. W końcu sama też przyszła akurat do niego właśnie po to, by mieć trochę spokoju. Nie zamierzała więc na siłę go męczyć ani zagadywać.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Maj 07, 2015 11:14 pm
Jeszcze tego tylko brakowało, nie miał miejsca, plotkowali o nim za jego plecami, nie mógł się skupić na tym, żeby się zdrzemnąć, a tu jeszcze przyszedł ten kot. Giotto od początku wiedział, że to głupi pomysł przyjść do pokoju wspólnego i posiedzieć z resztą Ślizgonów. To było do przewidzenia, że nie znajdzie miejsca, spokoju i ciszy, których zawsze w odosobnionych miejscach poszukiwał. Teraz, gdy ludzie nie mają lekcji, ciężko znaleźć w Hogwarcie miejsce, które spełniałoby jego wymagania. Był więc zmuszony zjawić się w dormitorium Slytherinu, a co za tym idzie, niepotrzebnie się denerwować.
- Postrach? Gdyby się mnie bali, to nie musiałabyś tego słuchać... - powiedział spokojnie, unosząc lekko brwi w momencie pytania. Chodziło mu oczywiście o plotki, które rozeszły się po dormitorium szybciej, niż zdążyliby im zaprzeczyć. Najbardziej w tym wszystkim szkoda było Kay, która nie jest nic nikomu winna i po prostu usiadła w tym samym miejscu co Nero. Owszem, było to niejednoznaczne, ale większość Ślizgonów postąpiłaby podobnie, w końcu jak już wybierają coś, to to należy automatycznie do nich, nawet jeśli jest zajęte. Tak było w przypadku zwykłego miejsca na kanapie.
- To nieistotne. Nie zależy mi na niej. - powiedział spod książki, podpierając głowę rękami. Tutaj można było usłyszeć prawdziwego Giotto, a nie tego, jakiego rysują pozostali Ślizgoni. On miał tak naprawdę wywalone na wszystko, liczyło się tylko jak najszybsze skończenie szkoły i rozpoczęcie śledztwa już jako pełnoprawny czarodziej. Większości z domowników za rok czy dwa już więcej nie zobaczy, więc tym bardziej nie ma co się przejmować ich opinią, która i tak ma chuj do rzeczywistości tak naprawdę.
- Zajmij się w końcu tym zielarstwem, bo chyba już setny raz czytasz ten spis treści... - skoro proste zwroty do niej nie dochodziły, to trzeba było zagrać małą podpuchą. Dziewczyna zajmie się czymś, to nie będzie go zagadywać, on odpocznie, ona się pouczy i się rozstaną, znając życie, pojutrze już zapomną o tym spotkaniu.
Chłopak ziewnął lekko spod książki i poluzował krawat oraz rozpiął jeden z górnych guzików koszuli. Było tu ciepło i niewygodnie trochę, a Nero zrobi wszystko dla wygody, nawet się rozbierze jak będzie trzeba.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Maj 07, 2015 11:43 pm
To fakt, jeśli szukał spokoju, to przeliczył się mocno, podobnie jak Kayleigh. Jej przynajmniej kot nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie jego obecność zawsze była mile widziana... zresztą tu nie miała nic do gadania, bo zazwyczaj chodził za nią wszędzie jak cień. Ślizgonka wzruszyła ramionami obojętnie na odpowiedź
- Plotek nie powstrzymasz, niech gadają - stwierdziła, wyciągając rękę i głaszcząc go po nogawce spodni parę razy. Zaśmiała się pod nosem, na myśl co się stanie po tym 'prowokacyjnym geście'. Nie przejmowała się plotkami, wręcz często kpiła z nich - na przykład w taki sposób. Wróciła do drapania za uchem kota, który tą zdradę przyjął obrażonym prychnięciem, zazdrośnik.
- Dobrze. - odpowiedziała jedynie krótko, nie patrząc już na Giotto. Zawsze uważała że lepiej żyć dla siebie nie dla innych, starając się przypodobać wszystkim dookoła. Przez to człowiek był coraz mniej sobą, jak robot. Zapewne w przypadku dziewczyny wiązało się to też pośrednio z nienawiścią do uzależnień od czegokolwiek, zaczynając od używek a kończąc na chociażby opinii innych. Z rozmyślań wyrwał ją głos ślizgona
- I tak się tu niczego nie nauczę - powiedziała, przewracając oczami i zamknęła książkę. Znowu.
- A ty i tak tu nie zaśniesz - dodała złośliwie. Chyba że miał tak cudowną umiejętność jak zasypianie w takim zgiełku, jednak wątpliwe bo już dawno by spał, ignorując to co Kay do niego mówiła.
Popatrzyła na zegar wiszący na ścianie i przygryzła wargę. Gdy zrobi się wystarczająco późno, będzie mogła pójść w na pewno spokojne miejsce, jej ulubione. Nawet może tam uda się jej pouczyć.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Maj 08, 2015 12:13 am
Myśl o tym, że się przeliczył, towarzyszyła mu przez ostatnie kilka dni. Wszędzie pełno ślizgonów, puchonów, krukonów, gryfonów, a jak już się ich pozbędzie, to personel szkoły, duchy, albo jakieś inne przyjeby, którzy pojawili się w szkole tylko po to, by zająć kolejną miejscówkę Giotto. Jeszcze chwila, a chłopak pomyśli, że to spisek. I po co komu były jakieś afery na błoniach, morderstwa, walki i inne tego typu rzeczy? Czy w tym Hogwarcie nie może być chociaż chwilę normalnie? Jak ktoś nie wyląduje w skrzydle szpitalnym, to okazuje się, że wyląduje w trumnie i na odwrót. Szkoła pełna wrażeń, można by rzec, jednakże w złym tego słowa znaczeniu. Zapewne wszystko to jest tylko po to, by rzucać mu kłody pod nogi, a on przecież nic od życia nie chce, tylko ukończyć szkołę i zająć się tym, o czym myśli od kilku lat bez przerwy, wtedy gdy się budzi, myje, je, uczy i zasypia. Strata brata to poważna rzecz, a on niestety nie dał sobie z tym rady, nie dał sobie rady z zaakceptowaniem prawdy o jego śmierci i wietrzy spisek. Albo jest głupi, albo ma racje i dowie się prawdy. Nie zważając na koszty oczywiście.
- Kobieta, która nie przejmuje się plotkami? Wow... - próbował zaakcentować "wow", jednakże średnio mu to wyszło. Nie udało mu się okazać ani zdziwienia, ani niechcenia. Ukazał coś pomiędzy, co wyglądało ni to komicznie, ni to poważnie. Mimowolnie uniósł lekko brwi do góry, opuszczając książkę na swoją klatkę piersiową. Głaskanie po nogawce również było dziwne, biorąc pod uwagę to, że Giotto jest ostatnią osobą, której potrzeba jakiegokolwiek wsparcia czy współczucia, mentalnego, fizycznego, nieważne.
- Zasnąć, huh? Masz mnie za idiotę? - powiedział cicho, aczkolwiek bardzo wyraźnie. Zasnąć w pokoju wspólnym Ślizgonów? Przecież to jest jednoznaczne z podpisaniem na siebie wyroku. To, że sprawiał wrażenie kogoś, kto próbuje odlecieć do krainy serników, nie znaczy, że spuściłby gardę choć na moment. Kto jak kto, ale Giotto zaśnie tylko wtedy, gdy będzie czuć się bezpieczny, a bezpieczny czuje się tylko w dwóch miejscach - w domu i w łóżku w pokoju swojego rocznika, choć nie zawsze.
- Zielarstwo Ci do czegoś potrzebne? Wiążesz z tym przyszłość? - spytał po chwili ciszy. Otworzył już nawet oczy, ale gapił się w sufit pokoju wspólnego. Nie żeby jakoś go zżerała ciekawość, jednakże skoro już tu są i żadne z nich nie odpocznie, to chociaż razem się pomęczą, we dwójkę raźniej, a przynajmniej - tak mówią.
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach